• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Literackie. R. 4, 1927, nr 34 (190), 21 VIII

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiadomości Literackie. R. 4, 1927, nr 34 (190), 21 VIII"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

W S P Ó Ł C Z E S N A B E L E T R Y S T Y K A R O S Y J S K A

Opłata pocztowa uiszczona ryczałtem

C e n a

8 0

g r o s z y

Nr. 34 (190)

WIADOMOŚCI

LITERACKIE

T

Y

G

O

D

N

I

K

Warszawa, Niedziela 21 sierpnia 1927 r.

O d d z i a ł

„Wiadomości Literackich”

w Paryżu, 123, boul St.

Germain, Księgarnia

Gebethnera i Wolffa

Cena numeru w Paryżu

zł. 1.—

Rok IV

L I T E R A T U R A L I T E W S K A

R o z m o w a z p r o f . J. A l . K e r b a c z e w s R i m

ANTONI LANGE

M arja GrosseK - K o ry ck a

Niepodobna pisać o prof. Herbaczew- skim a nie wspomnieć o jego oryginalnej powierzchowności. Jest to jeden z najfo- togeniczniejszych ludzi aa świecie. Okre­ ślam go — to jest człowiek-płomyk. Jego ciało je:t prawdziwym symbolem jego du­ szy, niespokojnej, ruchliwej, pełnej idea­ lizmu i entuzjazmu.

Bardzo szczupły, niewysoki, z gęstą czarną czupryną (dziś szczera siwizna), zawsze w anglezie, niesłychanie delikatne ręce, któremi jednak w dyspucie wyma­ chiwał zapalczywie jak wiatrakami, u- śmiech subtelny a słowa srogie — takim znał go cały Kraków, gdzie Herbaczewski przeżył swoje najgłębsze wrażenia kultu­ ralne, Młodą Polskę, — przeżył i zżył się z nią, chociaż uważał się za jej kry­ tyka, Mnie szczególnie zajmowała zawsze twarz jego; przypominała mi mego przy­ jaciela ś, p. Womelę, który był także ta­ ką filigranową istotą jak Herbaczewski, Twarz drobna, z palącemi oczami, tak często w ogniach gniewu lub egzaltacji. Temperament wciąż gotowy do burzy, do wszczynania rozmów zasadniczych i mó­ wienia ,,prawdy" w oczy; człowiek-pło­ myk i człowiek-sztandar. Ostatn; 'ygan literacki — w najlepszem znaczeniu tego słowa.

J. A, Herbaczewskiego nie .należy iden­ tyfikować z Bolesławem, autorem „Psy- chjana" i innych poematów prozą. Józef Albin napisał po polsku tylko dwie ksią­ żeczki: „N ie wódź nas na pokuszenie" i „Amen". Mają one charakter publicy­ styczny, krytykują literatów z najwyższe­ go etycznego stanowiska. Znam tylko „A - iiioti , autor nie przepuszcza tu ani Mi- cińskiemu, którego nazywa Mistyficiń- skim, ani Brzozowskiemu, ani Żeromskie­ mu, któremu wytyka pornografję. Mam jednak wrażenie, że siła jego argumen­ tów nie dorasta do energji oskarżeń. Zre­ sztą Herbaczewski, jako wierzący katolik i mistyk, miał w wielu sprawach bardzo indywidualne poglądy.

Skromny miał byt Herbaczewski, jako lektor języka litewskiego pod skrzydłami krakowskiej Alma Mater. Gdy później po wojnie dowiedziałem się, że został w u- niwersytecie kowieńskim profesorem ję­ zyka i literatury polskiej, pomyślałem so­ bie: tam go już zgaszą, chyba nie w y­ puszczą go żywcem. A jednak w tym we- redyku drzemały jakieś talenty dyploma­ tyczne czy polityczne. Przyjechał do nas zdrów i cały, aby dotknąć Polski jak An- teusz. Polak? Litwin? Niedyskretne by­ łoby to pytanie. Zapewne: gente Lithua- nus, cultura Polonus, Z osobistego zainte­ resowania się rolą Herbaczewskiego, jako literata wśród wilków, zainteresowałem się także Litwą współczesną. Po kilku rozmowach, chcąc się również przysłużyć dla sprawy, zaproponowałem mu wywiad dla „Wiadomości Literackich". Profesor, jak profesor, urządził mi cały wykład. Oto co mówił:

— Narazie literatura litewska zajmuje się wzbogacaniem języka litewskiego, uza­ leżnia się pod tym względem od powag fi­ lologicznych. Zwłaszcza toczy się walka z prof. Jabłońskim, lingwistą, który dał podwaliny pod literacki język litewski. Na starość tak zdziwaczał, że tylko szuka błędów językowych. W zasadzie ma rację, ale popełnia ten sam błąd, który zwalczał krakowski prof. Rozwadowski: zapomina, że język jest żywy i że artyście nie można stawiać pedantycznych wymagań. Do nie­ dawna język poezji nie różnił się od ję­ zyka literackiego. Nowa sztuka, pozosta­ j e pod wpływem futurystów rosyjskich, kspresjonistów niemieckich i poczęści także poetów polskich, zrobiła na tern polu przełom, rozpętała twórczość języ­ kową Przełom ten jest o wiele większy niż no w Polsce, gdzie były ,uz pod tym względem tradycje i stopniowe przejścia. To też młodych poetow czyta się więce,

zakupuje tylko te dzieła, które przeszły jego cenzurę. Rząd socjalistyczny — so­ cjalistyczne, klerykalny

-1 h d. Poezja bezinteresowna nie dozna) żadnej opieki.

Głównym tematem poetyckiej twórczo­ ści litewskiej do niedawna było poszuki­ wanie bohatera. Przedstawiciel romanty­ zmu litewskiego, Żenkelnis, napisał dra­ mat apoteozujący litewskiego zbójnika runda, który miał swoją ideologję,— na‘ zywał Się „wyrównywaczem świata", — mieszkał w lasach i ograbiał ludzi dla

celów ideowych,— ludowy Rinaldo Rinaldi- ni. Później zaczęto szukać bohaterów wśród warstw innych, jednak nie wśród szlachty, która była spolszczona. Zwła­ szcza ulubione stały się postacie dawnych wielkich książąt litewskich, którzy wal­ czyli z Polską, — walka wydawała się poetom nieomylną oznaką prawdziwej li- tewskości. Takimi książętami byli Skir­

giełło, Witold, Kiejstut, natomiast Ja*- giełłę traktowano jako czarny charakter. Najwybitniejszy obecny pisarz litewski ze starszego pokolenia, Krewe Mickiewicz, profesor literatury słowiańskiej na

uni-fo t. Brzozowski JÓ ZEF A L B IN H E R B A C ZEW SK I

wersytecie kowieńskim, ogłosił dramat „Skirgiełło" w 12 obrazach, rozwlekły, ale pisany świetnym językiem. Była to pierw­ sza próba robienia antypolskich nastro­ jów ze sceny. Skirgiełło jest ofiarą in­ tryg Oleśnickiego i kleru polskiego. Kre­ we jest także autorem ciekawego mister­ ium poświęconego historji ducha litew­ skiego. I tu występują Polacy, — w roz­ mowach z chłopami w karczmie okazują się łotrami z pod ciemnej gwiazdy.

Właściwa literatura litewska zaczęła się od r. 1883, kiedy pojawiło się pierw­ sze czasopismo litewskie, wydawane w < Tylży przez emigrantów litewskich, inte­ ligentów pochodzących z ludu. Początki te zawdzięcza Litwa chamstwu Rosji i sprytowi Niemców. Gdyby rząd rosyjski nie był nakazał drukowania książek litew­ skich „grażdanką" (alfabetem rosyjskim), nie zbudziłaby się w ludzie żywiołowa po­ trzeba posiadania swych książek w alfa­ becie łacińskim. Zrozumieli to niemieccy przedsiębiorcy w Tylży i zaczęli druko­ wać naprzód modlitewniki litewskie alfa­ betem łacińskim. Popyt w kraju był na to wielki, bo każdy Litwin, zwłaszcza dziewczęta, musi mieć swój modlitewnik, to jest w modzie. Rząd rosyjski konfi­ skował te książeczki, i wtedy zaczął się ruch tajny, z Tylży szło słowo litewskie. Współdziałała z tym ruchem .nienawiść ludu do prawosławia. Nad zachowaniem katolickiego charakteru Litwy czuwał kler, zwłaszcza 0 0 . Jezuici, którzy je­ szcze w w. X V II zdołali wpływ protestan­ tyzmu na Litwie powstrzymać wydaniem „Postylli" ks. Daukszy, jezuity, w języku i raczej w żargonie litewskim. Szlachta i inteligencja mówiły wówczas po polsku i po niemiecku, wzorów nie było. Silne 1 akże były wpływy białoruskie.

Gdyby Litwini kowieńscy byli cieszyli się taką opieką rządu rosyjskiego, jak Litwini pruscy opieką niemiecką, jużby się byli wynarodowili. Ja zresztą w tem utrzymaniu się ducha .narodowego i jego symbolu, języka, widzę pierwiastek mi­ styczny.

Dowodem troski o zachowanie języka jest to, że taki mały naród ma genjalnych lingwistów: ks. Jawnis, Buga, profesor uniwersytetu kowieńskiego i wspomniany już prof. Jabłoński. Może w żadnym na­ rodzie nie zrobiono tyle dla rozwoju swe­ go rodzimego języka jak na Litwie. Tego fenomenu nie można wytłumaczyć ani pa­ triotyzmem ani fanatyzmem, tu odegrała główną rolę charakterystyczna cecha L i­ twinów: niesłychana wytrwałość. Dzięki niej język litewski w czasie bardzo krót­ kim — 50 lat — podniósł się tak wysoko, że tłumaczy się w nim oprócz dzieł nau­ kowych utwory Szekspira, Schillera, Mic­ kiewicza.

— Szczególnie uderza mnie, że w wa­ szej literaturze taką rolę odgrywa dra­ mat i że wśród literatów jest tylu księży.

— Po dziś dzień prymat literacki dzierżą księża albo ex-księża, którzy p i­

sują nawet wiersze miłosne. Inteligencja świecka, zajęta walką o chleb, przeważnie nie ma czasu.

Z młodych poetów świeckich, którzy swoją ideologją literacką odpowiadaliby polskim ekspresjonistom z czasów wojny, trzeba wymienić Sruogę, Kirszę, szczegól­ nie Binkisa, A le tych dziś, podobnie jak skamandrytów w Polsce, uważa się za przestarzałych, — na arenę wchodzi naj­ młodsza gwardja, ludzie, którzy się wzo­ rują na Majakowskim, Jesieninie, Tuwi­ mie, Apollinairze, ale nazywają siebie ekspresjonistami. Walczą tu wpływy nie­ mieckie z rosyjskiemi. Na ich czele stoi bardzo utalentowany Petrynas, który w y­ dał dwa zeszyty nieperjodycznego czaso­ pisma literackiego „Cztery W iatry". Szko­ ła Sruogi przez pewien czas wydawała wytworne czasopismo „Baras", w którem i ja współpracowałem. Odegrało ono du­ żą rolę w ruchu literackim, ale przestało wychodzić, gdy gabinet klerykalny odmó­ w ił umiu poparcia finansowego. Obecnie Faust Kirsza wydaje mie;ięcznik „Z a ­ czątki i Dążenia", w którym również współpracuję. Poza tem szkoła katolicka ma czasopismo „Żidinis" („Pączek").

— Pozwolę sobie zapytać teraz o u- dział pana, o pana prace i utwory.

__ Ja osobiście nic nie mogę wydać, gdyż reprezentuję kierunek dla Litwy te­ raz niepożądany, reprezentuję „szkołę krakowską", uważają mnie tam za polo- nizatora. Zamieszczam tylko w „Bara- sie" krótkie artykuły na temat ideologji w sztuce, poruszyłem także zagadnienie tradycjonalizmu w sztuce. Mam w tece niedokończony utwór „T.zynasia sym- fonja". Napisałem szereg opowiadań mi­ stycznych, misterjum „Pustelnik", gdzie opisuję życie nowoczesne św. Franciszka. Interesuje mnie nie to, jaki był historycz­ ny św. Franciszek, lecz jaki jest dziś. Po polsku napisałem sztukę o św. Janie Chrzcicielu p. t. „Hierofant Johannes" — wręczyłem ją Leonowi Schillerowi, zamie­ rzam przetworzyć ją na język litewski.

— A teraz proszę jeszcze o teatrze. — Teatr dramatyczny, o jeszcze świe­ żych tradycjach z teatrów amatorskich, ma pretensję być teatrem w wielkim stylu — stąd dość częste nieporozumie­ nia z publicznością. Aktorów, w znacze­ niu europejskim, można na palcach poli­ czyć, dobrego zespołu narazie utworzyć nie można. Teatr w Kownie jest rządowy, obejmuje operę i dramat. Narodowych sztuk jest bardzo mało. Dobrze zapowia­ da się jako prawdziwy pisarz sceniczny Piotr Wajczunas. Napisał cztery sztuki na tematy nowoczesne: jedną przeciw alkoholizmowi, dalej dwie satyry na ko­ rupcję polityczną na Litwie. Jest to saty­ ryk w rodzaju Perzyńskiego.

Co do powieści oryginalnych warto zanotować dwie sensacyjne powieści od­ wetowe. Jedną napisał Pujda na temat odzyskania Wilna w przyszłości. Druga się jeszcze drukuje, autorem jej jest Bi- czunas. I tu chodzi o odzyskanie Wilna i to przy pomocy jakichś środków czarno- księżskich. Np. do Wilna wjeżdża żołnierz na koniu, znika, koń zostaje, potem ja­ kiś żebrak przemienia się nagle w ryce­ rza, wskakuje na konia i leci, a policja polska nie może mu dać rady. Autor sam czyta tę powieść przez radjo. Powieść Pujdy rozchodzi się w tanich zeszytach, oczywiście przy poparciu rządowem. Są to rzeczy pisane na spekulację, ich war­ tość literacka jest minimalna.

— Czy i gdzie jest ślad sentymentu dla Polski?

— Jest sentyment wśród litewskich socjalnych demokratów, których znaczna część pracowała razem z Piłsudskim i jego towarzyszami. Pozostała u nich szczera przyjaźń dla Polski, jako bojowniczki o niepodległość. Także wśród starszego kle­ ru jest kult dla polskiej twórczości mesjanicznej, zwłaszcza dla Mickiewicza. Sympatje te nie uwydatniają się jednak w formie oficjalnej, tylko w przyjaznem traktowaniu spraw polskich. Rozważaniom wspólnoty tradycyjnej z Polską oddaje się prof. Szynkowski. Wydał on po fran­ cusku ciekawą książkę poświęconą twór­ czości Mickiewicza, gdzie głęboko i ory­ ginalnie ujął postać Mickiewicza i jego znaczenie dla Litwy. Prócz tego ma P ol­ ska jeszcze sympatje u bardzo nielicz­ nego grona inteligencji, które kształciło się w Polsce.

Rozmowa przerzuca się na tematy po­ lityczne. Herbaczewski wyłuszcza swoją koncepcję Litwy dwukantonalnej. Mówiąc o wpływach niemieckich, podnosi jeszcze, jak bardzo Niemcy interesują się Litwą, jest ona przez nich drobiazgowo opraco­ wana, znają ją lepiej niż sami Litwini.

Karol Irzykowski.

Dn. 14 kwietnia 1926 r. zmarła wielka poetka i myślicielka Marja Grossek-Ko- rycka, której śmierć społeczeństwo i pi­ sma przyjęły zupełnie obojętnie i milczą­ co — i powoli dopiero imię jej zaczyna wchodzić na szpalty prasy; powoli zaczy­ na się o niej i o jej dziełach dowiadywać publiczność. Pisali o niej St, Kołaczkow­ ski, L. Konopacki, J, Herlaine, C. Jellen- ta, A. Górski, An, Lange; przedtem jesz­ cze w r. 1917 (w „Kłosach Ukraińskich") pisał o niej Aureli Drogoszewski. Zawsze I byli tacy, którzy w niej uznawali osobi­ stość wybitną i wyjątkową; nie miała ona jednak rozgłosu ani brukowej popularno­ ści, nie miała tej codziennej hałaśliwej

celebriłe, która rychło przemija.

Raz jeden w życiu, owszem, uzyskała tyle, że w całej prasie polskiej imię jej było powtarzane, imię nowe i nieznane.—- W r. 1900 redakcja „Prawdy" ogłosiła konkurs na poemat; Marja Grossekowa przysłała na ten konkurs dwa poematy p. t. „Hafciarka" i „Apoteoza" — i oba zdobyły nagrodę. W ten sposób poetka wstępnym bojem weszła do literatury. Nic to jednak nie przesądziło o jej rozgłosie na przyszłość. Zapadła w cień, a im bar­ dziej się pogłębiała, tem mniej była dla czytelników dostępna.

A le przyszłość, „korektorka wieczna", zmieni stanowiska pisarzy dzisiaj rozgło­ śnych i nieznanych. Maria Grossek-Ko- rycka, mało znana szerszemu ogółowi, była to osobistość rzadkich i niecodzien­ nych zalet ducha. Znakomita i utalento­ wana poetka — była jedńocześnie nie­ pospolitą myślicielka. umiejącą doskonale zbierać chaotyczne prądy życiowe dnia dzisiejszego w jedną przejrzystą syntezę.

Marja Grossek-Korycka urodziła się w Krakowie w r. 1868, jako córka Szcze­ pana Nowickiego oraz Marji z Zarębskich. Trzeba dodać, że ze strony babki miała w sobie domieszkę krwi włoskiej, co po­ niekąd rysowało się w jej fizjognomji.

ojciec emigrował. Przyszła poetka cho-

j

dziła naprzód do szkół w Kielcach, póź­ niej jakiś czas była w konserwatorjum warszawskiem, dalej w Petersburgu stu- djowała medycynę, w końcu jednak prze­ niosła się do Krakowa na wydział filolo­ giczny.

Wyszła zamąż za Antoniego Grosseka, obywatela ziemskiego na Ukrainie i stąd przysłała w r, 1900 na konkurs „Prawdy" swe poematy. Wiemy, jak skończył się konkurs.

Tymczasem podwójne nieszczęście dotknęło poetkę: naprzód umarł jej mąż, a potem syn piętnastoletni utonął, kąpiąc się w Dnieprze.

Po tych klęskach Marja Grossekowa przeniosła się do Warszawy. Po kilku la­ tach wyszła zamąż powtórnie za W łady­ sława Koryckiego, literata i pedagoga. W Warszawie oddała się gorliwie literaturze, drukując wierszem i prozą różne prace po czasopismach i wydawała zbiory utworów w formie książek („Poezje , „D ialogi', „Italiana", „Orzeł oślepły", „Medytacje", „Niedziela palmowa").

W r. 1914 w chwili wybuchu wojny znajdowała się we Włoszech i ułożyła po francusku memorjał o stanowisku Polski wobec wojny; memorjał wysłała do pa­ pieża oraz (w szczególnem jasnowidzeniu kiedy nikt nie przypuszczał udziału Am e­ ryki w wojnie) — do Wilsona. Wogóle — poza sztuką i literaturą — interesowały ją wszystkie prądy filozoficzne i moral­ ne, polityczne i społeczne. Na tle kon­ fliktów między kapitałem a pracą napisa­ ła godną uwagi rozprawę, dotąd pozo­ stającą w rękopisie p. t. , Socjo-kapita- lizm", gdzie wyraża myśli w tym rodza­ ju, jakie wcale niedawno1 wypowiedział lord Grey na zebraniu swego stronnictwa (o współdziałaniu, nie zaś o przeciwień­ stwie klas).

Marja Grossek - Korycka wytworzyła sobie mistyczny pogląd na świat — i, jak to często bywa u mistyków, miała głę­ bokie wejrzenie w rzeczywistość: nawie­ dzały też ją jakby prorocze widzenia przyszłości.

W „Hafciarce", swoim pierwszym utwo­ rze, wykazuje ona ten dar wyjątkowy. — Któż to jest hafciarka? Jest to sama poetka, która, mając wszelakie różnobarw­ ne nici, na kanwie bytu haftuje piękne obrazy. Istotnie, obrazy, które nam kolej­ no wystawia hafciarka, — naprzemian rzewne, bolesne, śmieszne, — to całe spo­ łeczeństwo polskie odmalowane w pewien serdecznie ironiczny sposób, „Hafciar­ ka" była w swoim czasie umieszczona w „Tygodniku Illustrowanym", ale epilog ze względów cenzuralnych nie mógł być

dru-kowany. Dopiero w r. 1918 w książce p. t. „Niedziela palmowa" epilog ten został ogłoszony.

Autorka w poemacie głównym haftuje różne kwiaty ogrodowe; w „Epilogu" ma­ luje nam bujne pola pszeniczne, które się nagle zmieniają w wojsko (wojsko ludo­ we, chłopskie)— i oto cała ta niespodziana armja, wyrosła na podłożu pracy, idzie walczyć o Polskę i o jej odrodzenie — i walkę doprowadza do końca.

To zmartwychwstanie zapowiada wieszczka w swojetj „Hafciarce", którą poznaliśmy w r. 1900, a która zapewne

M A R J A G R O SSE K -K O R Y C K A

wcześniej została napisana. Forma, jaką stworzyła sobie w poezji Marja Grosseko­ wa, — była to forma jej własna, odrębna, do żadnej inńej niepodobna. Forma ta — zarówno pod względem muzyki jak fra­ zowania, pod względem rytmu i rymu i asonansu — wymagałaby osobnego stu- djum, na co miejsce tu nam ,nie pozwala, ale co zamierzamy uczynić w przyszłości, Okazałoby się niewątpliwie, że wszystkie nasze nowe kierunki (futuryzmy, kubizmy, nadrealizmy) — mogłyby w jej rytmice znaleźć samodzielny, nie zagraniczny ro­ dowód; że w Grossek owej mają one swo­ ją poprzedniczkę. W e Francji napewnoby ją wydobyto, jako notre ainee.

Jak zaznaczyliśmy, triumf pierwotny

SKAM ANDER

UKazał się nr. 49 (za lipiec 1927)

Treść zeszytu:

• — Leopold Staff. Oko w oko. Poemat — Antoni Słonimski. Święty Franciszek z Assyżu. Aksamit tru- wera — Józef W ittlin. W mroku. Ghetto. Ślepiec w sadzie. Lipowa łyżka — W ło­

dzimierz Słobodnik. Pozdrowienie wie­

czorne. Poeta Kisai, Noc w A zji, Niebo. Kontrasty — Stanisław Baliński. Ręka przyjaciela. Rue Bagneux — Irena Tu­

wim. Moja mistrzyni— Mieczysław Braun.

Odwiedziny miejsc ulubionych w mło­ dości — Jarosław Iwaszkiewicz. Dzień i noc — Mieczysław Jastrun. Rudy pół- śmiech — Marja Kuncewiczowa. Dzieje grzechu — Jerzy Paczkowski. Jeździec —

Jerzy Liebert. Żona poety — Kazimierz Wierzyński. W óz — Konstanty Gałczyń­ ski.

Okładka Janiny Konarskiej.

Administracja: Boduena 1 m. 2, tel. 223-04, codziennie od 9 — 18. Konto cze­ kowe 8.515.

Prenumerata z przesyłką w stosunku zł. 8.— kwartalnie, łącznie z „W iado­ mościami Literackiemi" w stosunku zł.

1 5.— kwartalnie, zeszyt pojedyńczy zł.

3.— , dla prenumeratorów „Wiadomości" zł. 2.25.

był to zarazem jej triumf ostatni. — Spo­ łeczeństwo było głuche na jej wezwania; prawie nikt nie interesował się jej twór­ czością. A jednak Marja Grossekowa o- głaszała książkę po książce — i można powiedzieć, że jej dusza płynęła w coraz wyższe regjony, rozwijając się jednocześ­ nie we wszystkich kierunkach: zarówno sztuka pisarska jak też muzyczność języ­ ka doskonaliła się u niej, a z drugiej stro­ ny coraz bardziej wyostrzał się jej zmysł analityczny, jej idea filozoficzno-moralna, powiedzmy wprost, religijna.

Rzeczywiście poezja i sztuka były to dla Grossekowej siostry religji. — Jej „Djalogi o sztuce" oraz „Italiana" wyka­ zują poza wielkiem znawstwem sztuki ma­ larskiej (głównie włoskiej) — to poczucie religijne, jakie się w niej wiąże z dzie­ łami wielkich mistrzów odrodzenia.

Najwyższym szczytem jej twórczości jest dzieło, mające charakter zarówno poetycki jak i religijno-filozoficzny, p. t. „Medytacje", księga obszerna, z dwóch części złożona.

Pięknie piszących wierszem kobiet u nas nie brak. Ale rzadko trafia się ko­ bieta umiejąca tak logicznie wiązać myśli, tak kunsztownie ześrodkować w jednem ognisku objawy różnorodne i sprzeczne, jakie zachodzą w życiu psychicznem ludz­ kiej społeczności. Ff.*ytem kierownikiem jej rozważań jest niety'e analiza rozu­ mowa (zresztą bardzo tęga), ile raczej in­ tuicja serca niewieściego. Sama Grosse­ kowa tak określa swą metodę: „Oprócz pojmowania logicznego, posiadamy dru­ gie ieszczę rozumienie, muzyczne, prze­ biegające drogami skrytych skojarzeń wprost do ośrodka, gdzie trąca ono bez­ pośrednio w celowy punkt".

Słusznie ktoś nazwał „Medytacje" „chustą Weroniki", gdyż ,na kartach tej księgi odbija się oblicze Chrystusa. Autorka dała tu różne współczesne prądy etyczne na tle filozofji pewnych myślicieli, jak Nietzsche, Bergson, James, Tołstoj, częś­ ciowo Rudolf Steiner, — i poglądy ich pod­ daje gruntownej rewizji. Ostatecznie

„klamrą" co spina jej własną filozofję — jest Jezus, mistrz nadprzyrodzoności, zdo­ bywca duszy wszechświata, wynalazca ognia (duchowego). Teraz, poetka maluje swoje pojęcie Chrystusa, który nie jest dla niej tylko „barankiem bardzo cierpliwym", ale wcieleniem wielkiej mądrości i siły.

Ta mądrość i siła streszcza się prze- dewszystkiem w miłości. Zastanawia się autorka nad istotą miłości: wobec ko­ nieczności przyrodzonych wymaganie mi­ łości jest przeciwlogiczne i nadlogiczne; jest niezgodne z naturą. I na tem polega świętość miłości, że jest ona nadprzyro­ dzona; że zmusza ona człowieka, aby przewyższył sam siebie i stanął nad sobą; aby swoją naturę przezwyciężył i wyłonił z siebie zjawisko nadnaturalne — miłość. Logicznie miłość nie da się wytłumaczyć; można ją wytłumaczyć tylko mistycznie. Miłość jest nadprzyrodzona, gdyż jest mi­ styczna. W miłości jest nadracjonalne u- jęcie rzeczywistości. I dla tego ona jest mądrością.

W miłości jest pierwiastek walki, wal­ ki człowieka z samym sobą. I dlatego jest ona siłą.

Światu potrzebne są dzisiaj nie ba­ ranki, ale święte orły i święte lwy. Rzecz polega na tem, że szatan jest w działaniu silny i niezachwiany, gdy to, co zowiemy dobrem, jest zazwyczaj niedołężne i sło­ wami Tołstoja najwyższą bierność sobie nakazuje: „Nie sprzeciwiajcie się złu, __ złem!", co się w dalszym ciągu skraca do słów: „Nie sprzeciwiajcie się złu!". Nie zgadza się na to Marja Grossekowa: „N ie ­ chaj dobro, pozostając sobą, wyrobi w sobie moc świętych lwów i świętych or­ łów — i niechaj walczy o swoją prawdę z taką mocą, z jaką zło walczy o swoje szańce. Sprzeciwiajcie się złu dobrem, nie­ przejednaną potęgą dobra".

To stanowisko autorki określa nazwa, jaką nadała ona drugiej części swych „M edytacyj": „Anioł wojujący". Zapraw­ dę aniołem wojującym była przez całe ży­ cie zmarła wielka poetka, wobec której, jak to u nas często się zdarza, społeczeń­ stwo było niesprawiedliwe.

Są już zapowiedzi, że przyszłość nale- życm oceni w zmarłej te głębie, których powierzchownie potrząca współczesność nie dostrzegła.

W iele jej utworów pozostało jeszcze w rękopisie. Są tam dzieła wierszowane i rozmyślania filozoficzne. Trzeba dodać, że Marja Grossekowa władała doskonale językiem francuskim i również po fran­ cusku pisała liczne a piękne poezje. Tłu­ maczyła nadto z Verhaerena zbiór p. t. „Jasne godziny", który wyszedł w W ar­ szawie w r. 1922.

(2)

2

WIADOMOŚCI LITERACKIE

> 34

R E W O L U C J A A L I T E R A T U R A

Współczesna beletrystyka rosyjska

Kilka czołowych nazwisk frontu sowieckiego

Pośmiertna sława

Autor „Glauca" i „Orione“

C. L. Morselli

Żydzi a Polska

P rz e k ła d y na łiem ejski

Na czele kroczą wielcy romantycy

Sztuka polska zagranica

Kebiernictwo

korespondencja „ Wiadomości Llierackich"

W m i e s i ę c z n i k u s o w i e c k i m „ P r a s a i R e ­ w o l u c j a " , w y d a w a n y m p r z e z k o m i s a r z a o - ś w i e c e n i a Ł u n a c z a r s k i e g o , p o d a n e b y ł y n i e d a w n o c y f r y n a k ł a d ó w b e l e t r y s t y k i r o ­ s y j s k i e j z d o b y o s t a t n i e j . C y f r y te w y k a z u ­ j ą , ż e l i c z b a k s i ą ż e k , p r z e ł o ż o n y c h z j ę ­ z y k ó w e u r o p e j s k i c h n a j ę z y k r o s y j s k i i d r u k o w a n y c h w R o s j i , z n a c z n i e p r z e w y ż ­ s z a l i c z b ę w y p u s z c z o n y c h z a t e n s a m o k ­ r e s k s i ą ż e k a u t o r ó w s o w i e c k i c h . S k ą d to z j a w i s k o i j a k j e o b j a ś n i ć ? G o r k i j o d p o w i a d a n a t o w „ T h e J o u r - n ą l i s t " : „ U n a s c h ę t n i e j c z y t u j ą J a c k a L o n d o n a , J o s e p h a C o n r a d a l u b O . H e n r y , n i ż a u t o r ó w s o w i e c k i c h , p o n i e w a ż p i s z ą o n i „ r o m a n t y c z n i e j " o z j a w i s k a c h n i e z n a ­ n y c h , ic h u t w o r y m a j ą z a j m u j ą c ą f a b u ł ę . C z y t a j ą c a p u b l i c z n o ś ć p r a g n i e r o m a n t y z ­ m u w e w s k a z a n y m s e n s ie , p r a g n i e , a b y je j o r z e c z y z n a j o m e j o p o w i e d z i a n o c i e k a ­ w i e , n i e z w y k l e , — a b y j e j w ł a s n e c o d z i e n ­ n e p r z e ż y c i a z g ł ę b i o n o , u p i ę k s z o n o , I o t o t y c z n e b r o s z u r k i . P o z o s t a ł a w p r a w d z i e w P e t e r s b u r g u i M o s k w i e g a r s t k a w y r a f i n o ­ w a n y c h i w s k u t e k s w e g o o d e r w a n i a z d e - k a d e n c i a ł y c h l i t e r a t ó w . B y l i to p r z e w a ż n i e o s t a t n i M o h i k a n i e r o s y j s k i e g o f u t u r y z m u i p o k r e w n e g o s e k c i a r s t w a , I o d z i w o , p i -W S IE -W O Ł O D I-W A N O -W „ k r ó l e s t w o c h ł o p s k i e g o c h a m s t w a " . C o ś w r o d z a j u z m o d e r n i z o w a n y c h m a l o w a n e k c z ę s t o c h o w s k i c h . S p o r a je s t l i c z b a t y c h , c o t w o r z ą p o z a d o b r e m i z ł e m r e w o l u c j i . T u n a t y k a m y s i ę p r z e d e w s z y s t k i e m n a p i s a r z y s t a r s z e g o p o ­ k o le n i a , o p r z e d r e w o l u c y j n e j s ł a w i e , i n a c a ł ą p l e j a d ę „ p o d r ó ż u j ą c y c h z r e w o l u c j ą " ( „ p o p u t c z i k i " w e d ł u g o k r e ś l e n i a T r o c ­ k i e g o ) , k t ó r z y s i ę w t e j r e w o l u c j i j e s z c z e n ie z o r j e n t o w a l i . N o w s z e u t w o r y

Gorkiego

m a j ą p r z e w a ż n i e t e m a t y p r z e d r e w o l u c y j n e l u b w r ę c z a u t o b i o g r a f i c z n e , i c h p r o b l e m a ­ t y k a n ie z a w i e r a n ic n o w e g o . A k a d e m i c k i

Tołstoj

p o p o w r o c i e z b e r l i ń s k i e j e m i g r a ­ c j i w y p u s z c z a w ś w i a t u t w ó r d e t e k t y w n y „ H y p e r h o l o i d i n ż y n i e r a G a r i n a " , c o ś a la P i e r r e B e n o i t , t y l k o d a l e k o m n i e j z a j m u ­ ją c e . J e g o d r a m a t o R a s p u t i n i e — n i e ­ d a w n o w y s t a w i o n y w M o s k w i e — u t r z y ­ m a n y j e s t w p o d o b n y m s o s ie , A k i e d y — r z a d k o — p o r u s z a t e r a ź n i e j s z o ś ć , u d e r z a m o c n o w t o n p e s y m i s t y . „ B ł ę k i t n e m i a ­ s t a " — t o o b r a z m i e s z c z a ń s k i e g o b a g n a , z w o l n a w c i ą g a j ą c e g o w s i e b i e r o m a n t y ­ k ó w i m a r z y c i e l i r e w o l u c j i . -

Erenburg

b a r d z o o s t a t n i o z j e c h a ł n a tand s e n t y m e n t a l i z m . W „ M i ł o ś c i J o a n n y N e y " g r o s z o w a f i l o z o f j a n a u t a r t y t e m a t o ( r e w o l u c y j n y m ) o b o w i ą z k u i m i ł o ś c i p r o ­ w a d z i g o n a m a n o w c e „ n a d e w s z y s t k o t r i u m f u ją c e j m i ł o ś c i " . S ą j e d n a k o w o ż p r ó b y s y n t e z y , z g ł ę b i e ­ n i a t e r a ź n i e j s z o ś c i r o s y j s k i e j . N a s z e r o ­ k i m f u n d a m e n c i e o b y c z a j o w y m o p a r t a je s t k o m p o z y c j a

Romanowa

„ R u ś " . Z a m i e ­ r z a o n a p r z e d s t a w i ć r o z m a i t e w a r s t w y s p o ł e c z n e p r z e d i p o r e w o l u c j i . D o t y c h c z a s w y s z ł a w ś w i a t c z ę ś ć p i e r w s z a , z a w i e r a ­ j ą c a o p i s o b y w a t e l s t w a z i e m s k i e g o p r z e d w o j n ą , n a z e w n ą t r z k u l t u r a l n e g o , d o b r o ­ d u s z n e g o i p r ó ż n u j ą c e g o . J e s t t o n i e j a k o w s t ę p d o m a j ą c e j n a s t ą p i ć k a t a s t r o f y . T e ­ m a t o c z y w i ś c i e n o w y n ie je s t , l e c z j e g o p e ł n e s i ł y t r a k t o w a n i e m a w s o b i e c o ś z e p i k i L w a T o ł s t o j a . P r a w d z i w i e i o s t r o z a o b s e r w o w a n e s ą s c e n k i „ w o l n e j m i ł o ś c i " n a t l e p o r e w o l u c y j n e m w „ O p o w i a d a n i a c h m i ł o s n y c h " t e g o ż a u t o r a .

Fiedin

ł ą c z y w s o b i e m i s t r z o w s k i e w ł a ­ d a n i e s k o m p l i k o w a n ą f a b u ł ą z g łę b o k d e m o d c z u c i e m t r a g e d j i n a s z y c h d n i . J e g o „ M i a s t a i l a t a " , o p o w i e d z i a n e j ę z y k i e m p r o s t y m i j ę d r n y m , d a j ą j a k g d y b y p o l i - c h r o m j ę r e w o l u c j i : n a r o s y j s k i e j p r o w i n ­ c ji , w s t o l i c a c h i w n i e m i e c k i e j n i e w o l i . N i e z w y k l e s i ln e w r a ż e n i e w y w i e r a o p i s p e ł n e j c o d z i e n n y c h s t r a c h ó w e g z y s t e n c j i

czytelnik widzi, że realna teraźniejszość ciekawsza jest, niż jej odbicie w książkach, J że książki mu c z e g o ś ni edopowiad ij

ą

lub wręcz coś ukrywam -. K olizje między no- j wym i starym bytem nowi autorzy przed­ stawiają przęwrżnie w ordynarnej formie i w'yprowadzają przedwczesne k> nklu- | zje , I yle Cjorki).

Naogół mówiąc, rosyjska beletrystyka !

iat ostatnich tarza się wprost w „kolo- I

r/e lokalnym". Lubuje się w rozmówkach !

sarze ci okazali się niemal jedynemi osto­ jami sztuk pięknych, i na literackie bez­ rybie fala rewolucji wyniosła ich po raz drugi i ostatni jako pisarzy czołowych. Stąd literacka aktualność — aż do końca 1923 r. — takich, autorów, jak Sołogub, Biełyj i in.

Stali oni, z nikłemi wyjątkami, „poza rewolucyjnym październikiem", młodzi zaś październikowcy, z kosmicznych wyżyn na szarą ziemię opadli, bezradnie tkwili w „couleur locale".

Tu znajdujemy najwybitniejszego z młodych —

Pilniaka,

który to w r. 1919 na widok bolszewickich skórzanych kurtek w patojs wpadał okrutny, a później w zma­ nierowanych, tematycznie ułamkowych „widokówkach" szkicował umiłowane

P A N T IE L E J M O N R O M A N O W

Czyżby więc, pytamy, wszechpotężna rewolucja miała wylać się jeno w krańco­ we — kosmiczne i lokalne — formy? Czyżby syntetycznego, realistycznie pełne­ go ujęcia w prozie dotąd nie znalazła?

Najsampierw przypomnieć należy, że starą inteligencję mocno przerzedzono. I z piszących mało kto ocalał. A bolszewi- zująca inteligencja pisała głównie poli­

BORIS PILNIAK

ILJA ERENBURG

„ o d c h ł o p a " , w j e g o j ę d r n y m d i a l e k c i e I w s a m o z a c h w y c i e n ie d b a l u b z a p o m i n a o t r e ś c i . S t ą d d y n a m i k i n ie p o s i a d a ż a d ­ n e j , z p u n k t u s i ę n ie r u s z a , d e g e n e r u j e d o g w a r o w o - s t y ł i s t y c z n y c h p r ó b e k . T o u g r z ę z a n i e w l o k a l n e m b ł o t k u je s t n i e j a k o ś w i a d o m ą r e a k c j ą p r z e c i w a b ­ s t r a k c y j n i e d e k l a m a t o r s k i e j p r o z i e p i e r w ­ s z y c h l a t r e w o l u c j i , p r z e c i w k o s m i c z n y m ż e l a z o - b e t o n o w y m m i s t e r jo m . W t y m s e n ­ s i e r e a k c j a t a s t a n o w i p o s t ę p .

drobnego mieszczaństwa w wygłodzonym, zewsząd zagrożonym Piotrogrodzie.

Iwanow i Sejfulina odmalowują wieś

syberyjską w okropnych latach 1918— 20, Iwanow — w ornamentacyjnej prozie, Sej- fulina — czysto i mocno realistyczna. Chłopi Iwanowa — to natury o swoistej, niezależnej ideologji: kiedy stoją za sowie­ ty, to jeno wskutek złego traktowania ich przez stronę przeciwną. Specjalnie chłop­ skie ujęcie rewolucji pokazuje także Sej­ fulina, W ślicznie wykonanym portrecie chłopki W irinieji (w powieści „W irin ieja") subtelnie przedstawione są głęboko zako­ rzenione pierwiastki chłopskiej konserwa­ tywnej psychiki w nagłem zetknięciu z miastem i rewolucją.

Mistrzem formy, lakonicznym, choć przesyconym treścią, jest młody Babiel.

Zwłaszcza w słynnej „A rm ji konnej". 0 - stro i prawdziwie uchwycone są tutaj wpływy wojny i rewolucji na surową

psy-KONSTANTIN FIEDIN

likę i tryb życia nawpół partyzańskiej I chłopskiej konnicy czerwonego generała j Budiennego. „Historja mego gołębnika" — wstrząsająca, krwią własną pisana opo- I wieść z młodzieńczych wspomnień Babiela i o pogromie, którego ofiarą padł jego dzia- ■ dek.

Pomiędzy prozaistami proletarjackimi całkowicie stojącymi na gruncie partyjnym ; dnym z najzdolniejszych jest Liebiedin-

skij. Najlepszą rzeczą jego pod względem

IZ A A K B A B IE L

języka i władania tematem są ,,Komisarze". Jest to szeroko zokreślona kronika co­ dziennego — partyjnego i prywatnego — życia komunistycznej elity, politycznych komisarzy wojskowych. Na tle kursów partyjnych, na których dokształcają się komisarze, pokazuje Liebiedinskij psycho­ logicznie i ideologicznie wytrzymane ty­ py: prawowiernych idealistów, całkowi­ cie oddanych sprawie, i tuż obok owych na czerwono wymazanych, jedynych

konse-L ID J A S E J F U konse-L IN A k w e n t n i e „ n o w y c h " — in n y c h , j e s z c z e m o c ­ n o n i e d o p i e c z o n y c h . T a n i e z w y k l e z a j m u ­ j ą c a p o w i e ś ć je s t s t a n o w c z o u d a n ą p r ó b ą s y n t e t y c z n e g o u j ę c i a „ r z ą d z ą c e j " s f e r y . O t w a r c i e i s t y l o w o p o r u s z y ł n i e d a w n o Grabar a k t u a l n y t e m a t — r o z k ł a d u p e ­ w n e g o o d ł a m u k o m u n i s t ó w p o d w p ł y w e m n e o - k a p i t a l i z m u , t. z w . „ N e p u " , St. Fr. Osiakowski.

Trumna z prochami Ercole Luigi M or­ selli *) przeniesiona została uroczyście na „Campo Verano“ w Rzymie, do grobowca wykutego w marmurze. W b. r. nakładem wydawnictwa „Casa Treves" ma ukazać się kompletne wydanie dzieł poety.

Nareszcie, w siedem lat po śmierci, Morselli zaczyna być „w ielki", prawie że „klasyczny". Za życia znał tylko gorycz rozczarowań, głuchą obojętność, nędzę i głód. Opuszczając nad ranem przytułki noclegowe, błąkał się po Rzymie z maleń­ ką córeczką na ramieniu i pliką rękopi­ sów pod pachą. Beznadziejne itinerarium od jednej redakcji do drugiej z myślą, aby zarobić na kawałek chleba! Dopiero w r. 1919 wystawiono „Glauca" w rzymskiej „Argentina" i medjolańskiem „Lirico", Niestety, sława przyszła zbyt późno, gdy choroba i nędza dokonały dzieła. Śmier­ telnie chory poeta nie zdołał dokończyć swego trzeciego arcydzieła scenicznego „Dafne", Pozostały po nim tylko dwie sztuki, „Glauco" i „Orione", stanowiące nową kartę w dziejach współczesnego tea­ tru włoskiego.

Twórczość Morsellego była jedynym w swoim rodzaju fenomenem. Artysta nie znający zupełnie języków klasycznych stworzył wspaniałą w izję antycznego świata, dając tern dowód, że W łoch w ie­ dzę o klasycyzmie czerpie nie z książek, lecz z powietrza i tradycji, wiecznie we krwi żyjącej. Poezja, którą owiał swe wizje, ukazuje nam je jakby za złotą mgłą poświaty księżycowej, — przypomi­ nają one Keatsa. Jak Keats miał życie krótkie i nieszczęśliwe.

Zwyciężony przez los, któremu nie u- miał narzucić swej zwycięskiej woli, M or­ selli oderwał się i oddalił od życia. W ów ­ czas jedynym właściwym wyrazem znęka­ nej duszy stał się mit i bajka.

Artysta uchodził do swej ziemi obieca­ nej do królestwa legendy, gdzie jego snom i fantazjom odkrywał się horyzont nieskończony,

„Glauco" i „Orione" są to liryki pro­ zą, pomyślane scenicznie, bajki o boha­ terach i półbogach greckiego Olimpu. Bie­ dny sycylijski rybak Glauco wyrusza co­ dziennie z siecią na połów. Rzeczywistość ciąży mu nieznośnie. Opuszcza ukochaną pasterkę Scillę, aby pójść za majakiem snu o potędze ii sławie.

— Czy twoje serce nie wzbiera rado­ ścią i dumą na myśl, że zostaniesz żoną bohatera, równego Perseuszowi i Tezeu- szowi? — pyta Glauco,

— Nie będziesz umiał zmienić lepian­ ki na pałac królewski — odpowiada Scil- la. — Gdybyś mnie kochał nie śniłbyś o dobrach dalekich, o złotych szpadach, ko­ ronach, skarbach legendarnych. Pragnął­ byś, abym stała się twoja dziś jeszcze.

— Ach, gdybyś mogła usłyszeć krzyk mego serca, łopot skrzydeł tego orła, który pierś moją obrał za mieszkanie. Miej li­ tość dla mego serca, Scillo!

— Nie będziesz umiał zmienić lepianki na pałac królewski — powtarza z tępym uporem Scilla.

Glauco szlakiem bohaterów wyrusza na podbój świata. Staje się potężnym władcą, lecz w sercu jego wiecznie żyje wspomnie­ nie tej, która czeka na niego. Pocałunek bogini Circe czyni go nieśmiertelnym. Wraca do domu i na brzegu morza spo­ strzega trupa Scilli. Kochanka nie miała sił żyć dłużej. Wówczas bohater poznaje „całą nędzę zdobyczy, której już nikomu darować nie może". Napróżno przyzywa śmierć. Śmierć nie przychodzi do nieśmier­ telnych. W raz z ciałem kochanki rzuca się w głąb oceanu. Kraj oceanid staje mu się przybytkiem wieczystego cierpienia.

W „Glaucu" przeważa pierwiastek li­ ryczny, w „O rione" — ironiczny. Poeta szydzi z „w oli do mocy" Nietschego i dAnnunzia. Orione, svn Jowisza, jest gigantem. Żyje życiem instynktu, pijany własną miłością. Nie znajdując ujścia dla swej siły, wyzywa pewnego dnia ziemię i niebo, aby mu stworzyły potężną bestję, godną śmiertelnego z nim pojedynku. Zie­ mia wyzwanie przyjmuje i posyła mu nie smoka ani lwa, lecz malutkiego skorpjona. Od jego ukąszenia ginie Orione, Umiera- jący gigant prosi Jowisza, aby go przyjął do nieba. Stamtąd będzie karał szyder­ czą matkę ziemię, wbijając szpadę w jej serce, aby uśmiechnięta jej twarz „pobla­ dła od bólu zadanych ran".

W świetnej pracy o współczesnej kul­ turze włoskiej („La cultura italiana") Giuseppe Prezzolini pisze o Morsellim: „Sie fatto una nicchia, ove grandeggia, come una statua d‘eroe antico, eternamen- te giovane e bello", a Ardengo Soffici w piśmie „Selvaggio", nawiązując do tragicz­ nych losów Morsellego, wymienia arty­ stów, których równie jak i jego nędza i głód wepchnęły do grobu. Ponura ta lista obejmuje kilkanaście nazwisk. „Zanim się uzna u nas wielkość artysty (prawdziwe­ go artysty, nie autentycznego idjoty, ho­ norowanego przez stado kretynów), czeka się z olimpijskim spokojem, aby ten arty­ sta umarł z głodu. W łochy mają smutny przywilej uśmiercania swoich łabędzi, aby po śmierci śpiewać im na chwałę i zasypy­ wać groby kwiatami".

...Trumna z prochami Ercole Luigi M or­ selli przeniesiona została uroczyście na „Campo Verano“ w Rzymie. Za lat pięć­ dziesiąt czy sto przyjdzie zapewne kolej i na tamtych z listy Sofficiego, Państwo nieomieszka wyprawić im na własny koszt sutego pogrzebu!

Edward Boye.

*) O Morsellim pisałem obszerniej w „Życiu Teatru" w r, 1923, z powodu śmierci poety.

W pierwszych dziesiątkach lat powsta­ wania i rozwoju nowej literatury hebrej- skiej daje się spostrzec zupełne ignorowa­ nie literatur obcych i — co za tem idzie— tłumaczeń.

Zjawisko to, aczkolwiek nie dodatnie, jest jednak zupełnie uzasadnione. Nowa literatura hebrejska, pozostająca pod w y­ raźnym wpływem dawnej literatury, ogra­ niczającej się do dziedzin naukowych i fi­ lozoficznych, uważała za ubliżające po­ wadze prace przetwórcze. Przeciwko tłu­ maczeniom skierował się również ruch re­ nesansowy u Żydów t. zw. „maskilów" (kształcących się). Propagatorzy tego ru­ chu twierdzili, że należy wydobyć masy żydowskie z ghetta i ciasnego kręgu w ła ­ snej literatury, wskazać Żydom świat ca­ ły w jego potędze, skłonić do przyswoje­ nia dorobku duchowego w jego oryginal­ nej postaci.

Jakaż się wskutek tego wytworzyła sytuacja?

Literatura hebrejska (oczywiście przez jej twórców) pozostaje pod wyraźnym wpływem literatury światowej i jedno­ cześnie unika starannie przyswojenia dzieł obcych.

Szczególnie znamienny jest wpływ li­ teratury polskiej na pisarzy hebrejskich. Powstawanie nowej literatury hebrejskiej przypada na czasy zenitu polskiej litera­ tury romantycznej. Charakter jej, spowo­ dowany położeniem politycznem Polski, był bliski narodowi pozbawionemu od wieków ojczyzny. To właśnie pokrewień­ stwo zrodziło pierwsze tłumaczenia dzieł przewodników duchowych narodu pol­ skiego, Mickiewicza i Słowackiego.

Już w r. 1842 ukazuje się pierwsze tłumaczenie „Farysa", dokonane przez Judę Klaczko, znanego pisarza hebrej- skiego, a później również polskiego. Tłu­ maczenie to pozostawia jeszcze wiele do życzenia pod względem literackim. To też w kilka lat później tłumaczy powtórnie „Farysa" M, Z. Lebenson.

W r. 1881 wielką sensację wywołuje pojawienie się „Ksiąg narodu i pielgrzym- stwa polskiego" w tłumaczeniu hebrej- skiem. Pracy tej dokonał uczony włoski, dr, Mojżesz Jechijel Ascorielli.

W r. 1883 ukazuje się w Przemyślu pierwsze tłumaczenie Słowackiego w ję­ zyku hebrejskim. M. D. Geszwind, rad­ ca przysięgły przy sądzie okręgowym w Rzeszowie, wydaje „Ojca zadżumio- nych" p. n. ,,Awi H ‘anigafim“ . Przekład, aczkolwiek dokonany z wielkim pietyz­ mem i starannością, nie znamionuje je­ dnak talentu poetyckiego, a bez talentu szczególnie Słowacki oddany być nie mo­ że. W ięc mimo mistycyzmu pokrewnego Żydom nie znalazł „niefortunny" Słowac­ ki tłumacza hebrejskiego aż do ostatnich lat.

Natomiast wyraźny jest ciągły powrót do Mickiewicza. Do r, 1900 ukazują się je­ szcze dwa nowe tłumaczenia „Farysa". Jedno — przez Saimueliego ze Lwowa (1889), drugie — przez uczonego Boren- sztejna z Warszawy (1900), Tłumaczenia te są znacznie lepsze od poprzednich.

W w. XX literatura hebrejska osiąga pełny rozkwit. Pracy nad tłumaczeniem poświęca się odtąd aż nazbyt wiele w y­ siłków a jednocześnie znika wyłączne niemal zajęcie się literaturą polską, jak to było w poprzednim wieku, gdyż znacz­ na cześć czytelników hebrejskich (polscy Żydzi) zna dzieła polskie z oryginału.

2 chwilą jednak gdy literatura hebrej­ ska zaczyna się rozwijać w krajach odda­ lonych od Polski, jak np. w Palestynie i w Ameryce, zwiększa się ilość tłuma­ czeń z literatury polskiej.

W r. 1918 ukazuje się w kwartalniku literackim „Hatkufa" wychodzącym w Moskwie piąte z kolei tłumaczenie mic­ kiewiczowskiego „Farysa", pióra J. Lich- tembauma, w r, 1919 zaś — przekład „B allad" Mickiewicza pióra A. Cejtlina. W dalszych tomach redakcja drukuje „Świ­ teziankę" Mickiewicza w przekładzie te­ goż poety. Tamże znajdujemy w popraw­ nych tłumaczeniach „W ozw ajcarji" Sło­ wackiego przez J. Rosenzweiga, „Hymn 0 zachodzie słońca" Słowackiego i „ W y ­ bór wierszy" Konopnickiej w tłumaczeniu Lichtenbauma.

Duże wrażenie wywarło ukazanie się w r. 1921 w wydawnictwie Sztybla tomu obejmującego trzy księgi „Pana Tadeu­ sza" w doskonałym przekładzie J. Lich­ tenbauma.

Jednocześnie nakładem tego samego wydawnictwa wychodzi „Iryd jon " K ra­ sińskiego w przekładzie Ch. Ben-Awrama, zaopatrzony ciekawą przedmową krytyka A l, Jakubowicza. W tłumaczeniu zaś E. N, Frenka pojawia się „Ogniem i mie­ czem" i przez tegoż Frenka dokonany przekład „M arty" Orzeszkowej. Po upły­ wie roku ukazuje się również „Koniec Mesjasza" Żuławskiego (przekład Blaj- sztyfta).

Kryzys książki hebrejskiej, trwający już od czterech lat, wstrzymał tę gorącz­ kową wprost pracę wydawniczą. Unie­ m ożliwił wydanie szeregu dzieł już do druku gotowych m. in, dalszych tomów „Pana Tadeusza" i „T rylogji", „C hło­ pów" Reymonta, „Śniegu" Przybyszew­ skiego,

W ostatnich czasach przewidywana jest poprawa stosunków na rynku książki hebrejskiej, to też prócz wyżej wymienio­ nych dzieł w przygotowaniu jest nowe tłumaczenie „Ojca zadżumionych" przez p, Borensztejna, ,,Quo vadis?" (Ben-A- wram), „Wierna rzeka" (J. Lichtenbaum) 1 „Przedwiośnie" (J. Warszawiak). J. Warszawiak. Paryż, w Iipcu 1927. T a k , n ie s t e t y , c z ę s t o m a s i ę p o w ó d i c h ę ć w y p o w i a d a n i a u j e m n y c h s ą d ó w o d z i a ł a c h p o l s k i c h n a m i ę d z y n a r o d o w y c h w y s t a w a c h a r t y s t y c z n y c h z a g r a n i c ą , że z d a w a n i e s p r a w y 'ty m r a z e m p r z e d s t a ­ w i a — d l a b r a k u w p r a w y — p e w n e p r z y j e m ­ n e t r u d n o ś c i .. . B o s e k c j a n a s z a p r e z e n t u j e s i ę d o b r z e , b a r d z o n a w e t d o b r z e , i z w i - d o c z n e m p o w o d z e n i e m „ w y t r z y m u j e " s ą ­ s i e d z t w o s a l, w k t ó r y c h r o z w i e s z o n e są p i ę k n e o k a z y k o b i e r n i e t w a s z w e d z k i e g o , r u m u ń s k i e g o , j u g o s ł o w i a ń s k i e g o i t. d . N i e ­ w ą t p l i w i e , p r z e d e w s z y s t k i e m z a s ł u g a to k r a j o w y c h z a k ł a d ó w t k a c k i c h , a z w ł a s z c z a ic h w s p ó ł p r a c o w n i k ó w o r a z k i e r o w n i k ó w a r t y s t y c z n y c h , c z y l i „ Ł a d u " (p p . B u k o w ­ s k i e j , G r ó d e c k i e j , K a r p i ń s k i e j , P l u t y ń s k i e j , S a k o w s k i e j - W a ń k e i p , J a s t r z ę b o w s k i e g o ) , „ W a r s z t a t ó w K i l i m i a r s k i o h " (p p . B r z o ­ z o w s k i e g o i T r e t e r a ) , „ T a r k o s u " (p , K o s - s e c k ie fj), „ P r z e m y s ł u L u d o w e g o " (p . H i e - r o p o l i t a ń s k i e j , p p . C z a j k o w s k i e g o , L o r e n ­ c a , T r o j a n o w s k i e g o i t. d . ) , p . H a n d e l s m a - n o w e j , p , B o j a ń c z y k a i t. d . A l e n a l e ż y r ó w n i e ż o d n i e ś ć s i ę z d u ż e m u z n a n i e m d o p o l s k i c h o r g a n i z a t o r ó w w y s t a w y , P a n k i e ­ w i c z a , W a r c h a ł o w s k i e g o i W o r o n i e c k i e g o , k t ó r y c h e n e r g i c z n e j i n i c j a t y w i e , z n a j o ­ m o ś c i r z e c z y i s m a k o w i e s t e t y c z n e m u p r z y p i s a ć w y p a d a t a k d o s k o n a ł e w y w i ą ­ z a n i e s i ę z t r u d n e g o z a d a n i a . B y ł o z a ś on o t r u d n e , b o a n i c z a s e m , a n i — j a k z w y k l e — f u n d u s z a m i n ie r o z p o r z ą d z a n o w e w ł a ś ­ c i w y c h r o z m i a r a c h . G ł ó w n y m , a b o d a j j e d y n y m , p o w a ż n i e j ­ s z y m b r a k i e m — te ż , n a w i a s e m m ó w i ą c , n ie z w i n y n a s z e g o k o m i t e t u — j e s t m n ie j a n i ż e l i n i e d o s t a t e c z n a i l o ś ć k o b i e r c ó w w d z i a l e r e t r o s p e k t y w n y m . S ą o n e w p r a w ­ d z i e o r y g i n a l n e , a n i e k t ó r e , p o c h o d z ą c e z e z b i o r ó w p . W i e r z e j s k i e g o w e L w o w i e , b e z s p r z e c z n i e p i ę k n e , n i e s ą j e d n a k W s t a n i e d a ć is t o t n e g o p o j ę c i a o t e j g a łę z i s t a r o p o l s k i e g o t k a c t w a a r t y s t y c z n e g o , 0 - k a z a l e n a t o m i a s t — z a r ó w n o j a k o ś c i o w o j a k i i l o ś c i o w o — p r z e d s t a w i a j ą s i ę w s p ó ł ­ c z e s n e w y r o b y k i l i m i a r s k i e , c o z p u n k t u w i d z e n i a z a g r a n i c z n e j p r o p a g a n d y n a s z e ­ g o p r z e m y s ł u d e k o r a c y j n e g o m o ż e m ie ć n i e p o ś l e d n i e z n a c z e n i e n a w e t p r a k t y c z n e . N a j l e p s z y m d o w o d e m — z a i n t e r e s o w a n i e p u b l i c z n o ś c i , k t ó r e w y r a z i ł o s i ę n a b y c i e m z a r a z w p i e r w s z y c h d n i a c h w y s t a w y w ie lu e k s p o n a t ó w . L z n ó w t r z e b a o d d a ć n a l e ż n ą s p r a w i e d l i w o ś ć o r g a n i z a t o r o m , k t ó r z y : 1) z d o ł a l i p r z y g o t o w a ć n a w e r n i s a ż k a t a l o g w j ę z y k u f r a n c u s k i m , b o g a t o i l u s t r o w a n y i z a o p a t r z o n y w d o s k o n a ł ą p r z e d m o w ę in ­ f o r m a c y j n ą p , W a r c h a ł o w s k i e g o , c z e m

żadna inna

s e k c j a p o c h w a l i ć s i ę n ie m o g ła , 2 ) p o t r a f i l i b a r d z o u m i e j ę t n i e z w r ó c i ć na n a s z d z i a ł u w a g ę s p r a w o z d a w c ó w p r a s o ­ w y c h , z w i e d z a j ą c y c h w y s t a w ę . Ś c i ś le a u ­ t e n t y c z n a u w a g a j e d n e g o z n a j w y b i t n i e j ­ s z y c h w e F r a n c j i z n a w c ó w s z t u k i d e k o r a ­ c y j n e j , k t ó r y p o o b e j r z e n i u w s z y s t k i c h s a l o d e z w a ł s i ę — n a j z u p e ł n i e j z r e s z t ą n i e p y t a n y d o s ł o w n i e w n a s t ę p u j ą c y s p o s ó b : „ E h b ie n , l a L i t h u a n i e a e u v r a i - m e n t t o r t d e s e s e p a r e r d e l a P o lo g n e .. . " - T e n s w o i s t y s p o s ó b u j m o w a n a z a g a d n i e ń p o l i t y c z n y c h t ł u m a c z y s i ę t ą o k o l i c z n o ś ­ c ią , ż e n a s i s ą s i e d z i n i e p o p i s a l i s i ę ty m r a z e m ... w c a l e . P o d d a w a ć k r y t y c z n e j o c e n i e n a d e s ł a n e z P o l s k i k i l i m y b y ł o b y c h y b a z b ę d n e , g d y ż c i e s z ą s i ę o n e w k r a j u u s t a l o n ą j u ż s ł a ­ w ą . Z a z n a c z y ć r a c z e j trz e lb a , ż e , w n i o s k u ­ j ą c z p o g l ą d ó w t u t e j s z y c h , s u k c e s ic h w P a r y ż u je s t w d u ż e j m i e r z e w y n i k i e m

in­

teligentnego

r o z w i ą z y w a n i a t y c h p r o b l e ­ m a t ó w e s t e t y c z n y c h , k t ó r e m i i n t e r e s u j ą s i ę d z i ś w E u r o p i e w s z y s c y a r t y ś c i p r a c u ­ j ą c y n a p o l u s z t u k i d e k o r a c y j n e j . A w i ę c k ł a d z e n i e p r z y k o m p o n o w a n i u w i e l k i e g o n a c i s k u n a

dwuwymiarowy

c h a r a k t e r p ł a ­ s z c z y z n y k o b i e r c a , k t ó r y r z u c o n y n a p o ­ d ł o g ę l u b z a w i e s z o n y n a ś c i a n i e , ł ą c z y się w j e d n ą k o n s t r u k c y j n ą c a ł o ś ć z r e s z t ą p o w i e r z c h n i . M o t y w y n a t u r a l i s ł y c z n e , p r z e k s z t a ł c a n e n a s t y l i z o w a n ą a r a b e s k ę (p . G r ó d e c k a ) , c z y n i ą k i l i m b a r d z i e j ż y ­ w y m , n ie w p r o w a d z a j ą c b y n a j m n i e j n i e ­ p o k o j u r e a l i s t y c z n e g o , n a j z u p e ł n i e j n i e ­ w s k a z a n e g o w s z t u c e d e k o r a c y j n e j . P o ­ s ł u g i w a n i e s i ę b a r w a m i p o c h o d z e n i a b ą d ź r o ś l i n n e g o , b ą d ź z w i e r z ę c e g o s p o t k a ł o s ię z n a j w i ę k s z e m u z n a n i e m , u m o ż l i w i a o n o b o w i e m t a k s u b t e l n ą t o n a c j ę g o b e l i n o w ą , j a k i e j a n ilin o w e m u f a r b a m i o s i ą g n ą ć n i e ­ p o d o b n a . U n i k a j ą n a s i a r t y ś c i z e s t a w i a n i a j a ­ s k r a w o k o n t r a s t o w y c h k o l o r ó w , i n t e r e s u ­ j ą c e g o m o ż e n i e r a z n a p i e r w s z y r z u t o k a , a le n a d ł u ż s z y o k r e s c z a s u n u ż ą c e g o o p ­ t y c z n ie , a c o z a t e m i d z i e , i p s y c h i c z n i e , P a r y ż p r z e s y c i ł s i ę j u ż s z t u c z n y m e g z o - t y z m e m , w y n i k a j ą c y m z p r z e s ł a n e k e k s - c e n t r y z m u m ó z g o w e g o , i d l a t e g o t a k p r z y ­ c h y ln i e o d n i ó s ł s i ę d o p o l s k i c h k i l i m ó w , k t ó r y c h o r y g i n a l n o ś ć m o t y w ó w n o s i w y ­ r a ź n e c e c h y

nieprzymuszonej

ł ą c z n o ś c i z t r a d y c j a m i z d o b n i c t w a l u d o w e g o , u m i e ­ ję t n i e p r z y s t o s o w a n e g o d o p o t r z e b i w y ­ m a g a ń s z t u k i d e k o r a c y j n e j .

Zygmunt St. Klingsland.

N O W O Ś Ć

WIODIIIIEBZ IIJIKfflllj

WYBÓR POEZYJ

C E N A ZŁ. 3 . 6 0 WYDAWNICTWO „KSIĄŻKA** KRUCZA 26

ALEKSIEJ TOŁSTOJ

Cytaty

Powiązane dokumenty

– można skonfrontować poetyckie widzenie czasu ze sposobami mówienia o czasie, które są charakterystyczne dla języka rodzimego osób uczących się (np.: Czy w twoim języku

Oczywiście ograniczenie od góry przez wyrazy nowego szeregu, który jest zbieżny, stosujemy, gdy podejrzewamy, że badany szereg jest zbieżny, natomiast w przeciwnym przypadku

W module Definicja szeregu liczbowego-1 pokazaliśmy, że szereg jest rozbieżny, czyli na podstawie kryterium ilorazowego szereg też jest

Zezwala się na dowolne wykorzystanie treści publikacji pod warunkiem wskazania autorów i Akademii Górniczo-Hutniczej jako autorów oraz podania informacji o licencji tak długo, jak

Całkowanie równań różniczkowych (RR) rzędu pierwszego wiąże się, na ogół, z przedstawieniem ich w postaci równań o zmiennych rozdzielonych..

Ważnym wnioskiem wynikającym z powyższego przykładu jest, że przy znajdowaniu rozwiązania równania , które jest najprostszym skalarnym równania różniczkowego zwyczajnego rzędu

stanowią układ fundamentalny rozwiązań równania jednorodnego, więc rozwiązanie ogólne równania jednorodnego jest postaci.

i wartości własne macierzy są rzeczywiste, to rozwiązanie ogólne jest postaci:. są to dowolne