• Nie Znaleziono Wyników

Pękną pęta tej niemali, Bo porostaje lud od roli,

n a bćj idzie i krroią zrasza,

Tam gdzie Polska, Polska nasza!....

STANISŁAW SYC.

Sadźmy

Kochajmy drzewiny —

m łodości sy m b o le!

Sadźmy je i chrońmy

przy domu i s z k o le ! I;'wszędzie na wielkim

Ojczyzny obszarze!

One nam owoce

swe przyniosą w darze W roku 19 0 8 p ow stał w Krakowie

„Związek przyjaciół drzewek", stow arzy­

szenie mające na celu ochronę i pielęgno­

wanie drzewek. T ow arzystw o to rozciąga sw ą działalność na cały kraj przez za­

kładanie oddziałów i wciąga do swych szeregów przedewszystkiem m łodzież.

Nie potrzeba się — mojem zdaniem, — w cale rozwodzić nad tern, czy ziem ia na­

sza nadaje się pod uprawę drzewek, czy to now e pole pracy w całej rozciągłości będzie wdzięcznem i przyniesie pożąda­

ne plony.

Wszak doświadczenie uczy nas, że każde sporadyczne usiłow anie w tym kie­

runku hojnie nagrodza trudy, zarówno na nizinach, jak i w górzystych zakątkach naszego kraju zasadzone drzewko bujnie wyrasta, kwieciem się okrywa i plon w y­

daje, a urządzone w ystawy naszych o w o ­ ców m oże najlepiej wykazują, że plon naszych drzew ow ocow ych nie wiele ustępuje pod względem jakości, barwy, smaku i innych przym iotów ow ocom innych krajów. Poprzednie pokolenia znać więcej od obecnych odczuw ały potrzebę sadzenia i pielęgnowania drzewek o w o ­ cow ych, w wielu m iasteczkach i wioskach

drzewka.

stoją jeszcze nieme Swiadki, stare ja b ło ­ nie i grusze nawet zdała od dom ów i po miedzach, niestety chylą się ku starości i po kolei wycinane i usuwane jako zbyteczny balast, nie widząc jednak obok siebie n ow ego pokolenia, któreby ich m iejsce zastąpiło i w przyszłości s łu ­ ż y ło w łaścicielow i ku użytkowi i ozdobie.

M łody gospodarz, dziedzic ojcowizny, przykłada częstokroć bez żalu barbarzyńską siekierę do pnia wspaniałej gruszy czy jabłoni, sprzedanej już handlarzowi na m ateryał stolarski lub na op ał. Syn jego, widząc czyn, uświęcony pow agą ojca, wyzbywa się do reszty zam iłowania do drzew ow ocow ych , którego i tak nie wiele nauczył się od sw eg o ojca, niszczy­

ciela starego sadu, otrzym anego bez pra­

cy własnej po przodkach. Przesiedliwszy się zaś w inne okolice i zająwszy kaw ał gruntu, najczęściej obecnie wykrojony z rozparcelow anego dworka, nierzadko pastwiska lub bezdrzewnego obszaru ziemi ornej, zajęty jest przez kilka lat wybudowaniem i urządzeniem dom ostw a, nie znajdzie nawet czasu, by pom yśleć o sadzeniu drzewek ow ocow ych, ba, co gorsza chętnie by p rzyłożył siekierę i nie zaw ahałby się w cale, by wyrąbać stare drzewo ow ocow e, gdyby tylko b y ło w p o­

bliżu, i uzyskać cenny m ateryał na sprzęty dom ow e.

Dzieci jego, zgorszone czynami ojca, ani pom yślą o sadzeniu drzewek o w o c o ­ wych, a najpiękniejsze ustępy w książkach

[Młodzież szkolna, należąca do Związku Przyjaciół drzewek, przy pracy pod kierownictwem nauczyciela.

mając kawałek ogrodu szkolnego, używał dzieci szkolnych do pracy koło drzewek.

Gorzej jeszcze, gdy młody gospodarz odrywa się od swej roli i wyjeżdża na robotę do wielkich miast zagranicznych, gdzie lata całe spędza w fabryce lub ko­

palni, pozbawiony widoku i korzyści z drzew owocowych, nietylko już koło swego domostwa lub w rodzinnej wiosce

sobach sadzenia i obchodzenia się z drze­

wami owocowemi, podanych mu w szkole w wieku dziecięcym, nierzadko także za­

pomina nazwy i rodzaje tychże.

Przeszkód około rozwoju drzew owocowych jest u nas wiele, o tern wie­

dzą najlepiej ci, którzy nabrawszy zami­

łowania do tej pracy bądź z nauki szkol­

nej, gazet, książek, bądź też z własnego szkolnych, napisane na ten temat i choćby

największy zapał nauczyciela, wykładają­

cego o sadownictwie i pragnącego obu­

dzić zamiłowanie w tym kierunku, prze- brzmiewa bezskutecznie w murach szkol­

nych, co więcej narażają nauczyciela na gniew i wyrzuty ze strony rodziców, gdyby

ale w ogóle. Wtedy bowiem, żyjąc w at­

mosferze wielkomiejskiej i przywykając do widoku szarych murów i pyłem okrytych ulic, pozbywa się nietylko zamiłowania do pielęgnowania drzewek, jeżeli przy­

padkowo wyniósł je z wioski rodzinnej, ale zapomina nawet o najprostszych

spo-popędu, poczynili pierwsze kroki, nie ską­

piąc pieniędzy, czasu i pracy o k o ło sa­

downictwa. Wielki jednak procent tego w szystkiego p oszed ł na m arn e; czytam y bowiem nierzadko w gazetach lub s ły ­ szym y z opowiadania liczne skargi prze­

ważnie na m łodzież, która nietyiko nie umie uszanować cudzej w łasn ości, ale w dodatku, pozbawiona wszelkiej m iłości drzewek i ich p łod ów barbarzyńską ręką niszczy m ozolną p r a c ę , łam ie gałązki, podcina m łode pnie, psuje dojrzewające ow oce, nierzadko także ze szkodą w ła ­ sn ego zdrowia. N ic w ięc dziwnego, że taki stan rzeczy odstrasza niejednego zwolennika do dalszej pracy i nakładów, zm usza g o do opuszczenia rąk i zaprze­

stania pracy w tym kierunku, tern bar­

dziej, że prócz szkody rzeczywistej dal­

sze jego w ysiłk i narażają g o na k łótnie z sąsiadami, a niejednokrotnie na koszta procesu, gdyby dopominając się swej krzywdy, ukarał szkodnika, złapan ego na gorącym uczynku.

Temu zaradzić m oże tylko tow arzy­

stw o, z ło żo n e z samej m łodzieży prze- dewszystkiem szkolnej, obejmujące m ia­

steczka i wioski c a łe g o kraju, z obszer­

ną autonomią, ale poza sz k o łą i planem naukowym, a przecież kierowane przez nauczyciela, czynniki w ychow aw cze i lu­

dzi znanych już w pracy na polu sa d o ­ wnictwa.

Projekt wprowadzenia w życie takie­

go towarzystw a jest m ożliwy do prze­

prowadzenia i pod żadnym względem nie napotka na trudności, co pragnę u dow o­

dnić, odpowiadając na następujące pyta­

nia :

Czy siły m łodzieży wystarczają, by m o g ła się zająć sadzeniem i p ielęgnow a­

niem drzewek?

Widzimy w codziennem życiu, że sa­

m e dzieci kwapią się, by tę lub ow ą drobną pracę w ykonać nietyiko dla zaba­

w y, ale by i u lżyć, dopom ódz rodzicom łub dom ownikom do podjęcia, przesunię­

cia lub przeniesienia znacznego ciężaru;

chęć tę i m ałe jeszcze siły dziecka w y­

zyskują nieraz rodzice i polecają im w y­

konywanie różnych prac sam odzielnie w m ia­

rę wzrostu s ił i wieku (m łod zieży) coraz trudniejsze i więcej sprawności wymaga*

jące.

Praca dzieci, stopniow o i konsekw en­

tnie pokierowana, ma niem ałe znaczenie w różnych kierunkach czynności ludzkich i m oże nawet przynieść wielki pożytek rodzinie i społeczeństw u, przyczem jed­

nak należy strzedz się nadużyć i nad­

m iernego wyzysku s ił m łodocianych, co znowu utrudniłoby fizyczny rozwój m ło ­ dych pokoleń i już przedwcześnie ostu ­ d ziło zap ał do pracy, tkwiący w naturze człow ieka.

W szkole na różnych stopniach nauki znajduje się m łodzież, począw szy od 6 i 7 roku życia wyżej, w yposażona w siły fi­

zyczne, stopniow o coraz większe. Praca o k o ło sadzenia i pielęgnowania drzewek nie wym aga znacznego w ytężenia sił, jest drobna i stopniow o znowu nieco cięższa, lecz śm iało twierdzić można, że nigdy nie przechodzi s ił m łodzieży szkolnej.

Wynika z tego, że m łodzież ze względu na sw e siły fizyczne, pracę o k o ło sadze­

nia drzewek podjąć m oże, tern więcej, że w razie potrzeby w iększego w ysiłku, pracę tę w ykonać m oże zbiorow o, siłam i składanem i. Zbytecznem chyba b yłob y przytaczać na to dow ody, boć w ykopa­

nie d ołka, przycięcie korzeni czy korony, przytrzymanie drzewka i obsypanie go ziemią, przygotowanie palika i przym oco­

wanie pionka, oraz inne czynności, pracą drobną i pow iedzieć można, prawie dla wieku m łodzieży odpowiednią.

Czy m łodzież szkolna znajdzie czas, by się tej pracy pośw ięcić? I na to py­

tanie odpow iedź musi w ypaść twierdząco.

Widzimy bowiem codziennie, ile m łodzież marnuje czasu na p łoch e zabawy, g o ­ nitwy, sam a wyszukuje sob ie jakąś dość nawet trudną pracę — przenosi ciężkie kamienie i buduje fantastyczne domki, kominy, piece; przekopuje rowy, tworzy n ow e ło ż y sk o dla stojącej sam otnie w o ­ dy deszczowej, wspina się na drzewa itd., niestety w szystko robi tylko dla za­

bawy, nadaremnie, bez celu, bez pożytku,

nieraz ze szkodą i ku utrapieniu sąsiada.

To popęd do pracy, ale nie pokierowa­

ny, i nie wyzyskany ku pożytkowi ogól­

nemu — to „zabicie czasu“.

A wycieczki szkolne, zalecane obecnie przez władze szkolne, czy nie zabierają również wiele czasu?

Sama obserwacya i najwprawniejszy wykład o pożytku drzew owocowych czy roślin jeszcze nie wystarczą — to teorya,

któraTz czasem z pamięci uleci, bez śladu, należy z nią połączyć praktykę, wprowa­

dzić ją w czyn. Tu więc najlepsza spo­

sobność zasadzić drzewko przy drodze, przygotowane na ten cel przed wycieczką, zasadzić ich dziesięć, dwadzieścia i więcej, dać im nazwę i polecić je opiece uczniów, którzy w tej stronie od szkoły mieszkają i mają sposobność około swej pracy prze­

chodzić, nad stanem i rozwojem drzewka czuwać, towarzyszom swoim o nich zda­

wać relacye i t. p. Czyż to nie piękny temat dla myśli i pracy młodzieży, spo­

sobność do wytężenia sił w szlachetnym kierunku?

Niezawodnie każdy odpowie na to potakująco, zwłaszcza, że czynność ta nie zabiera innego czasu, jak tylko ten, który i tak byłby zużyty na puste śmie­

chy i szkodliwe gonitwy, niszczenie przy­

drożnych zasiewów, a nawet drzew.

Pod czyim kierunkiem praca ta mogła­

by się odbywać?

Oczywiście, jak wiele innych kwestyi, tak i tę należałoby rozwiązać pod kie­

runkiem nauczyciela, a więc szkoły — ale po za jej murami. Wynika to stąd, że praca około sadzenia i pielęgnowania drzewek musi być opartą na pewnych zasadach naukowych, które wpoić powin­

na szkoła — a więc nauczyciel staje się naturalnym kierownikiem tej pracy przy­

najmniej w początkach, bo w miarę po­

stępu i lat późniejszych wysiłek jego bę­

dzie mniejszy, gdyż młodsze pokolenie bę­

dzie się wzorowało na pracy starszych — i z czasem można mieć nadzieję, że sa­

mo społeczeństwo sprawę tę ujmie w swoje wyłącznie ręce, a nauczyciel z radością będzie się przypatrywał owocom pra­

Przyjaciele drzewek przy pracy w szkółce.

cy, w łożonej p oczątkow o w nową in- stytucyę.

Dalszym kierownikiem i pom ocą na­

uczyciela będzie Związek „Przyjaciół drzew ek11, jaki się zaw iązał w Krakowie, oraz gazetka i oddziały m iejscowe, ma­

jące na celu popieranie w yłącznie spra­

wy pielęgnowania drzewek, a wreszcie i o g ó ł społeczeństw a, jako czynnik p e­

dagogiczny, który nietylko nie utrudni zadania, ale będzie m iał sp osob n ość do wywarcia sw eg o w pływu w ychow aw czego na m łodzież.

Z dobrodziejstwa kierownictwa pracą będą mogli korzystać tylko ci ucz­

niow ie i uczenice, oraz starsza m łodzież, którzy zapiszą się do towarzystwa „Przy­

jaciół drzewek11 i uiszczą na cele tegoż m iesięczną wkładkę.

O prócz nauczyciela (lki) lub w braku tychże w pewnej m iejscow ości, m ogą też objąć kierownictwo m iejscowego tow a­

rzystwa także inne osob y, uznające p o­

żyteczność pracy w tym kierunku, oraz mające pod tym względem pewne wiado­

m ości i zam iłowanie.

Gdzie pracę tę rozpocząć m ożem y?

N a całym obszarze ziemi naszej w i­

dzimy brak drzew ow ocow ych , przy d o­

mach, ścieżkach i drogach rosną prze­

ważnie drzewa i krzaki nieużyteczne i w szelką roślinność przygłuszające, w ięc w każdej w iosce i w każdym zakątku na­

szego kraju jest podostatkiem pola do tej pracy.

Więc sadźm y drzewka o w o c o w e : Przy drogach, drożynach, Przy chatach, pałacach,

Na miedzach, ścieżynach, 1 na wolnych placach.

Niech stoją szeregiem, Niech stoją parami Koło drogi brzegiem 1 ponad jarami.

Kiedy pracę tę rozpocząć należy?

„Czas to pieniądz11, powiada zasada praktycznego człow ieka. Więc zaraz jak najprędzej zabierzmy się do dzieła, b o każda chwila jest nam drogą. Praca o k o ło drzewek trwa przez cały rok. Zatem za ­ czynajmy od tego, czeg o dana chwila w ym aga. Gdy tow arzystw o zaw iąże się na w iosnę, zaczynajmy od sadzenia, prze­

sadzania, szczepienia, a później wbijajmy paliki, oczyszczajm y z pasożytów , tępmy szkodników, gdy drzewka są w stanie kwi­

tnięcia lub ow ocow ania, ochraniajmy je od psotników, obrywających zuchwale kwiat lub ow oc, a pod jesień przygotujemy im ochro­

nę na zimę, by je zabezpieczyć od zmarznię­

cia; w reszcie w zimie róbmy zapasy maści ogrodniczej do szczepienia, łyczek do obwiązywania, narzędzi i t. d.

Zaczynajmy pracę tę w m łodości, bo drzewka są jej sym bolem — one będą z naszą m łodzieżą wspólnie w yrastały, obudzi się dla nich m iłość i poszanowanie.

N ie znajdzie się zapewne nikt na ca­

łym obszarze ziem naszych, któryby m y­

śli tej nie poparł i do d zieła zaraz nie przystąpił.

O radę i pom oc zwracamy się do ca łe g o sp ołeczeństw a, a nawzajem s łu ­ żym y wszelkiem i wyjaśnieniami. Żaden grosz, ani żadna chwila w tym kierunku zużyte, nie będą bez procentu i hojnej nagrody.