• Nie Znaleziono Wyników

Przedświt : dwutygodnik dla kobiet. R. 1, nr 4 (1893)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przedświt : dwutygodnik dla kobiet. R. 1, nr 4 (1893)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok I.

We Lwowie dnia 20. lutego *1893.

JVumer 4.

Adres R edakcyi: L w ów , ul. Szeptyckiego 1. 31. — Adres A d m in istracyi: ul. B atorego 1. 30.

Przedpłata na „PRZEDŚWIT11 w yn osi: rocznie 3 złr., półrocznie i złr. 53 ct., kw artalnie 75 ct. — Z p rzesyłk ą: rocznie 3 złr. 60 ct. półrocznie ł złr. go ct., kwartalnie 93 ct. W k sięstw ie poznańskiem i w Niem czech: rocznie 7 m arek, półrocznie 3 m arki 50 fenigów ,

kwartatnie i marka 30 fenigów. — Numer pojedynczy 15 c e n tiw .

G łów na A jen cya dla Krakowa i okolicy w księgarni Ł. Z w o liń sk ie g o , Kraków, Grodzica 40., w Poznaniu w księgarni A . C y b u lsk ieg o .

3

W U TY S

0

2

) KI K i) -

• ń K O B

] 1

T

wychodzi 5. i 20. każdego miesiąca

G U N I O

NASZEGO PIEŚNIARZA T. LENARTOW ICZA.

^Ę Ę lynęly piosenkiz Twej wdzięcznej lirenki

Po całym ojczystym obszarze

A śpiewna ich nutaz pod serca wysnuta

M M ła uśmiechem nam twarze.

D ziś struny porwanea dźwięki kochane

Z Lirnikiem umilkły dla ludzi.

Skonała piosenkazamarła lirenka

I nikt ju ż Lirnika nie zbudzi!

O śpij nasz kochanymiłością owiany

Śpij lekko po trudach i znoju

N a naszej tu ziemiz druhami swojemi

Spoczywaj Lirniku w spokoju!

Za wszystkie Twe trudy — - za ciernie, za żmudy

Coś przeniósł w swej długiej żegludze

D ziś grono współbraciłzą szczerą Ci płaci,

Oddając cześć Twojej zasłudze!

(2)

s u o a aA a^ W / o - S o t o c ł i a . J e j życie i za słu g i skreśliła

J A R E M A .

—:•■-

( Ciąg d a lszy).

G dy p o w stan ie zaczynało p rz y g a sa ć n a w szyst- I k ic h p u n k tach , g d y już W a rsz a w a po b ohaterskiej obronie S ow ińskiego n a W o li, w p a d ła w ręce Mo­ sk ali dnia 7 w rześnia 1831 ro k u , w ielu m usiało o- p uścić O jczyznę n a zaw sze, a b y przynajm niej w olne ręce zachow ać do dalszej p ra c y d la N iej, nie ch cąc pozw olić zakuć ich sobie w d y b y . K la u d y n a P o to c k a w ow ym czasie tak że o p u ściła k raj, o calając ró w n o ­ cześnie w ielu sw ych ro d ak ó w , k tó ry c h z a b ra ła z so­ b ą w p rzebraniu służących, sta n o w ią c y c h jej w rzekom y dw ór. N aw et p rzy jació łk a jej E m ilia p rz e b ra n a w su ­ k n ie pokojów ki uchodziła z tajem niczą św itą K la u ­ dyny. A le n a g ra n ic y p ru sk iej pow zięto jak o w eś p odejrzenia, co do tej m niem anej słu żb y K la u d y n y P o to ck iej. W ła d z e chciały zatrzym ać przynajm niej , n iek tó ry ch , lecz K la u d y n a o b ro n iła w szystkich sta- | now czem słow em swojem, m ó w ią c :

— R ęczę cały m m ajątk iem moim, za ty c h k tó ­ rzy mi to w a rz y sz ą !

T a k p o w ied ziała szlach etn a p an i a ocaleni, p rzejechali z n ią razem g ran icę. W ow ej jej p rz y b ra ­ nej służbie, b yli m iędzy innym i Józef T a ń sk i, W ło ­ dzim ierz P o to ck i, W in cen ty T yszkiew icz a n aw et ra n n y je d e n żołnierz : A n to n i Gole, z oberw anym i obiem a rękom a. Z d ó b r sw oich, ze sw ego m ienia raczej, za b ra ła w szystko, cokolw iek zab rać się dało a b y m ieć czem w spom agać rodaków . —

T a k zao p atrzy w szy się w d ro g ę p o jech ała do D rezna. S am a nie wiele czynić m ogła, ale za to g łę ­ b o k o u fała zasadzie nieśm iertelnego w ieszcza p o l­ sk ieg o , owej praw dzie, niespożytej że „W sp ó ln a moc ty lk o zdoła nas ocalić*. D la te g o te ż m ocą w spólną p o ­ s ta n o w iła ra to w ać cie rp ią c y ch w sp ó łb raci. K rz o p iła ich i siebie w ia rą w przyszłość, tą w iara, k tó rej sa ­ m a ani n a chw ilę nie u traciła, mimo niepom yślności losu a dla łatw iejszeg o w sp ie ra n ia p o trz e b u ją c y ch 0- p iek i czynnej — rodaków , zało ży ła w esp ó ł z szla­ ch e tn ie m yślącym i P o lk am i „Komitet dobroczynności/ “ N a czele je g o p o sta w iła ho n o ro w ą dam ę d w oru sas­ k ieg o , nazw iskiem D o b rz y c k ą . P rzeło żo n a ta, m iała o słan iać k o m itet od w szelkich n ap a śc i rządow ych. N ie m ając zaś n a razie czem w yposażyć sto w a rz y ­ szenia, K la u d y n a , sp rz e d a ła k o szto w n ą suknię i o- zdobną szarfę a u zy sk a n y tym sposobem grosz od­ d a ła n a zasiłek kom itetu. N areszcie nie s ta ło jej śro d ­ k ó w m atery aln y ch dla ra to w a n ia w sp ó łb raci bo za- ledw o już n a utrzy m an ie jej w łasn e i najbliższych sta rc z y ło g ro sz a ; ona je d n a k i w ty m k ło p o cie p o ­ tra fiła znaleźć sposobność i en ergicznie w y zy sk ać nastręćZ'aj‘ąĆeK się s'6k61iKfft‘b'Sci^ aby" tylko" drugim

przyjść z pom ocą. O piekę ta k ą n ad p otrzebującym i u czy n iła już sw oim obow iązkiem . O tóż zdarzyło się raz, że je d n a ze znajom ych K la u d y n y p rzy szła do niej i p rz y n io sła jej duży rę k o p is z p ro śb ą o p rze­ pisanie. N atu raln ie chodziło jej ty lk o o to b y K la u ­ d yna, m ająca ty le ro z le g ły c h stosunków , d a ła go k o ­ m u do o dpisania. K la u d y n a z a b ra ła zaraz s k r y p t i na jej p y ta n ie , czy nie zna k o g o tak ieg o , k to b y się p o d ją ł tej p ra c y , rz e k ła : O ow szem pani, mam w ła ­ śnie k o g o ś bard zo p o trzeb u jąceg o z a ro b k u ; z p e­ w n o ścią będzie zadow olony ze sp osobności a p an i z p ra c y je g o nienagannej.

K ilk a n ocy p rzesied ziała sam a i w łasn o ręczn ie podjętej p ra c y d o k o n ała. W ię c tą p o trz e b u ją c ą za­ ro b k u o so b ą b y a o n a sam a. I n a cóż użyła ow ych zap raco w an y ch p ien ięd zy ? N a ty c h m ia st zaniosła je do k a s y K o m ite tu D obroczynności z p ro śb ą, aby najbardziej p o trzeb u jąceg o w sp a rc ia zaopatrzono tym datkiem , k tó re g o pochodzenie jed n ak że w najgłębszej

1 zachow ała tajem nicy. — W ie lu też, bardzo w ielu po­ trzeb o w ało pom ocy doraźnej. N ędza i zm artw ienia o s ła b ia ły h a r t duszy p olskich w ychodźców , o d b ierały im n a w e t złotą nadzieję w lep szą przyszłość. O tem w łaśn ie zaw iadom ił K la u d y n ę P o to c k ą je n e ra ł Bem, przy b y w szy do niej w sp raw ie em igrantów .

- P a n i! — rz e k ł do niej — dobrze je s t tym, k tó ry c h sw oją osłaniasz opieką, ale pomnij, ja k czar­ n ą je s t dola ty c h w ychodźców , k tó rz y w in n y ch m iej­ scow ościach p ęd zą dni sm utne i ciężkie. 0 roztocz sk rz y d ła swej op iek i i n a d tam ty m i, w szak ciebie P a n i dzisiaj c a ły n a ró d A niołem E m ig racy i nazywa.

K la u d y n a ze łzam i słu c h a ła o p o w iad ań jen e­ r a ła B em a o n iedoli p o lsk ich w ychodźców a potem co ry ch ło , zebraw szy o sta tk i sw y ch k lejnotów ro ­ dzinnych, sp rz e d a ła je, zaś u zy sk an e ze sp rzed aży cz te ry ty s ią ć e złotyfch, w ręczy ła jen e ra ło w i d la n ie­ szczęśliw ych, k tó rz y p rzen ieśli niedolę, g łó d i chłód p o n a d niew olnicze p ę ta , w oleli tu cierpieć, niż przed w rogiem u g ią ć k ark u . O ddaw szy ow ą sum ę u ła tw iła K la u d y n a ro d ak o m p rzejście g ra n ic y pru sk iej i p rz e ­ d o stan ie się do F ran cy i, gdzie znalazło się dla nich ząjęcie i środków do życia nie b ra k ło . — B ó g Sam policzył ile ta zacna n ie w ia sta bliźnim sw ym łez I o ta rła i bólów u k o iła, ilu ludzi w y b a w iła z rozpaczy.

C ałe s e tk i w ychodźców p rz y b y w a ły do D re z d n a a I w szy stk ich p rz y g a rn ia ła K la u d y n a , ów A n ió ł w y­

g n ań có w i w ychodźców polskich. Z ało ży ła gospodę, w k tó rej m ieściła p rzb y w ający ch , odziew ając ich w tem schronisku, dając pożyw ienie i um ożliw iając d al­ szą d ro g ę do F ra n c y i. — - N ajczulej zajm ow ała się chorym i a lu d polski całem sercem p rz y g a rn ia ła w ; je g o niedoli. W szlachetnem jej se rc u tę tn iły w szy ­ s tk ie żyw otne p ra g n ie n ia i dzisiejsze ogólne dążenia j jasn o postaw ione, g o rąco p o d jęte — u o b y w atelen ia | ludu. D la te g o ch ętn ie ośw iecała, i p o m a g a ła w ie- I śniakom . T y le cn o ty chrześcijańskiej, ta k św ięcie i sp e łn ia n e obow iązki obyw atelskie, nie m o g ły p o ­

(3)

i m iłość okazać, oraz oddać h o łd n iepospolitej za­ słudze i dzielnem u c h a ra k te ro w i. N a w iosnę, ro k u

1832 m iłą zrobili jej n iesp o d zian k ę. Zam ów ili u ju ­ b ile ra z ło tą b ra n zo letę z n a p isem ; W dzięczni Polacy

zgromadzeni w Dreźnie w roku 1832 dnia 10 Marca. —

O bok nap isu , m ieściły się ta rc z e z O rłem polskim i P o g o n ią litew sk ą. D a r te n p rz y sła li K lau d y n ie, w raz z ad resem i w ielu podpisam i. A d re s ten , z k tó re g o w ieje szczery z a p a ł i n iek łam an e d la P o to ck iej u- w ielbienie, brzm i ja k n a s tę p u je :

„Do Klaudyny z Działyńskich Potockiej.

Twoja gorliwość i poświęcenie się Pani w spra­

wie wygnańców polskich, p rzy ję ły najświętszem u- wielbieniem serca, bawiących w Dreźnie rodaków. Przyjrn od nich ten m ały dar, takiem sercem, jakiem Ci go składamy i niech on będzie pam iątką Twoich zasług i naszej wdzięczności. Kosztowność jego nie od­ powiada ani czynom Twoim, ani naszym uczuciom. A le nadaliśmy mu godło, które w oczach Twoich znaj­ dzie cenę' bo dobrej i kochającej córce milsze zapewne będą od drogich kamieni, pełne wspomnień i nadziei nieszczęśliwej M atki znamiona. “

(O iąg d a ls z y n a stą p i.)

—§*H--- *

i f i r n i k o w i n a s e n z ł o t y .

W osrebrzoną nocną ciszę, Wiatr gałązki drzew kołysze — A z gałązek łzy wciąż lecą

I jak gwiazdki wśród tła świecą — Bo wiatr szepce wieść tę zdali:

0 przerwanej życia fali, 0 umilkłej już piosence —

0 strzaskanej już lirence . . . . On nie żyje! Lirnik stary! . . . .

Co dobywał tonów czary — On — 00 jasnym był tłumaczem'

Skowronkowej pieśni — z płaczem, Z żalem rzewnym a serdecznym,

Z gorejącym ogniem wiecznym . . . On nie żyje! — wieść powtarza —

1 piekący ból rozżarza, A zaskrzepłe pola, drzewa,

Mroźnym swoim tchem owiewa. — Toż te wioski ukochane,

Lasy, niwy opiewane, Miały przybrać się na gody

W szaty blasku i urody, Szmaragdowe przybrać stroje,

Ukwiecone rozsnuć zwoje Na majowy dzień wesela,

Swego drucha przyjaciela, Swego ojca, opiekuna,

I świetlanych dni zwiasluna. Na majowy, szczęsny dzionek,

Nową piosnkę snuł skowronek — A piosenka, jak nić długa.

Jasna jak srebrzysta struga, Najcudniejsze sny odtwarza

Dla poety, dla pieśniarza! — Więc ptaszyna zbierał dźwięki,

Do piosenki, do lirenki, 1 śpiewacze zeiągał głosy —

I tęczowe blaski z rosy, By potężna a ochotna,

Od radości łez wilgotna Pieśń, zabrzmiała w powitanie

W majowego dnia zaranie —

By zabrzmiała jak kapela Na majowy dzień wesela! Na majowy dzień radosny,

Na najpierwsze tchnienie wiosny, Czeka serce, czeka dusza,

Od siermięgi do kontusza I od roli i od strzechy

Wyglądają swej pociechy — Kiedyż błyśniesz szczęsny ranku!

Kiedy zjawisz się kochanku? Miłowany sióstr swych bracie,

DJugoż jeszcze czekać na cię?! Wymodlone twe przybycie,

Przyśpieszało serca bicie — Wszakże powrót to lirnika!

I tułacza — sam otnika! . . . .

*

*

*

... W osrebrzoną nocną ciszę Wiatr gałązki drzew kołysze — I wieść głosi tę żałobną:

On nie żyje! i podobną

Tejże bólem: On nie wróci! Już duch niebios i*ie porzuci — Bo ten duch uanielony

Słał swe tchnienia w górne strony! Lecz słuchajcie wioski, niwy!

Błyśnie jeszcze dzień szczęśliwy! — Skowroneczku! snuj piosenkę

Bo zaśpiewasz na podziękę! Polskie serca, polskie dusze,

Posłuchajcie! a ból, skruszę W części choć tą wieśeią nową:

Lirnik wróci! — lecz — w grobową Legnic c is z ę ...

... jego ciało Utrudzone mieć musiało

Choć spoczynek w swojej ziemi, Więc też spocznie — między swemi.

I powrópi pieśniarz drogi — A choć zawiódł nas los srogi,

(4)

Bóg łzom naszym ześle siłę Że padając na mogiłę,

W brylantowe zmienią łoże To schronienie jego — boże!

I mogiła się zakwieei, Polska, rzewną łzą zaświeci!

I zadźwięczy pieśń skowronka Wśród promieni jasnych słonka,

Pieśń podzięki i tęsknoty, Lirnikowi -— na sen złoty!

A siostrzane serce nasze Też powtórzy to, co ptaszę, —

Za zapowiedź przyszłą raju, Za serdeczną miłość kraju,

Za tych wiosek ukochanie, I dla Polek — za uznanie!

Za pociechę w dniach boleści, Za słoneczne z nieba wieści! —-

I zaśpiewa: do widzenia! Tam w światłości, bez łez cienia!

Pieśń podzięki i tęsknoty Lirnikowi — na sen złoty!

J ItłcLcl.

H A S Ł

&,

Z uśm iechem n a u stach , z oczam i pełn em i g łęb o k ieg o m arzenia s tą p a ła le k k ą s to p ą po rów nej drodze lub kw ieciem a zielenią usłanej łące. K to ją sp o tk a ł, z uw ielbieniem sch y lał głow ę, usuw ając z jej d ro g i w szelkie zaw ady.

B y ła szczęśliw a szczęściem c iep larn ian eg o k w iatu , — p ta k a żyjącego w obszernej k la tc e . . .

N agle, w ich er zaw y ł złow rogo, p o zry w ał k w ia ty i zieleń, — zerw ał n a w e t dach z n ą d jej g ło w y , — w szalonym pędzie niszczył w szystko, zam ieniając w g ru z y św iat d o tą d ją otaczający.

P rzez chw ilę nie rozum iała, .co się dzieje, — chw ytałsi pow ietrze, chcąc się n a no g ach utrzym ać, — w reszcie p rz y m k n ęła pow ieki, oczekując aż się w szystko w około uciszy.

L ecz w ich ry i burze nie u sta w a ły , — k rz y k i rozpaczy i c ie rp ie n ia p rz e n ik a ły pow ietrze, w dzie­ ra ły się do jej uszu, w p ija ły do se rc a i mózgu, — najstraszniejszym zaś b y ł g ło s zw ątpienia.

N a g ło s te n W strząsnęła się c a ła ; — o tw o ­ rz y ła oczy, w y c ią g n ę ła d ło ń z n iezw y k łą s iłą p rzed siebie i w odpow iedzi k rz y k n ę ła . „ P r a c a !“.

W ic h e r zaw y ł złow rogo, — n ik t nie u sły szał rzuconego h a sła . Śm iech ty lk o szalon}', zg rzy tliw y

ozw ał się w śró d w ichru.

C h ciała iść n ap rzó d lecz w śró d bezm iernej ciem ności p o tk n ę ła się o g ru z y i rum ow iska, — nie u p a d ła jednakże.

W ś ró d tej ciem ności, b iały m i, n iep rzy w y k ły m i do p ra c y dłońm i, zaczęła odw alać ze swej d ro g i Zawady. — R ę c e jej i sto p y ra n iły się, k rw ią ocie­ k a ły lecz w piersi, now e ja k ie ś nieznane budziło się uczucie. W oczach m iasto m arzen ia b ły szczała isk ra zapału. — u sta p o w ta rz a ły b ezu stan n ie: „ P ra c a ".

I szła w ciąż dalej, — chw ilam i zimno przeni- j

k a ło ją do kości, — to znów żar p a lił jej piersi, - p o t sp ły w a ł z jej czoła i s iły ją o p u sz c z a ły ; — zda­ w ało się, że n a ty c h g ru zach w raz z innym i upadnie. C hw iała się, — n ie u p a d ła jed n ak że. Im w ię­ cej ciało jej w ątlało , tem w ięcej o g ień z a p a łu prze­ n ik a ł jej d u cha, tem głośniej w p ie rsi odzyw ało się raz w ypow iedziane hasło.

S z ła w ciąż dalej.

W ś ró d ciem ności w idziała przesu w ające się c ien ie, sły szała śm iech szyderczy, — bezm ierną p rzerażającą .ciszę, lub szept, w p ijający się złow rogo w jej serce.

W s trz ą s a ła się w te d y c a łą siłą, — głośniej w y p o w ia d a ła sw e h a sło i dalej o d w alała gruzy z p rzed siebie. A ż tam , — w śród rum ow iska i p o ­ pio łó w u jrzała m aleń k ą tle ją c ą isk ierk ę; s iłą i cie­ p łe m sw ego tch n ien ia w y d o b y ła z niej płom ień, n a rum ow iskach zb u d o w ała ołtarz, ro zn ieciła o g ień

ofiarny.

T lejące zw olna ognisko rozrzucało coraz szer­ sze płom ienie, b ło g ie rzu cało ciepło. — P o w o li z g łę b in ciem ności, z p o d ru m o w isk a w y su w a ły się b la d e zw ątpieniem p ostacie, p rz y stę p o w a ły do o g n isk a i w y c ią g a ły k u niem u zag asłe pochodnie. . . .

K o b ie ta p o d n ie c a ła w ted y ogień, i sz e p ta ła z p o ­ cz ątk u cicho po tem coraz g ło śn ie j: „ P ra c a .“ — T w arze p a ła ją c y c h pochodni poczęły n a b ie ra ć ż y c ia ,k a żd y odchodząc p o w tarzał w y raz h asła.

I św iatło przen ik ać poczęło prom iennym i b la sk i: — z a k w itły zielenią p o la i łą k i, — z g r u ­ zów p o w sta ły w rące życiem m iasta. B o w śród zniszczenia p o z o sta ła k o b ieta.

(5)

l

u

.

u

u

y

i

u

» @ X

-Ze sz k o ły i z domu.

E. de Amicis (wydane przez T. Paprockiego główny skład w księgarni L .

Zwolińskiego w Krakowie).

K siążką ta zaw iera ośm barw nych, z powsze­ dniego życia a jednak niepow szednich obrazków. P ier­ wszy z nich nosi ty tu ł: K sięgarz szkolny. Biedny mę­ czennik, sprzedający zarazem m ateryały piśmienne, n a­ rzekający i wyzyskiwany przez uczni a jednak lgnący do nich! On od którego malec jakiś żąda zeszytu z arfiarką, a gdy mu go księgarz podał, pow iada naj- skojniej, iż życzył sobie wyraźnie zeszytu z pomni­ kiem E m an u ela Filiberta, on dręczony tak przez tych nicponiów, wymyślający im, on w duszy lgnął do nich i nie um iał obejść się bez tej wrzaskliwej dzia­ twy. Drugi obrazek: D ra m a t w szkole, rzewny nie­ zm iernie przenikający życie do jego najsmutniejszych głębin. Po całej galeryi różnych nauczycielek, przeglą­ damy się uczenicom pustym, trzpiotow atym , wesołym, szlachetnym, ba; ale nie brak tam i takich złośliwych, ja k m ała Yinini, która pisze na kartce: „Jesteś brzydka, jesteś źle ubrana, jesteś żółta, jesteś chora, umrzesz n ied łu g o !“ i w kłada tę bazgrotę do płaszczyka swej nieprzyjaciółki. Ale niepopraw na jest Vinini; dokucza zacnej a szlachetnej Ju lii bezustanku, aż wymierzyła w nią cios śmiertelny. Ju lia była szalenie kochaną przez ojca ale niekochaną przez matkę. I tu świetne umieszcza autor uwagi co do matek; znał takie, co kochały dzieci, dopóki były milutkie, inne przez dumę, że silne i piękne, inne przez próżność, gdy dzieci były zdolne. Matki, które mordowały dzieci nauką, dla dogodzenia własnej próżności, choć dzieci ich były wątłe, sła­ biutkie, naw et w chorobie siedziały u wezgłowia ich łóżek z zeszytem, przesłuchując je ; zamożne, żałujące grosza n a książkę lub wydające zabawy z tańcam i a posyłające bez koszuli synka do szkoły, zastępując takow ą dużymi serw etkam i zczepionymi na ram ionach nitką. Byli ojcowie, opływający w dostatki a morzący dzieci głodem za karę, inni zostaw iali zdrożne książki n a stole przez zapom nienie a wszyscy pieścili dzieci, tylko nic im szlachetnego w duszę nie wlali.

Trzeci obrazek Latinorum przedstaw ia górala sfa- natyzowanego na punkcie łaciny, wydającego mnóstwo pieniędzy na uczenie syna. który m iał niesłychanie zab itą głowę.

W dzięczny obrazek M iłość i gimnastyka więcej niż najuczeńsze traktaty przekonać może o zbawien- skutkach gim nastyki; przykłady tu same m ó w ią: gi­ m nastyka to zd ro w ie! Nie brak tu typów komicznych ja k np. takie pobożne, panny co to z oburzeniem opo­

w iadają, że Pedani, nauczycielka gimnastyki, zam iło­ w an a, nadzwyczaj zdolna i szlachetna chodziła na lekcye anatomii] i raz sp y ta ła : Panie Profesorze gdzie

to je s t nerw sympatyczny ? Było to coś tak gorszącego,

żę odtąd owe panny przestały' się jej kłaniać. Niemasz dalej nic trafniejszego jak to, co mówi Pedani o dziewczyn­ kach które z najmniejszego wysiłku zaraz są zadyszane, spocone i mdleją. — „Rozpacz ogarnia, że musimy się trzym ać jakichś klasztornych zasad w stosowaniu ćwiczeń gimnastycznych do takich dziewczynek, które

nie powinny nic innego robić tylko gimnastykować się ! od ran a do nocy.“ Najrozmaitsże choroby leczą się gimna- I styką. „W ciągu jednego miesiąea wybladła tw arzyczka | zarum ienia się ślicznie, zaokrąglają się ram iona, prostują ; plecy". Ćwiczenia fizyczne darzą kwitnącem zdrowiem, i jasnym umysłem i duchem śmiałym, praw ym . L udz­

kość odrodzona wzniesie spiżowe kolumny apostołom ! gimnastyki". Słowem obrazek ten, to skarbnica brylan­ towych przekonań; godzi się, by czytali ją po sto razy wszyscy i wszędzie! Następuje je sz c z e : Nieznany poeta, Nauczycielka robotników a w końcu Szkoła w domu

— humorystyczny obrazek, ciągłego kucia lekcyj zadanych przez 6 córek i 3 synów i przez służącą uczęszcza­ ją c ą na naukę niedzielną. Dwie pokojówki i jeden lol^aj zajęci są przez pół dnia odprowadzaniem i przy­ prowadzaniem dzieci. Rano, w południe, przy kolacyi panuje nauka a kiedy już zaśnie całe A teneum rodzice cieszą się wrażeniami z owej kuźni, nie myśląc, iż z tego wszystkiego rupiecia w głowę pakowanego nic nie uszlachetnia serca ani nie wydoskonala charakteru a głównie krajowi nie robi z nich pożytecznych człon­ ków i daje tylko samolubów!

Słowem książka godna gorącego polecenia wy­ chowawcom tak w szkole jak w domu. Praw da prze­ mawiaj ęca z każdego obrazka porywa i przykuwa. Powinszować możemy nakładcom tego dzieła i życzymy szerokiego rozpowszechnienia.

Cena książki I złr. 95 ct:

—4-*—ł— *@4—ł— sJ—

W gospodarskiej naszej lite ra tu rz e , książka K u ­

charz krakowski nakładem księgarni Himmelblaua, do­

czekała się już 4-go wydania, znajdującego się obe­ cnie pod prasą. I zasłużyła na to w istocie. W 24 rozdziałach mieści się tu wszystko cokolwiek odnosi się do gotowania, sporządzania pożywienia, z uwzglę­ dnieniem hygieny pokarmów, jak świadczy u s tę p : Co zdrowo jeść? Słusznie odzywa się autorka o czasach b ieżących: „Za dużo robi się dla duszy, zamało dla ciała" a przecież doświadczenie uczy, że zdrowy duch może się mieścić tylko w zdrowem ciele. Gimnastyka, upraw iana zaledwie w niższych klasach szkół nie wiele pomoże. Natomiast gruntowne zapoznanie mło­ dzieży w szkole i w domu z anatom ią, fizyologią, w re­ szcie objaśnienie o doniosłośći dobrego pożywienia, odnośnie do naszego organizmu, oto droga, aby naj­ wyższy kapitał, jakim je st zdrowie człowieka uczynić trwałym, bezpiecznym i jeśli wolno użyć tego . w yra­ żenia. procentującym się. Znakom itą dalej je st uw aga: Doprowadziwszy szczęśliwie do rozm aitych wynalazków, graniczących z cudownością, ja k : telefony, błyskawiczne pociągi, elektryczne koleje i oświetlenia, przyszliśmy do przekonania, że nam brakuje dwóch m ałych dro­ bnostek, do używania tych wspaniałości, m ianow icie: dobrego traw ienia i zdrowego snu — zatraciliśm y je w pochodzie cywilizacyjnym, równie ja k mocne nerwy i długie życie.

(6)

moru dawnego człowieka, możnaby dzisiaj czterech ob­ darzyć.

Słusznie dalej udowadnia autorka, iż to pochodzi ze słabości, wynikających z zaziębienia i osłabienia żo­ łądka. A więc koniecznie dać trzeba człowiekowi wię­ cej ruchu, powietrza, lepszego pożywienia i zmiany w po­

żywieniu.

Ku temu mają służyć podane przepisy, jak sp o ­ rządzać różną żywność. Oprócz tego znajduje się tu również poradnik dla młodych gospodyń, jak podawać potrawy, jak przy stole usługiwać, dawać śniadania, kawę, herbatę itd. Potem zaś następują przepisy spo­ rządzania zup, mięsa, pieczystego, ryb, legomin, jarzyn ciast i napojów.

W dodatku mieszczą się wskazówki praktyczne sporządzania perfum, wody1 do zębów, farbowania fi­ ranek, konserwowania kwiatów zerwanych etc. na końcu zaś dyspozycya obiadów na każdy miesiąc stosownie do pory roku.

I tak np. na dzień, kiedy niniejszy num er prasę opuści i w świat pójdzie, podaje autorka, taką dyspo-

zycyą: 20. lutego,

1. Zupa cytrynowa.

2. Cielęca pieczeń z sałatą. 3. Czekoladowa legumina.

K tóra z czytelniczek naszych życzy sobie nabyć „Kucharza krakowskiego" raczy dać znać redakcyi Przedświtu, która na podstawie umowy z nakładcą •przyjmuje zamówienia na najnowsze

wydanie-W ia d o m o ś c i bieżące.

— -tNsae^?-—

Z Czytelni dla kobiet. Bardzo zacną myśł miał1 p. Stanisław Rossowski, odkładając zapowiedziany na sobotę 4 b. m. odczyt o Petolfim, do najbliższych czasów a natom iast poświęcając zgasłemu, Teofilowi Lenartowiczowi, wspomnienie pośmiertne. Podawszy wieść żałobną zgromadzonym słuchaczkom, zaznaczył, że w obec bolesnej i przygnębiającej tej wieści, nie chce zaprzątać umysłów czem innern, a bodaj krót- kiem wspomnieniem przyłączyć się pragnie do zło­ żenia hołdu pamięci jednego z ■ najszlachetniejszych i najlepszych synów Polski, do czego też zawezwał zgromadzenie, które uczciło pamięć zgasłego poety przez powstanie.

Następnie w krótkich zarysach skreślił żywot mazowieckiego lirnika.

Dla każdego poety, poezya to dusza jego, po­ ciecha i umiłowanie jego. D la pieśniarza serdecznego, jakim był tułacz i samotnik, wygnaniec, pieśń jego „skow ronna“ to źródło uciechy i tęsknoty, krynica wspomnień i radości, przy której

„Serce żywo zakołata. I duch jakby ptaszek la ta ! “

On nie dobierał szumnych tonów z wszechświa­ towej lutni, lirenka jego serdeczna swojskiej tylko do­ tykała struny, tylko polskie wydawała dźwięki, nie o b c e g o . nic niepolskiego nie zadrgało nigdy w duszy tej uanielonej. Opiewając cudny urok i skarby uko­

chanej ziemi do niebios ulatywał czystem swem west­ chnieniem, gdzie...

„ . . . jeszcze piękniej, jeszcze weselej, Na złotych skrzypkach grają anieli"

Nie doczekał się śpiewak szczerousty by serce jego stęsknione rozgrzało się przy blaskach ojczystego słonka, by oko jego spoczęło jeszcze na ziemi ro ­ dzinnej. Tęsknił do niej, marzył o powrocie, układał już na pewno, że wraz „z żórawiami do nas z wiosną przybędzie", gdy nagle sroga Parka przecięła nić jego zasłużonego żywota. Poeta pieśniarz pocieszał się :

„Może jeśli dzień przepłaczę Noc przyniesie mi sen złoty"

Dziś tym snem, tą nagrodą za żywot byłby spo­ czynek zwłok jego w ziemi rodzinnej, czego nam, pozostałym życzyćby sobie należało. A . G.

Na posiedzeniu Rady państw a hr. Kaunitz po­ ruszył sprawę przypuszczenia kobiet do uniwersytetów austr. W ykazał, że dotychczasowe zabiegi stowarzy­ szeń kobiecych przyniosły pocieszające wyniki; gimna- zyum żeńskie, założone w Pradze może się poszczycić i bardzo dodatnimi rezultatam i. W Zagrzebiu tworzy się liceum żeńskie a wiedeńskie stowarzyszenie kobiet za­ łożyło także żeńskie gimnazyum. Mówca żądał sta­ nowczo przypuszczenia kobiet do studyów uniwersy­ teckich, a najpierw do studyów medycznych i wskazał na ogłoszenie rządu w Bośnii i Hercogowinie, które przypuszcza kobiety do starania się o posady lekarzy powiatowych. Dotychczas było kobietom możliwem jedynie za granicą kształcić się w medycynie; jeżeli zaś kobiety jako lekarki rządowe będą mogły znaleźć umieszczenie, to cóż słuszniejszego, jak to, aby kobiety w kraju nauki medyczne pobierać mogły. (Pierwszy kobiecy lekarz Dr. Anna Bayer, która dostała posadę rządową kończyła studya medyczne w Bernie). Dalej uważa m ówca farmacyą jako bardzo stosowną dla kobiet. Wielkiem ułatwieniem dla zawodu aptekar­ skiego było by gdyby doń kobiety były przypuszczone, oddawna bowiem znaną jest rzeczą, że kobiety przy­ rządzaniu lekarstw oddawać się- lubialy, odznaczając się potrzebnem w tym zawodzie zamiłowaniem czy­ stości porządku i sumienności. *)

---=

>---N

A F O R Y Z M Y .

Dla wszystkich a szczególniej dla młodzieży tak męskiej, jak i żeńskiej, uwaga i staranność życiu codziennem, dómowem, są prawie niezbędne.

—■

MS*—

*) Zagranicą dawno j u i czyniono zabiegi, o przypuszczenie kobiet do zaw odu aptekarskiego a w K rólestw ie je sz c z e w k w ie­ tniu ubiegłego roku pani S. w n io sła podanie o p ozw olen ie ot­ w arcia apteki, obsługiw anej przez kobiety i przeznaczonej do nauki zajęć aptekarskich dla kobiet w W arszaw ie. — W obrębie A ustryi przed pół rokiem , stow arzyszenie literatów i profesorów w Budapeszcie, obradujące w izbie p osłów , p ostanow iło założyć

p ie rw sze g im n a zyu m w ęgierskie żeńskie. Celem j e g o : w ych ow an ie

kobiet w ykształconych, przygotow anie do uniw ersytetów zw ła ­ szcza ńa fakultet m edyczny i filozoficzny. Kurs m a trwać lat 9. W szyscy nauczyciele ofiarow ali się przez rok pierw szy daw ać lekcye bezpłatnie. (P r z y p . R e d a k c y i)

(7)

Cechą prawdziwej wyższości moralnej je st łagod- I nośó, uprzejmość, grzeczność najw iększa w stosunkach z ludźmi, nie dopuszczająca ani do rubaszności, ani i też do zbytnej poufałości. Od dzieci trzeba wymagać najgrzeczniejszego obejścia się ze sługami, przyczem atoli należy przestrzegać najściślej, żeby nie w kradła się zbytnia poufałość w stosunku sług do dzieci, i tak z jednej jak z drugiej strony trzeba wymagać należnego szacunku. Podwładny, poniew ierany przez swego prze- ' łożonego, przestanie go pewno poważać. E . G.

Z a d a n i e ż a r t o b 1 i w e.

Ja k z dziesięciu zapałek m ożna zrobić filozofa?

- - — Zagadka ukośna. a a a a a a a a a a c c d e e ę g o* <r i i i i i i i i ni ni n n n ii ii n ii n 0 0 0 0 0 0 P P P P P r r r r r r s s t t w j j y ! - z z

„D iagonaP ukośna zagadka Ułoży się szybko by z płatka. Bo dzisiaj kobieta uczona Zna czasy i dzieje Nerona A z owej to ery n ie ste ty ! Podstaw ą je st imię kobiety,

1. Na czele więc stoi w sław iona niew iasta 2. A za nią w trop idą rolnicy

3. Leszczyńskich to jeszcze pono protoplasta 4. Odyńca współczesny — z stolicy.

5. Opoki Piotrowej przeciwnik, acz kśiążę

6. To biskup a oraz poęta

7. Miasto, gdzie się pamięć strasznej rzezi wiążę

8. I znowu ta sam a kobieta.

Rozwiązanie zagadki z Nr. 3-go.

Szczęście. .

Rozwiązanie kwadratu magicznego M aryi z Rusiłow a

Eros — Rosa — O sad — Sady.

K O R E S P O N D E N C Y E R E D A K C YI.

W . Pani Keh... we Lwowie i innym, którzy się

zgłosili z łaskaw ą obroną. W dzięczni jesteśm y, Zacne panie, że stajecie w naszej obronie; dodaje nam to otuchy i sił do w ytrw ania w trudnem stanowisku, to co w listach waszych się mieści szlachetne je st i św ia­ dczy, o zrozumieniu tego, iż podobnie lichem w yraża- I niem się owych powołanych i niepowołanych krytyków oburzyć można i obrazić godność kobiety. Je d n a k listów tych, choć zaw ierają trafne myśli i takie są dzielne drukować nigdzie nie damy, aby nas nie posądzono 0 chęć robienia sobie reklamy, tę bowiem zostawiamy pismom humorystycznym a na żadne błazeństw a odpo­ w iadać nie myślimy. Jeszcze raz dzięki za życzliwość. Popierajcie nas a przekonam y wreszcie tych, co nas kąsają, że godzi się, aby kobiety u nas nie stały poza swymi współrodaczkam i z K rólestwa, gdzie istnieją aż cztery pism a dla kobiet a nikt nie wykrzykuje, iż są zbyteczne lub stanow ią przeszkodę w pracy. Jeśli krytyk przykłada naszem u pismu nóż do gardła z obawy, iż kobieta zajęta przez 2 godziny na miesiąc czytaniem „Przedśw itu" nie napraw i w domu czego trzeba i nie ugotuje obiadu, to może być spokojną, niech zaprenu­ meruje dla swych pań w domu pismo nasze, a p rze­ kona się o „niebezpiecznych“ jego skutkach. Dixi!

Pani Jul. I), w Grąziowy. Bardzo dziękujemy za

szczerą przysługę i wyborne łamigłówki. Adres pani Maryi Nieś. we Lwowie — je st nie w ystarczajacy — uprzejmie prosimy o podanie ulicy i liczby domu.

Panu Zdzisławowi we Lwowie. Będzie drukowany.

Najserdeczniejsze dzięki, za tyle życzliwości. Pragniemy coś więcej wiedzieć o takim zacnym Przyjacielu „ Przedświtu11.

P. Mos. w Kgdzierzaweach. L ist ostatni dużo nam

pociechy przyniósł. „ W ymarzony Przedświtu — ach, jak to dobrze,że wymarzony. Pragnieniem naszem i staraniem jest, aby odpowiedział owym marzeniom.

L I S T d o <f? THT)A JCC I T T . Białylcamień dnia 7. lutego 1893.

Posyłam gorące życzenia długiego, bez k o ń c a .. . i i pomyślnego powodzenia dla cennego „Przedświtu. “ Cieszę się nim niezmiernie i jestem ..pewną, źe trudy 1 starania Redakcyi zostaną uwieńczone niezliczoną ilością prenum eratorek. Daj Chryste, d a j! pragnę tego | całem sercem dla nas wszystkich — pragnę gorąco | aby promienie naszego „Przedśw itu" do Boga przez orła poleciały i wymodliły u tronu i stóp przedwie- ] eznegp w iecznotrwałe pow odzenie! Stef. Z.

Do dzisiejszego numeru dołącza się pierwszy arkusz ENCYKL0PEDYI GOSPODARSTWA I PRZEMYSŁU DOMOWEGO.

T R E Ś Ć : B o le sła w ic z : Cieniom n aszego pieśniarza T. Lenartow icza. — Ż ycie K laudyny Potockiej. (Ciąg dalszy). — Aneta,: L ifn ik pw i na sen złoty. — H asło. — Bibliografia: Z dom u i ze ./sz k o ły ; Kucharz krakowski. — W iadomoSci .b ieżące: Z . Czytelni dla kobiet. — Z Itady państw a. — A foryzm y. —» Zagadki. — KoreSpondencye.

(8)

Istn ie ją cy o d 19 la t

W ST O W A R ZY SZEN IU PRACY K OBIET

ul. K o p e r n ik a 1. 21.

K urs kroju sukien dam skich

połączony z ćwiczeniami praktycznymi

i szkołą szy cia białego, cerow ania, haftów białych, szycia n a m aszynie, wyrobu frędzli, koronek k loc­ kow ych i robót ozdobnych, został i w tym roku od­ dany pod kierow nictw o fachow o w ykształconych

nauczycielek

O warunkach przyjm ow ania uczenic dow iedzieć się m ożna w biurze Stow arzyszenia, otwartem co­ dziennie z w yjątkiem dni św iątecznych od godziny 9. rano do 5. w ieczorem .

W bazarze Stow arzyszenia dostać m ożna roz­ m aite robótki oraz bieliznę dam ską: przyjm uje się rów nież zam ów ienia na roboty w szelkiego rodzaju', napraw y starożytnych materyj, dyw anów , aplikacyi itp. Oprócz tego biuro w yw iadow cze Stow arzyszenia

p o leca :

nauczycielki, bony, klucznice i panny służące.

1

1

1

1

1

I I

1

1

1

1

1 1 I

<•

—❖

—❖

<•

-<>

—❖

<>

<•

<•

- ❖

<*

—<*

<•

—<>

K s i ę g a r n i a

czytelnia, skład i wypożyczalnia nut

L. ZWOLIŃSKIEGO I SPÓŁKI

w K r a k o w ie , u l. G r o d z k a 1. 4 0 .

załatw ia specyalnie w szelk ie zlecen ia osób n a prow incyi

z całą dokładnością i m ożliw ym pośpiechem . P osiad a n a składzie obfily wybór d zieł w szelkiej treści, oraz książek do nabożeństw a w różnych opraw ach, w yd a­ w nictw dla m łodzieży i ludu, podręczników szkolnych, map, atlasów i globusów.

Odbiera w szelk ie n ow ości natychm iast po w y jściu z druku i przyjm uje przedpłatę na w szelk ie czasopism a i w ydaw nictw a zeszytow e w kraju i zagranicą w ychodzące, ręcząc za szybką ekspedycyą tychże.

G łówny skład na G alicyę i W . Ks. Poznańskie w ydaw nictw Księgarni Teodora Paprockiego i S-k i w W arszawie. Katalogi i cenniki pism w y sy ła m y n a żądanie odw rotnie

i franco.

❖—

^BSaSHSHSES^SESMZKSHSHSHSaSHSHSaSHnSBSHSHSHSaSHSHSaSHSaSHSMHSHH^ j

I

STOWARZYSZENIE PRACY KOBIET

J

S

w Kołomyi

Jjj

p rzy jm u je wszelkie roboty w zakres szycia białego wchodzące ja ko to: bieliznę dam ską, m ęską i dziecinną.

Przyjmuje również większe zamówienia rcbót : dla szpitali, policji i różnych zakładów, wykonując na żądanie bieliznę z płócien krajowych, w których dostarczaniu pośredniczy.

g

Robota staranna — ceny siimienne.

^Wa5Z5H5Z5Z525£5Z5Z5Z5Z5£5H5E5H5Z5H5S5E52iii!5E52525E5Z525B5E5E5S525i

Sk*ad papieru i przyborów szkolnych 8 l o pod firmg

K S e d l a c z e k f

L w ó w , u l. S zeptyckiego l. 31

\ g wyseła na prowincyą wszelkie ma- jl

g teryały, w zakres szkolnych i piś- 8 8 miennych przyborów wchodzące g I g po cenach umiarkowanych; przy §

13 większych zam ówieniach 200/0 ra- i§ batu przy mniejszych 15°/0. g

£ Wysyłki załatw ia się odwrotną S pocztą.

i 3 Do szkół miejscowych zamówione §• m ateryały odstawia się.

K a ż d ą c h o r o b ę bez w y j ą t k u

wyleczyć można za pomocą

P o r a d n i k a l e k a r s k i e g o

napisan ego p rzez K sięd za K neippa.

(Podług m etody X: Kneippa każdy sam się le ­ czyć m o że; w ięcej jak sto tysięcy ludzi już uleczo­ nych zostało. Cena b ez o p r . 1 z ł. z p rzes- 1 ,1 0 c t. Z opraw ą 1 zł. 25- ct., z przesyłką 1 zł. -40 ct.

D opełnienie do tego Ppradnika w y szło p. t y t.: K A L E N D A R Z ZD R OW IA, dwa roczniki, które po 40 ct. osobno nabyw ać można. Zielnik czyli do­ kładny opis roślin, z których lekarstw a podane w P o ­ radniku. (Z rycinam i). Cena 40 ct. z przesyłką 50 ct. Kupujący od razu Poradnik z dopełnieniam i i Ziel­ nikiem; płaci za w s z y stk o : bez opr. tylko 1,80 ct. z opr. tylko 2,‘20 ct. ju ż z przesyłką franco.

Należytoać uprasza się nadsyłać naprzód zawsze przekazem pocztowym pod ad resem :

K S I Ę G A R N I A K A T O L I C K A

P o zn a ń , (Prusy) Rynek 53-54.

□ iMWWtmWMWHWWWtHmWWWWm WWHMHMHUI □

Przyjaciołom oświaty ludowej poleca się:

f ( 0 W Y

2) Z W 0 K £ K

pism o lud ow e, w ychodzi w pierw szy i trzeci piątek i z a ­ w iera: pow iastki, w ierszyki, nauki religijne, ży w o ty św ię ­ tych Pańskich i kronikę kościelną.

G A Z E T K A L U D O W A

w ychodzi w drugi i czw arty piątek a treść jej s ta n o w ią : pow iastki, spraw y krajowe, rady gospodarskie, pogadanki o różnych rzeczach, w iadom ości św iatow e i rozm aitości. Przedpłata na Nowy Dzwonek razem z Gazetką ludow ą w y n o si: rocznie i złr., półrocznie 2 złr., kw artalnie 1 złr.

Każdy, kto prenumeruje pow yższe pisma otrzymuje co m iesiąc bezpłatnie: „CZYTANKI DLA LUDU“ .

A D R E S :

R edakcya N ow ego D zw on k a i Gazetki ludow ej Kraków, P ijarska 5.

K ar

W

Odpowiedzialna redaktorka: J . S e d la c zk ó w n a :

Z Drukarni E. Ostruszki, L w ów , Sykstuska 10.

Cytaty

Powiązane dokumenty

pełnego zgnicia; więc chcąc chorą roślinę przesadzić, należy jej wszystkie zepsute korzenie obciąć aż do miejsca zdrowego i wazon taki dobrać, aby się

Znamy Jej żywe interesow anie się wszyst- kiem, co tego warte, jej usiłow ania znakomite około rozwoju instytucyi, której ster ma powierzony.. W ydział pismo

W yjęcie rośliny z wazonu da się w ten sposób uskutecznić: bierze się lew ą ręką łodygę przy samej ziemi, odwraca wazonem do góry, przytrzym ując go

lutego grano ją po raz pierwszy, a nazajutrz posypały się recenzye dzienni­ karskie — z których mało które dowodziły, ocenienia należytego sztuki i

Następnie mocną nitką lub cienkim szpagatem wiąże się włóczkę na brzegu tych kółek — po­ czerń można rozerwać kółka i wyrzucić; teraz sporządza się z

Dlatego też dobra gospodyni, pow inna dbać o utrzym anie zdrowia swoich domowników. Aby się z tego wywiązać, musi gospodyni wiedzieć czego w ła­ ściwie

C ukiernica papierow a. Można ją zrobić bardzo ła- j twym sposobem ; potrzeba tylko trochę papieru telegrafi­ cznego i parę skrawków kolorowego. Bierzemy dwa

Do napisania tych kilku wyrazów powoduje mnie szi zera życztiwość. W istocie żarty, ale zanadto się rozpowszech­ niające w naszych czasach i przynoszące