• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 8, nr 6 (1932)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 8, nr 6 (1932)"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Y - b 6 9 X

R O C Z N I K M A R J A Ń S K I

Rok VIII. Czerwiec 1932. Nr. 6.

O R G A N K R U C JA TY C U D O W N E G O MEDALIKA W PO LSC E.

Wydawnictwo XX. Misjonarzy, Kraków — Stradom 4.

P. K. O. 4 0 4 .4 5 0

(2)

TREŚĆ ZESZYTU.

str.

'Boskie Serce Jezusa . . . . . . . 161

Wieleb. Siostra Mił. Katarzyna Labouró . . . . 164 Kto ma apostołować Cudownym Medalikiem? . . 165

O skało Piotra... (wiersz). . . . . . . 167

List polskiego lekarza z Lourdes. . . . . . . 168

Znamy Jego Serce ( opowi eś ć) . . . . . . 170

Wspomnienie o ś. p. Najcz. Siostrze Wizytatorce Róży Idalji

Marji Okęckiej . . . . . . . 173

Złote Promienie Cudownego Medalika . . . . 176

Modlitwa (wiersz) . . . . . . . 178

Z życia i działalności Stow. Dzieci Marji . . . . 182

Irena (obrazek sceniczny) . . . . . . 184

Pogadanka XXIV-ta . . . . . . . 187

Wieści ze świata katolickiego. . . . . . 191

... nimiinnti...mim... i...nu...nmnnunmmlim...

Nowenna Ho niepokalaDej-Poirednuzki Wszystkich łask.

Dnia 22 maja rozpoczęliśmy nowennę do Najśw. Panny, Pośredniczki wszystkich łask, uroczyście w kościele naszym w Krakowie na Strado- miu. Ucieszyło nas bardzo wielkie zainteresowanie się i gorące wezwania ze wszystkich stron świata polskiego. Wszyscy pragnęli uczestnictwa 1 polecali się Nlepokalanej-Królowej Cudownego Medalika. Ze wzrusze­

niem czytaliśmy wszystkie te listy, wszystkie prośby: z ufnością poleca­

liśmy wszystkich opiece Panny możnej i łaskawej. Prosić będziemy także w ostatni dzień maja, ale i dziękować zarazem! Dziękujmy i my również za otrzymane łaski! Niech nam Cudowny Medalik z tem wezwaniem

„O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy" toruje drogę po obfitą Opiekę Marji Niepokalanej — Królowej Cudownego Medalika.

l l l i n i l H I I I I I I I I I H I I I I H I I I I I I I I I I I I I I l i n i l l l l l H I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I I H I I I I I I I I I H H I I I I I I I I I H I I H I I I

WSZELKĄ KORESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K I E G O”

KRAKÓW, STRADOM L. 4.

P r e n u m e r a ta r o c z n a w kraju 3 zł. — za granicą 3*50 zł.

N u m er p o je d y n c z y g r . 25.

Pieniądze najtaniej i najłatwiej przesłać czekiem P. K. O. 404.460.

... ...min... .

W R a d a k c jl z n a jd u ją s i ę d o n a b y c ia t

{

oprawny w płótno, brzeg czerwony. 41—zł.

* . złoty. . . 4*20 ,

, w skórkę 6’50 »

D y p lo m przyjęcia do Stowarzyszenia . ...0'80 ,

. . . , X f z noweg° sr e b r a ... .... . . 1'20 ,

M ed ale do przyjęć j z alumlninm ...Q.30 | Przedruk zastrzeżony.

(3)

CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY CUD. MEDALIKA STOW. CUDOW NEGO MEDALIKA I DZIECI MARJ1 W POLSCE R. VIII. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz Czerwiec 1932.

Boskie Serce Jezusa.

Per Mariam ad Jesum — Przez Marję do Jezusa — oto prawdziwy cel czci i nabożeństwa do Marji. Jako dobra matka, miłująca nas wszystkich bezgraniczną miłością, ujmuje Marja Niepokalana wszystkie dzieci swoje za rękę i prowadzi po ścisłe zjednoczenie z Jezusem do Jego Najśw. Serca, tego siedliska wcielonej miłości — bo tylko ukrycie w Sercu Jezusowem daje ukojenie i szczęście na całą wieczność.

Prawdę tę jasno i dobitnie wyraziła sama Niepokalana Królowa nasza. Po odwrotnej stronie Cudownego Medalika pod imieniem Marji znajduje się i Serce Jezusa, uwieńczone koroną cierniową, tak, że ciernie aż zakrywają szeroką ranę Serca Jezusowego, z którego to serca unoszą się płomienie miłości.

Do czci, miłości i zjednoczenia z Boskiem Sercem Zba­

wiciela prowadzi nas Marja i zaszczepia w sercach naszych miłość i zjednoczenie z Jezusem. Jeżeli u każdego z ludzi serce jest tak ważnem siedliskiem, to cóż dopiero u Boga- Człowieka! Marja i Serce Jezusowe — jakże pięknie roz­

brzmiewają te słowa? Czyż jako matka nie ma już żadnej łączności z Sercem Swego Syna, tej ofiarnej szali, ceny zba­

wienia naszego, zawierającej Krew na obmycie całego świata z jego win? Duszę Zbawiciela stworzył sam Bóg, nasz Pan.

Serce atoli stworzył w łączności z najpiękniejszym kwiatem

(4)

162 -

wszystkiego stworzenia, Marją Niepokalaną. Miłość Boga zapanowała w sercu Marji, łaski pełnej . . . i dlatego to Ko­

ściół św. śpiewa o Marji: „O Matko Serca Jezusowego".

Marja Niepokalana była także pierwszą czcicielką Najśw.

Serca Pana Jezusa. Pierwszy piątek to wielki piątek na Kal- warji, gdzie Serce Jezusa włócznią przeszyte stało się ożyw­

czą krynicą naszą. Kiedy żołnierz przeszywał Boskie Serce

(5)

168

Jezusa ostrzem włóczni swojej, Ojciec niebieski niejako przed całym światem zdawał się wymownie mówić „Oto Serce...", a Marja przejęta współczuciem i boleścią nad boleścią Syna Swego, pierwsza pada na kolana i składa hołd Najśw. Sercu Jezusa.

I jakże tu nie czcić Najśw. Serca Jezusa? — Kiedy św. Ludwik IX, król francuski, zwiedzał kraj, przybył pew­

nego razu do miasta Dornik we Flandrji. Ludność miejscowa postanowiła jak najuroczyściej przywitać swego króla. W szy­

scy poszli na jego powitanie. Na czele orszaku przepięknie i kosztownie ubrana dziewica witając monarchę podała mu złote serce. Z radością wziął król podarunek do rąk, otworzył go i wyczytał te wielkie słowa: „Tak naród miłuje swego króla, tak zamyka go w sercu swojern". W Sercu Jezuso- wem w szyscy jesteśm y zamknięci. Tam nasze schronienie.

Jednego nam potrzeba, abyśmy serca nasze Jemu oddali w darze i niejako Jego w sercu naszem zamknęli. Synu daj mi serce tw oje... Któż temu wołaniu oprzeć się jeszcze może?

Jak czcić to Boskie Serce? Wołać nam ustawicznie:

„O Jezu, uczyń serca nasze według Serca Twego“. Naślado­

wać Boskie Serce Jezusa i upodabniać swoje serca do tego pierwowzoru doskonałości naszej. Czynić zadość za zniewagi tylekroć wyrządzane Boskiemu Sercu Zbawiciela i wsłuchi­

wać się i wpatrywać w to Serce, które daje taki pokój i sieje prawdziwe szczęście.

Wielką czcicielką Najśw. Serca Pana Jezusa była B łogosła­

wiona Ludwika de Marillac-Panna le Gras. Obrazy przez nią malowane dają prawdziwe pojęcie o jej nabożeństwie. Stąd ta cześć dla Serca P. Jezusa u Sióstr Miłosierdzia od samego początku istnienia ich Zgromadzenia. Apostołką tego pięknego nabożeństwa była Święta Małgorzata Marja Alaqoque, która nam tak wielkie obietnice samego Boskiego naszego Mistrza podała. A objawienia Serca Boskiego Zbawiciela nie ustawają wcale. To Boskie Serce niestrudzenie pamięta o doli naszej i daje nam ochłodę i pokój prawdziwy.

Wielka nauka o Sercu Jezusowem wyryta jest na me­

daliku cudownym. Pozostań tylko wierną temu nabożeństwu i nie ustawaj nigdy we czci Najśw. Serca Pana Jezusa.

(6)

164

Wieleb. Siostra Mił. Katarzyna Laboure

! = ^ = il U p r z y w i l e j o w a n a N i e p o k a l a n e j . ^ - r = - i ł

Bóg używa tu na ziemi dla wypełnienia swoich zamia­

rów często takich środków, które w oczach świata są słabe i w pogardzie, a czyni to w tym celu, aby wszyscy uznali, że wszelkie powodzenie wyłącznie zależy od Niego. Podobnie rzecz się ma z Cudownym Medalikiem. Niepokalanie Poczęta powierzyła odkrycie Swojej chwały prostej Siostrze Miło­

sierdzia przez misję Cudownego Medalika. — Siostra Kata­

rzyna Laboure, urodziła się z bogobojnych rodziców 2. maja 1806 r. niedaleko Dijon we wsi Fain-le Moutiers. Mając nie­

szczęście utracić swą matkę, kiedy liczyła lat zaledwie dzie­

więć, jak niegdyś św. Teresa, Marję Niepokalaną obrała sobie za jedyną i wyłączną matkę. Po wstąpieniu jej najstarszej siostry do Sióstr Miłosierdzia, na Katarzynę spadł cały obo­

wiązek pracy domowej. Choć starano się o jej rękę kilka­

krotnie, zawsze odpowiadała, że jest poślubiona Jezusowi, jej dobremu Odkupicielowi, i że nie ma żadnego zamiaru brać sobie innego, ziemskiego w dodatku oblubieńca. Sprawę jej powołania wyjaśnił nadzwyczajny wypadek. Pewnej nocy miała sen, który wyraźnie dał jej poznać wolę Bożą. Zdawało się jej, że jest we wiejskim kościółku, w kaplicy dusz w czyścu cierpiących. Widziała jak stary kapłan, nadzwyczajnie po­

ważny, ukazał się w kaplicy, wdział na siebie szaty święte i odprawiał Mszę św., na której była obecną. Po Mszy św.

skinął kapłan na nią, aby podeszła bliżej. Ona jednak cała zmieszana cofnęła się mając oczy wciąż zwrócone na niego.

Po wyjściu z kościoła udała się do pewnego domu na wsi odwiedzić chorą. Znowu stanął przed nią starzec kapłan i rzekł do niej: „Córko moja, dobrze robisz, pielęgnując cho­

rych; teraz uciekasz przede mną, lecz przyjdzie dzień, kiedy będziesz szczęśliwą, że możesz przyjść do mnie. Bóg ma szczególniejsze zamiary względem ciebie: Nie zapominaj o tem “. Przerażona i przejęta trwogą szła dalej. Nogi — zdawało się jej — już nie dotykały ziemi. Przybywszy do domu, przebudziła się i zrozumiała, że był to sen. Miała wtedy lat 18.

(7)

165

Wielce zaniepokojona Katarzyna opowiedziała o swem widzeniu X. proboszczowi z Chatillon, który .jej rzekł: Córko moja, sądzę, że starzec ów był św. Wincenty a Paulo, który cię wzywa, byś została Siostrą Miłosierdzia.

Pewnego dnia Katarzyna pojechała z krewną zobaczyć Siostry w Chatillon. Jeszcze bardziej była zdziwiona, kiedy zobaczyła w rozmównicy obraz i kapłana, którego widziała we śnie, a który jej takie piękne i wielkie słowa był powie­

dział. To św. Wincenty a Paulo, odpowiedziano jej. Zagadka się wyjaśniła. Zrozumiała, że on miał być jej ojcem. Pragnie­

nie powołania wzrosło, spotęgowało się. Za łaską Bożą prze­

zwyciężyła wszystkie przeszkody stojące na drodze jej powo­

łania i szczęścia. W kwietniu dnia 21. 1830 r. miała szczęście wstąpić do seminarjum Sióstr Miłosierdzia w Paryżu, gdzie jej czysta dusza mogła dowoli rozpływać się w modlitwie.

Miała to szczęście, że spowiednikiem obrała sobie X. Jana M. Aladel, Misjonarza, kapłana bardzo pobożnego i wielce doświadczonego w kierowaniu dusz.

Akt strzelisty.

O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy. — 300 dni odpustu (Pius XI).

Władze poświęcania i nakładania Cudownego Medalika deleguje w Polsce X. Wizytator XX. Misjonarzy w Krakowie na Stradomiu 4. — Apostol­

stwo Cudownego Medalika należy do XX. Misjonarzy. Sprawom Cudo­

wnego Medalika w Polsce poświęcony jest osobny Organ

„ C U D O W N Y M E D A L I K “

0 : —: czasopismo miesięczne wychodzi w Krakowie — Stradom 4.

• a

Kto ma apostołować Cudownym Medalikiem?

1. — XX. M isjonarze krzew ią Cudowny Medalik.

J. Eminencja X.$ kardynał [Parochi, wikarjusz miasta Rzymu za papieża Leona XIII, kiedy osobnem orędziem donosił mieszkańcom^ miasta Rzymu o nowem święcie ku czci Niepokalanie Poczętej-Królowej Cudownego Medalika, pomiędzy innemi tak pisał:

„Szczególna rola, jaką otrzymali XX. Misjonarze i Siostry Miłosierdzia dla rozszerzenia Cudownego Medalika Najświęt­

(8)

166

szej Panny Niepokalanie Poczętej, jest naprawdę posłannict­

wem nieba. Słusznie więc i sprawiedliwie chlubić się mogą dzieci św. W incentego a Paulo i cieszyć z tego wybrania.

Zadanie ich podobne do zadania ich prawodawcy i Ojca, który powołanym był do szerzenia czci Niepokalanie Poczę­

tej wolnej od wszelkiej zmazy".

Zawsze o tem Zgromadzenie XX. Misjonarzy pamiętało.

Nietylko Generałowie, ale i poszczególne prowincje i domy stale, corocznie obchodziły jak najuroczyściej z największem nabożeństwem to wielkie święto. Sam dar Niepokalanie Po­

czętej Cudowny Medalik w szyscy Misjonarze rozszerzali jako narzędzie przeobfitego błogosław ieństw a Bożego i źródło rozlicznych łask dla wszystkich spragnionych prawdziwego szczęścia.

Istotnie pomimo swej niepozorności Cudowny Medalik był tem ziarnkiem gorczycznem, o czem świadczą przebłogie owoce zbawienia i szczęścia ludzkiego. Cudowny Medalik był prawdziwym znakiem i wymownem świadectwem, jak miljony dusz znalazły pomoc we wszystkich potrzebach du­

szy i ciała. Przedewszystkiem jednak sam Bóg, nieprzebrany w dobroci i niezgłębiony w mądrości Swojej, w wyrokach Opatrzności Swojej raczył wybrać Cudowny Medalik, aby wzbudzić i rozszerzyć w sercach wiernych wiarę w Niepo­

kalane Poczęcie Najśw. Marji Panny. Także i sama Niepo­

kalana nie inny dała nam znak za pośrednictwem Siostry Katarzyny Laboure jak Cudowny Medalik, a to w tym celu, aby już żadna doczesna mądrość prawdy tej nie zatarła, ale prawda sama w sercach wiernych się ugruntowała, i zbyte­

czną i niepotrzebną była wszystka polemika.

Cudowny Medalik poznały wszystkie narody i kraje jak poznały różaniec dominikański i szkaplerz karmelitański.

Promienie Cudownego Medalika przyświecały wszystkim pielgrzymom tej ziemi i nietylko walczącym szeregom na pobojowiskach doczesnych niosły ulgę i pociechę w ranach fizycznych, ale więcej jeszcze goiły rany dusz w boju z nie­

przyjacielem zbawienia. I zdrowi i chorzy, w szystkie stany i pokolenia, tak katolickie kraje jak i budzące się z mroków pogaństwa szczepy przez Cudowny Medalik i pośrednictwo Marji chodzą w św ietle i nowości innego lepszego życia.

Nowe armje przystrojone w Cudowny Medalik jako najszlachetniejszą odznakę służą w szeregach Marji i pełnią

(9)

167

tę zaszczytną służbę z pośw ięceniem : to Dzieci Marji i Sto­

warzyszenia Cudownego Medalika. Krucjata Cudownego Me­

dalika także przepięknie zrzeszyła nieprzebrane szeregi dusz.

Nadto liczne kościoły i kaplice wzniesione ku chwale Nie­

pokalanej Królowej Cudownego Medalika świadczą wymow­

nie o skuteczności tego nowego narzędzia łaski, miłości i opieki Niepokalanie Poczętej. — A sam Cudowny Medalik i nadal będzie po wszystkie czasy dla każdego Misjonarza dowodem wierności i zadatkiem dziecięcej miłości dla Marji Niepokalanej-Królowej Cudownego Medalika, którego roz­

szerzać nie poprzestanie i spełni posłannictwo, zatwierdzone przez Kościół św.

O Skało P io tr a ...

O Skało Piotra, w ykuta z granitu,

Na której Pan Bóg sw ój K ościół zbudow ał, Do Ciebie zew szą d p r z e z wieków szereg i

Tęsknią i biegną ludów pokolenia.

Tyś niezdobyta, a p rze z Ciebie słońce N iem yln e/ p raw dy rozrzuca prom ienie,

W szystko przem ija, i w szystko przem inie, Co obiecujesz, to tylko zostanie.

Kiedyż się spełnią słowa Twego Pana, Że jeden Pasterz w szy stk ie lu d y ziem i Pełne miłości, nadziei i w iary

Paść i do Nieba przeprow adzać będzie?

K iedyż pogaństwo, kiedy Islam podły, Kiedy niewiara i zim n e luterstwo, I nad nie w świecie okropniejsza mara S ch izm y upadnie, co tak kłócą lu d y ? K iedyż, o kiedy nam ten dzień zaświta, Że ka żd y człow iek, tej zie m i m ieszkaniec Szczycić się będzie, iż nie jest tułaczem, Bo prócz O jczyzn y je s t dzieckiem Kościoła?

O Boże W ielki! co S yn Twój obiecał, Czego pragnęli wielcy Święci Twoi,

Czego Sam żądasz, niech królestwo Twoje Na ziem ię całą coprędzej zaw ita;

Niechaj ogarnie w szy stk ie lu d y Twoje, Niechaj je wiarą i miłością spoi,

Niechaj spokojnie od wojen i w zgodzie Dążą do Niebios po d Piotra opieką.

(10)

List polskiego lekarza z Lourdes i

Jest wielu sceptyków, którzy nie wierzą w cudowne działanie wody ze źródła, znajdującego się w grocie w Lour­

des (Lurd).

Aby właśnie takich przekonać, że użycie tej wody, połączone z silną wiarą, rzeczywiście cuda działa — przy­

taczam fakt, którego naocznym byłem świadkiem.

W listopadzie ub. r. byłem wezwanym do znanego reda­

ktora w Nicei, p. Eugenjusza Roche, 70 lat liczącego, chorego na chroniczną wadę serca. Choroba ta chociaż niewyleczalna, jednak, zachowując higieniczną dietę można z nią długo jeszcze żyć.

Bazylika Św. Piotra w Rzymie.

W końcu grudnia chory raptem czuje wstręt do jedze­

nia, połączony z nudnościami i skłonnością do wymiotów, które jednak nigdy nie następują.

W szystkie środki, pobudzające apetyt nic nie pomagają;

chory z wielkim wstrętem przyjmuje dziennie 2 filiżanki mleka z kakao.

(11)

- 169

Zawezwałem konsyljum lekarskie.

Lekarze, nie znalazłszy przyczyny tego wstrętu w or­

ganizmie chorego, skonstatowali, że choroba powstała wsku­

tek zajść psychicznych i poradzili wezwać znanego w Nicei magnetyzera, Anglesa, aby chorego hypnotyzował i sugest- jował do jedzenia. Leczenie to trwało dwa tygodnie, ale bez rezultatu. Chory, wskutek nie używania pokarmów, wysechł strasznie, podobny był do żywego kościotrupa.

Poradziłem rodzinie jego, by wezwała kapłana, gdyż śmierci można się było w każdej chwili spodziewać. Na wieść o tem przeraził się bardzo. Wyspowiadał się jednak ze skruchą i nabożnie.

Po kilku dniach odwiedziłem go znowu. Ujrzawszy mnie, rzekł z płaczem: „Czy rzeczywiście niema już na świecie żadnego środka, abym jeszcze pozostał przy życiu?”

Odpowiedziałem mu, że nauka lekarska jest w tym wypadku 1 ezsilną... jednakowoż jest jeden jedyny i ostatni środek, ale nie apteczny, który go jeszcze może wyratować i dał­

bym mu go, gdybym był przekonany o jego szczerej i g łę ­ bokiej wierze chrześcijańskiej, a on mi na to odpowiada:

„Wszak ja nic innego nie robię, jak tylko się modlę i przy­

gotowuję na śmierć". Powiedziałem mu, że to jeszcze nie dosyć, bo Bóg chce, aby wiara w Jego Moc i Opatrzność była silną. Przyrzekłem mu przyjść jutro i przynieść środek, którym, jeżeli szczerze będzie wierzył, Pan Bóg może go uzdrowić.

Nazajutrz, zaopatrzywszy się w mały flakonik wody z cudownego źródła w Lourdes, którą mi brat mój, Leon, za­

mieszkały yv Warszawie, przed 3 lata przywiózł, udałem się do chorego.

Był spokojniejszym — obok niego stała nietknięta fili­

żanka czekolady, a gdym go zapytał, dlaczego nie wypił, odpowiedział, że niemoże, gdyż kiedy próbuje, zaraz zbiera mu się na wymioty.

Zapytałem go następnie, czy wierzy w pomoc Najśw.

Panny Niepokalanej.

Na to pytanie oczy jego zalały się łzami i drżącym głosem odrzekł: „Wierzę".

Wstawaj pan z łóżka i będziemy się modlić wspólnie do Matki Bożej — powiedziałem do niego — i gdy z w iel­

(12)

170

kim trudem przy pomocy rodziny wstał, ukląkłem i ja i od­

mawialiśmy głośno i żarliwie modlitwy do Niepokalanej.

Po skończonej modlitwie dałem mu wypić wodę z Lour­

des.

Wypił ją pobożnie i z rozrzewnieniem, a po chwili w ypił także i czekoladę. Następnie poleciłem mu dać cie­

płego buljonu, który spożył z doskonałym apetytem.

I od tej chwili apetyt służy mu wyśm ienicie, przybył na wadze kilkanaście funtów, pracuje, jak dawniej, mimo sw ego sędziw ego wieku.

Czy w tym wypadku można mówić o hypnozie lub su- gestji, która przez dwa tygodnie stosowana, okazała się bezskuteczną?!

Nawet niedowiarek czuje się zwyciężonym, widząc tak niezbity dowód potężnego i cudownego działania wody z groty w Lourdes!

Nicea, dnia 20 maja 1931 r. Dr. m ed. J ó ze f Dobrzański, rue Yerdi 30.

Z N A M Y J E G O S E R C E

Opowieść

====e) &

hemeni był ubrany w swe świąteczne szaty, gdyż był szabat, a on szedł do synagogi w Kafarnaum.

Czekał tylko na swoich przyjaciół. Raz po raz wychodził na plac przed willą, to znoWu przysta- wając u furtki śledził uważnie szeroki widnokrąg, zaryso­

wujący się majestatycznie przed jego oczyma. Przepiękna to była scena. Bogate winnice i kąpiące się w promieniach słońca winne jagody, poniżej śliczne łąki obsypane kw ie­

ciem, obfite sady wypełnione owocami, to wszystko tworzyło przepiękny krajobraz. W dali widać było sre­

brne fale morza Genezaret. Ale Themeni mało patrzał na tę rzadką piękność tego iście ziem skiego raju, tak bardzo bowiem zajęty był swemi własnemi myślami. Żona jego, Enue, widząc, że czas uchodzi i że spóźni się do bożnicy, jeżeli zaraz nie pójdzie, wyszła do niego pytając czemu nie poszedł. „Czekam na Joasa“ odpowiedział. „Ma on przyjść do naszej synagogi razem z kilku faryzeuszami z Jeruzalem,

(13)

171

którzy przybyli na krótki pobyt do tej okolicy. Joas mówił, że przyjdzie tu do mnie z nimi, abym im mógł pokazać dro­

gę, bo nie znają tych stron. A przybyli tu specjalnie, aby widzieć i słyszeć Jezusa, proroka z Nazaretu, o którym mó­

wi cały kraj. Mówią, że Jezus ma dzisiaj wykładać Pismo św. w synagodze". Takie słowa odpowiedzi męża zakłopo­

tały wielce Enue. Po dłuższym namyśle odpowiedziała: Nie lubię Joasa i byłabym szczęśliwą, gdybyś mniej z nim ob­

cował, a także i z jego przyjaciółmi — faryzeuszami. Zdaje mi się, że oni nie są dobrymi ludźmi mimo ich modlitw, postów i najdokładniejszego zachowania prawa. Pokazują przed światem dobro, które czynią, podczas gdy prawdziwie dobrzy ukrywają swe cnoty. Patrz jak ich sekta prześladuje Jezusa z Nazaretu i jak go szpieguje, aby go tylko móc oskarżyć przed sanhedrynem. O mój drogi mężu, nie miej nic do czynienia w knowaniu przeciwko niemu. Jest on większym od naszych proroków, bo nigdy przedtem takie rzeczy jak on czyni nie były widziane w Israelu. — „Kim­

kolwiek on jest, nie chcę poróżnić się z Joasem dla niego.

Joas jest człowiekiem bogatym i wpływowym; za jego po­

mocą spodziewam się zostać przełożonym robotników świą­

tyni, o czem ci już przecież mówiłem. Płaca jest wielka a my nie jesteśm y za bogaci. Byłoby więc dobrze, gdybym tę posadę otrzymał."

„Wolałabym raczej z głodu przymierać niż występować przeciwko Jezusowi z Nazaret — odpowiedziała Enue. Pro­

szę cię, nie przystawaj do jego nieprzyjaciół".

Co tylko skończyła mówić, a Themeni niebaczny na słowa żony wartko zerwał się na nogi i pospieszył ku grupce ludzi, która urastała w dali. Rozpoznał ich. Na nich właśnie czekał. Przychodząc przed dom krokiem pysznym i z podnie­

sioną głową wydawali się być uosobieniem mrożącej pychy.

Nawet nie psycholog mógł wyczytać, że pod politurą ich św ię­

tości kryje się twarde serce grzesznika.

Themeni’ego, bardzo uprzejmie spoglądającego na przy­

byszów z Jerozolimy, przedstawił Joas faryzeuszom jako czło­

wieka, który pragnie przystąpić do icłl^sekty i który chce zupełnie według ich wskazań żyć. „Dobrze — powiedział je­

den z grupy, spoglądając uważnie na Themeniego badawczem okiem — potrzebujemy wielkiej pomocy przeciwko temu ła ­ maczowi szabatu, za którym idzie cały kraj“. „Spieszmy się dodał inny — bo trudno nam będzie przedostać się do sy­

nagogi, aby go usłyszeć. Tak wielkie tłumy oblegają ją, że kiedy przemawia, mury ludzi pomieścić nie mogą.“ „Tak odpowiedział Themeni — Kafarnaum wzrosło na wielkości i znaczeniu odkąd on tu przybywa. Setki nieznajomych za­

mieszkały tu, a nawet poganie przybyli gromadami całemi.

(14)

172

Patrz tylko na te namioty wkoło miasta i wielbłądy i osły pasące się po polach. Zaprawdę ten syn cieśli z Nazaretu dobrze wziął ludzi swoją nauką. Ale co on uważa za n aukę;

nie był w żadnej szkole poza swein rodzinnem miastem Na­

zaret. Ale poczekajcie, kiedy mu przyjdzie obcować z ludźmi uczonymi jak my; zobaczycie co się wtedy stanie".

Kiedy przybyli do synagogi z ledwością przedostali się do środka. Jezus już był nauczał, a ludzie słuchali Go z za­

chwytem. Mówił Zbawiciel o dobrym pasterzu i zgubionej owieczce, a słowa Jego pełne miłości tak dotknęły serca wszystkich, że w zachwycie wsłuchiwali się w jego głos słodki, podczas gdy łzy spływały po policzkach ich. Wygląd Boskiego Mistrza pełen majestatu działał nawet na stojących poza synagogą. Oczy spokojnie zdawały się spoczywać na każdym z miłością i czytać każdego myśli. Zaprawdę taka doskonałość nigdy przedtem nie była widziana na ziemi.

Więc i faryzeusze, którzy byli przyszli podchwycić Go na słowie, milczeli widząc wielką miłość i uwielbienie ludu dla Zbawiciela.

Naraz przeszyły powietrze okrzyki zgrozy — lud roz­

pierzchł się na prawo i lewo, słychać było brzęk łańcucha coraz więcej się zbliżający. Oto opętany, którego dobrze zna­

no w Kafarnaum i którego wszyscy uznali za zgubionego, przyszedł szukać pomocy u Jezusa. Był on w tym stanie nieszczęśliwym przez wiele lat. Czego nie ucierpiał. Ostatni czas mieszkał już tylko w norach i grobach w pobliżu mia­

sta. Często przynosili ludzie w Kafarnaum swoich chorych i prosili Jezusa, aby im ich uleczył, ale o biednego naszego nikt się nie troszczył, każdy przypuszczał, że mu już pomóc nie może. Teraz on sam przyszedł do Jezusa wołając głośno

„Jezusie, Synu Dawidów zmiłuj się nademną". Jezus przestał mówić, popatrzył w stronę biednego, uczynił nad nim znak.

Przez krótki czas nieszczęśliwy leżał jakby umarły. Po chwili wstał zupełnie uzdrowiony i padając do nóg Jezusowych, chwalił i dziękował Mu. Na widok tego cudu miłość i podziw ludu nie znały granic. Śpiewy i dziękczynienia przeszyły po­

wietrze, a wielu nm yiło, że Chrystus jest prawdziwie obie­

canym Mesjaszem. C. d. n.

1001

Wodę z Lourdes w y s y ła m y w ra z z nowenną do Nie­

pokalanie P oczętej na każde żądanie. Ofiary p r z e ­ zn aczam y na cele kościelne.

H 0 H O H G H i O a i O a i 0 S K M O H I 0 H I O H O m C M i

(15)

I

g g ||g

Wspomnienie o ś. p. Najcz. Siostrze Wizyta- torce Róży Idalji Marji Okęckiej.

„Kto Boga się poświęca, Ten je s t sam poświęceniem ".

S łow a te, w yp ow ied zian e n iegd yś przez św . A ugustyna, w n iezw y k ły sposób nadają się do scharakteryzow ania Najcz.

Siostry W izytatorki, która kilka tygodni temu opuściła ziem ię, zostaw iając po sobie drogie w spom nienie i żal. Najcz. Zmarła przez całe sw oje ży cie była wzorem m iłości i p ośw ięcen ia się dla drugich — ty le mamy dow odów Jej dobroci, że trudno w spo­

minać Ją bez w zruszenia.

Odkąd tylk o m ogę sięgnąć pam ięcią, zaw sze przed oczym a m emi rysuje się Jej w ysoka, szczupła postać o pow ażnej, sk u ­ pionej, a jednak pociągającej tw arzy i dobrych, choć zdaje się do głębi duszy, przenikliw ych oczach. Niem a, m yślę, człow iek a, któryby, zetk n ąw szy się z Nią, nie zachow ał w duszy uczucia, iż m iał do czyn ien ia ze św iętą.

Nie będę jednak rozpisyw ać się szeroko o życiu i działal­

ności Najcz. S. W izytatorki — zostaw iam to godniejszym od m ego piórom, ja — jako Dziecko Marji, chcę tylko w krótkich słow ach skreślić działalność Zmarłej na teren ie n aszych Stow arzyszeń.

A działalność ta była ogromna. Od 1919 roku, gdy została pow o­

łaną na w ysok i swój urząd, całem sercem oddała się naszem u S tow arzyszeniu. Mimo liczn ych zajęć, które pochłaniały Ją jako naczelną Przełożoną Zgromadzenia SS. M iłosierdzia Prowincji W arszawskiej — znalazła jednak dość czasu, aby rozciągnąć tro­

sk liw ą op iek ę nad nami i gorąco in teresow ać się naszą sprawą.

O jej działalności na polu S tow arzyszen ia najlepiej zaśw iadczą dane liczb ow e: zastała 6 Stow arzyszeń, które mimo m iejscow ych w ysiłk ów rozw inąć sw ej działalności nie m ogły, a pozostaw iła 40.

Nie d osyć na tem , aby ułatw ić pracę stow arzyszonym , roz­

szerzyć horyzont ich zainteresow ań i działań, urządzono z ini-

(16)

174

cjatyw y Najcz. S. W izytatorki zjazdy w 1927, 28 i 30 r. oraz ustanow iono C entralę Stow. Dzieci Marji p rzy Domu C entralnym SS. Mił. w W arszaw ie. Pod opieką Najcz. Zm arłej C entrala ro z­

w ijała się pom yślnie, urządzając zebrania, akadem je, pobudzające stow arzyszone do w ytężonej pracy, a n ajcharakterystyczniejszem polem pracy stow arzyszonych są misje polskie w C hinach, k tó ­ rym pom agają w m iarę swej możności.

Również dzięki Najcz. S. W izytatorce urzeczyw istniona była w ycieczka deleg atek Stow. Dzieci Marji do P ary ża na u roczy­

stość 100-ej rocznicy O bjaw ienia C udow nego M edalika S. K ata­

rzy n ie Laboure. 1 tu znów spotkam y się z niezw ykłą dobrocią Zm arłej, Jej zainteresow aniem się S tow arzyszeniem .

Jak dziś pam iętam ten dzień, k iedy N. S. W izytatorka p rz y ­ była do P aryża, gdzie nasza w ycieczka p rzeb y w ała od dni kilku.

Radość i w zruszenie z jakiem i w itałyśm y drogą S. W izytatorkę, nie da się w ypow iedzieć — była nam w tedy podw ójnie drogą:

jako O piekunka nasza oraz jako cząstka Polski, z której świeżo p rzyjechała, przyw ożąc z sobą atm osferę naszych łąk i pól. Nic też dziw nego, że ze łzam i w oczach chyliłyśm y się do Jej czci­

godnych rąk i z przyspieszonem biciem serca słuchałyśm y se r­

decznych słów pow itania. W tow arzystw ie N. S. W izytatorki zw iedziłyśm y P aryż — jego kościoły i różne zabytki, słuchając objaśnień i w skazów ek, udzielonych nam przez Nią.

Chwile w spólnie przeży te pozostaną n a zaw sze we w dzięcz­

nej naszej pam ięci i n ieraz wspom inać będziem y serdeczne słowa, jakie dla każdej z nas znalazła. Lecz chw ile m iłe m ijają szybko i kró tk i nasz pobyt w P aryżu m iał się ku końcow i; za kilk a dni m iałyśm y opuścić m iasto, k tó re m ieści tyle pam iątek dla serca P olaka i katolika, pozostała nam jeszcze w program ie w ycieczka do Lourdes i pow rót do kraju. W łaściwie o podróży do Lourdes i m arzyć trudno było wobec skrom nych naszych funduszów — z bólem więc serca postanow iłyśm y zrezygnow ać z niej i udać się w p ow rotną drogę. W tedy to Najcz. S. W izytatorka przyszła nam niespodziew anie z pomocą, w ysyłając w szystkie 8 do cu ­ downego m iejsca na swój koszt. Radość nasza nie m iała granic, a w y rażała się gorącem i m odlitw am i za naszą O piekunkę u stóp N iepokalanej, D elegacja na uroczystości jubileuszow e w P aryżu m iała doniosłe znaczenie dla w szystkich stow arzyszonych naw et tych, k tó re w niej udziału nie b rały — podniosła ducha i za ch ę­

ciła do w ydatniejszej pracy. Po 1930 r. ruch w S tow arzyszeniu

(17)

175 -

ożyw ił się, zaczęła się ow ocniejsza praca w poszczególnych Sto­

w arzyszeniach, zakładano w przyspieszonem tem pie różne sekcje lub reorganizow ano je. Zachętę do tej pracy znajdow ały stow a­

rzyszone w zebraniach m iesięcznych, organizow anych przez C en­

tralę, którym zw ykle przew odniczyli N. Ks. D yrektor Zgrom. SS.

M iłosierdzia i Najcz. S. W izytatorka.

Lecz nietylko w pracy znajdow ałyśm y pomoc u drogiej dla nas S. W izytatorki — dbała Ona rów nież o nasze przy­

jem ności i rozryw ki — z Jej więc inicjatyw y pow stały rów nież całodniow e w ycieczki, organizow ane przez C entralę. Zdaw ałoby się, że w pracy tej pełnej miłości i pośw ięcenia trudno iść dalej, a jed n ak jeszcze głębsze dowody Jej zainteresow ania m am y szcze­

gólniej w S tow arzyszeniu przy Domu C entralnym SS. M iłosierdzia.

Może najw ięcej doznałyśm y serca od U kochanej Zmarłej. Była nietylko naszą Przełożoną, alt: i Matką. Z jakąż tkliw ością in te ­ resow ała się życiem i postępam i każdej ze stow arzyszonych, jak często łagodziła surowość sądów i przebaczała w innym . O becno­

ścią swoją zaszczycała w szystkie uroczystości naszego S tow arzy­

szenia, a często i zebrania. Opiekę swą rozciągała naw et na te Dzieci Marji, k tó re opuściły zakład i w yjeżdżały na prow incję.

A ileż innych, zostających dotąd w m urach zakładu lub tych, które z niego w yszły m ają względem Niej dług w dzięczno­

ści za zajęcie się ich losem, czy to ułatw iając nau k ę w szkole średniej czy też w inny sposób.

Nic więc dziw nego, że wiadom ość o śm ierci tak drogiej nam Osoby odbiła się sm utnem echem w sercach naszych, nap ełn ia­

jąc oczy łzam i żalu i podnosząc piersi w estchnieniem .

Imię Jej pozostanie na całe życie w yryte głęboko w sercach naszych. Cześć Jej św ietlanej pamięci.

Dziecko Marji.

...

Najprzew. O. Generał \ e r d ie r zam ianował Naj­

czcigodniejszą Siostrę Euf. Rakowską Wizytatorką w arszaw skiej prow in cji Sióstr Miłosierdzia.

iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiHiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiinny/.iiiiniiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiimiii

(18)

1 ZŁOTE PROMIENIE CODOWNEGO MEDALIKA

C u d o w n y p o łó w .

W północnych W łoszech Siostry M iłosierdzia m ają dużo za­

kładów , w k tórych przew ażnie zajm ują się dziećmi. W pobliżu Genui, w pew nej m iejscowości nad m orzem jest zakład, a S iostry w nim prow adzą szw alnię dla dziew cząt przychodnich, oraz S to­

w arzyszenie Dzieci Marji. Pew nego dnia Siostra ze szw alni za u ­ ważyła, że jed n a z najgorliw szych stow arzyszonych, Małgosia, jest od jakiegoś czasu dziw nie sm utna i przygnębiona. Z apytała dziew czynkę o przyczynę tego i dow iedziała się, że w dom u p a ­ n u je w ielka bieda, ojciec jej rybak, z połow u u trzym uje całą rodzinę, a niew iadom o z jakiej p rzyczyny od dłuższego już czasu połów jest bardzo m arny. N apróżno ojciec i b ra t w ypływ ają co w ieczór n a m orze i noc całą zarzu cają sieci, z ra n a bardzo n ie­

w iele albo nic praw ie nie przynoszą do domu. To też chodzi tak chm urny i ponury, że strach się do niego odezw ać, a co najgor­

sze, zam iast zw rócić się do Boga, n ieraz p rz ek lin a i bluźni. Mat­

k a płacze po k ątach , bo zaczyna brakow ać najpotrzebniejszych rzeczy i głód zagraża, bo w sklepiku już nie chcą im daw ać na kred y t. Łzy p opłynęły z oczu Małgosi p rzy tem opow iadaniu.

Dobra Siostra słuchała ze współczuciem , a chcąc podnieść na d u ­ chu płaczącą dziew czynkę przypom niała jej, że w szakże jest Dzieckiem Marji, tej M atki ta k dobrej i litościw ej, K tóra nigdy nie pozostaw ia bez pom ocy Sw ych dzieci zw łaszcza, gdy się do Niej uciekają. Do Marji więc pow inna się zwrócić z w ielk ą ufno­

ścią i dodała:

(19)

— „Masz tu kilka C udow nych M edalików, daj je twem u ojcu i powiedz, aby rzucił je w morze, a N ajśw iętsza P anna z pew nością pobłogosław i jego pracy".

Małgosia z w dzięcznością przyjęła Medaliki, łzy jej odrazu obeschły, słodka ufność napełn iła serce i z radością pospieszyła do domu.

„Ojcze — zaw ołała wchodząc do ch aty — nie m artw się, dziś z pew nością będziesz m iał dobry połów, tylko trzeba, abyś rzucił do m orza te M edaliki11.

— „Myślisz, że ryby w iele będą sobie robiły z tw oich Me­

dalików " — odparł, w zrusza­

jąc ram ionam i rybak.

— „W eź je, tatu siu , — prosiło dziew czę, a gdy nie chciał jej słuchać, w sunęła do kieszeni ubrania, w którem zaw sze na morze w yjeżdżał.

O zm ierzchu rybacy, jak zw ykle, w yruszyli na morze.

Ojciec Małgosi z pom ocą n a j­

starszego syna w iosłow ał w m il­

czeniu. Zapalili św iatło m ające zw abiać ryby, zarzucili sieci, cicho sunęli po ciem nym ob­

szarze wód, ale gdy zaczęli sieć w yciągać, przekonali się,

że była pusta. Drugi raz, trzeci i dziesiąty pow tarzali te usiło­

w ania, ale rów nież bez skutku. Minęła północ. Rozpacz i złość zaczęła ogarniać rybaka.

— „Małgosia obiecyw ała mi dziś dobry połów, a tu gorzej niż kiedykolw iek" — rzek ł z goryczą.

— „Ojcze — odezw ał się chłopiec — boś nie rzucił do m orza Medalików, jak to prosiła Małgosia".

— „Jeśli o to chodzi, mogę to zrobić, ale gdzież one s ą ? Aha, w kieszeni.

Sięgnął, n ab rał w garść i rzucił.

(20)

Znowu zapuścili sieci, ale skoro tym razem zaczęli w yciągać poczuli silny opór, musieli w szystkie siły w ytężyć, aby jak n ie­

gdyś Apostołowie na jeziorze G enezaret w yciągnąć sieć p ełn ą ryb.

T akie samo niespodziane pow odzenie m ieli i inni rybacy łow iący w sąsiednich łodziach. Gdy o świcie łodzie w racały do brzegu, na którym rodziny z niepokojem oczekiw ały na w ynik ich pracy, w esołe okrzyki z łodzi zw iastow ały dobrą now inę. Wiadomość o cudow nych M edalikach rzuconych w morze rozeszła się w jed­

nej chwili. Nikt nie w ątpił kom u m ają zaw dzięczać swoją radość.

Toteż grom adka zebrana na w ybrzeżu, zam iast rozejść się do sw ych domów, prosto od m orza udała się do kaplicy zakładu.

Gdy S iostry o w pół do piątej szły na pacierz, zobaczyły przed bram ą liczne zgrom adzenie w ydające okrzyki ku czci N iepoka­

lanej Marji.

Z darzenie to opow iedziała nam Siostra Marja Rossignol k tó ra w roku 1930 odw iedziła polskie prow incje Sióstr M iłosier­

dzia w im ieniu M atki Jen e raln ej. Siostra Rossignol była daw niej W izytatorką prow incji T uryńskiej i domy S ióstr M iłosierdzia w o- kolicach Genui zostaw ały pod jej zarządem , znała więc dokładnie fakt w yżej opow iedziany.

--- o ♦ •» c---

Modlitwa.

Przestaną lękać się dobrego Pana,

Otom jest przed Nim w skrusze i pokorze I w uwielbieniu padnę na kolana.

Kocham Cię Boże!

Tyś tak potężny, a tak litościwy;

Wiem, że okażesz Twoje zmiłowanie, Bliższym Ci sercu każdy nieszczęśliwy.

Ufam Ci Panie.

Modlitw serdecznych nie odrzucisz, Chryste, Życie oddaję Ci całe w ofierze,

Szczęście Tyś moje i dobro wieczyste, Bo w Ciebie wierzę.

(21)

179

W yrw ana piekłu.

Dnia 9 m arca r. b. dow iedziałam się od jednej z pań, że 0 k ilk a stacji od Lublina jest chora n au czy cielk a w w ieku lat około trzy d ziestu , m ężatka, k tó rą lek arze już opuścili, a k tóra na w szelkie propozycje rodziny przy jęcia S akram entów św. nie tylko była głuchą, lecz okropnie bluźniła. Słysząc to zdecydow a­

łam się bez nam ysłu zaw ieźć jej C udow ny M edalik, na co ta p an i r z e k ła :

— „W ątpię czy się co zrobi, gdyż jest u p a rtą i od swego zdania napew no nie odstąpi, zaw sze m usiała na swojem postaw ić".

„W im ię Boże pojadę jutro, proszę się tylko pom odlić o ła ­ skę dla niej p o trz e b n ą 41.

N azajutrz rano w yruszyłam z w ielk ą ufnością w pomoc Bożą.

Dom od stacji niedaleko, postanow iłam jed n ak że w pierw porozu­

mieć się z jej mężem, co było łatw em , gdyż pracow ał na stacji, w biurze. Po k ró tk iej rozm ow ie idziem y razem . Nie robił mi żad­

nej nadzieji, abym osiągnęła cel swej podróży, jed n ak że swoją rolę odegrał doskonale, w prow adzając m nie jako podróżną, przy -, padkow o tu znajdującą się. Gdy już przy dom ow nikach dow ie­

działam się, że jest tu chora, prosiłam , aby pozw olono mi odw ie­

dzić ją, na co chora po dłuższem w ah an iu p rzy stała. Mąż jej w prow adził m nie, poczem n atychm iast kazała m u się usunąć, a do m nie zw róciła się z jakim ś jak b y p rzestrach em w swych dużych oczach m ówiąc z pośpiechem i stanow czością:

— „Tylko o Bogu i spow iedzi proszę mi nic nie mówić, ja tego nigdy nie uczynię, ale to nigdy, bo w takie b zdurstw a nie w ierzę" i t. d. i t. d.

P rzerw ałam prosząc, aby się uspokoiła, gdyż przyszłam ją odw iedzić, lecz nigdy nie chciałabym zrobić p rzykrości takiem u biedactw u i to pow iedziaw szy zwróciłam rozm ow ę n a zu p eł­

nie inny przedm iot, a m ianow icie na stan jej zdrow ia. Tu już spokojnie opow iadała mi ze szczegółam i cały p rz eb ieg swej cho­

roby, kończąc z okropnym sm utkiem : „Dla m nie już niem a ra ­ tu n k u , d oktorzy m nie opuścili, a takbym chciała ży ć!“ Na to opow iedziałam jej k ilk a cudów, zdziałanych za p rz y czy n ą C udow ­ nego M edalika i zaproponow ałam czy nie pozw oliłaby nałożyć go sobie. Po chw ili nam ysłu przy ch y liła się do m ej prośby. Opo­

w iadała mi potem bardzo w iele o sw ych p rzejściach m oralnych 1 swojem życiu. W ysłuchaw szy w szystkiego po chw ili poprosiłam czy nie chciałaby się trochę pomodlić.

(22)

180 -

— „Ja nie um iem 14, rzekła.

— „Ale ja um iem ".

I zaczęłam odm awiać ak ty w iary, nadzieji i miłości, a potem

„Pom nij" i „Pod Tw oją obronę". W idząc, że zalew a się łzam i chciałam się usunąć, aby się zbytnio nie zm ęczyła, lecz nie p u ­ ściła m nie m ówiąc:

— „Zdaje mi się, że jestem bliżej Boga, jak S iostra siedzi przy m nie, proszę jeszcze raz odmówić tę m odlitw ę" (chciała po­

w iedzieć „Pom nij").

Byłam tak w zruszona patrząc na ten cud łaski i m iłosierdzia Bożego, że nie mogłam dokończyć tej m odlitwy, bo mi się wciąż plątała. Potem już zaproponow ałam jej przyjąć S ak ram en ta św., na co n atu ra ln ie odrazu przystała i na drugi dzień rano pojed­

nała się z Bogiem. Poniew aż żegnając się ze m ną prosiła, żebym ją jeszcze raz odw iedziła, więc w dwa dni póz'niej pojechałam . S pokojna, szczęśliw a, z tw arzą pogodną, w yciągnęła obie ręce do mnie na pow itanie. Jak ż e serdecznie dziękow ała za C udow ny 'M edalik, prosząc, aby po śm ierci włożyli go jej do trum ny. Już te ­

raz m odliłyśm y się razem . W iedziała, że um rze, lecz z jakim że spokojem oczekiw ała tej chwili.

— „M atka N ajśw iętsza mnie tam obroni, mówiła, pomimo mych grzechów , bo Ją tera z bardzo, bardzo kocham ".

W dwa dni już nie żyła, poszła do Marji N iepokalanej, K tóra zdziałała tak w ielki cud za pośrednictw em Swego C udow ne­

go M edalika.

N a w r ó c e n i e p r o t e s t a n t a z a p r z y c z y n ą Ma t k i B o że j o d C u d o w n e g o M e d a l i k a .

W m arcu roku 1932 przybył chory do szpitala w Rawie M azowieckiej nazw iskiem Rudolf Benn lat 24 w ostatnim stopniu gruźlicy, będący w bardzo tru d n y ch w arunkach życia, gdyż ro­

dzina w idząc, iż ma chorobę n ieu leczaln ą u su n ęła go z m ieszka­

nia i biedak ten przez pew ien czas sypiał w oborze, co p o g o r­

szyło znacznie jego stan zdrowia. To też w szpitalu czuł się dobrze, zadow olony ze w szystkiego. W idząc jego ciężki stan i w krótce zbliżającą się chw ilę śm ierci, w spom niałam d elikatnie :

„czyby pan nie zechciał przejść na łono Kościoła katolickiego", odpow iedział mi wTówczas, że jest zupełnie obojętny co do tego, gdyż żadnej religji nie p ra k ty k o w ał i jest mu w szystko jedno. To

(23)

181

było jego zdanie w yrzeczone na początku po pew nym czasie, gdy znów w spom niałam , nie odpow iadał nic. W iedząc, że dni jego są po­

liczone, a tu nic zrobić nie m ożna, zaczęłam odm aw iać z chorym i po pacierzu jedno „Zdrow aś M arja” i trzy razy „O Marjo bez g rze­

chu p o cz ęta” do M atki Boskiej od Cudownego M edalika m ając silną w iarę, że M atka N ajśw iętsza nie odmówi mi tej łaski. Me­

dalika nie chciałam zaw iesić na szyji z obaw y profanacji. W tym samym czasie przygotow ałam chorych do spow iedzi w ielkanocnej, czytając na sali ra ch u n ek sum ienia dość obszerny. W idziałam jak w alczył z sobą. L ekarz w spom inał mi, by zająć się sprow a­

dzeniem pastora, co też uczyniłam , lecz owego pastora w tym czasie nie było na miejscu.

W ieczorem podeszłam do mego chorego z zapytaniem , kogo mam z ran a sprow adzić, czy księdza katolickiego, czy pastora, lecz on swoim zw yczajem m ilczał nic nie odpow iadając. To były moje ostatn ie słowa, w ięcej nic nie w spom inałam natom iast mo­

dliłam się żarliw iej, widząc, że w szelkie usiłow ania ludzkie są tu darem ne. I nie zaw iodłam się. Chory trzeciego dnia sam zaw e­

zw ał siostry i jak b y z żalem i w ym ów ką pow iedział: „Ach k ie ­ dyż siostra mi tego księdza sprow adzi nareszcie, chcę poznać praw dziw ego Boga. U w iadom iony o tem ks. kap elan tutejszego szpitala ksiądz A. L ew andow ski pośpieszył coprędzej, by zado- syć uczynić prośbie chorego i po dość długiej rozm ow ie zrobiono przygotow ania do ak tu w yznania w iary. Byłam św iadkiem rz e­

w nej i w zruszającej chw ili k iedy odm aw iał form ułkę z w ielkiem - nam aszczeniem i w iarą i ledw ie dosłyszalnym głosem pow tarzał, iż w ierzy w jednego Boga i uznaje jeden R zym sko-katolicki Kościół.

Po dopełnieniu tego ak tu chory z w ielkiem zrozum ieniem i w zruszeniem w yspow iadał się, p rzyjął W iatyk i O statnie O le­

jem św. nam aszczenie a przyciskając obrazek M atki N ajśw iętszej i m edalik, przeszedł z tego św iata do w ieczności, by już na w ieki cieszyć się z N iepokalaną, od k tó rej otrzym ał tak w ielką łaskę.

27. IV. Rawa M azowiecka. Siostra Miłosierdzia.

Szpit. Św. Ducha.

(24)

...i. ii.n.'.

>1 s

| Z życia i działalności Stow. Dzieci Marji fj

w K

S P R A W O Z D A N I E

z działalności Stowarzyszenia „ Dzieci M arji“

w Wejherowie.

Z początkiem roku 1931 założyłyśm y w naszem S tow arzy­

szeniu, „Kółko m isyjne” z inicjatyw y Okręg. Zarządu Stow. Dzieci Marji w Chełm nie i dzięki ofiarności i w spółpracy Stow arzyszonych zebrałyśm y 243.— zł. Prow adzim y nadal to kółko, ciesząc się,

Stow. Dzieci Marji we W ilnie z X. sup. Rzymełką.

że i my m ożem y dorzucić m ałą cegiełkę pod gm ach Misyj P ol­

skich w Chinach.

Na każdem zebraniu Stow arzyszone w ygłaszają opracow ane przez siebie re fera ty , przew ażnie treści religijnej, zaś deklam acje i w esołe monologi uzupełniają każdorazow y program .

W m aju odbyło się przyjęcie 10 Dzieci Marji i 12 Aspiran- tek. W czerw cu zaś odegrałyśm y na dużej sali przedstaw ienie p. t. „M adonna w lesie”.

Z pow odu kryzysu nie mogłyśmy urządzać w ycieczek na dalszą odległość, pojechałyśm y jednakże w lipcu do Gdyni, zwie-

Cytaty

Powiązane dokumenty

ła ,ta k jak M atka Dziewica trw ała u stóp krzyża, na którym umierał Jej Syn, bo wyżyny wiary wznoszą się ponad gwiazdy, tam dokąd nie sięgnie oko

wiał trzy Zdrowaś Marjo i O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Oebie uciekamy na cześć Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marji Panny i

Zachw iała się ich wiara, ufność upadła, zwątpienie i małoduszność ogarnęły serca wszystkich, miłość jakby nieśm iało ukryła się w głębi serca.. Nawet

Lecz ponieważ czystość jest udziałem mocnych, tych, którzy um ieją walczyć i nie cofają się przed żadną ofiarą, Serce Marii, które Medalik ukazuje nam

odbyło się uroczyste przyjęcie do Stowarzyszenia Dzieci Marji A spirantek i Aniołów Stróżów, były rekolekcje jedno­.. dniowe dla nowo przyjętych Dzieci Marji,

W Tobiem Panie nadzieję położył Niech nie będę zawstydzon na wieki, Tyś świat cały wywołał z nicości, Tyś jest źródłem piękna i radości, Tyś

nie i zawsze będzie nosił dzień i noc Cudowny Medalik — będzie odmawiał trzy Zdrowaś Marjo i O M ar jo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy

dzi św. Siostry widząc, że ustne nam ow y nie trafią do serca chorego, zw róciły się z prośbą do N ajświętszej Marji Panny, Ucieczki grzeszników, aby