• Nie Znaleziono Wyników

Życie towarzyskie w latach 50. - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie towarzyskie w latach 50. - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Katolicki Uniwersytet Lubelski, życie towarzyskie, czapki studenckie, PTTK, kina lubelskie

Życie towarzyskie w latach 50.

Nie było ono bardzo bujne, to życie pozauniwersyteckie. My nie spotykaliśmy się gdzieś poza uczelnią, żeby przeżyć jakieś wydarzenie towarzyskie. To, co mówiłem o korzystaniu z kawiarni, czyli odwiedzaniu Lublinianki i spotkaniach tam z kolegami, to był okres, myślę, że 1954, 1955 roku dopiero. Natomiast wcześniej nie korzystaliśmy z tego. Zresztą myślę, że to w świadomości takiej było, żeby na zewnątrz nie uczestniczyć w takich imprezach, które mogłyby dwuznacznie być oceniane przez oglądających. Nosiło się te czapki kulowskie, tak jak i UMCS nosił czapki. One wyróżniały nas, my chcieliśmy wyróżniać się, nam na wiosnę, latem nie były potrzebne czapki, a my je nosiliśmy jednak. My w tych czapkach paradowaliśmy. Dla mnie kupienie czapki z tymi białymi podwójnymi paskami wokół było jakimś takim wydarzeniem, jakąś przynależnością. Pamiętam pierwsze Boże Narodzenie, te wakacje, które spędzałem w swojej miejscowości, w Lubawie i wtedy [jako] studenci tych różnych uczelni gdzieś tam wyszliśmy, każdy w innej czapce. Paradowaliśmy [w nich], to była nobilitacja. Dla małego miasta to była też nobilitacja, że tutaj są studenci, nowy klan jak gdyby. Gdzieś tam pamiętam jakieś przedstawienie było w szkole, my uczestniczyliśmy już jako widzowie, dawni uczniowie tej szkoły, no i tam jakoś tak stanowiliśmy grupę całą. I to dwa roczniki były – 1949 i 1950. Dlatego dwa, bo my razem zaczynaliśmy pierwszą klasę gimnazjalną, ale ten drugi rocznik, ta druga klasa, w tempie przyspieszonym mieli [naukę], w ciągu jednego roku robili dwie klasy. To były roczniki zapóźnione, 29 rocznik był w tamtej klasie, aczkolwiek w mojej klasie też było kilka osób z tego 1929 roku, ale gównie 1930 i młodsze. Czyli ta czapka nobilitowała nas. Były przeważnie czerwone czapki, bo takie miał UMCS, ale pamiętam, że i wrocławski uniwersytet, na którym jeden z moich kolegów studiował weterynarię, miał takie czerwone czapki.

Myślę, że to życie takie pozauniwersyteckie ograniczało się do pewnych miejsc. Na pewno PTTK było takim miejscem spotkań poza uczelnią, tam ciekawe spotkania czasami były. Ale nie było na przykład czegoś takiego za moich czasów, żeby

(2)

korzystać z jakichś świetlic. Do kina chodziło się, było Apollo, Rialto i Robotnik przy ulicy 1 Maja. I tam chodziło się do tych kin i to dosyć często chodziliśmy.

Korzystałem, właściwie wszystkie nowości zaliczaliśmy. Dopiero później powstało to kino nowe, duże przy Króla Leszczyńskiego, ale to już w późniejszych latach. Nie wiem, nie umiem powiedzieć [kiedy], myślę, że po studiach to kino powstało.

Data i miejsce nagrania 2006-02-28, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski, Marcin Fedorowicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[W przypadku AK] to się otworzyło w 1956 roku – Mańkowski, Caban, Naumik wydali monografie o Armii Krajowej i tam nie wszystko było, ale było i Armia Krajowa istniała.. I

Ten domek pogotowia ratunkowego znajdował się naprzeciwko naszego akademika, no i tam bywało, że mogliśmy obserwować, to zawsze w naturze człowieka jest taka ciekawość gapiowska,

W domu kultury zabawa… I wtedy nie było tak, że stół był albo się płaciło, trzeba było swoje żarcie wziąć.. Ja się

Kiedy była taka akcja skierowana na tereny wschodniej Polski, nauczyciele wyjeżdżali na Ukrainę, na Białoruś obecną, mój ojciec też tam pracował przez jakiś czas,

Na Pomorzu nigdy się nie mówiło o czymś takim, że było takie bezrobocie, że ludzie sobie zapałki dzielili na dwie części, bo nie było pieniędzy.. My ciągle wiedzieliśmy, że

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów

Ten drób, który tutaj z kontyngentów zabierano rolnikom – gęsi, kaczki, kury – przez jakiś czas znajdował się na terenach tego przedsiębiorstwa w Warszawie, gdzieś na Kole