• Nie Znaleziono Wyników

Szkoła : miesięcznik poświęcony sprawom wychowania w ogólności, a w szczególności szkolnictwu ludowemu : organ Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielastwa Szkół Powszechnych, 1929 nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkoła : miesięcznik poświęcony sprawom wychowania w ogólności, a w szczególności szkolnictwu ludowemu : organ Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielastwa Szkół Powszechnych, 1929 nr 7"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIK LX 1 9 2 9 ZESZYT V II

S Z K O Ł A

O R G A N S T O W A R Z Y S Z E N IA C H R Z E Ś C IJ A Ń S K O -N A R O D O W E G O :: :: :: N A U C Z Y C IE L S T W A S Z K Ó Ł P O W S Z E C H N Y C H ::

M I E S I Ę C Z N I K

POŚWIĘCONY SPRAWOM WYCHOWANIA W OGÓLNOŚCI, A W SZCZEGÓLNOŚCI SZKOLNICTWU POWSZECHNEMU.

Redaguje: M ic h a ł S i c i ń c k i ze współudziałem Komitetu redakcyjnego Redaktor odpowiedzialny: A n to n in a T y « z k o w * k a .

Adres Redakcji i Administr. Warszawa, Senatorska 19. Konto P. K .O . 10.185

JÓZEF N AŁĘ C Z (Warszawa).

ZA N IE D B A N IE W Y C H O W A N IA W SZKOLE PO W SZECHNEJ.

S zko ła pow szechna, zw łaszcza w m łodszych jej ro c z n i­

ka c h te m ró ż n i się zasadniczo od s z k o ły średniej, o g ó ln o k s z ta ł­

cącej i w yższych ro c z n ik ó w s z k o ły pow szechnej, że w p ie r w ­ szych la ta c h n a u k i p o ło ż o n y w in ie n b yć g łó w n y n a cisk na w y ­ chow anie d zie cka i o g ó ln y ro z w ó j jego w ła d z u m ysło w ych , p o d ­ czas g d y w dalszych la ta c h n a u k i n a cisk te n sto p n io w o p rz e ­ suw a się w k ie ru n k u ro z w o ju u m ysłu i w p o je n ia coraz w ię ce j

w ie d z y i n a u k i z za kre su poszczególnych p rz e d m io tó w .

D z ie cko , przych o d zą ce do s z k o ły pow szechnej bezpośred­

n io z pod w yłą czn e g o w p ły w u ro d z ic ó w i o to cze n ia dom owego, m usi w szko le te j znaleźć n ie ja k o dalszy ciąg i uzu p e łn ie n ie w y c h o w a n ia dom ow ego, n ie rz a d k o n a w e t jego n a p ra w ie n ia . D la te g o też zw łaszcza w p ie rw s z y c h la ta c h n a u k i n a u czycie l p o w in ie n b yć p rz e d e w s z y s tk ie m w y ch o w a w cą , swój w y s iłe k m usi s k ie ro w a ć g łó w n ie w ty m celu, aby z ro zu m ia w szy i o d ­ czuw szy duszę dziecka, nadać jego ro z w o jo w i k ie ru n e k u m o ­ ż liw ia ją c y u c z n io w i p rz y g o to w a n ie u m ysło w o ści swej do n a b y ­ w a n ia coraz to n o w y c h w ia d o m o ści z coraz to n o w y c h d z ia ­ łó w w ie d z y i n a u ki.

P raca to n a d e r o d p o w ie d zia ln a , ale ta k ż e bardzo ciężka.

Znaną jest rzeczą, że n a jtru d n ie js z a je st praca n a u c z y c ie li uczą­

(2)

cych w najniższych o d d zia ła ch s z k o ły pow szechnej. D la te g o z d a w a ło b y się, że jest rzeczą n a jzu p e łn ie j zro z u m ia łą p o w ie ­ rz e n ia p ra c y w ty c h o d d zia ła ch n a jw y tra w n ie js z y m , n ajsum ien­

nie jszym i n a jb a rd z ie j d ośw iadczo nym cz ło n k o m grona nauczy­

cie lskie g o . Z d a w a ło b y się, że ze w zg lę d u na ko n ie czn o ść u tr z y ­ m ania je d n o lite g o k ie ru n k u w ychow aw czeg o, te n sam n a u czy­

c ie l p o w in ie n p ro w a d z ić u c z n ió w przez c a ły szereg la t p iz y - na jm n ie j do m om entu, w k tó r y m zadanie w ych o w a w c z e s z k o ły sto p n io w o u stą p i p o n ie k ą d p ie rw s z e ń s tw a zadaniu n a u k o w e ­ mu. T rz e b a p rz y te m je d n a k p am iętać, że szkoła, n a w e t w n a j­

w yższych jej stopniach, n ie p rze sta je b yć n ig d y in s ty tu c ją w y ­ chow aw czą, podo b n ie ja k i o d w ro tn ie na najniższych stopniach sz k o ła nie może nie b yć in s ty tu c ją nauczania. C hodzi tu t y lk o o p u n k t cię ż k o ś c i zadań i fu n k c y j.

W p ra k ty c e , n ie s te ty , ty m zasadniczym z d a w a ło b y się te ­ zom, jakże często zadaje się po p ro s tu g w a łt. Ja kże często p r a ­ ce nad n a jm ło d szym i u c z n ia m i p o w ie rz a się najm ło d szym siłom n a u czycie lskim , św ieżo d o p ie ro u w ie ń czo n ym p a te n te m n a u czy­

c ie ls k im . Ja kże często z m ie n ia ją się n auczyciele , n ie ty lk o z r o ­ k u na ro k , ale ta k ż e w ciągu tego samego ro k u szkolnego? J a k w ie lk ie stąd p o w sta ją szko d y d la szko ły, u czn ió w i społeczeń­

stw a.

P a m ię ta ć p rz y te m n a le ży o tem , że dusza dziecka, w s tę ­ pującego do s z k o ły jest nad zw ycza j w ra ż liw a na w p ły w y w y ­ ch o w a w cy. Z tego p o w o d u u n ik a ć należy, o ile m ożności r ó w ­ noczesnego w p ły w u ró ż n y c h in d y w id u a ln o ś c i, p o n ie w a ż to dziecko, p o w ie d z m y o tw a rc ie w n a u c z y c ie lu p ra g n ie i p o w in n o odnaleźć a u to ry te t, ta k ja k a u to ry te te m dla niego p o w in n i b yć rod zice , p rz e d e w s z y s tk ie m m a tka .

S k o ro m ow a o a u to ry te c ie , to nie n a le ży o baw iać się tego słow a, ja k o p rzyp o m in a ją ce g o ś re d n io w ie c z n y scholastycyzm . N a u ka m oże sce p tyczn ie odnosić się do a u to ry te tó w , m oże ich w p ro s t nie uznaw ać, a m im o to nie p o tra fim y w y k o rz e n ić u siebie in s ty n k to w n e g o w p ro s t pędu za uznanym czy cho­

c ia ż b y w y zn a czo n ym a u to ry te te m .

W w y c h o w a n iu a u to ry te t o d g ry w a jeszcze w y b itn ie js z ą ro lę . Je d n ym z ta k ic h a u to ry te tó w pozostaje zawsze p ie rw s z y n a u czycie l, od k tó re g o o trz y m a liś m y p ie rw sze w ia d o m o ści o św iecie, o lu d zia ch , o Bogu, U tó ry nas p ie rw s z y w ta je m n ic z y ł

(3)

189

w zagadki pisania, czyta n ia , ra c h u n k ó w , g ra m a ty k i ' i in n ych s k o m p lik o w a n y c h zagadnień.

D la każdego z nas, n a w e t w późn ym w ie k u d o jrza łym , pozostaje a u to ry te te m nasz p ie rw s z y n a u czycie l. M o ż e m y po la ­ ta c h z p rz y k ro ś c ią p rze k o n a ć się, że te n n a u czycie l nie p o sia ­ d a ł g ru n to w n e g o w y k s z ta łc e n ia , że m oże n a w e t jego c h a ra k te r n ie b y ł bez skazy, a je d n a k on zawsze pozostan ie a u to ry te te m .

N ie je d n o k ro tn ie po w ie lu , w ie lu la ta ch , d o jrz a ły i sędzi­

w y n a w e t c z ło w ie k , k t ó r y sam u k o ń c z y ł bardzo pow ażne, w y ­ sokie studja, p rz y ro z s trz y g a n iu za w iłe g o jakiegoś p ro b le m u , o d e tch n ie z ulgą, zn a la złszy ro zw ią za n ie , „b o ta k p o w ie d z ia ł m ój p ie rw s z y n a u c z y c ie l".

M o ż e m y oponow ać, m ożem y pole m izo w a ć, ale tego fa k tu is tn ie n ia a u to ry te tu pierw sze g o n auczyciela , czy n a u c z y c ie lk i, nie z d o ła m y o b a lić.

D la te g o też n a le ż y z jednej s tro n y dbać o tr o s k liw y d o ­ b ó r n a u c z y c ie li, k tó r z y odegrać m ają ro lę ty c h a u to ry te tó w ,

z

d ru g ie j zaś s tro n y n a le ż y u ła tw ić ty m n a u czycie lo m s p e łn ie ­ nie ty c h fu n k c y j.

N ie w o ln o nam w p ro s t pozb a w ia ć d zie cka w p ie rw s z y c h la ta c h n a u k i szko ln e j w p ły w ó w ty c h a u to ry te tó w , nie w o ln o nam dopuścić do tego, iż b y ró w nocześnie o d d z ia ły w a ły różne a u to ry te ty , z k tó ry c h k a ż d y z osobna m oże b yć w z o ro w y m n a u ­ czycielem , lecz ró żn ią c się usposobieniem , sposobem m yślenia w zajem nie p a ra liż u ją sw ój w p ły w . N ik t ta k d o k ła d n ie m e w y ­ czuje ró ż n ic usposobienia, sposobu m yślenia, postę p o w a n ia , s to ­ su n ku do o to cze n ia n a u czycie li, ja k dziecko. W id z ą c różne in ­ d y w id u a ln o ś c i nie podda się po d d e c yd u ją cy w p ły w żadnej, sta ­ nie się od p o c z ą tk u swego ro z w o ju s c e p ty k ie m i in d y fe re n te m , a przez to u n ic e s tw io n e w p ro s t zostaje w ych o w a w c z e zadanie szko ły, k tó ra m ia ła dać u c z n io w i p o d w a lin y jego ro z w o ju u m y ­ słow ego, a często i m oralnego, p o n ie w a ż nie z d o ła zdobyć dla siebie decydującego w p ły w u na ucznia.

P o c h w a ły godnym jest ż y w io ło w y w p ro s t pęd n a u c z y c ie l­

stw a do d o k s z ta łc a n ia się, k tó r e w szerszem p o ję c iu m o ż liw e jest ty lk o p rze z sp e cja lizo w a n ie się w poszczególnych g a łę ­ ziach n a u ki.

P o c h w a ły godnem jest u s iło w a n ie ta k ie j ro z b u d o w y p ro ­ gram u s z k o ły pow szechnej, aby uczeń te j s z k o ły w y n ió s ł z niej ja k n a jw ię c e j w ia d o m o ści.

(4)

190

A le p a m ię ta jm y, że szko ła pow szechna nie ma w y c h o w y ­ w ać czy w y k s z ta łc ić : ani fiz y k a , ani m a te m a ty k a , ani b o ta n ik a , ani h is to ry k a ... ani... ani..., lecz m a sw oich u czn ió w w y c h o w a ć na d o b ry c h o b y w a te li P aństw a, m a im dać te i ta k ie w ia d o m o ­ ści, ja k ie k a ż d y o b y w a te l zasadniczo posiadać p o w in ie n i k tó re m u są p o trz e b n e do p rzyszłego p e łn ie n ia fu n k c y j o b y w a te ls k ic h i społecznych. W ia d o m o ś c i fachow e, udzielan e w in n y b yć g dzie­

in d zie j.

U znając w a rto ś ć i znaczenie n a u c z y c ie li s z kó ł pow szech­

nych, sp e cja lizu ją cych się w p e w n ych gałęziach w ie d zy, m e m ożem y p o c h w a lić w szkole pow szechnej w y k ła d ó w n. p. o geo- lo g ji A b is y n ji, o tw ó rc z o ś c i A lb e rtra n d ie g o , o te o rji w zg lę d n o ­ ści, o te a trz e s ta ro ż y tn y m i t. p., choć to są w sz y s tk o zagadnie­

n ia bardzo in teresujące , ale p o w ie d z m y o tw a rc ie , leżące już poza zadania m i i p rogram em s z k o ły pow szechnej.

W jednej ze s z kó ł pow szechn ych w I I odd zia le s p o tk a łe m 7 (siedmiu) n a u czycie li, z k tó ry c h k a ż d y b y ł z n a k o m itą siłą w sw ojej specjalności. Z a p y ta ć się ośm ielę, czy dla I I o d d zia łu p o trz e b a aż ty lu i ta k ic h spe cja listó w , czy nie szkoda ty c h spe­

c ja lis tó w do tego sto p n ia n a u k i. Czy te n n a u czycie l nie pospo litu je się zanadto? C zy ci u c z n io w ie s k o rz y s ta ją z jego w yższe j w ie d zy? C zy też n a u czycie l p o tra fi je d n a k p rze d e w s z y s tk ie m b yć w y c h o w a w c ą ? T o o sta tn ie p y ta n ie jest p rz y k re , ale aż za

często uzasadnione.

Je ś li jest siedm iu n a u c z y c ie li tego I I oddzia łu , k t ó r y z n ic h ma spełnić zadanie w y c h o w a n ia u czn ió w ? W szyscy tego czy­

n ić nie m ogą — to pew na, bo p rz y najlepszej w ie rz e i w o li w z a ­ je m n ie p a ra liż u ją swoje w p ły w y w y ch o w a w cze . Jednem u z n ich tego p o w ie rz y ć ró w n ie ż nie można, p o n ie w a ż jego w p ły w w y ­ ch o w a w c z y u n ic e s tw ia m im o w o ln e w p ły w y in n ych . A w ię c n ik t nie sp e łn i zadania w y ch o w a n ia , k tó re jest w ty m o kre sie głó w n e m zadaniem szko ły.

N astępstw em ta k ie g o dzia ła n ia , a raczej b ra k u d z ia ła n ia je st pow szechny dziś b ra k p rz y w ią z a n ia u czn ió w do s z k o ły i n a u czycie li, b ra k uznania, le kc e w a ż e n ie jej znaczenia. R e ­ z u lta te m tego będzie, że m usi opuścić p ro g i szko ły, posiadając m nie jszy lu b w ię k s z y zasób n ie k tó ry c h w iadom ości, ale za to n ie w y c h o w a n y , t. zn. n ie u z d o ln io n y do k o rz y s ta n ia z ty c h w ia ­ dom ości i do p e łn ie n ia w p rz y s z ło ś c i fu n k c y j o b y w a te ls k ic h .

(5)

191

U d z ie w c z ą t s p o ty k a m y jeszcze częściej p rz y w ią z a n ie do n ie k tó ry c h n a u c zycie li, ale u c h ło p c ó w p rz y w ią z a n ie do s z k o ły i ich p ra c o w n ik ó w jest n ie s te ty w y ją tk o w e .

W p ro w a d z e n ie z u rzę d u fu n k c y j w y c h o w a w c ó w — czy gospod arzy k la s y nie usunie zła. F u n k c je ic h b o w ie m w ty m stanie rz e czy staną się fu n k c ja m i u rzę d o w e m i, a d m in is tra c y j- nem i p rzew ażnie, a niem a gorszego w y ch o w a n ia , ja k w y c h o ­ w anie z urzędu, gorszej i fa łszyw e j m iło ści, ja k m iło ść z urzędu.

W ró żn ych o d d zia ła ch s z k o ły pow szechnej n a u c z y c ie l jest p rze d e w s z y s tk ie m w ych o w a w cą , jest n im i m usi być zarów no, p rz y o d m ó w ie n iu pacierza, ja k i w czasie le k c y j p rz y w y k ła d z ie czy o d żyw ia n iu , jest n im na p rz e rw ie i po w yp u szcze n iu d zie ci do dom u po le kcja ch , jest n im i potem , gdy się sp o tk a z ucz­

n ia m i lu b ic h ro d z ic a m i po le kcja ch , czy poza m u ra m i szkol- nem i.

P o w ta rz a m y z naciskiem , że w niższych o d d zia ła ch s z k o ły pow szechnej s z k o d liw y , ze w zględu na zasadnicze zadania szko ­ ły , je st system u d z ie la n ia n a u k i p rze z w ie lu n a u c zycie li.

Zasadniczo n a le ża ło b y dążyć do tego, a b y jeden n a u czy­

c ie l u d z ie la ł n a u k i o ile m ożności w s z y s tk ic h p rz e d m io tó w , a na­

stępnie, aby te n sam n a u c z y c ie l p ro w a d z ił te d zie ci ja k n a jd łu ­ żej, p rz y n a jm n ie j ta k długo, d o p ó k i do u d zie le n ia n a u k i w p o ­ szczególnych p rz e d m io ta c h nie będzie się m usiało użyć n a u czy­

cie la sp e cja listy.

Chyba, że zre zyg n u je m y z w y p e łn ie n ia zadania w y c h o ­ w aw czego prze z szkołę pow szechną?

A le n ic do ta kie g o przyp u szcze n ia nie u p ra w n ia .

M. TOMA (Poznań).

S A M O R Z Ą D U C Z N IO W S K I.

(D o k o ń c ze n ie ).

8. M ó w ią c o sam orządzie u cz n io w s k im p a m ię ta ć też o tem należy, żeby te n uznał w k a ż d y m u c zn iu w e d łu g zdania D e w e y ‘a, cz ło n k a społeczności w najszerszem znaczeniu i że szko ła b yć m usi ż y w o tn ą in s ty tu c ją społeczną, a je d y n y m sposobem p rz y ­ g o to w a n ia do ż y cia społecznego je st u d z ia ł w ż y c iu społecznem . Jeden z w ie lu ś ro d k ó w i sposobów w y c h o w a n ia społecznego, o d p o w ia d a ją cych duchow o d e m o k ra ty z a c ji, to w ła ś n ie sam orząd w szkole. W y c h o w a n i e s p o ł e c z n e c z y o b y w a -

(6)

192

h e l s k i e j e s t t e m b a r d z i e j k o n i e c z n e w c z a ­ s a c h o b e c n y c h w szędzie tam , gdzie n a ró d rz ą d y swe we

w łasne u ją ł d ło n ie , b y s tw o rz y ć p rze z m o ra ln e w y c h o w a n ia w szkole p o d w a lin y do w yższych i z d ro w y c h fo rm p a ń s tw o ­ w ych . Im w ię k s z a te d y w a rto ś ć m o ra ln a je d n o s tk i, tern le p ie j p rz e d s ta w ia ją się te ż i lo s y społeczeństw a i państw a. Zadanie sam orządu polega zatem na tern, b y w y ro b ić w każdem d zie cku dążenie do w y k s z ta łc e n ia najw yższej w a rto ś c i m o ra ln e j i p o li­

ty c z n e j i uznania jej u w s p ó łro d a k ó w . W ty m u zn a n iu b o w ie m le ż y zarazem z a ro d e k szacunku dla lu d zi, w k tó ry c h najw yższe id e a ły ju ż osiągnięte zo sta ły. D o b rze p ro w a d z o n y sam orząd w y ­ tw a rz a silne osobow ości i potężne c h a ra k te ry , co jest k o n ie c z ­ ne ze w zg lę d u na odp o w ie d zia ln o ść, k tó r ą n a k ła d a ją u rzę d y g m in y szkolnej na w y b ra n e je d n o s tk i. Źle n a to m ia st z ro z u m ia ­ n y i p r a k ty k o w a n y sam orząd spow odow ać może, że u rz ę d n ic y jego, zam iast b yć d z ie ln y m i p rz e w o d n ik a m i sw ych ko le g ó w , będą a u to k ra ta m i i ty ra n a m i. Sam orząd ja k o m ałe państw o m ło d z ie ż y b u d zi sum ienie społeczne oraz św iadom ość, że ka ż d y u c z e ń -o b y w a te l o d p o w ie d z ia ln y jest p rze d społeczeń stw em za sw oje czyny. Sam orząd, k t ó r y b u d z i w uczniach z a in te re s o w a ­ nie d la ogółu, daje m i też sposobność do p ra k ty k o w a n ia jednej

7. n a jw ię kszych , lecz n ie s te ty zam ierającej już p ra w ie , c n o ty o b y w a te ls k ie j, to jest d o b ro ci, w yra ż o n e j w g o to w o ści u d zie ­ le n ia ko le g o m po m o cy m a te rja ln e j i n a u ko w e j. A ta b e z in te re ­ sow na d o b ro ć bvć w in n a zdaniem K e rsch e n ste in e ra , ,,k a r d y ­ naln ą cn o tą o b y w a te la “ . S a m o r z ą d m a jeszcze i tę d o d a t­

n ią stronę, że u ł a t w i a z r o z u m i e n i e w i e l u z a r z ą ­ d z e ń w p a ń s t w i e d e m o k r a t y c z n e m. T e o re ty c z ­ ne pouczanie o n ich i o b y w a te ls tw ie niezaw sze p rz y n o s i n a le ­ ż y te z a in te re so w a n ie i zro zu m ie n ie . U c z n io w ie poznają też zarazem , że w sp ó ln a p ra ca w s z y s tk ic h ko n ie czn a d la d o b ra ogó łu i że k a ż d y o d p o w ie d z ia ln y jest za lo s y narodu. S a m o ­ r z ą d u c z n i ó w j e s t w y n i k i e m t e n d e n c j j , z d ą ­ ż a j ą c e j d o b a r d z i e j p o g l ą d o w e g o , a k t y w- n e g o p r z y s w a j a n i a u c z n i o m n a u k i o b y w a ­ t e l s k i e j i do o p a rc ia k a rn o ś c i i w e w n ę trz n e j o rg a n iz a c ji na społecznych in s ty n k ta c h dzieci. S am orząd u c z n io w s k i czerpie sw ój p o c z ą te k z naśla d o w a n ia urządzeń k p m u n a ln y c h w zgl. pa ń ­ s tw o w y c h , co na k a ż d y m k r o k u u w y d a tn i się podczas le k c ji n a u k i o b y w a te ls k ie j. D la te g o system sam orządu szkolnego

(7)

193

s p o tk a ł się w k o ła c h pedagogicznych n aogó ł z w ie lk ie m u zn a ­ niem . Z daniem F o rs te ra , gorącego z w o le n n ik a sam orządu „z n a ­ czenie pedagogiczne ow ej m e to d y, nie na te m je d y n ie polega, iż c z yn i ona podleg łość w obec p ra w a b a rd z ie j d o b ro w o ln ą i w e ­ w n ę trzn ą , ale p rz e d e w s z y s tk ie m na tem , że p o tę ż n y w p ły w k o ­ leżeństw a, o p in ji p u b liczn e j, z b io ro w e j sugestji: obraca na k o ­ rzyść c h a ra k te ru , o rg a n iz a c ji pedagogicznej i w zn ie ca poczucie o d p o w ie d z ia ln o ś c i". M a m y w ię c tu ta j do c z y n ie n ia z p ie rw s z o - rzędnem p rze d się w zię cie m społeczno - pedagogicznem .

9. J a k już p o p rz e d n io zaznaczyłem , is to tą sam orządu jest w y c h o w a n ie samego siebie. Je d y n ie w te d y , gdy chodzi o sam o­

w ych o w a n ie , ma sam orząd u c z n io w s k i ra cję b y tu w szkole. P o ­ dobne m y ś li w y ra ż a i K e rs c h e n s te in e r: „Ż ą d a n ie sam orządu dla u czn ió w ty lk o w te d y jest słuszne, je ś li znaczy ty le , co sa m o w y­

c h o w a n ie ". S am orząd k s z ta łc i w o lę i o p ano w anie samego sie­

bie. A c z k o lw ie k sposobność k u te m u codziennie się nasuwa, za­

leca się je d n a k k o rz y s ta ć z niej w w o ln e m ty lk o tem pie. F o r ­ sow anie b o w ie m ucznia może znie ch ę cić i z n iw e czyć odw agę do dalszej p ra c y nad osobą. D użo dobrego zdzia ła ć mogą częste z p o c z ą tk u m ałe a s to p n io w o coraz w ię ksze ćw icze n ia . T a k np.

poleca się w p ły w a ć na dzieci, b y s ta ra ły się n ie ro zm a w ia ć p o d ­ czas le k c ji, b y z a c h o w a ły się sp okojnie , gdy n a u c z y c ie l podczas n a u k i w y c h o d z i, b y się nie o b ra c a ły , gdy coś spadnie, b y sw oje m iejsce o p uszczały w p o rz ą d k u w z o ro w y m , b y p ra c o w a ły p o ­ m im o p rze szkó d z e w n ę trz n y c h lu b m a ły c h n ie d ysp o zycyj w e ­ w n ę trz n y c h , b y na w ycie czce z b y t dużo nie o d p o czyw a ły, nie p iły zim nej w ody, i t . d. N a tu ra ln ie trz e b a tu ta j uczn io m p rz e d s ta w ić g łę b o k ą w a rto ś ć ta k ic h ćw ic z e ń i ilu s tro w a ć je p rz y k ła d a m i z lite r a tu r y i h is to rji, ja k s ła w n i m ężow ie z d o b y li swą dzielność za pom ocą za p a rcia się i opano w a n ia samego sie­

bie. Puste fra ze sy i czcze gadanie nie p o p ra w ią m o ra ln o ści m ło ­ dzieży. T r z e b a w i ę c w p i e r w u c z n i a w y c h o w a ć w k i e r u n k u s a m o r z ą d u , c z y li go p sych iczn ie nad n a sta w ić. Inaczej m ó w ią c , n a le ży w p ie rw s tw o rz y ć ducha spo­

łe czności i ś ro d o w is k o o z d ro w e j o p in ji, k tó re dążyć będą do d o b rze u re g u lo w a n e j w o ln o ści. N ie każda zatem kla sa o d ra z u nadaje się, b y w niej za p ro w a d zo n o sam orząd na w ie lk ą skalę.

Od ducha i d o jrz a ło ś c i k la s y zależy, do ja k ie g o sto p n ia będzie m ożna p rz e p ro w a d z ić sam orząd u c z n io w s k i. U s t r ó j s a ­ m o r z ą d u s z k o l n e g o w i n i e n b y ć n a j m n i e j ;

(8)

194

s k o m p l i k o w a n y . Na jego czele s to i zarząd k la s y w y ­ b ie ra n y p rze z w s z y s tk ic h u czn ió w na z e b ra n iu klasow em . N au­

c z y c ie l dbać w in ie n , b y c z ło n k o w ie zarządu s k ła d a li się z ta k ic h u czn ió w , k tó r z y dają g w arancję d o b ry c h p rz y w ó d c ó w m ło d z ie ­ ży. Z a rz ą d y lu b g m in y k la so w e tw o rz ą z w y k le gm in c z y li g m i­

nę lu b państw o szkolne, a p rz e d s ta w ic ie le k la s sta n o w ią w te d y w y d z ia ł o g ó ln y i w y b ie ra ją zarząd ogólny. D o zarządu k la s o w e ­ go w ch o d zi nauczycie l, k t ó r y z a tw ie rd z a u c h w a ły zarządu g m i­

ny. N astępną in sta n cją jest zarząd og ó ln y a o s ta tn ią i najw yższą r a d a p e d a g o g i c z n a , k tó r ą tw o rz ą w szyscy n a uczyciele danej szko ły. U rz ą d spra w u je się h o n o ro w o i zm ienia k ilk a ra z y do ro k u , b y w szyscy u c z n io w ie m ie li możność go p ia sto w a ć i b y nie m a la ł za p a ł do sam orządu. Żaden uczeń nie m a rów nocześnie d w u u rzę d ó w . U rz ę d n ic y są p o ś re d n ik a m i m ię d zy nauczyciele m a u czn ia m i i p rz e d s ta w ia ją m u n ie k ie d y ta k ż e życzenia k o le g ó w . N a ze b ra n iu k la so w e m s e k re ta rz spisuje p ro to k ó ł z p rzebiegu obrad. Jego też zadaniem jest zaprosić w s z y s tk ic h u czn ió w na ze b ra n ie kla s o w e i p ro w a d z ić k ro n ik ę sam orządu. D o b rze jest w y b ra ć ta k ż e zastępców poszczególnych u rz ę d n ik ó w . Sam o­

rz ą d y szkolne w y tw o r z y ły ró w n ie ż p o t r z e b ę s ą d ó w s z k o l n y c h . C hociaż w osądzeniu p rz e k ro c z e ń u c z n io w s k ic h is tn ie je pe w n a rozbieżność zdań, n a le ży je d n a k z w ró c ić uwagę na ro lę w y c h o w a w c z ą sądu. J a k już na Innem m iejscu w s p o m i­

nałem , s tw o rz y ć trz e b a w p ie rw ś ro d o w is k o zd ro w e j o p in ji, by u c z n io w ie rz e c z y w iś c ie w y k ro c z e n ie k o le g ó w u z n a li za p rz e w i­

n ie n ie lu b p rze stę p stw o , a następnie o d p o w ie d n ie u c h w a lili k a r y n a tu ra ln e , np. za n ie p o rz ą d e k — z b ie ra n ie p a p ie ru w ca­

łe j kla sie , za spóźnienie się na naukę — pozostanie w szkole po le k c ja c h , za w iększe w y b r y k i — w zm ia n kę w k ro n ic e , o d ­ ję cie p ra w w y b o ru , w y k lu c z e n ie ze zgrom adzenia k la s y i t. d., w re szcie ja k o o sta te czn y środek, stosow any p rz e c iw u p a rty m b u rz y c ie lo m p o rz ą d k u kla so w e g o : o d w o ła n ie się do w yższej in s ta n c ji.

10. M im o z a le t i k o rz y ś c i, k tó ry c h nie m ożna o d m ó w ić sa­

m o rz ą d o w i, niepod obna je d n a k pom inąć m ilc z e n ie m jego stro n ujem nych. Z d a rza się m ia n o w ic ie n ie k ie d y , że w kla s ie is tn ie je dążenie do ro z b ic ia solidarności. T w o rz ą się w te d y osobne o d ­ d z ia ły z te n d e n cja m i i o p o zycja m i c z y li t. zw . k l i k i klasow e, k tó r e n ie ra z w p ły w w y w ie ra ć u s iłu ją na u c h w a ły zarządu. A ten tr a c i w ta k im ra zie swą siłę ż y w o tn ą i g inie lu b zam ienia się

(9)

195

w anarchję, szczególnie w te d y , gdy złe ż y w io ły górę b io rą . D zieje się to z w y k le p rz y słabej opiece n a u czycie la lu b w te ­ dy, je ś li te n s te r oddaje się kla sie , nie zbadaw szy p o p rze d n io jej ducha i n ie p rz e k o n a w s z y się, czy w kla s ie są je d n o s tk i o w y ­ b itn y c h z a le ta ch c h a ra k te ru , k tó re b y m o g ły w zią ć rzą d na siebie. K a ż d y uczeń stać się może c z ło n k ie m zarządu, m ając w te d y o b o w ią z k i w obec ogółu i je d n o s tk i. W z d ro w y m samo­

rzą d zie w o la ca ło ści zawsze s k ie ro w y w a n a b y w a na d o b ro je d n o s tk i. O ile ta k nie jest, trz e b a będzie u n ik a ć s k o m p lik o ­ w anej o rg a n iz a c ji sam orządow ej, a k o n te n to w a ć się u sta le n ie m dyżurnego, p o rzą d ko w e g o p rz e w o d n ik a , k tó r z y czuw ają nad ład e m i czystością w k la s ie (k o ry ta rz u ), p iln u ją d y ż u ró w p o d ­ czas p rz e rw i t. d. W y k o n a n ie ty c h zabiegó w jest ta k ż e fo rm ą Łam orządzenia się, chociaż może n ieco skrom niejszą od tu ta j m ów io n e j. W g runcie rz e c z y w ka żd e j szkole p ra k ty k o w a n o te ­ go ro d za ju sam orząd oddaw na, na m niejszą ty lk o skalę i z p e w - n e m i odm ianam i. Sam orząd w iększego ty p u z a w ie ra ró w n ie ż inne jeszcze n i e b e z p i e c z e ń s t w o . Polega ono na tem , że na m iejsce daw niejszego stra c h u p rze d n auczyciele m , w y ­ stą p ić te ra z m oże o b a w a p r z e d g m i n ą ja k o całością.

Z ja w is k o ta k ie sp rz e c iw ia się c e lo w i w y ch o w a n ia , k t ó r y dom a­

ga się m o ra ln e j a u to n o m ji każdego w ych o w a n k a .

N ie d ojdzie do ta k ie g o stanu rzeczy, gdy n a u c z y c ie l p o m i­

m o w s z e lk ie j sam odzielności u c z n ió w w y k o n y w a ć będzie ro lę decydującego i energicznego k ie ro w n ik a ora z s p ra w ie d liw e g o sędziego. Z w ró c ić p rz y te m m usi on u poszczególnych u c z n ió w baczną uw agę na ro z w ó j c h a ra k te ru , dopom agając n ie ś m ia ły m w w a lc e z trw o g ą , tłu m ią c zaś u in n y c h popęd do w ła d z y , sam o­

w o li, b iu ro k ra ty z m u i w y w y ż s z e n iu się je d n ych nad d ru g ich . I na niebezp ieczeństw a, to w a rzyszą ce w y k o n a n iu p rze z u c z n ió w w ła d z y sądow ej, n a u c z y c ie l m ieć w in ie n baczne oko. Cechują ją b o w ie m za zw yczaj z b y tn ia srogość i stronność m ło d y c h sę­

dziów , b ra k poszanow ania godności, uczucie p rz y w y z n a c z a n iu k a r oraz m ożności do p o p ra w y i re h a b ilita c ji ucznia. G o r liw y z w o le n n ik p rz y z a p ro w a d za n iu tegoż w szkole w p a d n ie w ostateczność, p ośw ięcają c m u za dużo s ił i czasu. N a l e ż y t a k ż e p r z e s t r z e c p r z e d s z a b l o n e m w u rzą d za n iu g m in y szkolnej i m niem aniem , że jej organizację w z o ro w a ć na­

le ż y na sam orządzie k o m u n a ln y m lu b p a ń stw o w ym . Los sam o­

rzą d u za le ży od jego funduszó w i skutecznego działania.

(10)

196

w p ie rw s z y m czasie swego is tn ie n ia oraz s ta n o w iska grona n a u czycie lskie g o i o p in ji ro d zicó w .

Zaleca się w obec tego śledzić zapał, z ja k im u c z n io w ie odnoszą się do sam orządu i dbać o to, b y te n nie m a la ł, ja ko też o to, b y n a u c z y c ie l nie s tra c ił c ie rp liw o ś c i i o c h o ty do k o n ty n u o w a n ia go, je ż e li p ie rw sze p ró b y nie d a ły spodziew a­

n ych w y n ik ó w .

11. W k o ń c u pragnę jeszcze specjalną z w ró c ić uw agę na stosunek sam orządu do s z k o ły pow szechnej. W s p o m n ia łe m już, że o rg a n izo w a n ie sam orządu w szkole zależne jest od m o ra ln e j d o jrz a ło ś c i ucznia. N iezaw sze je d n a k osiąga ją m ło d zie ż szkó ł pow szechnych, w obec czego też nie m ożna stosow ać sam orządu w ca łe j swej ro z c ią g ło ś c i w szko ła ch tego ty p u . N a le ż y go a to li za ło żyć w fo rm ie p ry m ity w n e j na sto p n ia ch niższych, a w m iarę m o ralnego d o jrz e w a n ia ro zszerzyć w klasach w yższych. K to b y w szkole pow szechnej c h c ia ł za p ro w a d z ić nagle i o d ra zu w e w s z y s tk ic h kla sa ch ró w n y sam orząd, s tw o rz y łb y ty lk o anarchję.

M y ś l w p r o w a d z e n i a s a m o r z ą d u w i n n a d l a ­ t e g o t e ż w y j ś ć o d n a u c z y c i e l a , a n i e o d w ł a d z y s z k o l n e j , n a jle p ie j je ś li w y jd z ie od uczn ió w .

J e ż e li chcem y u n ik n ą ć niebezp ieczeństw , g rożących samo­

rz ą d o w i, m u sim y w p ie rw poznać dobrze każdego ucznia i m im o w s z e lk ie j sam odzielności baczną na niego z w ró c ić uwagę. P o- w o d z e n i e s a m o r z ą d u z a l e ż n e j e s t w y ł ą c z ­ n i e o d n a u c z y c i e l a , od jego w p ły w u m oralnego, o d j e g o o s o b o w o ś c i . N ie n a le ży tego je d n a k ta k zrozum ieć, że m usi on b yć c z ło w ie k ie m d oskona łym , lecz że jego m o ra ln a siła w ie lk im będzie bodźcem d la dzieci, k tó re p rz e n ik liw e m i p rz e c ie ż są o b s e rw a to ra m i i z w y k le p rę d ze j poznają nauczy cielą, a n iż e li te n dzieci.

G łę b o k a p ra w d a w y p o w ie d z ia n a p rze z D ie ste rw e g a , Ż8 osobistość n a u c z y c ie la w szkole g łó w n ą jest d ź w ig n ią w s z y s t­

k ie g o i tu ta j zastosow aną b yć musi.

J KORNECKI (Warszawa).

S P R A W A P O W T A R Z A N IA KLAS PR ZEZ D Z IE C I S Z K Ó Ł P O W S Z E C H N Y C H .

Na w y s ta w ie szkolnej, zorga n izo w a n e j przez K u ra to rju m W a rs z a w s k ie , z n a la zł się c ie k a w y w y k re s , z a ty tu ło w a n y ,,D ru- goroczność u c z n ió w w ro k u 1927/8“ w p u b lic z n y c h szko ła ch

(11)

197

pow szechn ych na te re n ie w o je w ó d z tw a w a rszaw skiego. P rz e d ­ s ta w ia on g ra fic z n ie jedną z najw a żn ie jszych b o lą cze k naszego system u szkolnego.

K a żd y, s ty k a ją c y się z naszem s z k o ln ic tw e m pow szech- nem, w ie o tem , że pew na część d zie ci w ka żd e j kla s ie nie u z y ­ skuje z koń ce m ro k u szkolnego p ro m o c ji do w yższej k la s y i pozostać m usi na p rz y s z ły ro k w te j samej kla sie , p rz e c h o ­ dząc do g ru p y t. zw. d ru g o ro czn ych . Z darza się często, że dzie cko p o w ta rz a p a rę k la s w ciągu swego w ie k u szkolnego w re z u lta c ie dochod zi do 14 ro k u ż y cia i opuszcza szkołę, nie u k o ń czyw szy za w a rte g o w p ro g ra m ie k u rs u n a u ki, w ch o d zi w życie z u ła m k o w e m w y k s z ta łc e n ie m .

K a ż d y pedagog w ie , że p o w ta rz a n ie k la s y je st dla u cz­

nia pe w n ą tra g e d ją . Ile ż to d zie ci m arn u je się w za ra n iu ż y c ia z p o w o d u p o w ta rz a n ia kla s? Ze sta n o w is k a społecznego d ru - goroczność jest szkodą społeczną, gdyż pociąga za sobą bądź- co-bądź zm a rn o w a n ie ro k u ż y cia lu d zkie g o . W szyscy re fo rm a ­ to rz y s z k o ln ic tw a na zachodzie in te re s u ją się tą k w e s tją i sta­

ra ją się za w sze lką cenę usunąć drugoroczn ość ze szko ły, uzna­

jąc ją ze s ta n o w iska pedagogicznego za k rz y w d ę . Je d n ym ze sposobów skutecznego usunięcia tego zła jest o rg a n izo w a n ie k la s d zie ci w e d łu g uzdolnie ń, do k tó ry c h dostosow uje się p ro ­ gram nauczania.

Z nany pedagog w a rsza w ski, p. W o jc ie c h G ó rs k i, w p ro w a ­ d z ił w swej szkole u s tró j sem estralny, t. j. p ro m o w a n ie u c z n ió w co p ó ł ro k u ; system ten zm niejsza zło do p o ło w y , bo d z ie c k o n ie p ro m o w a n e tra c i p ó ł ro k u .

W naszem s z k o ln ic tw ie p u b liczn e m n ic się w te j s p ra w ie nie ro b i, poza u tw o rz e n ie m n ie lic z n y c h szkół, w zg lę d n ie od d zia ­ łó w , specjalnych dla u m ysło w o upośledzonych.

T ym czasem stan d ru g o ro czn o ści p rz e d s ta w ia się b a rd z o groźnie i czas n a jw yższy zająć się tem pow ażnie.

W y k re s w sp o m n ia n y na w stę p ie w y k a z u je , iż w r. 1927/&

ilość d ru g o ro czn ych (p o w ta rza ją cych klasę) w w o je w ó d z tw ie w a rsza w skie m w y n o s iła p rz e c ię tn ie dla całego w o je w ó d z tw a w szko ła ch w ie js k ic h 24% , w szko ła ch m ie js k ic h 20% .

W 23 p o w ia ta c h w o je w ó d z tw a w a rsza w skie g o stan b y ł dość ró żn y, a m ia n o w ic ie p ro c e n ty d ru g o ro czn ych w yn o siły::

(12)

198

P o w i a t

1. W łocław ski . . . 2. Warszawski . . 3. Sochaczewski . . 4. Sierpecki . . . . 5. Skierniewicki . . 6. Rypiński . . . . 7. Radzymiński . . . 8. R a w s k i...

9. P u łtu s k i...

10. P ło ń s k i...

11. P ł o c k i ...

12. Przasnycki . . . 13. Nieszawski . . . 14. Mińsko-mazowiecki 15. Makowski . . . . 16. M ła w s k i...

17. Ł o w ic k i...

18. Lipnow ski . . . . 19. Kutnow ski . . . 20. Grójecki . . . . 21. Gostyński . . . . 22. Ciechanowski . . 23. B ło ń s k i...

W ieś % M iasto %

28 23

21 18

18 19

31 21

28 23

31 23

23 16

28 24

31 19

29 _ 18

10 17

37 24

21 19

23 24

31 22

26 24

28 17

20 11

19 14

19 16

20 23

21 16

24 19

J a k w id z im y , p ro c e n t d ru g o ro czn ych w y n o s i na w s i od 10 do 37% , zaś w m iastach od 11 do 24% .

R ada S zko ln a m. st. W a rs z a w y zajęła się te m zagadnie­

n ie m na p o d sta w ie szczegółow ych ze sta w ie ń że 166 s z kó ł w a r­

szaw skich, do k tó ry c h uczęszczało w r, 1927/8 — 71.169 dzieci.

Z e sta w io n o n ie p ro m o w a n y c h w poszczególnych klasach (oddziałach) od I — V II, w e d łu g s z k ó ł o p rzew adze d zie ci ch rze ­ ś c ija ń skich i ż y d o w skich , w b u d y n k a c h w ła s n y c h i w y n a ję ty c h , w o d d zia ła ch uczęszczających do s z k o ły w godzinach rannych, ś ro d k o w y c h i p o p o łu d n io w y c h .

C y fry uzyskane są n a d e r cie ka w e .

O to p ro c e n t n ie p ro m o w a n y c h dla chrześcijan w y n o s i p rz e ­ c ię tn ie 24,2% , dla ży d ó w 18,9%, w b u d y n k a c h w ła s n y c h 24,9%, w b u d y n k a c h w y n a ję ty c h 22% , w o d d zia ła ch ra n n y c h 21,6% , p o p o łu d n io w y c h 25,1% .

N a jcie ka w sze je d n a k je st z e sta w ie n ie n ie p ro m o w a n y c h w poszczególnych o d d zia ła ch : w od d zia le I-szym 21,5% , w o d ­ dziale II-g im 20,4% , III- c im 25,61% , IV -y m 28,9% V - ty m 23,4% , V II- y m 5,1% .

(13)

199

Z c y fr p o w yższych w y n ik a ją w n io s k i następujące:

1) W szko ła ch ż y d o w s k ic h ilo ś ć n ie p ro m o w a n y c h jest znacznie m niejsza; tru d n o to w y tłu m a c z y ć w ię k s z e m i zd o ln o ­

ścia m i żyd ó w , raczej może lepszem i w a ru n k a m i b y tu i na d ­ zoru, a m oże i w ię k s z y m sprytem .

2) U d e rza w ię k s z y p ro c e n t n ie p ro m o w a n y c h w b u d yn ka ch w ła sn ych . Czem to w y tłu m a c z y ć ? O to s z k o ły w b u d y n k a c h w ła s n y c h m ają n aogó ł o d p o w ie d n ie u rzą d ze n ia i w s z e lk ie p o ­ m oce n a u k o w e (b ib ljo te k i, g a b in e ty, p ra c o w n ie i t. p.), nau­

c z y c ie le w ty c h w a ru n k a c h sta ra ją się w y k o n a ć c a łk o w ic ie p ro g ra m nauczania, a te m samem sta w ia ją m ło d z ie ż y wyższe w ym agania, k tó r y m w id o c z n ie m ło d zie ż p o d o ła ć nie jest w sta ­ nie. W b u d y n k a c h w y n a ję ty c h , n ie o d p o w ie d n ic h dla celów szko ln ych , niem a o d p o w ie d n ic h urządzeń, stąd n a u czycie l nie je s t w m ożności w y k o n a ć ściśle p ro g ra m u . W y n ik a stąd dalszy w nio se k, że w id o c z n ie p ro g ra m s z k o ły pow szechnej jest za tru d n y , n ie p rz y s to s o w a n y do średniego ty p u u z d o ln ie ń dzieci.

P o tw ie rd z e n ie tego w n io s k u zn a jd u je m y w dalszem ze s ta w ie n iu n ie p ro m o w a n y c h w e d łu g o d d zia łó w .

Po o b n iże n iu się p ro c e n tu w od d zia le II-g im — w id z im y W o ddziale III- c im znaczny s k o k (z 20,4 na 25,61% ], poczem następuje dalszy s iln y w z ro s t w odd zia le IV - ty m (28,9) i V -ty m (27,8% ) aż do 23,4% w o ddziale V I-ty m .

W id o c z n ie d z ie c i n ie mogą sobie dać ra d y z m a te rja łe m n a u ko w ym , n a w e t w w yższych o d d zia ła ch po p rz e jś c iu o d d zia ­ łó w niższych, a w ię c po z d o b y c iu p o d sta w ro z w o ju form alnego . In n e p rz e d s ta w ie n ie ty c h sam ych c y fr s ta ty s ty c z n y c h w yka zu je , że na 1.000 d z ie c i w stę p u ją c y c h w W a rs z a w ie do s zkó ł p o ­ w szechnych (p rz y p rze ch o d ze n iu z k la s y do kla s y ) w o ddziale II-g im jest ic h 785, w III- c im — 625, w IV - ty m — 465, w V -ty m

— 330, w V I- ty m — 238, w V II- y m — 182, zaś k o ń c z y szko łę po 7 la ta c h z a le d w ie 173. N asuw a się m im o w o li uwaga, że p rz y o becnym p ro g ra m ie 7 -kla so w a szko ła pow szechna jest szko łą d la d zie ci najzdoln iejszych, a nie d la p rz e c ię tn y c h .

3) N a jm n ie j n ie p ro m o w a n y c h w y k a z u ją k la s y , k tó r e p rz y ­ chodzą do s z k o ły w p o rze ś ro d k o w e j dnia, n a jw ię c e j p o p o łu d ­ n io w e ; stąd w nio se k, że n a u ka p o p o łu d n io w a nie daje w ła ś c i­

w y c h re z u lta tó w , a zatem p o w in n a być ja k n a jry c h le j usunięta

z

naszych szkół.

(14)

200

B y ło b y rzeczą b a rd zo pożądaną, b y n a u c z y c ie ls tw o , w ła ­ dze i sam orządy szkolne z a ję ły się k w e s tją d ru g o ro czn o ści w c a ły m k r a ju i na p o d s ta w ie a n a liz y c y fr s ta ty s ty c z n y c h u sta ­ l i ł y is to tn e p rz y c z y n y ta k niepo ko ją ce g o stanu. J e ś lib y ta ana­

liz a p o tw ie d z iła przypuszczenie , że ź ró d ło z ła le ż y w p ro g ra ­ m ie — n a le ż a ło b y n a ty c h m ia s t p rz y s tą p ić do g ru n to w n e j r e w iz ji obecnego p ro g ra m u i dostosow a nia go do p rz e c ię tn y c h u z d o l­

n ie ń naszych dzieci.

K. GAWROŃSKI (PANIGRODZ).

JA K SOBIE R A D Z IĆ Z G W A R Ą W SZKOLE POW SZECHNEJ.

W p rz e c iw ie ń s tw ie do m ow y, k tó r a się o p ie ra na p iś m ie n ­ n ic tw ie , o k re ś la g w a ra ję z y k ludu. J ę z y k lite r a c k i staje się m o w ą pow szechną, a p rze z scenę i lite r a tu r ę p ro p a g o w a n y, sta ­ n o w i dziś m ow ę ogólnie używ aną.

L u d m ó w i b a rd zo długo sw oim d ja le k te m , k tó re g o się nau­

cza w k o le b ce . J ę z y k a lite ra c k ie g o n a to m ia s t w yu cza się b a rd zo p o w o li i nied o sta te czn ie , chociaż m u ję zyk, z k tó r y m go szko ­ ła zaznajam ia, im ponuje. G w a ra ściśle się z ż yła z n a tu rą i d o ­ m em i ze w s z y s tk ie m ta je m n icze m m ię d z y c z ło w ie k ie m , z w ie ­ rzę cie m i n a tu rą . „Z o s ta ń c ie z B o g ie m “ , w o ła dziecko, p rze stę - pując p ró g dom u nau czycie la . N ie m ieści się w ty c h sło w a ch w ię c e j g łę b i n iż w z w y k łe m „D o w id z e n ia “ ? A je ś li gw a ra lu ­ dow a z n ik a w m iastach, gdzie p o d w p ły w e m m yśle n ia i m ó w ie ­ n ia ję z y k ie m lite r a c k im sta ła się m odną, zawsze m ieć b ędzie u ro k m o w y m ó w io n e j w sto su n ku do pisanej. S zko ła szczyciła się d o tą d tę p ie n ie m g w a ry . D ziś z m ie n iły się z a p a try w a n ia . N o w e p o g lą d y w d zie d zin ie w y c h o w a n ia n ie ty lk o za b ra n ia ją tę p ić g w a ry, ale s ta ra ją się u ż y tk o w a ć ją do św iadom ego p o ­ słu g iw a n ia się ję z y k ie m lite ra c k im . R ozw ój p iś m ie n n ic tw a g w a­

ro w e g o p rz y c z y n iłb y się do o dniesie nia w alnego z w y c ię s tw a nad s ta re m i pogląd am i.

M im o w y ra źn e g o k ie ru n k u , k t ó r y c z y ta n k i chce zastąpić p o je d yń cze m i w y d a w n ic tw a m i będą one jeszcze na d łu ższy czas p ie rw sze m i n a jw ażnie jsze m ź ró d łe m n a u k i ję z y k a p o ls k ie ­ go. S tw o rz y ć c z y ta n k ę g w a ro w ą b y ło b y rzeczą n ie w ła ś c iw ą . W jednej książce um ie ścić u s tę p y d la w s z y s tk ic h la t naucza-

(15)

201

n ia je st niebezpieczne, zresztą p ie rw sze ro c z n ik i z p o w o d u w ię k s z y c h tru d n o ś c i te c h n ic z n y c h n ie w chodzą w rachubę.

J e ś li c z y ta n k a z a w ie ra ć m a u stę p y gw a ro w e , to n a jle p ie j u m ie ­ ścić je na p rze m ia n z pisanem i w ję z y k u lite ra c k im .

U tw o r y lu b w y d a w n ic tw a g w a ro w e p rz e ra b ia ć n a le ży o b o k lite ra c k ic h . C hodzi też o to, b y p rze z w szechstronne to le ­ ro w a n ie m ó w ie n ia gw arą, w zm o cn ić w p ie rw jej stanow isko, W z o ro w e c z y ta n ie n a u czycie la i u c z n ió w zajm uje poczesne m iejsce na w s z y s tk ic h stopniach. S pór o p iso w n ię g w a ry, szkole c a łk ie m je st obcy. T a k p ie lę g n o w a n a gw a ra n ie ty lk o zyska so­

bie p o c h w a łę szko ły, lecz zdobędzie sobie poszanow anie i m i­

ło ść lu d zi, k tó r z y n ią m ó w ić i m yśleć um ieją.

G d y n a u c z y c ie l w zu p e łn o ści o p a n o w a ł gw arę, o p o w ie p rz y n adarzają cej się sposobności b a jk ę regjonaln ą, k tó r a do naszych d n i p rze z tra d y c ję za ch o w a ła się w danej o k o lic y . B a j­

k i tw o rz ą p om ost do ro z p ra w rz e c z y w is ty c h i nie tru d n o je znaleźć. K o le k c je g w a ro w y c h w y ra ż e ń p rze z dzieci, p o d z ie lo ­ n ych na g ru p y (stare zaw ody, obyczaje i zw yczaje, n a p isy w d o ­ mach, części domu, s p rz ę ty dom ow e, odzież dla k o b ie t i m ęż­

czyzn), p rz y n io s ą n a u c z y c ie lo w i b o g a ty m a te rja ł. D użo radości s p ra w ia d zie cio m z b ie ra n ie p rz y s łó w , ra z z tego w zględu, że tu h u m o r o d g ry w a w ie lk ą ro lę , p o w tó re dlatego, że w sz y s tk o jest dla n ich z ro zu m ia łe .

S tro n y ro d z in n e j le p ie j poznać nie m ożna, n iż p rze z g ro ­ m adzenie g w a ro w y c h nazw p ó l i m iejscow ości. P rz y k ła d y n ie ­ chaj z ilu s tru ją nasze w y w o d y . W m ej w s i m ó w ią o K a c z k o w iu i M szczynionce. K a c z k o w o , dziś p o la u p ra w n e , b y ły k ie d y ś z p o w o d u lic z n y c h m o cza ró w u lu b io n e m m iejscem p o b y tu k a ­ czek. W d ru g im w y p a d k u fo lw a rc z y k ro ś c i sobie p ra w o do n a z w y z ty t u łu daw niejszego jego w ła ś c ic ie la M szczońskiego.

Z adaniem s z k o ły jest w y u c z e n ie dobrego w ła d a n ia ję z y ­ k ie m w s ło w ie i piśm ie. N ie s te ty w w ie lu w y p a d k a c h szko ła tego n ie osiąga. B łę d y g ram atyczne, złą i k a le czo n ą w y m o w ę n ie k tó ry c h w y ra z ó w p o strze g a m y p ra w ie codzienn ie. S zkoła m a p rz e to to w ażne zadanie u czyć p o p ra w n e j w y m o w y i w y r o ­ b ie n ia językow ego .

D la nas na w si zachodzi w nauce ję z y k a lite ra c k ie g o pró cz in n y c h jeszcze ta trudność, że ludność m ó w i gw arą. N a u c z y c ie l m usi m ó w ić gw arą. D z ie c k o z d o b yw a tą drogą zaufanie do n a u ­ c z y c ie la i pozna, że te n zna m ow ę dom u ro d z ic ie ls k ie g o . D zie c-

k

(16)

202

k o za b ie ra się do m ó w ie n ia , gdy tym czasem p rz y n a ty c h m ia s to - w em w p ro w a d z e n iu ję z y k a lite ra c k ie g o do p ra c y szkolnej, za­

chow uje się b ie rn ie .G dy ono p rze z p e w ie n czas m ó w iło sw oją gw arą, natenczas w p ro w a d z a m y je w ję z y k lite r a c k i. I tu p o ­ stępujem y od ła tw ie jsze g o do trudn ie jsze g o i ro zp o czyn a m y od tłu m a c z e n ia nazw rz e c z y z najbliższego otoczenia. T o znaczy:

„ W dom u m ó w ic ie w ie rś c io tk o , w szkole m ó w im y z w ie rc ia - d e łk o “ . W y ra z p o w tó rz y m y i p rz y s w a ja m y dziecku. P rz y w y r a ­ zach, k tó r e w obu ję z y k a c h są sobie podobne, nie s p ra w ia to d zie cio m w ie lk ic h tru d n o ś c i. W y ra z y , różniące się pow ażnie , g ru n to w n ie j o m ó w im y.

D z ie c k o w ie js k ie jed n a kże często jeszcze u żyw a ć będzie g w a ro w y c h w yra że ń , p rze cie ż ono w dom u dalej m ó w i gw arą, a ty lk o w szkole 4 g o d zin y posługuje się ję z y k ie m lite ra c k im . D z ie c k o m y ś li p rz e to w gw arze i posługuje się m ą zw łaszcza p rz y p rę d k ie m m ó w ie n iu n ie ra z jeszcze i w szkole.

C zę sto kro ć m ó w i się, że w ie lk ą k o rz y ś c ią dla szko y b y ło b y , g d yb y ro d zice na w si od p o c z ą tk u c h c ie li m ó w ić z d zie ć­

m i ję z y k ie m lite ra c k im . N a u c z y c ie l m ó g łb y w ty m k ie ru n k u o d d z ia ły w a ć i szkole o d e b ra n o b y dużo ro b o ty .

P rzypuśćm y, że ro d z ic e m ó w ią z dzie ćm i p o p ra w n ie w ję z y k u lite ra c k im . P ew ne jest, że n iejedn o ćw icze n ie ję z y ­ ko w e , k tó re dziś p rze p ro w a d za m y, b y ło b y zbyteczne. A le czy d z ie c k u nie z a b ra k n ie czegoś oryg in a ln e g o , czegoś co c h a ra k te ­ ry z u je w w y s o k im s to p n iu w ła ś c iw o ś ć jego s tro n ro d z in n y c h ? Żądam y dzisiaj ,by d zie cko znało h is to rję swego gniazda r o ­ dzinnego, a p o z b a w ić je chcem y te j p ra s ta re j m o w y s tro n r o ­ dzinnych.

F a k te m jest, że w ię ksza część ro d z ic ó w m ó w i b łę d n ie w ję z y k u lite r a c k im p rz e to i d zie cio m tru d n o w y z b y ć się b łę ­ dów . Jest ró w n ie ż fa kte m , że dziecko, k tó re w dom u ty lk o m ó w i d ja le k te m , p óźniej w szkole le p ie j m ó w i ję z y k ie m lite r a c ­ k im , a n iż e li to, k tó re w dom u ty m ję z y k ie m p o s łu g iw a ło się b łędnie .

D w ie rz e c z y są konieczne , b y osła b ić z ły w p ły w g w a ry na ję z y k lite r a c k i, m ia n o w ic ie :

1) poznanie g w arow ego w y ra że n ia , k tó re z n ie k s z ta łc a ję ­ z y k lite r a c k i,

2) g ru n to w n e w p a ja n ie pop ra w n e g o u ż y c ia ję z y k a lite r a c ­ kiego.

(17)

203

B y to osiągnąć, z a k ła d a m y zeszyt g w a ro w o - lite ra c k i.

S tronice p o d z ie liliś m y na d w ie p io n o w e k o lu m n y . T u w ię c czytam y:

J ę z y k lite r a c k i.

1. ziem ia, 2. id zie cie , 3. spadnę, 4. arendarz, 5. w edług, 6. pila,

7. zapom niałem , 8. ciągle,

9. jest, 10. wagon, 11. w te j tu 12. tu,

Na p ie rw sze m m iejscu um ieszczone z o s ta ły w y ra z y w ję ­ z y k u lite ra c k im , bo te m ie liś m y ć w iczyć. G dzie ty lk o spo­

s trz e g liś m y b łą d , p o p ra w ia m y go. P o c z ą tk o w o z a jm o w a ła się k a ż d y m b łę d e m cała klasa. C h o d ziło m i p rze cie ż o to, b y w s z y ­ s tk ie d zie ci d o p ro w a d z ić do o b se rw a cji, m yśle n ia i p ra cy.

B a rd zo p rę d k o u k a z a ły się różn ice . N ie k tó rz y u c z n io w ie osiągnę li pe w n ą zręczność w ję z y k u lite ra c k im , in n i p o ty k a li się i m ę c z y li się n a jp ro stsze m i z w ro ta m i i w y ra z a m i. B y d opo­

m óc ka żd e m u u c z n io w i tam , gdzie stanął, przeszedłem do na u ­ czania in d y w id u a ln e g o . P iln o w a łe m i u k ła d a łe m razem z d z ie c ­ k ie m jego zasób ję z y k o w y w te n sposób, że w p is y w a ło ono do zeszytu ty lk o te w y ra z y , k tó re b łę d n ie w w y p ra c o w a n ia c h na­

pisało. .

N ie tro s z c z y łe m się p o c z ą tk o w o o g ru n to w n o ść i zw ią ze k.

K a ż d y b łą d u w a ż a liś m y za szczegół, n ie ja k o za w o k a b u łę i za­

s tę p o w a liś m y go w y ra z e m z ję z y k a lite ra c k ie g o .

N ie tr w a ło to w c a le długo, a ud a ło nam się odnaleźć z w ią z k i m ię d zy poszczególnem i z w ro ta m i. C ieszyłem się, gdy d z ie c i same z n a la z ły u g ru p o w a n ia i z w ią z k i. P raca ta k a zajm o­

w a ła zn o w u całą klasę. P rz y ta c z a m k ilk a grup, k tó re znaleź­

liśm y.

(G w ara i ję z y k lite r a c k i oznaczają p rz e d m io ty różnem i w y ra z a m i).

Gwara (pałucka).

1. zim ia, 2. id z ie ta , 3. zrym ne, 3. harendarz, 5. w eduk, 6. żoszka, 7. zaboczyłem 8. cięgle, 9. je,

10. wagun,

11. w ty tu 12. sa,

(18)

204

II.

Język literacki. Gwara

1. m atka, 1. nyna

2. p iła , 2. żoszka.

3. laska, 3. d z io d e k

4. szpak, 4. skorzec,

5. zarośle, 5. k ie re ty n a .

W y ra z y , k tó re w ję z y k u lite ra c k im ij inne b rzm ie n ie .

III.

m ają w głosce

1. a re n d a rz, 1. harenda rz.

2. k ło p o t, 2. ch ło p o t,

(Przedłużanie dźwięczności).

1. ziem ia, 1. zim ia,

2. lu stro , 2. lu is tro .

3. jezioro, 3. jeńzioro.

(Zwiększenie spółgłosek).

1. żyzna, 1. zyzna.

2. czasem, 2. casem,

3. g ru n t, 3. g ru ń t.

P o c z ą tk o w o z a d o w o liliś m y się u g ru p o w a n ie m ty c h w y ­ ra zó w , k tó re b y ły w y n ik ie m p ra c y szkolnej. W n e t je d n a k za­

b r a ły się d zie ci do sam odzielnej p ra c y , m ia n o w ic ie do odszu­

k a n ia w y ra z ó w p o d rzę d n ych .

Podobne p ra ce p ro w a d z ić n a le ż y już od 3-go ro k u n a u ­ czania, a k o ń c z y ć d o p ie ro , g d y d zie cko opuszcza szkołę. P o ­ n ie w a ż zaś g w a ra w szko le pow szechnej n ie s ta n o w i osobnego p rz e d m io tu , p rz e to chodzi tu w dużej m ie rze o nau kę o k o lic z n o ­ ściow ą. N ie k tó re lu d o w e o b ch o d y nastręczają, dużo m a te rja łu , zw łaszcza tam , gdzie d z ie c i b y ły ś w ia d k a m i u ro czysto ści.

O d 3-go r. nauczania zajm ow ać się m ożna tłu m a cze n ie m g w a ro w y c h ustę p ó w na ję z y k lite ra c k i. P raca ta w zm a cn ia p o ­ czucie ję z y k o w e zw łaszcza dlatego, że g w a ry d o sło w n ie nie d a ­ dzą się zastąpić ję z y k ie m lite ra c k im , s k ła d n ia i zasób w y ra z ó w b o w ie m są inne.

I b ib ljo te k a szkolna m usi służyć gw a rze i posiadać d z ie ­ ła pisane gw arą. N ie ka żd a k ra in a m a swego D e rd o w skie g o , S to p kę , czy n a w e t T e tm a je ra . Z daje m i się, że pod ty m w z g lę ­ dem w y s ta w ić sobie m ożem y te s tim o n iu m p a u p e rta tis .

(19)

205

P o z w ó lm y też d zie cio m pisać gw arą. P rz e k o n a m y się, że prace te są p la styczn ie jsze n iż w y p ra c o w a n ia w ję z y k u lite r a c ­ k im . T u w gw arze m a m y p ie rw sze p ró b y ku n szto w n e g o u k ła ­

dania m yśli.

DELTA (Warszawa).

N A U K A R A C H U N K Ó W W SZKOLE.

Zagadnienia i trudności.

P rz y nauczan iu e le m e n tó w m a te m a ty k i w szkole n a p o ty ­ k a m y na tru d n o ś c i ogólniejszej i specjalnej n a tu ry .

P ie rw sze w ią żą się z zasadniczym k ry z y s e m pojęć o ce­

lach, zakresach i sposobach nauczania w ogóle. N ie z m ie rn ie w zm ożone te m p o p ostępu w ie d z y , zw łaszcza p rz y ro d n ic z e j i te ch n iczn e j — i w y n ik a ją c a stąd konieczno ść u d zie la n ia d z ie ­ ciom coraz to szerszego, lu b conajm niej, coraz to inaczej u g ru ­ pow anego m a te rja łu w ia d o m o ś c i — z d ru g ie j s tro n y tro s k a 0 ro z w ó j fiz y c z n y m ło d y c h p o ko le ń , w a lk a z p rzeciążenie m , — w re szcie rosnące z a in te re so w a n ie się duszą d zie cin n ą i m ło ­ dzieńczą i w z w ią z k u z te m coraz lepsze i g ru n to w n ie jsze za­

p oznaw a nie się z p ra w a m i, k tó re n ią rządzą, — konieczno ść d o sto so w yw a n ia zasad w y c h o w a w c z y c h i d y d a k ty c z n y c h do ty c h coraz le p ie j p o zn a w a n ych p ra w fiz yczn e j i psychicznej n a ­ tu ry . O to n ie k tó re w ażniejsze p o d s ta w y i p rz y c z y n y o ż y w io ­ nego ru c h u re fo rm a to rs k ie g o w d zie d zin ie w y c h o w a n ia i na u ­ czania w o g ó le (nie m ó w ią c już o jego c z y n n ik a c h m o ra ln y c h 1 społecznych),

P rz y nauczan iu p o c z ą tk ó w m a te m a ty k i nasuw ają się n a d ­ to tru d n o ś c i zu p e łn ie specjalnej n a tu ry .

N a u ka m a te m a ty k i posiada, p a m ię ta jm y o tem , d w o ja k ie znaczenie:

1) ja k o w ie d z a m a te rja ln a , w p e w n ym e le m e n ta rn y m za­

k re s ie sta n o w ią ca s k ła d n ik n ie zb ę d n y e le m entarn ego w y ­ k s z ta łc e n ia , a w w y ż s z y m z a kre sie sta n o w ią ca n ie o d z o w n y w a ­ ru n e k , pod sta w ę i n a rzę d zie n a u k ścisłych ;

2) ja k o p ie rw s z o rz ę d n y c z y n n ik w y k s z ta łc e n ia fo rm a ln e ­ go, t. j. ro z w o ju zd o ln o ści ro zu m o w a n ia , uzasadniania, w n io s k o ­ w ania, a w ię c zd o ln o ści p o p ra w n e g o m yślenia, in te lig e n c ji.

O obu ty c h celach trz e b a p a m ię ta ć już w szko le elem en­

ta rn e j. T rz e b a po p ie rw sze , d o b rze nauczyć d zie ci czte re ch

(20)

206

d zia ła ń lic z b a m i c a łk o w ite m i i u ła m k o w e m i, w zastosow aniu do n a jp ro stszych ty p o w y c h zadań a ry tm e ty c z n y c h i g e o m e try ­ cznych. W żadnym m oże in n y m p rz e d m io cie b ra k dobrze, g ru n ­ to w n ie , z całą pew nością o pano w anych podstaw nie m ści się ta k w dalszym biegu n a u ki, ja k w m atem atyce.

A le od p o c z ą tk u też n a le ży p a m ię ta ć i o d ru g im celu:

nauce m yślenia. W nauce te j m usi się je d n a k postępo w ać r ó ­ w n o m ie rn ie z n a tu ra ln y m ro z w o je m dziecka.

W ia d o m ą jest rzeczą, że d zie cko w p ie rw sze j p o ło w ie w ie ­ k u szkolnego, t. j. do jakiegoś trzyn a ste g o ro k u życia, ła tw ie j i c h ę tn ie j tw o r z y w y o b ra ż e n ia n iż pojęcia, to znaczy ro z w in ię tą m a le p ie j skłonność i zdolność do spostrzegania oraz zapam ię­

ty w a n ia i p rz e k s z ta łc a n ia spostrzeżeń n iż do a n a lizo w a n ia , ab­

stra h o w a n ia , rozum ow ania .

S tąd w y n ik ł pow szechnie p rz y ję ty p o s tu la t o p ie ra n ia w ty m o k re s ie n a u k i na poglądzie, na d e m o n stra cji, na w y o ­ bra że n ia ch k o n k re tn y c h , ja k o p u n k c ie w yjścia .

P o s tu la t te n n a jtru d n ie j je st z re a liz o w a ć w m atem atyce,

l e m w ię ksze j m o ż liw o ś c i k o n k r e ty ­

za cji tego p rz e d m io tu , k tó r y prze z sw oją oschłość i a b s tra k - cyjność ta k często zraża i odpycha u m y s ły dziecięce, zw łaszcza u d zie ci p o zb a w io n y c h specjalnych u z d o ln ie ń w ty m k ie ru n k u .

D użo m ożna z ro b ić prze z ja k najściślejsze zw ią za n ie a r y t ­ m e ty k i z g e o m e trją : p o m ia ry p rz y nauce o liczb a ch i system ie m e try c z n y m , zadania na o b w ó d fig u r w z w ią z k u z dodaw a niem i odejm ow aniem , zadania na p o w ie rz c h n ię i objętość w z w ią z k u z m nożeniem i dzielenie m , z n a u k ą o c z y n n ik a c h i p o d z ie ln i­

k a c h lic z b i t. d. S ystem m e try c z n y jest d oskona łą podstaw ą i ilu s tra c ją dziesiętnego system u lic z b , z u ła m k a m i dziesiętne - m i w łą czn ie .

P ra w d z iw a tru d n o ść zaczyna się do p ie ro , gdy p rz y s tę p u ­ je m y do u ła m k ó w zw y c z a jn y c h . T u ta j p u n k te m w y jś c ia i o p a r­

cia muszą b yć czysto a b s tra k c y jn e p o ję cia lic z n ik a i m ia n o w n i­

ka, ic h sto su n ku do w a rto ś c i u ła m ka , ic h p rz e k s z ta łc e ń w celu upraszczania u ła m k ó w lu b spro w a d za n ia do w spólnego m ia n o ­ w n ik a . Są to rzeczy, k tó re tru d n o dzieciom zrozum ieć, a jeszcze tru d n ie j dać w yja śn ie n ie , raz dane, zapam iętać. T o też z w y k le d z ie c k o w y k o n y w a o d p o w ie d n ie d z ia ła n ia m echanicznie, nie będąc w stanie w y tłu m a c z y ć ty c h działań. Co gorsza, nie u m ie ­ jąc ic h w y tłu m a c z y ć , ła tw o je plączą, m y lą i zapom inają.

(21)

207

Szkoda jest p o d w ó jn a . W ła ś n ie dlatego, że jest to p ie r w ­ szy d z ia ł ra c h u n k ó w , p rz y k tó r y m w s z y s tk ie re g u ły muszą być podane ja k o ko n ie czn a k o n se kw e n cja p e w n ych lo g ic z n y c h za­

łożeń i d e fin ic y j, w ła ś n ie dlatego p o w in ie n b y , g d yb y b y ł ra c jo ­ n a ln ie p o sta w io n y, dać możność ć w ic z e n ia d zie ci w ścisłem i jasnem m yśleniu.

P rz y te m spraw ność i biegłość w d z ia ła n ia ch u ła m k a m i niezbęd na jest w całej dalszej nauce m a te m a ty k i. P o w ie rz c h o ­

w ne — z p o w o d u tru d n o ś c i tego d z ia łu — p rz e b ic z o w a n ie go w szkole pow szechnej czy w niższem gim nazjum , m ści się p otem w w yższem gim nazjum jeszcze p rz y algebrze, o dbić się może ujem nie n a w e t p rz y m a tu rze ,

K o n ie czn e w ię c w yd a je się ta k ie u zm y s ło w ie n ie p o d sta ­ w o w y c h n ie zb ę d n ych tu pojęć, a b y n a u k a sta ła się b a rd z ie j p rz e jrz y s ta i jasna, i d z ię k i te m u m ogła daw ać trw a ls z e i lepsze w y n ik i.

Od Redakcji:

— W z w ią z k u z ty m , nadesłanym nam, a r­

ty k u łe m , m ożem y p o in fo rm o w a ć c z y te ln ik ó w , że ja k się d o w ia ­ dujem y, M in is te rs tw o W . R. i O. P. z a a p ro b o w a ło w ła ś n ie n ie ­ daw no p rz y rz ą d , p. n. F ra k to s k o p , k t ó r y ma służyć do ilu s tra ­ c ji i u z m y s ło w ie n ia n a u k i u ła m k ó w zw ycza jn ych . R e d a k c ja

„ S z k o ły " m oże na żądanie u d z ie lić szczegółow ych w ia d o m o ści o ty m p rz y rz ą d z ie a K o ło S to w a rzysze n ia m. W a rs z a w y m oże p o śre d n iczyć w jego n a b yw a n iu .

KONFERENCJA OŚWIATOWA W KAZIMIERZU NAD WISŁĄ.

Od jednej z uczestniczek konferencji otrzymaliśmy niniejsze spra­

wozdanie, które na tern miejscu zamieszczamy.

W drugiej połowie sierpnia b. r. odbyć się ma w Cambridge wszechświatowa konferencja kształcenia dorosłych. Celem przygotowania.

postulatów, z któremi staną w Cambridge polscy przedstawiciele, Komi­

te t polski zorganizował już trzy konferencje, z których ostatnia odbyła się w dniach 9, 10 i 11 maja b. r. w Kazimierzu nad Wisłą.

Komitet organizacyjny tworzą przedstawiciele różnych organizacyj oświatowych pod przewodnictwem p. K. Kor.niłowicza i A. Konewki.

Uczestnicy konferencji w drodze do Puław już w wagonie, otrzymali zwrot kosztów podróży, a w Puławach, zamówione autobusy odwiozły ich do wygodnych kwater. Po wspólnym obiedzie, zwiedzono zabytki Kazimierza, a po podwieczorku rozpoczęły się w sali hotelu „B risto l“

obrady.

Przewodniczący p. Korniłowicz wskazał na niezwykły, charakter konferencji, gdyż wykluczone są wszelkie sprawozdania, wnioski i uchwa-

(22)

208

ły . Konferencja ma charakter czysto naukowy, czego wymaga rozw ój oświaty dorosłych, potęgujące się jej znaczenie, oraz konieczność pogłę­

bienia metod pracy nad dorosłymi.

Pierwszym referentem b ył profesor Znaniecki z Poznania. Na wstę­

pie zaznaczył on, iż to co chce teraz powiedzieć, nie będzie zgodne z po- danemi przez niego tezami. Atmosfera i audytorium usposabiają go do wypowiedzenia bardzo śmiałych myśli, które zrobią przewrót w dotych­

czasowym poglądzie na wychowanie. I rzeczywiście, pogląd na wycho­

wanie, wypowiedziany przez prof. Znanieckiego, zelektryzował wszystkich i w yw ołał głębokie refleksje i ożywioną dyskusję.. Celem działania w y­

chowawczego jest osiągnięcie zgóry zamierzonych rezultatów, co może nastąpić wtedy, gdy wychowujemy jednostkę uzdolnioną do rozumnego przyjmowania i przyswajania sobie w pływ ów wychowawczych. Dzieci mają układ psychicziiy płynny, zmienny, zdatny do zmiennego reagowania- na podniety, które wpływ ają niezależnie od wychowawcy, co może pocią­

gnąć wcale nieoczekiwane ¡rezultaty. Ponieważ .nie możemy skonstatować:

rezultatów naszego wychowania, akcja ta staje się bezcelową, a jako ta­

ką, należy zaniechać. W ychowywać więc można i należy tylko dorosłych, a u dzieci należy kształcić tylko władze intelektualne, które je uzdolnią do późniejszego reagowania na w p ły w y wychowawcze. Dyskusja, która rozwinęła się nad tym referatem, dała wyraz przedziału między czysto naukowym poglądem prof. Znanieckiego, a praktycznemu spostrzeżeniami tych, którzy w'ele trudu w łożyli w wychowanie może już niejednego po­

kolenia. Cobyśmy powiedzieli o rolniku, któryby lękając się suszy, gradu lub chwastów, nie zasiewał pola?

Bardz-o ciekawy, oparty na wieloletniem doświadczeniu, a naukowo ujęty referat w ygłosił p. Perzyński, dyrektor gimnazjum w Lesznie. Z ob­

szerną treścią tego referatu prawdopodobnie czytelnicy naszego pisma będą zaznajomieni dlatego o tern nie piszę. Kto się bezstronnie przy­

słuchiwał referatom i na wysokim poziomie utrzymanej dyskusji, ten mu­

siał przyznać znajomość rzeczy i umiłowanie pracy oświatowej przez biorących udział w dyskusji.

A jednak wyczuwało się, iż budują tu „wspaniałą świątynię, z któ- Tej wygnano Boga“ . Gdy dyrektor w swym referacie podkreślił koniecz­

ność opierania się w pracy kulturalno - oświatowej na „iskrze“ Bożej,, .zasianej w duszy każdego człowieka —■ to nie odezwały się słowa pro­

testu, gdy jeden z przedstawicieli P. P. S. radził i dobro i zło, przejawia­

jące się w człowieku, przypisywać tylko człowiekowi, gdyż to, jak m ów ił z ironją, ubliżałoby Bogu. W yrazy „Bóg“ , „dusza ludzka“ , ;;wychowanie narodowe“ nie istniały w słowniku osób, biorących udział w dyskusji.

D yrektor Secfeld, przynajmniej pozornie, został odosobniony ze swym chrześcijańskim poglądem na wychowanie. A przecież jesteśmy chyba pewni, że olbrzymia większość naszego narodu nie zgodziłaby się opierać kształtowania duszy obywatela-Polaka na bezpodstawnych mrzonkach etyki czysto ludzkiej. Zdaje mi się, iż społeczeństwo myślące po chrześci­

jańsku, winno zainteresować się tem, z czem pojadą nasi przedstawiciele 4o Cambridge. Nasz Naród był, jest i będzie w ierny zasadom, chrześcijan-

Cytaty

Powiązane dokumenty

O Organizacji Kursów znajdą Zarządy Kół Stowarzyszenia bliższe wskazówki w dziale „Z życia Stowarzyszenia“ („Naucz. Ufa się temu, kogo się szanuje, a

szkody. Uczeń zdolny może się łatwo rozleniwić, przyzwyczaja się bo wiem do tego, że małym wysiłkiem utrzymuje się na poziomie, klasy., W starszych klasach,

Moralność sama w sobie nie jest celem życia, jest ona tylko środkiem, wiodącym człowieka do jakiegoś celu końcowego. Człowiek musi wiedzieć, dokąd go

Szkoła polska musi się stać w tej chwili polem naprawy tego zła, które się ujawniło w całem społeczeństwie... Wobec ujawnionych naszych wad nie wystarcza

U nas niekarność ma jeszcze rodzinne cechy; jest reakcją długoletniej niewoli, wynikiem temperamentu naszego, wybujałej indywidualności i fantazji oraz wysokiej

sobów kształcenia okaże się najwłaściwszym. Pozostawia obok siebie równorzędnie wyższe klasy szkoły powszechnej i 3 klasy liceum niższego, przewiduje różne

rzające, egzaminacyjne; nauczyciel powinien posiadać biegłość w zadawaniu pytań i wiedzieć, kiedy którego rodzaju pytanie zastosować. Każde pytanie musi być

Idzie tu nie- tylko o zorjentowanie się co do stanu szkół zawodowych, lecz bardziej jeszcze o wywołanie potrzeby tych szkół, ich obesła­. nia—a tern samem