• Nie Znaleziono Wyników

Jeśli istnienia Boga domaga się sam rozum — jeśli najwięk­

sze powagi filozoficzne wszystkich wieków uznały to w swoich dziełach — jeśli wszyscy najsławniejsi przyrodnicy wyczytują imię Stwórcy z księgi natury — samo przez się nasuwa się

py-l) „Escritos postumos“ (1859, Barcelona), rozdział o frenologii.

i

tanie, skąd pochodzi niewiara, którą spostrzegamy tu i ówdzie u poszczególnych ludzi?

1. Odpowiedź na to daje Eklezjastyk Pański: „Początek py­

chy człowieka jest odstępstwo od Boga... albowiem pycha jest po­

czątkiem każdego grzechu“ (10, 14, 15).

Wiara przyznaje wprawdzie rozumowi wielkie znaczenie i po­

zostawia mu swobodę we właściwej mierze; wymaga jednak od niego upokorzenia się wobec wszechwiedzy Bożej. — Wiara bierze w obronę wysoką godność człowieka i strzeże wolności jego woli, ale równocześnie głosi granice, których pod grzechem nie wolno człowiekowi przestąpić. Jakkolwiek powyższe żądania wiary wzglę­

dem r o z u m u i w o l i są uzasadnione, każą jednak człowiekowi uznać wyższą nad sobą powagę Boga, a to obraża p y s z n e g o , który siebie samego ubóstwia i z natury swej żadnej powagi nie znosi. P y c h a buntuje rozum człowieka, aby nie uznawał, że mo­

że istnieć jakaś prawda, której on zgłębić nie zdoła — i buntuje także wolę przeciw wszelkim zakazom wyższym, nie pomnąc na to, że dla własnego dobra człowieka są wydane — buntuje dlatego jedynie, że są zakazami.

Często zły przykład otoczenia zgubnie w tym kierunku działa Ten lub ów człowiek zdolny, ale pod względem charakteru i mo­

ralności nic nie wart, popisuje się swą niewiarą, chcąc zaznaczyć, że siebie wyżej stawia ponad wszelką powagę i najsłuszniejsze prawa. Ta chętka podeptania wszelkich moralnych więzów i wy­

zwolenia się spod jakiejkolwiek powagi znajduje u ludzi płytkich poklask i pociąga wielu.

Inny znów widzi, że ani swym talentem, ani wpływem ani wiedzą nie zaimponuje drugim, a jednak pragnie błyszczeć. Chwy­

ta się więc tego, że w pewnych kołach „być niewierzącym“ znaczy tyle, co postępowym, oświeconym. Chcąc za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę, podaje się za niewierzącego i ażeby miał się czym popisywać, karmi się książkami, które spraw najważniejszych o celu i pochodzeniu człowieka, o nieśmiertelności duszy nie tra­

ktują naukowo, ale zbywają je pustymi frazesami, tym gorzej, że zwykle w formie pozornie naukowej.

Wpływ pychy na niewiarę pięknie skreślił poeta Wiktor G o- m u l i c k i w wierszu:

Dzieło i autor Kiedy mi młodość lała ogień w żyły, A dziwne moce w górę mnie wznosiły,

C h c ą c s i ę o d z n a c z y ć c z y m ś w z n i o ś l e z u c h w a ł y m , Przed krzyżem głowy odkrywać nie chciałem.

Anioł mnie życia zawiódł aż nad morze, Tam bezmiernością ruchu i błękitu

Zdumiony — głowę odkryłem z zachwytu.

Dziś, gdy rozważam minione zapały,

Ów czas, gdy: silny — znaczyło z u c h w a ł y — Myślę, że tylko p y c h ą dusza chora

Mogła czcić dzieło — a nie znać Autora.

M o n t e s q u i e u , który za życia szydził z religii, wyznał przed śmiercią, że żądza niepospolitości i pragnienie wielkości skłoniły go do bronienia zasad bezbożnych.

A zatem nie naukowe racje, nie trudności w rozumieniu ta­

jemnic wiary, ale p y c h a i c h ę ć w y r ó ż n i e n i a s i ę l u b w y w y ż s z e n i a p o n a d o g ó ł usposabia zarozumialców wrogo przeciw wierze i zachęca ich do występowania przeciw prawdom religijnym, których zwykle sami wcale nie rozumieją.

Dlatego najbardziej znani z tych, którzy zaprzeczali istnienia Pana Boga, odznaczali się nie tyle nauką, ile raczej bezgraniczną zarozumiałością.

Fryderyk II, protektor wolnomyślnych filozofów X V III stu­

lecia — ojców dzisiejszej niewiary — sam o nich się wyraża, że

„ci filozofowie, to źle wychowane jednostki, u których tylko p r ó ż n o ś ć chciałaby jakąś rolę odegrać“. Co do bezwyznanio­

wych filozofów X IX w., jak Fichte, Schelling, Hegel, Schopen­

hauer 1),- Edw. v. Hartmann, główną przyczyną ich błędnych teo- ryj było d u m n e lekceważenie filozofii dawniejszej. W najnow­

szych czasach głównymi krzykaczami ateizmu byli: Friedrich Büch­

ner, Karol Vogt i Ernest Haeckel. W ich pismach przebija z a r o ­ z u m i a ł o ś ć , która idzie często w parze z płytkością rozumu;

stąd swoje „przypuszczenia“ wypowiadają tak śmiało, jak gdyby były pewnikami, których nie potrzeba wcale udowadniać

2. Jak p y c h a buntuje duszę człowieka przeciw Bogu, bo jej się zdaje, że w ten sposób odzyska zupełną niezależność — tak z m y s ł o w o ś ć znów ciało prowadzi do buntu. S t ą d d r u g ą n a j w a ż n i e j s z ą p r z y c z y n ą n i e w i a r y j e s t n i e u

-i) Kiedy S c h o p e n h a u e r (f 1860), na łożu śmiertelnym-wo­

łał: „Boże! o mój Boże!“ — jeden z obecnych lekarzy zwrócił mu u- wagę na to, że przecież według jego filozofii Boga nie'ma... Lecz umie­

rający odpowiedzą!: „W cierpieniach filozofia bez Boga nie wystarcza;

gdy wyzdrowieję, będę już inaczej pisał..“ (Zeit u. Lebensbilder von J. Janssen, Fryburg 1875).

j a r z m i o n a n a m i ę t n o ś ć c i a ł a , o b j a w i a j ą c a s i ę w ż y c i u r o z w i ą z ł y m .

Jakkolwiek rozum i wola są władzami jednej i tej samej du- szy, wola dlatego, że jest zupełnie wolna, może się rozumowi sprzeciwić i znajdować upodobanie w tym, co rozumowi przeczy.

Jeżeli człowiek świadomie idzie za głosem namiętności, choć wi­

dzi, że nie jest to zgodne z rozumem — zupełnie naturalnym jest, że j e g o z ł a w o l a m o ż e s p r z e c i w i a ć s i ę p r a w d z i e r e l i g i j n e j , o k t ó r e j s ł u s z n o ś c i j e s t p r z e k o n a n y .

Im więcej wofa’ ulega namiętności, tym mniej kieruje się ro­

zumem i tym mniej oddziaływają na nią prawdy rozumne, a zwła- szczą prawdy religijne, które się namiętności sprzeciwiają — a tym Większy ma wpływ to wszystko, co namiętności człowieka schlebia.

Ponieważ prawda, że istnieje najsprawiedliwszy Sędzia, któ­

ry każdą niegodziwość odpowiednio ukarze, jest źródłem niepo­

kojów i gorzkich wyrzutów sumienia — ten, kto namiętności ule­

ga, z natury swej odwraca umysł od wszelkiej myśli o Bogu, a wszelkie wyrzuty sumienia chciałby przytłumić wmawianiem w siebie, że Bóg karzący nie istnieje. Wtedy religia, która nakła­

da wędzidło na namiętności i rozkazuje człowiekowi zmysły u- śmierzać, wcale nie przypada do gustu. Człowiek nie uważa wtedy na żadne dowody rozumowe, domagające się istnienia Boga. Dla­

tego właśnie ateizm nie jest postulatem rozumu, lecz tylko p r a ­ g n i e n i e m p r z e w r o t n e j w o l i c z ł o w i e k a ; toteż po­

wiada Bakon: „Ci tylko w Boga nie wierzą, którzy mają w tym interes, aby Boga nie było ]).

Jak skazaniec pragnąłby usunąć kodeks karny, a przynaj­

mniej sędziego, który ma nań wyrok wydań— tak samo człowiek niemoralny drży przed wyrokiem najsprawiedliwszego Sędziego, chciałby więc, żeby ten Sędzia nie istniał. Stąd to powiada św.

Augustyn: „Świat nie byłby niewierzący, gdyby nie był nie­

czysty i ma odwrót, największe przykłady niemoralności znaj­

dujemy wśród ateistów“. Fakt, że człowiek staje się pastwą nie­

wiary, przeważnie w wieku młodzieńczym, jest potwierdzeniem zdania wielkiego doktora Kościoła.

i) Deum nemo esse negat, nisi cui Deum esse non expedit.

Jeśli ludzie z środowisk wykształconych przechodzą w szeregi niewierzących, dzieje się to regularnie w latach niedojrzałej młodości, w których namiętność przemawia silniej, niż rozum;

a bardzo rzadko w wieku dojrzałym.

P l a t o n mówi o swoich czasach: „Ani jeden z tych, którzy za swej młodości powtarzali to szalone zdanie, że bogów nie ma — nie wytrwał w tym mniemaniu aż do lat późniejszych“ (De leg.

X 888).

P l i n i u s z pisze: „Gdy śmierć się zbliża, przypomina sobie umierający, że jest człowiekiem i że Bóstwo istnieje“ (Ep. lib.

VII, 26).

Niektórzy z uczonych sami przyznali, że nie nauka zrobiła ich niewierzącymi, ale chęć szukania sławy, lub ż y c i e w y ­ s t ę p n e .

„Uleganie namiętnościom obok próżności, więcej przysporzy­

ło ateistów, niż wszystkie sofizmaty“ — powiedział w pewnej ja ­ śniejszej chwili d‘A 1 e m b e r t, pouczony doświadczeniem wła­

snym. — „Serca niezepsute wracają zawsze do wiary w to, że wyższa Istota panuje nad ludźmi“ — tak mówi wolnomyślny W e- b e r w „Demokrycie“. Podobnie wyraża się R o u s s e a u w „Emi­

lu“: „Żyj zawsze tak, abyś mógł pragnąć tego, żeby Bóg istniał — a nigdy w istnienie Boga wątpić nie będziesz“.

H e i n e , który wiarę w Istotę Najwyższą uważał za religię, wystarczającą niewolnikom lub dzieciom, rzucony na łoże boleści skutkiem paraliżu, wywołanego życiem wyuzdanym, napisał w swym testamencie: „Od lat czterech pozbyłem się pychy filo­

zoficznej i powróciłem do idei i uczuć religijnych. Umieram z wia­

rą w jednego Boga, wszechmogącego Stwórcę świata, którego bła­

gam o miłosierdzie dla mej duszy, nieśmiertelnej... Jeżeli zgrzeszy­

łem bezwiednie przeciw moralności i dobrym obyczajom, które stanowią istotę wszelkich religij monoteistycznych — przepra­

szam za to Boga i ludzi“. (Cytat z książki J e s k e - C h o i ń s k i e - go: „Żydzi oświeceni“, Warszawa 1910, str. ,32).

Znamienne jest to, co pisze ulubiony poeta i literat fran­

cuski C o p p e e, który, złożony ciężką chorobą, w r. 1897 odzy­

skał znów wiarę swoich lat młodzieńczych. — W książce: „La bonne souffrance“ (Dobre cierpienie), która w jednym roku doczekała się 75 wydań '), przytacza powody, które w nim wiarę zachwiały;

były nimi: g r z e c h y m ł o d o ś c i i w s t y d w y z n a n i a i c h

n a s p o w i e d z i . /

„Dlatego też — pisze C o p p e e — ci, którzy w tym samym położeniu będą, gdyby byli szczerymi, musieliby przyznać, że j

e-ł) Tłum. polskie wyszło w Krakowie nakł. „Spółki Wydawniczej“.

A p o lo g e ty k a podręczna 7

d y n i e s u r o w e p r a w o m o r a l n o ś c i , od k t ó r e g o r e- l i g i a ż a d n ą m i a r ą o d s t ą p i ć n i e mo ż e , t r z y m a w i e ­ l u z d a l a o d p r a k t y k r e l i g i i . — To, com ja uczynił, było po prostu dezercją żołnierza spod chorągwi; ucieka, bo sprzykrzy­

ła mu się karność. Ja także z pewnością nie z nienawiści porzu­

ciłem sztandar Chrystusa, pod k.tórym dawniej służyłem — tylko chwilowo go opuściłem przez zaślepienie“.

Nienawiść, którą tak często popisują się przeczący istnie­

niu Pana Boga, wskazuje jasno, że sami nie wierzą w to, co mó­

wią; nikt przecież nie czuje nienawiści do tego, o którego istnie­

niu sam wątpi! Gorliwość, z jaką coraz nowych dowodów szuka­

ją przeciw istnieniu Pana Boga, stwierdza wymownie, 'że im te dowody nie wystarczają.

Wielu przywódców niewiary przy zbliżaniu się śmierci zrzu­

cało maskę i oświadczało, że nigdy nie byli zupełnie przekonani o prawdziwości swoich dawnych wierzeń. Pierwszy piewca ateiz- mu, Lukrecjusz, z samej bojaźni przed karą bogów, stracił rozum;

V o 11 a'i r e, d‘A l e m b e r t i D i d e r o t wołali na łożu śmierci o księdza, pełni rozpaczy; B a y l e , M o n t e s q u i e u , L a h a r p e , M a r m o n t e l , M o n t a i g n e , M a r q u i s d‘A r g e n s i wielu innych nawróciło, się przed śmiercią. .

I S T O T A B O Ż A