• Nie Znaleziono Wyników

LEKCYA DWUNASTA

W dokumencie Pisma Adama Mickiewicza. T. 6 (Stron 138-147)

(5 Lutego 1841).

Poem ata bohaterskie znajdujące się w zbiorze K rólo d w o rsk im , dają w yobrażenie historycznej poezyi czeskiej. Nie będziem y ich rozbierali poje­ dynczo, zw łaszcza że nie w szystkie są tak dawne, a niektórych naw et autentyczność w ątpliwa. J e d e n z nich należy do końca wieku X I I I , i opowiada bi­ twę chrześcian s T ataram i. J e s t to jedyny zabytek poezyi współczesnój opiewającój ten^ przedm iot. C iekaw a rzecz widzieć ja k tu poeta pojmuje p rz y ­ czynę najazdu tatarskiego; przyczyna ta zm yślona poetycznie.

C órka chana K ublaja (K upilaja znanego s p a ­ miętników M arco-P aulo) słysząc o bogactw ach i dziw ach krajów zachodnich, zapragnęła zwiedzić E u ro p ę, i w świetnym orszaku w ybrała się w

po-dróż. N iem cy znęceni jój urodą, i klejnotam i; zro ­ bili na nią zasadzkę w lesie, a pojm awszy odarli ze w szystkiego i zabili. U w iadom iony o tern K u b laj, ledwo chciał w ierzyć smutnej wieści, potem w gnie­ wie p o ru sz y ł całą A zyą i n a czele niezliczonych tłum ów poniósł zem stę chrześcianom, ujarzm ił R uś, splądrow ał P olskę, p ustoszył W ęgry.

T u poeta opisuje p rzestrach pow szechny i spo­ tkanie się walne T atarów z wojskami chrześciań- skiemi, zapew ne pod Lignicą. T ata rzy uchodzili u Słow ian za czarow ników , co daje się tłóm aczyć p rzez to, że używali prochu działow ego i pocisków ognistych. P rz e d bitw ą też K ublaj zw ołuje swoich guślarzy i w różków , żeby mu przepow iedzieli jój skutek. Zbiegają się zew sząd guślarze, wróżkowie, i czarodzieje, dzielą się na dwie strony, a zatk n ą­ wszy pośrodku laskę czarna, szczepią ją na dwie połowy, i jednej połowie dają nazwisko K ublaja, drugiej królów chrześciańskich. S koro potóm za­ śpiewali tajem nicze słowa, obie części laski stanęły przeciw sobie do boju, poczęły pasow ać się i p rz e­ m ogła strona K ublajow a. Jak o ż istotnie T a ta rz y odnieśli zwycięstwo.

P o ezye liryczne rękopisu K rólodw orskiego nie zasługują r.a szczególniejsyą uwagę, powiemy zre ­ sztą o nich, mówiąc o poezyi serbskiej.

N a długi czas przed d atą tych poezyi, R usini i P olacy posiadali pom niki literatury; trzeba zasię­ gnąć początku tój lite ra tu ry przejętej ju ż chrysty- anizmem.

W idzieliśm y, że pośród Słow iańszczyzny po­ w stały dwa państwa, które z życiaroślinnego p rz e ­ szedłszy pierw ej w zwierzęce, za przyjęciem religii chrześciańskiej odetchnęły życiem ludzkióm . O ko­

liczności w śród jakich zaszczepiła się tarelig ia, cha­ ra k te r i organizacya duchow ieństw a, stosunki wła- dzy duchowej ze świecką, w szystko to w dwóch tych krajach było zupełnie różne.

Polacy, równie jak Słow ianie południow i i z a ­ chodni, m usieli s konieczności politycznej stać się chrześcianam i. Bez chrystyanizm u bowiem, n a­ p rz ó d żaden rz ąd nie m ógł się u nich ustalić, po­ tem nie mieliby żadnego sposobu ochronienia swo­ jej narodow ości, sposobu ochronienia naro d u od grożącej zagłady. Z a D a g o b erta jeszcze F ra n k o ­ wie podbijali Słow ian nad D unajem ; w krótce zaś cesarze niemieccy stali się straszniejszem i dla nich nieprzyjaciółm i. O grom ne cesarstw o niem ieckie, oparte na feudalizm ie zmodyfikowanym przez p rzy­ wileje m iast wolnych i powściąganym przez władzę kościoła, nie miało wewnątrz wielkiej tęgości; ale było potężne kiedy występowało z duchem wieku w spraw ie chrześciaństw a. W iadom o, ja k ą siłę ce­ sarze niemieccy stawili przeciw Saracenom . N a we­ zwanie w imię religii, m iasta wolne, korporacye, baronow ie, wszystko to szło razem. T a k tedy mas- sa ta całym ciężarem swoim gniotła Słow ian. K o ­ ściół zachęcał do tego, pryw atni mieli przytem p o ­ nętę, gdyż znajdow ali sposobność zakładania tam dla siebie swoich feudalnych porządków . Nie trz e ­ ba jed n ak mniemać, żc pow odow ała nimi chciwość; nic nie było bardziej im obcego ja k myśl zysku. B aronow ie k tó rzy szli osiadać na piaskach B ran - deburga i W ielk o-P olski, albo w śród bagien p ru ­ skich, opuszczali najczęściej k rainy bogate, n a d ­ brzeża lien u . W tych dzikich stronach czekało ich życie tw arde, pełne niebespieczeństw i znoju. Ciągle zm uszeni żyć w zbroi, nieraz widzieli po­

m ordow ane swoje żony i dzieci, a rzadko który z nich um ierał na łożu spokojnem. Cóż więc ich pobudzało puszczać się na te boje i trudy? T o sa­ mo co dzisiaj ludzi bogatych pchnie w zawód r u ­ chów politycznych, — idea wieku, uczucie wielkiej przyszłości.

W alk a z Niemcami była dla Słow ian bardzo nie­ rów na. Niem cy przynosili s sobą organizacyą feu­ dalną, mocną i ukształconą; Słow ianie zaś mogli tylko stawić przeciw nim tłum y bez porządku. B a­ ronowie nie tchnęli nienaw iścią ku rodow i słow iań­ skiemu; skoro gdzie naw rócili krajowców, dawali im tę opiekę ja k swoim. A le mimo to Słow ianie cierpieli niezm iernie i znikali pod rządem przeci­ wnym ich naturze.

W zdobytym kraju staw ał zaraz zamek senior- ski, koło niego zakładano kuźnie i w arsztaty zbroi, m ularze niemieccy budow ali kościół, przy tej ro b o ­ cie zaw iązyw ały się bractw a dla pom ocy w p o trze­ bach stowarzyszonym i wiernym, tw orzyło się p rę d ­ ko m iasto szerzące coraz dalej swoję atm osferę cu­ dzoziem ską. L u dn ość słowiańska, odparta od tego środka, ciśniona prężeniem feudalizm u, nie m ogąc utrzym ać swoich obyczajów, swobody i mowy, za­ cierała się wszędzie gdzie tylko w kroczył porządek germ ański, chociaż i baronow ie i papieże mocno pragnęli zapewnić jój byt pom yślny.

Jak iż tedy by ł sposób pow strzym ać tę zagładę? Jed e n historyk pow iada, iż nie było innego ja k za­ tknąć krzyż na granicy, żeby cesarzom niemieckim w ytrącić oręż z ręki. L u d zie szczerzy bowiem nie chcieli nieść wojny chrześcianom , a gdy Słow ianie przyjm ując w iarę wchodzili w społeczeństwo ko­ ścioła, cesarze mogli z niemi mieć tylko zatargi po­

lityczne i część ledwo swojej potęgi przeciw nim obracać. S czasem nawet, książęta słow iańscy za­ w ierając zw iąski z baronam i i wewnątrz k raju n a­ byw ając w ładzy, stali się groźnym i samym cesa­ rzom. T akie korzyści s przyjęcia religii chrześciań- skiej spłynęły na Czechy i Polskę.

Inne było położenie R usi norm andzkiej; nie m ia­ ł a ona do odpierania nikogo więcej prócz hord ko­ czowniczych, wbiegających niekiedy w g łą b ’ jej k ra ­ jów . Norinandowie przedsiębierczy, sami owszem

działali zaczepnie i napadali cesarstw o w schodnie. O d tych napadów chcąc się zabezpieczyć G recy starali się R uś naw rócić. W łodzim ierz w spółcze­ sny B olesław a W ., ostatni w ładzca R u s i, który sprow adzał jeszcze nowe hufce N orm andów z N o r­ wegii i Szw ecyi, chciał przyw rócić moc pogani- zmowi podkopanem u ju ż p rzez wpływ chrześciań- stw a, ale w krótce zaniechał ten zam iar i poślubił księżniczkę grecką. P ow iadają, że przed naw ró­ ceniem się, zastan aw iał się pierwej k tó rą religią w ybrać. P rzy w o ła ł więc do siebie rabinów jednej pobliskiej osady Żydów , w ezw ał kapłanów k ato ­ lickich, i w ypraw ił poselstw o dla poznania taje­ m nic i obrządków kościoła w schodniego. Niejaki m ędrzec grecki, ja k wieść niesie, wystawiwszy mu żywo obraz sądu ostatecznego, skłonił go na swo- ję stronę.

A le kościół w schodni chylił się natenczas do zu ­ pełnego odłączenia się od kościoła pow szechnego. G recya, odwieczna ojczyzna filozofów, wyćwiczona w dyalekcie i naw ykła do dyskusyi, nie mogła się poddać w ładzy biskupów rzym skich uorganizow a- nćj w V I wieku, a dawniój jeszcze przyjętej przez w ielu patryarchów kościoła powszechnego. G re ­

cy zresztą, szukali tylko p re te k stu do zerw ania s krajam i mniej cywilizowanemi i napadniętem i przez barbarzyńców . K iedy więc któ ry biskup u p a trz y ł za rzu t przeciw kościołowi katolickiem u, b y ł pew nym mióć za sobą duchow ieństw o i lud. D la dokonania odłączenia pozostaw ało tylko po­ zyskać w sparcie rz ąd u . F o cy u sz, zjednaw szy so­ bie C ezara B ard a sa, w ypow iedział posłuszeństw o Rzym owi.

W takim stanie rzeczy R uś p rz y ję ła religią wy­ znania greckiego. N iezm ierna różnica m iędzy d u ­ chowieństwem w schodniem a zachodniem odbiła się n a ukształceniu i literatu rze krajów północnych Słow iańszczyzny. B iskupi w schodni byli bardzo pobożni, oddani naukom, ale usunięci od w pływ u n a ruch socyalny i polityczny. U w ażano ich za część adm inistracyi, za urzędników państw a. P rz e ­ ciwnie, ja k wiadomo, biskupi kościoła zachodniego wiedli życie p ra k ty c zn e, wydawali dzieła, pisali praw a, należeli do interesów publicznych, a naw et i wojowali. W idziano ich w rad zie królew skiój, na czele zjazdów prowincyonalnych, w parlam entach, w trybunałach, słowem, wszędzie. B y ła to ldassa naj czynniej sza w wiekach średnich. K lasztory, któ­ re tak wielką rolę g rają w krajach germ ańskich i rom ańskich, praw ie nie dają się d ostrzed z na zie­ m iach obrządku greckiego. K ościół wschodni m iał tylko je d e n żakom S. Bazylego, gdzie znajdow ali p rz y tu łe k chcący pośw ięcać się nauce i rozm yśla­ n iu, kiedy w kościele zachodnim tw orzyły się re ­ g u ły stosownie do w szystkich potrzeb czasu, po­ w staw ały później zakony rycerskie, s których jed en zm ienił postać stron nadbałtyckich i założył fu n ­ dam enta królestw a pruskiego. Sw obody narodow e

katolickich państw słow iańskich płynęły z instytu- cyi kościelnych. K ró l polski któ ry zab ił biskupa, u tra c ił koronę i odtąd biskupi poczęli być w P o l­ sce uw ażani za nietykalnych. Panow ie świeccy, k tó rzy obok nich zasiadali w senacie i na zjazdach, stali się uczestnikam i prerogatyw im służących. K ie podobnego nie działo się na R usi. Co w niej pozostaw ało z dawnej w olności, zam knęło się to w m iastach i wyjść stam tąd ju ż nie m ogło; wolność zaś P olaków rozw ijając się naprzód w kole rady królew skiej, później w sejm ow em , zabrała n are­ szcie głos publicznie. Znaczenie osobiste ducho­ w nych w tych dwóch krajach było też wcale różne. Mimo karność ściślejszą i surow ość obyczajów czę­ stokroć wyższą, duchow ieństw o ruskie dośw iadcza­ ło zaw sze od n arodu i panujących obejścia się p rzy ­ k re g o ; w P o lsce nie m asz podobnego p rz y k ład u względem kapłanów katolickich. Jeśli pisarze i po ­ eci polscy okazują czasem nienaw iść ku księżom, nienaw iść ta nawet je s t połączona z niejakiem usza­ nowaniem.

K niaziow ie ru scy zabronili później duchownym, spisyw ać dzieje krajowe. D ługo duchow ni byli tu jed y n ie ludźm i piśm iennym i, i zajmowali się kroni­

karstw em , wciągali w swoje roczniki zdarzenia w spółczesne, albo dawniejsze, co gdy daw ało po­ w ód do sądzenia rzeczy wedle zdań osobistych, m usiało stać się w oczach rz ąd u sam ow ładnego przeciw nem i niebespiecznóm.

N ajdaw niejszym kronikarzem słowiańskim je s t je d e n s takich duchow nych, N estor, czerniec czyli mnich m onastyru P eczerskiego, rodem s tego k ra ­ ju m iędzy B ugiem a D nieprem , w ydzieranego so­ bie nawzajem przez dwa państw a sąsiednie, któ ry

nosi nazw isko Ziem R uskich. N estor nie zn ał ża­ dnej lite ratu ry zachodniej, nie um iał po łacinie, ca­ łe swoje światło czerpał s p isarzy bizantyńskich, przejął się ich stylem i formą. O bcy zdarzeniom politycznym , daleki od pola bitew, w cichej celi swojej spisyw ał dawne podania, albo co z nowin spółczesnych zasły szał od mnichów. O pow iadanie jego rzeczy krajow ych nie sięga dalój jak od czasu najścia Norm andów. U ro d ził się on w połowie wie­ k u X I , to je st praw ie na lat 200 po opanowaniu R u si przez ró d R uryka; historya jej słow iańska niem al ju ż go nie obchodzi, a norm andzką opowia­ da bardzo po p ro s tu , bez żadnej poezyi. To je ­ dnak co spisał je s t ważnem szczególnie pod wzglę­ dem jeografii tych stron Słow iańszczyzny. N aśla­ dując bizantyńców, poczyna swoje roczniki od wstę­ p u łączącego h isto ryą pow szechną z epoką i przed­ miotem jeg o opowiadań. Z upełny b rak zapału i wi­ doków ogólnych w N estorze, podobał się właśnie najbardziej historykom w ieku X V I I I , którzy po­ stawili go za w zór histryografa. P ro sto ta jego spo­ sobu pisania tak ich zaślepiła, że nie śmieli p o ­ w stać na żaden jeg o błąd chronologiczny i je o g ra - ficzny, nie ważyli się w niczóm popraw ić skrzyw io­ nej praw dy. H isto ry a N esto ra wszakże nie je s t i nie m ogła być niczem więcej, ja k tylko odbiciem się

W innym w izerunku historyi bizantyńskiej. P isa rze cesarstw a wschodniego na sch y łk u , nie mieli ża­ dnego ognia poetycznego, żadnej dążności wyższej, żadnej siły um ysłowej w kreśleniu dziejów. S ą to opow iadania lu du ju ż obum arłego. T ę suchość N e­ stor ożyw ił nieco powabem prostodusznej świeżo­ ści słow iańskiej.

nikarz polski, zw any G allus. Nie masz zgody na to, czy był on Gallem, czy Polakiem ; ale badacze jego rodow itości, szukając dowodów za i przeciw w tern co napisał, nie zw racają uw agi na rytm , na m iarę jego wierszy, gdzie pod łaciną ja k pod przej­ rz y stą powłoką, daje się widzieć cały tolc, cała' n a­ tu ra mowy praw dziw ie polskiej. G allus był kape­ lanem B olesław a K rzyw oustego, prow adził życie

czynne, p rzy boku królew skim , podczas pokoju i w wojnach. Zw iedził także obce kraje i odbył po­ dróż do Ziemi Swiętój. W id ać w nim ciągle czło­ w ieka niezm iernie ruchaw ego i z um ysłem po ety ­ ckim. Pism o, które zostaw ił, trzym a środek m ię­ dzy kroniką a poem atem. O pow iada tu urodzenie i świetne czyny swego m onarchy, ale historyi jego nie dociągnął do zgonu. P raw ie każdy rozdział po­ czyna od wezwania poetycznego, a często p rz e g ra ­ dza i kończy modlitwą. W trą c a przytem tłom a- czone pieśni wojenne Niemców i Słow ian sąsie­ dnich. Pospolicie je s t wesoły, żartobliw y i b ystre­ go pojęcia rzeczy; niekiedy g rzeszy przeciw p ra ­ w dzie zbyteczną p rzesadą w wystaw ieniu zdarzeń, zaw sze jed n ak ma przed oczyma ogół rzeczy: dzie­ ło stanowi jeograficzną i historyczną całość. C ho­ ciaż użył języ k a łacińskiego, mowa polska zdaje się ciągle brzm ieć mu w myśli; w w ierszow aniu m ianowicie trzym a się tego spadku pieśni naro d o ­ wych kościelnych, jak i zachow ał się w kantyczkach. W y ra z ojczyzna bezustanku naw ija się mu pod pió­ ro , i bierze go ju ż w znaczeniu najrozleglejszem . Je d e n naw et k ry ty k polski, rzadko kiedy rozum ie­ ją c y historyą swego narodu, po strzeg ł to i pow ie­ dział, że ojczyzna u G alla nie oznacza samej tylko

G allus słowem tem obejm uje cały ogół dążeń, swo­ bód i chw ały narodu. D zieje sław ne P olski, jój u ro ­ dzajne niwy, bujne lasy, rosłe chłopy, mnogie trzo-

wszystko to je s t dla niego ojczyzną, o w szyst- kiem mÓAvi z miłością, z zapałem , s chlubą, ja k P o ­ lak roskochany w swoim kraju. N ie masz żadnego podobieństw a m iędzy nim a N estorem opow iadają­ cym zimno rzeczy słyszane tylko* Porów nyw ać go należałoby raczej staw iąc obok spółczesnych poe­ tów zachodnich, obokm innesingerów i trub adurów .

W dokumencie Pisma Adama Mickiewicza. T. 6 (Stron 138-147)