• Nie Znaleziono Wyników

w najnowszej szwedzkiej literaturze wielokulturowej dla młodzieży

Rozważania nad literaturą wielokulturową warto rozpocząć od stwier-dzenia, iż trudno o znalezienie definicji, tłumaczącej, czym jest ten rodzaj prozy. Proza wielokulturowa czy też literatura emigracyjna to gatunek li-teracki powstały pod koniec lat 90. XX wieku, stanowiący odpowiedź na rodzące się pytania o kształt współczesnego społeczeństwa, relacje po-między zróżnicowanymi kulturowo ludźmi, a także o zachodzące dziś glo-balne procesy (emigracja, globalizacja, wykorzenienie). Literatura wielo-kulturowa jest bez wątpienia gatunkiem literatury współczesnej, która stanowi splot tradycji dwóch lub więcej kultur.

Głównym wyznacznikiem odróżniającym prozę wielokulturową od mo-nokulturowej jest jej spojrzenie na problemy opisywanej rzeczywistości z pozycji obcego. Bohaterowie literatury wielokulturowej to najczęściej postaci konfrontowane z nowym, z innym kręgiem kulturowym. Spotka-nia kulturowe mogą być doświadczane jako szok, zderzenie z nieznanym, przez osoby, które są ich świadome, czyli mają kompetencje kulturowe.

Bez kompetencji i wiedzy o danej kulturze spotkanie z inną kulturą nie zawsze interpretowane jest jako szok.

Proza monokulturowa, której twórcami są autorzy zakorzenieni w krę-gu jednej kultury, nie dostrzega wielu zjawisk, widocznych tylko z pewnej perspektywy. Można niekiedy odnieść wrażenie, że autorzy monokulturo-wi mają nieco obniżoną wrażliwość, wykazują pewne stępienie zmysłów, które nie pozwala im dostrzec istotnych problemów, nadających prozie emigracyjnej wielokulturowej autentyczności.

Autor — obcy, imigrant, zakorzeniony w odmiennych kręgach kulturo-wych, w których panują inne zwyczaje, systemy wartości i sposoby

za-chowania, ma zwykle wyjątkową zdolność do obserwacji otaczających go ludzi i zdarzeń. Osoba taka jest szczególnie wyczulona na różnice, które opisuje, uświadamiając czytelnikowi nowy punkt widzenia i ucząc patrze-nia na świat przez okularyobcego/emigranta.

Emmy Abrahamson, autorka przedstawianej powieści, urodziła się w Sztokholmie w 1976 roku. Wychowała się w polsko-szwedzkiej rodzinie, jako najmłodsza spośród trójki rodzeństwa. Jej bardzo energiczna matka pochodzi z Polski, ojciec natomiast z Jämtland w Szwecji. W latach 70.

był wysłannikiem szwedzkiego radia w Polsce, a na przełomie lat 80. i 90.

— korespondentem zagranicznym w wielu krajach ówczesnej Europy Wschodniej. To spowodowało, że dzieciństwo autorka spędziła w wielu krajach i różnych kulturach. W wieku dziesięciu lat wyjechała z rodziną do Związku Radzieckiego, do Moskwy, „do mieszkania pełnego aparatów podsłuchowych i karaluchów, do kraju, w którym jedzenie nie miało sma-ku”1. Emmy Abrahamson mieszkała ponadto w Londynie, Amsterdamie i Wiedniu. W 2009 roku wróciła do Szwecji, osiedliła się w Malmö, gdzie związana jest z teatrem.

Pod koniec kwietnia 2011 roku zadebiutowała jako pisarka. Tytuł jej pierwszej książki to Min pappa är snäll och min mamma är utlänning (Mój tata jest dobry, a moja mama jest cudzoziemką). Zdanie to na-pisała Abrahamson w wieku ośmiu lat, chcąc opisać swoją rodzinę. Po la-tach stało się ono tytułem jej pierwszej powieści, wydanej nakładem Rabén & Sjögren, szwedzkiego wydawnictwa specjalizującego się w litera-turze dla dzieci i młodzieży.

Pisząc historię nastolatki, Abrahamson czerpała częściowo z własnych wspomnień z dzieciństwa, ale także ze wspomnień swojego męża, który podobnie jak autorka ma polskie korzenie. Rezultatem okazał się obraz konfrontacji kultur: sztywnych Szwedów i nieposkromionych Polaków, czyli realistyczna i demaskatorska mieszanina stereotypów krążących w Szwecji o Polakach. Wielu czytelników unosi zapewne brwi, czytając taki tytuł. Autorka na prezentacji książki u wydawcy stwierdziła, że szwedzki polityk Jimmy Åkesson, przewodniczący skrajnie prawicowej partii Sverigedemokraterna (Szwedzcy Demokraci), przyjąłby taki tytuł z zachwytem. Partia Åkessona skupiła kampanię wyborczą na postula-tach o ograniczeniu emigracji w Szwecji i budowie kulturalnie homo-genicznego kraju. Utlännig („cudzoziemiec”) nie jest obecnie słowem brzmiącym neutralnie. W ten właśnie sposób, przez tytuł, autorka zwró-ciła uwagę na swoją książkę. Utwór jednak wcale nie traktuje o ksenofo-bii, o wrogości wobec cudzoziemców. Podejmuje raczej temat różnic

kul-1 http://www.rabensjogren.se/Alfabetiskt/A/Emmy-Abrahamson. (Data dostępu:

18.10.2012). Wszystkie tłumaczenia w artykule są mojego autorstwa.

turowych, spotkania między kulturami, porusza problemy wynikające z wychowywania się w rodzinie dwukulturowej, a przede wszystkim pro-blem dorastania, pierwszą miłość i przyjaźń.

Wspomniałam już, że główną różnicą pomiędzy prozą wielokulturową a monokulturową jest w prozie wielokulturowej spojrzenie na problemy opisywanej rzeczywistości z perspektywy obcego. W omawianej pozycji ta kwestia wygląda nieco inaczej. Bohaterką książki jest dziewczyna — Szwedka, która czuje się obco, gdyż na co dzień bywa konfrontowana z postacią matki oraz z jej polskimi krewnymi, reprezentującymi inny krąg kulturowy.

Gdy autorka otwiera drzwi domu 16-letniej bohaterki, a jednocześnie narratorki utworu, w okolicach Ystad trwa lato, szkoła właśnie się skoń-czyła. Cichym marzeniem Alicji jest praca w charakterze policjantki, przede wszystkim policjantki w mundurze. Czas wolny spędza z przyja-ciółkami: Natalie i tzw. Cichą Marie. Natalie pochodzi z „dobrej” rodziny, jej rodzice są właścicielami trzech samochodów, mama jest właścicielką butiku z odzieżą, a ojciec — „kimś ważnym” na uniwersytecie w Lundzie.

Zaadoptowana z Wietnamu Cicha Marie jest, jak ją dokładnie nazywają, cicha i milcząca. Postaci przyjaciółek pozwalają dotknąć w pewien sposób interesujących problemów klasowych. Nadający się do kapitalnego re-montu dom rodziny Alicji kontra piękna willa Natalie w mieście oraz pro-blem alkoholizmu w rodzinie Cichej Marie to zagadnienia, które mogłyby zająć nieco więcej miejsca w utworze.

Obok Alicji, głównej bohaterki, jej mama Beata jest bez wątpienia po-stacią zajmującą najwięcej miejsca w książce, wykreowaną bardzo barw-nie, jaskrawo, ostentacyjbarw-nie, jednocześnie nieco jednowymiarowo. To ko-bieta, którą zarówno widać, jak i słychać — według córki — aż zanadto.

Pracuje jako tłumaczka na policji w Ystad, dokąd prom ze Świnoujścia do-bija do nabrzeża dwa razy dziennie, więc na brak pracy Beata nie narze-ka. To w zasadzie wszystko, co można powiedzieć o jej życiu poza do-mem. Beata z jednej strony może wydawać się kompletnie zwariowaną kobietą, ale z drugiej strony to postać, którą da się lubić.

Ojciec Alicji jest Szwedem. Jednak stwierdzenie z tytułu książki o do-broci ojca nie zostaje na kartkach książki ani razu zakwestionowane, po-nieważ na pierwszych stronach powieści udaje się w podróż do Stanów Zjednoczonych. Pojawia się on jako bohater tylko raz, gdy dzwoni do ro-dziny z Kalifornii. A szkoda, obecność ojca umożliwiłaby wyrazistszą kon-frontację obu kultur — żywiołowych Polaków i drętwych Szwedów. Brat Alicji podróżuje po świecie, właśnie wrócił z Indii. Wszystko na pozór wy-daje się bez problemów, ale matka bohaterki jest Polką. Rodzina powięk-sza się więc bardzo szybko o szukającą lepszego życia kuzynkę Beaty Syl-wię, która przybywa z komunistycznej Polski do Szwecji wraz z córką

Celestyną w nadziei znalezienia pracy jako sprzątaczka, ale przede wszystkim w celu zdobycia kolejnego, trzeciego już męża. W ten oto spo-sób rozpoczyna się chaotyczna fala dramatycznych wydarzeń, rozgry-wających się na stronach powieści w szalonym tempie. Autorka zabiera czytelnika w podróż do Trójmiasta, co stanowi dla niego okazję do porów-nania zwyczajów podczas szwedzkich i polskich spotkań rodzinnych.

Abrahamson naśmiewa się z uprzedzeń oraz ze stereotypowych wy-obrażeń i z poglądów na temat ludzi z innych krajów i z nowych zjawisk.

Pomijając nietypowe sytuacje, do których doprowadza żenująca matka i rodzina bohaterki, staje ona także przed własnymi problemami. Emmy Abrahamson prowadzi czytelnika w zawrotnym tempie przez świat skom-plikowanej i nieoczekiwanej miłości oraz sytuacji, w których bohaterka najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Autorka opisuje konflikt, jaki po-wstaje, kiedy Alicja zakochuje się, wzajemnie zresztą, w chłopaku, który jest cichą miłością jej przyjaciółki. Zagubiona bohaterka nie potrafi wy-jaśnić przyjaciółce, że czuje się jak niewierny Judasz i jest największą zdrajczynią na świecie. Alicja próbuje długo trzymać ten fakt w tajemni-cy, spotykając się z chłopakiem potajemnie na plaży, nosząc ogromny słomiany kapelusz, tak żeby nikt jej nie rozpoznał. No, ale jak długo moż-na taki stan znosić?

Min pappa är snäll och min mamma är utlänning jest szalonym, hu-morystycznym opisem okresu dorastania, nieco zwariowaną opowieścią o nastolatce, która wydaje się normalna, ale we własnych oczach znacz-nie odbiega od normy z powodu polskiego pochodzenia matki. Główna bohaterka jest w wieku, kiedy nagle dzieci dystansują się od rodziców.

Zaczynają wtedy mówić: gdyby oni tylko tyle nie gadali, nie marudzili, nie byli tacy niemożliwi, gdyby się tak nie ubierali, nie farbowali włosów na jakieś przedziwne kolory. W przypadku naszej bohaterki dochodzi jeszcze jednogdyby: gdyby ta moja mama nie była Polką aż tak strasznie polską.

O ile życie byłoby łatwiejsze...

Głównym wątkiem powieści nie jest jednak czołowe zderzenie kulturo-we i ta polska mama, lecz uświadomienie sobie kultury własnej rodziny.

Mama bohaterki żyje według polskich tradycji, co w świadomości nasto-latki staje się czymś okropnym. Nie z powodu polskości tych tradycji, tyl-ko dlatego, że powstrzymują one Alicję przed byciem jak wszyscy inni.

„Gdybym tylko miała normalną szwedzką mamę i normalną szwedzką ro-dzinę, pojechalibyśmy sobie po prostu na koncert Björna Skifsa”2, myśli sobie narratorka powieści. To gdyby często powraca na stronach powie-ści w różnych wariantach.

2 E. ABRAHAMSON: Min pappa är snäll och min mamma är utlänning. Stockholm 2011, s. 43.

Częstym zjawiskiem jest, że nastolatki uważają swoich rodziców za istoty żenujące i nie zawsze normalnie się zachowujące. W odniesieniu do niektórych wygląda to lepiej, do niektórych — gorzej, jak w przypadku na-szej Alicji, która właśnie odkryła, że mama przynosi jej straszny wstyd.

Na przykład przemycanie promem z Gdyni do szwedzkiej Karlskrony, pracujących później na czarno, nielegalnych robotników wraz z samo-chodem pełnym przeróżnych narzędzi, czy też zwyczaj zapraszania przez Beatę przyjaciół córki na okropne polskie zupy z rozgotowanych warzyw i z bliżej niezdefiniowanym mięsem:

Cicha Marie pyta, czy w zupie nie ma produktów mlecznych.

— Mam alergię na produkty mleczne — dodaje, jakby przepra-szając.

— Dlatego bo jesteś Azjatką? — pyta Beata.

— Tak — odpowiada Cicha Marie i nie wydaje się wcale przeję-ta pyprzeję-taniem.

— Nie wierzę w alergie — mówi Beata.

— To tylko głupoty, które wymyśliliście sobie na Zachodzie.

E. Abrahamson, s. 21

Najgorsze są jednak inne pomysły Beaty: sposób na pozbywanie się spleśniałego jedzenia, polegający na dokładaniu go do zapiekanek, upra-wianie medycyny domowej w formie stawiania baniek, picie śmier-dzącego syropu z cebuli i cukru na kaszel oraz skrajna propozycja domo-wej kuracji na trądzik młodzieńczy, przeciwko któremu jakoby najlepszą metodą jest zmywanie przez miesiąc twarzy moczem. Kuracja, której nie można przerwać, bo okaże się nieskuteczna. Mało tego, matka Alicji ma zwyczaj opowiadania całej rodzinie, krewnym i współpracownikom na po-licji o problemach skórnych córki, która nie może zrozumieć, dlaczego jej osobiste sprawy są problemami ogłaszanymi całemu światu w najmniej-szych szczegółach. Szwed nigdy nie podawałby czegoś takiego do wiado-mości publicznej.

Wszystko to Alicja widzi jakby przez szkło powiększające, co sprawia, że zachowanie i pomysły matki dziewczyna wyolbrzymia. Zmysły znajo-mych Alicji są jednak nieco przytępione, ich jakby obniżona wrażliwość sprawia, że nie dostrzegają sytuacji, które bohaterka interpretuje jako że-nujące. Nie są one dla nich w żadnym stopniu ani dziwne, ani proble-matyczne.

Akcja utworu rozgrywa się w roku 1989. Są to czasy taśmy magneto-fonowej i zwykłych telefonów. Szwedzka młodzież słucha muzyki popular-nej wówczas grupy Gyllene tider, spędzając czas na plaży, gdzie zawsze można spotkać kogoś ze szkoły. Żeby spotkać się z chłopakiem, trzeba do niego po prostu zadzwonić z domowego telefonu stacjonarnego. Telefony

komórkowe, wysyłanie esemesów czy też Facebook były wtedy jeszcze pojęciami nieznanymi i oddalonymi o lata świetlne.

Wybrana przez autorkę mieszanka tradycjonalnych wątków, takich jak bycie nastolatką, pierwsza miłość, przyjaźń, kłótnie między przyjaciółka-mi, lojalność wobec przyjaciół, wraz z mieszanką kultur, czy też kulturo-wym pomieszaniem, przedstawiona jest z dużą dozą humoru. Opowiada-nie jest bardzo dynamiczne zarówno na płaszczyźOpowiada-nie dialogów, jak i przedstawienia postaci. Wszelkiego rodzaju zawikłane sytuacje i uwi-kłania personalne, aczkolwiek zabawne, sprawiają czasami wrażenie zbyt chaotycznych, groteskowych i prawie surrealistycznych. Oto przykład kon-wersacji przy obiedzie w polskiej rodzinie:

— Czy wszyscy sobie nałożyli?

— Jerzy, dolej Zbychowi do kieliszka.

— Alicjo, nie mogę się nadziwić, jak urosłaś. Prawdziwa dama.

— Masz, weź pomidora.

— Na zdrowie! (Słychać stukot kieliszków).

— Patrzcie, ogórek wygląda jak generał Jaruzelski.

— Zmywasz twarz moczem, jak ci radziła Jadwiga?

— A ziemniak jak Wałęsa.

— Nie nie. Nie, już nie chcę więcej wina.

— Można też zrobić krem z pokrzyw, octu winnego i kwaśnego mleka na brzydką cerę.

— Masz, weź jeszcze jednego kabanosa.

— Niech mama się napije, bo powiem coś brzydkiego.

— Wiecie, jak zatrzymać ruską armię na koniach?

— No dobrze, to kropelkę. Wystarczy! Wystarczy!

— Trzeba wyłączyć karuzelę.

— Masz, weź jajko. Jedz, kochana, jedz!

— Jerzy, dolej Zbychowi do kielicha.

— Celestyna obżarła was już ze wszystkiego?

— Na zdrowie!

— Beata mówiła, że wciąż jeszcze nie masz chłopaka.

— Co to za kraj ta Szwecja, że taka dziewczyna jak Alicja jesz-cze nie ma chłopaka? Co? Wstyd!

— Słyszeliście kawał o Rusku, który czytał szwedzką książkę telefoniczną? Weź masło. Dobre jest, na rynku kupione. Rusek czyta — Svensson... Svensson... Svensson... Ile ten Svensson ma właściwie telefonów?

— Marek, nie masz jakichś kolegów, żeby ich poznać z Alicją?

Tylko nie tego niskiego ze spoconymi rękami.

— Więcej kompotu wiśniowego?

— Weź więcej chleba, kochana. To ten dobry.

— Jerzy, nalej Zbychowi.

E. Abrahamson, s. 75—76

Alicja nie widzi w zasadzie różnicy pomiędzy zderzeniem kulturowym a nastoletnim wstydem za swoją matkę. Zderzenia kulturowe rozgrywają się jednak w powieści na kilku płaszczyznach. W równej mierze na poziomie kultur narodowych: polskiej i szwedzkiej, jak i na płaszczyźnie pokoleniowej:

nastolatka — dorosły rodzic, chociaż w naszej powieści interpretowane jest to naturalnie jako rodzic cudzoziemiec, nie-Szwed. Oprócz tego dochodzi do głosu innego rodzaju poczucie odmienności. Inność na poziomie wewnątrz-szwedzkim, takim jak różnice między sztokholmianką a mieszkanką Skanii.

Alicja mieszka w Skanii już od roku, ale wciąż czuje się odizolowana i obca; nie tylko z powodu polskiego pochodzenia matki, lecz także z po-wodu swojej szwedzkiej odmienności, dlatego że uważa się ją za obcą — sztokholmiankę. Obcość ta wyraża się głównie w charakterystycznej sztokholmskiej wymowie, tak odmiennej od południowoszwedzkiej, skań-skiej. Naszą bohaterkę rodzinni mieszkańcy Skanii nierzadko piętnują za jej dialekt. Na tym jednak nie koniec. Dochodzi do głosu jeszcze odmien-ne traktowanie córki i syna przez matkę. Brat Alicji Rafał jeździ na wy-cieczki po całym świecie, podczas gdy Alicji nie wolno pojechać nawet na jeden dzień do odległej o zaledwie godzinę jazdy pociągiem Kopenhagi.

Rafał wraca po prostu do domu i nie wymaga się od niego żadnej pomo-cy. Alicja z kolei ma obowiązek nakrywać i podawać do stołu, zajmować się gośćmi, a na dodatek — podawać własnemu bratu piwo.

Ton opowieści Alicji jest humorystyczny, niekiedy ironiczny. Rozpoczy-nające się wakacje wydają się dalekie od wymarzonego spokoju i odpo-czynku. Alicja musi cały czas skupiać uwagę na swoim otoczeniu.

Wysłuchuje ciotek, które wciąż podsyłają jej „wspaniałe” rady i kuracje, słucha żalów koleżanki, która nieustannie męczy bohaterkę nieodwzajem-nioną miłością, natomiast druga koleżanka nie mówi prawie nic. Na sce-nie wydarzeń występują także sce-nielegalni robotnicy z Polski, wprowa-dzający ogromny chaos w codzienne życie bohaterki. Nie mówiąc już o ciotce Sylwii oraz kuzynce, która bez uprzedniego zapytania o pozwole-nie nosi wszystkie ubrania Alicji i używa jej rzeczy.

Do problemów, z jakimi zmaga się dorastająca dziewczyna, dochodzi oprócz nieplanowanej miłości także wizyta Papieża Jana Pawła II w Szwe-cji, w czerwcu 1989 roku. Alicja zostaje zmuszona do pojechania z „ko-chaną rodzinką” na spotkanie z Ojcem Świętym do Vadsteny i do uda-wania głęboko wierzącej katoliczki. Wszystko kończy się naturalnie kompletną katastrofą. Ciotkę Sylwię aresztuje policja, gdy w przypływie uwielbienia wskakuje na scenę i próbuje zbliżyć się do Papieża. Również Alicja wpada w tarapaty z policją, łamiąc, zresztą nieświadomie, dopiero posadzony przez Jana Pawła II symbol życia, papieskie drzewko3.

3 Ibidem, s. 49.

Lato staje się do tego stopnia bogate w wydarzenia, że Alicja nie może tego dłużej znieść i jest po prostu wykończona niezatrzymującą się karu-zelą zdarzeń, którą, według niej, wprawia w ruch matka — Polka. Dlacze-go nie możemy po prostu żyć jak zwykła, normalna szwedzka rodzina? To pytanie przewija się nieustannie w powieści. Nie ukazuje się jednak żadna definicja szwedzkości ani przepis na normalne szwedzkie życie. Główny problem polega na tym, że nasza bohaterka zdecydowanie nie chce zwra-cać na siebie uwagi, pragnie się jednak odnaleźć w chaotycznym życiu nastolatki.

Alicja oczekuje codziennej rozmowy telefonicznej od ojca. Chce opo-wiedzieć o szalonych pomysłach matki, o jej odmienności kulturowej, mając nadzieję, że ojciec ją zrozumie:

„Tato, ona dodaje spleśniały ser do zapiekanki” — mówię, kiedy w końcu dzwoni.

Przez długą chwilę słyszę tylko szum w telefonie.

„Kochanie moje, spotkanie dwóch kultur nie jest łatwe” — odpo-wiada w końcu Frank, gdzieś z dalekiej Kalifornii.

Miałam właśnie dodać, że dotyczy to szczególnie spleśniałych kul-tur i szwedzkiej kulkul-tury, ale Frank zmienił już temat rozmowy, pyta, jaką mamy pogodę, i wiem, że rozmowa w tym momencie jest zakończona.

E. Abrahamson, s. 60

Ta naprawdę wesoła opowieść dla młodzieży pobudza do myślenia mimo niekiedy jednostronnego punktu widzenia bohaterki. Książka zawie-ra wiele stereotypów, głównie o Polakach, ale również o Szwedach. Wyda-je się, że tak właśnie wygląda wielokulturowe otoczenie, gdy się ma kilka-naście lat, patrzy na świat sfrustrowanymi oczyma i próbuje się znaleźć odpowiedź na pytanie, kim właściwie jestem: Polką czy Szwedką, sztok-holmianką czy już Skanką, służącą brata, Kopciuszkiem w rodzinie czy równouprawnionym dzieckiem swojej matki.

Na koniec powieści wszystkie postaci utworu zostają z sobą skonfron-towane, tu rozwiązują się problemy, a wszystko dzięki humorystycznej in-terpretacji otaczającego świata. Alicja śmieje się sama z siebie, z prze-sądów dotyczących własnej rodziny i krewnych, z nieuzasadnionych pretensji wobec matki. Okazuje się dziewczyną z głową na karku, która ma cięty język i wielkie poczucie humoru. Wreszcie odnalazła samą siebie.

Min pappa är snäll och min mamma är utlänning stanowi świetny debiut książkowy, który bez wątpienia odniesie sukces na ekranie. Prawa do filmu zostały już sprzedane i Abrahamson pracuje nad scenariuszem.

Film wpisze się zapewne w kanon filmów w stylu Moje wielkie greckie

wesele4, przedstawiających zderzenie się kultury greckich emigrantów z amerykańską kulturą w Stanach Zjednoczonych. Książka Abrahamson sprawia niekiedy wrażenie absurdalnej, ale stanowi również wnikliwe i bystre opowiadanie. Czytelnik nie nudzi się ani przez chwilę, wędrując po kolejnych stronach oryginalnej powieści, w której nikt nie próbuje za-przeczać trudnościom życiowym, tylko spogląda na nie z lekkim przy-mrużeniem oka i przedstawia je w krzywym zwierciadle, z uśmiechem na twarzy. Lektura powieści Emmy Abrahamson stanowi szczególne przeży-cie dla rozbawionego fabułą i językiem czytelnika.

Okładka książki, przepełniona licznymi elementami z życia codzienne-go bohaterki, utrzymana jest w kolorach białym i czerwonym, nawiązując tym samym do barw narodowych opisywanej kultury. Ilustracje na okładce można traktować jako streszczenie powieści, gdyż zawierają wie-le ewie-lementów w niej opisywanych: polskie zupy — mieszanki nie wiadomo czego, polskich rzemieślników, przepalone żarówki — problemy z elek-trycznością, pierwszą miłość — wyprawy rowerowe w okolice Ystad, i sa-mochód, któremu dzieci w Rumii koło Gdyni oderwały pierwszą literę na-pisu Volvo, i pozostało tylko Olvo (nazwa, której autorka używa na stronach swojej powieści). Książka ta znajdzie zapewne wielu czytelników, którym po jej przeczytaniu pozostanie niewątpliwie uśmiech na twarzy.

Okładka książki, przepełniona licznymi elementami z życia codzienne-go bohaterki, utrzymana jest w kolorach białym i czerwonym, nawiązując tym samym do barw narodowych opisywanej kultury. Ilustracje na okładce można traktować jako streszczenie powieści, gdyż zawierają wie-le ewie-lementów w niej opisywanych: polskie zupy — mieszanki nie wiadomo czego, polskich rzemieślników, przepalone żarówki — problemy z elek-trycznością, pierwszą miłość — wyprawy rowerowe w okolice Ystad, i sa-mochód, któremu dzieci w Rumii koło Gdyni oderwały pierwszą literę na-pisu Volvo, i pozostało tylko Olvo (nazwa, której autorka używa na stronach swojej powieści). Książka ta znajdzie zapewne wielu czytelników, którym po jej przeczytaniu pozostanie niewątpliwie uśmiech na twarzy.