• Nie Znaleziono Wyników

1.  Ostatnie życzenie i Miecz przeznaczenia

1.2.  Romantyczny bohater w mrocznym uniwersum

Odniesienie do czarnej romantyki w opowiadaniach o wiedźminie jest widoczne nie tylko w zawartych w nich wątkach i motywach związanych z ludowością i folklorem, lecz także w konstrukcji postaci protagonisty. Geralt jest bowiem tajemniczym i niejednoznacznym bohaterem, który po raz pierwszy zostaje przedstawiony jako dziwny samotny wędrowiec w czarnym płaszczu i z nie-typowo umieszczonym na plecach mieczem. Jego obecność często wywołuje niepokój ludzi, a niekiedy nawet ich otwartą wrogość, gdyż wiedźmin, będący mutantem – człowiekiem o białych włosach i kocich źrenicach, którego ciało zostało sztucznie przystosowane do zabijania potworów, jest traktowany jako wybryk natury, odmieniec, nienależący już do ludzkiej rasy. O tym, że Geralt jest „inny” świadczą też, a może nawet przede wszystkim, reakcje stykających się z nim zwierząt i dzieci, które – podobnie jak te z IV części Mickiewiczowskich Dziadów, wprost nazywające tajemniczego Gustawa

„trupem” i „upiorem” (Mickiewicz 1995a: 42) – w opowiadaniu Mniejsze zło (Sapkowski 2000b: 78–117) odczuwają strach na widok wiedźmina:

Jak zwykle, pierwsze zwróciły na niego uwagę koty i dzieci. Pręgowany kocur, śpiący na nagrzanym słońcem sągu drewna, drgnął, uniósł okrągłą głowę, położył uszy, parsknął i czmychnął w pokrzywy. Trzyletni Dragomir, syn rybaka Trigli, który na progu chałupy robił, co mógł, aby jeszcze bardziej upaprać upapraną koszulinę, rozwrzeszczał się, wlepiając załzawione oczy w przejeżdżającego obok jeźdźca (Sapkowski 2000b: 78).

Geralt, chociaż teoretycznie wskutek swojej metamorfozy powinien stać się pozbawionym wewnętrznych rozterek, bezdusznym „automatem”, unicestwiającym zagrażające ludziom istoty, nie stracił jednak swojego człowieczeństwa, stąd też jest odmieńcem nie tylko wśród ludzi, lecz także wśród innych wiedźminów. Naprawdę nie przynależy więc całkowicie ani do jednych, ani do drugich, co skłania go do ciągłych poszukiwań odpowiedzi na pytanie, kim jest: nadal człowiekiem, choć o zmodyfikowanej fizyczności, czy potworem, za którego wielu go uważa? Wątpliwości te towarzyszą bohaterowi szczególnie, gdy okoliczności zmuszają go do zabijania istot demonicznych, ale przejawiających też ludzkie cechy, a więc pod tym względem do niego podobnych. Tak dzieje się np. w przypadku wspomnianego już uśmiercenia Vereeny z Ziarna prawdy, która – mimo że jest żądną krwi wampirzycą – potrafi kochać. Wiedźmin pyta wówczas sam siebie: „Potworów jest coraz mniej? A ja? Czym ja jestem? […] Jak cicho! Jak pusto. Jaka pustka. We mnie”

1. „Ostatnie życzenie” i „Miecz przeznaczenia” 169

(Sapkowski 2000b: 71–72). Geralt, jak typowy romantyk, usiłuje zatem odkryć tajemnicę własnego bytu, zadaje egzystencjalne pytania, na które jednak nikt, łącznie z nim samym, nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć. Stąd rezygnacja bohatera, poczucie pustki i własnej nicości. Nie jest bowiem do końca tym, kim miał się stać, nie znajduje też akceptacji wśród ludzi, którzy – mimo że niejednokrotnie potrzebują jego pomocy – traktują go z rezerwą, obawiając się jego inności. Dlatego też wiedźmin nie czuje przynależności do żadnego miejsca i chociaż zazwyczaj przedstawia się ludziom jako Geralt z Rivii, w szczerym monologu przyznaje: „Nazywam się Geralt. Geralt z… Nie.

Tylko Geralt. Geralt znikąd” (Sapkowski 2000b: 119).

Protagonista reprezentuje też typowy dla romantyków pesymistyczny pogląd na siły rządzące światem. Geralt, jak sam przyznaje, nie wierzy w żad-nych bogów, których czczą ludzie, a jedynie w moc natury i przeznaczenia, będącą jednak siłą „ślepą” i niekiedy okrutną, czego zresztą bohater ciągle doświadcza, także na sobie samym, gdy jako wiedźmin nie potrafi wyzbyć się moralnych dylematów, wyrzutów sumienia i wątpliwości związanych ze swoją profesją zabójcy potworów. Według niego świat nie jest uporządkowany i dobry, ale mroczny i pozbawiony wszelkiego „boskiego” ładu. W przekonaniu tym utwierdzają go przede wszystkim ludzie, których Geralt spotyka na swojej drodze. Bohater zaznacza, że musiał zweryfikować swoje poglądy na dobro i zło już w dniu, gdy opuścił siedlisko wiedźminów, Kaer Morhen:

Oprócz mieczy niosłem jeszcze z sobą przekonanie, zapał, motywację i… wiarę.

Wiarę w to, że jestem potrzebny i pożyteczny. Bo świat […] miał jakoby być pełen potworów i bestii, a moim zadaniem było chronić tych, którym owe bestie zagrażały. Gdy wyruszałem z Kaer Morhen, marzyłem o spotkaniu z moim pierwszym potworem, nie mogłem doczekać się chwili, gdy stanę z nim w oko w oko (Sapkowski 2000b: 120).

Oczekiwanym pierwszym potworem okazuje się jednak nie dzikie stwo-rzenie, prześladujące ludzi, ale pospolity bandyta, który napada na chłopski wóz i zostaje unicestwiony przez Geralta. Od tej pory świat nie jest już dla bohatera czarno-biały i nieskomplikowany jak wcześniej, tym bardziej że podobnymi potworami okazują się kolejni napotkani ludzie, jak mściwa i bez-względna Renfri z Mniejszego zła czy grupa polujących na smoka, który wbrew oczekiwaniom okazuje się piękną i fascynującą istotą, prześladowaną przez człowieka (Granica możliwości; Sapkowski 2000a: 5–78). W wykreowanym przez Sapkowskiego uniwersum pod baśniową powłoką ujawnia się zatem zło, ludzkie okrucieństwo, żądza zysku i władzy, a życiem bohaterów kieruje nieznana wyższa siła, niebezpieczna i niekoniecznie im przyjazna. W ostatnim opowiadaniu całego cyklu, Coś więcej (Sapkowski 2000a: 290–342), zostaje to odzwierciedlone w skierowanych do Geralta słowach królowej Calanthe z Cintry, które można potraktować wręcz jako ukryty odautorski komentarz do utworów o wiedźminie i sposobu ich kreowania:

170

W bajce […] królowa, jak sobie wyobrażam, pozwoliłaby wiedźminowi odgady-wać trzykrotnie [które z dzieci na zamku jest dzieckiem-niespodzianką – przyp.

autorki]. Ale my już nie jesteśmy w bajce, Geralt. Jesteśmy tu naprawdę, ty i ja, i nasz problem. I nasze przeznaczenie. To nie baśń, to życie. Parszywe, złe, ciężkie, nie szczędzące pomyłek, krzywd, żalu, rozczarowań i nieszczęść, nie szczędzące ich nikomu, ani wiedźminom, ani królowym (Sapkowski 2000a: 311).

Stąd też w zakończeniu opowiadania nie zwycięża, jak w baśni, dobro, ale pojawia się zrelacjonowana przez Jaskra, frenetyczna scena napaści na cintryjski zamek królowej Calanthe, swoją poetyką przypominająca nie tyle utwór fantasy, co raczej – wspomniany już w kontekście Ziarna prawdy – Zamek kaniowski Goszczyńskiego czy pełen okrucieństwa Sen srebrny Salomei Słowackiego (Słowacki 1970: 597–714)28:

Miasto w zasadzie nie broniło się, nie było oblężenia, nie było już komu stanąć na murach. Resztka rycerzy z rodzinami, wielmoże i królowa… Zabarykadowali się w zamku. Nilfgaardczycy zdobyli zamek z marszu, ich czarownicy rozwalili w pył bramę i część murów. Bronił się tylko stołb, widocznie czarodziejsko zabezpieczony, bo opierał się nilfgaardzkiej magii. Pomimo tego, po czterech dniach Nilfgaardczycy wdarli się do środka. Nie zastali nikogo żywego. Nikogo.

Kobiety zabiły dzieci, mężczyźni zabili kobiety i rzucili się na miecze… […] Albo…

jak Calanthe… Głową w dół, z blanków, z samego szczytu. Mówiła, że prosiła, by ją… Nikt nie chciał. Dopełzła więc do blanków i… Głową w dół. Podobno okropne rzeczy robiono z jej ciałem (Sapkowski 2000a: 339).

O ile więc we wcześniejszych opowiadaniach zło było przedstawiane w baśniowym kostiumie, niejako pod nim ukryte, a niekiedy potraktowane z przymrużeniem oka, tu pojawia się już czarny romantyzm w czystej postaci:

groza, mord, ludzkie bestialstwo, przedśmiertne konwulsje ginącego świata.

Baśń przeradza się zatem w krwawą, apokaliptyczną opowieść, w której zło triumfuje, a panujący wcześniej porządek zostaje ostatecznie zburzony i wszystko pogrąża się we wszechobecnym chaosie.

Opowiadania o wiedźminie są, jak wynika z powyższej analizy, przykła-dem współczesnej czarnej romantyki, która mocno zakorzeniona jest w baśni i mrocznej, demonicznej ludowości – co ciekawe, niekoniecznie w wersji zagranicznej, ale przede wszystkim polskiej. Utwory Sapkowskiego pokazują więc, że czarny romantyzm wcale nie musi być traktowany na gruncie polskim jako nurt „obcy” oraz mało popularny. Dowodzą tego również opowiadania Anny Kańtoch, pod wieloma względami zbliżone do utworów o wiedźminie,

28 Chociaż, jak zaznacza Ławski, wskazując elementy czarnoromantycznej estetyki w Śnie srebrnym Salomei, dramat ten „ze względu na wpisane czy nadpisane sensy ‘religijne’, ze względu nawet na wielkość, na kolorystyczną dominantę […] historycznego bestiarium, trudno nazwać dziełem czarnego romantyzmu w tym samym znaczeniu, co utwory Goszczyńskiego”

(Ławski 2008: 9).