• Nie Znaleziono Wyników

Codzienność w PRL-u - Maria Bujalska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Codzienność w PRL-u - Maria Bujalska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA BUJALSKA

ur. 1932; Zaburze

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe codzienność w PRL-u, deficyt towarów, kolejki w sklepach, stan wojenny, papier toaletowy, paczki z zagranicy, rodzina

Codzienność w PRL-u

Czasy były trudne. Jeszcze wtedy teść żył. Teść był kierowcą, to jak jeździ się, to tam zawsze wśród ludzi się jest i przywiezie się coś, czy ćwiartkę cielęciny - o to było przecież bardzo trudno w tym okresie. Teść trochę przywoził, bo miał spotkania z różnymi ludźmi. Mąż miał studentów, nieraz trzeba było udzielić lekcji prywatnie –kiedyś student przyszedł z kurą, mama przyszła z tortem - takie podrzutki różne były. Poza tym myśmy mieli delikatesy na dole, nie mieliśmy przywilejów, że na górze mieszkamy od szeregu lat, ale mogliśmy tą kolejkę wcześniej zająć, a kolejki rozpoczynały się już o drugiej w nocy. Na skwareczku tym naszym. Teraz nie ma żadnej ławeczki, a kiedyś były chyba cztery ławeczki, więc te ławeczki były znoszone pod delikatesy. Polskie rozmowy towarzyskie rozpoczynały się o godzinie drugiej. W międzyczasie podjeżdżały samochody ciężarowe, wrzucali bańki z mlekiem –to też taki był oddźwięk, że jak spałam w pokoju, to zawsze budziłam się o drugiej. Jak okno było otwarte, to można było nawet posłuchać treść rozmowy. To były różne: i kawały, i śmiechy, ale i różne swoje osobiste tragedie. Ludzie opowiadali. Jak przychodził okres Świąt Wielkanocnych, czy Bożego Narodzenia, to dostawaliśmy przecież raz do roku owoce cytrusowe: albo pomarańczki, albo cytrynki –to tak przez głowy było podawane. Kolejka była ustawiona i wewnątrz, i na ulicy. Taki szlaczek długi. Pamiętam, kiedyś męża siostra jak przyjechała –w [19]58 roku wyjechała do Anglii, mieszkała trzydzieści lat, od czasu do czasu nas odwiedzała –to mówi: „Wiesz, ja jestem w Anglii sprzedawczynią u Ukraińca, ale jak ja bym tak traktowała swoich klientów, to on by mnie już na drugi dzień nie oglądał w pracy. Wyrzuciłby mnie. A tutaj przez głowy, w gazety zawinięte kawałek - bo tu przecież był też sklep mięsny –jakiegoś ochłapa mięsnego, przez głowy rzuca ci, i żebyś ty złapała ten kawałek mięsa” Ja mówię: „No ale wiesz, to nie jest Anglia, to jest Polska” No to takie różnice były. Kolejki [były], ale głodni nie byliśmy, zawsze można było coś kupić. Dużą zapomogą dla nas był jej pobyt w Anglii. Kiedyś pisze w liście: „Polacy, tutaj jest Polonia. My spotykamy się w kościele, a po kościele to jest taki zwyczaj, że Polacy

(2)

się gromadzą na herbatkę u księdza, więc rozmawiamy, jaka jest sytuacja w Polsce.

Wszyscy mówią, że w Polsce jest taki głód. Dlaczego Wy nic na ten temat nie piszecie?” Ja jej odpisuję w liście: „Słuchaj, jeszcze z głodu w Polsce nikt nie umiera, ale jak tak dalej będzie, to chyba Bóg nas nie opuści” Ona mówi: „Dobrze, że tak piszesz. To ja w tym roku nie wysyłam kart świątecznych ani dla Was, ani dla męża rodziny –bo jej mąż miał gdzieś siostry: jedna w Lublinie, druga w Hrubieszowie – wysyłam Wam paczkę higieniczną” No i w tej paczce higienicznej, a to też jest ciekawość –w woreczku z nylonowego materiału jest proszek do prania. Ten woreczek to chyba ze trzy kilogramy miał. Obok szampon, mydełka, może jakiś dezodorant, bo przecież i zlewu nie było czasem czym umyć. Papier toaletowy, jak się pokazał, a to stan wojenny, to na sznureczku się nosiło, na ramieniu i jak mijało się jakiegoś pana z papierem, to pytało się: „A w którym sklepie pan to nabył?”- albo kupił, albo dostał, albo zdobył. Jak myśmy dostali tą paczuszkę, to myśmy się z tego bardzo ucieszyli. Jako ciekawostkę powiem: wysypałam proszek do odpowiednich pojemników, uprałam te woreczki i patrzę, że to takie ładne woreczki, to ja jeszcze z tego coś mogę zrobić. Po upraniu poprułam boczki i zrobiłam dwie bluzeczki dla moich córeczek na wakacje, z dekolcikami, na ramiączkach. Tak że jeszcze był taki pożytek.

Data i miejsce nagrania 2018-03-16, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota, Dagmara Spodar

Transkrypcja Karolina Kołodziej

Redakcja Dagmara Spodar

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tym bardziej, że był taki trudny okres, że się ciągle gdzieś coś psuło, uzbrojenia były stare, trzeba było rury wymieniać, sprowadzać.. Jeszcze wracając do

Pamiętam też takie pochody pierwszomajowe, kiedy nas zgromadzono i trzeba było stać ileś godzin na jakiejś ulicy, zanim nasza grupa będzie miała znajdować się przed trybuną

Są ludzie o różnych poglądach: są tacy, dla których był i jest autorytetem, choć już nie żyje, ale [są i tacy,] którym chyba przeszkadzał, skoro doszło do tego.. W każdym

Miałam taką koleżankę –jeszcze wracam do wodociągów - bardzo zaprzyjaźnioną, starszą ode mnie, która mówi: „A mnie to całe życie się przekreśliło, bo ja

Takie sweterki, to moja córka nosiła starsza, później nosiła młodsza, a później tej położnej, ona też ma trójkę dzieci, to jej dzieci nosiły.. Spodenki, sweterki, a to

Później jak zaczęły się kolejki i ci, którzy w tych kolejkach stali, ściągali ławeczki, to już te ławeczki najczęściej nie powracały pod blok i tylko chyba sobie

A jak się tej ilości nie przestrzega to niestety, tak to jest” Mój brat pracował –tak jak już wspominałam –nie zajmował się rolnictwem, a powinien po ojcu, bo dostał

Nawet jak jest miejsce dla starszej osoby to nie widzi, bo on zajęty, albo w aparacie sprawdza, kto do niego zadzwonił, albo słuchawki na uszach. Inne czasy, ale i do takich trzeba