• Nie Znaleziono Wyników

Ostateczny triumf Rzeczypospolitej

OFENSYWA Najbliższe wypadki miały przy- WROGA. nieść dowód, jak silną była agitacja przeciw osobie Józefa Piłsudskiego, a jak mocną podstawę stworzył On w armji.

Rosja, po szeregu nieudałych prób uzyskania dla siebie wypoczynku, aby mogła tern silniej rzucić się na inne, może groźniejsze fronty walki, wreszcie na wiosnę 1920 zdołała się przygotować do ofensywy, zakrojonej na dużą skalę, miała — dosłownie — wstąpić w ślady zwycięskiego pochodu feldmarszałka Paskiewicza z przed 90 lat.

Wódz Naczelny ubiegł ten cios, broniąc się wielkosiężnym wypadem, nie pozbawionym cech politycznych, wypływających z idei federalnej,

ale ostatecznie przewaga sił nieprzyjacielskich wymusiła na nas wielki odwrót.

Tyły armji aż zakipiały od agitacji przeciw Józefowi Piłsudskiemu, ogień tej krytyki przeniósł się i do armji, bynajmniej nie przynosząc korzyści strategicznych.

D N I N IEPO - ^ rzec* oczyma spóźnionych pol- WODZEŃ. skich epigonów romantycznej wiary w pomoc „Zachodu“ za­

częły znaczyć się niedwuznacznie przejawy prawdziwego stosunku tego „Zachodu“ do nas.

Narzucone nam w rozgrywce międzykoali- cyjnej plebiscyty zaczęliśmy przegrywać. Mazowsze Pruskie przepadło dla nas. W Spaa wymuszono na Polsce w najtragiczniejszej dla niej chwili 50

przegranie plebiscytu o Cieszyńskie i Zatatrze sezonowem“ , jesteśmy kapelusikiem, który zo­

stawiono na krześle, aby kiedyś, po powrocie z wygnania, mógł tam zasiąść właściwy pan i sojusznik wypróbowany — „prawdziwa“ Rosja.

Tylko niewiadomo, jak kiedyś rozsądzi nauka, dlaczego temu „sezonowemu“ tworowi utrudniano przeżycie choćby tylko „sezonu“ — czy to dyplo­

macją (traktat mniejszościowy) — czy to uniemożliwieniem należytego uzbrojenia się w roku 1920. gwardja osobista, to nie „pretorjanie“ . Pretorjanie oddzielają Cezara od tłumu — Legjoniści zespolili Wodza z armją, z narodem. Pokazało się wówczas jasno, że wśród naszych dowódców mamy zna­

komitych żołnierzy i gorących patrjotów, ale rząd dusz sprawował tylko jeden. Rada Obrony Państwa nie przyjęła dymisji Józefa Piłsudskiego.

WlKTORJA f W decydującym momencie naród nie powstał jak jeden mąż. Masy kościańskie a nawet robotnicze nie porwały masowo za broń — wygrała armja pod rozka­

zami Wodza Naczelnego., Wobec tego opozycja z podziwu godną konsekwencją starała się przekreślić jeden fakt, a mianowicie autorstwo

W tym oto pokoju D ę b lin —Irena, wydał Marsz. Piłsudski w dniu 13. VIII. 1920 r. o godz. 10 rano rozkazy rozpo­

częcia kontrofensywy przeciw bolszewikom, które za­

decydowały nietylko o losach Polski, ale wyratowały Europę przed barbarzyńskim zalewem hord. Rozkazy te

dały zwycięstwo nad Wisłą i rozgromienie armjl bolszewickiej.

planu zwycięskiego, nawet nie licząc się z szkodą własną, jaką ponosi każdy Polak, reklamując potrzebę zależności naszej od obcych.

POLONIA najbardziej rozgoryczeni wracali Legjoniści, dobrze wrywszy sobie w pamięć, że wawrzynów im miejskiego, którego „lemieszem“ miały być zdewastowane warsztaty pracy, skibą dola inte­

ligenta, rzuconego na pastwę inflacji.

Młodzież inteligencka i robotnicza wszędzie na świecie najskwapliwiej zdejmuje mundur.

Natomiast wśród Legjonistów nieproporcjonalnie

wysoki procent został w wojsku, aby tam budo­

wać razem z swoim ukochanym Komendantem — armję pokojową. Trzeci ten etap pracy Legjonistów był równie ciężki, jak marzycielski poryw roku 1914, czy bohaterski zaczyn roku 1918. W tamtych

Z N O W U ZA ^razu nie brakło czynników pod- BROŃ. niecających emocję narodu. Nasza Rzeczpospolita ciągle nie miała jeszcze ustalonych granic. Najważniejszy plebiscyt, górnośląski, wypadł dwuznacznie, a mógł skończyć się zupełną porażką naszą.

Toteż znowu zabłysnęła broń — wybuchło trzecie, najpoważniejsze powstanie na Górnym Śląsku. Prusacy zawsze odsuwali Polaków od stanowisk kierowniczych w armji, nic więc dziw­

nego, że u steru powstania górnośląskiego znaleźli się ofiarnicy zzewnątrz, w nienajmniejszej mierze Legjoniści.

NOWA W takich to chwilach, gdy Polska KO N - nadal nie miała definitywnie wy-STYTUCJA. lż o n y c h granic, gdy na Wscho­

dzie rozkwitała partyzantka, pod­

sycana z zakordonu, Polska otrzymała Konstytucję, dzieło myśli nawskróś liberalnej, choć może zrodzone bez koncepcji należycie szerokiej. Zadużo w niej było akcentów aktualności, potrzeb chwili, R ZPLITEJ Prezydentury Rzeczypospolitej. Ale autorytet jego zaważył decydująco w dniu wyboru. Obrano pierwszym Prezydentem Rzeczypospolitej Gabrjela Narutowicza. Wobec rozbieżności zdań Polaków rozstrzygnął głos mniejszości narodowych.

Wtedy jaskrawo wystąpiła na wierzch nie­

konsekwencja opozycji przeciw osobie Piłsud­

skiego. W marcu 1921 byli ci ludzie liberałami, w grudniu 1922 stanęli na stanowisku antylibe- ralnem, gdyż odmówili mniejszościom prawa interesowania się wyborem Prezydenta. Zatrwa­

żającym był fakt, że wszyscy niepolacy, wbrew swoim odrębnym interesom, utworzyli jeden wspólny blok — nie było żadnej realnej myśli, któraby rozwiązała zagadnienie, co czynić z trzecią częścią obywateli Rzeczypospolitej.

Wtedy to doszło do czynu niepoczytalnego.

Pierwszy Prezydent Odrodzonej Polski zginął z ręki mordercy.

GROŹNY Nastąpiła chwila dziejowa, która MOMENT. m°g*a przeobrazić się w wojnę o ogromnej rozpiętości. Przecież

mord na ś. p. Narutowiczu znalazł tu i ówdzie pochwalę u sfer, w które kierowało się ostrze niezadowolenia socjalnego, przecież irredenta niepolaków czuwała, przecież nasi byli zaborcy nie byli rozbrojeni. Lecz moment ten minął bez wstrząsu — dzięki armji, jej sile i jej nieza­

chwianej pozycji. Czyż trzeba przypominać, ile tam było zasług ludzi z obozu legjonowego?

A nie wolno zapominać, że wówczas znowu

„władza leżała na ulicy“ . Nie doszło do rządów jakiejś junty wojskowej, bo obóz Marszałka Pił­

sudskiego, bo Legjoniści jeszcze wtedy budowali armję, jeszcze mieli duży etap do odbycia, aby stworzyć naprawdę mocarstwową siłę zbrojną

CI CO W ysiłki ówczesne przy kształto- CZUWAJĄ waniu nowoczesnej regularnej armji nie są ani w części ogółowi szer­

szemu znane. Czyny bohaterskie Legjonistów, sława orężna Wojsk Polskich w latach 1918— 1920 były szeroko niegdyś głoszone, wiele publikacyj zapisało te naprawdę chlubne czyny. Lecz szara robota wyszkolenia i uposażenia nowej armji wymykała się z pod pióra kronikarzy. Wystarczy dziś rzec, że Legjoniści przodowali w tej pracy.

Kierownicy armji z innych wojsk mogli mieć bardzo wielki zasób teorji i sporo doświadczenia wojennego, ale doświadczenia budowania form pokojowych nie mieli, bo służyli w wojskach, które powstały przed setkami lat i korzystały z błogosławieństwa tradycji.

Niestrudzonej pracy Legjonistów symbolem jest krótki urlop Marszałka Piłsudskiego w grudniu 1922 roku. Ledwo dawny komendant Legjonów po ośmiu latach bojów i znojów zdał władzę w ręce Elekta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, ledwo mógł chwycić pierwsze, tak dawno wy­

czekiwane chwile wytchnienia, gdy znowu we­

wnętrzny nakaz Obrony Państwa kazał Mu się okazał się znowu człowiekiem nieugiętym, gardzą­

cym kompromisami. Nie mogąc działać po swojej własnej linji, wziął dymisję. Dzień ten, (czerwiec 1923) — był momentem przełomowym dla całego obozu Legjonowego.

52

VI. Legjoniści idą po nowe formy bytu państwowego

N IE U G IĘ C I Legjoniści za czasów niczem nie­

skrępowanego sejmowładztwa nie okazali się oportunistarni. Nie poraź pierwszy dowiedli, że nie są ludźmi, liczącymi na doraźne, praktyczne korzyści. Ławą zgrupowali się koło swojego Komendanta, który usunął się w zacisze Sulejówka, który nie odgrywał żadnej czynnej roli, nie dysponował żadnenii beneficjami.

SKON SO LI­

D O W A N I

Ponad karty literackich prac leciał wzrok Marszałka i dostrzegał nową formację, zwartą duchowo, choć niezbyt liczną, formację, która żądała Jego powrotu do Armji. Formacja ta, nie wpisana do żadnej partji, nie związana w żadne ramy woj­

skowe, stanowiła olbrzymie oparcie moralne, hartowała zamiary Wodza, krzepiła potężniejącą myśl przekreślenia wszystkiego zła, wyrastającego w powojennych latach Polski. Nikt nie powie, że moralna gwardja Sulejówka z lat 1923— 1926, to byli wyłącznie tylko Legjoniści i Peowiacy ani też nie było jeszcze zupełnej pewności, czy wszyscy Legjoniści bez najmniejszego wyjątku opowiedzą się na śmierć i życie za osobą Mar­

szałka. Ale właśnie siła Piłsudczyków rosła wtedy i ze zwartości tego stosunkowo szczupłego obozu i z ducha powstańczego, łączącego w sobie zmysł hazardu ze zmysłem odpowiedzialności.

NOW A Gdyby oarazu po odejściu Marszałka K O N - ze służby czynnej znaleziono most, CEPCJA któryby pogodził oba obozy, za­

pewne grupa legjonowa poprzesta­

łaby na pracy zbudowania Armji na miarę mo­

carstwową i przysposobienia wojskowego całego społeczeństwa. Lecz czas pracował nad pogłębie­

niem zamierzeń grupy legjonowej. Każdy dzień umacniał twierdzenie, że nie można pracować nad siłą Rzeczypospolitej bez posiadania władzy nad całem Państwem.

B E Z ^ie P°w >nno się przeceniać wpływu WZORU. zbarzeii włoskich na krystalizowanie się grupy wiernych Marszałkowi.

Zaiste mało ma wspólnego faszyzm z ruchem

„belwederskim“ . Faszyzm jest przecież stupro­

centowym konsekwentnym nacjonalizmem, który stworzył pewną doktrynę i w imię tej doktryny

zażądał władzy dla pewnej elity. Nic podobnego nie znajdujemy w poczynaniach grupy, krystali­

zującej się dokoła osoby Marszałka, chyba jedno,

swoje wpływy podziemne na nasze terytorjum A co temu mogła przeciwstawić Rzeczpospolita?

Zwłaszcza na polu rozbudowy komunikacji i prze­

mysłu wojennego?

P IER W SZF Obawą napełniały się serca wszyst- P O M R U K I kich kombatantów, gdy widocznetn było coraz jaśniej, że władza Państwa słabnie, bo żaden kierunek polityczny sam na większość rządzącą zdobyć się nie może ani też nie potrafi skoordynować się z innym kierunkiem politycznym. Jakież uczucia mogły wzbudzić się w sercach kombatantów, gdy znowu po Polsce rozleciało się echo strzałów, znowu od strony Krakowa? To strzelał robotnik polski do żołnierzy polskich, spełniających rozkazy rządu włościańskiego.

Każdy dzień, każdy krok rzeczy- S łA B O Ś C I wistosci polskiej przynosił nowe rozczarowanie. Kraj tonął w po­

wodzi inflacji, bpdącej właściwie haraczem, opłacanym przez masy pracownicze.

RZPLITEJ.

Próba stabilizacji waluty zakończyła się bolesnym wstrząsem. A może najcięższe rozczarowania przyniosła administracja w najszerszem tego słowa znaczeniu. Wszyscy odczuwali, że Państwo, któ­

rego władze nie cieszą się pełnią autorytetu, nie może oczekiwać takiego autorytetu nazewnątrz.

Dlatego w szczerych, prostych umysłach żołnierskich zarysował się twardy sylogizm: jest niedobrze — ktoś rządzi — a więc rządzi wad­

dowania parlamentaryzmu i rozdrobnienia partyj­

nego. Atmosfera Europy powojennej dyspono­

wała aktywne siły w Polsce do walki z tern, co niezbyt akuratnie nazwano liberalizmem.

Gdyby zgrupowani dokoła Marszałka P ił­

sudskiego nie mieli jako awangardy Legjonistów, zapewne weszliby na zwyczajne tory radykalnej opozycji. Ale właśnie ta elita wojskowa, nadająca

ton opozycji z wiosną 1926 r, sprawiła, że ruch ten posuwał się bez jakiejkolwiek doktryny, bez wielu słów programu, hasło zaś „Józef Piłsudski!“

niebyło szyldem ozdobnym, magnesem dla tłumów, ale było wyrazem właściwym, centralnym. Hasło to rzucali ludzie, którzy wyrośli w szkole wo­

jennej Komendanta i do Niego żywili bezgra­

niczne zaufanie. To byli ludzie wiary — wiary w bezinteresowność i celowość, skuteczność roz­

kazów Wodza. Ludzie ci wszyscy — to komba­ Niepodległości wyciągnął rękę Marszałek Józef Piłsudski, z Nim Jego Armja, a w jej przedniej

NA SKRZYŻOWANIU DRÓG BIAŁY BELWEDER,

SREBRNY HEŁM WODZA. STĄD MÓZG NIEŚMIERTELNY RZUCAŁ ROZKAZY. TU TWORZYŁ. SAM JEDEN.

STĄD ODSZEDŁ. ODSZEDŁ NA ZAWSZE. NACZELNIK.

KU MORZU SPOJRZAŁ! POZNAŁ ŁAD. BRAŁ SIŁY Z RZECZYWISTOŚCI POZNANIA. POLACY!

DAŁ W AM TU WŁAŚNIE WIEŚĆ O CZASACH MIŁYCH,

KTÓRYCH ZNAMIENIEM BĘDZIE WY­

ŚCIG PRACY.

W PRZEDPOLA WSCHODNIE OCZY W B IŁ I KŁADŁ JE NA TĘTNIE LWIEGO SERCA, DO TRZEW SIĘGNĄŁ!

GRÓD BOHATERÓW UKOCHAŁ BRYGADJER:

CZARNO-BŁĘKITNĄ OPASAŁ GO WSTĘGĄ.

NA PÓŁNOC TĘSKNIŁ KOMENDANT W ROZTERCE,

WIELKOŚCI NAZWĘ PRZYDANO : SOWINIEC.

PRZEZ KOSTIUCHNÓWKĘ, SYBIR I BEZDANY SZEDŁ, BY SŁOMIANĄ W ŻELAZNĄ PRZEMIENIĆ,

AŻ PADŁ •— W MIŁOSNYM ŚNIE

ROZKRZYŻOWANY----NAJWIĘKSZY POLAK NA DZIEJÓW [PRZESTRZENI.

MICHAŁ DADLEZ.

54

Prof. Dr. TY R O W ÍC Z MARJAN

O D R O D Z E N I E P O L S K I

P O D R Z Ą D A M I M A R SZA ŁK A

J Ó Z E F A P I Ł S U D S K I E G O

1 9 2 6 — 1 9 3 5

W s t ę p Siedemnastoletnie dzieje odrodzonej Polski

dzielą się na trzy okresy. Granicami ich są prze­

łomowe dla całej Polski wypadki, które nie pozostają bez wpływu na stosunki europejskie.

Okres pierwszy, 1918— 1921, to trzylecie wykuwania granic ws'ród walk i plebiscytów — okres bohaterskiej obrony Rzeczypospolitej przez Józefa Piłsudskiego i armję polską, opartą 0 dawne Legjony, P. O. W., oddziały ochotnicze 1 formacje, powstałe na obczyźnie; okres drugi, 1922— 1926, nazwaćby można „dobą prób i zmian“

zmierzających wprawdzie do ustalenia ostatecz­

nego wyrazu Państwa, ale dokonywanych naj­

częściej pod znakiem interesów partyj politycz­

nych, koteryj lub klas społecznych — lata to smutnego bezładu i rozprzężenia, grożącego ruiną; okres trzeci, 1926— 1935 — to prawie dziesięć lat niepodzielnych rządów Marszałka Józefa Piłsudskiego, prowadzącego znękaną nawę państwową do świetności i mocarstwowości pod starem rzymskiem hasłem: Salus reipublicae — suprema lex. Jest to epoka nietylko skonsolido­

wania wewnętrznego, ale i umocnienia Polski na arenie' międzynarodowej — w Europie i w świecie.