N ie chciałem być człowiekiem przepaści.
Albert Camus
Friedrich Nietzsche w krótkim Wprowadzeniu ( Vorwort) do Götzen-Dämmerung. . książki napisanej w 1888 roku, przyta
cza następujący łaciński werset:
increscunt animi, virescit volnere virtus
Nietzsche nie mówi, skąd zaczerpnął to zdanie. Notuje tylko tajemniczą uwagę:
Ein Spruch, dessen Herkunft ich der gelehrten Neugierde vorenthalte, war seit langem mein Wahlspruch106.
[Sentencja, której pochodzenia uczonej ciekawości nie wyjawię, była od dawna moją dewizą.]
Zdanie przytoczone przez Nietzschego nie przyciągało uwagi komentatorów ani czytelników jego pism. Być może nawet sam Nietzsche nie wiedział, kto był autorem jego dewizy, życiowe
go motta (choć wydaje się to mało prawdopodobne, bo - jak wiadomo - Nietzsche był znawcą najstarszej epickiej poezji).
loo p. N i e t z s c h e : G ötzen-Däm m erung oder wie man m it dem H am m er philosophiert. Hrsg. von K. S c h l e c h t a. Frankfurt/Main 1985, s. 9.
Zdanie pochodzi z zachowanych fragmentów poezji Furiu- sza z Antium (Aulusa Furiusa Antiasa), który urodził się oko
ło 100 roku przed Chrystusem. Z twórczości tego poety zacho
wały się urywki rozsiane w różnych pismach innych autorów (np. w Nocach attyckich Geliusza). Poeta należał do łacińskiej tradycji epickiej wzorowanej na Enniuszu i Homerze. P rze
kład przytoczonego przez Nietzschego heksametru brzmi:
increscunt animi, virescit volnere virtus107
[pod ciosem (w nieszczęściu) zaczynają dusze rosnąć, zaczyna się cnota zielenić]
Uderza w cytowanym wersecie użycie przez Aulusa Furiusa dwóch czasowników inchoatywnych: „incerscere” oraz „viresce- re” 108. Czasowniki inchoatywne ( verba inchoativa) 109 oznaczają rozpoczynanie jakiejś czynności, a także wchodzenie w jakiś stan i początek jakiegoś działania lub status przejściowy. Użycie ta
kich czasowników potęguje dynamikę fragmentu. Służy temu również kadencja aliteracyjna: „virescit volnere virtus” . Na uwagę jeszcze zasługuje archaiczna forma rzeczownika „vulnus”, tutaj w tekście „volnus”, który oznacza przede wszystkim „ranę”, następnie „cios”, „klęskę”, „nieszczęście”, „głęboko żywioną ura
zę”, a także „nieszczęśliwą i nigdy niespełnioną miłość” . Osta
tecznie „V” to incipit słowa Victoria.
Prezentowana miniatura Nietzscheańska, polemiczne pre
ludium, zapowiada kierunek tych kilku uwag. Zamierzam je poświęcić problem owi tożsamości Górnoślązaków, których w dalszej części szkicu będę nazywał po prostu Ślązakami (dla
tego, że dzisiejsi mieszkańcy Dolnego Śląska są Polakami na
107 Współczesne wydanie: Fragmentapoetarum latinorum.Edidit: J. B 1 ä n s - d o r f. Leipzig 1995, s. 111. W części Fragmenta in aliis poetis servata.
108 Zwrócił już na to uwagę Kazim ierz Morawski. Por. K. M o r a w s k i : Historya literatury rzymskiej za Rzeczypospolitej. Kraków 1909, s. 204.
109 Czasownik łaciński inchoarelub incohareznaczy „rozpoczynać” („coś robić”,
„działać”).
Śląsku, a wygnani Ślązacy niemieckojęzyczni uważają się dzi
siaj przede wszystkim za Niemców, choć nie zawsze tak było;
zostają nam więc Ślązacy z dzisiejszego Górnego Śląska w gra
nicach Rzeczpospolitej Polskiej, którzy się uważają za Śląza
ków bez dodatkowych określeń).
Tożsamość Ślązaków to rana. Ślązacy to ludzie zranieni.
W pewnym sensie tożsamość każdego człowieka to rana. Ale najczęściej za każdym człowiekiem stoi jakaś armia, która do
stojnie „potwierdza” jego tożsamość, godność, prawa, przywi
leje, sankcjonuje okrucieństwo, bezwstyd. Ślązacy nie mają nic z tych rzeczy. Ich tożsamość ma wymiar jakiejś kategorii egzy
stencjalnej, wyłącznie zwróconej do środka, potwierdzanej w głębi jestestwa, a nie na sztandarze o takim lub innym kolo
rze, lub we łzach podczas mniej lub bardziej skocznego hym
nu. Z rany jednak - nawet przepastnej, rany bolesnej i rwącej - jeśli posłuchać Nietzschego i starego poety rzym skiego - ogromna siła. Z rany męstwo. Z rany - moc autokreacji. Im bardziej boli, tym silniejszy jest człowiek. Tym silniejsza toż
samość Ślązaków, wschodząca tożsamość.
Oczywiście, każda tożsamość musi najpierw dynamicznie integrować człowieka wewnętrznie na poziomie indywiduum.
Każda tożsamość jest organicznie i nieodłącznie związana z dynamiką pracy nad sobą i duchowego przezwyciężania sie
bie. Każda tożsamość ma cechy Nietzscheańskiej Selbstüber
windung, tak jak to ujął Teodor Parnicki: „[...] przezwyciężyć nie tyle cielesność w sobie ogólnoludzką ile żydowskość w grec- kości swojej” 110. Dla bohatera powieści Parnickiego, Leptyne- sa, tożsamość jest jakimś utopijnym „Państwem Środka” 111. (Syn
drom człowieka nieustannie poszukującego swojej tożsamości nazwałem kiedyś „kompleksem Leptynesa” 112). Pięknie brzmi
110 T. P a r n i c k i : Koła na piasku. Powieść z roku 160 przed narodzeniem
jeszcze inny fragment tej samej książki: „[...] przestańcie być czy to ołowiem, czy miedzią na przemian; przeobraźcie się raz na zawsze w brąz” 113. Koła na piasku są - moim zdaniem - najmądrzejszą napisaną po polsku książką o tożsamości, jej poszukiwaniu i „udrękach nieustających, spowodowanych po
chodzeniem mieszanym” 114.
A le takiego „mieszanego świata” nie ma. Jest tylko wysoko wystylizowany pozorny świat poprawności politycznej, etnicz
nej, nawet naukowej. I wracając do Śląska: Polacy to nie Gre
cy. Polacy ośmieszyli niepotrzebnie śląską wielokulturowość, narzucili śląskości jakąś niemotę, niemoc, nieświadomość jej samej. Z kategorii polityki, która była zbrodnicza, bo była kon
sekwencją zbrodni, uczynili kategorię kultury. Z propagandy wysnuli narrację przeszłości i mity. To są twarde słowa wysnu
te nie z książek, lecz z życia.
W myśleniu Alasdaira M aclntyre’a istnieje pewna zasadni
cza dążność: odwrócić się od chaosu i pustki, dowartościować d z i s i a j , w świecie bez ścian, za to pełnym ścian płaczu, grec
ką 7toÀ.|J.ç i hierarchię świata średniowiecznego. Dowartościo
wać uniwersalizm, ale nie za wszelką cenę. Tak rozumiem jego poglądy - i tak je również interpretuje - jak można sądzić - autorka książki pt. Indywidualizm i jego krytycy115.
Status dziania się i wydarzeń zależy od bycia. Z pewnej per
spektywy, początek i koniec to ta sama historia, ta sama opo
wieść, ta sama narracja. Opowieść i historia nie mają począt
ku ni końca. Paul Ricoeur w związku z Proustem zauważa, że
„w fikcji ani początek, ani zakończenie nie są koniecznie po
czątkiem, zakończeniem opowiedzianych zdarzeń, lecz samej formy narracyjnej” 116. W fikcji, w życiu wszystko dzieje się £V
113 T. P a r n i c k i: Koła..., s. 56.
114 Ibidem, s. 104.
115 M. Ś r o d a : Indyw idualizm i jego krytycy. Współczesne spory między libe
rałami, kom unitarianam i i fem inistkam i na temat podm iotu, wspólnoty i płci.
Warszawa 2003.
116 P. R i c o e u r : O sobie samym jako innym. Przeł. B. C h e ł s t o w s k i . Warszawa 2003, s. 265.
xomco tco Kaipco, w tej w łaśnie chwili. Tej prawdy można nie uznać, ale zrozumieć ją nie jest trudno. Totalność bycia, które jest stawaniem się i d yn a m ik ą nie znosi, nie unieważnia w najmniejszym stopniu tożsamości, identyczności postaci by
tującej: „Muszę się zbliżyć do tej drugiej rzeczywistości, do tego mniejszego świata, oddeklamowałem już swoją rolę, a teraz zaczyna się sylabizowanie codzienności, jakiś bardzo jeszcze prosty, ale już wieczny dialog, dialog mego życia prywatnego z przeznaczeniem; a ten dialog mogłem sobie wyobrazić tylko w kraju, po węgiersku” 117, pisze Węgier Sandor Mârai.
Nasz rozum egzystuje w czasowości i z czasowości żyje - „die Vernunft lebt aus der Zeitlichkeit” , ponieważ on sam należy do dziania się tych zdarzeń, które rozważa, jak pisze Günter Figal w eseju pt. Die ästhetish begrentzte Vernunft. Dlatego problem tożsamości Ślązaków zawsze będzie problemem cza
su i historyczności. Nie będzie nigdy można przemilczeć ran.
Podmiot, który nie chce rozważać czasu, może zostać posą
dzony o to, że brakuje mu prawomocności w bytowaniu, które jest aktualnie jego udziałem. Grupy społeczne niemogące się poszczycić autorytetem dawnego pochodzenia, będą unikały refleksji historycznej. Tego problemu nie trzeba bliżej naświe
tlać.
Na koniec, bolejąc, ale i pamiętając, że tożsamości nie zbu
duje się na resentymencie, lecz na jego szczęśliwym i absolut
nym przezwyciężeniu, przypominam słowa-modlitwę z powie
ści Petera Härtlinga: „[...] ja, który jestem tylko pam ięcią za
dającą pytania, nie dorósłszy do obrazów, nie dorósłszy do słów, bojąc się nicości tak jak śmierci, ja krótka historia, zapomnia
na przeze mnie w twojej ahistorycznosci; ja, który staram się o historie dla innych, kuglarz w ich pamięci czy kotwica; ja, który jestem nieważki z błogości, o mój panie Zebaoth...” 118.
117 S. M â r a i : Wyznania patrycjusza. Przeł. T. W o r o w s k a . Warszawa 2002, s. 553.
" 8 P. H ä r 11 i n g: Zjazd rodzinny albo koniec historii. Przeł. I. N a g a n ó w - s ka . W arszawa 1973, s. 151.
Ja, który wyrastam z tej rany i przepaści, zadaję tylko pyta
nia, bo może w przypadku Ślązaków chodzi o „apofatyczną toż
samość” , a teraz jesteśmy oto w drodze do niej, wędrując po
przez obce, zawsze obce i uprzednie wobec prawdziwego życia.