• Nie Znaleziono Wyników

Puławy w latach 50. - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Puławy w latach 50. - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Puławy, PRL

Słowa kluczowe Puławy, Lubelszczyzna, PRL, architektura, zieleń miejska, PTTK

Puławy w latach 50.

Puławy odwiedzałem, później jakieś miałem też bliskie kontakty z niektórymi działami czy kolegami pracującymi w Instytucie puławskim. [Miasto] było dla mnie nieróżniące się niczym, poza parkami, od Lubartowa czy, powiedzmy, innych jakichś miast. Mała, niska zabudowa, willowa zabudowa. Ale drzewa, zieleń, parki były wszędzie. I zawsze takie dosyć dziwne wrażenie [było], jak się dojeżdżało pociągiem do Puław – przecież nie było w ogóle ani tego wiaduktu tam, ani dworca żadnego. Dworce tutaj były karłowate. To też był taki przyczynek do porównywania – dworzec w Zajączkowie Lubawskim, to była miejscowość, gdzie się przesiadałem do pociągu do Lubawy, był bardziej okazały niż dworzec w Puławach czy dworzec w Nałęczowie.

Tak że to też taki przykład zubożenia jak gdyby lub też zupełnie innego rodzaju architektury kolejowej na tej trasie. Czyli pierwsze uderzenie – Puławy to las, to drzewa, to parki. I odległości – od tego dworca się szło daleko do samego centrum miasta, a to centrum niczym się nie wyróżniało. Mi się tak wydawało, że jedyny dom, który [miał] powyżej dwóch pięter, tam się znajdował gdzieś na skrzyżowaniu. On jest do dzisiaj też, to był hotel, tam restauracja na dole była, ale to chyba jedyny dom, który miał więcej niż dwa piętra. I był [to] taki już właśnie miejski dom, taki jak w Lublinie na Krakowskim Przedmieściu. Te domy były niewysokie, ale takie dosyć okazale się prezentujące. Dopiero te kontakty późniejsze weryfikowały opinie i spojrzenie na to miasteczko.

Z Instytutem kontakty [miałem], ponieważ tam miałem przyjaciela, który pracował na weterynarii, a później kontakty już dziennikarskie, które pozwalały mi na prowadzenie rozmów i pewnych układów już takich towarzyskich z pracownikami różnych dyscyplin w tym Instytucie. A później PTTK było tam silne, też pamiętam. To były lata już późniejsze, myślę, że gdzieś początek lat sześćdziesiątych, parokrotnie miałem tam spotkania w tym PTTK, o czymś mówiłem, chwaliłem się jakimiś sprawami taternickimi, organizowaliśmy taką jak gdyby działalność propagandową tej sekcji alpinizmu, tego późniejszego klubu wysokogórskiego.

(2)

Data i miejsce nagrania 2006-02-28, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski, Marcin Fedorowicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Paweł Czartoryski, który był na pewno pierwszym upoważnionym założycielem tego klubu wysokogórskiego, to się nazywała wtedy sekcja alpinizmu przy PTTK, napisał

Ten domek pogotowia ratunkowego znajdował się naprzeciwko naszego akademika, no i tam bywało, że mogliśmy obserwować, to zawsze w naturze człowieka jest taka ciekawość gapiowska,

Kiedy była taka akcja skierowana na tereny wschodniej Polski, nauczyciele wyjeżdżali na Ukrainę, na Białoruś obecną, mój ojciec też tam pracował przez jakiś czas,

I to „Jeszcze Polska nie zginęła”, które śpiewałem wtedy na polach grunwaldzkich, było bardziej dla mnie wzruszające niż [te wykonania], które śpiewaliśmy na różnych

Kiedyś kamieniołomy pod Kazimierzem wykorzystywaliśmy na takie próbne wspinaczki, ale była duża grupa osób, która już jakoś była zorientowana w tej specjalistycznej

Na Pomorzu nigdy się nie mówiło o czymś takim, że było takie bezrobocie, że ludzie sobie zapałki dzielili na dwie części, bo nie było pieniędzy.. My ciągle wiedzieliśmy, że

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów