• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 2, nr 28 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 2, nr 28 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK II. Nr. 28.^ CENA N-RU 90 FEN. — K 1 50 13. LIPCA 1919.

A M U ZY C ZK A TIR-LI, TIR-LI...

Słynie szeroko w Polsce warszawski zaścianek Wesołość |tu panuje! i apetyt żcfrowy, Tupetem Warszawiaków, szykiem Warszawianek. Których nie psuje żaden kłopot narodowy.

(Ciąg dalszy zob. str. 2.)

(2)

Str. 2. — Nr. 28.

„S Z C Z U T E K “

13. Iipca 1919.

Polityka — nudziarsfwo, zawracanie głow y!

Byle szedł pasek — jo to jedynie dbać trzeba, To rtzecz poważna: źródło powszedniego chleba I szampana. Pozatem. wszystko inne — szopy Dobre idla „Galilei", dobre dla Europy,

Ale śmieszne w Warszawie, w tym syrenim grodzie, Gdzie życie i [użycie są wyłącznie w modzie.

Tu kwitnie urzędnik z „edukacją domową", 'Co ma w pogardzie talent i wiedzę fachową, A' posadę uzyskał plecami, nie głową.

Ten typ- o wszystkiem z góry ma sąd1 wyrobiony, Bezstronny, (znajomością rzeczy nie zmącony.

Trudności dlań niema, nic go nie onieśmiela — Waluta ? — drobiazg! konstytucya ? — bagatela!

Zrobi się! Wszak te rzeczy są najprostsze w świecie, Wszystko bowiem polega tylko — na tupecie.

Szczęsna stolico! Pijesz uciech nektar boski I trwale zachowujesz swój nastrój beztroski, Kabarety, łapówki, pasek, bezhołowie —

Niech Ci to wszystko s#uży i wyjd!zie na zdrowie.

Jowialski

Są gusta i guściki...

Weszliśmy tlo dworu, cudem od Ukraińców ocalałego! i każdy z nas zachwyca się.

Jędrek:

— 'Ale fryganie, aż w środku boli!

Plutonowy Wicuś podkręca wąsa:

— Marysia, powiadam wam, dziwka jak rzepa!

Sierżant Burczyło;

— Pociągnąłem ćmagi, sapperlot! Pierwjsza klasa!

Podchorąży Zdziś:

— Biblioteka jest i fortepian, jak Boga ko­

cham !

Podporucznik Witold, dow. kompanii:

— Ah, te oczy... oczy jej...

Pan Kapitan, dowódca baonu:

— Kuchnię mają wyśmienitą, palce oblizywać!

Pan major, dowodca pułku:

— Fifii! W. C. nawet jest!

W sezonie kąpielowym

Gdy hektolitry potu produkuje skóra,

gdy się od żaru bruków tli podeszw tektura, czas, panie i panowie dać do kąpiel nura.

Zdrowie rzecz wielce ważila, w tym rok* wszelako frank zbyt drogi, z Riwierą jest jakoś — nijako, trudno będzie ruletką leczyć się w Monaco.

Dziś starczyć musi z polskim maczkiem polska gleba, lecz nam, jak skowroneczkom cóż do szczęścia

trzeba ? poziomek, słońca, flirtu i kromeczki chleba.

Wszędzie się można kochać, puścić żądzom tamę, wszędzie jednako trudno zgubić męża, mamę i skutki są te samiei i koszta te same.

Uczuwając ^‘uż brzuszków: i jmjłości sytość, gdy wyczytamy z gazet złych wieści obfitość, to się zlekka zmartwimy. Będzie rozmaitość.

Krynica, Zakopane, to zresztą front szczery, wróg o miedzę, są pewnie tam sztabów kwatery, komendy i romansów żądne ioficery.

Niechaj patryotyczne spiesżą więc kobiety nastawiać pięknych piersi na czeskie bagnety i równocześnie polskich całusów podniety.

Szan. Aut.

Dziwny język

Obcokrajowiec (czytając gazetę polską): To dziwne jak w tym polskim języku brzmienia się powtarzają. Np. w tym komunikacie:

„Zwycięskie wojska nasze dochodzą do Do­

liny, aeroplany latają nad Nad—wórną, nieprzyja­

ciela topimy we We—reszycy a główną siłą prze­

my ku Prze—;myśJanom.

„Wojska ruskie cofnęły się już za Za—lesz- czyki, zostały rozgromione pod Pod—wołoczyska- mi, jedynie koło Koło—myi stawiając jaki taki opór zbrojny. Artylerya polska strzela ku Ku—rdy,- bowcom, lewe skrzydło sięga zwycięsko po Po­

dole, a prawe stoi u U—krainy wrót".

Zdumiewający język! (Ia).

U adwokata

— Panie mecenasie ratunku, grozi iini ruina!

— Cóż takiego?

— Miałem na hipotece 200.000 koron. Przed chwilą właśnie otrzymałem list, w którym dłu­

żnik donosi mi, że...

— Zbankrutował ?

— Gdzietam! Chce mi odrazu zapłacić całą

gotówkę. Co robić panie mecenasie ? Przecież to

ruina dla [mnie!

(3)

Czy hajdamacy są ludźmi'/

Niewątpliwie—wiadomo wszak, że najokrutniejszem ze zwierząt jest — człowiek.

Ronferencya pokojowa, budu­

jąc świat na nowych podsta­

wach, chce przez Polskę uka­

zać światu nową kategoryę pra- wno-polityczną — obywateli we własnem państwie „neutral- nych“.

Gdyby [nie istniał sejm war­

szawski, ;to — dla dowiedzenia światu egzemplarycznie naszej inłodszości .cywilizacyjnej — na­

leżałoby go wymyślić.

„Wielkie narody1* są jak wiel­

kie dzieci; opieka ich wobec

„młodszych braciszków1' wyra­

ża się przeważnie w szturcha­

niu ich.

13. lipca 1919.

„S Z C Z U T E X "

Nr. 28. — Str. 3.

EMIGRACJA ZAWODOWYCH ZŁODZIEI AFORYZMY BIEŻĄCE Jakie to jednak szczęście, że w Polsce łatwiej o jednego Hal­

lera, niż o dziesięciu Gdyków.

Iii, Kantek, wyrywajmy z Warsiawy. Te urzędniki z ministerstwa aprowizacyi robią nam za w ielką kon- kurencyję.

Sejm warszawski jest bogo­

bojny. Dzieje się w nim według słów Pisma: prawica nie wie, co czyni lewica —. i naodwrót.

A przytetn nie wie się dnia ani godziny, kiedy popełni on ja­

kieś ...

Lepszy karabin w garści niż plebiscyt w Galicji wschodniej.

NASI KUPCY WOJENNI Właściciel do zarządzającego sklepem isub je kla:

— Panie Władysławie, co to znaczy ? Widzę, że na wysta­

wie ceny przy towarach już od tygodnia przeszło wiszą niezmie­

nione ! Proszę wydać dyspozy­

cję i dopilnować, aby nalepio­

no nowe kartki z cenami wyż- szemi o 20o/o.

W POKOJU DZIECINNYM Do pokoju dziecinnego wpa­

da mamusia zaniepokojona, że tam tak cicho. Pewnie się coś niedobrego święci. Istotnie po­

kazało się, że Brzuś, Myszka i Kazia siedząc na stołkach.

śpią i chrapią, ile wlezie.

— D zieci! co to znaczy ?

— To nic, m am usiu! Tylko my się bawimy w kancelaryę wojskową na tyłach.

TRZEBA MIEĆ SZCZĘŚCIE Przyjaciel mój p. B. to czło­

wiek rzeczywiście w czepku u- rodzony. Wydał na bochenek chleba miejskiego KJ 3.80 i za­

robił na tem jeszcze K 46.20 halerzy.

W jaki sposób ?

Wyobi'aź Pan sobie w Chle­

bie znalazł kompletną, mało u- żywaną parę obcasów do bu­

cików wartości co najmniej 50 koron.

Nie każda droga prowadzi do Rzymu — rzekł paskarz w dro­

dze do więzienia.

Lepszy Rydz jak... Śmigły.

(4)

Sto. 4. - Nr. 28. ________________ __ ____„ S Z Ć Z U T E X “ 13. lipca 1919.

ROZCZAROWANIE PANNY TEKLI

Tyle *ię gada o odwadze wojaków. Ju ż sześć lat

i

postanowił za wszelką cenę do­

czekam, i n ic . . .

NAJDŁUŻSZA ULICA WE LWOWIE

Niema tak długiej ulicy we Lwowie, jak Sykstuska.' Tak przynajmniej wynika z historji pewnego Lwowianina, który mieszkając na Sykstuskiej pod numerem 8, znalazł się przy­

padkowo w pierwszych dniach listopada koło kościoła Marji Magdaleny. Dzięki uprzejmości znajomych zamieszkał chwilo­

wo w polskim obozie przy Syk­

stuskiej. Ponieważ front’ ukra­

iński biegł w połowie ulicy, przecinając ją, więc z żalem spoglądał p. X. na położony w dole dom, kryjący jego wygo­

dne mieszkanko. Po kilku dniach daremnych wzdychań

trzeć z góry ul. Sykstuskiej w dół jej, ale nie mogąc inaczej, wybrał się w drogę okrężną. W tym celu wyjechał na dworzec gródecki, stamtąd do Krakowa, następnie przez Węgry do Sta­

nisławowa. Tam wystarawszy się o odpowiednią przepustkę, dotarł na lwowski dworzec pod- zamecki i w ten sposób po dwu tygodniach dotarł pod 8 numer ul. Sykstuskiej.

Z najnowszej poezyi ukraińskiej

(Wiersz , kursujący w czasie inwa- zyi ukraińskiej po Złoczowie. Fi­

gurował także w aktach sądu do­

raźnego, ale autora nie wykryto.

Podajemy go dosłownie).

Przyszło jechać w delegacyę słuchać co powiedzą — dobrze, ale jak tu gadać, gdy tam Franki siedzą?!?!

Gdy człek nigdy mc \nie widział, prócz swej Kołomyi...

lecz nie mamy kwiatów na-

: szych

przecie dla pomyji...

Godnym chwili był nasz Kuma f w progu nowych er

szurgnął nogę, i rzekł Frankom : ,,au fromtage de la mere“...

■Ale na Lwów znowu spadli z Anglii missyonarze!

Jak tu ,,ser“ jest po angielsku wertuj clykcyonarze 11!

Ukrainiec jest kulturny, choć pluje w Tamizę — migiem znalazł powitanie:

„oj your motlier‘s cheese“...

Aż tu dyabli znów nanieśli missyę z Medyolanu...

ruski język z takim panem akurat do chrzanu...

Więc choć pot mnie zlewał ciężki, nóg przecie nie zadrę i powiłam go wersalskim:

,,su formaggio mądre".

Ze się jednak ciągle wierzy w nowe delegacyę,

że japońskie, portugalskie nos swój wścibią nacye — Wzywam mędrców Ukrainy, od Brodów do Tater:

znajdźcie przekład w wszyst­

kich gwarach na „ser“ i na „mater“.

Iw an (Jiokan buwszy feldfebel austr. z l/er- pf/egsmagazinu, teperysznyj Ko­

mendant Zo/ocziwskoho okruha.

KOCHANY SZCZUTKU!

Min. Hącia, jak się okazuje, PYTANIE jest dyrektorem fabryki papie­

rosów „Patria“ w Poznaniu;

Dlaczego auslrjacka dele- nic też dziwnego, że w swej gacja szyje Niemcom buty w działalności ministerjalnej nie-

Paryżu ? raz okazał skłonność do pusz-

~ T“ 0 na j c.i słoi dr. czenia intercsólw przemysłu pol-

Schuhmacher. skiego — z dymem.

(5)

13. lipca 1919.

BRODY W NASZYCH RĘKACH

S Z C Z U T E K “

Nr. 28. — Str. 5.

LLO Y D GEO RG E

Lloyd George bardzo niemców

! chwali,

że nareszcie podpisali.

Teraz pięść rządzić nie będzie — prawo zapanuje wszędzie

i wszystkie małe narody używać mogą swobody.

W Polinezji czy Afryce Kairy, Kafrzęta, Kafrzyce będą sobie hulać nago pod wielkobrytańską flagą...

W Kamerunie każdy kacyk da angielskiej misji placyk...

Nawet ludność zanzibarska cała z wielkiej frajdy parska na myśl, że ją odtąd za łby brać hędą nie pikelhauby i że wszystkie świata negry, razem nawet z Połą Negi'i — czarne, szare, w paski, kratki, będą jdziećmi jednej matki...

Bo bez plebiscytu wie się, że czarnych ku Anglji niesie — tak, jak każdy w Kochinchinie chce francuzem być jedynie, jak Trypolis chce być włoski...

...? } 5 Jedno tylko budzi troski, pytania i wątpliwości, i plebiscyt z konieczności:

z kim ma narodowe związki lud górnośląski ?

Benedykt Hertz

Jak sobie m ały Moryc tłum aczy słowa kom unikatu: „Brody w naszych rękach".

(6)

Str. 6. — Nr. 28. _ _ ___________ „ s Z C Z U T E K“ 13. lipca 1919.

ANKIETA „SZCZUTKA" W SPRAWIE REFORMY ROLNEJ

Sprawa reformy rolnej emo­

cjonuje w najwyższym stopniu naszą opinję publiczną. Jest to objaw zupełnie naturalny, jeżeli się weźmie pod uwagę, że je­

steśmy narodem par excellence rolniczym. Mniej naturalnym wydaje się nam fakt, zaobser­

wowany przez garstkę myślą­

cych patrjotów obrządku za­

chodniego, ,a mianowicie fakt, że już nie tylko się mówi o wy­

właszczeniu. Ma to swoje ana- logje w dziejach b. p. Rewolu­

cji, kiedy to o rewolucji mó­

wiono mało, wiele zato mówio­

no o eksproprjacjach. U na­

rodów Wschodu zdarza się czę­

sto, że osobnikom chorym na otłuszczenie serca, puszcza się najpierw krew a potem dopie­

ro ordynuje się właściwą kura­

cję. Tosamo stosują u siebie I- rokizi. Grono patrjotów wyzna­

nia zachodniego, o których się rzekło wyżej, przepi’owadziło szereg wywiadów z osobisto­

ściami miarodajnymi, pragnąc zasięgnąć możliwie źródłowych i kompetentnych informacji w .sprawie projektowanych reform (t. j. wywłaszczenia). Zamiesz­

czamy kilka charakterysty­

cznych wywiadów.

P- Zbyszko Cyganiewicz

— Jako atleta-patrjota boleję nad reformą, pojętą tak, jak ją pojm ują [chłopskie kluby sejmo­

we. ,U nas wolno się kłaść wza­

jemnie na obie łopatki tylko w legalny sposób pod kontrolą jury. Otóż z prawdziwą przy­

krością konstatuję, że w całym projekcie agrarnym niema od­

powiedzialnego jury, albowiem sędziami są sami walczący. Po­

nadto n azł^t często używają tam forteli, niedopuszczalnych u szanujących się zawodowców, jako to: krawat, klucz (bras a- mericain]) i t. d. Z całym naci­

skiem podkreślam, że duszenie przeciwnika, pchanie mu palca w oko, wykręcanie rąk wtył, odwracanie jego uwagi za po­

mocą egzorcymów — to wszy­

stko są sposoby niedopuszczal­

ne w porządnym cyrku. . . to jest, chciałem powiedzieć: pań­

stwie. — Najciekawszy mojem zdaniem byłby mecz pomiędzy Witosem a Stapińskim. Pierw­

szy jest nieprawdopodobnie gię­

tki i fenomenalnie robi „m ost";

drugi znakomicie wyrobił sobie kończyny, a zwłaszcza kiść u prawej ręki i pięć palców u le­

wej. W ątpić jednak należy, czy ci dwaj znakomici gracze zetrą Się ze sobą jeszcze w tym sezo­

nie, albowiem wchodzą w skład jednej i tej samej trupy. W każ­

dym bądź razie można się spo­

dziewać meczu między Witosem a Stapińskim w niedalekiej przyszłości, gdyż rywalizują ze sobą oddawna... Chwilowo W i­

tos jest w lepszej formie od SŁa­

pińskiego, ale proszę tylko zro­

bić mi tę przyjemność i obser­

wować S Łapińskiego podczas wystąpień Witosa. Nie spuszcza z niego oka...

Prof. Lenz

— Dla mnie to jest, proszę pana, tylko światłocień, tylko gra muskułów. Niestety. Do­

brych modeli widzę mało. Na tle dyskusji wywłaszczeniowej, zarysował mi się dotychczas wyraziście tylko arcybiskup Teodorowicz. Widzę go głównie z profilu, gdy - u face" przed­

stawia się wadliwie. Jest to gło­

wa bardzo rzymska. Oczywiście rzymska, z doby upadku. — Po­

doba m i się profesor Chaniew- ski. Typ fizyczny a la Goya.

Korfanty ma dobry tors, ale wątłą miednicę. Niezłą miedni­

cę ma marszałek Trąmpczyń- ski. Niestety, nie mogę tegosa- mego powiedzieć o jego gło­

wie...

Inżynier Tuliszkowski

— Interesuję się przewrota­

mi społecznymi o tyle tylko, o ile takowe mogą zaważyć na statystyce pożarów. Mam po­

ważne wątpliwości, czy przyszli właściciele dworskich obszarów pobudują się prawidłowo i czy zaopatrzą się w sikawki. Mało kto docenia w Polsce znacze­

nia sikawek ! Niech m i pa)n wie­

rzy, że od dobrej sikawki zale­

ży nieraz szczęście rodziny. — Zresztą, staropolskie j>rzyslowie poucza nas, że: — Kto tęgo si­

ka, nie boi się ryzyka.

P. Abe G u n a je r

— Żyjemy w demokratycz­

nych czasach, proszę pana.

Wszystko się popularyzuje. Do- tychczas widywałem płótna Bacciarellego, Lampiego, Smu-

glewicza; wyroby koreckie, bel- wederskie i barameńskie jedy­

nie (w prywatnych zbiorach jróż- nych polskich hrabiów. I co z tego wyszło ? Trzymali w zam­

knięciu, jaż ich spalili bolszewi­

cy. Kto na tym zarobił ? Nikt.

Teraz, jak szlachtę wywłaszczą, zrobi się duży ruch na antyki.

Czy ;taki towar powinien być w jakimś przepraszam za wy­

rażenie i— lamusie ? No nie. On powinien |być w handlu. Po re­

formie rolnej wszystkie czuczo- tki j palisandry będą u mnie do nabycia. Owszem, ja jestem za tym.

Minister Karpiński

— Wywłaszczenie, to epizod.

Grunt, panie, to konwersja wa­

luty. Jestem, oczywiście, jabsolu- tnym przeciwnikiem wywłasz­

czenia, ale muszę podkreślić, że to wszystko nic wobec zasadni­

czej kwestji waluty. Gdy ure­

gulujemy tę sprawę, będziemy mogli powiedzieć sobie: mamy niepodległość. [— Ale jak ją u- regulować ? Htn. Niewiem. — Trzeba będzie zapytać się ko­

goś kompetentnego...

W ł. St Reymont

— Żyłem z wami, kochałem i jcierpiałem z wami —

i nikt mi, kto majętny, nie był obojętny...

Henryk Weyssenhoff

— ;Ale renta chyba zostanie ? Stefan Krzywoszewski

— Głosuję z większością i z Natansonami. |

Maurycy hr- Zamoyski

— Miałem 365 folwarków w samej Zamojszczyźnie i robi­

łem długi. Nie widzę, w czym- by wywłaszczenie miało odbić się na moim dotychczasowym trybie życia? Przypuszczam,że skoro rząd rosyjski zapłacił mi kilka miljonów odszkodowania, rząd polski zapłaci m i też ja­

kieś kilka m iljonów ? Sądzę,że sumka ,ta na parę lat wystarczy Romanowi ? Co do mnie, to mam niewielkie potrzeby...

Delegat gen. Gałecki

— Po co wreszcie się spieszyć ? lepiej zaczekać aż się ustalą stosunki i wróci prawowity rząd austryacki.

S.

(7)

13. lipca 1919.

S Z C Z U T E K “

Nr. 28. — Str. / .

Z TEKI E D W A R D A G ŁO W A CK IEG O

Marszałek Fochę George Clemencau

KOCHANY SZCZUTKU' Podczas ostatniego odwrotu zdarzyło się, że niektórym ofice­

rom skóra trochę pocierpią. Nic dziwnego, tże za pewnym ofice­

rem jego „wiara“ ciągle wołała:

— Przeciąg ! Przeciąg !

Przychodzę do tej kompanii i pytam, co to znaczy ?

— Przeciąg tutaj jest wido­

cznie, bo nam podporucznik wieje.

CO POWIEDZIAŁ JĄKAŁA?

Skoro 'się zaczęła czerwcowa ofenzywa ukraińska, pewien do­

wódca kazał odrazu przenieść swą komendę do Dułakowa, ja­

ko <że dalej od frontu. Adjutant brygady Szuka na dawnym po­

stoju dowódcy i pyta Jędrka, pierwszego jąkały w baonie.

— Co z waszym sztabem stało się?

— P...panie p...poruczniku, do Du... do Du...

— Toś m i nowinę powiedział, wiemy to oddawna...

TO I OWO

. Pan Karpiński byłby świet­

nym ministrem finansów, gdy­

by państwo polskie znajdowało się w likwidacji, a on ułożywszy się z wierzycielami na 10o/o, potrzebował jak najskrzętniej u- kryć przed światem swoje a- ktywa.

W Polsce jest obecnie najwię­

cej kandydatów na Napoleonów i dyrektorów teatru; najmniej

— na uczciwych ludzi.

„Polska to wielka rzecz“. — Prawda. Ale Małopolska też nie mała. Tymczasem w Warszawie zbyt uporczywie myślą o tem, aby to Mało- sprowadzić do zera.

Jeżeli jednak Małopolska jest rzeczywiście zerem ? W takim razie dodana do warszawskiej jedynki robi dziesięć.

BŁĄD PERSPEKTYWICZNY Wielu obecnych polskich poli­

tyków i ftnężów stanu zna tylko widoki na — przeszłość.

: OJ, TA H Ą C IA !...

Minister handlu Hącia ma zamiar urząd patentowy prze­

nieść do Bydgoszczy, gdzie sta­

le mieszka! Brawo! Proponuję jeszcze następujące siedziby dla kilku ministrów — kolegów p.

Hąci z podległemi im urzęda­

m i: Tworki pod Warszawą, Ko­

bierzyn pod Krakowem i Kul- parków pod Lwowem.

DOBRA RADA.

Przychodzi matka strapiona:

— iMój Bolek uciekł na front i ani nie wiem gdzie, ani co Się z nim dzieje w tych strasz­

ny ch czasach...

— Wedle rozkazu MSW Nr.

8765 z dnia 31. kwietnia br.

informacji udzieli pani tylko oddział, w którym syn pani służy...

Administracya Szczutka na Galicyę i obszar byłej okupacy1 austryackiej mieści się o b e c n ie ty lk o w e L w o w i e H o te l G e o r g e ’a . Pieniądze i listy wysyłane dó Krakowa doznają opóźnienia. Administracya w Warszawie: Krakowskie

Przedmeście 9. Prenumerata „Szczutka" wynosi kwartalnie K 16'— Mk. 10'—

(8)

ROZMOWA Z ZEGAREM

Pamiętasz, jeszcze, stary mój zegarze, Jak w słonce twojej tarczy patrzył żak I marzył o tem, o czem ja dziś marzę,

Pamiętasz jeszicze? — O, tak!, o, tak, o, tak!

Ode dnia do dnia, od chwili do chwili, Żyliśmy, życiu mądremu na wspak1 , Godziny biegły, a myśmy liczyli

Szczęście na wieczność... — O, tak1 , o, tak, o, ta k ! 'A' czy pamiętasz, filozofie stary,

Jakeś fałszywy mi wybijał znak I wszystkie wokół budziłeś zegary,

Odym pisał wiersze? — O, tak, o, tak, o, tak!

Lub ową chwilę gdzieś na czwartem piętrze, Gdym gorejący, jak ognisty krzak,

Przysięgał z mocą uczucia najświętsze,

Klnąc się na księżyc? — O, tak, o, tak, o, tak!

Lub tę, gdyś starem swem zgrzytnął żelazem, Słusznego swego gniewu dając znak?

O, jakże smutno płakaliśmy razem,

Gdy nas zdradziła... — O, tak, o, tak, o, tak!

O/ jak to dawno, Sokratesie stary,

Złamałem skrzydłem tłucze ślepy ptak^ / E - Serca się psują, psują się zegary,

Wszystko jest marność... — O, tak^oj^takf o" tak ! / / \ Kornel Makuszun.ski.

li1 '171

■ ■ *'ii|

Kierownik literacki Stanisław Wasyiewski. Kierownik artyst. Kazimierz Grus Wydawca i redaktor odp. Alfred A/łenberg Drukiem lan. Jaegera Lwów, Sykstuska 33.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Okoń po raz pierw ­ szy pyskow ał w sejm ie polskim, m arszałek T rąm pczyński chciał się coś bliższego dowiedzieć o tym bolszew iku Tarnobrzeskim.. Służąc

Rzecz stoi w zw iązku z obietnicam i, które poczynił kongres pokojow y żydom zam ieszkującym Polskę.. Munio zawsze do

W czasie oblężenia W arszawy przez Niem ców Milanówek uwiecznił się tem na kartach historyi, że istniało wówczas bezpośrednie połączenie kolejowe

Dalsze 3 króliki zarażone cholerą zjadła pew na rodzina z Kaźmierza, która zaraz potem poszła do teatru na W ygnanego Erosa.?. Zbliżam się do

trój przym ierza — siaduje se cicho przy kawie, jakby najzw yklejszy śm iertelnik.. W pow ietrzu coraz bardziej

— Bardzo mi się podoba podniosły, poetyczny styl tej konstytucyi, zwłaszcza ustęp o orle białym, który symbolizować m a jasność, m ajestat, moc, górność

M ieszkańcy tej wsi są zupełnie bezbożni, nie chcą iść do w ojska u kraińskiego i nie żyw ią żadnych uczuć narodow ych dla U krainy... Albo jedno albo

Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę. Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego