• Nie Znaleziono Wyników

Stanisław Barańczak: Co mam pow iedzieć

W dokumencie Villanella : od Anonima do Barańczaka (Stron 157-166)

Stanisław Barańczak, który od 1981 roku przebyw ał w Stanach Z jed ­ noczonych i wykładał literaturę polską w Uniwersytecie Harvarda, w 1988 roku opublikow ał swój drugi, am erykański tom wierszy, zatytułow any Widokóiuka z tego świata i inne rymy z lat 1986-1988'. Jest to zbiór n ie­

zw ykle interesujący, odm ienny w sw ej dykcji od dotychczasow ej tw ór­

czości - głęboko filozoficzny, a jednocześnie zanurzony w konkrecie co­

dzienności oraz idiom ie konw ersacyjnym języka. Są w nim utwory o cha­

rakterze m etafizycznym , konfesyjnym , w których podm iot liryczny pro­

w adzi h ip ostazow an y dialog z B ogiem , ale je st to dialog w y n ik ający z nieustannego przeżyw ania konkretnych zdarzeń życiow ych, dośw iad­

czania m om entów cod zien n ej eg zysten cji. To w ięc w sw ej n ajg łębszej istocie tom przede w szystkim m etafizyczny, w takim jego rozum ieniu, o jakim pisał T.S. Eliot: „Poezja m etafizyczna w pełnym sensie tego ter­

m inu to poezja [...] in sp irow an a przez filozoficzn ą koncep cję w szech­

świata i rolę wyznaczoną duchowi ludzkiem u w wielkim dram acie egzy­

s te n c ji"2.

Widokówka... - jak w błysku flesza - „wyław ia" zdarzenia jednego dnia:

p rzegląd an ie porannej gazety, p od d aw anie się badaniom m edycznym , obserw ow anie ulicznej wyprzedaży, oglądanie meczu w telew izji i w yno­

1 S. B a r a ń c z a k : W idoków ka z tego św iata i inne rym y z lat 1 9 8 6 -1988. P ary ż 1988.

W szy stk ie cytaty w ierszy p o ch o d zą z teg o w y d an ia.

2 T.S. E l i o t : P oeci m etafizyczn i. P rzel. M. Ż u r o w s k i . W: T.S. E l i o t : S zkice literackie.

Red. W. C h w a l e w i k. W arszaw a 1963.

szenie kubła ze śmieciami. Ale niem al jak w m igaw ce uobecnia się w niej także h istoria całego życia: w ypadek w kuźni, w izyta w prosektorium , m iłosna noc na plaży, konspiracyjne spotkanie, dośw iadczenie tłum acza siedem nastow iecznej poezji. W szystkie te sytuacje (mające charakter para­

boliczny) prow adzą zaw sze do zagadnień egzystencjalnych i pytań o isto­

tę ludzkiego bytu, o m iejsce człow ieka we wszechśw iecie, o jego kondycję niedoskonałą, ułom ną i śm iertelną, ale także o rolę m iłości, pośw ięcenia i przyjaźni oraz o rolę sztuki.

Tom Barańczaka m a bardzo przem yślany, precyzyjny układ. Rozpo­

czy n a się w czesn ym p oran kiem , gdy „targnięcia w iatru szarp ią ro ze­

spanym n iebem " (Co mam powiedzieć), a kończy późnow ieczornym roz­

m yślan iem (Żeby 10 kwestii tej nocy była pełna jasność). C ałość stanow i pew ną „opow ieść", której akcja rozgryw a się w ciągu jed nego dnia, ukła­

da się w serię „w idoków ek" z tego świata. Na istotę pocztów kow ej ko­

respondencji zw racał w recenzji uw agę Tadeusz Kom endant: „W idokó­

w ek nie w ysyła się dlatego, żeby coś kom uś zakom unikow ać. A jeśli już, to co n ajw yżej po to, żeby określić sw oje m iejsce w św iecie. O dbiorca otrzym yw ał, pośw iadczony podpisem [...] - kaw ałek św ia ta "3. A dresa­

tem w ysyłanych pocztów ek w tom ie Barańczaka jest często Istota N aj­

w yższa, Bóg, „W iedzący N iem y ". „K iedyś daw no tem u - napisał K o­

m endant - takie w idoków ki nazyw ało się prościej i piękniej: m od litw a"4.

P o d o b n ie M arian S tała w in te rp re ta cji jed n eg o z utw orów zau w aża:

„W iersz Barańczaka (i szerzej: cała Widokówka...) zatrzym uje się na pro­

gu m odlitwy, w yznania wiary, spotkania z B ogiem "11. W iersze-w idoków ki- -m odlitw y, zachow u jąc tran scen d en taln y charakter, zdążają do n aw ią­

zania z N im korespondencji.

P rzyw ołajm y otw ierający W idokówkę... w iersz, który jako pierw szy w tw órczości Stanisław a Barańczaka realizuje w zorzec gatunkow y vil- lanelli.

' T. K o m e n d a n t: His master's voice. „ Tw órczość" 1989, nr 5, s. 96.

4 Ib id e m .

5 M. S t a 1 a: Jasność nocy. W okół jednego wiersza Stanisława Barańczaka. W: I d o m: Prze­

szukiw anie czasu. Przechadzki krytycznoliterackie. Kraków 2004, s. 94.

Co mam pow iedzieć

Który to św iat, czy ten? N ie w takt, n iesp o d ziew an e targnięcia w iatru szarpią rozesp anym niebem . Co m am pow iedzieć, wie, że będzie pow ied ziane.

Furkot w róbla. Filc piłki uderza o ścianę

garażu. Szu m z odległych szos. Znów , po raz nie w iem który: to św iat, czyteln e „tak ", n iespod ziew ane

p rzybicie stem pla słońca na kolejny ranek, którego m ogło nie być, a jest, cały, jeden.

Co mam p ow ied zieć? „W ierzę"? Będzie pow iedzian e tak w iele słów, a żad ne nie złożą się w zdanie proste oznajm ujące o W iedzącym N iem ym , który, osiad łszy w tętnie, tka niesp o d ziew an e skrzyżow ania przyp ad ków na tej jed nej z planet,

w jed nym z ciał, m iędzy jed n ym a następnym m gnieniem . Co nam w p ow iew ie, w w ietrze będzie p ow ied zian e na ucho, to się m oże w głębi krtani stanie

słow em , uw ięzłym m iędzy podziw em a gniew em , które pośw iadczy, będzie trw ać, n iespod ziew ane.

Co mam pow ied zieć - w ierzę - będ zie p ow ied ziane.

Co mam powiedzieć rejestru je chw ilę p rzebu dzenia. „Który to św iat, czy ten?" - pyta w pierw szym m om encie pod m iot liryczny. N astępnie w ychw ytuje docierające do niego dźw ięki otaczającego go świata, które przekonują go ostatecznie, że jest to „ten" świat: „niespodziew ane / targ­

nięcia wiatru szarpią rozespanym niebem / [...] H Furkot w róbla. Filc piłki uderza o ścianę / garażu. Szum z odległych szos Dopiero pew ­ ność „tego" św iata anuluje lęk i pozw ała otw orzyć oczy, stąd spostrze­

żenie: „niespodziew ane H przybicie stem pla słońca na kolejny ranek".

Użyta m etafora stem pla słońca przyw ołuje Platońską i Arystotelesow - ską m etaforę um ysłu, ujm ow anego jak o w oskow a tabliczka, w której,

podobnie jak za spraw ą pieczęci, odciskają się w rażenia6. Za pom ocą tej obrazow ej p rzen ośn i o bjaśn ian a była natura percep cji zm ysłow ej, p a­

m ięci i m yśli: „o każdym zm yśle - pisze A rystoteles - trzeba pow iedzieć, że jest on tym , co p o siad a zd oln ość przyjm ow an ia form zm ysłow ych [...] w podobny sposób, w jak i w osk przyjm uje znak sy g n etu "7. Stw o­

rzona w ten sposób analogia ujm uje procesy um ysłow e jako zew nętrzne w rażenia, które zapisują się bądź odciskają w św iadom ości człow ieka.

Opisana w w ierszu sytuacja przebudzenia ukazuje także problem a­

tykę egzystencjalną i tragizm losu człow ieka. Przejaw ia się on w ograni­

czoności czasow ej oraz skończoności jego życia. Na św iadom ość egzy­

stencjalną podm iotu rzuca cień konieczność oczekiw ania śm ierci, która jest nieuchronna i nieprzew idyw alna. Stąd tragiczne w swej istocie w yda­

ją się pytania „ja" m ów iącego: „Który to świat, czy ten? [...] / Znów, po raz nie w iem / który: to św iat, czytelne »tak«, niespodziew ane / przybi­

cie stem pla słońca na kolejny ranek, / którego m ogło nie być, a jest, cały, jed en ". O kreślenie „jed en" uzm ysław ia, jak niew ielka jest pew ność pod­

m iotu lirycznego.

Problem atyka zagrożenia śm iercią jak echem pow raca w ostatnim , zam ykającym tom utw orze W idokówki... Kładąc się do snu, bohater tego w iersza snuje w ieczorne rozm yślania:

Poniew aż nigdy n ie w iad om o, czy oczy rów nież ju tro z rana otw orzą się, czy bielą strom ą rozw idni się jak co d zień ściana na w prost; [...]

Słow a obu tych wierszy, niczym klam ra, spinają całość Widokówki...

Chw ila przebudzenia staje się także m om entem w łączenia w uniwer- sum Boskiego Porządku, uznania nadrzędnej roli Istoty N ajw yższej, którą

" Por. na ten tem at M .H . A b r a m s : Zwierciadło i lampa. Romantyczna teoria poezji a trady­

cja krytycznoliteracka. P rzeł. M . B . F e d e w i c z . G d ań sk 2003, s. 6 8 -8 4 .

7 A r y s t o t e l e s : O duszy. P rze!., w stęp em i p rzy p isam i o p atrzy ł P. S i w e k. W arsza­

w a 1988, s. 109.

w w ierszu jest „W iedzący N iem y ", a także poddania się Jego w oli, stąd takie oto stw ierdzenie: „Co m am pow iedzieć, wie, że będzie pow iedzia­

n e". Podkreśla ten zależny, uw arunkow any i odtw órczy proces Platoń­

ska i A ry stotelesow sk a m etafora p ieczęci jak o um ysłu absorbującego,

„biernego receptora obrazów przychodzących w form ie ustalonej z ze­

wnątrz"*. W dalszej jednak części utworu podm iot starał się będzie tę bier­

ną rolę podw ażyć.

W iersz, dzięki realizacji gatunkow ych założeń villanelli, jest niezw y­

kle w yrafinow any form alnie. K onstrukcja form y staje się tu odrębnym nośnikiem treści sem antycznych.

W Co mam powiedzieć, zgodnie z w ym ogam i villanelli, pow tarzane są dwa, w zajem nie przeplatające się w ersy refreniczne. W całości w ier­

sza ich przebieg układa się następująco:

dj Który to św iat, czy ten? N ie w takt, n iespod ziew an e [...] '

a t który: to św iat, czyteln e „tak ", n iesp od ziew ane [...] '

nt który, osiadłszy w tętnie, tka niesp o d ziew an e [...] '

a t które pośw iadczy, będzie trw ać, niespodziew ane.

<7, Co m am pow iedzieć, w ie, że będ zie pow iedziane.

* [...]

<7, Co m am pow ied zieć? „W ierze"? Będzie pow ied ziane [...]

<7, Co nam w pow iew ie, w w ietrze będ zie pow ied ziane

' I-]

<7 , Co m am p ow ied zieć - w ierzę - będzie pow ied ziane.

Jak widać, ani jedna cząstka refreniczna nie jest powtórzona identycz­

nie, co stanow i charakterystyczną cechę w spółczesnej villanelli w typie loose-line fonu. Każdorazowa zm iana to wynik zabiegów interpunkcyjnych bądź też jej „refreniczność" została uzyskana za pomocą powtórzenia składu

s M .H . A b r a m s: Zwierciadło i lampa..., s. 68.

brzm ieniow ego. N iezm ienny pozostaje w yłącznie przeplatający się sze­

reg o statn ich w yrazów („n iesp o d ziew an e": „p o w ied zian e"), tw orzący stałą rytm iczność i m elodyczność tego utworu.

P ierw szy z refrenicznych w ersów dotyczy chw ili doznania w łasnej obecności w świecie, wyraża lęk, ale i radość z „niespodziew anego" otrzy­

m ania jeszcze „jed nego" dnia życia:

K tóry to św iat, czy ten? N ie w takt, n iesp od ziew ane [...]

D rugi z refrenów dotyczy m om entu uznania boskości świata, przed­

staw ian eg o jeg o p orząd k u i u m iejsco w ien ia człow iek a w tym planie, m oże być w ięc postrzegany jako rodzaj w yznania wiary, sw oiste credo:

Co m am pow ied zieć, wie, że będzie pow ied ziane.

C ały ten w iersz z n ieu stan n ie p o w tarzający m się rytm em p rzeb u ­ dzania i „niesp odziew anego" dośw iadczania św iata, dziękczynienia za dar życia i w yznaw ania wiary, stanow i w istocie obraz ludzkiego życia u jm ow an ego w m etafizycznym porządku uniw ersum .

W ypow iedź podm iotu lirycznego nie jest jed nak wryrazem bezkry­

tycznego i pełnego ufnej m iłości oddania Bożej woli. Stanow i ciągłą oscy­

lację pom iędzy akceptacją („Co m am pow iedzieć, wie, że będzie pow ie­

d z ia n e ") a bu n tem („Co m am p o w ied zieć? »W ierzę«? Będzie p o w ie­

dziane H tak w iele słów, a żadne nie złożą się w zdanie / proste oznaj- m ujące o W iedzącym N iem ym "). Paradoksalność sytuacji tych dwu opo­

zycyjn ych w obec siebie postaw w yraża się w tym, że zarów no afirm a- cja, jak i sprzeciw w ypow iedziane są niem al tym i sam ym i słow am i re­

frenu, w ed ług niem al tego sam ego rytm u w ersu. Villanella w naw roto­

w ej, rytualnej pow tarzalności n iejako odw zorow u je w swej strukturze w sposób najbardziej charakterystyczny i znam ienny ów proces.

Św iat uznany jest przez podm iot liryczny za dziedzinę Boskiej dzia­

łalności („tka niespodziew ane H skrzyżow ania przypadków na tej jed ­ nej z p lan et"). Em anacja Boga obecna jest zarów no w m akrokosm osie

(„na tej jednej z planet"), jak i w m ikrokosm osie, czyli człow ieku („w jed ­ nym z ciał; osiadłszy w tętn ie"). Przeniknięte jest nią zatem całe uniw er- sum w swej rozciągłości między „nieskończonością w ielkości" a „nieskoń­

czonością w m ało ści", jak trzy w ieki w cześniej określił to Blaise P ascal9.

n astęp u jąco : „D o istoty m yśli P ascalow skiej n ależy odczu w an ie Boga jako zaw sze nieobecnego i zaw sze obecnego zarazem ; św iadom ość ist­

nienia Boga i jego stałej obecności jako w idza ludzkich czynów stow a­

rzy szo n a je st z n iem ożliw o ścią efektyw n ego stw ierd zen ia tej obecn o ­ ś c i" 12. W iersz Barańczaka, naw iązując do tego sposobu pojm ow ania Boga, jako obecnego i niedostępnego zarazem , określa G o m ianem „W iedzący N iem y ". Jest O n odpow iedzialny za kształt św iata i w szystkie zdarze­

nia, które m ają tu m iejsce („tka niespodziew ane // skrzyżow ania przy­

padków [...]"). Jed n ocześnie użyte przez Barańczaka słow o „tka" upo­

dabnia Jego w izerunek do m itologicznej Parki, bogini życia i śmierci.

Tak ukształtow ana w izja św iata i Boskiej obecności upraw om ocnia kreację p oety-dem iu rga o w yraźnej prow en ien cji rom antycznej:

Co nam w pow iew ie, w w ietrze będzie pow ied ziane na u cho, to się m oże w głębi krtani stanie

słow em , uw ięzłym m iędzy podziw em a gniew em , które pośw iadczy, będzie trw ać, [...].

Poeta, zgodnie z tą tradycją, m a wgląd w Boski w ym iar Uniwersum . Ponadto posiada zdolność rozum ienia języka Natury. Poznając jej tajni­

ki, obow iązany jest objaw ić jej w ielkość. Poniew aż jako człow iek obda­

rzony rozum em (rom antyk pow iedziałby: uczuciem ) dostrzega także całe zło i niedoskonałość św iata, pozostaje w rozdarciu m iędzy „podziw em a gniew em ".

O statnia w ypow iedź podm iotu lirycznego brzm i następująco:

C o m am p ow iedzieć - w ierzę - będ zie pow iedziane.

Słow a te opalizują wieloznacznością. Z jednej strony bowiem sugeru­

ją naw iązanie do chrześcijańskiego Credo („W ierzę..."). W istocie jednak

12 L. K o ł a k o w s k i : Pascal i epistemologia historyczna Gohhnannn. W: 1 d e m: Pochwala niekonsekwencji. Pisma rozproszone z lat 1955-1968. T. 1. O prać. Z. M e n t z e 1. W arszaw a 1989, s. 122.

w ydają się jed y n ie w yzn aniem w iary w d em iu rgiczn ą siłę poetyckiej kreacji („ - w ierzę w m oc w łasnego, poetyckiego słow a13. Ale m ożna także założy ć, że w izja w szechśw iata p rzen ik n ięteg o Boską em anacją zm ienia statu s sztuki poetyckiej. Skoro w iersz, od w zorow u jąc sakral- ność św iata, n iejako uobecnia w sobie cząstk ę Boga, pod lega tym sa­

mym działaniu sakralizacji. Staje się w ten sposób także w yznaniem wiary.

M arian Stała w interpretacji ostatniego, zam ykającego W idokówkę...

w iersza Żeby w kwestii tej nocy była pełna jasność, napisał: „w yznanie wiary jest w tym w ierszu końcem drogi i granicą, której nie da się przekro­

czyć... Być m oże je st to spraw a in d y w id u aln y ch d ośw iad czeń re lig ij­

nych. Być m oże jed n ak jest to w yraz p rześw iad czen ia, iż o Bogu nie pow inno się w poezji m ów ić zbyt łatw o i zbyt d u ż o "14. Słow a te z pow o­

dzeniem m ożna odnieść także do pierw szego, otw ierającego utworu Co mam powiedzieć. Łączą one w całość idee W idokówki... Są także jak klam ­ ra, która spina początek i koniec tom u, w yzn aczając granice, których nie pow inno się przekraczać.

11 Por. D. P a w e l e c : ja i śioiat, jn i Bóg. W: I d e m : Poezja Stanisława Barańczaka. Reguły i konteksty. K atow ice 1992, s. 1 6 5 -1 7 0 .

14 M. S t a 1 a: jasność nocy..., s. 94.

W dokumencie Villanella : od Anonima do Barańczaka (Stron 157-166)