NIEMATERIALNOŚĆ I NIEŚMIERTELNOŚĆ DUSZY LUD ZKIEJ
CUDA MOGĄ BYĆ ROZPOZNANE
2. Stwierdzenie charakteru cudownego
Przyznajemy, że łatwiej jest udowodnić, że jakieś zjawisko rzeczywiście się zdarzyło, aniżeli wykazać, że jest prawdziwym cudem; albowiem o rzeczywistości tego zjawiska przekonywają nas same zmysły, a do stwierdzenia, że ono przewyższa siły natury, dochodzimy dopiero na podstawie rozumowania. Nadto w wielu razach granica między tym, co natura może, a czego nie może, nie jest dość wyraźna.
Z tego jednak, że w jednym lub drugim wypadku trudno orzec, czy dane zjawisko jest cudem, czy nie — zupełnie nie wy
nika, żeby nigdy nie było można mieć tej pewności.
1. W wielu wypadkach zjawisko cudowne tak wyraźnie prze
wyższa siły natury, że jego charakter cudowny zaraz na pierwszy rzut oka jest widoczny; toteż nawet najmniej badawczy umysł człowieka prostego dostrzega to od razu.
I tak np. nie potrzeba znać ani fizyki, ani- chemii, do upewnie
nia się, że chleb nie może się w ręku człowieka tak rozmnażać, aby 5-ciu bochenkami można było nasycić 5 tysięcy zgłodniałych mężów — i aby jeszcze 12 koszów ułomków zostało. Każdy tu wi
dzi, że jest wprost wykluczone, aby powyższy fakt, który nam Ewangelia przytacza, dał się wytłumaczyć naturalnym sposobem.
Nie trzeba być fizjologiem, aby zrozumieć, że umarłego nie można wskrzesić bez cudu. Jeżeli zatem Ewangelia opisuje, że ciało Łazarza w cztery dni po jego śmierci zaczynało się już psuć i cuchnąć — a na głos Chrystusa w jednej chwili podniosło się z grobu wobec świadków; jeśli wskrzeszony Łazarz jeszcze lata całe przebywał pośród żyjących — to zarówno śmierć jego, jak i przywrócenie do życia mamy w Ewangelii stwierdzone, a tym samym prawdziwy cud udowodniony. Do przekonania się o tym nie potrzeba ani głębszej nauki, ani bystrzejszego rozumu, ani większego wytężenia zmysłów.
Kto by wskrzeszenie rzeczywiście zmarłego przypisywał ja kiejś ukrytej sile przyrody i spodziewał się naiwnie, że kiedyś uda się ludziom wynaleźć środek naturalny przywracania życia zmar
łym — ten oczekiwałby nie tylko odkrycia praw n o w y c h w na
turze, ale raczej zburzenia d a w n y c h , z których najbardziej zna
ne powiada: co umarło — nie odżyje.
2. W innych znowu wypadkach widzimy, że ś r o d k i , którymi posługiwano się np. przy jakimś nagłym uzdrowieniu, były same przez się zupełnie n i e u d o l n e i n i e p r o p o r c j o n a l n e do w y w o ł a n i a t a k w i e l k i e g o s k u t k u .
W podobnych razach także jasne jest dla każdego, zarówno dla prostaczka, jak i uczonego, że nadzwyczajnych skutków na
głego uzdrowienia nie możemy przypisywać zastosowaniu tych -naturalnych środków, których przy nim użyto, ale jakiejś wyższej, n a d n a t u r a l n e j mocy. Tak np. b ł o t o , którym Chrystus po
mazał oczy ślepemu od urodzenia, chyba nie mogło posiadać wła
sności przywracania wzroku, owszem samo przez się było środ
kiem w p r o s t n i e o d p o w i e d n i m do tego. Przekonany był też o tym i sam uleczony od ślepoty, badany bowiem przez
fary-A p o lo g e ty k a podręczna 13
zeuszów, jak wzrok odzyskał, zaraz odpowiada z prostotą: „Od wie
ków nie słyszano, żeby ktoś ślepemu od urodzenia wzrok przywró
cił. Gdyby Ten (Chrystus) nie był od Boga, nie mógłby niczego dokonać“ (J 9, 32—33).
M o d l i t w a robotnika P. R u d d e r a (którego cudowne uzdrowienie w r. 1875 opiszemy niżej) nie mogła bezwarunkowo w sposób n a t u r a l n y spowodować natychmiastowego zrośnięcia się dwóch kości w nodze, których końce wcale nie schodziły się ze sobą, albowiem rozdzielała je ropiejąca rana na 3 cm szeroka.
Ta sama modlitwa również nie mogła być n a t u r a l n y m środ
kiem do zabliźnienia w j e d n e j c h w i l i rany, prziz 8 lat otwar
tej, z której bezpośrednio przed zupełnym zabliźnieniem sączyła się jesźcze cuchnąca ropa. — Wierzący czy niewierzący musi tu przyznać, że między środkiem, użytym w powyższym wypadku, tj.
odmówieniem modlitwy a uzdrowieniem, nie mogło być natural
nego związku, ani proporcji. Skutek był doraźny, chory zaczął o własnej mocy chodzić, do czego od 8 lat zupełnie nie był zdolny.
Widzimy więc, że cuda nie tylko są możliwe, ale w w i e l u r a z a c h d a j ą s i ę z z u p e ł n ą p e w n o ś c i ą r o z p o z n a ć , albowiem z d r o w e z m y s ł y i t o p r a k t y c z n e d o ś w i a d c z e n i e , którym pouczeni wydajemy sądy o zwykłych w świę
cie wypadkach, nieraz n a j z u p e ł n i e j w y s t a r c z a j ą do stwierdzenia, że dane zjawiska nie mogły być wywołane wyłącz
nie naturalnymi siłami.
Cudów wątpliwych, naukowo nie stwierdzonych, Kościół nie podaje za cuda, ani nie opiera na nich dowodów prawdziwości wiary św.
Dlatego Kościół św. w badaniu i uznaniu cudów tak jest nie
słychanie ostrożny, oględny i wymagający. Na setki otrzymanych łask nieraz ani jednego faktu za rzeczywiście cudowny nie uznaje.
Niech to objaśni zdarzenie następujące. Do jednego z kardy
nałów przyszedł znajomy mu Anglik, niedowiarek. Kardynał mu
siał wyjść na ważne posiedzenie, i chcąc tymczasowo zająć gościa, dał mu do czytania proces cudów, zdziałanych za pośrednictwem sługi Bożego, F r a n c i s z k a B o r g i a s z a , kapłana Towarzy
stwa Jezusowego, dziś już ogłoszonego świętym. Niewierzący An
glik z wielkim zajęciem i przejęciem się czytał akta procesu. Kie
dy kardynał powrócił, spytać się gościa swego, co sądzi o tych cu
dach, na co gość odpowiedział: „Jeśli wszystkie cuda tak są dowiedzione i pewne, jak te, nie miałbym o nich najmniejsze]
wątpliwości“. Na to kardynał: „Wiedz, mój kochany, że komisja ani jednego z tych cudów za dostatecznie dowiedziony nie uznała!“
Tak postępuje Kościół; a jednak, na podstawie dowiedzionych cu
dów, tysiące ludzi świątobliwych zaliczył już pomiędzy świętych.
ODPOWIEDZI NA ZARZUTY
1. Z a r z u t . — Potrzeba by najpierw poznać wszystkie siły przyrody, aby na pewno wiedzieć, że dane zjawisko, które my na
zywamy cudem, nie zostało przez żadną z nich zdziałane.
O d p o w i e d ź . — a) Na stwierdzenie danego cudu nie po
trzeba znać w s z y s t k i c h sił przyrody; wystarczy znajomość tylko tych, które w danym wypadku działały. Kiedy np. apostoło
wie widzieli, że Chrystus chodził po falach wody, jak po twardej ziemi, podczas gdy stopy Piotra zaczęły się niebawem w tę samą wodę zanurzać — do stwierdzenia oczywistego tego cudu zupełnie zbyteczną była apostołom znajomość w s z y s t k i c h praw natury.
b) Powyższy zarzut sam siebie zbija. Jeśli bowiem przeciwni
cy utrzymują, że do stwierdzenia jakiegoś cudu potrzeba znać wszystkie siły przyrody, j a k ż e s a mi , n i e z n a j ą c t y c h w s z y s t k i c h s i ł , m o g ą t w i e r d z i ć , ż e d a n e z j a w i s k o w y w o ł u j e j a k a ś u k r y t a s i ł a p r z y r o d y , o której istnieniu nawet się nie przekonali? Wszakże twierdzić na oślep, że działa jakaś siła ukryta, nie znając je j wcale — świadczy raczej o złej woli twierdzącego, aniżeli o jego wiedzy!
My wnioskujemy inaczej: Najpierw badamy te siły przyrody, które w danym zjawisku mogły mieć zastosowanie. A kiedy na podstawie doświadczenia przekonamy się o zupełnej ich nieudol
ności do wywołana danego zjawiska, wtedy dopiero dochodzimy do wniosku, że zjawisko to przewyższa siły przyrody — czyli, że jest cudem.
c) Sądząc, że do stwierdzenia jakiegoś cudu potrzeba wpierw poznać wszelkie prawa natury, doszlibyśmy do wniosku, że wszel
ka nauka przyrodnicza jest niemożliwa; ona bowiem, nie znając wszystkich praw natury, sama je dopiero formułuje.
d) Doszlibyśmy wreszcie do z u p e ł n e g o s c e p t y c y z m u , gdyż nigdy nie byliśmy pewni istnienia jakiegokolwiek prawa natury; zawsze bowiem należałoby się obawiać, że nowe odkrycie zupełne obali znaczenie praw, dotąd stwierdzonych.
Powyższy więc zarzut, podjęty rzekomo w obronie nauki, zwraca się przeciw niej samej.
2. Z a r z u t . — Dopóki nie znamy dokładnie granicy, do któ
rej sięgają siły natury, dopóty pozostaje dla nas zawsze wątpliwe, po której stronie tej granicy dany fakt się znajduje. Aby przeto wiedzieć, czego natura sama zdziałać nie zdoła, musielibyśmy wjtrzód dokładnie poznać, co ona może.
13*
O d p o w i e d ź . — Niekoniecznie trzeba znać wszystko, co z wszystkimi zjawiskami, których ostateczne granice są niewy
raźne. Chociaż więc dokładna linia graniczna jest niewyraźna mimo to można rozeznać punkty, leżące już stanowczo poza nią, tzn.
zjawiska będące cudami.
Możemy nawet wskazać całe grupy faktów, które bez naj
mniejszej wątpliwości znajdują się poza granicą sił przyrody; co bowiem wprost sprzeciwia się znanemu prawu przyrody, nigdy nie może być z prawami natury zgodne, zaczem nie może być też siłami przyrody zdziałane. Znane jest prawo natury, wskutek którego ciało ludzkie ulega w ogniu spaleniu, jeżeli nie posiada jakiegoś ochronnego środka. Ilekroć przeto napotykamy fakt, prze
ciwny temu zjawisku, jak to się zdarzało u wielu chrześcijańskich męczenników, może ono być tylko rzeczywistym cudem.
3. Z a r z u t. — Dawniej wiele rzeczy uważanoby za cuda, stoczoną przez wojska chrześcijańskie w Grecji pod Lepanto.
4. Z a r z u t . — Jeśli zjawisko cudowne leży poza sferą działa
nia sił przyrody, tym samym nie można go fizycznym doświad
czeniem stwierdzić, ani jego charakteru cudownego wykazać.
O d p o w i e d ź . — Prawda, że sam cud, tj. samo przejście z jednego stanu w drugi, np. ze śmierci do życia, ze stanu ęhoroby
— do zdrowia, leży poza sferą doświadczenia fizycznego; jednakże stan chorego przed cudem, jako też stan jego po spełnieniu cudu,
oraz zmiana tego stanu, czyli wyzdrowienie, jeżeli dokonane zo
stało, s ą z j a w i s k a m i c z y s t o f i z y c z n y m i ; a przeto podlegają najzupełniej ekspertyzie lekarskiej i dlatego można je doświadczeniem fizycznym stwierdzić.
stię (tzn. przez poddawanie osobie zahipnotyzowanej różnych wra
żeń i przez wpływ na je j wolę) można mieć wielkie wyniki w le
czeniu tych chorób, w których chory siłą swej woli może dużo so
bie, pomóc, a więc w chorobach nerwowych, w histerii, w wypad
kach paraliżu, lub w ogóle wypadkach, w których chodzi tylko o pobudzenie do funkcjonowania organów nienaruszonych.
L e c z z t e g o n i e w y n i k a , ż e b y z a p o m o c ą h i p n o t y z m u i s u g e s t i i m o ż n a b y ł o w s z y s t k i e c h o r o b y
l e c z y ć .
Przeciwnie, medycyna stwierdza, że ani hipnoza, ani sugestia nie może żadnej tkanki zniszczonej uzupełnić lub organu uszko
dzonego naprawić; dlatego też nie może mieć zastosowania w ta
kich chorobach, jak złamanie lub próchnienie kości, albo gruźlica w ostatnim stopniu, w której płuca się rozkładają, oraz w ogóle w wypadkach, w których budowa anatomiczna organizmu uległa pewnej zmianie ').
a) Powyższą zasadę uznaje za pewnik sławny prof. szkoły w Nancy, dr B e r n h e i m , w swym dziele „Hypnotisme, suggestion, psychothérapie“, w którym kilkakrotnie powtarza, że „sugestia nigdy nie naprawi tęgo, co zniszczone“, i że „psychoterapia wobec
turalnych środków leczniczych nie użyto dla jej uzdrowienia.
w swej książce „La foi qui guérit“ pisze (zob. str. 34), że nawet w wypadkach, w których sugestia ma zastosowanie, zabliźnienie rany nie może w żaden sposób nastąpić w j e d n e j c h w i l i (jak to ma miejsce przy cudach), ale potrzeba na to co najmniej p i ę t n a s t u dni .
b) Znanym jest również, że aby uleczenie przez sugestię się powiodło, chory m u s i b y ć z a h i p n o t y z o w a n y i m u s i s i ę n a s u g e s t i ę z g o d z i ć . — Tymczasem w cudach, dokony
wanych przez Chrystusa lub przez świętych, nigdzie nie słyszymy o wprowadzeniu chorych w stan hipnozy, lub o poprzednim poro
zumieniu się z chorymi. Te uzdrowienia były często dokonywane tak nagle, że sugestia była wykluczona, a gdy chodziło o wskrze
szenie zmarłych — nawet niemożliwa.
c) Cuda Chrystusa i tylu świętych nie polegały wyłącznie na leczeniu chorób, ale dokonywane były także w m a r t w e j n a t u r z e . Widzimy, że tu także pole dla sugestii jest zamknięte; nie można bowiem zahipnotyzować wody, aby stała się winem... ani gorzkiej wody w morzu nie zmienimy bez cudu na słodką, jak to uczynił św. F r a n c i s z e k K s a w e r y .
6. Z a r z u t . — Cuda nie zawsze dają się rozpoznać, albowiem szatan, jako duch, posiada większą moc, niż człowiek, może zatem czynić rzeczy dla nas dziwne i niezrozumiałe, kóre mogą nam się wydawać cudami.
O d p o w i e d ź . — Są znaki, po których możemy zjawiska, wywołane przez szatana, odróżnić od prawdziwych cudów. Szatan bowiem, będąc największym nieprzyjacielem Boga, nie przyczynia się nigdy do szerzenia królestwa Bożego na ziemi; gdyby działał w tym celu, sprzeciwiałby się sobie. — Jeśli zatem ten, który czyni jakieś dziwne, niewytłumaczone rzeczy, jest człowiekiem bogo
bojnym, jeżeli przedtem modli się, wzywa na pomoc Boga, a przez to, co czyni, drugich prawdziwie uzacnia, pobudza do gorliwego spełniania obowiązków i w ogóle prowadzi do cnoty — mamy wtedy dowody, że znaki, przez niego zdziałane, nie mogą pocho
dzić od ducha ciemności. A
Przeciwnie, jeżeli człowiek wątpliwej wartości moralnej po
pisuje się jakimiś tajemniczymi sztuczkami dla chęci wyzyskania ciekawości widzów — jeżeli wskutek jego czynów zaczynają się wkradać zabobony, osłabiać wiarę w Boga, i szerzyć zasady nie
moralne — zgubne skutki jego działalności najlepszą są wska
zówką, że przez takiego człowieka Bóg na pewno nie działa.
CUDA RZECZYWIŚCIE SIĘ DZIEJĄ
Na nic by nie pomogło rozwodzić się nad tym, czy cuda są możliwe, gdybyśmy nie mogli ani jednego cudu udowodnić, czyli wykazać, że rzeczywiście się zdarzył.
A przeciwnie, jeden jedyny cud, należycie stwierdzony, obala wszelkie teoretyczne zarzuty przeciw cudom w ogóle, według znanej zasady, że: co n a p r a w d ę i s t n i e j e — t y m s a m y m j e s t m o ż l i w e , albo „contra experimentum — nullum argu
mentum“.
O cudach zdziałanych przez samego Chrystusa, wspomnimy osobno, udowadniając Jego Bóstwo.
Co się tyczy cudów, które Bóg działa dotąd przez ś w i ę t y c h oraz za ich orędownictwem, na to tysiące osobistych świadectw znajdujemy w historii Kościoła. Świadectwa te nie polegają tylko na tym, że setki cudów, zdziałanych w różnych wiekach i na róż
nych miejscach, uwiecznili artyści bądź to pędzlem, bądź dłutem, albo że kronikarze zapisali je w księgach — ale daleko ważniej
sze, bo zupełnie naukowo stwierdzone, dowody istnienia ich znaj
dujemy w aktach beatyfikacji lub kanonizacji świętych.
Ilekroć bowiem Kościół któregoś ze sług swoich wynosi do
„czci ołtarza“ tj. pozwala oddawać mu cześć publiczną, czyni to zawsze dopiero na podstawie bardzo ścisłego procesu, czyli bardzo dokładnego zbadania heroiczności cnót zmarłego. To samo jednak nie wystarcza, albowiem potrzeba nadto co najmniej dwóch cudów, za przyczyną danej osoby zdziałanych i ponad wszelką wątpliwość udowodnionych.
W tym celu osobna komisja, złożona z kompetentnych uczo
nych, nie tylko duchownych, ale i świeckich, a przede wszystkim lekarzy i przyrodników, bada najdrobniejsze szczegóły, odnoszące się do życia i cudów osoby, której proces się toczy. Postępuje zaś przy tym z tak surową bezwzględnością i dokładnością, o jakiej się nie słyszy w żadnym na świecie śledztwie, ani nawet w pro
cesie karnym.
Wspomnieliśmy już o tym poprzednio, tu dla uzupełnienia dodajemy, że jeśli najmniejsza wątpliwość przeciw prawdziwości jakiegoś cudu jest uzasadniona, zaraz dalsze dochodzenie zostaje wstrzymane.
O tej nadzwyczajnej ścisłości i ostrożności w badaniu cudów przy aktach kanonizacji łatwo się można przekonać, czytając sa
me akta. Zresztą tłumaczy je najzupełniej już sam wzgląd, aby tak poważnej sprawy nie wystawić na śmieszność.
Wszakże jedna pobłażliwość w ocenie jakiegoś wątpliwego cudu — później wykryta — przyniosłaby nieobliczone szkody
po-199
wadze Kościoła; zatem dla w ł a s n e g o i n t e r e s u Kościół musi być jak najbardziej ostrożny w tych sprawach.
Nadto trzeba zauważyć, że ani do rozpoczęcia procesu, ani do jego pomyślnego załatwienia n i c K o ś c i o ł a n i e z m u s z a ; al
bowiem dowody, na których opiera się wiarogodność nauki obja
wionej, są t a k s i l n e i w y s t a r c z a j ą c e , że Kościół nie po
trzebuje wcale stwierdzenia nowych cudów do utrwalenia swej po
wagi — ona i tak pozostanie nadal niewzruszona. Dlatego to Ko
ściół patrzy raczej z pewnym niedowierzaniem na nowe wypadki, uchodzące pozornie za cuda, dopóki charakter ich cudowności nie zostanie stwierdzony.
Ponieważ Kościół, nauczając drugich prawdy, sam najpierw miłować ją musi, nie może milczeć, kiedy widzi nowe i oczywiste dowody, którymi Bóg zaświadcza nie tylko świętość życia danej osoby, ale zarazem prawdziwość wyznawanej przez nią wiary.
Dlatego też cuda udowodnione Kościół potwierdza powagą swego urzędu i uznaje je za świadectwa, dane objawionej prawdzie.
Te cuda, które stanowią podstawę procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych, są opisane w dziele kilkudziesięciotomowym, wydawanym przez b o l l a n d y s t ó w w Belgii pt. „Acta Sancto- rum“. Są to obszerne, źródłowe materiały do ż y w o t ó w ś w i ę t y c h wydawane podług wszelkich przepisów ściśle naukowej krytyki.
Kilkadziesiąt tomów „in folio“ tego ciągle uzupełnianego dzieła stwierdza najlepiej, że rzeczywiście cuda, jak dawniej się działy, tak i do d z i ś d n i a d z i a ć s i ę n i e p r z e s t a j ą .
Wśród cudów, stwierdzonych w procesach kanonizacyjnych '), powszechną zwraca uwagę jeden, wyróżniający się od innych tym, że się powtarza k i l k a k r o t n i e co roku, w dniach oznaczonych i to publicznie, tak że każdy może go naocznie stwierdzić.
Jest to tzw.:
Cud św. Januarego
Zjawisko to dotyczy męczeńskiej krwi św. J a n u a r e g o . Święty ten, urodzony w połowie III w., był biskupem Benewentu i około r. 306 został ścięty za mężne wyznanie katolickiej wiary.
W rocznikach Neapolu, wymienione są liczne dobrodziejstwa, jakich od IV w. doznawało miasto za wstawieniem się bł. męczennika.
2 0 0
i) W i e l e takich procesów jest obecnie w toku.