"■ •&. v - *■■■••■ «•■ V--., ": ?Í £ -S*"ÜÍ:<,í :r“ ««fcwriWíSa*w>WSí*líW ^ |Í!%«',‘!!*<’S!¡¡ff® I ' ■ , ! ' ' J'i' ■ ’ ,^.:„V 1 v, . w » LSiA/'V\.,X*,-ii»»w’— ••**< !•/*-<*''»*»•''>»>'• •W'!«<^-»."n«'W-v ,»'-jK*JwÇ5#K^0Ç v ^ fWtmK^ ^ tóSWsKÍMSM r"W>îro^
P I S M A
A D A I A M I C K I E W I C Z A
WYDANIE NOWE, ZNACZNIE POWIĘKSZONE.—=0“=— Z PORTRETEM A U TOR A I O Ś M I Ą R Y C I N A M I N A S T A L I . <j/'c^ćcXd'&6\£ *=>< TOM VI. ><= 5\Sq^9(2X^/S W ARSZAW A.
Nakładem S . H. M ER ZBAC HA Księgarza.
Wolno drukować, pod warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury, po wydrukowaniu pi’awem przepisanej liczby exem- plarzy.
Warszawa d. 17 (29J Maja 1858 r.
Starszy Cenzor, F. Sobiesm ański.
OTWARCIE KURSU.
L E K C Y A I. P rzem ów ienie (str. 1—3).— O gól ne skreślenie przedm iotu. O grom ja k i lite ra tu ra słow iańska obejmuje. Co pow innoby skłaniać Z a chód do poznania P ółnocy. Słow ianie zawsze cię żyli i ciężą, ku Zachodowi. Nowożytne ich dzieje ściśle są. zw iązane z dziejami E u ro p y . Nie jedno odkrycie, uw ażane dzisiaj za nowe, można znaleść dawno znanem w S łow iańszczyznie. Zaluziański. C iołek. K o pernik. Słow a B rodzińskiego o K o perniku (3— 11). L E K C Y A II. Nie jednę myśl socyalną, teoretycznie rozw ijaną na Zachodzie, m o żna w idzieć w otrzym anym skutku u Słow ian. P io tr W . i K onw encya. P odobnież co do sekt religij nych. W iele miejsc ciem nych w historyi, objaśniło by zgłębienie starożytności słow iańskich (11— 13), B ys ogólny historyi ro d u słow iańskiego. N a przód, ujściem płaszczyzn północnych m iędzy n a d brzeża B ałtyckie i góry G recyi zlewa się wszystko na E u ro p ę , co m orze S łow iańszczyzny nabiera z Azyi; potem tw orzą się m ocarstw a słow iańskie
i stawią, ju ż tamę napływ ow i innych plem ion.— P lem ię uralskie, jeg o siedlisko, charak ter i podział. Szczep m ongolsko-tatarski. O braz T ata ra. R uś pasuje się z M ongołam i (13— 18). L E K C Y A I I I . O p ó r Słow ian przeciw ko najazdom grożącym E u ro p ie w yciska rozm aite piętno na ich literatu rze. Cecha literatu ry staro-ruskiej i rossyjskiej. P o- ez y a jej chyli się ku epopei (19).— Szczep turecki. O b raz T u rczyna. P o lsk a pow strzym uje T urków . W pływ tój walki kształci uczucia narodow e P o la ków. R odzi się u nich pojęcie O jczyzny: cała lite ra tu ra -p o lsk a w ykw ita s tego słowa. P o e z y a je j skłania się ku stronie lirycznej (20—24). — K raj p ośredni m iędzy R usią a P o lsk ą : U kraina. C h a ra k te r poezyiukraińskiój(24— 29).—L E K C Y A IV . K ra je zakarpackie. W nich są ogniwa historyczne S łow iańszczyzny z Z ach o d em , w nich kolebka cy- wilizacyi Słow ian. T u najpierwej je d e n z dyalek- tów podnosi się do godności języka, służy do tłó - m aczenia P ism a S .—P rzy c zy n a upadku tych k ra jów n a drodze literackiój i politycznej (29—32).— S erb ia (32) — C zechy (33). —P orów nanie Słowian- szczyzny z Zachodem , jako dwóch połów E u ro p y odpow iadających sobie podobieństw em krajów. (38).
L E K C Y A V . D roga, jak ą profesor zam ierzył prow adzić słuchaczów przez literacką przeszłość Słow ian. R o skład przedmiotów (43).
PERYOD OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO R. 5 0 0 .
Charakter fizyczny i plem ienny Słow ian (45).— Siedziba Słowiańska i jej podział. P a s środkowy,
leśny. Szlak przychodu zw ierząt. P a s północny. S zlak szczurów w ędrow nych i F innów . B rzoza, drzew o poetów. P a s południow y. Szlak szarańczy
i M ongołów. D ąb sławiony w pieśniach. Zw iązek miejscowości tych stron z gminną i ukształconą li te ra tu rą m ieszkańców (46—51). Społeczność sło
wiańska: dogm at jej rodzajny w pojęciach religij
nych p rz e d chrześciaństw em . L E K C Y A V I. U bóstw o i skażenie źró d eł mitologii słowiańskiej. Słow ianie nie mieli objawienia, a przeto i filozofii; nie mieli religijnego słowa, a przeto nie mogli ni gdy zgrom adzić się koło jednego głosu, działać w massach; nie mieli wyobrażeń o pochodzeniu od bogów i półbogów, stąd nie było u nich królów , arystokracyi i niewolnictwa. Pierw otw orem bytu tow arzyskiego Słow ian je s t wieś, gmina. S zerze nie się i organizacya w ew nętrzna osad. S tego mo żna wytłom aczyć starożytną liistoryą Słow ian. O nazw isku ich rodowem i śladach przebyw ania po różnych krajach E u ro p y (51 — 6 1 ). L E K C Y A V II . W yobrażen ia obce przym ięszane do słow iańskich. Bóstw a, obrządki i instytucye brane od sąsiadów. O braz bytu słow iańskiego od czasów p rzed H erodotem , aż do w ieku V I. (61 — 66).
Mowa słowiańska. D ługie wieki działalności S ło
wian zam ykają się tylko w jednym pom niku, k tó rym je s t ich język. Ję z y k ten zdaje się wykwitać z jednego słow a. Zgłębianie jego może pogodzić sprzeczność, jak a zachodzi m iędzy szkołam i filozo fów co do początku mowy ludzkiej (66— 6 8 ).—
Tradycya słowiańska. P rz e d nastaniem osobnych
j?2yków i podań narodow ych, ludy słowiańskie ttmją tradycy ą wspólną. Zachowuje się ona w baj kach i pieśniach gm innych. B ajka na W schodzie, fla Zachodzie i u Słow ian (70). L E K C Y A V I I I .
Literatura kopalna Słow iańszczyzny. U w aga o zm ia
PERYOD OD R. 5 0 0 DO 1000.
R ozgałęzienie się języ k a na dyalekty. Dwoistość w mowie i historyk P o lska i R ossya mają. w yobra żać i prow adzić dwoisty ruch w Słow iańszczyznie (75). Zawięzywanie się m ocarstw po przejściu H un- nów. K ró l Samo. M orawy. M adziary. L echy i C zechy. N orm andy, R usini. Pow inow actw o L e chów i Czechów z N orm andam i przez pochodzenie od Azów. C h arak ter plem ienia Azów, arysto kra- tyczność (76— 78).— R óżnica rządów założonych przez L echitów i przez N orm andów . W dwóch stro nach pow stają państw a m ające dążność przeciw ną. G runtem ich daw na Słow iańszczyzna, siłą organi czną żyw ioły obce, przeniesione ze Skandynaw ii i od K aukazu. Religia chrześciańska dokonywa w nich zespolenia się pierw iastków rodowych, które w n a szych czasach, za osłabieniem spójni żywotnej, wy chodzą na jaw ja k gazy z roskładającego sie cia ła (78— 81).
L E K C Y A I X . P o zaszłej zmianie organizacyi ro d u słow iańskiego, historya i lite ratu ra słow iań ska przyjm ują ju ż c h a rak ter epoki współczesnej europejskiej. T ra d y cy a odwieczna, owa lite ra tu ra kopalna, kryje się pod dym ną strzechę (81).
Lechici, m ają królów w ybieralnych, L eszków , potem Popielów ; myśl panow ania nad całą P ółnocą w yrażają w podaniu o dyplom ach otrzym anych od A leksandra W . i C ezara. D y n asty a P iastów już słowiaiiska. Jój znam ię (81— 83).
N orm andow ie pod w ładarstw em R uryków ina- czój pojm ują ch a rak ter panującego. K siążęta R usi, w yprow adzając się od następców A u g u sta i C eza ra, chcą uw ażać się za panów P ółno cy (83— 84).
T rudno utkwić na ziemi środki tych dwóch mo carstw: stolice ich zdają, się wędrować, są tylko sta łe dwra nieprzyjazne pierw iastki które działają w m assie Słow ian. P rz e strz e ń między ogniskami tych pierw iastków je st placem, gdzie współzawo dniczy kościół katolicki s kościołem wschodnim , rzeczpospolita szlachecka s systemem samowładz- twa, gdzie P o lska i R ossya w ydziera sobie naw za jem ziemie ruskie (85— 86).
H isto ry a zaprow adzania wiary chrześciańskiej w Słow iańszczyznie, p o rusza najgłębsze kw estye literackie i polityczne. S p ó r o pierw szeństw o wy znań. S pó r o starszeństw o alfabetów. N iesłuszne użalania się na wpływ łaciny. B ezzasadne zarzu ty chrystyanizm owi, że z a ta rł przeszłości zniszczył historyą pogańską Słowian. P ojęcie jedności sło wiańskiej je s t owocem prac scientyficznych i za świtało dopiero w przeszłym wieku. Chwycono się m ylnych dróg do zrealizowania tej jedności. D oka- zać tego może tylko idea pow szechna, wielka, zdol n a objąć całą przeszłość i przyszłość Słow ian (8 6 - 9 1 ).
L E K C Y A X . W ęgry. Założenie tego królestw a. S k ła d hordy W ęgrzynów przybyłój do S łow iań szczyzny. Jęz y k m adziarski. (92).
S przeobrażeniem się starodawnej Słow iańszczy zny około roku 1000, po odznaczeniu się w niej państw , kończy się historya ogólna mowy słow iań skiej, a poczyna się historya języków . C ała ta mo wa ukazuje się rosszczepana na dwa naczelne języ ki otoczone mnóstwem dyalektów. S p ó r o ich pierw szeństwo. N ajlepiej, usuw ając tę sprzeczkę, pójść porządkiem dawności pom ników (93 — 95).
PERIOD OD WIEKU X . DO X II.
Czechy.
N ajdaw niejszy pom nik literatu ry czeskiej Sąd
Libuszy. S tw ierdza on podanie o przyjściu L echów
i Czechów, w yjaśnia ważne kw estye praw a p ubli cznego i cywilnego dawnej Słow iańszczyzny (96). L E K C Y A X I . Kękopism królodworski. P ieśń bo h aterska Zabój—Sławoj—Ludiek. Uwaga; uczucia nienaw istne, jakiem i tchnęło pogaństw o przeciw chrystyanizm owi, będące głównym przedm iotem tego poem atu, są podżegane dzisiaj przez słowia- nofilów. D obrodziejstw a jak ie chrystyanizm oddał społeczeństw u słowiańskiem u (102— 114). — L E K C Y A X I I . D alej o poezyach znajdujących się w rękopiśm ie królodw orskim . Zmyśleńie o p rz y czynie najazdu T ataró w (115).
Polska i Ruś.
N ajdaw niejsze pom niki polskie i ruskie przejęte ju ż chrystyanizm em . Polacy, rów n iejak Słow ianie zachodni i południow i, musieli przyjąć wiarę chrze- ściańską przez politykę; nietylko bowiem nie mogli inaczej zaw iązać u siebie rządu, ale naw et nie mieli innego sposobu uniknienia zagłady. N aciska na nich cesarstw o niemieckie. ’O rganizacya feudalna, zgubna Słow ianom .—R usini nie znajdowali się w po- dobnóm niebespieczeństwie, owszem napadali G re ków, którzy starali się ich naw rócić dla uw olnienia
się od napaści: różnica m iędzy duchow ieństw em zachodnićm a w schodniem odbiła się n a ukształce- niu i literaturze krajów zachodnich i w schodnich
w Słow iańszczyznie. Porów nanie pod temi w zglę dam i P olski z R u sią. W p ły w tego na k ro n ik ar stwo. K ro nik arze N estor i Gallus (116— 123).— L E K C Y A X I I I . Co było przyczyną takiej lub in nej form y kronik ówczesnych. R zu t oka na m ody- fikacye, którym dogm at i karność kościelna m u sia ły uledz w różnych społeczeństw ach słow iańskich. D uchow ieństw o ruskie obracane w stan służebny książętom. D uchow ieństw o polskie trąci przyw a ram i stanu szlacheckiego, s którego pochodzi; zby w a mu na surowości i zapale do apostolstwa. A p o stołowie sk rajó w obcych, z Niem iec i Czech, przy- byw ają do P olski w yręczać jej duchow nych, w ska zywać narodow i gdzie powinien b y ł wytężać swo je siły (123). Ś. W ojciech (126). H ym n Bogarodzica
(128).—P rzyczyny, opóźniające postęp chrystyani- zm u, w yciskają swoje piętno na kronikarstw ie ru - skióm i polskiem. Różnica charakteru duchow ień stw a łatwo w yjaśnia różnicę m iędzy kronikarzam i R u si i P olski. N estora Powieść dawnych lat. G al lu sa Opowiadanie dziejów Krzywoustego (129— 135). Bliskocześci kronikarze niem ieccy i czescy: Dyt-
rnar M ersburski. Kozmas P rag sk i (135). — U w aga
o dyalektach. R óżnica dyalektu od języka(137—139).
Słowianie zachodni.
, L E K C Y A X IV . D zieje Słow ian zachodnich.
Ślady ich b ytu w N iem czech, w H olandyi, w A n glii- N arody słowiańskie m iędzy O d rą i E lb ą. D o bicie konającej ich narodow ości przez reform ę re ligijną w w ieku X V I . N arodow ość słow iańska P o m orzan ocalona przez w pływ Polski. B iskup bam- b erski O tton (140—148).
Ruś i Polska.
N ajdaw niejszy pom nik w literaturze Słow iań szczyzny północnej Słowo o p u łku Igoroicym. Bojan. D om ysł o nim (149— 157). L E K C Y A X V . D alszy ciąg o w ypraw ie Ig o ra (157— 164).— Boleść i tęsk no ta rozlana w ówczesnych pom nikach ruskich; p rz e ciwnie polskie brzm ią radością i tryumfem: przy kład y z G allusa. — E p opei słowiańskiej zbywa na sprężynie osadzonej w świecie niewidomym. W ia ra w u piory pow szechna u Słow ian, ja k mniemania o podwójnym wzroku u ludów celtyckich (165— 172).
Słowianie naddunajscy.
K ra je słow iańskie objęte niegdyś w państw ie rzym skióm pod nazwiskariii Uliryi i Mezyi. N ajda w niejsza wzmianka o Słow ianach niepodległych, za Justy n ian a. Ju sty n ia n by ł Słowianinem . — B ela ŁTrosz protoplasta domu Nemania. W stęp h istory czny do rozbioru pomników literatury serbskiej [115). L E K C Y A X V I . Skreślenie dziejów serbskich (176).— O pisanie śmierci L a z a ra przez Ja n c zara P o lak a (178). — J a n K a jn stra n (179). — D zieje te w edług wyobrażenia poetów narodow ych (182).
Cykl poezyi bohaterskiej. Poem at Zaślubiny L a
zara (182— 185). L eg e n d a Spór Świętych (186).—
P odobieństw o poezyi serbskiej do H om erow skiej. (188).— L E K C Y A X V I I. J a k należałoby u sz y kować ułam ki epopei serbskiej (191).—-Założenie Raw anicy (191).—L ist A m u rata do L a z a ra (193).— P o selstw o sokoła od Najświętszej P an n y (194).— U czta w K ruszew cu: w ypraw a M iłosza do obozu tureckiego (195).— W yjście wojsk L a z a ra na K o so we pole (198). — K ru k i przynoszą pierw szą wieść
s pola bitw y (200). — D ziew czyna na pobojowisku (204).— U w aga o rytm ie poezyi serbskiej.— Co od biera nadzieję otrzym ania kiedykolwiek całkowitej epopei słowiańskiej, takiej ja k Iliad a albo O dysea (207— 211).
C yklpoezyi romansowej (211). L E K C Y A X V I I I . U w agi historyczne. N ie klęska na K osow em polu, ale inne przyczyny spraw iły upadek S erbów (212). R ostrząśnienie przeszłości Słow ian greckich i tu re c kich. Pelazgow ie, Lakoni, M ajnoci, Zakoni, byli Słow ianam i (214).—B yt Słowian pod cesarstwem bizantyńskiem . B udow a tego cesarstw a, wytłóm a- czenie jego u p ad k u (215). — R ola Słow ian w p ań stwie T u rc y i.—Królewicz Marko w poezyi serbskiej je s t postacią, w yobrażającą los i położenie tam to- stronnych Słow ian (219). — C zarnogórcy (222). — L E K C Y A X I X . W yobrażenie poetyckie S erbów o cesarstw ie greckiem i krajach łacińskich (229).— P oem at Wesele Zernojewicza'{230).—L E K C Y A X X . U czucia rodzinne w rom ansach słowiańskich. T o w arzysz broni, b ra t przybrany. Rom ans urozm aica się rożnem położeniem dwóch rodzin, chrześeiań- skiój i m uzułm ańskiej (248).—-Przygody Stojana Jan-
kowicza (250) — B ajo Piwanicz, albo wyzwanie n a
pojedynek (255).— S iła pamięci w Słow ianach. S zla chetność stylu ich poezyi. Tryw ialność w yradza się w m iastach. Dowcip satyryczny obcy je s t S ło wianom (259).
Rodzaj poezyi fantastycznej. Je d y n y pierw iastek cudowności: W iła. L eg e n d a Założenie Slcadry (261).
Jelica (265).—W zm ianki o upiorach nie m ają m iej
sca w poezyi. — N iektóre szczegóły o tym p rz e d miocie (265).— L E K C Y A X X I . W yjątek s poe
m atu Wesele 'królewicza Marko, jako p rz y k ła d poe- zyi kom icznej (267).
P oezye niewieście. Piosnki: Skromna dziewczy
na. Ogrodnictwo. Troskliwość kochanki. Prośba do słowika. Pomnik. Niepokój serca. Przekleństwo. Kon- da. (270—274).— O tw orzeniu się tych poezyi. S tyl
pieśni nieoddzielony w yraźnie od innych stylów. U życie tonu pieśni gminnej w tra g e d y i, nawzajem ton tragiczny w pieśniach np. Śmierć żony Pfassan-
A g i (274—279).P rz e s a d a w poezyi Słow ian m uzuł
m ańskich. P rz y k ła d y (279).
O zbiorze poezyi K a rad zicza (280).— L E K C Y A X X I I . T łóm aczenia tego zbioru. P u b lik a cy a mnie m anego tłóm acza poezyi słowiańskich, p. F a u rie l (285).— Na tóm koniec o literatu rze Serbów . L u d ten, zam knięty w swojej przeszłości, został p rz ezn a czony być m uzykiem i poeta całego plem ienia S ło wian (285).
Ruś, Polska, Czechy.
K siążęta ru scy obchodzą, się ze swojem p ań stwem ja k z wielką gminą: stąd w kw estyi dzie dzictw a w ygryw a lin ia m łodsza. P o d ziały i zam ęt p rzez la t półtorasta. W strząśn io n y ogrom R u si rospada się n a cztóry odłam y. Zaw iązuje się wiel kie księstwo M oskwy, które usiłuje wznieść się na obcych pierw iastkach i ujarzm ić resztę (286—290). P o lsk a rów nież w podziałach i zaburzeniach.— C ze chy ściskają w ęzły swojej jed n o ści, ustanaw iają dziedzictwo tro n u .'— M yśl R usi p rzebija się w j ę k u poetów nad niezgodą książąt i w głosie k ro n i karzy wołających o jedność. Najścia i podboje p o czynają dotykać R u ś.— T roiste plem ię L etonów nad Bałtykiem . Niem cy uprzedziw szy opieszałość P o
laków wnoszą- tu chrześciaństw o. Zakony R ycerzy mieczowych i K rzyżaków (291—295). — Z jednćj strony L itw a szerzy podboje na R usi, z drugiej uci ska ją, napad M ongołów. W ła d z a wielkich książąt m oskiew skich znajduje dla siebie punk t podpory "W namiocie chana m ongolskiego.— Czechy schodzą, z drogi samodzielnój: dom panujący i arystokracya ich niemczeją. Co zdaw ało się ratow ać Czechów, to w yszło na ich zgubę.— Tym czasem P o lk a w ła śnie w podziałach znajduje ochronę swojej p rz y szłości; lubo uszczuplona w granicach, staje najwy- żój m iędzy ludam i północnem i p o d względem lu dności i oświaty (295— 299).
O LITERATURZE SŁOWIAŃSKIEJ
W Y K Ł A D A N A
W KOLEGIUM FRANGUSKIÉM,
K O K P I E E W S Z Y
).-LEKOYA PIERWSZA.
(22 Grudnia 1840).
( Oklaski za ukazaniem się Profesora).
Panowie! T e oznaki dobrego usposobienia dla mnie publiczności, złożonej w części z moich spół- ziomków, m iędzy którym i widzę wielu moich p rz y jaciół, są mi drogie; ale nie mylę się co praw dzi wie znaczą. P o k azują one, że czujecie ja k mi po trzeba dodaw ać odwagi, czujecie trudność mojego Położenia. Isto tn ie , położenie to je s t niebezpie czne. Bo gdybyście naw et mogli zapomnieć w ra żeń, jak ie odbieracie słuchając sław nych profeso rów tej szkoły, gdybym j a z mojej strony m ógł Zamknąć oczy na trudności leżące w samym p rz ed miocie, który mam w ykładać, to zawsze byłoby mi niepodobna pozbyć się uczucia tej niekorzyści, Jaką tu s sobą przynoszę, ja k a je st przyw iązana do mojej osoby. Jestem cudzoziem cem, m uszę tłóm a- pzyć się językiem , który niema nic wspólnego s tym, jaki zwyczajnie służy za organ moim myślom, nic Wspólnego, ani co do pochodzenia swego, ani co do formy i toku. Nie idzie tutaj tylko o to, żebym w obec was myśli i uczucia moje p rz ek ład ał na
mowę obcą, trzeba je w szystkie przetw arzać zu pełnie i od razu. T a p raca w ew nętrzna tak ciężka,, je s t konieczną w k ursie literatury. Nie postępuje się w nim po d łu g m etody znajomej i obranej sobie zaw czasu; nie daje się form uł, za pomocą których myśl daje się w ykładać praw ie bez względu na styl, ja k to uchodzić może w naukach ścisłych. W y
szedłszy z obręby gram atyki i filologii, będziem y m usieli dać poznać i sądzić pomniki literatury, dzieła sztuki; a dać poznać, jestto dać uczuć ten zapał, który je utw orzył. N auki przygotow awcze, gdybyśm y nawet mieli czas na nie, dałyżby nam moc do w ydobycia z jakiego arcydzieła tego życia tajem nego, co się w niem kryje, co je st p raw dzi wym sekretem sztuki? B ynajm niej. Żeby to życie w ytrysło ze słowa stworzonego przez sztukm istrza, trzeb a wymówić nad niem słowo twórcze, a takiego słow a wymówić niepodobna nie posiadając w szy stkich tajem nic języka. C udzoziem iec możeli dojść do takiej władzy? C hociażby tego dokazał, pozo stanie mu druga połow a pracy równie trudna. B ę dzie m usiał oddać formę zew nętrzną, tę część nieoddzielną, częstokroć główną w płodzie sztuki; a czasem jeden wyraz niewłaściwy, niedobrze uży ty, albo tylko źle wymówiony, może ją zepsuć i zni szczyć. W szystkie te trudności są mi znajome; za każdym ruchem , za każdem skinieniem mojój my śli, czuję ciężar łańcucha, jak wy jego brzęk sły szycie. D la tegoż, gdybym radził się tylko posze ptów mojej literackiej miłości w łasnój, (bo to je s t upokarzającćm występować przed publicznością, kiedy się nie czuje tćj siły, k tó ra daje łatw ość i w dzięk), gdybym dbał tylko o moję miłość własną, o moję godność osobistą, pewnie zrzekłbym się
n ie b e z p ie c z n e g o z a s z c z y tu p r z e m a w ia n ia z te j k a te d r y . A le w z g lę d y b a r d z o w a ż n e k a z a ł y m i go p r z y ją ć . W e z w a n o m ię , ż e b y m z a b r a ł g ło s w im ie n iu lit e r a tu r y lu d ó w , z k tó r e m i m o j n a r ó d p r z e z sw o ję p r z e s z ło ś ć i p r z y s z ło ś ć śc iśle j e s t p o łą c z o n y ; ż e b y m z a b r a ł g ło s w c z a s ie , k ie d y sło w o j e s t p o tę g ą , i w m ie śc ie , k tó r e j e s t s to lic ą s ło w a ; n ic p r z e to n ie m o ż e m n ie w s trz y m y w a ć . C h ę ć w l u d a c h do w z a je m n e g o z b liż e n ia się k u 8 obie, s ta n o w i je d e n s c h a r a k te r ó w e p o k i n a s z e j. W ia d o m o , że P a r y ż j e s t o g n is k ie m , s p r ę ż y n ą i n a r z ę d z ie m te j sp ó jn i. Za p o ś r e d n ic tw e m P a r y ż a l u d y e u r o p e js k ie p r z y c h o d z ą d o z n a jo m o ś c i je d n e d r u g ic h , n ie k ie d y n a w e t sie b ie sa m y c h . C h lu b n ie d l a F r a n c y i , że p o s ia d a ta k ą p o tę g ę p r z y c ią g a n ia ; t a p o tę g a j e s t z a w s z e w s to s u n k u p r o s ty m do^ s iły W ew n ętrzn eg o r u c h u , m a s y ś w ia tła i c ie p ła J a k i e s tą d w y n ik a . W y ż s z o ś ć F r a n c y i ja k o s ta r s z e j c ó r k i k o ś c io ła , ja k o p i a s tu n k i w s z y s tk ic h n a tc h n ie ń U m iejętn o ści, s z tu k i, lit e r a tu r y , t a k j e s t s z la c h e tn a , że in n e lu d y n ie m o g ą m ie ć so b ie z a u p o k o r z e n ie
s łu c h a ć w tej m ie r z e je j z w ie rz c h n ic tw a .
Ż ą d z a z b liż e n ia się d o r e s z t y E u r o p y ^ z a w a r c ia ś c is ły c h z w ią z k ó w z lu d a m i Z a c h o d u , n ig d z ie p o d o b n o n ie j e s t ta k p o w s z e c h n a i ż y w a j a k w r o d z ie s ło w ia ń s k im . L u d y te, co d w a k r o ć g r a n ic z y ły z c e s a rs tw e m F r a n k ó w : z a K a r o la W ie lk ie g o i z a N a p o le o n a ; z k tó r y c h j e d n e u le g a ły p r a w u k a p i tu la - rz ó w , d r u g ie te ra z je s z c z e m a ją k o d e k s fra n c u s k i; k tó r e o d E u r o p y w z ię ły r e lig ią , p o r z ą d e k w o js k o w y, s z tu k i i rz e m io s ła ; k tó r e m a te r y a ln ie o d d z ia ły w a ły n a Z a c h ó d : są je d n a k m o ż e n a jm n ie j z n a - n em i p o d w z g lę d e m ic h m o r a ln e g o i u m y s ło w e g o s ta n u . D u c h e u r o p e js k i z d a je się tr z y m a ć j e u p r o
gów swoich i w yłączać ze społeczeństw a chrze- ściańsldego. R zeczyw iścież nie posiadają one ża dnego żyw iołu cywilizacyi, któryby był ich w ła snym? Nie przyłożyłyż się w niczem do pow iększe nia bogactw um ysłowych i dóbr m oralnych chrze- ściaństwa? Pow ątpiew anie o tern je s t w ich oczach krzyw dą. P rag n ąc udowodnić swoje praw a należe nia do społeczności chrześciańskiej, próbują one same przem aw iać, pisać w aszym językiem , puszczać swoje dzieła na potok waszej literatury. A le te próby, p rzedsiębrane w w idokach osób, opinii lub stronnictw, nie mogły się udać. Zrozum iano, że aby pozyskać uwagę narodów zachodnich, ro star- gnionych przez tyle w strząśnień i pogrążonych w mnóstwie zatrudnień, niedość pokazywać im nie k tó re punk ta błyszczące na okręgu S łow iańszczy zny: trzeb a odsłonić całą jej tarczę, trzeb a p rz y toczyć bliżej i postaw ić na w idok Zachodow i całą b ry łę jej literatur. R ząd francuski ustanaw iając tę k atedrę, uczynił zadość najgorętszym pragnieniom Słowian; miałbym sobie za złe, gdyby moje ocią ganie się pozostaw iło tak wielkie nastręczenie bez skutku. Sądziłem przytem , że niektóre okoliczno ści przeszłej kolei mojego ży cia, pod pewnym względem przynajm niej, pozw olą mi łatwiej odpo wiedzieć tem u pow ołaniu. D łu g i pobyt w różnych k rajach słowiańskich, znalezione w nich sympatye, pozostałe na zawsze wspom nienia, mocniej dały mi uczuć jedność naszego rodu, niżelibym mógł dojść do tego przez jakąkolw iek teoryą. Co było po czątkiem naszych poróżnień? co znow u może nas połączyć? to zagadnienie nie p rzestało nigdy mię zajmować. Tym sposobem plan mojego k u rsu zna lazł się gotowy. M niemam więc, iż łatwiej od kogo
innego s pom iędzy Słow ian, zdołam uchronić się Wpływu wszelkich nam iętności, wszelkich ciasnych i w yłącznych widoków stronnictw a. Stronność taka hyłaby nawet przeciw ną dobrze zrozum ianem u in teresow i naszej spraw y narodow ej, żleby odpow ia dała myśli rządu, który tę k ated rę ustanow ił.
Co w literaturze słowiańskiej zastanaw ia najb ar dziej, to jej ogrom, jej pow ierzchnia, jeśli można tak się wyrazić, pod względem najwidzialniejszym, pod względem, który pospolicie sam tylko trafia do przekonania, to je st pod względem liczbowym i jeograficznym . Jęz y k słow iański obejmuje ludność i p rz estrzeń niezm ierną. Siedm dziesiąt milionów ludzi mówi dyalektam i tego języ k a w krajach zale- gających połowę E u ro p y i trzecią część Azyi.
P ociągnąw szy linią od zatoki W eneckiej do u j ścia E lb y , znajdziem y zew nątrz tej linii i na całej jej długości ostatki, szczątki ludów odpartych ku północy przez ród germ ański i rom ański. B yt ich zanikły w tych siedzibach, należy ju ż tylko do h i- storyi; ale dalej ku K arpatom , ku tej odwiecznój tw ierdzy Słow iaństw a, dają się widzieć w dwóch stronach, w dwóch kończynach E u ro p y , pokolenia jego toczące walkę zaw ziętą. N ad morzem A d ry a - tyckiem bronią się one przeciw islamizmowi; n ad B altyckiem z ra zu podbite przez plemię obce, p o dnoszą się znow u i biorą górę. W środku m iędzy temi punktam i, pień słow iański ukazuje się w ca łej swojej m ocy i puszcza stąd gałęzie: jed n ą k u A m eryce, d rugą p rzez ludy m ongolskie i kaukaskie W głąb P e rsy i i aż ku C hinom , odzyskując tym sposobem w tam tej części świata, co s posady swo jej utracił w E uropie.
nie cały szereg, cały zbiór w szelkich form religij nych i politycznych, jak ich tylko historya staroży tna i now oczesna może dostarczyć przykłady. M a my tam n aprzód daw ny lud Czarnogórców , z oby czajów podobny do górali szkockich, ale w tern szczęśliwszy, że potrafił niepodległość swoję obro nić od przem ocy cesarstw : tureckiego, greckiego, niemieckiego, francuzkiego i zapew ne niegdyś rzym skiego. M amy miasto R aguzę— słow iańską W ene- cyą, w spółzaw odniczkę owej W enecyi potężnej, k tó ra mówiąc nawiasem, także w zięła początek od Słow ian; Illiry ą starożytną, Bośnią, Ilercogow ią, królestw o czeskie, część słow iańską królestw a wę gierskiego, w szystkie inne ziemie składające w ię kszą połowę państw A u stryi, nakonicc cesarstw o rossyjskie i całe dawne królestw o polskie. D odaj my do tego księstw a S erbii i B ulgaryi, tudzież co je s t Słow ian m iędzy ludem rom ańskim M ołdaw ii i W ołoszczyzny, a będziem y mieli wyobrażenie k raju, albo raczej ludu słow iańskiego.
Ję z y k tak mnogiego rodu dzieli się na wiele dyalektów; ale te dyalekty, pomimo różne ich ro zwinięcie, zachow ują ch arakter jedności. Je stto j e dna mowa, ukazująca się w rozm aitych kształtach i stopniach swego udoskonalenia. W idzim y ją jako języ k um arły, religijny, w staro-słow iańskim ; jako języ k praw odaw stw a i adm inistracyi w rossyjskim ; jako języ k lite ratu ry i rozmowy potocznej w po l
skim; jako język um iejętności w czeskim ; pozostała w stan ie pierw otnym , av stanie języka poezyi i m u zyki u Ulirów, C zarnogórców i Bośniaków. S tąd też uczony rossyjski zajm ujący się praw odaw stw em , które przez swoję rozległość i wagę zdaje się n a leżeć do czasów Ju sty n ia n a, może spotkać s ię z p o e
-G ukraińskim , którego m ożnaby wziąść za w spół czesnego liryków greckich, bo ma ich natchnienie, blask i sztukę, z poetą,, który całą świeżość bogatej w yobraźni łącząc z najbardziej wykończoną formą, zd o łał przeszłość narodow ą natchnąć płom ienistem życiem. K ażdy zgadnie, że mówię o naszym B ohda nie Zaleskim. O bok tego, uczeni czescy p rzedsię biorą i wykonywają prace badaw cze, jak ie daw ały by się porów nać do prac szkoły A lexandryjskiój, gdyby nie m iały właściwego sobie charakteru, gdyby nie b yły ogrzane przez zapał narodowości praw ie odpowiedni zapałowi religijnem u, jakiego p rzykład można chyba tylko znaleść w dawnych kom entatorach P ism a S. P rz y tem w szystkiem po stawmy illiryjskiego albo serbskiego poetę, starca ślepego, p rzy swej gęśli śpiewającego rapsody, n ad którem i unosili się k rytycy tacy ja k Grim m i E k - stein, których tłómaczeniem zajmować się nie g a r dzili H e rd e r i G oethe.
W idzim y tedy, że rozm aite funkeye, rozm aite przeznaczenia, które gdzieindziej sa udziałem ró żnych języków, ja k na p rz y k ła d na W schodzie san- skryckiego, arabskiego, perskiego,tureckiego, znaj dują się tutaj ogarnięte przez jed en języ k i ro z dzielone pom iędzy jego narzecza. Je stto widok dziwny i jedyny w swoim rodzaju. Z nauki takie go języka m ożnaby wydobyć nowe światło, zdolne objaśnić Aviele bardzo ważnych kw estyi filologii Wyższej, filozofii i historyi, kw estyi względem po chodzenia języków i ludów, względem natu ry i p ra wdziwego znaczenia dyalektów, względem p rz y ro dzonego rozw ijania się mowy.
Nie byłożby dla anatom ika odkryciem cudo- Wnem, gdyby znalazł jestestw o organiczne,
które-by p rzeszedłszy przez w szystkie stopnie niższe swojego bytu, zachowało w sobie razem życie ro ślinne, zw ierzęce i ludzkie, a każde z nich w doj rzałem rozw inieniu i w zupełnej całości? O tóż w przedm iocie naszej nauki, nie będziem y mieli na celu poznać którykolw iek jeden z języków słow iań skich, dodać jak i ro z d ział do gram atyki powsze- chnój, zbogacić m uzeum lingw istyczne jakiem indy w iduum nowem, ale poznać całą, familią, cały ro dzaj, cały gatunek języków nowych.
Nim przystąpim y do lite ratu ry właściwej, niech mi wolno będzie wskazać niektóre w ypadki, jakie możeby kiedyś z nauki naszej umiejętność w ycią gnąć mogła, w ypadki obchodzące historyą n aro dów, historyą umiejętności ścisłych, jak o też um ie jętności moralnych i politycznych.
Namieniłem, że ludy słow iańskie nieraz ju ż od działyw ały na E u ropę. P o e ta czeski K ollar pow ie dział gdzieś: »W szystkie ludy w yrzekły ju ż swoje ostatnie słowo; teraz na nas Słow ian kolej p rz e m ów ić.“ M nie się zdaje, że Słow ianie p rzem a wiali ju ż nieraz, przem awiali swoim sposobem, cio sami lanc, ogniem dział, i w arto byłoby pojąć sens ich mowy. L u d y te wchodzą ju ż jako siła w rachu by polityczne; ażeby pokonać siłę, żeby nią k iero wać, rostropność nakazyw ałaby starać się poznać p unkt jej wyjścia, zm ierzyć drogę, ocenić natężenie i zgadnąć cel; uczynić przynajm niej to na widok nowej siły politycznej, czego astronom owie nie za niedbują, kiedy się nowy kom eta albo m eteor u k a że. S zereg postrzeżeń jakieby m ogły przydać się w tym względzie, znajduje się spisany w historyi; wiadomo zaś, czy m ożna poznać historyą jakiego naro d u nie zstępując w głąb jego literatury?
N arody oświecone mają, pewien obowiązek wzglę dem potom ności, zw racać swoję pochodnię w s tro ny ciemniejsze. W szystko co dziś wiemy o ludach zw anych niegdyś barbarzyńcam i, wiemy od G re ków i R zym ian. T acyt krótką uczynił w zm iankę o G erm anach; jego słowa za naszych czasów stały się skarbem kosztow nych i mnogich wiadomości. Z rozpraw , s kom entarzy nad kilku kartkam i T a cyta, m ożnaby teraz złożyć całą bibliotekę. My, co śmy z B arbarzyńców zajęli m iejsce G reków i R zy mian , gniewam y się często na ich lakoniczność W mowie o naszych przodkach; nie powinnibyśmy więc zasłużyć u potomności na podobną naganę.
J e s t jeszcze inny interes obudzający ciekawość do poznania stron odleglejszych od ogniska zacho dniej E u ro p y . Pow iadają uczeni i astrologowie, że planety najbliższe słońca są przeznaczone zająć kiedyś jego m iejsce. Słow ianie zawsze ciężyli i cię żą ku Zachodow i. S tam tąd w yszły te tłum y co zburzyły Rzym niechcący w iedzieć o nich , kie dy one w ywiadywały się chciwie co się działo w Rzymie.
Nowożytne dzieje Słow ian ścisłe są związane z dziejami zachodnich narodów E uro p y .
A le nie same tylko orężne dzieła S łow ian, nie same ich barb arzyńskie napady w wiekach d a w nych, później chrześciańskie u słu gi w obronie E uro p y , nakoniec silny w pływ na spraw y polity czne, m ogą obudzać interes. Zachód, który sądzi, że w szystkie światło strony północno-wschodnie jem u winne, i któ ry rzeczyw iście wiele swoich n a
sion może tam widzieć w rozkrzew ieniu się wła- sciwem gruntow i, znalazłby jednak nie jedno od krycie miane za swoje, pierwój znanem w owych
stronach. B otanik nasz, Z aluziański, na sto-pięć- dziesiąt lat p rz ed L ineuszein postrzegł dwupłcio- wość roślin. Ciołek, zw any Yitellionem , jeszcze w X I I I wieku utw orzył teoryą łam ania się p ro mieni światła, wspartą, na rachunku m atem atycznym . Pom inąw szy innych, wspomnę nakoniec o tym, co jeden tylko znany je st pow szechnie, o M ikołaju K operniku, k tó ry pierw szy pojął praw a świata sło necznego.
Jak im sposobem ci ludzie, w czasie kiedy ich na ró d nie stał n a wysokim stopniu oświecenia, w znie śli się do tego natężenia rozum u? Jak im sposo bem to , co zwykle gdzieindziej jest w ypadkiem długiej pracy, leży na końcu um iejętnych dociekań, tu zdaje się być odgadnieniem i świtać z ju trz e n ką umiejętności?
W krajach naszych rolniczych botanika n atu ral nie m usiała zajmować um ysł ludzki, w zrastać skła dem obserwacyi, będących w powszechnym obiegu. Y itellio w przedm owie do swojego dzieła powiada, że w chw ilach wiejskiego w ypoczynku, p a trz ą c na blask igrający po falach rzeczki, co przed jego domem płynęła, pow ziął pierw sze swoje myśli. J e den ze znakom itych p isarzy francuzkich rz e k ł, że K opernik czytając B iblią w padł na wysokie pom y sły o system ie słonecznem , i zdanie to może być nie bez zasady. A le ziomek nasz mówiąc o K o p e r niku, m iał także słuszność pow iedzieć, iż odk rył on system a świata fizycznego, ja k naró d polski przeczuł ruch św iata moralnego. K o p e rn ik zbu rz y ł dawne p rzesądy, w skazując słońce za w spól ne ognisko planetom; naród polski pch n ął swoję ojczyznę w bieg około środka wielkiej całości, i s tegoż samego natchnienia K opernik był filozo
fem, narócl polski K opernikiem w świecie m oral nym (B rodziński o N aród. Pol.).
T e w szystkie w zględy zasługują, zapew ne na uwa gę cudzoziem ców, i m ogą w nich obudzić cieka wość do poznania ludów mało dotąd obserw ow a nych, tem bardziej, że w tych ludach zjawia się co raz m ocniejsza w iara, iż są przeznaczone w ziąść n d ział czynniejszy w ogólnem dążeniu E u ro p y . N atraciłem widoki, położyłem pytania tyczące się Słowian, m usząc pom inąć je bez odpowiedzi, a d ą żyć do celu drogą inną, najprostszą i n ajkrótszą—
drogą literatury.
.Literatura je s t placem, gdzie w szystkie ludy sło wiańskie znoszą płody swojej działalności m oral nej i umysłowej, bez spychania się, bez wzajemne- go w strętu. B ogdajby to spotkanie się spokojne na tem pięknem polu, było godłem ich zjednocze nia się w innym zawodzie.
LEKCYA DRUGA.
(29 Grudnia 1840.)
W skazaliśm y co może przynieść poznawanie S ło wiańszczyzny, zw racając na nią uw agę Zachodu a mianowicie F ran cy i. M oże teraz będziem y mieli szczęście obudzić interes ku głów nem u przedm io towi naszego w ykładu, ku literaturze słowiańskiój. L ite ra tu ra ta w oddaleniu wydaje się ja k obraz, ktorego oko nie może dostrzedz w yraźnie; trzeb a
go zbliżyć, żeby rysy i kolory dały się ocenić: to właśnie je s t moim obowiązkiem.
N ie zatrzym am y się w tej chwili nad tem, co mo że być uczącego w nowożytnój historyi Słow ian pod względem organizacyjnym . P ublicyści jednak, zajm ujący się kwestyami socyalnemi, m ogliby stąd powziąść nie m ało św iatła na przew idzenie osta tniego w ypadku swoich zagadnień. Nie jed n a myśl co tu, jako pojęcie rozumowe, nie rozw inęła się j e szcze do najdalszych następstw logicznych, tam w ypełniona, ju ż stawi p rz ed oczy skutek rzeczy wiście otrzym any. G dyby teorye Zachodu, tak chwy tane przez Słow ian, i praktyczne życie ludów sło w iańskich, tak nieznane Zachodowi, złączyła pilna uw aga, możeby przez to oszczędziło się dla ludzko ści wiele darem nych a przy k ry ch dośw iadczeń re form atorskich. K onw encya francuzka porw ała się do śmiałej i gw ałtownej reform y; P io tr W . ani • w p om ysłach, ani w energiczności środków nie ustępuje konwencyonistom . R eform ator ten sam jeden by ł całą Konwencyą, i w tem wyższy od niej, że zro b ił swoje dzieło. System a P io tra W . stoi do dziś dnia, rozw inęło się zupełnie i w yda je owoce. D osyć je s t spojrzóć na nie, żeby wi
dzieć czego spodziew ać się, czego lękać się należy z narzucenia historycznem u pochodow i naro d u myśli i woli indywidualnej. O bjaśniłoby to sto su nek, ja k i zachodzi m iędzy szkołam i polityki dogm a tycznej i historycznej.
Nie będziem y także zajmowali się reform am i re- ligijnem i w krajach słow iańskich i wpływem ich na E u ro p ę . D ziw no jednak, że dośw iadczenia S ło w iańszczyzny w tej m ierze nie zw racająna się uw a gi. P rzecież H u s po przed ził L u tra , a liczne i ro
-zm aite sekty wynikłe s protestanty-zm u przy szły tu do zupełnej dojrzałości, do stanu społeczeństw; m iały swoje mównice, swoje zgrom adzenia praw o daw cze i w ładze wykonawcze: w ydały ostateczne re z u lta ta , które m ożnaby widzieć nie odbywając nanowo tej samej drogi.
Bliżej dotyka literatury, a dla E u ro p y i F ra n - cyi bardzo je s t ciekawy, w zgląd na historyą w ła ściwą, ludów północnych. W epoce tw orzenia się społeczeństw a europejskiego i nastania chrześciań- skiego królestw a F ra n c y i, stosunki Zachodu s p le mionami północnem i zakryte są ciemną tajemnicą. N iezm ierna linia przedziela rzeczy wiadome od niewiadom ych, a początek wiadomości właśnie świ ta na końcu barbarzyństw a. P rz e d tym kresem w szystko nieznajome. Co parło tłum y ludów ku Zachodowi, od K onstantynopola do ujść Renu i do Rzymu? K to nadaw ał popęd i k ła d ł zaporę h o r dom, kto sp raw iał w ezbranie i odpływ tego wyle- # wu barbarzyńców ? To w szystko mało jeszcze wy- tłóm aczone, a jed n ak m ożnaby wiele fenomenów pojąć u ich źródła, to jest, w dziejach początko wych ludów północnych.
P rzypom nijm y sobie k ształt posady słow iań skiej. Niezmierne jej rów niny wychodząc z pom ię dzy gór Grrecyi i nadbrzeża bałtyckiego rozlegają się aż do k re su , gdzie E u ro p a styka się z A zyą. N a tę płaszczyznę, w to m orze słowiańskie, spły- w ały długo w szystkie potoki ludów wędrownych, nim wezbrana ich powódź wylała się na Zachód.
W wieku V I. pow szechna rew olucya zm ienia postać rzeczy na całej tej ogromnej przestrzeni. Zakreślają się w niej nowe k ra je , nowe państwa: M orawii, Czech, P olski, R usi. J e s t to epoka
my-tyczna Słow iańszczyzny. W k ró tc e religia chrze- ściańska wnosi tu życie organiczne społeczeństw , a przychodząc z R zym u i K onstantynopola, wedle w yrażenia jednego z historyków naszych, ja k b y dw a polarne bieguny cywilizacyi nagięte ku sobie, zagłębia w ludy bratnie, żeby je rozerw ać siłą od- skoku. N aprzód Polacy i Czesi staw ią zaporę n a p ły wowi barbarzyńców ; potem R uś o dtrąca ich albo pochłania, i nakoniec dokonywa się zupełnie ro z graniczenie A zyi od E u ro p y .
Jakkolw iek Słow ianie mogli dokuczyć ludom zachodnim , w targnięcia ich nie g ro ziły trw ałem niebezpieczeństw em . Straszniejsze były najścia plem ion wojennych gockich i skandynawskich. A le to wszystko nie może się równać ze zniszcze niem, jak ie niósł E u ro p ie ród mongolski, tatarsk i, czyli uralski. W ojow nicy germ ańscy nachodzili kraje nakształt teraźniejszych wojsk regularnych: # żyli kosztem rolników, ale ich nie niszczyli; ró d mongolski przeciw nie, w yw racał i do szczętu ście ra ł państw a, na które stąpił.
Za granicą Słow iańszczyzny je s t A zya. B ieg D źw iny i D onu odgranicza ziemię słow iańską od uralskiój, zajętćj przez ród zupełnie różny od in- do-germ ańskiego, do którego należa Słowianie.
O i i • v •
O grom ne plem ię uralskie, co nieraz świat przew ra cało, obejmuje trzy główne szczepy: fiński, mon- golsko-tatarski, i chiński. P ierw szy i ostatni mniej nas obchodzą; zajmiemy się m ongolsko-tatarskim . S tepy A zyi, dziś jeszcze noszące nazwisko T a ta - ryi, wielekroó są większe od całej E uropy. L u dność ich nie wynosi nad cztery do sześciu milio nów, ale każdy m ężczyzna je s t żołnierzem . T u ,
owo źródło w szystkich klęsk i nieszczęść. S tąd także, wedle m niem ania uczonych, pochodzi baje czny C entaur, obraz ludzkiej natu ry zaledwo wznie sionej nad bydlęcą. Tym człowiekiem bydlęciem, tym C entaurem , je s t T atar. B udow a jego ciała, rozw inięta lepiej u góry, nie ma dostatecznej po d stawy: nogi słabe i źle uformowane zdają się mu siużyć tylko do objęcia konia, na którym ciągle ży je i 8 którym jak b y jed n ą całość składa. G łow a
niekształtnie okrągła, je st niby ciężarem p rz y d a nym dla utrzym yw ania równowagi w pędzie. P ró cz zw ierzęcej nam iętności nic nie wydaje się w jego wzroku; blask czarnych jego oczu podobny je s t do J gasnącego węgla. O bok bystrego rozum u, żadnego uczucia, żadnych w yobrażeń religijnych nie widać w T atarzynie. Najm niejszego śladu mytologii i re- ligii pierwotnej nie masz u M ongołów. S tarożytni, którzy wspominają o tych ludach, mówią, że czciły one miecz jak o znak siły materyalnój. W edle po dań i pieśni Słow ian, T a ta r na każdy dzień ma in ne b ó stw o : m niemanie dobrze wyrażające cześć tylko dla powodzeń każdodziennych. R ód ten zre sztą może uchodzić za ideał ślepego posłuszeństw a, i to zdaje się stanowić całą zasadę jego organiza- cyi społecznej. M ongoł wrodzonym instynktem zgaduje wyższość drugiego i poddaje się jej bez- Warunkowie. M axyma dyscypliny m ilitarnej wy
ciągnięta z długiego dośw iadczenia: że gdzie tylko znajdzie się dwóch żołnierzy, jeden m usi rozkazy wać, drugi słuchać, je st u nich skutkiem skłonno ści naturalnój. N aczelnicy łączyli w sobie wszy stkie wady i przym ioty h o rd swoich. K ażdy z nich rodził się filozofem, w nic nie w ierzył, używ ał wia ry jeśli tego b y ła potrzeba, nigdy nie był
fanaty-Idem. A le za to każdy przychodził na świat wo dzem, sztukę strategii p osiadał do wysokiego sto pnia. Znajome są. dzieła A tty li, D żengis-chana, k tó rzy nie um ieli ani czytać, ani pisać, nieznając naw et dziejów swojego narodu. Siedząc pod gw ia zdą, polarną, posyłali oni rozkazy dwóm armiom, s których je d n a niszczyła Niemcy dru ga Chiny. W szy scy zresztą, U ralanie m ają z natu ry dziw ną zdolność wojowniczą. Z darzało się często, że od d ział wojska znalazłszy się bez naczelnika i w ska zanego kierunku, odgadyw ał plan ogólnych p o ru szeń i um iał zastosować się do nich. W odzow ie mongolscy nie byli grubym i barbarzyńcam i; można ich naw et uważać za cywilizowanych, jeżeli tylko to, co prow adzi do bogactw i potęgi, ma stanowić cy- wilizacyą. W tej dążności w yprzedzili oni ekono m istów teraźniejszych. P rze m y sł i handel dośw iad czały od nich wielkiej opieki. P o w zięciu jakiego miasta szturm em , w śród powszechnej rzezi, oszczę dzali i przesiedlali rzemieślników, jako nienależą- cych do żadnego narodu. U życie poczt było im znane: stacye dla kuryerów D żengis-chana rozcią gały się od Chin do P olski. C hciał on zaprow a dzić jednakie m iary i monety; a jed en historyk angielski powiada, że ju ż by ł w padł na w ynalazek biletów bankowych. C ały system m ateryalizm u m iał tedy exekucyą, pod sterem wysokiej zdolno ści instynktow ej i przy pomocy potężnych śro d ków.
G dybyśm y się teraz zapytali, ja k i był zam iar tych w szystkich w ypraw m ongolskich w najdalsze strony świata, trudno byłoby dać odpowiedź. W o dzowie ich nie przyw iązyw ali żadnej ceny do bo gactw , których zdawali się szukać. Zniszczenie
było jedynym widocznym ich celem. N a radzie je dnego s tych wodzów, rostrząsano z zimną, krw ią, czy nie należałoby ludność całćj P ersy i wyciąć i kraj w pastw iska zamienić. L edw o zdołano zapo- biedz, aby wniosek nie został przyjęty i wykonany. W ład z cy m ongolscy zapow iadali zawsze, iż są po wołani karać świat, upokorzyć go i wytępić. W ia ra ta nie w ygasła jeszcze w rodzie D żengis-chana.
Ł atw o tedy pojąć jakióm niebezpieczeństw em groziły ludzkości te straszne hordy. B łąd to i nie- wiadom ość h istoryczna mniemać, że nietrudno by ło je odeprzeć jak o tłum y niesworne, że tylko b rak um iejętności albo odwagi w napastow anych daw ał im zwycięstwo. N igdy liczniejsza arm ia nie szła na p o d b ó j, a była dobrze wyćwiczona i m iała wiel k ich wodzów. P rze z kilka wieków Słow ianie w strzy mywali ten okropny n apad całego plemienia. Kuś zw yciężona nie p rz estała stawiać biernego oporu; uznając zw ierzchnictw o M ongołów , zachow ała swoję dynastyą i religią narodową: drogie zaw iąski przyszłćj jedności. K siążęta R u si nigdy nie o d stą pili spraw y i nadziei narodu. W obozach T atarów , hańbieni i męczeni, uczyli się sekretu ich polityki, aby ją obrócić przeciw ko nim samym. R uś powoli zu ży ła swoje więzy, o trzę sła się z nich niezna cznie, tak iż nie można dokładnie w skazać epoki je j wyzwolenia; nastąpiło to po ostatniera spusto
szeniu M oskwy przez T atarów . D ziś R o s s y a je s t p anią wielkiój części T ataryi.
N ie w sam ych M ongołach miało chrześciaństw o strasznych nieprzyjaciół; z drugićj strony przew a żnie następow a! na nie Islam izm . L u d y słow iań skie rozdzieliły m iędzy siebie ciężar obrony. K ied y
pasow ała się z M ongołam i, P o ls k a ' odpierała
T urków . W spó łczesn a ta walka toczyła się bez ża dnego zw iązku R usi s P o lsk ą i zupełnie W różny sposób. R uś n ad starcza ła cierpliw ością; P o lsk a w zryw aniach się gw ałtow nych odnosiła n ap rze- mian wielkie zw ycięstw a i klęski. N ieszczęśliw a bitwa pod W a rn ą, śm ierć króla W ład y sław a i wy- b oru ry cerstw a polskiego zw iastow ała chrześciań- stw u stratę Illiry i i Serbii. P otęga tureck a wzma g a ła się odtąd ciągle, aż nakoniec J a n I I I . z a chw iał j ą na południu P olski i za d ał jej cios o sta teczny pod m uram i W iednia.
T ak więc z jednej strony R uś odepchnęła M on gołów ku Północy, z drugiej P o lsk a w strzym ała O sm anlisów w środku E u ro p y , po długich i s tra sznych bojach, których już nie widać śladu. W o- w jra czasie m ało było m iast, mało dzieł sztuki, a naw et nie wiele tw ierdz i robót obrony. K ra je rol nicze p rędko podnoszą się po k lęsce, i rychło w nich zacióra się ślad najazdu.
LEKCY A TRZECIA.
(5. Stycznia 1841).
O pór Słow ian przeciw ko najazdom grożącym E u ro p ie w średnich wiekach, w ycisnął rozm aite piętno na ich literaturze. W tej długiej i zaciętój walce, ludy słow iańskie w ykształciły swoję n aro dowość, rozw inęły właściw y sobie gieniusz; przez nią w eszły w poczet narodów europejskich.
Srod-kiem teatru ogólnych dziejów S łow iańszczyzny, są. K arpaty. N a w ierzchołku tych g ó r — ja k pow iada po eta— o siad łp tak słow iański, ije d n e m skrzydłem u d erzy ł po m orzu C zarnem , drugiem po B ałtyku. S tam tej strony łańcucha karpackiego, na rozle głych płaszczyznach swoich, ukazują się nam R u- sini i Polacy; s te j, w dolinach u podnóża A lp i H em m us, rozm aite ludy, s pom iędzy których C ze chy aż w głębi Niemiec stoją ja k p rzednia straż p o- suniona ku Zachodowi.
R uś najbliższa plem ion uralskich, najdawniój w boju z niemi, dwa wieki jęcząca pod jarzm em Mongołów, w mężnem i cierpliwem w ytrw aniu go tow ała p rz y szłą swoję wielkość. — L ite ra tu ra jej starożytna, ja k b y tknięta strasznem przeczuciem , m a ju ż charakter pow ażny i sm utny.—Później re- ligja staje się jedynym węzłem ludności owładanej przez T atarów ; wszakże interes niepodległości n a rodowej bierze g ó rę , a w ładza wkrótce zagarnia cały ten interes. L ite ra tu ra ru sk a owych czasów je s t religijną, bardziej je d n a k m onarchiczną. K sią że przew odniczy walce, w szystko odbywa się przez niego i w imię jego: nie widać bohaterów p o d rz ę dnych. W szelka udzielność niknie w obec wielkie go w idoku przyszłej jedności i potęgi państw a. O soba książęca zabiera w siebie wyraz całej spół- czesnej epoki, a przym ioty i w ady panującego tyle obchodzą poetę, ile mogą mieć wpływu na los R usi. P o ezya więc m a ju ż kierunek wytknięty, dąży do epopei. E lem ent dram atyczny zupełnie w niej g a śnie; dram at bowiem w ym aga walki nam iętności, gry charakterów indyw idualnych, ścierania się in teresów pojedynczych. Cecha pierw otna lite ra tu ry ruskiej p rzetrw ała w znacznej części aż do jć jp rz e
rodzenia się, do czasów K atarzy n y . W ted y religia zupełnie ustąp iła, interes m onarszy przew ażył: lite ra tu ra stała się autokratyczną.. P o ustaleniu w szak że jedności narodow ój, po skupieniu jój potęgi we w ładzy, pozostaw ało wyciągnąć s tego następstw a. D opiero lite ra tu ra bierze incyatywę, popycha w ła dzę. P oeci rossyjscy często idą torem nakreślo nym przez F rancuzów , naśladują A nglików , ale niech tylko u d erzy ich w ypadek narodowy, każdy z nich zaraz jest Rosyaninem , poważnym , ponu rym , dumnym .
In n y był nieprzyjaciel, s którym P o lsk a g łó wnie m iała do czynienia, inny cel, inne środki w al ki, inne też stąd następstw a. T u rcy ze w szystkich pokoleń uralskich, najbardziej zbliżają się do ple m ienia indyjsko-germ ańskiego. Zm ięszani s pię- knem i ludam i w krajach podbitych, stracili p ie r w iastkow ą swą szpetność. O kazałej i szlachetnej postaw y, wielkiej siły, lubo nieco m iękkiego ciała, p o d względem m oralnym niemniej także są różni od M ongołów. J a k tam tym zupełnie obce uczucia religijne, tak ci łatw o posuw ają się do fanatyzmu; ja k tam tych um ysł zimny, tak tych w yobraźnia ży- w*a, lubo raczej bierna niż działająca przez się, nic nie tw orzy oryginalnie, ale przy sw aja, naśladuje p ło d y poezyi i sztuki cudzej. M ongoły nie m ają żadnego poety, żadnego artysty. Jed en tylko w rze czy sztuk należy się im wynalazek budownictwa: wieże stawione z ludzi żywych albo uciętych głów ludzkich zalewanych wapnem. T im ur L eng w ła- snemi rękom a pom agał mularzom w tej pracy. T u r cy nigdy nie byli tak okrutni; walczyli najczęściej w duchu prozelityzm u, dla rozszerzenia swojej w iary, szczęście zakładali na tórn, żeby panow ać
i używać, nie zaś niszczyć. Zapytano raz na radzie m ędrców m ongolskich, co je s t najw iększa rosk oszą w świecie? Sam chan odpow iedział: zwyciężyć przeciw nika, w oczach jego znieważyć ż o n ę , p o m ordować dzieci, i potem samego zamęczyć. R a d a p rzy zn ała słuszność m onarsze, bo to było pojęcie narodow e. T u rc zy n także chciwy bogactw , łupie ży, zaborów, nie pastw i się nad swoją zdobyczą, inaczój pojm uje roskosz. L u b i on próżniaczy spo czynek, słodkie dum anie: stan ten nazywa w yra zem niedającym się przełożyć chyba niedokładnie na w łoskie fa r niente; w stręt jak i ma do cudzoziem ców, czyni go w zgardliw ym naw et względem p rz y jęcia od nich rzeczy pożytecznych; kiedy M ongoły nie zaniedbywali korzystać z wynalazków cywiliza- cyi znalezionych u narodów podbitych, wzięli np. artyleryą od Chińczyków. N apady tureckie mniej straszne od m ongolskich, były podobno bardziej niebezpiecznem i dla niepodległości narodów zw y ciężonych. P a n L enorm and powiedział: że ani jed en z w ładzców m ongolskich nie m iał ducha organiza- cyjnego; istotnie, umieli oni tylko organizow ać n a rzędzia zniszczenia. T u rc y pi'zeciwnie, rosciągali właściwe sobie system a stałego podboju, w swój sposób do pew nego stopnia urządzali kraje zdo byte: gdzie raz osiedli, trzym ali się uporczywie, co raz zagarnęli, trudno ju ż było im wydrzeć. K ro n i karz, pospolicie znany pod nazwiskiem Ja n c z a ra Polaka, przyrów nyw a ich do m orza, które ciągle pochłania, ale nigdy nie oddaje; każdy wylew7M on gołów prędko odpływ ał na swrnje stepy.
P arc ie kalifatu n aP o lsk ę drażniło ją ustaw icznie, obudzało wszystkie jej siły, ściskało je do jednego ogniska. S tą d wyrabiało się w P olsce uczucie na
rodowej potęgi i mysi o europejskiem powołaniu państw a. R ychło P olacy zrozum ieli, że ich powo łaniem je s t obrona chrześciaństw a i cywilizacyi, przeciw ko islamizmowi i barbarzyństw u; zaraz m u sieli poznawać, m ierzyć i oceniać swoje siły i środ ki. Owoż uczucie tych celów , tych w szystkich środków i zasobów, zaw arło się w uczuciu naro
dowości, i wyraziło się je dnem słowem Ojczyzna.
J a k tedy u R ossyan absolutyzm , tak u Polaków pa- tryotyzm je st dogm atem rodzajnym całego ducho wego i um ysłowego ukształcenia; cała lite ra tu ra polska w yrosła, wywinęła się i w ykw itła s tego je dnego słow a Ojczyzna; je s t rozm aitem stosowaniem i tłom aczeniern tej jednój idei., trudnej do w ysło w ienia, bo wielkiej, rozległej, niezm iernej i jeszcze niespełnionej. W różnych czasach i w różnych oko licznościach, objaw iała się ona różnym duchom w rożnem świetle i w w ielorakich postaciach. N a tchniony mówca, Skarga, pojm uje i czuje ojczyznę jak o państwo 'plemienia ivybranego,]nk.o Jeru zalem z jej arką,, kościołem i stolicą, z jej św iętą p rz e szłością, której obrona i zachow anie je s t życiem narodu. W opiniach wielu reform atorów dzisiej szych, ojczyzna jestto przyszły poi'ządek społeczny, który dopiero tw orzyć należy. W olność, potęga i szczęście w chodzą koniecznie w skład tego wyo brażenia. Nic dziwnego, że podobna idea nie była i nie m ogła być w prow adzona całkiem w rzeczy wistość, że nigdy stan społeczny P o lsk i nie objął w szystkich jej warunków . D la te g o niepodobna je s t określić patryotyzm u polskiego wyrazami, i zam knąć go w form ule scientyficznej. To pewna, że u poetów, mówców i polityków narodow ych polskich, ojczyzna nie jestto m iejsce gdzie jest dobrze (ubi
bene), nie jestto pew ny stan pom yślności, nie je st to pew ny kaw ał ziemi określony granicam i, za któ- rem i kończy się byt i działanie narodow e P o la k a. O jczyzna Polaków żyje i działa w szędzie, gdzie biją wiernie serca jój synów. S tego pojęcia wyni kło, że w szystkie prowincye P olski, nie przestaw ały nigdy po d względem literackim i narodow ym nale żeć do jój całości idealnój: m iały swoich posłów na sejmie, k rz esła w senacie, urzędników i sędziów w gronie w ładz czynnych. Jedna P o lsk a poszła torem K ościoła powszechnego, k tó ry dla różnych krajów św iata m ianuje biskupów , daje im rzeczy w istą moc praw ną i rosciąga swoję zwierzchnictwo m oralne tam naw et, gdzie w ładzę doczesną u tracił.
Ze strony polsko-ruskiej K a rp a t, odznaczają się nam dwie literatury. P ie rw sz a ma na celu naprzód jedność naród ową, potem władzę, nakoniec w yw ar
cie tej w ładzy na zew nątrz; drugiej siłą działającą je s t patryotyzm . O bie w dążności swojej są nie
zm ierne, nieograniczone. Nic praw dziw szego nad słow a, które znakom ity poeta w yrzekł w Izb ie fran cuskiej: „P o tęg aR o ssy ijest cierpliw a ja k czas, roz legła ja k przestrzeń.* N igdy ona nie zaznaczyła sobie kresu, gdzie się m a zatrzym ać. P atry o ty zm polski także nie zna ostatecznych dla siebie g ra nic. Nie jestto pojęcie egoistyczne i m ateryalna m i łość ojczyzny starożytnych G reków i Rzym ian, nie je s t on przyw iązany do kapitolu i nie potrzebuje koniecznie forum , nie zam yka się w żadnem uoso bieniu. T ro n nie g ra tu głównej roli, stanowi tylko cząstkę rzeczypospolitej. S połeczność cała pow o ła n a do działania. K ró la często nie widać na sce nie dziejów , imiona wodzów i mężów stanu z a j m ują pierw sze m iejsca; a niekiedy ziemie i
pro-w incye pro-występują, ja k pojedyncze osoby, i za od znaczenie się w boju odbierają nagro d y (tak nie gdyś jed n o województwo otrzym ało szczególny przyw ilej pieczętow ania swoich aktów lakiem czer wonym). S iła ta m o raln a , niem ająca widom ego środka, a ru sz ająca w ielką i rozm aitą społeczność, zdaje się wym ykać um ysłom , wedle obecnego po rz ą d k u rzeczy, praktycznym . In n y deputow any francuski mówił: „ S p ra w a P olski nastręcza tę naj w iększą trudność, że nie je s t przyw iązana do m iej sca, nie daje się ująć (quelle riest pas locale, qu’el
le est quelque chose d ’insaisissable). I m onarcha ros-
syjski, kiedy ogłaszając gniew swój przeciw P o l sce pow iedział: „P o lacy pośw ięcają rzeczyw istość dla urojeń," m iał w pewnym w zględzie słuszność, jeżeli, ja k to dziś byw a, nazw iem y urojeniem w szelką ideę, k tó ra jeszc ze nie m a w ładzy na zie mi i jeszcze dąży ku rzeczyw istości.
T o w szystko daje łatw o postrzedz, że poezya polska z n a tu ry swojéj nie ma elem entów epopei, i skłania się ku stronie lirycznój.
P o śro d k u m iędzy państw am i M ongołów i T u r ków, R u si i P o lsk i, leży krą] nierozgraniczony, wielce zajm ujący dla historyi i literatu ry . O d dol nego D un aju , praw ie od m iasta B elgradu, ciągną się z jedn ćj strony w zdłuż K a rp at, z drugićj n ad m orzem Czarnóm, za D n iep r i D on, aż do K a u k a zu, szerokie stepy. T ru d n o jednem nazw iskiem oznaczyć tę niezm ierną p rzestrzeń. L e ż a ła tu nie gdyś M ała Scytya, później zajęły w części jej m iej sce M ała P o lsk a i M ała R ossya. O bszerna jćj oko lica nosi imię U krainy, to je s t ziemi skrajnćj, czyli
nadgranicznej. P u sty n ia bezludna, zasiedlana cza
żyzna i p o k ry ta bujnem zielskiem , służyła od wie ków za pastw isko d iak oni przechodnich b arb arz y ń ców. J e s t to wielka arte ry a wiążąca E u ro p ę s p ła szczyzną A zyi środkow ej; tędy życie azyatyckie wlewało się do E u ro p y , tu trącały się o siebie te dwie części świata. P ta k i p rz e lo tn e , owady wę drow ne, pow ietrze m orowe i hordy drapieżne cią gną tym szlakiem. N arody, które chciały stawić zaporę najściom , aby rospraw iać się m iędzy sobą, schodziły się na tym gruncie neutralnym , na tóm powszechnóm bojowisku. To spotykały się w ojska W schodu i Zachodu w arm iach D ary u sza i C yrusa, R u si i Polski. T u w ziął swój początek lud wojen ny, znany pod nazw iskiem K ozaków , złożony ze Słow ian, T a ta ro w i T urków . K ozacy mówią ję z y kiem pośrednim m iędzy polskim i ruskim ; przecho dzili koleją pod panow anie P olaków i R usinów , niekiedy oddaw ali się Turkom : lite ratu ra ich zmie niła m yśl i formę, stosownie do przem agającego w pływ u P o lski albo R usi. P ieśni tam eczne gło siły sław ne czyny i m iłostki K ozaków , ich w ypraw y aw anturnicze, ich boje to w pomoc to przeciw' P olsce i M oskwie.
P ła szczy zn y ukraińskie są stolicą poezyi liry- cznój. S tą d piosnki nieznajom ych poetów oblaty w ały często całą Słow iańszczyznę. K ozak siedząc p rz y swojej ziemiance, albo budzie s trzciny, słu cha w m ilczeniu ja k koń jego pasący się niedaleko żuje traw ę, puszcza w zrok po zielonym stepie i d u ma, m arzy o bojach, k tóre się tu odbyw ały, o zwy cięstwach i klęskach, które tu zajdą. P ie śń ja k a mu się s piersi wyrwie, staje się wyrazem narodo wego uczucia, wszędzie chw ytana z zapałem , idzie s pokoleń do pokoleń. D unaj, uśwdęconarzeka
Sło-wian, praw ie zaw sze g ra rolę w tych pieśniach. O n przepływ a te pola tajem nicze, tęskną krainę nieod- gadnionych przeznaczeń. D la poetów je s t on cza sem, ja k ocean H ezyoda, granicą ostateczną świata znajom ego, czasem ja k S kam ander H om era, krw ią zrum ieniony, toczy z b ro je , ciała wojowników i skarby królów. A le cokolwiek w poezyi kraj ten posiadał, w szystko to je s t bardzo m ałem w poró wnaniu natchnień, jak ie niedaw no obudził. Nowi poeci rossyjscy, a szczególniej polscy, zaludnili mnó stwem pom ników ten dziw ny, pu sty plac bojów, gdzie trady cya nie m a kam ienia, na którym by spo częła, ani naw et drzewa, o któreby się oparła, gdzie ja k pow iada Zaleski, poezya
. . rozesłana
Na kwiecistym pól kobiercu, Uwięziona, tęskno dzwoni Jak natchnienie w młodem sercu;
a tylko w iatr niekiedy odryw a jej cząstki, i w lek kich obłoczkach zanosi
. . przez Limany,
Przez ostrowy i burzany,
Gdzie mych przodków błądzą duchy.
W edle słów dawnego wieszcza, n a tej niwie koń- skiemi kopytam i zrytej, ciałam i poległych utłu- szczonej, kośćmi ich zasianej, a drobnym deszczem ciepłej krw i zroszonej, bujnie porósł sm utek. S m u tek i tęsknota głównie znam ionują poezye tych
okolic.
P rzedm iot niniejszy zamkniemy przytoczeniem kilku w ierszy, w których nowożytny nasz poeta, M alczewski, kreśli żywy obraz spotkania się o rę żnego w tych stronach S łow ian z U ralanam i. R zecz