• Nie Znaleziono Wyników

Życiorys - Adam Tomanek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życiorys - Adam Tomanek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ADAM TOMANEK

ur. 1928; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, PRL

Słowa kluczowe dzieciństwo, szkolnictwo, życie codzienne

Życiorys

Urodziłem się w dniu 10 grudnia 1928 roku w Lublinie, w domu przy ulicy Chopina 16.

Nie w szpitalu. Na pierwszym piętrze. To było wówczas obrzeże Lublina, ulica Chopina. No dzisiaj to jest w samym pępku miasta. No ale były to inne lata, lata dwudzieste.

Lata studiów, nauki są może długie, ale historia raczej skrócona, bo najpierw chodziłem do Szkoły Podstawowej imienia Ewarysta Estkowskiego w Lublinie. To była tak zwana „ćwiczeniówka” przy ulicy Narutowicza, na przeciwko nieistniejącej już w tej chwili, ale odtwarzanej w pomniku wieży ciśnień, obecnie Plac Wolności. I w tym budynku mieści się Miejski Dom Kultury. Tam była właśnie ćwiczeniówka i tam chodziłem przed wojną do szkoły, w czasie okupacji do paru klas, bo Niemcy jako okupanci zajęli ten budynek na szpital, a szkoła została przeniesiona na ulicę Archidiakońską 3, a więc na Stare Miasto do pożydowskiej kamienicy. I tam dokończyłem siedmioklasową szkołę podstawową. Następnie chodziłem przy ulicy Narutowicza 35 do gimnazjum imienia Vetterów w Lublinie. Ja się nie mylę, bo każdy kojarzy gimnazjum i liceum, szkoły w ogóle Vetterów z pięknym gmachem przy ulicy Bernardyńskiej, ale ten gmach był zajęty też na szpital przez Niemców. No wówczas pamiętam stała warta Litwinów, bo tam bodajże byli w tym szpitalu Litwini, którzy kolaborowali z hitlerowcami, z Niemcami, z okupantem. Wyzwolenie w 1944 roku zastało mnie przy trzeciej klasie gimnazjum, jeden rok powtarzałem, dlatego, że mamę Niemcy złapali w tak zwanej łapance na dworcu lubelskim i wzięli na Majdanek, najpierw do więzienia na zamek, a później na Majdanek. No, na szczęście była tam przez tydzień, albowiem udało mi się wykupić mamę za kilka tysięcy złotych.

Załatwiał to mój kuzyn, u którego była kwatera niemiecka i tam kobieta, która żyła z tym Niemcem, Polka, powiedziała: „Dacie tam tyle a tyle tysięcy, a jutro pani Tomankowa będzie w domu.” No ale, żeby tych parę tysięcy zdobyć musiałem handlować na targu i targowałem przez kilka miesięcy, żeby mieć pieniądze dla rodziny. Matka po powrocie chorowała. No więc straciłem rok nauki i dlatego

(2)

powtarzałem jedną klasę. Na szczęście udało mi się mamę wykupić, nie była to bowiem więźniarka polityczna, a więźniarka na tak zwany zapas. Ja tylko się modliłem, żeby w tym okresie, w tych dniach przebywania jej na Majdanku nie było jakiejś scysji z Niemcami, że partyzanci na przykład zabili Niemca, bo wówczas hitlerowcy od razu brali właśnie takich jak mama, trzydziestu za jednego Niemca zakładników i rozstrzeliwali. Taka była ich metoda postępowania. Po wyzwoleniu wróciłem do tej powtarzanej trzeciej klasy gimnazjum imienia Vetterów, ale już do nowego gmachu przy ulicy Bernardyńskiej. To mówię nowy gmach, ale to jest stary gmach, bo Vetter, właściciel browaru ufundował Szkołę Vetterów i Szpital Dziecięcy przy ulicy Staszica. To była jego fundacja. I skończyłem gimnazjum czteroklasowe potem dwuletnie liceum Vetterów po czym zacząłem studia na wydziale prawa Uniwersytetu Marii Curie – Skłodowskiej. Ukończyłem te studia i na tym zakończyła się moja edukacja podstawowa.

Data i miejsce nagrania 2004-06-09, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kto miał coś do sprzedania to sprzedawał, zboże czy tam jakieś owoce, a kto uzyskał trochę pieniędzy, no to kupował to co mu było potrzeba, czy jakieś ubrania czy z

Aha i taki zawód, który zanika, praktycznie go już nie ma, chociaż gdzieś się czasem pojawia, to taki nosiłki z kamieniami do ostrzenia noży i widelców nosi i

Nawet mam nagrodę, gdzieś nawet mam cukiernicę, że jeździła do Lwowa jako reprezentantka Lublina w pchnięciu kulą. Także zawody,

Czy były zabójstwa to ja nie pamiętam, pewnie też były, ale kradzieży to pełno, a na Starym Mieście to była bardzo rozwinięta prostytucja.. Ta ulica Szambelańska tuż przy Bramie

No ale polski język znali, tylko ten akcent żydowski mieli: „No co ty idziesz, po co idziesz, ja idę na niemu.” To był żydowski, powiedzmy, akcent taki śpiewny i po tym Żyda

I teraz Polak mówił tak: „Jak on może za 10 groszy sprzedawać skoro ja płacę po 12 czy po 13 groszy i mam 2 grosze zarobku?” A może.. Dlatego, że oni

I jak Niemcy 17 września weszli do Lublina to te Żydówki już poleciały: „No już skończy się bombardowanie, już wreszcie będzie spokój, będzie dobrze”.. Nie przewidziały,

Uważać trzeba zawsze, teraz też, bo można w ogrodzie botanicznym dostać cegłówką czy sztachetą i zginąć na miejscu, jak to się w Lublinie stało. Data i miejsce