• Nie Znaleziono Wyników

Przedświt : dwutygodnik dla kobiet. R. 1, nr 23 (1893)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przedświt : dwutygodnik dla kobiet. R. 1, nr 23 (1893)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

k o r i . We Lwowie dnia 5 grudnia 1893. N r. 23. \A/W W V\AAAAAAAAAAAAAiVWWWVA/\AAAAAAAAAAAAA/\AAA,\AAAAAAAAAAAAAAA/XAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA;A'VVVVVVVVYV'/‘vVvV V VV W V V \A VvVV V V\'YV \W VV V VYV^ A/VW V YW V V V VW V V VW VV W V W VYVV YYYVV V

wychodzi 5. i 2 0 . każdego miesiąca

Adres R ed a k cy i: L w ów , ul. Szeptyckiego 1. 31. — Adres A d m in istracyi: ul. Krasickich 1. 20. (sklep p. Orlikowskiej).

Przedpłata na „PRZEDŚWIT" wynosi: rocznie 3 złr., półrocznie i złr. 50 ct., kw artalnie 75 ct. — Z przesyłką: rocznie 3 złr. so ct. całorocznie 1 złr. 80 ct., kwartalnie 93 ct. W księstwie poznańskiem i w Niemczech: rocznie 7 m arek20, półrocznie 3 marki so fenigów kwartalnie 1 marka 80 fen. — W Ameryce rocznie 2 doi., w e W ło sz ech 10 lirów , w e F rancyi 10 fr. — Numer pojedynczy 15 centów

G łów naA jencya dla Krakowa i okolicy w księg. L . Zw olińskiego i Spki: i w biurze dzień, (obok k ościoła M aryackiego); w Poznaniu w księg. A. Cybulskiego. N um era p ojedyncze kupow ać m ożna w biurze dzień. p. Olszewskiego ul. Kilińskiego i Plohna w e L w ow ie.

JAM SSi aTIJIK®.

(Dokończenie.,).

A cóż mówić o tych dziełach jego ? jak je opisać ? ! potrzebaby niezliczonej ilości słów i chyba pożyczonych blasków z palety wielkiego Mistrza, gdyby chcieć wszystkie dokładnie i obrazowo przedstawić. Nie kusimy się o to ; chcemy tylko przypomnieć szanownym czytelniczkom zna­ czniejsze i sławniejsze ze sławnych.

Pierwszymi większymi pracami jego były obrazy hi­ storyczne „Starowolski, napominający K. G:ustawa,“ oraz

„Nadanie szlachectwa profesorom akademii". W akademii

w Monachium dostał medal za obraz: „Otrucie Bony“. Po powrocie z Wiednia do Krakowa otworzył pracownię, z której wyszły wspaniałe dzieła : „Jan Kochanowski nad zwłokami Urszulki11, „Stańczyk11 i ,,Kazanie Skargi41. — Obraz ten rozpoczyna okres najbardziej twórczy w życiu artysty. Po nim szedł obraz za obrazem: „W it Swosz*1, — „Władysław Biały11 —' „Kopernik11 — „Rplita Babińska1, — „Joanna d’ Arc“.. A teraz przeglądnijmy niektóre z wię­ kszych dzieł jego.

Oto n. p. jeden z jego sławnych utworów : „R e jta n “ (Rozbiór Polski) w którym dzielna i szlachetna postać tego prawego syna Ojczyzny — przypominała nam protest uczci­

wej j zdrowej części narodu, wniesiony przeciw obcej przemocy i zdradzie własnych rodaków. Obraz ten, zaku­ piony przez cesarza Franciszka Józefa z wystawy pary­ skiej i nagrodzony jego orderem, znajduje się obecnie

w galeryi cesarskiej we Wiedniu. „Kazanie Skargi

najznakomitsze arcydzieło Mistrza, przedstawia sławnego | kaznodzieję w katedrze krakowskiej; w ' obec króla Zy-

1 gmunta III. i całego dworu woła on słowami przestrogi i gniewu na błędy narodowe, przepowiada upadek Polski | i wzywa do pokuty i poprawy. Natchniona, prorocza, ta | postać przedstawiona jest na obrazie z genialnym prawdzi­

wie talentem, i dość widzieć ją raz w życiu — aby nad­

ziemski jej wyraz wyrył się na wieki w pamięci. Obraz

ten, nagrodzony złotym medalem na wystawie paryskiej jest własnością hr. Maurycego Potockiego w Zatorze.

„ Unia lubelska“ — obraz krzyżem nagrodzony, znaj­ dujący się w sali sejmowej we Lwowie, przypomina nam wieczysty węzeł trzech połączonych narodów, Polski, Rusi i Litwy za króla Zygmunta I-go i przedstawia scenę obra­ dujących Polaków, wśród której wchodzi do sali włościanin, jako przyszła podpora i dźwignia zbolałej Matki—Ojczyzny.

„ W B itw ie pod Grunwaldem“ przypomina nam

Matejko dawną potęgę i siłę narodu, kiedy pod dowództwem dzielnego króla Jagiełły pokonał! podwójną siłę Krzyżaków.

,,H ołd p ru sk i“ przedstawia chwilę, w której hardy Mistrz

(2)

poi-skim Zygmuntem I. i przysięga z pokorą wieczne poddań­ stwo i pokój... (!) Oba te dzieła ostatnie wyszły z pod pendzla Mistrza w chwili, gdy w Poznańskiem wzrastał srogi ucisk Polaków — jakby dla przypomnienia — da­ wnych odmiennych c z a s ó w .... Oba te obrazy znajdują się w Sukiennicach w Krakowie. „Sobieskipod W iedniem “ to również przypomnienie przeszłości, gdy waleczny król polski pośpieszał z dzielnem swem wojskiem na pomoc zagrożonej stolicy austryackiej. . . . Obraz ten, darowany Papieżowi, znajduje się w Watykanie.

Obraz zatytułowany „ Wernyliora “ przedstawia ukra­

ińskiego wieszcza, przepowiadającego z wiarą odrodzenie

narodu. U stóp jego wiejskie pacholę — to nadzieja przy­ szłości, to symbol przyszłej potęgi i znaczenia lu d u ... Lud także miał na myśli i w sercu, genialny- artysta — malując znany obraz: Kościuszko pod Racławicami. Widzimy tu

postać ukochanego Naczelnika na koniu, w około

niego lud wiejski, błyszczący kosami w słońcu i podrzu­

cający czerwone rogatywki w górę. A najbliższy

widza dzielny Bartosz Głowacki wraz z towa­

rzyszami --- przyciąga zdobyte armaty i tryumfalnie wska­ zuje je ISiaezelnikowi. Scena to wzruszająca, cudowna — gdy po odniesionem świetnem zwycięstwie — cały naród

wybiegł na powitanie ukochanego Wodza. Obraz

ten znajduje się w muzeum narodowem w Sukiennicach w Krakowie. Mistrz malując pamiętną tę scenę — przy­

pomniał raz jeszcze tę prawdę, że podstawą przyszłości

narodu jest lud wiejski „z pod którego ręki płynie najo­ bfitsze bogactw źródło, który najliczniejszą w narodzie sta­ nowi ludność, a zatem najdzielniejszą kraju siłę“.

Te słowa pamiętnej ustawy majowej nasuwa też pamięci najświeższy obraz zgasłego M istrza: Konstytu-

cya 3 M aja. W nim to okazał nam znowu Matejko tę

zdrową część narodu, która w chwili upadku, po pierwszym rozbiorze, ' myślała niatylko o samym proteście, ale o na­ prawie złego — o zbrataniu wszystkich warstw narodu, pozostawiając nam wiarę, że tylko tem zbrataniem i połą­ czeniem wszystkich sił zwyciężyć możemy i musimy. W obrazie tym przedstawioną jest chwila — gdy po za­

przysiężeniu nowej konstytućyi — król wraz z sejmu­

jącymi i marszałkami niesionymi przez arbitrów udaje się z sali sejmowej do kościoła, podziękować Bogu za doko­ nane dzieło. Scena ta efektowna i barwna, oblana blaskami zachodzącego słońca, z widokiem zamku królewskiego w Warszawie, silne robi na widzu wrażenie!

Prócz wymienionych tu i opisanych pozostawił nam zgasły Mistrz mnóstwo jeszcze dzieł, albumów i pamiątek, które charakteryzują jego olbrzymią działalność i twórczość. Nie dziw więc, źe w roku 1879 miasto Kraków ofiarowało mu b e r ł o malarskie. Sił swych nie oszczędzał, pracował bez wytchnienia.

Ostatniem dziełem, które przygotowywał Matejko na przyszłoroczną wystawę lwowską jest obraz: „Sltiby Jana

Kazimierza w katedrze lwowskiej*. I nie dozwolił mu Bóg

wykonać, wzniosłego tego tematu, kiedy zbolały król oddaje pod opiekę Królowej Polski—wszystkich nas słabych i bie­ dnych . . . On dziś — sam Matejko już przed tronem Boga i Panny Najświętszej i w ofierze i zasłudze zanosi przed Tron ten, tę miłość gorącą, która przez całe życie była mu drogowskazem i przewodnikiem, była motorem prac jego i która w ostatniej jeszcze chwili — te słowa wywo-

wołała na konające jego usta: „B o że ! zbaw Ojczyznę

moją i błogosław dzieciom m oim !“

Łatwo pojąć dlaczego tak wysoko cenią go nietylko

swoi, ale i obcy, nawet wrogie nam narodowości. Oto

głosy prasy niemieckiej:

„Berliner Boersen Courier“ wymieniając obrazy hi­ storyczne Matejki, pisze: Wiemy co oznacza obraz -Tego ziewica Orleańska : Polonia wygna synów obcych kra­ jów ~ i ukoronuje swego króla. Matejko był patryotą i żył myślą wielkiej przeszłości rozerwanej Polski.

F r e m d e n b l a t t wiedeński : „Matejko był Po­ lakiem i żył historyą ludu polskiego. Wypowiedział wojnę trzem mocarstwom i upokorzył je, bo po raz drugi uklękli posłowie moskiewscy przed Stefanem Batorym, a książę Albrecht pruski przed Zygmuntem Starym. Raz jeszcze przybył Jan Sobieski na odsiecz Wiednia i przypomniał Austryakom, że on jeden ich wybawił od niewoli tureckiej — Mistrz Matejko sam osobiście zawiózł „Hołd pruski“ do Berlina i przy tej właśnie sposobności wymógł na Pru­ sakach z ł o t y m e d a l z a s ł u g i , jaki Akademicy i Senat mu przyznał, co prawda nadaremnie, bo władze

rządowe uchwały Senatu nie zatwierdziły. „Sobieskiego11

posłał książę sztuki księciu wiary —- Ojcu świętemu. Lekką niechaj mu będzie ziemia Ojczysta!“

A n d c L .

pozdrowienie z wygnania*)

Z n ad ujść d n iep ro w y ch , z za p ó l żap o ro ża Ś lem y Ci M istrzu, pozd ro w ien ia słowo, SzcZupłą-śm y g-arstką p rz y p a d li do m orza I trw a m y — zw arci tą ro dzinną mową, Co serc je st sp ó jn ią i duchów kościołem W słu żb ie O jczyzny sta ć p rag n ą c y c h społem . S łu ż b a Ci zn an a! A w onym kościele,

K ę d y sto im ion m a c h w a ły o łtarze, Z d aw n a T y, M istrzu, s ta n ą łe ś n a czele I zdaw na p ieśn i pierw sze trzym asz straże, Głos d ając „P salm em0 lub „C h ó rału “ hymnem, Co grzm iał w p o w ie trz u od pożarów dym em . O c h ! n a ró d c a ły w tó ro w a ł tej pieśni....

„ S k a rg Jerem ieg o " bezd en n ą żało b ą G dyś se rc a ta rg a ł, g d y z u p rzedzeń cieśn i W „ g ó rę “ je rw ałeś, sz ły w szy stk ie za T o b ą — B oś n a d w zruszonym z g ro b u w o ła ł g ła z e m : „Hej R a m ię w ram ię !..“ ..,,L ach i R u s in “ R a z e m !“ . A g d y ś „ M o d litw ą" k rz y k n ą ł „ n a ch rzcie syna" Choć p ie rsią łk a n ie w strz ą sa ło niobow e,

— B o „ k o ły sa n a n a szablach“ dziecin a

P o d m iecz m ło d zień czą zanieść śp ieszy

głowę

T o m atk i „ A m e n !“ o d jęk ły Ci z płaczem I p o śp ieszy ły z k rw i sy n ó w haraczem . W ię c , żeś n a s z so b ą n a w zniosłe b ra ł lo ty , Żeś w sercach ży w ił św ię ty c h zniczów żary, Żeś w ierzy ć k a z a ł w zm artw y ch w stań w sch ó d

złoly,

W p ra w d y zw ycięstw o, w zbaw czą m oc

ofiary,

Żeś w ,,bój“ p o sy łał, lecz z łez u k lą k ł żalem N ad uro n io n y m k rw i cen n y m koralem .

Żeś w m ow y p o lsk iej — w sz e p ty dziś s trą c o n e j! — C udną m elodję, zak ląć u m ia ł ducha,

Co w ió d ł p ra d z ia d y p o d B a r i w legiony, W w nukom z p ie rsi tę s k n o tą w y b u ch a Za onym L e c h a sre b rn o p ió ry m p ta k ie m

— S w o b ó d sz ta n d a re m i z w y cięstw a znakiem ! — Żeś w sercach g a s ił p ło m ień nien aw iści,

A n io ł jedności, że w T o b ie m ia ł piew cę, P rz e to n iech s ta ry się obyczaj iści, Co czcić p o k ło n em d o b re k a z a ł s ie w c e : S zczupłą-śm y g arstk ą, lecz z b ra c ią p o sp o łe m W m iło ści T o b ie u d erzam y c z o łe m !

(3)

Ze wspomnień o Matejce.

Było to przed tygodniem, bodaj że w ubiegłą

sobotę, pisze p. Gros w warszawskiej „Gazecie Pol­

skiej", w małem kółku artystyczno-literackiem, zebranem na codzienną partyjkę szachów. Nie wiem jakim spo­ sobem i z jakiej okazyi, po skończeniu zapasów roz­ m owa przeszła na Matejkę - ot, przypadek prosty, boć przed tygodniem jeszcze nikt nie przypuszczał, źe genialny artysta tak prędko nas opuści; dość że gdym uwagę na ogólną rozmowę zwrócił, już p. T. M. prow adził polemikę, zapew niając:

— Ależ to był człowiek bardzo skromny.

I chcąc dowodem poprzeć swoje twierdzenie, opowiedział nam o pobycie Matejki w Paryżu. S zcze­ góły to zajmujące. P, T. nadał im większą wagę jeszcze oświetlając je w opowiadaniu prawdziwie artystycznem i środkami, dzięki którym postać Matejki wychodziła bardzo plastycznie.

Słuchając z zainteresow aniem opowiadania- tego, nie myślałem, że tak rychło przyjdzie mi z niego zro­ bić użytek dziennikarski.

Nie mogę tego jednak podać stówami p. T., bo i najlepsza pam ięć temuby nie podołała, zachowuję jednak w ierne fakta i oświetlenie.

Było to w roku 1870-tym, krótko przed wojną. W m arcu otrzymuje p. M. list od Matejki tej mniej więcej osnowy; „Słuchaj! mam zam iar wystawić swój obraz w Salonie, czy zechciałbyś się nim zająć ?“ P. M. odpisuje m u: „Owszem, przyślij. Zrobię, co bę­ dzie potrzeba".

Jakoż w krótkim czasie przychodzi aż dziewięć

ogromnych pak, jedna z obrazem, nawiniętym na

ogromnym wałku, inne z ram ą, rozebraną na części i blejtramem.

B yła to „Przysięga Zygmunta*. Matejko nie był wtedy obcym F ra n c u z o m ; w jednym z poprzednich

Salonów otrzym ał medal złoty za „Kazanie Skar­

g i“. Z ajął się p. M. dziełem Matejki bardzo uczci­

wie, w ynajął ludzi; specyalnie koło obrazów um ieją­ cych chodzić, zestaw ił w całości tego kolosa, umieścił go z trudem Bóg wie jakiem , na koziołkach i pewnego dnia stan ął wraz z obrazem przed srogiem wystawo- wem jury. Było to w końcu Marca, bo wtedy wystawę otw ierano Igo Kwietnia i trw ała 2 miesiące. Prezesem

ju ry był Robert Fleury. Pomiędzy sędziami widziano

takie znakomitości, jak Meissonier, Levebre i inni.

Siedzieli ci sędziowie za stołem, a kiedy przesuwano ]

przed ich oblicza obrazy, ktokolwiek rzucał k ró tk ie ; słow o: Revuse, albo acceptś.

Natychmiast potem składano dzieło na prawo lub na lewo —- i cała cerem onia sądowa załatw iona zo­ stała w jedną minutę najwyżej. Przchodzi nareszcie ;

i „Przysięga41. Wszyscy sędziowie wytrzeszczyli oczy,

bo ogrom przyciągał uwagę. __

N araz Robert Fleury w staje, podchodzi i w o łaj — A qui ce chef-d’oeuvre ?

P. M. o d p o w iad a:

— A monsieur Matejko de Cracovie.

Rumor się zrobił. F ran cu zi zachw ycać się .zaczęli. Padł nareszcie projekt.

Au salon d’ honneur. — O u i! O u i! — pow tó­ rzono tu i owdzie.

P rotestu nie było i oto tak wyznaczono „Przysię- j dze Zygm unta" miejsce honorowe na wystawie.

W maju M atejko przyjechał do Paryża. Przyjechał wieczorem na Gare du Nord, gdzie go p. M. oczekiwał i zabrał do siebie.

Pisma już do tego czasu wypowiedziały były swoje zdanie. Obraz Matejki bardzo się podobał. L ’A r- tiste G autier’a bardzo go chw alił; chwalili go inni.

W czasie salonu wychodziło wtedy specyalne pisemko, efemeryda, zatytułow ane 1’ Arc-en-ciel, które

zam ieszczało krótkie, cięte i bezwzględne sądy. Oto

naprzykład krytyki „Portrait de M. X. H orrible!" albo „Un paysage de M. Y. Trop v e rt“.

O dziele Matejki dano taką w zm iankę: „Une

page d ’ histoire qui domine le Salon".

Najwyższą nagrodą był wtedy oficerski krzyż

legii honorowej. Nie co rok go dawano, ale tylko

wtedy, gdy okazało się dzieło jakieś nadzwyczajne. Czasem zaś i parę lat mijało na bezskutecznem ocze­ kiwaniu takiego dzieła.

Salon z roku 1870, wszyscy to przyznawali, po­ siadał dwa dzieła oczekiwane. Szło o to, które posta­ wić wyżej.

W szystko to p. T. opowiedział M atejce u siebie w domu wieczorkiem. Nazajutrz rano, kiedy spostrzega p. T., że Matejko już nie śpi, pow iada:

— Dzień dobry! jakże spałeś? Żadnej odpowiedzi.

Przygląda się p. M. uważnie. Nie, nie śpi Ma­ tejko. Pow tarza więc zapytanie. Znowu nic.

Ale Matejko po chwili wstaje, klęka i zaczyna

się modlić. T rw ało to z kwadrans i modły widocznie były bardzo szczere i bardzo gorące.

Kiedy wstał, zbliża się do kolegi, podając mu rękę i mówi :

— Przepraszam cię, żem ci nie odpowiedział na

pytanie, ale przyrzekłem sobie już od lat wielu, że

pierwsze moje słowo będzie zawsze do Boga.

Po tem wyjaśnieniu oczywiście p. M. nie miał nie do wyrzucenia i dwaj artyści poszli na wystawę. Oto i są w Salon d’ honneur. Przed „M ariusem“ sporo ludzi, ale przed „Przysięgą Zygm unta11 tłum.

Matejko dość obojętnie spoglądał na tłum, tak

obojętnie, że to aż zdziwiło p. T. i skłoniło go do

następującej in terp elacy i:

— Mój kochany, czy ciebie to nie przejmuje, że

oto wywołujesz zachw yt u takich mas, bo naw et za­

dow olenia na twojej tw arzy nie widać. Na to Matejko odrzekł:

— Gdybym ja siebie mógł zadowolnić, dopiero byłbym szczęśliwy, ale poklask tłum u nie wiele mnie wzrusza.

Chodzili zatem po Salonie. Matejko chwalił wiele

i dzieł. „M arius“ F leu ry ’ego zwłaszcza bardzo mu się

i podobał.

W dniu 3 1 g o 'm a ja rozdanie nagród. Otrzymał

; na nie zaproszenie p. M., bo i on wystawiał sw oją I pracę w Salonie, otrzym ał i Matejko.

— Pójdziemy — powiada Matejko. — P. M. je st i zakłopotany jednak tą chęcią. M niejsza już o to, że . Matejko ani słow a nie rozumie po francusku;

uroczy-I stość ta i dla oczu ma niemało ponęt. A le Matejko

; nie ma wcale fraka, a na zaproszeniach n ap isan o :

i habit de gala.

— Mój drogi — mówi p. T. - ale ty nie masz fraka? — W ięc cóż z tego?

— Nie puszczą nas.

— Puszczą, zobaczysz, co tam.

(4)

Wszelkie nakłaniania p. T., aby Matejko w ynajął frak, poszły na marne. „Nigdym nie m iał tego na so­ bie i nie wezmę“. H a! trudno. Id ą więc na pola Eli­ zejskie. A le po drodze p. T. ma m isyądo załatwienia, misyą przyjacielską i przygotowawczą. W yczytał dziś w L ’A rtiste, że ostatecznie krzyż oficerski przyznano Pleury’emu, i że minister Neuwerwerke podpisał już przedstawienie. Należało ostrzedz Matejkę, aby mu możliwego rozczarow ania oszczędzić. Więc mówi to, dobierając słów delikatnych p. T. A le Matejko się rzucił:

— A cóż ty myślisz, że spodziewałem się legii ?

Ani o tem nie myślałem. „Marius" jest doskonałym

obrazem. A zatem bardzo słusznie postąpiono. „Jak

tak, to dobrze“ — myśli sobie p. T.

U w rót wystawy staje się jednak to, co p. T. przewidział. Matejki nie chcą wpuścić do sali. D obra jednak przychodzi myśl p. M. Idzie do sekretarza i mówi m u : — Panie przyjechał Matejko i chce wejść na wystawę, ale ponieważ nie jest ubranym en gala więc nie chcą go p u ścić,. . — Co, M atejko tu ? W y­ biegł natychm iast pan sekretarz, uścisnął M atejce dłoń, poczem podał mu ramię i wprowadził do sali. Tu j a ­ koś rozłączyli się nasi artyści, bo p. M. poszedł bliżej estrady, chcąc słyszeć przemówienie. Matejko zaś zo­ sta ł w głębi, rozglądając się w około. Nagrody szły od dołu do góry. Rozdawano naprzód mention hono- rable, potem medale bronzowe, potem srebrne. Robert Fleury każdemu uwieńczonemu parę słów powiedział— aż tak doszło do uroczystej chwili, kiedy Fleury z a c z ą ł:

— Panowie! przystępujemy teraz do wręczenia

najwyższego odznaczenia oficerskiej legii. Po raz pier­ wszy ta nagroda wychodzi po za granice Francyi, ale wychodzi tam godnie. D aje' się słyszeć nazwisko M a­ tejki. — Matejko est-il present? — Prćsent! — woła p. M. Wszyscy myślą, że to wołający je st Matejko i już go chcą nieść na estradę. A le p. T. wskazuje

M atejkę tłumowi. Chwili potrzeba było jednej, aby

Matejkę porwano i umieszczono na estradzie. Fleury m iał do niego przemówienie bardzo serdeczne o szer­

szeni znaczeniu, co Matejko, choć nic nie rozum iał

przyjmował z wielkim taktem, kłaniając się tam, gdzie się ukłonić należało. Zstąpił z estrady przy grzmiących okrzykach : vive ! v iv e !

Czytelnikom naszym nie potrzeba chyba w yja­ śniać, iż obrazem, o którem w opowiadaniu po\yyższem wspomina „G azeta Polska1', jest w spaniała „Unia L u ­ belska" artysty, zdobiąca salę gmachu sejmowego we Lwowie.

Kwestye pedagogiczne.

Odpowiedź 1) na pyt. z Nr. 21.

— Brzydkie pisanie u dzieci najczęściej pochodzi

z braku cierpliwości, wytrwałości, z niedbalstwa, po­ śpiechu i złych m ateryałów piśmiennych. Otóż przede- wszystkiem dajcie dziecku dobry, liniowany podwójnie papier, pióro średnie, atram ent czysty. Niechaj pisze nadzwyczaj powoli, literami wielkimi — a więc szero­ kie muszą być linie. Jako sztukę, trzeba przedstaw ić dziecku, jak najpowolniejsze pisanie wyrazu — ćwi­

czyć często ale nie długo, wskazywać najpiękniejsze

wzory pisma.

Odp. 2. (Patrz Nr. 21. „Przedświtu").

Śpiew je st wybornym czynnikiem wychowawczym

ożywia naukę, uszlachetnia, zachęca wychowanka, daje mu swobodę, w szkole jeszcze wyrabia poczucie soli­ darności.

Nauka domowa dla braku emulacyi i życia ko­ leżeńskiego, jakie istnieje przy nauce zbiorowej, już sam a przez się jest posępniejsza, poważniejsza, — śpiew zatem tam, osobliwie gdzie znajduje się istrum ent jaki,

powinien być z całą troskliwością pielęgnowany,

a zwłaszczą śpiew patryotyczny, J e s t to jedna z b a r­ dzo sympatycznych nici, wiążących nauczyciela z ucz­ niem. Pam iętajm y co mówią o w artości śpiew u: „W łosi sobie wolność wyśpiewali a Czesi stali się dzielnym narodem ".

A le J c s o ta *

D ruga odpowiedź na pierwsze pytanie: „W jaki spo­ sób wyuczyć dzieci brzydko i niedbale piszące, pisać starannie i kaligraficznie?" do nr. 21 Przedświtu.

Przyczyny złego tkwią wewnątrz. Niepotrzeba być specyalnym grafologiem, aby wziąwszy zapisany zeszyt, do ręki wywniskować z niego o niektórych przynajmniej rysach charakteru osoby piszącej. Pismo więc je st

wyrazem wewnętrznego usposobienia. Obserwacya

w tym względzie dostarcza nieraz bardzo ciekawych

przykładów. Dzieci źle i niedbale piszące zazwy­

czaj już z usposobienia swego nie lubią spełniać dokładnie żadnych w ogóle obowiązków. Są one w ca- łem swym zachowaniu bądź leniwe i opieszałe, bądź rozpieszczone, bądź posiadając najlepsze skłonności, nie mają dobrego poczucia obowiązku i tego przekonania, że wszystko co się zacznie powinno się wykonać sta­ rannie i sumiennie.

Dlatego wymaganie od dziecka, ażeby ono w je­ dnym kierunku było dokładne, nie odniesie zamierzo­ nych skutków, jeżeli nie będzie się na całe jego uspo­

sobienie równocześnie wpływało, bo skoro tylko

zewnętrzny przymus ustąpi, natura wilczka pociągnie do lasu i dawne wady powrócą na nowo. Aby więc złe raz na zawsze usunąć, nie należy używać półśrod- dów ale je z gruntu wykorzenić. Dlatego wychowawca a przedewszystkiem m atka znająca najlepiej naturę

dziecka, musi troskliwie badać przyczynę złego. Nie

zawsze wprawdzie udaje się to odrazu, częstokroć po­ trzeba dłuższego czasu i cierpliwości zanim się źródła złego nie wykryje a następnie zniszczy, ale tylko na tej drodze pewnych i stałych rezultatów spodziewać się można. W każdej pracy a naw et drobnej czyn­ ności przedstawiać należy ujemne skutki niedbałej ro­ boty nietylko słowami lecz także dowodnie przykładem. W ten sposób wpływ na jego podatne jeszcze usposo­ bienie wywrze zbawienne skutki, że jak dawniej nie miało całkiem poczucia obowiązku, tak z czasem obo­ wiązek swój zacznie uw ażać za jedyny przymus do sumiennej pracy, a karę za jego niespełnianie będzie widziało we własnej moralnej szkodzie, jaką z tego po­

wodu poniesie. Co się tyczy samego pisania to nie

wystarczy wyznaczyć kilka stronic kaligrafii grożąc mu karą za niedbałe wykonanie rozkazu, ale potrzeba przez czas jakiś z niem popracować, pismo niedbałe zawsze zniszczyć z żądaniem natychmiastowego prze-* pisania. Dziecku niezaszkodzi, gdy się trochę pomozoli, zato się nauczy zawczasu rozumieć, że w rzeczach obowiązku żartów niema,

(5)

oso-bna. Odpowiedzialność przeto za wynik wychowania spada w ważnej części na dom wychowawczy i tylko przez porozumienie się szkoły z domem, w zajem na praca nad wychowaniem może postępow ać pomyślnie

i przyczyny złego zwalczone być mogą. W zajemna

ufność i dobra wola w obec stron obu je st tu niezbędną. Jeżeli matka, której dziecko brzydko i nieczytelnie pisze poprosi nauczyciela o zganienie mu tego w szkole, a ze swej strony w domu rzetelnej pracy dopilnuje, to wspólna ta opieka więcej z pewnością zdziała, aniżeli obietnice nagrody lub kary.

Pyt. do nr. 23. Czy wychowanie ma usuw ać wszystkie trudności i przeszkody z drogi w ychowanka ?

Mała kronika.

Za głowę się chwytam ze wstydu! Co ze mnie zro­ biono; Szanowne Czytelniczki pewnie mnie już nie poznają. Ach! to ja biedny, nieszczęśliwy, ze skóry obdarty Ikar, z którego w drukarni niemiłosiernie Iskara zrobiono. Mógł­ bym się zemścić za to prawda? No, ale do mściwych nie należę i jeszcze sam o l zgrozy się trzęsę ; wracam bo­ wiem z Ameryki, jako świadek tamtejszego krwawego dra­ matu, jaki zakończył wystawę Chicagowską. Prezydenta miasta, Harrisona zamordowali anarchiści. Nie dziwię się wcale, że ich nawet Francuzi, zawsze pobłażliwi na podobne i

wybryki nie chcą, i żądają aby przynajmniej 2000 tych pta- i

szków, którzy nie są poddanymi Francji wypędzić; j

a w Hiszpanii to jeszcze gorzej, bo nietylko anarchiści broją, ale i okręty, jak n. p. ten okręt z naftą i dynami- i

tem w Santander. Miasta, wioski okoliczne w gruzach, i

ludzie setkami pozabijani.

Nowa przyjaciółka Francji, R osja przygotowuje jej, j bombę nielada. Oto chce okazać, że wdzięczność jej waży ] aż 12.500 klg. co się jaśniej tłómaczy, że wypłaca się za | zwrócony dzwon, niegdyś zabrany pod Sebastopolem (1856) przez Francuzów — także dzwonem kolosalnym „La Sa- voyarde“ — który będzie wisiał na wieży Notre Dame. Jak też on się w tej wolnej Francji odezwie? Pęknie mu serce z radości, źejuż nie jest w ojczyźnie nahajek, gdzie po­ bratymców skazano na Syberją*). Ale już z pewnością nie potrafi zadźwięczyć tak serdecznie, jak płakał nasz Zygmunt niedawno nad zwłokami Matejki a choćby tak, jak się od­ zywały żale za zmarłym księciem Battenbergiem. Szkoda go ! Prawdę mówił min. Greków nad jego grobem : „Na­ ród, bułgarski płacze nad stratą męża, któremu Bułgarya zawdzięcza swe istnienie. Młoda armia, dzięki tobie, zy­ skała chrzest wojenny". Naród płaci mu miłością, za mi­ łość. On ratował jej wolność pod Śliwnicą i jakby ura­ tował niezawisłość złożeniem korony. Ciernisty miał ży­ wot ale zasłużony i podniosły i zato mu naród kładzie na zmarłą pierś róże, na wędrówkę zaświatową. — Jakoś tam najczęściej lżej ludziom po śmierci niż za życia — tym zwłaszcza, co w walkach siłę zużywali. Za życia burze, bieda, nieszczęścia i tak wszędzie nawet w bogatej Anglii pokazuje się, że na zimę pozostaje ludzi bez chleba około

6 milionów! Znaleziono wprawdzie w Afryce największy

dyament ale co biedakom z tego. U nas także jakoś nie bogato a nawet mówić się nie chce o swej biedzite bo my chociaż nie powiemy czego, to nam n a s i n a j s e r d e ­ c z n i e j s i podłożą jakoby nasze pomysły. Ot takie n. p N o w o j e W r e mi a widzi w przyszłej wystawie cal*1, nie­ dopowiedziane, okropne, demonstracyjne i wyraża nadzieje,

*) Kennan wspomina w „Syberii “ o wygnaniu dzwonów.

[ że pewno, żaden obywatel z pod zaboru rosyjskiego, nie weźmie udziału w niej, a to, co mówimy o rolnictwie i przemyśle wcale im o c z u n i e z a m y d l i ! Ha, trudno, oto i Niemcy chcieli nas w kaszy zjeść, tymczasem zwy­ ciężyliśmy, mamy w Prusiech o 2 posłów polskich więcej niż poprzednio a w dodatku naród skupia swe prace w „ S p ó ł k a c h z a r o b k o w y c h “, które są przeciw ger- manizacyi i kolonizacyi najlepszym środkiem zaradczym. U nas usiłowań dobrych sporo; w ostatnich dniach zało­ żyła młodzież „Teatr ludowy*1, ,owarzystwo, którego celem jest grywanie sztuk historyczno dydaktycznych wśród ludu. Myśl piękna, oby równie szczęśliwie się rozwinęła, jak po­ wstała. Potrzebniejsza ona nawet niż „letargochron" p.

i Koszczyca. Ale gdy już o teatrze i wynalazkach mowa, to

| godzi się przypomnieć o ulepszeniu fonografu, tak

] że będzie on mógł utrwalać nawet długie sceny grane i przez sławnych artystów, co się przyczyni do utrwalenia

i sławy i pamięci zasłużonych adeptów sztuki, z któryc’i

nie-I jeden ukochał ją ponad wszystko, żył i umarł dla niej. Papież Leon X III już używa nawet do dyktowania listów owego fonografu. Ba, na wystawie chicagowskiej, elektry­ czność takie figle płatała, o jakich tu pojęcia nie mamy. Sam oglądałem ogromną elektryczną pułapkę na złodziei, a wiatraki niebotyczne, używane jako wodociągi tak mi szumiały nad głową, że ogłuchłem prawie i już z powro­ tem niesłyszałem żadnych nowin prócz tego, że szkaradny Złoczów ,,Kruka “ contra „Sokołowi" chce założyć i bodaj go. Zat'o cieszy mnie, że Sokół wystąpił przeciw mundu­

rowaniu pań po „sokolemu** a nawołuje, by raćzej bez

tego, liczniej się zapisywały i gimnastykowały. A mojem zdaniem, o całe niebo byłoby lepiej, gdyby Polki nosiły skromne suknie i czarnary pod którymi by za wsze szczere polskie biły serca.

I ł c a r .

W obeo zbliżających się uroczystości św. Miko­ łaja Gwiazdki i N. Soku zwracamy szczególniejszą uwagę Rodziców i wychowawców na cenne wydawnictwa dla dzieci i młodzieży znanej poznańskiej firmy A. Cybulskiego, który w ostatnich czasach wydał bardzo interesujące a ta­ nie dziełka: Przed laty (60 fng) Inne czasy — inni lu­

dzie (dto) są to opowiadania z ojczystych dziejów — J ó ­ zef, miody jeniec tatarski (30 fng). Są to książeczki dla

starszej młodzieży, dla młodszej zaś wybornie się nadają

2 książeczki z obrazkami kolorowanymi i wierszykairii,

ozdobne dowcipne, zatytułowane: Niezabudka i Pierwiosnek po (25 fng). oparte na nauce a rzeczach oraz Lampa cza-

\ rodziejska (25 fng). Dalej polecamy patrjotyczne wyda­ wnictwa A. Kozłowskiego w Poznaniu; — jakoto :

Historja polska w pięknych przykładach, Podręcz­ nik do geografii ojczystej, Z niewoli tatarskiej, Wojsko polskie z r. 1831 i. t. d. Nakoniec opowieści Grajnerta

wydane przez księgarnię J . Leitgebra, ja k : Michno K a ­

raś, O Czechu Wojaku. Adam Śmigielski i. t. d. —

Z księgarni Paprockiego: W dziewiczych lasach ('Praż- mowakiejj Zukerkandla: Podróż Guliwera, Życie i czyny

T. Kościuszki (przez Sedlaczkównę) D waj mistrze (przez

J . Sedlaczkównę^) a wreszcie nasze wydawnictwa S z y ­

mon Konarski t. j. życie męczennika za sprawę narodo-

; wą Agaton Giller jako wzór obywatela prawego i zacnego i Polaka, Karol Marcinkowski, najpiękniejszy przykład pracy i wytrwałej i cichego poświęcenia. Wszystkie te książeczki | zalecają się nietylko doborową treścią lecz wybornym sty­

lem i pięknością obrazowania a kosztuje każdy tomik tylko

(6)

20 centów! Te życiorysy, jakoteż przeróbki trzech histo­

rycznych powieści Sienkiewicza: Ogniem i mieczem Po­

top, Pan Wołodyjowski nadają się z pożytkiem na po­

darki dla młodzieży.

Do najużyteczniejszych wydawnictw musimy zaliczyć publikacye firm y poznańskiej K . Kozłowskiego. W osta­

tnich czasach wydał Przewodnik po Poznaniu od tak da­

wna potrzebny i pożądany. A jest się czem pochlubić:

przewodnik piękny, bardzo dokładny, z ilustracyami i pla­ nem miasta. Że jest prawdziwie polskim przewodnikiem, . o tem ehyba i wspominać nie trzeba tym, którzy znają

p. Kozłowskiego. Drugiem dziełem jest opowieść ludowa z czasu napadu Tatarów na Polskę w X V II wieku, p. t.:

Z niewoli tatarskiej przez Janka z Grzegorzewie. W powiecie krotoszyńskim we wsi Baszkowie, nie­ dawno starzy ludzie mieli jeszcze widywać na kopcu za ogrodem płytę kamienną z wyobrażeniem dudziarza, grają­ cego na dudach, z łańcuchem na nogach, a obok pacholę tatarskie z półksiężycem. Dziś płyta owa gdzieś się po­ działa, ale pozostało przywiązane do niej podanie, oraz połączony z niem do dziś zwyczaj, że w kościele baszko- wskim po wieczornem dzwonieniu na Anioł Pański uderza się jeszcze kilka razy w dzwon średni.

Na tle podania autor ułożył zajmującą powieść. .W przedmowie znajdujemy ogólne wiadomości o Tatarach i krótki pogląd geograficzny na ziemie, jakie z dawien da­ wna zamieszkiwali. Sama powieść, wprowadzając czytelnika najpierw do "Wielkopolski, rozwija się dalej na Podolu i Ukrainie, oraz na Tatarszczyżnie w wieku XVII, w czasie' od złożenia korony przez Jana Kaźmirza aż do zwycięstwa Sobieskiego pod Wiedniem. Wątek powieści ułożony jest zręcznie i zajmująco. Barwnie i ciekawie przedstawia zwłaszcza autor życie Tatarów w ich koczawiskach, a za zasługę poczytać należy, iż w opowiadaniu zbratał niejako I losy panów i włościan, szlachcianek i dziewek prostych, czyniąc je zależnemi od jednego, wielkiego a wspólnego interesu, że miłość i wzajemne zaufanie klas niższych do wyższych w powieści jego przedstawia się całkiem na­ turalnie, jako prostai konieczność, jako wynik społecznych

stosunków, gdzie wszyscy do jednego zdążają celu. Ze­

wnętrzna strona powieści także nie pozostawia nic do

życzenia; napisana językiem jędrnym i Czystym, z domie­ szką tu i owdzie wyrażeń chłopskich i kozackich, to znów

tatarskich wyrazów —5 stylem gładkim i malowniczym,

przeplatana charakterystycznemi piosnkami dudziarza, piosn­ kami czysto polskiemi, choć z różnych pochodzącemi oko­ lic — ozdobiona kilku obrazkami, zastósowanemi do treści. Najpiękniejszy z literatury gwiazdkowej dała nam

T. Prażmowska „Podarek babci“. (Nakład Paprockiego —

Warszawa 1894, skład u Zwolińskiego i Spki w Krakowie cena 1.30). Jest to zbiór prześlicznych wierszy I, część dla 10 letnich a Il-ga dla starszych wnucząt. Do każdego wiersza mamy piękną ilustracyą (Piątkowskiego). Jest tu dział liryczny, dydaktyczny i epiczny a każdy zawieja perły do najświetniejszego naszyjnika dla dzieci na gwiazdkę i Nowy Rok.

Nowości podane przez księgarnię L. Zwolińskiego i Spki w Krakowie : \) Epos, arcydzieła poezyi epicznej,

wszystkich czasów i narodów, 2) Mimoza (A. Krzyżano­

wski) powieść współczesna. 3) Egipt i A syrya (Maspero).

4) Pieśni (Or-Ot). 5) Synowie Kaina (Jawornicki). 6) Spis rodzin szlachty polskiej (Polaczek) zeszyt I. A, B.; przez

księgarnię polską B. Rymowicza: 1) Dwa bieguny (Orze­

szkowa). 2) Lamparcie życie (Gamaston). 3) W ich ślady

(Mycielski); przez księgarnią Lewenthala: 1) Na złamanie

karku (Dygasiński). 2) Nafta powieśś w 3 tomach Sewera. 3) Fraszki i opowiadania (Gloger).

Obszerniej omówimy je w następnych numerach

Ofiara Zmudzina obrazek historyczny z ezasów po­ wstania 1831 roku przez Chwaliboga; Ofiara z krwi pol­ skiej w obronie chrześcijaństwa napisał Mieczysław z Po­ znania. Jest to opowiadanie z czasów napadu Tatarów — 1291 roku napisano barwnie i wiernie prawdzie dziejowej. Obie te powieści wydane przez księgarnię Cybulskiego. Prócz tych i poprzednio wymienionych dziełek wydany zo­

stał Humorysta polski Chociszewskiego (50 fng) Jest wy­

borny zbiór dowcipnych opowiadań, tłómaczenia przysłów — wierszyków, pytań i. t, p. Nakoniec godna polecenia jest

Rzecz o lichwie przez tęż samą firmę wydana.

Biblioteka powszechna nakład Zukerkandla. Z naj­ nowszych wydań tej bibljoteki wymieniamy Halek: W ie­

czorne pieśni — Zacharjasiewicza powieść: Nieboszczyk w kłopotach. Krasińskiego Noc letnia, Cycerona: Mowa za Poetą Rawity, Błędne ogniki. O tej ostatniej warto

coś więcej powiedzieć. Treść osnuta na tle społecznem, przedstawia 2 młode dziewczęta, z domów wiejskich szla­ checkich, wybierające się na naukę do Paryża. Tam wpa­ dają w wirjudzi brudnych, deklamatorów socjalistycznych. Jedynie prawym i szlachetnym jest doktor Łasko, młody zacny człowiek. Helka walczy z nędzą i w końcu ulega1

wyczerpaniu, chorobie. Justyna za gorąco bierze umizgi- socjalisty Niemczyka i wpada w pułapkę. Obie zmuszone są wracać. Ale Helka nędzę w domu zastaje. Niezadługo ożyła pod tchnieniem miłości macierzyńskiej, tej jedynej na świecie trwałej, wielkie, niezmiennej ! Ale śmierć nie litościwa porwała matce ostatnie dziecko, co zmarnowało się w locie do światła, gdy na to nie stało środków. Prze­ stroga to wyborna dla tych, co bez środków i zdrowia puszczają się do zagranicznych uniwersytetów. Napisana | parwnie, z głębobiem uczuciem i ładnym językiem. Godna

to rzecz, by się z nią bliż jj z ipo '.m i. Csna. 43 centów.

Na rok. 1894!

Mamy przed sebą sporą ilość kalendarzy, zasługu­

jących na baczną uwagę: 2) Humorystyczny kalendarz

Śmigusa (w raz z małym kieszonkowym kalendarzykiem)

pięknie wy lany z licznemi rycinami, zaopatrzony we wsz#l- kie potrzebne informacje, chociaż nie wszędzie dokładne ale tem grzeszą i inne kalendarze.

Kalendarzyk damski „ Bławatek" jak co roku

tak i teraz mieści bardzo doborowe opowiadania, wiersze, nowele. Część praktyczna zawiera sposób pieczenia wy­ bornych pierników. Jest to obecnie jelyny kalendarz dla pań. Z przyszłym dopiero rokiem, najwcześniej ze wszy­ stkich ukaże się piękny kwiatek alpejski „Szarotka" ka­ lendarz Przedświtu.

Kalendarz górniczy o którym już poprzednio zro­

biliśmy wzmiankę.

Kalendarz M arjański — Wielki i Mały. Oba n a ­

leżą do wydawnictw religijnych; zawierają ładne opowia­ dania z tendencją religijną, liczne ryciny a przy każdym miesiącu opis jakiegoś miejsca cudownego P. Maryi n. p. Częstochowa, Kalwarja, Tarnowiec i. t. d. Sympatyczne to wydawnictwo dokonane w Winterberdzie w lesie czeskim.

Kalendarz iluctrowany powszechny — bogaty treścią, ozdobiony bardzo pięknie wykonanymi ilustracjami i portretami. Przedstawia się okazale i należy do ulubio­ nych kalendarzy. Nareszcie Kalendarz asekuracyjno eko­

nomiczny z przeróżnymi informacjami, specjalnie temu wy­

dawnictwu właściwymi — i notatkami do asekuracji.

Kalendarz dla pań i panien czeskich na rok 1894,

(7)

niemal wyłącznie pióra kobiecego, takich autorek jak : Ka­ roliny Swietly, Eliszki Krasnohorśkiej, Brodskiej, B. i V. Sokołowy, Rehakowy, Morawańskiej, Veselej, Podlipskiej itd. Są to 'prześliczne opowiadania, wiersze, baśnie, wspo­ mnienia, a wśród nich znajdują się ładne ryciny, między tymi zaś są 3 duże chromolitografie. Młoda św. Ludmiła, Wigilijni, Kawusią. Prócz licznych rycin dano jeszcze dla urozmaicenia tego ogromnego kanlendarza nuty z pieśnią czeskich dziew. Na końcu mieszczą się notatki dla oszczę­

dnych gospodyń, a wszystko tak pięknie i luksusowo wy­

dane, że kalendarz ten czeski może posłużyć za wzór

wydawnictw tego rodzaju, a nam życzyćby sobie należało, byśmy byli w stanie kiedyś wydać tak piękny kalendarz dla Polek. Może! któż to wie? Tylko entuzjazmu stałego i wytrwania we wspólnej pracy zacne Panie, a naród nasz wzbogaci sięistai go będzie na podobnie wspaniałe a uży­

teczne, poważne i artystyczne wydawnictwa.

J. S.

NEKROLOGIA.

Ś. p. Ksiądz Antoni Kantecki urodził się w roku 1847mym w Wielowsi pod Ostrowem. Uczęszczał do szkół elementarnych w Ołoboku a od roku 1860 go do gim na-. zyum w Ostrowie, które ukończywszy, wstąpił do semi- naryum duchowego w Poznianiu. Ówczesny Arcybiskup gnieźnieński i poznański ksiądz kardynał Ledóchowski wi­ dząc talent jego i zdolności, wysłał go na studya teologi­ czne do Monasteru. Po powrocie do Ojczyzny nieboszczyk pełnił obowiązki nauczyciela i wychowawcy w domu ksią­ żąt Czartoryskich z Rokosowa. W roku 1873cim. objął śp. Ks. Dr. Kantecki redakcyę „Karyera Poznańskiego" i na tym stanowisku oddał on tak Kościołowi jakoteż i sprawie narodowej niespożyte przysługi. Walczył mężnie i niezmor­ dowanie za Wiarę i Ojczyznę. Po dwakroć w czasie wal­ ki kulturnej osadzony w więzieniu dowiódł, że gotów był znieść prześladowanie i ciężkie ofiary, aby tylko sprawie Kościoła i Ojczyzny dopomóc. Znakomity mówca, wielce ceniony autor rozmaitych dzieł naukowych i popularnych, gorliwy .kapłan i obywatel - patryota zszedł ze świata. Mianowany penitencyarzem w Gnieźnie przez Arcybiskupa Juliusza Dindera powołany został stamląd na duszpaste­ rza, do Strzelna. Poznań, Gniezno, Slrzelno, Wielkopol­ ska z żalem stoją dziś nad grobem.

Książe Battenberg umarł w rocznicę bitwy pod Śli- wnicą, w której na głowę pobił wojsko króla serbskiego przed ośmu laty — i o tej samej godzinie (12 w połu­

dnie), w której wrzała bitwa najgorętsza.

Urodził się 5. kwietnia 1857 r. z ojca księcia Ale­ ksandra Heskiego i matki hrabianki .Julii Hauke, której ojciec był polskim jenerałem.

Odbył kampanią turecką, towarzysząc wielkiemu

księciu Mikołajowi, a po wojnie wstąpił do gwardyi pru­ skiej. W kwietniu 1879 r. za zgodą mocarstw europej­

skich powołany został na tron bułgarski. Kiedy płatni J

agitatorzy Moskwy poczęli mu stawiać trudności, książę Aleksander zażądał i otrzymał więcej władzywlipcu 1881 r. Praóa jego nad podniesi6niem ludu bułgarskiego nie po­ dobało się carowi, chcącemu ustalić wpływ moskiewski na losy księstwa. Kiedy w roku 1885 połączył wschodnią Ru- melią z Bułgarią i ogłosił się księciem Obu Bułgaryi, car wykreślił go z listy oficerów moskiewskich i kazał powró­ cić oficerom moskiewskim, służącym w armii bułgarskiej.

Świetne zwycięstwo nad zadrosnymi Serbami wpły­ nęło jeszcze bardzej na wzmocnienie gaiewu Białego Cara. Ruble dokonały reszty.

W nocy z dnia 20 na 21 sierpnia 1886 r. przeku­ pieni oficerowie i żołnierze aresztowali księcia, zmusili go pod groźbą śmierci do abdykacyi i uwieźli go do Reni nad Dunajem. Książe będąc w drodze do Hesyi dowiedział się we Lwowie, że sprzysiężeni zostali aresztowani a lud i rząd pragną powrotu ukochanego księcia. Powrócił więc do Rusz- czuku, gdzie entuzyastycznie został przywitany. Tu jednak konsul moskiewski tak groźną przybrał postawę, że książę Aleksander zobowiązał się, iż tylko za zezwoleniem Cara dalej panować będzie. W rócił do Sofii 3 sierpnia, ale już w 4 dni potem opuścił Bułgaryą, bo car bardzo sta­ nowczo odmówił zezwolenia. Powrócił do Hesyi. żałowany przez wszystkich Bułgarów. W roku 1888 pragnął poślu­ bić córkę cesarza Fryderyka. Bismark zniweczył ten pro­ jekt, choć księżniczka Wiktorya szalenie była zakochaną

w bohaterze.

W roku 1889 ożenił się książę Aleksander z po­ wszechnie szanowaną i znakomitą śpiewaczką Loisinger i nazwał się hrabia Hartenau. Wstąpił do armii austrya­ ckiej i od 1 i pół roku dowodził brygadą piechoty.

Książe Battenberg pozostawia trzyletniego syna i cór- I kę mającą 6 tygodni. Prżerażona śmiercią męża hrubina Hartenau omdlała i stan jej zdrowia budzi poważne obawy.

Pogrzebany w Hradcu.

Rok 1893 zabiera nadzwyczaj dużo ofiar. — Książe Aleksander wszędzie z wyjątkiem Petersburga i Berlina — pozostawił miłe wspomnienie.

Polaków lubił i sam po polsku umiał. Pamięć o nim nie zaginie.

G R A F O L O G I A

„Z ulejka“ — towarzyska, wesoła, prędka, o wybi­

tnej indywidualności lubi się kłócić, zamiłowana w po­

rządku i wykwincie, uczynna, rozsądna, pracowita, pun­ ktualna, szczera bałamutka. Brylancik. Wzniosłość, szla­ chetna duma, wyborna pamięć wielka inteligencja i punktu­ alność, stanowczość energia. Róża. Pedanterja, dosyć cieka- wośći, brak decyzji szybkiej, trochę bierności, dużo dobroci i pogody w usposobieniu. Dr. Izyclor. Szlachetność, zacność, szczerość, ufność, serce złote, wszelka gwarancja, że będziesz doktorze najlepszym mężem pomimo, że skromne masz o sobie wyobrażenie. Roczny żonkoś..R—ski Poezji dużo, szczero- śći aż do wylania, żywy temperament przy rozsądku i za­ stanowieniu, dobroć, i głębokość uczuć, towarzyskość. B r a ­

tek z nad Drwęcy. Serdeczność, wielkie przywiązanie ro­

dzinne, dużo inteligencji, szlachetnej ciekawości (t. j. gdy o dobre chodzi) wielkie pragnienie wiedzy — wytrwałość, powaga, stanowczość. R ura. Prawdziwa rura do barszczu! Proza chodząca, nic wzniosłości, temperament flegmaty­ czny, angielski, — dobry gospodarz no i pastuch sielski!

OGADANKA

TE A TR A LN A .

Czy w iecie ła sk a w e C zytelniczki, co to je s t

fin du seiele w e L w ow ie i w K ra k o w ie ? N ie p o d a ­

(8)

waj, a je d n a k zdaje nam się, że nie sły szały ście Panie ja k się to obecnie tłum aczy. Je st to bow iem m a n j a k r y t y c z n o - c h o l e r y c z n o - r e p o r ­ t e r s k o - k o r e s p o n d e n c y j n o - t e a t r a l n a . P ro sz ę się nie g n iew ać, zaraz w ytłum aczę na p rz y ­ k ład zie. Idzie k ry ty k , ch u d y ja k szczypa, w cw ikierze, w cylindrze, z la sk ą g o g a i m iną p ed ag o g a... szuka tem atu do jutrzejszej k ry ty k i w gazecie... oho! zło­ w ił! ma! Teatr i jego Dyrektor! U szczęśliw iony idzie do dom u i pisze — i n azajutrz przynosi szp altę o- c h lastan ą, w id ać z zapałem i ferw orem p isa n ą bo nieźle, atram entem . C holeryk — p esy m ista sp o ty k a się z k o le g ą po piórze, czy po biurze... ro zpraw iają o czem ? o teatrze, ale n iestety nie o sztu ce, bo to za a b stra k c y jn e t y l k o : S chm it taki, S chm it ow aki, te a tr la d a ja k i! R e p o rte r p o d słu ch a i choć już m aabom i- n acy ę do te g o oklepanego tem atu, n ie sie do g a z e ty bo tam ta k ie rzeczy ch ętn ie p rzy jm u ją a zresztą ci panow ie w yrzucili ca łę k o p ę now ych, p ik a n tn y c h frazesów to p o p łaca, w ięc zaniesie ich rozm ow ę — i g ro sz w k ie ­ szeni, ja k b y już b y ł. K o re sp o n d e n t o czem pisze? 0 d y re k to rz e teatru , o fiaskach d eb iu tan tó w i debiu- ta n te k , w y c ią g a w szy stk ie o so b iste sp ra w y i je s t p ew ien, że ogro m n ą p rz y słu g ę w y św iad czy ł sztuce. S łow em nic się ta k nie przejadło, ja k to b ezu stan n e k ry ty k o w a n ie , p e łn e stronniczości, pow tarzanie u b i­ ty c h k u rjero w y ch n ap aści. Coż ro b ić św ia te k nasz ta k i je s t zaw zięty, że choćby każdem u z ty c h n a rz e ­ k ający ch w e L w ow ie i K ra k o w ie zbudow ać n a g ł o ­ w ie te a tr i k azać w nim g o sp o d aro w ać — jeszczeby n ie p rz e sta li krzyczeć, źe to g o sp o d a rk a p. S chm ita. 1 czemuż ta k ? L w ó w sk ie fiu du siele ch o ro b a w k tó ­ rej biją w szy stk ie pulsa, prócz p u lsu bestronności! Jakim że dziś n a p ra w d ę je s t ten te n te a tr ? K rótko a w ęzłow ato, je s t ta k sta ra n n ie prow adzony, że chory te a trz y s ta n areszcie pow inienby sobie znaleźć p la s te r n a s w ą m a n ję i w yleczyć się. W dram acie m am y siły, ja k ic h się żaden te a tr nie p o w sty d z iłb y o p e ra p o lsk a śpiew acy sław n i i entuzjazm ujący sw y m i .w ystępam i, p ra w d a że tam p. M aurel zm arzł tro ch ę n a scenie, i p ow iedział, że to b a rb a rz y ń sk ie m iasto, k tó re m a ta k ą scenę — no ale tem u ch y b a o b ecny d y re k to r nie w inien? W szak te ra z w p row adzają coraz to nowe a‘ k o rzy stn e u lep szen ia — re p e rto a r coraz to mniej zaw iera sztuk, n a k tó ry c h w idzow ie pow inniby p le ­ cam i b y ć do sceny o b róceni a uszy mieć n a dw o­ rze — w y staw a sta ra n n a i czegóż jeszcze? N ow ego b u d y n k u ! A poczekajcie p aństw o, cierp liw o ści i to będzie! K om u się nie sp rzy k rzy b eu sta n n e łaja n ie I te a tru i je g o d y re k to ra te n pow inien m ieć i cierpli- J

.wość n a doczekanie się now ego gm achu. P o sta w ił go sobie K rak ó w . P raw da, b u d y n e k p rzep ięk n y , e u ro p ejsk i — bez zarzutu. A le pom im o ogólnego zdania k rak o w ian , o w ysokiej d oskonałości sztuki tam tejszej, czy rozporządza ona w isto cie siłam i ta ­ kim i, ja k nasz te a tr ? P erso n al m a ł y ... dużo now ych

adeptów , ze,scen ą niepbyłych trochę n ab y tk u z e

Lwowa;, o k tó ry m k rak o w iacy gadają, że to r e p r e ­ zentanci prow iiicyonalriej g ry i m anier, chociaż n am . g d y śm y ich widzieli w Miodzie kasztelańskim, w y d a ło się, że w sty d u w cale nie zrobili scenie lw o w s k ie j— a zresztą ja k o ś nie najlepiej ' stosunki się p r z e d s ta ­ w iają. A le nieprzyjazny w iatr zaw iał ow em c h o ro - bliw em fin du siele aż tam , no i tam bij nabij n a lw o w sk i te a tr. B ezstronni zaś w idzą tu, że s z tu k a w dobre ujęta ręce — że zaczyna n ab ierać fizyono- mii pow ażnej, tendencyjnej, w chodzi na p ie d e s ta ł jej celow i odpow iedni — i oby n as nadzieje n ie za­

w iodły, p rz y obecnych usiłow aniach rozprom ieni się jej oblicze życiem , p raw d ą, siłą - - będzie ona w strz ą ­

sać duszam i i prym trzym ać w śród czynników u szla­

ch etn iający ch J . S .

W rocznicę listopadową w Czytelni dla kobiet we Lwowie odbył się odczyt (p. Starkla), który ze względu |n a jego ważną treść w przyszłym numerze w krótkości

podamy.

Rozwiązanie zagadki z Nr- 22.

I) s :— i ... 0 T n — 0 — r a 2) A — k — t

— e

— b — r — 0 3) A —

1

~ a - h —. a —. r — s 4) C — y — P

— r

— y — s — y 5) N —• e — r

— i

— b — i — s 0) L — e — 0 —

n

— i

" © — e 1) F — u — . n

-

S — a — i — k C y p ry sy — N ehring F e rra ra - S k a rb e k .

N a św. M ikołaja!

z krotnie premiowanej parowej.

Fabryki pierników, sucharków, ciast i makaronów

1

1H. Czyńskiej

) :przedtem L

Czyńskiegy

w Ja ro s ła w iu .

Pierniki na sztuki i w paczkaen, nadziewane, przekładane, Całuski królewskie, areyksiążęce, Obwarzaneczki, Suaiurki, Ciasta deserowi, Bi­ szkopty, Nugat', (jrymisiki, Honontki, Rożki z masą orzechową. Figurki piernikowe bogato

maezkiem i cukrem ubierane. .

Makarany jarosławskie (-smaczniejsze i wyJ-itnietniejsze od zagranicznych makaronów,) w rozlicznych gatun­ kach: Makarany rurkowe, Makarany cienkie, Kluski,

Kolczaki, Tarte ciast > i t p .

Do nabycia w składach własnych: Lwóivj H iUcka8. Kraków Sukiennice. — Jarosław ut. G rjdika, jakoteż we wszystkich znaczniejszych' handlach korzeinych,.

M n n v »PVz.e^ w*c*e<< wychodzić od Nowego Roku co tygodnia. to jedyns w G ilicyi.m ad/, te sa n e które ma

I f l U U I najsławniejsze paryskie pismo „La Saison.** — Cena Przedświtu z dodatkiem EicyklOjiedyi gospoJłrstwi 3*60 z d od at­ kiem dla dzieci 4 60 z dodatkiem Mód i dużego arkusza najlepszych powieści co tygodnia

wedle wyboru 2 — 3 duie tomy powieści lub nuty wartości 2 50

7 i \ . C iłoroczni abt.te.isi o tr z y m a ją

(9)

- -•Vy^^AAo✓^p/yvyvv^A^w:vvv'^^r>j5W^v9^vvvxyv^/v^/v^/^żvvvv«Vv^o^v^/^\/vvv%

D o d zisiejszeg o num eru „ P r z e d - św itu “ dotęcza sję 13* ark u sz JJncy- k lo p e d y i gosp odarstw a i p rze m y śla d om ow ego, i 3 arkusz p ow ieści ^Mo­ cą C hrystusa^.

C. k. uprzywilowaha

lejarnia

z

cynku

i specyalna

FABRYKA.

klozetów pokojowych.

HENRYKA

Bogdanowicza

we Lwowie, Piekarska 13.

odznaczona srebr. medalem na wystawie budów,

lwowskiej w r. 1892.

Cenniki franco i gratis.

UWAGI GODNE!

f ranco

5 kilo Bobkouyc1' liści 5 franco . . z ł. T 6 0 F ig w ia n k o w y c h ... z ł. 1'60 4 */, „ G ru sze k w y b o rn ych z ł. 1 6 5 — 1 9 0 5 G r y s ik u pszen n ego . . . . z ł. 1'60 4 */i i Jabłek, w y b o rn ych z ł. 1 6 0 — 1 9 0 4 [i o „ S a w y N ilg e rie . z ł. 10 00 — 10 50 4 / t o ,) K a w y L a g u a r a . . zł- 9-00 — 9-40 4 '/i K a r a fio łó w . . • . z ł. T 7 0 — IDO 5 K ro ch m a lu pszen n eg o . . z ł. 1'60 5 K ro ch m a lu ryżow ego . . . z ł . 2-30 5 „ M ig d a łó w w y b ie r. d u życ h z ł . 6-30 5 M ig d a łó w słodkich zw y k ł. z ł. 5'5O 3 , , O liw y n a jc e ln ie jsze j . . . z ł. 3- — 4 ‘/ i » P o w id e ł św ieży ch . zł' 1-60 — 1 ’80 5 B o d zy n k ó w żó łty c h zł. 2 80 — 3.50 4 ' / , B Sm alcu w p a czce . z ł. 3-60 — 3-75 4 1/, n S m a lcu w p u szc ze b la sz a n e j z ł. S 80 4 ‘ll0 „ S ło n in y solon ej . . z ł. 3'40 — 3'50 4 'li0 r S ło n in y u ę d z. lub p a p r y k , z ł. 3 60 5 Ś liw . su szon ych . . z ł. 1 6 0 — 1'90

Tomasz Gurowicz

Buda

- Peszt,

IV. B a s t y a N r. 20. ,

Kompletne wyprawy kuchenne 1

meble żelazne, narzędzia,

materyaly i ozdoby

do robót pałeczkowych.

WYROBY

z alpaki i chińskiego srebra,

ł y ż w y rozmaitych systemów

po cenach możliwie niskich

p o le c a

Piotr Chrzastowski

handel żelazny we Lwowie

p l a c K a p i t u l n y 1. 1.

_______ (naprzeciw Katedry). ________

I B E Y E R I S P O i l A

Lwów, ulica Karola Ludwika 1.

p o le c a ją

Płótna, stołowy bieliznę,

ręczniki, chustki itp.

G o t o w ą b i e l i z n ę

d la

pań, m ężczyzn i dzieci

J P o fic z o ć h y , s łc c u r p e tk i

Pończoszki dziecinne. B I E L I Z N Ę Z I M O W Ą

z barchanu flaneli i trykotową.

GOTOWE

(10)

w

m

g§P» Sr*

l i

l , ł i \

A lb e rt Szkowron

handel delikatesów we Lwowie plac MarjOcki 7

P O L E C A :

Winogron* świeże hiszpańskie i malaga suszone, Migdały w łupkach, Marony włoskie. Jabłka ty- > rolskie, Rngatłocum. i Hałwę turecką etc. IjKł

*

i ł ■» * ■ » ■» -f £ • » M

DOSKONAŁĄ HE R B A T Ę

poleca stary handel

I Z T D O B A

W O H Ł A

_ _ _ _ _ _ _ _

LWów,

J u ż w y m d ł

„ P A N W O Ł O D T J

r t i 1“

dla indu i Kiło*

powieść historyczna H. S I E N K I E W I C Z A dzieży przerobiła J A NIN A S.

wm-

C E N A 85 ent.

Za parę dni będzie już we wszystkich fc«1ę|kfti(auh. Zamawiać można takie w redakcji „Przediwitu". Pocztą o 3 ct. drożej.

P RS

Bieliznę dr. O. J a e g era

d la p ań i d z ie c i

Pończochy damskie i dziecinne

weiniane, jedwabne i bawełniane,

K a m a s z e damskie i dzieoinne

w łóczkow e i trykotow e do spinania.

K a lo sz e n a jle p sz e p etersb u rsk ie.

Deszcz ochrony n o w e g o syste m u .

P l a i d y i c h u s t k i d a ms k i e .

Wszelkie artykuły do podróży.

Perfum eryę fra n cu s k ą i a n g ie ls k ą . Szczotki, g rz e b ie n ie i t. p. sprzedają najtaniej

S. G A B R I E L & J. C H L E B O W N I K

OŁÓWKI

K red k i i "Węgle

FARBY i ŚRODKI

do maiowtnfa na porcelanie. Rysownice i Reiszyny i wszystkie inne P R Z Y B O R Y do rysowania. Farby pastelowe. P łó tn a i papier do malowauia pastelkami.

f A R B Y

do malowania naprysko- w ego(tzw. Spritzmalerei).

Środki i przybory

do tychże robót. Pędził do tegoż. Palety porcelanowe. Stalugi stołowe. Płyty szklanne matowe i mleczne. f A R B Y do chromolitografli akwarelowe i olejne. Rozcieracze do pasteli. W E R N IK S Y F a l e t y s k ó r z a n e

Środki i przybory

do tego malowania. p o l e c a K Lw óów — pla c H a lic k i 1. 3. SasES2SH5asasHsasasEsas2sa5a5asH5Ł5H5asHS2sasasa5fe

A L O J Z Y H U B N E R

N ajstarszy handel we Lwowie.

O. T. W incklera Syn

w e L w o w ie u l. T e a tra ln a 7 .

największy skład farb, lakierów materyałów i towarów korzennych

poleca taniej ja k w sz ęd zie:

Rogóżki i chodniki kokosowe i ceratowe, Ceraty do stołów i mebli, Szczotki do sukien i mebli, do szuro- wania, zamiatania itp. Trzepaczki i Piórka, Masę i Glazurę do podłóg, Krochmal, Mydło, Świece, Kro­ chmal brylantowy, Farbka do bielizny, Farby do

farbowania materyi, jedwabiu i molu.

'<B

2

[{ep<

BzseM&

02

[Mazjp e z o g <b&

N

H W t* w KH

3

Ki U O ' W 0 a w M

1

W W o-

*

Ei

m H i

[E

s i z i W A Ż N E D LA P A Ń

P ierw sza krajow a perfum erya „F lo r a11

J. Górnego i T. Pilarskiego

Lwów — Hotel Georga poleca

W szelkie artykuły toaletowe w ł a s n e g o w y r o b u , , ja - koteż oryginalne f r a n c u s k i e i a n g i e l s k i e .

PO CENACH FABRYCZNYCH.

L w

N O W O Ś Ć ! W oda i olejek Ks. K neippa p r z e c iw w ypadaniu w ło só w .

s

I I

Lwów, Rynek 1. 38.

N a jlep iej ren o m o w a n a fa r b ia m la p a ro w a , dru­ k a r n ia 1 p r a ln ia c h e m ic z n a ,

nagrodzona -przez moraw. Towarzystwo przem ysłowe 1892. Ołumuniecka wystawa przem ysłow o-rękodzielnicza 1 nagroda, złoty m edal 1892. Paryż 1893. w Brukseli

dyplom pan. i złoty medal.

Zygmunt Fluss

sk ła d : ul. Ferdynanda, B E R N O , telefon470. F a b ry k a i Zeile 38, telefon 471. N ajw ięk sza tego rodzaju fabryka n a Czechy, M orawę i Śląsk. W szelk ie rodzaje ubiorów m ęskich i damskich, bez prucia, z podszew ką i w atow aniem farbuje, czyści

chem icznie i odnaw ia.

K ow ość! Z łoty

i

srebrny druk brokatow y. K ow ość!

P olecam także m oją najm odniejszą m aszynow ą, chem iczną pralnię garderoby m ęskiej, dam skiej i d zie­ cięcej, uniform ów w ojsk ow ych i urzędniczych, toalet b alow ych i spacerow ych, m ateryi n a m eble, szalów , chustek k olorow ych, kas, obrusów, parasoli, w achlarzy ze strusich piór, kraw atów , etc.

Zakład czyszczenia

gobelinów , d yw anów sm yrneńskich i brukselskich, w e ­ dług angiel. system u, czy szczen ie i farbowanie firanek

kotar koronek.

S pecyalna farbiarnia m ateryi jedw abnych, k a sz m i rów , plu szów , atłasu, w e łn y , p asm anteryj, m ateryi dekoracyjnych, na n ajpiękniejsze barwy.

F ilje we wszystkich większych m iastach m o n a r c h i i .

F1LJA

i KANTOR we LWOWIE.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Znamy Jej żywe interesow anie się wszyst- kiem, co tego warte, jej usiłow ania znakomite około rozwoju instytucyi, której ster ma powierzony.. W ydział pismo

W yjęcie rośliny z wazonu da się w ten sposób uskutecznić: bierze się lew ą ręką łodygę przy samej ziemi, odwraca wazonem do góry, przytrzym ując go

lutego grano ją po raz pierwszy, a nazajutrz posypały się recenzye dzienni­ karskie — z których mało które dowodziły, ocenienia należytego sztuki i

Wielkiem ułatwieniem dla zawodu aptekar­ skiego było by gdyby doń kobiety były przypuszczone, oddawna bowiem znaną jest rzeczą, że kobiety przy­ rządzaniu

Następnie mocną nitką lub cienkim szpagatem wiąże się włóczkę na brzegu tych kółek — po­ czerń można rozerwać kółka i wyrzucić; teraz sporządza się z

Dlatego też dobra gospodyni, pow inna dbać o utrzym anie zdrowia swoich domowników. Aby się z tego wywiązać, musi gospodyni wiedzieć czego w ła­ ściwie

C ukiernica papierow a. Można ją zrobić bardzo ła- j twym sposobem ; potrzeba tylko trochę papieru telegrafi­ cznego i parę skrawków kolorowego. Bierzemy dwa

Do napisania tych kilku wyrazów powoduje mnie szi zera życztiwość. W istocie żarty, ale zanadto się rozpowszech­ niające w naszych czasach i przynoszące