Po kilku latach niewidzenia się spotkaliśmy się ponownie pod koniec listopada 1939 roku, tym razem na rynku cieszyńskim, w mieście, które tak zawsze było nam przyjazne i tak zawsze nasze. W ów dzień jednak czuliśmy się tutaj jak ludzie w obcym mieście, na któ
rego ulicach czyha wrogość zza każdego węgła. Rozmowa nasza była krótka. Okazało się, że obydwaj uciekliśmy z niewoli: on, do
wódca oddziału karabinów maszynowych 4 pułku strzelców podhalańskich, został wraz ze swoją jednostką wzięty do niewoli pod Rawą Ruską, ja, podchorąży rezerwy 5 Bao
nu Saperów w Krakowie, zostałem w ramach grupy płk. Kuleszy zagarnięty przez Niemców pod . . . też Rawą Ruską. Nie mieliśmy czasu na dochodzenie, czy to było w tym samym czasie, w tej samej jednostce zorganizowanej w Dubnie, której dowódca postanowił w pamiętnym dniu 17 września zmienić kierunek przesuwania się ze wschodniego na zachodni, ,,na Berlin“ , jak to wówczas w ogarniającym nas wisielczym hu
morze nazywaliśmy.
To nie było ważne. Ważna była przyszłość.
Zgodziliśmy się z Musiołem, którego dobrze znałem z pracy w „Zniczu“ (Stowarzyszenie Studentów Polaków ze Śląska Cieszyńskie
go), że wojna dopiero się zaczęła. Czy chcę?
Oczywiście tak. Złożyłem przysięgę na jego ręce, na rzecz organizacji ruchu oporu „O rzeł
Biały“ . Ręki do przysięgi nie podnosiłem — staliśmy bowiem na rynku, na szerokiej pro
menadzie przed podcieniami, zwanymi wówczas popularnie „laubam i“ , na wyso
kości sławnego przed wojną pokoju śniadan
kowego Prchali. Później miałem się dowie
dzieć, że „wpadłem " w ręce samego szefa tej organizacji na tym terenie.
Kim był Paweł Musioł? Na pewno jedną z najbardziej wyróżniających się postaci mło
dego pokolenia na Śląsku, postacią godną pamięci, zwłaszcza, że był okres po wojnie, gdy tę pamięć o nim starano się zatrzeć.
Urodził się dnia 30 grudnia 1905 r. w Lesz- nej Górnej, uroczej miejscowości pod Cieszy
nem, leżącej między Ustroniem a Trzyńcem, u podnóża góry Tuł, znanej ze swego rezer
watu storczyków. Urodził się w rodzinie rolni
ka, rodzinie wielodzietnej (matka miała z pierwszego małżeństwa sześcioro dzieci, a z drugiego, z którego się wywodził Paweł, dziewięcioro dzieci). Do szkoły ludowej — jak wówczas nazywano szkołę podstawową — chodził na piechotę do Trzyńca. Codziennie ponad 4 km w jedną stronę.
W czasie nauki w gimnazjum (1918—1926), zwłaszcza w klasach wyższych, rozpoczyna twórczość literacką szeregiem opowiadań, a kończy powieścią „Zatracenie“
i dramatem „Stracony pierścień“ . W swoim pisarstwie pozostaje pod niewątpliwym wpły-[ 2 4 ]
wem Władysława Orkana, którego miał okazję później osobiście poznać. Te chłopię
ce, a później młodzieńcze utwory oczywiście nie zostały odnotowane przez historię naszej literatury, stanowiły jednak wyraz jego zainte
resowań i zdolności pisarskich, które miały się później uzewnętrznić raczej w jego dzia
łalności publicystycznej.
Bezpośrednio po zdaniu egzaminu doj
rzałości w roku 1926 Musioł podjął studia na wydziale filologicznym Uniwersytetu Jagiel
lońskiego w Krakowie, głównie pod kierun
kiem znakomitego historyka literatury polskiej prof. Ignacego Chrzanowskiego, którego był ulubionym uczniem. Studia te ukończył w przepisanym terminie w 1930 r., mimo że w tym czasie rozwijał równolegle działalność organizacyjną i kulturalną w różnych akade
mickich stowarzyszeniach, jak: Koło Polonis
tów U. J., Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Studentów U. J. a przede wszystkim Stowa
rzyszenie Studentów Polaków ze Śląska Cie
szyńskiego „Z nicz“ .
Prawdopodobnie Musioł jako pierwszy rzu
cił myśl utworzenia uniwersytetu na Śląsku.
Do realizacji tej idei zaangażował się z wielką pasją, ale myśl ta musiała być zbyt śmiała, bo opinia trzech głównych środowisk:
Śląska, Krakowa i Warszawy podzieliła się na dwa odłamy — zwolenników i przeciwni
ków tej idei. Projekt ten nie doczekał się jed
noznacznej akceptacji, a więc i realizacji.
Zdaje się, że główną przyczyną stojącą na przeszkodzie w realizacji tego zamierzenia był brak środków finansowych.
Niezrażony tym Musioł zaangażował się czynnie w staraniach o utworzenie politechni
ki na Śląsku. Kiedy delegacja śląskiej mło
dzieży akademickiej z Musiołem na czele udała się w tej sprawie do ówczesnego rekto
ra UJ Henryka Hoyera, znalazła życzliwe przyjęcie. Hoyer oświadczył, że rozumie do
skonale szlachetne i słuszne intencje mło
dzieży śląskiej, ale ma wątpliwości, czy w ak
tualnej sytuacji kryzysowej (był rok 1930) idee te mają szanse realizacji.
W czasie studiów Musioł stopniowo od
chodzi od prób twórczości literackiej na rzecz
zainteresowań skierowanych na publicystykę i krytykę literacką. Można przyjąć, że opowia
danie pt. „Ś w it“ zamieszczone we wspom
nianej „Księdze o Śląsku“ , zamyka niejako okres jego twórczości literackiej. W tej samej
„Księdze" pojawia się pierwszy jego szkic z zakresu krytyki i historii literatury, dotyczący poety i pisarza cieszyńskiego Jana Kubisza.
Po powyższym szkicu opracowuje Musioł szereg artykułów opublikowanych w roku 1930, których tytuły świadczą o jego zainte
resowaniach: Rzut oka na literaturę śląsko- -polską, Odrodzenie narodowe Śląska, Lite
ratura śląsko-polska, Charakter literatury od
rodzenia narodowego na Śląsku i in.
Musioł kończy studia w roku 1930 pracą magisterską na temat heroizmu w twórczości Stefana Żeromskiego, o której Wilhelm Szewczyk wydaje opinię, że było to interesu
jące studium, godne dziś jeszcze publikacji.
Potem Musioł wraca z Krakowa na Śląsk, pracując w szkolnictwie średnim w Tarnow
skich Górach i Królewskiej Hucie (Chorzowie) a później w Mysłowicach. W listopadzie 1933 r. zostaje mianowany instruktorem oświato
wym Ochotniczych Drużyn Roboczych na województwo śląskie, dla których redaguje do końca 1936 r. „Junaka“ .
W roku 1935 powołuje do życia miesięcz
nik (przekształcony później w dwutygodnik)
„Kuźnicę“ . Ówczesny ruch literacki i artys
tyczny na Śląsku znalazł na łamach „Kuźni
cy" poważne oparcie, a tacy pisarze, jak Wil
helm Szewczyk i Jan Baranowicz zostali niejako wprowadzeni do literatury poprzez właśnie „Kuźnicę“ , która wydała pierwsze ut
wory tych pisarzy.
Rok 1937 stał się przełomowym w życiu Pawła Musioła. Ówczesne władze państwo
we wyzyskały sympatie narodowo-demokra- tyczne Musioła i upatrzyły go sobie jako na
rzędzie do walki z lewicowym nurtem ówczesnych władz Związku Nauczycielstwa Polskiego. Stało się tak zapewne za przy
czyną Bolesława Piaseckiego, który był wówczas „wodzem “ faszyzującej Falangi i w pewnym zakresie współpracował z władza
mi sanacyjnymi. Po zawieszeniu działalności [ 2 5 ]
ZNP we wrześniu 1937 r. 32-letni wówczas Musioł przyjął nieopatrznie stanowisko kura
tora tego liczącego kilkadziesiąt tysięcy członków Związku. Wobec zdecydowanej postawy większości Związkowców kurator- stwo jego trwało bardzo krótko, długo nato stosunek do polityki sanacyjnej, która wysta
wiła go na ciężką próbę i klęskę, pogłębił się jeszcze bardziej, a z drugiej strony nie wypa
dało mu wracać w szeregi nauczycielskie, gdzie nie widział już swego miejsca. Pozos
tała mu teraz tylko praca w „Kuźnicy“
i praca naukowa, zwłaszcza w zakresie histo
rii literatury.
Powstaje wówczas, w latach 1937—1939, fundamentalne dzieło Pawła Musioła pt.
„Piśmiennictwo polskie na Śląsku do po
czątków XIX wieku“ , dotyczące całego ob
szaru Śląska w jego historycznych granicach, a więc obejmujące również Śląsk Dolny. Ob
wodowanych wojną, a potem długim okresem banicji, na jaką pamięć o Musiole została skazana (incydent z ZNP, a potem zaan
gażowanie się w okresie okupacji w Związku Walki Zbrojnej) przeleżała przez ponad 30 lat w maszynopisie i dopiero dzięki staraniom przyjaciela Musioła, Ludwika Brożka, kusto
sza Muzeum w Cieszynie, znanego bibliofila, oraz Marty Musiołowej, wdowy po zgilotyno- wanym Pawle, została wydana w roku 1970 przez Instytut Śląski w Opolu.
Oprócz pracy naukowej Musioł rozwijał w tym czasie żywą działalność publicystycz
ną i to nie tylko na łamach „Kuźnicy“ , której był założycielem i redaktorem. Nie sposób tu
taj wymienić całego bogactwa poruszanej problematyki. Pragnę tylko podkreślić, że Musioł był pierwszym człowiekiem w Polsce,
który publicznie, bo w prasie, podniósł sprawę granicy na Odrze. Świadczą o tym je
go artykuły: „O dra i Bałtyk“ (nr 10, 1939) i „Nad Wisłą i Odrą" (nr 16, 1939) zamiesz
czone w „Kuźnicy“ , a zwłaszcza artykuł w ty
godniku „Prosto z Mostu“ z 18 marca 1939 r.
W artykule tym mówi o polskim życiu na Śląsku Wrocławskim w okresie od XVI do XIX wieku, o polskim piśmiennictwie na tym tere
nie tego okresu, świadczącym o charakterze narodowościowym tej ziemi. Wspominając Juliana Ursyna Niemcewicza, słuchającego ze zdumieniem w roku 1821 kazania w języku polskim w kościele św. Krzyża we Wrocławiu, tak oto kończy swoje wywody:
Ściska się serce boleśnie, gdy przewracam pożółkłe karty polskich druków dolnośląskich z 17, 18 czy nawet 19 stulecia. Jak niedawno jeszcze szumiała wokół Wrocławia mowa pol
ska i ludzie czuli tam po polsku. Jeszcze dziś przez cienki pokost niemczyzny przebija sło
wiańskie oblicze tej ziemi. I choć lud mówi już obcym językiem, je st nam dziwnie bliski.
Przecież to poniemczeni Polacy. To nasz lud i nasza ziemia. Gdyby cały Śląsk znalazł się znowu pod panowaniem polskim, nie trzeba by więcej niż 50 lat, żeby zniknął z ziemi 11 listopada, w dzień przedwojennego święta państwowego, zakłada w Cieszynie tajną or
ganizację wojskową i wkrótce włącza ją do założonej w Krakowie Organizacji Orła Białe
go. Potem z tą organizacją przechodzi do Służby Zwycięstwu Polski i wreszcie, było to prawdopodobnie w maju 1940 r., wchodzi ze swoją organizacją terenową w skład Okręgu Śląskiego Związku Walki Zbrojnej jako do
wódca Inspektoratu Cieszyńskiego ZWZ. Wy
kazuje niezwykłą ruchliwość. Jest rzeczą pewną, że brał również udział w organizacji Inspektoratu Bielskiego ZWZ.
W maju 1940 r. gestapo wpada na jego
[ 2 6 ]
trop i szuka go w Wędryni. Samochód zatrzy
muje się przed sklepem spożywczym Mo- lińskiego, dzierżawionym przez Kostkę, py
tają o Musiotów. Tłumaczenie trwa dość długo. Od Kostki biegnie ostrzeżenie do Mu- siołów. Na szczęście Pawła nie ma w domu.
Gestapo przeszukuje dom i obejście, żądają zdjęcia Pawła, przeglądają album rodzinny, oże to ten — może tamten? Matka, jak każda matka, zaprzecza — Pawła zdjęcia nie ma.
Gestapowiec ciska ze złością album w twarz matki.
Tymczasem drogą od stacji kolejowej wra
ca sobie spokojnie do domu Paweł z żoną Martą. Przy owym sklepie, gdzie miał skręcić do odległego stąd o około 150 metrów domu, zostaje ostrzeżony. Idzie więc dalej prosto drogą i przez Wróżną (niewielka góra) udaje się do swojej siostry Franciszki Smolikowej.
Nie może się tam długo zatrzymywać i ucieka do Ustronia do Lipowczana, szwagra Smolika. W samą porę, bo gestapo tuż za nim zawitało do Lesznej. Niedługo potem Mu- sioł idzie dalej z Ustronia do Brennej do kuzy
na swego ojca Hellera. Ale stamtąd, zaszyty w schowkach, nie może kierować organizac
ją. Ryzykuje i przenosi się w czerwcu 1940 r.
do centrum ruchu oporu, do Cieszyna, do domku Teresy i Aleksandra Jaworskich przy ul. Pięknej 3. Stąd kieruje swoją organizacją, a jednocześnie kontynuuje pisanie książki na temat praw Polski do ziem zachodnich pt.
„Nowa Polska“ . W małym pokoiku na pod
daszu wystukuje na maszynie wizję nowej Polski, sięgającej po Odrę i Bałtyk.
Co się stało z maszynopisem owej książki?
Wiadomo na pewno, że został on przewiezio
ny przez Martę Musiołową z Cieszyna do Wędryni. Przechowania tego maszynopisu podjął się sąsiad Musiołów, Franciszek Lipka, z zawodu szewc, zatrudniony w tym okresie w hucie w Trzyńcu w wewnętrznym transpor
cie kolejowym. Gdzie to schował, nie wiado
mo. Wiadomo tylko, że indagowany o to od
powiadał: Jo to tak schowol, że tego ani djobol nie znóńdzie. I tak też się stało. Lipka zmarł pod koniec lipca 1943 roku (w niecałe
Dr Paweł Musiol
pół roku po zgilotynowaniu Pawła Musiołajw wypadku przy pracy w hucie, zgnieciony pod
czas spinania wagonów, zabierając tajem
nicę schowka do grobu.
W roku 1986 został rozebrany stary dom nr 385 Lipki, aby na jego miejscu postawić nowy dla jego wnuka. W murach burzonego domu nie znaleziono niczego, choć starannie szukano ze świadomością możliwości znale
zienia tam schowka. A więc schowek musiał być gdzieś poza domem.
Tak więc gdzieś nad potokiem Wędryńka, do którego przylega posesja nr 385, leży nadal zakopana pierwsza w polskiej litera
turze książka na temat praw Polski do bycia nad Odrą i Bałtykiem i czeka na swego przy
padkowego odkrywcę.
Wróćmy jednak do losów Musioła. W nocy z 9 na 10 stycznia 1941 r. zostaje aresztowa
ny najbliższy współpracownik Musioła, Teofil
[ 2 7 ]
Kocyan, brat Teresy Jaworskiej. Trzeba usunąć się z zagrożonego mieszkania. Jeden z przyjaciół Musioia namawia go do ucieczki na zachód przez Węgry, oferując na ten cel złote monety. Musioł uważa, że byłaby to de
zercja. Przenosi się o kilka domów dalej, do znajomych Jaworskich jako „Cieślar“ , ukry
wający się rzekomo przed wywozem na robo
ty do Niemiec.Nie przestaje nadal kierować Inspektoratem. W dniu 3 marca zostaje aresztowany Walica, nauczyciel z poblis
kiego Pogwizdowa, który kontaktował się z Musiołem w jego nowej kwaterze. Niebez
pieczeństwo staje się coraz bliższe. Wie
czorem w dniu 6 marca odwiedza go Teresa Jaworska. Musioł wyczuwa jakby fizyczną obecność niebezpieczeństwa. Około go
dziny 22 Teresa żegna się. Paweł jest wy
raźnie zaniepokojony i przed jej wyjściem wy
powiada słowa: Sam nie wiem, co ju ż dalej mam ze sobą zrobić — czy ukryć się gdzieś w grobowcu, czy dać się w kominie zamuro
wać. Były to jego ostatnie słowa przekazane przez Jaworską, słowa wypowiedziane jeszcze na wolności. W dwie godziny później, po północy z 6 na 7 marca gestapo aresztuje cieszyńskiego Inspektora Związku Walki Zbrojnej.
Przez prawie dwa lata wędrował Musioł po więzieniach: Cieszyn, Katowice, Zwickau, Bytom i znowu Katowice. Dopóki mu zdrowie dopisywało i warunki pozwalały, próbował jeszcze pióra. Jego aktywna natura broniła się przed bezczynnością, która mogła zabić wolę. Tęskni za stronami rodzinnymi.
W wierszu „Nasza wieś“ , po opisaniu uroków wsi swojej młodości, pisze:
Oto wieś nasza w lipcową pogodę Ojcze niebieski, pozwól dożyć chwili, Zobaczyć kiedyś ojcowską zagrodę, Niech ciałem stanie się o czymśmy śnili.
W listopadzie 1942 roku zostaje Musioł
skazany na karę śmierci wyrokiem Sonderge- richtu w Katowicach. Tam w więzieniu w Ka
towicach przy ul. Mikołowskiej Wilhelm Szewczyk, jako współwięzień, spotyka go w grudniu i ma możliwość nawet przeprowa
dzenia z nim w łaźni piętnastominutowej roz
mowy. O tym spotkaniu tak pisze: Wszyscy bliscy mu współwięźniowie widzieli w nim swego przywódcę. Szybko, korzystając z okazji, przekazywał im słowa otuchy, nawo
ływał do okazywania godności i objaśniał sy
tuację na froncie, która musi spowodować szybki upadek Rzeszy. A potem, po wojnie, gdy już było po wszystkim, Szewczyk tak pi
sze do żony Pawła: Widziałem Pawła prawie co dzień przez okno. Również i po rozprawie, kiedy nosił kajdany na rękach w czasie prze
chadzki, był ten sam. Kiedy ludzie idący Zbigniew, urodzony po aresztowaniu ojca, którego nigdy już nie miał zobaczyć.
Rodzina straciła syna, męża i ojca.