• Nie Znaleziono Wyników

Dziennik Podróży Lądowych i Morskich. T. 3, nr 8 (1827)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dziennik Podróży Lądowych i Morskich. T. 3, nr 8 (1827)"

Copied!
104
0
0

Pełen tekst

(1)

D Z I E N N I K

P O D R Ó Ż Y

L Ą D O W Y C H i M O R S K I C H . 6

i

M IE SIĄ C S I E R P I E Ń ,' R O K 1827.

L

LISTY o SZWAJCARJI.

( Z D Z I E Ł A P . R A O U L R O C H E T T E . )

{PF jiąteA ID rugi.)

D o l i n a Lauterbrunnen wydaje tylko siano, nieco konopi i lnu i w malej bardzo ilości jęcz­

m ie ń ; kartofle i kilka rodzajów jarzyn udaj^

się pomyślnie. Z drzew, tylko orzech, topola i lipa rosn^ na niej. Przemyśl jest w smutniej­

szym jeszcze stanie, niż płodność gruntów tam*

tejszych; zaledwie znaleść można najpotrze­

bniejszych rzemieślników, pomimo że długie

(2)

wieczory powinny obudzać upodobacie w prze­

myśle. Ż y cie pasterskie jest całem zatrudnie­

niem mieszkańców tej części .Szwa jcarji. W i e ­ cie przepędzają czas z trzodami na górach, w zimie zajmuią się wyłącznie bydłem, stanowią­

cym jedyne ich bogactwo; żyią zatem razem z b yd łem ; domy ich stawiane z gałęzi sosno­

wych splatanych niemal bez żadnej sztuki, wzno­

szą się nad powierzchnię ziemi zaledwie stóp k ilk a , a dachy kamienne powiększają tylko o- bawę, aby cała taka chata nieuległa ciężarowi, k tó ry ią tłoczy.

W Lauterbrunnen znajduje się od lat kilku porządny dom gościnny, który maiąc wszystko co posłużyć może podróżnemu do w ygód miej­

skich, niszczy podług autora urok pięknćj i dzi­

kiej natury. Koło jednego stołu w tym domu, zastał a u to f 27. p od różn ych , pom iędzy k tó r y ­ mi znaydowało się 18* Anglików; z Francuzów

on sam był ieden. T a k i stosunek między Fran­

cuzami i Anglikami zdaje się również zacho­

dzić w innych podróżach. Można się w isto­

cie zabawie widokiem Anglików prowadzących 2 sobą po górach rozmaite sprzęty, przebiegają­

cych szczyty zlodowaciałe, wstrojach jakby ba­

lo w y ch , otaczających się licznemi karawanami dłużących i lokajów, kobiet i koni, rozkładających w obec przepychu natury zbytek swoich gotowal-

ni. Przybywają oni z dalekich stron i wielkim

(3)

3

kosztem spoglądać na natijfę przez lorynetki, jakby w teatrze na Operę. Słowem sieją oni po drodze gwinee i śmieszności, i oddać na»

leży Szwajcarom sprawiedliwość, że umieją .ko­

rzystać z rozrzutności Anglików. Z pośród gór lodem o k ryty ch , najwięcej zwróciła uwagę A u ­ tora góra zwana Jufigrfrau, którą widzieć mo­

żna z każdćj strony Szwajcarji i która takie na­

zwisko winna swojej niedostępności; wszelako już niezupełnie na nie zasługuje. Z podania

wiemy ż e dwaj pasterze dostali się na sam szczyt jej, i na dtywód że tam byli, zatknęli nóż w zie­

mi. W roku j8* i. Panowie M e j e r z Arau prze­

konali się, że Jungfrau nie jest niedostępna * wszelako żaden mięszkaniec bąć z uprzedze­

n ia , bąć z przekonania o trudności iakićj po­

dróży, niechce w ierzyć, iżby się k o jn u b ą ć u- dało zwiedzić śliskie lody tćj najwyższej w ca*

łśj Szwajcarji góry. C haty w jej okolicy sa - nędzne i nieporządne, a przemysł całki ogra*

nicza się na zatrudnieniach najprostszych,

W dalszej podróży zwiedził Autor okolica jeziora Brienz. Dziewczęta tamtćjsze sławne- mi są śpiewaczkami; korzystają one z tego ta­

lentu i pobierają kontrybucje od podróżnych przy obiadach w Winterlaken i Unterseen; w drodze będąc śpiewają ciągle--całem 4 bandami

i przebiegają bezkarnie kraj cały, zachowując

(4)

zawsze skromność, w której najmniejszego nie ma śladu sztuki* ' . ■ / . II

Z kantonu Bern do kantonu Unterwalden przechodzi się przez górę niew ielką, na której znajduje się dom celtiy i kościół katolicki. Kan­

to n Unterwalden le ż y w równem położeniu i sprawia tym przyjemniejszy w id o k , iż po ogro­

m nych g ó ra ch , daleko głośnych kaskadach, od­

wiecznych skałach i lodach, jest niejako odpo­

czynkiem natury, W tymto K antonie, a mia­

now icie w e wsi Saxel, znajduje się okazały k o ­ ś c i ó ł , ozdobiony marmurami najpiękniejszego

koloru czarnego, poświęcony S. Mikołajowi ze Wsi Flue, którego zwłoki znajdują się w tru­

m nie bogato ozdobionej. O brazy tego świę­

teg o znajdują się wszędzie w kantonie Unter­

walden. Mnóstwo pielgrzymów zwiedza co rok ten przybytek świętego, k tó ry za życia b ył pra­

wdziwym dobroczyńcą swego kraju i nawet A - pąstołem konfederacji Helweckićj. W boju od­

znaczał się zawsze męztwem, a w radzie zawsze należał do najmądrzejszych; szczęśliwy małżo­

n e k i ojciec, usunął się z świata w Ąo ro k u ż y ­ cia i 'obrał życie pustelnicze, dokąd mu towa­

rzyszyły całej Szwajcarji hołdy i wspomnienia*

W ciągu 33. lat dobrowolnego więzienia, raz ty lk o wyszedł z swojej ustroni, i to dla obda­

rzenia kraju swego pokojem. R o k u iĄ St. de­

putowani ośmiu dawnych kantonów zgromadzę*-

(5)

n i w Stanz, spierali się o podział łupów na K lę ­ ciu Burgundzkim zdobytych. W skutku zwy- cięztwa wcisnęła się była niezgoda do Piady R e­

publikanów, a chciwość miała już zerwać wę­

zeł przymierza Helweckiego. U kłady z stron ju z się zrywały, gd y M ikołaj uwiadomiony p o ­ tajemnie porą nocną o całym w ypadku, jak genjusz opiekuńczy konfederacji, w zgromadze­

niu się pokazuje* Głos jego przytłumia na­

miętności, wygładza z pamięci wzajemne ura­

zy, naprawia błędy, i w ciągu jednej godziny podpisano sławny traktat w Stanz, w skutku którego przypuszczono do federacji Helweckiej

Kantony: Fryburski i Solurski;. z dobrodziej­

stwem tak spiesznem i nieprzewidzianym p o ­ łączył M ikołaj rady, które g d y b y zawsze ści­

śle b y ły zachowane, b y ły b y zabezpieczyły tym kantonom ciągłą spokojność i niepodległość.

Polecił swoim ziom kom , aby się mieli na o- stróżności przeciwko pokusom obyczajów za­

granicznych, aby nigdy nie rozrywali swego zjednoczenia i pozostali ubogim i, jeźli chcą za­

wsze pozostać szczęśliwi i wolni.

Po tem napomnieniu wrócił M ikołaj do ce»

li pustelniczej. Miasta Helweckie znosiły mu podarunki, ale te nie b y ły dla niego tyle przy­

jem ne, ile wyrazy wdzięczności, które mu ze wszech stron wynurzano; archiwa Szwajcarskie przechowują jeszcze jego odpowiedzi pełne skro-

— 5 —

(6)

inności i rozumu* Papieże K l e m e n s IX. i X . v uczynili go błogosławionym, a podanie ludu

przypisuje |hnu mnóstwo'cudów.

W tym samym Kantonie, w którym mu lud cześć oddaje, mieszkają jeszcze jego potom­

kowie. Dwaj członkowie jego rodziny są te­

raz plebanami, in n y jest lekarzem i landama- n e m ł ą c z ą c - tym sposobem w osobie swojćj najszanowniejsze tytuły, jakie zdobić mogą czło­

wieka i Obywatela.

Sarmen stolica Kantonu Unterwajden, leży na równinie rozkosznej, obok jeziora tegoż na^

zwiska, i jest dosyć obszerna ; wszystkie domy zewnątrz są malowane, a okna opatrzone kra- v

^ ta mi, co obok obrazów świętych i emblema­

tów religijnych, nadaje im postać klasztorów.

W Sarmen nie mas^z żadnego* gmachu oka- a a łe g o , a jedynym przedmiotem godnym wi?

dzenia, jest szereg wizerunków pierwszych tej Rzeczypospolitej urzędników, umieszczony

W

ratuszu. W izerunki te są historyczne, robio­

ne są bowiem przez rozmaitych artystów i w różnych epokach, i z tego względu mają więk-

&

«zą wartość, niż zbiór wizerunków Prezyden- tów Bemskich. Najdawniejszy z tych wizerun­

ków jest: z roku i 38 i« W grubych rysach pę­

dzla z większem wzruszeniem rozpoznać mo­

żna twarz jednego z owych bohaterów współ­

czesnych W i n k e l r y d o w i , którzy byli zara-

(7)

aem wojownikami i obywatelami. P iękny w ii zerunek Mikołaja w postaci stojącej, zdobi sa­

lę rady; w niój to zasiadało sześciu jego sy­

nów, godnych Ojca następców, a dzieje świad­

czę, że M ikołaj dobrze zasłużył swojej O jczy­

źnie, zanim życie zakończył.

W zgórek panujący nad miastem Sarmen, z wysokości którego daleki jest w i d o k ' n a o k o ­

lice najpiękniejsze, nazywa się jeszcze Landen- berg, na pamiątkę okrutnego urzędnika, k tó ­ ry tam niegdyś miał swoje mięszkanie. Z b ro ­ jownia i kościół wystawione są w tem samem

miejscu, i ze szczątek zamku tego dawnego rzadcy; tak więc obywatele Kantonu Unter- walden umieją zarazem wynajdywać środki o- brony, i dawać naukę umiarkowania tam, gdzie przodkowie ich z drżeniem odbierali obelży­

w e rozkazy; w tem także miejscu odbywają sig co rok posiedzenia ludu. T o zbliżenie prze­

szłości z teraźniejszością, dążące do tego, iżb y lud lepiej ocenił szczęście swego położenia t jest jedyną zemstą, jaką wywiera na dawnych

ciemiężycieli.

Od czasu oswobodzenia obowięzuje w Kan­

tonie Unterwalden Konstytucja demokratyczna;

w ciągu 5ciu'wieków, spokojność publiczna nie b yła b y doznała żadnej przerwy, gdyby repu­

blikanie francuzcy nie byli chcieli nauczyć te­

(8)

go ludu takiej wolności, jakiej sami w ówczas

, A I I W 9 $ A I , , • » ł . 0 I V # • A

Byli uczestnikami.

K an to n 1 Uriterwalden liczy się w związku Helweckim za jeden i oddzielny, chociaż się składa z dwóch niepodległych Rzeczypospoli- tych. Obudwóch zgromadzenia narodowe i ra­

d y zwyczajne odbywają się oddzielnie, a k o n ­ stytucje ich jakkolwiek demokratyczne, różnią, się od siebie w wielu punktach. Nieposyłają jednych Reprezentantów .na sejm związkowy,

a najważniejsze uchwały wychodzą częstokroć zupełnie sprzeczne. T a różnica sięga zapewne początku osad, bo lud w Oberwaldcn jiie zda­

je się b y ć na pierwszy rzut oka ten sam , co

W

obwodzie Niderwalden; w ogólności męzczy- zni w pierwszym obwodzie zamięszkali, zda­

wali się autorowi roślejsi, silniejsi i dzielniej­

si od drugich. Z resztą obadwa te pokolenia podobne są do siebie z innych względów: ję­

z y k niemiecki, religia katolicka, zwyczaje pry^

watne, odwaga , patrjotyzm , słow em , wszystko co iest głównem znamieniem jednej z tych ma­

łych Rzeczypospolitej, znajdzie się również w

drugićj.' i ;

Zgromadzenie ogólne obywateli wyższego Unterwalden posiadające władzę najwyższą, od­

bywa się co rok w Sarmen na placu Landen-

bergskiin. Każdy obywatel jest z prawa czlon-

kiem tego zgromadzenia, jak tylko dojdzie lat

(9)

20.; w tym samym wieku zaczyna się jego o- bowiązek służenia w wojsku i słusznie, aby oj­

czyzna przywoływała do swojej obrony o b y ­ wateli od chwili, od której im sprawy swoje powierza. Dla sprawowania tej najwyższej wła­

dzy, nie jest potrzebny żaden warunek mająt­

kow y. Zarówno ubogi, jak bogaty, ^ przynosi na zgromadzenie ogólne daninę swojego świa­

tła. A le prawo oznacza warunki moralne, a innych każe się dorozumiewać. Skazany są- downie bdnkrut, pozbawiony urzędu, nie m o­

g ą obecnością swoja znieważyć przybytku cno*

t y republiknnckiej, T a k w ięc, uznaje tu oj­

czyzna za dzieci swoich tych tylko ludzi, na­

przeciw którym ani honor, ani rozum nie skła- daja złego świadectwa, a naród, jeden z naj­

szczęśliwszych w świecie, opiera równość p o ­ lityczną obywateli na moralności politycznej.

Zgrom adzenie ludu wybiera dożywotnie Łan - .damanów czterech, N am iestnikaPodskarbiego i innych urzędników; ale co do Landamana pierwszego i pierwszych urzędników, potwier­

dza swój w ybór corocznie. Zgromadzenie lu­

du wybiera podobnież Deputowanych na Sejm Związku Szwajcarskiego, i udziela sankcji u-

chwalonym prawom, ważnym postanowieniom, rozkładowi podatków, nadaniem praw o b y­

watelskich1. Sposób głosowania odbywa się przez

podniesienie ręki.

(10)

Władza administracyjna i wykonawcza skła*

da się z naczelników obwodowych i 65* człon­

ków Wybranych na zgromadzeniach parafjal-

nych, . ' . • *

>

Podobny skład iządu mają inne kantony Szwajcarskie., v ^ . t . - . ' N

i

A utor zwiedzał miejsce, na którćm stoczo­

na była sławna bitwa pod Sempach w r. i 386 .

Prosta kaplica z napisami nazwisk poległych panów niemieckich i Szwajcarów, przechowu­

j e j e j pamięć; a w miejscu na którem poległ nieprzyiaciel Szwajcarów, wzniesiony jest oł­

tarz, przy którym odbywa się co ro k nabo­

żeństwo żałobne. Pokazują tu wizerunek Le­

opolda , znaleziony w jego namiocie, i zacho­

wują starannie ten jed yn y dowód jego klęski;

zbroje tego Xięcia i żelazny naszyjnik z o- stremi kolcami, który b ył przeznaczony na szy­

je Prezydenta Lucerny, znajdują się w zbro- jowni tego miasta.^ Cztery kamienne krzyże za kaplicą, wskazują groby, w których ręce na­

b ożn e połączyły poległych przyjaciół i nieprzy­

jaciół. Na tem samem pobojowisku znajduje się pomnik otoczony kratą żelazną; m ów ią, z e się w nim mieszczą zwłoki W i n k e l r y d a , k tó ry rozstrzygnął bitwę pod Sempach. D o m tego bohatera w mieście Stanz, odbiera do dziś

dnia cześć niemal religijną, a na placu publi­

cznym umieszczono jego wizerunek. Prezydent

(11)

Lucerny, który w bitwie pod Sempach równie chlubną poległ śmiercią, rzekł był przed zgo­

nem do obywatela Lucerny* który do niego po rozkazy przybył: ^Powiedz naszym ziomkom, aby nigdy Prezydenta na dłuższy czas ja k na rok nie wybierali \ powiedz im y ze radę te da­

je im umierający Prezydent ” Prezydent Z o f - f i n g e n godzien zw yciężyć w tej samej spra­

w ie ,'c h o c ia ż wprzeciwnych walczył szeregach, czuje że omdlała ręka nie może dłużej utrzy­

mać chorągwi powierzonej jego męztwu; pra­

gnie przynajmniejzasłonić ją od hańby, i szar­

pie ją na tysiąc kawałków; znaleziono go mię­

dzy ptoległemi trzymającego sam drzewiec mię*

dzy ściśniętemi zębami. Ale ze wszystkich tych bohaterów, sam W i n k e l r i e d doznał po zgo­

nie zaszczytów #tak nadzwyczajnych, jak jego odwaga. Kanton Unterwalden szczyci się od czterech wieków jego nazwiskiem, dom jego utrzymany do dziś dnia w Stanz, doznaje pra-

% •

wdziwćy czci, a wizerunek jego wzniesiony na placu publicznym, odbierał hołd poszanowania wszystkich pokoleń Helweckich, które przemi­

n ęły od zgonu jego. K tóryż naród więcej o- ceniać umie cnotę; k tó ryż bardziej zasłużył,

aby się dla niego pojedynczy poświęcił?

Wszystkie wieki wysławiały poświęcenie K o- d r u s a , które w pewnym względzie było skut­

kiem rozkazów wyroczni. C zyn K u r c j u s z a

(12)

jest tylko powieścią dla ludu w ym yślon ą, w której Rzymianin okazał zarówno wiele w y o ­ braźn i, jak patrjotyzmu, ale czyn W i n k ę l r i - d a b y ł wolny, nie wymuszony i zupełny; je­

g o uniesienie bohaterskie, połączone z czułem wspomnieniem rodzinnem, to uczucie natury,

oboik zapału jakim go odwaga natchnęła, i ser­

ce ojcowskie, obok duszy obywatelskiej, to jest:

co było bez przykładu, co je$t wyższe nad wszel­

k ie porównanie.

A u to r znajdował się w Lucernie właśnie w tenczas, k ie d y się oubywał sejm związku Szwaj-

l i ' , y V 1 * % m

carskiego.

Deputowani z całej Szwajcarji zgromadzają się co r o k na narady w sprawach ogólnych swojej Ojczyzny, kolejnie w B ern ie, Zurich i Lucernie. K ażd y z 22. kantonów z których się składa federacja Szwajcarska, posyła na ten sejm dwóch lub trzech reprezentantów, ale głosy li­

czą się ty lk o kantonami. D eputowani wybie­

rani są co r o k , a w niektórych kantonach co lat dwa; w niektórych kantonach ma Landa-

man, czyli pierwszy w Kantonie urzędnik pra­

w o reprezentowania swojego Kantonu; w je­

dnych liłd wybiera reprezentantów, w innych wybiepa ich Senat, ale żaden Kanton nie p o ­ wierza tego zaszczytu cudzoziemcom, albo na­

wet obywatelowi innego Kantonu; sądzą b o ­ wiem, że njięszkaniec Kantonu przemysłowego

9

(13)

mylnie mógłby rozumować, g d y b y mu przy­

szło popierać żądania Kantonu rolniczego, al­

bo pasterskiego. K ażd y D eputow any przyby­

wa na sejm z instrukcją od swego Kantonu, i nie wdaje się w sprawy w niej nie objęte. O b ­

rady, podobnie jak w ybory odbywająsię w Szwaj - carji z wielką s p o k o jn o ś c ią ,/ i przy drzwiach zamkniętych. Przed każdym Deputowanym i-

dącym na posiedzenie, postępuje Herold czer-

f *

wbno ubrany. , Przedmiotem narad ogólnego sejmu Szwajcarskiego, są stpsunki w Szwajca- rji z mocarstwami zagranicznemi, mianowanie

urzędników zagranicznych i krajowych, stano­

wienie rocznego kontyngensu i wszelkich u- chwał, które się tyczą porządku i bezpieczeń­

stwa publicznego całej Szwajcarji. A u to r ubo­

lewa że Szwajcarowie nie mają ustawy, która- b y łączyła wszystkie interesa pojedynczych kan­

tonów w jedną całość, spostrzega tajemną do tego d ą ż n o ś ć , i przepowiada jawną walfc^ o osiągnienie tego celu. Rzeczpospolita Szwaj­

carska, jest tylko z nazwiska federacyjną; zmu­

szona szanować niezawisłość każdego kanto­

n u , nie m oże się opiekować niepodległością wszystkich razem. W liście oddzielnym zasta­

nawia się Autor, czy zgodne jest z pożytkiem Szwajcarji najmowanie woyska zagranicznym, i sądzi, że zwyczaj ten jest dla całego narodu

szkodliwy.

(14)

Na jeziorze Lu cern y znajduje się między innemi wyspa Alstadt, na której Xiąd^ R a y f i a l uwiecznić chciał pamięć trzech oswobodzicieli Szwajcarji, przez pomnik granitowy, czyli ka­

czej wsławić własne nazwisko, gd yż (jak au­

tor powiada) wszystkie niebotyczne góry Szwaj­

carskie są tyluż* pomnikami tych bohaterów;

jakkolwiek bądź, dozwolono Xiędzu R a y n a l wznieść obelisk na Ąo, stóp w y s o k i, ale zało­

życiel zapomniał o ko n d u k to rze, i piorun roz­

trzaskał dzieło je g o , które miało b y ć wieczne, tak: iż nawet śladu nie ma, gdzie się wznosi­

ło , Trwalsze ^są rozwaliny zamku Habsburg- skiego, dodające wiele ozdoby tej wyspie; miej­

sce to jest kolebką domu austrjackiego; z nie­

g o wyniosła fortuu-a hrabiów Habsburgskich na tron Cezarów; z tego więzienia gotyckiego, w którym dziś puszczyk p rzebyw a, wzleciał tak

świetnym i spiesznym lotem orzeł Cesarski.

Niedaleko miasta Kiisnaclit widać staroży­

tną wieżę zamku G esleraj jej posępne rozwa­

liny obok śmiejących się barw lasów przyle­

głych, podwyższają obraz piękności wiejskich.

Prawie wszystkie widoki w Szwajcarji są tego ródzaju. Z pięknością najbogatszej natury łą­

czy się tam prawie zawsze zajęcie pomników historycznych. Zabytki gmachów gotyckich po­

zostały w Szwajcarji, jak g d y b y dla przyozdo­

bienia krajowidów. Lud wiclzi w nich świadki

(15)

życia upłynionego, czci je jako pomniki swe­

go szczęścia, ogląda je z upodobaniem, jak g d y b y starożytne karty dziejów swoich, w yry­

te na ziemi, na której mieszka.. • "

O pół mili odK iisn ach t, prowadzi ścieszka wązka ociemniona lasem i otoczona dwoma pa­

górkami, do miejsca, w którem W i l h e l m T e l l czynem śmiałym i szczęśliwym Ojczyznę oswo­

bodził. Zdaje się, iż sama natura przeznaczy­

ła to miejsce na widownię czynu romantyczne­

go. Szwajcarowie wystawili tu kaplicę, bo u nich pomniki religijne łączą się z wspomnie­

niami ich szczęścia. Prosty napis przypomina datę pamiętnego zdarzenia, a zewnętrzne ma­

lowidło, jakkolwiek mierne i przez oszczędność zupełnie rępublikancką zbyt mało zabierające miejsca, zajmie zapewne każd ego, bo nawet cudzoziemiec nie może b y ć obojętny na wspo­

m nienia, jakie ubudza.

Niedaleko kaplicy W i l h e l m a T e l 1 a, wzno­

si się góra J iig h i, którą teraz najwięcej cudzc/- ziemców zwiedza, podobnie jak dawniej naj­

częściej zwiedzano p ołożon ą naprzeciw niej gó­

rę Pitat, W id o k liroczy* wynagrodził autoro­

wi czterogodzinne trudy, jakie podjął, zanim się na szczyt jćj dostał; z widowni tej ukazują się coraz nowe równiny, now e jeziora i mia­

s t a ; sama tylko słabość w zro k u , stawia kres

widokowi. „W y sta w sobie (mówi autor) ró-

(16)

16 —•

wninę, na której wysokie g ó ry widzialne s^ je­

dynie za pom ocą ogromnych cieni swoięh, na której 14. jezior w znaczney od siebie odległo­

ści, podobne są do ułomków zwierciadła na murawie ułożonych, na której ludne miasta, wydają się zaledwie jak małe punkta, a bę­

dziesz miał słabe wyobrażenie jedynego w świe- cie widoku z góry Righi.

Jakże różny, a niemniej zadziwiający widok ukazuje się z drugiej strony tej góry. W id a ć

z niej łańcuch Alp z ogromnemi kolosami o- krytemi od początku świata szklącą s^atą i do-

tykającemi obłoków w tysiącznych najdziwacz­

niejszych kształtach. W id o k tych gór napełnia duszę mimowolną trwogą; przypominają b o ­ wiem okropne wstrząśnienia, którym byt swój ' winne; zdaje się zrazu iż wstrząsają szczytami, ale później uspakaja się imaginacja uwolnio­

na od próżnego wzruszenia i spoczywa z n ie - wymownem ukontentowaniem na tych szczy­

tach , które zdają się b y ć siedliskiem i obra- . żeni wieczności. Na samym szczycie g ó ry

1 %

R ighi wystawiono dom gościnny, w którym zawsze znajduje się wielu podróżnych.

A u to r znajdował się na górze R ighi w dzień, w czasie zachodu słońca i w chwili, k ie d y już noc cienię swoje rozpościerać zaczęła; za ka­

żdą fazą inny i rozmaity uderzał go w idok, a podług niego nic w święcie nie m oże bar-

dziej

(17)

dziej zadziwić, jak widok tych ogromnych ko­

losów, w chwili k ied y je noc okrywać zaczy­

na ; wydają się one w tenczas jak długie mar­

twe postaci ludzkie, a zacieniony śnieg, k tó ­ ry je ukryw a, nadaje im okropną bladość;

równiny, które je przegradzają, nie są juz vr ten czas dla oka dostępne, przez co każda g ó ­ ra wydaje się jak ruszająca się mara obdarzo­

na życiem i czuciem. ' -

Schwyz jest w Szwajcarji ziemią klassyctn^*

Na niej bowiem trzej bohatyrowie z a ło iy fi podstawy niepodległości swego kraju i ona to słusznie nadała nazwisko całej Konfederacji

Szwajcarskiej. D zieło tych trzech ludzi, którzy nie mieli ani wpływu, ani imienia, ani p o tęgi, trwa do dziś dnia pomimo wpływu pięciu wi«-

1 tów. Ileż państw na sile opartych zniknęło w tym przeciągu czasu! C zy ż jest gdzie lepszy dowód ,

ż e najtrwalsze są instytucje oparte na spra­

wiedliwości i zmierzające do szczęścia lu d z if K ażd y wymawia tu imiona Waltera F i i r t t a , Arnolda M e l c h t a f a , i W ernera S t a u f f a ­ c h e r ; wizerunki ich zdobią gmachy publicz­

n e ; znajdzie je zarazem pod dachem ubogie­

g o , jak na murach świątyń Pańskich. W s z y ­ stkie serca podzielają hołd pobożności mię­

dzy bóstwem, a ich pamięcią i oddają im nie­

mal cześć religijną. Żaden naród n ie b y ł u*e-

%

— i 7 —

(18)

ze wdzięczniejszy, i nigdy patrjotyzm nie był bliższy bałwochwalstwa. ,

D o m S t a u f f a c h e r a w Stejnen stał się po- mimo gorliwej o niego troskliwości pastwą czasu; w miejsce jego wystawiono kaplicę. Cór.

' więcśj uczynić mógł dla niego lud re lig ijn y ? Najwyższa godność Landamana zostawała przez

w iek cały w jego ^rodzinie. C ó ż mógł uczy­

n i ć więcej dla niego lud swobodny?

- T ro fea narodu, k tó ry zawsze w dobrćj spra­

w ie walczył, wznoszą duszę, podobnie jak ją zasmucają wawrzyny chciwego zdobywcy.

»W iesz, z jaką w zgardą, (mówi autor) odwra­

cam oczy pd dupinych zastępów, od tych py*.

f sznych bram tryumfalnych, gdzie historja po­

koleń poświęconych szaleństwu wojowniczemu, iest ja k b y krwią^ skreślona.”

N ic bardziej nie przypomina historji rze- czyposp o litych greckich i jak początkowe dzie­

je Szwajcarji. Boje Greków z barbarzyńca­

m i, n ie znają czynów więcej bohaterskich i charakterów większych, jak wojna Szwajcarów - przeciw domowi austryaćkiemu. Z jednej i z drugiej strony . małe kraje skonfederowane utrzymują z mniejszą siłą, nierówną * walkę,

która za pierwszóm starciem powinna je była zniszczyć, u jednych i drugich świetnieje naj­

czystszy patrjotyzm i pełna uniesień waleczność.

K ażd y urzędnik staje się wodzem, każdy o-

— i8 —

(19)

%

bywatel bohaterem* C ó ż brakuje W i n k e l - r y d o w i i G u n d o l d i n g e n o w i , aby w yró­

wnali' sławie - A r y s t y d es a i L e o n i d a s a jeśli nie większa ich nazwisk harmonijność i pomoc H e r o d o t a .

Jak Greków, tak Szwajcarów historja, nia­

nia tej liczby ludzi, tych zwycięztw, które c z y ­ nią zajmującemi dzieje innych narodów. Dzia­

ła w nich zwykle lud mały i dla kraju n i9 wielkiego, a jednak historja ich zajmuje na s , gdy tym czasem obraz wielkich pustoszeó, ja­

kie w rodzie ludzkim tylu bohaterów zrządzi­

ło , utrudza nas i nie przywiązuje do siebie.

Pochodzi to ztąd, iż u G reków i Szwajcarów stanowisko każdego pojedynczego stawało s i f

ważne z powodu samej sprawy, za którą wal­

czył. D o s y ć było poświęcić się dla wielkie­

go celu, aby zostać wielkim ; każdy obywa­

tel miał tam swój udział osobisty w niebez­

pieczeństwie i sławie. Inaczej ma się rzecz z tą masą ludzi, przy której tylko wojownik uwagę historyka zwracać może. - ✓ ?

Niemal cały list poświęcił autor opisowi sławnego oberwania g ó ry w roku 1806. Miej­

sce to w.doczne przy drodze, prowadzącej od góry R i g h i do jeziora Low erz, dziś okryte skałami i rozsypaną g ó rą , miało przed tćm nieszczęściem na swojej powierzchni kilka wsi

’ v a*

19

(20)

i 600 mieszkańców, z których 400 straszną śmiercią w jednój chwali zginęło. 1

Miasto Schwyz leży w położeniu nadzwy­

czaj pięknem. Kościół tamtejszy ma wiele ozdób, a'między ińnemi ambonę zupełnie Mu­

rowaną, którą podpierają trzy kolosalne oso­

b y , w postawie okazującej utrudzenie. Artysta chciał tu wyobrazić przez te osoby L u t r a , Z w i n g l e g o i K a l w i n a ; ogromny ciężar, k tó ry w kościele tym dźwigają, jest w oczach ludu emblematem kary, którą reformatorowi©

ci na drugim świecie ponoszą. Zwolennicy Z w i n g l e g o w Z u rich ofiarowali miastu Schwyr.

.*40,000 fl, za zniszczenie tej ambony, ale gor­

liwość religijna większa była nad chęć zysku.

W Schwyz znajduje się kilka' gmachów publi­

cznych, jak zbrojownia, dom schronienia dla cudzoziemców, zwany X enodochium ; przyjmu­

ją do niego każdego nieszczęśliwego bez wzglę­

du na religją i pochodzenie.

K a tu s z , którego facjata zdobi plac publi­

czny, nie odznacza się wytwornością budo­

wy; sala w której się zgromadza rada wielka ftna obraz wystawiający siedm c n ó t, ale nie

* W ■ . A . 1 * . '

f przyczynia się do jćj przyozdobienia, zawsze- jednak zwrócić może uwagę p o d ró żn e g o } ma

bowiem poprzybijane na sobie blaszki mie­

dziane z herbami rodzin senatorskich, zasia-

W

dających w radzie wielkiej, Biaazki te zdej-

(21)

ar

muję się z obrazu, w miarę, jak który z se­

natorów ż y ć lub urzędować przestaje. W o g ó l­

ności nigdzie może niema większego upodo­

bania w herbach, jak w tym małym kraju de­

mokratycznym. Każdy niemal dom ma wy­

obrażenie p od obn e, a nawet chaty i cmen­

tarze nie są wolne od tej próżności; nadawa-

0

nie sobie tytułów i wymawianie wyrazu de przed każdem nazwiskiem weszło tu w zwy­

czaj powszechny. K ażd y obywatel Kantonu Sckwyz wywodzi swoje pochodzenie z rodu szlacheckiego; niemniój dla tego wszyscy są.

równi. W łościanin w niczero się nie różni od szlachcica, bo tam każdy mieszkaniec mo«

ż e b y ć na przemiany jednym i drugim. Grób Alojzego R e d i n g a , ostatniego w Ojczyznie swojej bohatera, tak jest skromny, jak każd e­

go innego górala.

Sala małej rady ma obraz wystawiajf|cy głó ­ w ne rysy historji helweckiej. W całej tej sa­

li panuje największa prostota; proste ławki do koła stołu sa siedzeniem dla rządców tego kra-

£ v V /

ju, a miejsce dla Landamana przeznaczone, odznacza się krzesłem wybitem czerwonym a- xamitem. A n i w tćj sali, ani w całćm mieście Sckwyz nićma ani jednego obrazu, k tó ry b y zachowywał rysy dawniejszych kraju tego u- rzędników. Niema l udu, k tó ry b y używał wię­

kszej wdlności i zarazem większym b y ł nie-

(22)

wolnikiem dawnych zwyczajów, jak Szwajca­

rowie kantonu Schwyz, chociaż żaden ich zwy­

czaj niebył nadany, ani na piśmie zachowany, ale każdy upowszechniał się przez podanie. Jak w dawnćj Sparcie tafc i w Schwyz opiera się konstytucja na obyczajach publicznych, a przy­

wiązanie ludu dochowuje wiernie jej ducha t a k , iż niema potrzeby powierzać ją pismu.

Oprócz kantonów ^Schwyz, IJri i Glarus, wszystkie inne składają w archiwach czynności swoich sejmów. Powszechne zgromadzenie lu-

m

du wybiera co dwa lata jednomyślnością urzę­

dników publicznych. Pierwszy w kraju urzę­

dni k, to jest; Landaman, jest prezesem ra<Jy stanu i trybunałów, niemniój reprezentantem Kantonu Schwyz na sejmie ogólnym. Drugim

urzędnikiem jest namiestnik, a trzeci z kolei, co do znaczenia urzędnik ma pod swojem za­

wiadomieniem chorągiew Kantonu i Znaki na nieprzyjacielu zdobyte. Szacunek publiczny

#

jest niemal wyłącznem wynagrodzeniem prac urzędow ych, on też doprowadza do nich, ja­

k o ż w yborcy wybierając naczelnika K anton u, żądają ty lk o poczciwości i światła. Teraźniej­

szym Landamanem Kantonu Schw yz, jest o-

berżysta z pod wielkiego jelen ia . Oberża je ­

go nie jest najlepsza w całćj rzeczypospolitej,

.wszelako zwiedza ją każdy, dla tego samego,

(23)

aby widzieć pierwszego urzędnika ludu wol­

nego.

Najwyźsią władzę piastuje ogólne zgroma­

dzenie obywateli. A b y należeć do tego zgro­

madzenia dosyć jest mićć lat 16, bez wzglę­

du na majątek; pomimo tego zgromadzenia ludu w Kantonie Schwyz nie są burzliwe, tam bowiem młodzież przyzwyczajana od dzieciń­

stwa szanować instytucje swego kraju, przy­

nosi z sobą na zgromadzenie uszanowanie dla w O praw, a młodość j e j , służy tylko d a ożywienia powagi narad. W tym że samym wieku zaczyna

się obowiązek służenia w milicji; obowiązek ten trwa przez całe ż y c ie , co sprawia, ze ludność

Kantonu Schwyz, stanowi część Szwajcarji naj­

więcej wojowniczą; odznaczyła się ona zawsze gdy szło o utrzymanie niepodległości, a na­

wet w ostatnich czasach opierała się przez dni cztery i w różnych punktach wojsku francuz- kiem u, które było cztery razy liczniejsze; u-

ciążona wolność mściła się kilkokrotnem po­

wstaniem, które niemało zwycięzcom zaszko­

dziło. D o dziś dnia^są tu ślady nadzwyczaj­

nych wysileń o utrzymanie swobód od 5« wie­

ków wywalczonych.

W ielka rada Kantonu składa się z-$6 radców;

w niśj naradzają się nad projektami praw, któ^

re następnie zgromadzenie narodowe sankcjo­

nuje; należą także do niej przedmioty wyż-

(24)

»zij policji i sprawy kryminalne, tylko w ra­

zie kary śmierci, wybierają gm iny sąd oddziel­

n y w liczbie wyrównywającejl składowi głó­

wnej rady, z którą wspólnie w takich przypad­

kach wyroki wydaje, Ale wiele lat upływa,

#

zanim wykonanie kary śmierci wzrok tego lu-

0

du zasmuci; więzienia w tym Kantonie są ‘naj­

częściej próżne i ta sama osoba, która auto­

rowi przybytek praw okazyw ała, wprowadziła go do ustronia zbrodniarzy. D o z o r c ą więzie­

nia była dwudziestoletnia * dziewczyna, zkąd

l i # I

ju ż wnosić można, że obowiązek przy więzie­

niu niebył bardzo trudny, ani zbyt surowo wy­

kon yw an y. . i / ^

N iew inność obyczajów, wydatne objawie­

n ie się opinji publicznej i uderzające ceremo- nje przy wykonaniu kary śmierci, te są przy­

czyny, dla których zbrodnie tak rzadko się w y­

darzają. Jnne kary w Kantonie Schwyz są:

w ięzienie, wygnanie i wysłanie do służby za­

granicznej; ostatnia kara powinnaby zmniejszyć upodobanie, jakie mają niektóre kraje w puł­

kach Szwajcarskich. Siła zbrojna Kantonu Schwyz składa się z ośmiu Żandarmów. M ię-

%

dzy mieszkańcami tego Kantónu niema innej ró ż n ic y zewnętrznej, oprócz te j, jaka wynika z nierówności majątków, ale i ta nie jest bar­

dzo widoczna pośród ludu niemal wyłącznie

pasterskiego. Z y cie towarzyskie w Schwyz nie

(25)

wiele ma ruchu i powabu, gdyż tam każd y trzyma się kolei dawnych zwyczajów, a jeśli się kiedy od nich odrywa, to chyba dla w y­

pełnienia jakiego obowiązku względem sprawy publicznej. W id o k tego małego kraju , w któ­

rym przyjemności życia familijnego, są pra­

wie jedynem szczęściem, wydawałby się zape*

wne posępnym dla szukającego roztargnień w stolicach ludnych. Męzczyzni zgromadzają się w oberży co wieczór i paląc fajkę, w ypró­

żniają spokojnie butelki. Kobiety zajęte gos­

podarstwem domowem, rzadko się odwiedzają i wychodzą prawie tylko do Kościoła, albo na przechadzkę. W całym Kantonie Schw yz, pa­

nującą religja, jest Katolicka. Francuzi zabra­

li byli skarby z opactwa Einsiedeln, do którego do dziś dnia mnóstwo osób pielgrzymuje.

Na Kongresie Wiedeńskim przyłączono do Kantonu Schwyz niepodległa Rzeczpospolitą

%

Gersau Ąoo mieszkańców liczącą.

( D alsze wyjątki, nastąpią)

— 25 —

(26)

P O D R O Ż ,

M i k o ł a j a M u r a .w j e w a , C e s a r s k o R o s s y j s k i e o o

P o ­

s ł a p r z e z k r a j* T u r k o m a n ó w d o C h i w a ,

W L A T A C H l 8 <9 « i 1 8 2 0 . ( C i q g dalszy )

U.

'*

1 Podróż z Turkestanu do Chiwa

.

|— t

D n i a 19. Września opuścił autor kraj Tur- komanów, udając się do Chiwa, opatrzony dwo­

ma listami do Chana, to jest: jednym od na­

czelnego dowódzcy w Gruzji Jenerała J e r m o - ł o w a , drugim od Majora P o n o m a r e w a . Je­

g o przewodnik S e i d wysłał naprzeciwko nie­

g o 4 * wielbłądy przez krewnego swego A b u l - H u s s e i n , któremi przybrawszy dwa kon ie, w towarzystwie tłómacza i służącego, puścił

sig przez stepy uzbrojony w sztu cie c, w parę pistoletów i gindział^ których w ciągu całej

4 A

drogi nigdy od boku swego niee>ddalał. T ło - macz był dla niego ćiągle usłużny, okazywał stałą przychylność i zawsze wesołej myśli. — Z wierzchołka gór tworzących brzegi odnogi butkańskiej, mógł autor przejrzeć całą prze­

strzeń step pustych, które przebywać mu wy­

(27)

padało; gdzieniegdzie tylko widać było liche krzewiny i szukające w nich pożywienia wiel­

błądy lub owce, zresztą same piaski. Mieszka­

jący w tćj -stronie T u rk o m an ie, leniwi i-nie- troszczący się o n ic, nabywają potrzebnego im zboża z Chiwa, z Astrabadu, lub żywią się mle­

kiem wielbłądów. Jedynem ich zatrudnieniem są rabunki: chwytają oni Persów w Astraba-

dzie, uwożą z sobą i przedają w Chiwa.

S e i d (przewodnik) mięszkał w A u li zwa­

nej Sudszi-Kabil obejmującej do 3 o. kibitek i mającej trzy studnie ze słodką wodą. Przyję­

to tu autora z wielką ochotą, gdzie bawił do dnia $i. ponieważ dzień ten miany b ył za dzień szczęśliwy w podróży. Przyłączyło się tu do jego orszaku dwóch' naczelników Turkestań- skich, tak, że cała karawana składała się z 17.

wielbłądów, jeden do drugiego postronkiem przywiązanych. Na pierwszym wielbłądzie sie-*

działa F a t m a niewolnica z rodu Kurdów, da­

wniej nałożnica ojca S e i d e g o , która służąc u niego przez lat dwanaście, prosiła aby W na­

grodę jej zasług i dla polepszenia losu, w y­

wiózł ją i przedał w Chiwa, Niechciał z po­

czątku S e i d przychylić się do jej żądania, lecz gdy mu oświadczyła, że dla skróce­

nia nieszczęśliwej swej doli utopi się w studni, zabrał ją z sobą. Biedna ta kobieta wycierpia-

a nieznośne trudy w ciągu tej drogi; odziana

(28)

pełniła wszystkie usługi dla pana swego, a gdy się zatrzymywa­

n o , poiła-wielbłądy.

Im więcej oddalano się od brzegu morskie­

g o , tym liczniejsza stawała się karawana, przez łączenie się z nami pojedynczych Turkomanów p o drodze koczujących, tak dalece, że trzecie­

go daia, było w nićj z o o . wielbłądów i Ąo.

ludzi. Przykrzyła się podróż autorowi, zwła­

szcza że z nikim rozmawiać nie mógł. Upały b y ły wprawdzie duże, ale znośne. Puste zu­

pełnie stepy przedstawiały smętny obraz śmier­

c i , nic nie ożywiało ich powierzchni, nigdzie ani 'iednego krzaczka dostrzedz niemożna by­

ło. Jechano w kierunku na wschód; dnia $i.

Września przypadło zaćmienie xiężyca, blisko godziny trwające, co wszystkich Turkomanów strachem przejęło; utrzymywali bowiem, iż xię- ż y c wtenczas tylko się chowa, gdy jaki naczel­

n ik z ich pokolenia umrze. T ej samćj nocy, która z powodu spadającój dużej rosy, zimna

■była, zrobiono z i. wiorst drogi aż do studni Sjuili zwanój, gdzie zo. jurt Turkestańskich zna­

leziono. W tern miejscu jest obszerny cm en­

tarz, na którym znajdowało się niemało gro­

bowych kamieni; między temi b y ły niektóre z napisami i ozdobami. Turkomanie zapewnia­

li autora: że cmentarz ten, założony jest od niepamiętnych czasów.

’ ’ ‘ •

.

. , ’ v '• » / nędznym tylko łachmanem*

i

(29)

Dnia a3 © północy, w dalsza wyruszono dro­

g ę , i po dwugodzinnym pochodzie, zatrzyma­

no się przy studni Dem urdszem , gdzie około Ąo. rodzin Turkoman^w mięszkało. Po nabra­

niu świeżćj wody, jechano dalej; wszędzie ten sam widok nieprzejrzanych pustyń, tak dale­

c e , że ani trawa na nich nie rosła. Dalsza droga prowadziła przez wklęsłą nizinę, która ile się zdawało, niegdyś korytem morskiem b y ć musiała. Dziwną jest rzeczą, iż w tej pustyni nie wszystkie studnie dobrą wodę mają; czę­

sto obok studni dostarczającej słodką w od ę, druga w małej odległości słoną wydaje; nie­

które z nich mają do Ąo. sążni głębokości i są cembrowane; Turkomanie niewiedzą przez . kogo były kopane. Ujechawszy 28 wiorst drogi, zbliżono się do jeziora po lewej stronie drogi na małę milę odległego, ciągnącego się blisko na mil dziesięć od północy na południe, i po- • łączonego z odnogą morską Karoboga. T u r ­ komanie nazywają je K u li-D e r ja , także A d szi Kujussi to jest gorzka studnia. Zdaje się, że to jezioro równie jak i powyższa odnoga, nie

% M

są znane jeografom. W oda jego jest tak gorz­

ka, że żadne zwierze pić nie m o że, a T u r­

komanie zapewniali autora, że w nieoa nie masz żadnćj ryb y, a ptaki które je przelatują, śle- pną. W id a ć że to jezioro wysycha coraz wię-

— 29 ~ ,

(30)

£

cej, można nawet poznać dawniejszy obszer-

> ność jego koryta.

Dnia zĄ, zrobiwszy 28. wiorst drogi, zatrzy­

mano się na wierzchołku gór Sarch Baba, któ­

rych pasmo ciągnie się od północy ku połu­

dniowi* Droga była nadzwyczajnie zła T mu­

siano przebywać liczne parowy i przepaście;

n o c była zimna, piasek dęty wiatrem przera­

źliwym , zasypywał karawanę, ledwie kilka ga­

łązek zebrać można było dla zrobienia ognia.

O p ó łn o cy wyruszono dalej, i niedługo spu­

szczono się z góry* Na samym szczycie tej gó­

ry jest pomnik na cześć Chana Turkestańskie­

go E r t e S a r e B a b a , który kóczołując nad brzegami odnogi helkańskiej, przeniósł się po-*

tem do Bukarji. E r r e S a r e B a b a , szanowa­

n y b ył od ziomków dla swoich cnót i obszer-

§ %

nych wiadomości, i oświadczył życzen ie, aby

\ po śmierci na wierzchołku tej góry był pocho­

wany, żeby podróżni modlili si^ za niego. T y m pomnikiem iest wysoka gftiba ^tyka, na której wiszą różnofarbne płaty; u spodu obłożona jest kamieniami, rogami jeleniemi i skorupami,

które składają przebywający tamtędy T u rk o - manie na znak czci swojej dla niego.

Zaledwie przebyto góry, zdawało się zaraz że karawana pod inne dostała się klima; po­

wietrze było łagodne i ciepłe, a tu i owdzie chociaż w piasku, rosły rozmaite krzewy.

— 3o —

(31)

Dnia a 5 . zatrzymano się u studni Tuer^

nitdaleko której koczołuje pokolenie T u rk o - manów zwane A t t a , niewięcej nad 1000. ki­

bitek l;r z jc e , używające opieki Chana Chiwań- skiego, różniące się znacznie od innych stro­

jem , rysami twarzy i więcej ukształconem ż y ­ ciem.

Z Tuer dwie drogi prowadzą do Chi wa; pier­

wsza nieco krótsza, idzie obok koczowisk T u r- komanów z pokolenia T tkey żyjącego jedynie

z rabunków, i będącego w bezprzestannej nie- przyjaźni z innemi pokoleniami, na których ka­

rawany napada. Druga droga w kierunku pół­

nocno-wschodnim jest o dwa dni dłuższą, lecz mniej niebezpieczna, -i dla gęstych studzien więcej dogodniejsza. T ą ostatnią udała się ka­

rawana.

Dnia 26. zatrzymano się przy studni D irin y w obszernej i głębokiej dolinie, której woda trąci zgnilizną i iest słona. D.irin jest właści­

wie granicą siedzib Turkomanów, bo w małćj x ztąd odległości, jest ostatnie pastwisko p o k o ­

lenia Jomud, jednego z najmożniejszych mię­

dzy Turkomanami. Dolina D ir in , ma brzegi spadziste i dość w ysokie, była niegdyś k o r y ­ tem rzeki, a według podobieństwa odnogi A m u - Deriy u dawnych Oxus zwanej. Ziemią ogoło­

cona

z

wszech istot żyją cy ch , żadnej nawet nie- wydaje wegetacji.

3i

(32)

\ . • I 7 U ' < _______

i , 1

■ F j

— 3

» *

* —

’ v e ‘

v / >

Dnia 27. stanęła karawana u studni Kasa- g l i , której woda była słona i -dopicia niezda­

tna. Ó d 27. do 29. przebyto 126. wiorst dro­

gi i zatrzymano się u studni Besz D iszik. Czas b y ł zimny, woda bardzo dobra; tu postano­

wiono o d p o czą ć, ćo dla autora było bardzo 1 przyjemnie, bo od dziesięciu dni siedząc na trzęsącym wielbłądzie, lub idąc piechotą, użył niemałej fatygi i niewygody. Podobna wędr.ów*

ka nie j e s t 't y l e dla Turkom anów uciążliwą, raz że są do niej wezwyczajeni, powtóre ż e

• wprawnie siedzą na wielbłądach, a nawet spią na nich w czasie pochodu wzdłuż się wycią­

gnąwszy. T u także pierwszy raz pożywił się autor fciepłem jedzeniem, to jest sucharem w słonej gotowanym wodzie. W pewnej ztad od­

le g ło ści, widać było pionowo wznoszącą się skałę, która podług powieści Turkom anów bjr- ła niegdyś brzegiem znikłego w tem miejscu morza. W dalszej podróży przebyto wyschłe k o ry to jakiejś rzeki blisko na 100; prętów sze­

ro k ie , a do i5» prętów głęb o k ie, które podo­

bnie jak jego brzegi było zarośnięte. W tćm miejscu spotkano się z karawaną z Chiwa po­

wracającą, przez którą autor doniósł o sobie Majorowi Ponomarew. *

Dnia 30. zrobiono 25 * wiorst drogi. Przy

tej drodze znajduje się pięć otworów, zapewne >

do jaskiń, zwanych Besz D iszik } (pięć otworów). '

y* , T u r-

(33)

Turkom anie mówili autorowi ż e mięszka w rjicłi

0 ^ J I • V I S 7 A

od n i e p o j ę t n y c h czasów pewien Król z liczny familją, posiadający ogromne skarby. C i co

chcieli zwiedzić te jaskinie, przypłacili cieka­

wość ż y c ie m , bo jakaś niewidzialna ręka chwy­

ta i dusi każd ego, co się tam wejść ódważy.

. W n o cy dnia 30. odbyto 35. wiorst dalszej wędrówki; zatrzymano się niedaleko zwalisk U tin -K a la ; (twierdzy Kala) są one niezaprze­

czonym dowodem, że tet okolica była n ie g d y i zamieszkała, i że dzisiejsze sućhe łożysko rze­

ki U s-Boi, łączyło się z odnogą A m u-D er i, k tó ­ ra do tej rzeki wpadała.

Dnia 1. Października przebywano okolicę zarosły jadowitemi roślinami, dla tego Turko- manie strzegli jak najstaranniej aby ich wiel­

błądy nie jadły. Przed świtem dnia 2. Paź­

dziernika spotkano karawanę Turkom anów z pokolenia 2szabdur, n a le ż ą c ą 'd o rodziny I g -

d u r. Złożona była z 1000. wielbłądów i i o o . ludzi, i przeciągała obok nas wśród śmiechu,

śpiewów i wesołości", z p o w o d u , że w Chiwa bardzo tanio zboże zakupili. N iedługo potem napotkano kilka innych karawan, które opo­

wiadały naszym T u rk o m an o m , że Chan Chi- v. ański nałożył n o w y podatek od wprowadza­

nych do jego kraju wielbłądów, po pół tilli, (15. złł:) od sztuki; że zaś Turkom anie wzbra*

niali się składać takową opłatę, w ydał.rozkaz

S i /

(34)

9

zatrzymywania 'przybywających karawan; przy- rzekł jednak, iż sam zjedzie do twierdzy A c h - S e r a ij'd la ułożenia się w tej mierne z naczel-

\ nikami Turkomanów, i dla przyjęcia ód nich podarunków. T e n rozkaz sprawił taki s k u t e k ,

ż e wiele karawan wyniosło się potajemnie z Chiwa. ; •- ; • •' N' 1 • ^ ‘ ;•

O dtąd zaczynał się kraj większą ^okazujący lu d n o ś ć , przerznięty liczne mi drogami i ście- szkami, prowadzącemi do wiosek i pastwisk w Chanacie Chiwańskim. W tem miejscu od- łą c zy ła się od naszych wędrowników najlicz­

niejsza karawana, H e k i m A l i - B e j a , udając się cząstkowo w różnym, kierunku dla zakupu zboża. W i d o k kolei w ozow ych, sprawił na au­

torze przyjemnes wrażenie.

D nia 3 * Października stanęli nad kanałem,

4 * \ * * -

co wszystkich niezmiernie uradowało, b o od , kilku dni brakło ju ż świeżej wody. T e n ka­

n a ł dostaje wodę z dzisiejszej rzeki A m u-D eriy v > wypływającej z północnych gór indyjskich, prze­

rzynającej B a k a rją ; rzeka ta minąwszy w stro­

n ić wschodniej miasto C h iw a , wpada do je ­ ziora Analskiego. W Chanacie Chiwańskim m nó­

stwo jest kanałów, a przy tym>. któryśm y nad­

m ienili, mieszkają liczne T u rkom anów p o k o ­ lenia. Trudnią się one rolnictw em , lecz za­

raz po żniwach wychodzą na łupieztwo do Per­

s ji,, zkad pojmanych jeńców zaprzedają w Chi-

(35)

wa. Prawie wszystkie wioski Chiwańskie, sta­

wiane są nad kanałami; uprawą roli trudnię się w części krajowcy, częścią niewolnicy. T r u ­

dno jest dać wyobrażenie o nadzwyczajnej u- rodzajności tutejszej ziem i, na której rosną dzi­

ko najprzedniejsze m elony i arbuzy. Ghóv\r bydła jest wszędzie znaczny, do zwierząt do­

mowych nateżą wielbłądy, k o n ie , rogacizna i owce. Chiwańcy i Turkomanie wpadając p o ­ społu do Persji, odbywają częstokroć i o 5 -

wiorst na dzień jeden, i zawsze prawie przez g. dni jadą bez spoczynku. W takich zago­

nach. raz tylko co czwarty dzień spoczywają

t I w . « w C

nieco dla posilenia k o n i, które napoiwszy kar- mia dszoganem (*_) ale bardzo oszczędnie.

^ * 9 *

Dnia 3 - Października przybyli do kanału D a sz-H u rs, gdzie przyjął'autora z wielką g o ­

ścinnością starszy pokolenia Jomun^i, nazwi­

skiem A t t a n - N i a s - M e r g e n . Powiedział on autorowi, że mówiono już w Chiwa o bliskićm jego przybyciu, i radził mu, aby bez zatrzy­

mania się wjechał do miasta i udał się prosto na dwór Ghana, sam Chanowi zwiastując, że przybywa do niego w poselstwie i prosząc

o

gościnność, bo tym sposobem nieomylnie jak najlepiej przyjęty zostanie. L u b o A t t a n da­

wał tę radę autorowi z jak najlepszego serca, postanowił on jednakże uprzedzić Chana o

(*) D s z o g a n j e i t to gatunek p r o s a , d u c e m a j a c e g o sia ra o.

- 3 * ,

(36)

swojóm przybyciu,*z obawy: aby inaczej postę­

pując, nie uraził go sobie. W dalszą drogę odprowadzał A t t a n autora przez wiorst 14*;

w czasie tćjże napotkała ich tak okropna bu­

rza tumany piaskui niosąca, ż e sam A t t a n stra­

cił ślad drogi. T u widział autor nieznane u nas zjawisko, jak silny <wiatr zmiatając piasek gwałtownie, formował z niego duże wzgórza,

i w tćj samej chwili roznosił je znowu. W szę­

dzie po drodze widać było ruiny i szczątki

mieszkań. W ieczorem uspokoiła się b u r z a , / właśnie gdy przybyli do kanału A ch-Serai]

siedli nad nim T u rkom an ie, mięszkają sami w jurtach, ale bydło trzymają w stajniach o- - grodzonych płotami, lub otoczonych wałami*

Dnia 5 - P° odbytym noclegu, w dalszą u- dano się drogę. Im głębiej w kraj wzdłuż ka- nału postępowano, tym więcej up raw ie grun­

ta widzieć się dawały, i to z taką starannością (mówi autor): że w Niemczech nieznalazłby nic podobnego. Kanały opatrzone są wszędzie li- cznemi mostami. ~ Przyjemnie było autorowi przebywać kraj przedstawiający obfite żniwa, zagęszczony drzewiną obfitującą w najpiękniej­

sze ow oce, pełną życia i ruchu. Zapytał on tłómacza dla czego ich pokolenia, podobnie

w kraju swoim nie są zagospodarowane, lub czemu z pustyń, nieprzeniosą się do Chiwa.

Tutejsi Turkomanie niema ją żadnego sto­

(37)

sunku z Turkomanami nad morzem Kaspij- skićm , ubierają się porządnie i więcej są u-

cywilizowani. S e i d zaprowadził autora do krewnego swego, gdzie b y ł uprzejmie przyję­

ty i traktowany. CWy się przebrał, p rzybyło do niego kilku naczelników pokoleń z powin­

szowaniem szczęśliwego przybycia. Powiedzia­

n o autorowi, że Chan niewyjechał jeszcze z Chiwa, Wysłał więc xlo niego Turkomana z doniesieniem o swoim przyjeździe, a drugie­

go do A ch-Serai, dla zawiadomienia o sobie tamtejszego urzędnika z rodu Usbeków. Z p o ­ wodu, że autor pisał dziennik swojej podro-

ży, i dowiadywał się o głębokości studzień, obok których przebywał, lub mierzył j e , wcię­

to go za szpiega, i jak mu m ó w io n o , tak o nim b ył nawet sam Chan uprzedzony. D n ia 12 odwiedził autor najstarszego naczelnika po- koleń Turkomanów B e r d i C h a n a , k tó ry służąc w roku 1812 u Persów, dostał się w nie­

wolę rossyjską, i przez czas niejaki służył u jednego z Jenerałów rossyjskich. Udzielił on

autorowi niektórych o Chanie wiadomości, co go skłoniło pospieszyć jeszcze tego samego

dnia do CHiwa, ale dla braku koni zatrzymać się musiał przez dzień jeden, a tymczasem nad­

jechał posłaniec od Chana. B y ł to młody przy­

stojny męzczyzna, nazwiskiem X b d u l l , któ­

ry'w szedłszy do autora w towarzystwie starsze-

- 37 -

(38)

1 1 ' i j i S , \ I I f r % l . r , / • i # r • % * ' i

" V ; — ‘ 38

%

\ ;

V I ^ t • C . % * \ # ^ .

■ ( W ' W ^

' go wiekiem ChiwańcaV badał go o przyczyny

j e g o podróży i o zamiarach rządu rossyjskie- ^ .

go. * ;. < ' ' ') ■/' '

Oświadczył mu na to autor, &e z tego sa- memu tylko Chanowi zda rachunek, lub um o­

cowanemu do/tego pełnomocnikowi, i doniósł, ż e ma dwa pisma do Chana, których tr e ś ć nie

jest mu wiadoma. Odpowiedział A b d u L l r iż dziwną jest r z e c z ą , że rząd rossyjski z dwóch stron razem przyseła do Chiwa pełnomocników których oprócz niego czterech się już z n a j d y je. Zaprzeczył temu autor uprzedzając A b *

dulla, ż e tamci są zapewne zbiegowie udają­

cy się za posłów, którzy surowo ukarani b y ć winni, i że domagać się będzie ich wydania.

Okazało się później, że Ą tak nazwanych p o - 1 słów, byli kozacy nogajscy, którzy z pismem

do Chana przybyli; a zaś A b d u l i a niewysy- .łał Chan do A u tóra, lecz on sam chcąc go dla ciekawości wybadać przybrał ten charakter na siebie. T e g o samego jeszcze* dnia dowiedział się autor, że dwaj Rossjanie, dowiedziawszy iię o przybyciu jego, zbiegli z A ch -S era i, zo ­

stawiwszy żon£ i dzieci, ale ich ujęto późniśj.

Między Chiwańcami jest dosyć Rossjan nie­

wolników, których oni rib granicy Orenburg- skiej chwytają./ Chiwańcy obchodzą się przy­

kro z niewolnikami; podejrzanych o ucieczkę

karzą su ro w o , a za drugim ra ze m , oprócz cie-r ,

(39)

leśnej kary przybijają ich goździem za ucho u drzwi domu i tak przez dni trzy wystawionych trzymają. (?)

Niektóre wydarzenia podczas pohytu w Chiwa•

Dnia 6 rano przyprowadzono najęte konie.

W d ro d z e do Chiwa spotkał się autor z dwoma posłańcami Chana do niego wysłanemi, z we-

4 i i ( ^ a *

zwaniem, ażeby zatrzymał się n ie c o , dopóki wyznaczeni na jego przyjęcie dwaj urzędnicy nie nadjadą, co wkrótce nastąpiło, pierwszy z nich b ył siwobrody, mógł mieć około 60 lat*

w ie k u , małego wzrostu i miał przy sobie czte­

rech konnych jeźdźców. Nazywał się A t t T s z a p a r Alla W erd i; (*) jego obowiązkiem b yło rozwozić rozkazy Chana. D rugi nazywał się E s z - N e s e r , i sprawował. urząd J u s - B a - s z y czyli setnika w wojsku Chana.

A tt Tszapar oświadczył autorowi, że z rozka­

zu Chana ma go zaprowadzić do Ihl H ehlde, warownego grodu do niego należącego gdzie

mieszkanie dla niego było już przygotowane.' Ujechawszy’ około 18 wiorst stanęli na prze-

(*) K o n i e c g a l o p u j a c y o d B o g a n a d a n y .

Cytaty

Powiązane dokumenty

tania; nakoniec, iżby między niemi nie mogły się znajdować bezkorzystne, suche i martwe opowiadania. Dla takich nieprzeznaęzamy.. ifńejsca w

kać się po tych lasach które tak zamiłował, Sąd ten jednakże byłby bardzo niesłuszny, każda albowiem karta jego dzieła jest do­.. wodem jego słodyczy

twowiernie jego słow om , i stawiła się w ozna­.. czone un

Niewiem czy właściciel n iw y mógł się więcej cieszyć swem dobrem, niżeli ja napawałem się widokiem chwiejących się nakształt fali morskiej zielonych

Z tych to przyczyn nazywali ich Normanowie wieszczbiarzami.. dów, ńie było nigdy możnem. Nędza nie jest przestępstwem; to prawda! lecz Czitdowie byli zarazem

Jezioro czudzkie ciągnie się wzdłuż na S 4 y a wszerz na -58 werst; znajduje się na' niem kilka.. ■wysp, a niektóre

nych liter nie dostawało w ich d z ie le ; jest to owoc późniejszej pracy Pana Heiter w Neapolu, którym tamto uzupełnił... Za pierwszym obwodem murów miasta,

Nie day mych myśli błąkaniu się szerzyć Czego nie poymę—dosyć' temu wierzyć, ' lakiez mi znowu przewidzenia grozą ? Które utwarza przyszłość moićy