ISSN 0209-0120 INDEKS 35462
Rok LXIX • m a rz e c - kwiecień 1998 Nr 3 - 4 / 9 8 ( 5 5 4 - 5 5 5 )
n
W numerze
3 Słowo w stęp n e redaktora n a c z e ln e g o W ie r n o ś ć B o ż e m u S ło w u
4 M a tk a m o je g o P an a
5 . . .i M a ry ja , zaw sz e d z ie w ic a
8
C ic h a i p o k o r n e g o serca9 T rzecia siła
1 2 Miniatury e g z e g e ty c z n e N a r o d z e n ie z D z ie w ic y
1 3 Biblia i teologia
• M a r ia m a tk a J e z u s a - fak ty i m ity
• O w o ln e j w o li
1 8 M a rio lo g ia w sk ró c ie
1 9 Św iadectw o P o to p
1 9 N o w o c z e s n a w ie d z a w s ta ro ż y tn e j k się d z e
2 0 Listy i ogłoszenia
2 2 Wywiad „Chrześcijanina”
P e tra - m isja w ś r ó d s tu d e n tó w
2 4 O d d a j b r z e m ię J e z u s o w i 2 6 Półka z ksigżkami 2 7 W iadom ości z kraju 2 8 W iadom ości z e świata 2 9 W iadom ości polonijne
3 0 Między wierszami K lu c z ...
3 1 Chwila dla audiofila H a n d e l 's M e s s ia h A Soulful Celebration
13 Maria matka Jezusa teologia Biblia i
fakty i m ity
P E T R A
M is ja w ś r ó d s t u d e n tó w
24 Oddaj b rzem ię J ezu so w i
W ywiad
WOLNA! NIEWOLNA!
C ic h a i p o k o rn eg o serca
1 M Biblia i teologia , , j O wolnej w oli
2
C H R Z EŚC IJA N IN 3-4/98 ( 5 5 4 . 5 5 s)
SŁOW O W S T Ę P N E R EDA K TO R A N A C GO
n u m e rz e ty m p rz y s tą p iliś m y do om ów ienia trudnego zagadnienia - kultu Marii. Trudnego nie ze względów teolo
gicznych, lecz ze względów, powiedzmy, emo
cjonalnych. Kilkanaście wzmianek nowotesta- mentowych o matce Jezusa stało się podstawą stworzenia w Kościołach katolickich i prawo
sławnych wielkiej nauki zwanej mariologią i wprowadzenia pobożności zupełnie sprzecz
nej z duchem Ewangelii Chrystusa.
Przed laty uczestniczyłem w sesji p o święconej miejscu kultu M arii w katolickiej pobożności charyzm atycznej. S em inarium odbywało się w jed n y m z krakowskich kla
sztorów i zgrom adziło kilkuset d u c h o w nych i kleryków rzymskokatolickich. Prele
g e n te m b y l z n a n y te o lo g i d z ia ła c z ekum eniczny, kościelny o p iek u n katolic
kich charyzm atyków w Polsce. Puentą jego w ykładu było stw ierd zen ie, że cześć dla Marii w inna opierać się na zaangażowaniu serca. Jak średniowieczny rycerz miał „da
mę swego serca”, tak też każdy katolik p o w in ien uznać M aryję za sw oją Panią. Jak sercem w ierzy się, a ustam i wyznaje, że Je zus jest Panem, tak też pow inno się w sercu wierzyć i ustami wyznawać, że M aryja jest m o ją P a n ią - k o n k lu d o w a ł p r e le g e n t.
U św iad o m iłem sobie w łaśnie w tedy, ja k bardzo jest to sprawa nie faktów biblijnych i argum entów teologicznych, lecz zaanga
żowania em ocjonalnego, nie głow y i ro z
sądku, lecz serca i uczuć, a z tym, ja k w ia
dom o, trudno dyskutować.
Innym razem, wraz z zaproszonym i d u chow nym i Kościołów niekatolickich w zią
łem, udział w sem inarium pośw ięconem u te m a to w i: C zy Maryja d ziś jeszcze dzieli chrześcijan?” Podczas późniejszej agapy przy
siadł się do m nie prelegent i zapytał co są
dzę o jego wykładzie. O dpow iedziałem py
taniem , czy je s t św iadom y tego, w jakiej atmosferze odbywały się obrady soborowe w E fezie w 431 ro k u , k ied y to b is k u p i w sprawie uznania M arii za B ogurodzicę używali nie tylko arg u m en tó w teologicz
n ych, lecz p rz e k o n y w a li p rz e c iw n ik ó w
mu Słowu
o słuszności swojego poglądu drew nianym i ławami i chodakami. W tym sam ym czasie stojący na zew nątrz lud efeski skandował:
T h eo to k o s, T heotokos!!! W tej dyspucie jakże w ażny był głos ludu. - N atom iast do
patrywanie się M arii w niewieście obleczo
nej w słońce i z księżycem p od stopam i z 12 rozdziału Apokalipsy - kontynuow a
łem - rodzi niebezpieczeństw o, że trzeba będzie rów nież uw zględnić opisaną cztery ro z d z ia ły dalej in n ą n ie w ia s tę o d z ia n ą w pu rp u rę i szkarłat, całą zdobną w złoto, siedzącą na szkarłatnej Bestii, trzym ającą w ręce złoty kielich i nazwaną tam Wielką N ierządnicą. Z asugerow ałem , że w takim razie lepiej nie utożsamiać M arii z niewiastą na pustyni. Prelegent dziw nie nie miał ar
gum entów . W idząc jeg o zakłopotanie p o w iedziałem , że kult M arii je st sprawą bar
dziej emocjonalną niż teologiczną i dlatego uszanuję jego poglądy, ale niech nie liczy na to, że m nie przekona do tego kultu, bo nie m am potrzeby być zakochany w M arii, w y
starczy, że kocham Jezusa.
katolickich opracow aniach pośw ię
conych mariologii przyznaje się, że niektóre kwestie dotyczące kultu M arii nie mają uzasadnienia w Piśm ie Św iętym , ale stały się tzw. dogmatem z powszechnego naucza
nia. Dotyczy to np. jej śmierci - nazywanej zaśnięciem, jej wniebowzięcia - bo legenda przekazuje, że po otwarciu grobu Marii za
miast ciała znaleziono tam tylko świeże kwia
ty, jej bezgrzeszności - bo została niepokala
nie poczęta i m ocą zasług C h ry stu sa je s t w olna od grzechu pierworodnego i uczynko
wego. Niektóre te wierzenia z czasem mocą bulli papieskiej otrzymały rangę dogmatu ko
ścielnego, niektóre nadal funkcjonują jako wierzenia zwyczajowe. Stąd też obecne naci
ski, by papież oficjalnie ogłosił dogmat, że M aria jest współodkupicielką, pośredniczką wszelkich łask i orędowniczką Bożego ludu.
W pływ em ocjonalizm u na stosunek do przykazań Boga dobrze ilu stru je staro te- stam en to w a h isto ria o M icheaszu. P rzy znał się o n swojej m atce, że swego czasu
ukradł jej tysiąc sto srebrników. W zruszo
n a ty m w y z n a n ie m m atk a p o w ied ziała:
„Poświęciłam te srebrniki Panu [Jahwe] od sie
bie na rzecz mojego syna, aby zrobiono z tego pościg ryty i lany”. W zięła więc dwieście sre
b rn ik ó w i dała j e zło tn ik o w i, k tó ry ulał z n ich posąg bóstw a. M icheasz um ieścił posąg w sw oim dom u, sprawił efod i tera
łam, a jed n eg o ze swych synów pow ołał na kapłana. Z czasem do jeg o d o m u trafił Le
w ita z B etlejem u i na p rośbę M icheasza stał m u się „ojcem i kapłanem ” - czytamy w Księdze Sędziów 17. N astępny rozdział je s t opisem w ydarzeń, w w yniku których posąg w raz z kapłanem znalazł się w śród Izraelitów z pokolenia D ana, którzy posąg bóstwa postawili w sw oim głów nym m ie
ście - Dan. K apłanam i ich byli Jehonatan i jeg o synowie.
To nic, że im ię M icheasz (M ikajehu) oznacza Kto, ja k Jahwe ? To nic, że pierwsze przykazanie m ów i: „Nie będziesz miał in
nych bogów obok mnie”, a drugie: „Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej (...) nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył (■■■)”■ To nic, że dziadkiem kapłana Jehonatana był sam M ojżesz, przez którego Jahw e przeka
zał światu swój Dekalog. N ic się nie liczy
ło prócz spraw całkiem doraźnych: m łody kapłan w ęd ru je w poszu k iw an iu m iejsca do zam ieszkania „gdziekolw iek się nada
rzy” - i trafia do Micheasza, którego matka pow odow ana im pulsem serca obdarow uje go posągiem jakiegoś bóstwa, a później na pytanie: „Czy lepiej ci być kapłanem w domu jednego człowieka, n iż być kapłanem całego ple
mienia i rodu w Izraelu?” (18,19) - zabiera posąg, efod i terafim , i przyłącza się do p o kolenia D an. C zy zastanawialiśmy się kie
dyś dlaczego to w łaśnie pokolenie ju ż od Pierwszej Księgi K ronik aż do Apokalipsy (7,4-8) w łącznie nigdy nie je st w ym ienia
ne w śród pozostałych pokoleń Izraela?
£ J szy stk o z aczęło się od o d ru c h u serca matki, którą w zruszyło przy
znanie się jej syna do kradzieży. Zabrakło w ted y kogoś, kto by im u p rzy to m n ił, że należy raczej trzym ać się B ożego Słowa, niż iść za poryw am i serca; kto by zatrzy
m ał rodzące się bałwochw alstwo, nazywa
ne przez starotestam entow ych p roroków duchowym wszeteczeństwem, nierządem. N ie stety, był to czas, gdy „każdy robił, co mu się podobało” (17,6).
/Uw a j S-v d S de-Ś
CH R Z EŚC IJA N IN 3-4/98 o m-s s s)
3
T ytuł te g o ro z w a ż a n ia z o stał z a c z e rp n ię ty z ra d o s n e g o o k r z y k u - w y z n a n i a n a s z e j sio s try E lż b ie ty w c z a s ie p a m i ę t n e g o s p o t k a n i a d w ó c h p rz y s z ły c h m a te k w d o m u k a p ła n a Z a c h a ria s z a (Ł k 1,43).
Ł
ukasz, „który wszystko od początku przebadał” i podjął się dokładnego opisania zbawczych wydarzeń, zaczął właśnie od h i
storii Zachariasza. Gdy pisze, że
„oboje byli sprawiedliwi przed Bo
giem, chodząc we wszystkich przyka
zaniach i w przepisach Pana niena
ganni”, to tym jed n y m zdaniem in fo rm u je o szczególnej Bożej życzliwości w obec kapłańskiego m ałżeństw a (1,6). W tym lapi
darnym w yjaśnieniu m ieści się podziw Boga dla tej pary, która sama o sobie myśli znacznie go
rzej. Bliższe im jest widzenie sie
bie w kategoriach ludzi okrytych hańbą z pow odu braku p o to m stwa. Szczególnie ciężko znosiła ten stan Elżbieta, dlatego z taką w ie lk ą ra d o ś c ią , d z iś je s z c z e
w tym tekście odczuwalną, m o
dliła się na wieść o sw oim macie
rzy ń stw ie: „Tak mi uczynił Pan (...), by zdjąć ze innie hańbę wśród ludzi” (1,25). Była szczęśliwa.
Tekst nie pozwala stwierdzić, czy Zachariasz opow iedział żo
nie w szczegółach o tym wszyst
k im , co w y d a rz y ło się ow ego dnia, gdy składał ofiarę z kadzi
dła. Jednak z radości z jaką Elż
b ie ta p rz y ję ła sw o ją k re w n ą z N a z a re tu m o żem y w n io sk o wać, że m ąż podzielił się z nią tym , co zw iastow ał m u anioł.
Przyjęła z pokorą wieść o szcze
gólnym wyniesieniu jej młodszej siostry, p o tw ierd zając ty m sa
m y m sw o ją s p r a w ie d liw o ś ć przed Bogiem.
W swoich historycznych p o szukiwaniach Łukasz dotarł tak
że d o N ie w ia s ty z N a z a re tu . W opisie jej spotkania z aniołem G abrielem wszystko je s t ważne:
to, że ,jako panna pocznie i poro
d zi” - aby sp ełn iło się p ro ro c tw o Izajasza, i że b ę d z ie on a
„poślubiona mężowi z domu D a
wida” - aby ziściła się obietnica dana królow i Izraela, że „zstąpi na nią D uch Ś w ię ty ” - aby po w sze czasy opow iadano o n ad zw y czajn ej in te r w e n c ji B oga w historię ludzkości, i wreszcie to, co było esencją tego zw iasto
wania, że „z niej narodzi się świę
ty, który będzie nazwany Synem Bożym ”.
Jej reakcja na cudow ne zapo
wiedzi jest zadziwiająco dojrzała.
Różnie reagujemy na Słowo Bo
że. W przeszłości naw et w ielcy m ę ż o w ie Boży, w p ie rw s z y m odruchu serca, reagowali niewia
rą, brakiem gotowości do służby, czy w ręcz ucieczką sprzed obli
cza Jahw e - Pana. Przykładem ta
kiej reakcji m oże być M ojżesz, G edeon, Jonasz, Barak - m ężo
wie, którzy wymawiają się słabo
ściami. Proszą o znaki, wyruszają na w ojnę dopiero za specjalnym poręczeniem.
O na zaś m a zadziwiającą, wła
ściwą postawę - prostą, pokorną, tak rzadko spotykaną u człowieka na kartach Biblii. A przecież zło
żo n a je j p ro p o z y c ja s t a w i a ją w b ard zo k łopotliw ej sytuacji.
Rzeczywiści jest jedną z wielkich
„niewolnic Jahw e” (lS am 1,11).
N ie będzie śm iała się na wieść 0 n a r o d z e n iu z d ziew ic y , ja k śmiała się Sara, gdy zapowiedzia
no jej, że w w ieku 90 lat zostanie matką, nie będzie przebiegła ja k Lea czy Rachela, ani krwawa jak Jael z pieśni D ebory (Sdz 5,24).
W przeszłości to o n e uw ażane były za n ajb ard ziej szczęśliw e 1 b ło g o sław io n e, a ich im io n a m o żn a odnaleźć w śró d życzeń składanych now ożeńcom . Były szczególnym i w zoram i dla nie
w iast Izraela (R u t 4,11). To, co w y w o łu je p o d ziw , to je j z a m k n ię te u sta i o tw a rte serce.
M atka Pana słuchała i rozważała - p o m n a n a sło w a p ie rw s z e g o przykazania: „Słuchaj, Izraelu. ..”
G
dy w y ru sz y ła w n ie b e z p iecz n ą p o d ró ż z G alilei do Judei na spotkanie z Elżbietą, b y ła j u ż n a p e łn io n a D u c h e mŚw iętym . Ten sw oisty „chrzest w D u c h u ” dokonał się w ciszy nazaretańskiego dom u. Jego po
tw ierdzeniem są słowa sam ego W szechmogącego: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego zacieni Cię" (Łk 11,35). U żyte tu słowo episkadzo przetłum aczone jako „osłonić”, użyte było wcze
śniej przez autorów Septuaginty jak o „term in techniczny” okre
ślający obłok chwały, który spo
czywał (episkadzen) na N am iocie Z g ro m ad z en ia (2M oj 40,34n).
O becnie tą rzeczyw istością je s t K ościół, k tó ry o s ło n ię ty D u chem , je s t m iejscem obecności C hw ały Bożej. To w nim prze
żywamy szczególną manifestację Ż y ją c e g o S ło w a (M t 1 8 ,2 0 ).
M atka Pana jaw i się jako typ, czy w ręcz pierw ow zór Kościoła, bo ja k o p ierw sza m iała przyw ilej
„przyjąć Jezusa do swojego ser
c a ” - ja k o b ra z o w o m ó w im y 0 głęb o k im z a w ie rz e n iu P anu jako sw ojem u osobistem u Z ba
wicielowi (Łk 1,47).
S
piesząca „do miasta judzkiego” N iew iasta z N a z a re tu uzm ysław ia n am istn ien ie w e w nętrznej konieczności spotka
nia się, dzielenia radością z tymi, którzy tak ja k my, doznali łaski B ożej in te r w e n c ji. N ic w ię c dziwnego, że w hym nie sławią
cym W szechm ogącego znajdzie się ró w n ie ż w z m ia n k a o je g o niekończącym się m iłosierdziu 1 szczególnej opiece, jaką rozta
cza nad tymi, którzy się go boją (1,50-51).
G d y z a tra c a m y p o tr z e b ę przebywania z tymi, których Pan u m iło w ał, bez w zg lęd u na ich przyw ary, zagłuszam y w sobie najb ard ziej p o d staw o w y i k o nieczny do przetrw ania instynkt sam ozachowawczy. N iew olnica Pana „udała się spiesznie” do d o m u Zachariasza.
Jest jedyną, którą Jahw e Bóg wybrał na m atkę swojego Syna, ale w N iej nie odnajdziem y py
chy, wyniosłości, tak charaktery
stycznej dla w ielu, którzy jak o Słudzy Słowa uważają się za lep
4
C H R Z EŚC IJA N IN 3-4/% (544-554)
szych od reszty L udu Pana. Bo n atura chrześcijanina zna ró w nież to prawo, że większy przy
chodzi do mniejszego. Najlepiej możem y to zauważyć w uniżeniu Syna Bożego, który „przyszedł nie po to, aby mu służono, lecz aby służyć i oddać życie". Gdy zastanawiamy się nad skuteczną ewangelizacją, często m am y na myśli wielkie ak
cje, w spaniałych ew angelistów (oby Bóg dal nam takich jak naj
więcej!), oraz duże pieniądze, ja kie trzeba wydać na organizację takich spotkań. M yślę, że coraz częściej dochodzim y w naszych zborach do wniosku, że przygo
towanie i organizowanie tego ro
dzaju ewangelizacji nie przynosi pożądanych efektów. To opowia
d a n ie z N o w e g o T e s ta m e n tu zw raca uw agę na in n y a sp e k t ewangelizacji i rozwoju Kościoła - społeczność i gościnność. Zwy
czajne odw iedziny stają się p o w odem wielkiego Bożego błogo
sła w ie ń s tw a dla w s z y s tk ic h uczestników tego wydarzenia. To właśnie poprzez osobisty kontakt i zwyczajne przebywanie ze sobą D uch Święty dokonuje najwięk
szej rewolucji w dziejach naszej cywilizacji. Z ostatnich badań sta
ty s ty c z n y c h w y n ik a , że o só b
o dośw iadczeniu charyzm atycz
nym pod koniec X X w ieku je st p rz e s z ło p ó ł m ilia rd a ! C y fry w tym w ypadku nie są najistot
niejsze, bow iem istota rzeczy po
lega na społeczności tego, który m a D u c h a z tym , k tó ry go j e szcze nie posiada. Choć, ja k Elż
bieta, m oże mieć dobre świadec
tw o u B oga z p o w o d u sw ojej sprawiedliwości. W ysiłek podej
m uje jed n a k naznaczony chary
zm atem . O czekiwanie, że to do nas b ę d ą p rz y c h o d z ić , z teg o punktu w idzenia jest nieporozu
mieniem . To m y jesteśm y zobli
gowani do wyjścia, i jest to wyj
ście ku górom (1,39).
C
zytam y w oryginale, że na głos pozdrow ienia dziecko w ło n ie E lż b ie ty skirtao, tz n .„podskakiwało z radością”. To sło
w o rów nież zostało użyte przez tłum aczy Septuaginty, jako okre
ślenie tańców liturgicznych (plą
sania) tow arzyszących sprow a
d z e n iu A rk i P r z y m ie r z a d o Je ro z o lim y ( lS m 6 ,1 4.16.21).
A nioł G abriel zapowiedział Z a
chariaszowi, że syn, który m u się urodzi „będzie napełniony Duchem Świętym j u ż w łonie matki swojej’’
(1,15). B óg m a sw oje sposoby, aby realizow ać zapow iedzi, ale
chwała m u za to, ilekroć używa nas, aby proroctw o stało się fak
tem . Język, jak im Łukasz opisał to w ydarzenie je st taki sam, ja k te n u ży ty w d ru g im ro zd ziale D z ie jó w A p o sto lsk ich . C h y b a n ig d y w cześniej słow o szalom, jakiego pew nie użyła zwyczajo
w o ja k o p o z d r o w ie n i a m i e szkanka N azaretu, nie wywołało takiej eksplozji radości: sześcio
m ie s ię c z n y J a n p o d s k a k iw a ł w ło n ie swojej m atki; E lżbietę o g a rn ą ł D u c h Ś w ięty ; a gość w zniósł je d n ą z najpiękniejszych m o d litw N o w e g o T estam entu, k tórą do dziś K ościół wysławia B oga: „Wielbi dusza moja Pana i rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim ’’ (1,46.47). To właśnie wówczas Elżbieta zadała to zaskakujące pytanie, w yrażo
ne z taką ekspresją, że Łukasz za
znaczył: „zawołała krzykiem wiel
kim : A skądże m i to, że M a tk a mojego Pana przyszła do mnie?”
Pytanie pozostało bez odpow ie
dzi i chyba dobrze, jeśli i m y ta
kim je pozostawimy. N atom iast zw rot Matka mojego Pana wszedł do kanonu tradycyjnych form uł, któ ry m i określam y Służebnicę Pańską. E lżb ieta w k ilk u d n io w ym Jezusie dostrzega i rozpo
z n a je sw o je g o P a n a i ta k go określa. „Nie ciało i krew objawiły”
to jej, lecz „Ojciec, który jest w nie
bie”. Ten sam D uch, który oży
w ił E lż b ie tę , P io tra i in n y c h , ożyw ia także nasze ciała i p o zwala nam rozpoznać w Jezusie swojego Pana i Zbawiciela.
To spotkanie dw óch oczeku
jący ch m atek, d w óch w ielkich p o staci B iblii, je s t dla nas nie tylko lekcją wielkiej m iłości Bo
ga do człow ieka, ale także d o skonałą wskazówką dla realizo
w ania p o słan n ictw a, z któ ry m zostawił nas Pan.
O pow iadanie Łukasza em a
n u je ja k im ś n a d z w y c z a jn y m ciepłem , rozwesela, zm usza do refleksji i zadumy, je s t w ezw a
niem do rewizji naszych postaw w obec braci.
Wojciech G a je w s k i
Autor jest pastorem we Fromborku i wykładowcą historii w Warszawskim Seminarium Teologicznym
I I I
G d y w s p ó łc z e ś n i c h r z e ś c ija n ie w y p o w ia d a j ą n ic e j s k o —k o n s t a n ty n o p o l i
t a ń s k i e w y z n a n i e w i a r y (w z b o r a c h e w a n g e lic z n y c h w P o ls c e r a c z e j te g o n ie p r a k t y k u je m y , c h o ć r o b i ą t o n p . z b o r y , r ó w n i e ż z i e l o n o ś w i ą t k o w e , w K o re i P o łu d n i o w e j ) to z e s ło w a m i
„przyjął ciało za sprawą Ducha Świętego z M aryi D ziew icy i stał się człowiekiem ”, w z a l e ż n o ś c i o d p r z y n a l e ż n o ś c i k o śc ie ln e j, w ią ż ą in n e z n a c z e n ie . R z e c z d o ty c z y d z ie w ic tw a M a rii, m a tk i P a n a .
Protestanci, zgodnie z zasadą sola Scriptura (tylko Pismo) wierzą, że Maria poczęła Jezu
sa jak o dziewica (ante partum), bez udziału mężczyzny. Jednak, uznając to za fakt oczy
wisty, nie poświęcają tej sprawie wiele uwagi.
M ożna powiedzieć, że „punkt ciężkości” ich wiary znajduje się w innym miejscu. To ja sne, że Maria poczęła Jezusa za sprawą Świę
tego D ucha i wydała na świat Bożego Syna, ale z tym m om entem O n i jego dzieło stają się najw ażniejsze. D latego w św iątyniach protestanckich być może częściej usłyszymy kazania o innych niewiastach występujących na kartach Biblii, niż o Marii.
Inaczej katolicy. M atkę Jezusa Chrystusa podnoszą do rangi, jakiej nie daje jej Pismo
Święte. W wielu kościołach to jej właśnie wi
zerunki zdobią ołtarze (często Jezus jest tam p rzedstaw iany ja k o niem ow lę). N iek tó re z nich stały się ośrodkami specyficznego kul
tu. R ównież dziewictwo M arii traktowane jest w sposób szczególny Stało się ono warto
ścią jakby samą w sobie. O ile dla protestan
tów ważne jest, że Jezus poczęty został przez D ucha świętego, bo w ten sposób Bóg dał m u swoją świętą naturę, katolicy terminowi „Ma
ryja Dziewica” nadają szczególny sens. Sądzą, że matka naszego Pana była dziewicą zawsze, a więc nie tylko w mom encie poczęcia Jezusa, ale została nią aż do końca swego życia na zie
mi. Stąd najwyraźniej stwierdzenie zawarte w pozd ro w ien iu przekazyw anym w radiu Maryja. W ierzą, że Je z u s był je j jed y n y m dzieckiem. Z przeświadczenia o tym wynikają różne inne, nie znajdujące uzasadnienia w Bi
blii, wierzenia. Ale tu chcemy rozważyć jedy
nie sprawę „wiecznego” dziewictwa Marii.
C H R Z EŚC IJA N IN 3-4/98 (554-555)
5
ISSN 0209-0120 INDEKS 35462 Wydawca
Instytut W ydaw niczy AGAPE ul. Sienna 68/70, 00-825 W arszawa
Miesięcznik »Chrześcijanin«
jest organem prasowym Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
Rada Programowa
M ichał H ydzik Marian Suski M ieczysław Czajko
Edward Czajko Kazim ierz Sosulski
Zespół Redakcyjny
Kazim ierz Sosulski - redaktor naczelny Edward Czajko - redaktor Ludm iła Sosulska - redaktor Agnieszka G ocłow ska - sekretarz red.
Artur Mikuła - redaktor techniczny Sławom ir Kasjaniuk - diapozytywy Sławom ir Bednarski - red. graficzny
Adres redakcji
M iesięcznik »Chrześcijanin«
ul. Sienna 68/70, 00-825 W arszawa tel. 022/6548296, faks 6204073
e-mail: agape@ hsn.com .pl
Konto
M iesięcznik »Chrześcijanin«
PKO BP V O/W arszawa 10201055-350802-270-1
Prenumerata krajowa - pojedyncza roczna - 24,00 zł; półroczna - 12,00 zł; zbiorowa (od 5 egz.) roczna - 22,20 zł; półroczna - 11,10 zł. Zagraniczna roczna: Czechy, Ulwa, - 12 USD; Eutopa Zach. - 18 USD;
Ameryka Płn. - 24 USD; Australia i Ame
ryka Płd. - 30 USD.
Wyznanie wiary Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
• W ierzy m y , ż e Pismo Św ięte - Biblia - jest Sło
w e m B o ż y m , n ie o m y ln y m i n a tc h n io n y m p rz e z D ucha Ś w ięteg o , i stan o w i je d y n ą n o r
m ę w iary i ży cia.
• W ierzy m y w B oga w Trójcy Świętej jed y n eg o , w o so b a c h O jc a i S y n a, i D ucha Ś w iętego.
• W ierzy m y w S ynostw o B oże J e z u s a C hrystu
s a, p o c z ę te g o z D u ch a Ś w ięteg o , n a r o d z o n e g o z M arii D ziew icy; w J e g o śm ierć n a k rzy
żu z a g rz e c h św iata i J e g o zm artw y ch w stan ie w ciele; w J e g o w n ieb o w stąp ien ie i p o w tó rn e p rzy jście w chw ale.
• W ie r z y m y w p o j e d n a n i e z B o g ie m p r z e z o p a m ię ta n ie i w ia r ę w ew a n g e lię , w ch rze st i W ie c z e rz ę P ańską.
• W ierzy m y w ch rz e st D uchem Św iętym , p r z e ży w a n ie pełni D ucha i J e g o d a ró w .
• W i e r z y m y w je d e n K o ś c ió ł, ś w i ę ty , p o w sz ech n y i apostolski.
• W ierzy m y w u zd ro w ien ie chorych jak o z n a k łaski i m ocy Bożej.
• W i e r z y m y w z m a r t w y c h w s t a n i e i ż y c ie w ieczn e.
Łaską ob d arow an a
My, zie lo n o św ią tk o w c y , ta k ja k in n i chrześcijanie zaliczający się do n u rtu prote
stanckiego wierzymy, że M aria zaszła w cią
żę za sprawą D ucha Świętego, a w związku z tym pozostała dziewicą aż do jego naro- dzin(ante partum). Podstawę tego przekona
nia stanowi wyraźne świadectwo Ewangelii.
„A z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak:
Gdy matka Jego, Maria, została poślubiona Józe- fowi, okazało się, że, zanim się zeszli, była brze
mienna z Ducha Świętego. (.. ,)Ale nie obcował z nią, dopóki nie powiła syna, i nadał mu imię Jezus” (M t 1,20-25). Pism o Święte nic nie m ów i o tym, by M aria rodząc Jezusa nadal pozostawała dziewicą (in partu), a więc miała być wyjęta spod prawa natury. Niewątpliwie była kobietą „obdarzoną łaską”. D o zn ała w ie lk ie g o c u d u p o c z ę c ia syna z D u c h a Świętego. Jednak, poniew aż milczy na ten tem at N o w y T estam ent, m y ró w n ież nie przyjm ujem y do wierzenia tego, co w ywo
dzi się z dom ysłów i spekulacji.
Bracia, kuzyni i krewni
W iara w to, że M aria pozostała dziew i
cą ju ż po u ro d z e n iu Jezu sa (post partum), rów nież nie m a podstaw w Piśm ie Świę
tym. N o w y Testam ent w ielokrotnie w spo
m ina o braciach Pana Jezusa, a skoro ich w ym ienia i dołącza też siostry, to tym sa
m ym zaprzecza późniejszem u dziew ictw u M arii. S pójrzm y na kilka z ty ch faktów.
W M a te u s z o w e j re la c ji z w iz y ty P an a w N azarecie dow iadujem y się o jeg o bra
ciach (Jakub, Józef, Szym on i Juda) i sio
strach (13,55-56), M arek ewangelista pisze o szukaniu Jezusa przez m atkę, braci i sio
stry (3,32). Ś w iadkam i pierw szego c u d u w K anie G alilejskiej są także je g o bracia (J 2,12) i ten sam ewangelista inform uje, że „nawet bracia jego nie wierzyli w niego”
(7,5). W śród oczekujących na zesłanie D u cha Św iętego są bracia Jez u sa (D z 1,14).
W listach apostolskich, w których w ątek dziew ictw a w ogóle się n ie pojaw ia, je s t m ow a o „braciach P ań sk ich ” (IK o r 9,5), a je d e n z n ic h , Ja k u b , je s t w y m ie n io n y z im ienia (Ga 1,19). Podsum ujm y: N ow y Testam ent m ów i o braciach i siostrach Je zusa, a skoro tak, to ty m sam ym tru d n o uznać, by M aria została dziewicą po u ro dzeniu Jezusa. D la w ielu je d n a k chrześci
ja n p roblem w tym m om encie się nie k o ń czy, ale m ożna powiedzieć, iż się właściwie zaczyna. Z apoznajm y się z ich argum enta
cją, z ich tokiem myślenia.
Z naczenie słow a brat
W niektórych pracach dotyczących tej kw estii zwraca się uwagę na w ieloznacz
ność słowa „brat”, z tym że przyw ołuje się przy tej okazji fakty, co do których nikt nie m a w ątpliw ości. I tak: „bracia” to rodacy P a n a J e z u s a (M t 5 ,2 2 -2 4 ), to ta k ż e ci, k tó rz y u w ierzy li w Pana (M t 28,10), to wreszcie, a w ym ieniam y tylko przykłado
w o, w ierzący ludzie, k tó rzy p e łn ią w olę Bożą (M t 12,50). To ostatnie stwierdzenie padło z u st Jezusa, gdy M u pow iedziano:
„Oto matka twoja i bracia twoi stoją na dworze i chcą z tobą mówić”. W odpow iedzi poja
w iają się pytania, gest i na k o ń cu stw ier
dzenie: „Oto matka moja i bracia moi! Albo
wiem ktokolwiek czyni wolę Ojca mego, który jest w niebie, ten jest moim bratem i siostrą, i matką”. N ik t nie neguje tak pojętej w ielo
znaczności, nie m a ona je d n a k w iększej wartości, gdy chodzi o interesujący nas te
m at. W każdym takim p rzypadku o zna
czeniu słowa rozstrzyga kontekst.
W innych rozprawach podkreśla się, że greckie słowo adelfos m a szersze znaczenie, szerszy zakres semantyczny niż „brat” w ję zyku polskim. Lecz nie m a wątpliwości, iż adelfos znaczy przede wszystkim „brat”. Ta
kie jest dosłowne znaczenie tego słowa. N ie wykluczamy znaczenia „kuzyn” i „krewny”, jed n ak akcentujemy to pierwsze znaczenie, b o j e s t o n o p o d s ta w o w e . T y m c z a s e m w trakcie lektury w spom nianych rozpraw m ożna mieć wrażenie, iż właśnie to drugie jest podstawowe, wręcz jedyne. Pamiętajmy zatem o podstaw ow ym zn ac z e n iu słow a adelfos, bo sama egzegeza biblijna nie roz
strzyga ostatecznie tej kwestii.
Jak H agezyp i Tertulian
H istorycznie rzecz biorąc, istniały trzy teo rie na tem at rodzeństw a Jezusa. N a j
starsza z nich związana je st z pisarzem z II w ieku, H agezypem , który m ów i o „bra
ciach Pańskich”, a dw óch z nich w ym ienia z im ien ia, by o Ju d z ie w yraźnie rzec, iż je s t b ratem Pana w ed łu g ciała. Tak sam o
uważał też Tertulian.
D ruga teoria - związana z Orygenesem i Epifaniuszem - mająca za podstawę przede wszystkim apokryfy, a szczególnie apokry
ficzną Protoewangelię Jakuba, stwierdza, że rzeczywiście m am y do czynienia z braćm i Jezusa, dodaje jed n ak , iż byli to synow ie Józefa z innego, w cześniejszego m a łż e ń
stwa. Niestety, w Biblii nie m a żadnych in
fo rm a c ji o w c z e śn ie jsz y m m a łż e ń stw ie
6
C H R Z EŚC IJA N IN 3-4/98 (554-555)
Jó zefa. Z a te m n asz s to s u n e k d o ta k ic h twierdzeń m usi być jednoznaczny.
Trzecia teoria wiąże się z H ieronim em . Nawiązał do niej i ją pow tórzył Augustyn.
Stała się ona klasycznym katolickim poglą
dem, iż „bracia Pańscy” to krew ni Jezusa, a M aryja poza Jezu sem nie m iała innego p o to m s tw a , a w ię c p o z o s ta ła d z ie w ic ą przez całe życie.
Jak wynika z tego, co dotychczas zosta
ło tu napisane, zgadzam y się w tej sprawie z H agezypem i Tertulianem , nie z A ugu
stynem czy H ieronim em .
Ale nie o b c o w a ł z nią, dopóki...
Powróćmy do zacytowanego na początku tekstu Mateuszowej Ewangelii. M ów i on, że Jó zef „nie obcował z nią dopóki nie powiła syna”, albo jak podaje inne tłumaczenie „nie poznał jej, aż nie urodziła syna”. M ożna spotkać się z poglądem, że wyrażenie „aż porodziła” nie stanow i cezury czasowej, nie rozgranicza okresu, czasu. Zwolennicy takiego twierdze
nia powołują się na lS m 6,23 ,/i Michał, cór
ka Saida, nie miała dzieci aż do dnia swojej śmierci” i pytają, czy to znaczy, że miała dzieci po śmierci? Takim argum entem nie należy się chyba posługiwać, bo zdradza on niezna
jom ość semantyki naszego języka. Partykuła
„aż” w y s tę p u je cza se m ja k o w y ra ż e n ie w zm acniające, ekspresyw ne („aż do dnia swojej śmierci”), ale także jako spójnik zdań wyrażających granicę czasową lub fazę koń
cową tego, o czym m ow a w zdaniu sąsie
dnim. „Aż”, „dopóki”, a więc do końca jakie
goś okresu, chodzi o wyraźną cezurę czasową.
Spójrzm y na te dw a okresy w sp o m n ian e w Ewangelii Mateusza, na to, że M aria stała się brzem ienna z D ucha Świętego panini się zeszli” i że „przyjął żonę swoją, ale nie obcował z nią, dopóki nie powiła syna”. Samo zejście się zawsze było związane z obcowaniem. Maria i Jó zef są tutaj potwierdzającym wyjątkiem.
By to w pełni wyjaśnić, trzeba znać procedu
rę zw iązan ą z z a w ie ra n ie m m a łż e ń stw a w Izraelu. Składała się ona z trzech etapów.
P ie rw s z y to o b ie tn ic a z a w a rc ia ś lu b u , w której g łów ną rolę odgryw ali rodzice, a przyszli małżonkowie byli jeszcze dziećmi.
D rugi etap to zaręczyny. Po um ów ieniu się co do wiana i podarków ratyfikowano to, co uprzednio uzgodnili rodzice lub zawodowa swatka. N ajpierw jed n a k m usiała wyrazić zgodę panna młoda. Gdy tej zgody nie było, obietnica zawarcia ślubu mogła zostać unie
w ażniona. O d m o m e n tu w yrażenia zgody przez pannę, m łodzi uw ażani byli za pra
w nie poślubionych. Zaręczyny m ogły być zerw ane je d y n ie przez ro zw ó d , a jeślib y w tym czasie panna miała stosunek cielesny z kimś innym , było to cudzołóstwo i mogła zostać skazana na ukam ienow anie. N arze
czeni stawali się m ałżeń stw em , choć nie przysługiwały im jeszcze pełne prawa m ał
żeńskie, to znaczy nie mogli ze sobą w spół
żyć. Wreszcie nadchodził trzeci etap. O b lu b ie n ie c w ra z z u ro c z y s ty m o rs z a k ie m u d a w a ł się d o d o m u sw ej n a rz e c z o n e j i przeprowadzał ją do swego dom u albo do dom u swego ojca. Poślubieni podejm owali odtąd współżycie i jeśli nie było podstaw, by zarzucić pannie brak dziew ictw a, w pełni stawali się małżonkami. W prowadzenie na
rzeczonej do dom u wiązało się z podjęciem w sp ó łży cia. Z n a jd u je to p o tw ie r d z e n ie i w tym przypadku. Jednak chociaż się zeszli, Jó zef „nie obcował z nią, dopóki nie powiła sy
na”. A pow iła, ja k podają ewangelie, syna pierw orodnego. Słowo pierworodny oznacza pierwsze dziecko i bez względu na różno
rodne zabiegi egzegetyczne, zawsze zawiera się w nim odniesienie do następnego czy na
stępnych dzieci.
Maria p od krzyżem ...
N a koniec chcem y się zatrzymać na sce
nie ukrzyżow ania opisanej przez apostoła
Jana. We wcześniejszych pracach, bo w spół
cześnie te argum enty zanikają, w tej scenie doszukiw ano się argum entów na poparcie tezy o dziewictwie M arii po urodzeniu Je
zusa. Rozum ow anie było mniej więcej na
stępujące: skoro ukrzyżow any Jezus prosi Jana, by zajął się Marią, to jest to dowód, że nie m iała ona innych dzieci, bo gdyby je m iała, to im w łaśnie p o leco n a zostałaby opieka. Je s t to arg u m en t nieupraw niony, dow ód na przeinterpretow anie ewangelicz
nego tekstu. Jedyny upraw niony w niosek to stwierdzenie, że ich, tych innych dzieci, tam po prostu nie było, a ten sam ewangeli
sta w innym miejscu pośrednio odpowiada, dlaczego tak się stało (J 7,5).
Tylko Pismo
P ow tórzm y więc: W ierzymy, że M aria poczęła Jezusa będąc i pozostając dziewicą (ante partum). N ie w ierzym y natomiast, że dziewicą pozostała do końca życia. Z a taką opinią przem aw ia N ow y Testament, świa
dectw a h isto ry czn e , logika, lingw istyka.
D opełnione m ałżeństw o Józefa i M arii to nie hańba, lecz błogosław ieństw o. To, że Je z u s d orastał w raz z braćm i i siostram i w norm alnej rodzinie niczego nie ujm uje ani jego człowieczeństwu, ani jego bosko- ści. N ie chybił celu, dla którego przyszedł na ten świat. Bóg-człowiek zm arł na krzyżu i zm artw ychw stał. Posłuszny Bogu O jcu Syn w ypełnił plan uw olnienia z mocy grze
chu upadłego rodzaju ludzkiego. I to w ła
śnie stanowi sens ewangelii, dobrej nowiny.
A M aria? P o k o rn a słu żeb n ica Pańska uczyniła to, co dla niej zam ierzył Bóg. Czy spodziewała się, że będą ją kiedyś wynosić na o łtarze, m alow ać i rzeźb ić, oddaw ać cześć tym w izerunkom ? W żadnym m iej
scu Biblii nie znajdziem y podstawy dla ta
kich praktyk. Sola Scriptura!
(sl)
5 5 5
jw t o g ó l n i e dzieciom
m
C H R Z EŚC IJA N IN m/»s (susss)
7
Czasami zastanawiam się nad fenomenem Marii.
Dlaczego Bóg właśnie ją wybrał na matkę Jezusa?
Dlaczego to do niej, a nie jakiejś innej kobiety, przyszedł Anioł Pański z dobrą nowiną? Dlaczego Maria była tak szczególna?
O d p o w ie d ź zn alazłam w B iblii, kiedy p rzyjrzałam się p o k o rze M arii, je j m iło ści do Boga, kiedy d o ta rło d o m n ie , z ja k w ielką w iarą i zau fan iem w o b ec Stw órcy żyła ta kobieta.
N a błogosław ieństwo i gorące przywita
nie E lż b ie ty nie zaczęła przechw alać się swoją szczególnością, ale odpow iedziała po prostu: „Wielbi dusza m oja Pana, i rozrado
wał się d u ch m ój w Bogu, Z baw icielu m o im , b o w ejrzał na u n iż o n o ść słu żeb n icy swojej. (...) Strącił w ładców z tronów, a w y
wyższył poniżonych” (Łk l,46-48a.52).
M aria zaliczyła siebie do tych p o n iżo n y ch , zad ziw io n a, że B óg raczył n a n ią spojrzeć i obdarzyć tak w ielką łaską. W yda
w ało się jej, żc Stwórca zam ienił porządek rzeczy wywyższając to, co w oczach świata je s t najniższe, zw racając sw oją uw agę na
kogoś, na kogo nikt uw agi nie zwracał.
N ie s te ty , w n a sz y m św ie c ie j u ż ta k je s t, ze n ie zauw aża się tego, co je s t n a
p ra w d ę c e n n e . R zeczy b e z w a rto ś c io w e zajm ują człow ieka o w iele bardziej.
P o d o b n ie je s t z książkam i. N ie k tó r e m ają śliczne okładki, cu d o w n ą szatę gra
ficzną, a in n e piękną treść. Z u p e łn ie na
tu ra ln e je s t, że na p o czątk u nasz w z ro k przykuw a przed e w szystkim pięk n a op ra
wa, a piękna treść um y k a naszej uw adze.
I rzeczywiście, jeśli opraw a je s t piękna, n ie p o w in n iśm y tego ignorow ać, ta k sa
m o w przypadku książek, ja k i ludzi. D la
czego m ło d a dziew czyna nie m iałaby się pokazyw ać w ład n y m stro ju , w k tó ry m wygląda po p ro stu uroczo? M im o to, p o w in n iś m y p o d ty m u b ra n ie m d o s trz e c także człowieka. A piękny strój nie przy
stoi osobie, która je s t pusta i n ie posiada ciekawej osobow ości.
P rz y w y k liś m y d o k s ią ż e k w ła d n e j opraw ie. N iek tó rzy rodzice zaś ogranicza
j ą sw oje m y ślen ie p rz e d e w szy stk im do tego, aby sw oim dzieciom nadać taką w ła
śnie, piękną opraw ę. B ardzo często celem w y c h o w a n ia i w y k ształcen ia je s t to, aby dziec i u p o d o b n iły się d o książek, k tó re stawia się w salonowej biblioteczce tylko po to, żeby cieszyły oczy. N iestety, ro d zi
ce n ie zastanawiają się, czy te książki mają ciekawą treść i czy w arto p o nie sięgnąć.
M a ria była ty lk o p ro s tą i n ie p o z o rn ą książeczką na półce d ziejó w świata, i ch o ciaż nie m iała bogatej o p raw y to je j treść była napraw dę bagata. N ie w ie lu lu d zi za
dało sobie tru d przeczytania tej książecz
ki, a sam a M aria n ie chciała zw racać na siebie uw agi. C ieszyła się, że je s t niezau- w ażana przez nikogo.
To, co je s t dobre i cenne, stara się istnieć w ukryciu, podczas gdy to, co nie przedsta
w ia so b ą ż a d n e j w a rto ś c i, b e z u s ta n n ie zwraca na siebie uwagę. W ielu ludzi choro
bliwie zabiega o to, żeby było o nich ciągle głośno, chcą jaśnieć w świetle reflektorów, błyszczeć na tle innych ludzi. N ajbardziej przeraża ich to, że m ogą przez życie przejść przez nikogo nie zauw ażeni. I chociaż to niew iarygodne, człow iek opanow any pra
g n ien iem w ybicia się z tłu m u dopuszcza się rzeczy w ręcz śm iesznych, byle tylko nie zginąć w ludzkiej masie jako je d e n z wielu.
To, co j e s t b e z w a rto ś c io w e , zaw sze c h c e u c h o d z ić za w a rto ś c io w e i ce n n e . W o k ó ł m a r n y c h p rz e d s ię w z ię ć ro b i się najw ięcej hałasu, a kiedy dzieje się coś n a p ra w d ę w ie lk ie g o , c z ę s to d z ie je się to w m ilczeniu.
S pójrzm y na przyrodę, na cu d o w n e si
ły n a tu r y , k tó r e r o k r o c z n ie d o k o n u ją o g ro m n e g o c u d u z p rz y jśc ie m w iosny.
N ie czekają z rozpoczęciem przedstaw ie
nia, aż zbierze się pub liczn o ść i w y p ełn i w id o w n ię d o ostatniego miejsca. N ie ro z
klejają reklam , nie w y k u p u ją czasu an te
n ow ego w radiu i telew izji, żeby w szem i w o b e c obw ieścić, że zaczynają w ielkie przedstaw ienie w io sen n e w kilku aktach.
Scena pierwsza: Fiołki w yskakują z trawy.
S c e n a d ru g a : las p o k ry w a się b ia ły m i i niebieskim i dzw onkam i. I w k o ń cu d łu go oczekiw ana scena końcow a: w szystkie d rzew a pokryw ają się liśćm i. Św iat robi się zielony. P ubliczność szaleje.
To w ygląda z u p e łn ie inaczej. N a tu ra d ziała p o c ic h u i n ie d o strz e g a ln ie . Jeśli ch cem y przyjrzeć się jej pracy, m usieliby
śm y zacząć podpatryw ać - w staw ać bar
d zo w cześnie ran o i korzystając z o d ro b i
n y szczęścia uchw ycić choć rąbek wielkiej w iosennej tajemnicy, przyłapać n atu rę na gorącym uczynku. N a tu ra działa bo w iem w ciszy i tajem nicy. W ydaje się być n i
czym , nie istnieć. I chociaż działa niezau
w ażalnie, m im o to przecież o w o có w jej pracy nie da się nie zauważyć.
Ta sam a zasada d o ty czy lu d z k ic h w y s iłk ó w lu d z i - ta k ż e i o n i n a jw ię k s z e rzeczy ro b ią w ciszy i bez ro zg ło su . N a j
ciszej ro b ią to, o najw ażniejsze. D latego, że lu d zie o w ielk ich sercach kochają ci
c h e życie, żyją n ie rzucając się w oczy, n ie p rz e jm u ją c się ty m , że n ik t ich nie zn a, że n ie m ó w ią o n ic h w ra d iu czy w telew izji, że n ik t się n im i nie zajm uje.
„Jeśli chcesz poznać i pojąć coś g ru n to w n ie, to u m iej to, czego uczy się i co poznaje niew ielu, pozostaw ać nieznanym i uw ażanym za n ic ” - Pow iedział Tom asz z K em pis w swojej książce „O naśladow a
n iu C h ry s tu s a ”. Sam a u to r stosow ał się d o tej zasady, a p o w ied zo n k o ama nesciri (chciej być nieznanym ) stało się m o tte m jeg o życia. Tak sam o M ojżesz w olał życie na pustyni niż na dw orze faraona. Po tym , ja k czterdzieści lat spędził w d o m o w y m
C H R Z EŚC IJA N IN 3-4/98 (554-555)
Trzecia siła
Wierni Kościoła Rzymskokatolickiego - tzw. trze
cia siła kształtująca katolickie wierzenia (obok pa
pieża i soboru powszechnego) - wywierają nacisk na Jana Pawła II, aby ogłosił dogmat, który uznałby Marię za współodkupicielkę rodzaju ludzkiego.
zaciszu, B óg m usiał niem alże siłą go w y
ciągać d o świata ludzi, przy m u sić do ży
cia na piedestale. Poniew aż tylko B óg m a p arw o p o w o ły w ać sw o ich lu d zi d o p u b liczn eg o życia, k ied y chce, aby służyli M u w św ietle reflektorów.
M aria była cichą i n ik o m u n ie zn an ą osóbką. C o takiego sp o d o b ało się B ogu w P an n ie z N az a re tu ? W czym ta d ziew czyna okazała się w ie rn a , w czym c ie r
p liw a i d o b ra ? C z y m z a sk a rb iła so b ie B ożą przy ch y ln o ść? N ie w iem y. Z całą p ew nością je d n a k B óg u p o d o b ał ją sobie okazując o g ro m n ą łaskę - w y b rał j ą na m atk ę C h ry stu sa . B óg d o strz e g ł w niej coś, czego św iat nie m ó g ł zauw ażyć.
M aria żyła w u n iżen iu , nie w yw yższa
ła się ani w sw oich w łasnych, ani w lu d z
k ic h o c z a c h . Ż y ła w c ie n iu b o g a ty c h , sław nych i p o d ziw ian y ch lu d zi tam ty ch czasó w . N a n ic h b y ły s k u p i o n e o c z y w szystkich i n im i olśnione, nic dziw nego w ięc, że M aria żyła niezauw ażenie.
Jednakże z Bożej perspektyw y w szyst
ko w yglądało inaczej, sta m tą d z u p e łn ie in n e rzeczy w yglądają n a cen n e i g o d n e uwagi. G dybyśm y m ogli spojrzeć na zie
m ię B ożym i oczyma, zauw ażylibyśm y ja k w szystko to, co było w ielkie, staje się m a łym , ja k znika i tonie w m ro k u . Z drugiej strony dostrzeglibyśm y w k o ń cu całą m a
sę m a le ń k ic h ś w ia te łe k , b ły s z c z ą c y c h p u n k tó w świecących ja k gwiazdy. Rzeczy m ałe stałyby się w ielkie, ludzie nieznani i pogardzani okazali się w ielkim i i znaczą
cym i, m alu tk ie i n iep o zo rn e w ydarzenia zaskoczyłyby nas sw oim ogrom em .
Tak w łaśnie p o w in n iśm y patrzeć, nie pozwalając na to, aby olśniew ały nas rze
czy zew nętrzne. M am y, tak ja k M aria, żyć dla Bożego oka, a nie dla oczu tego świata, ukryw ać się w cieniu skrom ności, działać w ciszy, b ez fanfar i św iateł reflektorów , i tak ja k B óg - patrzeć nie na to, co w szem i w obec ogłasza, że je s t cenne i dobre, ale na to, co je s t takim napraw dę.
D laczeg o M a ria b y ła k im ś w y ją tk o w ym ? D laczego B óg w ybrał ją na m atkę C h ry tu sa? P oniew aż była p o k o rn a i nie szukała ro z g ło su . B ie rz m y z niej p rz y k ład - ż y jm y w ciszy, n ie p o s trz e ż e n ie , aby B óg m ó g ł w nas dostrzec naszą m i
łość d o N iego.
N a p o d s ta w ie k s i ą ż k i
„ O d w a ż n ie i n a w e so ło ” opracow ała A g n ie s z k a G o c ło w sk a
W p ie rw sz e j p o ło w ie u b ie g łe g o r o k u p rz y b y ło d o W a ty k a n u z K a lifo rn ii o g r o m n e p u d ło z a a d re s o w a n e d o „ Je go Ś w ią to b liw o śc i J a n a P aw ła I I ”. N a le p k i n a p u d le p o c h o d z ił y z r ó ż n y c h k ra jó w w sz y stk ic h k o n ty n e n tó w - m o że z w y ją tk ie m A n ta rk ty d y . W e w n ą trz z n a jd o w a ły się 40 3 83 p o d p is y i k ażd y z n ic h b y ł p o p a rc ie m p ety cji d o p a p ie ża, ab y te n u ż y ł sw ojej w ła d z y i o g ło sił n o w y d o g m a t w ia r y r z y m s k o k a to l ic k iej, w e d łu g k tó r e g o D ziew ica M aryja jest „współodkupicielką, pośredniczką łaski
i w stawienniczką z a lu d źm i u Boga”.
W c ią g u o s t a t n i c h c z te r e c h la t ze 157 p a ń s tw p a p ie ż o trz y m a ł 4 3 4 0 429 (ś r e d n io 100 tys. m ie s ię c z n ie ) p o d p i
s ó w p o p ie r a ją c y c h p r o p o n o w a n y d o g m at. P o ś ró d n a jb ard ziej sz a n o w a n y c h p ro p a g a to ró w tej id e i z n ala zła się M a t
ka T eresa z K alkuty, b lisk o 50 0 b is k u p ó w i. 4 2 k a r d y n a ł ó w , w t y m J o h n O ’C o n n o r z N o w e g o J o r k u i p o n a d p o ło w a k a rd y n a łó w z sam e g o W atyka
n u . N i g d y w c z e ś n i e j n i e w i d z i a n o w R z y m ie ta k d o b r z e z o rg a n iz o w a n e j a k c ji p r z y g o t o w a n i a p e ty c ji. A le te ż n ie z b y t c z ę sto się zd arza, ż e b y „ sz e re g o w i” k ato licy błag ali p a p ie ż a o z d e c y d o w a n e o p o w ie d z e n ie się za czym ś.
Je ś li akcja o d n ie s ie p o z y ty w n y s k u tek , w sz y sc y k a to licy b ę d ą z o b o w ią z a n i d o w ie rz e n ia w tr z y p rz e d z iw n e d o k try n y : ż e M a r ia u c z e s tn ic z y w o d k u p ie ń c z y m d z ie le d o k o n a n y m p rz e z je j S y n a , ż e p e ł n i ę ła s k i w y p ł y w a j ą c ą z c ie rp ie n ia i śm ie rc i J e z u s a C h ry s tu s a o tr z y m u je się w y łą c z n ie p o p rz e z w s ta w i e n n i c t w o M a r i i u j e j S y n a , i ż e w sz y stk ie m o d litw y i p ro ś b y w ie rn y c h
n a z ie m i m u s z ą być k ie ro w a n e d o M a rii, k tó ra n a stę p n ie p rz e d s ta w ia j e J e z u so w i. T e o lo d z y z w ra c a ją u w a g ę n a to , że tak a m a rio lo g ia p o z o sta je w sp rz e c z n o ś c i z n o w o t e s t a m e n t o w y m t w i e r d z e n ie m : , Jeden je s t B óg, je d e n te ż p o ś r e d n i k m i ę d z y B o g ie m a l u d ź m i , c z ło w ie k C h r y s tu s J e z u s ” ( l T m 2 ,5 ).
Z a m i a s t Ś w ię te j T ró jc y p o ja w iłb y się sw eg o ro d z a ju Ś w ięty K w artet, z M a rią o d g ry w ającą p o tr ó jn ą ro lę - c ó rk i O jca, m a t k i S y n a i w s p ó ł m a łż o n k i D u c h a Ś w iętego.
Nazywanie Marii
współodkupicielką jest herezją
W s a m y m K o śc ie le R z y m s k o k a to l i c k im s ły s z y się s k r a jn ie o d m i e n n e p o g lą d y d o ty c z ą c e te g o d o g m a tu .
- Osobiście uw ażani, że ta prawda z o stanie uznana przed rokiem dwutysięcznym - tw ie rd z i p r o f M a r k M irav alle, teolog, k tó ry p rz e w o d n ic z y ł akcji w y słan ia p e tycji z F ran ciszk ań sk ieg o U n iw e rs y te tu w S te u b e n v ille w O h io . J e g o z d an ie m , p ap iesk ie o rz e c z e n ie p o staw i tę d o k try n ę n a p o z io m ie „najw ażniejszej p ra w d y o b ja w io n e j”, czyli p ra w d y biblijnej.
N a to m i a s t R e n e L a u re n tin , fr a n c u sk i te o lo g i z n a n y sp e c ja lista w d z ie d z in ie m a rio lo g ii, z d e c y d o w a n ie z a o p o n o w a ł p rz e c iw k o p r o p o n o w a n e m u d o g m a to w i. S tw ie rd z ił, że n ie j e s t o n b ib lijn y i u d e r z a w w y ją tk o w o ś ć o d k u p ie ń c z e j ś m ie rc i C h ry s tu s a .
P ra w d o p o d o b ie ń s tw o p o ja w ie n ia się n o w e g o d o g m a tu w y w o ła ło se rię k ry ty k ze s tro n y in n y c h w y z n a ń c h rz e ś c i
ja ń s k ic h . k
C H R Z EŚC IJA N IN 3-4/98 (554-55!)
9
- N a zy w a n ie M a rii Wspólodkupicielką jest herezją w p ełn ym tego sło wa znaczeniu - s tw ie rd z ił w ie le b n y G e o rg e G . P as- sias, d o ra d c a P ra w o s ła w n e j A r c h id ie cezji G re c k ie j w A m e ry c e .
- C o innego je s t p ro sić M a rię , ż e b y wstawiała się za nam i u Syna, a co innego w y w y ż s z y ć j ą ja k o P ośredniczkę m ię d zy Bogiem a człow iekiem - z o b u r z e n i e m w y p o w ie d z ia ł się t e o l o g R . W il lia m F ra n k lin , w e te r a n d ia lo g u e k u m e n ic z n e g o m ię d z y K o śc io łe m A n g lik a ń s k im a R z y m sk o k a to lic k im . O s tr z e g ł te ż , że n o w y d o g m a t p a p ie s k i o M a r ii „b ę d z ie k o le jn y m g w o ź d z ie m d o e k u m e n ic z n ej t r u m n y ”, p o n ie w a ż p ro te s ta n c i n ie m o g ą z a a k c e p t o w a ć d w ó c h b a r d z o i s t o t n y c h s p r a w : „ w y n o s z e n ia M a r ii n a d J e z u s a o ra z p o d k re ś la n ia d o g m a ty czn e j w ła d z y p a p ie ż a ”. „Kościoły potę
pią dogmat - s tw ie rd z ił F ra n k lin - jest to niewiedza, która w yn ika z m istycznej p o bożności maryjnej obecnego papieża”.
P r o p o n o w a n y d o g m a t m ó g łb y stać się ta k ż e p rz y c z y n ą p o w a ż n e g o ro z ła m u m i ę d z y t e o l o g a m i k a t o l i c k i m i . W c z e r w c u ‘97 d z i e n n i k w a ty k a ń s k i LO sservatore R om ano p o d a ł, że p a p ie ż p o p r o s i ł M i ę d z y n a r o d o w ą K o m is ję T e o lo g ic z n ą z ło ż o n ą z 23 m a r io lo g ó w o p r z e b a d a n i e te j p r o p o z y c j i . C h o ć w ię k s z o ś ć p o p a r ła tę in ic ja ty w ę , j e d n a k w n io s e k o d r z u c ili j e d n o m y ś l n ie . R ad a n ie u z n a ła za s łu s z n e o d c h o d z e n ia o d d ro g i w y ty c z o n e j p rz e z o s ta tn i S o b ó r i o k re ś lo n e j p r z e z e ń ro li M a r ii w d z ie le o d k u p ie n ia . S tw ie r d z o n o , że b y ło b y to k o n tr o w e r s y jn e o ra z w y w o ła ło b y „ p ro b le m y e k u m e n i c z n e ”.
Wiek XX - wiekiem Marii
D la w ielu katolików, zw ykłych i p ro stych przedstaw icieli „trzeciej siły”, D z ie w ica M aryja n ie je s t zw ykłą postacią reli
gijną. N ie m a lż e o d d w ó c h tysiącleci je s t d o m in u ją c ą postacią kobiecą w k u ltu rze Z ach o d u . To dla niej m ężczyźni na całym świecie w znosili takie pięk n e kościoły ja k k a te d ra N o t r e D a m e w P a ry ż u , H a g ia Sofia w K o n stantynopolu, czy Santa M a ria M aggiore w R zym ie. To w niej szukali inspiracji poeci - o d V illona i D a n te g o p o H o p k in s a , E lio ta czy A u d e n a . S p o śró d w ielu kom pozycji S ch u b erta najpiękniej
sza to A v e Maria. S cen a N a w ie d z e n ia - kiedy to A n io ł Pański staje p rzed p rzera
ż o n ą d z ie w c z y n ą i o z n a jm ia je j, że z o s t a n ie n a p e ł n i o n a D u c h e m Ś w ięty m i u ro d z i d z ie c k o - j e s t c h y b a najczęściej m a lo w a n ą s c e n ą w całej historii za
chodniej sztuki.
W ie k X X n ie k tó r z y n a z y w a ją w i e k i e m M a r ii.
N a o c z n i ś w ia d k o w ie z n ie m a l
ż e w s z y s t k i c h k o n t y n e n t ó w z g ł o s i l i p o n a d c z te r y s t a „ o b ja w i e ń s i ę ” D z i e w i c y - w i ę c e j m z w c z a sie c a ł y c h o s t a t n i c h t r z e c h s t u l e c i , p o d k r e ś la M i r a - v a lle . W s z y s tk ie te w iz je w s k a z u -
Pośród najbardziej szanow anych propagatorów tego kon- trowersyjengo dogm atu była także Matka Teresa z Kalkuty j ą n a to , że z g o
d n ie z w ia rą r u c h u m a r y jn e g o , n a d s z e d ł m i ll e - n ijn y ,W ie k M a
rii”, k tó r y p rz y n ie s ie w k o ń c u d o g m a t u z n a ją c y je j n ie u s ta n n e , m a tc z y n e p o ś r e d n ic tw o m i ę d z y B o g ie m a r o d z a j e m lu d z k im .
D o tradycyjnych m iejsc pielgrzym ek, ja k L o u rd es czy Fatim a, ru c h m ary jn y d o
łączył M e d ju g o rje - gdzie w śró d 250 ro d z in z B o śn i i H erc e g o w in y znalazło się sześcioro dzieci tw ierdzących, że o d 1981 ro k u o trz y m y w a ły w izje i p rzesłan ia o d D ziew icy D ziś m iejsce to stało się n o w ą Fatim ą. O d w ied zają j e m ilio n y pielgrzy
m ów . W ielu z nich, w ró ciw szy d o sw oich d o m ó w , o t r z y m u j e w ł a s n e w iz j e o d D ziew icy, ta k że teraz pielgrzym i o d w ie- dzją j u ż p o d o b n e m iejsca w P h o e n ix czy C le v e la n d w U S A . W S tan ach Z je d n o czo n y ch zainteresow anie M arią nasila się coraz bardziej. K rążą setki m a ry jn y ch li
stów, pojaw iły się liczne książki i b ro s z u r
ki, sp rzed aje się kasety w id e o p rz e d s ta w iające płaczące figury, krw aw iące hostie i p rzep o w ied n ie d o m o ro sły c h proroków .
W ie lu k ato lik ó w , k tó r z y k ie d y ś by li w r u c h u c h a r y z m a ty c z n y m , u z n a ł o
M a r ię za w s p ó łm a łż o n k ę D u c h a Ś w ię t e g o . O r g a n i z u j ą o n i s w o je w ł a s n e k o n fe r e n c je p o ś w ię c o n e tej sp raw ie. - Każdego tygodn ia w innym miejscu jest j a k a ś konferencja - m ó w i R o b e rt S chaefer, p rz e d s ta w ic ie l n ie d u ż e g o w y d a w n ic tw a Q u e n s h i p P re s s z S a n ta B a rb a ra w K a l i f o r n i i . K ie d y w s i e r p n i u ‘9 7 p r z y g o to w y w a ł o n d o W a ty k a n u p u d e łk o n r 100 z d w u d z ie s to m a ty siąca
m i p e ty c ji z p o łu d n io w y c h In d ii, p o w ie d z ia ł, że z a in te re s o w a n ie M a r ią je s t w ię k sz e n iż k ie d y k o lw ie k w c z e śn ie j.
D o teg o je s z c z e fe m in istk i, k tó re 20 lat te m u o d rz u c iły M a rię o k rzy k n ąw szy j ą z n i e w o l o n ą p r z e z k l e r D z i e w i - c ą -M a tk ą , dziś c z c z ą ją ja k o „w olną k o b i e t ę ” , k tó r a p o s ta n o w iła p o w ie d z ie ć B o g u „tak” w czasie N a w ie d z e n ia , d z ię ki c z e m u m o g ło nadejść zbaw ienie.
Trochę z historii kultu
Z a d z iw ia ją c e j a k w ie lk i w p ły w z y s k a ła w ś w ie c ie ta ż y d o w s k a m a tk a ,