Głos Ludu, pismo dla ludu pracującego na Śląsku, z czwartku 13 marca 1947 r.
publikuje tekst układu o przyjaźni i wzajemnej pomocy pomiędzy Czechosło
wacją i Polską, a zaraz pod nim Protokół — załącznik do układu o przyjaźni i wza
jem nej pomocy między Rzeczpospolitą Polską i Republiką Czechosłowacką:
Wysokie umawiające się strony w przekonaniu, że trwała przyjaźń wymaga uregu
lowania wszystkich spraw, będących w zawieszeniu między dwoma krajami, są zgodne z tym, że rozstrzygną na podstawie wzajemnej zgody nie później niż w ciągu dwu lat, licząc od dnia podpisania układu przyjaźni i wzajemnej pomocy, wszystkie kwestie terytorialne, istniejące obecnie między obydwoma krajami.
Że mając na uwadze potrzebę możliwie najszybszej odbudowy gospodarczej i kul
turalnej obydwu krajów, przystąpią w możliwie najkrótszym terminie do zawarcia umów, służących temu celowi.
Że zapewnią Polakom w Czechosłowacji względnie Czechom i Słowakom w Pol
sce w ramach praworządności i na zasadzie wzajemności, możliwości rozwoju naro
dowego, politycznego, kulturalnego i gospodarczego (szkoły, stowarzyszenia, spół
dzielnie na zasadzie jedności spółdzielczości w Polsce względnie w Czechosłowacji).
Sporządzono w Warszawie dnia 10 marca 1947 roku.
Układ podpisali
Z upoważnienia Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Józef Cyrankiewicz, Prezes Rady Ministrów, Zygmunt Modzelewski, Minister spraw zagranicznych
Z upoważnienia Prezydenta Republiki Czechosłowackiej Klement Gottwald, Pre
zes Rady Ministrów, Jan Masaryk, Minister spraw zagranicznych
Od tamtych dni minęło już czterdzieści lat, w wielu miastach, instytucjach czy zakładach organizowane są właśnie z tej okazji różnego rodzaju sesje, imprezy kulturalne czy konferencje, mające potwierdzić znaczenie owej umowy sprzed czterdziestu lat dla rozwoju obydwu krajów. Dla nas ma ona jednak szczególne znaczenie. W myśl cytowanego tu załącznika umowa stała się podstawą do u- tworzenia w Czechosłowacji nowej organizacji, zrzeszającej obywateli narodo
wości polskiej (w Polsce na tych samych zasadach powstało Stowarzyszenie Kulturalne Czechów i Słowaków). Nieprzypadkowo też pod dokumentem podpi
sany był Klement Gottwald, człowiek, u którego idea równouprawnienia wszyst
kich narodów i narodowości znajdowała zawsze poparcie. Zwłaszcza w roku bieżącym, stojącym dla nas pod znakiem 40-iecia PZKO, powinniśmy przypomi
nać to, jak bardzo istnienie Związku i cała nasza działalność związane są z przy
jacielskimi, bratnimi kontaktami pomiędzy Polską a Czechosłowacją.
NAJSZYKOWNIEJSZE
Tradycyjnie już od kilku lat umieszczamy wśród pierwszych materiałów roz
mowę z działaczami związkowymi na temat pracy społecznej, ich doświadczeń i problemów. Tym razem gości zaprosiliśmy na innej zasadzie, kierując się wyni
kami pierwszych konkursów eliminacyjnych ogłoszonego przez Sekcję Życia Towarzyskiego współzawodnictwa o tytuł „najszykowniejszej dziewczyny“ . Spotkaliśmy się więc w naszej redakcji z laureatkami konkursu z Wielkiego Szpanu Bronisławą Buda oraz z Balu Akademickiego Beatą Roszak. Wkrótce okazało się, że tytuł „najszykowniejsza“ udziela się u nas nie tylko za urodę.
ZWROT: Jak przebiegały wybory?
BEATA ROSZAK: Najpierw wybierano
„miss“ w poszczególnych ośrodkach SA,,J“ -u, w moim wypadku to byto podczas wigilijki os- trawskich studentów, a później ta wybrana miała uczestniczyć w podobnych wyborach podczas Balu Akademickiego. No, obawia
łam się tego, ale wszystko było robione na wesoło. Jedna z pierwszych konkurencji po
legała na tym, że specjalna komisja podli
czała, ilu chłopców w trakcie jednego tańca zmienimy, z iloma zatańczymy. Pomogli ko
ledzy z naszego SA,,J“ -u, podbiegali jeden za drugim. Stałyśmy na sali cztery, grali wal
czyka .. .
ZWROT: Widać całkiem miła konkurenc
ja?
ROSZAK: Tak, na pewno każda woli tańczyć niż stać pod ścianą i czekać. A kolej
na konkurencja polegała na rzucaniu zapałką na odległość, potem musiałyśmy krajać chleb na'oczach wszystkich. Oczywiście, trzeba było przedstawić publiczności siebie i szefa swojego SA,,J“ -u. Musiałyśmy wspólnie z nim przedefilować przez salę i oceniano
według oklasków, ale wszystkie zebrałyśmy tak samo duże brawa . . .
BRONISŁAWA BUDA: Ja zostałam wybra
na podczas Wielkiego Szpanu w Jasieniu.
Byłam tam w roli kelnerki i nawet nie wiedzia
łam, że mnie wytypowano między kandydatki na „najszykowniejszą“ . Byłam bardzo za
skoczona. Najpierw był taniec, potem pre
zentacja przed publicznością — tu mierzono czas trwania oklasków — no i na zakończenie było trochę pytań.
ZWROT: Jak oceniacie swój sukces?
ROSZAK: Myślę, że wszystkie dziewczyny dobrze się prezentowały i każda z nas miała szansę wygrać. Ale to jest chyba raczej spra
wa szczęścia czy losu.
BUDA: Ja też byłam raczej zaskoczona.
Były chyba ładniejsze, lepsze kandydatki.
ZWROT: Chyba trochę za dużo tej skromności. A jaka w ogóle powinna wa
szym zdaniem być ta „najszykowniejsza“?
BUDA: Ja bym powiedziała, że ma to być dziewczyna raczej skromna . . .
ROSZAK: Ale nie zastraszona!
BUDA: Tak, a poza tym musi się umieć [ 2 ]
zachować w towarzystwie i w każdej sytuacji.
ROSZAK: Musi być zgodnie z tytułem w konkursie „szykowno“ , czyli umieć coć zrobić, żeby me miała lewych rąk. Powinna umieć tańczyć, być koleżeńska, wesoła . . .
ZWROT: Czy istnieje jakiś charakterys
tyczny typ dziewczyny znad Olzy?
ROSZAK: Chyba charakterystyczna jest nie tyle uroda, ile to, że jest sympatyczna, właśnie temperament, są towarzyskie, potrafią się kulturalnie bawić. Tak przynaj
mniej mówi się między ostrawskimi studenta
mi. A poza tym pono wszystkie dobrze dziewczyny wyróżniają — zaangażowaniem społecznym. Nie wspomniałyście o tym, a same jesteście dobrym przykładem.
ROSZAK: Ja chodzę od ponad czterech lat do „O lzy“ , jestem członkiem Sekcji Aka
demickiej „Jedność“ , a to jest bardzo dobra rzecz, dużo ludzi nam tego zazdrości.
Możemy się spotkać, zabawić, porozmawiać.
A teraz jeszcze zaczęłam uczęszczać do no
wego chóru Collegium Canticorum, który pro
wadzi Leszek Kalina. Może to być dobra rzecz, tylko trzeba więcej ludzi wciągnąć i żeby widzieli w tym coś, co by ich mogło za
ciekawić. Myślę, że repertuar będzie dość bogaty i każdy może tam znaleźć coś dla sie
bie. Tylko chodzi o to, aby wszyscy chodzili
ROSZAK: Tak, dziewczyny chodzą raczej regularnie, i ponadto dobrze śpiewają.
BUDA: Ja obecnie chodzę do zespołu regio
nalnego „Sibica". Zawsze chciałam być w ja
kimś zespole, ale mieszkam w Koszarzys- kach i ze względu na czas, na dojazdy to było raczej niemożliwe. Teraz już pracuję i jest z czasem nieco lepiej. Poza tym byłam człon
kinią teatrzyku IKRA, prowadziłam drużynę pionierów, ale to też trudno było pogodzić ze szkołą.
ZWROT: Z twoim wyborem na „najszy
kowniejszą“ była związana jeszcze jedna fu nkcja. . . każdego z nas cierpliwości, ofiarności, bo nie zawsze każdemu się chce iść na próbę. Ale kiedy już tam człowiek jest, to widzi kolegów, tworzy się kolektyw. Myślę, że jak ktoś bar
dzo chce, to musi się udać to, co robi. Cierpli
wość jest najważniejsza, żeby dojść do ce
lu — a chyba po to żyjemy, żeby osiągnąć jakiś swój cel w życiu.
ZWROT: Czym żyjecie na co dzień?
ROSZAK: No więc co — szkoła jest fajna, idę na wykłady, po południu coś robię,uczę się, później można spotkać się ze znajomymi, oglądać telewizję. A problemy? Chyba każdy
[3]
widzi swoje jako najważniejsze, nie do roz
wiązania. A potem przechodzą tygodnie, miesiące, są inne kłopoty i stwierdza, że na
wet tamte problemy może wspominać z uśmiechem. Ja na przykład mam teraz przed sobą kolejne egzaminy.
BUDA: Ja więcej czasu spędzam w pracy niż w domu. Pracuję w „Jedności“ w Czes
kim Cieszynie. Szkoda, że dojazd do Kosza- rzysk nie jest lepszy, bo kiedy są spóźnienia, to przyjeżdżam do domu bardzo późno. A w domu zawsze jest coś do zrobienia. A kło
poty? Takie już jest życie, że kłopoty są i będą. Gdyby wszystko szło jak po maśle, to by życie nie było interesujące, kłopoty są dobre choćby dla urozmaicenia.
ROSZAK: Im człowiek trudniej coś zdoby
wa, tym więcej to sobie później ceni.
ZWROT: Czy to wszystko, co robicie wy, dziewczyny, w ogóle kobiety w PZKO, jest doceniane? Jaka jest waszym zdaniem po
zycja kobiety w PZKO?
ROSZAK: Ta pozycja jest zawsze ważna, bo cóżby znaczył ten świat bez kobiet. A w PZKO to już dopiero! Mężczyzna coś zor
ganizuje, a kobieta temu da charakter, wy
raz . . .
BUDA: Po prostu to zrealizuje!
ROSZAK: Tak, mężczyźni coś wymyślą, ale potem jest pytanie, kto to zrobi. Do tego trzeba dużo energii. A z tym docenianiem: są ludzie, których to nie obchodzi, wszystko im jedno, kto co robi. Ale niektórzy widzą ten trud i sta- . rają się kobiecie pomóc. Jeśli są efekty pracy, to ludzie, którzy zdają sobie sprawę z tego, ile trzeba wysiłku, potrafią to docenić.
ZWROT: Co wam daje PZKO?
BUDA: Dzięki Związkowi istnieją kluby młodych, a to jest dobra rzecz. Na wsi u nas każdy piątek się młodzi spotykają, rozma
wiają o swoich problemach, uczą się razem życia, pracować dla ogółu, współpracować ze sobą. A starsi chcą pomóc, choć nie zawsze to się udaje.
Beata Roszak
ROSZAK: Są różne sekcje, w których młodzi mają okazję pokazać, co potrafią, gdy mają talent, mogą go rozwijać. Są tam ludzie, którzy się na czymś znają, na przy
kład sekcja literacko-artystyczna czy folklo
rystyczna czy teatralna. Są ludzie, którzy mogą doradzić. A to jest dla młodych talen
tów bardzo ważne.
ZWROT: Na razie bardziej was interesu
je działalność taneczna, ale tu kiedyś trze
ba będzie skończyć, przenieść swoje za
interesowania do innej sfery. Jak widzicie swoją przyszłość na przykład w pracy zespołów kobiet?
BUDA: Ja myślę, że to dobra rzecz, bo to i rozrywka, odreagowanie od spraw codzien
nych, a poza tym kobiety tam sobie wymie
niają doświadczenia, organizują prelekcje.
ZWROT: Z doświadczenia jednak wie
my, że młode kobiety raczej rzadko tam przychodzą?
ROSZAK: Chyba tak. Młode kobiety mają jeszcze swoje towarzystwo, ale w przy
szłości też to się zmieni. A poza tym, jak ta
ka kobieta przyjdzie z pracy do domu, to ma sporo roboty z dziećmi, trzeba coś ugoto
wać, zrobić porządki. I jedyne miejsce, gdzie może się odreagować, to zespoły kobiet.
BUDA: Te starsze mają już bardziej do
rosłe dzieci i mogą je zostawić w domu. A z mniejszymi trudno i dlatego tych młod
szych kobiet jest tam mało.
ZWROT: Co waszym zdaniem trzeba by zrobić dla was, dla waszej generacji, by PZKO było dla was bardziej interesujące?
ROSZAK: Nie wiem, może jakiś specjalny klub?
BUDA: Mnie się wydaje, że młode kobiety interesują na przykład kursy szycia czy kur
sy gotowania. Ale na wsi często brak kogoś, kto by pociągnął resztę, kto by był jakimś motorem. Bo inaczej trudno coś zorganizo
wać, nawet — tak zdarzyło się u nas — wyćwiczyć poloneza na bal.
ZWROT: Jedną z nowych form, zapro
ponowanych przez Sekcję Życia
LŁIW IU M W ,
Bronisława Buda
Towarzyskiego, jest właśnie konkurs o „najszykowniejszą“. Jak wy oceniacie ten pomysł?
ROSZAK: Myślę, że która dziewczyna czu
je się na siłach, powinna wziąć udział. Ale są dziewczyny nieśmiałe, które trzeba by jakoś wciągnąć.
BUDA: Jest to dobra myśl, ten konkurs.
ROSZAK: Ale jedno jest jasne — na pewno tego żadna dziewczyna nie wymyśliła!
ZWROT: I ostatnie pytanie — jak ocenia
cie własne szanse w finale konkursu?
BUDA: Blado, myślę, że jest o wiele więcej dziewczyn, które mogłyby zyskać ten tytuł.
ROSZAK: Też myślę, że są dziewczyny, które mają o wiele większe szanse.
ZWROT: W każdym razie trzymać bę
dziemy za was kciuki!
PIOTR PRZECZEK
fot. PIOTR PRZECZEK [5]