• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 3, nr 5 (1927)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 3, nr 5 (1927)"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok: III. [______ M A J 1927. j Nr. 5 .

ROCZNIK MAKJAŃSKI

POŚWIĘCONY SZERZENIU CZCI NIEPOKALANIE POCZĘT EJ oraz sprawom Stowarzyszeń Dzieci Marji i Cudownego Medalika

W Y C H O D Z I CO M I E S I Ą C .

WYDAWNI C TWO ZGR OMAD Z E NI A KSIĘŻY MI SJ ONARZY

R edakcja i A dm inistracja: K raków , ulica Stradom 4.

(2)

T R E Ś Ć Z E S Z Y T U : str.

1. Sprawa beatyfikacji Wiel. Siostry Katarzyny Laboure . . . 1 3 0 2. Z historji obrazu M. B. Częstochowskiej . . . . 1 3 2 3. Czy zakony są dzisiaj p o t r z e b n e ? ...135 4. Promienie Cudownego Medalika . . . . . . . . 140 5. Czy łatwo można dostać rozwód? . . . . 142 6. Święty Stanisław, Patron P o l s k i ...143 7. Różaniec św... 148 8. Legenda o róży i o Matce B o s k i e j ... 149 9. Dlaczego zapisałam się do Sto w. Dzieci Marji? . . 1 5 1 10. R o zm a ito śc i... 152

K r o n i k a :

11. Kalisz. — Sprawozdanie Stowarzyszenia Dzieci Marji . . 155 12. Nowa Mysz. — Sprawozdanie Stowarzyszenia Dzieci Marji . . 156 13. Husiatyn. — Stowarzyszenie Dzieci M a rji... 158 14. Kraków. — Stow. Dzieci Marji na Nowej Wsi (25-lecie) . . 159

WSZELKĄ KORESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N IK A M A R J A Ń S K IE G O "

KRAKÓW, STRADOM L. 4.

Prenumerata roczna w kraju 3 zł. — zagranicą 3 zł. 50 gr.

Numer pojedynczy 25 gr.

Pieniądze najłatwiej i najtaniej przestać czekiem P. K. O. Nr. 404.450.

W

W Redakcji znajdują się do nabycia:

*{ oprawny w płótno, brzeg czerwony Manuallk Dzieci Marji { „ „ » zloty

w skórkę, „

Dyplom przyjęcia do S to w a rz y s z e n ia ...

, I z nowego s r e b r a ...

Medale do przyjęć { z alum jnjum ...

4 — zł 4-50 „

8'- w

1- , 1-- ,

- 3 0 „ Polecamy nadto:

Wodę z cudownego źródła w Lourdes. Wysyłamy za zwrotem kosztów (2.— zł.). Dobrowolne ofiary przeznaczone na kościół.

Medaliki z nowego srebra po 25 gr., aluminjowe 5 gr., cały gros zł. 450.

Łańcuszki srebrne do noszenia medalików na szyi po 320 zł.

K a ż d a z D z i e c i M a r ji p o w i n n a a b o n o w a ć

»R O C Z N IK M A R J A Ń S K I« !

H T

p r o s i m y

R O Z S Z E R Z A Ć R O C Z N I K M A R J A S iS K I

(3)

Najświętsza Mar ja Panna na tronie.

(Santa Maria della Sedia).

i

(Rmphaćl p in x it).

i

(4)

Sprawa beatyfikacji WieL Siostry Katarzyny Laboure.

Miłościwe lato w Rzymie w r. 1925 oraz powszechny jubi­

leusz w całym Kościele w r. 1926, wraz z ustanowieniem święta Chrysitusa-Kiróla, wniosły bujny rozkwit życia religijnego w serca chrześcijańskie i roznieciły diucha pobożności; wielka zaś wystawa misyjna w ogrodach watykańskich w czasie jubi­

leuszu, wspaniała encyklika papieska »Rerum Ecclesiae* (z dn.

28 lutego 1926 r.) oraiz sakra biskupia, udzielona przez Ojca św. sześciu Chińozylkom, w dniiu 28 października 1926, w bazy­

lice św. Piołtra, otwarły niowe, obfite źródło gorliwości chrze­

ścijańskiej, gdyż skierowały umysły i serca katolickie ku wiel­

kiej sprawie misyjnej Kościoła, w myśl hasła Roiskiego Zbawcy,

‘ danego Apostołom: »Idąc tedy, |^uczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Ducha św.« (św. Mat., 28, 19), oraiz przypomin/iały wszystkim wiernym ob:owiąizek współpracy w nawracaniu ludów niewiernych; zaliczenie wreszcie w tym samym czasie wielu Sług Bożych w poczet Świętych lub Błogo­

sławionych ożywiło na nowo ścisłą łączność Kościoła woju­

jącego na ziemi z triumfującym w ojczyźnie niebieskiej.

Ożywcze to tchnienie ducha Bożego nie pominęło też licz­

nych czcicieli Maitki Naijśiw., noszących na sobie Cudowny Me­

dalik Jej Niepokalanego Poczęcia, a szczególniej licznych zastępów Dzieci Marji, których zadaniem jest, olbok pracy nad udoskonaleniem iwłaisnej duszy, oilche apostolstwo wśród bliźnich, a zatem pewien rodzaj pracy misyjnej. Nic też dziw­

nego, że pod wpływem doniosłych tych zdarzeń oczy ich zwró­

ciły się ku wielkiej Słudze Bożej, Siostrze Miłosierdzia, Kata­

rzynie Laboure. Za jej pośrednictwem dała nam Najśw. Dzie­

wica Cudowny Medalik, który od pojawienia się jego w r. 1832

zaczął się rozchodzić w tysiącach i miljonach po całym świecie

(5)

- 131 -

katolickim, a obok niczliitczoinych cudów przezeń zdziałanych przyczynił się znakomicie w pńierwszej połoiwae wieku X IX do obudzenia pobożności chrześcijańskiej, a zwłaszcza wiary w przywilej Niepokalanego Poczęcia Najśw. Dziewicy. Zle­

cenie dane przez Matlkę Najśw. iza pośrednictwem Siostiry Ka­

tarzyny spowiednik,owi jej, Księdzu Aladel, Miiajioaiarziowi, dało począitek zrzeszeniu się setek tysięcy duisiz młodocianych pod sztandarem Niepokalanej w Stowarzyszeniu Dzieci Marji, za- twierdzonem przez papieża Piusa IX w r. 1847, na prośbę O. Etienne, Przełożonego generalnego XX. Misjonarzy i SS. Mi­

łosierdzia.

Jeżeli pokorne diziewczątko z Lourdes, Bernadetta Soubi- rous, wsławiona przez objawienie się Najśw. Panny w grocie Massabiełskiej już w r. 1925 wyniesiona została na ołtarze jako Błogosławiona Marja Bernarda, dlaczegóż Siiostra Laboure, słynna z objawień Niepokalanej Dziewicy w kaplicy domu Macierzystego SS. Miłosierdzia w Paryżiu, nie miałaby wkrótce dostąpić tegoisamego zaszczytu? Sprawa jej beatyfikacji zaczęła się w Rzymie dnia 11 grudnia 1907 irolku, w tym bowiem dniu wielki papież Eucharystii, Pius X, podpisał dekret wprowadze­

nia tej sprawy przez Stolice apostolską.

W ostatnim dniu roku 1926 upłynęło 50 lat od świątobli­

wego aejściia ze świata Siostry Katarzyny, a niebawem obcho­

dzić się będzie setna rocznica objawień z r. 1830. Ta właśnie okoliczność sprawiła, że w ciągu roku 1926 tysiączne rzesze Dzieci Marji ze wszystkich katolickich krajów świata zwróciły się, za pośrednictwem głównych Przełożioinych obydwóch ro­

dzin św. Wincentego a Paulo, do Stolicy św. z pokoirną, a go­

rącą prośbą o przyspieszenie sprawy beatyfikacji Siostry Laboiurć.

Nie napróżno poszła ta prośba do Ojca św. Urzędowy organ Stolicy św., Acta Aposlolicaie Sedis, w pierwszym ze­

szycie na rok bieżący, z dnia 15 stycznia, przyniósł nam ra­

dosne echo tego wołania. W spisie posiedzeń św. Kongregacji obrzędów w sprawach beatyfikacji łub kanonizacji Sług Bo­

żych, mających się odbyć w tym noku, umieszczono na 2t>

miejscu, pod dniem 2 sierpnia, w święto Matki Boskiej Aniel­

skiej, posiedzenie, na którem zacząć, się ma rozprawa nad py­

taniem, czy Wielebna Sługa Boża, Katarzyna I.aboure, wyko­

(6)

— 132 —

nywała w ciągu swego życia chrześcijańskie cnoty, wiarę, nadzieje ii miłość, roztropność, sprawiedliwość, męstwo i wsŁrzeinięźłiwość, w stopniu heroicznym.

Jeżeli, jalk żywipiy niepltonną nadzieje, wyrok w tej spra­

wie, rozpatrywanej na trzech sesjach, według stałej normy po­

stępowania Stolicy św„ wypadnie pomyślnie i uzyiska zatwier­

dzenie Ojca św., potrzebna będzie dla zakończenia tej wielkiej dla nas sprawy, druga ważna rozprawa, wymagająca znowu (trzech posiedzeń św. Kongregacji w latach najbliższych, dla zbadania cudów, zdziałanych za pośrednictwem Siostry Kata­

rzyny; a po szcześliwem załatwieniu kwestji cnót i cudów po­

zostanie już tylko jedno, ostatnie posiedzenie, na kitórem roz­

strzygnie się pytanie, czy wobec przebiegu całego (tego procesu można bezpiecznie przystąpić d|o ogłoszenia Sługi Bożej Bło­

gosławioną. Sprawa beatyfikacji S. Laboiure weszła wiec w ostatnie stadjum rozstrzygmięciia.

Obok uczucia raidości z powiodu tak pomyślnego wyniku próśb tylu, będzie dla wszystkich miłym obowiązkiem zasy­

łanie gorących modłów do Boga, za przyczyną Niepokalanej Dziewicy, by Jej szczęśliwa powiernica, która przez lat 46 pokornego i ukrytego w Bogu życia w Zgromadzeniu SS. Miło­

sierdzia zdołała heroicznem milczeniem pokryć tajemnicę swego uczestnictwa w rozgłośnych objawieniach, uzyskała co rychlej upragniony wyrok Namiestnika Chrystusowego, wyno­

szący ją na ołtarze. \ j

to— — o .

Z historji obrazu M . B* Częstochowskiej*

Zbliżał się drugi rozbiór Polski. W ojna z Rosją ustała, odkąd król Stanisław' August Poniatowski, przystępując do konfederacji targówickiej, nakazał wojsku zaprzestać działań wojennych, wskutek czego w kraju zapanowała bezczynność i wyczekiwanie końca tragicznych wypadków. Tymczasem w Petersburgu Moskale i Prusacy radzili nad tem, w jaki spo­

sób po raz drugi już podzielić się ziemiami polskiemu. Wyni­

kiem tych narad była konwencja prusko-rosyjska, z dnia 23

stycznia 1793 roku o drugi rozbiór Polski, w której były wy-

(7)

tyczoine granice nowych zabiorów. Granica zaboru pruskiego biegła tuż obok Częstochowy, która nie podlegała jednak za­

borowi. Generał Moellendarf, dowódca wojsk pruskich wy- s!an}'ch na zabór ziem poliskich, nie licząc się wcale z kon­

wencją petersburską, zajął 13 mairca 1793 rolku Częstochowę na rzecz Pras, przyłem na usilne żądania zakonników zagwa­

rantował klasztorowi jasnogórskiemu posiadanie cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. W czerwcu tegoż roku pod presją ambasadora rosyjskiego, barona Jalkóba Sievensa, zebrał się w Grodnie sejm, którego jedynym zadaniem miało być zatwierdzenie pocizyniionych zaborów. Na tym tio ostatnim w Rzeczypospolitej, smutnej pamięci sejmie cudowny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej sftał się przedmiotom długiej wałki dyplomatycznej między stanami podslkiemd a rządem pruskim.

Wśród posłów i senatorów, biorących udział w tym sejmie, powstał pnotjekt przeniesienia obrazu Maitki Bosikiej z Częstochowy dio Warszawy, gdyż stracili oni nadzieje, czy im się uda wywalczyć zwrot wydartej przez Moellendorfa Czę­

stochowy. Dlatego też, gdy po Sieversie przyszło z kolei do obrad nad traktatem rozbiorowym z posłem pruskim Bucli- holzem, trzej senatorowie, biskupi: wileński Massalski, inflan­

cki Jan Kossakowski i chełmslki Porfiry Skarbek Wyżyński, jako deputaci w imieniu seijmu i senatu złożyli oświadczenie, że w razie, gdyby Prusy przemocą zatrzymały Częstochowę, Polacy stanowczo domagać się będą zwrotu obrazu Matki Bo­

skiej Częstochowskiej. Obraz ten bowiem przedstawia wielką wantość dla narodu polskiego tale dlatego, że Najśw. Mairja Panna uroczyście, wolą całego narodu obrana została za Pa­

tronkę, Orędowniczkę i Kroi owe Korony Polskiej, jak niemniej dlatego, że jest pamiątką pobożności przodków i dlatego naród polski nie może pozwolić na pozbawienie siię tego obrazu.

Buchholz odpowiedział na to, że obraz ten jest wyłączną własnością klasztoru jasnogórskiego, więc zaibranie go i prze­

wiezienie do Warszawy byłoby pokrzywdzeniem tegoż kla­

sztoru, a zresztą — dlodał — Polacy-kaiŁolicy pod panowaniem pruskiem zostający maiją równe prawo do tego Obrazu. Z tych więc powodów żądanie delegacji polskiej uważa za niemożliwe do spełnienia. Mimo odmowy, delegaci dalej podtrzymując

-

133

(8)

— 134 —

swoje żądanie, oświadczyli kategorycznie, że nawet w tym wypadku, gdyby — ulegając przemocy — zgodzlii się na od­

stąpienie Częstochowy Prusom, nie odstąpią od żądania co do przeniesienia oibraizu do Warszawy.

Zbity z (tropu stanowczością delegacji chwycił się teraz Buchholz wybiegu, którym chciał sprawę odwlec a w następ­

stwie umorzyć. Oświadczył wiięc, że obrazu przenieść nie można bez porozumienia się z papieżem i bez uzyskania od niego na to pozwolenia. Deputaci jednakże nie dali się podejść.

Odpowiedzieli Buchholzowi, że pozwolenia Stolicy św. nie potrzeba, gdyż tego rodzaju sprawy jak przenoszenie cudow­

nych obrazów z jednego miejsca ma drugie załatwiają sami biiskupi, czego przykłady już nienaiz zdarzaily się w Polsce, zresztą cały naród, reprezentowany przez deputatów, domaga się tego.

Wobec takiego postawienia kwestji zapytuje się Buchholz swego rządu, jak ma postąpić: czy na wypadek uzyskania dla Prus Częstochowy pozwolić na przewiezienie obraiziu do W ar­

szawy, czy też zatrzymać go w Częstochowie. Bząd pruski po krótikiem wahaniu zgodził się na wydanie obrazu, to jedno robiąc zastrzeżenie, by w redakcji traktatu ze względu na pro­

testanckiego kiróla Prus nie określać obrazu: »prawdziwy wi­

zerunek Najświętszej Panny«, tylko poprostu: »obraz Panny Marji .

Wywalczony przez nieugietość delegacji sejmowej obraz wkrótce miał być przewieziony do Wans&awy, gdy wttem nowa powstała przeszkoda, najmniej spodziewana, a tym razem już nieprzezwyciężona; przeszkodą tą był opór klasztoru jasno­

górskiego oiraiz ludności Częstochowy i dkolicy.

Wieść o układach sejmu z Buchholzem w sprawie prze- niesiena obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej wywołała wśród ludności Częstochowy i okolicy a nawet Śląska wielkie podniecenie. Zauważył je czujmy Moellendoirf i zakomuniko­

wał swemu rządowi, że wydanie obraizu, który wielką wartość przedstawia dla ludności, groziłoby poważnemi zaburzeniami.

Gdy do tego raportu dołączyła się gorąca prośba zakonników do króla pruskiego o pozostawienie im obrazu stosownie do danej im gwarancji, sprawa była przesądzona.

Rząd berliński dał kategoryczny rozkaz Buchholzowi,

(9)

135

ażeby bezwzględnie nie zgodził się na przeniesienie obrazu.

Tak się też stało. Sejm uisitąpii przed gwałtem i w ten sposób cudowny obraz Matlki Boskiej Częstochowskiej pozostawał pod zaborem pruskim aż do utworzenia księstwa warszaw'-

skiego. F. C.

Czy zakony są dzisiaj potrzebne?

D o m Pracy w K rakow ie przy ulicy Piekarskiej L. 8.

Zapatrzeni w historyczne znaczenie Kraikoiwa może mało zdajemy sobie sprawy, jakie zagraża mu niebezpieczeństwo.

Własność nieruchoma wT szybkiem tempie przechodzi w ręce żydowskie. Z czasem zostaną nam tylko kościoły i muzea.

Między kościelnemi kompleksami budynków, które wynurzają się z morza żydoiwslkiego, jedną z ważnych placówek polskich kulturalnych, to Zakład Niepokalanego Poczęcia N. Marji P., t. zw. »Dom Pracy«. Diziś przedstawia się bardzo okazale, ale poiczątek jego poidobny był do ziarnka gosrczyoznego.

Kiedy żywioł żydowski cnozpanoszał się coraz bardziiej, by ratować dzieci katolickie ubogich rodziców dzielnicy Kazimie­

rza oid zepsucia, założono dla nich już w r. 1858 ochronkę u 00. Augustjanów. Nie było to jedna/k doskonałe, to też Komitet ochron, jaki istnieje w Kraikowie, nabył kawałeczek gruntu z dlomkiem przy ul. Piekarskiej, oddał to Siostrom Miłosierdzia w zarząd i w r. 1876 przeniósł tutaj i powierzył im ochronkę. Powoli Siostry poczęły dokupywać przy pomocy ofiarnych pań przyległe parcele tak, że już trzy lata później wybudowały siobie dom własny, a następnie kaplicę. Do tej chwili przeszły Siostry wiele i od żydów i od szatana, który wiszellkiemi sposobami starał się dziełu przeszkodzić. Dopiero, kiedy P. Jezus zamieszkał w kaplicy, wszelkie niecne prze­

szkody ustały'. Z osób najwięcej zasłużonych koło dzieła trzebajby wyliczyć ś. p. S. Barbarę By szewską, właściwą fuinda- tonke dzieła, ona rzuciła trwałe podwaliny i zbudowała cały zrąb. Siositiry Miłosierdzia włożyły wr dzieło poświęcenie, pracę, modlitwę, której Bóg odpowiedział widocznem bło­

gosławieństwem.

(10)

— 136 -

Znalazło się kilka oisób świeckich, które dostarczyły funduszów, nieraz heroiczną ofiarą wspierały zakład. Do takich niezapomnianych należy księżna Marcelina Czartory­

ska, prezesowa Pań Miłosierdzia i 'księżna Manja Ogińska, one to złożyły znaczne fundusze, loiratz włożyły wiele wła­

snej pracy ma rzecz domu i ubogich. Ks. Czartoryska umarła jak uboga w r. 1894, rozdawszy wszystko biednym, pochowana iw habicie karmelilbańskim. Godnie zastąpiła ją p. Kazi mierz owa Laskowska, wydobywając liczne zasiłki nai rzecz domu. Do wybitnie zasłużonych trzeba zaliczyć arcy- księżinę Izabele, hr. Mairję Wloidzicką, prezydentowa Leową i ł. d. W czasie wojny światowej spieszył z pomocą Magi­

strat miasta, szczgólniejsizym protektorem zakładu był i jest Najprzew. Książe Meiropoilnla, Adam Stefan Sapieha, który uistawiiczinie świadczył i dziś świadczy niezliczone dobro­

dziejstwa na rzecz zakładu i ubogich. Księżna Ogińsika zmarła 18 stycznia 1927, pamiętając do osltatniej chwili o Za­

kładzie.

Najcenniejszą cząstką Zakładu to dzieci. Od począitku prowadzi się- .ochronkę dla dzieci w wieku przedszkolnym, do­

chodzących z miasta. Według zapisków przesunęło się do­

tychczas przez ochronkę 2711 dzieci. Zwłaszcza tuż po wojnie panował tutaj formalny natłolk z powiodu rozdawanych darów amerykańskich.

Obecnie dziennie uczęszcza 'przeciętnie 60 dzieci, które spędzają tu czas od 8 rano do 4 popoł., otrzymując w południe odpowiedni posiłek. Dawniej prowadzono równolegle dzieło przygotowania młodzieży przedszkolnej do pierwsizej spo­

wiedzi i Koimunji św. Sala ochronki, choć szczupła służy w niedziele i święta na zebrania dla Stow. Dzieci Marji, o któ­

rych jiuż była rnoiwa w Roczniku Marjańiskim (1925, sitr. 191 i 192). Tutaij odbywają się też (talk miiile uczęszczane teatrzyki amatorskie dzieci damoiwych i przychodnich.

Już od r. 1881 prowadzi się również initefnat dla sierót*

które mają kompletne utrzymanie w zakładzie; tylko da

szkół uczęszczają do miasta. W Zakładzie uczą się również

szycia, prasowania i t. d. Dotychczas Zakład wychował około

1500 młodzieży i oddał społeczeństwu. W oddzielnej ochronce

(11)

♦ mieści się przeciętnie 40 dziatwy, sierót. w wieku przedszkol­

nym, <t. zi\v. malców.

Z dzieł miłosiernych trtzaba wyliczyć prowadzenie am- - 137 —

Kaplica S. S. Mil. w Domu Pracy.

bulatiorjum. W roku n. p. 1926 dokonano w mieni 3709 opa- trunków, a (w mieszkaniu 1293 odwiedzin. Stykając się z ubo­

gimi i chorymi zwłasizcza po damach, wychodzą na jaw

i chomoby duchowe, które leczy się przy tej sposobności

(12)

— 138 —

bardzo łatwto. W tym samym roku rozdano ubogim 2.088 kg.

chleba, herbaty porcyj 3.222, bułek 1.900 i 1. d. Dochody wy­

nosiły 7134 izł. 17 gr., a (rozchód 7146 zł. 76 gr.

Sierót małoletnich z końcem 1926 r. przebywało w Zakła­

dzie 155, z tych 87 bezpłatnych. Nadto pod opieką Sióstr Miłosierdzia pozostają staruszki, kaleki i umysłowo chore w liczbie 105 osób, z tych tylko 5 za opłaltą, a wiele z nich jest zupełnie niezdolnych do pracy.

Wiele dziewcząt i po Ukończeniu szkoły pozostaje w Za­

kładzie i przechodzi do pracowni. Zwiedzając Zakład, jesteśmy zdziwieni i jakby oszołomieni coiraiz to nowym warsztatem pracy, które wielkie usługi oddają społeczeństwu. Wchodząc do szwalni, spotykamy kilkanaście maszyn do szycia, a nad niemi pracownice, zachodzą tu często goście, którzy zamawiają sobie niekiedy bardzo bogate i wykwintne wyprawy. Z przy­

ległego pokoju dochodzi nas turkot już innych maszyn. To trykotarnie, wyrabia się tu na wielką skałę skarpetki, poń­

czochy, bluzki ciepłe swetry i t. d. Na piętrze duża sala za­

stawiona olbrzymierni stołami, a na nich robi się kołdry, ma­

terace, w kąciku jednym i drugim sitoją warsztaty tkackie do wyrobu chodników z odpadków krawieckich. W salach następnych mieszczą się warsztaty kilimów. Przemysł ten od niedawna wcisnął się tutaj, ale rychło swoją wytwiormością, gustem zdobył sobie prawa obywatelskie. Jeszcze dalej sie­

dzą staruszki nad pierzem, które siię' skubie, stare gotuje i pierze, dezynfekcjonując równocześnie.

W innym budynku mieści się na dole pralnia olbrzymia, zatrudniająca razem 30 osób. Parce ułatwiiiają maszyny z po­

pędem elektrycznym, które piorą, suszą, maglują, prasują.

Stuku tu dużo, ale mioże to i lepsze, bo niema czasu na gadanie, tylko praca odchodzi we wzorowym porządku. A mioże mało z jeżdżących wagonami sypialnemi wie, że używają bielizny pranej w tym Zakładzie. Pomad pralnią znajduje się pra- sownia ręczna dla bielizny kościelnej i t. p.

Gospodarstwo wzorowo urządzone zaopatruje Zakład we wszystko, co w tak ciaisnem miejscu w mieście można wypro­

dukować i przerobić.

Choć na ostatek wypada wspomnieć o kaplicy, która jest

przedmiotem szczególniejszej troski Przełożonych. Obecnie

(13)

— 139 —

zaopatrzono ją w nowe, gustowne witraże, a całą kaplicę po­

malowano olejno. Całość przedstawia miły i urozmaicony widok.

Zwyczajnie tak poszczególne jedirnoistiki jak i zrzeszenia dzielą lois społeczeństwa. Podobnie i Zakład przechodził ciężkie chwile w czasie wojny światowej. Niejedna rodzina nie mogła dostarczyć chi oba dwojgu czy trojgu oisiolhom, tułaj mieściło sie icli przeszło 200, wśród nich wiele mlicidzieży.

Zakład prowadzą Sioisitry Miłosierdzia. I znowu trzeba powiedzieć, że kierować maszyną tak zróżniczkowaną, o tylu sekcjach, potrafią tylko osioby, które nie znają żadnych wy­

magań osobistych, ale tylko poświęcenie. Każda z Sióstr ma swój dział, za który odpowiada, w którym wśród innych jest pierwszą prądownicą. Sannia bierze w rękę każde narzędzie pracy, a przykład udziela się innym. Trzeba z przyjemnością podkreślić, jaki tam panuje porządek, ład, zgoda, harmonija, słowa straijku dziś tak powszechnego i groźnego dla gospodar­

ki społecznej tam nie znają zupełnie.

Dom Pracy, to miniaturka dobrze zorganizowanego spo­

łeczeństwa, obejmuje on osoby od małoletnich do staruszek nad grabem. Pienwiszym i ostatnim daje wszystko, inni w pełni sił pracują, do czego są zdolni, dając równocześnie piękny wzór życia chrześcijańskiego. Dzień, praca, odpoczynek, po­

siłek zaczyna i kończy się modlitwą. Innym szczegółem zna­

miennym Zakładu, to organizacja ekonomiczna, dążenie do samowystarczalności. Zakład s/tara się utrzymać własnemi siłami, pracą, by niie być ciężarem społeczeńtswu, by nie wyciągać ręki. Oczywiście przy tak wielkiej ilości sierót nieletnich jest to nie do pomyślenia, w znacznej jednak mierze Zakład utrzymuje się z własnych dochodów.

Jak każda instytucja, Zakład powinien dążyć do roz­

woju, udoskonalenia. Do zrobienia pozostaje jeszcze bar­

dzo dużo; przedewszystkiem jasit za ciasny, trzeba go rozbudować. Planów niie brak, ale potrzeba funduszów, a tych nie staje. Przełożeni Zakładu ufni w hojną dłoń Bożą, która wszystko utrzymuje, słusznie w Niej pokła­

dają całą nadzieję.

(14)

Promienie Cudownego Medalika.

W listopadzie r. 1897 przyprowadzono do zakładiu Sióstr Miłosierdzia w Toziewie chłopczyka 13-to letniego z okropnie roizraniioną twarzą. Chłopiec był bardzo blady i do ostatecz­

ności wychudzony; prawa połowa twarzy była; tylko jedną raną, kitóra sio rozszerzała aż po za ucho i szyję; oko za- puchnięte i całkiem ropą zalane.

Siostra będąca przy chorych już kilkanaście la/t przy­

wykła do widoku ran najrozmaitszych — tiu przecież nie mogła się wstrzymać od wyrażenia swego zadziwienia, jak można było czekać aż do takiej ostateczności i dopieno teraz oddać chorego do zakładu.

Strapiona mattka przyznałam że chłopiec jiuż 10 tygodni chory i że skoro się twarz zaczęła jątrzyć, zaraz się z nim udała do lekarza, który spróbowawszy najrozmaitszych środ­

ków bez żadnego skutku, oświadczył w końcu, iż chyba tylko spieszna operacja mogłaby zapobiec więksizemu rozszerzaniu się rany. Matka zawiozła też chłopca do szpitala, którego le­

karz istotnie był bairdzo zręcznym i sławnym operatorem.

W tym zakładzie, w którym są także nasze Siostry, biedny chary zostawał przez 7 tygodni niie doznawszy najmniejszego polepszenia, i owszem lekarz powiedział matce, że dla chłopca niema już żiadnej pioimocy. Właśnie tego dinua wracała z nim ze szpitala i po dinoidize zatrzymała się w Tczewie, żeby nawie­

dzić tu rodzonego brata. Ten zobaczywszy do ostateczności

zmarnowanego chłolbca i obawiając się, że z osłabienia może

umrzeć w drodze, namówił siostrę, żeby go oddała do naszego

zakładu. Lekarz zakładowy zobaczywszy chorego, kazał

oświadczyć matce, że dla niego już niema ratunku, żeby się nie

(15)

— 141 —

łudziła próżną nadzieją, bo chłopiec będziie musiał wnet umrzeć.

Naizajiuitrz odbyła się przy innym chorym większa opera­

cja, przy której asyisitoiwiało dwóch lekarzy. Po ukończeniu tejże, kazali przyprowadzić sobie owego chłopca. Odurzywszy go chloroformem, chcieli, jak mówili, przynajmniej ranę trochę wyczyścić i przekonać się, czy kość jiuż jest bardzo nad- psuita. Lecz przekonali siię, że było daleko gctnzej aniżeli są­

dzili i obydwaj wręcz oświadczyli, że chłopiec długo już życ nie może. Zaraz nasitępnego dnia Siostra przygotowała cho­

rego do przyjęcia ostatnich Sakramentów św. Wiatyku, wprawdzie nie mógł przyjąć, bio dla zbolałej szczęki nie mógł ust dostatecznie otworzyć, lecz pięknie siię wyspowiadał i z bu­

dującą pobożnością przyjął Olejem św. Namaszczenie. Podczas modiliitwy dziękczynnej Siostra od chorych uczuła niezmierny żal nad biedną maltką, która bardzo bolała, że wkrótce utrać i najstarszego syna, i magle przyszła jej myśl o Cudownym Me­

daliku. Najprzód starała' się pobudzić chorego do wielkiej ufności w pomoc naszej Niepokalanej i przeczystej Matki, mó­

wiąc mu, że jeżeli z żywą wiarą i ufnością o zdrowie prosić będzie, mioże go Maitka Bolskia wysłuchać. Zawiesiwszy mu me- dailiczek na szyję, rozpoczęła z nim nowennę, do Najśw. Panny od Cudownego Medalu, do której też inni chorzy sic przyłą­

czyli. Przyobiecała tej dobrej i tak łaskawej Matce naszej, że jeżeli raczy wysłuchać tę prośbę i przywróci zdrowie bied­

nemu chłopcu, publicznie Jej za to podziękujemy.

I otóż łia najświętsza Panienka rzeczywiście wysłuchać raczyła korne modlitwy.

Zaraz następnego dniiia po zaczęciu nowenny, lekarz chcąc zmienić opatrunek, gdy zobaczył ranę, nie mógł wyjść z po­

dziwu i kilka razy powtarzał: »niech tylko Siostra patrzy — rana zupełnie inaczej wygląda — już jest daleko lepiej». I rze­

czywiście, rany cd dnia do dniia się zmniejszały i widocznie się

g o i ł y .

Dziś chłopiec zdrów zupełnie — czerstwo wygląda i za- ledwo kilka1 małych blizn pozostało na miejscu, gdzie nie­

dawno jeszcze byiy brzydkie i -szerokie rany. Kiedy lekarz nie mógł utaić swego zdziwienia, 00 siię iiu stało, Siostra opowie­

działa mu, że Najśw. Pannie zawdzięcza swoje uzdrowienie.

Na to jej odpowiedział: »tak prawdz/iwie — to jest cudowne!*

(Roczn. ob. Zgr. 1898, sir. 71 i n.).

(16)

— 142 -

Czy łatwo można dostać rozwód?

Jedna z gazet francuskich przytacza następujące- zda­

rzenie, opowiedziane przez Mgr. Breynat, którego bohaterem był O. Fouąuet, jeden z najwybitniejszych Misjonarzy-Oblatów w Kolumb ji. Kiedy na wiosnę ukazały się pierwsze dziikie kaczki, neofici zaczęli odwiedzać miiisjionai-za zamieszkałego w jednym z budynków stacji misyjnej. Jednym z pierwszych jacy przyszli przywitać O. Fouąuet był pewien starzec ze siwą też jiuż niemłodą żoną, którym misjonarz — niegdyś — dawał .ślub. Z icli twarzy zniknął dawno wszelki ślad radości pierw­

szych lat pożycia małżeńskiego.

— Ojcze, rzecze stary, wyciągając błagalnie ręce; cieszę sic bardzo, że Cię znowu widzę. Zima była ostra i długa, jak zapewne wiesz; niewiasta, którą mi dałeś za żonę jest nie­

znośną. Niemioiżliwem jest dalsze z nią pożycie. Jeśli nas Ojcze nie rozwiedziesz, będę zmuszony wypędzić ją z domu.

Ojcze! daj nam rozwód — musisz mieć przecież jakiś środek na zerwanie tego, coś związał.

Talk, Ojtcze, roiziwiedż nas, wykrzyknęła staruszka, która zaczęła recytować całą li) tan je skarg na męża. Pokazało się, że liitanja była bardzo długa! Kiedy ostatnie » rozwiedź nas«

przebrzmiało O. Fouąuet, który miał dość czasu do namysłu, odzywa się poważnie: Rozwieść was, moije dzieci, w ostatecz­

ności można, ale trzeba na tto dużo czasu i sprawi to wiele przykrości!

— Mniej w każdym raizie, jak dalsze życie w naszym stanie! wykrzyknęli małżonkowie. Ojcze! jaknajprędzej roz- Aviedż nas.

— Dobrze, odpowiada misjonarz, ponieważ wam na tern zależy, zaczniemy natychmiast. Idźcie teraz do kościoła, wkrótce za wami przyjdę. Rzeczywiście poszedł zia nimi, za­

opatrzywszy się w hrewjarz i kropidło.

Oboje starzy byli już w kościele, siedząc w przyzwoitej

odległości od siebie. Misjonarz każe im przybliżyć się do

niego; sam zaś klęka na stopniach ołtarza i odmawia modlitwę

wstępną do pacierzy kapłańskich. Następnie, odwracając się

do nich, erynii nad nimi duży znak krzyża później uderza

kropidłem po głowie najpierw starca potem jego żonę i siada

(17)

mówić dalej b re w jarz. Pod koniec każdego psalmu jedna i druga głowa otrzymuje regularnie uderzenie kropidłem zawisze w to samo miejsce, przytem siła uderzenia wzmaga się za każdym ratzern. Od czasu do czasu ręka podniosli się instynk­

townie i uderza. Kapłan ukończył już długi brewjarz a jeszcze nie .usłyszał żadnej uwagi, ani nie zauważył żadnej zmiany w usposobieniu małżonków’. Zaczekajcie tiu kiilka minut, od­

zywa się do nicłi, zaraz wracam i będę dalej was rozwodził.

Kiedy misjo marz wypalił sobie sipakoijnie łajkę, wraca, niosąc tym razem swoją książkę do lektury duchownej. Kro­

pidło leżało na swojem miejscu, sięgnął po nie, gdy naraz sta­

rzec, zatrzymując mu rękę, odzywa się: »Ojcze, czy la cere- monja długo jeszcze będzie tnwate? — To zależy od twardości twojej czaszki lub twej żony. Ponieważ małżeństwo jest nie­

rozerwalne chyba tylko przez śmierć jednej lub drugiej strony, musze powtarzać uderzenia aż diottąd, póki jednio z wais padnie nieżywe na podłogę. Ale ja nie jestem zmęczony, nie opóź­

niajmy ceremionji.

— Nie, Ojcze, uważam, że to będzie również dobrze, aby nas zostawić w dawnym silanie. Cóż ty na to moja żono?

— Bez wątpienia, że tak będzue lepiej. Czyż nie mówiłam lak odirazu, jak tylko Ojciec wryszedl?

Oboje odeszli zadowoleni i nikt już więcej nie przyszedł prosić O. Fouąuet o rozwód.

Zdarzenie wydaje się być napozór śmiesznem ale nie mniej prawdziwem. a sposób bardzo skutecznym na rozwody.

• (z franc. tłum.: Piotrowski).

Święty Stanisław, Patron Polski*

Na pierwszych dość zatartych i niewyraźnych kartach na­

szych dziejów, w owym mglistym okresie tworzenia się narodu polskiego i pogłębiania w nim nierozerwalnej spójni jedności religijnej, uderza nas wielka i świetlana chwałą postać Patrona Polski i wielkiego jej męczennika, św. Stanisława. Był on siódmym z rzędu biskuipem krakowskim a drugim Polakiem na tutejszej stolicy biskupiej. W Polsce panował wówczas Bo-

— 143 —

(18)

— 144 —

lesłarw Śmiały, a ister Kośaioła dzierżył nieśmiertelnej chwały Grzegorz \ II., iten którego rządy stanówki w dziejach Kościoła epokę, który iprzez potomnych nazwany został wielkim, a z któ­

rego imieniem łąozy się słynna w dziejach Kanossa, jeden z momentów walki iprzezeń podjętej dla uwolnienia Kościoła od uwłaczającego 11111 zwierzchnictwa władców świeckich.

Z hiistorji w całej tej sprawie niezbicie pewnem jest tylko to, że św. Stanisław ze Szczepanowa był od r. 1071 rezydencjal- nym bŁsikuipem przy ó\yczesnej (katedrze 'krakowskiej na Skałce, że w r. 107!) wskutek bliżej nam nieznanego zatairgu z królem zginął śmiercią męczeńską, a król został za to z kraju wygnany i .rządy objął po nim jego brat Władysław Herman.

1 e 'kilka niewzruszenie pewnych danych uzupełnia i we wspa­

niały obraz przekształca tradycyjna legenda luidiu.

1 Przypatrzmy się więc, jalk w tein świetle przedstawia sic nam życie ii śmierć pierwszego męczennika Podislki, a wreszcie jaik prastary (podiwaiwelslki nasz gród czci corocznie pamięć

»dobrego ,siwego pasterza, który dal dusze za owieczki swoje*.

Święty Standslaw urodził się <w Szczepanoiwiie, małej wiosce poid Bochnią, z roidziiców bardzo pobożnych. Zdumiewajace zdolności, pobożność i {pilność sprawiły, że rodzice wysłali dorastającego chłopca do Gniezna, slkąd udał sic później dio Paryża, nastiidja teologiiazne. Po po/wroicie do kraju nie zasilał już rodziców, którzy byli pomarli. Sprzedaje wiec dziedziczną swą wioseczkę, pieniądze oddaje ubogim, a sam udaje się do Krakowa, by wisitąpiic tu, do jednego z zakonów. Zamiaru tego nie doprowadził jednak do skultiku, bo jeden z kanoników ka­

pituły, późniejszy biskup kralkoiwski Żulu, zdołał go naikłonić do 'przyjęcia święceń kapłańislkdich. Niedługo poitem, dla głębo­

kiej nauki i pobożności, zamianował go Zulu-Lambent kano­

nikiem, potem kaznodzieją 'katedralnym, a wreszcie dobrał go sobie na pomocnika do zarządu diecezją. W r. 1071 po śmierci Lamiberitia wbrew woli swej został św. Stanisław wybrany hi- skuipem stolicy. Ciężkie brzemię obowiązków spoczęło teraz na młodych barlkach świątobliwego biskupa. Król ł»oiwiem ówczesny Iiolesław był wprawdzie niezwyciężonym wojowni­

kiem i władcą ipnzeiz lud naogół łubianym, ale zato zaiczął się

w tym właśnie^ czasiie ta/k unosić pychą, a nadto »nurzać

w grzechach bezwstydu«, że stał się przez to zgorszeniem dla

(19)
(20)

całego narodu. Wiedziony świętą gorliwością pasterz upomi­

nał go więc prywatnie, a poitem publicznie wobec całego dworu, by się upamiętaił i nie gubił duszy swej a Ojazyizny zbrodniami niiie goinsizył i nie hańbił. Niestety podrażniona pycha wznieciła w'królu szalony gniew i odtąd czyhał on tylko na sposobność, by mógł dostać w swą moc i surowo ukaaae

»zuchwałego biskupa*.

Niebawem zdawała .się nadarzać królowi znakomita spo­

sobność pcltepienia i ukarania św. Stanisława. Korzystając z niechęci króla do biskupa, posądzono go oi^czerczo, że za­

grabił po śmierci rycerza Piotra spadkobiercom jego jakąś wieś Piotinowin. Wiedziano dobrze, że żaden z żyjących jeszcze świadków kupna wsi, nie odważy się narazić na gniew króla, broniąc, biskupa, a szlachcic ów już dawno był umarł. Zda­

wało sie, że położenie jest bez wyjścia i że grom zemsty kró­

lewskiej spadnie na niewinnego sługę ołtarza. Bóg jednak wziął sarn w opiekę świętego bilskupa, bo oto przed sąd za­

gniewanego króla przywiódł on, ku zdumieniu wszystkich wskrzeszoną z martwych, wybladłą postać rycerza Piotra, Dreszcz przerażenia ogarnął zebranych, gdy niezwykły świa­

dek dał świadectwo prawdzie. — Niecne oszczerstwo wyszło na jaw. — PiiioiLr wrócił do grobu, a sława świętości biskupa rozniosła się daleko i szeroko.

Bolesław Śmiały u pamiętał się do czasu, ale potem znów wrócił do dawnego swego życia, a nawet poszedł dalej i stal się tyranem własnego narodu. Wyruszył był bowiem na daleką Ruś ii długo z wojskiem swym bawił w Kijowde. Na wieść 0 jakichś rozruchach w kraju, gdy król wzbraniał się wrócić, znaczna ozęść wojska opuściła go tajemnie ii powróciła do kraju. Za nimi zmuszony był również wrócić upokorzony 1 dyszący zemstą władca i w tyra oski sposób *mścił się na niie- wiernem rycerstwie.

Lud płakał wiec i żebrał litości u stiróża i ojca miło­

sierdzia, świątobliwego biskupa krakowskiego. Wtedy to upomniał Stanisław surowo Bolesława, a gdy to nie poskutko­

wało rzucił nań klątwę i wykluczył go ze społeczności ko­

ścielnej. Gniew króla przeszedł teraz w wściekłość szaloną,

żądną krwi i śmierci swej ofiary. Wkrótce nadarzyła sie

rzeczywiście do tego sposobność.

(21)

- 147 -

Z wiosną 1079 r., gdy biskup sprawował pewnego dnia Najświętszą Ofiarę, kazał król otoczyć wojskiem świątynię, a sam wszedł z dobytym (mieczem do kościoła, zbliżył się do ołtarza i straszliwy cios wymierzył mieczem w głowę świętego.

Z mózgiem trysnęła krew, zraszając kamień posadzki«. Ciało biskupa wywleczono z kościoła i porąbano na leżącym przed kościołem koiło sadzawki pniiu. Dziś znajduje się on nad mensą w 'ołhanzu św. Stanisława. Król ikaizał cząstki ciała roz­

rzucić po połach na pastwę dzikiego zwierza. Przez tirzy dnii

»dziwnej postaci i rzadkiej wielkości orły kołując wysoko nad miejscem męczeństwa odpędzały zwierzęta i ptactwo, chcące się rzucić ma święte isizcizątki«. Potem zebrano nocą części ciała, nad »któremi unosiły się dziwne światełka* i złażono je .do trumny, gdzie iku zdumieniu wszystkich złączyły siię w całość.

'Ciało złożomo ipoltem do zwykłego grobu na cmentarzu kościel­

nym. Przez dziesięć lat spoczywały tu święte zwłoki otaczane coraz większą czcią wiernych wskutek wieści o licznych cu­

dach, jakie się (tu miały dokonać. W r. 1088 przeniesiono zwłoki do nowo budowanej przez Władysława Hermana, a jeszcze nie dokończonej, katedry na Wawelu. W r. 1253 złożył wreszcie Kościół przez akt kanonizacji uroczysty hołd wielkiemu biskupowi krakowskiemu, Patronowi ziemi pol­

skiej.

Od bardzo dawna, bo od niepamiętnych jiuż czasów lud Krakowa i okolicy niesie co roku w imieniu całej Polski hołd św. Stanisławowi. W niedziele w oktawie św. Stanisława, czyli w pierwszej połowie maja, odbywa siię w Krakowie wspa­

niała procesja z głową św. biskupa z Wawelu na Skałkę. Nie­

przeliczone tłumy wiernych, całe duchowieństwo Krakowa z kapitułą i Najdostojniejszym pasterzem na czele bierze udział w tej majestatycznej procesji. Na Skałce odbywa się następnie uroczyste nabożeństwo, w czasie którego stoi głowa św. Stani­

sława ma przygotowanym specjalnie na to ołtarzu w presbi- terjum. Po Skończonem nabożeństwie udziela nią biskup na ganku przed kościołem uroczystego błogosławieństwa, a ty­

sięczny itłum ludu polskiego korzy się w hołdzie dla wielkiego swego Pasterza, który okryty chwałą wieków nie umarł dla Ojczyzny, ale żyje w niebie, jako przemożny u Boga Patron

naszego narodu. Fr. Śmidoda, C. M.

(22)

r 148 —

R Ó Ż A N I E C Ś W.

CZĘŚĆ I. RADOSNA.

TAJEMNICA 3. — N A RO D ZEN IE P. JEZUSA.

Cisza... Noc cudna otuliła świat

Swym srebrnym płaszczem, co w blasku gwiazd lśni, Na smętnej ziemi zniknął cierpień ślad,

Ach ona teraz o szczęściu swem śni!

Na niebie gwiazdy coraz jaśniej drgają.

Nad skalną grotą jedna z nich stanęła Anielskie chóry na ziemię spływają, Grota nadziemskiem światłem zapłonęła.

Ach! Bo w tej grocie na barłogu siana Jakaś Dziecina odzywa się łkaniem, Nad Nią się schyła Matka ukochana, Przejęta Synka żałosnem wołaniem.

To Bóg! To Chrystus ta słaba Dziecina, To On wśród nędzy na ziemię zstępuje, Jeszcze maleńki... a cierpieć zaczyna, Bo nas grzeszników tak bardzo miłuje!

0 Dziecię! Ja wiem, żeś Hy od zarania Krzyż nam wskazało, by przebłagać winy.

Naucz mię Twego krzyża ukochania, Drogą pogardy iść nie przez wawrzyny!

TAJEMNICA h. — O F IA R O W A N IE P. JEZU SA W ŚW IĄ T Y N I.

Najświętsza Matka choć Niepokalana Wypełnia prawo ludzkie z gotowością 1 do świątyni wiedzie Zbawcę Pana I ofiaruje Go Bogu z miłością.

Składa na ręce męża Symeona,

Który proroczym duchem był natchniony, Dziecię z tkłiwością przytula do łona, Bo poznał, że to Chrystus, Bóg wcielony!

Po chwili zwraca ku Matce spojrzenie

I rzecze: Miecz Twe serce wskroś przeniknie«.

Na głos ów Marję ogarnęło drżenie,

Które przez życie Jej ziemskie nie zniknie!

(23)

— 149 —

Matko Ty widzisz, jak słabą mam wolę, Naucz mię spełniać chętnie prawa Boże, Użyźniaj twardą serca mego rolę

Ucz cierpieć jak Ty, w ciszy i w pokorze!

Legenda o róży i Matce Bosktej.

Jeszcze sizaro 'było, gdy szczodrobliwy Ojciec Niebieski wysłał na ziemię aniołów z nas a, by napoili kwiaty i krzewy ożywczą wilgocią. Całe zastępy duchów spłynęły na dolinę płaoziu i śmierci i rozproszyły się po polach, łąkach i lasach.

Wszędzie słychać było szmer roisy spadającej hojnie na kwiaty, które chciwie ją wchłaniały.

I Matka Boża nie zapomniała o swem królestwie na ziemi. Wraz z Dzieciądeczkiem na ręku zesizła cicho i lek­

ko między swych poddanych, by nacieszyć oczy ich szczę­

ściem, pocieszyć lich w strapieniach i smutkach.

Na niwach ujirzała Mairja, jialk żwawo uwijali się- anio­

łowie, by tyllko zdążyć do wschodu słońca napoić wszyst­

kie rośliny. Już świtało... niebo zleikka się zaróżowiło...

polem czerwieniało coraz bardziej... aż wreszcie ukazała się ipoiwlołi, majestatycznie czerwona tarcza słońca, skąpana w mgłach rannych.

Promienie słoneczne ipadły na pola i łąki, a te zabły­

sły mil jardem tęcz i kolorów. Każdy kwiat lśnił jakby obsypany perłami i szafirami.

Zajęci pracą aniołowie nie odtraizu spostrzegli Królów?

ziemi. Dopiero błyszczący Cherubin zauważywszy obec­

ność Jej, radosnym okrzykiem zgromadził ich kjoiem przy tak dositoijnych gościach. Uradowani aniołowie zanucili hymn uwielbienia na cześć Jezusa małego i Jego Matki. Na pierwsze dźwięki ich pieśni zaświergoitały w lasaich pta­

szyny. Do chóru przyłączyła się budząca się ze snu przy­

roda, nucąc: »Kiedv ranne wstają zonze...« Równocześnie z wieży wiejskiego kościoła rozległ się srebrny dzwonek na »Anioł Pańśki«, a głois jego szedł po rosie wdał coraz przenikliwiej i dźwięczniej...

i

(24)

— 150 —

Gdy się aniołowie nacieszyli i ubawili Dzieciątko Boże, wrócili do krainy wiecznego szczęścia, a Marja poszła da­

lej. Gdzie tylko padł Jej wianek, kwiaty i krzewy chyliły się w pokłonie radosnym.

Długo zwiedzała Pani swe królestwo. Wszędzie widziała ład, porządek, spokój i szczęście. Nie zauważyła nawet, że słońce weszło wysoko na choryziont. Dopiero zmęczona podróżą i upałem rozejrzała się za miejscem dogodnem dla spoczynku. Ujrzała krzak dzikiej róży rozłożysty i okryty bujnem kwieciem.

W cieniu róży na trawie, ułożyła sennego Jezusa, a sama usiadła obok, by czuwać nad Swą Dzieciną. Po chwili zmę­

czony Jezus zasnął, a Marja z miłością i trosikliiwiością wpa­

trywała się w kochane rysy, opędzając ad słodkiej twa­

rzyczki natrętne muchy i komary. Nastała cisza'. I ptaszki w gajach zamilkły, by swoim śpiewem nie obudzić Stwórcy swego.

Długo spało Dzieciątko Jezus, bo kiedy siię obudziło słońce chyliło się już ku zachodowi. Z radością i wdzięcznością za tak miły odpoczynek objął Jezus Matkę Swą za szyję i usteczkami dotknął Jej ust na podziękowanie. Uradowana Marja z/wróciła się do róży ze słoiwami:

»Użyczyłaś memu Dziecięciu miłego chłodu, orzeźwiłaś nas balsamicznym zapachem. Dzięki ci za to! — Proś o co chcesz, a Syn mój spełni twe życzenie«.

Przez chwilę róża milczała zakłopotana, aż wretsizcie rzekła nieśmiało:

»0 śliczna Pani! Gdy syn Twój chce mi dać, o co poproszę, to jedno mam pragnienie. Niech na pamiątkę tej chwili, w której miałam szczęście gościć u siebie Stwórcę mego i Ciebie, Królowo moja, odróżniam się od reszty moich sióstr«.

Jezus skinął główką na znak zgody i uśmiechem niebiań­

skim dotknął usteczkami kwiatu. W tej chwili dzika róża poczuła, jak przez jej pędy, gałązki i korzenie przepływa ożywcza fala. Równocześnie kwiaty stare opadły, a na ich miejscu wyrosło nowe, kwiecie. Zapach delikatny owionął twarz Jezusa i Marji.

I

(25)

-

151

-

Róża uszlachetniona z uwielbieniem i radością schyliła się w pokłonie i zanuciła pieśń dziękczynną.

Mairja wzięła Dzieciątko na rękę i powoli wracała przez rozśpiewane niwy ku miieisizikanhi wiecznej wiosny i szczę­

ścia, niczem niezamąoonego. W ślad aa, nią biegł śpiew ptasząt, szum drzew i lekki szmer kwiatów. W hymnie tym donośniej brzmiał głois róży, tak hojnie obdarowanej. Z wieży kościółka znów rozległ się głos dzwonu na pożegnanie Kró­

lowej Nieba i Ziemi.

A róża ta odtąd stała się ulubionym kwiatem ludzi, jako symbol szczęścia i błogosławieństwa Bożego! yy ę~apja

Dlaczego zapisałam się do Stowarzyszenia Dzieci Marji?

Dzień 4 marca 1915 noku pozostanie m i na zawsze w pa­

mięci. Było to w czasie wojny, iolkres ewakuacji Krakowa.

Wiele rodzin musiało Kraików opuścić, moja rodzina jednak pozostała ma miejscu. — W dzień ten większa niż kiedykolwiek padła trwoga na miasto, huk armat nie ustawia! ani na chwilę, wstrząsając posadami miasta. — Ja wnaiz ze swą znajomą po­

stanowiłyśmy udać się do kaplicy SS. Miłosierdzia na ul. W ar­

szawskiej, by tam jak dzieci oddać się Marji w opiekę, wy­

prosić łaskę odpędzeni,a nieprzyjaciela i błogosławieństwo dla siebie i naszych rodzin.

Zaszłyśmy na nieszpory. Tutaj zauważyłyśmy całą gro­

madkę panienek z medalami na szyi na zielonych i niebieskich wstążkach. Kiedy zdziwione dowiedziałyśmy się, że są to Dzieci Marji, zapragnęłyśmy i my do nich sfe zapisać. Pragnienie nasze spełniło się szybko, wstąpiłyśmy dlo Stowarzyszenia.

Ja sama nigdy nie czułam się talk niewysłowienie szczęśliwą,, jak wr chwili, kiedy otrzymałam niebieski medal. Tak głebolko byłam wzruszoną, że zdawała m i się, jakoby sama Marja Nie­

pokalana medal mi wkładała. Chwile uniesienia przerwał głos, wzywający nas do wspólnej modlitwy. Za łaskę i szczę­

ście poczytuję sobie, że Marja pozwoliła mi zostać swem

(26)

— 152 —

dzieckiem, obym tylko nada/l mogła żyć, pracować dla Niej i wstępować w Jej ślady. Jedynaście lat wspólnego pożycia w Stowa/rzyszeniu wydaje mii siię jakby jednym dniem. A dla­

czego? Miedzy innemii powodami i dlatego, że tutaj mogę za­

pomnieć o troskach codziennych. Nakoniec wyrażam tylko jednio gorące me pragnienie, byim do klońca życia mogła się utrzymać w tern samem przeświadczeniu o szczęściu, jakie niesiie z sobą służba Bogu i Marji.

N. N.

ze Stów. Dzieoi Mairji w Krakowie, ul. Wanszaiwska.

R O Z M A I T O Ś C I .

Wspólne nabożeństwo.

Dnia 1 -maja b. r. odbędzie siię dla wszystkich Dzieci Marjd Krakioiwa i najbliższej okolicy doroczne wspólne nabo­

żeństwo ku czci Królowej Konomy Polskiej w kościele Sióstr Miłosierdzia w Krakowie przy ul. Warszawskiej w następu­

jącym porządku: Suma z kazaniem o godz. 9‘/a; nabożeństwo popoludniiiowe o godz. poczem wsipólnia fotognafja i Aka- dernja Marjiańslka.

Kościół św. Agnieszki w Krakowie,

o który toczyła się sprawa od kilkunastu lat został ostatecznie odebrany z rąk żydowskich dnia 17 marca b. r. Pozostaje tylko go odrestaurować, co nie jest rzeczą łatwą, bo obdarte okropnie zniszczone mury przedstawiają jeden straszny widok ruiny.

* Y. M. C. A.

Piekąća .siprawa wyjaśniła się nareszcie. Od czasu wlojny

pod pozorem niesieniiia pomocy znękanej ludności polsikiej,

wcisnęła się do nas organizacja amerykańska, nosiząoa piękny

tytuł: »Stowanzysizenie młodzieży chrześcijańskiej«. Wszyscy

wiedzieli, że to towarzystwo protestanckie, ale taili potrafiło

ukryć swoją właściwą barwę, tiak dostosowało się napoizór

do społeczeństwa katolickiego, że nawet prawi katolicy za­

(27)

ciągnęli ,się w jej .szeregi ii diaiiwiiili sic, że Kościół jej nie ufa. Co wiięcej, organizacja ta wybudowała w znacznej mie- rze własnym kolszitem ogriommy dom użyteczności publicznej w Krakowie, zaopatrzony W najnowsze przybory giimnasltycz- me etc. Ba, nawe/t dla zmylenia śladów, w każdej sali po­

umieszczano figury Martlki Boislkiej, by ternu domowi nadać wygląd katolicki.

W najnowszych czasach stowarzyszenie ta zamierza stworzyć w Warszawie eaiły szereg punktów opaimia dla siebie i postanowiła urządzić ogólną kwestę na te dzieła.

Zauważyli tio inasi Najpnzew. Księża Biskupi i w ostat­

nich dniach przestrzegli ludność Polski przed popieraniem celów protestanckich przez ludniość katolicką. Uczynił to w zdecydowanej fominie 'tak J. Ek.sc. Ks. Prymas, jak i J.

E. Ks. Kardynał Kako/wiskii, jak i J. Eksc. Książę Metropolita krakowski. Tych głosów chyba wystarczy, by otworzyć oczy katolikom i inadal chyba nikt nie może wiązać się z tą protestancką działalnością w Polsce.

List Episkopatu Polskiego do Narodu Polskiego.

Wiszyscy Biskupi polscy wydali w druki 16 marca b. r.

list zbiorowy do Narodu, zwracając uwagę na znane niebez­

pieczeństwa moralne, jakie nam zagrażają na wewnątrz: pro­

jektowany zamach na Sakrament Małżeństwa, uzuchwaienie się publiczne a bezkarne w zepsuciu lObyczajów, w rozpaisaniu w tańcach i publicznych widowiskach, naigrawająeych się zgłębiona już od początku obmyśliła spotsób ocalenia i zapo- dawaniiu i wystawianiu na w/idolk publiczny wydawnictw pornograficznych, dalej uderzanie pewnej części prasy na religję i Kośaiół, szerzenie się sekciarstwa dzięki poparciu wpływowych czynników. Oby tylko glos Ich był wysłuchany.

Meksyk.

W encyklice swojej o eiężkiem położeniu katolików w Me­

ksyku z dnia 18 listopada u. r. Ojciec św. ze szczególniejszemi pochwałami wyraża siię o stowarzyszeniach katolickich.

Przedewszystkiem zaopiekowały się one kapłanami, po­

zbawionymi wszelkich środków do życiiia. Nadto mają stara­

nia o kościoły przeznaczone na zagładę, uczą dzieci kate-

153

(28)

154

•chizrnu, wyszukują chorych a sprowadzają im kapłanów. Po wypędzeniu zakonnic prowadzą maisę dzieł miłosiernych. Do tych towarzystw należą Rycerze Kolumba, lig a obriony wol­

ności religji, Stowarzyszenie młodzieży meksykańskiej i nie­

wiast meksykańskich. Do tych ostatnich dwóch należą za­

pewne w pierwszym rzędzie Dziecii Mairjsi i Parnie Miłosierdzia, obydwa 'te Stowarzyszenia stojące (tam na bardzo wysokich wyżynach organizacji i wyrobienia religijnego i społecznego.

Według statystyki z dnia 8 grudnia 1926 r. istnieje w Me­

ksyku 628 Stowarzyszeń Dzieci Marji i obejmują 38.367 stowa­

rzyszanych, 3.141 aispiranttek, w noku 1926 zmarło 282, wstąpiło do Zgromadzeń zakonnych 191, zamąż wyszło 105. Jak cyfry wskazują, Stowarzyszenie znajduje się w pełnym rozkwicie i przoduje wielu krajom, a trzeba przyznać i naszemu, w roz­

woju.

Podziękowanie.

Serdeczne podziękowanie składa Matce Niepokalanej za cudowne wprost uzdrowienie i to podwójne za pośrednictwem Cudownego Medalika. — Równocześnie załącza ofiarę na ko­

ściół 5 zł.

Helena S., Dziecko Marji.

O F I A R Y:

na odnowienie kościoła Księży Misjonarzy w Krakowie, złożyli:

Pobudkiewicz, Kraków 2 zł; J. Żydowski, Muszyna 2 zł;

SS. MM. i Sieroity, Poznań, Środka 9 zł; Helena S., Zakopane 5 zł; Ks. Melchior Wdzięczny C. M., Kraków 30 zł; SS. MM., Bysławek 16 zł; Urban, Wilkowice 20 zł; SS. MM. Lwów, Za­

kład Bilińskich 29 zł; Ks. B. Niemki ewicz C. M., Warszawa 100 zł. Razem: 213 zł. Ofiarodawcom »Bóg zapłać!«

Wszyscy, [składający ofiarę, mają udział w modlitwach ca­

łego Zgromadzenia Księży Misjonarzy, po wszystkie czasy.

lv- —O

K a ż d a z Dzieci Marji powinna mieć

Dyplom agregacyjny do Stowarzyszenia.

(29)

— 155 —

K R O N I K A .

Kalisz. — Sprawozdanie Stowarzyszenia Dzieci Marji za r. 1926.

Dzień 8 grudnia jest dla SŁo/warzyszenia podwój nem świę­

tem, bo obchodzimy święto Matki Bożej Niepokalanie Po­

czętej i przyjęcie nowych kandydatek do gnona Dzieci Marji;

toteż każde Dziecko Marji z podwójną gorliwością przygoto­

wuje isiię do należytego uczczenia tego dnia. W tym roku re­

kolekcje trzydniowe odbyły się zwykłym porządkiem. Prowa­

dził je nasiz Dyrektor Czcig. O. Kozłowski. Bano 8 grudnia wysłuchałyśmy Msizy św. i przyjęłyśmy wspólną Kiamiunję św., a po południu odbyło się przyjęcie 15 aispirantek i 19 kandy­

datek. Po przyjęciu zebrałyśmy się w sali zebrań w celu wy­

boru nowego zarządu w obecności Czicig. 0. Kozłowskiego i Czcig. Siostry Dyrektorki. Po wyborach prezydentka odczy­

tała przyrzeczenie urzędniczek a następnie odbyła się krótka zabawa, na której były śipiewy i deklamacje. I tak za­

kończył się dz:eii 8 grudnia 1925.

Zaczęłyśmy mowy rolk siodalicyjiny. Zebrania odbywały się co tydzień, 'wspólna Komiunja św. w każdą pi en wszą niedzielę miesiąca i w święta Matki Boiżej, konferencje w każdą drugą niedzielę miesiąca, albo w święta Matlkii Bożej. W ciągu roku, niektóre stowarzyszone napisały referaty na temat:

»Mairja w żyoiu ludzkości;, »Ponmij człowiecze, żeś pro­

chem i w pnoioh się obróciisz« i t. p.

13. stycznia 1926 odprowadziłyśmy na miejsce wiecznego spoczynku ś. p. Wierószewską. Celebrans, Czeig. 0. Kozłowski, pożegnał zmarłą piękną przemową, a my odśpiewałyśmy hymn sodalicyjny »Jestem dziecięciem Marji« i odmówiłyś­

my psalmy za zmarłych. Niedługo polem, bo 29. stycznia, poszła za siwą poprzedniczką po nagrodę do Stwórcy ś. p.

Aniela Stryijkówna. Należała ona do Stowarzyszenia od r.

1916, lecz przez te kilka łat, była nam wzorem w wypeł­

nianiu swych obowiązków.

W lutym odbyło się zebranie towarzyskie, celem bliż­

szego zaznajomienia się z panienkami niedawno przyję­

temu do Stowarzyszenia.

2. maja obchodziłyśmy imieniny naszej Siostry Dyrek-

(30)

V

lorki. Ramo na Mszy św., przyjęłyśmy Komun ję św. w in­

tencji Czciiig. Solemzantki, a poitem w sali zebrań złoży­

łyśmy jej życzenia. Nazajutrz brałyśmy udział w manife­

stacjach święta naaiodowego.

Na 13. czerwca przypadają imieniny Ozcig. O. Kozłow­

skiego. Po Mszy św., złożyłyśmy naszemu Ozcig. Dyrekto­

rowi życzenia, a on wdzięczmy za to, obdarzył nas obrazkami.

W naiszem grionie i istnieje także Stowarzyszenie Panien Le Gtras, założone w r. 1921. Staraniem S. Dyrektorki i przy pomocy innych, urządziło ono kwestę na ulicach naszego miasta na »Nedze Wyjątkową.« Do kasy wpłynęło 405 zł., które przeznaczano na wsparcie 30 ubogich rodzin. Do tej kasy wpływają także słkadki, ale nieliczne. Ze Stowa­

rzyszenia Dzieci Marji, członkiń czynnych jest 11 i one, odwiedzając uhogie rodzimy, zanoszą iim różne datki. Każ­

da członkini czynna, jest obowiązana opiekować się pod każdym względem biednymi. I talk to dzieło miłosierdzia powali wzraistta w iniasizean mieście, dzidki opiece i gorli­

wej pracy Sióstr Miłosierdzia. (Dokończenie nastąpi).

— 156 —

Nowa Mysz, pow. Baranowicze. — Sprawozdanie Stowarzy­

szenia Dzieci Marji za rok 1926.

Bóg w nieskończonej dobroci swej, chcąc doświadczyć na­

szej wierności, podaje nam często kielich goryczy; choć młode nasze serca wizdrygały się prized nią, jednak musiałyśmy ten kielich wychylać aż do dna.

Największą przykrość sprawia nam częsta zmiana X. X.

Dyrektorów. Z tego powodu od chwiiii założenia t. j. od r. 1922, kieruje nami już siódmy z rzędu Dyrektor. Ta zmiana i mniej­

sze lub większe przerwy w kierownictwie nie mogły oczywiście wpływać na pomyślny rozwój Stowarzyszenia. Czcig. ks. J. Ma- daliński, zamianowany naszym Dyrektorem 16 lipca ubiegłego roku, opiekuje się nami po ojcowsku; przewodniczy zawsze na zebraniach miesięcznych, a nadto raz na miesiąc w dmiw dowolnie obranym wykłada zasady religji dla stowarzyszo­

nych. Konieczne to jest, ze względu na pewne braki prawd wiary, które posiada ludność tutejsza, wskutek ucisku mo­

skiewskiego i braku szkół. Ze smutkiem muszę nadmienić, iż,

(31)

gdy zabrakło duszpasterza, niektói'e zboczyły z drogi prawej i zaniedbały praktyki religijne. Obecnie budzimy się z tej martwoty i pragniemy nadal być wierniejszemi dla Małki Bożej.

W wiigiilję Niepokalanego Pioicizęcia odprawiłyśmy wispólnie jednodnioiwe rekolekcje pod przewioldiniotwem ks. Dyrektora.

W samą uroczystość odbyło się ramo przed sumą przyjęcie 3 aspjramtek, a po południu urządziłyśmy wieczorek, na który złożyły się śpiewy przeplatane deklamacjami i odczyt S. Dy­

rektorki o dogmacie Niepokalanego Poczęcia.

Parni ętaijąc o tem, że Dzieci Marji powinny przejść przez ten świat »dobrze ctzyniąc«, staranny siię o ile możności od­

wiedzać chorych, nieść im pomioic duchową a maiterjalną, za­

chęcać parafjan dio dlotbiryich uiazynków.

Przed niejakimi czasem urządziłyśmy kwestę w paraifji.

Za zebrane pieniądze kupiłyśmy poizłacaną pusizlkę do przecho­

wania Niajśw. Salkram., ampułki, ornat, kilka komży i obrus do kratek. To uszyłyśmy same, a nadto utkałyśmy dywan do kościoła.

Co miesiąc odprawia się ma intencję naszego Stowarzy­

szenia Msza św., a za duszpasterzy w rocznicę śmierci.

W pierwszych dniach postu zawitał do nas Przewiel. O.

Benjamin, kapucyn, aby udzielić parafjanom trzydniowych re- kolckcyj. Złotomsity kaznodzieja wygłaszał po cztery kazania dziennie. W pierwszą niedzielę postu zakończył rekolekcje, a nazajutrz odprawił na intencję- Stowarzyszenia Mszę św., po której wygłoisił dla mas konferencję. Po poludniiu o goidiz. 4-tej odbyło się zebranie, na którem byli oibeicni ks. Dyrektor, O.

Benjamin ii Ojciec z zakonu św. Michaiła Archanioła. Po ze­

braniu zgłosiło się 6 kandydatek z prośbą o przyjęcie do aspi.natu.

Obecnie Stowarzyszenie nasze liiiczy 107 Dzieci Marji i 15 kandydatek. Orszak to wystarczający, alby był rozczynem, aby był tym kwasem ewangelicznym, gdyby wszystkie Dzieci Marji były pnzejęte duchem Chrystusowym — a wtedy paraf je za­

mieniłyby się w raj.

Kończąc tych parę słów, proszę najpokorniej wszystkie Stowarzyszenia Dzieci Marjii o pamięć w modlitwie za nasze Stowarzyszenie. M. Okołołowiczówna, prezydentka.

- 157 —

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wszyscy święci otrzymali od Boga łaskę niesienia pom ocy w niektórych potrzebach; Józefa tylko potęga jest nieograniczona,, rozciąga się na w szystkie potrzeby

Tym czasem Piękna P ani zaczęła się usuw ać wgłąb... Następnie P an i oświadczyła: «Przyrzekam tobie, że będziesz szczęśliwą nie na tym, aile w przyszłym

Niemkiewicza z okazji 15-ej rocznicy założenia Stowarzyszenia Dzieci Marji przy kośe... d ek laracje, o św iadczające w ysokość ofiary, ew en tu aln ie pożyczki

Za Dobrodziejów i Czytelników naszego pisma odprawiamy co miesiąc po trzy Msze św... Józefowi W ilpertowi, oświadczył, że nieskończenie jest rad z ogłoszenia

[r]

Cześć św iętego Józefa sięga sam ego p oczątku Kościoła.. Józefa odznaczali się

W Chełmnie, prócz Akademji Akcji Katolickiej, odbyła się aka- demja dla Stowarzyszenia i członków rodzin Dzieci Marji, na dziedzińcu Klasztornym, gdzie na cel

„książka pośm iertna44 (autor chciał powiedzieć, że jego prawdziwe życie m oralne rozpoczęło się dopiero po jego naw róceniu), myślały o śm ierci fizycznej