• Nie Znaleziono Wyników

Puzzle gliwickie 8

W dokumencie Myśleć Śląsk : wybór esejów (Stron 186-190)

G liw ick a w iedza

[...] na Śląsku kulturę niemiecką wysoko się ceniło i nie utożsa­

miało z hitleryzmem160.

Valeska Wondraczek nauczyła się więc najpierw alfabetu po nie­

miecku, a „Ojcze nasz” po polsku i nawet dziś jeszcze zdarzało się, że

„Zdrowaś Mario” łatwiej jej przychodziło po polsku, a swoich westchnień do Boga nie mogła sobie wyobrazić w innym języku, jak tylko: mój ty bosze kochany...161

Matula poszła do kościoła i zamówiła mszę za wolny Górny Śląsk, a ojciec był zrozpaczony, gdyż głosował przeciwko Korfantemu, i po­

wiedział, że w niedzielę pójdzie ze mną na dworzec i wsiądzie po prostu do jakiegoś pociągu [...]162.

U krewnych i znajomych Valeska zarejestrowała następujące zmia­

ny nazwisk: Wondraczek na Wondrak, Krsyczek na Kreis, Cempulik na Stempel [...], Kowalski na Koval, Schmittkowski na Schmitt [...]163.

Zawodzi wszystko w odniesieniu do Śląska. Każda wiedza...

Ale prawdą jest też, że i wszystko pozostaje. Wiadomo, że nie na w iele się zdają na Śląsku wszystkie znane powszechnie i powielane rozgraniczenia tożsamościowe, ale i wiadomo, że pozostają zawsze „pod ręką” , wszak to uobecniona i podatna na instrumentalizację wiedza. W Gliwicach nie sposób spot­

kać wyrazistej całości wzorów zachowania czy myślenia, które

lliu K. K a r w a t : Ten przeklęty..., s. 83.

161 H. B i e n e k: Pierwsza Polska..., s. 113.

ua Ibidem, s. 360.

163 Ibidem, s. 135.

tw orzyłyby „kulturę śląską” , „kulturę polską” czy „kulturę niemiecką”, za to z pewnością da się odnaleźć myślenie o w a­

dze takich konkretnych całości. Zonglerka pojęciami nie na wiele się zdaje w Gliwicach. Kto był Ślązakiem w X IX wieku?

Kto był Ślązakiem w pierwszej połowie wieku XX? Od jakie­

go momentu liczyć to znaczące zasiedzenie - od ilu pokoleń?

Wszak Śląsk to ruch migracji. W różnych czasach, w różnych momentach. Które okrzepnięcie uznać za właściwą formę kul­

tury śląskiej? Czy to napływowe migracje polskich rolników do kopalń śląskich, a najlepiej trzecie pokolenie tych osad­

ników? Czy może to kolejne pokolenia niemieckich przem y­

słowców? Czy w ogóle ma sens szukanie tej właściwej formy kultury jako s t a n u ? A le Śląsk odsłania jakąś stałość w tej migracji. Jest coś, co zostaje. N ie w yczerpuje się całkow i­

cie w ruchu.

Pewność

Indywidualna tożsamość, a tym bardziej zbiorowa może być w sposób szczególny wyczulona na wiarę w obecność lub od­

krycie jakiejś zasady rządzącej zjawiskami.

[...] wszyscy pragnęliśmy zamknąć krąg naszego życia, mieć przekonanie, iż krąg się domyka, linia trafia na linię, spotyka się z początkiem, chcielibyśmy uzupełnić je innymi egzystencjami, mamy ochotę sądzić, nieza­

leżnie od tego, czy ożywia nas rozum, wola czy marze­

nie, iż nasza przyszłość sama w sobie coś znaczy [...]. Jak

tedy przywołać, jak spowodować, by ten ktoś, kto zamk­

nął ów krąg w fałszywym przekonaniu, iż zostawia go za sobą że raz na zawsze go pojął, odczuł owe drgnienia świata w sobie164.

Pragnienie odnalezienia bądź ustanowienia z a s a d y sta­

je się wyzwaniem. Dzieje się tak za sprawą wcześniej wspo­

mnianej chęci panowania, ogarniania czegoś, co nie tylko nie jest uporządkowane, ale i odsłania nasze nieuporządkowanie jako brak, niemoc. N ic bardziej nie sprzyja trendom sca­

lającym niż groźba obnażenia naszych działań, których jedyną m ocną stroną jest chęć ogarnięcia wszystkiego.

Troska o to, by przywrócić porządek, ratuje wizerunek nas jako pewnych i określonych. Dlatego tak użyteczne w terapii rozlicznych „chorób tożsamościowych” okazują się wzmożone zakusy na ustalenie jedynie pewnej zasady działania, w myśl której można by skutecznie egzekwować, pewnie odkrywać czy trafnie przewidywać.

Zbiorowa skonsolidowana promocja wizerunku pewnego

„my” , zdolnego poskromić nijakie „ja” - to efekt niezwykle czę­

sty w kulturze. Są jednak i sytuacje inne - umiejętne wprzę­

gnięcie silnego „ja” w służbę na rzecz budowania sformalizo­

wanego „my” . Wszelkie trendy preferujące myślenie o zbioro­

wości roztaczają - jak się wydaje - władzę nad jednostkowymi tożsamościami zbyt lub niedostatecznie wyrazistymi. Działa­

nia takie byw ają szczególnie wzmacniane doświadczeniami historycznymi całych zbiorowości. To myślenie lansuje co naj­

wyżej jednostkę zależną całkowicie od zbiorowości, jedynie z niewielkim marginesem indywidualnych rozwiązań. Funda­

mentem, na którym wspierane są tak widziane indywidualne doświadczenia tożsamościowe, są uznane kategorie czasoprze­

strzeni, doświadczeń historycznych dających uzasadnienie ję ­ zykowe, obyczajowe, religijne czy pochodzeniowe.

164 C. F u e n t e s: Zm iana skóry. Przeł. M. K a n i ó w a, A. N o w a k , J. O r t e ­ ga. Poznań 1994, s. 58.

Trudno jednak o proste relacje w stylu mikro- i makrokos- mosu. Tylko w bardzo prostych planach sytuujących indywi­

dualną tożsamość w jakiejś całości kulturowej to przełożenie jest ukazywane jako jednoznaczne i sprowadzone do relacji cząstki = jednostki odbijającej całość. Wszystko w indywidu­

alnych tożsamościach jest rozedrgane. Raz zauważalne staje się poczucie ciągłości, stałości, a raz to wszystko, co stałe, zo­

staje ostentacyjnie zniesione. Wszystko nieustannie jest roz­

bijane.

I tak w d o św ia d czen ie tożsa m ościow e w k ra d a się w k oń ­ cu d ozn a n ie niem ocy, a n a w et szoku, z p ow od u b rak u sku­

te c z n e j zasady.

Otto Cone, historyk sztuki i biograf Picabii, opowiadał jej - [...] - o »najbardziej niebezpiecznym ze wszystkich kłamstw, jakimi karmi się nas za naszego życia«, którym jest, według niego, idea continuum. »Jeżeli ktokolwiek będzie usiłował ci wmówić, że ta najpiękniejsza i naj­

bardziej zła z planet jest jednak jednorodna, że składa się z możliwych do pogodzenia elementów, że ostatecz­

nie to wszystko pięknie się sumuje, dzwoń wówczas do krawca szyjącego kaftany bezpieczeństwa. [...] świat składa się z elementów nie do pogodzenia«165.

Odkrywa się przypadkowość w obrębie zasady dotychczas działającej po naszej myśli. Można z tym sobie różnie pora­

dzić. N a przykład narzucić sobie większą dyscyplinę myślo­

w ą aby u n ie w a ż n ić to n ie p o k o ją c e o d k ry c ie . Taka posta­

wa zwykle rokuje nadzieję na przeprowadzenie odważnej ofen­

sywy, aby jeszcze skuteczniej walczyć o jedność i czytelność.

Może jednak stać się inaczej dzięki p rz y ję c iu p o s ta w y u zn a ­ ją c e j w ła sn ą n ie o k re ś lo n o ś ć i borykającej się z problemami umiejętnego współżycia z wieloznacznością.

lli5 S. R u s h d i e: Szatańskie wersety. [EEC], s. 312.

W dokumencie Myśleć Śląsk : wybór esejów (Stron 186-190)