• Nie Znaleziono Wyników

Z Józefem Kłębkiem rozmawia Klaudia Kłębek – Jakich narzędzi używano kiedyś do pracy na roli?

– No podstawowym narzeńdzim był pług, brona, sprenżynówka i redełko do rydlenia kartofli.

– Jak się zbierało zboże?

– Zboże sie na polu kosiło, kosą renczną, ustawjało sie w stygi, tak to sie nazywało, ono musiało wyschnońć, późnij sie woziło wozem konnym do stodoły i kładło sie do zasieka.

– Jak kopało się ziemniaki i jak nazywały się przyrządy do kopania ziemniaków?

– Ziemniaki kopało sie motyką, były opałki trzy postawione i od razu były ziemniaki sortowane: duże oddzielnie, nasieniaki oddzielnie, drobne oddzielnie.

– Z czego składa się pług?

– Pług składał sie z ronczek do trzymania, z lemiesza, który podcinał ziemnie i odkładnia, która odkładała ziemnie, przewracała znaczy sie skibe, odwracała.

– A z czego składała się brona?

– Brona składa sie ze sztabek metalowych i z zembów.

Z Polikarpem Kaszubą rozmawia Małgorzata Kaszuba – Jak zaprzęgano konia do wozu?

– Konia do wozu zaprzegano sie u nas oloble. Takie oloble jak jednego, a jak były dwje, zakładało sie chomont i nakóre albo posorek, to takie tu i tu. A chomont to teke paski dwa do olobli. To były naprzód, to były takie paski na krzyz albo do dysla. I powtórki do orcyku. Oryjce były z krzyżakami, to byłe takie dwa krzyzaki. To był taki jeden krzyzak i na jednym był drugi i tak było zawsze no i uzda była, podłogonie i to wszystko, taka była, taki był zaprzęg. Orczyk taki był z tyłu przy wozie i taki był zaprzęg. To było na jednego konia. Takie oloble później, jak ruskie przyjechali do nas, to oni mjeli dwie oloble, a taki pałok nad koniem, ło to taki był zaprzeg na konia no i jak wóz był żelazny.

Prosze ciebie koła były drewniane, a szyny były żelazne, okucie i w środku był buks taki i to do woza i później to sie zakładało na przód. To były wozy zelazne, a późnej takie same nastały wozy gumowe, ale to wozy gumowe były jak jus nie było koniów, wozów drewnianych. Łosie były, ale były jus łożyska. To się nakładało tak, jak do samochodu, to były koła jedno mjejse z psodu jedno z wjenkse z tyłu. Take jake teraz so. A kedys, to

take pola, ze koła były żelazne, ale i drewniane i wóz był drewniany były te obrasy na koniach i były te buksy, co się zakładało na konia. Na jednego konia to 600 kilo. A to jak kedyś nie było grobów na Kuligów, jak tam się sło, tam trzy metry po pjachu wozem sie sło, na pjechtom sie do Radzymina sło to łu nas, co sosa była, a tutaj ta sosa.

Z Kazimierzem i Kazimierą Malinowskimi rozmawia Olga Malinowska – Czym kopało się ziemniaki?

– (KM2): Tesz motyko, dzieciaku, ja…

– (KM1): Kopało, a to motyka była renczna.

– (KM2): Dzieciaku, ja tylko na tym żyłam. Do sadzenia sie poszło, motyko sie sadziło u ludzi. A później od pjerszego września to ja, zanim u nas sie jeszcze nie kopało, to ja jusz u ludzi z dwa tygodnie, wjesz, kopałam na te, na motyki, żeby zarobić pare groszy.

– (KM1): W latach siedemdziesiontych zaczeły powstawać konne kopaczki.

– (KM2): Kopaczki konne. No.

– (KM1): Czyli była maszyna…

– (KM2): Kazik, Agatka sie urodziła, to żeś, to żeś dostał już kółkowe te kopaczke. To już w sześdziesiontym ósmym roku.

– (KM1): Była taka maszyna, to sie konia do niej czepjało.

– (KM2): No i tak, wjesz, szedł taki pług, takie ło, wjesz, skrzydła były i tak sie rozrzucało, to już sie tyko zbjerało te kartofle.

– (KM1): No, to już później nie kopało motyko.

– (KM2): Motyko sie nie szarpało.

– (KM1): Tyko kopaczka wykopała. Kopaczko koniem sie wykopało. Później tyko sie zbjerało.

– (KM2): Zbjerało. O, ile lżyj.

– (KM1): Takie opałki duże. Takie naczynia specjalne.

– (KM2): Opałki plecione z wici.

Z Marianną Wandą Sieradzką rozmawia Małgorzata Kaszuba – Jakich narzędzi używano w pracy na roli?

– Do pracy na roly używało się kosy do koszenia trawy i zboża, a motyke do sadzenia i wykopek ziemniaków.

– Jak się siało zboże?

– Zboże siane było rencznie za pomocą prześcieradła, z którego robjono fartuch, żeby było lżej siać.

– Jak zaprzęgano konia?

– Konia ubranego w uprząż wstawjano do wozu i zapinano go w pasy i inne końskie uprzęże.

– A jak nazywały się te uprzęże?

– Do uprzęży należał chomont, siodło, kantar, lejce.

– Jakie warzywa uprawiało się na wsi?

– Uprawjane były podstawowe warzywa, takie jak: ziemniaky, kapusta, marchew, pje-truszka, sałata.

Z Jadwigą Jankowską rozmawia Anna Jankowska – Jak wyglądała praca na roli?

– Do pracy na roli używało sie narzeńdzi takich przeważnie konnych, bo mało było z po-czontku ciągnikowych narzędzi ji ciągników na wsi. To był pług konny, czy jednoskibowy, czy dwuskibowy, były brony, sprenżynówke, no takje… wszystkje narzeńdzia konne.

– Jak kiedyś siało się zboże?

– Z początku, jak jeszcze byłam mało tako dziewczynko, to pamjentam, jak szli do siewu to brali taki duży fartuch, przepasali, to mężczyźni przeważnie to robyli ji brali w to zboże ji reńcznie szli i rossiewali go. A później to już były siewniki. Takie konne, po prostu koń ciągnął i sie siało. A tera to już ciągnikowe.

– Jak się kopało ziemniaki?

– Początkowo to pamjentam jak kopali motykami. A później już były kopaczki konne i sie rozrzucało rzondki i kartofle były, no i trzeba było to zbjerać. A nastempnie już były później kopaczki kultywatorowe, ciągnikowe, które usypywały w takje rządki kartofle To było dużo lepiej, lżej. A teraz to już kombajny ziemniaczane so.

Sianokosy

Z Józefem Kłębkiem rozmawia Klaudia Kłębek – Jak wyglądały sianokosy?

– Kto miał łąke to kosił kosą rencznie, kobjety rencznie trzęsły, rękoma, albo widłamy, późnij grabiami było grabione, odkładane w kopy, w kopach postojało tam jakiś czas, no i też było wożone do stodoły lub do stogu. Kto nie miał stodoły, to ustawiał stogi.

Z Kazimierzem i Kazimierą Malinowskimi rozmawia Olga Malinowska – Jak wyglądały sianokosy?

– (KM2): Sianokosy – rencznie koszenie, ten, grabjamy i grabjenie widłami odwalanie kopów. To take były sianokosy.

– (KM1): Konikem sie woziło, wozem. Ciężkie mjeliśmy życie.

– (KM2): Ciężkie, ciężkie. Jak sie przypomni to wszystko, to jest naprawde. Że człowjek jeszcze renkami, nogami włóczy, to dobrze.

Z Jadwigą Jankowską rozmawia Anna Jankowska – Jak wyglądały sianokosy?

– No trawy kosiło sie kosami z początku. Później dopjero były kosiarki konne i tymi kosiarkami sie kosiło. A suszyć, to przewracało sie grabjami, widłami, ogarniało sie też z początku grabjami, później już były grabarki takje konne, to już było lżej, bo to się zgrabjało na wałki tymi grabarkami. Ale później już były kosiarki ciągnikowe…

Żniwa

Z Janem Pisarskim rozmawia Zuzanna Petz

– Czy ja mogę prosić wujka o krótkie wspomnienia z dawnych czasów związane ze żniwami?

– Głownym zbożem to było żyto, pszenica. Jak był czas żniw, to kosiło się kosami. Nie było tam żadnych kombajnów ani maszyn do skrentu zboża.

– Czy wujek pamięta na przykład jeszcze takie czasy, kiedy sierpów używali?

– A pamjentam, tak, pamjentam. To szerpami to każdy tych żniwiarzy… wychodziło masa wtedy – pjetnaście, dwadzieścia łosób wychodziło i każdy miał swój zagon i tego, i ciongnoł te żniwo. Który był tam pjerwszy, to musieli później te zrzente zboże ustawić w tak zwane mendle, i tego, i później była zwózka do stodoły, a i po zakończeniu żniw trzeba było zostawić parę kłosów na te dokończenie żniw, na tak zwany pempek.

– Pępek, to i ja pamiętam ten pępek.

– Czyli musiało być ładnie wypjelone wkoło tego pempka.

– Obwiązywało się pępek kolorową wstążeczką, z kwiatkiem.

– Tak, obwjozywany był z kwjatkami ładnie przybrany, to było zakończenie żniw.

– A wujku pamiętam, że był taki zwyczaj oborywania tego pępka. Na czym to polegało?

– Polegało na tym, że tego, że się złapało jakeś podbjeraczkę, co podbjerała za kosą. Naj-chentniej za nogi się ją złapało i łona musiała rękoma, wkoło sie łokrenciło tego pempka i ona musiała rękami oborać.

– Ja pamiętam u tych naszych stryjków, u Stryjczaków, że koniecznie czeba było zrobić wianek i powiesić na kosę.

– A tak, tego to już wjanek później na zakończenie. Wjanek był uwity z kłosów, zawjeszony na kosę i tego, i żniwiarze szli, i śpiewali no tam: „Plon niesiemy, plon gospodarzowi w dom, oj tego, żeby dobrze plonowało” i tak dalej, no i później po tym wszystkim go-spodarz postawił jakyś suti obiad. Na zakończenie, napitku to nie było tak tam alkoholu jak dzisiaj, no tego tylko były tam takie napoje łożeźwiające, tak kompot, to tego.

– W każdym razie już można było zjeść bez pośpiechu taką kolację, bo to już była ostatnia.

No i na pewno to się nie ograniczało tylko do domowników prawda?

– Nie, nie, tak, to już tam było, w takich żniwach to brali udział i sonsiedzi, tak zwana pomoc sonsiedzka była. Te wienksze gospodarze to tego te znów mniejsze chodzili do tych wienkszych i na łodrobek czy ja czy na zarobek po prostu. Jedni drugim pomagali, ło.

– Czy żeby móc wykorzystać konia od bogatszego gospodarza, prawda, czy wykorzystać wóz.

– O tak, tak, i gdzie chodziła jakaś samotna kobieta, to jej pomogli sprzontnonć te zboże prendzej i z tego pola to.

– Ale wydaje mi się, że wujku, mimo że może to były cięższe bardziej pracowite czasy, cięższa praca,ale ci ludzi, to byli bardziej zżyci, życzliwsi.

– No ale byli weseli, zżyci byli ze sobą bardziej. Jakby się tam jednemu krzywda działa, to wszyscy go współczuli, a dzisiaj to tak jusz nie ma, takiej tradycji…

Z Józefem Kłębkiem rozmawia Klaudia Kłębek – Jak kiedyś wyglądały żniwa?

– No… kośnik kosił koso renczną i zbieracka, ona tak sie nazywała, zbierała za kosą, w snopki sie wiązało i ustawiało sie stygi na polu.

– Czy były jakieś zwyczaje związane ze żniwami?

– To ło tych dożynkach, to… No to bywało tak, że niekedy schodzili sie kośnicy na dożynke. Jak już było wszystko zboże z pola skoszone, to gospodarz wyprawiał tako dożynke, no jagby to uczte… Dożynki wyprawiał po prostu.

Z Jadwigą Jankowską rozmawia Anna Jankowska – Jak kiedyś wyglądały żniwa?

– No ja pamjetam żniwa jeszcze, jak zbierało sie za koso. Kośnik szed, kosił, no a kobjeta szła i zbierała. Robiła paski, kładła garść, bo to tak sie nazywało, i wjonzała, były snopki…

Później były już żniwiarki. Już było lżej, bo dlatego że zwalało sie, jeden siedział i zwa-lał garście, tak się nazywały. A tylko sie szło, robiło znów pasek i to garść sie brało już gotowo, nakładało na ten pasek i sie wjonzało. A później trzeba było to zestawić w takie stygi, to się nazywało.

W dokumencie Dialog pokoleń na Mazowszu dalszym (Stron 70-74)