• Nie Znaleziono Wyników

Pisma Adama Mickiewicza. T. 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pisma Adama Mickiewicza. T. 6"

Copied!
328
0
0

Pełen tekst

(1)

"■ •&. v - *■■■••■ «•■ V--., ": ?Í £ -S*"ÜÍ:<,í :r“ ««fcwriWíSa*w>WSí*líW ^ |Í!%«',‘!!*<’S!¡¡ff® I ' ■ , ! ' ' J'i' ■ ’ ,^.:„V 1 v, . w » LSiA/'V\.,X*,-ii»»w’— ••**< !•/*-<*''»*»•''>»>'• •W'!«<^-»."n«'W-v ,»'-jK*JwÇ5#K^0Ç v ^ fWtmK^ ^ tóSWsKÍMSM r"W>îro^

(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)

P I S M A

A D A I A M I C K I E W I C Z A

WYDANIE NOWE, ZNACZNIE POWIĘKSZONE.

—=0“=— Z PORTRETEM A U TOR A I O Ś M I Ą R Y C I N A M I N A S T A L I . <j/'c^ćcXd'&6\£ *=>< TOM VI. ><= 5\Sq^9(2X^/S W ARSZAW A.

Nakładem S . H. M ER ZBAC HA Księgarza.

(8)

Wolno drukować, pod warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury, po wydrukowaniu pi’awem przepisanej liczby exem- plarzy.

Warszawa d. 17 (29J Maja 1858 r.

Starszy Cenzor, F. Sobiesm ański.

(9)
(10)
(11)

OTWARCIE KURSU.

L E K C Y A I. P rzem ów ienie (str. 1—3).— O gól­ ne skreślenie przedm iotu. O grom ja k i lite ra tu ra słow iańska obejmuje. Co pow innoby skłaniać Z a­ chód do poznania P ółnocy. Słow ianie zawsze cię­ żyli i ciężą, ku Zachodowi. Nowożytne ich dzieje ściśle są. zw iązane z dziejami E u ro p y . Nie jedno odkrycie, uw ażane dzisiaj za nowe, można znaleść dawno znanem w S łow iańszczyznie. Zaluziański. C iołek. K o pernik. Słow a B rodzińskiego o K o ­ perniku (3— 11). L E K C Y A II. Nie jednę myśl socyalną, teoretycznie rozw ijaną na Zachodzie, m o­ żna w idzieć w otrzym anym skutku u Słow ian. P io tr W . i K onw encya. P odobnież co do sekt religij­ nych. W iele miejsc ciem nych w historyi, objaśniło­ by zgłębienie starożytności słow iańskich (11— 13), B ys ogólny historyi ro d u słow iańskiego. N a­ przód, ujściem płaszczyzn północnych m iędzy n a d ­ brzeża B ałtyckie i góry G recyi zlewa się wszystko na E u ro p ę , co m orze S łow iańszczyzny nabiera z Azyi; potem tw orzą się m ocarstw a słow iańskie

(12)

i stawią, ju ż tamę napływ ow i innych plem ion.— P lem ię uralskie, jeg o siedlisko, charak ter i podział. Szczep m ongolsko-tatarski. O braz T ata ra. R uś pasuje się z M ongołam i (13— 18). L E K C Y A I I I . O p ó r Słow ian przeciw ko najazdom grożącym E u ro p ie w yciska rozm aite piętno na ich literatu­ rze. Cecha literatu ry staro-ruskiej i rossyjskiej. P o- ez y a jej chyli się ku epopei (19).— Szczep turecki. O b raz T u rczyna. P o lsk a pow strzym uje T urków . W pływ tój walki kształci uczucia narodow e P o la ­ ków. R odzi się u nich pojęcie O jczyzny: cała lite­ ra tu ra -p o lsk a w ykw ita s tego słowa. P o e z y a je j skłania się ku stronie lirycznej (20—24). — K raj p ośredni m iędzy R usią a P o lsk ą : U kraina. C h a­ ra k te r poezyiukraińskiój(24— 29).—L E K C Y A IV . K ra je zakarpackie. W nich są ogniwa historyczne S łow iańszczyzny z Z ach o d em , w nich kolebka cy- wilizacyi Słow ian. T u najpierwej je d e n z dyalek- tów podnosi się do godności języka, służy do tłó - m aczenia P ism a S .—P rzy c zy n a upadku tych k ra ­ jów n a drodze literackiój i politycznej (29—32).— S erb ia (32) — C zechy (33). —P orów nanie Słowian- szczyzny z Zachodem , jako dwóch połów E u ro p y odpow iadających sobie podobieństw em krajów. (38).

L E K C Y A V . D roga, jak ą profesor zam ierzył prow adzić słuchaczów przez literacką przeszłość Słow ian. R o skład przedmiotów (43).

PERYOD OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO R. 5 0 0 .

Charakter fizyczny i plem ienny Słow ian (45).— Siedziba Słowiańska i jej podział. P a s środkowy,

leśny. Szlak przychodu zw ierząt. P a s północny. S zlak szczurów w ędrow nych i F innów . B rzoza, drzew o poetów. P a s południow y. Szlak szarańczy

(13)

i M ongołów. D ąb sławiony w pieśniach. Zw iązek miejscowości tych stron z gminną i ukształconą li­ te ra tu rą m ieszkańców (46—51). Społeczność sło­

wiańska: dogm at jej rodzajny w pojęciach religij­

nych p rz e d chrześciaństw em . L E K C Y A V I. U bóstw o i skażenie źró d eł mitologii słowiańskiej. Słow ianie nie mieli objawienia, a przeto i filozofii; nie mieli religijnego słowa, a przeto nie mogli ni­ gdy zgrom adzić się koło jednego głosu, działać w massach; nie mieli wyobrażeń o pochodzeniu od bogów i półbogów, stąd nie było u nich królów , arystokracyi i niewolnictwa. Pierw otw orem bytu tow arzyskiego Słow ian je s t wieś, gmina. S zerze­ nie się i organizacya w ew nętrzna osad. S tego mo­ żna wytłom aczyć starożytną liistoryą Słow ian. O nazw isku ich rodowem i śladach przebyw ania po różnych krajach E u ro p y (51 — 6 1 ). L E K ­ C Y A V II . W yobrażen ia obce przym ięszane do słow iańskich. Bóstw a, obrządki i instytucye brane od sąsiadów. O braz bytu słow iańskiego od czasów p rzed H erodotem , aż do w ieku V I. (61 — 66).

Mowa słowiańska. D ługie wieki działalności S ło ­

wian zam ykają się tylko w jednym pom niku, k tó ­ rym je s t ich język. Ję z y k ten zdaje się wykwitać z jednego słow a. Zgłębianie jego może pogodzić sprzeczność, jak a zachodzi m iędzy szkołam i filozo­ fów co do początku mowy ludzkiej (66— 6 8 ).—

Tradycya słowiańska. P rz e d nastaniem osobnych

j?2yków i podań narodow ych, ludy słowiańskie ttmją tradycy ą wspólną. Zachowuje się ona w baj­ kach i pieśniach gm innych. B ajka na W schodzie, fla Zachodzie i u Słow ian (70). L E K C Y A V I I I .

Literatura kopalna Słow iańszczyzny. U w aga o zm ia­

(14)

PERYOD OD R. 5 0 0 DO 1000.

R ozgałęzienie się języ k a na dyalekty. Dwoistość w mowie i historyk P o lska i R ossya mają. w yobra­ żać i prow adzić dwoisty ruch w Słow iańszczyznie (75). Zawięzywanie się m ocarstw po przejściu H un- nów. K ró l Samo. M orawy. M adziary. L echy i C zechy. N orm andy, R usini. Pow inow actw o L e ­ chów i Czechów z N orm andam i przez pochodzenie od Azów. C h arak ter plem ienia Azów, arysto kra- tyczność (76— 78).— R óżnica rządów założonych przez L echitów i przez N orm andów . W dwóch stro ­ nach pow stają państw a m ające dążność przeciw ną. G runtem ich daw na Słow iańszczyzna, siłą organi­ czną żyw ioły obce, przeniesione ze Skandynaw ii i od K aukazu. Religia chrześciańska dokonywa w nich zespolenia się pierw iastków rodowych, które w n a­ szych czasach, za osłabieniem spójni żywotnej, wy­ chodzą na jaw ja k gazy z roskładającego sie cia­ ła (78— 81).

L E K C Y A I X . P o zaszłej zmianie organizacyi ro d u słow iańskiego, historya i lite ratu ra słow iań­ ska przyjm ują ju ż c h a rak ter epoki współczesnej europejskiej. T ra d y cy a odwieczna, owa lite ra tu ra kopalna, kryje się pod dym ną strzechę (81).

Lechici, m ają królów w ybieralnych, L eszków , potem Popielów ; myśl panow ania nad całą P ółnocą w yrażają w podaniu o dyplom ach otrzym anych od A leksandra W . i C ezara. D y n asty a P iastów już słowiaiiska. Jój znam ię (81— 83).

N orm andow ie pod w ładarstw em R uryków ina- czój pojm ują ch a rak ter panującego. K siążęta R usi, w yprow adzając się od następców A u g u sta i C eza­ ra, chcą uw ażać się za panów P ółno cy (83— 84).

(15)

T rudno utkwić na ziemi środki tych dwóch mo­ carstw: stolice ich zdają, się wędrować, są tylko sta­ łe dwra nieprzyjazne pierw iastki które działają w m assie Słow ian. P rz e strz e ń między ogniskami tych pierw iastków je st placem, gdzie współzawo­ dniczy kościół katolicki s kościołem wschodnim , rzeczpospolita szlachecka s systemem samowładz- twa, gdzie P o lska i R ossya w ydziera sobie naw za­ jem ziemie ruskie (85— 86).

H isto ry a zaprow adzania wiary chrześciańskiej w Słow iańszczyznie, p o rusza najgłębsze kw estye literackie i polityczne. S p ó r o pierw szeństw o wy­ znań. S pó r o starszeństw o alfabetów. N iesłuszne użalania się na wpływ łaciny. B ezzasadne zarzu ty chrystyanizm owi, że z a ta rł przeszłości zniszczył historyą pogańską Słowian. P ojęcie jedności sło ­ wiańskiej je s t owocem prac scientyficznych i za­ świtało dopiero w przeszłym wieku. Chwycono się m ylnych dróg do zrealizowania tej jedności. D oka- zać tego może tylko idea pow szechna, wielka, zdol­ n a objąć całą przeszłość i przyszłość Słow ian (8 6 - 9 1 ).

L E K C Y A X . W ęgry. Założenie tego królestw a. S k ła d hordy W ęgrzynów przybyłój do S łow iań­ szczyzny. Jęz y k m adziarski. (92).

S przeobrażeniem się starodawnej Słow iańszczy­ zny około roku 1000, po odznaczeniu się w niej państw , kończy się historya ogólna mowy słow iań­ skiej, a poczyna się historya języków . C ała ta mo­ wa ukazuje się rosszczepana na dwa naczelne języ ­ ki otoczone mnóstwem dyalektów. S p ó r o ich pierw ­ szeństwo. N ajlepiej, usuw ając tę sprzeczkę, pójść porządkiem dawności pom ników (93 — 95).

(16)

PERIOD OD WIEKU X . DO X II.

Czechy.

N ajdaw niejszy pom nik literatu ry czeskiej Sąd

Libuszy. S tw ierdza on podanie o przyjściu L echów

i Czechów, w yjaśnia ważne kw estye praw a p ubli­ cznego i cywilnego dawnej Słow iańszczyzny (96). L E K C Y A X I . Kękopism królodworski. P ieśń bo­ h aterska Zabój—Sławoj—Ludiek. Uwaga; uczucia nienaw istne, jakiem i tchnęło pogaństw o przeciw chrystyanizm owi, będące głównym przedm iotem tego poem atu, są podżegane dzisiaj przez słowia- nofilów. D obrodziejstw a jak ie chrystyanizm oddał społeczeństw u słowiańskiem u (102— 114). — L E K ­ C Y A X I I . D alej o poezyach znajdujących się w rękopiśm ie królodw orskim . Zmyśleńie o p rz y ­ czynie najazdu T ataró w (115).

Polska i Ruś.

N ajdaw niejsze pom niki polskie i ruskie przejęte ju ż chrystyanizm em . Polacy, rów n iejak Słow ianie zachodni i południow i, musieli przyjąć wiarę chrze- ściańską przez politykę; nietylko bowiem nie mogli inaczej zaw iązać u siebie rządu, ale naw et nie mieli innego sposobu uniknienia zagłady. N aciska na nich cesarstw o niemieckie. ’O rganizacya feudalna, zgubna Słow ianom .—R usini nie znajdowali się w po- dobnóm niebespieczeństwie, owszem napadali G re ­ ków, którzy starali się ich naw rócić dla uw olnienia

się od napaści: różnica m iędzy duchow ieństw em zachodnićm a w schodniem odbiła się n a ukształce- niu i literaturze krajów zachodnich i w schodnich

(17)

w Słow iańszczyznie. Porów nanie pod temi w zglę­ dam i P olski z R u sią. W p ły w tego na k ro n ik ar­ stwo. K ro nik arze N estor i Gallus (116— 123).— L E K C Y A X I I I . Co było przyczyną takiej lub in ­ nej form y kronik ówczesnych. R zu t oka na m ody- fikacye, którym dogm at i karność kościelna m u sia­ ły uledz w różnych społeczeństw ach słow iańskich. D uchow ieństw o ruskie obracane w stan służebny książętom. D uchow ieństw o polskie trąci przyw a­ ram i stanu szlacheckiego, s którego pochodzi; zby­ w a mu na surowości i zapale do apostolstwa. A p o ­ stołowie sk rajó w obcych, z Niem iec i Czech, przy- byw ają do P olski w yręczać jej duchow nych, w ska­ zywać narodow i gdzie powinien b y ł wytężać swo­ je siły (123). Ś. W ojciech (126). H ym n Bogarodzica

(128).—P rzyczyny, opóźniające postęp chrystyani- zm u, w yciskają swoje piętno na kronikarstw ie ru - skióm i polskiem. Różnica charakteru duchow ień­ stw a łatwo w yjaśnia różnicę m iędzy kronikarzam i R u si i P olski. N estora Powieść dawnych lat. G al­ lu sa Opowiadanie dziejów Krzywoustego (129— 135). Bliskocześci kronikarze niem ieccy i czescy: Dyt-

rnar M ersburski. Kozmas P rag sk i (135). — U w aga

o dyalektach. R óżnica dyalektu od języka(137—139).

Słowianie zachodni.

, L E K C Y A X IV . D zieje Słow ian zachodnich.

Ślady ich b ytu w N iem czech, w H olandyi, w A n ­ glii- N arody słowiańskie m iędzy O d rą i E lb ą. D o ­ bicie konającej ich narodow ości przez reform ę re ­ ligijną w w ieku X V I . N arodow ość słow iańska P o ­ m orzan ocalona przez w pływ Polski. B iskup bam- b erski O tton (140—148).

(18)

Ruś i Polska.

N ajdaw niejszy pom nik w literaturze Słow iań­ szczyzny północnej Słowo o p u łku Igoroicym. Bojan. D om ysł o nim (149— 157). L E K C Y A X V . D alszy ciąg o w ypraw ie Ig o ra (157— 164).— Boleść i tęsk no­ ta rozlana w ówczesnych pom nikach ruskich; p rz e­ ciwnie polskie brzm ią radością i tryumfem: przy­ kład y z G allusa. — E p opei słowiańskiej zbywa na sprężynie osadzonej w świecie niewidomym. W ia ra w u piory pow szechna u Słow ian, ja k mniemania o podwójnym wzroku u ludów celtyckich (165— 172).

Słowianie naddunajscy.

K ra je słow iańskie objęte niegdyś w państw ie rzym skióm pod nazwiskariii Uliryi i Mezyi. N ajda­ w niejsza wzmianka o Słow ianach niepodległych, za Justy n ian a. Ju sty n ia n by ł Słowianinem . — B ela ŁTrosz protoplasta domu Nemania. W stęp h istory­ czny do rozbioru pomników literatury serbskiej [115). L E K C Y A X V I . Skreślenie dziejów serbskich (176).— O pisanie śmierci L a z a ra przez Ja n c zara P o lak a (178). — J a n K a jn stra n (179). — D zieje te w edług wyobrażenia poetów narodow ych (182).

Cykl poezyi bohaterskiej. Poem at Zaślubiny L a ­

zara (182— 185). L eg e n d a Spór Świętych (186).—

P odobieństw o poezyi serbskiej do H om erow skiej. (188).— L E K C Y A X V I I. J a k należałoby u sz y ­ kować ułam ki epopei serbskiej (191).—-Założenie Raw anicy (191).—L ist A m u rata do L a z a ra (193).— P o selstw o sokoła od Najświętszej P an n y (194).— U czta w K ruszew cu: w ypraw a M iłosza do obozu tureckiego (195).— W yjście wojsk L a z a ra na K o so ­ we pole (198). — K ru k i przynoszą pierw szą wieść

(19)

s pola bitw y (200). — D ziew czyna na pobojowisku (204).— U w aga o rytm ie poezyi serbskiej.— Co od­ biera nadzieję otrzym ania kiedykolwiek całkowitej epopei słowiańskiej, takiej ja k Iliad a albo O dysea (207— 211).

C yklpoezyi romansowej (211). L E K C Y A X V I I I . U w agi historyczne. N ie klęska na K osow em polu, ale inne przyczyny spraw iły upadek S erbów (212). R ostrząśnienie przeszłości Słow ian greckich i tu re c ­ kich. Pelazgow ie, Lakoni, M ajnoci, Zakoni, byli Słow ianam i (214).—B yt Słowian pod cesarstwem bizantyńskiem . B udow a tego cesarstw a, wytłóm a- czenie jego u p ad k u (215). — R ola Słow ian w p ań ­ stwie T u rc y i.—Królewicz Marko w poezyi serbskiej je s t postacią, w yobrażającą los i położenie tam to- stronnych Słow ian (219). — C zarnogórcy (222). — L E K C Y A X I X . W yobrażenie poetyckie S erbów o cesarstw ie greckiem i krajach łacińskich (229).— P oem at Wesele Zernojewicza'{230).—L E K C Y A X X . U czucia rodzinne w rom ansach słowiańskich. T o ­ w arzysz broni, b ra t przybrany. Rom ans urozm aica się rożnem położeniem dwóch rodzin, chrześeiań- skiój i m uzułm ańskiej (248).—-Przygody Stojana Jan-

kowicza (250) — B ajo Piwanicz, albo wyzwanie n a

pojedynek (255).— S iła pamięci w Słow ianach. S zla­ chetność stylu ich poezyi. Tryw ialność w yradza się w m iastach. Dowcip satyryczny obcy je s t S ło ­ wianom (259).

Rodzaj poezyi fantastycznej. Je d y n y pierw iastek cudowności: W iła. L eg e n d a Założenie Slcadry (261).

Jelica (265).—W zm ianki o upiorach nie m ają m iej­

sca w poezyi. — N iektóre szczegóły o tym p rz e d ­ miocie (265).— L E K C Y A X X I . W yjątek s poe­

(20)

m atu Wesele 'królewicza Marko, jako p rz y k ła d poe- zyi kom icznej (267).

P oezye niewieście. Piosnki: Skromna dziewczy­

na. Ogrodnictwo. Troskliwość kochanki. Prośba do słowika. Pomnik. Niepokój serca. Przekleństwo. Kon- da. (270—274).— O tw orzeniu się tych poezyi. S tyl

pieśni nieoddzielony w yraźnie od innych stylów. U życie tonu pieśni gminnej w tra g e d y i, nawzajem ton tragiczny w pieśniach np. Śmierć żony Pfassan-

A g i (274—279).P rz e s a d a w poezyi Słow ian m uzuł­

m ańskich. P rz y k ła d y (279).

O zbiorze poezyi K a rad zicza (280).— L E K C Y A X X I I . T łóm aczenia tego zbioru. P u b lik a cy a mnie­ m anego tłóm acza poezyi słowiańskich, p. F a u rie l (285).— Na tóm koniec o literatu rze Serbów . L u d ten, zam knięty w swojej przeszłości, został p rz ezn a­ czony być m uzykiem i poeta całego plem ienia S ło ­ wian (285).

Ruś, Polska, Czechy.

K siążęta ru scy obchodzą, się ze swojem p ań ­ stwem ja k z wielką gminą: stąd w kw estyi dzie­ dzictw a w ygryw a lin ia m łodsza. P o d ziały i zam ęt p rzez la t półtorasta. W strząśn io n y ogrom R u si rospada się n a cztóry odłam y. Zaw iązuje się wiel­ kie księstwo M oskwy, które usiłuje wznieść się na obcych pierw iastkach i ujarzm ić resztę (286—290). P o lsk a rów nież w podziałach i zaburzeniach.— C ze­ chy ściskają w ęzły swojej jed n o ści, ustanaw iają dziedzictwo tro n u .'— M yśl R usi p rzebija się w j ę ­ k u poetów nad niezgodą książąt i w głosie k ro n i­ karzy wołających o jedność. Najścia i podboje p o ­ czynają dotykać R u ś.— T roiste plem ię L etonów nad Bałtykiem . Niem cy uprzedziw szy opieszałość P o ­

(21)

laków wnoszą- tu chrześciaństw o. Zakony R ycerzy mieczowych i K rzyżaków (291—295). — Z jednćj strony L itw a szerzy podboje na R usi, z drugiej uci­ ska ją, napad M ongołów. W ła d z a wielkich książąt m oskiew skich znajduje dla siebie punk t podpory "W namiocie chana m ongolskiego.— Czechy schodzą, z drogi samodzielnój: dom panujący i arystokracya ich niemczeją. Co zdaw ało się ratow ać Czechów, to w yszło na ich zgubę.— Tym czasem P o lk a w ła­ śnie w podziałach znajduje ochronę swojej p rz y ­ szłości; lubo uszczuplona w granicach, staje najwy- żój m iędzy ludam i północnem i p o d względem lu ­ dności i oświaty (295— 299).

(22)
(23)

O LITERATURZE SŁOWIAŃSKIEJ

W Y K Ł A D A N A

W KOLEGIUM FRANGUSKIÉM,

K O K P I E E W S Z Y

(24)
(25)

).-LEKOYA PIERWSZA.

(22 Grudnia 1840).

( Oklaski za ukazaniem się Profesora).

Panowie! T e oznaki dobrego usposobienia dla mnie publiczności, złożonej w części z moich spół- ziomków, m iędzy którym i widzę wielu moich p rz y ­ jaciół, są mi drogie; ale nie mylę się co praw dzi­ wie znaczą. P o k azują one, że czujecie ja k mi po­ trzeba dodaw ać odwagi, czujecie trudność mojego Położenia. Isto tn ie , położenie to je s t niebezpie­ czne. Bo gdybyście naw et mogli zapomnieć w ra­ żeń, jak ie odbieracie słuchając sław nych profeso­ rów tej szkoły, gdybym j a z mojej strony m ógł Zamknąć oczy na trudności leżące w samym p rz ed ­ miocie, który mam w ykładać, to zawsze byłoby mi niepodobna pozbyć się uczucia tej niekorzyści, Jaką tu s sobą przynoszę, ja k a je st przyw iązana do mojej osoby. Jestem cudzoziem cem, m uszę tłóm a- pzyć się językiem , który niema nic wspólnego s tym, jaki zwyczajnie służy za organ moim myślom, nic Wspólnego, ani co do pochodzenia swego, ani co do formy i toku. Nie idzie tutaj tylko o to, żebym w obec was myśli i uczucia moje p rz ek ład ał na

(26)

mowę obcą, trzeba je w szystkie przetw arzać zu­ pełnie i od razu. T a p raca w ew nętrzna tak ciężka,, je s t konieczną w k ursie literatury. Nie postępuje się w nim po d łu g m etody znajomej i obranej sobie zaw czasu; nie daje się form uł, za pomocą których myśl daje się w ykładać praw ie bez względu na styl, ja k to uchodzić może w naukach ścisłych. W y ­

szedłszy z obręby gram atyki i filologii, będziem y m usieli dać poznać i sądzić pomniki literatury, dzieła sztuki; a dać poznać, jestto dać uczuć ten zapał, który je utw orzył. N auki przygotow awcze, gdybyśm y nawet mieli czas na nie, dałyżby nam moc do w ydobycia z jakiego arcydzieła tego życia tajem nego, co się w niem kryje, co je st p raw dzi­ wym sekretem sztuki? B ynajm niej. Żeby to życie w ytrysło ze słowa stworzonego przez sztukm istrza, trzeb a wymówić nad niem słowo twórcze, a takiego słow a wymówić niepodobna nie posiadając w szy­ stkich tajem nic języka. C udzoziem iec możeli dojść do takiej władzy? C hociażby tego dokazał, pozo­ stanie mu druga połow a pracy równie trudna. B ę­ dzie m usiał oddać formę zew nętrzną, tę część nieoddzielną, częstokroć główną w płodzie sztuki; a czasem jeden wyraz niewłaściwy, niedobrze uży­ ty, albo tylko źle wymówiony, może ją zepsuć i zni­ szczyć. W szystkie te trudności są mi znajome; za każdym ruchem , za każdem skinieniem mojój my­ śli, czuję ciężar łańcucha, jak wy jego brzęk sły­ szycie. D la tegoż, gdybym radził się tylko posze­ ptów mojej literackiej miłości w łasnój, (bo to je s t upokarzającćm występować przed publicznością, kiedy się nie czuje tćj siły, k tó ra daje łatw ość i w dzięk), gdybym dbał tylko o moję miłość własną, o moję godność osobistą, pewnie zrzekłbym się

(27)

n ie b e z p ie c z n e g o z a s z c z y tu p r z e m a w ia n ia z te j k a ­ te d r y . A le w z g lę d y b a r d z o w a ż n e k a z a ł y m i go p r z y ją ć . W e z w a n o m ię , ż e b y m z a b r a ł g ło s w im ie ­ n iu lit e r a tu r y lu d ó w , z k tó r e m i m o j n a r ó d p r z e z sw o ję p r z e s z ło ś ć i p r z y s z ło ś ć śc iśle j e s t p o łą c z o n y ; ż e b y m z a b r a ł g ło s w c z a s ie , k ie d y sło w o j e s t p o ­ tę g ą , i w m ie śc ie , k tó r e j e s t s to lic ą s ło w a ; n ic p r z e ­ to n ie m o ż e m n ie w s trz y m y w a ć . C h ę ć w l u d a c h do w z a je m n e g o z b liż e n ia się k u 8 obie, s ta n o w i je d e n s c h a r a k te r ó w e p o k i n a s z e j. W ia d o m o , że P a r y ż j e s t o g n is k ie m , s p r ę ż y n ą i n a ­ r z ę d z ie m te j sp ó jn i. Za p o ś r e d n ic tw e m P a r y ż a l u ­ d y e u r o p e js k ie p r z y c h o d z ą d o z n a jo m o ś c i je d n e d r u g ic h , n ie k ie d y n a w e t sie b ie sa m y c h . C h lu b n ie d l a F r a n c y i , że p o s ia d a ta k ą p o tę g ę p r z y c ią g a n ia ; t a p o tę g a j e s t z a w s z e w s to s u n k u p r o s ty m do^ s iły W ew n ętrzn eg o r u c h u , m a s y ś w ia tła i c ie p ła J a k i e s tą d w y n ik a . W y ż s z o ś ć F r a n c y i ja k o s ta r s z e j c ó r ­ k i k o ś c io ła , ja k o p i a s tu n k i w s z y s tk ic h n a tc h n ie ń U m iejętn o ści, s z tu k i, lit e r a tu r y , t a k j e s t s z la c h e tn a , że in n e lu d y n ie m o g ą m ie ć so b ie z a u p o k o r z e n ie

s łu c h a ć w tej m ie r z e je j z w ie rz c h n ic tw a .

Ż ą d z a z b liż e n ia się d o r e s z t y E u r o p y ^ z a w a r c ia ś c is ły c h z w ią z k ó w z lu d a m i Z a c h o d u , n ig d z ie p o ­ d o b n o n ie j e s t ta k p o w s z e c h n a i ż y w a j a k w r o d z ie s ło w ia ń s k im . L u d y te, co d w a k r o ć g r a n ic z y ły z c e ­ s a rs tw e m F r a n k ó w : z a K a r o la W ie lk ie g o i z a N a ­ p o le o n a ; z k tó r y c h j e d n e u le g a ły p r a w u k a p i tu la - rz ó w , d r u g ie te ra z je s z c z e m a ją k o d e k s fra n c u s k i; k tó r e o d E u r o p y w z ię ły r e lig ią , p o r z ą d e k w o js k o ­ w y, s z tu k i i rz e m io s ła ; k tó r e m a te r y a ln ie o d d z ia ­ ły w a ły n a Z a c h ó d : są je d n a k m o ż e n a jm n ie j z n a - n em i p o d w z g lę d e m ic h m o r a ln e g o i u m y s ło w e g o s ta n u . D u c h e u r o p e js k i z d a je się tr z y m a ć j e u p r o ­

(28)

gów swoich i w yłączać ze społeczeństw a chrze- ściańsldego. R zeczyw iścież nie posiadają one ża­ dnego żyw iołu cywilizacyi, któryby był ich w ła­ snym? Nie przyłożyłyż się w niczem do pow iększe­ nia bogactw um ysłowych i dóbr m oralnych chrze- ściaństwa? Pow ątpiew anie o tern je s t w ich oczach krzyw dą. P rag n ąc udowodnić swoje praw a należe­ nia do społeczności chrześciańskiej, próbują one same przem aw iać, pisać w aszym językiem , puszczać swoje dzieła na potok waszej literatury. A le te próby, p rzedsiębrane w w idokach osób, opinii lub stronnictw, nie mogły się udać. Zrozum iano, że aby pozyskać uwagę narodów zachodnich, ro star- gnionych przez tyle w strząśnień i pogrążonych w mnóstwie zatrudnień, niedość pokazywać im nie­ k tó re punk ta błyszczące na okręgu S łow iańszczy­ zny: trzeb a odsłonić całą jej tarczę, trzeb a p rz y ­ toczyć bliżej i postaw ić na w idok Zachodow i całą b ry łę jej literatur. R ząd francuski ustanaw iając tę k atedrę, uczynił zadość najgorętszym pragnieniom Słowian; miałbym sobie za złe, gdyby moje ocią­ ganie się pozostaw iło tak wielkie nastręczenie bez skutku. Sądziłem przytem , że niektóre okoliczno­ ści przeszłej kolei mojego ży cia, pod pewnym względem przynajm niej, pozw olą mi łatwiej odpo­ wiedzieć tem u pow ołaniu. D łu g i pobyt w różnych k rajach słowiańskich, znalezione w nich sympatye, pozostałe na zawsze wspom nienia, mocniej dały mi uczuć jedność naszego rodu, niżelibym mógł dojść do tego przez jakąkolw iek teoryą. Co było po­ czątkiem naszych poróżnień? co znow u może nas połączyć? to zagadnienie nie p rzestało nigdy mię zajmować. Tym sposobem plan mojego k u rsu zna­ lazł się gotowy. M niemam więc, iż łatwiej od kogo

(29)

innego s pom iędzy Słow ian, zdołam uchronić się Wpływu wszelkich nam iętności, wszelkich ciasnych i w yłącznych widoków stronnictw a. Stronność taka hyłaby nawet przeciw ną dobrze zrozum ianem u in­ teresow i naszej spraw y narodow ej, żleby odpow ia­ dała myśli rządu, który tę k ated rę ustanow ił.

Co w literaturze słowiańskiej zastanaw ia najb ar­ dziej, to jej ogrom, jej pow ierzchnia, jeśli można tak się wyrazić, pod względem najwidzialniejszym, pod względem, który pospolicie sam tylko trafia do przekonania, to je st pod względem liczbowym i jeograficznym . Jęz y k słow iański obejmuje ludność i p rz estrzeń niezm ierną. Siedm dziesiąt milionów ludzi mówi dyalektam i tego języ k a w krajach zale- gających połowę E u ro p y i trzecią część Azyi.

P ociągnąw szy linią od zatoki W eneckiej do u j­ ścia E lb y , znajdziem y zew nątrz tej linii i na całej jej długości ostatki, szczątki ludów odpartych ku północy przez ród germ ański i rom ański. B yt ich zanikły w tych siedzibach, należy ju ż tylko do h i- storyi; ale dalej ku K arpatom , ku tej odwiecznój tw ierdzy Słow iaństw a, dają się widzieć w dwóch stronach, w dwóch kończynach E u ro p y , pokolenia jego toczące walkę zaw ziętą. N ad morzem A d ry a - tyckiem bronią się one przeciw islamizmowi; n ad B altyckiem z ra zu podbite przez plemię obce, p o ­ dnoszą się znow u i biorą górę. W środku m iędzy temi punktam i, pień słow iański ukazuje się w ca­ łej swojej m ocy i puszcza stąd gałęzie: jed n ą k u A m eryce, d rugą p rzez ludy m ongolskie i kaukaskie W głąb P e rsy i i aż ku C hinom , odzyskując tym sposobem w tam tej części świata, co s posady swo­ jej utracił w E uropie.

(30)

nie cały szereg, cały zbiór w szelkich form religij­ nych i politycznych, jak ich tylko historya staroży­ tna i now oczesna może dostarczyć przykłady. M a­ my tam n aprzód daw ny lud Czarnogórców , z oby­ czajów podobny do górali szkockich, ale w tern szczęśliwszy, że potrafił niepodległość swoję obro­ nić od przem ocy cesarstw : tureckiego, greckiego, niemieckiego, francuzkiego i zapew ne niegdyś rzym­ skiego. M amy miasto R aguzę— słow iańską W ene- cyą, w spółzaw odniczkę owej W enecyi potężnej, k tó ra mówiąc nawiasem, także w zięła początek od Słow ian; Illiry ą starożytną, Bośnią, Ilercogow ią, królestw o czeskie, część słow iańską królestw a wę­ gierskiego, w szystkie inne ziemie składające w ię­ kszą połowę państw A u stryi, nakonicc cesarstw o rossyjskie i całe dawne królestw o polskie. D odaj­ my do tego księstw a S erbii i B ulgaryi, tudzież co je s t Słow ian m iędzy ludem rom ańskim M ołdaw ii i W ołoszczyzny, a będziem y mieli wyobrażenie k raju, albo raczej ludu słow iańskiego.

Ję z y k tak mnogiego rodu dzieli się na wiele dyalektów; ale te dyalekty, pomimo różne ich ro ­ zwinięcie, zachow ują ch arakter jedności. Je stto j e ­ dna mowa, ukazująca się w rozm aitych kształtach i stopniach swego udoskonalenia. W idzim y ją jako języ k um arły, religijny, w staro-słow iańskim ; jako języ k praw odaw stw a i adm inistracyi w rossyjskim ; jako języ k lite ratu ry i rozmowy potocznej w po l­

skim; jako język um iejętności w czeskim ; pozostała w stan ie pierw otnym , av stanie języka poezyi i m u­ zyki u Ulirów, C zarnogórców i Bośniaków. S tąd też uczony rossyjski zajm ujący się praw odaw stw em , które przez swoję rozległość i wagę zdaje się n a­ leżeć do czasów Ju sty n ia n a, może spotkać s ię z p o e

(31)

-G ukraińskim , którego m ożnaby wziąść za w spół­ czesnego liryków greckich, bo ma ich natchnienie, blask i sztukę, z poetą,, który całą świeżość bogatej w yobraźni łącząc z najbardziej wykończoną formą, zd o łał przeszłość narodow ą natchnąć płom ienistem życiem. K ażdy zgadnie, że mówię o naszym B ohda­ nie Zaleskim. O bok tego, uczeni czescy p rzedsię­ biorą i wykonywają prace badaw cze, jak ie daw ały­ by się porów nać do prac szkoły A lexandryjskiój, gdyby nie m iały właściwego sobie charakteru, gdyby nie b yły ogrzane przez zapał narodowości praw ie odpowiedni zapałowi religijnem u, jakiego p rzykład można chyba tylko znaleść w dawnych kom entatorach P ism a S. P rz y tem w szystkiem po­ stawmy illiryjskiego albo serbskiego poetę, starca ślepego, p rzy swej gęśli śpiewającego rapsody, n ad którem i unosili się k rytycy tacy ja k Grim m i E k - stein, których tłómaczeniem zajmować się nie g a r­ dzili H e rd e r i G oethe.

W idzim y tedy, że rozm aite funkeye, rozm aite przeznaczenia, które gdzieindziej sa udziałem ró ­ żnych języków, ja k na p rz y k ła d na W schodzie san- skryckiego, arabskiego, perskiego,tureckiego, znaj­ dują się tutaj ogarnięte przez jed en języ k i ro z­ dzielone pom iędzy jego narzecza. Je stto widok dziwny i jedyny w swoim rodzaju. Z nauki takie­ go języka m ożnaby wydobyć nowe światło, zdolne objaśnić Aviele bardzo ważnych kw estyi filologii Wyższej, filozofii i historyi, kw estyi względem po­ chodzenia języków i ludów, względem natu ry i p ra­ wdziwego znaczenia dyalektów, względem p rz y ro ­ dzonego rozw ijania się mowy.

Nie byłożby dla anatom ika odkryciem cudo- Wnem, gdyby znalazł jestestw o organiczne,

(32)

które-by p rzeszedłszy przez w szystkie stopnie niższe swojego bytu, zachowało w sobie razem życie ro­ ślinne, zw ierzęce i ludzkie, a każde z nich w doj­ rzałem rozw inieniu i w zupełnej całości? O tóż w przedm iocie naszej nauki, nie będziem y mieli na celu poznać którykolw iek jeden z języków słow iań­ skich, dodać jak i ro z d ział do gram atyki powsze- chnój, zbogacić m uzeum lingw istyczne jakiem indy ­ w iduum nowem, ale poznać całą, familią, cały ro ­ dzaj, cały gatunek języków nowych.

Nim przystąpim y do lite ratu ry właściwej, niech mi wolno będzie wskazać niektóre w ypadki, jakie możeby kiedyś z nauki naszej umiejętność w ycią­ gnąć mogła, w ypadki obchodzące historyą n aro ­ dów, historyą umiejętności ścisłych, jak o też um ie­ jętności moralnych i politycznych.

Namieniłem, że ludy słow iańskie nieraz ju ż od­ działyw ały na E u ropę. P o e ta czeski K ollar pow ie­ dział gdzieś: »W szystkie ludy w yrzekły ju ż swoje ostatnie słowo; teraz na nas Słow ian kolej p rz e ­ m ów ić.“ M nie się zdaje, że Słow ianie p rzem a­ wiali ju ż nieraz, przem awiali swoim sposobem, cio­ sami lanc, ogniem dział, i w arto byłoby pojąć sens ich mowy. L u d y te wchodzą ju ż jako siła w rachu­ by polityczne; ażeby pokonać siłę, żeby nią k iero ­ wać, rostropność nakazyw ałaby starać się poznać p unkt jej wyjścia, zm ierzyć drogę, ocenić natężenie i zgadnąć cel; uczynić przynajm niej to na widok nowej siły politycznej, czego astronom owie nie za­ niedbują, kiedy się nowy kom eta albo m eteor u k a ­ że. S zereg postrzeżeń jakieby m ogły przydać się w tym względzie, znajduje się spisany w historyi; wiadomo zaś, czy m ożna poznać historyą jakiego naro d u nie zstępując w głąb jego literatury?

(33)

N arody oświecone mają, pewien obowiązek wzglę­ dem potom ności, zw racać swoję pochodnię w s tro ­ ny ciemniejsze. W szystko co dziś wiemy o ludach zw anych niegdyś barbarzyńcam i, wiemy od G re ­ ków i R zym ian. T acyt krótką uczynił w zm iankę o G erm anach; jego słowa za naszych czasów stały się skarbem kosztow nych i mnogich wiadomości. Z rozpraw , s kom entarzy nad kilku kartkam i T a ­ cyta, m ożnaby teraz złożyć całą bibliotekę. My, co­ śmy z B arbarzyńców zajęli m iejsce G reków i R zy ­ mian , gniewam y się często na ich lakoniczność W mowie o naszych przodkach; nie powinnibyśmy więc zasłużyć u potomności na podobną naganę.

J e s t jeszcze inny interes obudzający ciekawość do poznania stron odleglejszych od ogniska zacho­ dniej E u ro p y . Pow iadają uczeni i astrologowie, że planety najbliższe słońca są przeznaczone zająć kiedyś jego m iejsce. Słow ianie zawsze ciężyli i cię­ żą ku Zachodow i. S tam tąd w yszły te tłum y co zburzyły Rzym niechcący w iedzieć o nich , kie­ dy one w ywiadywały się chciwie co się działo w Rzymie.

Nowożytne dzieje Słow ian ścisłe są związane z dziejami zachodnich narodów E uro p y .

A le nie same tylko orężne dzieła S łow ian, nie same ich barb arzyńskie napady w wiekach d a­ w nych, później chrześciańskie u słu gi w obronie E uro p y , nakoniec silny w pływ na spraw y polity­ czne, m ogą obudzać interes. Zachód, który sądzi, że w szystkie światło strony północno-wschodnie jem u winne, i któ ry rzeczyw iście wiele swoich n a­

sion może tam widzieć w rozkrzew ieniu się wła- sciwem gruntow i, znalazłby jednak nie jedno od­ krycie miane za swoje, pierwój znanem w owych

(34)

stronach. B otanik nasz, Z aluziański, na sto-pięć- dziesiąt lat p rz ed L ineuszein postrzegł dwupłcio- wość roślin. Ciołek, zw any Yitellionem , jeszcze w X I I I wieku utw orzył teoryą łam ania się p ro­ mieni światła, wspartą, na rachunku m atem atycznym . Pom inąw szy innych, wspomnę nakoniec o tym, co jeden tylko znany je st pow szechnie, o M ikołaju K operniku, k tó ry pierw szy pojął praw a świata sło­ necznego.

Jak im sposobem ci ludzie, w czasie kiedy ich na­ ró d nie stał n a wysokim stopniu oświecenia, w znie­ śli się do tego natężenia rozum u? Jak im sposo­ bem to , co zwykle gdzieindziej jest w ypadkiem długiej pracy, leży na końcu um iejętnych dociekań, tu zdaje się być odgadnieniem i świtać z ju trz e n ­ ką umiejętności?

W krajach naszych rolniczych botanika n atu ral­ nie m usiała zajmować um ysł ludzki, w zrastać skła­ dem obserwacyi, będących w powszechnym obiegu. Y itellio w przedm owie do swojego dzieła powiada, że w chw ilach wiejskiego w ypoczynku, p a trz ą c na blask igrający po falach rzeczki, co przed jego domem płynęła, pow ziął pierw sze swoje myśli. J e ­ den ze znakom itych p isarzy francuzkich rz e k ł, że K opernik czytając B iblią w padł na wysokie pom y­ sły o system ie słonecznem , i zdanie to może być nie bez zasady. A le ziomek nasz mówiąc o K o p e r­ niku, m iał także słuszność pow iedzieć, iż odk rył on system a świata fizycznego, ja k naró d polski przeczuł ruch św iata moralnego. K o p e rn ik zbu­ rz y ł dawne p rzesądy, w skazując słońce za w spól­ ne ognisko planetom; naród polski pch n ął swoję ojczyznę w bieg około środka wielkiej całości, i s tegoż samego natchnienia K opernik był filozo­

(35)

fem, narócl polski K opernikiem w świecie m oral­ nym (B rodziński o N aród. Pol.).

T e w szystkie w zględy zasługują, zapew ne na uwa­ gę cudzoziem ców, i m ogą w nich obudzić cieka­ wość do poznania ludów mało dotąd obserw ow a­ nych, tem bardziej, że w tych ludach zjawia się co­ raz m ocniejsza w iara, iż są przeznaczone w ziąść n d ział czynniejszy w ogólnem dążeniu E u ro p y . N atraciłem widoki, położyłem pytania tyczące się Słowian, m usząc pom inąć je bez odpowiedzi, a d ą­ żyć do celu drogą inną, najprostszą i n ajkrótszą—

drogą literatury.

.Literatura je s t placem, gdzie w szystkie ludy sło­ wiańskie znoszą płody swojej działalności m oral­ nej i umysłowej, bez spychania się, bez wzajemne- go w strętu. B ogdajby to spotkanie się spokojne na tem pięknem polu, było godłem ich zjednocze­ nia się w innym zawodzie.

LEKCYA DRUGA.

(29 Grudnia 1840.)

W skazaliśm y co może przynieść poznawanie S ło­ wiańszczyzny, zw racając na nią uw agę Zachodu a mianowicie F ran cy i. M oże teraz będziem y mieli szczęście obudzić interes ku głów nem u przedm io­ towi naszego w ykładu, ku literaturze słowiańskiój. L ite ra tu ra ta w oddaleniu wydaje się ja k obraz, ktorego oko nie może dostrzedz w yraźnie; trzeb a

(36)

go zbliżyć, żeby rysy i kolory dały się ocenić: to właśnie je s t moim obowiązkiem.

N ie zatrzym am y się w tej chwili nad tem, co mo­ że być uczącego w nowożytnój historyi Słow ian pod względem organizacyjnym . P ublicyści jednak, zajm ujący się kwestyami socyalnemi, m ogliby stąd powziąść nie m ało św iatła na przew idzenie osta­ tniego w ypadku swoich zagadnień. Nie jed n a myśl co tu, jako pojęcie rozumowe, nie rozw inęła się j e ­ szcze do najdalszych następstw logicznych, tam w ypełniona, ju ż stawi p rz ed oczy skutek rzeczy ­ wiście otrzym any. G dyby teorye Zachodu, tak chwy­ tane przez Słow ian, i praktyczne życie ludów sło­ w iańskich, tak nieznane Zachodowi, złączyła pilna uw aga, możeby przez to oszczędziło się dla ludzko­ ści wiele darem nych a przy k ry ch dośw iadczeń re ­ form atorskich. K onw encya francuzka porw ała się do śmiałej i gw ałtownej reform y; P io tr W . ani • w p om ysłach, ani w energiczności środków nie ustępuje konwencyonistom . R eform ator ten sam jeden by ł całą Konwencyą, i w tem wyższy od niej, że zro b ił swoje dzieło. System a P io tra W . stoi do dziś dnia, rozw inęło się zupełnie i w yda­ je owoce. D osyć je s t spojrzóć na nie, żeby wi­

dzieć czego spodziew ać się, czego lękać się należy z narzucenia historycznem u pochodow i naro d u myśli i woli indywidualnej. O bjaśniłoby to sto su­ nek, ja k i zachodzi m iędzy szkołam i polityki dogm a­ tycznej i historycznej.

Nie będziem y także zajmowali się reform am i re- ligijnem i w krajach słow iańskich i wpływem ich na E u ro p ę . D ziw no jednak, że dośw iadczenia S ło ­ w iańszczyzny w tej m ierze nie zw racająna się uw a­ gi. P rzecież H u s po przed ził L u tra , a liczne i ro

(37)

-zm aite sekty wynikłe s protestanty-zm u przy szły tu do zupełnej dojrzałości, do stanu społeczeństw; m iały swoje mównice, swoje zgrom adzenia praw o­ daw cze i w ładze wykonawcze: w ydały ostateczne re z u lta ta , które m ożnaby widzieć nie odbywając nanowo tej samej drogi.

Bliżej dotyka literatury, a dla E u ro p y i F ra n - cyi bardzo je s t ciekawy, w zgląd na historyą w ła­ ściwą, ludów północnych. W epoce tw orzenia się społeczeństw a europejskiego i nastania chrześciań- skiego królestw a F ra n c y i, stosunki Zachodu s p le ­ mionami północnem i zakryte są ciemną tajemnicą. N iezm ierna linia przedziela rzeczy wiadome od niewiadom ych, a początek wiadomości właśnie świ­ ta na końcu barbarzyństw a. P rz e d tym kresem w szystko nieznajome. Co parło tłum y ludów ku Zachodowi, od K onstantynopola do ujść Renu i do Rzymu? K to nadaw ał popęd i k ła d ł zaporę h o r­ dom, kto sp raw iał w ezbranie i odpływ tego wyle- # wu barbarzyńców ? To w szystko mało jeszcze wy- tłóm aczone, a jed n ak m ożnaby wiele fenomenów pojąć u ich źródła, to jest, w dziejach początko­ wych ludów północnych.

P rzypom nijm y sobie k ształt posady słow iań­ skiej. Niezmierne jej rów niny wychodząc z pom ię­ dzy gór Grrecyi i nadbrzeża bałtyckiego rozlegają się aż do k re su , gdzie E u ro p a styka się z A zyą. N a tę płaszczyznę, w to m orze słowiańskie, spły- w ały długo w szystkie potoki ludów wędrownych, nim wezbrana ich powódź wylała się na Zachód.

W wieku V I. pow szechna rew olucya zm ienia postać rzeczy na całej tej ogromnej przestrzeni. Zakreślają się w niej nowe k ra je , nowe państwa: M orawii, Czech, P olski, R usi. J e s t to epoka

(38)

my-tyczna Słow iańszczyzny. W k ró tc e religia chrze- ściańska wnosi tu życie organiczne społeczeństw , a przychodząc z R zym u i K onstantynopola, wedle w yrażenia jednego z historyków naszych, ja k b y dw a polarne bieguny cywilizacyi nagięte ku sobie, zagłębia w ludy bratnie, żeby je rozerw ać siłą od- skoku. N aprzód Polacy i Czesi staw ią zaporę n a p ły ­ wowi barbarzyńców ; potem R uś o dtrąca ich albo pochłania, i nakoniec dokonywa się zupełnie ro z ­ graniczenie A zyi od E u ro p y .

Jakkolw iek Słow ianie mogli dokuczyć ludom zachodnim , w targnięcia ich nie g ro ziły trw ałem niebezpieczeństw em . Straszniejsze były najścia plem ion wojennych gockich i skandynawskich. A le to wszystko nie może się równać ze zniszcze­ niem, jak ie niósł E u ro p ie ród mongolski, tatarsk i, czyli uralski. W ojow nicy germ ańscy nachodzili kraje nakształt teraźniejszych wojsk regularnych: # żyli kosztem rolników, ale ich nie niszczyli; ró d mongolski przeciw nie, w yw racał i do szczętu ście­ ra ł państw a, na które stąpił.

Za granicą Słow iańszczyzny je s t A zya. B ieg D źw iny i D onu odgranicza ziemię słow iańską od uralskiój, zajętćj przez ród zupełnie różny od in- do-germ ańskiego, do którego należa Słowianie.

O i i • v •

O grom ne plem ię uralskie, co nieraz świat przew ra­ cało, obejmuje trzy główne szczepy: fiński, mon- golsko-tatarski, i chiński. P ierw szy i ostatni mniej nas obchodzą; zajmiemy się m ongolsko-tatarskim . S tepy A zyi, dziś jeszcze noszące nazwisko T a ta - ryi, wielekroó są większe od całej E uropy. L u ­ dność ich nie wynosi nad cztery do sześciu milio­ nów, ale każdy m ężczyzna je s t żołnierzem . T u ,

(39)

owo źródło w szystkich klęsk i nieszczęść. S tąd także, wedle m niem ania uczonych, pochodzi baje­ czny C entaur, obraz ludzkiej natu ry zaledwo wznie­ sionej nad bydlęcą. Tym człowiekiem bydlęciem, tym C entaurem , je s t T atar. B udow a jego ciała, rozw inięta lepiej u góry, nie ma dostatecznej po d ­ stawy: nogi słabe i źle uformowane zdają się mu siużyć tylko do objęcia konia, na którym ciągle ży­ je i 8 którym jak b y jed n ą całość składa. G łow a

niekształtnie okrągła, je st niby ciężarem p rz y d a­ nym dla utrzym yw ania równowagi w pędzie. P ró cz zw ierzęcej nam iętności nic nie wydaje się w jego wzroku; blask czarnych jego oczu podobny je s t do J gasnącego węgla. O bok bystrego rozum u, żadnego uczucia, żadnych w yobrażeń religijnych nie widać w T atarzynie. Najm niejszego śladu mytologii i re- ligii pierwotnej nie masz u M ongołów. S tarożytni, którzy wspominają o tych ludach, mówią, że czciły one miecz jak o znak siły materyalnój. W edle po­ dań i pieśni Słow ian, T a ta r na każdy dzień ma in­ ne b ó stw o : m niemanie dobrze wyrażające cześć tylko dla powodzeń każdodziennych. R ód ten zre­ sztą może uchodzić za ideał ślepego posłuszeństw a, i to zdaje się stanowić całą zasadę jego organiza- cyi społecznej. M ongoł wrodzonym instynktem zgaduje wyższość drugiego i poddaje się jej bez- Warunkowie. M axyma dyscypliny m ilitarnej wy­

ciągnięta z długiego dośw iadczenia: że gdzie tylko znajdzie się dwóch żołnierzy, jeden m usi rozkazy­ wać, drugi słuchać, je st u nich skutkiem skłonno­ ści naturalnój. N aczelnicy łączyli w sobie wszy­ stkie wady i przym ioty h o rd swoich. K ażdy z nich rodził się filozofem, w nic nie w ierzył, używ ał wia­ ry jeśli tego b y ła potrzeba, nigdy nie był

(40)

fanaty-Idem. A le za to każdy przychodził na świat wo­ dzem, sztukę strategii p osiadał do wysokiego sto­ pnia. Znajome są. dzieła A tty li, D żengis-chana, k tó rzy nie um ieli ani czytać, ani pisać, nieznając naw et dziejów swojego narodu. Siedząc pod gw ia­ zdą, polarną, posyłali oni rozkazy dwóm armiom, s których je d n a niszczyła Niemcy dru ga Chiny. W szy scy zresztą, U ralanie m ają z natu ry dziw ną zdolność wojowniczą. Z darzało się często, że od­ d ział wojska znalazłszy się bez naczelnika i w ska­ zanego kierunku, odgadyw ał plan ogólnych p o ru ­ szeń i um iał zastosować się do nich. W odzow ie mongolscy nie byli grubym i barbarzyńcam i; można ich naw et uważać za cywilizowanych, jeżeli tylko to, co prow adzi do bogactw i potęgi, ma stanowić cy- wilizacyą. W tej dążności w yprzedzili oni ekono­ m istów teraźniejszych. P rze m y sł i handel dośw iad­ czały od nich wielkiej opieki. P o w zięciu jakiego miasta szturm em , w śród powszechnej rzezi, oszczę­ dzali i przesiedlali rzemieślników, jako nienależą- cych do żadnego narodu. U życie poczt było im znane: stacye dla kuryerów D żengis-chana rozcią­ gały się od Chin do P olski. C hciał on zaprow a­ dzić jednakie m iary i monety; a jed en historyk angielski powiada, że ju ż by ł w padł na w ynalazek biletów bankowych. C ały system m ateryalizm u m iał tedy exekucyą, pod sterem wysokiej zdolno­ ści instynktow ej i przy pomocy potężnych śro d ­ ków.

G dybyśm y się teraz zapytali, ja k i był zam iar tych w szystkich w ypraw m ongolskich w najdalsze strony świata, trudno byłoby dać odpowiedź. W o ­ dzowie ich nie przyw iązyw ali żadnej ceny do bo­ gactw , których zdawali się szukać. Zniszczenie

(41)

było jedynym widocznym ich celem. N a radzie je ­ dnego s tych wodzów, rostrząsano z zimną, krw ią, czy nie należałoby ludność całćj P ersy i wyciąć i kraj w pastw iska zamienić. L edw o zdołano zapo- biedz, aby wniosek nie został przyjęty i wykonany. W ład z cy m ongolscy zapow iadali zawsze, iż są po­ wołani karać świat, upokorzyć go i wytępić. W ia ra ta nie w ygasła jeszcze w rodzie D żengis-chana.

Ł atw o tedy pojąć jakióm niebezpieczeństw em groziły ludzkości te straszne hordy. B łąd to i nie- wiadom ość h istoryczna mniemać, że nietrudno by­ ło je odeprzeć jak o tłum y niesworne, że tylko b rak um iejętności albo odwagi w napastow anych daw ał im zwycięstwo. N igdy liczniejsza arm ia nie szła na p o d b ó j, a była dobrze wyćwiczona i m iała wiel­ k ich wodzów. P rze z kilka wieków Słow ianie w strzy ­ mywali ten okropny n apad całego plemienia. Kuś zw yciężona nie p rz estała stawiać biernego oporu; uznając zw ierzchnictw o M ongołów , zachow ała swoję dynastyą i religią narodową: drogie zaw iąski przyszłćj jedności. K siążęta R u si nigdy nie o d stą­ pili spraw y i nadziei narodu. W obozach T atarów , hańbieni i męczeni, uczyli się sekretu ich polityki, aby ją obrócić przeciw ko nim samym. R uś powoli zu ży ła swoje więzy, o trzę sła się z nich niezna­ cznie, tak iż nie można dokładnie w skazać epoki je j wyzwolenia; nastąpiło to po ostatniera spusto­

szeniu M oskwy przez T atarów . D ziś R o s s y a je s t p anią wielkiój części T ataryi.

N ie w sam ych M ongołach miało chrześciaństw o strasznych nieprzyjaciół; z drugićj strony przew a­ żnie następow a! na nie Islam izm . L u d y słow iań­ skie rozdzieliły m iędzy siebie ciężar obrony. K ied y

pasow ała się z M ongołam i, P o ls k a ' odpierała

(42)

T urków . W spó łczesn a ta walka toczyła się bez ża­ dnego zw iązku R usi s P o lsk ą i zupełnie W różny sposób. R uś n ad starcza ła cierpliw ością; P o lsk a w zryw aniach się gw ałtow nych odnosiła n ap rze- mian wielkie zw ycięstw a i klęski. N ieszczęśliw a bitwa pod W a rn ą, śm ierć króla W ład y sław a i wy- b oru ry cerstw a polskiego zw iastow ała chrześciań- stw u stratę Illiry i i Serbii. P otęga tureck a wzma­ g a ła się odtąd ciągle, aż nakoniec J a n I I I . z a ­ chw iał j ą na południu P olski i za d ał jej cios o sta­ teczny pod m uram i W iednia.

T ak więc z jednej strony R uś odepchnęła M on­ gołów ku Północy, z drugiej P o lsk a w strzym ała O sm anlisów w środku E u ro p y , po długich i s tra ­ sznych bojach, których już nie widać śladu. W o- w jra czasie m ało było m iast, mało dzieł sztuki, a naw et nie wiele tw ierdz i robót obrony. K ra je rol­ nicze p rędko podnoszą się po k lęsce, i rychło w nich zacióra się ślad najazdu.

LEKCY A TRZECIA.

(5. Stycznia 1841).

O pór Słow ian przeciw ko najazdom grożącym E u ro p ie w średnich wiekach, w ycisnął rozm aite piętno na ich literaturze. W tej długiej i zaciętój walce, ludy słow iańskie w ykształciły swoję n aro ­ dowość, rozw inęły właściw y sobie gieniusz; przez nią w eszły w poczet narodów europejskich.

(43)

Srod-kiem teatru ogólnych dziejów S łow iańszczyzny, są. K arpaty. N a w ierzchołku tych g ó r — ja k pow iada po eta— o siad łp tak słow iański, ije d n e m skrzydłem u d erzy ł po m orzu C zarnem , drugiem po B ałtyku. S tam tej strony łańcucha karpackiego, na rozle­ głych płaszczyznach swoich, ukazują się nam R u- sini i Polacy; s te j, w dolinach u podnóża A lp i H em m us, rozm aite ludy, s pom iędzy których C ze­ chy aż w głębi Niemiec stoją ja k p rzednia straż p o- suniona ku Zachodowi.

R uś najbliższa plem ion uralskich, najdawniój w boju z niemi, dwa wieki jęcząca pod jarzm em Mongołów, w mężnem i cierpliwem w ytrw aniu go­ tow ała p rz y szłą swoję wielkość. — L ite ra tu ra jej starożytna, ja k b y tknięta strasznem przeczuciem , m a ju ż charakter pow ażny i sm utny.—Później re- ligja staje się jedynym węzłem ludności owładanej przez T atarów ; wszakże interes niepodległości n a­ rodowej bierze g ó rę , a w ładza wkrótce zagarnia cały ten interes. L ite ra tu ra ru sk a owych czasów je s t religijną, bardziej je d n a k m onarchiczną. K sią ­ że przew odniczy walce, w szystko odbywa się przez niego i w imię jego: nie widać bohaterów p o d rz ę­ dnych. W szelka udzielność niknie w obec wielkie­ go w idoku przyszłej jedności i potęgi państw a. O soba książęca zabiera w siebie wyraz całej spół- czesnej epoki, a przym ioty i w ady panującego tyle obchodzą poetę, ile mogą mieć wpływu na los R usi. P o ezya więc m a ju ż kierunek wytknięty, dąży do epopei. E lem ent dram atyczny zupełnie w niej g a­ śnie; dram at bowiem w ym aga walki nam iętności, gry charakterów indyw idualnych, ścierania się in­ teresów pojedynczych. Cecha pierw otna lite ra tu ry ruskiej p rzetrw ała w znacznej części aż do jć jp rz e

(44)

rodzenia się, do czasów K atarzy n y . W ted y religia zupełnie ustąp iła, interes m onarszy przew ażył: lite­ ra tu ra stała się autokratyczną.. P o ustaleniu w szak­ że jedności narodow ój, po skupieniu jój potęgi we w ładzy, pozostaw ało wyciągnąć s tego następstw a. D opiero lite ra tu ra bierze incyatywę, popycha w ła­ dzę. P oeci rossyjscy często idą torem nakreślo­ nym przez F rancuzów , naśladują A nglików , ale niech tylko u d erzy ich w ypadek narodowy, każdy z nich zaraz jest Rosyaninem , poważnym , ponu­ rym , dumnym .

In n y był nieprzyjaciel, s którym P o lsk a g łó ­ wnie m iała do czynienia, inny cel, inne środki w al­ ki, inne też stąd następstw a. T u rcy ze w szystkich pokoleń uralskich, najbardziej zbliżają się do ple­ m ienia indyjsko-germ ańskiego. Zm ięszani s pię- knem i ludam i w krajach podbitych, stracili p ie r­ w iastkow ą swą szpetność. O kazałej i szlachetnej postaw y, wielkiej siły, lubo nieco m iękkiego ciała, p o d względem m oralnym niemniej także są różni od M ongołów. J a k tam tym zupełnie obce uczucia religijne, tak ci łatw o posuw ają się do fanatyzmu; ja k tam tych um ysł zimny, tak tych w yobraźnia ży- w*a, lubo raczej bierna niż działająca przez się, nic nie tw orzy oryginalnie, ale przy sw aja, naśladuje p ło d y poezyi i sztuki cudzej. M ongoły nie m ają żadnego poety, żadnego artysty. Jed en tylko w rze­ czy sztuk należy się im wynalazek budownictwa: wieże stawione z ludzi żywych albo uciętych głów ludzkich zalewanych wapnem. T im ur L eng w ła- snemi rękom a pom agał mularzom w tej pracy. T u r­ cy nigdy nie byli tak okrutni; walczyli najczęściej w duchu prozelityzm u, dla rozszerzenia swojej w iary, szczęście zakładali na tórn, żeby panow ać

(45)

i używać, nie zaś niszczyć. Zapytano raz na radzie m ędrców m ongolskich, co je s t najw iększa rosk oszą w świecie? Sam chan odpow iedział: zwyciężyć przeciw nika, w oczach jego znieważyć ż o n ę , p o ­ m ordować dzieci, i potem samego zamęczyć. R a d a p rzy zn ała słuszność m onarsze, bo to było pojęcie narodow e. T u rc zy n także chciwy bogactw , łupie­ ży, zaborów, nie pastw i się nad swoją zdobyczą, inaczój pojm uje roskosz. L u b i on próżniaczy spo­ czynek, słodkie dum anie: stan ten nazywa w yra­ zem niedającym się przełożyć chyba niedokładnie na w łoskie fa r niente; w stręt jak i ma do cudzoziem ­ ców, czyni go w zgardliw ym naw et względem p rz y ­ jęcia od nich rzeczy pożytecznych; kiedy M ongoły nie zaniedbywali korzystać z wynalazków cywiliza- cyi znalezionych u narodów podbitych, wzięli np. artyleryą od Chińczyków. N apady tureckie mniej straszne od m ongolskich, były podobno bardziej niebezpiecznem i dla niepodległości narodów zw y­ ciężonych. P a n L enorm and powiedział: że ani jed en z w ładzców m ongolskich nie m iał ducha organiza- cyjnego; istotnie, umieli oni tylko organizow ać n a­ rzędzia zniszczenia. T u rc y pi'zeciwnie, rosciągali właściwe sobie system a stałego podboju, w swój sposób do pew nego stopnia urządzali kraje zdo­ byte: gdzie raz osiedli, trzym ali się uporczywie, co raz zagarnęli, trudno ju ż było im wydrzeć. K ro n i­ karz, pospolicie znany pod nazwiskiem Ja n c z a ra Polaka, przyrów nyw a ich do m orza, które ciągle pochłania, ale nigdy nie oddaje; każdy wylew7M on­ gołów prędko odpływ ał na swrnje stepy.

P arc ie kalifatu n aP o lsk ę drażniło ją ustaw icznie, obudzało wszystkie jej siły, ściskało je do jednego ogniska. S tą d wyrabiało się w P olsce uczucie na

(46)

rodowej potęgi i mysi o europejskiem powołaniu państw a. R ychło P olacy zrozum ieli, że ich powo­ łaniem je s t obrona chrześciaństw a i cywilizacyi, przeciw ko islamizmowi i barbarzyństw u; zaraz m u­ sieli poznawać, m ierzyć i oceniać swoje siły i środ­ ki. Owoż uczucie tych celów , tych w szystkich środków i zasobów, zaw arło się w uczuciu naro­

dowości, i wyraziło się je dnem słowem Ojczyzna.

J a k tedy u R ossyan absolutyzm , tak u Polaków pa- tryotyzm je st dogm atem rodzajnym całego ducho­ wego i um ysłowego ukształcenia; cała lite ra tu ra polska w yrosła, wywinęła się i w ykw itła s tego je ­ dnego słow a Ojczyzna; je s t rozm aitem stosowaniem i tłom aczeniern tej jednój idei., trudnej do w ysło­ w ienia, bo wielkiej, rozległej, niezm iernej i jeszcze niespełnionej. W różnych czasach i w różnych oko­ licznościach, objaw iała się ona różnym duchom w rożnem świetle i w w ielorakich postaciach. N a­ tchniony mówca, Skarga, pojm uje i czuje ojczyznę jak o państwo 'plemienia ivybranego,]nk.o Jeru zalem z jej arką,, kościołem i stolicą, z jej św iętą p rz e ­ szłością, której obrona i zachow anie je s t życiem narodu. W opiniach wielu reform atorów dzisiej­ szych, ojczyzna jestto przyszły poi'ządek społeczny, który dopiero tw orzyć należy. W olność, potęga i szczęście w chodzą koniecznie w skład tego wyo­ brażenia. Nic dziwnego, że podobna idea nie była i nie m ogła być w prow adzona całkiem w rzeczy­ wistość, że nigdy stan społeczny P o lsk i nie objął w szystkich jej warunków . D la te g o niepodobna je s t określić patryotyzm u polskiego wyrazami, i zam ­ knąć go w form ule scientyficznej. To pewna, że u poetów, mówców i polityków narodow ych polskich, ojczyzna nie jestto m iejsce gdzie jest dobrze (ubi

(47)

bene), nie jestto pew ny stan pom yślności, nie je st to pew ny kaw ał ziemi określony granicam i, za któ- rem i kończy się byt i działanie narodow e P o la k a. O jczyzna Polaków żyje i działa w szędzie, gdzie biją wiernie serca jój synów. S tego pojęcia wyni­ kło, że w szystkie prowincye P olski, nie przestaw ały nigdy po d względem literackim i narodow ym nale­ żeć do jój całości idealnój: m iały swoich posłów na sejmie, k rz esła w senacie, urzędników i sędziów w gronie w ładz czynnych. Jedna P o lsk a poszła torem K ościoła powszechnego, k tó ry dla różnych krajów św iata m ianuje biskupów , daje im rzeczy­ w istą moc praw ną i rosciąga swoję zwierzchnictwo m oralne tam naw et, gdzie w ładzę doczesną u tracił.

Ze strony polsko-ruskiej K a rp a t, odznaczają się nam dwie literatury. P ie rw sz a ma na celu naprzód jedność naród ową, potem władzę, nakoniec w yw ar­

cie tej w ładzy na zew nątrz; drugiej siłą działającą je s t patryotyzm . O bie w dążności swojej są nie­

zm ierne, nieograniczone. Nic praw dziw szego nad słow a, które znakom ity poeta w yrzekł w Izb ie fran ­ cuskiej: „P o tęg aR o ssy ijest cierpliw a ja k czas, roz­ legła ja k przestrzeń.* N igdy ona nie zaznaczyła sobie kresu, gdzie się m a zatrzym ać. P atry o ty zm polski także nie zna ostatecznych dla siebie g ra ­ nic. Nie jestto pojęcie egoistyczne i m ateryalna m i­ łość ojczyzny starożytnych G reków i Rzym ian, nie je s t on przyw iązany do kapitolu i nie potrzebuje koniecznie forum , nie zam yka się w żadnem uoso­ bieniu. T ro n nie g ra tu głównej roli, stanowi tylko cząstkę rzeczypospolitej. S połeczność cała pow o­ ła n a do działania. K ró la często nie widać na sce­ nie dziejów , imiona wodzów i mężów stanu z a j­ m ują pierw sze m iejsca; a niekiedy ziemie i

(48)

pro-w incye pro-występują, ja k pojedyncze osoby, i za od­ znaczenie się w boju odbierają nagro d y (tak nie­ gdyś jed n o województwo otrzym ało szczególny przyw ilej pieczętow ania swoich aktów lakiem czer­ wonym). S iła ta m o raln a , niem ająca widom ego środka, a ru sz ająca w ielką i rozm aitą społeczność, zdaje się wym ykać um ysłom , wedle obecnego po­ rz ą d k u rzeczy, praktycznym . In n y deputow any francuski mówił: „ S p ra w a P olski nastręcza tę naj­ w iększą trudność, że nie je s t przyw iązana do m iej­ sca, nie daje się ująć (quelle riest pas locale, qu’el­

le est quelque chose d ’insaisissable). I m onarcha ros-

syjski, kiedy ogłaszając gniew swój przeciw P o l­ sce pow iedział: „P o lacy pośw ięcają rzeczyw istość dla urojeń," m iał w pewnym w zględzie słuszność, jeżeli, ja k to dziś byw a, nazw iem y urojeniem w szelką ideę, k tó ra jeszc ze nie m a w ładzy na zie­ mi i jeszcze dąży ku rzeczyw istości.

T o w szystko daje łatw o postrzedz, że poezya polska z n a tu ry swojéj nie ma elem entów epopei, i skłania się ku stronie lirycznój.

P o śro d k u m iędzy państw am i M ongołów i T u r­ ków, R u si i P o lsk i, leży krą] nierozgraniczony, wielce zajm ujący dla historyi i literatu ry . O d dol­ nego D un aju , praw ie od m iasta B elgradu, ciągną się z jedn ćj strony w zdłuż K a rp at, z drugićj n ad m orzem Czarnóm, za D n iep r i D on, aż do K a u k a­ zu, szerokie stepy. T ru d n o jednem nazw iskiem oznaczyć tę niezm ierną p rzestrzeń. L e ż a ła tu nie­ gdyś M ała Scytya, później zajęły w części jej m iej­ sce M ała P o lsk a i M ała R ossya. O bszerna jćj oko­ lica nosi imię U krainy, to je s t ziemi skrajnćj, czyli

nadgranicznej. P u sty n ia bezludna, zasiedlana cza­

(49)

żyzna i p o k ry ta bujnem zielskiem , służyła od wie­ ków za pastw isko d iak oni przechodnich b arb arz y ń ­ ców. J e s t to wielka arte ry a wiążąca E u ro p ę s p ła ­ szczyzną A zyi środkow ej; tędy życie azyatyckie wlewało się do E u ro p y , tu trącały się o siebie te dwie części świata. P ta k i p rz e lo tn e , owady wę­ drow ne, pow ietrze m orowe i hordy drapieżne cią­ gną tym szlakiem. N arody, które chciały stawić zaporę najściom , aby rospraw iać się m iędzy sobą, schodziły się na tym gruncie neutralnym , na tóm powszechnóm bojowisku. To spotykały się w ojska W schodu i Zachodu w arm iach D ary u sza i C yrusa, R u si i Polski. T u w ziął swój początek lud wojen­ ny, znany pod nazw iskiem K ozaków , złożony ze Słow ian, T a ta ro w i T urków . K ozacy mówią ję z y ­ kiem pośrednim m iędzy polskim i ruskim ; przecho­ dzili koleją pod panow anie P olaków i R usinów , niekiedy oddaw ali się Turkom : lite ratu ra ich zmie­ niła m yśl i formę, stosownie do przem agającego w pływ u P o lski albo R usi. P ieśni tam eczne gło siły sław ne czyny i m iłostki K ozaków , ich w ypraw y aw anturnicze, ich boje to w pomoc to przeciw' P olsce i M oskwie.

P ła szczy zn y ukraińskie są stolicą poezyi liry- cznój. S tą d piosnki nieznajom ych poetów oblaty­ w ały często całą Słow iańszczyznę. K ozak siedząc p rz y swojej ziemiance, albo budzie s trzciny, słu ­ cha w m ilczeniu ja k koń jego pasący się niedaleko żuje traw ę, puszcza w zrok po zielonym stepie i d u ­ ma, m arzy o bojach, k tóre się tu odbyw ały, o zwy­ cięstwach i klęskach, które tu zajdą. P ie śń ja k a mu się s piersi wyrwie, staje się wyrazem narodo­ wego uczucia, wszędzie chw ytana z zapałem , idzie s pokoleń do pokoleń. D unaj, uśwdęconarzeka

(50)

Sło-wian, praw ie zaw sze g ra rolę w tych pieśniach. O n przepływ a te pola tajem nicze, tęskną krainę nieod- gadnionych przeznaczeń. D la poetów je s t on cza­ sem, ja k ocean H ezyoda, granicą ostateczną świata znajom ego, czasem ja k S kam ander H om era, krw ią zrum ieniony, toczy z b ro je , ciała wojowników i skarby królów. A le cokolwiek w poezyi kraj ten posiadał, w szystko to je s t bardzo m ałem w poró­ wnaniu natchnień, jak ie niedaw no obudził. Nowi poeci rossyjscy, a szczególniej polscy, zaludnili mnó­ stwem pom ników ten dziw ny, pu sty plac bojów, gdzie trady cya nie m a kam ienia, na którym by spo­ częła, ani naw et drzewa, o któreby się oparła, gdzie ja k pow iada Zaleski, poezya

. . rozesłana

Na kwiecistym pól kobiercu, Uwięziona, tęskno dzwoni Jak natchnienie w młodem sercu;

a tylko w iatr niekiedy odryw a jej cząstki, i w lek­ kich obłoczkach zanosi

. . przez Limany,

Przez ostrowy i burzany,

Gdzie mych przodków błądzą duchy.

W edle słów dawnego wieszcza, n a tej niwie koń- skiemi kopytam i zrytej, ciałam i poległych utłu- szczonej, kośćmi ich zasianej, a drobnym deszczem ciepłej krw i zroszonej, bujnie porósł sm utek. S m u­ tek i tęsknota głównie znam ionują poezye tych

okolic.

P rzedm iot niniejszy zamkniemy przytoczeniem kilku w ierszy, w których nowożytny nasz poeta, M alczewski, kreśli żywy obraz spotkania się o rę­ żnego w tych stronach S łow ian z U ralanam i. R zecz

Cytaty

Powiązane dokumenty

3) Let us consider a particle of mass m moving in central field; let U (r) stand for the potential, M the magnitude of angular momentum, E the total energy.. Describe its

Eugeniusz Sm iarow ski, W acław Szum ański, Leon B erenson i ty łu innych, zaw sze gotow ych służyć pom ocą prześladow anym i krzyw dzonym , o w ielkiej odw adze

To pewna, że jako człowiek gorąco wierzący pragnął co rychlej zbyć się tego grzechu pychy, do której się poczuw ał w sumieniu.. Improwizacya była zatem

czność.. Pismo jest szybkie, rów ne i spokojne.. Siedzi na sofie, przędąc na kołowrotku. Nie jestem godzien dotykać się tego instrumentu. To chleb mój

stępował Kiejstut. Spór książąt litewskich o władzę jako osnowa powieści litewskiej wzięty był ze Stryjkowskiego; ale poeta nie krępował się materyałem

Poetnko we czterech

W alter mówił, ja k wielkie zamki i miasta za Niemnem, Jakie bogate ubiory, jakie wspaniałe zabawy,.. Jak na gonitwach waleczni kopie kruszą

wano. Według tego, co Odyniec zapamiętał, treść ballady wiązała sie z piosenką Czeczota. Zachęcony powodzeniem , to jest wrażeniem , jakie jego im- prowizacye