• Nie Znaleziono Wyników

Pobyt u pani Działoszyńskiej - Mira Krum-Ledowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pobyt u pani Działoszyńskiej - Mira Krum-Ledowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MIRA KRUM-LEDOWSKI

ur. 1937; Tłumacz

Miejsce i czas wydarzeń Puźniki, II wojna światowa

Słowa kluczowe Puźniki, II wojna światowa, matka, Adela Krum, fałszywa tożsamość, Adela Kowalik, Maria Kowalik, ukrywanie się, stosunki polsko-żydowskie, pomoc Polaków, rodzina Działoszyńskich, Antonina Działoszyńska, Czesława Działoszyńska, Marian Działoszyński, aryjskie papiery

Pobyt u pani Działoszyńskiej

Któregoś dnia mama zapukała do drzwi ubogiej chaty. Otwarły się drzwi, stanęła kobieta i powiedziała: „Gość w dom, Bóg w dom. Niech pani wejdzie”. Myśmy weszły i tam był na środku w kuchni duży stół, taki z grubego drzewa, dwie ławy po obu stronach, siedzieli syn i córka i jedli kartofle z takiej glinianej misy. To mi się wryło w pamięć. To był szczyt moich marzeń – ciepłe jedzenie, parujące kartofle. I ona posadziła nas na tych ławach obok dzieci i myśmy razem jedli te kartofle. Już się zmierzchało, mama podziękowała i chciała iść, a ta pani powiedziała: „Gdzie pani będzie szła? Już ciemno się robi. Pani nie będzie po nocy chodziła z dzieckiem.

Proszę tutaj z nami razem spać”. Myśmy spali wszyscy razem w kuchni. Nie wiem, czy od razu pierwszego dnia, ale potem to ja spałam na przypiecku, to znaczy między piecem a murem, tam było ciepło, zacisznie i bezpiecznie. Nazajutrz moja mama wstała i chciała odejść, a ta pani powiedziała: „A gdzie pani będzie chodziła? Proszę zostać u nas”. A mama: „Ale przecież pani jest tak trudno”. Ona powiedziała: „Starczy na trzy, starczy na pięć”. Była taka bardzo konkretna, decydująca za moją mamę. Tak jakby przejęła ster. Z tej odległości czasu jestem przekonana, że moja mama nie znalazłaby odwagi, żeby prosić o przyjęcie do domu. Nawet z tym całym opowiadaniem. A ona, pani Działoszyńska, pani Antonina Działoszyńska, zadecydowała za nas. Pani Działoszyńska miała jeszcze syna w wieku zbliżonym do mojego, ale starszego, i córkę, też starszą. Pracowała na ogół u innych jako wyrobnica, bo ona pola nie miała. Były dni, kiedy moja mama chodziła z nią w pole.

To było z nieba, że dziadek był wariatem i posyłał w pole. Pani Działoszyńska powiedziała dzieciom, że my jesteśmy dalekie krewne z Buczacza. I wiedział o tym, że my tam jesteśmy, także brat jej męża, Marian Działoszyński. Ale na przykład pani Czesława, [córka pani Antoniny], którą teraz spotkałam, mówi, że wujek nas przyprowadził. Ale tak nie było. Ja pamiętam doskonale ten moment, bo to było coś

(2)

bardzo dramatycznego i dla dziecka to było coś jak z bajki po tym wszystkim, co było przedtem. W każdym razie byliśmy u pani Działoszyńskiej. Moja mama zajmowała się na przykład pruciem starych swetrów i robieniem z tego innych, nowych. I w ten sposób pomagała pani Działoszyńskiej jakoś zarobić na utrzymanie. Robiła bardzo ładne chusty, szale, ale przede wszystkim te swetry. Z tych starych swetrów, rozlatujących się, nowe. I powiedziała mi pani Czesława, którą po latach spotkałam, że ona jeszcze wiele lat miała sweter, który mama dla niej zrobiła.

Któregoś dnia pani Antonina przyniosła mleko i podzieliła tak, że więcej dla mnie, a mniej dla jej dzieci. Moja mama nauczycielka nie wytrzymała nerwowo i powiedziała:

„Ależ jak pani to dzieli? Przecież jest troje dzieci”. Ale ona powiedziała: „Ale pani dziecko jest takie blade”. I moja mama się rozpłakała. I to jest jedna z nielicznych rzeczy, którą moja mama mi opowiadała. Nie odpowiadała mi na pytania o ojcu, nie odpowiadała mi na pytania o getcie. Nie odpowiadała mi nawet na pytania o tym, co było u Dwolińskich. Ale o pani Działoszyńskiej tak, bo to było opowiadanie optymistyczne. Moja mama nauczycielka chciała wychować mnie mimo wszystko optymistycznie. Pani Działoszyńska powiedziała tę uwagę, mama się rozpłakała, potem one rozmawiały i pani Działoszyńska jej powiedziała – znowu cytuję mamę, dlatego że tego ja nie słyszałam – że: „Ja wiem, że pani jest kobietą wykształconą i z dobrego domu, i nauczycielką. A ja nawet podpisać się nie umiem. Ale ja wiedziałam od pierwszej chwili, że pani jest Żydówką, tylko pomyślałam, że jeśli Panna Święta chroniła was dotąd i doprowadziła pod mój dom, to znaczy, że moim obowiązkiem jest was ratować”. Czyli tło do tego jej czynu jest zupełnie jasne – religijne. To był bardzo głęboko wierzący człowiek. I ona zapytała się mojej mamy, czy mamy dokumenty. Mama zgodnie z prawdą, tym razem już nie miała rady, powiedziała, że nie. To ona powiedziała: „To nic. To ja pójdę do księdza. Ksiądz znajdzie jakąś radę na to”. Teraz dowiedziałam się, jaki tam był ksiądz wspaniały. Poszła i przyniosła nam jakieś odpisy, które naturalnie dla kogoś znającego się na rzeczy były zbyt nowe i zbyt świeże i nikogo by nie przekonały, ale jednak coś w ręku było. Adela Kowalik.

Marysia Kowalik. I myśmy tam były u pani Działoszyńskiej dosyć długo.

Data i miejsce nagrania 2008-02-08, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Tłumacz, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, rodzina, babcia, Anna Hartenstein, dzieciństwo, pies Luks, Niemcy, Rosjanie, rosyjski oficer..

Moja mama to rozwijała bardzo intensywnie, by zająć czymś dziecko, więc ja czekałam na ten teatr wróbelków, jak się będą kłócić, jak się będą wyzywać, czy to

W Boże Narodzenie pani Dwolińska rozgłosiła wszystkim sąsiadom, że bardzo źle się czuje, że jest przeziębiona i że nie potrafi dojść na pasterkę w nocy po śniegu na koniec wsi

Więc te bajki tworzyły jakiś taki świat nierealny, który dla mnie był jedynym realnym, bo mama tak mnie odciągała od tego burego, głodnego, zastraszonego świata

Na tym etapie ojciec codziennie rano zakopywał nas na ogół pod drzewami iglastymi, bo mają opadające gałęzie. Zakopywał nas, przysypywał liśćmi i szedł szukać jedzenia

Pan Dwoliński, który widział swoje dzieci pod ścianą, załamał się i wieczorem prosił, żebyśmy opuścili wszyscy to miejsce.. Zawiózł nas do lasu w nocy, trochę odległego,

Słowa kluczowe Buczacz, II wojna światowa, matka, Adela Krum, ojciec, ukrywanie się, las, Niemiec, śmierć ojca..

Słowa kluczowe Puźniki, II wojna światowa, matka, Adela Krum, ukrywanie się, stosunki polsko-żydowskie, Niemcy, Antonina.. Działoszyńska,