(8. Stycznia 1840).
D unaj dolny oddzielał nieograniczone siedliska dziejów bajecznych od krain rzeczyw istości. W o j ska Greków, Rzym ian i nawet K rzyżow ników , p rz e byw ając tę rzekę, zdaw ały się wychodzić s państw a bistoryi na otw artą p rzestrze ń poezyi, a dalój ku D onow i zagłębiać się ju ż w bajeczność i tradycyj- ność. W zajem nie, wodzowie barbarzyńców , znani tylko z niepewnego odgłosu ich sław y, dopiero na praw ej stronie D unaju ukazyw ali się w postaci fi g u r historycznych. D osyć tu je s t wspomnieć imię A ttyli. O kolica Słow iańska, m iędzy D unajem n iż szym i G recyą północną, od K a rp a t aż do A d ry a - tyku niemal, sama jedynie była znajom a
storoży-tnym G rekom i Rzymianom. K ilka w zm ianek w księgach greckich, kilka imion i dat w napisach rzym skich, oto w szystkie pomniki starożytnej hi- storyi Słowian. Zabytki te świętobliwie zebrane, wyłożone, objaśniane przez um iejętność nowocze
sną,, stanowią, przejście z dziejów Słow iańszczyzny do dziejów Zachodu, są, ogniwami historycznem i ludów słow iańskich z ludam i E uro p y .
P oszukiw ania daw niejszych uczonych zniosły wszelką, wątpliwość, że strony te od czasów nie pam iętnych były zam ieszkane od Słow ian. Z a kró lów macedońskich znajdow ało się tu kilka niepo dległych krajów słowiańskich; później R zym ianie niektóre z nich obracali w swoje prowineye, pow ie rzali rządcom ze swego ram ienia. G ranice tych prow incyi zm ieniały się często, ogniska adm inistra- cyi zaś w zrastały w m iasta i staw ały się na potóm, ja k W iedeń, punktam i stołecznem i dla państw ro z
ległych.— T ędy więc naprzód cywilizacya szła ku północy, działała na barbarzyńców ; ale ani królo wie m acedońscy, ani cesarze rzymscy, nie zdołali w strzym ać napływ u ludów w ędrownych, któ re tę dy ciągnęły w głąb E u ro p y : potęga ich bowiem nic nie m ogła n a tamtej stronie D unaju. D opiero chrze- ściaństwo postawiwszy stopę na tym gruncie sło wiańskim, potrafiło przebyć tę zaporę, i szerząc wpływ swój z jednej strony ku Donowi, z drugiój ku W iśle, podbić, uorganizow ać niezm ierną lu dność owych krain niedostępnych i nieznanych.
T u przeto je s t kolebka historyi nowoczesnój S ło wian, tu także poczęto naprzód pisać po słow iań- sk u , wymyślono albo przynajmniój zastosowano cudze litery do w yrażania mowy słowiańskiej: tu jed en z jej dyalektów podniósł się najpierw szy do
godności języ k a i stał się językiem świętym, biblij- * nym i liturgicznym . Mimo to jednak, kraje co zda
w ały się być przeznaczone na stolicę cywilizacyi i ku ltu ry ludów słowiańskich, w dalszym postępie nie tylko dały się w yprzedzić, ale nawet odpadły głęboko w ciemnotę. Różne okoliczności były tego przyczyną. Położenie na wielkim gościńcu barba rzyństw a, zdaw na ju ż przeszkadzało wszelkim za- wiąskom znaczniejszej jedności i siły. L u dność zm iatana s płaszczyzn, zagrożona nieraz zupełną zgubą pod nogami dzikich w ędrow ców , m usiała uciekać w góry, i rzeczyw iście górale tu są rep re zentantam i starożytnego słowianizmu; u nich za chowała się mowa i tradycya słowiańska. W górach ja k wiadomo, krzew ią się niektóre gałęzie litera
tu ry, ale kw iat ich jakkolw iek piękny, nigdy nie je s t bogaty. S ą rodzaje, gatunki, co tylko w śród ludności pracowitej i spokojnej o swoje potrzeby fizyczne, upraw ione być mogą. D la tego też stwo rzono tu poezyą liryczną, stworzono epizody h i storyczne, ale w szystko co je s t um iejętnością, lite ra tu rą wyższą, ani przyjąć się, ani rozwinąć się nie m ogło.— W ażniejszym jeszcze powodem rostar- gnienia, niemocy tych narodów , był ich rozdział religijny. Nawrócone w łaśnie w chwili kiedy W schód odryw ał się gwałtownie od kościoła powszechnego, uległy wpływowi dwóch dążności przeciw nych,często nieprzyjaznych. Naczelnicy tych narodów , idąc za w łasnem przekonaniem , albo za kierunkiem oko liczności politycznych, skłaniali się na stronę R zy mu lub Konstantynopola, ale nigdy nie mogli p o ciągnąć za sobą całych mas, w iernych i jednój i dru- giój stronie. Nie było zatem sposobu utw orzenia m onarchii, ani żadnego państw a jednorodnego,
któ-reby miało w ęzeł m oralny. Sąsiedztw o ludów cy wilizowanych, zam iast coby wywierało w pływ ko rz y stn y w epokach spokojnych, stawiało się niebes- pieczeństw em podczas zam ieszek wewnętrznych. G recy i Rzym ianie wnosząc tu i zaszczepiając swój organizm , tw orzyli zawiąski bytu niem ającego ża dnej wspólności z życiem słowiańskiem . Naczelni cy Słow ian starali się niekiedy naśladow ać org ani- zacyą rzym ską, grecką, a naw et feudalną i później turecką: stąd obok walki dwóch wyznań religij nych, pow staw ała walka wielu różnorodnych po
rządków cywilnych i politycznych.
P o śró d tej nieustannej wojny pojęć i plemion r o zmaitych, zanosiło się jed n ak raz na zajęcie w szy stkich cząstek pod jedno berło serbskie. K u koń cowi wieku X I I I , czyli na początku X IV , dom N iemania potrafił ustalić swoję dynastyą w Serbii, i naw et shołdow ać wiele krain okolicznych. P a n o wanie jego rosciągało się ju ż od zatoki A dry aty - ckiej do gór G recyi i blisko dolnego D unaju. A le wkrótce T u rc y spadli na ledwo wzniesione m ocar stwo, i niepodległość jego razem z bytem polity cznym zagrzebała się w jednej zawziętej bitwie. N a czelnicy polegli, szlachta, duchowieństwo wyższe, cokolwiek jeszcze z w yboru narodu ocalało po tej strasznej klęsce, m usiało uchodzić s kraju, i daleko uniosło s sobą bogactw a, księgi, m ożna rzec, całą potęgę i nawet pamięć, tradycyą. narodow ą. P o zo stał tylko lud, odcięty ju ż od swojej przeszłości, bo nie um iał czytać, nie w iedział nic o swojej hi- storyi starodaw nej, pozbaw iony przyszłych dzie jów , bo nieodzowna przegrana w ydarła mu na z a wsze życie polityczne. Owoż w szystkie w spom nie nia Serbów', zam knęły się w 'jednem pobojowisku,
cała ich poezya narodow a błąka się żałosna koło jednej m ogiły na K osow em -polu. H isto ry a bitwy dawno tu zaszłej, je s t dla nich dziwnie świeżą, przytom ną. N ierostargnieni czynnością tegoczesną, w ypadkam i noweini, w idzą ją zawsze p rz ed oczy ma. D ziś jeszcze Serb przechodząc tędy płacze, ja k gdyby krwawa w alka odbyła się przed kilku
dniami, mówi o niej ja k o czemś teraźniejszym . K o sowo w poezyi serbskiej g ra tę samą rolę co w h i szpańskiej X e res de la F ro n tera : nieszczęściem, S erb y nie m ają swojej Tolozy. Ściąga się to tylko do p o ez y i wyższej, do epopei narodowej; poezya bowiem liryczna nie p rzestała kwitnąć w tych k ra jach. Illirowie i C zarnogórcy składają hymny reli gijne, piosnki m iłosne, opiewają nawet czyny sła wne swych przodków i Avłasne; ale poezya, k tó ra zajm uje się sław ą tego lub owego pokolenia, tej lub owej rodziny, nie zasługuje na wzniosłe nazwisko poezyi narodowej, bo nie dotyka interesu ani całe go chrzościaństwa, ani naw et całego rodu Słow ian. T ak tedy lite ra tu ra serbska została tylko ludową, i m ożna powiedzieć s Kollarem : że kiedy w innych krajach literaci śpiewają dla ludu, na południu D u naju lu d śpiewa dla literatów .
Dalej, ku zachodowi na tej stronie K arp at, p rz e d staw iają się Czechy, zamknięte w figurze praw ie regularnego czworoboku. Je stto płaszczyzna albo raczej dolina wśród gór, rozległa niemal na 2,000 *n* kw. i m ająca przeszło 4 miliony mieszkańców. T ru d n y przystęp do tego k raju zabezpieczał go naw et w czasie w ędrów ek ludów; barbarzyńcy cią gnąc w g łąb ’ E u ro p y okrążyli go do koła. W tak szczęśliwem położeniu Czesi zdołali zaw czasu p rz y wieść do pewnego porządku swoję politykę i
turę. W X I wieku ustanow ili ju ż dziedziczność tro n u , i praw em zapew nili niepodzielność k róle stwa: dwa ogrom ne kroki w zawodzie politycznym . P aństw o to pierw sze także w Słow iańszczyznie przyjęło religją chrześciańską za podstaw ę nowój społeczności. Ję z y k czeski również dawno u p ra wiany, posiada pom niki w wieku X , a w X I , X I I i X I I I , liczył ju ż wiele dzieł pisanych, wpływał naw et znacznie na kształcenie się języ k a polskiego. P o wygaśnieniu dynastyi narodow ej, dom L uxem - b u rsk i panujący w C zechach, w spierał um iejętno ści i sztuki; później dom A ustryacki stara ł się, ile możności, rozwijać nasiona kultu ry miejscowej. J e dnak, mimo tych w szystkich korzyści, lite ratu ra czeska pozostała jakoś m artwa i zimna. Zdaje się, że coś grożącego śm iertelną chorobą było w łonie tój społeczności politycznej, k tóra nie m ogła przyjść do poznania siebie samej, nie m ogła odgadnąć swe go przeznaczenia w śród narodów chrześciańskich. M oże samo położenie szczęśliwe, sama spokojność, były przyczyną nieszczęścia Czechów. K iedy Ruś pod mocnem parciem atmosfery mongolskiej natę ż ała w szystkie swoje siły i rozw ijała wszystkie
swoje zarody, kiedy P olskę elektryzow ały ciągle b urze s T urcyi nalatujące, Czesi zasłonieni przez W ęgrów i Polaków, stykali się przez Austryą, scy- wilizacyą europejską. Chcieli oni tę cywilizacyę przysw oić u siebie, brali jój formy zew nętrzne, ale nie mieli czem napełnić ich w ew nątrz; przesa dzali j ą n a g ru n t swój, ale nie mieli czóm jej ży wić, żeby zakw itła i w ydała ow oce.W szystkie ludy
słow iańskie wzięte razem nie napisały więcej od nich; mimo to lite ratu ra ich niem a żadnej mocy sa m oistnej, nie w ydała żadnej potęgi oryginalnój,
by-ła zaw sze naśladow niczą. Pow oli więc zaczęto p rzekładać w zory nad naśladowania, i ję z y k nie miecki w ziął górę nad ojczystym. B y ł w praw dzie czas, że Czesi walczyli w obronie swej narodow o ści, lecz i ta walka była nieszczęśliwa, bo narodo wość pojmowali tylko z jej strony najbardziej m a- teryalnej, powierzchownej, opierali ją tylko na ro
dzie i języku udzielnym. J ę z y k nie je s t jedynie pewnym systemem dźwięków, służącym do w yda nia myśli: język, to słowo rozwinięte; a słowo o tyle tylko może być narodowem, o ile ma w sobie ducha narodowego. Nie rozum ieli oni tego, że język mo że się utrzym ać sam ą swoją potęgą w ew nętrzną, że jeg o moc zależy od ilości praw d w nim zam knię tych, że jego silą działania na zew nątrz odpow iada m asie św iatła i ciepła ja k ą s siebie rzuca. Zam iast tedy szukać tryum fu swego języka w gorących na tchnieniach praw dy, chcieli rękojm iąjego b y tu z n a - leść w m ateryalnój podporze praw . Nie starając się pisać gruntow niej i wzniosłej od Niemców, mniemali że pisanćm i ustaw am i w ypędzą niem czy znę z uniw ersytetu P rag i; narodowość i mowę swo- ję usiłow ali ochronić artykułam i nakazów i zaka
zów. T ak zacieśniony duch narodow ości w pływ ał też niem ało na ich widoki religijne. W ten sam sposób bronili oni swego kościoła narodow ego, który przem aw iał tylko po czesku, m iał swój ry tu ał i swoję dogm atykę w yłącznie czeskie. K zuei- ■\vszy się w walkę religijną z zapałem ludu m łode go, praw ie barbarzyńskiego, rospraw teologicznych używali, ja k dzicy używ ają broni i wódki, do star czanej im przez cyw ilizacyą—na w łasną zgubę. A ustrya, w yobrazicielka wówczas starej E u ro p y , potrafiła zwolna ten ogień uśm ierzyć, wysilenie do
swoich celów skierować, zm ordow anych ujarzmić. Porw anie się Czechów było zawczesne: nie mieli oni ani tej mocnej organizacyi, jak a posiadało ce sarstw o niemieckie, ani tej siły, ja k a tkw iła we F ran - cyi, k tó ra przez długą praktykę instytucyi rzym skich pod opieką kościoła katolickiego nauczyła się rządzić się i rządzić. B ez tych zasobów Czesi nie mogli wytrzymać tak gwałtownego wstrząśnienia; narodowość ich padła ofiarą ich słabości. S trona zw ycięska, raz będąc panią wycieńczonego narodu, lite ra tu rę jogo tępiła zawzięcie, jak o przesiąkła dogm atam i niebespiecznemi, jako ostatnią schronę oporu i zarodów buntu. P rzez dwieście lat w ca łych C zechach niszczono pilnie dawne jej pomniki; aż nakoniec kiedy ju ż nieprzyjaźń ucichła, poszła praw ie w niepamięć, kiedy Czesi wielekroć dali dowód przyw iązania do domu austryackiego, rząd za dni naszych począł w spierać, zachęcać nawet ich narodow e przedsięw zięcia literackie. C iekaw a to rzecz i godna uwagi, że ów duch czeski, co tak długo darem nie szu k ał dla siebie drogi do p rzy szłości, tak długo leżał uśpiony, właśnie w te ra źniejszych czasach budzi się i znajduje właściwe sobie stanowisko. Zdaje się, że Czesi odkryli swo je pow ołanie, zajęli niezaprzcczane im przez niko go miejsce w śród ludów słowiańskich. Zwróceni w g łą b ’ swego jestestw a, oparli się na przeszłości, z niej w ychodzą, i z niej chcą wydobyć węzeł w spólny dla w szystkich Słow ian. Uczeni czescy nie są podobni do antykw aryuszów innych krajów ; pow oduje nimi jakiś zap ał świętobliwy; pracują na- k ształt mnichów średniow iecznych, znosząc czę stokroć, ja k oni, niedostatek i nędzę, apostołując na rodowość, ja k tam ci wiarę, um ysłem razem cierpli
wym i poetycznym podejm ują przedsięw zięcia b a dawcze. W tym zaw odzie um iejętności słowiań skiej, na po czątku ukazuje się zacny D obrow ski. P rz e b ie g ł on, ja k H ero d o t, w szystkie kraje, o k tó rych chciał zdać sprawę; by ł w P etersb u rg u , w M o skwie, w W arszaw ie; za jrzał nawet do osad sło w iańskich za A lpam i. N astępcy i naśladow cy jego id ą za nim s tą sam ą mocą i tym samym torem . U żyw ają oni wszelkich środków dla dopięcia swe go celu, szukają pomocy we w szystkich językach: piszą po łacinie, po niem iecku, po polsku, niekie dy po francusku. K orzy stając ze św iatła całej cy- w ilizacy i, starają się odsłonić Słow iańszczyznę p rz ed całą cywilizowaną E u ro p ą ; zajm ując stano wisko środkow e pom iędzy ludam i słowiańskiemi, u siłu ją zbliżyć te ludy do wzajemnego poznania się lub zgody. T łóm aczą tedy poezye polskie dla S e r bów, pieśni serbskie dla N iem ców , a zbierając w szystkie pom niki słowiańskie, ogłaszają je po ła cinie dla całej E u ro p y . W sporze lite ratu r nie przyjaznych stają jak o bezstronni sędziowie, u - przejm i pośrednicy. L iteraci rossyjscy zaw sze ma ją w podejrzeniu polskich, polscy wzajem nie nie dow ierzają rossyjskim ; ale R ossyanin i P olak z ró wną ufnością zbliża się do pracow itego i sum ien nego Czecha; co bowiem szczególniej charaktery- zuje uczonych czeskich, to ich w ysoka bezstron ność. M ają oni sobie za stałe praw idło wznosić um iejętność nad kw estye czasowe, badać h isto ry ą nad poziom em zadań politycznych. P rzypom inając pobratym com pierw otną wspólność rodu i mowy, apostołów i kościoła, naw ołują ich ciągle do jed n o ści, chcą naw etutopić w jednym blasku sławy wspo m nienia wzajemnych ich bojów. J e śli się im nie
udaje otrzym ać pożądanego sk u tk u , może to stąd pochodzić, że się jeszcze nie pozbyli zupełnie p rz e sądów odziedziczonych po przodkach, że zbyt wie le rachują na narodow ość powierzchowną, plemien ną, a mało ważą ducha, co ożywia i rozw ija cywi- lizacyą rozm aitych narodów; zawsze w szakże C ze si będą uw ażani za patryarchów um iejętności sło wiańskiej; w ydają oni nietylko poetów popularnych i uczonych, pow szechną mających wziętość, ale, mo żna pow iedzieć, zjednali oni swemu narodow i imię narodu badaczów i filologów.
M ając przed oczyma zupełny obraz S łow iań szczyzny i porów nyw ając ją z E u ro p ą zachodnią, uderza dziwne podobieństw o m iędzy krajam i chrze- ściańekiemi, położonem i s tej i s tam tej strony li nii od zatoki W eneckiej do H am burga. W alka ca łego chrześciaństw a przeciw barbarzyństw u nastrę cza ciekawe i uczące postrzeżenia pewnej odpowie- dności, ja k a zachodzi w cząstkach dwóch połów. T a k H iszpania, otoczona górami, staw iła M uzułm a nom niezłom ną siłę oporu; F ran cy a, przeciw nie, puszczała się na dalekie przedsięw zięcia. H isz p a nia zdaw ała się bronić się u siebie, F ran cy a szu kać nieprzyjaciela. R ód niemiecki zwolna wciągany w spraw ę powszechną, o b ró c iłją w końcu na swoję korzyść. M argrabstw o austryackie, ustanow ione dla ochrony państw a F ran k ó w od niew iernych i Słow ian, odziedziczyło nareszcie w szystkie zdoby cze oręża chrześciańskiego w ich ziemiach. G ó rzyste kraje Illirów i Serbów pod w ielorakim względem odpow iadają A stu ry i i K atalonii hiszpań skiej. Ic h czyny wojenne, ich literatu ry , mają nie je d e n ten sam charakter. S ą to place aw anturni
poryw ane księżniczki, kopiją zdobywane, korony. D łu gi czas los P olski był podobny losowi F rancyi. P o lska, tak ja k F ran cy a, nic nie zatrzym ała sobie ze zdobyczy na niew iernych: pozostały im tylko wielkie wspom nienie i wielka przychylność u in nych narodów ; ludy przyw ykły w idzieć w nich re prezentantki myśli szlachetnej, dobijające się p rz y szłości, walczące za interes powszechny. N akoniec C zechy i Kossya zakraw ają nieco na Niemcy, m o- żnaby je nazwać Niemcami słow iańskiem i. Z ape w n e, porów nanie to posunione zbyt d aleko, do wszystkich szczegółów , m ogłoby stać się fałszy- wem; ale C zech przez samych Niemców nazyw any w ołem , C zech poczciwy, pracowity, powolny, a ja k N iem iec pochopny do zapału w w yobrażeniach oderwanych, pośród w szystkich Słow ian najbar dziej przedstaw ia ducha niemieckiego. Z innej s tro ny R ossya zdaje się najlepiój przypom inać A nglią: jestto G erm ania zmodyfikowana. T a sama w obu wytrwałość w zam iarach, ta sama moc w ich wyko naniu. Szybkość, k tóra jed n ą i d ru g ą różni od ociężałości Niemiec stałego lądu, może należeć się równie zaszczepionem u w nich duchow i N or mandów.
l e k c y a p ią t a
.
(12 Stycznia 1841).
O d czasu rospoczęcia mojego ku rsu , codzień dochodzą mię listy uczonych Słow ian, z
zarzuta-mi tyczącem i się ju ż to całego planu, ju ż niektó rych szczegółów w moim w ykładzie. Mówię o tej korrespondencyi, bo ma ona swoje znaczenie: p o kazuje jak i je s t stan ruchu litarackiego m iędzy S ło wianami. L ite ra tu ra u nas nie sp ad ła jeszcze ja k kw iat uw iędły z drzew a ogólnego życia. P iśm ien
nictwo nasze nie je s t ani zabaw ą, ani dla zabawy, nie je s t sztukm istrzostw em przez miłość samej ty l ko sztuki. L ite ra tu ra narodów słow iańskich ma ścisły związek z ich religią, historyą i życiem p o litycznemu D osyć tam je st czasem począć kry ty k o wać którego poetę, żeby ju ż przez to poruszyć w szy stkie kw estye religijne i polityczne różniące ludy słow iańskie, żeby niejako pow ołać do pow stania jed n e przeciwko drugim szczepy pobratym cze, ro z
dzielone wpływem m nóstw a interesów , m nóstw a nam iętności.
N iepodobna mi w dać się w polem ikę, do jakiej jestem wyzywany. K ospraw a ta m ogłaby zajm ować tylko część słow iańską mojej publiczności. N iech mi w szakże będzie wolno odpowiedzieć n a kilka punktów , ja k mniemam, zdolnych obudzić więcej uwagi.
Zarzucono mi, żem za nadto wielki u d ział p rz y znał Rossyi, skreślając walkę ro d u słow iańskiego z barbarzyństw em . P ow iadają, jakobym m iał p rz e m ilczeć o bojach Polaków i Litw inów przeciw ko M ongołom . N aprzód, L itw ini przełam aw szy T a ta rów, częstokroć brali od nich popęd do napadów na kraje słowiańskie. D ługo oni byli sprzym ierzeń cami barbarzyństw a, przeciw nikam i cywilizacyi, i dopiero późnićj, gdy się złączyli s P olską, weszli do społeczeństw a chrześciańskiego. N ie masz tu zatem co mówić o L itw inach. P olacy, ubijali się
wprawdzie nieraz z M ongołam i, ale nigdy nie za dali im stanowczego ciosu. P olityce rossyjskiej należy się sława wywrócenia M ongołów, przez zrę czne użycie na nich własnej ich broni, przez o b ra canie n aprzy kład potęgi krym skiej przeciwko in nym hordom tatarskim . W ielcy książęta m oskiew scy, kłócąc między sobą Tatarów , nie dozwalając im sił ich skupić, poczęli brać nad nimi górę, a na wet podbijać i pochłaniać. Tym sposobem zniesio na została H o rd a Złota; S yberya i K rym w eszły w skład państw a rossyjskiego. R ossya dokonała zwycięstwa nad T a ta ra m i, dzisiaj posługuje się nimi.
P rzechodzę teraz do kw estyi literackich. Z ro biono mi wymówki, żem dowolnie, a poniekąd nie