• Nie Znaleziono Wyników

Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1947.05 nr 18

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1947.05 nr 18"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

mSKAZACHi is r M t

ILUSTROWANY TYGODNIK DLA WSZYSTKICH

WACŁAW B A R C IK O W S K I

N W om arszw łek S ejm u — prezes Z a rzą d u GW wnego P Z Z .

Dla rozkwitu Polski - dla pokoju świata

ofiarny wysiłek pracy na Ziemiach Zachodnich

T y d z ie ń Z iem Z achodnich, z o r­

ga n izow a n y p rze z P o ls k i Z w ią z e k Zachodni, m ia ł za zadanie z m o b i­

liz o w a n ie w s z y s tk ic h s ił N arodu, za ró w n o w celu u p rz y to m n ie n ia sobie d o n iosło ści w yd a rze ń , k tó re s k ie ro w a ły k ra j nasz na p ia s to w ­ s k ie s z la ki, ja k i w celu p o ­ w o ła n ia każdego o b y w a te la do w s p ó łd z ia ła n ia w ro z w o ju Z ie m O d zyska n ych w now oczesnych w a ­ ru n ka ch .

T y d z ie ń Z ie m Z achodnich p o ­ s łu ż y ł jednocześnie do zło że n ia s p ra w o zd a n ia sp ołeczeństw u p o l­

s k ie m u z d o tych cza so w ych osią­

gnięć, zd o b y ty c h w y s iłk ie m całego N a ro d u i R ządu d e m o kra tyczn e g o , k tó r y sw oją p o sta w ą w p o lity c e zagranicznej p o tr a fił znaleźć n a le ­ ż yte p o p a rc ie w o b ro n ie g ra n ic po O d rę i N isę Ł u ż y c k ą .

T y d z ie ń te n o d ś w ie ż y ł w p a m ię ­ c i z a in te re so w a n ych n a ro d ó w n a ­ sze słuszne p ra w a do ty c h ziem , p rz y p o m n ia ł H a k a c ie n ie m ie c k ie j i n ie m ie c k ie m u fa szyzm o w i, że za­

b rane g w a łte m P olsce z ie m ie te w ra c a ją do M a c ie rz y n ie p ra w e m w o jn y , ale prawem pokoju, opar­

tego ua zasadach słuszności i spra­

wiedliwości.

T y d z ie ń te n w re szcie p rz y p o m ­ n ia ł f c o ro c z n ie p rz y p o m in a ć b ę ­ dzie, że G erm anie, k tó ry c h o fia rą p a d ły p o m o rd ow a n e w b e s tia ls k i sposób m ilio n y b e zb ro n n ych m ęż­

czyzn, k o b ie t i d z ie c i p o ls k ic h i zniszczone z o s ta ły s e tk i m ia s t i w s i p o ls k ic h , z o b ró co n ą w g ru zy i zgliszcza s to lic ą — są n a jw ię k ­ szym w ro g ie m p o k o ju i b e zp ie ­ czeństw a, a co za ty m id z ie i ro ­ zw o ju św ia ta .

Naród, k tó ry w dwóch kolejno następujących po sobie wojnach, wciągających do w a lk i niem al ca­

ły świat, p o tra fił zmobilizować milionowe armie, wykazujące n ie ­ spotykane .w dziejach rozw ydrze­

nie i okrucieństwo, a k tó ry nie p o tra fił uderzyć się w piersi i przyznać otw arcie do popełnio­

nych zbrodni, k tó ry w dalszym cią­

gu przez swe podziemne organi­

zacje ¿bdała, w oparciu o 25 punk­

tó w programu p a rtii hitlerowskiej, posługując się tym i samymi m eto­

dami gwałtu i podstępu — nie mo­

że pretendować do równego tra k ­ towania go z innymi narodami.

K ie d y p rz y p a d k o w y n ie p o p ra ­ w n y z b ro d n ia rz z a m o rd o w a ł o fia ­ rę, b y odebrać jej zegarek lu b p ie rś c io n e k , a co gorsza, w y rw a ć je j z ło te zęby, o b u rze n ie nasze p o tw o rn o ś c ią z b ro d n i n ie m ia ło granic. Z m o b iliz o w a n i o b y w a te le n ie m ie c c y m o rd o w a li m ilio n y o fia r, aby zdobyć tysią ce to n k o s z to w n o ­ ści i z ło ty c h zębów , aby zbogacić się m ilio n a m i k o m p le tó w odzieży, o b u w ia , a n a w e t w ło s ó w , tłuszczu i s k ó ry lu d z k ie j, bądź p rze zn a czo ­ n y c h d la sw ych ro d zin , bądź na r y ­ nek, na w y ró b m a te ra có w , m y d ła i lu ksu so w ych w y ro b ó w s k ó rz a ­ nych.- T o je d n a k n ie w zrusza su­

m ień ani obecnych p ro w o d y ró w n a ro d u n ie m ie ckie g o , rze ko m o

„s o c ja ld e m o k ra tó w " n ie m ie c k ic h , a n i m ło d z ie ż y n ie m ie c k ie j, k tó ra p rz y d e m o n s tro w a n iu ty c h h a n ie b ­ n ych z b ro d n i p o tr a fi k rz y c z e ć : ,,zu w e n ig f" N ie p o p ra w n y c h z b ro d n ia ­ rz y skazuje się na d o ż y w o tn ie w ię ­ zie n ie , ażeby ic h u n ie s z k o d liw ić . C ałego n a ro d u n ie m ożna o d iz o lo ­ w ać, ale trz e b a znaleźć ta k ie środ­

k i, k tó r e zabezpieczą in n ym n a ro ­ dom możność spokojnego ro z w o ju , a N ie m c ó w p o zb a w ią w ilc z y c h k łó w . Rzesza N ie m ie c k a zn a la zła się na ła w ie oska rżo n ych pop rze z sw ych w o d zó w . Z a p a d ły w y ro k i p rz e c iw k o n im , ale w z b ro d n ia ch niszczenia w y n ik ó w o lb rz y m ie j p ra c y lu d z k ie j i zadaw ania śm ie rci d w u d z ie s tu k ilk u m ilio n ó w lu d zi, b ra ły u d z ia ł całe z m o b ilizo w a n e

N ie m cy, nie w y łą c z a ją c k o b ie t i m a ło le tn ic h . N a ró d te n w ystę p u je zatem ja k o z b ro d n ia rz z b io ro w y . N ie m oże w ię c k o rz y s ta ć z p ra w w o ln y c h n a ro d ó w i ze sw o b o d y ro zp o rzą d za n ia ś ro d ka m i p ro d u k ­ c ji, z d o ln y m i do w y tw a rz a n ia n a ­ rzę d zi z b ro d n i. T rze b a go p o zb a ­ w ić ty c h m o ż liw o ś c i i p rzysto so ­ w a ć do w s p ó łż y c ia z in n y m i n a ro ­ dam i, ale m e można czyn ić te g o przez S chum acherów i Neum anów, bo w ych o w a ć n a ró d n ie m ie c k i m o ­ gą ty lk o ci, co ro zu m ie ją is to tę do ­ ko n a n ych z b ro d n i i odczuw ają po­

trze b ę e ksp ia cji, p o trze b ę zasto­

sow ania ś ro d k ó w je g o 'u z d ro w ie n ia psychicznego i usunięcia m o ż liw o ­ ści p o w tó rz e n ia p rzestępstw a,

„ M y nie będziem y — w o ła Schu­

m acher — ponosić o d p o w ie d z ia l­

ności za w ojnę, nie będziem y p ła ­

c ić odszkodow ań, nie zgodzim y się na no w e g ranice w sc h o d n ie ", a w in n y m p rz e m ó w ie n iu domaga się, aby p o w ie d z ia n o N iem com , „ k t o ma p ła c ić za T rz e c ią Rzeszę i za drugą w o jn ę ś w ia to w ą ", T a h i b ra k u św ia d o m ie n ia ze s tro n y socjalde­

m o k ra ty n ie m ie c k ie g o d y s k w a lifi­

k u je go ja k o w ych o w a w c ę swego n a ro d u a jeszcze b a rd zie j ja k o so­

c ja ld e m o k ra tę .

W y c h o w a n ie fa szysto w skie , o- p a rte na w p a ja n iu w m łode p o k o ­ le n ie zachłanności, fałszu i o b łu dy, p o g a rd y dla obcej n a ro d o w o ści i u m iło w a n ia g w a łtu , n ie n a w iś c i ra ­ sowej i k la so w e j, na k u lty w o w a n iu zboczeń seksualnych i u k ry w a n iu p o d b u rs z o w s k im i b liz n a m i, p ro ­ d u k o w a n y m i na pokaz, tc h ó rz o ­ stw a i u p o d le n ia — ta k ie w y c h o ­ w a n ie n ie daje g w a ra n c ji .u trzy­

D r.

W.

J a k ó b c z y k

O człowieka zachodniego

Zmagania polsko-niem ieckie w ciągu X IX wieku stanowiły pasjonujący obraz nierównej w a lk i D a ­ wida z Goliatem , W ie m y dziś, że w alka na siłę by­

łaby przegrana ja k w ykazał rok 1848. Polską korę mózgową poruszyli ludzie mądrzy, dalekowzroczni realiści w erze M arcinkow skiego, Działacze i publi­

cyści dostrzegali w yraźnie, czym groził ciągły na­

p ły w kolonistów niemieckich do W ielkopolski, W skazyw ano na trudność konkurencji z kolonistą niemieckim, k tó ry nietylko m iał poparcie państwa, ale także górował umiejętnościami gospodarczymi, pracowitością i oszczędnością, A w kraju ciągle je­

szcze panowało lekkomyślne życie nad stan, brak obrachunku, tradycyjne „jakoś to będzie“. Trzeba było mocno wstrząsnąć umysłami szlacheckimi, przygnębionymi klęską 1848 r, I w tedy alarm ow ał W ło d zim ierz W ołn iew icz: „Jeśli dalej ta k będą oni ciągnęli do nas, za pół w ieku W ielkopolska będzie zniemczona... N a taką w alkę spokojną ale zabójczą, na ta k ą ciągłą konkurencję powinniśmy być p rzy­

gotowani, Jedynie przez przejęcie się tym w ielkim niebezpieczeństwem, któ re nad nami wisi, zdołamy pobudzić naszego ducha do rozwinięcia więcej s i ł y , w i ę c e j m ę s k o ś c i . . . W szelkie popraw y i naślado­

wania obcych ulepszeń gospodarskich na nic się nie przydadzą, j e ż e l i m y n a s z e g o l e k k i e g o i n i e - w y t r w a ł e g o c h a r a k t e r u n i e z m i e n i m y “...

Jakże to aktualny alarm, wym owny odzew histo­

rii nadwarciańskiej! G dy zapoczątkowano wzm ac­

nianie słabego frontu narodowego przez kształce­

nie własnej inteligencji i mieszczaństwa za pomocą Tow arzystw a Pomocy Naukowej, Cegielski sformu­

ło w ał najzw ięźlej i najistotniej nowoczesny polski ideał wychowawczy: uspołecznionego, uświadomio­

nego narodowo Polaka, obyw atela-pracow nika. A czas b y ł najwyższy na te przeobrażenia, bo w cią­

głej, wytężonej, wszechstronnej walce pokojowej o być albo nie być — potrzebni byli ci nowi, zacho­

dni Polacy. W 20 la t po Cegielskim znów sędziwy poznański pozytywista, patron Jackowski, uczył chłopów: „ W dzisiejszych czasach broni się ziem i nie mieczem, l e c z p ł u g i e m k i e r o w a n y m n a ­ u k ą ,.,“ Dzisiaj już nie oręż na oręż, lecz praca na pracę, umiejętność na umiejętność, rozum na rozum uderza, a po której stronie większe zasoby m oral­

ne i intelektualne, ta zw ycięża". To znów wieczna aktualność Polski zachodniej! T u właśnie pod nieu­

stannym i potężniejącym naciskiem germanizacji wypracowane metody racjonalnej i zbiorowej samo­

pomocy narodowej. W yścig pracy i organizacji za­

częli wygryw ać Polacy i sprowokowali zarówno po­

wstanie H ak a ty , jak i coraz nowe ustawy w yjąt­

kowe. I ta generacja działaczy nadwarciańskich i or­

ganizatorów P olaków w całej Rzeszy pow ołała do życia przed 25 la ty Z w iązek Obrony Kresów Zacho­

dnich i Z w iązek Polaków w Niemczech. Ich ‘bezpo­

średnim dalszym ciągiem, czerpiącym z tiadycji w ie l­

kopolskiej, pomorskiej i śląskiej jest Polski Z w iązek Zachodni, Na tych wzorach wychował się m łodzień­

czy chorąży zachodniej Polski Edmund Osmańczyk.

T u wykształcono w najtrudniejszej konkurencji typ zachodniego Polaka, konsekwentnego, punktualne­

go, pracowitego, nieefektownego, ale produktyw ne­

go i niezawodnego. I tylko ta k i typ i ta k i poziom człow ieka na zachodzie Polski zw iąże go nierozłącz­

nie i skutecznie z resztą kraju. Na zachodzie bowiem rozegra się nowoczesny wyścig pracy racjonalnej i planowej. Tam trzeba umiejętności, wytrwałości i poświęcenia. A jaknajmniej demagogii! Jaknajszyb- sze i jaknajwydatniejsze podniesienie produkcji ro l­

niczej na zachodzie i eksport jej w ytrąci Niemcom i ich opiekunom główny atut: jakoby Niemcy musiały głodować bez ziem pozornie „utraconych" a w isto­

cie kiedyś nam zagrabionych, I tylko ta k i nasz argu­

ment przem ów i do polityków światowych,

I dlatego na zachodnich ziemiach musi zapanować najlepszy typ Zachodniego człow ieka. Niech najzdol­

niejsi i najlepsi z synów licznych polskich rodzin idą na zachód. Niech powstanie tam zdecydowana, tw arda, bezkompromisowa opinia publiczna, tępiąca

wszelkie szkodnictwo, lenistwo, nieporządek.

Najważniejszy jest element przodowniczy. G dy ten straci autorytet, na nic cała praca. Bo ten egzamin jest d l a t e g o t a k t r u d n y , że niema nic wspólne­

go z konspiracją, bojowością, z naszym tradycyjnym bohaterstwem, że musi operować środkami i w zora­

mi zracjonalizowanego zachodu, systematycznością, planowością, dyscypliną, opanowaniem, A światowi egzaminatorzy będą stosowali szczególnie wysokie normy not. I dlatego przypominamy ciągłość wysiłku na zachodzie, by nawiązywać do ofiarności i entu­

zjazmu naszych M arcinkow skich i Chrzanowskich, w ytrw ałości Jackowskich a rozmachu W a w rz y n ia ­ ków i Szczepanowskich, Bo tylko w tym sensie ma nam historia być mistrzynią na zachodnich kresach, byśmy tu działali na równie wysokim poziomie jak najlepsi z nowoczesnych Polaków zachodnich.

m ania p o k o ju i w ym aga in g e re n cji ze w n ę trzn e j.

T y lk o niebezpieczne masowe poczucie n iższości w ła sn e j może d o p ro w a d z ić do otaczania się że­

lazem i ¡betonem, do w yn iszcze n ia gospodarczego w łasnego na ro d u na cele w ojenne, do re ko m p e nso w a ­ n ia w e w n ę trz n e j, psychicznej n ie ­ dom ogi rozbojem i p a s tw ie n ie m się nad in n y m i n a rodam i, T y lk o stan najwyższego upadkn moralnego m oże dopuścić do c h e łp liw o ś c i z ty c h p o tw o rn y c h zb ro d n i i d® b u ­ ty , ja k a do tą d cechuje ju n k ró w i s o c ja ld e m o k ra tó w n ie m ie c k ic h t y ­ pu Schum achera, N eum ana i in­

nych.

N ie p ra g n ie m y zniszczenia na­

ro d u n ie m ie ckie g o . M a on p ra w o do życia p o d o b n ie ja k inne n a ro d y, ale p ra w o do życia p o ko jow e g o , do p o ko jo w e g o ro z w o ju i w s p ó ł­

p ra c y z in n y m i n a ro d a m i.

J e ż e li dom agam y się ro z b ro je n ia N ie m ie c i o b e z w ła d n ie n ia ich oraz p rz y z n a n ia nam g ra n ic zachodnich po O drę i Nisę Ł u ż y c k ą , to d la te ­ go, że przez całe w ie k i P olska b y ­ ła n a jb a rd z ie j napa sto w a n ym p rzez

N ie m c y narodem , system atycznie g rabionym , że g ro z iły one w s z y s t­

k im sw o im sąsiadom i w s z y s t­

k im i sąsiadom N iem iec. D latego, że m am y słuszne p ra w a do p o w ro ­ tu na zrabow ane Polsce obszary.

T rz e b a w re szcie skończyć z ty m stanem rzeczy, k tó r y z a k łó c a ł po­

k ó j n ie ty lk o na p e w n y m o d ciu ku E u ro p y , ale w c ią g a ł w w ir w a lk i i odczuw ania jej s k u tk ó w n ie m a l w s z y s tk ie n a ro d y św iata.

N ie m ie c k ie hasła: „D e u ts c h la n d u eber a lle s " i „D ra n g nach O sten”

p a riy do p rz e le w a n ia m orza k r w i i za m o rd o w a n ia m ilio n o w i lu d z i, do w ie lo k ro tn e g o niszczenia m o z o l­

nego d o ro b k u c y w iliz a c ji i k u ltu r y system atycznego obn iżan ia p o z io ­ mu gospodarczego sąsiadów z je d ­ noczesnym ro zb u d o w a n ie m sw ojej

g o sp o d a rki k o n try b u c ja m i i g ra ­ bieżą n a ro d ó w zw ycię żo n ych . N a j­

b a rd zie j zagrożone, bo przeznaczo­

ne przez Niemcy na wyniszczenie n a ro d y s ło w ia ń s k ie , z k tó ry c h k a ż ­ dy jest poza Z w ią z k ie m R adziec­

k im licz e b n ie i gospodarczo sła b ­ szy od narodu n ie m ie ckie g o , m u­

s ia ły u tw o rz y ć z w ią ze k o b ro n y p rz e c iw k o n a p a s tliw e m u germ a- n izm o w i, ale nie p rz e c iw k o in n y m m iłu ją c y m p o k ó j n arodom , k tó re zawsze znajdą w o b ro n ie p o k o ju w Z w ią z k u ty m gorące p o p a rcie .

O s ta tn ia w o jn a p rz e k o n a ła nas, że nie ma w y b o ru : — albo z n i­

szczenie całego św ia ta na k o rzyść jednego lu b k ilk u n arodów , z k tó ­ ry c h k a ż d y p a d n ie p o te m o fia rą najsilniejszego, albo p o k ó j i zjed­

noczenie całej lu d zko ści dla w s p ó l­

nych celów , dla wspólnego ko rzy­

stania z cyw ilizacji i dobrobytu.

W y b ie ra m y też drugą drogę. P o l­

ska ma p rze d sobą, na ró w n i z in­

n y m i n a ro d a m i, do s p e łn ie n ia wiel*- (Ciąg dalszy na stro n ie 2-giej)

i

(2)

ofiarny wysiłek p ra -yn a Ziemiach Zachodnich

(D okończenie ze s tro n y 1-szej) k ą h is to ry c z n ą ro lę — p rz e c iw ­ s ta w ie n ia się g erm ańskiej z a b o r­

czości i zła m a n ia p o tę g i g erm ań­

sk ie j, k tó r a je st za p a ln y m o g n i­

skiem , dążącym do z ro b ie n ia z każdego p a ń stw a k u p y gruzów , a z każdego n a ro d u — n ie w o ln ik ó w na usługach bezm yślnego h e rre n - v o lk u .

N ie s te ty , m ężow ie stanu B yrnes i M a rs h a ll oraz B e v in pragnąc w yjfŁać p ew ne s ta w k i na rzecz fe u d a liz m u gospodarczego i p o li­

tyczn e g o n ie doce n ia ją rz e c z y w i­

stego n ie b e zp ie cze ń stw a ani p o ­ tr z e b y p o w z ię c ia zdecydow anych ś ro d k ó w zapobiegaw czych p rz e ­ c iw k o agresji n ie m ie c k ie j w o b r o ­ n ie p o k o ju św ia to w e g o . W ro z ­ g ry w k a c h ty c h u s iłu ją m ię tlz y in ­ n y m i p o d w a ż y ć nasze granice u sta lo n e po g ru n to w n y c h studiach w u ch w a ła c h p o czd a m skich i k ry m s k ic h . W y s tą p ie n ia B yrnesa ju ż osiągnęły n a le ż y ty s k u te k : p o ­ m o g ły do je dnom yślności i zespo­

le n ia n a ro d u podczas o sta tn ich w y b o ró w . Żądania M a rs h a lla z g ło ­ szone na k o n fe re n c ji m o s k ie w s k ie j, pom ogą nam do u trw a le n ia n a ­ szych p ra w na Z iem iach O d z y s k a ­ n y c h , do szybszego ich zagospo­

d a ro w a n ia i do u g ru n to w a n ia na n ic h p o lsko ści.

O d d a liś m y ziem ie w schodnie, gdyż b y ły za rze w ie m n ie p o k o ju , i d la te g o jeszcze, że u zn a liśm y

- D o ł ą c z e n i a n a ro d ó w u- k ra iń s k ie g o i b ia ło ru s k ie g o . P o l- s .i o y .a u y p ło n ą c y m w u lk a n e m , g d yb yśm y tego n ie u c z y n ili. Z d ru ­ giej s tro n y , ś w ia d o m i sw ych p ra w do ra b o w a n y c h nam syste m a tycz­

n ie p rze z N ie m c y Z ie m Z achod­

n ic h , co zresztą ro z p ę ta ło i drugą w o jn ę św ia to w ą , w yn is z c z e n i p rze z N ie m c ó w w sposób n ie znający precedensu w h is to rii św ia ta , tr a k ­ tu je m y te zie m ie n ie ty lk o ja k o o d w ie czn ą p o ls k ą w łasność, ale i ja k o re ko m p e nsa tę za doznane _ k rz y w d y , re ko m p e nsa tę u p ra w n ia - * jącą nasz n a ró d do życia n ie p o d - . le głego i do ro z w o iu na ró w n i z in n y m i n a ro d a m i. R a b u ne k m usi b yć n a p ię tn o w a n y w te j h is to ry c z ­ n e j c h w ili, k ie d y szuka się środ­

k ó w p o k o ju i bezpieczeństw a, k ie ­ d y rozp o zn a je się w in y i lic z y się szko d y, spow o do w a n e p rzez sp ra w cę z b ro d n i w o je n n e j, a n a ró d 0 ta k ie j h is to ry c z n e j p rze szło ści, ja k n a ró d p o ls k i, musi otrzym ać w arunki bytow ania, któreby za­

bezpieczyły mu odbudowę i rozwój gospodarczy, hamowany i p a ra li­

żowany w ciągu w iekó w przez na­

pady i zabory niemieckie.

N ie c h a j się N ie m c y n ie łudzą, że c o ś k o lw ie k m oże się zm ie n ić 1 że u k ła d y p o czd a m skie i k ry m ­ s k ie m ogą u le c re w iz ji. U k ła d ó w ty c h b ro n i poza in n y m i m iłu ją c y m i p o k ó j n a ro d a m i 250 m ilio n ó w S ło ­ w ia n i k ilk a d z ie s ią t m ilio n ó w F ra n c u z ó w — zagrożonych p rze z N ie m cy. N a ró d te n z n a la z ł sobie m o żn ych p ro te k to ró w w ro d z a ju S m uts'a, p re m ie ra U n ii P o łu d n io - w o -A fry k a ń s k ie j, lo rd a B e ve - rid g e 'a , lu b b is k u p ó w a n g ielskich , k tó r z y k ie ro w a n i m iło s ie rd z ie m i d o b ry m i in te re s a m i, p ra g n ę lib y a- trz y m a n ia W ie lk ic h N ie m ie c, n ie w d a ją c się w zagadnienie, czy s p rz y ja ło b y to p o k o jo w i, czy no- w e i w o jn ie .

T w ie rd z ą oni, że p o zo sta w ie n ie o sią g nię tych p rze z P olskę granic, p rz y -niej będzie po w o de m n ie p o ­ k o ju , że „N ie m c y , — ja k m ó w i Sm uts w m o w ie z o k a z ji ś w ię ta U n ii — p orażone gospodarczo m o ­ gą stać się o śro d kie m p a ra liż u , k t ó r y z a tru je w ię k s z ą część k o n ­ ty n e n tu , że „ h itle ro w c y p o z b a w ie ­ n i m ienia, a zw łaszcza w ie lc y p rz e ­ m y s ło w c y staną się najza cię tszy- m i p rz e c iw n ik a m i A n g lii i ro z p o c z ­ ną n o w e in tr y g i p rz e c iw k o Im ­ p e riu m B ry ty js k ie m u “ . Sądzę, że g d y będą s p rz y ja ły o d p o w ie d n ie p o te m u w a ru n k i, N ie m c y znajdą p o w o d y do n ie n a w iś c i i o d p o w ie d ­

n ią stację g liw ic k ą , aby p o z o ro ­ w a ć, że to na n ie n a p a d n ię to i że s p ro w o k o w a n o w o jn ę . T y lk o z ła ­

m a n y k rę g o s łu p gospodarczy tego w ojującego od w ie k ó w z sąsiadam i n a ro d u może zabezpieczyć W ie l­

k ie j B ry ta n ii pozostanie na m apie E u ro p y .

Pokój można zdobyć jedynie przez zdecydowany szturm na wielkość Niemiec, można go zdo­

b yć przez rz e c z y w is tą a n ie o p a rtą ną fik c ja c h d e m o k ra ty z a c ję ich u- rządzeń p a ń s tw o w y c h , przez w p ro w a d z e n ie tam w ła d z tw a ludu, n iezw iązanego z interesem za b o r­

czym ju n k ró w i k a p ita lis tó w n ie ­ m ie c k ic h . G d y b y obrona ty c h in ­ te re s ó w p o d osłoną s e n ty m e n ta l­

nego h u m a n ita ry z m u zn a la z ła p o ­ słuch, s p ro w a d z iło b y to n ie o b li­

czalne n a stę p stw a i n a w ró t do ty c h czasów, k ie d y je d y n ie s iła d e cy d o w a ła o p ra w ie do życia każdego p le m ie n ia , panującego nad o lb rz y m im i obszaram i n ie z a lu d n io - nej p ra w ie k u li zie m skie j. N ie ma ś ro d k ó w , k tó re b y s p o w o d o w a ły dziś w ś ró d o lb rz y m ie j w ię kszo ści n a ro d u n ie m ie ckie g o , w y c h o w a n e ­ go od d zie cka w n ie n a w iś c i i za­

borczości, w strzą s m o ra ln y i zm ia ­ nę n a s ta w ie n ia psychicznego. M o ż ­ na się spodziew ać tego p rz y stoso­

w a n iu o d p o w ie d n ic h ¡metod w y ­ ch o w a w czych d o p ie ro od p rz y ­ szłych p o k o le ń , d o p ó k i zaś to p rze o b ra że n ie nie! nastąpi, n ie b ez­

p ie c z e ń s tw o agresji h e rre n w o lku będzie w c ią ż żyw e, będzie wym a­

gało ciągłego stosowania środków zaradczych i obronnych. H it le r i jego p o p le c z n ic y b y li ty lk o ja s k ra ­ w y m w y tw o re m panującego od w ie k ó w w ty m n a ro d zie system u, z k tó r y m w a lk a je st znacznie tr u d ­ niejsza, n iż z jego re p re z e n ta n ta ­ mi.

D o tą d ty lk o jeden ze z w y c ię ­ sk ic h w s p ó łp a rtn e ró w , k tó r y po ­ n ió s ł n a jw ię ksze , zu p e łn ie n ie w s p ó łm ie rn e z in n y m i p a rtn e ra m i s tr a ty w te j w o jn ie , n a le ż y c ie oce­

n ił groźną sytu a cję i ś ro d k i n ie ­ zb ę d n e do z a c jio w a n ja p o k o ju , sto­

sowane z godną p o d z iw u konse­

kw e n c ją . W in n y c h stre fa ch n a to ­ m iast, stosow anie do ra p o rtu b ry - ! ty js k ie g o d o w ó d z tw a , złożonego n a k o n fe re n c ji m o s k ie w s k ie j w d n iu 1. 4. 47 r. w s tre fie b ry ty js k ie j ty lk o 7% fa b ry k p ro d u k u ją c y c h b ro ń , u le g ło w y e lim in o w a n iu bądź zniszczeniu, a w trze ch zachodnich stre fa ch ż 1554 fa b ry k zd e m o n to ­ w a n o częściow o z a le d w ie 37, c a ł­

k o w ic ie zaś ty lk o trz y . Świadczy to o zainteresowaniu poważnych czynników międzynarodowych w utrzym aniu wojennego przemysłu niemieckiego, b ro n io n e g o na k o n ­ fe re n c ji m o s k ie w s k ie j p rze z p rz e d ­ s ta w ic ie li S ta n ó w Z jedn, i W ie lk ie j B ry ta n ii, zw łaszcza, gdy zgłoszono żądanie w s p ra w ie d e m ilita ry z a c ji i odszkodow ań w o je n n ych z p rz e ­ znaczeniem doch o d ó w z p ro d u k c ji p rze z 10 la t na p o k ry c ie , spow odo­

w a n ych p rze z N ie m c y szkód p o d ­ czas w o jn y . Z w ią z e k R a d z ie c k i n a le życie o c e n ił naszą sytuację h i­

sto ryczn ą i g o s p o d a rc z o -p o lity c z - ną i s ta ł się rz e c z n ik ie m naszych g ra n ic u sta lo n ych w P oczdam ie i Ja łc ie .

Proces g e rm a n iza cji Z ie m O d ­ zyska n ych t r w a ł c a le w ie k i, b y zatrzeć ich polskość. N a jle p szym dow odem bezow ocności ( tej p ra c y jest ch o ćb y to, że milion prawie P olaków — autochtonów pow rócił na łono ojczyzny, by ją wspólnie odbudowywać, że n a d to c z te ry m ilio n y o b y w a te li p o ls k ic h p racuje na ro li, w fa b ry k a c h i w urzędach a p a rę m ilio n ó w N ie m c ó w zostało z ty c h ziem w y s ie d lo n y c h . N adanie Polsce p ra w a w y s ie d la n ia lu d n o ści n ie m ie c k ie ! i w p ro w a d z a n ia do ich sie d zib P o la k ó w s ta n o w i najlepszą gw arancję n ie w zru sza ln o ści p o ­ p rz e d n ic h a u to ry ta ty w n y c h uch w a ł.

R o z p a rc e lo w a liś m y 2 m ilio n y 36 ty s ię c y h e k ta ró w m a ją tk ó w r o l­

n ych , będących siedzibą tra d y c ji ju n k ie rs k ic h . C h ło p p o ls k i o tr z y ­ m a ł o k o ło 400 ty s ię c y osadrolnych.

a dalsza a k c ja osiedleńcza trw a . Ponad 100.000 k m 1, ja k ie o trz y m a ­ liś m y na Z ie m ia ch O d zyskanych

d z ie w ię c iu m ilio n ó w m ieszkańców , a po ob ję ciu przez nas ty c h ziem za sta liśm y tam z a le d w ie 2 m ilio n y N iem ców . Z p ię c iu m ilio n ó w P o la ­ k ó w za m ieszkujących na Z iem iach O d zyska n ych jest b lis k o 2 m ilio n y re p a tria n tó w i p ra w ie 1,5 m ilio n a p rz e s ie d le ń c ó w z P o ls k i C e n tra l­

nej. T a w ie lk a w ę d ró w k a n a ro d ó w św ia d czy o n ie z w y k le in te n s y w ­ nym ro z w o ju życia gospodarczego

na Z achodzie P o ls k im , k tó r y w w yn>ku w o jn y u le g ł zniszczeniu w 50 zgórą p ro ce n ta ch . W d w a la ta z a le d w ie po w y z w o le n iu Z iem O d ­ zyska n ych p rz e m y s ł osiąga o k o ło 60% m a ksym o ln e j w y tw ó rc z o ś c i p rze d w o je n n e j z p rz e w id y w a n ie m w n a jb liż s z y m czasie z w y ż k i o dalsze 14%. W y d o b y w a m y ro czn ie 15 m ilio n ó w to n w ę g la , w o b e c p rze d w o je n n y c h 20 m ilio n ó w ton.

P rz e m y s ły : sp ożyw czy, w łó k ie n n i­

czy, chem iczny, b u d o w la n y , pa -

Granica na Odrze i Nisie

je d n o c z y Polaków w kraju I za granicą

p ie rn ic z y , c u k ro w n ic z y , skó rza n y, e le k tro te c h n ic z n y , osiągają już p ra w ie 80% p ro d u k c ji; n a p ra w ili­

śm y p rze szło 50% to ró w k o le jo ­ w y c h i 3/4 m ostów . Im p o rt rzecz­

n y po O drze, m im o zniszczeń p o r­

tó w i b ra k u ta b o ru , dochodzi do 85 %. Do ko ń ca u b iegłego ro k u z n i­

szczono o k o ło 6 m ilio n ó w m in na p o la ch i drogach Z ie m O d zyska ­ n y c h . N a n ie d a w n ych p u s tk o w ia c h

je st dziś p rze szło 1/2 m ilio n a b y ­ dła, o k o ło 300 tys. trz o d y c h le w ­ nej, 1/4 m ilio n a k o n i, pomad 40 tys.

p rz e d s ię b io rs tw h a n d lo w y c h , p o ­ n a d 4.500 s k le p ó w sp ó łd z ie lc z y c h , p rz e s z ło 4000 s z k ó ł pow szechnych i p rze szło 400 s z k ó ł średnich. M a ­ m y p o lite c h n ik ę i u n iw e rs y te t w e W ro c ła w iu , W yższą S zko łę S z tu k P ię k n y c h , A rc h iw u m P aństw ow e, B ib lio te k ę U n iw e rs y te c k ą i Osso­

lin e u m oraz In s ty tu t Ś ląski; p o li­

te c h n ik i w G liw ic a c h i G dańsku.

M a m y w 'tyrfiże G d ańsku A k a d e ­ m ię M o rs k ą , A k a d e m ię N a u k Po­

lity c z n y c h i P a ń stw o w ą S zko lę S z tu k P ię k n y c h w S opocie, W y ż ­ szą S zko łę In ż y n ie ry jn ą i A k a d e ­ m ię H a n d lo w ą w Szczecinie, A k a ­ dem ię W e te ry n a ry jn ą w G o rzo w ie , In s ty tu t M a z u rs k i i W yższą S zko ­ łę P ra w n o -E k o n o m ic z n ą w O lsz­

ty n ie .

Są to ty lk o p rz y k ła d o w e w y li­

czenia ale d o statecznie, zdaje się, ilustrujące olbrzym i nakład pracy, w łożony w Ziemie Odzyskane. N ie m ó w im y tu o te a tra c h , kin a ćh , k w a rta ln ik a c h , m ie się czn ika ch i ty g o d n ik a c h , o ich c h a ra k te rz e n a ­ u k o w y m i p u b lic y s ty c z n y m , o m u­

zeach i b ib lio te k a c h , o n ie z lic z o ­ n ych te a tra c h a m a to rs k ic h , zespo­

ła ch m uzycznych, ch ó ra ch i ś w ie ­ tlic a c h . M a m y p rz e d sobą ogrom ne jeszcze w y s iłk i i ic h o lb rz y m ie , p rz e w id z ia n e w N a ro d o w y m P la ­ n ie G ospodarczym w y n ik i, ale b i­

lans dwuletniego dorobku nasze­

go daje nam podstawy do dumy z w ie lk ie j ofiarnej pracy włożonej w Ziem ie, k tó re w róciły do M a ­ cierzy. D o ro b e k te n b u d z i n ie t y l ­ k o ro d a k ó w , ale i gości za g ra n i­

cznych, zw ie d za ją cych Z ie m ie O d ­ zyskane na s k u te k w rz a w y p o d n o ­ szonej p rze z N iem ców , u trz y m u ją ­ cych, że P o ls k a n ie je s t w stanie zagospodarow ać te ziem ie i że s ta ­ n o w ią one bezludne p u s ty n ie , na k tó ry c h n a w e t w m iastach space- rtiią d z ik i i b u re n ie d ź w ie d z ie . N ie m c y p rz e c z u w a li w id o c z n ie , że p ra w a ich do naszych Z ie m Zacho­

d n ich n ie dadzą się u trz y m a ć , co

c h w ili ich o p a now ania pozo sta ła ta m z a le d w ie lJ* części n ie m ie c k ie j lu d n ości oraz z te g o ,'że już od d ru ­ giej p o ło w y X IX w. do c h w ili w y ­ buchu o s ta tn ie j w o jn y św ia to w e j u b y ło z n ie j p ra w ie 3 m ilio n y N ie m có w , k tó r z y czu li się b e zp ie ­ czniej w śro d k o w y c h obszarach V a te rla n d u , Ó w p rz y s ło w io w y

„O s tflu c h t" s p ra w ił, że p o sz u k u ją ­ c y p ra c y sezonow y e m ig ra n t, ch ło p i ro b o tn ik p o ls k i z a stę p o w a ł N ie m - c a -u c ie k in ie ra . B y ło to n ie ja k o n a tu ra ln e ciążenie jego do zie m i ojców , o b ra b ia n e j rę k a m i w n u k ó w i p ra w n u k ó w , b y s tw o rz y ć p o d ­ w a lin y do o d e b ra n ia zrabow anego d z ie d z ic tw a . P o d k re ś lić jeszcze na­

le ży, że w organizmie gospodar­

czym Niem iec p ro d u k ty w n y udział przemysłu Ziem Odzyskanych nie p rzekraczał n a w e t 16%, podczas, gdy w naszej gospodarce wynosi on już dziś od 30— 100%. E k o n o m iś c i n ie m ie c c y n ie je d n o k ro tn ie p o d n o ­ s ili n ie p ro d u k ty w n o ś ć i (nieopła­

calność ziem n a d o d rza ó skich w sy­

stem ie gospodarczym N ie m ie c, p o d kreślając, że dochód sp o łe czny z n ic h zam iast p rz e w id y w a n y c h 21%

w y n ió s ł ty lk o 9% ogólnego docho­

du Rzeszy. D ziś podnoszą o n i la ­ m e n t na c a ły ś w ia t: tw ie rd z ą , że bez ziem ty c h n ie w y ż y ją , u c ie k a ­ ją się do p o m o cy sw ych zaoceani­

cznych p o b ra ty m c ó w i ro d a k ó w , k tó r z y w ro z p a c z liw y c h odezw ach ju ż na p o c z ą tk u 1946 r, r o b ili w ie l­

k ie la ru m , że p o lity c y Ro_osevelto- w s c y „c h c ą w y d rz e ć Rzeszy N ie ­ m ie c k ie j p o ło w ę jej ziem, a na p o ­ zo sta łe j p o ło w ie chcą s tło c z y ć 70 m ilio n ó w m ie szka ń có w . J e s t to , m ó w ią , fa k t bez precedensu w h i­

s to rii. N ie m c y staną się s tra s z li­

w y m k o tłe m śm ie rci, w k tó r y m g i­

nąć będą k o b ie ty , d z ie c i i s ta rc y ."

„J e s t to — m ó w ią d alej — rzeczą n ie do w ia ry , b y c y w iliz o w a n y k ra j m ó g ł p a trz e ć bez re a g o w a n ia na ta k ie o kro p n o ści. O k ru c ie ń s tw a te prze w yższa ją w szystko , co do­

tychczas m ia ło m iejsce n a ś w ię ­ c ie ", P rzypuszczam y, że tw ó rc y te j odezw y, ogłoszonej w ty g o d n ik u p a ry s k im „ A c tio n " , a pochodzącej od „Z w ią z k u W y b o rc z e g o A m e ry ­ k a n ó w N ie m ie c k ie g o P ochodze­

n ia " n ie b y li na procesie n o ry m ­ b e rs k im , albo na procesach z b ro ­ d n ia rz y z o b o zó w k o n c e n tra c y j­

n ych ani na p ro ce sie Hoessa, k o ­ m e ndanta O św ię cim ia . B yć może ta m z m ie n ilib y sw oje p o ję c ia o o- k ro p n o ś c i i o k ru c ie ń s tw ie . Szkoda, że n ie c z y ta li sp raw ozdań gospo­

d a rczych e k o n o m is tó w n ie m ie ­ c k ic h , n ie b ia d a lib y ta k b o w ie m n a d losem p rze s ie d lo n y c h „ z ziem n ie m ie c k ie g o W s c h o d u ". Naszą wrażliwość na cierpienia narodu niemieckiego stępiły potworne b e ­ stialstwa oprawców niemieckich, s tę p iły ją k o m o ry gazow e i k re m a ­ to ria z p rze szło sześciu m ilio n a m i b e zb ro n n ych o fia r a w ś ró d n ich sta rcó w , k o b ie t i d zie ci, n ie w y łą ­ czając n o w o ro d k ó w , s tę p iły ją u li­

czne szubienice i masowe egzeku­

cje, to p ie n ie lu d z i w k a d z ia c h i k a n a ła c h k lo a c z n y c h , m a sa kro w a ­ n ie obcasami i p a łk a m i a re szto w a ­ nych, k tó ry c h ro zpoznanie po śm ier ci n a w e t p rze z n a jb liższych , b y ło n ie m o ż liw e . Nasze p o czu cie k r z y ­ w d y n ie m ie c k ie j s tą p iły ró w n ie ż masowe ła p a n k i, o b liczo n e na z n i­

szczenie ż y w io łu p o lskie g o , p o le ­ w a n ia zim ną w o d ą podczas w ie l­

k ic h m ro zó w gorą czku ją cych , m o r­

d o w a n ie podczas p ra c y , p rz e d n ią i po n ie j k ija m i, ło p a ta m i i in n v m i n a rzę d zia m i w y c ie ń c z o n y c h i bez­

b ro n n ych , zagładzanie na śm ierć se te k ty s ię c y ż o łn ie rz y i w ie le in ­ n ych h a n ieb n ych o k ru c ie ń s tw n ie ­ m ie ckie g o ż o łn ie rza , żandarm a, po-

RO K Z A Ł O Ż E N IA 1<CS R O K Z A Ł O Ż E N IA 1156

N A S E Z O N

WAFLE F 0 R E M K 0 W E

DO LODÓW I TORTOWE

POLECA t

P O Z N A Ń S K A S P E C J A L N A W Y T W Ó R N I A W A F L I

K. CZAJKA

P O Z il AR , CHWALISZEWO 68 — TEL. 61-47

I

s tii lu d z k ie j, będącej na słu żb ie n ie m ie c k ie j.

Choć skam ieniały nasze serca d la K rz y ż a k ó w X X w ie k u , żyją w śró d nas na Zachodzie, p rz e p e ł­

n ie n i d a le j n ie n aw iścią . R ozstaje­

m y się z n im i bez p a łe k , bez s trz e ­ la n ia do b e z b ro n n ych zn ie n acka , bez znęcania się nad n im i, choć ta k n ie d a w n o sto s o w a li te m e to d y do nas, a dziś są p o k o n a n i, sła b i, p ła ­ szczący się, bezsilni.™

W b re w h is te ry c z n y m o k rz y k o m S chum achera ośw ia d cza m y im z ca łą m ocą: N ik t inny, ty lk o N iem ­ cy będą ponosić odpowiedzialność za wojnę. N ik t inny, ty lk o Niem cy będą płacić odszkodowania za II I . Rzeszę i za jej zbrodnicze szkody wojenne. N ie zwrócą nam milionów istnień ludzkich i zniszczonego do­

robku cyw ilizacji i ku ltu ry, ani zdrow ia tym , których go pozbaw i­

li, odszkodowania jednak zapłacą.

P o ls k a d źw ig n ie się ze zniszczeń, ze zgliszcz i g ru zó w , ale już nigdy w ię c e j nie sięgnie p o n ią rę k a nie­

m ie c k a : W szyscy Słowianie ja k je­

den mąż będą bronić jej granic, któ re są ich granicami. Będzie bro­

nić i Polska każdej piędzi ziem i słowiańskiej, aż do tej chw ili, k ie ­ dy ustanie niebezpieczeństwo, k ie ­ dy lud niem iecki zapragnie wiecz­

nego pokoju i zechce współżyć ze wszystkimi narodami dla swojej i ich pomyślności i wspólnego dobra.

P o lska , k tó ra s ta n ę ła na g ru n ­ cie d e m o k ra c ji lu d o w e j, k tó ra z re ­ fo rm o w a ła ży c ie społeczne w d zie ­ d z in ie u s tro jo w e j, gospodarczej i k u ltu ra ln e j, k tó ra w y s iłk ie m c a łe ­ go narodu, jego o fia rn ą p ra cą ro z ­ p o czę ła na w ie lk ą sk a łę a kcję p la ­ n o w e j o d b u d o w y, coraz b a rd zie j zw ię ksza ją c te m p o o d rodzenia, p ó jd z ie s z y b k im i k ro k a m i p o d ro ­ dze ro z w o ju . Z ie m ie O dzyskane bę­

dą ź ró d łe m e n e rg ii i zbogacenia naszego k ra ju , będą m u d o sta rcza ­ ły s o k ó w odżyw czych , podniosą jego d o b ro b y t, p o dniosą i będą za­

s p a k a ja ły jego p o trz e b y gospodar­

cze. S ta n o w ią one dziś ju ż jedną w ie lk ą n ie ro z d z ie ln ą całość z te r y ­ to riu m p o ls k im , ze społeczeństw em in n y c h ziem p o ls k ic h . W o d y B a ł­

ty k u , O d ry i N is y Ł u ż y c k ie j sp lo tą się z w o d a m i N a rw i i W is ły w w ie ­ cznym b ra te rs k im n u rc ie , a b y n i­

g d y w ię c e j n ie ro z łą c z y ć się. P od­

s ta w y n o w e j p o lit y k i w e w n ę trz n e j i zagranicznej, n a k re ś lo n e w M a ­ n ife ście L ip c o w y m P K W N -u , w y ­ z n a c z y ły N a ro d o w i i P a ń stw u p o l­

s kie m u no w e d ro g i życia. N ie za ­ w io d ły one dotąd. W y k a z a ły o l­

b rz y m ią p rzew agę n a d p o d s ta w a ­ m i p o lit y k i p rze d w o je n n e j. N je za­

w io d ą i nadal, choć m am y p rz e d sobą jeszcze c ię ż k i o kre s w ie lk ie ­ go w y s iłk u narodow ego, a b y s p ro ­ stać p o d ję ty m zadaniom . P rzebr­

niemy przez wszystkie trudności i doprowadzimy k ra j do ro zkw itu .

N ie m a łą pracę w d z ie ło o dbudo­

w y k ra ju na Z ie m ia ch Z achodnich w n o si Polski Z w iązek Zachodni, k tó ry s ta l się w ykład nikiem myśli polityczno-społecznej za ­ chodniej. T o te ż znajduje on w sferach rządzących n a le ż y tą o- p ie k ę i p o p a rc ie . P o ls k i Z w ią z e k Z achodni dziś już s ta n o w i w ie lk ą s iłę społeczną, k tó re j głos ma p o ­ w a ż n y c ię ż a r g a tu n k o w y , staje się ru ch e m m asow ym o z d y s c y p lin o ­ w a n e j sile p o lity c z n e j n a ro d u . P ra ­ g niem y zw ię ksza ć jego k a d ry do­

tąd, dokąd k a ż d y o b y w a te l p o ls k i nie uzna za stosow ne stanąć w je ­ go szeregach, d o ką d nie s tw o rz y ­ m y w ie lk ie g o w a łu ochronnego n a ­ szej p o lit y k i zachodniej, w k tó re j c a ły n aród w e źm ie ż y w y u d z ia ł, d o ką d lu d n ie m ie c k i d o b ro w o ln ie nie uzna naszych p ra w słusznych, bezspornych, o d w ie czn ych i n ie ­ zm iennych do Z ie m O dzyskanych.

W o kre sie „T y g o d n ia Z ie m O d zy­

s k a n y c h " z a m a n ife sto w a liśm y ca­

łem u ś w ia tu naszą tw a rd ą p o s ta ­ wę w sp ra w ie ty c h Ziem . Są one własnością całego narodu polskie­

go w granicach uchwał poczdam­

skich i krym skich, w granicach, za którym i przem aw ia przeszło 300 milionów głosów naszych sojuszni­

ków, są one własnością w ielkiej, suwerennej, niepodległej Polski.

(3)

przyszłości na Mazurach K ę trzyn

' Zdecydow ałem się d la „o d p rę że ­ n ia " ruszyć na daleką p ó łn o c p o l­

ską i o d w ie d zić k ra in ę Sm ętka — M a zu ry,

PIERW SZE ŚLADY SM ĘTKA K ra jo b ra z W a rm ii i M a z u r jest p e łe n u ro k u i m alow niczości. Pe­

łe n p a g ó rk o w a ty c h moren, gór i la ­ sów, Po k ilk u godzinach w y ło n ił się cel mej p o d ró ży — K ę trz y n .

RASTEM BO RK CZY KĘTRZYN?

K o n d u k to r w o ła „K ę tr z y n " , zaś na b u d y n k u stacyjnym w id n ie je n a ­ p is — R astem bork. T o samo na urzędzie p o c z to w y m i na w ie lu do­

m ach w mieście. O nazw ę m iasta to c z y się spór. Je d n i chcą R as te m- b o r k , lecz to ,z a b ardzo p rz y p o m i­

na n ie m ie c k i R a s t e n b u r g . In n i R a ś c i b o r z , czy R o ś c i b ó r z , gdyż ta k podobno n a zyw a ło się m iasto w czasach p ia sto w skich . W ła d z e w re szcie u s ta liły nazw ę K ę t r z y n , na cześć w yb itn e g o h i­

s to ry k a polskiego, W o jc ie c h a K ę ­ trz y ń s k ie g o , k tó r y tu u ro d z ił się w r. 1838, a o k tó ry m n ie s te ty miesz­

k a ń c y m iasta n ic n ie w iedzą. B y łb y czas u sta lić w reszcie nazwę. W ię k ­ szość decyduje się na K ę trz y n .

ŚLADY POLSKOŚCI M ia s to p ię kn e, lecz — ja k inne m iasta b. Prus W schodnich — z n i­

szczone ogrom nie p rze z o ku pantą.

D z ie ln ic a h a n d lo w a zu p e łnie spalo­

na. R u in y je j p rz y p o m in a ją z u p e ł­

n ie o b ra zy C olloseum . S tąd szły p o s iłk i p o ls k ie p o d G ru n w a ld . T u ra d n i m iasta — w rogiego N iem com

— je d n i z p ie rw s z y c h p rz y s tą p ili do Z w ią z k u Pruskiego, odgryw a ją c w n im cz o ło w ą rolę. Z lic z n y c h śla­

d ó w p o lsko ści najw ym o w n ie jsze są bodaj n a p is y p o ls k ie na cm entar­

nych nagrobkach.

STRASZY DUCH SM ĘTKA!

M ia s to je s t bardzo zaniedbane.

N iszczeją z a b y tk i histo ryczn e . Na ru in a c h p rz e d ro k ie m spalonego zam ku krz y ż a c k ie g o z 14 w ie k u p o ra sta tra w a . K o ś c ió ł w a ro w n y św. Jerzego, na w zgórzu, o g ru ­ bych murach, w y s o k ic h w ieżycach i basztach s trz e lis ty c h nosi liczne ślady p o b y tu s za b ro w n ikó w . A za ty m w s z y s tk im k ry je się Sm ętek, z ły duch te j ziem i. S traszy z p o m n i­

k a n iem ieckiego. S traszy p rz e ­ jezdnych w ie lk im napisem na gma­

chu „S p o łe m ” „O s tp r. L a n d w irt- schaftsgesellschaft m. b. H. in R a­

s te n b u rg ". S traszy n ajm ocniej p o ­ n u ry m dla nas w spom nieniem —

- miasto

„A rb e its a m t“ . W ła d z e p rz y rz e k ły , że n apisy te n a ty c h m ia s t znikną.

P rz y d a łb y się je d n ak ty d z ie ń c zy­

stości czy uśw iadom ienia.

ŻYCIE W KĘTRZYNIE B u rm is trz S typ a i w ic e p rz e w o ­ d niczący PRN, W a sie w icz, in fo r­

m ują m nie o życiu m iasta. K ę trz y n lic z y ł p rz e d w o jn ą 20 tys. m iesz­

ka ń có w . D ziś m ieszka w n im o k o ­ ło 11 tys. P o la kó w . W m ieście znajduje się c u k ro w n ia , m łyn , b ro ­ w a r, d rożdżow nia, p a la rn ia ka w y, garbarnia.

O dczuw a się b ra k fachow ców . O k o lic a posiada ziem ię pszenno- buraczaną, najlepszą na M azurach.

N ie s te ty ro ln ic y osiadają w mieście gdzie życie jest ła tw ie jsze . K ę trz y n n a w ie d z iła fa la sza b ro w n ikó w . P rzyje ch a li, nasza b ro w a li, w y w ie ­ ź li, N ie k tó rz y — ja k pa p rz y k ła d starosta D o w n a r — u tr w a lili o so­

bie n ie m iłe w spom nienie w nazw ie u lic y . N ie można tu dostać gazet w ychodzących na M azurach. C za­

sem są... — in fo rm u je m nie ktoś.

G dzie „P ro p a g a n d a "? Za to m ile z d ziw io n y, o trzym a łe m „P o ls k ę Za-- ch o d n ią ".

U L IC A GEN. W Ł. SIKORSKIEGO W ratuszu zw racają uwagę ta ­ b lic z k i z napisem : ul. Gen. W ła d . S iko rskie g o . B u rm is trz m iasta in ­ fo rm u je m nie, że na życzenie m ieszkańców głó w n a u lic a m iasta o trzym a w k ró tc e nazwę od im ie ­ n ia zasłużonego męża stanu i ż o ł­

nierza.

LIC EU M M AZU R SK IE W o je w o d a o ls z ty ń s k i z ło ż y ł z pole cen ia m in is tra Z iem O d zyska ­ n ych ośw iadczenie Rządu P o ls k ie ­ go, że k u uczczeniu 536 ro c z n ic y w spaniałego czynu oręża polskiego, w ie ko p o m n e j b itw y g ru n w a ld z k ie j, p o w o ła n a została do życia w w o j.

o ls z ty ń s k im u czelnia na w z ó r L i ­ ceum K rze m ie n ie ckie g o , p o d n a ­ zw ą L ic e u m M a zu rskie g o . Na te j ziem i, na k tó re j u sch y łk u średnio­

w ie cza s ta rły się dw a św ia ty, p o l­

s ki i k rz y ż a c k i, a na k tó re j w d ru ­ giej p o ło w ie X V I I I w ie k u F ry d e ­ r y k I I p rz y g o to w a ł swe zbrodnicze p la n y ro z b io ru P o lski, pow stanie uczelnia, m ająca za zadanie k s z ta ł­

c ić u m y s ły i u ra b ia ć c h a ra k te ry m ło d z ie ż y m a zu rs k o -w a rm ijs k ie j oraz n a p ły w a ją c e j tu ta j m ło d zie ży z in n ych części Państw a P olskiego, b y tą drogą słu żyć w y c h o w a n iu c z ło w ie k a , trw a ją ce g o w ie rn ie w

każdej d o li p rz y sztandarze N a j­

jaśniejszej R zeczypospolitej. L i ­ ceum M a z u rs k ie znajdzie po m ie ­ szczenie w K ę trz y n ie , gdzie będzie ce n tru m n a u ko w o -w ych o w a w cze w oj. olsztyńskiego.

„C H CIAŁA B YM BARDZO S IĘ T U UCZYĆ“

D ecyzję Rządu uważać należy za nad e r szczęśliwą. K ę trz y n ma b a r­

dzo dobre w a ru n k i k u tem u. „Ż a ­ dne m iasto nas n ie z lic y tu je pod w zględem b u d y n k ó w " — m ó w i

Wnętrze kościoła w Świętej Lipce

b u rm is trz . R zeczyw iście K ę trz y n posiada w ie le p ię k n y c h i na szczę­

ście n ie zniszczonych b u d y n k ó w szkolnych, na k tó re z zazdrością s p o jrz a łb y niejeden u n iw e rs y te t p o ls k i. M ia s to ma dawne tra d y c je nau ko w e . K siążę A lb re c h t u fu n d o ­ w a ł tu w 1546 ro k u filię u n iw e rsy­

te tu w K ró le w c u (tzw . schola la ti- na), N ie m cy p o sia da li tu szereg sz k ó ł i „n a d llc e u m ". W re szcie K ę ­ trz y n to w y s u n ię ty bastion, skąd k u ltu ra p o ls k a p ro m ie n io w a ła w o d w ro tn y m k ie ru n k u , po p rze z cale M a z u ry . M ie jsco w e gim nazjum nie zaspakaja a sp ira c ji m ło d z ie ż y k ę ­ trz y ń s k ie j, W ie lu lic e a lis tó w i stu­

d e n tó w znalazło się tu z k o n ie c z ­ ności. „C h c ia ła b y m bardzo się tu uczyć — m ó w i bardzo in te lig e n tn a i sym patyczną stu d e n tka z W iln a

— i ja bym ch cia ła i niejedna z nas” .

NJEZAGOJONA R A N A W K ę trz y n ie sp o tka łe m się z tzw . prob le m e m m azurskim . W ie le

już o ty m napisano. Zdaje się, że p o p e łn io n o tu tę samą fa ta ln ą po­

m y łk ę , ja k ro k tem u w obec Ł u ż y ­ czan. P o tra k to w a n o M a z u ró w jako N iem ców . N ie o d p o w ie d z ia ln y ele­

m e n t n a p ły w o w y o g ra b ił ich, n e - uśw iadom ione (często z b y t młode) w ła d ze w y rz u c iły ich za O drę. C a­

łe tra n s p o rty d zie ci m azurskich p o ­ szły do N iem iec, W ła d z e p o w in n y zorganizow ać o d p o w ie d n ią akcję propagandow ą (np. te a tr objazdo­

w y ), u rzą d zić k u rs y m azuroznaw - s tw a itd . M a z u r to n ie N iem iec!

„B ra k u je nam p o ls k ic h s z k ó ł dla d zie ci i w ie c z o rn y c h d la starszych

— m ó w i m i ru c h liw y prezes Z w ią z ­ k u M a zu rskie g o w K ę trz y n ie , p.

K a ro l Grossmann.

WŚRÓD P R A W D ZIW Y C H PIONIERÓW

Na M a z u ry p rz y b y ł ta kże elem ent najw a rto ścio w szy. M ia łe m okazję spotkać p ra w d z iw y c h p io n ie ró w . P racują oni np. w P o w ia to w y m R e­

fe ra cie K u ltu ry i S z tu k i. K ie ro w ­ n ik tegoż Eugeniusz G a łd z ie w ic z i jego w s p ó łp ra c o w n ic z k a p ro f. Z o­

fia L ich a re w a , choć p rz y b y li do K ę trz y n a w styczn iu ub. ro k u , nie mają lu ksu so w ych m ieszkań. Z a j­

m ują daw ne c e lk i w ięzienne, um e­

blow ane n ader skro m n ie . W id zą c moje zdum ienie p. G a łd z ie w ic z m ó w i: „Możliwości mieliśmy pierwszorzędne na urządzenie się, lecz talentu nie mieliśmy..." Jakże n ie w ie lu m am y p odobnych p io n ie ­ ró w ! P o d ziw ia m m uzeum i bogatą b ib lio te k ę . K s ią ż k i sta ru szko w ie n o s ili sam i na plecach, ra tu ją c p rz e d szabrem, dla przyszłego L i ­ ceum M a zu rskie g o . N a rze ka ją na b ra k ś ro d k ó w fin a n so w ych i lo k o ­ m ocji dla spraw k u ltu ry . D la siebie niczego nie żądają, chociaż w szyst­

k o s tra c ili. „ T y lk o nie ch pan b ro n i K ę trz y n a — proszą serdecznie. — D a jcie istn ie ć p ro w in cjo n a ln e m u m ia s tu !"

ŚW IĘTA L IP K A

W to w a rz y s tw ie sym patycznych sta ru szkó w jadę zobaczyć odległą o 17 k m od K ę trz y n a Świętą L ip k ę , ośrodek p o lskie g o życia re lig ijn e ­ go na M azurach, A u to pę d zi „s e t­

k ą ” po w sp a n ia łe j szosie a sfa lto ­ w e j. Szofer, Tadeusz W o jczu la n is p ro w a d z i p ew ną rę ką , Po k ilk u n a ­ stu m in u ta ch zw iedzam y na p ra w ­ dę ra js k i k ą c ik . P ośród je z io r i la ­ sów, o toczony lip a m i, sto i m onu­

m e n ta ln y k la s z to r b a ro k o w y w Ś w iętej L ip ce , W o k ó ł k a lw a ria z o łta rz a m i na Boże C ia ło w rogach, K o ś c ió ł na szczęście nienaruszony.

W n ę trz e w spaniałe, bodaj nieczę­

sto spotykane. In sta la cja e le k try c z ­ na i ra d io w a . Święta L ip k a to d ru ­ ga C zęstochowa. Czymś n ie z w y ­ czajnym jest stojąca w głów nej na­

w ie k o ścio ła lip a z cudow ną statuą M a tk i B oskiej. K o ś c ió ł p rz e c h o w a ł liczn e ślady p olskości. N a ścianach i ła w k a c h u trw a lo n o p o d o b iz n y ty c h (przew ażnie z 17 w ie k u ), k tó ­ rz y do zn a li tu ła s k i w cu d o w n y sposób. W id z im y tu n a zw iska ja k : Szym on U k le ik a , Jan Ż yd kie w icz, J a n Z im nochow ski, A n n a M ło d z ia ­ now ska, A n d rz e j K ossakow ski, M a ­ ria Ś widerska, H ie ro n im G ro tk o w - sk i, i w ie le podobnych. Przecho­

w a ła się w ie lk a szczerozłota m on­

stra n cja w k s z ta łc ie lip y oraz o r­

n a ty ufundow ane przez żorię k ró la Jana I I I Sobieskiego. Rządca kla sz­

to ru , o. F ry d e ry k Szulte (S o łtu siń - s k i?), M azur, w spom ina o p ię k n e j b ib lio te c e , posiadającej w ie le b ia ­ ły c h k ru k ó w .

W GŁÓWNEJ KW A TER ZE H IT L E R A

K ilk a k ilo m e tró w na wschód od K ę trz y n a , otoczone je zio ra m i ro z ­ ciągają się lasy N a d le śn ictw a G o- rze lice . T a m -w ła śn ie m ia ł swą do­

b rą k ry jó w k ę A d o lf H itle r. D z ię k i uprzejm ości nadleśniczego R om ana M e d yckie g o , jadę w jego to w a rz y ­ s tw ie zobaczyć b y łą G łó w n ą K w a ­ te rę „F u e h re ra ". Za w io s k a m i K ró żg a n y i C za rn y K am ień, leżą­

cy m i w p ię k n ie urozm aiconym te ­ renie, droga asfaltow a, w chodząc w las, zwęża się s to p n io w o . K ilk a ­ naście m e tró w od n ie j biegnie lin ia k o le jo w a . S tare dęby, b u k i i graby w ie le m o g ły b y pow iedzieć. Chodzę po lesie. W ś ró d zasieków i p ó l m i­

n o w ych stoją b a ra k i i mniejsze b u n k ry , po części zniszczone, po części w yszabrow ane. N a w e t o siatce drucianej n ie zapom niano.

R o zb ite m agazyny św iadczą o bo­

g a tym m agazynie przyb o czn e j g w a rd ii H itle ra , zm ienianej n a j­

pó źn iej po trze ch miesiącach z o- b a w y p rzed spiskiem . N ad jednym z łó ż e k ż o łn ie rs k ic h w is i w iz y tó w ­ k a „O b e rg e fr. M achaczek"... —•

W re szcie dochodzim y do centrum , Leśne m iasto H itle ra . B u d o w a li je n ie w o ln ic y z ca łe j E u ro p y pod k n u te m poganiaczy z O rg a n isa tio n T o d t. U lic e asfaltow e, b u n k ry p o ­ tężne (grubość ścian że lb e to n o w ych dochodzi do 5 m), d w orzec p r y ­ w a tn y , k a n ty n y , ga n ki podziem ne.

W s z y s tk o urządzone z luksusem, z e le k try fik o w a n e i skanalizow ane.

(D okończenie na s tro n ie 5 -tej)

Spojrzeli na niego z zainteresowaniem, nie śmiejąc za­

dawać pytań. Widząc, że radzi by dowiedzieć się czegoś więcej o jego sprawach, Stefan zaczął wyjaśniać:

— A to, widzicie! Pisałem ja już dość dawno do siostry, że żyję i że wracam powoli do swoich. A wiecie, w moim rodzinnym miasteczku jest jedna taka dziewczyna, com jej nie był krzyw. Ale ona nosiła się wysoko, bo była u rodziców jedynaczką, a ojciec majster stolarski, pierwszy w miasteczku, meble tylko robił. Byłem ja u niego w ter­

minie. Owszem, uśmiechnęła się do mnie czasem, ale taka była, że jak ja do niej coś o miłości, to ona zaraz sztywna, jak ta lalka na wystawie. Odrazu rozumiałem, żem dla niej nie para. Swoją ambicję mam! Jak ty tak, to ja też — proszę bardzo. Grzeczny byłem, jak się córze majstra na­

leży, a com sobie więcej myślał, do kieszeni schowałem.

Myślę sobie: pieniędzy trochę uciułam, własny warsztat założę, to wtedy pogadamy. Składałem i składałem te pieniądze na warsztat, ale wojna przyszła i wszystko prze­

wróciło się do góry nogami. Z rodzinnych stron wyjecha­

łem, ojciec na wysiedleniu chorował, rodzinie trzeba było pomagać, na leczenie wydawać, siostra z dziećmi sama została, bo szwagra do obozu wzięli. Różnie się plotło,

a

wkońcu i ja do Niemiec na roboty trafiłem. Mojego maj­

stra z rodziną też wysiedlili i na wysiedleniu różnie im się wiodło. Teraz wrócili wszyscy do rodzinnego miasta i moja

siostra i jej mąż, i mój majster z rodziną. Objęli spowrotem swoją chudobę. Tylko mói ojciec umarł na wygnaniu, a irfajster też — tyle, że w rócił i warsztat Niemcom ode­

brał — złożył kości na ojczystym cmentarzu.

— Ale ja wam opowiadam historie, które was napewno nic nie obchodzą, bo nikogo z tych ludzi nie znacie — przerwał sobie Stefan opowiadanie.

Zaprotestowali oboje, prosząc, aby mówił dalej.

— No, więc napisałem do siostry — ciągnął. — Odpisała mi i opowiedziała wszystko, co się u nich dzieje. A swoją drogą spotkała kiedyś t^ moją dziewczynę i opowiedziała jej wszystko o mnie. A ona powiada — tak mi siostra jej słowa przepisała!,— „Napisz Stefkowi, niech wraca. Zo­

baczymy, czy zostało co z dawnej miłości i z dawnych projektów.“ Odpisałem siostrze, ale o tym nic, tylko prze­

słałem piękne pozdrowienia pannie Jadwidze. Bo jej Ja­

dwiga na imię. Siostra w drugim liście pisze, że ona wciąż dowiaduje się o mnie, kiedy wrócę. I w trzecim. A ja ciągle

— ukłony piękne i pozdrowienia, cieszę się, że ma mnie jeszcze w pamięci. Aż wczoraj — byłem w gminie do­

wiedzieć się o przydział tych koni dla wsi — jest dla mnie list. Ale nie ód siostry, tylko od niej, od Jadwisi. Pyta się w nim, czy się tak zmieniłem, że ona jest mi całkiem obo­

jętna. Bo jeśli nie, to dziwi się, czemu nie wracam. Życie, ciężkie życie w czasie wojny niejednego ją nauczyło. Na­

uczyło cenić ludzi i ich uczucia. Nie jest taka głupia, żeby udawać, droczyć się i ceregielować, gdy chodzi o rzeczy ważne i poważne. Wie, że ją kochałem, ja jej też nie byłem niemiły, a tylko dziecinna pustota kazała udawać wyniosłą i obojętną. Jeśli zostało coś z dawnych uczuć, nie wspomi­

nam jej źle i o dawne historie nie żywię urazy, to prosi, żebym przyjechał. Poznamy się na nowo, porozmawiamy i... może dawne plany dadzą się teraz wypełnić. Warsztat po ojcu stoi, nie ma nikogo, kto by się nim jak własnym zajął. Interesy więc materialne tak się układają, że nasze małżeństwo byłoby bardzo rozsądne i pożyteczne. List kończy się tak: „Nie chcę panu pisać, że czekam i tęsknię,

bo mógłby pan nie uwierzyć i wykpić. W każdym bądź razie bardzo proszę, niech pan przyjedzie, bo czekam z nie­

cierpliwością.“

— Ano! Więc jak widzicie, jest już ktoś, kto czeka na mój powrót i może nawet tęskni. Mam więc powód, żeby wybierać się i spieszyć — zakończył1 swe opowiadanie.

— Kiedy tak, to ma pan rację. Może czeka tam na pana szczęście. Nie można go lekceważyć ociąganiem się — przyznała Hanka.

—- Pusto nam będzie bez ciebie i z niejednym trudno dać sobie radę — powiedział serdecznie Marcin.

Na drugi dzień tłumoki Stefana znalazły się na wozie

! Marcin odwiózł druha, z którym przez kilka miesięcy tak blisko związał go los — do miasta, skąd już pociągiem mógł dotrzeć w rodzinne strony.

R o z d z i a ł VIII.

Jesień zaczęła już swoje włóczęgi po polach. Zboże z pól — w stogach lub zwiezione do stodół. Ziemniaki, których poza gospodarstwem Gregorków było niestety bardzo nie wiele, wykopane, inne jarzyny i potrawy ścięte, a wszystkie rżyska zaorane czekają na oziminy.

Jest niedziela.

Choć na mszę św. wybrać się nie można, bo do najbliż­

szego czynnego kościoła do miasta przeszło dwadzieścia kilometrów, dzień ten święci Poborów odpoczynkiem i modlitwą.

U

Gregorków wstaje się dziś późno. Berta sama oporzą­

dza inwentarz: doi krowy, wypuszcza kury, daje jeść całej żywiźnie. Hanka wstaje dopiero podpalić w piecu, aby zgotować śniadanie. Cóż to! Raz kiedyś nie może pozwolić sobie na takie lenistwo? Nie jestże to gospodynią całą gębą? Gdy Albersowa była tutaj gospodynią, ona sama tylko w niedzielę musiała wstawać, skoro świt. Nawet Berta wypoczywała sobie wtedy, wylegiwała się dłużej.

Niech ona teraz zrywa się i haruję, Hanka może wypocząć sobie trochę, gdy przyjdzie jej taka gospodarska ochota.

Ona tu teraz panią.

(D o ko ń cze n ie na stąp i)

Cytaty

Powiązane dokumenty

nym miastem, rządzili tam jednak Francuzi, zwłaszcza, że Napoleon doceniał znaczenie Gdańska mawiając: „Gdańsk jest kluczem wszystkiego.“ Załoga miasta składała

Sprawa Józefa Pęczka wskazuje, że pod ty m względem sytu ­ acja Polaków uległa jednak pewnej... B iu ­ ra te nie sprawdzają tożsamości

bli na Pomorzu Zachodnim znajduje się wiele półfabrykatów, które można będzie zbyć w województwach

Powoli, coraz częściej, najpierw tylko fragmentarycznie, potem coraz więcej zajmował w nich miejsca Marcin.. Co się stało

jennymi o pokój w świecie, że budować będzie głęboką przyjaźń z Narodami Związku Radzieckiego i innymi narodami demokracji ludowej, że opierać się będzie

Wojciecha pod Zarządem Państwowym w

Do Polskiego Związku Zachodniego w Poznaniu zgłosiła się delegacja Polskiego Kom itetu w Niemczech z siedzibą w Ber­. linie w osobach dra Brunona

Rada Naukowa zwraca się do wszystkich warstw Narodu o uczestnictwo w realizacji tego dzieła. Rada widzi wielkie, stojące jeszcze przed Narodem trudności, ale tym