• Nie Znaleziono Wyników

Zbiegli się pod opiekuńcze skrzydła monarchy, który poza modlitwą codzienną o szczęście i powodzenie dla katolickiej armii również i, dobrotliwy, za cywilnych Polaków paciorek krótki odmawiał – jak zresztą za wszystkie swoje ludy,

których nazw dokładnie nie znał; miał je spisane na karteczce.

[E. Zegadłowicz, Motory]

W powstałym na gruzach austriackiego wielonarodowego imperium państwie SHS, w którym usytuowana zostaje akcja stanowiącej ponownie przedmiot na-szego zainteresowania powieści Miroslava Krležy Povratak Filipa Latinovicza (1932), obcojęzyczne elementy niemieckiej proweniencji niosą ze sobą pewien specyfi czny ładunek obcości, który częściowo omówiliśmy w poprzednich roz-działach tej pracy. Inną rolę odgrywają w tym tekście obecne w języku potocz-nym zniekształcone, zapisywane fonetycznie niemieckie określenia przedmiotów życia codziennego, terminy administracyjne i wojskowe wywodzące się z prze-strzeni zaginionej Habsburskiej Atlantydy50, inną zaś funkcję ma język niemiecki w ustach Chorwatów, dla których jego użycie jest skutkiem wychowania w ob-cym duchu bądź symbolem awansu, który zdołali osiągnąć „pod opiekuńczymi skrzydłami monarchy”. Poprzez wielojęzyczny dyskurs w tle nieprzerwanie zary-sowuje się „świadomość” monarchistyczna, a (...) obca egzystencja wielojęzycz-ności konfrontowana jest z językiem chorwackim, pojawiającym się zaledwie jako daleki sygnał51. Doskonale ilustruje tę specyfi kę językową powieściowa scena rozmowy arystokratycznego towarzystwa z chłopką, która rzekomo widziała na gumnie ducha starego hrabiego. „Przesłuchanie” odbywa się w języku niemiec-kim, a pytania przekładane są przez syna pana domu na chorwacki: mimo to nie udaje się dojść do porozumienia. Różnica językowa jest bowiem tylko zewnętrz-nym sygnałem odmienności mentalnej i światopoglądowej chorwackiej elity i ludu: Eigentlich zwei Welten und zwei Sprachen, die nebeneinander reden! Dla większości towarzystwa mniej lub bardziej pozorowana nieznajomość chorwa-ckiego jest nieodzownym składnikiem arystokratycznego etosu. Stąd konfuzja, gdy dialektalne kajkawskie „vugorišče” (gumno) pojawia się znienacka w potoku wytwornej niemczyzny: Wenn wir nur wüssten, was eigentlich dies unglückli-che vugorišče bedeuten soll – preokretala je svoje ljubazne oči Medika Liepach Rekettye de Retyezátova, kao da nikada nije čula za tu nesretnu riječ i kao da nije odrasla na tom istom! Znajomość niemieckiego określenia byłaby przecież kompromitującym dowodem znajomości niezbyt arystokratycznego desygnatu.

Jak widać, bohaterowie tej sceny to gorliwi wyznawcy idei kulturowo-językowej nieprzekładalności...

50 Termin użyty przez J. Pieszczachowicza, Obrazy Galicji, „Przekrój” 1986, nr 2156.

51 Fried, Imagološka..., op.cit., s. 73.

Mogłoby się zdawać, że w wypadku zjawisk międzykulturowych świata przedstawionego to, co wspólne w obu kontekstach (chorwackim i polskim) nie wymaga wyjaśnień i szczególnych zabiegów translatorskich. Spójrzmy na kilka konkretnych przykładów zawartych w powieści Krležy i jej polskim tłumacze-niu. Tekst oryginału obfi tuje w liczne germanizmy o dużym stopniu przyswo-jenia przez język, przeważnie pojedyncze leksemy wplecione w tekst chorwac-ki, zarówno w partiach narracyjnych (głównie w mowie pozornie zależnej), jak i w wypowiedziach bohaterów. Już przy pobieżnej lekturze powieści daje się zauważyć odnotowana już wcześniej wyraźna obawa tandemu tłumaczy przed przenoszeniem do tekstu docelowego wyrazów niemieckich oddanych w wer-sji fonetycznej, czyli tak, jak zapisano je w tekście oryginału. Taki zapis jest oczywiście sygnałem maksymalnej integracji obcych leksemów z językiem-ma-trycą i wobec tego całkowicie umotywowane i naturalne wydawałoby się analo-giczne potraktowanie ich w przekładzie. Tak się jednak nie dzieje. Przyjrzyjmy się kilku przykładom takich elementów i sposobom postępowania z nimi. Gros przypadków stanowi przekład dosłowny wyrazu na język polski. Postąpiono tak między innymi z wyrazami: ahcigerjare, cugsfi rer, farbenfl ek, farof, gardeda-ma, glokenšlos, gmajna, gurta, gverc, iberciger, informacionsblat, kacenjamer, kamerdiner, kasafrajla, kistijand, klaftar, klajderštok, klebebilder, ober lajbek, minderwertig, šengajst, škaf, šlafrekl, šlingeraj, šnelzider, špärherd, šrajtofl in, štamperl, štilleben, štimgabel, švarckinstler, tepihklopfer, veltanšaung, ligeštul, virtšafterica. Tylko w jednym przypadku przywrócono wyrazowi oryginalną pisownię niemiecką, tworząc efekt przełączania kodów (o którym mówiliśmy wcześniej), przy czym nie został on opatrzony przypisem ani grafi cznie wyod-rębniony kursywą (kulturtreger – Kulturtraeger). Ani razu tłumacze chorwackiej powieści nie zaryzykowali przeniesienia do tekstu polskiego w ślad za orygina-łem wyrazów w formie zapisu fonetycznego, z użyciem polskich znaków. Sto-pień nasycenia germanizmami o tak wysokim poziomie integracji, jaki prezentu-je chorwacki oryginał, rzeczywiście nie ma swoprezentu-jego odpowiednika na obszarze literackiego języka polskiego. Sięganie po dialekt na przykład śląski z oczywi-stych powodów nie wchodzi w grę. Czy wobec tego jesteśmy skazani na materię homogenicznej polszczyzny?

Alois Woldan, pisząc o niemieckich zapożyczeniach w polskich tekstach lite-rackich tzw. nurtu galicyjskiegoo żywotnego do lat osiemdziesiątych XX wieku, zwraca uwagę, że zapożyczenia te należą nie tylko do języka niemieckiego, lecz także do specyfi cznej austriackiej strefy językowej52. Dotyczy to w pierwszym rzędzie zapożyczeń przejmowanych wraz z ich desygnatami, na przykład kulina-riów austriackiej kuchni, jak cwibak czy kajzerki. Nie wyczerpują one jednak ob-szaru penetrowanego przez język niemiecki, bowiem zapożyczenia takie (często

52 A. Woldan, Niemieckie zapożyczenia jako uniwersalia kultury c.k. monarchii (na podstawie polskich tekstów literackich), [w:] Symbioza kultur słowiańskich i niesłowiańskich w Europie Środ-kowej, (red.) M. Bobrownicka, Kraków 1996, s. 187.

pochodzące z austriackich dialektów) napotkamy w dziedzinie nazw przedmio-tów codziennego użytku, które w języku polskim mają już swoje odpowiedniki (nakastlik, szlauch)53. Te wyrażenia stają się uniwersaliami we wspólnym kultu-rowym obszarze, nawet jeśli ta wspólność ograniczona jest najpierw do tzw. ma-terialnej kultury, do przedmiotów życia codziennego, które tam, gdzie przetrwały, przedstawiają szczątki zaginionej „Habsburskiej Atlantydy”54. Zapożyczenia te świadczą także o charakterze obszaru kulturowego, z którego zostały zaczerpnię-te. Określenia potraw, napojów, przedmiotów zbytku, fragmentów stroju, są skła-dowymi hedonistycznego oblicza opisanego przez Magrisa mitu habsburskiego55, podczas gdy elementy rodem z mieszczańskiej sypialni ukazują jego oblicze bie-dermeierowskie z nieodłączną wartością mediocritas56; wspólnie natomiast eg-zystują jako komponenty ponadnarodowego oblicza mitycznej Austriae felix57.

Obecne w świecie przedstawionym Powrotu Filipa Latinovicza niemieckie za-pożyczenia również trzeba uznać za składniki tego mitu, nawet jeśli ujmowany jest on jako anty-mit (z niechęcią, ironicznie czy wręcz groteskowo) i utożsamiany z drobnomieszczańskim, ograniczonym stylem życia. Powieść jest przede wszyst-kim organiczną częścią fresku Krležy poświęconego „glembajewszczyźnie”

– mentalności i sposobowi życia charakteryzującym bohaterów dramatów z cy-klu Glembajevi, gdzie z chirurgiczną precyzją analizuje się anachronizmy świata chorwackiej burżuazji i arystokracji58. W złożonej i gęstej strukturze powieści ze-tknięcie niespełnionego malarza z rodzinną tonącą w błocie panońską prowincją pozwala ukazać między innymi tragikomiczne przeżytki pokutujące w mentalno-ści warstwy uważającej się za elitę kraju. Bohater wraca wspomnieniem do Euro-py, którą opuścił, ale także do „czasu mitycznego” swojej małej ojczyzny, gdzie spędził dzieciństwo i pierwszą młodość. Panonia była niegdyś ważnym ośrodkiem wielkiej starożytnej cywilizacji, dopóki wszystkiego nie pochłonęła teška, gusta, siva, slavonska magla i słynne panońskie błoto. Paradoksalnie – obserwacja pro-wincji pozwala ujrzeć rzeczywistą rolę sztuki w życiu współczesnego człowieka:

Suvišnost svake prigodničarske umjetnosti, a naročito kiparstva, vidi se osobito dobro po provincijskim šetalištima gdje stoje postolja raznih oborenih spomenika, podignutih u čast tome tako glasnom vremenu, a danas je skinuto s njih sve što je bilo oko njih prividno veliko, i tako su ostali samo mali i slabi kipovi, zapra-vo obična cehovska prevara i loša roba. Ta wszechobecność małomiasteczkowej kultury wyrosłej na dziedzictwie pohabsburskim objawia się również na poziomie

53 Ibidem, s. 188.

54 Ibidem.

55 Ibidem.

56 Ibidem, s. 189.

57 Ibidem, s. 191.

58 Przy tej okazji warto wspomnieć, że postać femme fatale Bobočki z tej samej powieści przy-woływana jest, obok baronowej Castelli z Glembajów, jako dowód, iż programowo antystereo-typowe pisarstwo Krležy nie było wolne od schematów zaczerpniętych z literatury austriackiej;

por. Fried, Imagološka..., op.cit., s. 71.

leksykalnym, podstawowym poziomie powieści – w nazwach akcesoriów wygod-nego życia, jakie prowadzą bohaterowie i ich niezbyt wyrafi nowanej rozrywki.

Skąd więc translatorska praktyka unikania uniwersaliów naznaczonej austria-ckim piętnem kultury środkowoeuropejskiej? Czyżby tłumaczy powstrzymywała obawa, iż zapisane fonetycznie wyrazy niemieckie nazbyt oddalą się od swoich słownikowych pierwowzorów, a w konsekwencji uniemożliwi to dociekliwemu, a nieposiadającemu galicyjskiego uposażenia, czytelnikowi sięgnięcie choćby po słownik niemiecko-polski?

Do Kostanjevca, gdzie mieszka jego matka, Filip podróżuje na wozie Jože Podravca. Gdy woźnica na widok stojącego przy drodze domu wypowiada słowo frajle, przed bohaterem otwiera się kolejny krąg wspomnień i obrazów. Frajle to termin z jego dzieciństwa, związany z pierwszą wizytą w zakazanym przybyt-ku, z niezatartym w pamięci naturalistycznym obrazem kobiety leżącej na łóżku z obnażonym brzuchem, wielkim i białym kao uzašli kvasac. Pojedynczy wyraz ewokuje ciąg rozważań o czasach odkrywania pierwszych erotycznych tajemnic, zakończonych szokiem i potwierdzeniem domysłu, że jego matka również należy do „tych kobiet”. Wyraz przełożony na polski jako wulgarne i potoczne dziwki zostaje bezlitośnie odarty ze swojej warstwy mitycznej59. O micie rodzącym się z przejścia komunikatu od roli nośnika znaczenia do roli znaku w kontekście polsko-niemieckiej gry konotacji i denotacji wspomina w cytowanym artykule Woldan60. A takie (przejęte od R. Barthesa) rozumienie mitu nie pozwala lekce-ważyć (także w tłumaczeniu) obcojęzycznych zapożyczeń jako jego istotnych komponentów.

Czy możliwe byłoby przeniesienie tych elementów do tekstu docelowego w formie galicyjskich zapożyczeń lub stworzonych na potrzeby tłumaczenia za-pożyczeń przekładowych61? Wydaje się, że większości przypadków nawet nie-znajomość znaczenia tych wyrazów nie byłaby przeszkodą dla rozumienia tekstu.

Przesunięcie akcentu z informacji na kod pozwoliłoby im pełnić funkcję kompo-nentów (anty-)mitu, podkreślających, jak głęboko kultura niemiecka, materialna i duchowa, jest obecna w świecie przedstawionym. Mimo braku denotacji stawa-łyby się narzędziem konotacji, sygnałami istnienia interjęzyka zrozumiałego dla wszystkich pochodzących z ówczesnego środkowoeuropejskiego obszaru. Inna możliwa strategia – przywrócenie tym zapożyczeniom oryginalnej pisowni – sto-sowana dość często przez polskich tłumaczy – nie tylko pozbawia teksty czytel-ności i uniemożliwia ich płynną lekturę (konieczność zastosowania przypisów), ale – co istotniejsze – niwelując środkowoeuropejską wspólnotę językową i kultu-rową przesuwa środek ciężkości z płaszczyzny dzierżawczej oznaczonej jako „na-sze” na płaszczyznę „ich”, podczas gdy w tekście oryginału składniki te znajdują

59 W innym przekładzie: frajle – „dziewczynki”; zob. Śmierć Franciszka Kadavera, przeł.

W. Glueck i H. Siennicka, [w:] M. Krleža, Chorwacki bóg Mars, Warszawa 1939.

60 Woldan, op.cit., s. 189.

61 Por. rozdział 3.3.

się zdecydowanie bliżej płaszczyzny „nasze”. Jak pisze bowiem Ewa Wiegandt w pracy poświęconej mitowi Austriae felix, wielojęzyczność jest tu znakiem zgody, harmonii, jest paradoksalnym powrotem do stanu sprzed wieży Babel, albowiem jako pomieszanie języków służy międzynarodowemu porozumieniu62.

Co ciekawe, niewiele śmielsze jest tłumaczenie Powrotu Filipa Latinovicza w odniesieniu do komponentów wywodzących się z pozostałych źródeł języko-wych. Oto lista wyrazów pochodzenia francuskiego, które znalazły się w formie polskich odpowiedników w tekście docelowym powieści: muzirati, sekt, lornjon, an mas, paletot, borniran, ešarpa, gamaše, parvenu. Jednemu z nich przywróco-no oryginalną pisownię zamieniając zapożyczenie w obcojęzyczny wtręt kozer na causer. Przełożona została również większość wtrętów francuskich nieznie-kształconych adaptacją do języka chorwackiego (bel esprit, papillon, clairvoy-ante, occupation quotidienne), z których pozostały w tekście polskim jedynie nieliczne (par distance, cercle, chemin de fer, clair-obscur). W tekście przekładu pozostawiono angielski bridge room, podczas gdy ananas-bowla oddano jako drink ananasowy.

W przypadku świata przedstawionego odległego od odbiorcy przekładu nie tylko geografi cznie, kulturowo, językowo, ale i historycznie, obszar wiedzy założonej jako wspólna dla nadawcy/autora i odbiorcy/czytelnika gwałtownie się kurczy. Najważniejszą rolą tych elementów jest, jak wspomnieliśmy wcześ-niej, podkreślenie kolorytu historycznego i raczej impresywna niż informacyj-na funkcja. Wiele z nich to informacyj-nazwy własne charakterystyczne nie tyle dla samej Chorwacji, co dla kultury materialnej Europy tego okresu, jak dziennik Daily mail czy marka kapeluszy Metropolis Ltd, ale tej roli nie sposób odmówić także rzeczownikom pospolitym, które wyszły z użycia wraz z przedmiotami, które nazywały (jak lorgnon, kamasze czy paltot). Spore nasycenie francuszczyzną (i zajmującą powoli jej miejsce angielszczyzną) stanowiło wciąż jeszcze istotny składnik kultury aspirującej do miana „wyższej” (zarówno polskiej, jak i chor-wackiej) przełomu stuleci i pierwszych dekad wieku XX i wydaje się, że prze-kład ma możliwość przynajmniej częściowego zachowania tej charakterystycz-nej cechy świata przedstawionego. Tym bardziej dziwi traktowanie elementów austriackich (a częściowo także pozostałych obcojęzycznych) jako niepożąda-nych w tekście docelowym. Właśnie jako fragmenty zaginionego świata uzy-skują owe banalne przedmioty uniwersalne znaczenie63. Nieuwzględnienie tej cechy pozbawiło tekst przekładu tego, co można określić jako „kontekst epoki”.

Na nic zda się w takim wypadku warunkująca dekodowanie tej sfery w tekście przekładu nawet najszersza „kompetencja odbiorcy”, czyli wiedza zewnętrzna czytelnika i umiejętność odszukiwania informacji implicite tkwiących w tek-ście. Za mało przekonujące próby rekompensaty trzeba również uznać

wtrę-62 E. Wiegandt, Austria felix, czyli o micie Galicji w polskiej prozie współczesnej, Poznań 1988, s. 49.

63 Woldan, op.cit., s. 193.

ty obcojęzyczne nieobecne w oryginale, a pojawiające się w tekście przekładu wskutek indywidualnych decyzji tłumacza64.

Niemieckie zapożyczenia, które możemy obserwować w innych tekstach Krležy, podlegają tym samym taktykom przekładowym, z lekkim tylko przesu-nięciem akcentów. Analiza germanizmów zawartych na przykład w krótszych for-mach przekładanych dla polskiego odbiorcy prowadzi do zaskakujących spostrze-żeń: homogenicznie polski odpowiednik nieoczekiwanie bywa stosowany tam, gdzie „język komiśny” stanowi instrument lub obiekt satyry (vodnički obertat i oberrabšic to „nadzłodziej” i „nadkłusownik”) lub ironii (kanonenfuter – „mię-so armatnie”). Szczególnie istotną rolę tych zapożyczeń (zwłaszcza z terminolo-gii wojskowej) ukazują przekładane w Polsce antywojenne opowiadania z tomu Hrvatski bog Mars, przedstawiające świat koszar, okopów, szpitali polowych od Galicji do Żółtej Rzeki, wszędzie tam, gdzie żołnierski los rzucał chorwackich rekrutów w służbie mocarstwa austriackiego. Ze światem zwykłych szeregowców pospolitego ruszenia i ofi cerów robiących karierę pod sztandarem austriackim, nad którym czuwa Sveti Duh Vječnoga Reglementa, wiąże się przypadające im wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza w c.k. armii słownictwo pochodzenia niemieckiego: szarże, komendy, wyposażenie żołnierza, broń, umundurowanie.

Zróżnicowanie efektów osiągniętych przy zastosowaniu różnych metod podej-ścia do germanizmów najlepiej zobrazuje analiza opowiadania Baraka Pet Be, które doczekało się dwóch polskich przekładów: w 1939 roku włączone zostało do tomu Biblioteki Jugosłowiańskiej zatytułowanego Chorwacki bóg Mars, na-tomiast przekład innego autorstwa zamieszczono w zbiorze Świerszcz pod wodo-spadem z roku 1961. Przyjrzyjmy się bliższemu nam chronologicznie tekstowi.

Tłumacz decyduje się tu na konsekwentne przekładanie germanizmów, wycho-dząc zapewne z założenia, że współczesny polski czytelnik niekoniecznie musi je denotować, choć model mitologiczny, którego te elementy są przejawami, był jeszcze wówczas w literaturze polskiej produktywny65. Tak więc na przykład ory-ginalny cuvaks oddaje się słowem „nadliczbowi”. Zupełnie inaczej postępują tłu-macze przedwojenni: cuvaks pozostaje „cuwaksem”, czyniąc archeologię Habs-burskiej Atlantydy wciąż jeszcze możliwą.

Niemiecki był językiem wojska tak długo, jak długo istniała armia austriacka.

Porozumienie między wchodzącymi w jej skład żołnierzami różnej narodowości zapewniała tzw. Armeesprache – złożona z elementów terminologii niemieckiej i składników różnych języków słowiańskich. Woldan zwraca uwagę na często-tliwość pojawiania się zapożyczeń w zakresie terminologii wojskowej (leitnant, cugsfi rer, angrif itp.) w literaturze nurtu galicyjskiego, świadczącą o roli armii w państwie c.k., a także na fakt, że w literaturze międzywojennej elementy

au-64 W miejsce pytania Kanta »Šta je istina?« wprowadzone zostaje do tekstu polskiego Was ist Wahrheit, a zamiast oryginalnego mutna masa Kantove Pratvari, mamy kantowski Grundstoff.

65 Por. Wiegandt, op.cit., s. 49.

striackiego języka militarnego mają wyraźne konotacje negatywne66. W analizo-wanych przez nas opowiadaniach sfera ta jest bardzo silnie nasycona germani-zmami. Większość z nich (jak np. unterofi ciri, generalstebler, manliherica, mau-zerica) posiada polskie, dobrze zakorzenione odpowiedniki. Zdarzają się i takie, które specyfi czne są jedynie dla armii austriackiej z czasów pierwszej wojny światowej (gigerl, feldkurat). Nie będzie wielkim zaskoczeniem odkrycie, że taktyka najchętniej stosowana w tych przekładach to przywracanie tym wyrazom oryginalnej niemieckiej pisowni, przy czym bywają one (aczkolwiek nie zawsze) opatrywane przypisami, czasami grafi cznie wyodrębnia się je kursywą (angrif

„angriff”; aptajlung C draj „Abteilung C3”), tworząc (niemające swojego od-powiednika na terenie oryginału) wrażenie techniki przełączania kodów67. Nieco rzadszym zabiegiem jest stosowanie polskich odpowiedników (unterofi ciri „pod-ofi cerzy”, generalstebler „„pod-ofi cer sztabu generalnego”). Sporadycznie natomiast obserwujemy przenoszenie do tekstu polskiego śladów Armeesprache – wyra-zów w formie zapisu fonetycznego, z użyciem polskich znaków i ze składniową adaptacją. Regułą jest wówczas pozostawianie tych zapożyczeń bez komentarza.

Zauważyć przy tym trzeba, że zabiegi te stosowane są nie zawsze konsekwentnie nawet w przypadku jednego tekstu68.

Na zakończenie tych rozważań powróćmy raz jeszcze do zrelacjonowanej w Powrocie Filipa Latinovicza rozmowy o duchu hrabiego. Filip przerywa tę niesmaczną i przykrą scenę naigrawania się „jaśnieoświeconego towarzystwa”

z ciemnoty prostej chłopki. Zmieszana, zdenerwowana i bezsilna dziewczyna czuła się prawdopodobnie winna, że nie zna niemieckiego, w którym zadawano jej pytania. Podobne poczucie winy i dezorientacji budzi w polskim odbiorcy wydanie Powrotu Filipa Latinovicza z roku 1958, w którym nie zamieszczono przy obszernych niemieckich partiach żadnych objaśnień, w ten sposób (czyżby zamierzony?) przybliżając czytelnikowi perspektywę nieszczęsnej Krležowskiej bohaterki.

Składniki kodu „trzeciej kultury”, zewnętrznej w stosunku do kultury tekstu oryginalnego, pełnią w omawianym przykładzie funkcję składników mitu. Mimo że niezatarte i wyraźnie identyfi kowalne, okazują się należeć do obszaru ich : swojskie o tyle, o ile silna jest identyfi kacja z mitem, a prawidłowość ta dotyczy również tłumacza jako uczestnika „podwójnej komunikacji”, jaką jest przekład69.

66 Woldan, op.cit., s. 190.

67 Zob. rozdział 3.3.

68 Trzeba tu pamiętać o niebagatelnej roli redakcji i redaktora w ustalaniu ostatecznej wersji przekładu. Jednak rozdzielanie jego wkładu w pracę tłumacza to materiał na odrębne rozważania, z których w niniejszej pracy rezygnujemy, czyniąc odpowiedzialnym za ostateczny kształt przekła-du umowny „podmiot czynności przekładowych”.

69 W ślad za socjolingwistycznymi teoriami przekładu, wykorzystującymi model aktu komuni-kacji Bühlera–Jakobsona, defniujemy tutaj przekład jako specyfi czny akt komunikomuni-kacji, w którym

W sytuacji, gdy czytelnik tekstu docelowego posiada w swojej intertekstual-nej rezerwie ten sam mit, co czytelnik tekstu wyjściowego, obawa tłumacza, że odwzorowanie stopnia nasycenia obcością pociągnie za sobą przejście z obszaru ich: swojskiego na niepożądany teren ich : obcego, wydaje się zatem nieuzasad-niona.

odbiorca komunikatu w języku A staje się nadawcą komunikatu w języku B – tłumaczem; por. m.in.

Legeżyńska, op.cit., s. 11.

NASZE : OBCE W PRZEKŁADZIE. REGIONALNE

– LUDOWE – INNE