• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Dziatwy : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1935.07.06, R. 5, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Dziatwy : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1935.07.06, R. 5, nr 12"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

OPIEKL I DLLMILV

BEZPŁATNY DODATEK DO .GŁOSU WĄBRZESKIEGO"

NR. 12 WĄBRZEŹNO, DNIA 6 LIPCA 1935 ROKU ROK 5

Deszcz łask

(UryivkiMLKJIHGFEDCBA z żynoota śm. Jana Bosko).

K siąd z B osko, jad ać w B arcelon y , zatrzy m ał się C an n es. I u p rzy n iesio n o

d ziew czy n k ę p rzy w iązan ą do lek ty k i.

r. 1886 do w m ieście

m o że p iętn asto letn ia, z p o rażo n ą rę k ą lra sta ć . Z boże ro sło na p o czek an iu , nio- i n og ą, św ięty k s. B osko u d zielił jej Isąc g ru b e, p ełn e k ło sy .

b ło g o sław ień stw ti M arji W sp o m o ży - j cielk i W iern y ch i rzeki:

G d zie cię b o li?

d zielił ch o rej b ło g o sław ień stw a, a n a­

stęp n ie p o leci! odw iązać ją i ro zk azał d ziew czy n ce p o w stać.

n iem a m ogę jej an i | w arzy p o ruszy ć, an i o tw o rzy ć — odpow ie- W d ziała d ziew czy n k a, a ty m czasem po- w ies.

ŚW IĘT Y JA N B O SK O

najw iększy opiekun i przyjaciel dzieci

n o sząc ją i o tw ierając.

K s. B osko u śm iech n ął się i k azał jej p rzechad zać się p o p o k o ju . M atk a p łak ała, d ziew czy n k a o n iem iała ze zd u m ien ia, a ks. B osko d o d ał:

O d m ó w isz co d zien n ie trzy O j- ab y o trzy m ać lask ę, iile b y za n ią d zięk o w ać.

nie, po-

W tein w x p ad li

k u jąc:

w \ slan n icy ciek li, o to ­

d zić m u sial p ew ien czlow ich

N ie m o żn a — m ó w iła m atk a — le k a rz e zak azali su ro w o.

— C zy m asz u łn o ść w p o m o c M ar- j i W s po in o ży ci el ki ?

la k . z p ew n o ścią.

Z atem zró b to. co p o lecam .

P o słu ch ajcie k sięd za B o sk o —

Mof/o sieje owies

G d y św ięty Jó zef i M arja u ciekali z D zieciątk iem Jezu s p rz e d g n iew em k ró la H ero d a do E g ip tu , p rzy b y li na p ię k n ą p o la n k ę w le sie .

la m u p ra w ia ł p e w ie n ro ln ik sw ą z ie m ię i w ła śn ie z a b ie ra ł się . a b y s ia ć o w ies .

U c ie k a ją c y p o p ro s ili g o s p o d a rz a, ż e b y p o z w o lił im o d p o c z ąć n a je g o p o lu . C h ę tn ie z e z w o lił n a to . g o ś c in ­ n ie i o fia rn ie p o d z ie lił s w ó j c h le b z n i­

m i i p o d a ł im n a p o ju z d z b a n a sw e g o . P o p o s iłk u z a g arn ę ła M a rja ,< p o ro o w s a d o s w e g o fa rtu c h a i ro z s iew a ła z ia rn k a p o p o lu .

1 p a trz c ie ż ! — s ta ł się c u d ! O w ie s w o k a m g n ie n iu p o c z ą ł k ie łk o w a ć i w y -

R o ln ik o d p o w ie d z ia l:

- A ja k ż e , p e w ie n m ę ż cz y z n a z w ia s tą i d z ie c k ie m b y ł tu u m n ie , o d p o c z y w a li, je d li o d m e g o e ld e b a

k o w i e.

B v ło to w ie d \.

o w ie s ! P ię k n i

z b o ż u ii m ó w ili

m a ! \ie m a

a s m p o m a g a ła m i r. m k ie ru n k u p o - ie d z ia l ro ln ik . e li się d o jrz a łe m u

tro p ie -

są n a p e w n o ju z p o z a g ra n ic a m i iju . o ile b \;i tu . g d \ s ia n o o w ie s.

l a k le ż z ro b ili- p o w ra c a ją c p o b e z -

> n ie w u k ró la lle ro d a .

O d w ią z a n o ją . w s ta ła s a m a i p o ­ c z ę ła c h o d z ić , c h o c ia ż <)d 4 la t n ie m o ­ g ła k ro k u p o s tą p ić , św ię ty S łu g a B o ­ ż y d o d a ł:

_ _ P o d z ię k u j M a rji W s p o m o ż y c ieł- c e W ie rn y ch i o d p ro w a d ź s w o icłi ro ­ d z ic ó w d o d o m u .

T łu m , c z e k a ją c y z e w n ą trz s a li, n a w id o k ta k ie g o c u d u z e n tu z ja z m e m o - p o w ia d a ł o n im i w n e t p rz y n o s z o n o in n y c h c h o ry c h .

D n ia 13 k w ie tn ia te g o s a m e g o ro ­ k u . w o b e c trz y d z ie s tu o só b w e s zła d o p o k o ju k s. B o sk o u b o g a d z iew c z y n k a .

Jun Patock.

(2)

S tro n a 2 OPIEKUN DZIATWY

Brzęczą pszczółki mid lipitią Pod błękit nem niebem:

Znoszą m ule miodek' /doi ij.

Będziem sio jeść z cldebem.

J mij pszczółki prncomile.

Robotniczki Boże!

Zbieracie mij miody z kmiatóm.

Ledmo błysną zorze.

O my pszczółki robotniczki.

Chciatbym ja mam sprostać:

Rano mstamać i pracomać Byle miodu dostać.

V. Konopnicka.

sffdŁią

G d y |)rz \ jd z ie c i iść p rz e z la s z.in ó w p a c ie rz e . W ó w c z a s b ą d ź .s p o k o jn y , b o B ó g c ię s trz e ż e .

P e w ie n w o ja ż e r z d ą ż a ł z w io s k i w s tro n ę m ia sta d o d o m u . S z e d ł s z y b k o , g d y ż m ia ło s ię k u z a c h o d o w i, te m b a r- d z ie j. ż e m ia ł je sz c z e p rz e jś ć d u ż y la s.

Z b a d a ł je s z cz e ra z b ro ń — ta k je s t n a ­ b ita ... W s z y s tk o w p o rz ą d k u ... S p o g lą ­ d a ją c w n ie b o , w e s tc h n ą ł z c ic h a p o le ­ c a ją c s ię B o ż e j o p ie c e — w s z e d ł w g ę ­ s ty la s. B v ło p ra w ie c ie m n o . P o k rz e ­ p io n y n a d u c h u s ło w em m o d litw y , s z e d ł ś m ia ło , p e w n y , ż e n ie b e z p ie c z e ń ­ s tw o m u ż a d n e g ro z ić n ie b ę d z ie . M im o

to c z u l, ja k o g a rn ia ł g o ja k iś d z iw n y lę k . B y ł b la d y , c z u ł o b a w ę p rz e d c z e m ś n ie z n a n c m . s tra s z n e m ...

C o u lic h a , ta k m n ie d z is ia j ja ­ k iś s tra c h p rz e jm u je , p e w n ie to c o ś z łe g o w ró ż y p o m y śla ł s o b ie . — W c z o ra j, g d y m tę d y p rz e c h o d z i! i to z e z n a c z n ą s u m ą p ie n ię d z y , ta k ie g o s tra c h u n ie c z u łe m , ja k d z isia j...

T y m c z a s e m ... n ie u c h w y tn y b a n d y ­ ta , p o s tra c h c a łe j o k o lic y , s ie d z ą c w u k ry c iu z a d u ż y m d ę b e m , c z e k a ł n a s w ą o fia rę — w o ja ż e ra . p e w n y , ż e o d n ie g o o s ią g n ie p o rz ą d n y łu p . N a re sz ­ c ie d o c z e k a łe m s ię p o rz ą d n e j ..ro b o ty “

1— rz e k i d o s ie b ie p ó łg ło s e m b a n d y ta , i A je d n a k ...

W o ja ż e r. s z e p c z ą c s ło w a m o d litw y , s z e d ł s /v b k im k ro k ie m , b y ja k n a jp r ę - d z e j p rz e jś ć la s. N a g le d a l się s ły sz e ć h u k s trz a łu i je d n o c z e ś n ie p rz e ra ź liw y g lo s , w o ła ją c y o ra tu n e k ... N a k rz y k w o ja ż e r s z v b k o p o b ie g ł w s tro n ę w o - ła ją c e g o p o m o c w i o d z iw o ' O p o d a l d u ­ ż e g o d ę b u , le ż a ł c z ło w ie k , w u ją c y się z b ó lu o d z a d a m e h m u ra n p rz e z ja - d o w ite g o w ę ż a . J a k s ię o k a z a ło o fia rą o lb rz y m ie g o w ę ż a b x i b a n d y ta , k tó ry c z \ lia l n a ż y c ie w o ja ż e ra . W ą ż o k rę ­ c a ł s ię c o ra z m o c n iej w o k o ło ra m io n i s z \ ji b a n d y ty , d rę c z ą c g o n ie m iło s ie r­

n ie sw e m k ą s a n ie m .

N ie u c h w y tn y b a n d s ta — p o s tra c h c a łe j o k o lic y , b y ł b e z siln y m w o b e c te j g ro ź n e j b e s tji. S k o ro u jrz a ł w o ja ż e ra . c ię ż k o w e s tc h n ą ł, ł.z y m u s ta n ę ły w o c z a c h , p ła k a ł c h y b a p ie rw s zy ra z w ż y c iu — d o tą d in n i p rz e d n im p ła k a li, b ła g a ją c g o o lito ś ć , o u w o ln ie n ie ...

■ S łu s z n ą k a rę p o n o s z ę , g d y ż c ie ­ b ie c z ło w ie k u c h c ia łe m p o z b a w ić ż y ­ c ia . ty lk o c o o d d a łe m s trz a ł w tw o ią s tro n ę , a w te j s a m e j c h w ili p o rw a ła m n ie w o b ję c ia ta s tra s z n a b e s t ja ... .

N ie d o k o ń c z y ł, a s ło w a te w y s z e p ­ ta ł o s ta tn im ju ż tc h e m . D y s z ą c c ię ż k o , b a n d y ta s k o n a ł.

W o b a w ie o w ła s n e ż y c ie , w o ja ż e r

| c e ln y m s trz a łe m z a b ił w ę ż a s ę d z ie g o . I k tó ry s w y m s u ro w y m w y ro k ie m u k a - [ ra ł b a n d y tę , c z y h a ją c e g o n a ż y c ie i i m ie n ie lu d z k ie .

JI iktor Pr...ki.

Skarb u ogrodzie

P e w ie n k m ie ć u m ie ra ł, a n ie z o s ta ­ w ił n ic z e g o d z ie c io m p ró c z d o m u i o g ro d u . B ło g o s ła w ią c im w o s ta tn ie j c h w ili rz e k ł: ..D z ie c i m o je , c a ły s k a rb ja k i m a m . je s t w o g ro d z ie , s z u k a jc ie , a z n a jd z ie c ie “ !

W k ilk a d n i p o p o g rz e b ie s y n o ­ w ie p o s z li k o p a ć , a le n a p ró ż n o w z r u ­ s z y li z ie m ię c a łe g o o g ro d u : n ie z n a ­ le ź li s k a rb u . Z a sm u c e n i, w z ię li s ię d o z w y k łe j p ra c y . P o z a s a d z a li i p o s ia li, ja k z w y k le , ró ż n e w a rz y w a .

J a k ż e s ię d z iw ili, g d y w ś ró d la ta u k a z a ł s ię n a d z w y c z a jn y u ro d z a j. — - Z ie m ia , k tó r ą s k o p a li i s p u lc h n ili, s z u k a ją c p ie n ię d z y , w y d a ła p lo n s to ­ k ro tn y . P o z n a li w te n c z a s, ż e s k a r­

b e m . o k tó ry m m ó w ił o jc ie c , je s t s ta ­ ra n n a p ra c a o k o ło z ie m i.

Pracujcie, a firosz /.najdziecie.

Miotła biedy nie mymi ecie!

ZŁOTE MYŚLI.

N ie m ó w m y u s ta m i (b o u s ta u m ią k ła ­ m a ć ) a le s e rc e m .

Justyna Bobińska.

W rocznicę śmierci Marji Curie Skłodowskiej

S m u tn e e c h o le c ia ło , ja k w ic h e r p o z ie m i.

S k ło d o w s k ic j M a rji n ie m a m ię d z y ż y ją c y m i!

U m a rła , u le c ia ła g d z ie ś w n a d z ie m s k ie k ra je . T x Ik o je j o d k ry c ie ra d u z n a m i z ó s ta je .

Z a b ra ła z. s o b ą to . c o n a jle p s z e g o m ia ła . T ę m ą d ro ś ć , k tó rą z m iło ś c i lu d z io m o d d a la . Z o s ta ł ra d . te n o w o c c e n n y je j m ą d ro ś c i.

R a d . k tó r\ je s t z a z n a c z o n y w d z ie ja c h lu d z k o ś c i.

T e n ra d . k tó ry się w ru d z ie u ra n o w e j k ry je . C z \ p ra w d a , ż e o d k ry w c z y n i je g o n ie ż y je ? D z iś. 4 -te g o lip c a . ś m ie rc i je j je s t ro c z n ic a . S m u tn a je s t P o ls k a i s m u tn a je j s to lic a .

B o b iń s k a J u s ty n a .

Kamień

B o g a ty c z ło w ie k rz u c ił k a m ie n ie m w n a je m n ik a , z k tó ry m się p o k łó c ił.

B ie d a k p o d n ió sł k a m ie ń i w z ią ł g o z e s o b ą d o d o m u , m y ś lą c : — K ie d y ś p rz y jd z ie c z a s , k ie d y b ę d ę m ó g ł r z u ­ c ić n im w te g o , k tó ry m n ie z n ie w a ­ ż y ł. n ie o b a w ia ją c s ię z e m s ty z je g o s tro n y .

W k ró tc e b o g a ty z b ie d n ia ł ta k p rz e z n ie o p a trz n o ść . ro z rz u tn o ś ć i b ra k c h ę c i d o p ra c y , ż e z a c z ą ł ż e b ra ć .

W ty m s a m y m c z a s ie p rz y s z e d ł o n d o d rz w i c h a ty , w k tó re j m ie sz k a ł b ie d n y n a je m n ik . W te d y te n ż e w z ią ł k a m ie ń , a b y n im c is n ą ć w z b ie d n ia ­ łe g o n ę d z a rz a . L e c z p o c h w ili, n a m y ­ ś liw s z y s ię rz e k i: — T e ra z c z u ję , ż e n ie m o g ę s ię z e m ś c ić , g d y ż d o p ó k i m ó j w ró g b y ł p o tę ż n y m i s z c z ę śli­

w y m . n ie u w a ż a łe m te g o z a tru d n e , z a ś te ra z , g d y je s t w n ie s z c z ę ś c iu , b y ło b y to o k ru tn y m c z y n e m . — Z te - m i s ło w a m i rz u c ił n a je m n ik k a m ie ń o z ie m ię i d a ł ż e b ra k o w i k a w a ł c ltle - b a . P rz y sło w ie m ó w i:

C h le b e m z a k a m ie ń p ła c ić

__ __ ___ - Miłość: sgnoujska

W a c u ś , p rz e c h o d z ą c u lic ą , w p a d ł ,p o d d o ro ż k ę , i k o ła z ła m a ły m u n o g ę . O d n ie s io n o ję c z ą c e g o z b ó lu c h ło p c a d o d o m u . U jrz a w s z y g o c h o ra m a tk a , z e m d la ła z p rz e ra ż e n ia . W te d y c h ło p ­ c z y k p rz e s ta ł ję c z e ć , a g d y m a tk a p rz y s z ła d o p rz y to m n o śc i, p o w ie d z ia ł:

..N ie m a rtw się, m a m o , m n ie ju ż p r a ­ w ie n ic n ie b o li. W a c u ś n ie s k a rż y ł s ię i n ie k rz y c z a ł, c h o c ia ż b o la ło g o b a r­

d z o : g d y d o k tó r o p a tr y w a ł m u z ła ­ m a n ą n o g ę , z a c ią ł ty lk o z ę b y , ja k d o ­ ro s ły m ę ż c z y z n a , i p a tr z a ł w m ilc z e ­ n iu n a m a tk ę .

B y l to b a rd z o m ę ż n y c h ło p c z y k , k tó ry n a p ra w Td ę k o c h a ł m a tk ę i n ie c h c ia ł m a rtw u ć je j s w n je m c ie rp ie ­ n ie m .

(3)

N r . 1 2 O P I E K U N D Z 1 A T W Y S t r o n a i .

Opowiadanie Cioci Pióro

Hala Ninka i koziołek Haciuś

N i n k a s i e d z i a ł a w ł a ś n i e p r z y ś n i a ­ d a n i u . k i e d y u s ł y s z a ł a w a r k o t m o t o r u i s y g n a ł t r ą b k i . Z e r w a ł a s i ę o d s t o ł u i p o b i e g ł a t ł o o k n a . P r z e t ł o k n e m s t a ł o d u ż e g r a n a t o w e a u l o . N i n k a n i e p o ­ t r z e b o w a ł a p a t r z e ć , k t o p r z y j e c h a ł . Z n a ł a d o s k o n a l e t e n ś l i c z n y s a m o c h ó d , a w e d ł u g n i e j t y l k o w t i j a s z e k I a d z i o m ó g ł m i e ć t a k a c u d o w n ą m a s z y n ę .

M a m u s i u , m a m u s i u , w t i j a s z e k I a d z i o p r z y j e c h a ł i a u t o t e ż r o z l e ­ g ł o s i ę w o ł a n i e \ i n k i .

P o t e m , k i e d y j u ż s i ę p r z e k o n a ł a , ż e m a m u s i a u s ł y s z a ł a n o w i n ę , w y b i e g ł a n a s c h o d y . P a r ę s c h o d k ó w — s k o k r e s z t a d r o g i p o p o r ę c z y i N i n k a s t o i , w p a t r u j ą c a s i ę w a u t o .

P r z e z c a ł y c z a s p o b y t u w u j a s z k a . d z i e w c z y n k a p r a w i e n i e o p u s z c z a ł a s a m o c h o d u Z w i e l k i m t r u d e m w y c i ą ­ g a n o j ą n a o b i a d i k o l a c j ę , n o i n a t u ­

r a l n i e d o s p a n i a .

W u j a s z e k z a b i e r a ł N i n k ę n a s p a c e ­ r y . P e w n e g o d n i a , w r a c a l i d o d o m u z d a l s z e j w y c i e c z k i . M i n ę l i j a k ą ś w i e ś i s z o f e r p r z y ś p i e s z y ł b i e g m a s z y n y . N a ­ g l e z z a d r z e v . a w y b i e g ł n a s z o s ę m a ­ l u t k i k o z i o ł e k . N a o d g ł o s t r ą b k i , z a ­ m i a s t u c i e c , k o z i o ł e k z a t r z y m a ł s i ę i s p o j r z a ł z d z i w i o n y ’ . N i n k a z a m a r ł a . — C z y s z o f e r M i c h a ł p o t r a f i z a h a m o w a ć c z y s k r ę c i ć ! W y c i ą g n ę ł a r ą c z k ę d o k i e r o w n i c y , ( i w a l t o w n y s k r ę t , l e k k i w s t r z ą s i a u t o s t a n ę ł o . T y m c z a s e m k o ź l ą t k o s i a ł o s o b i e s p o k o j n i e , j a k b y s i ę n i c n i e s t a ł o .

N a t u r a l n i e N i n k a z a c z ę ł a s t r a s z n i e p r o s i ć w u j a s z k a . ż e b y j e j k u p i ł t e g o k o z i o ł k a .

W t e n s p o s ó b k o z i o ł e k M a c i u ś s t a ł s i ę w ł a s n o ś c i ą N i n k i . Ś m i e s z n y b y ł t e n M a c i u ś . N i c z e g o , a l e t o z u p e ł n i e n i c z e ­ g o s i ę n i e b a ł . N i k t g o n i g d y n i e w i ­ d z i a ł u c i e k a j ą c e g o . M a c i u ś z a w s z e s z e d ł ś m i a ł o n a p r z ó d . B a r d z o p r ę d k o p r z y w i ą z a ł s i ę d o s w o j e j p a n i . C h o ­ d z i ł z a n i ą w s z ę d z i e , j a k p i e s , s ł u c h a ł t y l k o N i n k i , a k i e d y c z a s e m z o s t a w a ł s a m , t r z e b a b y ł o g o z a m y k a ć . B i e d n y M a c i u ś b e c z a ł w t e d y ż a ł o ś n i e .

K i e d y M a c i u s i o w i z a c z ę ł y w y r a ­ s t a ć r o g i , b y ł j e s z c z e ś m i e s z n i e j s z y n i ż z w y k l e . W y c i n a j ą c e s i ę d o p i e r o r ó ż k i s w ę d z i ł y g o . t o t e ż t ł u k ł i s z o r o w a ł ł e b ­ k i e m g d z i e s i ę d a ł o . O p i e r a ł s i ę w t e ­ d y ł b e m o d r z e w o , i w i e r z g a ł t y l n i e m i k o p y t k a m i , t r a t u j ą c z i e m i ę . N i n k a p o ­ l u b i ł a k o z i o ł k a M a c i u s i a . Z a c z y n a ł y s i ę t e d y h a r c e . M a c i u ś , p o b e k u j ą c w e ­

s o ł o , b i e g a ł k o l o N i n k i . s t u k a j ą c j ą ( l e k k o o d c z a s u d o c z a s u r o ż k a m i . Z d a - i r z y ł o s i ę j e d n a k , ż e N i n k a m u s i a ł a । w y j e c h a ć n a d ł u ż e j z w i z y t ą d o c i o c i . , k t ó r a m i e s z k a ł a w W a r s z a w i e . B i e d - [ n y M a c i u ś t ę s k n i ł b a r d z o z a s w o j ą p a ­ n i ą . N i c c h c i a ł n i c j e ś ć , c h o d z i ł s m u t - n \ z e z w i e s z o n ą g ł ó w k ą . P o t r a f i ł g o ­ d z i n a m i s t a ć w c i e m n y m k ą c i e p o d w ó ­ r z a . R o z g l ą d a ł s i ę i j a k b y n a s ł u c h i w a ł c z y n i e u s ł y s z y g ł o s u N i n k i . S t r ó ż , k l o - r y m i a ł s i ę o p i e k o w a ć M a c i u s i e m z p o ­ l e c e n i a N i n k i . m a r t w i ł s i ę p o w a ż n i e :

( o t o p a n i e n k a p o w i e n a r z e­ k a ł — k i e d y w r ó c i i z o b a c z y , ż e z M a ­ c i u s i a t y l k o s k ó r a i k o ś c i p o z o s t a ł y .

P r z y n i ó s ł M a c i u s i o w i k r u c h ą j a s n o ­ z i e l o n ą s a ł a t ę , m ł o d z i u t k ą k a p u s t ę , a l e n i c n i e p o m a g a ł o . M a c i u ś t ę s k n i ł .

W r e s z c i e n a d s z e d ł d z i e ń p o w r o t u N i n k i z W a r s z a w y .

R a n i u t k o t a t u ś k a z a ł s p r o w a d z i ć d o r o ż k ę i p o j e c h a ł n a s t a c j ę . N i n k a p r z \ j e c h a ł a r o z b a w i o n a i z a c h w y c o n a

w s z y s t k i e m . c o w i d z i a ł a w W a r s z a w i e . P o p r z y w i t a n i u s i ę z t a t u s i e m , d o p y ­ t y w a ł a s i ę o M a c i u s i a . Z m a r t w i ł a s i ę t e ż b a r d z o , u s ł y s z a w s z y , j a k ź l e s i ę s p r a w o w a ł j e j p u p i l e k .

D o r o ż k a j u ż b y ł a n i e d a l e k o d o m u , k i e d y n a g l e n a c h o d n i k u z r o b i ł o s i ę j a ­ k i e ś z a m i e s z a n i e , k r z y k i z t ł u m u w y ­ s k o c z y ł M a c i u ś .

N i k t p o t e m n i e m ó g ł z r o z u m i e ć , j a k M a c i u ś w y d o s t a ł s i ę n a u l i c ę i s k ą d m ó g ł w i e d z i e ć , ż e w ł a ś n i e t e g o d n i a p r z y j e ż d ż a j e g o p a n i .

M a c i u s i u . M a c i u s i u ! w o ł a ł a N i n k a w y s k a k u j ą c z d o r o ż k i — m ó j b i e d n y k o z i o ł k u ! P i e r w s z y r a z o d d w ó c h t y g o d n i M a c i u ś j a d ł t a k . j a k p o w i n n y j e ś ć p o r z ą d n e k o z i o ł k i . ( o o l i w i ł a p o d n o s i ł l e p e k i p a t r z y ł n a N i n ­ k ę . a l b o l i z a ł j e j r ą c z k ę m o k r y m j ę - z y k i e m . . .

P o k i l k u d n i a c h M a c i u ś p o p r a w i ł s i ę . n a w e t u t y ł t r o c h ę . A N i n k a j e s z ­ c z e b a r d z i e j l u b i ł a k o z i o ł k a .

Fajiuś spęcfzo icakacje w górach

F a j t u ś z B o b k i e m w p i ę k n y r a n e k P o d z i w i a j ą c u d n e s z c z y t y . W g ó r s k ą p o d r ó ż s i ę u d a j e W t e m p r z e s z k o d a w d r o d z e s t a j e .

U m i e F a j t u ś s o b i e r a d z i ć . . . R z u c a p r z y s m a k — B o b e k g o n i . . .

J u ż p o l i n c e z a c z e p i o n e j W d a l s z ą d r o g ę s i ę u d a j e .

(4)

010 49

Strona 4 OPIEKUN DZIATWY Nr. 12

Słuchy

Działo się to podczas wojen za dawnych lat, na północy Francji.

Oddział wojska pod dowództwem ka­

pitana kwaterował w jednem z ma­

łych miasteczek. Pewnego dnia do do­

wódcy zgłosił się jeden z żołnierzy i poprosił o zmianę mieszkania.

Panie kapitanie, melduję po­

słusznie, że w domu, w którym sypiam coś straszy po nocy!

Kapitan wyśmiał się z niego i ode­

słał go spowrotem.

Po dwóch dniach zgłosił się ten sam żołnierz i ponowił swój meldu­

nek. Kapitan zaciekawiony postano­

wił sam spędzić noc w pokoju, nawie­

dzane m przez duchy. Przy łóżku po­

stawił zapaloną świeczkę, na stole dwa pistolety nabite i czekał.

Nagle o północy zrobił się straszny rumor, ktoś przewrócił i zgasił świe­

cę. Kapitan chwycił szablę do ręki, ale niewidoczny duch wytrącił mu broń z ręki. Przerażony oficer dopadł do drzwi i zaczął wzywać pomocy, ale nikogo nie znaleźli. W reszcie wszystko się uspokoiło oficer zmęczo­

ny zasnął.

Rano obudziły go głośne śmiechy na podwórzu. Na. rynnie domu siedzia­

ła mała małpka i zręcznie wywijała szablą kapitana.

To ona była tym groźnym duchem.

Gospodarz tego domu, marynarz z zawodu, przywiózł ją z podróży do dalekich krajów.

Wszyscy śmiali się z groźnego du­

cha.

t

przy stuBc Kiedy pobożny kroi aragoński Al­

fons dowiedział się, że jego paziowie nie modlą się przy stole, zaprosił ich pewnego dnia na obiad. Gdy się już zebrali, król dał znak rozpoczęcia o- biadu. Żaden z nich uie przeżegnał się i nie pomodlił przed rozpoczęciem o- biadu.

Podczas obiadu wszedł do sali bez opowiedzenia się obdarty żebrak i nie pytając się nikogo, usiadł do stołu, jadł i pił łakomie.

Paziowie ze zdumieniem patrzyli na tę bezwstydną zuchwałość i spo­

glądali na króla w oczekiwaniu, czy nie każę wyrzucić za drzwi żebraka.

Król jednak, który umyślnie kazał przyjść żebrakowi i tak mu się zacho­

wać. siedział spokojny i milczał. Sko­

ro żebrak zaspokoił swój głód i pra­

gnienie. wsiał i wyszedł, nie podzię­

kowawszy. ani nawet nie ukłoniwszy się królowi.

— Co za podły człow iek — szem­

rali paziowie.

W tern podniósł się król i rzeki do nich poważnie:

— lak zuchwali, bezwstydni, jak ten żebrak, by liście także i wy dotąd!

Każdego dnia siadacie do stołu niebie- .skiego Ojca, nie pomodliwszy się i od­

chodzicie. nie podziękowawszy za spo­

żyte dary. Wstydźcie się z całej duszy!

Zaprawdę, wstydzić się nam potrze­

ba. gdy o modlitwie przed i po jedze­

niu zapominamy.

Humorek

NA LEKCJI ARYTMETYKI

— Twoja matka ma pięć kóz i każda daje cztery litry mleka, ile to jest razem?

— Szesnaście litrów, proszę pana profe­

sora, bo jeden jest kozioł.

—o—

— Jakiego psa boi się zając najbardziej?

— Białego.

— Dlaczego?

— Bo myśli, że ten pies do koszuli się rozebrał, by go dogonić.

—o—

I TO RACJA

— Chłopcze, wypracowanie twoje „Mój ojciec" jest kropka w kropkę podobne do wypracowania twego brata.

— Tak panie profesorze, bo mamy tego samego ojca.

W BIURZE

Pragnąłbym umieścić syna w pańskiem biurze, panie dyrektorze.

A jakie ma wykształcenie syn pana?

Skończył szkołę pływania.

—o—

OSZCZĘDNY

— Panie, pański pies porwał mi funt mięsa!

— Dobrze że mi pan to powiedział. Już mu dzisiaj nic żreć nie dam.

—o—

PRZEZORNY

— Chodź, Jasiu — muszę cię umyć, abyś wyglądał czysto i przyzwoicie, bo spodzie­

wam się gości.

— No dobrze, mamusiu? a jak ci goście nie przyjdą?

—o—

Z TEMI DZIEĆMI

Wstydź się Edziu — codzień musi ci nau­

czyciel wymyślać, a ty ani myślisz się po­

prawić — nie pomyślisz o tern, że i on chce mieć jakąś przyjemność ze swych uczniów.

— Właśnie, mamusiu, ja widzę, że on codzień to robi z wielką przyjemnością.

—o—

— Skąd się wziął tu kamień w kuchni?

— Przez tę dziurę w szybie, mamusiu...

— A dziura skąd?

— A od tego kamienia, com go rzucił.

PRZYSPOSOBIENIE PRZECIWGAZOWE.

Nauczyciel: A zatem wiecie najważniej­

sze rzeczy o gazach trujących. Więc jakie kroki podejmiesz, Makowski, aby uniknąć zatrucia?

Uczeń: Jak najdłuższe kroki, panie pro­

fesorze.

—o—

W SZKOLE.

No, Elżbietko, możesz mi wymienić ja­

ki przedmiot przeźroczysty?

— Mogę, proszę pani — dziurka od klu­

cza.

Nasza skrzyneczka

— M. Kubikówna — przesłała nam rymo­

wany liścik, w któi ym to opisuje w ielką po- czytność Waszego pisemka nietylko wśród Waszych rówieśniczek i rówieśników, ale i wśród Waszych kochanych Rodziców. Z nie- mniejszą ciekawmścią wyglądają. „Opiekuna"

także — babunie... co też tam znowu napisa­

li? i każą sobie czytać przez wnuczęta uko­

chane, all>o też wkładają okulary i same posilają się pogodna, i zdrową strawą ducho­

wą. jaka, co tydzień Wam daje ..Opiekun".

Miłej Korespondentce mojej za życzliwość i słowa uznania — serdeczne dzięki. .Przesy­

łam milutkie pozdrowienia.

— Justyna Bobińska — Lisewo. Żeby materjał był umieszczony w „Opiekunie", musi on być w naszem ręku najpóźniej w środę po południu. Pierwszy wiersz spóź­

niony.

— Dziewczynkom z Kowalewa, które na pocztówce przesiały nam swoje pozdrowie­

nia i wspólnie ją podpisały, ślę serdeczne ży­

czenia, by wesoło i zdrowo w blaskach słoń­

ca spędziły wakacje.

- WR. PR. — na umieszczenie reszty materjału trzeba będzie czekać cierpliwie...

Przesyłam pozd rowienia.

Wszystkich drogich Czytelników serde­

cznie pozdrawia oddanv Wam

WUJASZEK.

AUDYCJA DLA DZIECI

Z ROZGŁOŚNI LWOWSKIEJ P. R.

-W..SOBOTĘ, 6. VII. O GODZ. 15.30

Książnica Kopernikańbka w Toruniu

Cytaty

Powiązane dokumenty

S pojrzał na nogi, ow inięte iw czarne płachty sukienne, na płaszcz pstrzący się od różnokolorow ych łat, na sznurkiem zw iązaną ładow nicę, wr końcu na tw arz

wodu, ale cóż miała robić, opiekowała się jednak nadal biednymi, pielęgnu ­ jąc chorych i starając się ulżyć im w miarę swoich możności?. Pewnego dnia

Leśniczy tymczasem pędził wprost, a gdy się zbliżał do chatki, usłyszał wołanie na pomoc.. Szybko przebiegł jeszcze przestrzeń, dzielącą go od do

A tak się już chłopcy cieszyli, że burza powstrzyma nauczyciela gdzieś w drodze?. Nado- miar złego nauczyciel z niczego nie chciał być

niły się, przeskakiwały jedne przez drugie, przewracały się po miękkiej trawie i wyprawiały tysiączne figle.. Starsi zaś zbierali skrzętnie ziółka

— Luś zbierał małe kamyczki, przyglądał się wielkim małżom, leżącym na dnie.. Potem, kiedy już trzeba było wyjść z wody Luś postanowił nazbierać w lesie

Gdy usłyszał tętent koni, chciał się był u- kryć: ale wydało mu się to niegodnem tchórzostwem, śmiało więc z głową podniesioną stanął na progu.. — Gdzie

I płynęły te gorące jak żar słowa do Pana, i snuły się do nie­.. ba bez ustanku jak owe obłoki, aż wysłuchał Pan prośby ich i