• Nie Znaleziono Wyników

Ochrona Przyrody. Organ Państwowej Rady Ochrony Przyrody, 1929, Rocznik 9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ochrona Przyrody. Organ Państwowej Rady Ochrony Przyrody, 1929, Rocznik 9"

Copied!
218
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

it st

i i Im

(4)

i

(5)

O C H R O N A PRZYRODY

O R G A N PAŃSTW OW EJ RADY OCHRONY PRZYRODY

R O C Z N I K 9

ADRES REDAKCJI ORAZ BIURA PAŃSTWOWEJ RADY OCHRONY PRZYRODY: KRAKÓW, UL. LUBICZ 46, TELEFON Nr. 28. NAKŁADEM P A Ń S T W O W E J R A D Y O C H R O N Y P R Z Y R O D Y . — 19 2 9 . S K Ł A D GŁÓWNY W KASIE IM. MIANOWSKIEGO.WARSZAWA, PAŁAC STASZICA.

(6)

TREŚĆ ZESZYTÓW POPRZEDNICH.

V

TREŚĆ ZESZYTU 1-G O :

W s t ę p : Odezwa W. S.: Do czytelników. — C z ę ś ć g ł ó w n a : Jan Gw. Pawlikowski: O celach i środkach ochrony przyrody. — W ładysław Szafer: Ochrona przyrody w Polsce. — Stanisław Sokołowski: O potrzebie zakładania rezerwatów leśnych. — Wiktor Kuźniar: Marjan Raciborski jako pionier ruchu polskiego ku ochronie przyrody. — Bogumił Pawłowski: Brekinia (Sorbus torminalis [L] Crantz) w Polsce. — B. Wigilew: O chrona Tatr. — J. G. P.: Ochrona przyrody za­

granicą. — Część urzędowa. — Korespondencje. — W iadomości bieżące. — Rozmaitości. — (Wyczerpane).

TREŚĆ ZESZYTU 2-G O :

O d Redakcji. — R o z p r a w y : Stanisław Sokołowski: Cis na ziemiach polskich i w krajach przy- ległych. — Edward L. Niezabitowski: Szkodniki zwierzęce w gospodarstwie, przyczyny ich wystę­

powania oraz ich zwalczanie przez ochronę tak drapieżnych jak owadożernych zwierząt. — Wiktor Kuźniar: Rezerwat miejski na Krzemionkach nad Wisłą. — Stanisław Kulczyński: Rezerwat w Czorsztynie.— W ładysław Szafer: Ochrona modrzewia polskiego (Larix polonica Rac.). — Witold K ulesza: Zagrożone wrzosowisko nadmorskie. — Stanisław Pawłowski: O rozmieszczeniu Mikołajka (Eryngium maritimum) na wybrzeżu polskiem.—EdwardL. Niezabitowski: Brzoza czarnajw',okolicy Nowego Targu. — Bogumił Pawłowski: Las lipowy w dolinie Popradu. — Ochrona T atr: P rotokół konferencji w sprawie ochrony T atr zwołanej przez Państwową Komisję Ochrony Przyrody w Za­

kopanem w dniach 5 i 6 września 1920. — O c h r o n a p r z y r o d y z a g r a n i c ą : Ustawy Zagra­

niczne. — Z konferencji dorocznej w sprawie ochrony przyrody odbytej w Berlinie w dniach 3 i 4 grudnia 1920. — Część urzędowa. — Wiadomości bieżące i korespondencje. — (Wyczerpane).

TREŚĆ ZESZYTU 3-G O :

R o z p r a w y : Jan Gwalbert Pawlikowski: Społeczna organizacja ochrony przyrody. — W ładysław Szafer: Uwagi o celach i organizacji badań w polskich parkach natury. — Kazimierz Zbigniew Gottwald: Najstarsze ustawy ochronne w dawnej Polsce. — W itold Ktilesza: Kilka uwag w sprawie ochrony roślin zarodnikowych. — Konstanty Stecki: O świstaku w Tatrach. — Edw ard L. Nie­

zabitowski: Wysokie torfowiska Podhala i konieczność ich ochrony. — Bogumił Pawłowski: Ochrony godne zbiorowiska roślinne w powiecie Nowosądeckim. — Kazim ierz Demel: Rezerwat leśny i zwie­

rzyniec w Pilawinie na Wołyniu. — Ludwik Sitow ski i Stanisław Kulczyński: Pieniny jako rezerwat przyrodniczy. — Jan Malitowski: Las cisowy w Jasieniu. — A dam W odziczko: Sprawozdanie z wy­

cieczki po Pomorzu, odbytej w celach ochrony przyrody. — Stanisław Łabendziński: Projekt rezer­

watu na Wielkiej Kępie w Ostromecku nad Wisłą. — Kazim ierz Rouppert: Kamień-grzyb w Bigo- szówce. — O c h r o n a p r z y r o d y z a g r a n i c ą : J .G .P .: Państwowa organizacja ochrony przyrody w Prusiech. — B. Hryniewiecki: Rezerwaty, czyli »parki narodowe« w Stanach Zjednoczonych Ame­

ryki północnej. — J. Lilpop: Reguły i przepisy obowiązujące w Parku narodowym Yellow stone.—

y . Lilpop: Sprawozdanie Komisji szwajcarskiego parku narodowego z lat 1919-20. — Część urzę­

dowa. — Wiadomości bieżące. — Akcja odczytowa P. K. O . P. — Głosy prasy. — (Wyczerpane).

TREŚĆ ZESZYTU 4-G O :

R o z p r a w y : Antoni Jakubski: Rola zoologji w zadaniach ochrony przyrody. — B. Hryniewiecki i A . Lityński: Plan utworzenia rezerwatu na Jeziorze Wigierskiem.'—J. W. Szulczewski: W sprawie ochrony głazów lodowcowych W ielkopolski. — K. Sim m: Czapla siwa (A rdea cinerea L.) w Reptowie na Pom orzu.—S. Minkiewicz: W sprawie rezerwatu w terenach gipsowych nad N idą.—K. Stecki:

K artka z historji idei Ochrony Tatr. — A . Wodziczko: Tępienie szkodników rybnych wobec ustaw o ochronie ptactw a i postulatów ochrony przyrody. — W. S., J. Smoleński, B. Pawłowski, J. Stach, S. Krukowski, W. Szafer, S . Richter i W. Piotrowski: Ojców: Osobliwości przy­

rody doliny Prądnika ze stanowiska ochrony przyrody. — K. Sim m : Hacquetia Epipactis w oko-

(7)

Ochrona Przyrody

Organ P a ń stw o w ej R a d y O ch ro n y P rzy ro d y

Treść rocznika 9- go:

R o z p r a w y : H enryk Jasieński: Ochrona przyrody a kultura materjalna. — W alery Goetel: Utworzenie Parku N arodow ego w Pieninach. — W ładysław S za fe r: Cisy w Puszczy Augu­

stowskiej. — Kazim ierz Kaznowski: Zabytkow a roślinność wzgórzy pom iędzy Pińczowem a Skowronnem. — Juljan Ejsm ond: Ryś w dzisiejszej Polsce. — Jan Sokołowski:

Z ochrony ptaków. — Jerzy Cyłarzyński: Czarny bóbr z Łunny pod Grodnem. — Jan Grochmalicki: Do historji zabiegów o ochronę kozicy i św istaka w Tatrach. — O c h r o n a p r z y ­ r o d y z a g r a n i c ą . — O r g a n i z a c j a m i ę d z y n a r o d o w a o c h r o n y p r z y r o d y . — C z ę ś ć u r z ę d o w a . — K o r e s p o n -

= = = d e n c j e . — W i a d o m o ś c i b i e ż ą c e .

K R A K Ó W 1 9 2 9

(8)

La protection de la nature

Publication du Conseil National pour la Protection de la Nature en Pologne

Annuaire 9.

S om m aire:

M e m o i r e s : H. Ja sieński: La protection de la nature et la culture materielle. — W. Goetel: La creation du Pare National des Pienines. — W. Sza fer: Les its dans la foret vierge d’Augustöw. — K. K aznow ski: Les reliques floristiques des hauteurs pres Pińczów et Skowronno. — J. Ejsm ond: Le lynx en Pologne. — J. Sokołow ski: La protection des oise- aux. — J. C ytarzyński: Un castor noir pres de Grodno. — / . Grochmalicki: Contribution ä l’histoire des efforts pour la protection des cham ois et des m arm ottes. — L a p r o ­ t e c t i o n d e l a n a t u r e a P ć t r a n g e r. — O r g a n i s a t i o n i n t e r n a t i o n a l d e l a P r o t e c t i o n d e l a N a t u r e . — P a r t i e o f f i c i e l l e . — C o r r e s p o n d a n c e . — N o u v e l l e s .

D e brefs resu m es en franęais d es articles parus dans le p resen t annuaire s e trouvent ä la fin de c e tte pu blication .

(9)

T R E Ś Ć R O C Z N I K A 9 - G O .

Str.

H enryk Jasieński: Ochrona przyrody a kultura m a te r ja in a ... 1

W alery Goetel: Utworzenie Parku N arodowego w P ie n in a c h ... 17

W ładysław Szafer: Cisy w Puszczy A u g u s to w s k ie j... 31

K azim ierz K aznow ski: Zabytkow a roślinność wzgórzy pomiędzy Pińczowem a Skowronnem . . 33

Juljan Ejsm ond: Ryś w dzisiejszej P o l s c e ...* ... 36

Ja n Sokołowski: Z ochrony p t a k ó w ... 38

Jerzy Cytarzyński: Czarny bóbr z Łunny pod G r o d n e m ... 41

Jan Grochmalicki: Do historji zabiegów o ochronę kozicy i św istaka w T a t r a c h ... . 5 0 Ochrona przyrody z a g r a n ic ą ...59

Organizacja m iędzynarodow a ochrony p rz y ro d y ...92

Część u r z ę d o w a ... 95

K o resp o n d en cje...137

W iadomości b i e ż ą c e ... 142

N e k r o l o g i ...142

Postępy organizacji ochrony p r z y r o d y ... 143

Zabytki przyrody i ich o c h r o n a ...148

Niszczenie p rz y ro d y ... 152

P ropaganda i o d c z y ty ...156

Sprawozdania z literatury i glosy p r a s y ... 158

S p ro s to w a n ie ... 157

R e s u m e ... 169

(10)

M ; '

!

.

,

'

'

(11)

Henryk Jasieński.

O chrona przyrody a kultura m aterjalna ^

P rz e d m io te m nin iejszeg o odczytu m iał być p ie rw o tn ie s to su n e k b u d o w li, ja k o ślad u ludzkiej ob ecn o ści i jak o d zieła ręki ludzkiej, do o taczająceg o k ra jo b ra z u i rozw ażen ie przyczyn, k tó re w p ły w a ją n a złe lub d o b re w rażen ie, jak ie b u d o w la , w n ajszerszem tego sło w a znaczeniu, a w ięc n iety lk o dom , ale tak że b u d o w la in ży n iersk a, ta k a ja k m ost, tam a, d ro g a czy lin ja k o le jo w a na p atrząceg o w y w ie ra ć m oże i od czego zły lub d o b ry efekt b u d o w li w k ra jo b ra z ie zależy. T e m a t taki m ó g łb y oczyw iście z ła tw o śc ią w y p e łn ić niety lk o je d en sk ro m n y odczyt, ale n a w e t d łu g i szereg o b szern y ch ro z p ra w sp ecjaln y ch . Nie je st to z p e w n o śc ią te m a t ani szczupły, ani też m ało in teresu jący . Je d n a k ż e różne zag ad n ien ia, d o tyczące o d p o w ie d n ie g o sto so w a n ia m a te rja łu i t. p., b ard zo s k o m p lik o ­ w an e, d e lik a tn e i b y n ajm n iej nie m ające c h a ra k te ru p e w n ik ó w , m o g ły b y być o m a w ia n e i d y s k u to w a n e z p o ży tk iem raczej n a ze b ra n ia ch te c h n ik ó w i to n a p o d sta w ie ja k ic h ś k o n k re tn y c h i o k reślo n y ch za d a ń do ro zw iązan ia. D lateg o też sto so w n iejszem b ęd zie p o tra k to w a ć ten te m a t p o b ieżn iej i użyć g o raczej za p u n k t w y jścia do p o ru sz e n ia s z e ­ reg u k w esty j coraz b ard ziej ak tu a ln y c h i palących, n ad k tó rem i m usi się z a sta n o w ić n iety lk o a rc h ite k t czy inżynier, p rz y stęp u jący do w y k o n a n ia ja k ie jś w zasad zie ju ż p o ­ sta n o w io n e j b u d o w li, ale k a żd y czło w iek ja k ie g o k o lw ie k w y k sz ta łc e n ia i zajęcia, jeżeli w o g ó le je s t sk ło n n y do z a sta n a w ia n ia się n ad tern co g o o tacza i co się d o o k o ła n ieg o dzieje. T e s p ra w y ro zw aży m y sto p n io w o na o d p o w ie d n ic h p rz y k ład ach , k tó re są k o ­ nieczne, jeżeli chcem y n a p ra w d ę z d a w a ć so b ie sp ra w ę o co chodzi.

G d y chodzi o sp ra w ę taką, ja k w rażen ie złe lu b d o b re w y w a rte przez b u d o w lę, czy ja k ik o lw ie k in n y przedm iot, to p rzed ew szy stk iem o d razu trz e b a pow iedzieć, że przy tra k to w a n iu p o d o b n e g o zag ad n ien ia, ja k zresztą k ażd eg o z a g a d n ie n ia estetycznego, tylko w b a rd zo o g ran iczo n ej m ierze i z b ard zo dużem i zastrzeżen iam i m o żem y o p e ro w a ć tw ie r­

d zeniam i, m ającem i u zasa d n io n e p reten sje do c h a ra k te ru p ew n ik ó w .

G d y o m a w ia m y ja k ie ś k w estje ekon o m iczn e, techniczne, h ig jen iczn e i t. p., w ó w c z a s istn ieje cały szereg p o w o d ó w niezależn y ch od n asz e g o u p o d o b a n ia , k tóre n a s zm u szają

*) W ygłoszono jako odczyt w Zakopanem dnia 23-go sierpnia 1929 roku, w czasie „Tygodnia T atrzańskiego“.

Ochrona Przyrody. Z. 9.

(12)

2 Ochrona prz yrody a kultura m aterjaln a

do stw ierd zen ia, że p e w n e ro zw iązan ie w p e w n y c h w a ru n k a c h je st o d p o w ie d n ie jsz e od innych, b ard ziej racjo n aln e, je d n e m sło w e m lepsze, z tak ich to a tak ich o k reślo n y ch w zg lęd ó w . Jed n a k ż e w z a k resie są d ó w estetycznych żad n e an alo g iczn e k ry te rja nie istnieją.

M ów iąc, że d a n a rzecz je st ła d n a czy b rzy d k a, m ó w im y w ła śc iw ie tylko, że w rażen ie, k tó reg o n a jej w id o k d o z n a je m y je st p rzy jem n e lu b niep rzy jem n e. O tóż w rażen ia, k tó ­ rych n a w id o k je d n e j i tej sam ej rzeczy d o z n a ją różni ludzie, są n iety lk o od siebie o d m ien n ie, ale b a rd z o często w p ro s t z s o b ą sprzeczn e. C o w ięcej, b a rd z o w ielu ludzi w o b e c b a rd z o w ie lu rzeczy n ie d o zn aje, zd aje się, żad n y ch w o g ó le w ra ż e ń , ani p rzyjem nych, ani n iep rzy jem n y ch . R zeczy te s ą d la nich o b o ję tn e i m artw e, czy to dlatego, że b ra k im w łaściw o ści u m y słu p o trzeb n y ch do ich zro zu m ien ia, czy m oże dlateg o , że się z niem i nie stykali, że się n a d niem i nie m ieli sp o so b n o śc i z a sta n a w ia ć i że im b ra k m a te rja łu p o ró w n a w c z eg o , który d o p iero p o z w a la dzielić rzeczy n a lep sze i gorsze i w y d a w a ć 0 nich sądy.

P ra w d ę m ów iąc, n a w e t i c z ło w iek z racji sw o ich z a in te re so w ań czy sw e g o za­

w o d u sp ecjaln ie tem i rzeczam i się zajm u jący sto su n k o w o dość rz ad k o d o zn aje ja k ie g o ś w ra ż e n ia zd e c y d o w a n ie p rzy jem n eg o lu b zd e c y d o w a n ie n iep rzy jem n eg o . C zęsto też rzeczy n a p ierw szy rzu t o k a rażące i o g ó ln ie u c h o d zące za b rzy d k ie, w m iarę o sw a ja n ia się z niem i, p rz e sta ją razić i ja k g d y b y o d s ła n ia ją sto p n io w o u k ry te w nich i p o c zątk o w o n ie ­ d o strz e g a n e w a rto ści i m ożliw ości estetyczne.

W szak żeż przez d łu g i czas d o g m atem b y ło tw ierd zen ie, że k ra to w a żelazn a b u ­ d o w la je st b rzy d k a, i n ie p rz y z w o ito śc ią b y ło w ó w c z a s w k rato w y m m oście d o sz u k iw a ć się ja k ie jś w a rto ści estetycznej, co dzisiaj ju ż w cale się nam nie w y d a je ta k całk o w icie p ew n em .

W o b e c tak iej rozm aitości, ro zb ieżn o ści i zm ienności sąd ó w , d la k tó ry ch n ie m a ża d ­ n ego b o d a j po za lu d z k ą w ra ż liw o śc ią o b je k ty w n e g o k ryterjum , ja k ie ś sz ty w n ie d o g m a ­ ty czn e fe ro w a n ie w y ro k ó w b y ło b y n ie u sp ra w ie d liw io n e i nie p ro w a d z iło b y do celu. O tern trz e b a p am ię ta ć i n a w e t do w ła sn y c h sw o ich p o g lą d ó w o d n o sić się z d o sta te c z n ą o stro ż­

n ością, jeśli się chce d o jść ch o ćb y do p e w n e j ilości stw ie rd z e ń i ko n k lu zy j, m ających w a rto ść o g ó ln iejszą i m o gących słu ży ć ja k o p e w n a p o d s ta w a p o ro z u m ie n ia w sp lo cie s p ra w często tru d n y c h , sk o m p lik o w a n y c h , a n a w e t d rażliw ych.

Jeśli chodzi o rolę b u d o w li w k rajo b razie, to p rz e d e w sz y stk ie m trz e b a stw ierd zić, że w dzisiejszych w a ru n k a c h w y ją tk o w o ty lk o przyjdzie się z a sta n a w ia ć n a d sto su n k iem b u d o w li do k ra jo b ra z u lu d z k ą d zia ła ln o śc ią jeszcze n iezm ien io n eg o , i to tylko n a te re ­ nach, n a k tó ry ch ży w sza d z ia ła ln o ść b u d o w la n a je st już, n a o g ó ł biorąc, n ie p o ż ą d a n a 1 gdzie d ąży m y do jej o g ran iczen ia, a n a w e t p ra w ie c a łk o w ite g o w y łączen ia.

N a te re n ie takim , ja k teren p rzy szłeg o ta trz a ń sk ie g o P a rk u N aro d o w eg o , w ła śc iw ie w ch o d zić m o g ą w ra c h u b ę nieliczne ty lk o i n ie w ie lk ie sz a ła sy p a ste rsk ie i sc h ro n isk a turystyczne.

N a tle gór, dolin, sk ał, łą k i la só w tarz a ń sk ic h b u d o w la , czy n a w e t b u d a sk le c o n a z m ie jsco w eg o m a terjału n a m iejsco w y sp o só b , n a jm n iej n ie w ą tp liw ie razi i w y d a w a ć się m usi n ajw ła śc iw sz ą . C zy d lateg o , że p e w n e s p o s o b y k o n stru k cy jn e, w y k sz ta łc o n e na m iejscu przez d łu g ie lata i sto p n io w o p o p ra w ia n e n a z a sad zie d o św ia d c z e ń d łu g ich p o ­ k o leń są n iejak o sam e w so b ie d o sk o n a łe i w d an y ch w a ru n k a c h n a jo d p o w ie d ­ niejsze, czy m oże p o p ro stu d lateg o tylko, że ta k ie w ła śn ie form y i sy lw ety przy ­

(13)

Ochrona prz yrody a kultura materjalna 3

w y k liśm y w id zieć w tem o to czen iu i że znam y je ja k o z d a w n a u ży w an e i trad y cy jn e, 0 to m niejsza, dość, że tak i b u d y n e k w y d a je n am się zh a rm o n iz o w a n y z otoczeniem 1 n iety lk o nie razi, ale je st p o n ie k ą d d o p e łn ien iem tego otoczenia i p o żąd an y m łą czn i­

kiem p o m ięd zy czło w iek iem a k rajo b razem .

P o d o b n e w z g lęd y n iew iele w p ra w d z ie m o g ą m ów ić człow iekow i, k tó rem u w sz e lk a ciąg ło ść trad y cji je st o b o jętn a, k tó ry o istn ien iu różnych lo kalnych trad y cy j b u d o w la ­ n ych nic w o g ó le nie w ie, w k o n stru k cji się nie orjen tu je, w p ro st jej nie d o strz e g a i np.

d rz e w n e j k o n stru k c ji p o d h a la ń sk ie j i w o g ó le p o lsk iej nie o d ró żn ia od ty ro lsk iej lub sz w ajcarsk iej!

D ojść je d n a k m u sim y do p rzek o n an ia, że ja k iś zm y sł estetyczny zu p e łn ie n ie z a ­ leżny od ro z u m ie n ia rzeczy nie istn ieje i że w a rto śc io w a n ie estetyczne bez p e w n y ch w ia d o m o śc i i p e w n e g o zaso b u „m aterjału p o ró w n a w c z e g o “ je st niem ożliw e. Z aś czło­

w ie k o w i św ia d o m e m u rzeczy sp o só b b u d o w a n ia sz a ła só w i c h a łu p y g ó ralsk iej, z p ew n em oczyw iście d o sto so w a n ie m w rzucie i u k ład zie do sp ecjaln y ch p o trzeb sch ro n isk o w y ch , w y d a ć się m usi n ajo d p o w ie d n ie jsz y m do b u d o w y m niejszych sc h ro n isk narciarsk ich i tu ry sty czn y ch w o b rę b ie zasięg u la só w lub m ało co w yżej.

W yżej, p o m ięd zy k o s ó w k ą i m aliniakiem , a lb o w litej skale, w są sie d z tw ie sto ż­

k ó w piarży sty ch i p ła tó w śn ieg u , św ieży, złoto-żółty, d re w n ia n y b u d y n e k m ó g łb y je d ­ n a k w y g lą d a ć dość n ieo c z e k iw an ie i n iep o k o jąco .

T rad y cy jn y m ty p em sch ro n u , czy k ry jó w k i, je st w tych re g jo n ach k o lib a p o d n a - w isły m g łazem u z u p e łn io n a p o zn o szo n em i z są sie d z tw a k am ien iam i, ja k o m aterjałem b ę d ący m najb liżej p o d ręką.

T a k ie koliby, d ające b a rd z o n ie d o stateczn e sch ro n ie n ie n iew ielk iej ilości ludzi, nie m o g ą oczyw iście czynić zad o ść p o trzeb o m licznie o b ecn ie po g ó rach ch o d zący ch tu ry ­ s tó w i tatern ik ó w .

Z b u d o w a n o też p e w n ą ilość sc h ro n isk m niej p ry m ity w n y ch i obszerniejszych.

Je st to oczyw iście k w e stja g u stu czy z a p a try w a n ia ; m ojem zd aniem , tak ie sc h ro ­ n isk o m u ro w a n e z k am ien ia, ściśle u ży tk o w o , bez żad n y ch p reten sy j arty sty czn y ch czy arch itek to n iczn y ch , ja k np. sc h ro n isk o T ery eg o lub też t. zw. T ru p ia rn ia n a g ó rn em p iętrze d o lin y S taro leśn ej, są o d p o w ie d n ie i nie p o w o d u ją żad n eg o d y so n a n su w o ta­

czającej je k a m ien n ej p u stce. T a k i szary k a m ien n y sześcian, chociaż re g u la rn o śc ią sw o ich k ra w ę d z i o d ró żn ia się od o to czen ia i w id o czn y je st przez to zd alek a, je d n a k nie n arzu ca się i nie razi, i p ra w ie że p o d k re śla w rażen ie o taczającej p u stk i i sam o tn o ści, nie nisz­

cząc jej, ani też nie u p o śled zając.

N iew ątp liw ie d u żą ro lę o d g ry w a tu i k w estja w y m iaró w . Z b u d y n k ie m w ięk szy m b y ło b y z a p e w n e tru d n ie j i gorzej. Ju ż ch y b a n a sk rajn ej g ran icy d o p u szczaln y ch w tych w a ru n k a c h w y m ia ró w stoi n o w e sc h ro n isk o n a Hali G ąsien ico w ej. Je d n a k ż e p o w śc ią g liw ie o d su n ię te od ścieżki w d ó ł ku ścian ie lasu, z b u d o w a n e z otaczającego m a te rja łu i p o k ry te n a m iejsco w y sp o só b d e sk a m i i g o n tam i, nie je st ono o d c zu w an e ja k o rażące, i m oże b yć n a w e t przytoczone, tak że i co do u rz ą d z e n ia w ew n ętrzn eg o , ja k o d o d atn i p rz y k ła d w ięk szej b u d o w li sc h ro n isk o w e j. D o d ać trzeba, że stoi ono w m iejscu z d a w n a ru ch liw em i za b u d o w a n e m , w którem je st n ie w ą tp liw ie bardziej u s p ra w ie d liw io n e i u m o ty w o w an e, n iżb y m o g ło być g d z ie k o lw ie k indziej.

(14)

4 O chrona przyrody a kultura m aterjaln a

Z b u d o w la m i tego w y m ia ru i c h a ra k te ru w c h o d z im y ju ż p ra w ie w za k re s b u d o w li h otelow ych.

B u d o w le h o te lo w e w ścisłem teg o sło w a znaczeniu, n a w z ó r w y so k o g ó rsk ic h hoteli szw a jc a rsk ic h lu b p o łu d n io w o -ty ro lsk ic h , w o b rę b ie m ałych T a tr n ie w ą tp liw ie nie stan ą.

B ęd ą on e je d n a k sta w a ć u p o d n ó ż a T a tr i innych g ó r i tam ich p o w sta w a n iu tru d n o b y się n a w e t było sp rzeciw iać jeśli się chce, żeb y ludzie m ogli z g ó r korzystać.

C ały sz e re g p o d g ó rsk ic h , hoteli, p en sjo n a tó w , d o m ó w z d ro jo w y ch i t. d. je st ju ż n a w e t o b ecn ie w b u d o w ie w K rynicy, Ż eg iesto w ie i in n y ch m iejsco w o ściach p o d g ó rsk ich .

T ru d n o ść przy tego ro d zaju b u d o w la c h s ta n o w ią ich duże w y m iary , przy k tó ry ch tru d n o b u d y n e k ta k ro zw iązać, ab y o to czen ia nie p rzy g n iatał. N ie je st to zre sz tą ró w n ie ż d o g m a t ani p ew n ik . Irytująco n iefo rtu n n y m i an ty p aty czn y m w ielk im b u d o w lo m h o telo ­ w y m z o statn ich sied m iu czy ośm iu d zie sią tk ó w lat p rz e c iw sta w ić w szak m o żn a n ie­

m niej w ielk ie, a je d n a k n ajo czy w iściej całkiem d o b re starsze b u d o w le z a m k o w e czy k laszto rn e, k tó re, p o m im o sw ej w ielk o ści, w k ra jo b ra z ie, często p ra w ie n ie n a ru sz o n y m , n a tle gór, łą k i lasów , n ie ty lk o nie rażą, ale n a w e t o d c z u w a n e są p rzez n a s ja k o je g o ko n ieczn e u z u p ełn ien ie, bez k tó reg o n a p e w n o m n iejb y p rz e m a w ia ł do n asz e g o s e n ty ­ m entu. T ru d n o ś ć w b u d o w la c h h o telo w y ch s ta n o w ią ró w n ie ż ta k p o żąd an e, a n a w e t k o n ieczn e ze w z g lęd u n a w y g o d ę letn ik ó w , b a lk o n y i terasy . N ie są to oczyw iście tru d ­ n o ści nie do p o k o n a n ia , ale że s ą b ard zo znaczne, o tern m oże św iadczyć, nie u n a s zresztą, ale n a ow ym p rzy sło w io w y m i w ciąż za p rz y k ła d sta w ia n y m Z ach o d zie, całe m n ó stw o o g ro m n y ch u b a lk o n io n y c h b u d y n k ó w h o telo w y ch w p ro st fataln y ch i fataln ie szp ecący ch otoczenie.

P ra w d a zresztą, że o g ro m n y ro zw ó j h o te la rstw a p rz y p a d ł n a d ru g ą p o ło w ę i n a k o n ie c XIX w. i że w ięk szo ść w ielk ich b u d o w li h o te lo w y c h p o ch o d zi z tej ep o k i, k tó ra b y ła, a p rzy n ajm n iej nam się dziś w y d aje, e p o k ą w b u d o w n ic tw ie w ielk ieg o zam ętu i n a o g ó ł n isk ieg o p o ziom u. W zro zu m iałem zresztą p o n ie k ą d d ą ż e n iu do u n ik n ię c ia je d n o sta jn o śc i w ielk iej a n ie ro z c z ło n k o w an e j b u d o w li, p o p a d a n o w ó w czas często w ro z­

k a w a łk o w a n ą m alo w n iczo ść, k tó ra nam się dziś w y d a je n ie u m o ty w o w a n ą i n iefo rtu n n ą.

A rc h ite k tu ra n a jn o w sz a , p rzy n ajm n iej w lepszych p rzy k ład ach , dąży zn o w u do b ard ziej rzeczo w ej i k o n stru k c y jn e j p ro sto ty i n a w ią z u je p o d tym w zg lęd em do lep ­ szych trad y cy j starszy ch z epoki p rzed w ie lk ą m a sk a ra d ą sty lo w ą w y p e łn ia ją c ą d ru g ą p o ło w ę XIX w ieku.

F o rm u ła w z o ro w e g o b u d y n k u h o te lo w e g o nie je st jeszcze z n a lezio n a i p ra w d o p o ­ d o b n ie zresztą n ig d y ostateczn ie u sta lo n ą nie b ęd zie i b ęd zie u le g a ła z biegiem czasu p ew n y m zm ian o m i w a h a n io m . W k ażd y m razie je d n a k sp o d z ie w a ć się m oże w o ln o w n a stę p u ją c y m te raz o kresie, p o w s ta w a n ia b u d o w li h o telo w y ch , z b u d o w a n y c h z p e w n y m sen sem i w y rażający ch ten se n s n a z e w n ą trz sw o im c h a ra k te re m arch itek to n iczn y m .

Z resztą trz e b a pow iedzieć, że d o b ry czy zły efekt, ja k i w y w ie ra hotel ju ż n ie w k rajo b razie, ale w ś ro d o w isk u g ó rsk iem , zd ro jo w em czy u z d ro w isk o w e m i o d d z ia ły ­ w a n ie jeg o n a u sp o so b ie n ie k o rz y sta ją c eg o z n ieg o le tn ik a czy tu ry sty , zależy n ie ty lk o od a rc h ite k tu ry i nie je st w y łączn ie s p ra w ą p lasty k i i estetyki, ale w iąże się z cały m szereg iem czy n n ik ó w innych, tak ich ja k urząd zen ie, sp o só b p ro w a d z e n ia i t. d.

D o n ie d a w n a p rz y b y sz a z m iasta u siło w a n o często w ać k iep sk iem i n a m ia stk a m i w ie lk o m ie jsk ie g o zbytku, k tó reg o p rzew ażn ie w cale nie p ra g n ą ł, od k tó reg o w ła śn ie m o że

(15)

O chrona przyrody a kultura materjalna 5

u c ie k a ł i c h c ia ł o dpocząć, zam iast m u dać, w sp o só b n ajp ro stszy szereg elem en tarn y ch k o n ieczn y ch u d o g o d n ie ń , p o p ro stu d o starczy ć m u m ożności ła tw e g o um ycia się i ro zło ­ że n ia z rzeczam i.

P ra w d ę m ó w iąc, w a ru n k i p o d tym w zg lęd em z u p ełn ie d o b re zdarzyło mi się sp o tk ać b o d a j raz tylko w p ew n y m m ałym p ro w in c jo n a ln y m h o telik u an g ielsk im n a Jersey. Nie b y ło tam , zd aje mi się, n a w e t św ia tła elek try czn eg o , sk o ro p am iętam ch o d zen ie po sch o ­ d a c h z m asy w n em i, ciężkiem i, m o siężn em i lichtarzam i. N ie b y ło w k ażdym razie frote­

ro w a n e j p o sa d z k i, tylko z w y k ła p o d ło g a, ale zato by ło m n ó stw o szuflad, p ó łe k i w ie ­ s z a d e ł w licznych szafach i k o m o d ach ze zw y k łeg o , m ięk k ieg o d rew n a. N ie b y ło w cale w o d y bieżącej w p o k o ju , z k tó rej n a fro te ro w a n e j p o sad zce, często bez p ła ta linoleum , n ie p o d o b n a należy cie sk o rzy stać. Ale zato b y ła n a zw y k ły m so sn o w y m stole w ielk a m ied n ica, p rzed sto łem d u ży p ła t lin o leu m , a o b o k n ieg o oprócz w ia d e rk a i w ielk ich d z b a n ó w z w o d ą, o p a rta o śc ian ę p ła s k a w a n ie n k a b laszan a, o g ro m n ie p o żąd an a, boć przecież tu ry sta, id ący w lecie piech o tą, b a rd z ie j niż k to k o lw iek p o trz e b u je się w całości o p łó k ać, a tru d n o stale taszczyć w p le c a k u w a n n ę g u m o w ą.

Z d aje mi się, że h o telarz b a rd z o często o fiaro w u je g o ścio w i w y śc ie ła n e m eble sa ­ lo n o w e, a g o ść w zd y c h a do k u c h e n n e g o sto łk a i czterech g w o źd zi w ścianie, bo nie m a g d z ie położyć m o k reg o rę czn ik a i p o w iesić m o k reg o płaszcza. C hodzi tu w ięc nie 0 ż a d n e k o sz to w n e in w esty cje, ale n ajczęściej o p ro ste p o m y ślen ie.

D ziś m oże i u n as n a s tą p iła p o d tym w zg lęd em p e w n a zm ian a n a lep sze i now e u rz ą d z e n ia h o telo w e m niej są ob liczo n e n a tani efekt, a b ard ziej się liczą z isto tn ą w y ­ g o d ą g ościa, p o d a ją c m u tę w y g o d ę w form ie n a jp ro stszej, a n a w e t p o zo rn ie pry m ity w n ej, w sty lu k laszto rn o -k lin iczn y m . M im o to dziś jeszcze n ieraz n a s u w a się u w ag a, ja k b y ­ ło b y p o żąd an e, ab y k iero w n icy h oteli i p en sjo n a tó w , op ró cz w y k sz ta łc e n ia fach o w o - h o telarsk ieg o , p o sia d a li ró w n ież p e w n ą k u ltu rę ogó ln ie sp o rto w ą, ab y znali z w łasn ej p ra k ty k i p o trzeb y g o śc ia b ę d ą c e g o tu ry stą, p iech u rem , tate rn ik ie m i t. p. Bez tego b o ­ w iem m usi istn ieć ro zb ieżn o ść p o m ięd zy tern, czego p o trz e b u je i żą d a gość, a tern, co m u w b re w jeg o w oli g w a łte m chce n arzu cić hotelarz, w d o d a tk u z a c h w alając m u to ja k o zaletę sw o je g o z a k ła d u i « ą d a ją c za to w yższej zapłaty, co n a w e t i n a jsp o k o jn ie j­

szego c z ło w iek a m oże d o p ro w a d z ić do pasji.

P ra w d o p o d o b n ie zczasem w ciąż p o n a w ia n e ż ą d an ia intelig en tn iejszej i k u ltu ra ln ie j- szej części p u b liczn o ści, tej k tó ra w y jeżd ża w g ó ry n a to, ab y z nich k o rzy stać i aby o d p o cząć od ś ro d o w isk a m iejsk ieg o , o d n io są sk u tek , i m oże w y tw o rzy się p o d ział za­

k ła d ó w n a z a k ła d y o b liczo n e n a p u b liczn o ść chcącą k o rzy stać ze sp a c e ró w i w ycieczek, 1 inne, całk iem o d ręb n e, p rzezn aczo n e d la p u b lik i z ao p atrzo n ej w d u ż ą ilość g o tó w k i i żąd n ej t. zw. ro z ry w e k to w arzy sk ich , k tó ra w y jeżd ża z m iasta w g ó ry lu b n ad m orze n ie w ia d o m o w ła śc iw ie po co, sk o ro ta k sam o tu, ja k i tam , o g ran icza się do p rz e sia ­ d y w a n ia w zad y m io n y ch lokalach.

O tej k ateg o rji p u b lik i m yślę oczyw iście z m ałą życzliw ością. S k o ro jej je d n a k n arazie p rzy n ajm n iej m aso w o u śm iercić n ie sp o só b , przyjm ijm y, że sp e łn ia o n a też p e w n ą ro lę sp o łeczn ą, sta n o w ią c źró d ło u trz y m a n ia d la szereg u je d n o ste k , k tóre bez niej b y ły b y p o z b a w io n e zaro b k u .

(16)

6 Ochrona przyrody a kultura materjalna

S k o ro je steśm y w Z a k o p a n e m i sk o ro m o w a je st o b u d o w n ic tw ie , trz e b a o czy w i­

ście p o w ied zieć p a rę słó w o stylu za k o p ia ń sk im . P o ru s z a ł ten te m a t p rz e d n ied aw n y m czasem p. J u l j u s z Z b o r o w s k i , p o d n o sz ą c w y so k ie w a rto ści p ierw szy ch w tym stylu z b u d o w a n y c h do m ó w , p ro je k to w a n y c h przez S t a n i s ł a w a W i t k i e w i c z a . R zeczyw iście d o m y te, p ro je k to w a n e przez m a larza w ep o ce m alo w n iczeg o tra k to w a n ia a rch itek tu ry , u d e rz a ją p ro sto tą sy lw ety i rzeczo w ą k o n se k w e n c ją w p rz e p ro w a d ze n iu k o n stru k cji. N a­

k a z u ją też one p ełn y sz a c u n e k d la zdolności tak że i w tym k ie ru n k u tego w y ją tk o w e g o i w tylu d zied zin ach n a p ra w d ę w ielk ieg o człow ieka.,

W stylu w illow ym , ro zw in ięty m przez W i t k i e w i c z a z m iejsco w ej p o d h a la ń sk ie j o d m ian y o gólno p o lsk ie g o lu d o w e g o b u d o w n ic tw a d re w n ia n e g o , z b u d o w a n o i po nim , o b o k b ard zo licznej sw o ją d ro g ą tan d ety , sp o ro d o m ó w z u p e łn ie z a d o w alający ch , n a w e t i w o statn ich czasach po w ojnie.

N ie zdaje mi się też, żeby ten styl nie b y ł zd o ln y do ro zw o ju . Ó w klasyczny, w szy stk im w oczach sto jący styl za k o p ia ń sk i m a p ew ien c h a ra k te r gotycki, k tó ry je d n a k nie je st w nim istotny, ani też od niego nieo d łączn y . W o statn ich latach z b u d o w a n o p a rę d om ów , które, z a m ia st d e s k o w a n ia szczytu w sło ń ce, sto su ją i ro zw ijają ty p d e s k o ­ w a n ia w jed lin k ę, alb o w p iero żk i. Ó w ty p p ro stsz y i sk ro m n iejszy ró w n ie ż często sp o ­ ty k a n y n a stary ch d o m ach g ó ralsk ich , a zw łaszcza w z a b u d o w a n ia c h g o sp o d a rsk ic h , s w o ją g eo m e try c z n ą k a n c ia sto śc ią je st w z u p ełn ej zgodzie z p e w n e m i u p o d o b a n ia m i i m a n ie ra m i n a jb a rd z ie j n o w o czesn em i. Jeśli w ięc b y ło p o lsk ie b u d o w n ic tw o d re w n ia n e z n alo tem g otyckim i to sam o b u d o w n ic tw o z p ew n y m p o k o stem b a ro k o w y m , to d o ­ p ra w d y nic nie stoi n a p rzeszk o d zie, żeb y p o w s ta ł też p e w ie n odcień form istyczny, nie p rz e sta ją c być przez to tern sam em w istocie sw o jej b u d o w n ic tw e m d re w n ia n e m p o l- skiem , bo to je st k w e stja nie zd o b n iczy ch d o d a tk ó w ale istoty k o n stru k cji.

T o też p o w o d u u sta n ia w y łączn o ści p a n o w a n ia stylu z a k o p ia ń sk ie g o w w illow em b u d o w n ic tw ie u z d ro w isk p o d h a la ń sk ic h u p a try w a ć m ożna nie w ja k iejś jeg o n ie z g o d ­ ności z d z isie jsz e m i,u p o d o b a n ia m i i ten d e n c ja m i n o w o c z e sn e j arc h ite k tu ry , ale, ja k sądzę, całk iem w czem innem . P o p ro stu styl z a k o p ia ń sk i je st to styl w y k sz ta łc o n y w p ie rw sz o ­ rzędnym , g ru b y m , stary m m ate rja le d rzew n y m . Z p a ty k ó w i d y szló w w ten sp o só b b u ­ d o w a ć nie m ożna, tylko z p ła z ó w p ra w ie p ó łm e tro w e j g ru b o śc i, których 6 lu b 7 idzie n a w y so k o ść ściany. W o b e c te g o zaś, że ta k i m a te rja ł je st coraz k o szto w n iejszy i rz a d ­ szy, że n a w e t z p u n k tu w id z e n ia o c h ro n y lasó w n a d m ie rn e w y rą b y w a n ie tak ieg o m a- te rja łu nie je st p o ż ą d a n e , przeto nie m o żem y n a w e t u w ażać za o b ja w u jem n y oczyw i­

steg o faktu, że w śró d d o m ó w n o w o w z n o sz o n y c h coraz b ard ziej p rz e w a ż a p ro c e n t d o m ó w m u ro w a n y c h , n ieu n ik n io n y c h zre sz tą w cen traln ej, zw arcie z a b u d o w a n e j, m iasteczk o w ej p artji Z a k o p a n e g o , ch o ćb y tylko ze w z g lę d ó w o g niow ych.

T ra n sp o z y c ja z a k o p iań szczy zn y w m ur, ja k to n a k ażdym k ro k u m am y m o żn o ść sk o n sta to w a ć , nie d a ła z a d a w a ln iają c y c h rezu ltató w . Z zak o p ia ń sk ie g o stylu p o z o sta je w tym w y p a d k u sa m a ty lk o sy lw e ta d ach u , w szelk ie zaś im ito w an ie d re w n ia n e j k o n ­ stru k cji ścian w m urze i ty n k u d aje re z u ltaty z d e c y d o w a n ie n ie u d a n e , to też p o k ró tk iem e k sp e ry m e n to w a n iu w tym k ie ru n k u od te g o dziś ju ż n a o g ó ł o d stą p io n o .

W latach p o w o je n n y c h w y b u d o w a n o w Z a k o p a n e m cały szereg d o m ó w m u ro w a ­ nych, p o m ięd zy którem i są dość liczne, całk iem przy zw o ite i z a d o w aln iające. W szy stk ie

(17)

O ch ro n a przyrody a kultura materjaln a 7

one je d n a k nie m ają żad n y ch cech specyficznie za k o p ia ń sk ic h i w p ro st z d re w n ia n e j zak o p iań szczy zn y w y p ro w a d z o n y c h .

S łu szn y w ięc z o b serw acji tego w szy stk ieg o w y c ią g n ą ł w n io se k p. Z b o r o w s k i, że n ie p o d o b n a narzu cać, u zd ro w isk o m p o d h a la ń sk im , a n a w e t sa m e m u Z a k o p a n e m u stylu z a k o p ia ń sk ie g o ja k o je d y n ie o b o w ią z u ją c eg o i że ob o k niego m usi być też d o p u sz­

czone e k sp e ry m e n to w a n ie w m u rze i k am ien iu , a n a w e t w m a te rja ła ch tak ich , jak żelb et i t. d. N ie je st też w yk lu czo n e, że i w tych m ate rja ła ch w y tw o rzy się zczasem p ew ien ty p sp e c ja ln ie d o sto so w a n y do k ra jo b ra z u g ó rsk ie g o i w śró d teg o k ra jo b ra z u nie rażący.

W cale d o b re zad atk i ta k ie g o ty p u m am y ju ż w n iek tó ry ch d o m ach m u ro w an y ch , w z n ie ­ sio n y ch w o statn ich latach np. n ad K orytem w o kolicach K ozińca (S trzelista i inne), a tak że i g dzie indziej.

N aw iasem m ów iąc, o w a ko n ieczn o ść „ d o sto so w a n ia b u d y n k u do o to c z e n ia “, czy też „ z h a rm o n iz o w an ia go z o to c z e n ie m “ zaczy n a się sta w a ć utarty m frazesem , k tó ry w szy scy je d n a k o w o p o w ta rz a ją , ale który, ja k zw y k le w p o d o b n y c h w y p ad k ach , każd y ro zu m ie n a sw ój o d rę b n y sp o só b , zależnie o d sto p n ia i ro d zaju sw eg o w yk ształcen ia.

1 ta k np. ja k a ś p ro sta b u d o w la u ży tk o w a, k tó ra ro z u m iejącem u jej k o n stru k c ję tech n i­

k o w i w y d a się ś w ie tn ie d o sto so w a n ą do te re n u i z o toczeniem d o sk o n a le z h arm o n izo ­ w an ą, laik o w i o p e ru ją c e m u ty lk o p e w n e m i n ieo k re ślo n e m i w y o b ra ż e n ia m i i żąd an iam i w y d a się m oże w sw ej n ie o z d o b n o śc i b rz y d k ą i rażącą, ta k że p o ro zu m ien ie się w p ra k ­ tyce n a zasad zie n ib y tej sam ej w y z n a w a n e j z asad y o k azu je się n iem ożliw em , lub też iluzorycznem .

O czyw iście w p o d o b n y c h rzeczach w rezu ltacie d e cy d u je nie w y ro zu m o w an ie, ale w y czu cie p ro je k tu ją c e g o arch itek ty , k tó ry znaleźć m oże w sp o só b p o d św ia ­ d o m y ro z w iązan ie n ajw ła śc iw sz e , często w p ro s t p rzeciw n e tem u, czeg o b y śm y się sp o ­ d ziew ali, d a ją c np. ro zw iązan ie k o n tra sto w e tam , gdzie n a zasad zie ro z u m o w a n ia sto - so w n e m w y d a w a ć b y się m o g ła ja k a ś p rzy b liżo n a (i oczyw iście zaw sze dość p ro b le m a ­ ty czn a) zg o d n o ść k o n tu ró w b u d y n k u z linjam i otaczająceg o k rajo b razu .

O czy w iście zd o ln o ść trafn eg o w y c z u w a n ia o d p o w ie d n ie g o ro zw iązan ia, czyli talent, nie je st rzeczą b a rd z o częstą, i d lateg o to w b u d o w n ic tw ie , zw łaszcza g d y ono p re te n ­ d u je do artystyczności, o zd o b n o ści i w y sta w n o śc i, sp o ty k a m y tyle ro zw iązań n iefo rtu n ­ nych, zw łaszcza w tych ep o k ach , k ied y trzy m an ie się p e w n e j w y p ró b o w a n e j n o rm y u chodzi za u w ła c z a jąc e g o d n o śc i artysty.

W b u d o w n ic tw ie u żytkow em , jak iem je st p rzew ażn ie b u d o w n ic tw o in ż y n iersk ie, w b re w tem u , co się zw y k le przy p u szcza, ow o w y czucie o d g ry w a ró w n ież p e w n ą rolę, ale w każd y m razie m niejszą, szczególnie g d y chodzi o z a d a n ia p ro ste, często w y k o n y w an e, d la k tó ry ch istn ie ją p e w n e u stalo n e, z b ieg iem czasu w y k sz ta łc o n e i n a zasad zie d o ­ św ia d c z e n ia sto p n io w o w y d o sk o n a lo n e norm y.

K iedy po ja k ic h ś ro z p ra w a c h estetycznych, szczególnie c h a ra k te ru p olem icznego lu b p ro g ra m o w e g o , w k tó ry ch a u to ro w ie sw o je o so b iste i w d o d a tk u c h w ilo w e w id zi­

m isię p o d a ją nam do w ierzen ia, ja k o a b so lu tn e i w ieczn e p raw d y , w eźm iem y do ręki ch o ćb y h e k to g ra fo w a n y eg zem p larz en cy k lo p ed ji n a u k in ży n iersk ich , w ó w czas d o zn ajem y p ra w d z iw e g o u czu cia g łę b o k iej ulgi, o d p rę ż e n ia i rzeteln eg o m y ślo w eg o w y p o czy n k u i z ad o w o len ia.

S tą p a m y tu przecież po ja k im ś g ru n c ie stałym , od czyjegoś ch w ilo w eg o k a p ry su

(18)

8 O ch ro n a przyrody a kultura materjalna

niezależnym . D o w ia d u je m y się np., że sz k a rp a ziem n a do p e w n e g o k ą ta n a c h y le n ia m oże być z a sia n a tra w ą lu b p o k ry ta d arn ią, że przy k ącie b ard ziej stro m y m ju ż b y się o sy p y ­ w a ła i w o b e c teg o m u si być n a k ry ta o ch ro n n y m b ru k iem , że przy n a c h y len iu jeszcze w ię k sz e m i b ru k ju ż nie w y starczy i k o n ieczn y je s t m u r o p o ro w y . T o są w szy stk o tw ie rd z e n ia p ew n e, o k re ślo n e i u m o ty w o w a n e . D y sk u sja n a ich te m a t je st m o żliw a i p o g lą d y n ie k ie d y się z m ie n ia ją w zależności od p o czy n io n y ch p rz y p a d k o w o , lu b też u m y śln ie p rz e p ro w a d zo n y c h d o św ia d c z e ń , ale w k ażdym razie jed n y m tw ie rd z e n io m nie m o żn a tu g o ło sło w n ie p rz e c iw sta w iać w p ro st im p rzeciw n y ch i b e z a p elacy jn ie p o d a w a ć je za je d y n ie o b o w iązu jące.

B u d o w la in ż y n ie rsk a je st też z re g u ły d o b ra , bo je st tak a, ja k a by ć m usi i in n a być nie m oże.

N a w y ra ż o n e w o g ó ln ik o w ej form ie życzenie, ab y p rzy w z n o szen iu b u d o w li inży­

n iersk ich p rze strz e g an e by ły p o stu la ty estetyczne, in ży n ier n a jc zęściej z a p e w n e o d p o w ie u śm iech em n ie ja k ie g o lek cew ażen ia. I to n ie d lateg o b y n ajm n iej, żeb y k o n ieczn ie m u sia ł być b a rb a rz y ń c ą i żeb y g o o w e p o stu la ty estetyki nie o b ch o d ziły , lecz że zd aje sobie sp raw ę, że z tem i m ocno n ie o k re ślo n e m i i zm ien n em i p o stu la ta m i estety k i w o b e c zn acznie ściślejszy ch i b ard ziej stały ch p o stu la tó w statyki, h y d ro d y n a m ik i i t. d. w rzeczyw istem za sto so w a n iu n ie w ie le b y m o żn a począć i że sam ów ż ą d a ją cy esteta, p rz y p a rty do m uru i w e z w a n y do ściślejszeg o o k re śle n ia sw o ich ż ą d a ń i z a sto so w a n ia ich do ja k ie g o ś o k re ślo n e g o p rz y p a d k u , zn a la z łb y się z a p e w n e n ie ra z w n iem ały m k ło p o c ie i m u siałb y się w y k rę c a ć sianem .

Ó w in ż y n ier je st m oże n aw et, p o z a sw o ją sp e cjaln o ścią, czło w iek iem o g ó ln ie w y ­ k ształco n y m , a w tak im razie n ie w ą tp liw ie p rzy p o m n i so b ie, że b ard zo często d ążen ie do rzek o m o estety czn eg o tra k to w a n ia b u d o w li in ży n iersk ich d a w a ło re zu ltaty zd ecy d o ­ w a n ie n iefo rtu n n e i że b u d o w la p o m y śla n a ściśle u ży tk o w o , bez żad n y ch ub o czn y ch intencyj estetycznych, od teg o ro d z a ju p rz y k ła d ó w o zd o b n ej in ży p ierk i b y ła b y n a p e w n o lepsza.

W rzeczyw istości żąd an ia, jak ie m ożna sta w ia ć co do b u d o w li in ży n iersk ich , są ra ­ czej tylko n eg aty w n e.

M ożna żądać, a b y b u d o w la ta k a (d ro g a, lin ja k o lejo w a, k a n a ł i t. p.) o m ijała i o szczęd zała p ew n e, p o w ie d z m y o g ólnie, o b je k ty p rzy ro d zo n e, p ię k n e lub o so b liw e, a w ięc ja k ie ś śc ia n y sk a ln e , stoki, biegi w ód, a m oże n a w e t tylko p ię k n e sta re d rzew a, lu b żeb y w o g ó le z o sta ła z a n iech an a, bo jeśli zo sta n ie p rz e p ro w a d z o n a z ch ęcią u w z g lę d ­ n ien ia, czy b ez niej, p o stu la tó w estetycznych, to w y n ik iem tego m usi b yć zn iszczenie czegoś w a rto ścio w eg o , a w ięc k u ltu ra ln a szkoda.

Jeżeli o inży n ierze m y ślim y z n ie c h ę c ią i to często z n iech ęcią u s p ra w ie d liw io n ą , to nie dlatego, że w zn o sz o n e przez n ieg o b u d o w le s ą b rzy d k ie, b o w p rz e c iw ie ń stw ie do b u d o w li w zn o szo n y ch z in te n c ją arty sty czn ą, b rz y d k ie nie s ą o ne p ra w ie n igdy, a n ieraz m o g ą w z b u d z a ć p o d z iw śm iało ścią, lo g ik ą k o n stru k c y jn ą i w y n ik a ją c ą stąd n ajo c z y w istsz ą i n a jb a rd z ie j a u te n ty c z n ą p ięk n o ścią, ale d lateg o , że o fiarą tych b u d o w li p a d a ją często p a rtje k ra jo b ra z u , m ające c h a ra k te r i w a rto ść d o k u m e n tó w i zab y tk ó w p rzy ro d n iczy ch . Np. p rzy ra d y k a ln e m re g u lo w a n iu rzeki z n ik a ją ró żn e c iek aw e i p o u ­ czające p o d w zg lęd em g eo lo g iczn y m zało m y , ła c h y i o d n o g i, a w ra z z n iem i całe sze­

regi ch a ra k te ry sty cz n y c h z e sp o łó w ro ślin i zw ierząt.

(19)

O c h ro n a przyrody a kultura materjalna 9

Ale choć b ez p o śre d n im i często m oże n a p ra w d ę m ało og lęd n y m i sk ru p u la tn y m s p ra w c ą tych szk ó d je st inżynier, i n a n ieg o s p a d a za to odjum , to ostatecznie w sp ó ł- w in n e m i i w sp ó ło d p o w ie d z ia ln e m i z nim s ą n iety lk o ja k ie ś stojące za nim w ielo g ło w e i an o n im o w e czynniki fin a n so w e i sp e k u lacy jn e, ale, b io rą c rzecz g łęb iej, n ajszersze k o ła b iern y ch w tych rzeczach i n a w e t n ie św iad o m y ch ich zw y k ły ch k o n su m en tó w , k tó rzy przez sam o d o z n a w a n ie p e w n y c h p o trzeb i w ła śc iw ie przez sam fakt sw o jeg o istn ie n ia sp ra w ia ją , że teg o ro d zaju p rz e d się w z ięc ia się o p ła c a ją i że w sk u te k tego b y w a ją p rz e d się b ra n e i w y k o n y w a n e .

O tern, zd aje mi się, trz e b a p am iętać, jeżeli się chce te sp ra w y tra k to w a ć o ile m o żn a p o w a ż n ie i o b je k ty w n ie .

W k ra c z am y tu w za k re s sp ra w b y n ajm n iej nie p ro sty ch i nie ła tw y c h , ow szem b ard zo złożonych i tru d n y c h sw em p o w ik ła n ie m o raz sp rz e c z n o śc ią z różnem i k a te - g o rja m i in teresó w , co z a p e w n e sp ra w ia , że b y w a ją tra k to w a n e p o b ieżn ie lu b też p o m i­

ja n e m ilczeniem .

R zeczyw iście trz e b a p e w n e j d ozy d o b rej w o li i o p a n o w a n ia , żeb y o nich m ów ić, n ie p o p a d a ją c w tw ie rd z e n ia sk rajn e, z któ ry ch nie b y ło b y pożytku, albo też nie w p a ­ d ać w d ru g ą o stateczn o ść i nie ła g o d z ić tru d n o śc i i sprzeczności, k tó re są w w ielu w y p a d k a c h je d n a k tak w ielk ie, że o sam ej ch o ćb y tylko m ożliw ości całk o w icie zad o - w a ln ia ją c y ch ro zstrzy g n ięć nie zaw sze m oże być m ow a.

W sk u te k ro z g a łę z ian ia się i s p la ta n ia ró ż n o ra k ic h s p ra w i kw estyj, b ęd zie to rzecz dość tru d n a i m ozolna. M u sim y je d n a k sta ra ć się w tern rozejrzeć, jeśli chcem y z d a w a ć so b ie sp raw ę, o co się tu w ła śc iw ie rozchodzi i d o jść w rezu ltacie do p ew n y ch p rak ty czn y ch ko n k lu zy j. S p ró b u jm y to w ięc zrobić, o ile się da sy stem aty czn ie i treściw ie.

W s k u te k d ążn o ści do u p ra sz c z an ia i z e sta w ia n ia p o jęć w efek to w n e k o n tra sto w e an ty n o m je, m ów i się często o czło w iek u i przy ro d zie, a lb o o p rzy ro d zie i k u ltu rze lu d z­

kiej, ja k o o ja k ic h ś b ie g u n o w y c h p rz e c iw ie ń stw ac h , sp rzeczn y ch z s o b ą czy też sobie n a w z a je m w ro g ich . Je st to w znacznej części b ard zo d o w o ln a i p rz y p a d k o w a frazeo- logja, a ju ż co n ajw y żej u o g ó ln ien ie trafn e w p e w n y c h tylko o k reślo n y ch g ran icach . C z ło w ie k je st ostateczn ie tak sam o d o b rze b ie g u n o w e m p rz eciw ień stw em p rzy ro d y , jak i jej częścią sk ła d o w ą . Jeżeli z z a c ie k aw ie n ie m i sy m p a tją o d n o sim y się do b u d o w li b o b ra , m ro w isk a czy ja sk ó łczeg o g n iazd a, to d o p ra w d y n iem a żad n eg o lo gicznego p o ­ w o d u o d n o sz e n ia się z m n iejszą c ie k aw o ścią i sy m p a tją do ja k ie jk o lw ie k b u d o w li ludzkiej, k tó ra ostateczn ie c z ło w iek o w i m oże by ć tylko b liższą i b ard ziej zro zu m iałą.

W o b e c teg o p a ra d o k sa ln e m w y d a ć się m usi ta k często k o n sta to w a n e zjaw isk o , że czło­

w iek o w i ludzkie śro d o w isk o staje się obm ierzłem , że do w sz e lk ie g o śla d u lu d zk iej by tn o ści o d n o si się z n ie c h ę c ią i że się go sta ra b o d a j p rzez czas ja k iś unikać. T a k i sto su n e k czło w iek a do c z ło w iek a i do śla d ó w b y tn o ści lu d zk iej b y w a n ie k ie d y z nie- ja k ie m o b u rzen iem alb o lek cew ażen iem o k re śla n y ja k o o b ja w p ato lo g iczn y , alb o też jako w y n ik ja k ie g o ś sn o b izm u . Z d aje mi się je d n a k , że je st to o b ja w zb y t p o w szech n y , aby się z nim m o żn a było załatw iać w p o d o b n ie u p ro szczo n y sp o só b . Z d aje mi się rów nież, że zro zu m iem y go łatw o , jeżeli z erw iem y z d o w o ln em i p rz e c iw sta w ien ia m i, jeżeli zap rz e stan ie m y jało w eg o i b ez p rz e d m io to w eg o ro ztrząsan ia, co je st w ięcej w arte, „p rzy ­ r o d a “ czy „ k u ltu r a “, jeśli się z a d o w o lim y sk ro m n em sk o n sta to w a n ie m , że tak p ew n e w a ru n k i p rz y ro d zo n e, ja k i stw o rzo n e d z ia ła ln o śc ią lu dzką, a o b e jm o w a n e ogólnem

(20)

10 O ch ro n a przyrody a kultura m aterjaln a

m ianem k u ltu ry są czło w iek o w i do egzystencji p o trz e b n e i że tylko m ie sz a n in a ich w p e w n y m sto su n k u d aje w a ru n k i, k tó re czło w iek o d c z u w a ja k o d o b re, k o rzy stn e d la sieb ie i p rzy jem n e.

S k o ro je d n e g o z tych czy n n ik ó w nie d o staje, w je d n y m lub w d ru g im k ie ru n k u , czło w iek zaczyna się czuć n ie d o b rz e i re a g u je n a to u czuciam i a n ty p atji i niechęci.

K upiec śred n io w ieczn y , po d łu g ie m w łó czen iu się lasam i i b ag n am i, m ó g ł w itać z ra ­ d o śc ią u p ra w n e pola i m u ry w ię k szeg o m iasta. N ie p o trz e b a n a w e t o d w o ły w a ć się do śre d n io w ie c z n eg o k upca. N a p e w n o n ie je d n e m u d zisiejszem u tu ry ście po dłu ższem w łó ­ czeniu się p u ste m i o k olicam i, np. g d zieś w K arp atach W sc h o d n ic h , zw łaszcza w n ie­

pogodę, zdarzy ło się poczuć zm ęczonym i p rzy g n ęb io n y m o ta czającą b e z lu d n ą p u s tk ą i z uczuciem ulgi w itać p ierw szy w śró d lasu sp o strz e ż o n y płot, ja k o śla d lu d zk iej b y t­

ności i za p o w ie d ź z b liżan ia się lu d zk ich siedzib.

Je d n a k ż e n o w o c z e sn y czło w iek k u ltu raln y , p rz e b y w a ją cy stale w ś ro d o w isk u lu d z k ą d z ia ła ln o śc ią p ra w ie całk o w icie p rz e k sz ta łco n e m , p rz e w a ż n ie raczej w ła śn ie tern sw o jem zw y k łem śro d o w isk ie m czuje się p rzesy co n y i zm ęczony. W iąże m u się ono ze w s p o m ­ nien iem p racy za ro b k o w e j, często p rz y p a d k o w e j, n arz u c o n e j i p o z b a w io n e j treści, w szelak ich in te re só w i zw iązan y ch z niem i k ło p o tó w i zm artw ień , to też zaczy n a w koricu re a g o w a ć o d ru c h o w ą n iech ęcią, która nie je s t w cale żad n em zjaw isk iem p ato lo g iczn em , lecz raczej w ła śn ie z d ro w ą re a k c ją p sy ch ik i n a w a ru n k i n ie k o rz y stn e d la niej s w ą je d n o stro n n o śc ią .

Faktycznie, jeśli się u w ażn ie za sta n o w im y n a d sto su n k iem p rzeciętn eg o d z isie j­

szeg o cz ło w ie k a k u ltu ra ln e g o , n aszej o b se rw a c ji b e z p o śre d n io d o stę p n e g o , do p rzy ­ rody, to, zd aje mi się, n ajczęściej sk o n sta tu je m y , że p rz y ro d a n ie u p ra w n a , n ie e k sp lo a to - w an a, n ie re n to w n a , jed n em sło w em t. zw. nieu ży tek , p rz e d sta w ia m u się p rz e d e w sz y st- kiem ja k o odp o czy n ek .

Je st to fakt, p rak ty czn ie b io rąc, o g ro m n ej i zasad n iczej d o n io sło ści, w ten sp o só b b o w ie m o w a inaczej nie w y z y sk a n a i nie re n tu ją c a się p rzy ro d a, czyniąc zad o ść p ew n ej o k reślo n ej p o trzeb ie, zajm u je m iejsce w sz ereg u dóbr, zy sk u je p o n ie k ą d c h a ra k te r p e w n e g o z in n em i ró w n o rz ę d n e g o to w aru , a tern sam em p e w n ą cenę, k tó ra w n ie­

jed n y m w y p a d k u m oże s ta n o w ić n ie ja k ą p rz e c iw w a g ę d la chęci e k s p lo a to w a n ia jej w sp o só b inny, dla jej sta n u p ie rw o tn e g o m niej n ie sz k o d liw y od w ę d ro w a n ia po niej i p rz y g lą d a n ia się jej.

Jest to, raz jeszcze p o w tó rz y ć trz e b a , fa k t o g ro m n ej p rak ty czn ej d o n io sło ści, gdyż n a tej roli p rz y ro d y i n a tym s to s u n k u cz ło w ie k a p rz e d e w sz y stk ie m ch o ć nie w y łączn ie oprzeć się d a ją w szelk ie d ą ż e n ia do c h ro n ie n ia jej i z a c h o w y w a n ia w sta n ie n ie e k s p lo a - to w an y m , n iezm ien io n y m i n ie n a ru sz o n y m .

Że ta w ła śn ie s tro n a sto su n k u cz ło w ie k a do p rzy ro d y zaczy n a się o b ecn ie w y s u ­ w ać n a p la n p ierw szy , to je s t całk iem zro zu m iałe, g d y się zw aży ja k w ielk im , a częścio w o ty lk o k o rzy stn y m zm ian o m u le g ły w a ru n k i ludzkiej eg zy sten cji od lat ja k ic h stu lu b stu p ię ćd ziesięciu .

P o trzeb y , k tó re s ą p o d s ta w ą ży w io ło w y c h d zisiejszy ch u siło w a ń sp o rto w y c h , tu ry ­ stycznych, a w n a stę p stw ie tak że i o c h ro n ia rsk ic h , nie s ą n a p e w n o niczem n o w em i istn ia ły n ie w ą tp liw ie ta k d o b rze d aw n iej, ja k i dzisiaj, nie b y w a ły ty lk o w y rażan e, ani m oże n a w e t u ś w i a d a m i a n e d lateg o p o p ro stu , że nic nie sta ło n a p rzeszk o d zie ich z a sp o k a ja n iu . Nie m ó w io n o w ó w c z a s o p o trzeb ie re z e rw o w a n ia n ie n a ru sz o n y c h p a rk ó w p rzy ro d y , ale bo też

Cytaty

Powiązane dokumenty

W ten sposób otrzymano mapę gęstości gniazd bocianich na małych polach kwadratowych, oddającą zatem z większą niż dotychczas dokładnością rzeczywiste

Nie można bowiem wykonywać skutecznie u siebie ochrony tych gatunków wędrownych, które niszczone są bądź w miejscach, na które się perjodycznie przenoszą,

ruszył sprawę udziału P. Dotychczas ze względu na to, iż nie jest jeszcze dokładnie wiadome, ile będzie wynosił kredyt przyznany na ten cel przez Ministerstwo

Osiemnasty Zjazd Państwowej Rady Ochrony Przyrody poruszył m. Bardzo ożywione były wystąpienia w tej kwestii na Zjeżdzie i dano w yraz oburzeniu z powodu

wej granicy parku przy pałacu M arynki w dalej w przedłużeniu tejże granicy oś drogi polnej do rzeki W isły. — Orzeczenie obejmuje nadto Aleję Żyrzyńską

blicznego do Spraw Ochrony Przyrody mieściło się przy ul. Kierownikiem biura, dojeżdżającym co kilka tygodni, był radca w zarządzie centralnym Ministerstwa W. po

Z omawianej publikacji dowiadujemy się również o tym, kto wchodzi w skład Komitetu do Spraw Ochrony Przyrody przy Szwedz­. kiej Akademii Nauk (Vetenskapsakademiens

Dla celów naukowych wojewódzka władza adm inistracji ogólnej może zezwolić na wyłowienie ściśle oznaczonej liczby ryb, które nie osiągnęły ustanowionych dla