ROK II. Nr. 28.^ CENA N-RU 90 FEN. — K 1 50 13. LIPCA 1919.
A M U ZY C ZK A TIR-LI, TIR-LI...
Słynie szeroko w Polsce warszawski zaścianek Wesołość |tu panuje! i apetyt żcfrowy, Tupetem Warszawiaków, szykiem Warszawianek. Których nie psuje żaden kłopot narodowy.
(Ciąg dalszy zob. str. 2.)
Str. 2. — Nr. 28.
„S Z C Z U T E K “
13. Iipca 1919.Polityka — nudziarsfwo, zawracanie głow y!
Byle szedł pasek — jo to jedynie dbać trzeba, To rtzecz poważna: źródło powszedniego chleba I szampana. Pozatem. wszystko inne — szopy Dobre idla „Galilei", dobre dla Europy,
Ale śmieszne w Warszawie, w tym syrenim grodzie, Gdzie życie i [użycie są wyłącznie w modzie.
Tu kwitnie urzędnik z „edukacją domową", 'Co ma w pogardzie talent i wiedzę fachową, A' posadę uzyskał plecami, nie głową.
Ten typ- o wszystkiem z góry ma sąd1 wyrobiony, Bezstronny, (znajomością rzeczy nie zmącony.
Trudności dlań niema, nic go nie onieśmiela — Waluta ? — drobiazg! konstytucya ? — bagatela!
Zrobi się! Wszak te rzeczy są najprostsze w świecie, Wszystko bowiem polega tylko — na tupecie.
Szczęsna stolico! Pijesz uciech nektar boski I trwale zachowujesz swój nastrój beztroski, Kabarety, łapówki, pasek, bezhołowie —
Niech Ci to wszystko s#uży i wyjd!zie na zdrowie.
Jowialski
Są gusta i guściki...
Weszliśmy tlo dworu, cudem od Ukraińców ocalałego! i każdy z nas zachwyca się.
Jędrek:
— 'Ale fryganie, aż w środku boli!
Plutonowy Wicuś podkręca wąsa:
— Marysia, powiadam wam, dziwka jak rzepa!
Sierżant Burczyło;
— Pociągnąłem ćmagi, sapperlot! Pierwjsza klasa!
Podchorąży Zdziś:
— Biblioteka jest i fortepian, jak Boga ko
cham !
Podporucznik Witold, dow. kompanii:
— Ah, te oczy... oczy jej...
Pan Kapitan, dowódca baonu:
— Kuchnię mają wyśmienitą, palce oblizywać!
Pan major, dowodca pułku:
— Fifii! W. C. nawet jest!
W sezonie kąpielowym
Gdy hektolitry potu produkuje skóra,
gdy się od żaru bruków tli podeszw tektura, czas, panie i panowie dać do kąpiel nura.
Zdrowie rzecz wielce ważila, w tym rok* wszelako frank zbyt drogi, z Riwierą jest jakoś — nijako, trudno będzie ruletką leczyć się w Monaco.
Dziś starczyć musi z polskim maczkiem polska gleba, lecz nam, jak skowroneczkom cóż do szczęścia
trzeba ? poziomek, słońca, flirtu i kromeczki chleba.
Wszędzie się można kochać, puścić żądzom tamę, wszędzie jednako trudno zgubić męża, mamę i skutki są te samiei i koszta te same.
Uczuwając ^‘uż brzuszków: i jmjłości sytość, gdy wyczytamy z gazet złych wieści obfitość, to się zlekka zmartwimy. Będzie rozmaitość.
Krynica, Zakopane, to zresztą front szczery, wróg o miedzę, są pewnie tam sztabów kwatery, komendy i romansów żądne ioficery.
Niechaj patryotyczne spiesżą więc kobiety nastawiać pięknych piersi na czeskie bagnety i równocześnie polskich całusów podniety.
Szan. Aut.
Dziwny język
Obcokrajowiec (czytając gazetę polską): To dziwne jak w tym polskim języku brzmienia się powtarzają. Np. w tym komunikacie:
„Zwycięskie wojska nasze dochodzą do Do
liny, aeroplany latają nad Nad—wórną, nieprzyja
ciela topimy we We—reszycy a główną siłą prze
my ku Prze—;myśJanom.
„Wojska ruskie cofnęły się już za Za—lesz- czyki, zostały rozgromione pod Pod—wołoczyska- mi, jedynie koło Koło—myi stawiając jaki taki opór zbrojny. Artylerya polska strzela ku Ku—rdy,- bowcom, lewe skrzydło sięga zwycięsko po Po
dole, a prawe stoi u U—krainy wrót".
Zdumiewający język! (Ia).
U adwokata
— Panie mecenasie ratunku, grozi iini ruina!
— Cóż takiego?
— Miałem na hipotece 200.000 koron. Przed chwilą właśnie otrzymałem list, w którym dłu
żnik donosi mi, że...
— Zbankrutował ?
— Gdzietam! Chce mi odrazu zapłacić całą
gotówkę. Co robić panie mecenasie ? Przecież to
ruina dla [mnie!
Czy hajdamacy są ludźmi'/
Niewątpliwie—wiadomo wszak, że najokrutniejszem ze zwierząt jest — człowiek.
Ronferencya pokojowa, budu
jąc świat na nowych podsta
wach, chce przez Polskę uka
zać światu nową kategoryę pra- wno-polityczną — obywateli we własnem państwie „neutral- nych“.
Gdyby [nie istniał sejm war
szawski, ;to — dla dowiedzenia światu egzemplarycznie naszej inłodszości .cywilizacyjnej — na
leżałoby go wymyślić.
„Wielkie narody1* są jak wiel
kie dzieci; opieka ich wobec
„młodszych braciszków1' wyra
ża się przeważnie w szturcha
niu ich.
13. lipca 1919.
„S Z C Z U T E X "
Nr. 28. — Str. 3.EMIGRACJA ZAWODOWYCH ZŁODZIEI AFORYZMY BIEŻĄCE Jakie to jednak szczęście, że w Polsce łatwiej o jednego Hal
lera, niż o dziesięciu Gdyków.
Iii, Kantek, wyrywajmy z Warsiawy. Te urzędniki z ministerstwa aprowizacyi robią nam za w ielką kon- kurencyję.
Sejm warszawski jest bogo
bojny. Dzieje się w nim według słów Pisma: prawica nie wie, co czyni lewica —. i naodwrót.
A przytetn nie wie się dnia ani godziny, kiedy popełni on ja
kieś ...
Lepszy karabin w garści niż plebiscyt w Galicji wschodniej.
NASI KUPCY WOJENNI Właściciel do zarządzającego sklepem isub je kla:
— Panie Władysławie, co to znaczy ? Widzę, że na wysta
wie ceny przy towarach już od tygodnia przeszło wiszą niezmie
nione ! Proszę wydać dyspozy
cję i dopilnować, aby nalepio
no nowe kartki z cenami wyż- szemi o 20o/o.
W POKOJU DZIECINNYM Do pokoju dziecinnego wpa
da mamusia zaniepokojona, że tam tak cicho. Pewnie się coś niedobrego święci. Istotnie po
kazało się, że Brzuś, Myszka i Kazia siedząc na stołkach.
śpią i chrapią, ile wlezie.
— D zieci! co to znaczy ?
— To nic, m am usiu! Tylko my się bawimy w kancelaryę wojskową na tyłach.
TRZEBA MIEĆ SZCZĘŚCIE Przyjaciel mój p. B. to czło
wiek rzeczywiście w czepku u- rodzony. Wydał na bochenek chleba miejskiego KJ 3.80 i za
robił na tem jeszcze K 46.20 halerzy.
W jaki sposób ?
Wyobi'aź Pan sobie w Chle
bie znalazł kompletną, mało u- żywaną parę obcasów do bu
cików wartości co najmniej 50 koron.
Nie każda droga prowadzi do Rzymu — rzekł paskarz w dro
dze do więzienia.
Lepszy Rydz jak... Śmigły.
Sto. 4. - Nr. 28. ________________ __ ____„ S Z Ć Z U T E X “ 13. lipca 1919.
ROZCZAROWANIE PANNY TEKLI
Tyle *ię gada o odwadze wojaków. Ju ż sześć lat
i
postanowił za wszelką cenę do
czekam, i n ic . . .
NAJDŁUŻSZA ULICA WE LWOWIE
Niema tak długiej ulicy we Lwowie, jak Sykstuska.' Tak przynajmniej wynika z historji pewnego Lwowianina, który mieszkając na Sykstuskiej pod numerem 8, znalazł się przy
padkowo w pierwszych dniach listopada koło kościoła Marji Magdaleny. Dzięki uprzejmości znajomych zamieszkał chwilo
wo w polskim obozie przy Syk
stuskiej. Ponieważ front’ ukra
iński biegł w połowie ulicy, przecinając ją, więc z żalem spoglądał p. X. na położony w dole dom, kryjący jego wygo
dne mieszkanko. Po kilku dniach daremnych wzdychań
trzeć z góry ul. Sykstuskiej w dół jej, ale nie mogąc inaczej, wybrał się w drogę okrężną. W tym celu wyjechał na dworzec gródecki, stamtąd do Krakowa, następnie przez Węgry do Sta
nisławowa. Tam wystarawszy się o odpowiednią przepustkę, dotarł na lwowski dworzec pod- zamecki i w ten sposób po dwu tygodniach dotarł pod 8 numer ul. Sykstuskiej.
Z najnowszej poezyi ukraińskiej
(Wiersz , kursujący w czasie inwa- zyi ukraińskiej po Złoczowie. Fi
gurował także w aktach sądu do
raźnego, ale autora nie wykryto.
Podajemy go dosłownie).
Przyszło jechać w delegacyę słuchać co powiedzą — dobrze, ale jak tu gadać, gdy tam Franki siedzą?!?!
Gdy człek nigdy mc \nie widział, prócz swej Kołomyi...
lecz nie mamy kwiatów na-
: szych
przecie dla pomyji...
Godnym chwili był nasz Kuma f w progu nowych er
szurgnął nogę, i rzekł Frankom : ,,au fromtage de la mere“...
■Ale na Lwów znowu spadli z Anglii missyonarze!
Jak tu ,,ser“ jest po angielsku wertuj clykcyonarze 11!
Ukrainiec jest kulturny, choć pluje w Tamizę — migiem znalazł powitanie:
„oj your motlier‘s cheese“...
Aż tu dyabli znów nanieśli missyę z Medyolanu...
ruski język z takim panem akurat do chrzanu...
Więc choć pot mnie zlewał ciężki, nóg przecie nie zadrę i powiłam go wersalskim:
,,su formaggio mądre".
Ze się jednak ciągle wierzy w nowe delegacyę,
że japońskie, portugalskie nos swój wścibią nacye — Wzywam mędrców Ukrainy, od Brodów do Tater:
znajdźcie przekład w wszyst
kich gwarach na „ser“ i na „mater“.
Iw an (Jiokan buwszy feldfebel austr. z l/er- pf/egsmagazinu, teperysznyj Ko
mendant Zo/ocziwskoho okruha.
KOCHANY SZCZUTKU!
Min. Hącia, jak się okazuje, PYTANIE jest dyrektorem fabryki papie
rosów „Patria“ w Poznaniu;
Dlaczego auslrjacka dele- nic też dziwnego, że w swej gacja szyje Niemcom buty w działalności ministerjalnej nie-
Paryżu ? raz okazał skłonność do pusz-
~ T“ 0 na j c.i słoi dr. czenia intercsólw przemysłu pol-
Schuhmacher. skiego — z dymem.
13. lipca 1919.
BRODY W NASZYCH RĘKACH
„ S Z C Z U T E K “
Nr. 28. — Str. 5.LLO Y D GEO RG E
Lloyd George bardzo niemców
! chwali,
że nareszcie podpisali.
Teraz pięść rządzić nie będzie — prawo zapanuje wszędzie
i wszystkie małe narody używać mogą swobody.
W Polinezji czy Afryce Kairy, Kafrzęta, Kafrzyce będą sobie hulać nago pod wielkobrytańską flagą...
W Kamerunie każdy kacyk da angielskiej misji placyk...
Nawet ludność zanzibarska cała z wielkiej frajdy parska na myśl, że ją odtąd za łby brać hędą nie pikelhauby i że wszystkie świata negry, razem nawet z Połą Negi'i — czarne, szare, w paski, kratki, będą jdziećmi jednej matki...
Bo bez plebiscytu wie się, że czarnych ku Anglji niesie — tak, jak każdy w Kochinchinie chce francuzem być jedynie, jak Trypolis chce być włoski...
...? } 5 Jedno tylko budzi troski, pytania i wątpliwości, i plebiscyt z konieczności:
z kim ma narodowe związki lud górnośląski ?
Benedykt Hertz
Jak sobie m ały Moryc tłum aczy słowa kom unikatu: „Brody w naszych rękach".
Str. 6. — Nr. 28. _ _ ___________ „ s Z C Z U T E K“ 13. lipca 1919.
ANKIETA „SZCZUTKA" W SPRAWIE REFORMY ROLNEJ
Sprawa reformy rolnej emo
cjonuje w najwyższym stopniu naszą opinję publiczną. Jest to objaw zupełnie naturalny, jeżeli się weźmie pod uwagę, że je
steśmy narodem par excellence rolniczym. Mniej naturalnym wydaje się nam fakt, zaobser
wowany przez garstkę myślą
cych patrjotów obrządku za
chodniego, ,a mianowicie fakt, że już nie tylko się mówi o wy
właszczeniu. Ma to swoje ana- logje w dziejach b. p. Rewolu
cji, kiedy to o rewolucji mó
wiono mało, wiele zato mówio
no o eksproprjacjach. U na
rodów Wschodu zdarza się czę
sto, że osobnikom chorym na otłuszczenie serca, puszcza się najpierw krew a potem dopie
ro ordynuje się właściwą kura
cję. Tosamo stosują u siebie I- rokizi. Grono patrjotów wyzna
nia zachodniego, o których się rzekło wyżej, przepi’owadziło szereg wywiadów z osobisto
ściami miarodajnymi, pragnąc zasięgnąć możliwie źródłowych i kompetentnych informacji w .sprawie projektowanych reform (t. j. wywłaszczenia). Zamiesz
czamy kilka charakterysty
cznych wywiadów.
P- Zbyszko Cyganiewicz
— Jako atleta-patrjota boleję nad reformą, pojętą tak, jak ją pojm ują [chłopskie kluby sejmo
we. ,U nas wolno się kłaść wza
jemnie na obie łopatki tylko w legalny sposób pod kontrolą jury. Otóż z prawdziwą przy
krością konstatuję, że w całym projekcie agrarnym niema od
powiedzialnego jury, albowiem sędziami są sami walczący. Po
nadto n azł^t często używają tam forteli, niedopuszczalnych u szanujących się zawodowców, jako to: krawat, klucz (bras a- mericain]) i t. d. Z całym naci
skiem podkreślam, że duszenie przeciwnika, pchanie mu palca w oko, wykręcanie rąk wtył, odwracanie jego uwagi za po
mocą egzorcymów — to wszy
stko są sposoby niedopuszczal
ne w porządnym cyrku. . . to jest, chciałem powiedzieć: pań
stwie. — Najciekawszy mojem zdaniem byłby mecz pomiędzy Witosem a Stapińskim. Pierw
szy jest nieprawdopodobnie gię
tki i fenomenalnie robi „m ost";
drugi znakomicie wyrobił sobie kończyny, a zwłaszcza kiść u prawej ręki i pięć palców u le
wej. W ątpić jednak należy, czy ci dwaj znakomici gracze zetrą Się ze sobą jeszcze w tym sezo
nie, albowiem wchodzą w skład jednej i tej samej trupy. W każ
dym bądź razie można się spo
dziewać meczu między Witosem a Stapińskim w niedalekiej przyszłości, gdyż rywalizują ze sobą oddawna... Chwilowo W i
tos jest w lepszej formie od SŁa
pińskiego, ale proszę tylko zro
bić mi tę przyjemność i obser
wować S Łapińskiego podczas wystąpień Witosa. Nie spuszcza z niego oka...
Prof. Lenz
— Dla mnie to jest, proszę pana, tylko światłocień, tylko gra muskułów. Niestety. Do
brych modeli widzę mało. Na tle dyskusji wywłaszczeniowej, zarysował mi się dotychczas wyraziście tylko arcybiskup Teodorowicz. Widzę go głównie z profilu, gdy - u face" przed
stawia się wadliwie. Jest to gło
wa bardzo rzymska. Oczywiście rzymska, z doby upadku. — Po
doba m i się profesor Chaniew- ski. Typ fizyczny a la Goya.
Korfanty ma dobry tors, ale wątłą miednicę. Niezłą miedni
cę ma marszałek Trąmpczyń- ski. Niestety, nie mogę tegosa- mego powiedzieć o jego gło
wie...
Inżynier Tuliszkowski
— Interesuję się przewrota
mi społecznymi o tyle tylko, o ile takowe mogą zaważyć na statystyce pożarów. Mam po
ważne wątpliwości, czy przyszli właściciele dworskich obszarów pobudują się prawidłowo i czy zaopatrzą się w sikawki. Mało kto docenia w Polsce znacze
nia sikawek ! Niech m i pa)n wie
rzy, że od dobrej sikawki zale
ży nieraz szczęście rodziny. — Zresztą, staropolskie j>rzyslowie poucza nas, że: — Kto tęgo si
ka, nie boi się ryzyka.
P. Abe G u n a je r
— Żyjemy w demokratycz
nych czasach, proszę pana.
Wszystko się popularyzuje. Do- tychczas widywałem płótna Bacciarellego, Lampiego, Smu-
glewicza; wyroby koreckie, bel- wederskie i barameńskie jedy
nie (w prywatnych zbiorach jróż- nych polskich hrabiów. I co z tego wyszło ? Trzymali w zam
knięciu, jaż ich spalili bolszewi
cy. Kto na tym zarobił ? Nikt.
Teraz, jak szlachtę wywłaszczą, zrobi się duży ruch na antyki.
Czy ;taki towar powinien być w jakimś przepraszam za wy
rażenie i— lamusie ? No nie. On powinien |być w handlu. Po re
formie rolnej wszystkie czuczo- tki j palisandry będą u mnie do nabycia. Owszem, ja jestem za tym.
Minister Karpiński
— Wywłaszczenie, to epizod.
Grunt, panie, to konwersja wa
luty. Jestem, oczywiście, jabsolu- tnym przeciwnikiem wywłasz
czenia, ale muszę podkreślić, że to wszystko nic wobec zasadni
czej kwestji waluty. Gdy ure
gulujemy tę sprawę, będziemy mogli powiedzieć sobie: mamy niepodległość. [— Ale jak ją u- regulować ? Htn. Niewiem. — Trzeba będzie zapytać się ko
goś kompetentnego...
W ł. St Reymont
— Żyłem z wami, kochałem i jcierpiałem z wami —
i nikt mi, kto majętny, nie był obojętny...
Henryk Weyssenhoff
— ;Ale renta chyba zostanie ? Stefan Krzywoszewski
— Głosuję z większością i z Natansonami. |
Maurycy hr- Zamoyski
— Miałem 365 folwarków w samej Zamojszczyźnie i robi
łem długi. Nie widzę, w czym- by wywłaszczenie miało odbić się na moim dotychczasowym trybie życia? Przypuszczam,że skoro rząd rosyjski zapłacił mi kilka miljonów odszkodowania, rząd polski zapłaci m i też ja
kieś kilka m iljonów ? Sądzę,że sumka ,ta na parę lat wystarczy Romanowi ? Co do mnie, to mam niewielkie potrzeby...
Delegat gen. Gałecki
— Po co wreszcie się spieszyć ? lepiej zaczekać aż się ustalą stosunki i wróci prawowity rząd austryacki.
S.
13. lipca 1919.
S Z C Z U T E K “
Nr. 28. — Str. / .Z TEKI E D W A R D A G ŁO W A CK IEG O
Marszałek Fochę George Clemencau
KOCHANY SZCZUTKU' Podczas ostatniego odwrotu zdarzyło się, że niektórym ofice
rom skóra trochę pocierpią. Nic dziwnego, tże za pewnym ofice
rem jego „wiara“ ciągle wołała:
— Przeciąg ! Przeciąg !
Przychodzę do tej kompanii i pytam, co to znaczy ?
— Przeciąg tutaj jest wido
cznie, bo nam podporucznik wieje.
CO POWIEDZIAŁ JĄKAŁA?
Skoro 'się zaczęła czerwcowa ofenzywa ukraińska, pewien do
wódca kazał odrazu przenieść swą komendę do Dułakowa, ja
ko <że dalej od frontu. Adjutant brygady Szuka na dawnym po
stoju dowódcy i pyta Jędrka, pierwszego jąkały w baonie.
— Co z waszym sztabem stało się?
— P...panie p...poruczniku, do Du... do Du...
— Toś m i nowinę powiedział, wiemy to oddawna...
TO I OWO
. Pan Karpiński byłby świet
nym ministrem finansów, gdy
by państwo polskie znajdowało się w likwidacji, a on ułożywszy się z wierzycielami na 10o/o, potrzebował jak najskrzętniej u- kryć przed światem swoje a- ktywa.
W Polsce jest obecnie najwię
cej kandydatów na Napoleonów i dyrektorów teatru; najmniej
— na uczciwych ludzi.
„Polska to wielka rzecz“. — Prawda. Ale Małopolska też nie mała. Tymczasem w Warszawie zbyt uporczywie myślą o tem, aby to Mało- sprowadzić do zera.
Jeżeli jednak Małopolska jest rzeczywiście zerem ? W takim razie dodana do warszawskiej jedynki robi dziesięć.
BŁĄD PERSPEKTYWICZNY Wielu obecnych polskich poli
tyków i ftnężów stanu zna tylko widoki na — przeszłość.
: OJ, TA H Ą C IA !...
Minister handlu Hącia ma zamiar urząd patentowy prze
nieść do Bydgoszczy, gdzie sta
le mieszka! Brawo! Proponuję jeszcze następujące siedziby dla kilku ministrów — kolegów p.
Hąci z podległemi im urzęda
m i: Tworki pod Warszawą, Ko
bierzyn pod Krakowem i Kul- parków pod Lwowem.
DOBRA RADA.
Przychodzi matka strapiona:
— iMój Bolek uciekł na front i ani nie wiem gdzie, ani co Się z nim dzieje w tych strasz
ny ch czasach...
— Wedle rozkazu MSW Nr.
8765 z dnia 31. kwietnia br.
informacji udzieli pani tylko oddział, w którym syn pani służy...
Administracya Szczutka na Galicyę i obszar byłej okupacy1 austryackiej mieści się o b e c n ie ty lk o w e L w o w i e H o te l G e o r g e ’a . Pieniądze i listy wysyłane dó Krakowa doznają opóźnienia. Administracya w Warszawie: Krakowskie
Przedmeście 9. Prenumerata „Szczutka" wynosi kwartalnie K 16'— Mk. 10'—
ROZMOWA Z ZEGAREM
Pamiętasz, jeszcze, stary mój zegarze, Jak w słonce twojej tarczy patrzył żak I marzył o tem, o czem ja dziś marzę,
Pamiętasz jeszicze? — O, tak!, o, tak, o, tak!
Ode dnia do dnia, od chwili do chwili, Żyliśmy, życiu mądremu na wspak1 , Godziny biegły, a myśmy liczyli
Szczęście na wieczność... — O, tak1 , o, tak, o, ta k ! 'A' czy pamiętasz, filozofie stary,
Jakeś fałszywy mi wybijał znak I wszystkie wokół budziłeś zegary,
Odym pisał wiersze? — O, tak, o, tak, o, tak!
Lub ową chwilę gdzieś na czwartem piętrze, Gdym gorejący, jak ognisty krzak,
Przysięgał z mocą uczucia najświętsze,
Klnąc się na księżyc? — O, tak, o, tak, o, tak!
Lub tę, gdyś starem swem zgrzytnął żelazem, Słusznego swego gniewu dając znak?
O, jakże smutno płakaliśmy razem,
Gdy nas zdradziła... — O, tak, o, tak, o, tak!
O/ jak to dawno, Sokratesie stary,
Złamałem skrzydłem tłucze ślepy ptak^ / E - Serca się psują, psują się zegary,
Wszystko jest marność... — O, tak^oj^takf o" tak ! / / \ Kornel Makuszun.ski.
li1 '171
■ ■ *'ii|
Kierownik literacki Stanisław Wasyiewski. Kierownik artyst. Kazimierz Grus Wydawca i redaktor odp. Alfred A/łenberg Drukiem lan. Jaegera Lwów, Sykstuska 33.