• Nie Znaleziono Wyników

Głos Słupska : tygodnik Słupska i Ustki, 2010, wrzesień, nr 224

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Głos Słupska : tygodnik Słupska i Ustki, 2010, wrzesień, nr 224"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

o

W C L

Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz

Dzisiaj zostanie wybrana firma, która zajmie się budową słupskiego krematorium. Ma ono powstać pod koniec przy­

szłego roku. Ta forma pochówku staje się coraz bardziej po­

pularna, ale nadal ma wielu przeciwników.

Halo! Mówi się. Słoń biega po ulicy i zjada owoce.

Dzwoniący sprawdzają poczucie humoru policjantów np. w prima aprilis. Dyżurny policji odebrał zgłoszenie o słoniu biegającym po ul. Wojska Polskiego. Zwierzę miało wyjadać owoce z pobliskich straganów.

Nie tacy polakożercy,

za jakich chcieliby uchodzić

Wielu przedstawicieli pruskiego rodu spod Słupską, Lęborka i Bytowa, spowinowaconego z polakożercą Bi­

smarckiem, kochało się w Polsce i w Polkach. Niemiecki ród przez wieki wstydził się tych związków.

GŁOS

T Y G O D N I K S Ł U P S K A I U S T K I

Piątek 24 września 2010 www.gp24.pl mutacja A ISSN 0137-9526 Indeks 348570

Kto daje i pobiera

PROBLEM Dwadzieścia groszy za kilogram darów płacą od początku roku osoby, które korzystają z pomocy Caritasu przy parafii św. Maksymiliana Kolbego w Słupsku. Jak nie mają pieniędzy, mogą opłatę odpracować

Zbigniew Marecki

zbigniew.marecki@mediaregionalne.pl

Co środę i czwartek, ok.

godz. 15 pod domem para­

fialnym kościoła św. Maksy­

miliana Kolbego ustawia się spora kolejka potrzebujących.

Są wśród nich matki z dziećmi, niepełnosprawni mężczyźni i emeryci utrzymujący się z ni­

skich emerytur. Wszyscy grzecznie czekają, aż panie z Caritasu poproszą kolejne osoby do salki, gdzie wydają żywność: mąkę w kilogramo­

wych opakowaniach, olej w plastikowych butelkach, mleko w hermetycznie zamykanych pudełkach, herbatniki w ma­

łych paczuszkach, gotowe zupy w foliowych workach lub go­

towe dania mięsne w pusz­

kach.

- Te wszystkie dary po­

chodzą z Unii Europejskiej.

Otrzymujemy je z regionalnego magazynu Caritasu, który funkcjonuje w Szczecinku - tłumaczy Krystyna Dutkie­

wicz, która w parafii św. Mak­

symiliana Kolbego kieruje grupą Caritasu odpowiadającą za rozdawnictwo darów.

Niestety, parafialny Caritas musi sam zorganizować trans­

port i załadunek darów, a to coraz więcej kosztuje.

- Korzystamy z pomocy za­

przyjaźnionej finny, której pra­

cownicy transportują dary ze Szczecinka do Słupska za cenę paliwa. Za tonę płacimy sto zło­

tych. Czasem trochę więcej, gdy trzeba dopłacić za zału- dunek - dodaje pani Dutkie­

wicz.

W tym roku parafialny Ca­

ritas sprowadził w ten sposób 20 ton darów ze Szczecinka.

Do tego dochodzą produkty, które są kupowane na miejscu za pieniądze ofiarowane przez

Komentarz

Symboliczna opłata

Zbigniew Marecki

zbigniew.marecki@mediareqionalne.pl wadzieścia groszy w dzisiej­

szych czasach to nie są duże pieniądze. Opłata w tej wyso­

kości ma raczej charakter symbo­

liczny i wychowawczy, jeśli w za­

mian dostaje się znaczącą pomoc. Tak samo odbieram jej zamiennik, który zastosowano w parafialnym Caritasie. Od czasu do czasu warto sobie bowiem uświadomić, że tylko rodzice ko­

chają nas bezwarunkowo, choć i oni liczą, że im pomożemy, gdy się zestarzeją i będą chorzy czy nieporadni.

Janusz Gembski, który od początku roku korzysta z pomocy Caritasu w parafii św. Maksymiliana Kolbego, razem z innymi mężczyznami pomaga przy rozładunku darów. Dzięki temu koszty są niższe.

parafian w trzecią niedzielę miesiąca, gdy w kościołach zbiera się do puszek datki na rzecz Caritasu.

- Z tych pieniędzy pokry­

wamy częściowo koszt trans-

^ portu, bo mamy tylko jednego sponsora. Poza tym zarabiamy, wyrabiając i sprzedając różne okolicznościowe ozdoby przed świętami Wielkiej Nocy i Bo­

żego Narodzenia - dodaje pani Dutkiewicz, pokazując już przygotowane świece oraz gip­

sowe lub woskowe aniołki, ba­

ranki czy ozdoby choinkowe.

Ponieważ opłaty z roku na rok rosną, w tym roku para­

fialny Caritas zdecydował o wprowadzeniu opłaty na po­

krycie kosztów transportów.

Każda korzystająca z darów osoba płaci 20 groszy za kilo­

gram. Te pieniądze są prze­

znaczone na zakup kolejnych produktów.

- Chodzi o to, aby ci ludzie nie uważali, że im się coś na­

leży bez żadnych zobowiązań.

Jak nie mają pieniędzy, to mogą odpracować tę opłatę przy sprzątaniu otoczenia lub

wnętrza kościoła. Gospodarczy zawsze znajdzie jakąś nie­

wielką pracę do wykonania - wyjaśnia pani Dutkiewicz.

Według niej większość z blisko 600 osób korzystających z pomocy, z których część bierze nawet po kilkadziesiąt kilogramów różnych pro­

duktów, decyduje się na za­

płatę, a nie jej odrabianie.

Opłata wywołała już sporo komentarzy na forum portalu www.gp24.pl. Zdania są jak zwykle podzielone: część foru- mowiczów broni opłaty, ale wi­

Fot. Łukasz Capar

ększość z nich uważa, że to nadużycie. - To jest forma szu­

kania bezpłatnych pracow­

ników dla parafii - napisał jeden z internautów.

- To jest nieporozumienie.

Tu przychodzą ludzie, którzy nie mają pieniędzy. Opłatę za nich powinna wnosić gmina

— uważa Sławomir Kaczmarek, niepełnosprawny elektryk, który korzysta z pomocy Cari­

tasu.

Ale za to pani Helena, bez­

robotna matka trojga dzieci, jest wdzięczna Caritasowi za

wsparcie żywnościowe.

- Dzięki paniom z Caritasu mogę spokojnie wykarmić moje dzieci. Kilka złotych opłaty to przy tym bardzo małe obci­

ążenie - mówi. O dyskusji na forum naszego portalu na temat sprawy opłaty poinfor­

mowaliśmy ks. Jerzego Chęci­

ńskiego, proboszcza parafii św.

Maksymiliana Kolbego.

Obiecał, że się z nią zapozna i przedstawi swoją opinię, ale w środę, gdy zamykaliśmy to wy­

danie „Głosu Słupska", nie od­

bierał telefonu. M

PODYSKUTUJ NA FORUM W w w w, 9 p 2 4, p I /iorum Q

8!

Jezus opuści Ustkę, stanie w Siemianicach

Transport betonowego siedmiome­

trowego kolosa do Siemianic może nastręczyć największych trudności.

— Potrzebny będzie dźwig o udźwigu 60 ton - zauważa Jerzy Szymeczko, autor rzeźby. - Rozłożyć na elementy się jej nie da, więc trzeba będzie przewozić całą razem z cokołem.

i Beretta

MATERIAŁY!

DO INSTALACJI 1

Słupsk

ul. Poznańska 10

tel. (59) 840 0415 w w w . e k o s c . p l

Zapraszamy od 7-17 pn- pt 8-13 sob.

1251810K03A

PROMOCJA JESIENNA!

MS 170-D A )

Moc: 1,6 KM

649,-

l T i i f , T i >4 r * /

B 2 2 I PROMOCJA JESIENNA!

MS 170-D A )

Moc: 1,6 KM

649,-

l T i i f , T i >4 r * /

P.H.U. FANTON

r

^ E T j

u ł

- Staszica 8,76-200 Słupsk Godziny otwarcia:

L . A ( 5 9 ) 8 4 0 4 2 9 8 p o n . - p t . : 8 : 0 0 - 1 6 : 0 0 j

FANTON www.fanton.com.pł sob.: 8:00-13:001

130631 ,

(2)

piątek 24 września 2010 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.gp24.pl

Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz

SPOŁECZEŃSTWO Pod koniec przyszłego roku w Słupsku zacznie działać pierwsze w mieście krematorium. Ta forma pochówku staje się coraz bardziej popularna, ale nadal ma wielu przeciwników.

Marcin Prusak marcin.prusak@mediaregionalne.pl

Dzisiaj zostanie wybrana firma, która zajmie się budową słupskiego krematorium. Znaj­

dzie się ono w nowym domu przedpogrzebowym, który stanie w pobliżu głównego wjazdu na teren nowego cmen­

tarza. W tym samym budynku co krematorium będzie można skorzystać także z dwóch ka­

plic (na 200 i 60 osób) oraz z miejsca przyjęć, chłodni z sze­

ścioma miejscami i garażu.

Powód powstania kremato­

rium jest prosty - dom przed- pogrzebowy ma na siebie po prostu zarabiać. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze słupskie kre­

matorium powstanie w drugiej połowie przyszłego roku.

Okazuje się, że zaintereso­

wanie spaleniem zwłok zma­

rłych i chowanie ich prochów jest w naszym mieście coraz większe. Mamy już dwa ko- lumbaria (miejsca do skła­

dania urn z prochami) na starym i nowym cmentarzu. W 2008 roku w Słupsku były 53 takie pochówki, w 2009 roku 98 urn, a do końca sierpnia tego roku już 59. - Obecnie jednak ciało każdego słupsz- czanina, który ma być skremo- wany musi być zawiezione do Gdańska lub Poznania, bo tam są najbliższe krematoria - tłu­

maczy Zbigniew Ingielewicz, dyrektor Zarządu Terenów Zie­

leni Miejskiej i Cmentarzy Ko­

munalnych w Słupsku. — To może wydawać się bardzo drogie, ale w sytuacjach, gdy chodzi o ludzką śmierć i po­

chówek pieniądze nie mają dla ludzi wielkiego znaczenia. Okazuje się jednak, że skre-

mowanie zwłok i ich pochówek jest tańsze niż tradycyjny po-

Na słupskich cmentarzach istnieją już dwa kolumbaria, w których składane są prochy ludzkie.

Fot Krzysztof Tomasik

grzeb całego ciała w trumnie.

Np. w Gdańsku za pochówek z kremacją zapłacimy ok. 5,5 tys.

zł, a za pochówek z trumną ponad 6 tys. zł. Spopielenie kosztuje 760 zł, urna - od 570 do 1000, a opłata eksploata­

cyjna dla cmentarza to 700 zł.

W przypadku tradycyjnego po­

chówku na opłatę eksploata­

cyjną musimy wydać 1400 zł, a trumna to wydatek od 1450 zł do 3000 zł i więcej.

Jakie będą koszty kremacji w Słupsku, nie można jeszcze określić. Wykupienie wnęki w istniejących w Słupsku kolum- bariach kosztuje 5564 zł. To jednorazowy wydatek na dłużej, bo we wnęce zmieszczą się przynajmniej 3 urny. Do tego trzeba doliczyć 612 zł opłaty eksploatacyjnej. Tańsze jest pochowanie urny w istnie­

jącym już grobie - 820 zł na nowym cmentarzu i 1077 zł na starym.

Tymczasem miejsce na po­

jedynczy pochówek w trumnie

na nowym cmentarzu to wy­

datek 970 zł, a na starym cmentarzu aż 1696. Założenie tzw. grobu pogłębionego (można w nim składać jedną trumnę na drugiej) kosztuje 1670 zł na nowym cmentarzu i aż 2629 zł na starym.

Wydatki na pochówek mogą mieć decydujące znaczenie w przyszłym roku. Rząd planuje bowiem obniżenie zasiłku po­

grzebowego. Obecnie 6632 zł przysługuje w całości człon­

kowi najbliższej rodziny zma­

rłego. Od przyszłego roku przy­

znawana ma być tylko połowa tej sumy.

Budowa krematoriów wzbudza kontrowersje w nie­

których polskich miastach. W 2006 roku pomysł budowy ta­

kiego miejsca powstał w Ko­

szalinie. Instytucja ta miała być założona w środku miasta, co spowodowało protesty oko­

licznych mieszkańców. Osta­

tecznie krematorium w Kosza­

linie nie powstało. Zdecydował

o tym rachunek ekonomiczny.

Jego pomysłodawca, prywatna firma pogrzebowa, wyliczyła, że takie przedsięwzięcie nie będzie się opłacać. Koszali- nianie pomysłu jednak nie za­

niechali. Na początku tego roku do budowy krematorium rozpoczęły przygotowywać się władze miasta.

Jak działa krematorium Krematorium powinno być wyposażone w specjalne piece oraz niezbędną infrastrukturę do przyjmowania i przecho­

wania trumien przed kre­

macją, a także system oczysz­

czania spalin, pomieszczenie dla rodziny i bliskich osoby spopielanej. W tym pomiesz­

czeniu bliscy mogą towarzy­

szyć ciału zmarłego przed spa­

leniem zwłok.

Niektóre krematoria mają także kaplicę wyznaniową, salę pożegnania bez symboli religijnych, salę audiowizu­

alną, gdzie odbywać się może

Kremacja

niestraszna To pomysł na przyszłość

Ks. Jan Giriatowicz, proboszcz parafii św. Jacka w Słupsku

- Kościół katolicki nie jest przeciwny kremacji zwłok po śmierci. Opory przed pale­

niem ciał tkwią tylko w lu­

dziach. Nie można się temu dziwić, bo forma tradycyjnego pochówku istnieje w naszym kraju od stuleci i jest bardzo silna.

Ale przecież Pismo Święte mówi: JZ, prochu powstałeś i w proch się obrócisz", więc w żaden sposób pochówek ca­

łego ciała w trumnie nie jest uważany za lepszy od cho­

wania urny z prochami.

Od kilku lat uczestniczę w pochówkach zmarłych, którzy zostali stremowani.

W tym roku miałem trzy takie pogrzeby. W czasie cho­

wania prochów ludzkich ce­

remonia jest taka sama jak przy pochówku tradycyjnym.

Dla chrześcijanina najwa­

żniejsza jest dusza i to o nią trzeba się modlić, a nie mar­

twić ciałem po śmierci.

Sebastian Zdończyk, socjolog - W polskim społecze­

ństwie można zauważyć jeszcze duży opór przed kre­

mowaniem zmarłych. Na pewno wpływ na to mają do­

świadczenia II wojny świa­

towej i Holocaustu. Żyją jeszcze ludzie, którzy widzieli dymiące piece krematoryjne hitlerowskich obozów kon­

centracyjnych. I chyba każde polskie dziecko jeździ na wy­

cieczkę do Oświęcimia i słucha o paleniu zamordowa­

nych ludzi. Drugim powodem sprzeciwu Polaków do kre­

macji jest tradycja. Nakazuje ona długo żegnać się ze zma­

rłymi. Na wsiach można spo­

tkać jeszcze trzydniowe mo­

dlitwy przy zmarłym.

Wszystko wskazuje jednak na to, że kremowanie ciał stanie się coraz bardziej po­

pularne. Zmiany najszybciej zajdą w wielkich miastach, gdzie jest mało miejsc na cmentarzach, a pochówki z trumnami są drogie.

ceremonia pożegnania. W jej czasie odtwarzana jest mu­

zyka, filmy, a także pojawia się gra świateł i efektów audiowi­

zualnych.

Według danych opubliko­

wanych na specjalistycznej stronie internetowej Open In- tend w Polsce działa już 12

krematoriów. Krematoria w Szczecinie i Wyszkowie maja po jednym piecu kremacyjnym.

Krematoria w Gdańsku, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu, Często­

chowie i Dąbrowie Górniczej mają dwa piece, a kremato­

rium w Warszawie ma nawet trzy piece. •

Nasza sonda

Grażyna Krzywicka, pomoc laboratoryjna - Jestem za kremowaniem zwłok, bo to rozwiązanie lepsze dla środowiska. Na cmentarzach ciała zmarłych leżą w trumnach i zawarte w nich substancje dostają się do ziemi.

Mateusz Kąkol, student - Na pewno nie skorzystam z kremacji, bo wolałbym być po­

chowany w tradycyjny sposób.

Nie mam szczególnych po­

wodów religijnych czy obycza­

jowych przeciwko kremacji.

Mam po prostu opory psy­

chiczne.

Ireneusz Brygier, szuka pracy - Palenie zwłok to dla mnie dobry pomysł, bo nie jestem zwolennikiem powszechnego - tradycyjnego pochówku w naszym kraju. Chowanie ciał w trumnach to zabieranie miejsca w i tak przeludnionych mia­

stach.

Jerzy Magryta, budowlaniec - Po śmierci będzie mi obo­

jętne, co stanie się z moim ciałem. Mogą mnie spalić albo pochować w całości, w trady­

cyjny sposób. Nie ma to dla mnie znaczenia. Nie widzę różnicy między tymi dwoma sposobami pochówku.

Marianna Bibrowska, emerytka - Absolutnie nigdy nie zgodzę się na spalenie mojego ciała po śmierci. Człowiek po­

winien być pochowany w takim samym stanie, jak się urodził.

Jestem po prostu zwolenniczką polskiej tradycji grzebania zma­

rłych.

Antoni Zawłocki, emeryt -Jestem przeciwnikiem pa­

lenia ludzkich ciał. To nie­

godne i obraża ludzi. Po­

chówek w trumnie powoduje, że rodzina może odwiedzać grób zmarłego i się przy nim spotykać.

(MAP, FOT. KN)

Czy chciałbyś, aby twoje ciało było skremowane po śmierci?

(3)

Pożar przy ul. Garncarskiej \

Słupsku. Dwie osoby nie żyj reportaż

Zobacz zdjęcia na

www.gp24.pl/fotogalerie wwwgp24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 24 września 2010 r.

Dziewczyny, które zagrzewają do walki chłopaków

ROZRYWKA Cheerleading to nie tylko taniec. To przede wszystkim doping. Nie łatwo jest dostać się do grupy Maxi Energa Słupsk, ale jeszcze trudniej jest zahipnotyzować kilkutysięczną publiczność.

Natalia Kwapisz natalia.kwapisz@mediaregionalne.pl

Wszystko zaczęło się w 1994 roku. Wtedy to Ewa i Kordian Zalewscy rozpoczęli swoją Przygodę z cheerleadingiem.

Obecnie pod ich skrzydłami trenuje prawie 80 dziewcząt w czterech kategoriach wieko­

wych, w tym najbardziej znana grupa cheerleaderek Energa Maxi, która dopinguje koszy­

karzy Energi Czarnych.

16 lat minęło

Początki, jak to zwykle bywa, nie były łatwe. - Nasz kolega został kierownikiem ze­

społu Czarnych, w czasach gdy koszykarze grali jeszcze w trze­

ciej lidze i poprosił nas o zor­

ganizowanie grupy dopingu­

jącej - wspomina Ewa Zalewska, trenerka i chore­

ograf cheerleaderek. - Na po­

czątku zupełnie nie wiedzie­

liśmy, o co w tym chodzi, nawet nie umieliśmy napisać po­

prawnie tego słowa - wspo­

mina z uśmiechem Kordian Zalewski, mąż pani trener i manager zespołu.

Potem krok po kroku ma­

łżeństwo Zalewskich uczyło się cheerleadingu razem z dziew­

czynami. Ewa Zalewska, która

z

wykształcenia jest pie­

lęgniarką, została trenerką i choreografem. Obecnie jest także sędzią klasy A i ocenia cheerleaderki na mistrzo­

stwach. Jej mąż Kordian, który początkowo trzymał się trochę z boku, stał się managerem ze­

społu.

Ostra selekcja

Do zespołu cheerleaderek dostać się niełatwo, a chętnych

.

; : •

Grapa cheerleaderek Energa Maxi trenuje przed nowym sezonem, który rozpocznie się na początku października.

nie brakuje. Kiedy rozmawiam z małżeństwem Zalewskich w ich kantorku przy sali gimna­

stycznej na ul. Szarych Sze­

regów, drzwi wciąż się nie za­

mykają. Do pokoju trenerów zaglądają młode dziewczyny i z błagalnym wzrokiem pytają, czy mogą dołączyć do Zespołu.

- Nie prowadzimy naboru, bo w każdej kategorii mamy już komplet, a nawet nadkom­

plet - mówi Zalewski. - Poza tym zależy nam na tym, aby cheerleading rozwijał się w in­

nych szkołach w Słupsku. Po to robimy Mistrzostwa Zespołów Szkolnych, żeby mobilizować innych do zakładania takich grup. Niestety wiele dziew­

czyn, które wyróżnia się w

Kontakt do zespołu:

• strona internetowa: www.che- Midi: 6-9 lat erleaders-maxi.pl* Kordian Za­ Mini: 10-12 lat lewski tel. 501-477-445 Maxi Junior: 13-16 lat Grupy: Seniorki Maxi Energa 16-19 lat

swoich szkołach, chce potem tańczyć u nas.

O wolne miejsca w zespole pytają nie tylko same dziew­

czyny, ale także rodzice.

- Ostatnio ktoś chciał za­

pisać do nas czterolatkę, ale odmówiliśmy, bo dla takich maluchów taniec w grupie i różne figury mogą być zbyt nie­

bezpieczne. Najlepiej, żeby dziewczynki miały sześć, siedem lat - dodaje Zalewski.

Uroda to nie wszystko Opiekunowie zespołu pod­

kreślają, że dziewczyny nie mają nic wspólnego ze stereo­

typem głupiutkiej blondynki.

- Dziewczyny muszą prze­

strzegać ścisłych zasad. Być od­

powiedzialne i obowiązkowe - wylicza Zalewski.

Odpowiedzialne, bo trenują i występują w grupie, w której obowiązuje motto: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jed­

nego". Jeśli jedna dziewczyna wypadnie z układu, to psuje się cała choreografia, a odpo­

wiedzialność spada na zespół.

Obowiązkowe, bo treningi w grupie Maxi odbywają się trzy razy w tygodniu i kilka nie­

obecności wystarczy, by zrobić zaległości trudne do nadro­

bienia. Trzeba być też dobrze zorganizowanym, by sprostać wszystkim obowiązkom: tre­

ningom, szkole, innym za­

jęciom pozalekcyjnym czy spo­

tkaniom z przyjaciółmi. - Dziewczyny wiedzą, że szkoła jest najważniejsza i jak zawalą naukę, to zostaną zawieszone w treningach, dlatego dzięki zespołowi uczą się dobrej orga­

nizacji - dodaje Zalewski.

Fot. Kamil Nagórek

Co nowego zobaczymy w tym sezonie?

- Na pewno będą te same dziewczyny - żartuje Kordian Zalewski.

Dziewczęta pokażą naj­

nowsze układy, które przygo­

towały na ten sezon koszy­

karski.

Pracowały nad nimi m.in.

wraz z Rafałem „Tito" Krylą, fi­

nalistą programu „You can dance".

- Pojawią się zupełnie nowe choreografie i nowe stroje, bo kibice Czarnych już nas dobrze znają i chcemy ich miło zasko­

czyć - dodaje Zalewski. • ZOBACZ FILM I ZDJĘCIA NA www.gp24.pl

Nie spotykamy się z koszykarzami. Tylko ich dopingujemy.

ROZMOWA Z Pauliną Sławską, kapitanem zespołu Energa Maxi, która dopinguje koszykarzy Energi Czarnych.

- Czy niektórzy ludzie nie traktują was jak

głupiutkie blondynki z pomponami?

- Niestety jest taki ste­

reotyp, który wykreowały głównie amerykańskie filmy.

Walczymy z tym. Wszystkie nieźle się uczymy, bo dobre stopnie są warunkiem ko­

niecznym bycia w zespole.

Poza tym mamy różne zainte­

resowania. A co do machania Pomponami, to poznajemy fóżne style tańca od baletu po J

a

zz, które trenujemy pod okiem najlepszych tancerzy z kraju i z zagranicy, więc che- erleading to zdecydowanie coś

więcej niż tylko machanie pom­

ponami.

- To skoro mowa o stereotypach. Czy cheerleatierki spotykąją się z koszykarzami?

- Zdecydowanie nie. My tylko ich dopingujemy.

- Jedno nie szkodzi drugiemu.

- Raczej tak. Mamy takie zasady, że dopóki dziewczyny tańczą w zespole, to nie ma żadnych podrywów i randek.

Tak było na przykład z Kingą, która wyszła za mąż za koszy­

karza Mantasa Cesnauskisa.

Poznali się już po tym, jak Kinga przestała tańczyć.

19-letnia Paulina Stawska, od 2004 roku kapitan zespołu Energa

M a x i . Fot. Kamil Nagórek

- A wasi chłopcy nie są o was zazdrośni?

- Mój nie jest. Taniec jest w moim życiu bardzo ważny i mój chłopak musi to zaakceptować.

Nie może mi zabronić tre­

ningów czy występów, bo nigdy z tego nie zrezygnuję.

- Jak długo tańczysz w zespole?

- Od sześciu i pół roku. W 2004 roku mój tata przeczytał w gazecie o tym, że jest nabór do zespołu i poszliśmy razem na casting.

- Jak wspominasz swój pierwszy występ w Gryfii?

- Ojej! Się działo. Gdy usły­

szałam muzykę, to już jakoś poszło. Ale na początku ręce mi się strasznie trzęsły, a nogi miałam jak z waty. Treno­

wałam do tego występu dzie­

więć miesięcy, ale stresu nie dało się uniknąć.

- Interesujecie się koszykówką? Znacie zasady gry, czy raczej skupiacie się tylko na swoim tańcu?

- Doping jest uzależniony od tego, co dzieje się na boisku.

Mamy inne układy w zale­

żności od tego, czy nasz zespół wygrywa, czy przegrywa, więc siłą rzeczy musimy być zorien­

towane w grze. Ja bardzo lubię oglądać mecze koszykówki i wiem, o co w tym chodzi, ale sama raczej nie gram.

- Ile czasu potrzebujecie, żeby wyćwiczyć układ?

- W zasadzie tydzień.

Pierwszego dnia poznajemy nowy układ, na następnym tre­

ningu kończymy, a na ostatnim szlifujemy. To w przypadku układów na mecze.

Na mistrzostwa trenujemy nawet kilka miesięcy.

- Masz 19 lat. To w przypadku cheerleaderki już wiek emerytalny czy jeszcze nie?

- Nie sądzę (śmiech). Na pewno będę jeszcze trochę ta­

ńczyć. A moje plany na przy­

szłość i tak dotyczą tańca. Roz­

poczęłam już pracę trenerską z najmłodszymi dziewczynami.

ROZMAWIAŁA NATALIA KWAPISZ

(4)

reportaż

piątek 24 września 2010 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.gp24.pl

Słupski ordynator nakłaniał do usunięcia ciąży $ groził zabójstwem. Opinie na forum

www.gp24.pl/slupsk

Niech pan mi przywiezie pizzę i jeszcze litr wódki

Z PRZYMRUŻENIEM OKA Dyżurny telefon policyjny to poważna sprawa. Wszak dzwonią tu ludzie, którzy nieraz znaleźli się w sytuacji zagrożenia i potrzebują pomocy. Ale czasami także i na tej linii bywa bardzo wesoło.

Natalia Kwapisz natalia.kwapisz@mediaregionalne.pl

Policjanci dyżurujący przy telefonach alarmowych 997 od­

bierają kilkadziesiąt telefonów dziennie. Wiele z nich to prośba o pomoc. Skierowani na interwencję funkcjonariusze przywracają ład i porządek, re­

agują na łamanie prawa, ła­

godzą rodzinne awantury i spory sąsiedzkie. Niestety, są też tacy rozmówcy, którzy ocze­

kują od policji bardziej niety­

powej pomocy. W pamięci dy­

żurnych zapadło wiele takich rozmów. Niektóre z nich do­

tyczą autentycznych zgłoszeń, inne wystawiają na próbę po­

czucie humoru dyżurnych poli­

cjantów. Oto kilka przykładów z naszego regionu.

Za mundurem panny sznurem

Tak głosi stara prawda i jak pokazują archiwalne nagrania dyżurnych policji w Słupsku, jest ona aktualna do dzisiaj.

Do dyżurnego zadzwoniła bo­

wiem dziewczyna, która z pewną nieśmiałością, ale jednak, odważyła się zapytać dyżurnego: - Czy pan by chciał ze mną chodzić. Zdezoriento­

wany policjant z niedowierza­

niem dopytuje, co ma zrobić, ale już po krótkiej chwili odzy­

skuje pewność siebie i jakby świadomy tego, że taka propo­

zycja może się już więcej nie powtórzyć ustala szczegóły. - A ty jesteś chłopak czy dziew­

czyna - pyta więc policjant.

Dziewczyna - pada odpowiedź.

- A ile masz lat - dopytuje dy­

żurny. - 1 8 - odpowiada dzwo­

niąca. - To pewnie, że tak - odpowiada policjant i prosi dziewczynę, by przesłała swoje zdjęcie. Gdy napięcie sięgnęło zenitu, a rozmówcy wydają się być na najlepszej drodze do sfi­

nalizowania negocjacji, czar pryska. Dziewczyna nie ma bo­

wiem swojego zdjęcia w tele­

fonie. Dyżurny traci cierpli­

wość, choć co najważniejsze nie traci zainteresowania. - Dobra - zdecydowanie i trochę oschle wyznaje dziewczynie: Zrób swoje zdjęcie, wyślij mi je i potem będziemy chodzić. Na tym rozmowa się urywa, więc nie wiemy, czy ta historia miała swój happy end.

Heniu, kup śmietanę Słupscy policjanci bardzo często odbierają też zgłoszenia, w których dzwoniący chcą u nich zamówić jedzenie na wynos. Wiele z nich to oczy­

wiste żarty. Niektórzy mylą jednak numery za sprawą na­

pojów wyskokowych.

III:

FoL Łukasz Capar

Do historii przeszło już zgło­

szenie, w którym pani, wyra­

źnie rozluźniona procentami, chciała zamówić pizzę z szynką i pół litra wódki. - Dzień dobry.

Chciałabym zamówić pizzę i pół litra wódki - mówi kobieta i podaje dokładny adres, pod który należy dostarczyć za­

mówienie. Dyżurny policji nie traci jednak ani zimnej krwi, ani poczucia humoru i pyta.

- A pizza ma być z szynką czy z pieczarkami. - Nie kochanie - odpowiada kobieta. Pizza ma być z szynką i pół litra wódki - dodaje „zamawiająca". Potem jeszcze obie strony ustalają, jaką wódkę życzy sobie pani, a dyżurny kwituje całe za­

mówienie stwierdzeniem:

-Dobrze, już jadę.

Inny dzwoniący na telefon alarmowy policji chciał się z kolei dowiedzieć, ile kosztowa­

łyby cztery duże kebaby z do­

wozem do domu. Kiedy „zama­

wiający" usłyszał, że dodzwonił się na policję, wyraźnie się przestraszył, przeprosił i roz­

łączył. Z osób, które pomyliły numer telefonu i do samego końca rozmowy nie mogły uwierzyć, że dodzwoniły się na

policję, najsłynniejsze jest zgło­

szenie o swojsko brzmiącym kryptonimie „śmietana". - He­

nio śmietanę - mówi starsza pani do dyżurnego policji, który pyta: - Śmietanę mam kupić - i dopytuje dalej: A słodką czy kwaśną? Rozmówczyni nie po­

zostaje dłużna i pytaniem od­

powiada na pytanie. - A kto mówi? - Policja - odpowiada dyżurny. Potem następuje krótka wymiana zdań, w której dyżurny tłumaczy, że doszło do pomyłki. Jednak kobieta pozo­

staje nieugięta i wyjaśnienia policjanta kwituje stwierdze­

niem: - To nieprawda, Heniu.

I wyjaśnienia rozpoczynają się od początku.

Warszawski turysta ma wymagania

O tym, że niełatwo jest spro­

stać wymaganiom turystów wypoczywających w Łebie przekonują się co roku lęborscy policjanci. - Najbardziej wy­

magający są turyści z War­

szawy — mówi Daniel Pańczy- szyn, rzecznik lęborskiej policji i wylicza. Najczęściej wczaso­

wicze skarżą się policji na hałas. Żądają od funkcjona­

riuszy uciszania innych tury­

stów, ale także mew, które zwłaszcza nad ranem za­

kłócają ciszę nocną. - Zgłaszają nam to całkiem poważnie. Do­

dając, że jeśli nie uciszymy mew, to poskarżą się komen­

dantowi - mówi Pańczyszyn.

Najdziwniejsze zgłoszenie dotyczyło jednak skargi na po­

godę. - Zadzwonili do dyżur­

nego i powiedzieli, że przyje­

chali na wczasy, a tu jest brzydka pogoda i nie mogą się opalać, więc mamy coś z tym zrobić - wspomina Pańczy­

szyn.

W pamięci policjantów za­

padło też zgłoszenie od mężczyzny, który po nocnej li­

bacji obudził się na plaży i nie mógł trafić do ośrodka.—Udało nam się go namierzyć dzięki temu, że korzystał z telefonu komórkowego. Mężczyzna szedł po wydmach w kierunku Pucka, a nie Łeby, ale na szczęście udało się go odnaleźć - dodaje Pańczyszyn.

Konie, łabędzie i różowe słonie na ulicach

Z prawdziwych, choć niety­

powych zgłoszeń dyżurnym by- towskiej komendy w pamięci zapadły szczególnie dwa. Oba

dziwnym trafem to historie, w których głównymi bohaterami są zwierzęta.

- W ostatnim okresie dy­

żurnego bytowskiej komendy poinformowano o koniach bie­

gających po ulicach miasta - mówi Michał Gawroński, rzecznik prasowy bytowskiej policji. - Kiedy zwierzęta zo­

stały namierzone przez poli­

cjantów, znajdowały się na łące już poza drogami publicznymi.

Powiadomiliśmy więc właści­

ciela, a ten zaopiekował się swoimi końmi. Mężczyzna za popełnione wykroczenie nie­

ostrożności przy trzymaniu zwierząt został pouczony - do­

daje Gawroński.

Kolejna nietypowa inter­

wencja dotyczyła łabędzia, który chodził po rondzie. Zwie­

rzak został zabrany przez pra­

cowników miejskich.

Dzwoniący sprawdzają też poczucie humoru policjantów np. w prima aprilis.

W ten dzień dyżurny policji odebrał zgłoszenie o różowym słoniu biegającym po ul.

Wojska Polskiego. Zwierzę miało wyjadać owoce z pobli­

skich straganów. Dyżurujący policjant poinformował zgła­

szającego, żeby zachował spokój, bo już na miejsce kie­

ruje policyjnych ąntyterrory- stów, którzy zapanują nad zwierzęciem i ukarząje za kra­

dzież owoców.

Piosenkę chciałbym zaśpiewać

Zdarza się i tak, że w podziękowaniu za trud i ciężką pracę społeczeństwo chce wy­

razić swoją wdzięczność panom i paniom policjantom.

Najlepiej czynem, bo samo dziękuję, to przecież za mało.

Tak było też w lęborskiej ko­

mendzie.

- Zadzwonił do nas pan i za­

śpiewał piosenkę. Nie pami­

ętam już dokładnie, ale chyba była to piosenka z repertuaru Piotra Szczepanika, „Żółte ka­

lendarze" czy coś podobnego - wspomina Daniel Pańczyszyn, rzecznik prasowy lęborskiej po­

licji. - Zaśpiewał, podziękował i się rozłączył. Z tego co wiem, dyżurny go nie rozłączył, bo na­

prawdę nieźle mu to wyszło

- dodaje Pańczyszyn. •

TE HNNE ZGŁOSZENIA MOŻNA

ODSŁUCHAĆ NA STRONIE

www.gp24.pl

(5)

Nasz dziennikarz odwiedził

ulicę Kosynierów Gdyńskich. Jak żyje się w tej części Słupska? Opinie na

www.gp24.pi/forum

Kontakt z redakcją Daniel Klusek

danieLklusek@mediareqionalne.pl 598488121 Gadu-Gadu: 10246970

ul. Henryka Pobożnego 19,76-200 Słupsk

Słttps

a k c j a ^ r e S J a k c j a

www.gp24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 24 września 2010 r.

Zabrali mi z domu tańszy prąd

PROBLEM Pani Władysława, mieszkanka ul. Poniatowskiego w Słupsku, bardzo się zdziwiła, gdy na początku września pracownicy Energi zdemontowali jej licznik drugiej taryfy prądu. Od tego czasu kobieta nie może ogrzać mieszkania.

Daniel Klusek daniel.klusek@mediaregionalne.pl

Władysława Pawłowska, po- nadosiemdziesięcioletnia słupszczanka, mieszka w ka­

mienicy przy ul. Poniatow­

skiego. Od ponad 40 lat korzy­

stała z drugiej taryfy prądu.

- Dzięki temu w ciągu dnia przez dwie godziny mogłam ta­

niej gotować, prać i ogrzewać się. Druga taryfa działała rów­

nież w nocy - mówi pani Wła­

dysława. - Gdy na początku września przyszły zimne dni, chciałam włączyć piec, który mam na prąd. Okazało się jednak, że piec cały czas był zimny.

Nasza czytelniczka popro­

siła sąsiada o pomoc i to on zo­

baczył, że znajdujący się na klatce schodowej licznik dru­

giej taryfy jest zdemontowany.

- Moja opiekunka zgłosiła sprawę w zakładzie energe­

tycznym. Jego pracownik przy­

szedł do mnie i powiedział, że muszę kupić sobie nowy licznik i zamontować go na własny koszt - mówi kobieta. - Nie ro­

zumiem, dlaczego tak się stało.

Mam bardzo niską emeryturę i Władysława Pawłowska boi się, że w zimnym mieszkaniu będzie musiała spędzić nadchodzące jesienne i

zimowe miesiące. fol Kami i Ogórek

nie stać mnie na to. Dlatego właśnie zamontowałam drugą taryfę. Od trzech tygodni siedzę więc w zimnym miesz­

kaniu. Boję się, co będzie zimą.

O wyjaśnienie problemu po­

prosiliśmy przedstawicieli słupskiego zakładu Energi.

- Na klatce schodowej na tablicy licznikowej jednego z mieszkań był zainstalowany zegar, który sterował prze­

łączaniem taryf wszystkich liczników dwutaryfowych tam zamontowanych, również w mieszkaniu pani Pawłowskiej.

Przez wiele lat urządzenie ste­

rowało samoczynnym załącza­

niem energochłonnych urzą­

dzeń domowych w godzinach obowiązywania drugiej taryfy także u pozostałych lokatorów - tłumaczy Małgorzata Bobiń­

ska, rzecznik prasowy Energi w Słupsku. - Urządzenie to musiało zostać zdemontowane z uwagi na to, że klient, z którego licznikiem i instalacją zegar ten był połączony, wypo­

wiedział umowę z naszą firmą.

Licznik zdjęto, a wraz z nim zegar, który sterował urządze­

niami sąsiadów.

Dodaje, że takie urządzenia

Słupszczanin po latach pracy za granicą, kilka mie­

sięcy temu wrócił do kraju.

- Prawie pół roku temu za­

pisałem się na kurs instruk­

tora prawa jazdy kategorii B, który był planowany na trzeci kwartał tego roku - mówi nasz czytelnik. - Kurs został jednak nagle wstrzymany. Pracownica Powiatowego Urzędu Pracy zajmująca się tego typu szko­

leniami dla osób bezrobotnych, tłumaczyła wszystko brakiem pieniędzy na szkolenia.

Gdybym wiedział wcześniej o tym, że taki kurs będzie odwo­

łany, zgłosiłbym się na inny kurs, przykładowo na prawo jazdy kategorii D. Jednak o żadnych zmianach nie byłem wcześniej poinformowany. Za­

stanawiam się więc, po co my­

dlić oczy szkoleniami, które niby miały być, a jednak oka­

zuje się, że ich nie ma.

O wyjaśnienie sytuacji po­

prosiliśmy Marcina Herbo­

wego, rzecznika Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku.

- Pan Piotr został poinfor­

mowany, że w chwili obecnej ze względu na brak środków Fun­

duszu Pracy szkolenie jest przesunięte w czasie. Czekamy na opinię Powiatowej Rady Za­

trudnienia, podczas niej przy­

jęty zostanie nowy plan po­

działu środków - tłumaczy Marcin Horbowy. - Mężczyzna nie przyjmował jednak tego do wiadomości i oskarżał urząd o nieumiejętne planowanie szkoleń. Specjalistka do spraw rozwoju zawodowego pouczyła

klienta, iż zaplanowany termin szkolenia może ulec zmianie w związku ze zmieniającą się sy­

tuacją na lokalnym rynku pracy. Informacja taka jest umieszczona pod planem szkoleń dostępnym w urzędzie.

Marcin Horbowy dodaje, że jeżeli PRZ zatwierdzi dodat­

kowe pieniądze na szkolenia i kurs będzie organizowany, zgłoszenie pana Piotra zo­

stanie ponownie rozpatrzone.

- Pod warunkiem jednak, że będzie on spełniał kryteria

wynikające ze standardów oraz przedstawi oświadczenie pracodawcy o zamiarze powie­

rzenia odpowiedniej pracy bez­

robotnemu po zakończeniu szkolenia - mówi rzecznik.

- Sama chęć udziału w szko­

leniu nie powoduje bowiem skierowania na wybrany kurs.

Bezrobotny ma być skierowany do pracy, a dopiero kiedy nie ma odpowiednich dla niego ofert, kierowany jest na inne formy kształcenia.

DANIEL KLUSEK

są przez pracowników Energi likwidowane, gdyż są już ar­

chaiczne i niezgodne z obowią­

zującymi wymogami.

- W klatce schodowej wy­

mieniono liczniki u wszystkich pozostałych mieszkańców. Za­

montowano im liczniki elek­

troniczne, umożliwiające ko­

rzystanie z drugiej taryfy.

Również u pani Pawłowskiej zamontowano elektroniczny licznik dwutaryfowy. Nikt z od­

biorców, w tym pani Włady­

sława Pawłowska, nie poniósł żadnych opłat z tytułu wy­

miany licznika - mówi Małgo­

rzata Robińska. - Faktem na­

tomiast jest, że wraz ze zdjęciem starego zegara nie­

możliwe stało się stosowanie dotychczasowego systemu.

Nadal jednak możliwe jest ko­

rzystanie z automatycznego załączania urządzeń w wybra­

nych przez siebie godzinach.

Zdaniem rzeczniczki, nasza czytelniczka może to zrobić, jeśli kupi i zamontuje nowy zegar sterujący. Jego koszt do 40-100 złotych. Może również przebudować instalację w mieszkaniu tak, by urządzenia te miały stałe zasilanie. •

Urząd pracy miał zorganizować kurs, ale go odwołał

PROBLEM Pan Piotr, bezrobotny ze Słupska, miał uczestniczyć w szkoleniu instruktorów jazdy kategorii B. W ostatniej chwili dowiedział się jednak, że kursu nie będzie.

Widzisz - pisz

B Jeśli widzą Państwo coś, co Was zdenerwowało, poinfor­

mujcie nas o tym. Pod adresami:

daniel.klusek@mediaregio- nalne.pl, marcin.markowski@

mediaregionalne.pl czekamy na e-maile z opisem sytuacji. Za­

chęcamy też do przesyłania nam fotografii.

Interwencje można również zgłaszać pod nr. tel.: 59 848 81 21,5984881 53.

Zarzuty można złożyć elektronicznie

W redakcji „Głosu Pomorza" przyj- musiała złożyć w systemie elektro­

n i e mecenas Ryszard Skowroński.

Doradza czytelnikom w ich proble­

mach prawnych.

Teść naszej czytelniczki kilkanaście lat temu zaciągnął kredyty ban­

kowe. Nie pamięta jednak, na jaką kwotę ani ile ich spłacił.

Tymczasem z firmy windykacyjnej przychodzą do niego wezwania do zapłaty. Nasza czytelniczka chciała w imieniu teścia ustalić nowe formy spłaty należności, ale firma windy- kacyjna nie zgodziła się na jej propo­

zycję. Zapowiedziała złożenie pozwu w postępowaniu upominawczym w systemie elektronicznym.

Kobieta twierdzi, że nie zna się na obsłudze komputera. Zapytała więc prawnika, czy ewentualne zarzuty do takiego nakazu również będzie

mcznym.

- Może ona je sporządzić w sys­

temie elektronicznym, ale nie ma takiego obowiązku - mówi me­

cenas Ryszard Skowroński. - Jeśli zdecyduje się zrobić to na piśmie, będzie jednak musiała do zarzutu dołączyć wszystkie dowody o nieist­

nieniu zadłużenia. Po dziesięciu la­

tach część rat już się przedawniła.

DANIEL KLUSEK

Zapisy na spotkanie Mecenas Ryszard Skowroński przyjmie naszych czytelników wy­

jątkowa w środę, 29 września. Na

spotkanie należy się umówić w czwartek o godz. 9 telefonicznie

pod numerem 59 848 8100. Pro­

simy, aby dzwoniły tylko osoby w ciężkiej sytuacji materialnej, których nie stać na opłacenie po­

rady prawnika.

Czytelnicy pomagają czytelnikom

Oddam

• Pan Krzysztof z Ustki ma do od­

dania dwa tapczany jednoosobowe.

Odbiór własnym transportem. Kon­

takt: 501176 218 (po godz. 10).

• Pan Maciej ze Słupska ma do od­

dania trzy tapczany jednoosobowe.

Odbiór własnym transportem. Kon­

takt: 602 598142 (po godz. 10).

• Pani Halina ze Słupska ma do od­

dania kredensy pokojowy i ku­

chenny, szafę, stół, stolik pod tele­

wizor i wersalkę. Odbiór własnym transportem. Kontakt: 500 789 889 (po godz. 10).

• Pani Magdalena ze Słupska ma do oddania budld dla chłopca, rozmiar 24-251 pralkę wirnikową. Odbiór własnym transportem. Kontakt: 697 507270 (po godz. 19).

• Pani Ewa z Dębnicy Kaszubskiej

ma do oddania dwie pralki wirni­

kowe. Odbiór własnym transportem.

Kontakt: 697 297982 (po godz. 10).

Potrzebuję

• Pani Izabela prosi o wózek i łóżeczko dla noworodka. Kontakt.

5984430 79.

• Pani Magdalena ze Słupska prosi o odzież dla chłopca w wieku 34 lata. Kontakt: 697 507 270 (po godz.

19).

• Pani Bożena ze Słupska prosi o pralkę automatyczną. Kontakt: 518 489 141.

• Pani Wiesława ze Słupska prosi o krzesła I dywan. Kontakt: 59 84120 99. • Pani Krystyna ze Słupska prosi o pralkę I meble kuchenne. Kontakt:

723 869417.

• Pani Sylwia z Podwilczyna prosi o

ubranka dla noworodka. Kontakt:

726686160.

• Pan Adam ze Słupska prosi o wer­

salkę i odkurzacz. Kontakt: 883 980 949.

• Pani Agnieszka ze Słupska prosi o odzież dla noworodka. Kontakt: 513 097269.

• Pan Robert ze Słupska prosi o ku­

chenkę gazową. Kontakt: 883 247 235.

(DMK) Jak pomóc

Rzeczy do oddania można zgła­

szać e-mailowo pod adresami:

daniel.klusek@mediaregio-

nalne.pl lub telefonicznie pod

numerem 59 848 8153.

(6)

wiac omosci historyczne

piątek 24 września 2010 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl

Karol Wojtyła uczestniczył w spływie kajakowym Słupią w lipcu 1964 roku. Przeczytaj na

www.regiopedia.pl

Sekrety von Puttkamerów

HISTORIA Przedstwiciele rodu spod Słupska, Lęborka i Bytowa, spowinowaceni z polakożercą Bismarckiem, kochali się w Polsce i w Polkach. Przez wieki pruski ród wstydził się tych związków.

Marcin Sarnowski marcin.barnowski@mediaregionalne.pl

Dopiero po II wojnie świa­

towej niemieccy von Puttka- merowie śmielej zaczęli przy­

znawać się do słowiańskiej przeszłości. Pochodząca z pod- bytowskiego Wierszyna pro­

fesor Ellinor von Puttkamer, pierwsza niemiecka kobieta - ambasador i zarazem hi­

storyk rodu, nawiązała nawet osobiste kontakty ze spolsz­

czoną gałęzią familii (w emi­

gracyjnym Londynie). Na­

uczyła się polskiej mowy, studiowała polskie herbarze.

Jej wydaną w latach 80. mi­

nionego wieku historię rodu przywiózł przed dwoma tygo­

dniami w darze dla biblioteki słupskiego muzeum Georg Je- scow von Puttkamer. Dołączył sporządzoną przez siebie listę von Puttkamerów, którzy dawno temu służyli państwu polskiemu.

Piętnastu oficerów Co ciekawe, lista nie obej­

muje Święcy, protoplasty rodu, który na przełomie XIII i XIV wieku służył najpierw ksi­

ążętom gdańskim, a potem pol­

skim. W 1307 roku wypowie­

dział jednak posłuszeństwo Władysławowi Łokietkowi i razem z Brandenburczykami poszedł w 1308 roku na Gdańsk. Spis skupia się przede wszystkim na przedstawicie­

lach rodu żyjących w XVII, XVIII i XIX wieku. Aż pięt­

nastu z nich wybrało wtedy ka­

riery polskich oficerów. Ci z Kleszczyńca w powiecie by- towskim w ogóle przenieśli się na tereny Królestwa Polskiego i tak się spolszczyli, że zaczęli używać nazwiska „Kleszczy- ński": najpierw jako drugi człon do „von Puttkamer", a potem jedyny. Mieli dobra w rejonie Torunia, Wejherowa i Starogardu Gdańskiego.

Inni też byli wierni. Franz

Herb von Puttkamerów zdradza podobieństwo do herbów kilku pomorskich miast, które kiedyś należały do protoplastów rodu, m.in.

Sianowa i Sławna.

Eccard von Puttkamer z Wier- szyna koło Kołczygłów, proto­

plasta autora listy, poległ 12 września 1683 roku pod Wied­

niem jako porucznik w służbie króla Jana EU Sobieskiego. Na­

tomiast Jesco z Wolini, wsi le­

żącej między Słupskiem i Lęborkiem, zginął podczas III rozbioru Rzeczypospolitej jako polski oficer w walce z woj­

skiem pruskim, w którym aż roiło się od jego bliskich krew­

nych.

Polscy patrioci z „von"

przed nazwiskiem

Dzięki książce Ellinor von Puttkamer, podarowanej słup­

skiemu muzeum, mogliśmy

podążyć tropami kilku postaci z listy. Baron Lorenz von Put­

tkamer, syn Fabiana Gottliba z podsłupskiej Wolini, wybrał się na służbę do Polski około 1700 roku. Nie wiadomo dlaczego: z potrzeby czy z żądzy przygód.

Szybko stał się zamożny, bo wiadomo, że pomagał swym krewnym na pruskim Po­

morzu. Jego syna o imieniu Kasimir (Kazimierz) autorka historii rodu określa już jako polskiego nacjonalistę. W czasie wojny domowej w Polsce nie poparł Niemca Augusta HI Mocnego, lecz Polaka Stani­

sława Leszczyńskiego i przy­

stąpił do konfederacji dzikow­

skiej.

Lorenz, używający w Polsce imienia Wawrzyniec, i jego syn Kazimierz byli założycielami nowej gałęzi rodu: Puttka­

merów z Bolciennik (Bolcien- niki). Z niej wywodził się słynny Wawrzyniec von Putt­

kamer, przyszły mąż Maryli Wereszczakówny, młodzie­

ńczej miłości Adama Mickie­

wicza. On również znalazł się na liście Georga Jescowa von Puttkamera, przekazanej mu­

zeum. Współczesny Putt­

kamer, urodzony w Wier- szynie, dopisał po niemiecku, że rywal Mickiewicza w 1812 walczył w szeregach wojsk pol­

skich podczas wyprawy na Rosję, w 1818 był deputo­

wanym do sejmiku w Grodnie i członkiem polskiego tajnego związku niepodległościowego w Wilnie.

Ale nie wszystkim się po­

wiodło. Anselm Friedrich von Puttkamer wyruszył do Polski z Karżniczki w 1714 roku. Z sakiewką pieniędzy z za­

chowku po podziale spadku.

Doszedł w wojsku polskim do rangi kapitana i miał jakieś dobra. Według autorki historii rodu, stracił je, bo przez pe­

wien czas przebywał także w Moskwie i zaprzyjaźnił się z Rosjanami. Przez to został w Polsce znienawidzony. Ma­

jątek stracił i wrócił na Po­

morze tylko „z mieczem i z książeczką do nabożeństwa".

Ale tu bogato się ożenił i wszedł w posiadanie Trzebie­

lina.

Kara za mezalians z córką polskiego pisarza

Dzieje Adolfa Ludwiga, naj­

starszego syna Hansa von Put­

tkamera z Suchorza, mogłyby posłużyć za scenariusz filmu przygodowego z rozbudo­

wanym wątkiem miłosnym.

Adolf, urodzony w 1702 roku, najpierw służył w pruskiej armii. Król wyrzucił go jednak, bo nie tylko ożenił się bez

zgody monarchy i własnego ojca, ale do tego jeszcze zawarł związek małżeński z kobietą niskiego stanu. Nazywała się Skaadi i rzekomo była córką polskiego pisarza sądowego. Za ten postępek król dodatkowo zamknął Adolfa na rok w wi­

ęzieniu w twierdzy.

Suchorzanin wyszedł praw­

dopodobnie w 1730 roku i wy­

emigrował do Polski. Doszedł do stopnia polskiego pułkow­

nika, przez dwa lata był także wojewodą podolskim.

Król pruski był wściekły. W 1754 roku pozbawił Adolfa praw do Suchorza. Za przejście na obcą służbę. Na prośbę ojca

„anulował" też małżeństwo z panną Skaadi. Pierwszą de­

cyzję cofnął już po 8 latach i Adolf mógł wrócić z Polski do Suchorza. Gospodarował słabo, został zlicytowany i ostatecznie umarł w latach 90. XVIII wieku pod Gdańskiem.

Gorzej było z „anulowanym"

małżeństwem. Dopiero nowy pruski król w 1787 roku przy­

wrócił jego „ważność". W tym momencie było to już ważne tylko dla syna z tego związku.

Adolf Ludwig junior przez pierwsze 60 lat egzystencji wiódł żywot nieślubnego dziecka, nie miał statusu szlachcica i pisał się jako Put­

tkamer bez „von". Dyplom przywracający ważność małże­

ństwa zmienił życie tego czło­

wieka. Król dał mu nawet prawo do używania rodowego herbu. Ale z drobną zmianą.

- Puttkamerowski Rybogiyf w jego herbie wyjątkowo pa­

trzy w lewo, nie w prawo, jak u wszystkich von Puttkamerów.

Jakby miało to podkreślać, że ze sprawą jego urodzenia było coś nie tak — pisze Ellinor von Puttkamer.

Sprawdziliśmy: Adolf Lu­

dwig junior urodził się rok przed ślubem ojca z tajem­

niczą, plebejską córką pol­

skiego pisarza. •

21 wneśiiia B72 Pomorzanka

coraz popularniejsza Dużym sukcesem zakończył się wyjazd grupy handlowców z Pomorzanki na jesienne Targi Krajowe.

W Poznaniu zawarli oni transakcje zapewniające zbyt całej produkcji IV kwartału br. Kontrahenci zamówili produkty wartości 73 milionów złotych. Za­

warto także umowę na do­

stawę słodyczy na Węgry - 40 ton karmelków Juks cy­

trynowy" za ponad 1,5 mi­

liona złotych. Największe jest zapotrzebowanie na ga­

lanterię czekoladową. Nie­

stety, nie można go zaspo­

koić całkowicie.

iSwumm®. W72 Widziane z Zatorza

Chociaż ta nowa dziel­

nica rośnie i pięknieje z dnia na dzień, to przecież są mankamenty, które ko­

niecznie trzeba wyelimi­

nować. Na przykład schną piękne drzewa przy ul.

Marchlewskiego (dzisiejsza ul. Piłsudskiego - przyp.

red.) tylko z tego powodu, że obłożono je betonem, nie po­

zwalając na spłynięcie wody do korzeni.

i f w m f m i m Młodzież na wykopkach

Tradycyjnie już młodzież szkolna pomaga rolnikom w wykopkach ziemniaków.

Chociaż nie zawsze aura jest łaskawa, uczniowie wy­

chodzą na pegeerowskie pola, żeby zebrać tysiące ton ziemniaków. Padające deszcze w zasadzie wyeli­

minowały z pól kombajny.

Potrzebne są ręce. Nauczy­

cielka Danuta Szulc ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Słupsku ze szczękającymi z zimna zębami informuje o pracach młodzieży z klas si­

ódmych. Już trzeci dzień pracują na tej niwie. Zbie­

ranie ziemniaków jest czyn­

nością prostą, ale jakże uci­

ążliwą.

(KRAB)

Szukasz pracy?

Szukasz pracownika?

regiopraca.pl

S E R W I S N O W Y C H M O Ż L I W O Ś C I

T » aktualne oferty pracy i zapytania z kraju i z zagranicy T» porady ekspert ów, prawo pracy, aktualności

GŁOS

290991OKO1A

(7)

Ustk

www ip24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 24 września 2010 r

Sklepy oparły się marketom

HANDEL Mimo wcześniejszych obaw powstanie Polomarketu, trzeciego dyskontu w centrum Ustki, nie doprowadziło do likwidacji mniejszych sklepów. — Przeciwnie! liczba sklepów wciąż rośnie — mówią w usteckim ratuszu.

Marcin Sarnowski nfiarcin.bamowski@mediaregionalne.pl

W Ustce, w niewielkiej od­

ległości od siebie działają już od kilku lat Biedronka i Netto.

W tym sezonie dołączył do nich market Polo zlokalizo­

wany przy placu Dąbrow­

skiego, na posesji zajmowanej do niedawna przez budynek po dawnej szkole podstawowej nr 2.

Polo wciąż kusi promocjami i towarami po niskich cenach.

W Ustce jeszcze niedawno spekulowano, że nowy market wykończy wielu usteckich han­

dlowców, w pierwszej zaś ko­

lejności - delikatesy firmy Da- widowicz i Spółka zlokalizowane w Marinie tuż obok wejścia do Polo.

Osoby związane z tą spółką protestowały przeciwko zgo­

dzie na tę inwestycję, dopa­

trując się nawet naruszenia prawa.

- Damy sobie radę, bo choć sprzedajemy towary droższe, to są one wyższej jakości

- mówi Kazimierz Dawido- wicz, prowadzący firmę w Ustce od 20 lat. - Na przykład nasza szynka kosztuje 15 zł za kilogram, a ta u konkurencji tylko 10,90, ale pełno w niej wody i jej smak jest gorszy bez porównania. Dlatego wciąż mamy klientów.

Właśnie w wyspecjalizo­

waniu się w handlu droższymi, ale lepszymi towarami Dawi- dowicz widzi szansę dla mniej­

szych sklepów.

Przyznaje jednak, że jeśli w mieście pojawi się jeszcze jeden market, z osiedlowymi skle­

pami będzie źle.

Tymczasem także ratusz nie potwierdza pesymistycz­

nych prognoz dla usteckiego detalu. Liczba sklepów spo­

żywczych nie tylko nie zma­

lała, ale zwiększyła się.

— Przy ul. Wczasowej po­

wstały sezonowe delikatesy, na osiedlu Dąbrowszczaków re­

aktywował się sklep przed re­

stauracją „Kapitańska", a przy ul. Marynarki Polskiej w po­

mieszczeniach po dawnym za- Ustedti Polomarket zabrał klientów przede wszystkim Biedronce i Netto.

Fot. Kamil Nagórek

kładzie fotograficznym powstał sklepik Żabki - wylicza urzęd­

niczka zajmująca się handlem.

- Mamy też nowe Lewiatany na ul. Kilińskiego i na Osiedlu na Wydmie. Sama nie wiem, czym to tłumaczyć, bo przecież liczba mieszkańców Ustki nie tylko nie rośnie, ale wręcz ma­

leje.

Aleksander Frank, właści­

ciel usteckich Lewiatanów przestrzega jednak przed nad­

miernym optymizmem.

- „Polomarket" najwięcej klientów odebrał przede wszystkim Biedronce i Netto, ale słyszałem od jednego z ko­

legów prowadzących sklep w pobliżu placu Dąbrowskiego, że jemu po otwarciu Polo ob­

roty spadły aż o 40 procent - wyjaśnia Aleksander Frank.

- Sam także zanotowałem spadek, więc nie czarujmy się, że nic się nie dzieje. Zawsze tak jest, gdy rośnie liczba sklepów. Godzina prawdy do­

piero przede nami. Nadejdzie w pierwszych miesiącach przy­

szłego roku. •

Meritum Sp z o o zaprasza pracujące osoby dorosłe^

terenie m

SZKOLI

i T !

UJ ofercie szkoleniowej między innymi: w

* Komunikacja interpersonalna

» Profesjonalna sprzedaż i standardy obsługi klienta

»Zarządzanie czasem

» Stres: sprzymierzeniec czy wróg?

* Komputer i Internet narzędziem pracy - Coaching

* Kreatywne rozwiązywanie problemów ' nr z^^rzzr".? Z?.

i. :ii £ zvstki .f: DTiobv dc 4S. hxv ; .ni.- Podczas sAi.fr udziarv poi ' i-yN misisL- rroranic/urs

Pieniędzy niby więcej, ale mniej

FINANSE W tym roku opłatę uzdrowiskową do kasy miasta wpłaciło mniej turystów niż rok temu.

Władze Ustki poinformo­

wały na swojej stronie inter­

netowej, że w tym roku do kasy miasta wpłynęło 586 tys. zł z opłaty uzdrowiskowej (stan na 16 września). W ubiegłym roku, w tym samym czasie bu­

dżet miasta zasilił się sumą 478 tys. zł. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko sumę zaro­

bionych przez miasto pieni­

ędzy, można potraktować to jako sukces. Problem w tym, że urzędnicy miejscy zapomi­

nają o tym, że od ubiegłego roku opłata uzdrowiskowa w Ustce wzrosła z 1,60 zł za osobę dorosłą do 2 zł. Oznacza to, że w ubiegłym roku opłatę uiściło 298 tys. 750 wczasowiczów, a w tym roku mniej, bo 293 tys.

turystów.

Z czego wynika taki spadek liczby ludzi płacących opłatę

uzdrowiskową? Zdaniem ust- czan zajmujących się tury­

styką, bynajmniej nie z mniej­

szej liczby turystów wypoczywających tego lata nad Bałtykiem. - Nikt nie ma po­

mysłu, jak doprowadzić do tego, by właściciele kwater do wynajęcia zbierali opłatę uzdrowiskową od swoich gości - mówi Włodzimierz Siudek, właściciel kwater do wynajęcia po zachodniej stronie miasta.

— Oceniam, że miasto dostaje tylko 20 procent tej sumy, jaką powinno dostawać. Gdyby opłaty zebrane były od wszyst­

kich, w kasie miasta powinno się znaleźć 3-4 miliony złotych.

Władze miasta bronią się, że według prawa nie mają żad­

nych możliwości kontrolo­

wania właścicieli kwater, czy odprowadzają opłatę za

wszystkich gości. - Mamy świadomość, że pieniędzy z opłaty uzdrowiskowej powinno być więcej, ale problemem jest szara strefa - mówi Jacek Cegła, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Ustce.

- Mentalności ludzi unika­

jących opłat nie zmienimy. Mo­

żemy tylko apelować i pro­

mować pobieranie opłat i to właśnie robimy. Pieniądze z opłaty to opłacalne dla miasta źródło dochodu. Muszą być one przeznaczone na inwestycje związane z funkcją uzdrowi­

skową. Równowartość zebranej kwoty samorząd otrzymuje ze Skarbu Państwa. Usteccy urzędnicy obiecują, że zebrane w tym roku pieniądze zostaną przeznaczone na rozwój infra­

struktury uzdrowiskowej. (MAP)

Ustka chce rekompensaty za ognie

PRAWO 85 tys. zł domagają się władze od Fire Festiwal, które miało organizować festiwal ogni.

ta?

iii ArtdUf^xSh, rbNXH) Słupsk tri W)/^0088 r. nunl bturtwkatlemiaslupsk rt

&*&/«/ o'iwma to/ni

>nl nuntfiir niłku ilu in^tku UH Ul) -19 00 ykatiemLislupsk p!

*<**&W

1169310K03B

— Wysłaliśmy przedsądowe wezwanie do zapłaty odszko­

dowania tytułem poniesionych przez miasto kosztów związa­

nych z organizacją festiwalu

— mówi Jacek Cegła, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Ustce. Urzędnicy wysłali pismo w ubiegły piątek. Dziś mija termin zapłaty pieniędzy przez firmę Fire Festiwal. - Je­

żeli nie dostaniemy pieniędzy, najprawdopodobniej wy­

stąpimy na drogę sądową - tłu­

maczy Cegła.

Koszt tegorocznego festi­

walu to 160 tys. zł. Z wyliczeń usteckiego magistratu wynika, że miasto wydało na ten cel 100 tys. zł, a pozostała suma pochodziła od sponsorów.

Zgodnie z zawartą wcześniej z miastem umową niedoszły or­

ganizator zapłacił miastu 15 tys. zł odszkodowania. Począt­

kowo władze miasta chciały na

tym zakończyć sprawę, ale nie zgodzili się na to radni miejscy.

Zobligowali oni urzędników do ubiegania się wyższe odszko­

dowanie. Firma Fire Festiwal wycofała się z organizacji te­

gorocznego festiwalu sztucz­

nych ogni tydzień przed rozpo­

częciem imprezy.

Przedsiębiorstwu nie udało się zebrać od sponsorów pieniędzy i firma zbankrutowała.

(MAP)

Cytaty

Powiązane dokumenty

lega nie tylko na wysyłaniu obraźliwych SMS-ów czy gróźb, ale także zaliczają się do niego na przykład głuche telefony o nieprzyzwoitych porach, które mogą

Nie spodziewam sis więc, aby Fama odniosła u nas jakiś oszałamiający sukces, aczkolwiek życzę im powo- Siedziba nowego radia w Słupsku mieści się przy ul.. Obawiam

Jeśli na kasie okazuje się, że jest inna, sprzedawca powinien za­.. stosować taką cenę,

W nich jest znacznie taniej, ale dziwnie tak jakoś przechodzi się obok za­.. mkniętych delikatesów - mówi Amelia Kamińska,

TURYSTYKA Usteckie kąpielisko to największy przegrany tegorocznej edycji rankingu Polskie Plaże 2011 przygotowanego przez portal Onet.pl. Władze miasta udają, że nic się

tają się za głowy. - Tym bardziej wydatki te są dziwne, że ani ulica Słupska, ani Darłowska, ani Wczasowa nie są administrowane przez miasto. Gdybyśmy mieli te

dzieści lat temu już próbowano takiego rozwiązania i okazało się, że nie ma ono sensu - mówi Anna Sobczuk-Jo- dłowska, wójt gminy Ustka. - Doprowadziło to tylko do

działacz sportowy, który jest starterem na Dziecięcych Wyścigach Kolarskich „Głosu Pomorza&#34;. To jak zawsze dla mnie duże przeżycie i świetna zabawa. Byłem tam wówczas