• Nie Znaleziono Wyników

Stali bywalcy klubu Nora - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Stali bywalcy klubu Nora - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, klub Nora, "Kurier Lubelski", "Sztandar Ludu", dziennikarze lubelscy, życie kulturalne, cenzorzy

Stali bywalcy klubu Nora

W różnym czasie pewnie te nazwiska się tutaj zmieniały, ale na pewno Leszek Siemion był stałym bywalcem, Wiera Korneluk, Mirosława Knor, [Zofia] Dublewicz, Wiesława Jankowska ze „Sztandaru Ludu”, na pewno ciągle bywały w tym klubie. [Z

„Kuriera Lubelskiego”] w różnym czasie [byli różni bywalcy], bo początkowo to i [Andrzej] Malinowski, i [Ryszard] Nowicki, oni później przeszli do pracy w radiu, ale [Bogdan] Lembrych, Wacław Łabędzki był częstym uczestnikiem rozmaitych spotkań w klubie. [Bywali] Janusz Jurkowski z Bronisławą Jurkowską, bywali tutaj radiowcy – [Janusz] Danielak, [Janusz] Weroniczak, [Zbigniew] Stepek. Ja bywałem także, ale mnie bardziej interesowały imprezy, a raczej tak na jakieś pogaduszki, czy spotkania takie towarzyskie. Rzadziej bywali naczelni, rzadziej widziało się tych, którzy w redakcjach prezentowali jakieś stanowiska kierownicze, na przykład prawie nigdy nie widziałem Włodzimierza Smutka, który był sekretarzem w „Sztandarze Ludu”, aczkolwiek przy imprezach stowarzyszeniowych czy jakichś zebraniach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, to wtedy to grono się powiększało. Bardzo dużo aktorów tutaj spędzało czas, bo czas aktora kończył się koło trzeciej, czwartej – to były próby, i później miał do przedstawienia trzy godziny jakieś. [Aleksander]

Aleksy był częstym gościem, stary aktor, ale taki trochę może lubiący alkohol, przed przedstawieniami uczestniczył w tych spotkaniach. Te godziny popołudniowe, kiedy myśmy proponowali piątą, latem szóstą godzinę na imprezy, to już oczywiście były po wizycie tych wszystkich ludzi, którzy przychodzili do klubu na jakiś posiłek, na godzinę tam druga, trzecią, czwartą. Myślę, że ze środowiska dziennikarskiego na pewno bywało bardzo dużo osób. Myśmy organizowali na przykład, tak zwane redakcyjne imieniny tam – ktoś miał imieniny, tam się spotykaliśmy. Oczywiście, jak te imieniny były bardzo takie pijackie, to nie szliśmy do klubu, bo to wiązało się też z wydatkami. Niekoniecznie [stali bywalcy mieli swoje stałe miejsca], były miejsca wygodniejsze i mniej wygodne, bo te przy ścianach fotele dawały lepsze pole obserwacji, siadało się zawsze w takiej pozycji, która pozwalała obserwować całą

(2)

salę. Dostatni przychodził, siadał zawsze pod lampą, bo czytał prasę z MPiK-u, zagraniczną i czytał te informacje pod lampą, bo później przygotowywał serwis wiadomości, nie pierwszego rzutu, tylko ciekawostek takich rozmaitych. Dochodziło też do jakichś takich drobnych utarczek słownych między dziennikarzami, do jakichś kłótni, ale to chyba jest zupełnie normalne, zwłaszcza jak spotkają się osobnicy, którzy się nie lubią z bardzo, a jeden jest pod wpływem alkoholu, to mogło coś takiego się wydarzyć. Cenzorzy na pewno nie [bywali w klubie], bo to dla nich nie był ten sam poziom, nie wiem czy mieli jakieś zastrzeżenia czy nie, żeby się nie bratać, ale w tamtym pierwszym okresie w ogóle nie przypominam sobie, żeby jakiś cenzor [się pojawiał]. Od czasu do czasu bywał Wielopolski, on towarzyski był, więc się tam gdzieś pojawiał, ale już to chyba było wtedy kiedy pracował w CAF-ie, a nie cenzurze.

Kosek, bardzo taki seriożnyj, bez poczucia humoru, jakkolwiek chętnie się śmiejący.

Z tego środowiska nie było takich kontaktów, jeżeli była jakaś impreza, to zdarzało się, że przychodził cenzor dyżurny, po prostu, on przychodził, tam brał sobie czy wódeczkę, czy kawę i jego obowiązkiem była relacja później z przedstawienia, które w tekście zatwierdzał, także to była taka sytuacja. Donosicieli na pewno było trochę, UB-owców też było, takich rozmaitych tajniaków i takich, których mogliśmy podejrzewać, czy którzy byli pracownikami Urzędu Bezpieczeństwa, ale do końca wszyscy o tym nie wiedzieli, bo kojarzyli ich z innym miejscem pracy, to bywało sporo i cały czas, to nie było tak, że była to baza pełnej swobody i wolności. Komitet Wojewódzki Wydział Prasowy, Wydział Propagandy i policja czyli Urząd Bezpieczeństwa doskonale orientowali się, co w tym klubie się dzieje.

Data i miejsce nagrania 2006-03-21, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przez ponad dwadzieścia lat na KUL-u prowadziłem takie studium prasoznawcze, na które byli zobowiązani na przykład przychodzić studenci KUL-u, księża z poszczególnych

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów

To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów

Myśmy wiedzieli to, że ona jest Żydówką, ale jako dzieci nie zdawaliśmy sobie sprawy, [że ona się w ten sposób ukrywa], dla nas ta najładniejsza siostra była

Niemcy przyszli przed godziną piątą rano do niego jako do dozorcy, kazali mu otworzyć główne wejście do budynku, prowadzić [się] na klatkę schodową, to trzecie

To moje wejście w prasę, w dziennikarstwo było związane z 1956 rokiem, kiedy się wydawało, że istnieje taka możliwość, taka opcja budowania rzeczywistości polskiej nie

Natomiast radiowcy musieli produkować się niejako na żywo i pozostali dziennikarze zawsze uważali radiowców za jak gdyby taki wyższy stopień dziennikarstwa, a poza tym to był