d z i e n n i k
I
LĄDOWYCH i MORSKICH.
N“ 10.
M IE SIĄ C P A Z D Z IE R N I K , R O K 1827.
I .
P
r z e j a ź d z k a p oI
n f l a n t a c h f b z e zT. B
u ł-
B A R T N I .
( Ciąg Dalszy. ) L ist pierwszy.
z Narwy dnia 18 M aja 1827 Roku,
nr JL r o s k i , smutek, melancholja, kłopoty; wszy
stko to zostawiłem za rogatkami i dostawszy się z miasta na pole, wzleciałem w duszy p o dobny do ptaka, który się z sideł uwolnił.
W mieście, każdy krok przypomina wam że
zależycie od innych ludzi; przyzwoitości i wzglę
d y “umowy, wywodzą was nieustannie za o - bręb naturalnego charakteru; ogromne budo
w y ścieśniaią widok przed w zro kiem , ścieśnia
ją myśl i ż e tak p o w ie m , utrzymują ją w wię
zach. Na otwartem polu czuje człowiek swo*
je siły. N ie widzi tam dzieł sztuki, które jakkolwiek mogą b y ć szanowne, zawsze utru
dzają duszę; oswobodzony od więzów, któreispla- tają nieprzyjemności ż y c ia , ożywia się i od
świeża człowiek. Samotność i p o d r ó ż e , są k o niecznie potrzebne dla myślącej istoty. D r o
ga do Strzelny jest przedmieściem Petersbur- ga. W Strzelnie nie jesteś jeszcze za miastem.
Z a rogatkami Strzelny zaczynasz dopiero od dychać powietrzem wiejskiem. Powabne są widoki do samego K ipen u ; z lewej strony dro- gi kończy się widokrąg szeregiem g ó r , między któremi góra Dudorowa odznacza się między in- nemi większą zielonością, wyższością i jakby na przekorę innym górom, uwieńcza szczyty swoje
| H
mgłami, nie mogąc się przyozdobić obłokam i d śniegami, podobnie jak M oniblanc albo J 57 -
borussu. Tak, małe stworzenia ludzkie naśla
dują dzieła wielkich, dzieła, które podobne do mgły, tylko zdała wydają się b y ć rzeczy
wiste. Dworacy A l e x a n d r a macedońskiego
chcieli mieć krzywe szyje przez naśladowanie,
tt Napoleoniści składali na krzyż ręce i nosili
małe czapeczki. N ie chcę przedłużać poró-
- 3
wnań i rozszerzać się w wyliczaniu obyczajo*
w ych naśladowań, pochodzących z nawyknie- nia. W ie le było smutku i wiele śmiechu ztąd,
z e mali ludzie naśladować chcieli wielkich.
Przebiegłem w pamięci mojej liczne naślado- wania i uśmiałem sig* M gła nad górą D u d o . rowską obudziła w e mnie rozliczne myśli. O to jest c o nazywamy bicz z piasku kręcić'. Fi-
lozofow ać mgle się przypatrując!
Miasto, a szczególniej stolica, jest punktem spodkowym przemysłu, a tem samem źródłem bogactwa dla człowieka pracowitego i wstrze
mięźliwego. .Dla czegóż więc okoliczne P e- tersburga wioski są biedne i źle budowane?
D la te g o , ż e wieśniacy więcej myślą o ucie
chach i dogodzeniu swoim żądzom , n iż o środ
kach życia spokojnego i w ygodnego.
W ieśniak m oże wszystko przedać w Peters
b u rg u , czegoby w odleglejszych prowincjach nawet n ie przyjęto za darmo. Słoma, chrust, piasek, kamień, wszystko to sprzedać może za gotow e pieniądze. K tó ż temu w inien, g d y wieśniak w mieście zostawia pieniądze, a do domu wraca z pustą kieszenią i odurzoną g ło - 1 w ą ! N ie ma się na k o g o żalić! Z obaczcie, w jakim dostatku żyją osadnicy w Strzelnie i K i- peni. D zieci uczą się w szkole o b o k czytania i pisania, porządku i moralności. Pastor o p o
wiada im skromność i pracę j przykłady ojców
j * ’
r.- 4
słttżą za wzór młodzieży* a spokojni Niemcy pracują, mięszkają ochędożnie i o nic się nie
t • ^ A *
troszczą. Zaprowadzenie osad pod Petersbur
giem, .jest dobroczynnym naszych mądrych m o
narchów przedsięwzięciem; wyda ono -z czasem właściwe skutki: osady staną się przykładem pracy i dobrych obyczajów dla nieokrzesanych
» Ingermanlandczyków. D a ły b y Nieba, aby sku-
%
te k ten jak najprędzej nastąpił. Trzeba mieć
% 0
cierpliwość: wszystkie moralne zmiany rozwi- . jają się z wiekiem, albo przynajmniej co l a t '
dziesięć.
Jak piękna jest Ropsza z swoim przezro
czystym stawem i obszernym parkiem, które
g o zdała niepodobna jest odróżnić od lasu, otaczającego z jednaj strony to przyjemne sie
dlisko! Roskoszne w idoki, szereg pagórków ze strony Krasnego sioła ; obszerna dolina, zasadzona drzewami i zaroślami, wystawiają
piękny widok. N ie oglądałem fabryki papió- ru. N ie znam się na mechanizmie, papier mam
w szkatule, a na tem przestaję. Nasycałem ♦ się tylko widokiem pięknej budowy.
W idoki o& K ip en i do Czyrkumc są po obu- dwu stronach drogi dosyć piękne, lubo mnó
stwo jest miejsc, zupełnie nieurodzajnych. ——
Między Czyrkowicami' i Opolem, ujrzałem po
raz pierwszy u wieśniaków ogrody owocowe
i niezmiernie się uradowałem. Jest to zna-
k iem zamożności i wygodniejszego sposobu ż y c i a , lubo w naszym klimacie ingermanlandz-
k im , gdzie (jak mówił jeden z moich przyja
ciół) z.wielką trudnością wydaje natura wień
c e , potrzeba mieć wieśniakowi w iele czasu, aby mógł mieć staranie o k o ło ogrodu. I w rzeczy samej, wieśniacy są tu zam ożn i; mają
oni naturę rossyjską, są pracowici 9 gospodar- . ni i przemyślni* Osada Opole z wioskami są-
siedzkiemi, liczy około a jo o dusz (męzkich), należała ona dawniej do rodziny G o ł o w i n o w, a teraz przeszła w posiadanie hrabiów
S z u w a ł o w ó w # Dostatek wieśniaka daje naj
lepsze wyobrażenie o charakterze właściciela.
Kto nie znał zmarłego jenerała adjutanta S z u - w a ł o w a , niech czerpa materjały do jego bi-
ografji w jego włościach. W idziałem go pod
czas wojny; w Finlandji znałem go jak męż
nego wojownika, doskonałego dowódcę i przy
stępnego wodza. Ucieszyłem się teraz, gdym"' usłyszał wieśniaków, tak jak grenadjerowie ros- syjscy, pamięć jego błogosławiących. Hr: S z u - w a ł ó W nieśmiertelny jest w historji * wojen rossyjskich: on pierwszy przeszedł po Jodach morza pod lo r n e o y i przez swoje niespodzia- ne zjawienie się na nich, zmusił hardych Szwe«
dów do uspokojenia się i złożenia broni. O - k o ło każdego wielkiego miasta uwijają się tru
tnie, podobnie jak około ula; często spoty*
k a c można na stacjach cudzoziemców, którzy przyczepiają sig do podróżnych: tego rodzaju ludzie w iedzy o wszystkiem 1 N a jedne) stacji przychodzi d o mnie nieznajomy człow iek, n ie ogolony, opierzony, w furażerce z daszkiem, z ponsowemi odcieniami na wybladłej twarzy i
zapytuje mnie zkąd jadg. Pytanie f o zdziwi
ło m ig; każdem u jest wiadomo^ ż e d ro g a , k tó rą jechałem , prowadzi prosto z Petersbur
ga* Niechcąc zabierać znajom ości, postano
wiłem pozbyć sig zapytującego taką odpowie- d zią, któraby wprost oświeciła natrętnego o moim życzeniu. »Jadg z W iednia0— »A gdzie, jeśli można zap ytać/' — »>Do Egiptu” — od
powiedziałem* »Zapewne do w ód cie p ły c h ? ” rzek ł natrgtnik «Tak jest, jadg kąpać sig w N i l u ” — Chciał jeszcze rozprawiać zemn^ o- E g ip c ie , lecz udałem,, jak gdybym g o nie sły
szał, wszedłem do drugiego pokoju i zatrza
snąłem drzwi za sobą* Powiedziałem już, że- człowiek za miastem w olny jest od etykietys b y ło to pierwszćm doświadczeniem, jak p o zbyw ać sig nieznośnych ludzi i doświadczenie
to powiodło m i sig szczęśliwie*
Starożytni Howogradzanie i Pskowianie na
zywali całą Ingermanlandją, Jam ą. Dojeżdża
ją c do. Jamburga, można sig p rzekon ać, żje podlanie to jest prawdziwe* P o obudwu stro
nach drogi widać lasy i b ło t a , błota i lasy*
M gła wznosi się po nad ziemię i niezdrowe w yziew y utrudzają oddech. Jechałem p o rą
nocną albo raczej jak gd yb y za dnia, pozba
wionego blasku promieni słonecznych, g d y ż tak było w idn o, jak wśród dnia zachmurzo
nego. Znamienity tragik włoski A l f i e r i m ó
wi w swoich pamiętnikach, z e w czasie Jego p o d ró ży przez kraje północne, utrudzały w zrok jego jasne nocy; n ie m ógł on s y p ia ć , b y ł nie-*
spokojny i spodziewał się jakowego nadzwy
czajnego w przyrodzeniu zjawiska; przyjechał z Finlandji do Petersburga p o cztą, przepędził jed en dzień w hotelu i zem knął na powrot do swojej ojczyzny. W ie lk i p o e ta , ale człow iek n ie o d g ad n io n y ! M ó gł b y ł nająć mieszkanie z okiennicami i po wszystkiemu; b y łb y sobie i tu m ógł marzyc i spać w ciemności, .jak w e W łoszech. L e c z dla mnie lepsze jest światło
zawsze i we wszystkióm. O ciemnotę jest ła
tw o , ale światła przyrodzonego nie zm ienią żad n e światełka-
W ie lk i xiąże N ow ogrodzki W łod zim ierz J a - r o s ł a w o w i c z zabrał Czudom J a m ę , czyli Ingermanlandję w lĄ o z r. T o prawda. T eraz zostawiam wam kochani czytelnicy, wierzyć, Bub niewierzyć podaniom , a nawet pisanym ,
ze Nowogrodzanie wystawili miasto Jam ę w
*383 r. w przeciągu 36 d n i, a do tego jerzcze
murowane! W naszjch czasach nie m ożna je»
dnego domu wystawić w jednym miesiącu, lecz starożytność tak jest dobra, iż na jej ra
chunek wszystko można powiedzieć. Daruj
cie mi cienie starożytnych miasta Jam y bu- downików, że powątpiewam o trwałości pręd
kiej waszej budowy, a bardziej jeszcze o rze
czywistości opowiadania kronikarzy. G d y b y to jeszcze o terażniejszem mieście Jambur- gu była mowa, uwierzyłbym na słowo; oprócz
ogromnej fabryki tkanin bawełnianych, P * G e - t a , domu gościnnego, zbudowanego pod pa
nowaniem K a t a r z y n y II. i domu poczto
w e g o , możnaby z resztą wybudować takie miasto przy niejakiej usilności w przeciągu 36 dni. Rycerze inflantscy spalili do szczętu Jam ę r. j 444 * Odbudowane miasto przeszło
w posiadanie Szwedów, których znowu N o - wogrodzanie r. 1500 wygnali.
n i e jest mi wiadomo, co dawne miasto Jama miało szczególnego, ale to wiem, ze
się Szwedzi o nie bili i że je znowu opano- wali r. 1612. P i o t r W ie lk i ukończył na za
wsze spór,, przyłączywszy do Rossji wszystkie krainy, o posiadanie których sąfciedzi nie
ustannie bój wiedli. P i o t r zawojował Jam- burg r. 1703 W tej epoce, w której Petersburg został założony. K a t a r z y n a II. pom noży
ła go budowlami i zaludniła osadnikami. T u
założone b yły jeszcze za P i o t r a W . fabry-
' — 9
) i•
» * « * |ki szkła i kryształu, które później były wła
snością xięcia M e n ż y k o w a .
Rzeka Ługa płynie pod Jamburgiem mię
dzy krętemi brzegami. Z brzegów tych nie r.iz zapewne strzelali do siebie Rossjanie, Czu- dowie i Inflantczykowie. Położenie miasta wy-
0
borne dla o k a , ale nie dla jazdy, gdyż bar-
A | ^ V
dzo jest spadziste. Z góry prosto stoczyć się można do rzeki. Przeprawiałem się przez nią szczęśliwie na promie i przybyłem do Nar
wy o godzinie trzeciej z rana.
Gdyby Narwa bliżej Ieżałą pośrodka Euro
py, widok romantyczny tego miejsca wsławi
łyb y nieodzownie malarstwo i poezja. Jeżeli zwiedzisz kiedy Narwę, i zapragniesz upoić się tym zachwycającym obrazem, zatrzymaj się tylko na przedmieściu Petersburgskićm , na pochyłości wzgórza, którędy trakt i.dzie. Mnie tu godzinę całą nie mogło nasycić to wido
wisko. Po lewej stronie drogi, na wierzchoł
ku góry, wznoszą się ogromne wieże i mury kolosalne Iwan-grodu; a naprzeciw nich Za
mek Wyszogród z czworokątną wieżą, którego ściana kamienna utwierdzona jest nad krętym brzegiem bystrej i szumiącej Narowy, Rzeka środkuje pomiędzy temi w‘aroWniami niegdyś dla siebie nieprzyjaznemi, które w tych cza
sach, podobne raczej do mogił dwóch niepo-<
jednanych przeciwników, skromną przybrały
V
postać i tylko przez podania ocucają dawny przestrach* Iwan-grod stanowi pomnik mocy charakteru Jana W ola tylko samowład- cy Rossyjskiego, mogła jedynie, nad samą granity bezludnej Ingrji, o podał od miejsc zamieszkanych przez Rossjan, na wystrzał z bro
ni ognistej przed nieprzyjacielską twierdzy, dźwignąć te mury. Budowa s a o ^ ma na so
bie piętno wielkości pierwszego jej założycie
la . Iwangrod zdaje się b y ć wzniesiony przez Olbrzymów. Ogromne kamienie, ułożone do wysokości nadzwyczajnej z zadziwiającą sztuką, składają piękne wieże, porządne wejścia, krę
te przechody i strzelnice, obrócone ku mia
stu. Kierunek strzelnic wskazuje cel zabudo
wania zamku. Dzisiaj groźna postawa Narwy służy mu za upiększenie* Zam ek flPyszogrod łączy się zmurami okrążającemi miasto Narwę>
które że tak powiem, zrosły się z brzegiem kamienistym i krętym Narowy. Zpoza mu
rów warowni* naprzeciwko mnie, błyszczą się wyniosłe dachy kamienne i okna G otyckie starych domów, a z pośrodka tych budowli,
góruje wież kilka* W około zielenią się po
la i gaje; a w głębi widać wioski. Malowidło wspaniałe i czaro wnel r * *
Narwa, nakształt nie młodej zalotnicy, ukrywa lata swoje. Czas kiedy ją zbudowa
no niewiadomy; z pewnością tylko utrzymu
ją, iż W o I d e m a r Król Danji, wzmocnił to miasto około roku 1220. Od tej por/, Histo- rja Narwy wystawia tylko szereg nieszczęść, zamilczając o chwilach dla niej pomyślnych*
Narwa już to przez sprzedaż, często przez przy
mierza, niekiedy siłą, dostawała się z rąk do rąk. Iwan-grod wkrótce po założeniu, zajęty przez Szwedów, odebrany został na powrót od Rossjan. Ci ostatni bezustannie niepokoili okoli
cznych mieszkańców przez wycieczki z tej twier
dzy, zniecierpliwiwszy Inflantczyków do tego sto*
pnia, iż sławny P l e t e n b e r g mistrz zakonu, postanowił wojną zagrozić głębokiej Rossji*
Szczęście przeniewierzyło się zwycięzcy K aza- nu i Astrachanu; korzystając P l e t e n b e r g z wyższości swojej artyllerji i porządnej jazdy, otrzymał wygranę nad Rossjanami i w r. 1501 zagarnął wiele miast, rozburzył zamki, i oprócz innych spalił Iwangrod• Po wojnie tćj, po
kój między Rossją a Inflantami ciągnął się przez lat 5 o. Inflanty odżyły; rolnictwo i handel roz
przestrzeniły się, krajowcy odetchnęli; gdyż Rossja tylko jedna mogła być straszną dla za
konu. Epoka ta wiele sprawiła dobrego dla Nar~
v.y, wyniosła ją bowiem do rzędu miast pierwszych handlowych w Inflantach; lecz nie na długo;
J a n Groźny, mszcząc się za wyrządzone jego dziadowi krzywdy, i karząc niejako Inflantczy
ków za wiarołomstwo) w nieopłacaniu daniny.
1 2
którą obićcali mu z ło ż y ć , w celu usunie- nia od siebie zbrojnej jego ręki, uchylili się byli wkrótce od tego obowiązku, najechał In
flanty ( w r . i 558 «) na czele licznych zastę
pów. Jako płomień pożerczy, zalało wojsko Rossyjskie nieszczęśliwą krainę, rozsiewając wszędzie śmierć i spustoszenie. Narwa wte
dy uległa losowi pogranicznych warowni. Od
dział pewien Rossjan, zniszczywszy okolice, zbliżył się ku temu miastu począwszy je do
bywać z taką mocą, iż przez dzień jeden wię
cej 500 kul i bomb na nie wyrzucono. Za
trwożeni mieszkańcy, prosili o przestanek i a- b y im dozwolono wysłać Deputowanych do Moskwy\ celem wystarania się o łaskę Cara Rossyjskiego. Jan zgodził się na zachowanie miasta tego przy jego przywilejach, z warun
kiem tylko przyjęcia na załogę Rossjan. Ale
W
tymże czasie, kiedy układy te ciągnęły się w Moskwie, Narwa padła pod mocą oręża Ros- syjskiego. Zbliżenie się ku niej K e t l e r a ,
ożywiło odwagę jej mieszkańców; nie baczni na zawieszenie broni, zamyślali oni w pewien dzień świąteczny strzelać na oblegających i kilku Rossjan zabili. Gwałt ten obudził żądzę zemsty między wojownikami rossyjskiemi; do- wódzcy ich stanowili jeszcze o środkach na
padu na miasto, kiedy w tejże chwili nadspo-
dzianie pożar wybuchnął w Narwie. Rossja-
nie korzystali z zamieszania, cisnęli się wpław przez bystrą Narów ę, wyłamali bramę i opano
wali miasto. Mieszkańcy ocaleli w garnku, po
zyskawszy po krótkiem umówieniu się wolność pozostania w mieście lub szukania gdziein
dziej dla siebie przytułku. Odbudowano na nowo miasto, które aż do ukończenia zgubnej wojny zostawało w mocy Rossjan, dopokąd Jan przymuszony nie został ustąpić przed
męztwem i wyższością w sztuce wojowania nieprzyjaciela swego Stefana B a t o r e g o .
W czasie pustoszenia Inflant przez Rossjan, wzbogacała się za pomocą handlu Narwa.
Okręty miast nadmorskich niemieckich, przy
bywały do ujścia Narowy, dla naprowadzenia bezpośredniego handlu zRossją, Zorza szczę
ścia Zajaśniała dla Narwy, lecz na czas krótki.
Po zawarciu przymierza między Polską i Szwe
cją naprzeciw Rossji, P o n t d e l a G a r d ę wkroczył z oddziałem Szwedów do Estonji upokorzył miast wiele, a między innemi sztur
mem dobył Nanve i Iwan-grod% Łupieztwo, zaboje, powstały na nowo w opłakanem mie
ście. Osłabiona Narwa, aż do czasów P i o tra W., pozostała w ręku Szwedów. Czas za- góił jej rany, a szczęśliwe jej położenie we względzie handlowym, znowu wzbogaciło mie
szkańców. - ' ^
—
14
Nadeszła straszna walka między dwoma bo
haterami północy. Narwa była świadkiem pierwotnego niepowodzenia P i o t r a W . W r.
1700. 40,000 Rossjan, pod dowództwem Xią- żąt d e l a C r o i i D o ł h o r u k i e g o , zajęły Nar
wę, Znane są dalsze wypadki nieszczęśliwe o*
wćj wojny. Brak ducha dobrego w Xięciu d e la C r o i , który przeszedł na stronę nie
przyjaciela, niewyćwiczoność wojsk Rossyjskich, niedoświadczenie dowódzców, przyłożyły się
do zwycięztwa K a r o l a XII., przewodniczącego małej garstce1, lecz wybornych i dobrze urzą
dzonych wojowników. W ielka dusza nie upa
da w nieszczęściu; znowu w roku ijo Ą . pod
stąpił P i o t r pod Natwę* Bronili się do u- padłego Szwedzi, aż miasto wzięto szturmem.
k M \ • i Ą * *
Zażarta była zemsta ze strony Rossjan, za w y cierpiane klęski. Rozogniony zdobywca, nie o- szczędzał ni wieku, ni płci, bez względu wytę
piając żołnierzy i obywateli. Ciała nieszczę
śliwych ofiar zawaliły wązkie i krwią zalane u- lice Narwy; majątki zniszczono lub złupiono*
Jęki rozpaczy zagłuszyły okrzyki wojenne;
szczęk miecza i wystrzały rozlegały się po do
mach: wszędzie walczono, na każdym miejscu
zabijano się bez politowania* Wodzowie nie
zdołali zatamować przelewu krwi i rozbroić
zemsty* Sam P i o t r W . przebiegał ulice z o-
rężem w ręku, przywoływał szyki do posłu
— i5
szeństwa i oburzony słusznym gniewem, karał nieposłusznych. Wszedłszy do domu burmi
strza G e t e , dokąd zgromadziła Się starszyzna miejska, z drżeniem wyglądająca śmierci, ci
snął P i o t r na stół miecz zakrwawiony, i za
wołał: »Oto krew moich poddanych, wylana dla waszej obrony!'' Starszyzna schyliła się do nóg zwycięzcy, i pozyskała przebaczenie.
Na tem się kończy nie długa lecz krwawa historja Narwy, Ostatni cios, na zawsze oba
lił jej zamożność. Pozostała ona dotychczas nieludnem i ponurem miastem*
Ożywiając w pamięci wszystkie wydarzenia okropne, z goryczą w sercu szedłem przez u- lice ciasne i puste miasta tego. Mimo pogo
dy pięknej, niespotkałem żadńego mieszkańca, postrzegałem tylko stare rzeźby po nad wej
ściami do domów Gotyckiej budowy. Kościół przemienienia Pańskiego (Sobor Preobrażeń- ski ) Grecko Rossyjskiego wyznania, był przed zawojowaniem Narwy, Kościęłem Luterskim.
Powierzchowność jego niema nic w sobie ude
rzającego pięknością: jest to budynek czworo
kątny, mający wieżę wyniosłą na samym fron
cie. Na chórze drewnianym, na kazalnicy, i na wielkim zegarze ściennym, równie w oko
ło po ścianach dochowane są jeszcze napisy z Pisma Sto wjęzyku Niemieckim. Pod zega
rem oznaczony rok iG66. Kazalnicę utrzymuje
posąg drewniany rzeźbiarskiej roboty. Drzwi Carskie podobnejże roboty, przyozdobione są w rozmaite malowidła Matki Boskiej i 12 A- postołów. W około ołtarza aniołowie trzyma
ją świeczniku Wszystkie zaś takowe ozdoby, należały do dawnego Luterskiego Kościoła, i przechowują się jedynie jako pomniki znako
mitego wypadku za czasów P i o t r a W . P o dłoga składa się z kamieni grobowych szlachty
A , % 0 M .
Szwedzkiej i Inilantskiej, a na nich widać her- b y i napisy we trzech językach: Niemieckim, Szwedzkim i Łacińskim. Najdawniejszy z gro
bowców, należy do połowy wieku XVI. Ko
ściół Luterski, znajdujący się na kilka kroków od Soboru Rossyjskiego, podojonej zupełnie jest budowy. Godne w nim uwagi mieszczą się organy przewybornej roboty. Kiedy grają na nich, dwa pozłacane Cherubiny uderzają w bębny. Podłoga tam również wyłożona jest kamieniami grobowemi; lecz najdawniejszy pomnik nie sięga dalej jak połowy wieku XVII. *
Nadto, jest jeszcze w tem mieście nowy fiń
ski kościół; lecz jam go nie oglądał.
wróciłem się b ył na przedmieście dla obejrzenia wewnątrz Iwan-grodu* Znajduie się tu stara Cerkiew Ruska, której we środku nie widziałem. W po- bliskości stoi kopuła; zachowała się ona bar
dzo dobrze; i jest budowy pięknej w smaku
— i6 «<■
Obszedłszy miasto w koło,
Włoskim. Nie wiadomo co b yło w niej; lecz zapewne stanowiła ona kościół Katolicki r lub Luterski, wybudowany przez rycerzy Inflant- skich (m ieczo w ych ) w czasie przez nich opa
nowania Iwan-grodu. Ściany i wieże zawala
ją się wkoło ze strony wewnętrznej; czas. po
żera pokrycia wież i rozsadza kamienie mocno spajane. Ciemne podziemia, tracące zgnilizną, naprowadzają na domysł pierwotnego ich prze
znaczenia, kiedy zwyczaj nakazywał zemstę nad jeńcami, za wymierzoną sobie stratę lub zniewagę ze strony nieprzyjaciela. Niema W Iwan-grodzie, oprócz Magazynu i dwojga nie
wielkich koszar, żadnych innych zabudowań.
Gdzie niegdyś zabójcza tłuszcza zapalała się żądzą krwawych bojów, tam zaprowadzają te
raz ogrodowe owoce. T o ostatnie lepsze i użyteczniejsze od pierwszego.
Przeciwnie w zamku Wyszogrodzie, znajdu
ją się ogromne koszary i pomieszkania dla u- rzędników; ale stara wieża i ]ó) pokrycie, roz
poczęły już walkę z niszczącym czasem.
Niewiem, czy b yło b y wesoło przemieszki
wać w Narwie; co do mnie: ponure spomnie- nia bitw i napadów, ciasność ulic, milczenie i nieczynność, smętnem przejęły serce uczuciem.
M oże być żem trafił na godzinę ciszy; ( o i i z rana ) w ciągu jednak dwugodzinnym, nie- słyszałem w mieście nic prócz dalekiego szu
— 17 —
mu Narowy i stąpania n ó g moich. W s z y stko to wprawdzie n ie przeszkadza szczęściu domowemu, i w Narwie pewnie pod wynio- słemi dachówkami, więcej przebywa cnot ro
dzinnych, niżli w pośrodku stolic turkotnych, miotanych namiętnościami* M oże to jest z do
brem obyczajów, ż e piękności tutejsze nie w y
chodzą bez potrzeby na ulice, które zdają się dla tego b y ć wyłożone kamieniem przez tro
skliwych mężów, iżby zniechęcać d a przecha
dzek. Wreście po domostwach tutejszych nad
zwyczajnie chędogo, a przez czyste okna prze
ziera zdrowie i dostatek. Oberża Petersburg ska na rogu placu, zaleca się osobliwie schlu
dnością i pięknością budowy. Bardzom żało
wał, że nie znając miejscowości, stanąłem b ył gospodą w domu pocztowym. Radzę przeto wszystkim podróżującym obierać oberżę w któ- rój lepiej usługują, lepszy się znajdzie posiv łek, i dwa razy taniej niżeli na stacjach po
cztowych.
? . s * P rzy wodospadzie Narwskim»
%
Rzeka Narowa wypływa z jeziora Czud i ubie
gając przy granicy Ingermanlandji, około 70 werst, wpada do zatoki Fińskiej na 12 werst
%
od Narwy+ Na dwie wersty wyżej miasta, k o
ryto rzeki na 20 zniża się stóp, i Narowa dzie-
Irjc się na dwie odnogi, spada bystro z urwisk skalistych po obu stronach wyspy, stanowiąc w ten sposób dwie katarakty, wielką i małą*
Przy. sam&j Katarakcie, znajduje się piękna o»
sada Joala czyli Juwalay należąca do B e n e d y - kta K r a m e r a Radcy handlowego. N ad brze
giem wybudowane są młyny zbożowe i pilarnie;
o kilka kroków poniżej wodospadu wznosi sig most, którędy przejeżdza się na w yspę, zwa
n a od nazwiska właściciela Sutgdw, na któ
rej także znajdują się pilarnie* N a brzegu naprzeciwko le ż ą c y m , położona jest fabryka sukien i zabudowania przynależne do osady Joala. O to jest krótkie opisanie topografia
cane okolic katarakty*
Na samym wyjeździe za bramę wiejską, słyszeć można szum wodospadu, powiększa*
jący się w miarę zbliżania się do tego mićj- sca• Po przybyciu do osady J o a la , udałem się pieszo na wzgórze, leżące po stronie pra
wej drogi, gdzie niewielka wznosi się kapli
ca i smętarz Rossyjski* Stąd p o raz pićr- wszy spojrzałem na kataraktę-, i* kilka chwil w zup ef nem zapomnieniu *ię zostawałem* Go za widowisko wspaniale, i w jakim sposobie, określić je moim czytelnikom i Jak oznaczyć ten kolor w o d y wrzącej na dole i tworzą
cej nad rzeką tęczowy obłok? Barwy te j,
niemożna przyrównaj ni do białości śn iegu ,
ni do błyszczącego tronu, ni do lekkiej pia
n y . Niemogę inaczej wystawić widzianego przezemnie obrazu, jak powtarzając z D z i e r - ż a w i n e m .
G ó r a d y a m e n t o w t stacza s i o
w y s o k o ś c i p o c z t e r e c h s k a ł a ć l i B e z d e n n a p r z e p a ś ć p e r e ł i srebra,
W r e na d o l e , u d e r z a w g ó r ę k ł ę b a m i
Z b r z e g ó w b ł ę k i t n a w y w z n o s i s i ę p a gó rek , D a l e k o p o l e s i e ł o s k o t s i ę r e z c h o d z i .
Oto jest malowidło katarakty, zdjęte z na
tury ze wszelką prawdą przez poetę mala
rza! Nie, to nie jest wcale nadętóść wyraże
nia, nie przesada, nie hyperbola, nie wymysł Poezji; lecz sama prawda* Zdaje się , że wi
dzisz roztopione srebro, wyrzucone przez wul
kan nad powierzchnię ziemską i tryskające perłami i dyamentami. Urok ten tak mocno
działa na wyobraźnią, iż długi czas nie ze
chcesz wierzyć, aby w oda, czysta woda w ze
tknięciu z promieniami słońca, zdolna była wydać tyle blasku i tworzyć takie mnóstwo tęczowych kolorów. Podziwieniem zdjęty na widok katarakty i na myśl o D z i e r ż a w i n i e ,
mimowolniem przywiódł sobie na pamięć je
go naśladowców, silących się w wierszach na odmalowanie przepychu tego widowiska: lecz Dzierżawinowi dostały się: srebro i brylanty,
a naśladowcom: woda!
Na miejscach niektórych katarakty, spada woda na kształt zwierciadlanego łęku, który się zdaje być nieporuszonym; lecz prawie wszędzie rozbijając się po niegładkiej spadzi*
stości urwiska, leci ona na dół jak struga sre- brzysta. U podnóża tej ściany którę natura postawiła w poprzek rzeki, tworzą się zwier- ciadłowe i pieniste wodotryski. W wodospa
dzie samym upatruje się tylko moc wody; da- l<*j zaś widać bystrość jej pędu. Bałwany, jak myśl
ślizgają się na powierzchni skał i unoszą się do morza, na łono wieczności! Cuda przy
rodzenia duszę do upokorzenia się i smutnych usposobiają wyobrażeń. Przedemną skrył się z łoskotem wodospad, a w około rozrzucone b yły krzyże mogilne. Potęga przyrodzenia i słabość człowieczeństwa obecne b yły mym o- czom; wielkość stworzenia i nicestwo naszych układów przedstawiały mi się w głębokich rysach, na skałach druzgotanych przez fale i na głazach nagrobnych, zapisanych r ę k ą człowieka. Na cmentarzu, spoglądając na łoskotny wodospad, poznałem wiersze D z i e r ż a w i n a .
N i e t a k ż e z nieba czas p ł y n i e , I w r e p o t o k n a m i ę t n o ś c i ,
C z e ś ć p o ł y s k u j e , s ł a w a s i ę rozszerza;
I lśni s i ę s z c z ę ś c i e dni n a s z y c h !
Wrażenia mocne utrudzają duszę, podo
bnie jak wycięcza ciało zbyteczna pra
ca. Zszedłem ze cmentarza, i udałem się mo
stem na wyspę*
W pobliskości wodospadu umocowane są deski na kozłach; a każdej koniec wysunięty naprzód, na którym śmiały rybak, utrzymuje się przez samę tylko siłę równowagi nad przepaścią
śmierci, pilnując z wędką ryby, jaka podpły
wa z dołu pod kataraktę przerzucając się na przejrzystym dnie po kamieniach. Rzucenie się jedno nieszczęśliwe, jedno niezręczne schy
lenie rybołówca, pogrążyłoby g o na skały;
ale n i e , oswojony już on z niebezpieczeń
stwem', a lubo sam się znajduje na włos jeden od śmierci, wytępia inne jestestwa, szukające, podobnie jak on, pożywienia. Upokorzm y się
przed wolą opatrzności!
| L
Wszedłem b ył do tartaku i zostałem wnet ogłuszony prawie od podwójnego łoskotu k ó ł i wodospadu. Przemysł ze wszystkiego w y
prowadza korzyść, i ludzie zmusili gro źn y w o
dospad do obracania k ó ł młyńskich! Robotnicy sami Rossjanie: jeden z nich odemknął mi drzwi opadające na spodek młynu, i całe pie
k ło stanęło przedemną. H u k , łoskot wytry
ski, piana; przywarłem wnet drzwi, g d y ż za
mąciło mi się w głowie* '
Przypatrzcie się tu odwadze Rossjan: w pi
lami jest robotnik pewien, rodem od W oło-
gdy, nazwiskiem Iwan9 człowiek mający lat
Ąo.; dla dogodzenia podróżnym , spuszcza się on pod sam wodospad, i na czworakach pełza przez całą rzekę po wązkićj ścieżce znaj
dującej się pomiędzy skałą i spadającą wodą.
Powiada on , ż e droga ta nie jest niebezpie
czną, że pod wodą nie jest ciemno, lecz tyl
ko miejsce bardzo szczupłe i śliskie; dla cze
go właśnie, jeżeliby drewno spadło kiedy z w odą, mógłl/y człowiek być przywalonym.
Spojrzałem n* żerdź za pomocą której spuszcza się Iwan n n drogę pod w o d ą, alem niechciał doświadczyć jego odwagi. Przez całe życie nie przebaczyłbym sobie, gdybym się stał przyczynki straty człowieka.
Z pnsppełnion^m sercem i myśli mając po- mięszaije, wróciłem do stacji pocztowej. Chcia
łem p/sać; lecz niemogłem. "‘Nazajutrz wyjeż
dżam do Dorpatu, a w drodze napiszę o Nar
wie..
m A
L ist Trzeci.
JDroga z Narwy do Dorpatu, dnia 20 i 21 Maja.
Sława Rossyjslpch zwoszczyków rozlega się bardziej i więcej po świecie, a niżeli sława li
cznych naszych literatów i uczonych. W s zy scy podróżni, tak krajowcy, jak zagraniczni, wychwalają ich zręczność, biegłość i d o b ro ć ,
# a mnie pozostaje tylko potwierdzić to zdanie.
W jednćj minucie powóz nasmarowany i k o -
nie zaprzężone. Zwoszczyk najczęściej wyro
stek dwunastoletni, w oka mgnieniu skacze na kozioł, potrząsa lejcami, świszczy, krzyczy, i jak na skrzydłach leci po równćj i bitej dro
dze, urządzonej od Petersburga do Narwy, i w najlepszym utrzymywanej porządku.
Wszystkie stacje pocztowe w gubernji P e tersburskiej, są wybudowane i umeblowane
kosztem rządu. Okoliczność ta osobliwsze sprawia wrażenie na podróżnych. Jadąc 20, 5o; 100 werst, wchodzisz do dom ku , i zdaje ci się, że jeszcze nie wyjechałeś z pierwszej stacji
tak wszędzie wszystko jednym kształtem jest urządzone. W tych domkach rządowych mie
szka zwykle po dwóch gospodarzyć dozorca stacji zajmuje się tylko zapisywaniem nazwisk podróżnych i zwierzchnią wykonywa władzę nad zwoszczykami. Właściciel zaś domku powi
nien opatrywać gastronomiczne potrzeby po
dróżnych i mieć ochędóstwo na pierwszym względzie. Dozorcy są to pospolicie ludzie u- służni i dobroduszni, ale tak zwani w ła ś c iiu gospodarze frasują się mocno i krzywo patrzą'
na podróżnych, co niemają dobrego apetytu, albo pragnienia, zaczem idzie że jednemu gło
dnemu każą płacić za dziesięciu sytych, któ
rzy przejeżdżali nie zostawiwszy gospodarzom wi żadnego zarobku. Najprzyjemniejsi dla
traktjerów wędrownicy byliby, albo ów słynny w sta-
24
w starożytności atletyczny Milo Kretoński, c 0 zabiwszy byka własną pięścią zjadł go w p r z e
ciągu dnia jednego; albo spółćzesny nam pi
wowar angielski, nie pomnę już jego nazwiska, który wypijał na dzień po dwa wiadra por
teru i po tuzinie butelek wina. Ulega wszak
że wątpliwości, czyliby jadło i napitek w na
szych fa cja ch pocztowych przypadły do sma
ku nienasyconemu żarłokowi atlecie, i opo- jowi Anglikowi, tym bardziej, iż ceny zale
żą po większej części od dobrego humoru g o spodarzy i powiększają się w stosunku prostym
odległości stacji pocztowych od stolicy.
Grunt około Narwy i około drogi dorpa- ckiej, na rozległości półtrzeciej stacji, złożo
n y jest z piaskowca, okrytego czwartą częścią żyznej i urodzajnej ziemi. Twardą i równą drogę w tych okolicach możnaby nazwać przyrodzoną drogą bitą; okolice do samej sta
cji Je we są przyjemne, ziemia wszędzie staro- wnie uprawiona i domki włościańskie mają wszędzie ozdobne wejrzenie. Są. one otoczo
ne ogrodami i oparkanione, przyjemne, p o
wabne, a zajmujące położenia nęcą podróżne
go. Pałacyk w bliskości stacji Wajwarskiej ogromny dom zajezdny w Czudlewie, oznacza
ją się przed innemi budowlami przepysznem po
łożeniem i szczególniej starownóm wewnątrz u- rządzeniem. Między temi dwiema stacjami, dro-
2
—
25
—ga ciągnie się poniżaj zatoki fińskiej po wię
ksze) części pomiędzy uprawionemi polami.
C o krok najpiękniejsze widać przedmioty.
C o oznacza ten ogromny czworograniasty drewniany budynek, p o k ryty słomą na pół przegniłą, opatrzony zamiast okien okopco- nemi otworami? Jest to mieszkanie estońskie
go rolnika. T o nie dom, ale obora, ale staj.
nia, gdzie cała rodzina mieści się z końmi, krowami, i wszelkiemi innemi zwierzętami do- mowemi, które są tylko ścianą przedziałową odłączone. W szyscy mieszkańcy tego szałasu żyją w ścisłej z sobą przyjaźni i zgodzie, są gościnni i ciepłem własnego ciała ogrzewają całe pomieszkanie, w którem dym rozwijający się z ognia zapalonego na środku izby i tęga
~V v
wonią tytuniu, są najcelniejszemi przyjemno
ściami. Nad ogniskiem wisi kocioł, gdzie go
tują jeść w swoim czasie. Trudno byłoby chcieć oznaczyć rodzaj tego jadła; składa się ono z rozmaitych części. Mąka, kartofle, rze
pa, mięso, mleko, albo śledzie, wszystko ra
zem zmięszsne i zbite w jedną nasycającą ca
łość. W ódka, śledzie i tyt.uń są to najisto
tniejsze potrzeby, bez których żaden Estoń
czyk nie może się obejść. Na około ognia zgromadza się cała rodzina, po części dla wy
poczęcia, , a w części dla oczekiwania smaczne*
go obiadu. Nieporz^dne kobiety estońskie
• '
~ *7
—2 srćbrnemi zausznicami, w czapkach albo też w pięknych zawojach sukiennych; dzieci na pół nagie i sążniści, wychudli, zarośli męzczy- zni z małemi fajkami, składają malowne grup- py, na skreślenie których potrzebaby pędzla T e n j e r a . Przydajmy do tego kilka zw ie
rząt znienawidzonych u Hebrajczyków i Ma-
&
hometanów, niemniej kilka kopców nawozu ' przy ścianach wewnątrz zamieszkania, a bę
dziemy mieli wyobrażenie o wdziękach tej ro
dzinnej swobody, czyli jak Niem cy mówią Familiengemaelde. N ie nędza i potrzeba przy
wiodły Estończyków do stanu tak lichego;
czyniono rozmaite doświadczenia, przyczyniał się rząd i miast mieszkańcy ażeby ich przy?, niewolić do większego wewnątrz ochędostwa domów, które bezpłatnie na ten użytek sta
wiano; Estończykowie uważali to za gwałt ich swobodom zadany i prosili aby ich żosta wio- no przy dawnych zwyczajach i nie odwodzo
no z toru przodków,
. N ie mniemajcie atoli, ż e b y Estończykowie sposobem życia i powierzchownym kształtem podobni do mieszkańców przylądka dobrej na
dziei, mieli być jak oni dzicy i nie oświecel ni. Bynajmniej; wszyscy umieją czytać i p i
sać w swoim rodowitym języku, mają grunto
wne wyobrażenia w rzeczach religijnych, są gorliwi swej wiary wyznawcy, słuchają nauki
2*
\
kościelnej z upodobaniem i mają rozsądne zda
nia t> przedmiotach, które nie przewyższają stopnia ich oświecenia i tyczą się dobrego by- tu. Zwyczaj, ta druga natura człowieka, nie pozwala im zbaczać z toru przodków w rzeczach mniej dla nas przyjemnych, ale drogich i wiel
ce szacownych dla ludzi, obdarzonych czuciem.
T o przywiązanie ślepe do starodawnych o b y
czajów, jest najwydatniejszym rysem ich nie- uległego, niezmiennego i prawdziwie narodo
wego charakteru. Estończykowie, jak już wy-
m " n * !
żej powiedziałem, gdym historję ich przebie
gał, zawsze się odznaczali męztwem, a Karol XII. pułki estońskie uważał za wyborowe w
swćm wojsku. Estończyk jest wierny w przy
jaźni i wywdzięcza się rad za dobrodziejstwa, ale mściwy w uniesieniu i gniewie. Nieokrze- saność jego, którą jedni uważają za skutek dzikości, inni za - skutek nieoświecenia, jest rzeczywiście oznaką dumy narodowej. Escoń»
czykowie uważają siebie za coś pocześniejsze- go od innyjph pokoleń, a o N iem cach, któ
rych nazywają Sasami mówi z pogardą. Ze są usposobieni do wyższej kultury, łatwo to poznać można z otartych cokolwiek w dwor
skiej służbie ludzi. W ielu z pomiędzy nich wziąwszy wychowanie w domach znakomi
tszych, z łatwością uczy się języka niemieckie
go i zadziwia bystęością dowcipu, pojętnością
28
—i zdolnością do rozmaitych’ zatrudnień. M o- żnaby ich policzyć pomiędzy Niemców ze
środka oświeconej Germanii, T a k to wszy
stko od wychowania zależy. /
Ledwo nie wszyscy podróżni ohydzili i wzgardy okryli mieszkańców tej okolicy. Ja pfzeciwnie umiem ocenić nieugiętość ich cha
rakteru, bogpbojYiość i wysokie o godności człowieka rozumienie. Oczywistą jest rzeczą, że kto z naszemi śmiałkami miał do czynienia, nie łatwą mieć będzie sprawę z grubijańskim.
i milczącym Estończykiem, który większą u- wagę zwraca na swoją lulkę, jak na wasz ekwi-»
paż, któregc nie poruszają- wasze pogróżki, który dumnie na was spogląda .i częstokroć milczeniem mści się ża liiegrzeczność podró- ż.nego. Ale Estończyk nie jest nieczuły na
* f \ *
dobre obejście się. Życzliwe słowo, żarcik, kieliszek wódki, wypogadzają jego zachmurzo
ne czoło; naówczas wesoło pogania konie, sta
je się dowcipnym, usiłuje dogodzić i zaleca na
9 t
drugiej stacji dobrego pana. Życzliw ość, na kształt ciepła nieznacznie przejmuje najtwardsze ciała. Wprawdzie potrzeba mieć z ludem tym wiele cierpliwości, ale człowiek którego ro
zum góruje nad poziomem, powinien pobła
ża ć niedołężnej słabości i niewiadomości.
Od stacji małego Pungaru do Rannego Pungaru, droga piasczysta, nudna, ciągnąca
w
3 o —
się po ziemi niezaludnionćj, a od Rannego P u figaru do N euali, las, piasek/ błoto, nieuro
dzaj, bezludność; ale te pustynie ożywia wi
dok czuchskiego jeziora, które już widzieć mo
żna z drogi przy wjeździe do małej wioski ros- syjskiej. T ym sposobem zdaje się, ze władza czarów przeniosła się do Rossji. T u pośród cudzoziemców znaczna jest wyższość rodowi
tych Rossjan pod względem zamożności przed wszystkiemi narodami zamieszkałemi w obszer- nem państwie rossyjskiem. O kilka werst od
małej wioski, na brzegu jeziora, znajduje się większa osada rossyjska, zwana Czarna mes.
Dla podróżującego Rossjanina, jest ona tu teoi, czem spotkanie ziomka w pustyni Arabskiej.
Czarna wieś jest nadzwyczaj pięknie zabudo
wana; większa część domów jest o dwóch pię
trach, z gankami i balkonami. Wszędzie wi
dać sklepy, żakłady rękodzielnicze, narzędzia rybołowskie; wszędzie przebija sig zamożność i wesołość. Przejeżdżałem przez Czarną wieś wieczorem. Liczne stado bydła rogatego wra
cało z pola. Ulice napełnione były ludem; ro
śli, zdrowi i silni męzczyzni, przechadzali się środkiem wsi; rumiane, białe dziewice stały u
\yrót, czekając na krowy. Dzieci prześliczne jak amorki, biegały z jednego miejsca na dru
gie. Zatrzymałem się aby pom ówić z włościa
nam i, pożartować z dziewicami, ucałować mi*
%
a
\ *
łe dzieci i nagadać się do woli po rossyjsku.
Dowiedziałem się, ze włościanie tutejsi są^go- spodarni i że w osadzie tej liczni znajdują sig mieszczanie. Są oni wszyscy starowiercami i przenieśli się w te strony jeszcze za panowania szwedzkiego. Po akcencie poznałem ich na
tychmiast, że są Pskowianie, czyli podług zda
nia zmarłego Zorjana C h o d a k o w s k i e g o , na
leżący do pokolenia Krywichów. Tutejsi mie
szkańcy prowadzą obszerny handel suszonemi i solonemi rybami, pienką, trudnią się tkactwem płótna, furmanką, i z wielkim przemysłem oddają sięrybołostwu; niewielkiepola i ogrody uprawia
ją tylko dla domowej potrzeby. Umieją wszy- scy po estońsku, ale żyją po rossyjsku. W s z y scy razem kontenci z swojego bytu i żyją zu pełnie szczęśliwi. Pom yślność ich zaczęła%sig
\v ciągu ostatnich lat pięćdziesięciu.
Jezioro czudzkie ciągnie się wzdłuż na S 4 y a wszerz na -58 werst; znajduje się na' niem kilka
■wysp, a niektóre są zamieszkałe. Wpada do niego 90 rzek i rzeczek, a jedyne jego ujście do m o
rza jest przez rzekę Narwę. Z jeziora czudzkie- go możnaby się dostać na statkach przez Na- rowę o trzy wersty od Katarakty i mieć kotn- munikację z morzem. G d yb y można było przerznąć kanał z miejsca tego aż za Narwę, gdzie Narowa zilowu staje się spJawna, we
wnętrzna pomyślność powiększyłaby sig zna*
—
3 i
' —32
cznie, i b y ć może, że na piasczystych brze
gach czudzkiego jeziora, wzniosłoby się miasto podobne Rydze. Niegdyś, gdy jezioro czudzkie między Rossją i Inflantami granicę stanowiło, było ono świadkiem wieku bitew krwawych i świetnych czynów. D o wieku X V II budowa
no w Dorpacie nad rzeką Embach wojenne o- kręty i zgrabne statki. Bez wątpienia, źe i dawni Pskowianie na swoich tratwach po je
ziorze Czudzkióm bitwy staczali i na brzegi nieprzyjacielskie' napadali. I teraz idą statki od rzeki W e lik i do samego koryta Narowy ale statki teraźniejsze napełnione są płodami ziemi i przemysłu. Przyszły mi na myśl te czasy, w których odwagę uważano w Pskowie i Nowogrodzie za cnotę, kiedy dziarska mło
dzież nie syta wojen, szukała sławy i zdoby
czy na lądzie i na wodach, zgromadzała się tłumami i wdzierała się w cudze krainy, roz- nosząc wszędzie śmierć i spustoszenie. N e
wą spławiano rossyjskie tratwy do zatoki fiń
skiej i morza bałtyckiego, a przez F P elikęd ob
stawały się statki na jezioro czudzkie. Nad
brzeżni mieszkańcy, byli zawsze w obawie na
padów niespodzianych, albo zmuszeni bywa
li do okupywania spokojności bogatemi
daninami. Teraz przesuwały się przedemną
lekkie statki rybackie; do koła panowała spo-
kojność i cisza. Gały wiek przeminął, od
• V . _ — 33 —
czasu jak odgłos wojennej trąby rozlegał sig nad bałwanami jeziora.'
Proste łódki rossyjskie pokonały x. 1702 szwedzką^flottyllę na jeziorze czudzkiem. Ka- pitan szwedzki H e k e n f l i c h t , otoczony zgra- bnemi czółnami rossyjskiemi, przeniósł zgon bohaterski nad niewolę; sam zapalił proch na statku i wyleciał w powietrze z 70 ludźmi,
0 ■
których miał pod swojem dowództwem. W r. 1704 w czasie kiedy jenerał S z e r e m e t j e w Dorpat osadził, rossyjskie łódki zabrały zno
wu niedaleko ujścia Eznbachay czternaście szwedzkich statków, na których znajdowało się i*8 dział. Pułkownik szwedzki L e t e r nie chciał prfceżyć wstydu i także wysadził się na powietrze z swoim - okretem. Pamięć bohate
rów jakiego bać narodu, chluby jest dla czło
wieczeństwa i sława zwyciężonych spada na zwycięzców.
Miałem rzas do rozmyślania, posuwając sig zaledwie po piasczystćm morzu od Rannego Pungeru do N enali i do samej Czarnej wsi.
Sześć koni z trudnością toczyło mój lekki po
wóz. T y lk o wspomnienia przeszłości rozpędzały melancholją, do której smutne okolice uspo
sabiały. O północy przybyłem ~ do lo rm y ; zatrzymałem się tam tylko-dla przeprzęgu k o ni i w Ihgaferze ujrzałem wschodzące słońce.
Odtąd do samego Dorpatu, oprócz kilku werst,
, * *
ukazywały mi się po obudwu stronach drogi wielkie pagórki uwieńczone zielonością, uro
zmaicały krajorys. Dusza podaje się niewolni
czo zewnętrznym wrażeniom; odżyłem wyje
chawszy z piasczystych stepów i nacieszyłem się przyjemnem powietrzem porannem, pie- niem ptaków i obrazami przyrodzenia. Tak szczęśliwie usposobiony wjechawszy o godzi
nie siódmej z rana do Dorpatu, ujrzałem pro- fessorów i uczniów tutejszego uniwersytetu, spieszących przez ulite z xiązkami i papiera
mi. ^Tak ocalony po rozbiciu okrętu wędro
w nik, zawołałem: Ziemia! Ziemia! Ludzie!
L ud zie!
W drugim tomie zastanawia się autor nad potrzebą uwiadomienia czytelników: o stano
prześliczne widoki i uprawione pola, a nie-
II.
L I S T Y o SZW AJCARJI.
(
z d z ie lą P . Raoul Roc/ictte)
W y cią g czwarty*
wisku, z jakiego autor każdego ppisu podró
ż y na przedmioty patrzy, które go zastanawia
ją ; albowiem wrażenie nie jest względem wszystkich jednakowe. Ztąd pochodzi, ż i nie jednego mylą opisy, gdyż każdy prawie uwa
ża i uczuwa inaczej od autora. T a różność uważania i przyjmowania wrażeń jest jeszcze większa wpiszącyph, jak w czytających. Nad
to wiele zależy od pory, w jakiej kto kraj zwiedza. Jezioro genewskie nie miało dla au
tora w zimie tyle powabu, ile w tenczas, kie
dy brzegi jego ubarwione b y ły rozkosznemi pastwiskami i pięknemi winogronami.
Szwajcarja nie będzie stawiała' zajmujących widoków dla tego, który ceni same tylko dzie
ła sztuki, lub płódy przemysłu ludzkiego, ale uniesie się nad nią każdy, co wielbi wielkie przyrodzenia zjawiska, Antykwarjusz, dla k t ó rego kawał muru zaniedbanego raczej, niż sta
rożytnego, więcej ma powabu, niż zielonawy Alp wierzchołek, i ci, co nieustannie w roz- walinach państw grzebią i z radości się trzęsą, gdy w nich znajdują jaką cegiełkę, nie będą niczego bardziej pragnęli, jak widoku rozwa- lin zamków helweckich, gdy tym cza&m inny rodzaj uczonych, obciążonych zawsze kamie
niami, zaledwie spostrzeże najpiękniejsze je
ziora, najrozkoszniejsze okolice, przez które przebywa. Byli tacy podróżni, którzy p rzy.
— 35 —
bywali do Szwajcarji, aby podziwiać- naturę, a jednak najpiękniejsze jćj dzieło pomijając, jak kamienie byli zimni na wspomnienie W i n - k e l r y d a , a niewidząc w »Sempach oprócz je
ziora nic innego, obojętnie patrzyli na sławną tej okolicy widownię, lub wcale jej nie wi
dzieli. C ó ż powiem o tym filozofie, który wartość narodów jedynie na franki i szterlia- gi obliczając, uśmiecha się z politowaniem na widok miejsc i rozkoszy które G e s n ó r opie
w ał, albo po tym zarozumiałym mięszkańcu miasta, który obcy wszelkiej prostocie, wszel
kim życia wiejskiego słodkim nawyknieniom^
nie kontctat, że z sobą na szczyty Alp, boga
tych zaprzęgów i lokajów wprowadzić nie mo-
■ * *
ż e , znajduje w Szwajcarji same tylko złe dro
gi, nieporządne gospody, ludzi żyjących serem, a niewidzi ani giełdy ani opery? A le nawet między temi którzy w kraju tym rze
czywistych szukają piękności i oceniać je umie
ją , ileż jest takich, którzy przesadzając i nie- wcześnie się unosząc, psują cały owoc swojej podróży, zapalają się do spadku wody i pa
dają na kolana przed kamieniem? Założyłbym się, że między takiem mnóstwem osob, które z
I
różnych krajów corocznie do Szwajcarji przy-' bywają, dwóch niema, na którychby przedmiot jaki jednakowe sprawiał wrażenia i któreby
H
I *
0
,
36 —
' — 37 -
9
% I #
się oddaliły z Szwajcarji z jednakowem upodo
baniem. - T -
Szacunek jaki autor powziął dla Szwajca
rów, był skutkiem zgłębienia ich dziejów, ale uczucie to z tylu względów szanowne, wysta
wiało mu może kraj ten w kolorach zbyt świe
tnych, może też za mocno uczuwając wspo
mnienia i wrażenia, obyczaje teraźniejsze Szwaj
carów takim pędzlem malował, jakiby rzeczy
wiście przystał tylko na oddanie starożytnych czasów. Autor sądzi wszakże, że główne ry
sy dawnej łizognomji szwajcarskiej, udało - mu się skreślić wiernię i z zapałem; mówi on tu
o tćj zajmującej i rzadkiej zgodności między
%
naturą wielką i surt>wą, a wolnością nieo
graniczoną i silną jak góry co ją zasłaniają, niewinną i czystą jak powietrze, którem od
dycha swobodny 'Szwajcar. T a powszechnja harmonja tak w całym Alp obrazie, jak w cha
rakterze ludu szwajcarskiego, wzbudza pewien rodzaj sympatji- działający zarazem na duszę jak na zmysły podróżnego. Upadek obycza
ju politycznego trapiący naszą starą, Europę, nie jest bez wątpienia równie Szwajcarji obcy, ale przynajmniej sama natura zatknęła tam granicę wylewowi zepsucia. A utor jak wszę
dzie w swojem dziele panującemu w Europie duchowi przemysłowości nie . zdaje się sprzy-
9
jad, cfęszy się, że postępujące lawiny lodów położą tamę rozszerzającemu się zbytkowi.
Z tego stanowiska uważając stan moralny Szwajcarji, wyznaje autor, ze może z uniesie*
niem zbytecznem kreślił jej obraz, ale sądzi, że o pięknościach przyrodzenia, o mnóstwie o- kolic malownych, o porywających widokach,
tego samego powiedzieć nie może. A lp y są bez wątpienia największą w świecie osobliwo
ścią 5 któż na ich widok nie uczułby chę
ci, ale zarazem niemożności ich opisania! Ja-
* \ #
kiż skarb niezmierny uwag i obrazów! Jleż dla artysty barw nie do naśladowania, ileż dla poety porywających harmonji, ileż nie
złomnych dowodów zgromadziła natura na Alp ach dla filozofa! Jleż tam ukazuje się nam świętych stworzenia^świadectw i nieśmiertel
nych historji naszego globu stronnic w ogro
mnych massach, i w niezliczonych pokładach kru
szcowych ! , . , . .
»Wielu widzi w Alpach jedynie massy ka
mienne, których ogrom na pierwszy rzut o- ka ich zadziwia,- których ogół wprawia ich
W
zamieszanie^ których rozmaitość nawet ich utrudza. Co do mnie, uważam je wcale ina
czej. T o wielkie natury widowisko, niezdaje mi się b y ć nieme i martwe jak gd yb y ni
czym innetn niebyło tylko materją; podoba
mi sig, zajmuje mnie, a ile razy przechodzę
obok tych kolosów, przy których ty le prze
minęło wieków, zawsze doznaję uczucia religij
nego i głębokiego wzruszenia. Jch nierucho
m ość na tej ruchomey świata widowni, ich groźna postawa, ich niezmierne formy, wszyst
k o to zdaje mi się czynić je istotami uprzy
wilejowanem u z któremi się wyobraźnia mo
ja poufali. Zastanawiając się nad niem i, za
trzymuję w pamięci ich rysy, ich obraz łączą
c y się z wszystkiemi wspomnieniami mojemi Staje, się niejako częścią mnie samego, a gdy je znowu oglądam po upływie niejakiego cza
su, zdaje mi się, że witam nie tak góry, jak r**zej dawne znajomości. N ie uwierzysz z jaką radością widziałem po raz drugi nie
które góry, z jakiem słodkiem wzrusze
niem rozpoznałem ich szczyty i formy, któ
re mnie zastanawiały pierwszą razą; a w prze
ciągu jednego roku, w którym tyle straciłem ułudzeń, tyle przychylności i nadziei, w któ
rym doznałem tyle niewdzięczności, obłudy i niesprawiedliwości, w którym się ludzie dla mnie zmienili, a ja dla nich inny się stałem, ujrzałem znowu moje ulubione położenia zu
pełnie takie, jukiem je był zostawił; ujrzałem je zawsze jednakowe, zawsze św ieże, zawsze
nowe i przywiązałem się do nich' jeszcze bar
dziej. T a k jest przyjaciółko; niech inni za-
itanawiają się nad Alpami swoim sposobem,
niech szukają w nich kamieni; co do mnie ja chcę znaleść w nich przyjaciół.
O g niwo gór alpejskich w kantonie frybur- skim,-mało jest znane od cudzoziemców; au
t o r -przekonał się, że jeśli kraj ten nie jest 2 tego. powodu tak sławny jak jego sery, w ty m wina raczej podróżnych, niż okolic. Au
to r zwiedzał okolicę, która stanowi niejako ziemię klassyczną H elojzy. Uderzył go między innemi znak krzyża, oznaczający granice rze-
czypospolitej fryburskićj. innych kra
jach byłbym ujrzał w podobnym razie miej
sce warowne, albo przynajmniej komorę celną, ale uwierzysz mi bez trudności, że wolę krzyż tam, gilzie idzie o rozgraniczenia, dwóch kra
jów. Zamiast oddzielania mnie od ludzi, on mi ich owszem przypomina. N ie może ujść
m