(5 Lutego 1841).
Poem ata bohaterskie znajdujące się w zbiorze K rólo d w o rsk im , dają w yobrażenie historycznej poezyi czeskiej. Nie będziem y ich rozbierali poje dynczo, zw łaszcza że nie w szystkie są tak dawne, a niektórych naw et autentyczność w ątpliwa. J e d e n z nich należy do końca wieku X I I I , i opowiada bi twę chrześcian s T ataram i. J e s t to jedyny zabytek poezyi współczesnój opiewającój ten^ przedm iot. C iekaw a rzecz widzieć ja k tu poeta pojmuje p rz y czynę najazdu tatarskiego; przyczyna ta zm yślona poetycznie.
C órka chana K ublaja (K upilaja znanego s p a miętników M arco-P aulo) słysząc o bogactw ach i dziw ach krajów zachodnich, zapragnęła zwiedzić E u ro p ę, i w świetnym orszaku w ybrała się w
po-dróż. N iem cy znęceni jój urodą, i klejnotam i; zro bili na nią zasadzkę w lesie, a pojm awszy odarli ze w szystkiego i zabili. U w iadom iony o tern K u b laj, ledwo chciał w ierzyć smutnej wieści, potem w gnie wie p o ru sz y ł całą A zyą i n a czele niezliczonych tłum ów poniósł zem stę chrześcianom, ujarzm ił R uś, splądrow ał P olskę, p ustoszył W ęgry.
T u poeta opisuje p rzestrach pow szechny i spo tkanie się walne T atarów z wojskami chrześciań- skiemi, zapew ne pod Lignicą. T ata rzy uchodzili u Słow ian za czarow ników , co daje się tłóm aczyć p rzez to, że używali prochu działow ego i pocisków ognistych. P rz e d bitw ą też K ublaj zw ołuje swoich guślarzy i w różków , żeby mu przepow iedzieli jój skutek. Zbiegają się zew sząd guślarze, wróżkowie, i czarodzieje, dzielą się na dwie strony, a zatk n ą wszy pośrodku laskę czarna, szczepią ją na dwie połowy, i jednej połowie dają nazwisko K ublaja, drugiej królów chrześciańskich. S koro potóm za śpiewali tajem nicze słowa, obie części laski stanęły przeciw sobie do boju, poczęły pasow ać się i p rz e m ogła strona K ublajow a. Jak o ż istotnie T a ta rz y odnieśli zwycięstwo.
P o ezye liryczne rękopisu K rólodw orskiego nie zasługują r.a szczególniejsyą uwagę, powiemy zre sztą o nich, mówiąc o poezyi serbskiej.
N a długi czas przed d atą tych poezyi, R usini i P olacy posiadali pom niki literatury; trzeba zasię gnąć początku tój lite ra tu ry przejętej ju ż chrysty- anizmem.
W idzieliśm y, że pośród Słow iańszczyzny po w stały dwa państwa, które z życiaroślinnego p rz e szedłszy pierw ej w zwierzęce, za przyjęciem religii chrześciańskiej odetchnęły życiem ludzkióm . O ko
liczności w śród jakich zaszczepiła się tarelig ia, cha ra k te r i organizacya duchow ieństw a, stosunki wła- dzy duchowej ze świecką, w szystko to w dwóch tych krajach było zupełnie różne.
Polacy, równie jak Słow ianie południow i i z a chodni, m usieli s konieczności politycznej stać się chrześcianam i. Bez chrystyanizm u bowiem, n a p rz ó d żaden rz ąd nie m ógł się u nich ustalić, po tem nie mieliby żadnego sposobu ochronienia swo jej narodow ości, sposobu ochronienia naro d u od grożącej zagłady. Z a D a g o b erta jeszcze F ra n k o wie podbijali Słow ian nad D unajem ; w krótce zaś cesarze niemieccy stali się straszniejszem i dla nich nieprzyjaciółm i. O grom ne cesarstw o niem ieckie, oparte na feudalizm ie zmodyfikowanym przez p rzy wileje m iast wolnych i powściąganym przez władzę kościoła, nie miało wewnątrz wielkiej tęgości; ale było potężne kiedy występowało z duchem wieku w spraw ie chrześciaństw a. W iadom o, ja k ą siłę ce sarze niemieccy stawili przeciw Saracenom . N a we zwanie w imię religii, m iasta wolne, korporacye, baronow ie, wszystko to szło razem. T a k tedy mas- sa ta całym ciężarem swoim gniotła Słow ian. K o ściół zachęcał do tego, pryw atni mieli przytem p o nętę, gdyż znajdow ali sposobność zakładania tam dla siebie swoich feudalnych porządków . Nie trz e ba jed n ak mniemać, żc pow odow ała nimi chciwość; nic nie było bardziej im obcego ja k myśl zysku. B aronow ie k tó rzy szli osiadać na piaskach B ran - deburga i W ielk o-P olski, albo w śród bagien p ru skich, opuszczali najczęściej k rainy bogate, n a d brzeża lien u . W tych dzikich stronach czekało ich życie tw arde, pełne niebespieczeństw i znoju. Ciągle zm uszeni żyć w zbroi, nieraz widzieli po
m ordow ane swoje żony i dzieci, a rzadko który z nich um ierał na łożu spokojnem. Cóż więc ich pobudzało puszczać się na te boje i trudy? T o sa mo co dzisiaj ludzi bogatych pchnie w zawód r u chów politycznych, — idea wieku, uczucie wielkiej przyszłości.
W alk a z Niemcami była dla Słow ian bardzo nie rów na. Niem cy przynosili s sobą organizacyą feu dalną, mocną i ukształconą; Słow ianie zaś mogli tylko stawić przeciw nim tłum y bez porządku. B a ronowie nie tchnęli nienaw iścią ku rodow i słow iań skiemu; skoro gdzie naw rócili krajowców, dawali im tę opiekę ja k swoim. A le mimo to Słow ianie cierpieli niezm iernie i znikali pod rządem przeci wnym ich naturze.
W zdobytym kraju staw ał zaraz zamek senior- ski, koło niego zakładano kuźnie i w arsztaty zbroi, m ularze niemieccy budow ali kościół, przy tej ro b o cie zaw iązyw ały się bractw a dla pom ocy w p o trze bach stowarzyszonym i wiernym, tw orzyło się p rę d ko m iasto szerzące coraz dalej swoję atm osferę cu dzoziem ską. L u dn ość słowiańska, odparta od tego środka, ciśniona prężeniem feudalizm u, nie m ogąc utrzym ać swoich obyczajów, swobody i mowy, za cierała się wszędzie gdzie tylko w kroczył porządek germ ański, chociaż i baronow ie i papieże mocno pragnęli zapewnić jój byt pom yślny.
Jak iż tedy by ł sposób pow strzym ać tę zagładę? Jed e n historyk pow iada, iż nie było innego ja k za tknąć krzyż na granicy, żeby cesarzom niemieckim w ytrącić oręż z ręki. L u d zie szczerzy bowiem nie chcieli nieść wojny chrześcianom , a gdy Słow ianie przyjm ując w iarę wchodzili w społeczeństwo ko ścioła, cesarze mogli z niemi mieć tylko zatargi po
lityczne i część ledwo swojej potęgi przeciw nim obracać. S czasem nawet, książęta słow iańscy za w ierając zw iąski z baronam i i wewnątrz k raju n a byw ając w ładzy, stali się groźnym i samym cesa rzom. T akie korzyści s przyjęcia religii chrześciań- skiej spłynęły na Czechy i Polskę.
Inne było położenie R usi norm andzkiej; nie m ia ł a ona do odpierania nikogo więcej prócz hord ko czowniczych, wbiegających niekiedy w g łą b ’ jej k ra jów . Norinandowie przedsiębierczy, sami owszem
działali zaczepnie i napadali cesarstw o w schodnie. O d tych napadów chcąc się zabezpieczyć G recy starali się R uś naw rócić. W łodzim ierz w spółcze sny B olesław a W ., ostatni w ładzca R u s i, który sprow adzał jeszcze nowe hufce N orm andów z N o r wegii i Szw ecyi, chciał przyw rócić moc pogani- zmowi podkopanem u ju ż p rzez wpływ chrześciań- stw a, ale w krótce zaniechał ten zam iar i poślubił księżniczkę grecką. P ow iadają, że przed naw ró ceniem się, zastan aw iał się pierwej k tó rą religią w ybrać. P rzy w o ła ł więc do siebie rabinów jednej pobliskiej osady Żydów , w ezw ał kapłanów k ato lickich, i w ypraw ił poselstw o dla poznania taje m nic i obrządków kościoła w schodniego. Niejaki m ędrzec grecki, ja k wieść niesie, wystawiwszy mu żywo obraz sądu ostatecznego, skłonił go na swo- ję stronę.
A le kościół w schodni chylił się natenczas do zu pełnego odłączenia się od kościoła pow szechnego. G recya, odwieczna ojczyzna filozofów, wyćwiczona w dyalekcie i naw ykła do dyskusyi, nie mogła się poddać w ładzy biskupów rzym skich uorganizow a- nćj w V I wieku, a dawniój jeszcze przyjętej przez w ielu patryarchów kościoła powszechnego. G re
cy zresztą, szukali tylko p re te k stu do zerw ania s krajam i mniej cywilizowanemi i napadniętem i przez barbarzyńców . K iedy więc któ ry biskup u p a trz y ł za rzu t przeciw kościołowi katolickiem u, b y ł pew nym mióć za sobą duchow ieństw o i lud. D la dokonania odłączenia pozostaw ało tylko po zyskać w sparcie rz ąd u . F o cy u sz, zjednaw szy so bie C ezara B ard a sa, w ypow iedział posłuszeństw o Rzym owi.
W takim stanie rzeczy R uś p rz y ję ła religią wy znania greckiego. N iezm ierna różnica m iędzy d u chowieństwem w schodniem a zachodniem odbiła się n a ukształceniu i literatu rze krajów północnych Słow iańszczyzny. B iskupi w schodni byli bardzo pobożni, oddani naukom, ale usunięci od w pływ u n a ruch socyalny i polityczny. U w ażano ich za część adm inistracyi, za urzędników państw a. P rz e ciwnie, ja k wiadomo, biskupi kościoła zachodniego wiedli życie p ra k ty c zn e, wydawali dzieła, pisali praw a, należeli do interesów publicznych, a naw et i wojowali. W idziano ich w rad zie królew skiój, na czele zjazdów prowincyonalnych, w parlam entach, w trybunałach, słowem, wszędzie. B y ła to ldassa naj czynniej sza w wiekach średnich. K lasztory, któ re tak wielką rolę g rają w krajach germ ańskich i rom ańskich, praw ie nie dają się d ostrzed z na zie m iach obrządku greckiego. K ościół wschodni m iał tylko je d e n żakom S. Bazylego, gdzie znajdow ali p rz y tu łe k chcący pośw ięcać się nauce i rozm yśla n iu, kiedy w kościele zachodnim tw orzyły się re g u ły stosownie do w szystkich potrzeb czasu, po w staw ały później zakony rycerskie, s których jed en zm ienił postać stron nadbałtyckich i założył fu n dam enta królestw a pruskiego. Sw obody narodow e
katolickich państw słow iańskich płynęły z instytu- cyi kościelnych. K ró l polski któ ry zab ił biskupa, u tra c ił koronę i odtąd biskupi poczęli być w P o l sce uw ażani za nietykalnych. Panow ie świeccy, k tó rzy obok nich zasiadali w senacie i na zjazdach, stali się uczestnikam i prerogatyw im służących. K ie podobnego nie działo się na R usi. Co w niej pozostaw ało z dawnej w olności, zam knęło się to w m iastach i wyjść stam tąd ju ż nie m ogło; wolność zaś P olaków rozw ijając się naprzód w kole rady królew skiej, później w sejm ow em , zabrała n are szcie głos publicznie. Znaczenie osobiste ducho w nych w tych dwóch krajach było też wcale różne. Mimo karność ściślejszą i surow ość obyczajów czę stokroć wyższą, duchow ieństw o ruskie dośw iadcza ło zaw sze od n arodu i panujących obejścia się p rzy k re g o ; w P o lsce nie m asz podobnego p rz y k ład u względem kapłanów katolickich. Jeśli pisarze i po eci polscy okazują czasem nienaw iść ku księżom, nienaw iść ta nawet je s t połączona z niejakiem usza nowaniem.
K niaziow ie ru scy zabronili później duchownym, spisyw ać dzieje krajowe. D ługo duchow ni byli tu jed y n ie ludźm i piśm iennym i, i zajmowali się kroni
karstw em , wciągali w swoje roczniki zdarzenia w spółczesne, albo dawniejsze, co gdy daw ało po w ód do sądzenia rzeczy wedle zdań osobistych, m usiało stać się w oczach rz ąd u sam ow ładnego przeciw nem i niebespiecznóm.
N ajdaw niejszym kronikarzem słowiańskim je s t je d e n s takich duchow nych, N estor, czerniec czyli mnich m onastyru P eczerskiego, rodem s tego k ra ju m iędzy B ugiem a D nieprem , w ydzieranego so bie nawzajem przez dwa państw a sąsiednie, któ ry
nosi nazw isko Ziem R uskich. N estor nie zn ał ża dnej lite ratu ry zachodniej, nie um iał po łacinie, ca łe swoje światło czerpał s p isarzy bizantyńskich, przejął się ich stylem i formą. O bcy zdarzeniom politycznym , daleki od pola bitew, w cichej celi swojej spisyw ał dawne podania, albo co z nowin spółczesnych zasły szał od mnichów. O pow iadanie jego rzeczy krajow ych nie sięga dalój jak od czasu najścia Norm andów. U ro d ził się on w połowie wie k u X I , to je st praw ie na lat 200 po opanowaniu R u si przez ró d R uryka; historya jej słow iańska niem al ju ż go nie obchodzi, a norm andzką opowia da bardzo po p ro s tu , bez żadnej poezyi. To je dnak co spisał je s t ważnem szczególnie pod wzglę dem jeografii tych stron Słow iańszczyzny. N aśla dując bizantyńców, poczyna swoje roczniki od wstę p u łączącego h isto ryą pow szechną z epoką i przed miotem jeg o opowiadań. Z upełny b rak zapału i wi doków ogólnych w N estorze, podobał się właśnie najbardziej historykom w ieku X V I I I , którzy po stawili go za w zór histryografa. P ro sto ta jego spo sobu pisania tak ich zaślepiła, że nie śmieli p o w stać na żaden jeg o błąd chronologiczny i je o g ra - ficzny, nie ważyli się w niczóm popraw ić skrzyw io nej praw dy. H isto ry a N esto ra wszakże nie je s t i nie m ogła być niczem więcej, ja k tylko odbiciem się
W innym w izerunku historyi bizantyńskiej. P isa rze cesarstw a wschodniego na sch y łk u , nie mieli ża dnego ognia poetycznego, żadnej dążności wyższej, żadnej siły um ysłowej w kreśleniu dziejów. S ą to opow iadania lu du ju ż obum arłego. T ę suchość N e stor ożyw ił nieco powabem prostodusznej świeżo ści słow iańskiej.
nikarz polski, zw any G allus. Nie masz zgody na to, czy był on Gallem, czy Polakiem ; ale badacze jego rodow itości, szukając dowodów za i przeciw w tern co napisał, nie zw racają uw agi na rytm , na m iarę jego wierszy, gdzie pod łaciną ja k pod przej rz y stą powłoką, daje się widzieć cały tolc, cała' n a tu ra mowy praw dziw ie polskiej. G allus był kape lanem B olesław a K rzyw oustego, prow adził życie
czynne, p rzy boku królew skim , podczas pokoju i w wojnach. Zw iedził także obce kraje i odbył po dróż do Ziemi Swiętój. W id ać w nim ciągle czło w ieka niezm iernie ruchaw ego i z um ysłem po ety ckim. Pism o, które zostaw ił, trzym a środek m ię dzy kroniką a poem atem. O pow iada tu urodzenie i świetne czyny swego m onarchy, ale historyi jego nie dociągnął do zgonu. P raw ie każdy rozdział po czyna od wezwania poetycznego, a często p rz e g ra dza i kończy modlitwą. W trą c a przytem tłom a- czone pieśni wojenne Niemców i Słow ian sąsie dnich. Pospolicie je s t wesoły, żartobliw y i b ystre go pojęcia rzeczy; niekiedy g rzeszy przeciw p ra w dzie zbyteczną p rzesadą w wystaw ieniu zdarzeń, zaw sze jed n ak ma przed oczyma ogół rzeczy: dzie ło stanowi jeograficzną i historyczną całość. C ho ciaż użył języ k a łacińskiego, mowa polska zdaje się ciągle brzm ieć mu w myśli; w w ierszow aniu m ianowicie trzym a się tego spadku pieśni naro d o wych kościelnych, jak i zachow ał się w kantyczkach. W y ra z ojczyzna bezustanku naw ija się mu pod pió ro , i bierze go ju ż w znaczeniu najrozleglejszem . Je d e n naw et k ry ty k polski, rzadko kiedy rozum ie ją c y historyą swego narodu, po strzeg ł to i pow ie dział, że ojczyzna u G alla nie oznacza samej tylko
G allus słowem tem obejm uje cały ogół dążeń, swo bód i chw ały narodu. D zieje sław ne P olski, jój u ro dzajne niwy, bujne lasy, rosłe chłopy, mnogie trzo-
wszystko to je s t dla niego ojczyzną, o w szyst- kiem mÓAvi z miłością, z zapałem , s chlubą, ja k P o lak roskochany w swoim kraju. N ie masz żadnego podobieństw a m iędzy nim a N estorem opow iadają cym zimno rzeczy słyszane tylko* Porów nyw ać go należałoby raczej staw iąc obok spółczesnych poe tów zachodnich, obokm innesingerów i trub adurów .