[ 1 ]
Nigdy jednak nie mogłem zrozumieć, jak można przyjechać dokądkolwiek po to tylko, żeby coś obejrzeć. W ciągu trzech dni turysta obleci wszystkie teatry, muzea, zabytki - obskoczy tyle, ile tobie, autochtonowi, nie udało się zobaczyć przez wszystkie lata tu spędzone. Ale czy turysta stanie się leningradczykiem lub moskwianinem przez to, że wszystko obejrzał? Czyż zdoła zrozumieć Leningrad, tak jak go rozumie leningradczyk, a Moskwę jak moskwianin? Moim zdaniem nie zobaczy dosłownie nic. A raczej wszyscy turyści widzą to samo, czy to będzie Ameryka czy Afryka, Paryż czy Rzym — zobaczą zbrukane cudzymi oczami przypadkowe obiekty.
Żeby cokolwiek zobaczyć, trzeba na każdym nowym miejscu żyć życiem jego miesz
kańców. Najlepiej — pracować. Od razu włączyć się w codzienne życie miejscowej społe
czności. I nawet kiedy ma się do dyspozycji trzy dni, można je przeżyć ze wszystkimi. Naj
ważniejsze to nie starać się zobaczyć wszystkiego. Wcześniej, niż wam to pisane, i tak nic nie zobaczycie.
Nie chcę przez to powiedzieć, że nie należy podróżować. Nie twierdzę: siedźcie na miejscu. Mówi się, że podróże rozszerzają horyzonty. To prawda. Rozszerzają — bo sze
rzej widzi się własną ojczyznę.
ANDRZEJ BITÓW Lubię podróże. Kto ich zresztą nie lubi?
I owszem, są tacy, którzy rezygnują z przy
jemności poruszania się w przestrzeni i czasie. Każdy ma swe ulubione miejsco
wości i kraje, które najchętniej zwiedza lub pragnie zwiedzić i poznać. Człowiek pozna
jąc świat i jego odmienność, poznaje po
przez to także lepiej samego siebie.
Moim marzeniem, marzeniem niedości
głym i nieosiągalnym, jest zwiedzenie wszystkich krajów basenu Morza Śródzie
mnego oraz dalekiej Syberii wraz z Baj
kałem, w tym ostatnim wypadku koniecz
nie pociągiem . . .
— Tygodnia jazdy pociągiem nie wytrzy
masz — chłodzą moje zapały przyjaciele, zapominając, że dla chcącego nic trudnego.
A swoją drogą z Żyliny do Moskwy jest 2112 km, a z Moskwy do Irkucka 5200 km.
Swego rodzaju przedsmakiem takiej po
dróży była pierwsza faza mojej ubiegłorocznej wycieczki w ramach Związ
ku Dziennikarzy Czechosłowackich do Związku Radzieckiego na trasie Kijów- Odessa-Wołgograd-Leningrad.
•
Międzynarodowym pociągiem daleko
bieżnym Duklaekspres (Praga-Moskwa) odcinek Żylina-KIjów długości 1240 km przebywamy w ciągu 25 godzin. Parę- naście minut przed północą wsiadamy do wagonu sypialnego i w kilkadziesiąt minut później zasypiamy ukołysani monotonnym rytmem stukotu kół.
[ 3 0 ]
Na pół godziny przed Czarną nad Cisą, gdzie czeka nas kontrola graniczna (prze
biegła bardzo gładko), dyżurna naszego wagonu budzi nas energicznie, pokrzyku
jąc po rosyjsku.
Później przejazd do Czopu, zmiana pod
wozi na szerokotorowe, po czym ma się wrażenie, jakby wagonem mniej rzucało i łagodniej jechał.
Już na siedząco, po czterech w przedzia
le, przemierzamy pierwsze kilometry przez przybraną w kolory jesieni Ruś Podkarpac
ką. Przed 11.00 moskiewskiego czasu (+ 2 godziny) wyruszamy z Czopu i za niespełna godzinę mijamy Mukaczewo nad Loricą.
W tle widoczne góry, przed nami lśni w słońcu uroczy zamek z XIV-XV wieku.
Mukaczewo, w średniowieczu twierdza węgierska Munkścs o doniosłym znacze
niu strategicznym, od 1241 roku ośrodek dominiów królewskich, od XVI wieku mias
to należało do Siedmiogrodu, w 1848 miejscowa ludność wzięła szturmem twierdzę — od 1781 roku austriackie więzie
nie państwowe — i wyzwoliła więźniów.
W okresie międzywojennym Mukaczewo należało do Czechosłowacji, w latach 1938—1945 do Węgier, a po wojnie wraz z Zakarpacką Ukrainą weszło w skład Ukraińskiej SRR.
Mijamy wsie. Domki przypominają tu styl węgierskiego budownictwa wiejskiego, współpodróżni twierdzą, że podobnie bu
duje się w Rumunii. Czyżby to był specy
ficzny styl karpacki?
Na pastwiskach resztki trawy spasa byd
ło koloru szarobrudnego. Przede wszyst
kim jednak zachwyca nas krajobraz.
Jedziemy doliną wzdłuż niewielkiej rzeczki (której nazwy nie mogłem zidentyfikować później nawet w atlasie samochodowym, więc pozostanie dla mnie bezimienna) po obu stronach wznoszą się niewysokie wzgórza, porośnięte lasami liściastymi, je
sienno kolorowymi. Jest druga połowa października. Co za kolory, jaka żółć, czer
wień, brąz, a nad tym wszystkim niebo błękitne jak nad Adriatykiem. Wszystko to
Hotel Inturist SALIUT w Kijowie
piękne, aż kiczowate, ale przyrody kicz nie dotyczy.
Pociąg zatrzymuje się na krótko w nie
wielkiej miejscowości nazwanej Karpaty, na peronie kilka osób, w oczy rzuca się postać wyorderzonego emeryta. Zastana
wiam się, czy czeka on na kogoś, czy też wyszedł tylko na spotkanie ze światem — przecież tory te łączą go z jednej strony z Pragą, z drugiej z Moskwą. A może prze
szedł on tę trasę wraz ze zwycięską armią?
Za tą ewentualnością przemawiałyby orde
ry-Po godzinie 12.00 udajemy się o 11 wa
gonów wstecz, do wagonu restauracyjne
go. Miejscowi ludzie w przedziałach też jedzą obiad, wypakowując swe posiłki i racząc się herbatą.
Na obiad podano nam wędzonego łoso
sia (co za przysmak), czarny i biały chleb, kiełbasę, następnie rosół z kury, ziemniaki
fot. KAZIMIERZ JAWORSKI [3 1 ]
zapiekane z groszkiem i mięso wołowe, a do picia jest sok jabłczany i woda mine
ralna Moskiewska. Smaczne to wszystko.
Mijamy kilka tuneli i nagle duży napis Wita Was Zakarpacie. Mijamy wieś Beskid.
Przedtem dominowały wszędzie kościoły podobne do naszych, obecnie pojawiają się już cebulaste cerkwie, a później drewniane domy mieszkalne lub stylowe ośrodki wczasowe. Nieco później znów murowańce. Powoli zostawiamy za sobą tereny górzyste, lasy i połoniny. Przed godziną 16.00 docieramy do Lwowa. Tu na dworcu panuje już atmosfera wielkomiej
ska.
Już czternaście godzin pędzimy pocią
giem, całkiem to przyjemne, można oglą
dać piękne zaokienne widoki, zmieniające się jak w kalejdoskopie krajobrazy, można drzemać, czytać książkę oraz pić dobrą herbatę, którą przyniesie dyżurna za 1
ko-Nadbramna cerkiew Troicka
ronę. Zwracam uwagę na stosunkowo dużą liczbę koni. Mijamy Krasne i w niespełna godzinę później zieleniejący łan oziminy od widnokręgu po widnokrąg. Tarnopol nad Seretem, a niebawem, około 18.45, zapada zmierzch.
Za oknami niczego już nie dojrzysz, więc po kolacji zamawiam herbatę, kładę się na siedzeniu-pościeli i rozpoczynam lekturę opowiadań Iwana Bunina „Niegdyś“. Ten pisarz, emigrant, który tak pięknie pisał 0 Rosji, kraju swego dzieciństwa i mło
dości, towarzyszy mi w tej podróży i słowo daję, że jest on wspaniałym współtowa
rzyszem podróży. Oczami jego wyobraźni cofam się w przeszłość tego ogromnego kraju.
Do Kijowa dotarliśmy w środku nocy 1 autokarem Inturistu przewieziono nas do hotelu Bratysława.
W Kijowie jestem już po raz drugi, jeżeli liczyć jednodniowy tu pobyt przed kilku la
ty. Wówczas był maj, miasto tonęło w ziele
ni i kwitnęły biało kasztanowce. Obecnie to miasto-park mieni się wszystkimi kolorami jesieni. W dodatku dopisuje pogoda.
To 1504-letnie miasto (trzecie po Mosk
wie i Leningradzie, około 2,5 min miesz
kańców) jest stolicą 51 -milionowej Ukrainy, wielkością przypominającą Francję.
Zwiedzanie miast autokarem ma to do siebie, że można objechać szmat prze
strzeni, zobaczyć przelotnie wiele cieka
wych obiektów, ale ostatecznie człowiek zagubi się w tym wszystkim, straci zupeł
nie orientację i odczuje bezsensowność podróżowania.
Przewodnik Inturistu Mikołaj Woźny, z wykształcenia bohemista (uniwersytet ki
jowski), który towarzyszyć nam będzie po całej trasie, stara się nam sumiennie prze
kazać wszystko, co wie na temat swego rodzinnego miasta. Historia przeplata się ze współczesnością. Mijamy kolejno mu
zeum historyczne, były zamek książąt ki
jowskich, osiemnastowieczny, piękny ba
[ 3 2 ] fot. KAZIMIERZ JAWORSKI
rokowy kościół św. Andrzeja, Plac B.
Chmielnickiego z jego posągiem, znaną nam także postać przywódcy powstania Chmielnickiego, dalej czerwoną budowę Uniwersytetu Kijowskiego im. T. Szew
czenki z roku 1834 (18 fakultetów, około 20 000 studentów). Zza płotu oglądamy wspaniały pałac carski (Maryjski) z 1755 ro
ku, architekta B. Rastrelliego. Wszystko to piękne, ale w jakiś sposób nieuchwytne, nie do końca poznane. Takie zwiedzanie zniechęca mnie. Jest to jak nieodwzaje
mniony uśmiech atrakcyjnej kobiety. A ko
biet urodziwych jest tu dużo. Spotyka je człowiek na ulicy, w metrze. Zachwyca ich miękki ukraińsko-rosyjski szczebiot.
•
W trakcie kolacji, tu w hotelu Bratysława, przygrywa orkiestra w strojach ludowych.
Około pół godziny trwa program na ludo
wo. Następnie muzycy przebierają się i grają już nowoczesne przeboje. Przyje
mnie się tego słucha. Jest piątek. W trzech osobnych salach trzy wesela. Nowożeńcy i goście weselni schodzą na wspólny par
kiet i tańczą. Ludzie tu w ogóle lubią się ba
wić i tańczyć, a skoro zabraknie partnerów, to panie tańczą same.
•
Zwiedzamy kompleks klasztorów, słynną Ławrę Peczerską. Znów tylko fragmenta
rycznie, bo całość rozciąga się na obszarze 28 ha, posiada około 100 budynków, z cze
go 40 to ciekawe obiekty historyczne i ar
chitektoniczne z X I-X II i XVII-XVIII wieku.
Ławra to większy klasztor prawosławny za
leżny bezpośrednio od synodu. Tutaj też dowiadujemy się, iż w roku 1988 kościół prawosławny obchodził tu będzie tysiącle
cie istnienia. W roku 988 książę kijowski Włodzimierz Wielki wraz z małżeństwem z Anną, siostrą cesarza bizantyńskiego Ba
zylego II Bułgarobójcy, wprowadza