• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 8, nr 7 (1932)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 8, nr 7 (1932)"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

_________ R O C Z N I K M A R J A Ń S KI______________

Rok VIII. Lipiec 1932. Nr. 7.

ORGAN KRUCJATY CUDOW NEGO MEDALIKA W PO LSCE.

ST O W A RZYSZEŃ DZIECI MARJI I CUDOW NEGO MEDALIKA Wydawnictwo XX. Misjonarzy, Kraków — Stradom 4.

P. K. O. 404.450

(2)

TREŚĆ ZESZYTU.

M iesiąc Przenajdroższej Krwi Pana Jezusa 193, — 0 potrzebie na­

ślad ow an ia Jeznsa C hrystusa 194, — C ześć Św. W in cen tego a Paulo dla N a jśw iętszej Marji P anny 196, — Znamy Jego Serce 198, — N asze now e d zieło 200, — N asze spraw y b eatyfik acyjn e 204, — C udowny Medalik w A ustralji 205, — D zieci Marji z Łomży, — W dzięczność ubogiego 209, N aw rócen ie 210, - Irena (obrazek scen iczn y ) 212, — D zień M arjański w K rakow ie 216, — Myśli dla podróżnych po gościń cach N ajw yższego K róla 219, — Spraw ozdanie Stow arzyszeń D zieci Marji krakow skiej] pro­

w in cji w A rchidiecezji K rakow skiej za ro 1931/32 220, — W iadom ości ze św ia ta k a to lick ieg o 223.

iiiiiiim iiiiiiiiiiiiiH iiiiiiiiiiiH M iiiiiH iiiitiin iiiiin iiiiin iH iiiiin iiiiiin iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiH iiiiiH iiiiiiiH iiiH iiiiH n i!

WSZELKĄ KORESPONDENCJĄ PROSIMY ADRKSOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K l E G O * * KRAKÓW, STRADOM L. 4.

P r e n u m e r a t a r o c z n a w kraju 3 zł. — za granicą 3‘50 zł.

N u m e r p o j e d y n c z y g r . 25.

Pieniądze najtaniej i najłatw iej p rze sła ć czekiem P. K. O. 404.450.

iii iii iilililllliiiilll|iM iiiiiiiiin iiiiiiiiii:iiiiiiiiiin iiim iiiiiiiiiin iiiiiin i" im im ii'i:iiiiiiiiiiiiiiin iiiiiiiiiiiiiiiiiiii;) i’

W R e d a k c j i z n a j d u ją s i ę d o n a b y c ia :

j opraw ny w p łótn o, brzeg czerw o n y . 4‘— ?ł.

V !anualiU Dzieci Marji » . z ło t y . . . 4'20 ,

I » w skórkę 6‘50 ,

D y p lo m przyjęcia do S to w a rzy szen ia ... 0'80 , z now ego s r e b r a ...l -20 , z a l u m i n j u m ... 0’30 , M e d a le do przyjęć |

Wodę z cu dow n ego Źródła w L ou rdes w y s y ła m y w r a z z nowenną do N iepokalanie P o c zę te j na każcie żądanie. O fiary d o b ro w o ln e p r ze z n a c za m y na cele

kościelne.

B ło g o s ła w io n a L u d w ik a d e M a r illa c.

W spółzałożycielka Zgromadzenia Sióstr M iłosierdzia. Przepiękny ży­

w ot w ielkiej uczennicy św. W incentego a Paulo, M istrzyni w Szkole Mi- ło sieid zia C hrystusow ego i organizatorki Życia S p ołeczn ego. K siążka w in ­ na trafić do w szystk ich n iew iast doby obecnej. Cena 3'30 zł.

P ro sim y o ła s k a w e n a d sy ła n ie z a le g a ją c e j pren u m eraty.

Przedruk Yigtrzafnny

(3)

STOW. CUDOW NEGO MEDALIKA I DZIECI MARJI W POLSCE R. VIII. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz Lipiec 1932.

Miesiąc Przenajdroższej Krwi Pana Jezusa

„ C h ry stu so w i, S y n o w i B ożem u, k tó r y n a s K rw ią S w o ją o d k u p ił, p ó jd źm y , p o k ło ń m y s ię “ ś p ie w a K o śc ió ł św ., a m y ro z ś p ie w a n e m s e rc e m c z ę sto w o łam y : „ P rz e to b ła g a m y C ię, P a n ie , ra c z p o ra to w a ć słu g i T w oje, k tó r e ś N a jd ro ż sz ą K rw ią o d k u p ił* . — N iew y m o w n a je s t w a rto ś ć D a ru P rz e n a jd ro ż s z e j K rw i P a n a J e z u s a . J e s t o n a rz e c z y w iśc ie B o sk ą ta k ja k c a łe J e g o św ię te C z ło w ie c z e ń stw o w s k u te k h ip o s ta ty c z n e g o z je ­ d n o c z e n ia ze S ło w em . C en a i w a rto ś ć te j K rw i je s t n ie s k o ń ­ c z o n a. O na s p ra w ia w n a s c u d o w n e s k u tk i d la u ś w ię c e n ia d u sz n a sz y c h . K re w ta p rz e b ła g a n am B o g a, je s t c e n ą o k u ­ p u n a sz e g o , ła ź n ią , w k tó re j o b m y w a m y s u m ie n ie , p ie c z ę c ią p o k o ju z a w a rte g o m ięd zy n ie b e m a ziem ią. O na o tw ie ra n a m p o d w o je n ie b a i k a ż d ą sw o ją k r o p lą w o ła o m iło s ie rd z ie . D la te g o z o b o w ią z a n i je s te ś m y d o w d z ię czn o śc i. N ie ty lk o n am czcić i w ie lb ić tę B o sk ą K rew w N ajśw . S a k ra m e n c ie , a le w z a s łu g a c h tej K rw i p o k ła d a ć b e z g ra n ic z n ą u fn o ść . N ie c h a j ja k o r o s a o rz e ź w ia ją c a s p ły n ie K re w P rz e n a jd ro ż s z a P. J e ­ z u sa n a d u sz e n a sz e , o b m y je je, o cz y ści i m iłem i u c z y n i w o c z a c h B ożych.

Ktoby pragnął złożyć ja k i piękny kwiat u stóp N ie­

pokalanie Poczętej, niech złoży choć drobną ofiarę na Misje X X . Misjonarzy i Sióstr Miłosierdzia w Chinach

(4)

1. Za łaską Bożą jesteś chrześcijaninem . Stałeś się nim na chrzcie św., kiedy w yrzekłeś się djabła, pychy i spraw jego, i uczyniłeś w yznanie w iary św. w Ojca i Syna i Ducha św.

Na chrzcie św. otrzym ałeś znamię n ieza tarte chrześcijanina, którego nic nie w ym aże ani za życiaa ni przy śm ierci ani po śmierci.

N aw iedzenie N ajśw . Panny Marji.

Być chrześcijaninem jest to najpiękniejsze szczęście i chw ała najw iększa, chrześcijanin bowiem jest synem Bożym i dziedzi­

cem nieba.

2. Abyś się mógł stać dobrym chrześcijaninem oprócz chrztu św. trzeba ci jeszcze koniecznie naśladow ać naukę i przykłady Boskiego Mistrza, albowiem dla zbaw ienia swego nietylko w y star­

cza wierzyć we w szystko, co nam objawił, ale koniecznie na­

leży w ypełniać cnoty, które On wypełniał.

3. Syn Boży stał się człowiekiem, abyśm y w Nim mieli p rzykład do naśladow ania i mogli się zbawić. Istotnie w całem Swojem życiu dał nam przykłady świętości i zachęcił nas do

(5)

naśladow ania Swoich cnót mówiąc: „Uczcie się ode m nie! Albo­

wiem dałem wam przykład, abyście jakom Ja czynił, i wy czy­

nili”.

4. On jest drogą najprostszą i nikt nie może iść do nieba, jeżeli za Nim nie postępuje.

On jest praw dą najw yższą i nieom ylną. Kto za Nim chodzi, nie chodzi w ciemnościach.

On jest życiem nieskończonem i w iecznem , a przyszedł na ziemię, aby ludzie mieli żyw ot i obficiej m ieli.'

5. Zatem jeżeli nie naśladujesz Jezusa C hrystusa, nie o4zier- żysz żyw ota wiecznego, bo jak pow iada apostoł: których Bóg przeznaczył dla chw ały w iekuistej, chciał, aby byli obrazem Jego Syna, nie w działaniu cudów, lecz w w ypełnianiu wszystkich cnót.

6. Ani wierzyć chciej, jakoby naśladow anie Jezusa C hry­

stusa było niepodobieństw em . Nie żąda się od ciebie Jego św ię­

tości. Ktoby tego pragnął, byłby szalonym . C hrystus posiada świętość nieskończoną, jest św iętością samą. Od ciebie żąda, abyś się zbliżał do niego sposobem najwięcej możliwym dla ułomnych śm iertelników .

Następnie On wszystkim , którzy Go proszą, daje pomoc potrzebną do naśladow ania Go.

W reszcie i święci, którzy cieszą się chw ałą w iekuistą, byli z ciała i kości jak i ty jesteś, i żyli na tej ziemi, narażeni na pokusy i niebezpieczeństw a, na jakie i ty narażony jesteś. Jeżeli oni mogli Go naśladow ać, czemu byś ty również nie mógł?

7. A zatem w inyśli i w mowie i w czynie zawsze miej Jezusa przed oczyma twemi i postępow anie swoje stosuj do Niego.

Gdybyś przypadkiem utracił Go z oczu twoich, nie zaznaj spokoju, ale natychm iast odszukaj Go.

A jeżeli konieczną będzie i ofiara, abyś Go z oczu twoich nie utracił, spełnij ją. W szystko po śmierci hojnie ci wynagro- dzonem zostanie widzeniem Boga.

Władzą poświęcania i nakładanie Cudownego Medalika deleguje w Polsce X. Wizytator XX. Misjonarzy, Kraków-Stradom 4. — Rów­

nież deleguje na zasadzie rozporządzenia Stolicy św. do kanonicznej erekcji Stowarzyszeń Dzieci Marji po wszystkich parafjach świata kato­

lickiego w Polsce. To samo odnośnie do Stowarzyszeń Cudownego Medalika.

(6)

8 CZEŚĆ ŚW. WINCENTEGO A PAULO 1

| DLA NAJŚWIĘTSZEJ MARJI PANNY.

Tak bardzo przejęci jesteśmy miłością św. Wincentego a Paulo względem bliźnich, że czasem zapominamy o innych jego cnotach.

Zajęci jego dobrodziejstwami dla ubogich już nie patrzymy, co św.

Wincenty dla siebie samego uczynił. Dobrze więc będzie zrozumieć, że przed uświęcaniem innych wielkie staranie położył, żeby uświęcić siebie, a wśród cnót, które mu dopomogły do osiągnięcia celu, nie­

poślednie miejsce zajmu;e cześć i nabożeństwo dla Najśw. Marji Panny.

Klęcząc u stóp swej doczesnej matki, dowiedział się był o god­

ności Marji. Praktyczny umysł chłopca nie spoczął, ale od tej nauki poszedł dalej i położył w wydrążeniu wielkiego dębu statuę swej Królowej. Przed tą statuą śnił o swej przyszłości i odmawiał swoje pacierze.

Od tej statuy poszedł dalej do kaplicy naszej Matki w Buglose.

Przedtem było to miejsce dla pielgrzymek z południowej Francji. Teraz leżało w ruinach wskutek wojen religijnych. Wśród tych ruin prosił św. Wincenty Najświętszą Pannę, aby odsunęła na zawsze ruinę od jego duszy. Tam jego miłość dla Królowej nieba wzrosła tak, że usi­

łował wynagrodzić Jej za zniszczenie Jej sanktuarjum i profanację Jej statuy. W tem miejscu każdy kamień rozrzucony mówił mu o Marji, o tej Marji odrzuconej przez Swe własne dzieci.

Przywrócić Ją na tron serc ludzkich, to było jego postanowienie.

Tam zdaje się urodziła się gorliwość dla Jej czci w sercu młodzieńca, która w przyszłych latach kapłańskiego życia zmuszała go do kazania ustawicznego i tak wymownego o chwale i potędze Marji, i do prze­

konywania ich o potrzebie naśladowania Jej cnót. Tam sama Niepoka­

lana udzieliła mu nigdy niegasnącego zamiłowania dla czystości serca które nietylko, że samo w silnem postanowieniu wytrwało, ale jeszcze tyle nieszczęśliwych serc ukoiło.

Po takiem przedszkolu u Królowej Miłosierdzia nie trudno było Wincentemu a Paulo w czasie swych studjów trzymać się blisko Sto­

licy Mądrości. Ta utrzymała go w bezpieczeństwie w tych niespokoj­

nych czasach. Pod Jej opieką wniknął tak głęboko w zasady wiary św., że kiedy — lata później — subtelny Jansenizm wprowadzał w błąd nawet tych, którzy byli na wysokich godnościach, on jasno widział jego błędy i mógł je natychmiast wykazać.

Kiedy otrzymał władzę kapłańską, poszedł odprawić pierwszą

(7)

Mszę św. do kaplicy Matki Boskiej Łaskawej. Z nim były tylko dwie osoby: kapłan asystujący i ministrant. Nikogo innego tam nie było.

Wincenty pragnął się skupić i wyrazić swą cześć dla tej tajemnicy wiary św., gdzie Słowo Ciałem się staje i gdzie sam upodobni się do Marji jako piastun tajemnic Bożych.

Ponownie odżyło w oczach młodego kapłana Betlejem i ubóstwo święte.

Podczas swego kapłańskiego życia miał zawsze Marję przed o- czyma. Ona była mu życiem, słod­

kością i nadzieją. Pod Jej opieką postępował w miłości, mądrości i ła­

sce u Boga i u ludzi. Nabożeństwo dla Marji uwidoczniało się we wszyst­

kich pracach apostoła miłosierdzia.

0 Marji prawił w konferencjach 1 kazaniach tak wymownie i prak­

tycznie, że słowa jego po dziś dzień wprowadzają w zachwyt. Marję za­

bierał z sobą na galery i do więzień.

Ona jako troskliwa Matka szła z nim do szpitali i lichych lepianek wieś­

niaczych. Marja dała Wincentemu a Paulo serce matki i uprosiła u Bo ga, Dawcy wszelkiego miłosierdzia,

wszystkie cnoty i cechy i współczucie, rzeczywiste wiano każdej matki.

Przedewszystkiem ugruntował św. Wincenty a Paulo swą miłość dla Najśw. Panny w swoich duchowych rodzinach. Polecił, aby XX.

Misjonarze i Siostry Miłosierdzia czcili Niepokalane Poczęcie Najśw.

Panny antycypując dogmatyczne określenie Papieża Piusa IX. o 200 lat. Wydał też św. Wincenty przepiękne przepisy o jej różańcu i świę­

tach oraz dodał szczegółowe środki, przez które jego dzieci miały czcić Najświętszą Pannę. Dlatego też powiada Kościół św. w officjum na św. Objawienia Cudownego Medalika, że Najświętsza Panna objawiając się Siostrze Katarzynie Laboure, wynagrodzić chciała św. Wincentego za jego cześć i prace około szerzenia Jej czci.

Oby św. Wincenty i dla nas wyprosił tę miłość dla Marji i przychylił nam Jej macierzyńskiej opieki. Opieka Marji jako Pani i Królowej Miłosierdzia wobec wielkich dziejowych wydarzeń, o któ­

A p o sto ło w ie M iło sierd zia.

(8)

198

rych ludzki umysł ani marzyć nie może, jest nam tem więcej potrzeb­

ną nietylko do przetrwania dni utrapienia, ale i do dzieł apostolstwa.

Przyświecaj nam Marjo, przez Swój Cudowny Medalik i bądź nam Panią i Królową Miłosierdzia.

HtiiSStt! TirS^fit B Trrtł»rłtTTiT

. W uroczystośc św. Wincentego a Paulo jako w dzień Patrona wszystkich D ziel Miłosierdzia odprawimy M szę 6'iv. na intencję naszych Czytelników i Przyjaciół naszej M isji w Chinach".

Z N A M Y J E G O S E R C E

O pow ieść

— ... .. u) to-— = =

(D ok oń czen ie).

A le fa ry z e u s z o w ie n ie d a li za w y g ra n ą , p o sz li n ie c o n a s tr o n ę k n u ć s p is e k , o s k a r ż a ć J e z u s a . „ J e s t o n — m ó w ili g w a łc ic ie le m p ra w a , g d y ż u z d ra w ia w s a b a t “.

In n y p e łe n z a z d ro ś c i z p o w o d u m o cy Z b a w ic ie la i m i­

ło s ie r d z ia n a d b ie d n e m i m ó w ił: „je ż e li w y g a n ia c z a rty to d la ­ te g o , że je s t w z m o w ie z c z a r te m 44. „N ie ta k —o d p o w ie d z ia ł k to ś z tłu m u , k tó r y n ie m ó g ł z n ie ś ć o s z c z e r s tw a p rz e c iw k o J e z u ­ so w i — czy n ie m ó w ił w am , że je ś li k ró le s tw o s z a ta n a b y ­ ło b y p o d z ie lo n e p rz e c iw k o so b ie , s ta ć b y n ie m o g ło ; z a z d ro ś ­ c icie m u w sz y sc y , że sa m i n ie m o żec ie c z y n ić ty c h rz e c z y , k tó r e on cz y n i. Z p e w n o ś c ią n ie c h c e c ie cz y n ić te g o d o b r e ­ go, k tó r e o n d z ia ła — m ó w ił b ie d n y , k tó r e g o u b ra n ie w y ­ n ę d z n ia łe o k ry w a ło — czy s ły s z a ł k to , a ż e b y f a ry z e u s z p o ­ m a g a ł k ie d y u b o g ie m u * .

N ie b a c z ą c n a sp rz e c iw lu d u f a ry z e u s z d a le j rz u c a ł o sz ­ c z e rs tw a p rz e c iw J e z u s o w i. K ie d y p r z e s t a ł m ó w ić T h e m e n i p o m y ś la ł, że te r a z j e s t d o b r a s p o s o b n o ś ć p r z y p o d o b a ć się J o a s o w i i je g o p rz y ja c io ło m , w s ta ł i o ś w ia d c z y ł się za f a r y ­ z e u sz a m i. W g ru n c ie rz e c z y n ie a p r o b o w a ł z a rz u tó w m io ta ­ n y c h n a J e z u s a , n a w e t s ło w a u s ły s z a n e p rz e k o n y w a ć p o c z y ­ n a ły je g o s e r c e o p ra w d z iw o ś c i Z b a w ic ie la , a le d la z y s k u d o c z e s n e g o p r z y g łu s z a ł sw o je s u m ie n ie i rz u c a ł te r a z g o rs z e je sz c z e a n iż e li fa ry z e u s z e o s z c z e rstw a . Z a c z ą ł o d s z a b a tu ,

(9)

w k tó ry m P a n J e z u s le c z y ł c h o ry c h . „L e czy ć c h o r y c h — o d ­ p o w ie d z ia ł m u k to ś z rz e s z y — j e s t u c z y n k ie m d o b ry m , a d o b r y u c z y n e k u ś w ię c a i s z a b a t. G d y b y ś ty b y ł c h o r y czy n ie c h c ia łb y ś b y ć u z d ro w io n y m w s z a b a t" . N ic n ie o d p o w ie ­ d z ia ł na to T h e m e n i, a le rz u c ił się s ło w e m n a u c z n ió w J e ­ z u sa . „ P a trz c ie — w o ła ł — n a ich o b y c z a je : c h o d z ą do s y ­ n a g o g i, a ja k s ą u b ra n i. R ą k sw o ic h n ie m y ją p rz e d je d z e ­ n ie m i z r y w a ją k ło s y z b o ż a i z ja d a ją * . „ C zy ste s e r c e — o d ­ p o w ia d a k to ś — z n a c z y w ięc ej niż u m y te r ę c e “.

N a g le s tr a s z n a z m ia n a z a s z ła u T h e m e n ie g o . C isz a z a ­ p a n o w a ła n a d tłu m e m , w s z y s tk ic h o czy z w ró c iły się n a n ie ­ go. D rż a ł c a ły , a n a je g o tw a r z y z n a m io n o w a ł się bó l i w y ­ ra z ta k i, że z g ro z a b y ło n a ń p a trz e ć . J e s t o p ę ta n y p rz e z d ja b ła — ro z le g ło się w tłu m ie . T h e m e n i b y ł n a p r a w d ę o p ę ­ ta n y , z a c z ą ł się m io ta ć i rz u c a ł się w s tr o n ę lu d z i. K a z a n o p rz y n ie ś ć ła ń c u c h y i z p o m o c ą k ilk u s iln y c h m ężczy zm z a k u to go w nie. S m u tn i f a ry z e u s z e ze w s ty d e m z w ie sili g ło w y w i­

dzą c, że p rz y ja c ie l ic h o p ę ta n y . M u sieli p rz y z n a ć , że n ic n ie m o g ą u c z y n ić , a b y go u w o ln ić, co b y ło je sz c z e w ię k sz y m w s ty d e m d la ic h h a r d y c h g łó w .

B ie d n e g o T h e m e n ie g o u d a ło s ię z a p ro w a d z ić do d o m u . P o m im o je g o w ie lk ie g o u c h y b ie n ia E n u e b a r d z o p r z y w ią z a ­ n a b y ła do m ę ż a i c ie rp liw ie z n o s iła s m u te k tr a p ią c y jej s e r c e . A le i T h e m e n i ż a ło w a ł sw ej h ip o k ry z ji i w y s tę p k u sw e g o , z w ła sz c z a , k ie d y s z a ta n go o p u s z c z a ł c h w ila m i. W i­

d z ia ł, że z a ję c ie i p ła c a m a ło z n a c z y ły , a f a ry z e u s z e m im o p o k a z y w a n e j w s z y s tk im lu d z io m ś w ię to ś c i te ż n ic n ie c h c ie li m ie ć do c z y n ie n ia z nim , b o w czem m u m o g li d o p o m ó c.

P o b o ż n a je d n a k ż o n a n ie d a ła za w y g ra n ą . W ie le b y ła s ły ­ s z a ła o m iło s ie r d z iu J e z u s a i p o p r o w a d z iła m ę ż a do Z b a w i­

c ie la . U c zn io w ie J e g o j e d n a k o d rz u c ili ją , p o z n a li b y li b o w ie m T h e m e n ie g o i p rz y p o m n ie li s o b ie je g o z u c h w a łe sło w a . A le d o b rz y lu d z ie w id z ą c je j z a k ło p o ta n ie m ó w ili: n ie t r a p się, z a p ro w a d ź g o w p r o s t do J e z u s a . O n go u z d ro w i. M y z n a m y J e g o S e rc e . W ła ś n ie p rz e c h o d z ił J e z u s z u c z n ia m i. E n u e p r z y ­ p a d ła d o n ó g J e z u s o w y c h i p r o s iła o w y z w o le n ie m ęża.

U c zn io w ie i ty m ra z e m c h c ie li ją o d e s ła ć i p rz y p o m n ie li J e ­ z u so w i g rz e s z n e s ło w a T h e m e n ie g o . A le J e z u s z w ró c ił S w e oczy, p e łn e m iło s ie r d z ia n a n ie s z c z ę ś liw e g o i u z d ro w ił go.

(10)

200

Nasze nowe dzieło.

Ś w ia t c a ły z a la n y j e s t s tr a s z n ą k lę s k ą b e z ro b o c ia w s k u ­ te k k r y z y s u e k o n o m ic z n o -s p o łe c z n e g o ; r o z lu ź n ie n ie m o r a ln e ro z ta c z a c o ra z g łę b s z e k r ę g i. O jciec św . w sw ej tr o s c e o lo s lu d z k o ś c i w z y w a w s z y s tk ic h w ie r n y c h d o A k c ji K a to lic k ie j c e le m z ła g o d z e n ia n ie d o li n a s z y c h b liź n ic h . T o te ż p o m n e n a w o ła n ie N a m ie s tn ik a C h ry s tu s o w e g o o d d a ły ś m y się, n a

C hełm no: O pieka nad ubogiem i dziećm i.

p ie rw s z e m z e b r a n iu z w o ła n e m p rz e z z a r z ą d Dz. M arji, s łu ż b ie c h a r y ta ty w n e j i w m y śl n a s z e j p a tr o n k i B ł. L u d w ik i s k r e ­ ś liły ś m y s o b ie p la n o p ie r a ją c y s ię n a m iło śc i b liź n ie g o . W e ­ d łu g s t a t u t u z d n ia 23 lis to p a d a 1930 r. d z ia ła ln o ś ć m iło s ie r ­ n a o b e jm u je a) u b o g ie D zieci M arji, b ) c h o r e D zieci M arji, c) o p ie k ę p o z a s z k o łą n a d d z ie ć m i A n io ła S tr ó ż a . Z a rz ą d s ta n o w ią : P rz e w K s. D y re k to r, C zcig. S. D y r e k to r k a , p r z e ­ w o d n ic z ą c a , z a s tę p c z y n i p rz e w o d n ic z ą c e j, s e k r e t a r k a . K a ż d e z e b r a n ie ro z p o c z y n a s ię m o d litw ą i c z y ta n ie m d u c h o w n e m . W im ię M arji p ra c u je m y d la id e i, w s z a k j e s t to je d e n z n a j­

le p s z y c h , n a js z la c h e tn ie js z y c h cz y n ó w S to w a r z y s z e n ia D zieci M arji.

(11)

P ie rw s z e m p o le m d z ia ła ln o ś c i n a s z e g o n o w e g o k ó łk a b y ło B oże N a ro d z e n ie 1930 r. D z ięk i o fia r n o ś c i Dz. M arji o b d a r z o n o 26 d ziec i A n io ła S tró ż a i 15 u b o g ic h D zieci M arji s u k ie n k a m i, p ła s z c z y k a m i i c ie p łą b ie liz n ą . S z c z u p łe n a s z e g ro n o , bo lic z ą c e p o c z ą tk o w o z a le d w ie t7 -c ie c z ło n k iń w z ro ­ s ło p o w o li w lic z b ę s ię g a ją c ą do 100 c z ło n k iń . J e d n o z p ie rw ­ s z y c h z a d a ń n a s z e g o k ó łk a b y ła tr o s k a n a d u m o ra ln ie n ie m b ie d n y c h d zieci A n io ła S tr ó ż a i s ta łe o d w ie d z a n ie u b o g ic h D zieci M arji ra z w m ie sią c u . Z in ic ja ty w y P rz e w . K s. D y re k -

C hełm no: Z w ystaw y sztuki k ościeln ej

t o r a p o s ta n o w io n o o to czy ć s z c z e g ó ln ie js z ą o p ie k ą dzieci n a j­

b ie d n ie js z e , n a jb a r d z ie j z a n ie d b a n e , w y c h o w u ją c e się sa m o p a s n a u licy . W ty m ce lu u c h w a lo n o d la w s z y s tk ic h d ziec i A. S tr ó ­ ża p o g a w ę d k i, g ry i z a b a w y 2 ra z y ty g o d n io w o , za ś d la b ie d ­ n y c h d z ie c i ra z w ty g o d n iu k a w ę , m le k o i p iecz y w o . Dla z d o b y c ia p o trz e b n e g o fu n d u s z u p o s ta n o w io n o u rz ą d z ić w y ­ s ta w ę r o b ó t rę c z n y c h . To te ż z o rg a n iz o w a n o k u r s ro b ó te k p o d k ie ro w n ic tw e m p. A deli K o e p k ó w n y . Dwa r a z y w ty g o d ­ n iu g ro m a d z iły się m ło d sz e Dz. M arji i n u c ą c p ie ś n i k u czci N aszej M a tu c h n y p ra c o w a ły o c h o c zo , b y p rz y s p o rz y ć g ro s z a t a k p o trz e b n e g o d la z ła g o d z e n ia b ie d y . K u u c z c z e n iu n a sz e j p a tr o n k i Bł. L u d w ik i, w d n iu im ie n in n a sz e j C zcig. S. D y­

(12)

202

r e k to r k i s e k c ja n a s z a o b d a r z y ła 15 d z ie w c z y n e k A n io ła S tró ż a s u k ie n k a m i i 15 u b o g ic h D zieci M arji p la c k ie m , m ię se m i k is z k ą . U ro c z y sta a k a d e m ja n ie s te ty z p rz y c z y n n ie z a le ż n y c h od n a s o d b y ć s ię n ie m o g ta . W r a d o s n y d z ie ń Z m a rtw y c h ­ w s ta n ia P a ń s k ie g o o trz y m a ły n a s z e b ie d n e D zieci M arji t r a ­ d y c y jn ą ś w ię c o n k ę . W id o cz n ie te ż O p a trz n o ś ć B o s k a c z u w a ła n a d n a m i, b o g d y ju ż k a s a n a s z a c a łk ie m b y ła w y c z e rp a n a , P rz e w . K s. D y re k to r w rę c z y ł n am p ie n ią d z e z a p o m o g o w e p. s ta r o s t y c h e łm iń s k ie g o n a d o ż y w ie n ie u b o g ic h d zieci m ia s ta C h e łm n a w k w o c ie 300 zł. D nia 19 lip c a d a n e n am b y ło p o ra z p ie rw s z y u g o śc ić 50 d ziec i k a w ą , m le k ie m i p ie ­ czy w em w m y śl z a s a d y św . W in c e n te g o „ p rz e z c ia ło do d u - s z y “. P o n a d to w s z y s tk ie d ziec i o b d a r o w a ły ś m y k o s z u lk a m i, n ie p o m ija ją c n a s z y c h ub. Dz. M arji, k tó r e ja k z w y k le zo ­ s ta ły z a o p a trz o n e w ż y w n o ść . Od te g o d n ia p o c z ą w sz y b ie d ­ n e d z ie c i A n io ła S tró ż a , k tó r y c h lic z b a w z ro s ła do 70, co p ią te k p rz y c h o d z ą n a k a w ę . W id zie ć trz e b a , ja k n a s z a d z ie ­ c ia r n ia p o k ró tk ie j m o d litw ie z a s ia d a d o k a w k i i z w ilczym a p e ty te m z a ja d a sm a c z n e p ie c z y w o w y c ią g a ją c n ie ra z w y ­ c h u d łe r ą c z ę ta d o ju ż w y p ró ż n io n e g o k o sz a . P o m o d litw ie w y ru s z a m y p a r a m i do k a p lic y , g d z ie P rz e w . K s. D y re k to r p o b ło g o s ła w ie ń s tw ie P rz e n a jś w . S a k ra m e n te m , p o u c z a i k a - te c h iz u je n a s z ą d z ia tw ę w k r ó tk ic h s ło w a c h . C h o d zi n am 0 w y c h o w a n ie m ło d e g o p o k o le n ia i u m o ra ln ie n ie go, ab y w y ro s ło w z a s a d a c h C h ry s tu s o w y c h i o s ią g n ę ło cel sw ój n a d p rz y ro d z o n y , w ie c z n y , S ło w a C h r y s tu s a : „K to p rz y jm u je je d n o z ty c h m a lu c z k ic h w m o jem im ie n iu , te n m n ie p rz y j­

m uje, s ta ły się h a s łe m d o w y d a w a n ia o b ia d ó w n a jb ie d n ie j­

szy m d z ie w c z y n k o m A. S tró ż a . N a sz e c z ło n k in ie , p o m n e słó w C h ry s tu s a , c h ę tn ie p r z y g a r n ę ły d z ie w c z ą tk a , d a ją c im o b ia d y b ą d ź to c o d z ie n n ie lu b d w a do tr z y ra z y ty g o d n io w o . N a j­

w ię c e j d ziec i, b o aż 18 k o r z y s ta z c o d z ie n n y c h o b ia d ó w w y ­ d a w a n y c h w k la s z to r z e n a sa li D zieci M arji d z ię k i h o jn o ś c i 1 o fia rn o ś c i N a jc zcig . S. W iz y ta to rk i, k tó r a z ży w em z a in te ­ re s o w a n ie m ś le d z i ro z w ó j n a s z e g o k ó łk a .

P o k ilk u m ie s ię c z n y c h g o rą c z k o w y c h p r z y g o to w a n ia c h n a d s z e d ł w re s z c ie te r m in o tw a r c ia I. n a sz e j w y s ta w y ro b ó t rę c z n y c h , k t ó r a t r w a ła od 6 -go d o 13- go w rz e ś n ia u b . r.

S a la n a s z a , g u s to w n ie p r z y b r a n a z ie le n ią , p rz e is to c z y ła się w is tn y z a k ą te k a rty z m u . C zego ta m n ie b y ło : k a p y , s e r w e ty , b ie liz n a , c h u s te c z k i, la lk i, p a ja c e , o g rz e w a c z e , c a łe s te r ty p o d u s z e k , k lim y , o b ra z y h a f to w a n e i m a lo w a n e , rz e ź b y , p ra c e in tr o lig a to r s k ie , m is te r n ie w y k o n a n e k o s z y c z k i i rz a d k ie o k a ­

(13)

zy k w ia tó w . B ard z o b o g a ty b y ł d z ia ł k o śc ie ln y , k o r o n k a r s tw a i h a f tu a n g ie ls k ie g o . S z c z e g ó ln ą .u w ag ę z w ra c a ł p o m y sło w y m e d a l N ie p o k a la n e g o P o c z ę c ia z ż y w eg o k w ie c ia . N ad tern w sz y stk ie m n a s z a M a te ń k a u k o c h a n a , to n ą c a w p o w o d zi k w ia ­ tó w , w a u re o li ś w ia te ł ró ż n o k o lo ro w y c h , z n ie z ie m sk im u ś m ie ­ ch e m n a u s ta c h , z d a ła się b ło g o s ła w ić n a m i n a s z e m u d ziełu , p rz y k u w a ją c do sie b ie w z ro k w s z y s tk ic h o d w ie d z a ją c y c h , ja k im ś c z a re m n ie w y p o w ie d z ia n y m . — W d n iu im ie n in P rzew . Ks. D y re k to ra u b ra ły ś m y 52 d z ie w c z y n k i w c ie p łe s u k ie n k i.

C hełm no: Z w ystaw y robót artystycznych.

S zyciem ic h z a ję ły się D zieci 'M arji d z ię k i s ta r a n iu n a sz e j p re z y d e n tk i p. B e ty n ó w n y , k tó r a n ie szc zęd z i c z a su ni tru d u , g d y c h o d z i o n ie d o lę n a sz e j b ie d y . Ż eb y za ś n ie c o u c h ro n ić n a s z e u b . D zieci M arji p rz e d z b liż a ją c ą się zim ą z a o p a trz y ­ ły ś m y je w k ilk a c e n t. w ę g la .

Z b liż a ła się g w ia z d k a , ś w ię to m iło śc i c h rz e ś c ija ń s k ie j i m y śm y c h c ia ły n a s z ą b ie d ę o g a r n ą ć t ą w ie lk ą m iło śc ią . L ecz n ie s te ty k a s a n a s z a n ie d o p is a ła . U fne w O p a trz n o ść B o s k ą u rz ą d z iły ś m y lo te r ję g w ia z d k o w ą n a rz e c z u b o g ic h . I o dziw o, m im o o g ó ln e g o b r a k u g o tó w k i u d a ła się n am w b re w o c z e k iw a n iu , d z ię k i o p ie c e M atki N ajśw . i cz ło n k in io m n a sz e j se k c ji, k tó r e się z a ję ły s p rz e d a w a n ie m lo só w . — 67

(14)

2 0*

d z ie w c z y n e k A n io ła S tró ż a i 17 n a s z y c h u b . D zieci M arji z g ro m a d z iło się w p rz e d d z ie ń w ilji Boż. N a ro d z e n ia n a sa li Dz. M arji. Z a ró ż o w iły się b la d e zw y k le b u zie, b ły s n ę ły o c z ę ta n a sz e j d z ia tw y n a w id o k ja rz ą c e j się c h o in k i, o c z e k iw a n ie w ie lk ie o g a r n ę ło m a łe d u sz y c z k i. W c h o d z ą c e g o g w ia z d o ra w ita ją n ie m y m z a c h w y te m i z a ra z e m trw o g ą , k tó r a n ie b a w e m z n ik a p rz y ro z d a w a n iu p rz e ró ż n y c h p o d a rk ó w ja k : p ła s z c z y ­ k ó w , s u k ie n e k , tr y k o tó w , h a le k , p o ń c z o sz e k , f a r tu s ik ó w , b u ­ cik ó w , s z tru c li, n o i to r e b e k z ła k o c ia m i. D z ie cięce g ło s ik i d r ż ą z w z ru s z e n ia i sz c z ę śc ia , ś p ie w a ją c k o lę d y u s tó p P rz e n . M atk i p ie sz c z ą c e j S w e B o sk ie D z ie c ią tk o . N a sz e u b . D zieci M arji w ty m d n iu o g ó ln e j ra d o ś c i ch o ć n a k ilk a c h w il z a ­ p o m n ia ły o sw ej d o li i o p u s z c z e n iu i w d z ię c z n e m s e rc e m s ła ły sw e m o d ły d z ię k c z y n n e k u B o sk ie j D z ie cin ie za d a r y o fia ro w a n e im w e d łu g ic h życzeń .

Z ra d o ś c ią m u sim y p r z e g lą d n ą ć n a s z p lo n w p ie rw s z ą ro c z n ic ę is tn ie n ia n a s z e g o k ó łk a , że ty le z d z ia ła ły ś m y k u c h w a le B ożej i N a sz ej M a te ń k i, lecz p a m ię ta jm y , że te n n o w y ro k d z ia ła n ia m u si b y ć je s z c z e o w o c n ie jsz y , a n a s z a p r a c a b a rd z ie j u d u c h o w n io n a , bo w s z y s tk o co n ie je s t o p a r te o p ra w o B oże m u si u p a ść . J a k C h ry s tu s P a n o d n o w ił ś w ia t p rz e z m iło ść p rz e o g ro m n ą , w s z y s tk o o g a r n ia ją c ą , i m y m iło ­ ścią b liź n ic h m u sim y o d n o w ić ś w ia t. „C ześć M arji".

Nasze sprawy beatyfikacyjne

Dnia 10-go m aja b. r. odbyła się kongregacja co do cudów zdziałanych za p rzyczyną W ielebnej S iostry K atarzyny L aboure.

Dnia 28. czerw ca b. r. podobna kongregacja odbędzie się w spraw ie Błogosławionej Ludw iki de M arillac odnośnie do k a n o ­ nizacji.

Rozpoczął się proces beaty fik acy jn y W ielebnego Sługi Bo­

żego X. Durando, w izy tato ra XX. M isjonarzy w Turynie, k tó ry w religijnem odnow ieniu W łoch odegrał w ielką rolę.

Módlmy się o łaski za przyczyną Błogosławionej Ludwiki i W ielebnych Sług B ożych: U przyw ilejow anej N iepokalanej — Królowej Cudownego M edalika i Sługi Bożego.

(15)

C u d o w n y Medalik w Australji

Pisze nam pew na Siostra M iłosierdzia z O range w A ustralji:

„C udow ny M edalik zdziałał i w A ustralji bardzo w iele cudów.

S tarzy ludzie \w ielb ią ten św ięty znak przym ierza i zad atk u m i­

łości M atki N ajśw iętszej N iepokalanej, młodzi także chętnie go przyjm ują.

Pew ien starszy pan — szkot z pochodzenia i presby- terjanin, krew ny Sir H enryka C am pbell-B am erm ana, też m iał podarow any Cudowny M edalik przez Siostrę Anielę. Kiedy ten znak przyjm ow ał do swoich rąk, w yrzek ł te słow a: dobrze, będę go nosił, gdyż w każdym razie nie może mi zaszkodzić.

W kilka m iesięcy potem ciężko zachorow ał i m usiał być ode­

słany do szpitala. Tu zauw ażył pew nego dnia Siostrę Miłosier­

dzia, jak obchodząc chorych udzielała im n au k i katechizm u.

P rzyw ołał ją do siebie i zapy­

tał, czy nie m ógłby także za­

znać tej łaski pogłębienia zasad Kościoła katolickiego. Od chwili bowiem w łożenia Cudownego M edalika poczuł był w sobie tak nadzw yczajną zm ianę i ko­

nieczność przystania do p raw ­

dziwego Kościoła. Z radością udzieliła mu Siostra potrzebnych wiadomości. W krótce przyjął chrzest w arunkow y, bo’ pierw szy był w ątpliw y, i tego samego dnia p rzystąpił do stołu P ańskiego.

Kiedy w kilka dni póz'niej przybył X. biskup do Orange dla udzielenia S akram entu Bierzm owania, powiadom iony przez Siostrę M iłosierdzia w ybierzm ow ał i naszego chorego. Umarł nasz szczęś­

liwy pacjent uleczony raczej na duszy niż fizycznie, ale jak dziękow ał Bogu za w ielki dar w iary św. Jest to jeden w y padek z pośród w ielu, który w skazuje na w ielką pomoc Marji Niepo­

kalanej Królowej Cudownego M edalika".

(16)

‘206

Dzieci Marji z Łom ży

K u c z c i O b lu b ie ń c a N ie p o k a la n e j P a n ie n k i.

W dniu 13 k w ietn ia r. b., w św ięto O pieki św . Józefa, Stow arzy­

szon e przyjęły w sp ó ln ie Kom unję Ś w iętą biorąc udział w uroczystera na­

b ożeń stw ie odpraw ionem przez Cz. ks. D yrektora S tow arzyszen ia, księdza H enryka O kuniew skiego w k a p liczce N iep ok alan ego Poczęcia.

Po południu dnia teg o urządzono coś w rodzaju akadem ji dla ubo­

g ich m iasta. Na scen ie naszej olbrzym iej sali u kazała się najpierw ch o ­ rągiew D zieci Marji, odw rócona tym razem w izerunkiem św . Józefa; p. Irena K ołak ow sk a od czytała referat następującej t r e ś c i:

„Niech będą p och w alen i — Jezus, Marja, Józef"

„Na zebraniu Pań M iłosierdzia w p ierw szy p ią tek m arca J. E. N aj­

d ostojn iejszy Ksiądz B iskup D em bek w yraził ży czen ie, by S tow arzyszone D zieci Marji też co dobrego dla ubogich zrobiły. P o słu szn e w ezw aniu ofiarow ałyśm y dziś Kom unję św iętą na in ten cję rodzin pozostających pod op iek ą Pań św . W in cen tego, pom ogłyśm y dzieciom przygotow ać p rzedsta­

w ien ie, a teraz ch cem y się p odzielić m yślam i.

S tow arzyszen ie D zieci Marji p o w sta ło na teren ie Łom ży w roku 1921, w roku jubileuszow ym , gdyż b yło to 50-ciolecie o g ło szen ia św . J ó ­ zefa Patronem K ościoła pow szech n ego. N aturalnie zap ragn ęły D zieci Marji, by O piekun K ościoła stał się i ich obranym O piekunem . Z bezgraniczną u fn ością p o leciły się jego p ieczy . Dziś po dziesięciu przeszło latach, w o- b e c r ó ż n y c h p r z y g ó d , zau w ażyłyśm y, że ufn ość nasza w śród tr u ­ d n ości rośnie, a upatrując w p rzeciw nościach okazje do w yrobienia du­

ch ow ego, pow tarzam y n ierzad k o: „choćby m nie zabił, ufać Mu b ęd ę”. Do w as w ięc ubogich, w alczących z trudnościam i zw racam y się z tą n ie o ­ m ylnej w artości recep tą: „Zaufajcie Józefow i Ś w iętem u ”.

N ie p osu n ę sw ej śm ia ło ści do rozpraw iania o św . Józefie. Pow tórzę wam ty lk o słow a, ale czyje... p osłu ch ajcie

Oto sam O jciec św . P ius IX w sw ym liście okólnym z dnia 7 lipca 1871 r. tak m ówi: „W tenczas dopiero r a t u n e k K ościoła i całego sp o ­ łecz eń stw a będzie zap ew n ion y, gdy dw ie podpory K ościoła t. j. N a jśw ięt­

sza D ziew ica i św . J ózef w sercach w iern ych chrześćjan zajm ą tak ie s t a ­ n ow isk o, jakie im się z w oli Bożej należy.

Ojciec św ięty Leon XIII przypom niał znow u w osobnym liście o k ó l­

nym p ostać i zn aczen ie św. Józefa w K ościele C hrystusow ym i w ezw ał cały św ia t k a to lick i do podw ojenia m odlitw do niego, jako do „męża za­

ufania Trójcy P rzen ajśw iętszej”, „iżby, jak p isze A rcybiskup B ilczew ski słu ży ł za jeden ze znaków , za sym bol i h a sło o d r o d z e n i a św iata*.

O jciec św ięty B en ed yk t XV w sw ej E n cyk lice z d. 25 lipca 1920 r.

tak m ów i: „Przygniatające lu d zk ość nad wyraz srogie n ieszczęścia napro­

w adzają nas na m yśl, że n ab ożeń stw o do św . Józefa w in n o być w śród w iernych go rętsze i pow szech n iejsze" — „Idźmy w szy scy do Józefa 1* w zywa dalej B en ed yk t X V; obejm ijm y sto p y O piekuna K ościoła św ięteg o w g o ­ rącej m odlitw ie, a sto su n k i religijne, socjaln e, m iędzynarodow e o z d r o- w i e j ą .

(17)

W pięknym liście pastersk im J. E. ks. A rcybiskup B ilczew ski w roku 1921 p is z e : „Godności cnocie każdego św iętego m usi o d p o w i a d a ć sto p ień i jak ość czci mu n a leżn ej”. Tu nasuw a się uw aga jasno wyrażona w A teneum k ap łań sk iem (egz. z m iesiąca lutego 1928 r.) A utor artykułu:

„O cześć św . Józefa w djecezjacb polskich" tak się w yraża: „Sprawa k ultu św . Józefa pozostaje dotąd m artwą literą, a m yśl i życzenie Ko­

ścioła nie w eszło dotąd w życie i nie zostało zrealizow ane ku w iększej chw ale Boga, ku czci św . Józefa i ogólnem u naszem u p ożytkow i duchownemu".

Ożywmy w ięc na tym p u n ­ kcie w iarę naszą. — Nie czekaj­

my jna w ielk ich tego św iata.

Może to jedna z tych spraw, 0 których sam Pan Jezus mówi, że są zakryte przed mądrymi 1 roztropnym i, a objaw ione ma­

luczkim . P astu szk ow ie pierw si z A niołam i do Zbawcy przybyli.

Idźmy za głosem K ościoła. Do­

w iadujem y się w tym m iesiącu z pism a liturgicznego „Myste- rium C hristi“, że obecny Ojciec św ięty P ius XI ma ochotę p od ­ n ieść w ielce cześć św. Józefa w liturgji, ale w edle tradycji czeka, aż go cały św iat k a to ­ lick i o to poprosi. Aby między proszącym i o tę ła s k ę Stolicę św iętą i w as nie brakło, aby biedni i m aluczcy m ogli stać się w sp ółp racow n ik am i w urze­

czyw istn ien iu n ajm iłosiern iej­

szych z a m ia r ó -w Opatrzności, postanów m y sobie dziś jedno:

d ow iadyw ać się p iln ie o św.

Józefie, tak jak n iegd yś Mędrcy ze W schodu nie w styd zili się, jak m ówi E w angelja: „dow iadyw ać piluo o D zieciątku*. A le nie w legendach szukajm y go, a w zdaniach św iętych jak św. Bernarda, św . Ignacego Lojoli, św . T eresy W ielkiej, św . Franciszka Salezego — 1 je sz c z e ... przestańm y u w a­

żać w św. Józefie t y l k o piastuna, u cieszon ego pieszczotam i D zieciątka J e ­ zus. Oto officjum o św . Józefie m ów i, że p ie śc ił On Zbawcę „z sercem roz- dartem" św iadom ością przyszłej Męki Z baw iciela. Jak słu szn ie w ięc św ięto św . Józefa w yznaczył K ościół 19 marca, w W ielkim p oście jakby akcentując to n ieu sta n n e rozw ażanie K alw aryjskiej ofiary, przez które, jak mówi O jciec T esniere, św ięty Józef sta ł się M ęczennikiem serca. — Z tego w zględu św . Józef zdaje się być najodpow iedniejszym patronem ludzi

(18)

208

ud ręczonych, jakim i są ubodzy i n ieszczęśliw i. „Św ięty J ózef — mówi w sw ym liście pastersk im A rcybiskup B ilczew sk i, jest św iętym najbar­

dziej n ow oczesnym , bo najbardziej odpow iada potrzebom chw ili, które przeżyw am y*.

My zatem S tow arzyszone Dzieci Marji w dzisiejszej Kom unji Ś w ię­

tej na in ten cję ubogich prosiłyśm y Boga gorąco, b yście się m ocno sch w y ­ c ili tej deski ratunku i zw racali odtąd sw e prośby do Trójcy Przenaj­

św iętszej i Marji N iepokalanej nie inaczej jak za pośrednictw em św . Józefa.

On jest tak dobrym, a dobroć chce być proszona. Ale jak mówi jeszcze A rcybiskup B ilczew ski: „skrzyw dzilibyśm y sieb ie i drugich, gd y­

byśm y tylk o w m ałych rzeczach Jego przyczyny w zyw ali. Prośmy w ięc 0 cuda, b yle p okornie z pam ięcią, że po łask ę, a nie po n ależn ość idziem y.

M ożnaby przytoczyć dla zach ęty m iljony przykładów , opisów cudow nej pom ocy św . Józefa. W ybieram na zak oń czen ie jeden podany w tym roku przez 0 0 . Oblatów Marji N iepokalanej. Oto on w sk rócen iu :

Św. Józef — g łó w n y ekonom misyj Północy.

Ś w ięteg o Józefa m ianow ał W ikarjusz A p ostolsk i z M ackenzie urzę dow o głów nym ekonom em sw oich m isyj wśród lodów polarnych. Stał się On ich O patrznością. Zaspakaja najpilniejsze potrzeby i daje naw et tro­

ch ę ponadto.

Jedno z ostatn ich w sta w ien n ictw św. Józefa o ca liło od n iechybnego głodu sierocin iec w forcie R esolu tion nad W. Jeziorem N iew olników .

O jciec superjor Duport zastał dzieci przy sto le z kaw ałk iem o sta t­

niej pieczonej ryby. P ełen niepokoju, udając minę zagniew anego r z e k ł:

„Moje dzieci, jeśli jesteśm y w niedostatku, to w asza w ina. Gniewam się 1 to bardzo się gniew am , że nied ość gorąco m odlicie się do św . Józefa".

M aleństw a w sta ły i o b ieca ły m odlić się „z całych s i ł“. Siostra przełożona zap ytan a ileby jej trzeba było reniferów odpow iada: „Sto sztuk, ani jed ­ nego mniej*. R ozpoczęła się n ow en n a o 100 reniferów . — Ojciec Duport w y sła ł dw óch strzelców . Obaj p ew n i niepow odzenia, ale zap łacen i ruszyli w drogę. I oto n a tk n ęli na olbrzym ie stado reniferów , które pojaw iło się od w schodu, zatem wbrew w szelkim prawom przyjętym u tych koczują­

c y ch zw ierząt. M yśliwi ch w ycili za broń, strzelając do przechodzącego stad a. Gdy policzyli zabite sztu k i, było ich sto i trzy.

W tej sam ej ch w ili sio stry i sieroty k lęcząc w kaplicy b łagały św . Józefa żarliw ą m odlitw ą, aby im dał prędko sto reniferów , ani jednego m niej.

O jciec Duport opisując to, p rosił Ojców O blatów , by, ile razy będą m ów ić o potędze i dobroci św . Józefa nie zapom nieli przytaczać jako.

przykład utrzym yw ania sierot i Misyj w tej ogrom nej p u styn i lodow ej.

Kończąc ten referat, proszę, przyjm ijcie od D zieci Marji tę garstkę m y śli ku czci O blubieńca N iepokalanej Panienki. Oby one sta ły się za­

p ow ied zią lep szego jutra, byśm y niezadługo w uczuciach w dzięczności za otrzym an e cuda pow tarzać m ogli: „Niech będą pochw aleni — Jezus, Marja, Józef".

Po odczytaniu nin iejszego w ob ecn ości Cz. Ks. Infułata Szczęsno- w icza, Zarządu Pań M iłosierdzia w sali przepełnionej ubogim i i ich dziećm i ta k zw ane „m aluchy’ z ochronki odegrały sztu czk ę „Spór k w ia tó w ”

(19)

Drugą sztu czk ę „Powrót ta ty “ w y k o n a ły dzieci z gim nazjum . Na za k o ń ­ czen ie, żyw y obraz sk u p ił przy naszej ukochanej chorągw i w szystk ich aktorów , co w b lask ach b en galsk ich ogni w yglądało m ile i ciek aw ie.

R ozeszłyśm y się p od n iesion e na duchu. K aida z nas czuła, że nic nie do­

rów na uczuciom skierow anym ku niebu. Tam się u stóp Jezusa, Marji i Józefa Ś w ięteg o spotkać m usim y k on iecznie.

W dzięczność u b ogiego

W ielebna Siostro! Nie mam słów, którem i mógłbym Ci po­

dziękow ać. W dniu 10. I. 1932 r. t. j. w niedzielę postanowiłem odebrać sobie życie, bo dłużej nie mogłem patrzeć na to, że moje dzieci i żona są w takiej nędzy i niem a zupełnie co jeść.

P ostanow iłem to w piątek dii. 8. b. m., że w niedzielę rzucę się pod przejeżdżający pociąg i to w raz z synem 3-ch letnim.

Przechodząc ulicą W arszaw ską, zauw ażyłem , że od Sióstr w ynoszą coś w garneczkach, w stąpiłem i pow iedziano mi, że siostra Emilja przyjm uje od 8 do 9 rano. Poszedłem w sobotę rano i c o ! Siostra dała mi chleba, struclę i rosołu. Może sobie Siostra w yobrazić, co za w ielką radość spraw iła temi artykułam i w moim domu. W południe obiad. W poniedziałek także dosta­

łem śniadanie i obiad. Dziś to jest środa znów śniadanie, strucle, w południe obiad. Od soboty (9. I.) codziennie się modlę do św.

T eresy i dziękuję Bogu za to.

M ateczko! niech Ci Bóg zapłaci za to czułe serce w niebie.

Tobie zawdzięczam , że żyję i duszy nie oddałem szatanow i, także i to, że żona i dzieci m ają co jeść.

W tę nadchodzącą niedzielę pójdę do Spowiedzi św. i Ko- munji św.

Napisałem tych kilka słów Siostrze dlatego, że ustnie nigdy nie mógłbym tego powiedzieć. Ta nędza, to mnie spotkała tylko z braku pracy. Nigdzie nie można nic zarobić, a żyć i jeść trzeba.

Jeszcze raz dziękuję Mateczce z całego serca.

Kalendarz C udow nego Medalika i Kalendarz św.

W incentego (wyd. jubileuszowe) na r. 1933 w druku.

(20)

‘210

N a w r ó c e n i e

Dnia 30 grudnia 1931 r. zwrócono się do Sióstr Miłosier­

dzia, aby odw iedziły ciężko chorego robotnika kolejowego dniów ­ kowego. Chory przyjął S. S. M iłosierdzia z m yślą pełną nadzieji, że go um ieszczą w szpitaliku epidemicznym miejskim na Białym Prądniku. Jednak lekarz po wizycie u niego, orzekł, że życzenia tego w ykonać nie m ożna, gdyż stan jego jest bardzo ciężki i dni jego są policzone. Zaproponow ała więc siostra chorem u, aby się wyspow iadał i przyjął O statnie S akram enta Św ięte, chory jednak zaprotestow ał zapew niając, że tylko co niedaw no był u Spow ie­

dzi św. Lecz to co w yznał było niepraw dą, gdyż jeden z kole­

gów, którzy razem z nim mieszkali, w yjaśnił, że chory już k il­

kanaście lat nie był u spowiedzi św. i zarazem nienaw idzi Koś­

cioła, księży i zakonnic, do czego później w rozmowie chory się sam przyznał. Siostry widząc, że ustne nam ow y nie trafią do serca chorego, zw róciły się z prośbą do N ajświętszej Marji Panny, Ucieczki grzeszników, aby udzieliła prom yka Swej łaski tem u chorem u i um ysł i serce jego rozjaśniła. Jednocześnie otrzym ał Cudowny Medalik, któ ry wziął ze słow am i: „Dobrze, niech Sio­

stra da, to mi nie zaszkodzi. Odwiedzano chorego codziennie, zanoszono mu mleko, wini, bułki, lekarstw a i t. p. i przy okazji wspom inano mu o Spowiedzi św. lecz chory odmawiał. C ierpie­

nia chorego coraz bardziej w zm agały się, a przyczyniało się do tego to, że nie miał posłania zupełnie. Postarano się więc dla niego o poduszkę, kołdrę i prześcieradło. Po ułożeniu go na tem posłaniu, chory czuł się bardzo wzruszonym , serdecznie dzięko­

w ał siostrom i prosił, aby go nie zabierano już do szpitala, po­

zwolono mu choć trzy dni leżeć na pościeli. Siostry, widząc jego tak dobrze usposobionym, w spom inały mu o św. Spowiedzi. Już nie reagował, tylko spokojnie odpow iedział: — „Siostry kochane, już tyle zrobiłyście dla mnie dobrego, to róbcie dalej, co chcecie, ja zgadzam się na w szystko, wieczorem dziś przyprow adźcie mi księdza". N iepokalana już go oświeciła swymi prom ieniam i i serce jego skierow ała w Swą stronę. Przybył kapłan, chory w yspow ia­

dał się szczerze, z oznakam i żywej w iary i ze skruchą, przyjął Komunję św. i ostatnie Namaszczenie św. Potem żył jeszcze dwa dni, rozm yślając o śmierci i przyszłem życiu wiecznem. Nie pozw alał w swej obecności nic mówić złego nie tylko na Koś­

ciół, ale i na bliźnich. Gdy w ostatni wieczór jego ziemskiego

(21)

o sąsiadce, chory zwrócił im uw agę w słow ach: — „Proszę być cicho i w mojej obecności nie mówił złego o innych, ja mam inne spraw y przed sobą i proszę o spokój

N astępnego dnia rano o godz. 5-tej cicho oddał Bogu ducha.

Gdy przyszła Siostra, aby się pomodlić przy jego zw łokach, za nią weszło kilk u n astu robotników , którzy byli też przedtem z'le usposobieni do Kościoła i W iary św.

Siostry, gdy ułożyła dłonie zm arłego i pokropiła go wodą św ięconą uklękła i zaczęła się modlić, w szyscy robotnicy zrobili to samo.

Siostry, pierw sze poczyniły starania, aby spraw ić zm arłem u choć jak najskrom niejszy katolicki pogrzeb. Robotnicy, widząc te starania, byli w zruszeni pomimo, że m iędzy nimi byli ludzie źle usposobieni. Dobrzy w ystąpili otw arcie, oceniając w szystko dobre, jak ie czyni Kościół i duchow ieństw o dla społeczeństw a, a szczególniej ubogich. Postanow ili też przyczynić się czemś do­

brem i zajęli się pogrzebem . Szybko zebrali składkę m iędzy swymi taką, iż mogli spraw ić pogrzeb okazalszy. Zamówili dwie msze św. za duszę śp. kolegi i na pogrzeb w raz z S. S. Miłosier­

dzia staw ili się bardzo licznie.

Tu N ajśw iętsza Marja P anna udzieliła Sw ych prom iennych łask nie tylko zm arłem u w jego ostatnich chw ilach życia, ale rozsypała je na całe jego otoczenie.

Ś. _|_ p.

Siostra Róża-ldalja-Marja

0 K Ę C K A

W i z y t a t o r k a

Zgrom. Sióstr Miłosierdzia Prow.

W arszawskiej, ur. 18 lipca 1878 r.

W stąpiła do Zgr. w r. 19U0. Zasnęła w Panu 28 lutego 1932 r.

O Marjo bez grzechu poczęta:

módl się za nami, którzy się do Cie­

bie uciekamy. (300 dni odpustu).

(22)

212

I R E N A

Ciąg da lszy.

A K T IV.

Pokój w domu Wirginji — stół, fotele, wazony, posągi, kw iaty — podnóżek.

SCENA 1.

R y t a (porządkując pokój mówi)

Ach, jak dobra jest ,ta moja pani, tak miła, tak serdeczna.

Jak też nauka- P ana naszego przekształca człow ieka, jak go uśw iątobliw ia, gdy tak czyni, jak Pan Jezus każe. Ach jak mało potrzeba bożej wszechmocy, aby ślepotę oświecić, niew iarę n a­

wrócić, uzdrowić ciało i duszę zbawić. (Ryta patrzy, słysząc kroki, staje jak w ryta po praw ej stronie mówi przerażona). Boże, któż to Idzie?

L u k r e c j a - J u d y t .

(Z lewej strony sceny ukazuje się na scenie, pełna zaw zię­

tości i zacisnąw szy zęby rzecze:) Podła! — Otóż nareszcie cię mam.

Ry t a .

(Padając na kolana przed m atką, w yciąga ręce do niej i mó­

wi). Matko! — m atko!

L u k r e c j a - J u d y t .

(Otwiera ręce, lecz cofa się i odtrąca ręką). A, precz, precz ode mnie, precz od mojego łona cóż tobie do serca m atki, chyba, że ją chcesz ukąsić jak gadzina.

R y t a (w yciągając ręce do matki).

Matko! litości!

L u k r e c j a - J u d y t (ironicznie).

Prosisz mnie o litość! ha, czem uś ty jej nie m iała nad mym siwym w łosem ? Czemuś opuściła wdowią sierocą starość swojej m atki? Wiem ja, z kim poszłaś, i niedługo a zgrzybiały zwodzi- ciel ciężko odpokutuje za swoją zbrodnię.

R y t a .

O, nie bluz'nij, m atko, zaklinam cię, przebacz, czego nie zrozumiesz. Powiedz, jeśli chcesz — (w staje) — wrócę do ciebie;

gotowam codziennie godzinami leżeć u stóp twoich, bylebyś mi pozwoliła w yznaw ać C hrystusa.

(23)

L u k r e c j a - , l u d y t .

Co, niew dzięczna? zatruw szy tyle lat mojego życia, w yto­

czywszy tyle łez, spraw iw szy tyle zgryzot, ciskasz mi teraz pod nogi w spaniałom yślnie, niby żebrakow i, jałm użnę swojej usługi...

i myślisz, że cię przyjm ie m atka osam otniona, którą odbiegłaś, kiedyś była jej szczęściem jedynem ? Nie, zapraw dę, nie pozw olę ci zaspokoić sobie sum ienia tak łatw o, nie pozw olę C hrystusa wielbić tuż pod moim bokiem, nie podejm ę z barłogu niew olnicy, która sam owolnie spodliła się tak niskim stanem ; jesteś biedną i samą, zostańże nią aż do śmierci, w yrzuty niech ci w yżerają d u s z ę . . . oto jedyna pociecha.

R y t a (klęka).

Na Boga! m atko, — na Boga — wszak m nie nie złorze­

czysz?

L u k r e c j a - J u d y t (zawzięta)

Jakiego ty Boga wzywasz, ty, coś go zdradziła? — O, nie Jehow ie tobie zbiegać w pomoc. Jehow y w szystkie gniew y i w szystkie pioruny nad głową zd rajczy n i... Piekło — piekło tylko jej udziałem, piekłu cię oddaję. Lucyfera duch m ęczący niech zstąpi na ciebie, niech cię nie opuszcza; niech nęka każ­

dej godziny, niech w chwili zgonu przypom ni ci widmo m atki nieszczęśliwej, niech cię zdusi w łasną tw ą w ściek ło ścią... (chce odchodzić, ale czeka patrząc na klęczącą Rytę.)

R y t a (po m ilczeniu nagle się zrywa, w staje i woła) Stój! zabij, jeśli chcesz, ale nie przeklinaj!

L u k r e c j a - J u d y t (złośliwie i szyderczo).

Ha! boisz się — boisz się przekleństw a m atki! niechże cię ono ściga do ostatniej chw ili! czemu ja cię mam zabijać! Czyż znikczem niona krew twoja byłaby dostateczną zem stą? — n ie ; jedno tylko w yrów na tw ej w inie: życie jak najdłuższe — a p rze­

klęte.

Ry t a .

(w zruszona, uspokaja się, robi wolno znak krzyża, żegnając się mówi).

Nie boję się, biedna m atko, bo jest ze m ną Ten, na którego imię w szelkie kolano klęka, niebieskie, ziem skie i p iekielne — ale cię błagam dla miłości ciebie samej, przestań! Zali nie wiesz, że przekleństw o na dzieci Boże ciśnione, nie ty k a ich, ale zw raca się na tego, co przeklął? więc p o zw ó l... (czołga się do nóg matki, uczepia się kraju szaty i na kolanach posuw a się za od­

Cytaty

Powiązane dokumenty

W stręt o d ­ czuwany do potw ora, 'jakim jest niewdzięcznik, da się jedynie wy- tłóm aczyć przez przyrodzone praw o, k tóre dom aga się tego, aby dobrodziejstwo

odbyło się uroczyste przyjęcie do Stowarzyszenia Dzieci Marji A spirantek i Aniołów Stróżów, były rekolekcje jedno­.. dniowe dla nowo przyjętych Dzieci Marji,

W wypadku, jeśli Siostry będą chciały się w ycofać, albo adm i­.. nistracja chciała by im podziękow ać, należy pow iadom ić stronę zainteresowaną rok

W Tobiem Panie nadzieję położył Niech nie będę zawstydzon na wieki, Tyś świat cały wywołał z nicości, Tyś jest źródłem piękna i radości, Tyś

nie i zawsze będzie nosił dzień i noc Cudowny Medalik — będzie odmawiał trzy Zdrowaś Marjo i O M ar jo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy

Po odwrotnej stronie Cudownego Medalika pod imieniem Marji znajduje się i Serce Jezusa, uwieńczone koroną cierniową, tak, że ciernie aż zakrywają szeroką ranę

Wachowski, jak się można było tego spodziewać Medalika nie przyjął mówiąc: Ta blaszka nie ma żadnej dla mnie wartości i z cynięznem zuchwalstwem dodał

Serca Pana Jezusa, odbyło się przyjęcie 12 do Dzieci Marji, 7 do aspirantek. Dzień 19 lipca święto naszego Patrona, obchodziłyśmy bardzo