• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 14, nr 5 (1938)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 14, nr 5 (1938)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W m ie sią c u , sz c zeg ó ln iej p o św ię c o n y m n a b o ż e ń s tw u k u N ie p o k a la n e j D ziew icy , a p o s to ło w ie C u d o w n e g o M e d a lik a b ę d ą się s ta r a li o k a z a ć sz cze­

g ó ln ie jsz ą m iło ść i p r z y w ią z a n ie do K ró lo w e j i P a n i n a s z e j i d la te g o w d o ­ w ód d ziecięce j u fn o śc i w szyscy bez w y ją tk u p rz e ślą n a cele « R o c z n ik a M a­

riańskiego® Sw ój d a te k ! B ę d zie to p rz e p ię k n y k w ia t z ło ż o n y w im ię te j św ię te j m iło ści k u M atce n a s z e j n a eele k o śc ieln e. J a k n a ju s iln ie j p ro sim y o tę w y ją tk o w ą p o m o c! P o trz e b u je m y b o w iem p o n a d 5.000 z ło ty c h , r a z na d r u k i p a p ie r n a sz e g o p ism a , p ra w n ie p o św ię co n eg o M a rii N ie p o k a la n e j*

a n a s tę p n ie n a k o n ie c z n e o d n o w ie n ie n aszeg o k o śc io ła w K ra k o w ie n a S tra - d o m iu . W g łę b o k im p r z e k o n a n iu , że p r o ś b a n a sz a z n a jd z ie o d d ź w ię k we w sz y stk ic h se rc a c h i d u sz a c h sz la c h e tn y c h , zaw sze g o to w y c h do o fiarn y ch , p o c z y n a ń d la św ię te j sp ra w y , o b ie c u je m y , że p rz e z c a ły m ie sią c m a j sz cze­

g ó ln ie j p a m ię ta ć b ęd ziem y n a Ich p o św ię c e n ie i b ła g a ć za p rz y c z y n ą M arii o o b fite z d ro je ła s k i m iło sie rd z ie u J e j B osk ieg o S y n a.

DZIEŃ M AR IAŃSKI w r, b. D NIA 15 M AJA

N abożeństw o w Dom u C e n tra ln y m S ió s tr M iło sie rdzia K s. R e d a k to r

ul. W a rszaw ska I. 8

Pieśni w cz a sie Mszy św.:

Po gó rach dolinach

C h w alcie łąki umajone

K rólow e j Anielskie j

Jezusa ukrytego

Jezu mił ości Twej

K ró lo w e j swej

(3)

R O C Z N I K MARIAŃSKI

C E N T R A L N Y K RAJOW Y O R G A N KRU CJATY CUD. MEDALIKA S T O W . C U D O W N E G O MEDALIKA I DZIEC I MARII W P O L S C E I Rok XIV/5 R e d a k to r X. P iu s P a w e lle k , M isjo n a rz M aj 1938 \

Już m ajow e św ie cą zorze...

Zorze cudnych św itów m ajow ych , zorze jasn e, zło te, p ro m ie­

n iste, przy k tórych budzą się rzesze skrzydlate, n a p ełn ia ją c rado­

sną m elo d ią lasy i gaje; w k tórych rozsyp an e k ro p le rosy błyszczą ja k b rylanty k oloram i tęczy ; zorze, k tóre podnoszą głów k i u śp io ­ n y ch kw iatów i rozch ylają k ie lic h y p e łn e w oni. Zorze m ajow e, na k tórych p ro m ien iu igrają a n io łk i p o p rzed zające sw oją K rólow ę. Już św iecą zorze m ajow e, a przy ich b lask ach b u d zi się cała przyroda i o czek u je w p o g o to w iu , b y oddać h o łd sw ojej P a n i i K rólow ej. A le te zorze m ajow e n ie tylk o rozb u d ziły przyrod ę; ich b lask i p ro m ien n e p rzen ik a ją głęb ok o do dusz i serc i b udzą uczu cia radosne; u czu ­ cia szczęścia i w esela, że n ależym y do M arii, że Ona nam M atką i K rólow ą; że m im o ciągłych zm agań z w rogam i n aszej O jczyzn y i naszej duszy p o zo sta liśm y i jesteśm y n arodem M arii.

B udzą i w zyw ają nas do czynu... przed ołtarzem św ieże k w ia ty dla M arii złóż... T e k w ia ty p o ln e, k tóre zak w itły na naszych p o la ch i łąk ach ojczystych , b o i te złożon e z ch ęcią p rzyp od ob an ia się M arii radość Jej Sercu spraw iają. A le przed e w szystkim ten... co się w duszy tw ej rozw inął... k w iat nad ziei... że M aria w szystko nam w yjed n a u Syna sw ojego, że doda sił, b y się pod źw ign ąć z p rzep a­

ści grzechu i w tych to zw łaszcza b ied n y ch sercach n iech się roz­

w ija ten k w iat n a d z ie i; że dop om oże nam przetrw ać te cię ż k ie czasy i od ep rzeć w roga, k tó ry ze w szech stron w ciska się do n aszej O jczy­

zny, b y ją zgnieść i zakuć w k ajd an y k om u n izm u . K w iat m iło ści...

(4)

1 14

M iłości B oga tak iej, któraby z naszej duszy usuw ała w szelk i ch o ćb y najm n iejszy grzech, zm yw ając go cod zień żalem serdecznym , k tó ­ raby dla Boga gotow ą b yła cierp ieć i złożyć w szelak ie ofiary. M i­

ło śc i b liźn ieg o , gotow ej zaw sze i w szystko p rzebaczyć, pocieszyć, pom óc, pod źw ign ąć i pociągając dobrym przykładem , przyprow a­

dzić do M arii.

Lecz je ś li k ażdy z nas m a złożyć te k w iaty u stóp M arii, ta któż w iększą i p ięk n iejszą w iązankę u w ić p o w in ien , ja k D zieci Ma­

rii? ... M y, k tóre się tym słod k im szczycim y m ian em Jej w ybranych D zieci; k tóre się Jej barwą b iało-n ieb iesk ą od ziew am y, k tórych pierś zd o b i M edal C udow ny, jak iż k w iat złożym y na Jej o łtarze?... Oto w iązankę m ajow ą ozd ób m y śnieżnym kw iatem lilij d ziew iczej czy­

stości i tą złóżm y M arii w ofierze. W szakże i w życiu naszym m aj zaw itał, bo w w io śn ie życia pociągn ęła nas M aria, b o w sercach, które M arię m iłu ją , p a n u je zaw sze w iosna, a z w iosn ą ty lk o kw iaty zakw itać pow in n y. T rudny on praw da do p ielęg n o w a n ia , n a jm n iej­

szym brudem się skazi, ale kto go raz u k o ch a ł, k to się n a p o ił jego w on ią, ten w szystkie ofiary p o n iesie, b y go zachow ać n ieskalanym .

A w ięc w szystkie zabierzm y się do pracy; tak te, k tóre w tym m iesiącu M arii przysięgną u stóp ołtarza, że dla N iej żyć, Ją k o­

chać, czcić będą, ja k i te, które już m oże o tym p rzyrzeczen iu za­

p o m n ia ły ; n iech się odnow ią w m iło ści ku M arii i tą m iło ścią użyź­

nią rolę serc sw oich, b y na n iej w zrosły te p rzecudne k w ia ty liliow e.

P rzygląd ajm y się życiu naszej n ieb iesk iej M atuchny i u czm y się od N iej, ja k go strzec i p ielęgn ow ać, b y rozk w itł w sp a n ia le i w ydał w oń rozkoszną, aby go M arii złożyć w m ajow ej w iązance.

P ow ierz M atce k w iat ten drogi, by go lu d zie n ie sp la m ili, A b y b u jn e św iata głogi k w iatu tego n ie zgłuszyły.

S za ro tk a

óh ób cSb cSb c§b cSb cSb cSb cSb c§b cSb cSb c§b cSb

Maria godną jest naszej czci i miłości

„ T y ś sław a J eru za lem , T y ś w esele isra elsk ie, T y cześć lu d u nasze go“

(Jud. X V 1 0 ).

Słow a te od n osi K o śció ł św. słu szn ie do N ajśw iętszej Marii P a n n y i dlatego u żyw a w szystk ich środków , aby god n ie u czcić Tę, k tórą B óg sam w yw yższył p on ad w szystkie stw orzenia. Cały m ie­

siąc p ośw ięca też chw ale M arii, w yb iera n a jp ięk n iejszą i n ajm il­

szą część roku, aby n iep rzerw an ie u w ielb ia ć n a jp ięk n iejsze i praw ­

d ziw ie cudow ne d zieło B oże, jak im jest Maria.

(5)

W szystk ie sw e d ziatk i radby zgrom adzić u stóp ołtarzy N ie p o ­ k a la n ej, a staw iając przed oczy M atkę B oga i M atkę lu d zk ości, ku N ie j k aże w znosić o czy i serca i w p atryw ać się w Jej p ię k n o śc i, p o d ziw ia ć Jej w ielk o ść niezrów n an ą, aby o ży w ić serca w szystkich i ob u d zić gorące p ragn ien ie tej p ięk n o ści d u ch ow ej, o k tórej C hry­

stus p ow iad a: „ B ło g o sła w ien i, k tó r z y ła k n ą i p ra g n ą sp ra w ie d liw o - śc i“ (M at. V 6 ) , stan ow iącej przecież całą naszą w artość d uchow ą.

U stóp T ej p ięk n ej i p o tężn ej M atki k aże nam składać n a sze prośb y i b łagan ia, aby pośrednictw o M arii otw orzyło im przystęp do tron u B oga i Ojca naszego. W ygnańców i p ielg rzy m ó w skaza­

n y ch na w alk ę i cier p ien ia grom adzi o k o ło serca M atk i n a jlep szej i tu k aże nam szukać p o ciech y i ratunku.

M aria sam a zd aje się nas w zyw ać, abyśm y o b c h o d z ili g orliw ie tę n ajd łu ższą Jej u roczystość, b y serca nasze zim n e i o b o jętn e za­

grzały się do serdecznej m iło ści i praw d ziw ej p o b o żn o ści k u N ie j.

Jak że p ięk n e zam iary K ościoła św .! Jak m iło ściw e p ra g n ien ie M a­

rii! Staw m y się och oczo na to w ezw an ie naszej K rólow ej i M atki, n iosąc Jej w darze gorące p ragn ien ie uczczen ia Jej w tym czasie o so b liw ie szczerym sercem !

C hcąc god n ie p rzep ęd zić ten m iesią c u stóp M arii, rozw ażm y, jak ie p ow od y sk łan iają nas do p ob ożn ego od b yw an ia tego n abo­

żeństw a.

Z astanaw iając się nad tym , p ozn ajm y: 1°) że M aria jest godną naszej czci, gdyż Ona jest n a d zieją w szystk ich w iek ó w ; 2°) że jest i teraz jed y n ą n ad zieją tak sp raw ied liw ych , jak o i grzeszników .

Stąd p ostan ow ien ia: 1°) od n ow ić ducha gorliw ości w n ab ożeń ­ stw ie ku M arii i otrząść się z gnuśności i o b o jętn o ści; 2 °) p olecać c o d zien n ie sercu M arii w szystkie nasze i całego K ościoła potrzeb y.

W iązanką b ęd ą słow a: W e j d ź c ie się, a w n id ź m y d o m iasta o b ro n n eg o , a m iłc z m y ta m ! “

115

Maria Matka Boga

„L ecz g d y p r z y s z ło w y p e łn ie n ie czasu, ze s ła ł B ó g S yn a sw ego u c zy n io ­ nego z n ie w ia sty , u czyn io n eg o p o d za- k o n e m “ (G al. IV 4 ) .

Po u p adku człow iek w p o czu ciu sw ej w in y lę k a ł się Stw órcy sw ego, a chociaż B óg szuka sw ego dziecka u p a d łeg o : „ A d a m ie, g d zie ż e ś je s t? “, jed n ak A dam u k ry ł się, lęk a ją c głosu B ożego. B óg jed n a k chociaż spraw ied liw y, lecz i m iłosiern y, p ociesza go, że p rzy­

śle Z baw iciela.

(6)

116

P rzez cztery tysiące la t w yczek u ją Go lu d zie, w oła ją c sercem zb olałym i u tęsk n ion ym : „ R o ra te c o e li d e su p e r e t n u b es p lu a n t ju- stu m “ (Iz. X 4 8 ).

A gdy n adszedł czas zm iłow an ia, B óg, sp ełn ia ją c swą obiet­

n icę, o d d aje nam Syna Sw ego n ajm ilszego na w łasność. A le jaką drogą p rzych od zi do nas i p rzez kogo Go otrzym u jem y?

W iara od p ow iad a, że przez pośrednictw o N a jśw iętszej Marii Panny. M ocą D ucha św. bierze ten że ciało Sw e z N iep o k a la n ej Dzie­

w icy. W Jej ło n ie przeczystym łączy się Osoba B oska Syna tak ści­

śle z człow ieczeń stw em , że B óg staje się p raw d ziw ie człow iekiem i praw dziw ym Synem M arii, a M aria praw dziw ą M atką B oga.

I oto ty tu ł w ie lk i i słuszny M arii do naszej czci, k tórego Jej n ik t zaprzeczyć n ie m oże. Cześć nasza i n abożeństw o k u M arii po­

lega na tej Jej godności niezrów n an ej, a ufn ość nasza op iera się na w ład zy Jej, którą się cieszy w ob ec Syna Swego.

Z astanaw iając się nad tym , p ozn ajm y: 1°) że M aria jest pra­

w dziw ą M atką B oga i św iętą B ożą R o d zicielk ą ; 2 °) jak w ielk ą jest dlatego godność M arii i ja k godną jest Ona czci n a s z e j!

Stąd p ostan ow ien ia: 1°) ożyw iać w iarę, że M arii n ależy się p o B ogu cześć n ajw ięk sza; 2°) korzystać z n abożeństw a ku czci M arii, aby ob u d zić gorliw ość w u czczen iu M arii i utw ierd zić się w m iło ści i n ab ożeń stw ie ku N iej.

W iązanką liędą słow a: „Q ui c re a v it m e r e q u ie v it in taberna- cu lo m e o “ — „K tóry m n ie stw orzył, sp oczął w p rzyb ytk u moim“

( E ccles. X X IV 12).

W ładza i pośrednictw o Marii

„ Z ło ży ł m o ca rze z sto lic y , a p odw yż­

s z y ł n is k ie “ (Łuk. I 5 2 ).

M aria pow itan a ze czcią przez E lżb ietę jak o M atka Boga, uzn aje tę godność sw oją, lecz n ie w yn osi się z n ie j, ow szem więcej jeszcze upokarza się, a ch w ałę tę od n osi do B oga, u w ielb ia ją c Jego w szeclim ocność i dobroć.

P okorną i n isk ą słu żeb n icą w yw yższył B óg i u czy n ił to dla nas, bo p ostan ow ił Ją z tronu m iło sierd zia sw ego jako Pośredniczkę naszą p o m ięd zy n ieb em a ziem ią. Praw da to p ew na, że wszystko w n ie b ie dla nas i za n am i, ja k m ów i ap ostoł: „ W s zy stk o d la wy- b ra n y c h “ (2 Tym . II 1 0 ). T am orędują za n am i w szystkie chóry a n ielsk ie stw orzone dla ch w ały B oga i dla p osłu g naszych. Wielu obrońców i patronów m am y w św iętych w sp ółb raciach naszych!

„ W szy sc y Ś w ię c i w sta w ia ją się za n a m i“ m ów i św. C yprian. Jakże

(7)
(8)

118

p otężn a jest ta w ym ow a św iętych m ęczen n ik ów , k tórzy nieustannie ofia ru ją nam sw e b ogate zasługi m ąk i cierp ień . Ś w ięci wyznawcy i p ok u tn icy zasłan iają nas p ok u tą i łz a m i sw ym i.

A le ponad te w szystkie zastęp y o ręd ow n ik ów n aszych stoi M atka i O b lu b ien ica najdroższa S ęd ziego n ajw yższego jak o Matka i O rędow niczka całej lu d zk ości i K o ścio ła pow szechnego.

N a leżn e Jej to stanow isko, bo to M atka B oga, a nasze prośby i b łagania, zanoszone przez Serce Jej, znajdą łaskaw e przyjęcie u Syna Jej, bo jak w ielk ą Jej godność, tak p otężn ą i w ładza, tak skuteczne i pośrednictw o J ej! P rzez p rzyczynę M arii m ożem y w szystko otrzym ać!

A ta praw da jakże u siln ie zachęca nas do gorliw ego nabożeń­

stw a k u M arii! Jaką ufnością n ap ełn ia Ona serca nasze!

Z astanaw iając się nad tym , p ozn ajm y: 1°) że w ładza Marii w n ieb ie jest potężn ą, a pośrednictw o Jej zaw sze sk u teczn e; 2°) że nadto i p otrzeby nasze w ie lk ie sk łan iają nas do uczczen ia M arii.

Stąd p ostan ow ien ia: 1°) z ufn ością n iezach w ian ą zw racać się w e w szystkich potrzebach naszych do M arii, błagając o p om oc; 2°) pa m ięta ć jak w ielk ą jest liczb a i złość w rogów n aszych i zasłaniać się w ob ec n ap aści ich o p iek ą i w ezw an iem M arii.

W iązanką będą słow a: „ P r z y s tą p m y z u fn ością d o sto lic y ła­

s k i, a b y ś m y m iło s ie r d z ie o tr z y m a li!“ (Żyd. IV 1 6).

Maria matką naszą

„ G d y te d y Jezu s u jr z a ł m a tk ę i ucznia, k tó reg o m iloxvał sto ją ceg o , r z e k ł matce sw o je j: N ie w ia sto , o to sy n tiv ó j“ (Jan X IX 2 6 ).

W iara praw dziw a nak azu je nam cześć i n abożeństw o ku Marii.

Ona rozszerzyła ją po całym św iecie. A le w ięcej jeszcze upom ina się o to m iłość gorąca i szczera. U fn o ść i cześć ku M arii to potrzeba serca k a to lick ieg o , a nabożeństw o szczere k u N iej jest oznaką i do­

w odem szczerze k a to lick iej pob ożn ości. D laczego tak? Z now u od­

pow iad a w iara: b o M aria jest n ie ty lk o M atką B ożą, lecz i Matką naszą! P rzez Jezusa w szyscy m y n ajściślej złą cz en i i z M atką Jego.

W ięc tylk o to serce jest praw d ziw ie ożyw ion e d u chem Chrystusa, które czci i koch a w iern ie M arię, i w ted y dopiero p od o b n e jest ono Sercu Jezusa w n a jp ięk n iejszy ch u czu ciach jeg o , bo czci i k ocha Tę, którą to Serce u k och ało p o B ogu n ajczystszą m iłością.

O jak że d a lek ie od Jezusa i w yk on an ia n a u k i Jego są serca

nasze zim n e i ob o jętn e dla M atki Zbaw cy i M atki lu d zk ości. A więc

(9)

119

jak u b ogie także w cnoty, zasłu gi i ła sk i! C hcem yż w ięc naślad o­

wać Jezusa i żyć jako d zieci B oże, k och ajm y i czcijm y M arię jak o M atkę naszą i bądźm y Jej dobrym i d ziećm i!

Z astanaw iając się nad tym , p ozn ajm y: 1°) że M aria jest praw ­ d ziw ie M atką naszą; 2 °) że jak o M atce naszej w in n iśm y Jej cześć, m iłość i posłuszeństw o.

Stąd p o sta n o w ien ia : 1°) d ziękow ać serd eczn ie Jezusow i, że nam dał M arię jak o M atkę; 2 °) starać się być godnym i Jej synam i przez m iłość gorącą i w iern e posłuszeństw o w szystkim rozkazom i łask om Jezusa.

W iązanką będą słow a: „O to M a tk a tw o ja “ (Jan X IX 2 5 ).

N abożeństw o ku Marii

,JM iej w u czciw o ści m a tk ę tw o ją p a w s z y s tk ie d n i ż y w o ta j e j “ (T ob. IV 3 ).

T o ostatn ie u p o m n ien ie T obiasza um ierającego, k tóre daje syn ow i sw em u. P o d o b n ie u p om in a nas i C hrystus w ch w ili skonu sw ego, m ów iąc do Jana: „O to M atka tw o ja “ (Jan X IX 2 6 ).

K o śció ł św. zaw sze w ierny w w yk on an iu w o li sw ego za ło ży ­ c iela zachęca gorliw ie i u siln ie w szystkie sw e d ziatki do u czczenia M arii, sam także czci i w ychw ala Ją przez w szystkie w iek i.

T radycja apostolska i h istoria K ościoła św iadczą, że n ab ożeń ­ stw o ku M arii jest tak daw ne, jak chrześcijaństw o sam o. N ie było n igd y czasu, w którym i >y ono n ie b yło znane w K ościele. N ie b yło n igd y chrześcijan, k tórzyb y w ierząc w Jezusa i czcząc Go, n ie czcili i razem M atki Jego.

K to p o le c ił to nabożeństw o? K to nauczył lu d zi czcić i u w iel­

b iać M arię? C hrystus sam , N a u czy ciel nasz, p rzyk azał tę cześć i usta­

li ł w łasnym p rzykładem . T ak to Serce Jezusa i przykład Jego w łasny to p oczątek i źródło tego nabożeństw a. A odtąd w zrastało ono ró­

w nocześnie z rozszerzeniem 9ię w iary i K ościoła, p o d o b n ie jak rzeka w spaniała, orzeźw iająca i zraszająca n ieu stan n ie cały K o śció ł tak, że jest jak b y ogrodem n a jp ięk n iejszy ch cnót C hrystusow ych i rolą urodzajną, która w yd aje ow oc stokrotny z n asien ia praw dy i ła ­ ski, które rozsiew a n ieu sta n n ie T en B oski G ospodarz przez w szyst­

k ie w iek i.

Z astanaw iając się nad tym , p ozn ajm y: 1°) że B óg sam uczy nas przez posła sw ego archanioła czcić i u w ielb ia ć M arię; 2°) że p rzykład C hrystusa, apostołów i całego starożytnego K ościoła za­

tw ierdza nasze nabożeństw o ku M arii.

Stąd postan ow ien ia: 1°) p am iętać, że bez gorliw ego n ab ożeń ­

(10)

stwa do M arii n ie m ożna m ieć p raw dziw ej p ob ożn ości; 2°) odby­

w ać w szystkie ćw iczenia p ob ożn e na cześć M arii gorliw ie i ochot­

n ie, a osob liw ie odm aw iać p o b o żn ie: P o zd ro w ien ie an ielsk ie.

W iązanką b ęd ą słow a: „B ą d ź p o zd r o w io n a M a rio ! T y ś pełna ła s k i!“ (Łuk. I 2 8 ).

Jak potrzebne nabożeństw o ku Marii

„ K to m n ie zn a jd z ie , z n a jd z ie ży w o t i w y c z e r p ie zb a w ie n ie o d P a n a “ (Przyp.

V II 3 5 ).

Z b aw ien ie nasze to spraw a nasza najpierw sza i najw ażniejsza, gdyż Chrystus pow iad a: „H oc en im un u m e st n ecessa riu m “ (Łuk.

X 4 2 ). Do n iej p ow in n y zdążać w szystkie nasze m yśli, u czu cia, sło­

wa i uczyn k i, ale także w szystkie prace i cierpien ia. W szystko po­

trzeba sobie zam ien iać w zasługi i cnoty, aby zbierać ow oce w w ie­

czności.

Z apew niam y sobie zb aw ien ie przez w ew nętrzne odrodzenie serca i duszy. D zieło to dziw n ie p ięk n e i w sp an iałe, bo to c e l od­

k u p ien ia. Jakże jed n ak trudne, a naw et n iep o d o b n e do w ykonania w łasn ym i s iła m i! B oga trzeba k o n ieczn ie do tej spraw y jak o w spól­

n ika i p om ocnika m ożnego i łask Jego o b fity ch i sk u teczn ych ! D roga i środki zbaw ienia znane nam ! A le żeby w ejść na nią i w ytrw ać aż do końca dobrze używ ając środków , p otrzeba pew nej d źw igni i jak b y ręki p om ocn ej, któraby w spierała i prow ad ziła pe­

w nie. Taką rękę podaje nam B óg w M arii. T o ręka M atki, a nabo­

żeństw o ku N iej to silna dźw ignia. B ezp ieczn ie m ożna na n iej się op rzeć, w szystko przeciw ne p okonać i w szystko dobrze w ykonać!

J ed n ogłośn e to przek on an ie O jców i D oktorów K ościoła, że nabo­

żeństw o to jest nie tylko skutecznym , lecz i n iezb ęd n y m środkiem tak dla dostąpienia zb aw ien ia, jako i do n abycia d osk on ałości chrze­

ścijań sk iej i postępu w n ie j ! K to przez n ie odda się M arii, żyjąc i pracując pod Jej o p iek ą , zn ajd zie w szystkie łask i p o trzeb n e i jako dobre i w iern e dziecko M arii dojd zie do oglądania Jezusa.

Z astanaw iając się nad tym , p ozn ajm y: 1°) że praw dziw e i gor­

liw e nabożeństw o do Marii jest zn ak iem zb aw ien ia; 2°) dlaczego jest ono p ew n ym znakiem zbaw ienia?

Stąd p ostan ow ien ia: 1°) coraz w ięcej utw ierd zać się w tej w ie­

rze i u fn ości, że Maria w szystko m oże u Syna Sw ego; 2 °) serdecz­

nym i gorliw ym nabożeństw em do N iej zap ew n iać sobie w szystkie ła sk i potrzebne.

W iązanką będą słow a: „ N ie c zy ń c ie s z k o d y m o rzu i z ie m i aż p o z n a c z y m y słu gi B o że na czo ła ch “ (O bj. V II 3 ).

1 ‘20

(11)

-

121

Maria pom aga do d oskonałości

„ B ą d źcie te d y d o sk o n a li ja k o i O jc ie c w asz n ie b ie s k i d o sk o n a ły m jest"‘ (M at.

V 4 8 ).

Tak k oń czy C hrystus sw e pierw sze k azan ie, p rzek azu jąc K o­

ściołow i sw em u za m iło w a n ie doskonałości. Z ad an ie szczytne, lecz rozkaz trudny do w yk on an ia. Jed n ak tak C hrystus jak i M atka Jego pragną gorąco, abyśm y go w y k o n a li w iern ie i w szyscy szli drogą w skazaną do Ojca naszego w n ieb ie. M aria sam a szła n ią w ytrw ale.

Ona b ow iem n ajw ięcej podobna św iętością i cn otam i S yn ow i Sw e­

mu. P on ad w szystkie stw orzenia ona n ajd osk onalszą p o d o b izn ą Ojca sw ego w n ieb ie. A kto z N ią złączony m iło ścią i p ob ożn ością, jak że szybko i łatw o p ó jd zie drogą doskonałości.

N ab ożeń stw o do M arii to jak b y serce życia d oskonałego. N ie m ożna naw et w iern ie pracow ać z łask am i D u ch a św., ani u k och ać cnót Jezusa, n ie naślad u jąc M arii i n ie w zyw ając Jej pom ocy.

W szystkie cn oty chociaż p ięk n e i w zn iosłe, jed n a k przykre są do w yk on an ia dla natury naszej zep su tej n aw et i w ted y, k ie d y się p o ­ dobają; środki tak że, przez które m ożem y je nabyw ać, w yd ają się gorzkie i trudne.

D roga dosk on ałości to ścieżka wąska i strom a i bram a ciasna, która do n iej prow adzi. T ylk o p od o p iek ą M arii m ożna po tej dra­

b in ie w ysok iej w iern ie i w ytrw ale postęp ow ać bez zn iech ęcen ia się i cofania. M aria b o w iem osładza w szystko i u łatw ia. Jej ręka w spiera sk u teczn ie, a serce m acierzyń sk ie zachęca i pociesza. N aszym ob o­

w iązk iem i h asłem : „Ib u n t d e v ir tu te in v ir tu te m “ (P s. L X X V III 8 ).

S p ełn ia m y je w iern ie tylk o przy pom ocy M arii.

Z astanaw iając się n ad tym , p ozn ajm y: 1°) że M aria b yła p o ­ m ocą i w zorem dosk on ałości tak dla ap ostołów , jak i u czn iów ic h ; 2°) że jest i teraz gw iazdą przew odnią dla w szystkich spragnionych sp raw ied liw ości.

Stąd p o sta n o w ien ia : 1°) p am iętać, że n ie m ożna m ieć ducha apostolskiego i p ośw ięcen ia się dla Jezusa bez serdecznego n ab o­

żeństw a ku M arii; 2°) pokonyw ać o b o jętn o ść i gnuśność w pracy ok oło nabycia cnót p ow ołan ia, w zyw ając z u fn ością niezach w ian ą pom ocy M arii.

W iązanką będą słow a: W ie lk ie d o b ra p r z y s z ły m i je d y n ie

p r z e z N ią “ (M ądr. V II 11; Mat. V I 3 3 ).

(12)

Do świętego Michała Archanioła

Ś w ię ty M ich a le A rc h a n ie le

S tań d z iś na ja sn y c h d u ch ó w c zele Jako w stw o r ze n ia p ie r w s z e d n i, D u ch y p r z e w r o tn e — m ocą B o żą S trą ć; n iech nas w ię c e j nie za trw o żą Ich m y ś li z łe — o b łę d n e sny.

N ie c h z a w s ty d z o n y z a d r ż y w ró g

P r z e d h asłem T w o im : „ K tó ż ja k B ó g !“

D ziś p o p r z e z ży c ia o cea n y W z b u rzo n e p ię tr z ą się b a łw a n y, H u czą — p o n u r y słych a ć głos.

J a k b y b łu ż n ie rs tw a stra szn e słow o, C h c ia ły b y r o z b ić łó d ź P io tro w ą , Z n iszczyć, ś m ie r te ln y za d a ć cios.

Ś w ię ty M ich ale, p r z y n ie j stó j, R o zw iń p o n a d n ią szta n d a r T w ó j.

G d y r o z p ę ta ły się z łe m oce I sp is k i k n u ją d n ie i noce.

R zu ca ją c n ien a w iści siew ,

M y, p o d szta n d a rem T w y m ze b ra n i I p o d o p ie k ą N ie b io s P a n i

Z anucim te n p o tę ż n y śp ie w : N ie z g n ę b i nas K o śc io ła w róg.

I d z ie m y z h a słem : „ K tó ż ja k Bóg!~‘

I ja k o n ie g d y ś p r z e d w ie k a m i N a d w zb u r z o n y m i m ó rz fa la m i W ycią g n ą ł rę k ę sw o ją P a n —

„U ciszcie się“ w y r z e c z e z m ocą.

U c ic h ły — ju ż się n ie szam ocą, U stał za w ro tn y w ic h ró w tan.

Z w y c ię ż y ł ro zsza la łych fa l P o tę g ę — cich e p ły n ą w dal.

I d ziś p ie k ie ln e te s k o w y ty Z ła, n ien a w iści, b u n tu z g r z y ty U ciszy sło w e m N ie b io s K ró l.

S ta n ie się u ciszen ie w ie lk ie , Z m ilk n ą za w iści i zło w sze lk ie , U cich n ie serc zn ę k a n y c h ból.

I z w y c ię ż o n y p ie r z c h n ie ivróg

P r z e d ś w ię ty m h a słem : „ K tó ż ja k B ó g !“

Z o fia S o k o ło w sk a

(13)

Ż y w o t św. S ta n isła w a Biskupa i M ęczennika

D n ia 8 m aja o b ch o d zi K o śció ł doroczną p am iątk ę m ęczeń sk iej śm ie r c i św. Stanisław a, b isk u p a krakow skiego.

Św. Stanisław , rodak nasz i patron, p o c h o d z ił ze znak om itego rodu S zczep an ow sk ich , p osiad ających rozległe d zied ziczn e w łości.

O jciec jego W ielisław , a m atka B ogna, p e łn i ducha ch rześcijań ­ skiego, p ob ożn i, m iło siern i, ło ż y li n iem a łe o fia ry na b udow ę k o ­ ściołów i w spom aganie nieszczęśliw ych .

Św. S tan isław u ro d ził się w 1030 r. w e w si S zczepanów ce, gd zie od zarania la t zacn i jeg o rod zice w p a ja li w eń gruntow ne i trw ałe zasady B osk ich praw d i szlach etn ych obyczajów . U lu b io ­ nym zajęciem m ałego Stasia b yła m od litw a do N ajśw iętszej M arii P anny. Przed Jej w izeru n k iem w id zian o go często, jak sk ład ał m ałe rączęta i m o d lił się serd eczn ie z d ziecięcą u fnością. U b ogich , przy­

chodzących po w sp arcie, zaopatryw ał tak ch ętn ie i tak im słu żył gorliw ie, iż sam i rodzice jego w zru szali się, patrząc na to m ałe pa­

c h o lę , ju ż teraz zap ow iad ające ducha ofiarn ości i p ośw ięcen ia dla bliźn ich . N ie będąc w id zian ym od in n ych , zadaw ał sob ie różne um artw ien ia: p o ścił często, sy p ia ł na gołej ziem i ob ok w ygod n ie za­

słanego łóżk a, a także od m aw iał sob ie zabaw i in n y ch rozryw ek n iew in n ych , tak w łaściw ych jego w iek ow i.

M ając la t 10 o d d an y został na n au k i do G niezna, p o u k o ń ­ czen iu których w y sła li go rodzice do F ran cji, do słyn n ej naów czas ak ad em ii w P aryżu. P o u p ły w ie la t sied m iu , uk oń czyw szy ch lu b n ie akadem ię paryską, w ró cił do ojczyzn y, n ie zastaw szy ju ż przy życiu obojga sw ych u k och an ych rodziców .

W róciw szy z P aryża S tanisław , m ło d zia n o p ięk n ej i szlach et­

nej postaci, zdobyw szy n iem a ły zasób w ied zy i m ądrości, stał się je ­ dynym spadkobiercą m ajętn ości rodziców .

Sądząc po lu d zk u , p o siad ał w szystko, co m oże zad ow olić i u szczęśliw ić człow ieka. Lecz dla n iego n ie m ia ły p ow ab u i u roku radości i rozkosze, k tórym i w ik ła ją i uw odzą się lu d zie.

D usza jego już od daw na sk łan iała się k u B ogu.

R ozd ał przeto w szystkie sw e m ajętn ości na u b ogich , chcąc

(14)

1 2 4

w stąp ić do zakonu, lecz u legając w p ły w o w i i w o li b isk u p a krakow ­ sk iego Lam berta Z u li, z rąk jego otrzym ał św ięcen ia k a p ła ń sk ie.

W tym to stan ie zajaśn iał jak p o ch o d n ia gorejąca, n ie k ład ąc ta m y sw ej gorliw ości o zb aw ien ie dusz. C horym , u b ogim i w szystkim n ie ­ szczęśliw ym słu żył z m iło ścią i p o św ięcen iem , zaopatrując potrzeb y doczesne, u m ysł ich i ducha zw racał ku spraw om w yższym , n au czał praw d B ożych , zach ęcał do cierp liw ego znoszenia p rzeciw n ości i n ie ­ szczęść życia, p o k tórym n astąp i niesk oń czon a w ieczn ość, gd zie Bóg:

w T rójcy Jed yn y nagradzać b ęd zie w szystkie cier p ien ia i przykro­

ści n iezrów n an ym szczęściem w k rólestw ie sw oim , o którego p ię k ­ n ości zach w ycon y św. Jan A p o sto ł m ó w ił: „C zego o k o n ie w idziało^

i ucho n ie słysza ło , to n a g o to w a ł B ó g ty m , k tó r z y G o m i ł u j ą 1.

P o śm ierci b isk u p a L am berta Z u li, św iątob liw ego i św ia tłeg o pasterza, duchow ieństw o i lu d jed n o m y śln ie ob rali Stanisław a sw ym biskupem . B ro n ił się św ięty jak m ógł od tego nader o d p o w ied zia l­

nego dostojeństw a, lecz w k oń cu zm uszony w olą p a p ieża , u leg ły m się pok azał, przyjąw szy in fu łę b iskupią.

U b ogich , którym zaw sze słu żył z m iło ścią , teraz tym h o jn ie j opatryw ał, odm aw iając sobie naw et n a jisto tn iejszy ch potrzeb . P ra­

cow ał u siln ie w w in n icy C hrystusow ej, n ie szczęd ził trudu i starań, dając z sieb ie n a jp ięk n iejszy w zór n ieu tru d zon ej gorliw ości o zba­

w ien ie dusz, tym , k tórzy ozięb le i n ied b a le u p ra w ia li n iw ę B ożą.

W tym czasie p anow ał w P o lsce B o lesła w II, zw any Śm iałym . K ról ten początkow o dobry dla sw ych pod d an ych , zap ow iad ał się m iłościw ym , godnym tronu m onarchą. W yjeżd żając k ilk a k r o tn ie na w ypraw ę w ojen n ą, u p o jo n y sław ą z o d n iesio n y ch zw ycięstw , przyw ykł zb ytn io do rozlew u krw i i in n y ch n ad u żyć, ja k ie w ojna n iesie z sobą, stał się w krótce srogim i okrutnym . G n ęb ił n iew in ­ nych, u ciem ięża ł lu d p od atk am i, a sam prow ad ził grzeszne i roz­

w iązłe życie, do tego stop n ia się zap om in ając, iż up atrzyw szy sobie żonę jed n ego ze sw ych p od d an ych , kazał ją p rzem ocą sp row ad zić do zam ku.

Św. Stanisław u p o m in a ł k ilk ak rotn ie króla B olesław a na osob­

ności, p rzedstaw iając m u w ystęp ek , którego się d op u ścił, m ó w ił m u po ojcow sku, iż n ie godzi się, aby żył z żoną pod d an ego sw ego, a nadto, że sw ym złym życiem daje in n y m p och op do p od ob n ych w ystępków , gdyż sk u tk i tego zgorszenia w id oczn ym i się ju ż staw ały.

K ró l w zruszył się, p rzyrzek ł popraw ę, ale p o u p ły w ie k rótk iego czasu do daw nych b łęd ó w p ow rócił.

P o k ilk ak rotn ym p onow nym u p o m in a n iu św ięty b iskup raz

jeszcze przyszed ł do k róla, teraz już w ob ecn ości liczn eg o dw oru

u p o m in a ł go po raz ostatn i, dodając, iż n ie tylk o h ań b ę i p rzek leń ­

stw o ściągnie na swą rod zin ę, ale jeszcze o d p o w ie przed B ogiem

w d zień sądu za sw ych p od d an ych , dla k tórych stał się zgorszeniem .

(15)

125

R ozgn iew an y k ró l z p o ch leb ca m i sw ym i u p o m n ien ia św iętego m ęża o b ró cili w drw iny i żarty zło śliw e, obrzucając o b elg a m i cno­

tliw e g o b isk u p a, sp ełn iającego sw ój p astersk i ob ow iązek.

C hcąc p ołożyć tam ę tak w ielk iem u zgorszeniu, św. Stanisław jako b iskup krakow ski rzu cił k lątw ę na króla w ob ec lic z n ie zgro­

m ad zon ego w k o ściele lu d u , czym w y łą czy ł go ze zgrom adzenia w iern ych . K ról, dow ied ziaw szy się o tym , zap ałał szalon ym gniew em i pop rzysiągł zem stę. U m ó w ił sob ie siep aczy i p o le c ił im zam ord o­

w a ć św iętego. W czasie od p raw ian ia M szy św. p rzez b isk u p a, w p a­

d li n a jęci m ordercy u zb ro jen i w m iecze do k o ścio ła , p o stą p ili szybko k ilk a n a ście kroków i sta n ęli jak w ryci, n ie m ogąc się poruszyć.

Cisza, jaka panow ała w św iątyn i, lu d rozm od lon y, a nadto ja ­ k iś m ajestat id ący z ołtarza, przy k tórym stał nasz św ięty, spraw ujący C hrystusow ą O fiarę, tak ich p rzen ik n ął, że sta n ęli bez ruchu, n ie śm ieją c posunąć się d alej. K ról stał przed drzw iam i św iątyn i, a n ie m ogąc się ich doczekać, w p a d ł sam do k o ścio ła z ob n ażon ym m ie­

czem , d op ad ł ołtarza i k ilk o m a siln y m i cięciam i p o w a lił na ziem ię św ięteg o b iskupa. P o rw a li się w ted y z m iejsca siep acze, w y w lek li

■ciało św iętego z k o ścio ła i p orąb ali na sztuki.

N ad ciałem m ęczen n ik a sam B óg p o sta w ił n iezw yk łą straż w postaci w ielk ich orłów , które czuw ały dotąd nad zw łok am i b i­

sk u p a , aż lu d p oczął się lic z n ie zgrom adzać. P ła czą c p o zb iera li w iern i rozrzucone człon k i i gdy je zb liżon o do sieb ie, w jed n ej ch w ili zro­

s ły się n a jzu p ełn iej. Lud, zd u m ion y na w id o k B o żej p o tęg i, p oczął głośn o u w ielb ia ć B oga. Z w ielk ą p rzeto czcią i relig ijn y m posza­

n ow an iem z ło ż y li w trum nę ciało św iętego m ęczen n ik a i za n ieśli d o kościoła, gdzie spoczyw a do dnia dzisiejszego w sław ion e lic z ­ n ym i cudam i.

Z grobu sw ego św ięty nasz P atron ie, czuw aj nad nam i, o p ie ­ k u ń czy m i skrzydłam i ducha tw ego osłan iaj ojczyzn ę naszą, a w szcze­

g ó ln o ści strzeż św iętości i godności stanu m ałżeń sk iego w rodzinach naszych , w szakże to bron iąc czci i w iary tego Sakx'amentu, zło ży łeś B ogu życie w ofierze.

O by ze k rw i m ęczeń sk iej św iętego ziom k a naszego B óg na- krzesać raczył now ych Stanisław ów , k tórzyb y stojący na straży B o ­ żych m andatów , n ie sch leb ia ją c m ożnym tej ziem i, raczej życie p o ­ św ię c ili o całość i św iętość rod zin chrześcijańskich.

U p ły n ęło lat k ilk a od w yżej opisanych w ypadków . L iczne cuda, ja k ie się d ziały przy grob ie św. Stanisław a, rozn iosły sław ę jeg o im ien ia d aleko, aż poza kraj ziem i ojczystej.

N ow e znów zd arzen ie żyw o nam staw ia przed oczy m iejscow e p o d a n ie ludow e, m ające ścisłą łączn ość z m ęczeń sk ą śm iercią św.

B isk u p a.

W u b ogim , ostrej regu ły zak on ie w O ssjaku na W ęgrzech u m ie­

(16)

126

rał n ik om u n iezn an y w ędrow iec. Sam przyszedł tutaj przed parom a laty, prosząc, aby go przyjęto do p osłu gi w klasztorze. Sprzątał i p rzyn osił w odę i drwa, pom agał bratu w k u ch n i, z w ielką gorli­

w ością im ając się pracy n ajn iższej, najb ard ziej w zgardzonej w oczach ludzkich. W ch w ilach w oln ych od m ozoln ych zatrudnień dom ow ych, o zm ierzchu w ieczornym szed ł do p rzyległego kościoła, gdzie w słu­

chany w szm er pacierzy od m aw ian ych przez braci zakonnych sam m o d lił się żarliw ie, przed B ogiem N ajśw iętszym w yp ow iad ając ta­

jem n icę swej zb olałej duszy. W pływ m od litw y d ziałał nań tak po­

tężnie, że zgryzota i cier p ien ie w yryte na jego tw arzy, liczn y m i zo­

ranej brózdam i, staw ały się jak b y m n iejsze, jak b y lżejsze do zn ie­

sienia.

N ęk an y od daw na chorobą, n ie ustaw ał w pracy, lecz siły opu­

szczały go coraz w id oczn iej, aż zn iem ożon y całk ow icie, p o ło ży ł się poto, aby już dokończyć sw ej ziem sk iej w ędrów ki.

N a łożu śm ierteln ym z uczu ciem g łęb ok iej w iary, p ojednany z B ogiem , zw róciw szy się do przeora zakonu, rzek ł: — „O jcze, uczyń mi jed n ą łask ę, abym m ógł sp o k o jn ie um ierać. Jam jest k ról p o l­

ski B olesław , z m ojej to ręki p o le g ł Stanisław bisk u p , którego św ięte życie i cnota była dla m n ie solą w oku. Z djął jeszcze z szyi m ałe zaw iniątko, dodając: W eź także i ten p ierścień królew ski jako n ie­

zbity dow ód, pokaż go i p ow ied z m ożnym panom i w szystk iem u lu­

dow i m em u, k tóregom w ió d ł na b ezpraw ia grzesznym sw ym ży­

ciem , iżb y m i darow ali jako pragnę, aby i im w strasznej ch w ili śm ierci B óg b y ł m iłosiern ym i łaskaw ym sędzią“ .

To pow iedziaw szy, zm arł cich o i sp o k o jn ie, otoczon y gronem braci zakonnych, odm aw iających zgod n ym i głosy m od litw y za zm ar­

łych : „W ieczny p ok ój daj m u P a n ie “ .

Z liczn y ch cudów , jak ie przyp isu ją św. S tanisław ow i, ten bę­

dzie jed n ym z najw ięk szych , iż naślad u jąc w zór B osk iego Mistrza sw ego, w y jed n a ł u B oga k rólow i B olesław ow i łaskę skruchy ser­

decznej. S. S. M.

P o m im o n a jsz c z e rsz y c h z a m ia ró w tr u d n o n a m b yło z a m ie śc ić w ięcej a r t y ­ k u łó w m isy jn y c h w o b e c n y m n u m e rz e . U c z y n im y to w n a s tę p n y m . B ę d ą to w ia d o m o śc i b a rd z o c ie k a w e — z a d z iw ia ją c e — re w e la c y jn e o d o li i n ied o li n a sz y c h M is jo n a rz y i S ió str w C h in a c h . T y m c z a se m w z y w a m y w szy stk ich

do g o rą c e j m o d litw y n a rze c z n a s z y c h m isy j.

D n iem m o d litw y n a in te n c ję P o lsk ie j M isji w C h in a c h b ę d z ie d zień 22 m a ja .

(17)

G d y b y m j a m iała...

G d y b y m ja m ia ł a s k r z y d ł a p t a s z y n y . P o l e c i a ła b y m w s z e r o k i ś w ia t, P o l e c i a ł a b y m w góry, d o lin y .

B y z a n i e ś ć sz c z ę ś c ie d o p o ls k ic h chat.

G d y b y m ja m ia ła m e lo d ie s ł o w i k a Ś p i e w a ł a b y m ja c a ł y m i d n i a m i P ie ś n i d o M a rii, co z J e j oblicza S p ł y w a j ą ła s k i n a d P o la k a m i.

G d y b y m j a m ia ła s k r z y d ł a s k o w r o n k a T o b y m u t k w i ł a w y s o k o w d z w o n n i c y . B y nie z m a r n o w a ć bożego d z i o n k a . W y d z w a n i a ł a b y m pieś ń Boga R o d z ic y . G d y b y m j a m i a ła s ło n e c z n e bla s ki O ś w i e c a ł a b y m ty c h , co n ie w id z a , Co n ie c h c ą d o z n a ć M a r ii laski, Ale z J e j S y n a n a k r z y ż u s z y d z ą .

G d y b y m j a m i a ła n a j p i ę k n i e j s z e róże.

P r z y s t r o i ł a b y m P a n a n a d P a n y , K tó r y na k r z y ż u , nn w y s o k i e j górze Z a n as w y c i e r p i a ł n a j w i ę k s z e r a n y . G d y b y m j a m ia ła s k r z y d ł a z r o d zo n e . W y f r u n ę ł a b y m d o k r z y ż a , w y s o k o , B y o tr z e ć lica P a n a s k r w a w i o n e . B y z d j ą ć k o r o n ę , co t k w i g łęboko.

L e c z k i e d y n ie m a m t y c h d a r ó w P anie, K t ó r e b y m m o g ła T o b ie ofia ro w a ć,

P r z y j m m e b ie d n e se rce; n i e c h Cię n ie p r z e s ta n i e N i g d y a ch n i g d y k o c h a ć i m iło w a ć .

B r o n i s ła w a D o m k ó w n a , K r a k ó w .

(18)

Cudowny Medalik a niezn ajom ość Boga

B ad ając stan relig ijn y w k rajach E u rop y, m ożna stwierdzić p o cieszający ohjaw , m ian ow icie pow rót in telig en cji do w iary ka­

to lic k ie j. N atom iast n iestety lu d częstokroć coraz hard ziej pogrąża się w ateiżm ie. P rzyczyną tego jest szkoła bez Boga.

M ężczyzna b ezb ożn y to cyw ilizow an y dzik i, a naw et gorzej n iż d zik i; ale k ob ieta b ezb ożn a! dzieck o b ezb ożn e! — czy można so b ie up rzytom n ić całą zgrozę tego słow a? A jed n a k ! N a przed­

m ieściach Paryża, na p rzykład, żyje o k o ło p ó ł m ilio n a pogan!

Św. W in cen ty a P a u lo pisał do św. L u d w ik i de M arillac: „Pro­

szę B oga, b y b y ł św iatłem tw ojego u m ysłu i siłą tw ojego ram ienia, ab y zw alczyć te dwa potw ory w K ościele B ożym : n iezn ajom ość Boga i grzech".

J eżeli serce W incentego p łak ało na w id ok ty lu w si, gdzie za jeg o czasów B óg zaledw o b y ł znany, je ż e li p ow racając do Paryża o b a w ia ł się, że m ury m iasta zw alą się na n iego, gdyż b y ły jeszcze w sie, w k tórych n ie m ógł w ygłosić m isy j, — cóż p o w ied zia łb y dzi­

siaj?

R ob otn icy w m iastach i na p rzed m ieściach , m ężczyźn i i ko­

b iety , w ieśn ia cy i w ieśn iaczk i, stu d en ci i stu d en tk i, jakże m ało w ie­

dzą oni o rzeczach B ożych ! Jakże prędko zap om in ają katechizm , którego u czy li się w d zieciń stw ie!

U in n ych jest często zu p ełn a pustka! O B ogu n ie m yślą wcale.

I ży cie ich m ija zim n e, o b o jętn e, bez u n iesień ku n ieb u , bez w zlo­

tów ku B ogu , aż w reszcie śm ierć spycha ich do ziem i, k u której się n ach ylali.

W iną i p ow odem tego jest zan ied b an ie w ychow ania religij­

nego tak w szkołach jak i ze strony rodziców . Jakie społeczeństw o w yrośnie z tego p o k o len ia , które tak w ychow am y?

N iezn ajom ość B oga na oścież otw iera drzw i w szystkim doktry­

nom w yw rotow ym . I tak jak „w szelka w iedza n ie prow adząca do

m iło śc i jest jałow ą“ , tak teorie an tysocjaln e, m ające zastąpić naukę

r e lig ii, prow adzą lu d zk ość do n ien aw iści.

(19)

129

-

Czy m ały, skrom ny C udow ny M ed alik m oże p rzeciw d zia ła ć tym klęsk om m oralnym ? T ak, on m oże stać się w rękach naszych jakby m ałym k atech izm em w obrazach, za pom ocą którego n au ­ czyć się m ożna podstaw ow ych praw d i isto tn y ch ob ow iązk ów reli- gii. A naw et osoby, m ające relig ijn e w yk ształcen ie, m ogą w n im znaleźć źródło n au k p ob ożn ych i m istyczn ych , którego n ie w yczer­

pią nigdy.

C udow ny M edalik jest jak b y m ałym k atech izm em , którego ła ­ two n au czyć się na pam ięć. C zytaliśm y w zruszające n a w ró cen ie A lfonsa R atisbonne. G dy och łon ąw szy ze w zruszenia słu ch a ł n au k ks. V illefo rt, który tłu m a czy ł m u praw dy r e lig ii k a to lick iej, p o w ta ­ rzał b ezu stan n ie: „W szystko to w iem . Ona n ic m i n ie p o w ied zia ła , lecz ja w szystko zrozum iałem ".

Bez w ątp ien ia, p o u czen ie m łod ego żyda b yło cudow ne, b y ło ono b ezp ośred n im d ziełem M arii, jed n a k k ażd y m u si w id zieć pro­

stotę m etod y k atech izow an ia. którą nasuw a M edalik.

Ta D ziew ica — to M atka B oga, to M atka Jezusa C hrystusa, Syna B ożego, który stał się czło w iek iem i p rzyszed ł na św iat, ażeb y nas od kupić.

T e p ro m ien ie są sym b olem łask B ożych.

W ąż leżący p od Jej stop am i — to n ajzaw ziętszy w róg dusz naszych.

T e cuda, k tórych Ona d ok on u je w szęd zie z taką szczod rob li­

w ością m ów ią nam o w ielk o ści B oga, o Jego w szech m ocy i m iło ­ sierdziu.

W szystkie dogm aty są tam zebrane: istn ie n ie B oga w trzech osobach, w ciele n ie, o d k u p ien ie i grzech pierw orodny.

P odczas sw oich ob ja w ień M aria sam a m ów i o łasce, a to że p otrzeb u jem y tej p om ocy od B oga, aby czynić dobrze i u n ik ać złe g o nasuwa nam przykazania B o że i k o ścieln e i w szystk ie grzechy głów ne.

Środki p om agające do zb aw ien ia też się tam zn ajd u ją: m o­

dlitw a, która jest w skazana przez fo rm u łk ę; K ościół, gdyż on p o ­ zw olił w yryć i rozp ow szech n ić M ed alik ; K rzyż p rzyp om in a nam konieczność cier p ien ia p o chrześcijańsku, a dwa serca ze sw ym i go­

dłam i m ów ią nam o Jezu sie i M arii.

W reszcie gw iazdy są sym b olem apostolstw a, cnót ch rześci­

jań sk ich i naszych ob ow iązk ów stanu.

Tego w szystkiego i jeszcze dużo w ięcej u czy nas m a ły M e­

dalik. Jest on, jak słusznie go nazw ano, „Sakram entem M arii44, zna­

k iem w id oczn ym Jej dobroci, streszczeniem w szystk ich cnót, sym ­ bolem i w yrażeniem w ielu praw d relig ijn y ch nauczanych przez K o­

ściół.

(20)

130

Nawrócenie złoczyńcy

W roku 1865 p rzyprow adzono do szp itala w B y to m iu m ło­

d e g o człow ieka, o k tórym w szyscy w ied zieli, że jest człow iekiem niedobrym . Siostra próbow ała k ilk u słow am i ob udzić w n im lepsze Uczucia, lecz on o d p o w ied zia ł p rzekleństw am i. P ow ied ziała m u wre­

szcie: „P rzyjacielu , p on iew aż n ie chcesz m n ie usłuchać, poproszę, aby Siostra P rzełożon a sam a przyszła do cie b ie 14. „N iech przyjdzie11 o d p ow ied ział, „gdyby kazała m i się p ow iesić, u słu ch ałb ym jej, lecz je ż e li ch o d ziło b y o to, bym się w ysp ow iad ał, n iech sobie mówi co chce, n ie u czy n ię teg o 11. P o tych słow ach zaczął b lu źn ić tak stra­

szn ie, że b ied n a Siostra z p łaczem p ob iegła do sw ojej przełożonej.

„C zy Siostra dała m u M ed a lik ? 11 zap ytała p rzełożona. „M edalik?

A leż on w yrzu ciłb y go11 odrzek ła Siostra. „W ięc trzeba m u go w ło­

żyć pod p od u szk ę; a potem trzeba się m od lić. N iech Siostra powie m u ode m n ie, że zak azu ję m u iść do sp ow ied zi, b o jest tego nie­

g o d n y 11. K ied y Siostra odeszła, przełożona u padła na k olana i za­

częła pow tarzać raz po raz p ięk n ą m o d litw ę św. B ernarda „Pam ię­

taj11. Z aled w ie u p ły n ęło k ilk a m in u t, k ied y Siostra p rzyb iegła znowu do p rzełożonej, p łacząc tym razem z radości. „On chce się spow ia­

dać11 m ów iła. „G dy w łożyłam m u M ed alik i p ow ied ziałam , że Sio­

stra zakazała m u p rzystąpić do sp ow ied zi, u sia d ł na łó żk u i zawo­

ła ł: „C hciałbym w id zieć, żeb y m i tego zakazano. P roszę p ow iedzieć S iostrze P rzełożon ej, że jutro rano o god zin ie ósm ej p ó jd ę do księ­

dza proboszcza11.

Siostry b y ły trochę za n iep o k o jo n e aktem pob ożn ości, który m ógł być w yw ołany przez ducha przekory, lecz obaw y ich rozw iały się, gdy zob aczyły b ied n ego naw róconego, pow racającego ze łzam i skruchy. P rzyjął K o m u n ię św. i przepraszając Siostry p rosił, by wy- b łagały m u u N ajśw . D ziew icy jeszcze osiem dni życia, ażeby mógł o p ła k iw a ć sw oje grzechy. U m arł p o ośm iu dniach, w ielb ią c Boga i przyciskając do ust M edalik N ajśw . D ziew icy.

Modlitwa

D zięk u jem y Ci, B oże, że dałeś nam przez ręce T w ojej Bożej M atki środek tak prosty a tak w zruszający, żeb y C ieb ie dać poznać i w zbudzić w e w szystkich m iło ść ku T ob ie. Czyż n ie jest to dla nas szczególn a sposobność, b yśm y się stali apostołam i i b yśm y prom ie­

n io w a li naszą w iarą? Odtąd p osłu giw ać się b ęd ziem y z w ięk szą ufno­

śc ią i z w ięk szym zap ałem tym m ałym m ed a lik iem . D la wszystkich, k tórzy d zięk i nam nosić go będą, stan ie on się zn ak iem , który im h ę d z ie m ó w ił o B ogu i p rzyp om n i im relig ię, której u czyli się nie­

gdyś, a o której m oże za p o m n ieli. M y zaś p rzyp om n im y sobie słowa

k się g i m ądrości: „Ci, którzy dają m ię poznać, będą m ieli żywot

w ieczn y 11. A m en.

(21)

/ 4 \ A

! ^il!,''!'’^^"!. ji|,L‘'lR?|v ji'|o>i,.!!ih>k ^iwk!!!11!.

Pieśń do bł. Katarzyny

B ło g o sła w io n a S łu go M arii

P r z e z C ie b ie M ed a l m a m y na sz y i, T y ś n am d o M a tk i n a jp ro stsza droga, T y nam w y je d n a j ła sk i u B oga.

B ło g o sła w io n a , u m iło w a n a ! D o d z ie ł M a rii p r z e z N ią w yb ra n a , Z n asz naszą słabość, w ie s z co nam trzeb a , P roś w ięc za n a m i K r ó lo w ę N ieba.

B ło g o sła w io n a , o K a ta rz y n o , G d y b y ła ś je s z c z e m ałą d zie c in ą O d d a ła ś B ogu ż y c ie w o fierze, A B óg C ię za to do n ieb a b ierze.

B ło g o sła w io n a w sta w się za n am i, Z u fn ością w d u szy , w o cza ch z e łza m i, B ła g a m y C ie b ie , w śró d d n ia i nocy, W s p o m a g a j iv ży c iu , r a tu j w n iem o cy.

O S io stro nasza B łogosław ion a, T yś u s tó p M a rii nasza obron a,

S p ra w n iech się M ed a l p o św iecie szerzy, K to stra c ił w ia rę, n iech zn ó w u w ierzy.

N ie p o k a la n ą koch ać p ra g n iem y, M e d a l J e j ś w ię ty sz e r z y ć b ę d zie m y . P o w ie k i w ie c zn ie , ja k św ia t szero k i,

N iech chicała M a rii b r z m i p o d o b ło k i. S. S. M.

(22)

} c ^ 5 ^ ?oiSiógY** -'. :■ :■ ■•■ > '■■-••'~<y,9s>'-%*£r<;. ,g. v

S ło w o o klasztorach

(Z listu pasterskiego J. E. X. Biskupa Stanisław a Adamskiego)

Św iat dzisiejszy, tonący w spraw ach dnia b ieżącego, często n ie zdaje sobie spraw y ze znaczenia klasztorów zam k n iętych , oddanych w y łą czn ie m o d litw ie, p o k u cie, ch w ale B ożej. Z daje m u się, że to za­

k ład y zb ęd n e i b ezu żyteczn e, gdyż ocenia je tylk o p o sw ojem u, o b li­

czając w yłączn ie pożyteczn ość doczesną i korzyści n am acalne.

Są korzyści duchow e n iew id zia ln e, a przecież w ięk sze od w i­

d zialnych. K lasztory to p rzyb ytk i m od litw y, um artw ien ia i pok u ty p ozb aw ion e p o ciech i radości tow arzystw a lu d zk iego, to m iejsca p ło m ien n ej m iło ści B ożej, zad ośćuczynienia i p rzeb łagan ia Boga za grzechy lu d zk ości, to ołtarze ofiary b łagaln ej o m iło sierd zie i ła sk ę B ożą dla tych , co B oga i dusze zan ied b u ją w łasne. D la k ilk u spra­

w ied liw y ch B óg b y ł gotów zlitow ać się nad Sodom ą i Gom orą. Spra­

w ied liw i, zrzeszeni w k lasztorach, z m iłości B oga i dusz n ieśm ier­

teln y ch p ośw ięcając radości życia doczesnego, w strzym ują w y m ia r B ożej kary, grożący św iatu za n ieg o d ziw o ści lu d zk ie, upraszają ła ­ skę i p om oc B ożą dla tych , k tórzy o n ią n ie proszą i n ie dbają.

K iedyś, gdy przy w ielk im rachunku su m ien ia całego świata

„k sięgi spisane w ystaw ią" p rzew in ień lu d zk ich , łask B ożych św iatu u d zielan ych i czynów m iłosierd zia B ożego, ze zd u m ien iem świat ujrzy, że tym klasztorom p ogardzanym , tym zak on n ik om i zakon­

nicom pon iew ieran ym zaw dzięcza n aw rócen ie i o ca len ie w ie le dusz, którym groziło n ieb ezp ieczeń stw o w ieczn ej zguby. M odlitw a, pokuta^

śm ierć ofiarna n iep ozorn ych a pok orn ych zak on n ic i zakonników^

tych p raw d ziw ie n iezn an ych żołn ierzy B oga, taką m a u Stw órcy potęgę, iż w strzym uje karzącą rękę Stw órcy nad lu d źm i i światem,, o calając dusze, oddając p rzysługi, o jak ich m arzyć n ie m ogli n aj­

p o tężn iejsi m ocarze i w ładcy tej ziem i.

D zięk u jcie B ogu za klasztory. M ódlcie się często, aby B ó g w skrzesił liczn e p ow ołan ia zak on n e, by n ie zm n iejszyła się liczba tych , co id ąc drogą K rzyża, ze szczególną gorliw ością i ofiarnością całego sieb ie u zu p ełn ia ją w asze m od litw y, brak w aszej pokuty.

N iech a j zaw sze i siln ie p łon ą te ogniska m iło ści B ożej i zadośćuczy­

n ien ia B ogu za grzechy św iata. B ez n ich b y ło b y zgin ęło w iele dusz zb łąk an ych , k tóre dop iero na sądzie B ożym dow iedzą się kom u za­

w d zięczają u p roszen ie łask i, która n agłego d okonała przew rotu w ich

sercu i p ojed n ała ich z B ogiem .

(23)

W ielk an oc w w ieczn ym m ieście

W W IEC ZN Y M M IEŚC IE

O godz. 8.30 rano stanęłyśm y w R zym ie, gdzie p rz y w ita ł nas ulew ny -deszcz — n ie m iłe zaiste przy w itan ie! A utobusy czekały na nas przy dw orcu, a stąd odjechałyśm y do dom u generalnego SS. N aza retan ek , gdzie ulokow ano nas przez czas p o b y tu w R zym ie. W eszłyśm y zaraz do k aplicy i przy stąp iły śm y do K o m u n ii św., p o tem śn ia d an ie i w yjazd au to b u sem na zw iedzanie R zym u.

D eszcz p rz e sta ł padać, słońce w ło sk ie u śm iec h n ęło się do nas i sp rzy jało nam cały dzień.

Stanąwszy na jed n y m w zgórku w m ieście, m ożna b y ło oglądać cały Rzym i rozciągający się czarujący k ra jo b ra z za m iastem , sięgający aż do gór a p e n iń ­ skich, po k ry ty ch śniegiem . B ardzo ślicznie i m alow niczo w yglądały w oddali szare wzgórza k am pańskie p o k ry te winnica’m i, a także łą k i zielone i k ryjąca się w śród zarośli wstęga w iecznie m ętnego T y b ru . Jeszcze w ięcej, całą duszą, zw ra­

całyśm y się w stro n ę, gdzie b y ło m igocące m orze b ia ły c h b udynków , a nad ty m i w ybiega w lazu r n ieb a im p o n u jąca k o p u ła b azy lik i św. P io tra . T eraz z chaosu w spom nień w y łan ia się m yśl jaśn ie jsza i całą siłą sk u p ia się na tym je d y n y m p rzed m io cie. T a k ja k całe to m iasto je s t jed n y m olb rzy m im p o m n i­

k iem ro d u lu dzkiego, ta k też sercem jego i o g niskiem je st królow a w szystkich b u d o w li św iata chrześcijańskiego, k tó ry oglądałyśm y w n ie d z ie lę w ielkanocną w całej okazałości i splendorze.

W A TY K A N

R ozpoczęłyśm y zw iedzanie m iasta od W atykanu, m ianow icie w po g ram ie b y ła b ib lio tek a w atykańska i p in ak o tek a. tj. galeria obrazów , w k tó re j każdy szczegół odznacza się g łęb o k ą myślą i p rzedziw ną genialnością w ykonania. T u ku w ielkiem u naszem u zadow oleniu w iele sal zw iedziłyśm y, poszczególnych a rty ­ stów pędzla, np. L eo n ard o da V inci, R afaela, T ycjana i w ielu innych.

FO R U M ROM ANUM

Tylko p ó ł dnia m ogłyśm y spędzić tu ta j, bo w ięcej trzeba b y ło oglądać,

■więc czas ograniczony n ie p o zw o lił d łu g o zatrzym yw ać się w jed n y m m iejscu.

P o tem poszłyśm y do F o ru m R om anum , ogniska politycznego życia R zym u i ca­

łeg o świata starożytnego. O dkopaliska i ru in y pochodzą p rzew ażnie z e p o k i ce­

zarów rzym skich. Są tu resztk i pogańskich św iątyń W espazjana i łu k i tr iu m ­ faln e T ytusa, K onstantyna i in n y c h ; łu k Septem a Sewera zachow ał się w całej piękności. D alej w idzieć m ożna 8 k o lu m n z po d m u ro w an ia św iątyni S atu rn a, k tó ra służyła jak o sk a rb iec p ań stw a; d alej trzy p ięk n e k o lu m n y o k rą g łe , ru in y św iątyni W esty i m ieszkanie W estalek, resztk i św iątyni Ju liu sza C ezara i św ią­

ty n i K onstantyna, k tó re j o lb rzy m ie sk le p ie n ie , ja k nam o p o w iad ał p rzew o d n ik b y ło w zorem dla budow li kościoła św. P io tra .

Ów w ielki rynek, gdzie się sk u p ia ło całe m iasto ówczesnego R zym u, p rz e ­

p e łn io n e triu m faln y m i łu k a m i, k o lu m n am i i innym i p o m n ik am i sław y rzym ­

sk ie j, pow oli zap ad a ł się w ru in ę i gruzy, i p o grzebany został p o d w arstw am i

ziem i i now ym i b u d y n k am i. D o p iero w 19 w ieku n a jp ie rw p apież, a p otem rząd

Cytaty

Powiązane dokumenty

W ięc dalej ciągną; aż obok kościoła, W idzą coś... więc wszystkom w idziała, Ale, że trzeba do chaty

rań, aby szeregi apostołów Cudownego Medalika Niepokalanej coraz więcej się rozszerzały i pod płaszczeni macierzyńskiej opieki Panny Możnej wal­.. cząc i

Miłość Boża w życiu wielkich

Z aczynały się stopniow o rzad k ie gaiki, zapowiedź le śn ej głuszy, prow adzące do zalanych wesołym blaskiem polanek, szum iących liśćm i zarośli... Pagoda

CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY

nego Medalika, Dzieciom Marii, Dostojnym ich Przewodnikom i gorąco prosimy, aby w świetle chwały Zmartwychwstania znaleźli prawdziwy pokój swoich serc i dusz i

Cześć św iętego Józefa sięga sam ego p oczątku Kościoła.. Józefa odznaczali się

zbyć się tych m ęczarni nieznośnych, byle tylko znaleźć się u celu swych m arzeń.. Więc zastanow ili się wspólnie, postanow ili opuścić niewdzięczną ziemię