N r. 49 K r a k ó w , d n i a 7 g r u d n i a 1 9 4 1 . 40 gr.
C h o rw a c k i min. spr, zag r. lo r k o w ic przy o d czy ty w a n iu aklu p rz y stą p ie n ia C h o rw a c ji do
paktu.
Im ieniem rząd u rum u ń sk ieg o p o d p isa ł p rz y stą p ie n ie Rum unii d o paktu w ice p re zy d e n t m inistrów A n to n e sc u , brat g e n e ra ła A n to n escu .
Z a rząd sło w a c k i p o d p isa ł p rz y stą p ie n ie S ło w a cji d o paktu an lyk o m in te rn o w sk ie g o prol.
Tuka.
laty p rzy zaw ieran iu p ie rw sz e g o paktu n iek tó re państw a n ie zd a w a ły so b ie sp raw y z je g o zn a cz e n ia . W m ię d z y c z a sie o k a z a ło się je d n a k , że ten pakt r o zb ił b o lsze w izm o g ó ln o św ia to w y i że ró w n o cz e śn ie jest on d ro g ą d o n o w eg o p o rzą d k u . M in ister R ze szy dla spr. zagr. v. R ib b e n tro p w o b sz e rn e j m ow ie w sk azał na d z isie jsz ą sy tu a cję w E u ro p ie , d o w ió d ł h isto ryczn e j w iny A n g lii w tej w o jn ie i w sk ązal na R o o se v e lta jako na p ie rw sz e g o p o d ż e g a c z a do tej w ojn y, za którym n atu raln ie stoją ży d o w sk o -b o lsz e w ic k ie p la n y o p an o w an ia c a ie g o św iata. W zw iązk u z uro czystym p rz e d łu że n ie m paktu an tykom inter- n o w sk ie g o o d a ls zy ch 5 lat i p o ło ż e n ie m p o d p isu sied m iu n o w ych państw które p rz y stą p iły do paktu, b yli p rz e d s ta w icie le m ocarstw i za g ra n icz n i s z e fo w ie m isyj g o śćm i F iih re ra. W ten sp o só b je sz c z e raz p o k a za n o p rz e d całym św iatem , ja k ie w ie lk ie z n a cz e n ie m ają te dn i B e rliń sk ie i pakt antykom inter- n ow ski. W y czu w a się to też ze słó w sło w a c k ie g o ministra spr. zag r. dr. Tuki i ze słó w b u łg a rsk ie g o ministra spr. zag r. Pop ofta, którzy d zie ń 25 (istop ada o z n a czyli ja k o w ie lk i d zie ń Eu ro p y , w ażn y dla lik w id a cji n ie b e z p ie c z e ń stw a b o ls z e w ic k ie g o i za p o c zą tk o w u ją cy now ą p rz y szło ść E u ro p y,
P o d p is a n ie aktu p a ń stw o w e g o w B e rlin ie . O d le w e j sie d z ą : w ło sk i min. spr. za g r. hr. C ia n o , n iem ieck i min. spr. za g r, v. R ib b en tro p
i am b asad o r ja p o ń sk i O shim a.
YAJ ze szły m ty g o d n iu sp o tk a li się w B e rlin ie p rz e d s ta w ic ie le sze-
* * regu p aństw e u ro p e jsk ich i D a le k ie g o W sch o d u a b y w stąp ić w sze re g i frontu a n ty b o lsz e w ic k ie g o . B u łg aria, D ania, Rum unia, C h o r
w acja, S ło w a c ja , C h in y i F in la n d ia p rz y b y ły w ro c zn ic ę paktu anty- k o m in te rn o w sk ie g o d o B erlin a, ab y p o ło ż y ć sw ój p o d p is p o d pakt, któ ry ma na ce lu o sta te czn e zn isz c z e n ie b o lsze w iz m u . W szystk ie p rz o d u ją c e p aństw a E u ro p y i m ocarstw a D a le k ie g o W sch o d u z łą c z y ły s ię teraz w ro zszerzo n ym p a k c ie a n tyk o m in łern o w skim . A m b asad o r w io sk i hr. C ia n o , d a l w y ja śn ie n ie , w którym p o d n o si zn a c z e n ie paktu d la w alki m ocarstw osi i dla p rz y szłe j E u ro p y.
A m b a sa d o r jap o ń sk i O sh im a z w ró cił u w a g ę na to, że p rzed p ię ciu
Fiński min. spr. zagr. W itting o d c z y tuje akt p rzystąp ien ia F in la n d ii do
paktu a n tyk o m in tern o w skie g o .
O g ło s z e n ie o p rzy stą p ie n iu C h in do paktu o d cz y ta ł w im ien iu ce sa rsk ie g o rządu M an d żu k u o p o se ł Lu Y i W en . B u łg arsk i min. spr. zag r. Iw an
P op off o d c z y tu je w ram ach aktu p a ń stw o w e g o o z n a jm ie n ie sw e g o rządu o p rzystą
p ie n iu do paktu a n ly k o m in te rn o w sk ie g o .
D uński min. spr. zag r. Erik S ca v e n iu s o zn a jm ił w sw ej m o w ie, że i D ania p rz y stę p u je d o paktu. O b o k sie d zi p re m ier rum uński A n to n escu .
Iwwwiii
JAPONIA. W POCHODZIE
M uce zdjęci* pokazują m m fragmenty z walk Japonii przeciw chińskim oddziałom armii Czang-Kai-Szeka w Chinach trodkowych. Powyiej
lekkie czotgł japońskie przekraczają rzekę.
V 1 N C E R E I
Weterani wojny iwiatowej, wojny łuizpańikiej, kam
panii na Batkanie i w Abi
synii jak również i obec
nej wojny zebrali się w Me
diolanie d o apelu. Syno
wie k ii niełlł transparenty 1 plakaty i napisami „win
ow e" — zwyciężyć.
fet. Aft. P n n ). fatoil 1.
Slg. M ia r , Atlmttc
R U M U Ń S K I M IN IS T E R GOSPODARKI W BUDA
PESZCIE
Rumuński minister gospo
darki MarineKu odwiedził na tapm tsenie rządu tło*
weckiego Preszburg. Na zdjęciu widzimy goicla w towarzystwie słowackie
go ministra gospodarki dr M e d r ic k y odbierającego defiladę kompanii hono-
? rowej. ;ę Dalej widzimy, jak wojska japońskie przechodzą w bród pewną rzeką
w Chinach izodkowych.
Ma trzecim zdjęciu czekają wojska japo*skłe na rozkaz d * ataku na stanowiska chińskie. Łatwo mołne poznać strój maskujący żołnierzy.
SPADOCHRONY SO W IECKIE JA K O MASKI DLA O D D Z IA lO W f f Obsługa lego niemieckiego działa zrobiła xe spadochronu pew
nego sowieckiego spadochroniarza tłrźj maskająey dla slabie I swego działa. Tek zamaskowani o cseo sjt s» « *k y pancerni od
działów ałafct> betwasetełiBaftc.
m Ę /B r z z A c ifta lC iA n a n ie m z y ja c ie la j ( P T . ', ©chroeą ciężkiego wozu pancernego pod- l | | | f ^/^S:>1. ¥ | i ^ ą ;sl» » ^ ii» M r if« y ..- .* * po d stanowiska
potowe nieprzyjaciół.
PÓŁWYSEP KRYM OCZYSZCZONY OD SOISZEWMOW
u b a k t a K i j r i d l f wejske niemieckie zdobyty półwyteę od bolszewików. Nasse zdjąć ie poi w»m wj*sd. FwenuecWcii kolumn ra e isK j sowa* v<n do stolicy Krymu Sytnferapola.
1 wreszcie widzimy piechotę jepoóską. Wór* pod osłoną szhicznei mgły ' rusza d o e ta k u n a J ro n s ie Husan.
WRÓŻBA MARYSI
Jasiek chodził już do niej 5-ty rok. Z tej samej pa
rafii.
W izbie, pod sterczący okap poddasza zacisznie wtu
lonej, sączyło się z w iszącej na ścianie lampy żółte światło i wypełniało wnętrze nikłą, złotawą poświatą.
Na małych, nocą wyczem ionych szybkach rozwieszał się od tej poświaty połyskliw y refleks i przelatywały cienie kołyszących się na wietrze konarów Rosnącego w ogródku przed domem drzewa.
Marysia jeszcze nie spała.
Siedziała na stołku przy maszynie nowego „Singera"
i szyła. Co chwilę ustawał dźwięczny terkot i za'chw ilę znów rozbrzmiewał po pokoju metaliczny głos. Marysia wstała. Przeszła się niespokojnie i znów siadła na stołku. Czekała aż matka zaśnie. Nikt nie miał bowiem byc świadkiem wróżby, jaką sobie Marysia w tę noc sw. Andrzeja złotym woskiem uleje. Brata Władka nie było w domu — był u narzeczonej. To też była zado
wolona z siebie. W reszcie ód napęczniałego kolorową, pierzyną łóżka z kąta izby zaczął polatywać równy, miarowy oddech. Wstała w ięc Marysia ze stołka, przy
łożyła drewien do pieca i nastawiła na kolisty, ogniem . buchający otwór blachy
czarny garnczek. W ydo
była potem z graniastego pod oknem bielejącego koszyka, żółte kawałki wosku i wrzuciła je do rozpalonego n a c z y n ia . W net rozniósł się po izbie mdły zapach topio
nego wosku i rozsnuły błękitne pasemka dymu.
Marysia napełniła tym
czasem wodą glinianą mi
skę, postawiła ją na sto
le, zdjęła z pieca garn
czek i zaczęła w ylew ać zeń złocistym strumykiem wosk na małe, okrągłe zwierciadło wody. Za chwilę, ostroż
nie wyjęła z miski zastygłą już płytkę wosku, odwró
ciła ją i utkwiła zaciekawiony wzrok w kształtnie ulanej bryłce, wiernie przypominającej mały domek, gęstwiną krzewią otoczony. Od lego zaś domku biegło na płytce wyżłobienie, niby ścieżka między jakieś łany wiodąca.
Marysia poczuła w piersiach żyw sze bicie serca...
Bo oto z wosku ulany domek, to jej ojczysty dom, wśród łanów szumiących i niw jak kwiat stojący, A pod zarosłym zielem opłotkiem tego domu czeka na nią — Marysię, jej Jasiek kochany. Chłopiec opiera się o zczerniałe sztashety zagrody i rzuca niecierpliwie tęskne spojrzenie na dom. Dojrzała go przez szybkę Marysia, już wypada z izby na ogród i zawisa miękka więźba rąk u szyi Jaśkowej. Radość rozpiera serce dziewczyny i rumieńcem zakwita na twarzy. Potem miedza, wpleciona jak wstążka w łany, idzie i patrzy
w dal, oparta o- silne jak konar dębu ramię Jaśka — a przed nią wystrzela w górę kopulasta wieża kościoła w wiosce. Jasiek zwraca urodną, smagłą twarz ku niej, przygarnia ją do piersi i jakoś cicho i radośnie, niby ten strumyk w dolinie dzwoniący, szepce;
—■ Maryś, poczekaj jeszcze roczek, aż się dorobię, wtedy dziewucho moja, zaniesiemy do jegomościa na zapowiedzi.
Był przecież po wojsku, był pilnym chłopcem. Mu
zykantem i stolarzem. Dziewczynie od tych słów Jaśko
wych szczęście napływa w duszę i świat cały rozkole- bia się w oczach... Zdaje się Marysi, że uśmiechnięta, opalona twarz chłopca ;— słonkiem pochyla się nad nią i niebem zagląda w oczy. Zwolna ku zachodowi stacza się złoty krążek słońca, w ięc dziewczyna po
wraca już z Jaśkiem do domu.
Spełnią się przyrzeczenia Jaśkowe, poślubi ją niebogę i w szóstym roku ich narzeczeństwa wprowadzi pod swój dom.
Po chwili Marysia przy
stawiła ulaną płytkę w o
sku do ściany i ujrzała cieniem rysującą się na niej sylw etkę męskiej, jakby Jaśkowej, głowy.
Dziewczynie roziskrzyły się przy tym radością czarne oczy i rozchyliły uśmiechem czerwone jak koral usta. N ie miała już teraz żadnych 'Wątpliwo
ści, boć przecież wróżba była taka jasna. N ie bę
dzie w ięc puszczała igieł na wodę, ani kulek z chleba, jej będzie;
Uszczęśliwiona wróżbą — przyklękła przed świętym obrazkiem, nad łóżkiem zawieszonym i rozszeptała się pacierzem.- Zgasiła potem lampę i ułożyła się do snu.
Ale sen jakoś nie przychodził. Rozkołysało się za to w wyobraźni Marysi złote pole i mieszało poszumem z dźwięcznym szeptem Jaśkowej obietnicy: ,,za rok po
niesiemy na zapowiedzi *.
Teraz Marysia już przy Jaśku wspomnienia te w y
plata, w długie jesienne wieczory i opowiada mu, jak to kiedyś lała wosk w noc św. Andrzeja i jak wróżba jej wypadła, że Jasiek będzie jej, choć czekać miała jeszcze rok. Jasiek bowiem był biedny i pracy znaleźć wtedy nie mógł,* a ona, choć zarabiała szyciem, na nich oboje zapracować by nie mogła. Potem jednak Jaś zna
lazł pracę w „Salinach Wielickich". Marysia ufnie tuli się do piersi Jaśka, w izbie, pod sterczący okap za
cisznie wtulonej sączy się żółte światło, wypełniając wnętrze złotawą poświatą, na małych szybkach roz
wiesza się połyskliwy refleks i przelatują od czasu do czasu cienie kołyszącego się od jesiennego wiatru
drzewa w ogródku. •
bo i po co. Jaśko i tak
I G U S T Y w
k ł o p o c ie:]]
Po deszczu widzimy glisty czyli dżdżownice^ bardzo^j często na powierzchni ziemi. Ogólnie mniema się, ze glista czyni to, aby z przyjemnością zanurzyć się w ma- łych bajorkach, które utworzyły się po deszczu. W rze- -j czywistości wypędza ją strach z jej bezpiecznego schro- J nienia pod ziemią. Podobnie jak w iele innych stworzengj o cienkiej, przepuszczającej światło skórze, kryje glista przed słońcem, gdyż światło przenikające przez delikatką skórkę powoduje w jej organizmie zaburze
nia, często śmiertelne. Jeżeli mimo to opuszcza ona swoje ciemne schronienie pod ziemią, musi być teg_ - ważna przyczyna. Niebezpieczeństwem tym jest ^>ra tlenu w wierzchnich warstwach ziemi po deszczu.
organiczne, znajdujące się w tych warstwach, pochła- niają tlen znajdujący się w 'w od zie deszczowej, pod ziemią brak jest tlenu. A brak tlenu utrudnia oday- : chanie, o czym sami dobrze wiemy. Aby ujść przed ty®*
niebezpieczeństwem, wychodzi glista na powierzchnią ziemi i to najchętniej w nocy. N ie zdziwimy się teraz, że najczęściej spotykamy dżdżownice rano, P nocy deszczowej. Jeżeli deszcz pada tak długo, jL J dżdżownica nie może przed nastaniem dnia schować *MI | z powrotem pod ziemię, grozi jej śmierć od światła, a j®' żeli po deszczu świeci słońce, grozi jej wysuszenie. ZeDKa się przed tym uchronić, szuka dżdżownica ratunku w łych kałużach, w których ją też często możemy zoba*
czyć, ale już martwą. Dżdżownica bynajmniej jedna*
nie utonęła w tym bajorku, lecz zabiło ją światło.
|>ingwm jako budow nici$
Ze zwierzęta i ptaki są nieraz doskonałymi budów®
czymi o tym dobrze już wiemy. Podziwiamy przecie domki bobrów, gniazda cierników, mrowiska i ter®*' tiery itp. Naturalnie jest to czynność instynktowna,
żąca już w naturze st*w ||
/ ' - . rzeń. Ten instynkt czy*
- nienia sobie życia 'f l ' godnym nie jest żale*11? : ód miejsca, w . który® | zwierzęta i ptaki żyjn-.;]
Tak np. pingwiny, ktoMJ jak wiemy, są typowy®
zjawiskiem ha biegunac*|g zwłaszcza południowy®jjj budują od swych gni®*-i|
do morza po prostu u*lC5 | ze schodami.’Jeżeli drog^ , z gniazda do morza Pr0 j wadzi w gruncie ulega#' , cym pod wpływem deszczów lub odwilży rozmoknięcl j j wtedy pingwiny dziobami dostają się aż do warsWfa twardszej i wykuwają w niej schody, aby się ślizgać po błocie. Po lodzie —- to co innego, ale P° ) lać sobie skrzydła czy płetwy błotem? nie, lepiej trochę potrudzić, a pozostać czystym.
V iĄ k n e u fto s tf
tor ckdjoóa!
„Tano - Yegetale"
_ . . racjonalnie pielęgnuje włosy, / t V — nadaje włosom śliczny połysk W N / I V - . i puszyslość, usuwa łupież, przy- w 1 | v ■' wraca pełnę aktywność cebul- 1 ^ kom włosowym, posiada silny f wpływ na porosi włosów.
CENA zł $,*- 3 flaszki zl 10—
Kto w trzech dniach prześle ogłoszenie wraz z zamówieniem otrzyma 20%
rabatu na duży pakiet.
laboratorium .T E - E N ' Lublin 1, Postfach 73.
<2o n a le ży czyn ić
iyifjiiąknia i m ło d o wifąiądaĆL?
Oto tytuł broszury, która zainteresuje każdą kobietę.
Wskazuje ona sposoby osiągnięcia bujnych pięknych włosów o lśniącym połysku, puszystych, miękkich pej- nych powabu. Pięknej cery, różowo białej, matowej, gładkiej jak jedwab o miękkości aksamitu, pozbawio
nej wszelkich defektów. Idealnego biustu. — Tę ksią
żeczkę wysyłam gratis i franco wszystkim, którzy do mnie napiszę. Adres mój:
Przedstaw iciel firmy T. N O W AK
Warszawa, skrytka pocztowa 603.
Mądra kobieta używa „Tano" — płynu piękności, dzięki temu ma'tak cudowną
i młodocianą cerę.
je st d o n a b y c ia w k a ż d e j le p sz e j d ro g e rii, p erfu m e rii, łu b s k ła d z ie a p te c zn y m . 4
Składy g ltw ie : w KRAKOW IE: Perfumeria A . Reim, Ad olf-H ilkr-P lalz 3 7 ; w RZESZOW IE: W. Theobald. Drogeria 7 ; w WARSZAWIE: DiIm i I Sznycer, Podwale 29;
w CZĘSTOCHOWIE: Skład Apteczny, Z . Orłowski i Ska, ni. N . M. P. 13 ; w KIELCACH: Kosmetyka, W. Ża k, al. kolejowa 1 3 . W yrśk: Laboratorium „TE-EH T L i b l i i 1 . A zatem to jest Twoja narzeczona? Jej cera, która jest cudowna, miękka
Pięknie ona wygląda... Co się Tobie f * aksamitna w dotyku ró- 76 n żow o-biała, naturalne piękno! N o jutro u niej najbardziej podobało? będziesz widziała moją przyszłą żonę.
T e n n ie z w y k ły o ta je m n iczy m d z ia ła n iu p iy n „Tano'
Stefan mi powiedział, że ty masz pięk
ną cerę. N iestety moja twarz jest stale pokryta zmarszczkami, wągrami, żół
tymi i brunatnymi plamami itp.
n ie w id ze n ia u z b ie ra ło się te g o ch y b a d o sy ć — w y b ra ła się w d ro g ę . Jako że n a le ża ła do w y b ra n e k losu, u d a ło się je j b e z w ieiu Iru d n o ści d o je c h a ć d o Lw o w a, g d z ie na d w o rcu c z e k a ła na nią ju ż p rz y ja c ió łk a H alszk a. N atu ralnie p rz e z p ię tn a śc ie minut w itały się se rd e c z n ie , — b y ło je s z c z e k ilka takich sz c z ę ś liw y c h osób — p rz y g lą d a ją c sie so b ie b a d a w czo . C h o d z iło n atu raln ie o io , c z y n ie zm ie n iły się na n ie k o rzy ść . A le n a jw id o c z n ie j lu stracja w y p a d ła p o m y śln ie , o b ie b o w ie m ze śm ie ch e m p o sz ły w stronę m iasta, n a p e łn ia ją c u lice w y k rzy k n ik a m i. P. Basia n ie w id z ia ła b o w iem Lw o w a ju ż d aw n o i n ie je d n o się w nim zm ie n iło . A ta k że i starych zn a jo m y c h jak N ep tu n a w R ynku , alb o Iw a p rz e d m agistratem trzeb a b y ło p o w itać. P rz e c ie ż to stare, zn an e kąty, z którym i się z ż y ło . W id z im y je na n aszych ilu stracjach raz ro ze śm ian e, to zn ow u tro ch ę zam yślo n e. W każd ym ra z ie p. Basia d o p ię ła sw e g o a to ją u c ie s z y ło . I z o b a cz y ła sw ó j k o c h a n y Lw ó w . ■
„ A c h , jak d aw n o nie je c h a ła m ju ż tym starym l w o w s k i m tram w ajem . Strasz
n ie się c ie sz ę , H a lsz
ko, że tu znow u jestem ."
ird z o ^ j
£ ie
XIma- rze-‘:|
c h r o - j
>rzeńjg;
> się
przez ;
urze- :
0113 i
tego brak Ciała : cbła- i ik że
>ddy- ; tym
rhnią ; więc
Tak o lb rzy m i t sm aczn y k ąsek da się p o łk n ąć je d y n ie w ted y, g d y ucztę z a c z n ie się od g ło w y.
J e d n o z tak lic z n y c h w te re n a c h n iz in n y c h j e zio r, w k tó ry c h ż y je ra b u i w o d n y — sz c z u p a k
J a je c z k a ry b ie z n a jd u ją p o w ię k sz e j czę- ic i p un kt o p a rc ia na r o ilin a c h w o d n ych , K ie d y sa m ic zk a z ło ż y ła ju ż ikrę, sam czyk p o
k ryw a je sw ym m leczkiem - b y je z a p ło d n ić
P rz y sz ły ra b u i p o raz p ie rw sz y o g lą d a Św iatło d zie n n e . M n ie j w ię c e j po p ię c iu d n ia c h m o żem y z a
u w a ż y ć w ja je c z k a c h m a łe em b rio n y szc zu p a k a
Te raz t ą to ju ż w o d n e i p lan k to n y w o tw o rze
w o d o ro sta ch . P rzy p o m o c y m a łe j tarczy p rz y c z e p n e j
p y sz c z k o w y m m o ż e się n aryb ek trzym ać na W p ie rw sz y c h d n ia c h ż y c ia w yg tąd a n aryb ek szc zu p a c zy
je s z c z e b a rd zo śm ie szn ie i p rz y p o m in a ra c z e j k ijan k i żab ie
1)1.
Stopniowo wykształcił s|« szczupak im najniebezpieczniej
szego rabusia naszych stawów rybnych i jezior. Żadna
ryb* nie ujdzie jego wypatrującym octom .
a i d o b y w * -*»■
szpłoMny >*P-
Szczupak w karpiami. Hodowcy ryb wpuszczają szczupaki do karpiami, by wychwytały płotki i inne pospolite ryby,
odbierające karpiom pożywienie.
f 9 l e i mrapsi bracia nie potrafią się wymknąć c z e s tO i^ M ltfid ^ j f e szcz^iOm s z c z u p a k a .
Świat nad wodą nie wyobraia sobie wca4e Be łraaodH rozgrywa sią codziennie « naweł co godziną w głąbi naszych Jezior i stawów.
f # 1'/; Ł-" ) * 8 |
F ragm enty Hlmu kulturalnego w ytw órni Ufy, k tó re tu mamy przed sobą pokazują nam historię tego postrachu wód słodkich. S zc/upak uprzyw ilejow any bardziej od innych ry b tym właśnie, t e potrafi je napadać ta k długo a t sam w reszcie dostanie się na w ędkę lob w sieć albo sam się własnym łupem udusi, przygotow uje sią do swego bandyckiego ty w o ta staran n iej n it inne ryby. Podczas gdy w szystkie inne ry b y śp ią jeszcze snem zimowym, szczupak sam czyk i sam iczka jol: pod k oniec lu te g o spo
ty k a ją się, by odbyć gody małżeńskie. Starannie podpa
trzone etap y rozw oju i sfotografow ane przy pom ocy mlkro-
aparatów , pokazują nam następnie rozw ój Jajeczka, pierw sze m iesiące życia szczupaka, k iedy pchły w odne i plank
tony sta ją się zdobyczą tych rabusiów, a i w reszcie osiąga on sw ą dojrzałość napadem n a „grubsze ryby".
A le I t e m niej ró to w ę m om enty niebezpiecznego t y w ota bandyty w odnego m am y t a przed oczami. O to w i
dzimy n a przykład, j a k szczupak połyka szczupaka, rzecz nieczęsto spo ty k an a w iw iecię zwierzęcym. Z darza sh) również, t e zachłanność szczupaka s ta je nią Jego zgubą.
Upolowawszy bowiem rybę dość dutą, n ie Je st w sta n ie przełknąć Jej i dusi się od nadm lani potyw karfa.
.Wiadomo. Jak się to stało ; czy człow iek m a w ę .krwi.
K d rap ie tc y 1 rabusia, czy te tn a p a tr z y ł się n a za
św iata zw ierząt w przyrodzie i od niego przejął fiiętódy-ilSę'' # » ' gioww#--ód m etod takiego rabusia.
Jest szczupak. J e te l | się popatrzym y n a nasze zdję- góry jtia praw o, pow iem y sobie, t e rzeczyw iście na tłego ten szczupak nie w ygląda i t e sław a Jego Jest M ona. Przypom ina Ói^. w yglądem iWolm Bieco in-
|w tw a ra wodnego: rekina, p r z e d k tó ry m d r tą .tak M w orzenia mórz, ja k przed szczupakiem ry b y sta*
dzięki sw em u położeniu.
N ow a stolica T urcji A n k a ra je s t m iastem zupełnie nowoczesnym.
P osiada w szystkie urządzenia regulujące ruch I urządzenia zdrowotne. ,
r?! O to pom nik niezawisłości n a
placu Taksim w Stambule.
W pierw szym rzędzie n a le- stoi obecny prezydent państwa Ism et InónO.
" Pol. Au. Press 2
$Sg. S«ll<* t Sowiecka łódź podw odna za
to p iła niedaw no n a wodach terytorialnych T urcji turecki żaglow iec m otorow y Kay- nakdere. N a naszym zdjęciu uratow ana załoga statku tu
reckiego.
kie] obu państw om w rów nej m ierze w yjdą na dobre. I tak je st przew idziana w ym iana to w arów , w wysokości praw ie 200 milionów KM, w każdym kierunku — przy czym dostaw y nie
m ieckie obejm ują w yroby przem ysłu żelaznego 1 stalow ego oraz przem ysłów przerabiających żelazo włącznie t m ateriałem w ojennym . T urcja zaś dostarczy Niemcom z a to surow ców i środki żyw ności: a w ięc przede w szystkim owies, baw ełnę, oliw ę 1 m inerały. Oto tak i je st dziś stosunek pełny zaufania i przyjaźni między Niemcami I T urcją t o raz jeszcze zostało stw ierdzone w październiku przez potw ierdzenie w spólnej umoWy z dnia 18 łipca br. t e przyjacielskie związki są zarazem zadat
kiem na ów ostateczny pokój, o k tó ry zabiega w ielka poli
ty k a niem iecka w całej Europie.
Turcy nie dali się sprow okow ać ostatnim i atakam i so
wieckich łodzi podw odnych n a M orzu Czarnym, gdzie tureckie okręty bez ojtfirzeżenia zostały zatopione. W edług zdania Turków zagadnienia t u r e c k o -sow ieckie rozw iążą się sam e pnęez się w m iarę rozw oju w ydarzeń w ojennych.
D latego oczekuje T urcja ze spokojem rozw oju Wypadków i nie da się niczym odw ieść od raz w ytkniętej Unii sw ej polity! i, zwłaszcza że tymczasem zw ycięża pogląd, że w ojna n a W schodzie ro z w in ie ; się V gruncie rzeczy n a korzyść m ocarstw osi.
m m i
N asza ilustracja pokazuje nam podpisanie niem iecko-tureckiego p ak tu go* - spodarczego w A nkarze, w październiku. W środku w okularach amba
sador Papen.
M oże nigdy, w przeszłości nie sta ła T urcja ta k bardzo w centrum m iędzy' narodow ej polityki gospodarcze] ja k w ostatnich m iesiącach od chtyM rozpoczęcia europejskiej w alki o w olność z. Unią sowiecką. W ielka Brytania sądziła, że będzie m ogła zyskać w A nkarze ostatniego sprzym ierzeńca dla sw ych ciem nych planów. I nie brakow ało tendencyjnych pogłosek, speku- lacji 1 politycznych fałszerstw , któ re w szystkie m iały ty lko Jeden cel uczyn
nić T urcję skłonną do zw iązania się z Anglią. W tak iej politycznej sytuacji ^ zaw arcie ugody z Niem cam i stanow iło ze względu n a A nglię now ą ciężką,, porażkę polityczną m ocarstw w rogich Europie. Dla T arcji jed n ak ozna
czało to w ydarzenie, że w A nkarze ja k w przeszłości tak i w przyszłości, uw ażają w spólną drogę z W ielkim i Niemcami jako najlepsze rozwiązani* , wszelkich trosk trapiących te n k raj. Zaw arcie tego tra k ta tu było o b ch o -.
dzone dlatego uroczyście zarów no w stolicy Rzeszy ja k i w stolicy tu r e c - . k lej ja k o w ydarzenie, niezw ykłej w agi, k tó re niezm iernie u łatw ia osta
teczną konsolidację tureckich problem ów. Za politycznym i umowami na
stąpiły gospodarcze układy, k tó re rów nież w m yśl zasad polityki niemiec-
„Bułgarka".
w którym zwłaszcza sam a głow a scharakteryzo
w ana trafnie, opracow ana je s t z w iększą dokład
nością w przeciw ieństw ie do stroju, słusznie po
traktow anego z w iększą sw obodą i uproszcze
niem. P ro t Stefanoff je s t uczniem p r o t Iw ana M arkw iczka z Solił oraz prof. BertaIoni'ego z W e
necji. P rz e d . piętnastu la ty rozpoczął w ędrów kę po świecie. Zjechał w zdłui i wszerz całą Europę, p ól Afryki i Am eryki.
Prof. S tetanott je s t mistrzem « sław ie Między*
narodow ej, w ystaw iał w w ielu stolicach, a obrazy Jego znajdują się w pryw atnej galerii kró la wło
skiego W iktora Emanuela, M ussoliniego oraz re g en ta W ęgier H orthy'ego, ja k ró w n iet m ieszczą się w zbiorach pryw atnych i m uzeach w Rzymie, M ediolanie, Budapeszcie, Pradze, Zagrzebiu, Bel
gradzie, Bukareszcie, Paryżu, M adrycie, Barcelo
nie, Am sterdam ie, W arszaw ie i in.
A rty sta w czasie sw ego kilkum iesięcznego po
bytu w Rzymie m atow ał Mussoliniego.
— O tw ierając w ystaw ę rzym ską — m ówi prof.
Stefanoif — chciałem zdobyć coś szczególnie fra
pującego publiczność włoską. Zam eldowałem się przeto w pałacu Czigl i poprosiłem o dopuszczenie przed ohU cze.il JDuce. O świadczyłem , i e chcę g o malować, nie dla zarobku, a le d la siebie. Mussolini, któ ry w salonach sw oich posiada kilkadziesiąt p ortretów m atow anych przez najw ybitniejszych
m istrzów, nie b y ł m oją propozycją oczarow any i tłum aczył się brakiem czasu. Zgodził się w resz
cie n a pozow anie, ale w yznaczył n a te n ceł tylko je d n ą godzinę tygodniow o. Kiedy przyszedłem do pałacu ze statngam t i paletą — opow iada prof.
Stefanoff — D uce zapytał ó pędzle. Pokazałem aut wówczas d w ie szpahBe. K iedy p o rtre t b y ł gotów umieściłem go n a w ystawie. Po kilku dniach zgło
sił się jed n ak sek retarz p ry w a tn y M nssołtnlego z biletem wizytowym . Duce, ja k się okazało, chciał p o rtre t zatrzym ać dla siebie. N a odw rocie w id
n iała sum a dw adzieścia ty sięcy lirów!
— Kto z w ybitnych osobistości pozował Panu, poza M ussolinim? .
— W czasie m ego postoju w Egipcie, m alowa
łem w f929 roku R abindranatha T agorę. W czte
ry ła ta później pozow ał mi w M adrycie prezydent republiki hiszpańskiej Zamorra. W Szw ajcarii zaś malowałem prezydenta związkowego M ottę.
— A' pańska tw órczość w Bułgarii? ;
— W 1926 r. ukończyłem w ielkie płótno o mo
tyw ach z w ojny rosyjsko-turecklej. O trzym ałem za to n agrodę k róla Borysa oraz m inistra w ojny g enerała W alkołf. A le najw iększą satysfakcję spra
w iło m i to, ±e obraź reprodukow any b y ł w kilku
nastu tysiącach egzem plarzy d la szkół 1 koszar bułgarskich.
Cz fimw M h w H <
„Hucuł" malowany przez prof. SlefanoMa.
Stylowe wnętrze Mionu prof. Sfefaaofła. Wśród galerii jego własnych prac znajdują się między innymi obrazy Aren- . ło w icza,. Fałata, Bobrowa, Juliusza i Wojciecha Kossaków,
Malczewskiego i innych.
m i i , SfefanoH przy swej najmłodszej pracy zatytułowanej
„Jesień". O dołu obraz o motywach bułgarskich.
Wizyta u prof.
tym, i e obrazy w s ta je słę p ę d z le m ! farbą, f l f i i d y w ie. A le o tym , t e u lo tn a również wspa- p ®lałe arcydzieła tw o ra y ć b e z pędzla — tylko przy Pomocy farby i tzw1. szpahtłi (noża), przekonałem się osobiście, odw iedzając pracow nię i galerię obrazów znakom itego m alarza bułgarskiego prof.
B iP jrłsto Stefanoff a, o sia d łe g o o statn io (przed w ojną 1^39 r.) n a stałe w W arszawie.
H Sztuka Stefanoffa znacznie odbiega od pojęć k • sposobóy/ m alarskich d o j a k ie ś ' Jestefeny przy- K iw yczajeni i z jakim i się zw ykle stykam y. Różni nie formą, g d y i naturalistyczny rysunek i kom-
® pozycja nie m a w sobie, ponad to, co b y w ykra- 1 czalo poza norm y ogólnie nam znane. Zaznaczyć ' p i n y tym trzeba, i e arty sta ry su je i kom ponuje ilgPttegie i zręcznie. Co je s t natom łast szczególne w niego, to sposób traktow ania faktury m alarskiej przez grube nakładanie farby szpahtlą. Farba nie jg p rik o tu działa swoim kolorem , n ie tylk o sw oją IKpowierzchnią, d e po prostu sw oją m atą.
gL Jako substancja p an u je w szechw ładnie w obra
dach Stefanoffa, błyszczy słę 1 piętrzy, surow a jej p '''oń dom inuje w atm osferze obrazu, przestaje hyc po prostu środkiem , sta je się m ateriałem . Technł- ka to ięadna 1 w ym agająca dużej wprawy. M alarz ted o b ry ,.! d ośw iadczm y m o ie w n iej osiągnąć d e - kawe efek ty faktury i z 'fa rb y olejn ej w ydobyć
&r. pełne zalety m ateriału, operując! z rę c z n e tym n a kUPozójr niewdzięcznym narzędziem. N atom iast pra- jBjjttwnlk przeciętny d aje rzeczy płytkie, efe k d a r-
(h. Sefanoffa
skie i m anieryczne. Stosow anie szerokich plam,
® osiąganych rozcieraniem farby przy pom ocy pto-
! now o ustaw ionego n a ty k a , nadaje obrazo*# cha
ra k te r m alarstw a płaskiego, afiszowego.
' Prot. S te ta n o f r - § |'t e m alarz n a w skroś orygf*
nałny. - •’?
M ało je st artystów , którzy potrafią przenosić kolory iy c ia ta k przekonyw ująco n a pw tno ja k Ja k o południow iec kocha się w kolorze i sloś- c u I sta ra się je utrw alić n a swoich płótnach w pejzażu, w e łe k tie prześw ietlonych kwiatów, stojących ś a okaśe, czy jesionow ych liści w alei, w kolorycie tw arzy ludzkiej lip. Czyni to % wleł- f kim rozmachem, rzadko m iesza barw y, w oli Je przy pom ocy szpahtłi kłaść szerokim i plamami w prost tak, ja k p w yciska % tubek, zw łaszcza tam Ej gdzie kontrastow ość kolorów je s t n a tu ra ln a .1 To te l obrazy jego czynią zasadniczo ja k ieś radosne słoneczne w rtte n ie . A p rzy tym a rty sta n ie z tg o - m ina o rysunku i '.anatomii, co razem ze zdecydo
w anym , brutalnym n ie r a z ,. a le celow o-dokład- nym rozkładem plam kolorow ych, czyni j e j o obra- ' ży h. plastycznym i. Doskonale to zresztą uw ydat- '§ niają odbitki łutograliczne, załączone w . numerze.
' . t y p z Besarabii" ma pełne zalety techniki szpachlow ej, t/trzym any w spokojnych brązach
■' i czerwieniach, "posiada, p artie przeprow adzone dobrze stosow aną fakturą, różną ta k w traktow a
niu tw arzy, ja k fu trzan ej czapki, sz aty i tła. Po
dobne zalety znajdziem y w typki „Hucuła",
D zisie js z y n asz k ącik jest p o d zn ak ie m „po- N ie w u jem n ym te g o sło w a z n a cz e n iu ez w zn a cz e n iu „u sta w ie n ia " d o ap aratu
Jancu
Dueł Bittnerówna— Kaplióski bułgarskim"
>ALBI)M
M IŁOŚCI
Recenzję obecną należy zacząć od m łodego m alarza Stanisław a Lip
skiego, którego opraw a dekoracyjna przew yższa w szystko, cośmy o stat
nio przyzwyczaili się Oglądać. Szereg je g o p rac nosi ta k trudny obecnie do uzyskania rozmach — a co najw ażniejsza — w tym w szystkim tirwi niezaprzeczony talen t o charakterze indyw idualnym . W racając do rew ii trzeba stw ierdzić w yraźną pracę i koszta, ja k ie w nią włożono. N ajlep
szym skeczem je st Jba vino v eritas“ Kiedrzyńskiego z kapitalnym ja k zawsze Oiwldem , Doskonała mocna w w yrazie rec y tac ja pan a Łuszczew
skiego. W iw isekcja jed n ej z najbardziej uroczych kom edyj C avattleta i de Fleursa „Ładna historia" z konieczności zatraca cały swój wdzięk, wtłoczona w ciasne ram y skeczu — pam iętne k re a c je Czaplińskiej i M a
lickiej pokutują; — trudno w ięc np. coś o utalentow anej p. Krzywickiej pow iedzieć na tej k ró tk iej przestrzeni — w ygląda o w iele za młodo, a je j hrabina pachnie Dulską, ja k już to słusznie zauw ażył recenzent
„N.K.W ." p. Garczyńslti. P. Brochocka po M alickiej ■— n ie to zbyt sm utne przeżycie— Ładna inscenizacja „Deszczu" w połączeniu z wspaniałym łąsem p. Bendera tw orzy chyba najlepszy num er program u. Efektownie wystaw iony obraz „A tlantyda" gdzie św ietnie tańczy nasz najlepszy (tu zgadzam się z p. Tym oteuszem O rtym em Prokulskim ) tancerz m łodego pokolenia Zbyszek Kiliński, w yjaśnia nam nareszcie tajem nicę zaginię
cia tej legendarnej wyspy. O tóż bogowie ujrzaw szy niektóre je j miesz
kanki, ze względów estetycznych czym prędzej j ą pogrążyli w odm ętach.
W idzowie n a sali zrobiliby to również z przyjem nością. Pełna ż y d a
„Roztańczona karczm a" żyw o pachnie Parnellem , n iestety dużo ruchu 1 hałasu, a le w szystko tó bez pointy nie trzym a się kupy. Jeszcze raz braw o Kiliński, k tó ry potrafi być i p ię k n y m . ApolUnem i ch arak tery stycznym chłopkiem , zaw sze niezaw odny w m asce t geście, prosty, uj
m ujący, m ęsld. Pp. Karczmarewicz, Kamińska, Dyraiszklewicz, W inter (świetna m aska w finale) ja k zaw sze n a p oziom ie P. Ruszkowski w rze
czach charakterystycznych i groteskow ych je s t jednym z nielicznych u nas aktorów , um iejących się utrzym ać n a pograniczu skarży, nigdy w id ą n ie w padając. Czy p arodia czy le k k a piosenka m ają w p. Rusz-, kowskim przedstaw iciela kulturalnego. Bardzo u dany je st finał. D uet Heinrichów zatańczył w finale z b raw urą taniec chłopski!
koncert operowy
\t Krakowie
Kami Urbanowicz, bas, odśpie
wał kilka pełnych poważnego nastroju i kitka polnych weso
łości pieśni.
Kwartet z opery Pucciniego „ C y ganeria" odśpiewali Franciszka Mattówna, Stanisław Drabik, Maria Feherpataky i Czesław Kozak.
Fot. Ban k
„BUŁGARIA"
Starannie ja k zw ykle dobrany nowy program „Bułgarii" zgrom adził tym M*
zem czołowych przedstaw icieli tańca. N p pierwszym m iejscu w ym ienić musimy pierw szorzędny du et b do perfek cji do
prow adzonej technice R ajewska—-Wój
cikowski, któ ry ch znają obie półkule. Bez w zględu n a to, co oni tańczą, w ybija się n a pierw szy plan. .to — ja k oni tańczą, a tańczą jak zw ykle doskonale. Bittne
rów na 1 KapUński pokazali nam tó w pan- tomim icznej scence „Taniec bułgarski • Czyż trzeba dodaw ać, że ta le n t aktorski, taneczny i w dzięk te j p a ry stw orzył jo- szcze je d n ą m ałą perełkę kunsztu tanecz
nego. N ow aków na—Kopiński o w iele 1«- p ie j czują się w tań cu charakterystyk*' nym, aniżeli w banalnych układich par
kietow ych. Tem peram ent p. Nowąkówny doskonale n ad a je się do tańca W ® "
sklego. O rkiestra p. W inowskiego Wilnie przyczynia sl^ do (Ulanego program u, któ
rego „m onterem " je s t p. Dziadosz popa
la m y refrenista ork iestr jazzowych,
W ta k ubogim w e w rażenia artystyczne życiu obecnym
” k ażdy w ysiłek, b y to iy c ie choć nieco podnieść m a uraczen ie d w a razy ta k w ielkie, ja k b y to było w cza
sach norm alnych. A znaczenie to rośnie jeszcze bardziej gdy w ysiłek ten w ykazuje w ysokie w artości, ta k ja k to m iało m iejsce n a ostatnim , koncercie operow ym w sa lt ' S tarego T eatru. K oncert fen zainaugurow ał se rię podob
nych imprez, k tó re o d czasu do> czasu urządzać będzie zespół arty stó w pod kierow nictw em Stanisław a Drabika.
Pierwszy te n koncert, k tó ry Odbył się dnia 22 1,23 listo
p a d a zgrom adził liczną publiczność, pragnącą przypom nieć
•obie najpiękniejsze a rie t najpiękniejszych oper śpie
w an e przy tym przez takich artystów ja k Franciszka Plat- tów na, Stanisław Drabik, Karol Urbanowicz i w ybijają
cych się coraz bardziej . M arlę F eherpataky 1; Czesława Kozaka. N ie m a też w tym nic dziwnego, i e arty śc i mu
sieli Wiele bisować. Przechodząc do szczegółów program u, trzeba przyznać przede w szystkim , że cały program byt doskonale dobrany 1 każdem u z wykonaw ców pozostaw iał pole do popisu.
Usłyszeliśmy w ięc ta k ie perełki m uzyki ja k „Pamiętam ciche, jamie dnie", Karłowicza, „M arkizę", Niewiadomi' sklego i a rię z „Legendy Bałtyku", i o pery „Janek"i
„Skrzypki sw aty " K ratzera. „Tylko Ty M arlo" de Curtisa,
„Zaczarowaną królew nę" Galla, „Dziada i Babę" Moniuszki i w iele innych. Trudno w ogóle w ym ieniać poszczególne arie 1 pieśni, w szystkie bowiem były p iękne 1 pięknie spier wane. Całość b y ła pom yślana w ysoce artystycznie i właśnie dobór program u, tc» pierw sze co uderzało w tym n ad wy
raz udanym w ieczorze koncertow ym .
Sfak rtpapbutiu hi r
tum
N a ło ż o n y w mgnienjju oka, przylega opatrunek z Hansaplastu elastycz
nego ściśle do ciała i nie p r z e s u w a się. Chroni ranę przed z a n ie c z y * s z c z e n ie m i przyspie
sza gojenie.
f{fln§apla§tć
Dr. med. Leopold
GUTOWSKI
S k ó rn e i w e n e ry c z n e p rz y jm u je w L e c z n ic y W m i m , Trębacka 2, godz. 12—2 i 4—6.
— Pan j u i będzie wiedział, kto mnie przed pańskim i drzwiami postawił.
(College Humor, Ameryka]
Jerzy idzie na Spacer z żoną. Po drodze kłania się uprzejj mie jakiejś pani. Żona bardzo zazdrosna o .niego pyta: — T ł pewno była jedna z twych starych kochanek?
— Mylisz się, złotko, starej kochanki nigdy nie miałem.
__ Teraz wiem j u i nareszcie, gdzie jest wejSeie.
(New Yoriter, Ameryka)
fe — Czy pańska diagnoza nie jest zbyt pesymistyczną, panie kolego? — mówi jeden lekarz do drugiego. — Bynajmniej, wydałem ją po głębokim namyśle, mój przyjacielu — odpowiada zapytany. — Gdy pacjent umrze, to powiedzą łudzie: „Co za diagnoza!", gdy wyzdrowieje będą mówili: „Co za lekarz I".
V Szedłem spokojnie ulicą Krzy
wą. Naraz z drugiego piętra spadła doniczka z kwiatami na moją głowę. Nabiłem sobie ogromnego guza, doniczce nic się nie stało. W ściekły porwa
łem ją i pędzę na drugie pię
tro. Sama pani otworzyła mi drzwi. — Ta doniczka upadła mi co tylko na głow ęl — za
wołałem nić posiadając się ze złości. Pani z uśmiechem ode
brała ją. — Bardzo dziękuję, ale niepotrzebnie się pan tru
dził. Byłaby ją i tak służąca przyniosła na górę.
— Ile kosztują te dwa małe pieski, chłopcze?
— Ten kosztuje dwa złote pięćdzie
siąt groszy, ten drugi 3 złote.
— A leż one są przecież całkiem do siebie podobne. Dlaczego jeden ko
sztuje więcej?
— Bo połknął niedawno pięćdzie- sięciogroszówkę.
| — Twoja siostra w y
chodzi podobno za mąż? Któż jest tym szczęśliwcem?
g- — Handlarz win.
| t- Handlarz win? — no tak, ci rozumieją 81ę na starszych rocz
nikach.
Elę leczy młody, przystojny lekarz. N ie jest on z jej wyglądu zadowo
lony. — Czy p^rni już nigdy nie będzie miała rumieńców? — pyta raz.
. __Niech pan doktór powie mi coś takiego, żebym się zarumieniła — od
powiada pacjentka. % .
S Z T U C Z N A C I R C W N I A
Ja n in y R e łm a ń czy k b y łe j k ie ro w n ic zk i o b u firm K e l
le ra , W a rsza w a , u l. C h m ie ln a 13, m. 3, fel. 585-22.
S ztu c zn ie c e ru je , n ic u je , p ie rz e . R e p e ra c ja łry k o la ż y . O d ś w ie ż a n ie k a p e lu sz y , kraw ató w . C e r u je m y na żą
d a n ie n a p o c z e k a n iu .
; Ona:— Już nie znio
sę tego dłużej, wciąż
•Oówisz: mój syn, mo
je auto, moje niebie;
czy nie możesz mówić nasz? Czego tam szu
kasz w szafie?
On: — N a s z y c h spodni.
'i — Zabiłem 10 much.
8 samczyków i 2 sa
miczki.
s — Skąd to wiesz?
| ■— 8 much siedziało na flaszce z piwem, a dwie na lustrze.
. i len zawód wymaga przedewszysfkim zdrowych i odpornych nóg. Używaj codziennie Vasenol-puder do nóg, przekonasz się o skutku nadzwyczajnym.
Vasenol
p u d e r do nóg
KRZYŻÓWKA RYSUNKOWA
Znaczenia rysunków umieszczonych nad krzy
żówką należy wpisać poziomo, a pod krzy
żówką — pionowo.
IV. Trudne zadanie: / / 1 \ \
V. Odrobinę matematyki
Ojciec miał 50 lat; matka 40 lat; syn I — 20 lat; syn II — 15 lat; cyn III — 10 lat.
ROZWIĄZANIE ZAGADEK Z NR. 45 i 47 I. Krzyżówka
P o z i o m o : rak, bal, arlekin, major, ekran, oktant, zatoka, akr, tor, boa, mak, angora, ro
leta, barka, galar, bandera, kra, nad.
P i o n o w o : rum, kajak, barok, zen, arkada, nektar, ostryga, tur, zet, Ameryka, baobab, Aza, Mer, kolega, nerka, Tulon, bak, rad.
II. Kwadrat magiczny
1 15 14 4
12 6 7 9
8 10 11 5
13 3 2 16
III.. Krzyżówka: ,Jesień"
P o z i o m o : sabeliusz, padre, lilbury, aga, łut, la, If, mat, ort, Lyon, ar, gem, Ida, echinit, . Neron, a wizo, paiża, namez, JLia, y-u, Zn, Zo-
roaster, Łom, ain.
P i o n o w o : sentymentalizm, latyfundaryzm, utopista, si, z-1, Paganini, ultramontanin, Ra, agapy, fantosz, ale rad, eż, radykał, Imandra, om, uns.
__ Czy ty jesteś również pewny, że to jest córka dy
rektora więzienia? (Carioca, Brazylia)
F O T O APARATÓW I SPRZĘTU
KUPNO SPRZEDAŻ KAPRAWY
P o l e r o w a n i a I k l e j e n i e o b j e k ł y w ó w
„B rO i' — WARSZAWA, Aleje Jerozolimskie 35 ID lN T tf iC A ę A C
Am eryka, kraj, w którym ludzie żyją, pracują I baw ią się z rozmachem niespoty
kanym w innych k rajach św iata musi mieć ustawicz
nie jak ieś niezw ykle bodźce p odniecające nerw y, by za
spokoić swój niespotykany nigdzie indziej głód w r a ie i.
Stąd p łynie ta żądza sensa
cji, to ustaw iczne urządza
nie konkursów w poszuki
w aniu czegoś niezw ykłego.
O statnio k ab aret w Habanie urządza konkurs w poszuki
w aniu n ajpiękniejszej i n aj
zgrabniejszej d ziew czyny.' Nadchodzą fotografie z ca
łego św iata. W ybór pada n odznaczającą się niezw ykłą ś ro d ą Hiszpankę Solę z Se
w illi Im presario k ab aretu u d aje się do Europy w ce la zaangażow ania Jej. N iestety nie m o le je j odnaleźć, gdyż nagrodzona piękność Jest skrom ną praczką n ie prze
czuw ającą sukcesu, b o o j
ciec chrzestny bez Je j w ie
dzy w ysłał je j fotografię n a konkurs. Po m iesiąca poszu
kiw ań sp o ty k a przypadkiem Im presario Solę i angażuje Ją. Z abiera ona w podróż za m orze całą sw ą rodzinę, co znow u n ie je s t n a ręk ę dla lm presaria. dochodzi naw et do zerw ania kontraktu, ale za późno, gdyż sta te k J a i w ypłynął n a pełne m o n ę . Sola jed zie w ięc do Ame
ryki- * Dalsze niesłychanie ciekaw e je j losy zobaczymy n a ekranie. W głów nych ro
lach w ystępują: Miguel U- gero, Es treli ta Coastro, Bo- berto Rey, Concha Catala.
(lustrowany K w |« Polski — Kraka*.
M a k i j a : ni. Piłsudskiego l», tał.
M M ł. — Wydowakfwo: Wlolo- poło 1. tal. I J J - łl. — Pociło wo Koalo Ciekowa: Warschao Nr. MŚ.