• Nie Znaleziono Wyników

B. Celowość w świecie organicznym

3. MONIZM Uwaga wstępna

Mówiąc o istnieniu Boga, powoływaliśmy się na j e d n o l i t y p l a n , przeprowadzony w całej przyrodzie, czyli na celowe urzą­

dzenie świata i dowodziliśmy z niego, że ostateczną przyczyną wszechrzeczy musi być istota rozumna (duchowa), skoro tak świat urządziła, że wśród milionów stworzeń każde ma swój cel, a nadto wszystkie wspierają się nawzajem, niższe służąc wyższym.

Ta idea c e l o w e j j e d n o ś c i , urzeczywistniona w świecie zewnętrznym, materialnym, panuje także w sferze duchowej i znajduje swój oddźwięk w świecie wewnętrznym, w duszy czło­

wieka. Toteż tak r o z u m , j ak i w o l a nasza wrodzonym pędem zmierzają do jedności, wszędzie chcą ją odnaleźć, a to, co rozpró­

szone, sprowadzić do jednolitego systemu.

R o z u m d ą ż y do j e d n o ś c i , bo gdzie spostrzega bezcelo­

wy nieład, gdzie widzi brak przewodniej myśli, która by łączyła szczegóły w systematyczną całość — tam umysł nie może się zo­

rientować, nie może znaleźć swego zadowolenia.

I w o l a z d ą ż a do j e d n o ś c i i w tym tylko znajduje upo­

dobanie, co tworzy harmonię, a tego nie lubi, co ją psuje i dla­

tego unika wszystkiego, co je j niemiłe i pragnie, aby wszystko sercu dogadzało, aby wszystko doprowadzić do pożądanej z nim zgody, harmonii, czyli moralnej jedności.

Nie da się zaprzeczyć, że ta idea jedności, urzeczywistniona w świecie zewnętrznym, a odzwierciedlająca się w pluszy czło­

wieka, jest dodatnia i pociągająca.

Jednakże j e d n o.ś c i w e w s z e c h ś w i e c i e n i e n a l e ż y p o j m o w a ć p r z e s a d n i e , tj. z u p e ł n i e b e z w z g l ę d n i e , jak tó czynią moniści. Nie trzeba sądzić, że idea jedności, panu­

jąca we wszechświecie, nie dopuszcza różnic wśród stworzeń — tym bardziej pomiędzy stworzeniem a Stwórcą! Owszem! już sa­

mo poczucie piękna domaga sięŁ aby na świecie nie było nużącej jednostajności, ale żeby ta harmonia, którą w układzie jego wi­

dzimy, na tym właśnie polegała, aby najbardziej różnorodne stwo­

rzenia, posiadające nieraz wręcz przeęiwne własności, służyły so­

bie i pomagały do osiągnięcia wspólnego celu. Tak pojęta jedność jest uzasadniona i nazywamy ją w z g l ę d n ą .

Inna jest jedność b e z w z g l ę d n a , czyli absolutna. Ta nie uznaje różnicy wśród tego, co istnieje, ale wszystko jest dla niej al­

bo materią, jak utrzymuje materializm, albo Bogiem, jak głosi pan- teizm —- a więc z jednej ostateczności wpada w drugą. Z niedo­

rzeczności, wynikających z materializmu i panteizmu, widać że ta­

ka jedność nie istnieje w świecie i że oba systemy, które ją przy­

puszczają, muszą być już z tego względu błędne.

D la t e j s a m e j p r z y c z y n y b ł ę d n a j e s t n o w s z a t e ­ o r i a , w y p r o w a d z o n a z o b u p o p r z e d n i c h s y s t e ­ mó w, której już nie chodzi tyle o to, czym jest świat sam w so­

bie, materią, czy duchem, ale o wykazanie, że jest jedną jedyną istotą. Dlatego też ten system zowie się m o n i z m e m , tj. s y ­ s t e m e m j e d n o ś c i b e z w z g l ę d n e j .

System monizmu - •

M o n i z m , jak jego nazwa wskazuje (monos=sam jeden), jest to system, k t ó r y o b r a ł s o b i e z a p o d s t a w o w ą p r a w d ę b e z w z g l ę d n ą j e d n o ś ć i na niej opiera świato­

pogląd. Zatem według monizmu duch i materia, a więc świat duchowy i materialny — to jedno. Bóg i świat — także jedno, bo w istocie swej się nie różnią. M o n i z m bowiem u z n a j e j e d n ą t y l k o r z e c z y w i s t ą i s t o t ę , a stąd cokolwiek ist- - nieje, nie jest wobec niego niczym więcej, jak tylko zewnętrz­

nym objawieniem się istoty tej samej. Ta istota, powiadają mo- niści, nie jest ani duchem, an materią, ale tym, za co się ją uwa­

ża, zależy to więc od tego, jak zapatrujemy się ha nią.

' System, uznający jedną tylko istotę, która cały wszechświat sobą wypełnia, musi ją uważać albo za materię, albo za ducha, wpa­

da zatem bądź w błędy materializmu, bądź panteizmu tj. dwóch najbardziej skrajnych, a sobie tak przeciwnych systemów. Moniści, chcąc uniknąć niedorzeczności obu systemów, stanęli pomiędzy ni­

mi, lecz wplątali się przez to w błędne teorie, zajmujące pośrednie miejsce między materializmem a panteizmem. Zebrawszy te teorie zmieszali przeróżne filozoficzne systemy, co wielu filozofów pocią­

ga do monizmu, bo każdy odnajduje w nim coś swego. Z tęgo względu, że monizm sprzeczne systemy pozornie godzi, jest od in­

nych niebezpieczniejszy i zasługuje ną uwagę.

Z powodu nagromadzenia wielu teoryj ze znanych dotąd po­

glądów, sami moniści uznają już 20 różnych kierunków monizmu.

Mimo to nie przestają dużo mówić o „jedności“, jako o zasadni- / czej prawdzie monistycznego systemu.

N a c z y m w e d ł u g m o n i s t ó w t a j e d n o ś ć p o l e g a ? Czy na tym, że Bóg i świat, albo duch i materia — to jedno?

Chyba nie, bo żaden z monistów jeszcze tego nie wykazał. Może na „jedności“ między nimi samymi? I to nie, należą bowiem do

5*

nich i materialiści i panteiści, więc przedstawiciele najskrajniej­

szych obozów.

Jeżeli więc jeszcze ta jedność pomiędzy monistami istnieje, to chyba w tym, że w s z y s c y s ą a t e i s t a m i , że wszyscy chcieliby wytłumaczyć powstanie i istnienie świata bez istnienia Boga. Wobec tego m o n i z m z n a c z y t y l e , c o a t e i z m , czyli system nie uznający osobowego Boga, i tak powinien być trak­

towany.

Sprzeczności monizmu

Aby wykazać ważniejsze błędy „monizmu“, należałoby po­

wtórzyć zarzuty przeciw materializmowi i panteizmowi. Ograni­

czamy się tylko do następujcych uwag:

1. Gdyby, jak twierdzą moniści, świat był tym samym, co Bóg, m u s i a ł b y p o s i a d a ć p r z y m i o t y B o g a ; więc każ­

da rzecz na świecie byłaby od drugiej niezależna (absolutna), musiałaby istnieć zawsze, być istotą konieczną, niezmienną i do­

skonałą. To jednak sprzeciwia się codziennemu doświadczeniu.

Odwrotnie gdyby Bóg był tym samym, co świat, byłby, jak wszystko na świecie, istotą zależną, przygodną, zmienną, prze­

mijającą; Pan wszechrzeczy stałby się igraszką, zależną od lada kaprysu stworzenia, zszedłby do nicości.

2. Gdyby monizm miał rację, musiałby wytłumaczyć, jak istota jedyna na świecie i absolutnie niezmienna może się zmie­

niać ustawicznie? Cały świat bowiem i wszystko, co na nim jest, ciągłym podlega zmianom. — Musiałby wyjaśnić, jak bezwzględna jednostka, o której marzą moniści, i największa rozmaitość na świecie są jedną i tą samą rzeczą?...

3. M o n i z m n i e w y j a ś n i a d o s t a t e c z n i e r ó ż n i ­ c y p o m i ę d z y ś w i a t e m w e w n ę t r z n y m a z e w n ę t r z ­ n y m.

Jeśli, jak mówią moniści, jedna jest tylko istota na świecie, nie może być różnicy pomiędzy światem wewnętrznym a ze- wnętrzym, a więc to, co się w duszy naszej dzieje i czego my je ­ steśmy świadomi, musiałoby być także znane naszemu otoczeniu.

Tymczasem z własnego doświadczenia wiemy, że nasze myśli, uczucia i pragnienia mogą być dla otoczenia niedostępne; a ge­

nialne pomysły tych osób, z którymi żyjemy, mogą znowu dla

na-szego rozumu pozostać niedoścignione. — A więc jest nieprzebyta granica pomiędzy tym, co się wewnątrz nas dzieje, a światem ze­

wnętrznym, różnica która nie mogłaby istnieć, gdyby świat we­

wnętrzny i zewnętrzny był jedną i tą samą istotą.

4. Według monizmu p o d m i o t i p r z e d m i o t b y ł b y t a k ż e j e d n ą i t ą s a m ą i s t o t ą , a to nie może być prawdą.

a) Kiedy mam o czymś sąd wydać, dobrze czuję, że czym in­

nym jestem „ja“, czym innym przedmiot, o którym orzekam; bo

„ja“ jestem osobą rozstrzygającą, a to, o czym rozstrzygam, me­

mu sądowi podlega, więc nie może być tym samym, czym „ja“

jestem.

b) Spostrzegam nieraz, że przedmioty, które, mam przed so­

bą, z czasem uległy zmianie, mimo to czuję, że ja sam nie zmieni-' łem się. Zresztą nawet wtedy, kiedy zdanie swoje, poprzednio

o nich wypowiedziane, odwołuję, mam świadomość, że tylko mój sąd o rzeczach się zmienia, ale nie moja osoba.

c) Wrodzony popęd samozachowawczy wyrabia we mnie przekonanie, że przedmioty świata zewnętrznego mają mi służyć do utrzymania życia, przeto nie mogą być tym, czym ja jestem.

To zaś przekonanie staje się tym silniejsze, gdy spostrzegam isto­

ty, które wprost na życie moje godzą. — Dwaj żołnierzę, walczą- * cy ze sobą na polu bitwy, przecież nie powiedzą o sobie, że mają jedną duszę, że są jedną istotą.

Różnica między moim „ja“, a tym wszystkim, co nim nie jest, tak jest wyraźna, że każdy jest o niej przeświadczony, wynika ona sama z siebie i wprost sprzeciwia się monizmowi. Wobec tych niedorzeczności, wynikających z monizmu, okazuje się, że system ten, c h c ą c n a j s k r a j n i e j s z e k i e r u n k i f i l o z o f i c z n e s p r o w a d z i ć do p e w n e j „ j e d n o ś c i “ — p o p a d a w s p r z e c z n o ś ć z e s o b ą . Jako system, który utrzymuje, że wszechświat istnieje bez swej przyczyny sprawczej, sam najbar­

dziej oddala się od j e d y n e j p r a w d y , a tak stwierdza, że je ­ go podstawą nie jest prawdziwa „jedność“, ale że wynika z n i e ­ l o g i c z n o ś c i i j e s t n i e m ó ż l i w y .

Uwaga końcowa

N a l e ż y z a t e m i n a c z e j p o j m o w a ć t ę j e d n o ś ć we w s z e c h ś w i e c i e , o k t ó r e j t y l e m ó w i m o n i z m .

Jedność ta polega na tym, iż j e d n a j e s t o s t a t e c z n a p r z y c z y n a , która wszechświat powołała do bytu i j e d e n c e l ostateczny, do którego wszystkie stworzenia mają zdążać, jest nim oddanie należytej chwały swemu Stwórcy.

Jeszcze ś c i ś l e j s z a j e d n o ś ć istnieje dla stworzeń rozum­

nych w tym znaczeniu, iż w nagrodę za należyte spełnienie zada­

nia, wyznaczonego im przez Stwórcę, mają z Nim najściślej po­

łączyć się w życiu przyszłym.

Tak pojęty system „jedności“ uświęca ludzi, bo prowadzi do Boga — przeciwnie zaś monizm, jako system nie uznający Boga za najwyższego Sędziego sumień ludzkich, jest zaprzeczeniem wszelkego rozumu, systemem przeciwnym prawdziwej kulturze i moralności; nie tylko więc nikogo nie uzacnia, ale zwalniając człowieka od obowiązków, rzuca go na pastwę namiętności.

Każdy zatem widzi, że jest pewna „jedność“ we wszechświe- cie, lecz nie jedność absolutna, o jakiej marzy monizm, ale j e d ­ n o ś ć w z l ę d n a , która uznaje istotną różnicę między materią a duchem, a jeszcze większą między stworzeniem a Stwórcą.

Taki system jedności w z g l ę d n e j spotykamy w religii chrześcijańskiej, która mimo ogromnej różnicy między stworze­

niem a Stwórcą, zbliża człowieka do Boga i ł ą c z y g o z Ni m.

Jako c e l , wskazuje ona człowiekowi uświęcenie duszy; za ś r o d e k do c e l u uznaje pracę wraz z łaską Bożą; to człowieka uświęca i zbliża do Boga; jako n a g r o d ę , obiecuje wieczną szczęśliwość w j e d n o ś c i z B o g i e m .

4. TEOZOFIA

Teozofia ’) czyli, jak się sama nazywa „tajemnicza nauka o Bogu“ nie stanowi jakiegoś jedńolitego systemu, ale zbiór wie­

rzeń filozoficznych, opartych częściowo na filozofii indyjskiej, częściowo na grecko-neoplatońskiej, częściowo na zasadach kaba- listyczno-żydowskich. N ie j e s t t o z a t e m j a k a ś n a u k a n o w a (za jaką się podaje i czym łatwowiernych do siebie po­

ciąga), bo pod wpływem indyjskiego filozoficzno-religijnego sy­

stemu Buddy już w III i IV wieku po Chr. teozofię uprawiali greccy filozofowie: Plotyn, jego uczeń Porfiriusz i inni neoplatoń- *)

*) Wyraz pochodzący z greckiego: theos znaczy Bóg, sofia — mąd­

rość; stąd teozofia to tyle, c q mądrość albo nauka o Bogu.

czycy. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa przedostał się neo- platonizm do sekty chrześcijańskiej gnostyków, którzy próbowali swój system połączyć z nauką objawioną Chrystusa. Żydowscy filozofowie średniowiecza, nauczyciele Kabały, usiłowali zasady Starego Testamentu przedstawić w świetle tajemnej nauki teo- zoficznej, wmawiając w słuchaczy, że ten sposób pojmowania rze­

czy został przekazany przez Mojżesza. Niezdrowy prąd mistyczno- teozoficzny zaznaczał się w pismach XV w., w których przebija dążność do tajemniczego mistycyzmu i okultyzmu.

Te niezdrowe prądy, o których było można sądzić, że się już przeżyły, odżyć miały przez energiczną akcję Rosjanki Heleny B ł a w a c k i e j , Angielki Anny B e s a n t i Rudolfa S t e i n e r a, pochodzącego z Austrii. Poznanie tych trzech teozofów pomoże nam do wyrobienia sobie sądu o wartości doktryny.

Szczegóły powstania ruchu teozoficznego1).

H. B ł a w a c k a urodzona 1831 r. w Jekaterynosławiu, już w dziecięcych latach podlegała napadom histerii. W 17-tym roku życia wyszła za mąż za generała rosyjskiego Bławackiego, którego niedługo po ślubie opuściła, aby z pewnym magikiem koptyj- skim wybrać się w podróż po Azji Mniejszej i Egipcie. W r. 1851 osiadła w Londynie, gdzie uczestniczyła w posiedzeniach spiry­

tystycznych. Potem pod wpływem spirytysty Cardeca przebywała- w Paryżu, a od r. 1870 była przez dwa lata w Kairze medium spi­

rytystycznym. W czasie seansu schwytana na oszustwie i ośmie­

szona opuściła Kair i przeniosła się do Ameryki, gdzie poznała pułkownika Olcotta. W Nowym Jorku założyła towarzystwo spi­

rytystyczne, którego prezesem był Olcott. Już po kilku tygod­

niach towarzystwo przybrało nazwę „Towarzystwa Teozoficzne­

go“, jak chciał bogaty i wpływowy spirytysta H. Newton, którego Bławacka pragnęła sobie pozyskać. Tow. Teozoficzne pozosta­

wało w ścisłym związku z lożą masońską „Krzyż Różany“. New­

ton jednak niebawem wycofał się, widząc oszustwa dokonywane przez Bławacką. W tym czasie Bławacka, pomimo, że je j pierw­

szy mąż żył jeszcze, wyszła za Ormianina Bettadaya, ale i to jej małżeństwo długo nie trwało. Pomimo zawierania tych mał­

żeństw Bławacka nazywała się „niepokalaną dziewicą“. Skoro je j oszustwa spirytystyczne zostały zdemaskowane w książce zna­

nego spirytysty Douglasa Home‘a, przeniosła się do Indyj, a za nią podążył Olcott, porzuciwszy własną żonę i dzieci.

W Bombaju, potem koło Madrasu, Bławacka rozwinęła swoją spirytystyczną działalność i założyła szkołę teozoficzną. Dalsze je j oszustwa zostały wykazane przez londyńskie „Towarzystwo dla Badań Psychologicznych“. Zmarła w r. 1891.

t) Obszerniej rozwija to „Teozofia nowoczesna“ ks. dr Waisa, prof. uniw. J. K. we Lwowie.

Był to charakter nędzny, osoba niewierząca, sama publicznie zeznała, że nie wierzy ani w Boga osobowego, ani nieosobowego.

Gdy wyczytał to dr Wyld, zrzekł się prezesury Tow. Teozoficzne- go, dowodząc, że jeżeli według Bławackiej nie ma Boga, ona sa­

ma popełnia niedorzeczność, chcąc uczyć teozofii czyli „mądro­

ści o Bogu“.

Drugą prezeską Tow. Teozoficznego była Angielka Anna B e- s a n t , ęona pastora anglikańskiego, urodzona w roku 1847. Po 6-ciu latach pożycia opuściła męża i będąc już matką dwojga dzie­

ci, nawiązała stosunek z wolnomyślicielem Karolem Bradlaugh, który zaciekle zwalczał wszelką religię. Pod jego wpływem zaczę­

ła rozpowszechniać w sferach robotniczych ateizm, socjalizm i neo- maltuzjanizm *)■ Za szerzenie niemoralnych broszur, napisanych w myśl teorii Malthusa, została skazana na grzywnę pieniężną i więzienie. W tym czasie zapisała się do loży masońskiej. Ogło­

siła drukiem napisany w duchu materializmu Haeckla i Buch­

nera: „Podręcznik wolnomyśliciela“, „Świat bez Boga“, „Ewan­

gelię ateizmu“. Prawowity mąż Anny Besant wytoczył je j pro­

ces, a Bradlaugh wkrótce pozbył się także przyjaciółki.

p A. Besant nie wiedząc czemu się oddać zaczęła studiować hipnotyzm, spirytyzm i okultyzm. Kiedy przyniesiono je j „Naukę tajemną“ Bławackiej, zasmakowała w książce, wyrzekła się wol- nomyślicielstwa i materializmu, zetknęła się osobiście z Bławacką, ulegając je j sugestii, pojechała z nią do Indyj i została je j sekre­

tarką. Po śmierci Bławackiej zaczęła kierować ruchem teozo- ficznym.

Anna Besant związała się z pastorem angielskim Leadbeate- rem (czytaj Ledbiter), zboczeńcem, który na wyspie Cejlon został buddystą. Za szerzenie niemoralnych nauk, które wywołały burzę nawet wśród teozofów, musiał zostać usunięty z Tow. Teozoficz­

nego, dokąd jednakże po upływie dwu lat A. Besant przyjęła go z powrotem. A. Besant wiele podróżuje i często przemawia, ale postępuje obłudnie, bo zwalcza namiętnie w Indiach naukę chrze­

ścijańską a szerzy buddyzm, a w podróżach swych po Europie dla pozyskania nowych zwolenników swojej nauki pochlebnie, nawet z uznaniem mówi o praktykach chrześcijańskich i sakra­

mentach. Tak bałamuci łatwowiernych, którzy pewnie by nie ulegali tak łatwo doktrynom przez nią rozpowszechnianym, gdy­

by pamiętali, co jeszcze św. Paweł w liście do Tymoteusza napi­

sał: „A niedorzecznych i babskich baśni strzeż się!“ (4, 7).

Z powstaniem nowoczesnej teozofii, łączy się, przynajmniej historycznie, dalszy je j produkt, zwany antropozofią1). Kiedy teo- 1 2

1) Neomaltuzjanizm, to teoria oparta na badaniach Anglika Malthusa, polecająca ograniczanie wzrostu ludności środkami nieliczącymi się z moralnością.

2) Wyrazy wzięte z greckiego: „antropos“ znaczy człowiek, „sofia“

— mądrość, razem „mądrość tj. nauka o człowieku“.

zofia zajmuje się stosunkiem świata do Boga — zadaniem antro- pozofii jest pouczenie człowieka o jego istocie i przeznaczeniu.'

Z wykładem antropozofii wystąpił technik, który stał się pu­ teozofią, zaczęły się nieporozumienia, które wzrastały, gdy Steiner zaczął wrogo występować przeciw niemoralnym praktykom Lead- beatera.

Oszukańcze wystąpienie A. Besant, która 13-letriiego Hindu­

sa, zwanego przez nią Krisznamurtim, ukazywała w Indiach, ja ­ ko nowego mistrza i zbawcę ludzkości, zraziło wielu; zwłaszcza, gdy zachęcona powodzeniem w Indiach, przywiozła chłopca do Europy, pod imieniem Alej ona. Przebrawszy go i ucharakteryzo- wawszy na Chrystusa, zapowiadała bluźnierczo,' że z tym hindu­ Krisznamurtiego i wyświetlić metody Anny Besant i Leadbeatera.

Przebiegła A. Besant spostrzegła grożące niebezpieczeństwo i od­

wołała zapowiedziany kongres teozofów. Tak uniknęła kompromi­

tacji, a chcąc zapobiec trudnościom ze strony Steinera, wykluczy­

ła go w r. 1913 na zawsze wraz z całą sekcją niemiecką z Towa­

Besant o mistrzach teozofii indyjskiej „mahatmach“, zwłaszcza o mistrzu Morja, były wymysłem histerycznej, chorobliwej wy­

obraźni 1), nie powołuje się na tych „mistrzów“, ale antropozo- ficzną wiedzę opiera na własnym jasnowidzeniu i z tego jasno­

widzenia snuje fantazje. Oto, że ciało człowieka składa się z 3-ch różnych pierwiastków: fizycznego, eterycznego i astralnego — a dusza człowieka z duszy czuciowej, rozumowej i świadomej,

W eterze kosmicznym Steiner widzi zapisane to wszystko, co ludzie wszystkich wieków myśleli i czynili... z eteru wyczytuje cały pro­

ces rozwoju substancji świata. Ta kronika, mówi Steiner, poucza nas nie tylko o historii ziemi, ale o ewolucji Saturna i innych ciał niebieskich, o rozwoju człowieka i jego przeznaczeniu. Z tych fantazji usiłuje Steiner zbudować antropozofię, b e z d o w o d ó w , k t ó r e b y m o g ł y j e g o t w i e r d z e n i a u z a s a d n i ć , opie­

rając wszystko to, co twierdzi, na własnym j a s n o w i d z e n i u .

Rzut oka na osoby głównych przedstawicieli teozofii Wspomniane szczegóły życia nowoczesnych twórców teozofii przedstawiają ich w świetle, kóre pozwoli zorientować się w war­

tości głoszonych doktryn.

Bławacka wyznaje, że najważniejsze prawdy wiedzy teozo- ficznej zawdzięcza mistrzom indyjskim czyli m a h a t m o m , gdy świadectwa, których w stolicy Tybetu dostarczyli znawcy, stwier­

dziły, że mahatmowie nie istnieli. Listy mahatmów rzekomo pisane do A. Besant były fałszerstwem. Guenon, w swojej książce ,,Le theosophisme“ na str. 51 przytacza list Bławackiej do Sołowiewa, w którym pisząca przyznaje sama, że mistrz Morja, na którego się powoływała, był tworem jej wyobraźni.

Bławacka i A. Besant, chwytane podczas seansów spirytysty­

cznych na oszustwach') opuszczać musiały miejsce swoich wykła­

dów i wyjeżdżać, i gdzie indziej szukać naiwnych słuchaczów.

A podróż z Hindusem, którego A. Besant w Indiach nazywała Krisznamurtim, a w Europie* Alcjonem, co mówi o je j uczciwości?

0 moralności głównych przedstawicielek teozofii wiemy zbyt wiele.

S t e i n e r , chociaż tyle mówił o jasnowidzeniu i uważał je za konieczne stadium do osiągnięcia swego przeznaczenia, żadne­

go „jasnowidza“ nie wychował, a praktyki zalecane przez niego, wycieńczające organizm, niejednego ucznia doprowadziły do domu obłąkanych, albo i do grobu, a u wielu powodowały zanik pamięci 1 zboczenia seksualne.

Już same szczegóły z życia przedstawicieli teozofii muszą na­

sunąć myślącemu poważne wątpliwości co do doktryn. Cóż jed­

nak sądzić należy o ich nauce w świetle przedmiotowej oceny?

Czym jest teozofia wobec rozumu i czemu zawdzięcza swoje rozpowszechnianie?

1. Teozofia mając kierunek pozornie spirytualistyczny, sta­

nowi reakcję przeciw materializmowi, ale wpada w błędy i kon-i) Ręka ducha, którą Bławacka podczas seansu ukazywała w Kai­

rze, była białą rękawiczką, wypchaną watą. Raz w czasie seansu dał się słyszeć „astralny“ dzwonek, gdy upadł przypadkiem, okazało się, że był to najzwyklejszy dzwonek, który Bławacka ukrywała pod szalem.

sekwencje panteizmu i monizmu, które rozpowszechnia pod od­

mienną nazwą teozofii (albo antropozofii). Twierdzenie to opiera­

my najściślej na własnych słowach przedstawicieli nowoczesnej teozofii. Oto co mówi B ł a w a c k a w „Der Schlussel der Theo- sophie“ na str. 51: „Teozof odrzuca pojęcie Boga osobowego...

a wierzy w boski pierwiastek powszechny. Te 3 rzeczy: Bóg, dusza i człowiek, tak samo jak wszechświat, z pochodzenia swego tworzą jedność absolutną z niepoznawalną istotą wieczną“. Jest to pogląd panteistyczny.

A n n a B e s a n t pisze: „Teozofia w zakresie religii jest pan- teizmem, bóg jest wszystkim, a wszystko jest bogiem“. Patrz

„Why I became a teosophist“, Londyn 1891, str. 18.

S t e i n e r twierdzi: „Jaźń ludzka jest bóstwem tego samego gatunku i tej samej istoty... dlatego człowiek może w sobie znaleźć bóstwo, gdyż jego najwłaściwsza istota wzięta jest z bóstwa“.

Patrz „Geheimwissenschaft im Umriss“, str. 32.

Powyższe słowa stwierdzają, że teozofowie swoją doktrynę o- parli na panteistycznych i monistycznych zasadach. Przytoczone przez nas dowody przeciw panteizmowi i monizmowi o b a l a j ą tym samym p o d s t a w ę , n a k t ó r e j s i ę n o w o c z e s n a t e o z o - . f i a o p i e r a . Sama je j nazwa zawiera w sobie sprzeczność. Bo jakże teozofia może być nauką o Bogu, skoro sama żadnego Boga nie uznaje... jakże mogą teozofowie i antropozofowie łudzić swoich adeptów, że przez praktyczne ćwiczenia (yogi) doprowadzą ich do bezpośredniej wizji Boga, skoro sami nigdy na sobie tego nie do­

świadczyli, skoro sami przeczą istnieniu tego Boga, którego obie­

cują ludziom ukazać!

Teozofia zatem i antropozofia wobec zdrowego rozumu przed­

stawiają się jako splot niedorzeczności i sprzeczności, które powa­

żnej krytyki naukowej nie wytrzymują.

Na próżno by kto szukał w doktrynie teozoficznej jednolitego systemu, który by można logicznie zwalczać. Teozofia bowiem stawia twierdzenie tak nieuchwytnie, że trudno orzec, co ma być według niej naukowym dowodzeniem, a co wytworem schorzałej lub przewrażliwionej wyobraźni. Nie tylko samą rzecz przedsta­

wia niejasno, ale usiłuje — w imię „wyższej“ harmonii — pogo­

dzić najbardziej skrajne i sprzeczne poglądy, nieraz odstępuje od tego, co twierdziła; albo ogólnikami i frazesami zbywa to, co