• Nie Znaleziono Wyników

Losy powojenne - Jadwiga Ciechan (z d. Haryton) - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Losy powojenne - Jadwiga Ciechan (z d. Haryton) - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JADWIGA CIECHAN

ur. 1922; Brześć

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Warszawa, Wrocław, Lublin, okres powojenny, PRL, edukacja, praca, mąż, przeprowadzka do Lublina

Losy powojenne

Ja zostałam po tamtej stronie za Bugiem, a w Brześciu już Białoruś się tworzyła.

Stamtąd pojechałam ze znajomą do Warszawy szukać jakiejś pracy. W Warszawie pracowałam krótko, parę miesięcy to było i pracowałam przy sztabie wojska polskiego, ale zdziwiona byłam, bo tam się tylko ruski język słyszało. Później wyjechałam do Wrocławia, tam spotkałam znajomych i we Wrocławiu już tak na dobre się osiedliłam. Tam podjęłam dalszą naukę. Kto miał zagubione papiery czy miał czegoś się douczyć, [to] były takie kursy przygotowawcze na wyższe uczelnie.

Ja poszłam na medycynę, niestety nie skończyłam, bo spotkałam mojego męża, pobraliśmy się i później jak to w małżeństwie – jedno dziecko przyszło, potem drugie, dwoje dzieci mieliśmy i tak we Wrocławiu mieszkaliśmy. On skończył technikum budowlane i pracował na różnych budowach, między innymi w Lądku-Zdroju budował jakiś szpital, ja tam z nim byłam razem z dziećmi. Do 1954 roku byliśmy we Wrocławiu i mężowi umarła matka w Dęblinie, on przyjechał na pogrzeb i mówi:

„Wiesz, jak znajdę tam jakąś pracę, to już tu nie wrócę, dam znać i jakoś będziemy cię ściągać”, bo tam ciągle było w tym Wrocławiu niespokojnie – a że przyjdą, a że nas znowu gdzieś wypędzą, a że popędzą. I rzeczywiście ten swój majdan zwinęliśmy we Wrocławiu, przyjechaliśmy do Lublina w [19]54 roku na Boże Narodzenie. We Wrocławiu mieliśmy takie mieszkanko dosyć ładne, trzy pokoiki z kuchnią, i mąż tam gdzieś się spotkał z panem z Lublina i tamten pan mówi: „Szukam mieszkania we Wrocławiu, bym się zamienił z Lublinem”. Tu na Lipowej, gdzie są teraz [ubezpieczenia, był] taki domek i to tam jeden pokój zamieniliśmy na [tamto]

mieszkanie.

Mąż zaczął pracować w Zarządzie Inwestycji Szkół Wyższych i ponieważ Zarząd Inwestycji to kontakt z uczelniami, [więc] on mi załatwił pracę w Akademii Rolniczej – to była Wyższa Szkoła Rolnicza jeszcze wtedy. Wyższa Szkoła Rolnicza kiedyś należała do UMCS-u i wtedy, w [19]55 roku, w październiku nastąpiła pierwsza inauguracja. Pierwszym rektorem był profesor Dobrzański. Mąż pracował w

(2)

Zarządzie Inwestycji, a ja tam. Ponieważ trochę tak przy nim przylgnęłam do tego zawodu budowlanego, to później zaocznie zrobiłam technika budowlanego, a później zrobiłam zaocznie jeszcze prawo.

Data i miejsce nagrania 2005-04-11, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Warszawie ukończyłam Szkołę Główną Służby Zagranicznej, Wydział Dyplomatyczno- Konsularny, napisałam pracę magisterską na temat nieszkodliwego przepływu przez wody

W [19]45 roku [wróciliśmy] do Lublina, chodziliśmy po ulicach i płakaliśmy, bo w każdym [mijanym] domu [żyła kiedyś] czy rodzina, czy jakieś koleżanki moje.. I było dość

– (modulując głos-dop.red.) „Panie Romanie, ale nic pan nie stracił, bo powiem panu, że jak zobaczyłam jak wszedł na scenę ubrany, taki dobrze zbudowany mężczyzna, jak się

Po wojnie, jak byłem w Polsce, pojechałem do Bełżca, tam było krematorium.. [Niemcy] zabili wszystkich gazem,

Ja w Montrealu uczyłam się w szkole na nauczycielkę hebrajskiego i żydowskiego, tak że trochę rozmawiałam po hebrajsku, kiedy przyjechałam do kraju, i bardzo szybko [czułam

W sklepie nie było jajek, masło jak się złapało, to też po kostce, dawali i już rozeszło się i nie ma. Na rogu Krakowskiego [Przedmieścia] i Chopina był taki sklep mięsny, to

I takie mieli ubikacje, umywalki i tam kuchenki gazowe stały, tam sobie mogli coś ugotować. Była Chatka Żaka, to oni tam

Do mnie tutaj dużo ludzi przyjechało, znajomych, musiałam ich umieścić jakoś, a później każdy leciał, żeby go zobaczyć, żeby dotknąć. Tutaj na Aleje Racławickie wiem,