• Nie Znaleziono Wyników

Potrawy z dzieciństwa - Zofia Siwek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Potrawy z dzieciństwa - Zofia Siwek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ZOFIA SIWEK

ur. 1937; Bełżyce

Miejsce i czas wydarzeń Bełżyce, II wojna światowa, PRL Słowa kluczowe Bełżyce, dawne potrawy,

Potrawy z dzieciństwa

Co się jadło? Jadło się barszcze wszelkiego rodzaju, z kartoflami. To było obowiązkowe [danie], barszcz z kartoflami. W wojnę, chyba dosyć często, bo to zapamiętałam, jadłyśmy – my dzieci, chleb [z mlekiem]. Ponieważ chleba dużo się piekło, to żeby nie sczerstwiał dwie gospodynie się umawiały i piekły chleb na wymianę - jedna piekła, dzieliła się z drugą, i tak na zmianę. I jak ten chleb był taki troszeczkę sczerstwiały, to mama kroiła go w kostkę do miski, zalewała mlekiem i to w wojnę myśmy jadły. Chyba często, bo go zapamiętałam, ten chleb z mlekiem z miski. Jedzenia w wojnę nam, nie brakowało. Może z tej racji, że tata szmuglem się zajmował, no i na wsi, to naprawdę jedzenia nie brakowało. Drugą potrawą taką częstą były pyzy. Zawsze tam były te kartofle, no to też i pyzy były często. To takie biedne [jedzenie]. Kapustę się kisiło. Gdzie ta kapusta stała? Chyba w sieni stała, no, bo gdzie indziej? Piekło się ciasta.

Data i miejsce nagrania 2016-04-07, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedyś, to jakaś okazja była, ale nie 22 lipca, tylko może 1 maja, jakoś to w lecie było i zaproponowano naszej klasie udział w takim widowisku

Słowa kluczowe Lublin, ulica Niecała, ulica Kazimierza Wyszyńskiego, Remigiusz Moszyński, ulica Jana Sławińskiego, wygląd ulicy Niecałej.. Ulica Niecała, bo się

On był nauczycielem historii, gdzieś poza Lublinem i tam, na tej Krótkiej siedział i też kiedyś podsłuchałam rozmowę, rozmawiał z tatą i opisywał, to, co go tam spotkało.

Gdy byłam na kursie w Warszawie, to był rok [19]56, po skończeniu już, gdy po egzaminach poszliśmy, zostaliśmy na jeden dzień w Warszawie, żeby sobie pójść potańczyć..

Ale to nie był płacz z żalu, tylko jakiś taki, tak jakby jakiś ciężar z człowieka spadł, że coś się skończyło, że pewna epoka już się skończyła.. Nie pamiętam

Pamiętam, na 3-go Maja i na mojej ulicy w budynku Kolei Państwowych był sklep w suterenie, gdzie sprzedawali ten chleb na kartki. No to ja zwykle byłam delegowana

Albo przynajmniej śmiej.” No i [zakończmy] takim optymistycznym akcentem, że na pewno w Unii zostaniemy, że na pewno uda się coś zrobić z uchodźcami, żeby oni żyli w

Żeby dostać [bilet] na godzinę czternastą, to czternasta minęła, była piętnasta, stało się dalej, na godzinę szesnastą dopiero się dostawało. Tak, że trzeba było