• Nie Znaleziono Wyników

W zaborze austryackim.

Dawno już nasza dzielnica nie p o ­ zostawała pod wrażeniem takich wy­

padków, jak właśnie w minionym ro­

ku. Zawrzało u nas, jak w ulu, ruch niezwykły objawiał się w szędzie: w życiu publicznem i prywatnem , po miastach i wsiach. W powietrzu wi­

siała wojna Austryi ze Serbią, z Ga- licyi wysyłano wojska moc. Szły więc polskie pułki na południe bić się z Serbem, choć nam nic nie zawinił, jak w r. 1870 szły regim enty polskie z Niemiec do Francyi o obcą sprawę wojować i krew polską rozlewać po obcych polach, jak niedawno szły do M andżuryi bić się za sprawę rosyjską.

Ruch gorączkowy zawładnął krajem i przeszło pół roku zapełniał niepoko­

jem kraj cały: „Wojna czy pokój".

A tymczasem brano młode siły do wojska. Dzieci i żony rozpaczały. Sta­

rzy potrząsali tylko głowami i szepta­

li: ciężkie czasy Bóg dał. Lud zrozpa­

czony — widział wojnę tuż za pro­

giem, — zabierał niepotrzebnie oszczę­

dności swe z kas, z obawy, aby mu nie przepadły. Po miastach wojnę zbli­

żającą się czuć było w powietrzu. Co kilka dni widać było wysyłane do Bo­

śni oddziały zbrojne, arm aty i broń.

A równocześnie nadchodzące telegra­

my niosły wieści coraz to groźniejsze, wojna wisiała już w powietrzu. Lecz w chwili, kiedy już co tylko miała wybuchnąć, Serbia i stojąca za nią

K alendarz G ospodarz.

Rosya, upokorzyły się i obawa wojny znikła.

Pozostały jednak wspom nienia jej, dziś jeszcze straszne i groźne dla tych, których ona w pierwszym rzędzie do­

tknąć musiała.

Mimo jednak nastroju wojennego, mimo pewnego rodzaju odrętwienia pod wpływem nadchodzących wieści, życie publiczne toczyło się dalej zwy­

kłym trybem. W naszem życiu publi­

cznem nie zaszły zmiany. Przedstaw i­

cielstwo nasze we W iedniu stało na straży polskich interesów narodowych, a choć rezultaty tej pracy nie zawsze są zadawalniające, to złe tkwi przede­

wszystkiem w samym ustroju polity­

cznym państwa. Z tego też powodu czeka na załatwienie bardzo wiele wa­

żnych spraw dla naszego kraju, a nie­

które, choć już uchwalone, nie mogą być w czyn wprowadzone. Dość po ­ wiedzieć o sprawie budowy kanałów Dunaj-Odra-W isła, na które tak długo czekamy, a które szczególnie dla na­

szego kraju są nader ważną kwestyą, obok tysiąca innych. Dziś na czele Koła polskiego stoi dr. St. Głąbiński, jako prezes i trzech wiceprezesów:

dr. W. Czaykowski, J. Stwiertnia i J.

Stapiński. M inistrem dla Galicyi jest dr. Wł. Dulęba. N adto w gabinecie m inisteryalnym zasiada dr. Biliński, jako m inister skarbu.

O dm iennie od parlam entu wiedeń­

skiego Sejm nasz wziął się żywiej do 6

pracy. Czy to weźmiemy sprawę szkol­

nictwa, czy różnych gospodarczych urządzeń w kraju, widzimy, że Sejm w różnych sprawach, które do niego należą, rozwijał owocną działalność.

I wiele rzeczy m ógłby załatwić i nie­

jedną sprawę m ógłby pomyślnie dla kraju przeprowadzić, gdyby miał na tyle władzy. Niestety, mimo iż Sejm nasz więcej ma kadencyi od Sejmów innych krajów, przecież głównym czyn­

nikiem ustawodawczym i konstytucyj­

nym jest Rada Państw a w W iedniu, która jednak okazuje się mało zdolną do załatwiania spraw państwowych, bo

narodu w ofiarach tych wzięli udział tylko zamożni, dając w zamian za to znaczniejsze sumy. „1.000 ludzi, któ- rzyby dali po 2 tysiące koron, znaj­

dzie się w całych Niemczech i wnet złoży się 2 miliony" — powiada Ro- segger.

Myśl Roseggera podjęły pism a pol­

skie i w odpowiedzi na hasło jego z polskiej strony zaczęto składki na Dar grunwaldzki. Myśl rzucona przez Niem­

ca w sam czas, bo w przeddzień 500- letniej rocznicy Grunwaldu — wydała potężny plon. W społeczeństwie pol- skiem znalazło wyzwanie to potężny

Walny Zjazd Towarzystwa Szkoły ludowej, największego pplskiego Towarzystwa oświatowego, odbyty w r. 1909 w Kołomyi.

przy najdrobniejszej nieraz sprawie utyka.

^Praca kulturalna nie stanęła ani na krok, owszem wzm ogła się. Dowodem tego to nasze Towarzystwa oświato­

we i gospodarcze, które są jakby ogni­

wami w naszem społeczeństwie.

Ale najlepszym dowodem tężyzny naszego społeczeństwa, wzrostu sił m oralnych, to zapoczątkowany Dar grunwaldzki, to godna odpowiedź spo­

łeczeństwa polskiego na odezwę dra Roseggera, poety niemieckiego, który wezwał Niemców do ofiar na rzecz zagrożonych kre'sów niemieckich, przy- czem podał myśl, aby zamiast całego

odgłos, skoro w trzy miesiące po za­

początkowaniu daru wysokość złożo­

nych ofiar wynosiła już jeden milion koron. Tę ofiarność możemy zrozu mieć, gdy się rozpatrzym y, skąd spo­

łeczeństwu polskiemu grozi najwię­

ksze niebezpieczeństwo. To odczucie niebezpieczeństwa ze strony Niemców kazało zamożniejszym rzucić hojne ofiary na kresy, mniej zamożnym zaś tyle, na ile ich fundusze starczą.

D rugą rzeczą charakterystyczną jest, że w darze grunwaldzkim wziął udział cały naród. Ale zdaniem naszem dar grunwaldzki święcił będzie jeszcze większe tryumfy dopiero w roku przy­

szłym, w roku wielkiej i chlubnej ro­

cznicy Grunwaldu.

Żywimy wszelką nadzieję, że dar ten, mający być przez 5 lat zbierany,

nimy. Potężny fundusz grunwaldzki i liczne ofiary składane przez społe­

czeństwo będą najlepszym dowodem naszej świadomości narodowej,

któ-Pochód publiczności podczas uroczystości Anczycowskiej;

dnia 8 maja 1909 roku w Krakowie.

przekroczy napew no kwotę 2 milio­

ny koron. Rozporządzając taką kwo­

tą, możemy łatwiej pomyśleć o ochro­

nie własnych kresów, których dziś z takirr niejednokrotnie wysiłkiem

bro-ra — jak ongiś na polach Grunwaldu n a­

szym prapradziadom pod Jagiełłą, — każe nam stawić czoło mężnie nawale germ ańskiej, na ziemie nasze i nasze bogactw a czyhającej.

W roku ostatnim naród nasz u- czcił pamięć wielu wielkich i zasłużo­

nych mężów. A pośród tych rocznic zasługuje na uwagę uczczenie 25-le- tniej rocznicy śmierci Anczyca, pisa­

rza ludowego, autora „Kościuszki pod Racławicami". Uroczystość ta obcho­

dzona była w Krakowie i Lwowie i przypom niała społeczeństwu, kim był ten, który w tak pięknych i podnio­

słych słowach odmalował jednę z naj­

piękniejszych kart naszej przeszłości, tj. bitwę pod Racławicami. Szczegól­

nie w Krakowie uroczystość miała po­

godny i podniosły nastrój.

Po nabożeństwie w kościele św.

Anny ruszył barwny pochód ulicami m iasta. Przeważał lud wiejski. Liczne

prowincyi odbyły się liczne uroczy­

stości i obchody — Kraków przygo­

towuje się na jesień do obchodu, z którym połączony będzie zapewne i pogrzeb zwłok Słowackiego, spoczy­

wających dotąd we Francyi, — o ile sprawa Wawelu będzie pomyślnie za­

łatwioną. Gdy bowiem cały naród na licznych zebraniach i wiecach zażądał pochowania zwłok na Wawelu, odm ó­

wił temu żądaniu ks. kardynał Puzy­

na, wzniecając tem wśród całego spo­

łeczeństwa niezadowolenie. Sądzimy jednak, że skoro przyjdzie do stanow­

czego kroku, tak kapituła krakowska, tradycyom swych poprzedników wier­

na, a właściwa opiekunka naszych skarbów wawelskich, jak też i ks.

Kar-Zniszczenie domów, spowodowane przez wybuch prochowni w Woli Duchackiej pod Krakowem.

delegacye z różnych miejscowości nio­

sły wieńce z kwiatów polnych i zbo­

ża na górę świętej Bronisławy, gdzie w prastarym kościółku św. Zbawiciela znajduje się tablica pamiątkowa W. L.

Anczyca. Tam je złożono, a na dzie­

dzińcu kościelnym przemówił do ze­

branych dr. Lucyan Rydel i Jakób Bojko.

N adto uczczono pamięć Polaków- bohaterów, poległych przed 100 laty, t. j. w roku 1809 w wojnie z Austrya- kami, ja k : Cypryana Godebskiego, Berka Joselowicza i innych.

Rok 1909 był rokiem jubileuszo­

wym Słowackiego, jednak tylko na

dynał zjednoczą się w tym hołdzie na cześć wielkiego K róla-Duchapoezyi pol­

skiej. Wiec, jaki się odbył w K rako­

wie w sprawie obchodu, zadecydow ał rocznicę Słowackiego uczcić: 1. sze­

regiem odczytów, 2. przedstaw ieniam i jego dzieł, 3. porankiem , 4. wystawą dzieł z tego okresu, 5. koncertem, 6.

pomnikiem, 7. towarzystwem jego imienia, 8. założeniem szkoły średniej na Śląsku jego imienia.

Jeżeli przerzucimy karty różnych wypadków i katastrof, to spostrzeżem y, że więcej może niż w innych latach było ich i w naszym kraju. Szczegól­

nie częste były katastrofy kolejowe,

szczęściem prawie zawsze bez gro­

źniejszych następstw . Pośród szeregu katastrof najznaczniejszą i niezwykłą był wybuch prochowni pod Podgórzem w Woli Duchackiej. W pierwszych dniach czerwca, podczas dość silnej burzy uderzył piorun w prochownię, znajdującą się na wzgórzach krzemio- neckich. Piorun spowodował pożar, a ten następnie wybuch prochów. W yle­

ciało w górę około 12 tysięcy kilo­

gram ów prochu, a nadto w ogniu pro­

chowni zaczęły wybuchać tysiące na­

boi armatnich. W ypadek ten

jakkol-wojskowy nie pozwracał strat za zni­

szczony dobytek nieszczęśliwym, -choć między nimi dużo jest biednych.

Trudno nie wspomnieć tu o odna­

wianiu Zamku królewskiego naW awelu.

W r. b. odnowiono i odsłonięto część krużganków pałacowych. Krużganki odnowiono tak, jak one w yglądały za czasów polskich. W ogóle cały Zamek ma otrzymać taką postać, jaką miał w owych czasach, gdy służył za m ie­

szkanie polskim panującym , dokąd zbiegały się liczne poselstwa od wscho­

du i zachodu, od północy i południa

W ycieczka krajowej K om isyi przem ysłow ej, odbyta w r. 1909 do okręgu górniczego krakowskiego z udziałem marszałka kraju Stan.

hr. Badeniego i ministra dla Galicyi dr. Wład. Dulęby.

wiek zakończył się dość wielką kata­

strofą, jednak m ógł sprowadzić nieo­

bliczalne następstw a, a to z tego po­

wodu, że tuż obok znajduje się kilka prochowni, od wybuchu których cała okolica m ogła pójść ofiarą zniszcze­

nia. Od wybuchu ucierpiało kilkadzie­

siąt pobliskich domów i fabryk. Bliż­

sze dom y zostały formalnie zburzo­

ne. W Krakowie, Podgórzu i okolicy wypadło z okien mnóstwo szyb. Jak­

kolwiek życia nikt nie stracił, jednak wiele osób z najbliższej okolicy od­

niosło poranienia i skaleczenia. Rzecz charakterystyczna, że dotąd zarząd

szukać u monarchów naszych p rzy­

mierza, pomocy, lub sprawiedliwości.

Ze spraw galicyjskich jedna jeszcze zasługuje na omówienie na tern miej­

scu. — Jedną z przyczyn, dla których nie mógł się dotąd rozwinąć na więk­

szą skalę przemysł Galicyi, był brak dobrego węgla kamiennego. Węgiel znajduje się jedynie w powiatach chrza­

nowskim i krakowskim, a produkcya jego wynosi obecnie 14 milionów cent.

metr.

Ale badania w ostatnich czasach wykazały, że okolice te posiadają ol­

brzymie wprost pokłady dobrego

wę-gla kamiennego, wobec których pro- dukcya dzisiejsza jest znikomo drobną.

W ęgiel ten może się stać dźw ignią przemysłu galicyjskiego, może go star­

czyć nawet na wywóz za granicę.

Zrozumieli to Niemcy i zaczęli za­

wczasu wykupywać tereny węglowe w zach. Galicyi i nabywać wyłącznie dla siebie upraw nienia do wydobyw a­

nia węgla. Chcą w ten sposób zape­

wne nie dopuścić do rozwoju przem y­

słu w Galicyi, chcą nas poddać na- zawsze w niewolę gospodarczą od siebie, chcą wreszcie usadowić się tuż pod bokiem serca Polski, Krakowa.

Ze strony polskiej zwrócono uwagę na to dopiero w ostatnich czasach. — W ydział krajowy, krajowa Rada gór­

nicza i inne instytucye wdrożyły ak- cyę w celu ratowania niestraconych jeszcze placówek. W yrazem tej akcyi była odbyta w ostatnim roku wycie­

czka krajowej Komisyi przemysłowej do okręgu górniczego krakowskiego z udziałem marszałka kraju Stan. hr.

Badeniego i' m inistra dla Galicyi dra W ład. Dulęby, celem naocznego po­

znania stosunków na zagrożonych m iej­

scach. Pokazało się, że niebepieczeń- stwo ze strony Niemców jest ogromne, ale przed klęską można się jeszcze u- chronić. Potem odbyła się ankieta (na­

rada) węglowa, zwołana przez W ydział krajowy, na której sprawę tę om ó­

wiono obszernie ze stanowiska gospo­

darczego i narodowego.

Sprawa jest tak doniosła, że z n ad ­ ciągającym wrogiem należy zmierzyć się najrychlej. Oby zwycięstwo było po naszej stronie i oby rozwinął się prze­

mysł w Galicyi.

W sąsiednim k r a ju , gdzie parę kroć naszych mieszka, na Śląsku Cie­

szyńskim, rok ten był jedną wielką przeprawą z Niemcami i Czechami.

Niemcy przez cały ten rok, przy po­

mocy hałaśliwych demonstracyi m ło­

kosów, chcieli udowodnić światu, że Cieszyn to miasto niemieckie. Lecz poważne zachowanie się ludności pol­

skiej, jak też silna interwencya Koła polskiego w W iedniu sprawiła, że te głośne hałasy skończyły się na niczem.

Co prawda wyłoniło się z tych krzy­

ków wszechniemieckich pismo gadzi­

nowe pt. „Ślązak", wydawane po pol­

sku, lecz w duchu niemieckim, najpo­

tworniejsza zbrodnia, jaką charakter wszechniemiecki wymyślić zdołał, je­

dnak i to pismo szkody wielkiej nie zrobi, gdyż podobne próby dawno już były na Śląsku i spełzły na niczem.

Ciężką też walkę m uszą toczyć ro­

dacy nasi z Czechami o szkolnictwo.

Czesi zdołali zaw ładnąć całym szere­

giem gm in polskich, a mimo, iż spis ludności wykazuje przeważający pro­

cent ludności polskiej, Czesi pozakła­

dali szkoły swoje do tego stopnia, że na obszarze o 60 tysiącach ludności (w tem 8/4 polskiej) jest zaledwie je ­ dna szkoła polska.

W obec tego lu d polski na szere­

gach wieców upom niał się o swe pra­

wa, a gdy to nie poskutkowało, zag ro­

ził strejkiem, to jest oświadczył, że do czeskich szkół dzieci nie będzie posyłał. Rząd w iedeński w prawdzie Polakom przyrzekł szkoły polskie, ale jeszcze dużo wody upłynie w rze­

kach śląskich, nim się to stanie. To też Macierz szkolna na Śląsku łącznie z Tow. Szkoły ludowej stworzyć ma w najbliższym czasie w kilku gminach polskie szkoły, a przedewszystkiem w Orłowie polską szkołę realną. Z na­

szej strony jest zawsze obowiązkiem wspierać zagrożone kresy tak m ate- ryalnie jak moralnie.

W zaborze rosyjskim .

Jeszcze nie m inęły echa krwawych wypadków w Królestwie 1905—1906 roku, jeszcze nie przycichły jęki tylu ofiar, jakie pociągnęła za sobą ta tak zwa­

na rewolucya, jeszcze nie zatarły się w spom nienia owych lat, — gdy praca, praca nad odrodzeniem kraju, rozpo­

częła się w imię h a s ła : w rozwoju

ekonomicznym, w dobrobycie mas le­

ży nasza siła.

I nic nie mogło stać się pom yśl­

niejszego i lepszego — gdy po la­

tach nadziei i złudzeń, po dniach za­

wodu i goryczy, smutku i żałoby, — gdy zamiast spodziewanych wolności i jaśniejszych dni swobody, przyszedł ciężki ucisk i nałożono kajdany całe­

mu narodowi w postaci stanu wojen­

nego, — zwrócono opuszczone ręce do pracy twardszej, choć pewniejszej, pracy nad własną ziemią, nad wła­

snym dobrobytem.

społecznem i ekonomicznem, rzucił się do niej z jakąś gorączkowością — rzekłbyś, w pracy tej chciałby szukać ukojenia i zapom nienia po doznanych zawodach i nieszczęściach.

W szystkie siły sprzągnięto do pra­

cy i nie m inął rok, — gdy w Kró­

lestwie w całym szeregu miejscowo­

ści zapoczątkowano wystawy, które świadczyły najlepiej o wewnętrznem położeniu kraju, świadczyły, gdzie i na co uwagę obecnie skupiono.

W r. 1908 odbyła się wystawa rolnicza w Lublinie, Dobrzyniu i

Li-Grupa C zechów , którzy w r. 1909 odbyli wielką w ycieczkę do Polski (do Krakowa, Częstochowy, Warszawy), celem nawiązania przyjaznych

stosunków z Polakami.

I zamrowiło się od szeregu tow a­

rzystw rolniczych i ekonomicznych, które prawie jedyne pośród wielu roz­

wiązanych i zakazanych towarzystw pozostały nie rozwiązane wszechwła­

dną dłonią kacyków, gubernatorów rosyjskich.

Ocknął się naród i popchnięty, czy wciągnięty um iejętną ręką kilku wy­

bitnych a pracowitych mężów, jak np.

ś. p. Stanisław Chełchowski i wielu innych, do pracy nad odrodzeniem

pnie w Królestwie, a w W innicy i Łu­

cku na Podolu i W ołyniu. W szędzie złożono dowody niezm ordowanej pra­

cy tak na polu rolnictwa, jak i eko­

nomicznego rozwoju kraju, mimo ty­

sięcznych przeszkód nawet na tern polu.

W drugiej połowie ostatniego ro­

ku odbyła się podobna wystawa, ale znacznie większa w Częstochowie. N a wystawę zjechało moc ludzi, a także przyjechali Czesi w liczbie około 200,

odwdzięczając się niejako za obesła­

nie ich wystawy w 1908 r. przez P o ­ laków z Galicyi i Królestwa.

Tymczasem ledwo m inęła groza rewolucyi w Rosyi i nastał jaki taki spokój, zaczęto kuć, za przykładem a zapewne i za poradą Niemiec, nowe prawa przeciw Polakom.

Nie dość, że zmniejszono repre- zentacyę polską w Dumie, lecz usiło­

wano zmniejszyć ją i w Radzie P a ń ­ stwa. Jednak wskutek rezygnacyi po ­ sła Milewskiego, który jak się wyra­

ził, „wolał sam zrezygnować, niż cze­

kać, aż ukazem carskim przepędzą go w d uraki“, projekt ten nie dostał większości w komisyi i został odrzu­

cony.

N atom iast nad brzegiem Newy wy­

lągł się nowy projekt, który najwier­

niejszą część ludności polskiej dla spraw y polskiej chciałby zaprzepaścić.

Oto pow stała myśl, a podniósł ją Eulogiusz biskup chełmski, poseł od ludności rosyjskiej w chełmskiej zie­

mi, aby część wschodnią tej ziemi odłączyć od Królestwa, a przyłączyć i do Rosyi. Pom ysł iście szatański, bo część unitów, których przed 30—40 la­

ty nawracano nahajkami na praw osła­

wie, ma być skazana na zagładę dla polskości, a w każdym razie znowu na podobne nawracanie na praw osła­

wie. Nadto projekt ten zmniejsza gra­

nice Królestwa Polskiego, pomijając już to, że narusza traktat kongresu j m iędzynarodowego w W iedniu z r.

1815, jednak wobec ciągłych pogwał­

ceń i naruszań tego rodzaju traktatów, chyba nikt z Polaków naprawdę nie m ógł jakiejkolwiek wagi przywiązy­

wać do powyższego traktatu.

Projekt powyższy przyszedł już pod obrady Dumy, która oddała go Komisyi do rozważenia. Oderwanie Chełmszczyzny następuje dla ochrony interesów ludności rosyjskiej, która rzekomo w większości tę część kraju zamieszkuje. Tymczasem na obszarze, który ma być wydzielony z granic

Królestwa Polskiego, katolicy liczą 52% ludności, zaś 31% prawosławni, resztę stanow ią inne wyznania.

W rzeczywistości nawet tak nie jest, gdyż wielu nie uznaje się za prawosławnych, którzy przy spisie lu­

dności jako prawosławni zostali wcią­

gnięci. To też wieść o tym projekcie, który zmniejsza granice Królestwa, a więc narusza prawne granice kraju, wstrząsnęła całym narodem polskim.

Koło Polskie w Dumie złożyło w tej sprawie deklaracyę, u nas w Ga­

licyi i na Śląsku, ba nawet w Ame­

ryce, odbył się szereg licznych wie­

ców, na których uroczyście zaprotesto­

wano przeciw temu nowemu gw ałto­

wi na nas spełnianem u. W Krakowie i Lwowie odbyły się ogromne wiece przedstawicieli wszystkich stronnictw, na których zaprotestowano również nader silnie przeciw oderwaniu Chełm ­ szczyzny od Królestwa Polskiego.

Tak nad tą dzielnicą Polski zawi­

sło nowe niebezpieczeństw o, które musi do głębi wzburzyć nasze um y­

sły, choćby dlatego tylko, że jest no­

wym podziałem ziem naszych.

O ile gospodarcze i kulturalne wa­

runki Królestwa Polskiego, dzięki sile żywotnej społeczeństwa polskiego, po- - prawiły się nieco, o tyle polityczne pozostały prawie niezmienione, owszem znać znów tu łapę czynowników car­

skich.

Duma, jak to zresztą łatwo było do przewidzenia, nie jest tem, czem być powinna, nie ma nawet cienia władzy ustawodawczej ni konstytucyj­

nej. Toteż niema nawet nadziei ża­

dnej, aby przy pomocy Dumy rodacy nasi zyskali najm niejsze jakieś ulgi w kraju. Mimo usilne zabiegi Koła polskiego w Petersburgu, mimo usi­

łowania wejścia na tory polityki real­

nej, ani wród większości Dumy, ani u rządu praca Koła nie znalazła uzna­

nia, owszem niejednokrotnie niektórzy tak przedstawiciele narodu rosyjskiego jak i ministrowie nie ustawali w obel­

gach rzucanych na Polaków, ba nawet m inister sprawiedliwości zupełnie bez­

karnie wypowiedział w Dumie zdanie:

że „nie dopuści, aby sądy w Króle­

stw ie zaśmiecano Polakam i". Toteż spowodowany tym stanem rzeczy przy­

wódca Koła polskiego, Roman Dmow­

ski, ustąpił ze swego stanowiska i zło­

żył mandat.

W obec tego ani mowy nie ma, aby stosunki w Królestwie, nie mó­

wiąc już o reszcie krajów zabranych, wkrótce się poprawiły. Co prawda od szeregu miesięcy głośno się mówi w Petersburgu o nadaniu samorządu

licy Królestwa Warszawie, co nawet spowodowało rząd petersburski do za­

rządzenia w całem Królestwie rewizyi senatorskiej, t. j. najwyższej rewizyi rosyjskiej.

W ostatnich czasach rozeszła się wieść po ziemiach polskich, że Rosya Królestwa Polskiego chce się pozbyć na rzecz Prus, a powodem do tego była sprawa zniesienia twierdz rosyj­

skich w Królestwie Polskiem. Jakkol­

wiek w prawdziwość tej pogłoski wie­

rzyć zbytnio nie należałoby, to jednak

rzyć zbytnio nie należałoby, to jednak