• Nie Znaleziono Wyników

Okno mentalne

W dokumencie Myśleć Śląsk : wybór esejów (Stron 65-69)

Tropienie doświadczeń tożsamości w czasoprzestrzeni G ór­

nego Śląska potrzebuje pewnego punktu zaczepienia. Stanie się on impulsem, ale i założonym drogowskazem do dalej roz­

wijanej myśli. Oto ten punkt.

Okno IV C - akwaforta, collage z 1979 roku autorstwa Jana Szmatlocha - to elem ent w ciągu innych akwafort. Technika akw aforty w ym aga pietyzm u, cierpliwości, perfekcji - jej ce­

lem jest doskonałość niuansów, oddanie lekkości. Seryjność akwafort Szmatlocha jest też tu seryjnością problem atyki. Ten obraz pochodzi z cyklu, dla którego sednem stało się r ó ż n e i wciąż t o s a m o okno, poddawane twórczym eksperym en­

tom p rzem ien iają cym je w okno-łąkę, ok n o-p ortret ślubny, okno-niebo etc. To wybrane i rozważane okno jest w swym zm y­

śleniu bardziej realne. Pozornie od razu nie w prow adza e le ­ mentów niemieszczących się w tak zwanym prawdopodobnym doświadczeniu świata. N ie ma tu dziwnego w ym ieszania róż­

nych przestrzeni. Jest za to tylko (aż) dziwność zwykłości.

To tradycyjnie zakorzenione w m entalnym wizerunku Ślą­

ska okno, osadzone w typowym fam iloku (dające się odszukać w Zabrzu, Katowicach, Rudzie Śląskiej, Siem ianowicach Ślą­

skich, Chorzowie czy Świętochłowicach), od razu sytuuje w zło­

żonej przestrzeni Górnego Śląska znaczonej przem ysłem , miej- skością, cyw ilizacyjnością, rodzinnością, poczuciem odrębno­

ści, wielokulturowością. N aprow adza też na europejskość Ślą­

ska w tej m ierze, w jakiej h isto ria Ś lą sk a re a liz u je d o ś w ia d ­

czen ia eu ro p e jsk ie: wieloetniczność, otwartość na to, co inne, powszechność u rb an iza cyjn ych i in d u stria ln ych procesów, włączenie w rytm doświadczeń politycznych znamiennych dla Europy. M iejska zabudowa - okno - p o d u sz k a to tylko prosty trop, który dotyczy doświadczenia siebie w miejskiej p rzestrze­

ni znaczonej: kam ienicam i, fam ilokam i, kościołami, gm acha­

mi użyteczności publicznej, obiektam i industrialnym i, u rzę ­ dami, kinam i, teatram i, rynkam i, placami, ulicami. P rz y w o ­ łuje też pamięć o tym, co poprzedza współczesną w ersję ślą- skości, co zw iązane jest z doświadczeniem m igracyjnym i za ­ korzenieniem w polskich, czeskich, niem ieckich wsiach i m ia­

stach. W iedza o dawnych m igracjach ludności potrzebna jest dla u zn an ia w ym ia ru c yw iliza c yjn eg o p rzes trze n i śląskiej, która komasuje w sobie otwartość na to, co inne, z jednocze­

snym poczuciem spójności, odrębności. Trop okna ukazuje ste­

reotyp, k tóry oparty jest na fam iloku, peryferyjności, p rz e ­ myśle. Ten wątek uproszczonego obrazu innych - o którym W al­

ter Lippm ann pisał, posługując się m etaforą portiera, w pusz­

czającego na salę gości, ale tylko w odpowiednich kostiumach - jest potrzebny w opisie tożsamości, gdyż ukazuje nasze u p ro s z ­ czone widzenia świata, niezbędne do tego, by oswajać siebie i innych47. D latego trzeba go podjąć, przekroczyć, wskazać na w szelkie harm onie i dysharmonie ustanawiane w m entalnym powoływaniu siebie jako siebie.

To okno otw iera obserwatorowi różne przestrzenie m en tal­

ne. U w ra żliw ia na aspekt identyfikacji z tym, co zewnętrzne.

Jest otw arte na to, co inne, a będące światem może ulicy, może podwórka. To okno Szm atlocha w ydaje się otw arte na to, co oficjalne, w id zian e od frontu. Skąd jest w idziane? O b serw a­

tor, powołujący to okno do istnienia, patrzy „zn ik ąd ” . To nie jest punkt w id zen ia zw yk łego przechodnia, k tóry spogląda z poziomu ulicy, czy sąsiada patrzącego z przeciw ległego okna, gdyż w tedy obraz byłby nieco przesunięty, nie byłby w yk rojo­

ny z kontekstu budynku i nie byłby tak precyzyjnie usadowio­

47 Zob. W. L i p p m a n n : P u b lic O p in ion . New York 1949.

ny w p oetyckim „ n ig d z ie ” . To p ozb aw ion y za k o rze n ien ia punkt w idzenia kogoś, kto właściwie w isi w powietrzu. Taka kreacja jest potrzebna do powołania okna-symbolu, gdyż cho­

dzi tu o uogólnienie, n ie d o o k re ś le n ie tego, co w yd aje się nazbyt konkretne. D latego śląskość na obrazie Szmatlocha nie jest ju ż śląskością ale jedyn ie jej znakiem. Czy jednak zn a­

kiem, który odsyła do czegoś? M oże raczej śladem, który zw o­

dzi i naprowadza jednocześnie? Śląsk, śląskość zyskują tu n ie­

realny kształt, w ielokrotnie przetworzony, nazbyt w ieloznacz­

ny, wciąż nieokreślony, ale przez to właśnie odsłania się cały m entalny w ym iar śląskości: tej doświadczanej i w yim a gin o­

wanej, oficjalnej i prywatnej, jednoznacznej i poróżnionej. T y l­

ko tak już można patrzeć na Śląsk.

To ogląd z zewnątrz, a nie spojrzenie od środka, z perspek­

tyw y przestrzeni mieszkania. Czy je d n a k ze w n ętrzn o ść nie jest ja k im ś (c h o ć b y c h w ilo w y m ) k lu czem do śląskości?

W sk azu ją na taki stan rzeczy oczyw iste ślady doświadczeń:

pielęgnowanie podziału na to, co prywatne, i na to, publiczne;

przyw iązanie do domu - tw ierdzy; niechęć do prezentacji sie­

bie; niem ożność jednoznacznej id en tyfik a cji siebie i innych;

nieufność do lansowanych projektów społecznych; dystans za ­ ch ow yw an y w stosunku do tego, co oficjalne. T k w i za tym p r z e ś w i a d c z e n i e o n i e m o c y w y r a ż e n i a , p o z n a ­ ni a , o s w o j e n i a s i e b i e i i n n y c h . T o w i e d z a o b r a ­ k u m o ż n o ś c i p r o s t e j k o m u n i k a c j i. Zewnętrzność na to naprowadza.

W ykorzystanie okna jako śladu w konstruowaniu opisu toż­

samości przywodzi na myśl wagę samego patrzenia. P a t r z e ­ n i e może być postrzegane jako ustan aw ian ie w ię zi m iędzy patrzącym a światem , ustanawianie odległości, bezpiecznego dystansu m iędzy oglądającym podmiotem a oglądanym przed­

m iotem 18. Spojrzenie, które jest ukierunkowane na coś, sta­

4S S. M a sł o ń: Oko i nice. W: ...przez oko... przez okno. Wybór materiałów z I X Wspólnej K on feren cji Pracow ników Naukow ych i Studentów . Red. M. T r a m e r . W. B o j d a , A . B ą k . Katowice 1998, s. 32.

nowi w ydzielen ie z całości fragm entów, dokonanie ich segre­

gacji, powołanie stopniowalnych relacji, ustanowienie granic i nadanie form y samemu sobie. Jak pisze Maurice M erleau-Pon­

ty - świat już nie znajduje się na zewnątrz, bo patrzenie jest pow oływ an iem p rzestrzen n ości św iata, k tóry je s t w szęd zie wokół49. P atrzen ie jest definiow aniem świata, powoływaniem porządku, tak jak jego brak jest niezróżnicowanym chaosem50.

A le i inaczej... Patrzenie i b r a k p a t r z e n i a - włączone budowaniu jakiegoś siebie, jak i unieważnianiu go. Spojrzenie pozw ala ocenić, nadać sens, powołać św iat do istnienia, ale i ujarzmić go, odebrać znaczenie. Spojrzenie daje oparcie, pew ­ ność jakiegoś oglądu świata. M oże być impulsem do ważkiej kon­

statacji, że istnieć, znaczy być postrzeganym i poznawanym 51.

A le też i uzm ysław ia złudzenie takiej pewności ufundowanej na mocy zmysłowości. Ten drugi przypadek charakterystyczny jest dla via contem plativa i przede wszystkim dla kultur wschod­

nich, gdzie zam ykanie oczu jest spoglądaniem ku sobie, w sie­

bie, choćby miało to prowadzić do uniew ażnienia swej odręb­

ności. Pierw szy zaś wariant globalizujący znaczenie postrzega­

nia okazuje się istotny dla kultury zachodniej, w której prefe­

rowana via activa znaczona jest ujarzmianiem, pojmowaniem, obroną, tworzeniem, widzeniem utożsamionym z wiedzą. W każ­

dym jednak przypadku w ątek patrzenia, do którego odsyła okno, jest wątkiem mentalnym, niew ątpliw ie tożsamościowym.

49 M. M e r l e a u - P o n t y : F en om en ologia percepcji. Przeł. M. K o w a l s k a , J. M i g a s i ń s k i . W arszawa 2001.

50 P. K o w a 1 s k i: O oczach, wzroku i patrzeniu. Uw agi o ro li jednego z wyzna­

czników sytuacji k om unikacyjnej. W: Folklorystyka na p rzełom ie wieków. Red.

K.D. K a d ł u b i e c . Cieszyn 1999, s. 98.

51 G. B e r k e l e y : T raktat o zasadach p oz n a n ia ludzkiego. Przeł. J. L e s z ­ c z y ń s k i . Kraków 1956, s. 39.

T ożsam ościow y w ątek o k n a to prosta relacja: moje poczu­

cie siebie/nie-siebie a moje utożsam ienie z tym, co na zewnątrz.

To rów nież zniesienie tej prostej relacji. O statecznie w szyst­

ko sprowadzone jest do mnie, uwewnętrznione. Kontekst, k tó­

ry dookreślam, jest mój, gdyż jest interpretow any przeze mnie.

A le to także kontekst, który definiuje mnie, określa moje b y­

cie, zakorzenia. N ajw ażn iejszy w ydaje się jednak brak podzia­

łu na to, co zew n ętrzn e, i to, co w ew n ętrzn e — na poziom ie doświadczeń, gdyż dla jednostki odczuwalne jest bycie w n ie­

ustannym ruchu52 - to gry kontekstem /w kontekście. „ J a ” (c h o ć b y ro z p isa n e p rzez ru ch ja k o „n ie -ja ”) - ra z w y d a je się w y o d rę b n io n e z ko n tek stu k u ltu ro w e g o , in n y m r a ­ zem w n im p og rążo n e. U stanowiona i znoszona relacja od­

wołuje się do subiektyw nego w id zen ia i rozu m ien ia53. N ade wszystko przyw ołuje w agę jednostkowej pamięci.

W dokumencie Myśleć Śląsk : wybór esejów (Stron 65-69)