• Nie Znaleziono Wyników

Dziennik Podróży Lądowych i Morskich. T. 4, nr 10 (1827)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dziennik Podróży Lądowych i Morskich. T. 4, nr 10 (1827)"

Copied!
107
0
0

Pełen tekst

(1)

d z i e n n i k

I

LĄDOWYCH i MORSKICH.

N“ 10.

M IE SIĄ C P A Z D Z IE R N I K , R O K 1827.

I .

P

r z e j a ź d z k a p o

I

n f l a n t a c h f b z e z

T. B

u ł

-

B A R T N I .

( Ciąg Dalszy. ) L ist pierwszy.

z Narwy dnia 18 M aja 1827 Roku,

nr JL r o s k i , smutek, melancholja, kłopoty; wszy­

stko to zostawiłem za rogatkami i dostawszy się z miasta na pole, wzleciałem w duszy p o ­ dobny do ptaka, który się z sideł uwolnił.

W mieście, każdy krok przypomina wam że

zależycie od innych ludzi; przyzwoitości i wzglę­

(2)

d y “umowy, wywodzą was nieustannie za o - bręb naturalnego charakteru; ogromne budo­

w y ścieśniaią widok przed w zro kiem , ścieśnia­

ją myśl i ż e tak p o w ie m , utrzymują ją w wię­

zach. Na otwartem polu czuje człowiek swo*

je siły. N ie widzi tam dzieł sztuki, które jakkolwiek mogą b y ć szanowne, zawsze utru­

dzają duszę; oswobodzony od więzów, któreispla- tają nieprzyjemności ż y c ia , ożywia się i od­

świeża człowiek. Samotność i p o d r ó ż e , są k o ­ niecznie potrzebne dla myślącej istoty. D r o ­

ga do Strzelny jest przedmieściem Petersbur- ga. W Strzelnie nie jesteś jeszcze za miastem.

Z a rogatkami Strzelny zaczynasz dopiero od ­ dychać powietrzem wiejskiem. Powabne są widoki do samego K ipen u ; z lewej strony dro- gi kończy się widokrąg szeregiem g ó r , między któremi góra Dudorowa odznacza się między in- nemi większą zielonością, wyższością i jakby na przekorę innym górom, uwieńcza szczyty swoje

| H

mgłami, nie mogąc się przyozdobić obłokam i d śniegami, podobnie jak M oniblanc albo J 57 -

borussu. Tak, małe stworzenia ludzkie naśla­

dują dzieła wielkich, dzieła, które podobne do mgły, tylko zdała wydają się b y ć rzeczy­

wiste. Dworacy A l e x a n d r a macedońskiego

chcieli mieć krzywe szyje przez naśladowanie,

tt Napoleoniści składali na krzyż ręce i nosili

małe czapeczki. N ie chcę przedłużać poró-

(3)

- 3

wnań i rozszerzać się w wyliczaniu obyczajo*

w ych naśladowań, pochodzących z nawyknie- nia. W ie le było smutku i wiele śmiechu ztąd,

z e mali ludzie naśladować chcieli wielkich.

Przebiegłem w pamięci mojej liczne naślado- wania i uśmiałem sig* M gła nad górą D u d o . rowską obudziła w e mnie rozliczne myśli. O to jest c o nazywamy bicz z piasku kręcić'. Fi-

lozofow ać mgle się przypatrując!

Miasto, a szczególniej stolica, jest punktem spodkowym przemysłu, a tem samem źródłem bogactwa dla człowieka pracowitego i wstrze­

mięźliwego. .Dla czegóż więc okoliczne P e- tersburga wioski są biedne i źle budowane?

D la te g o , ż e wieśniacy więcej myślą o ucie­

chach i dogodzeniu swoim żądzom , n iż o środ­

kach życia spokojnego i w ygodnego.

W ieśniak m oże wszystko przedać w Peters­

b u rg u , czegoby w odleglejszych prowincjach nawet n ie przyjęto za darmo. Słoma, chrust, piasek, kamień, wszystko to sprzedać może za gotow e pieniądze. K tó ż temu w inien, g d y wieśniak w mieście zostawia pieniądze, a do domu wraca z pustą kieszenią i odurzoną g ło - 1 w ą ! N ie ma się na k o g o żalić! Z obaczcie, w jakim dostatku żyją osadnicy w Strzelnie i K i- peni. D zieci uczą się w szkole o b o k czytania i pisania, porządku i moralności. Pastor o p o­

wiada im skromność i pracę j przykłady ojców

j * ’

(4)

r.- 4

słttżą za wzór młodzieży* a spokojni Niemcy pracują, mięszkają ochędożnie i o nic się nie

t ^ A *

troszczą. Zaprowadzenie osad pod Petersbur­

giem, .jest dobroczynnym naszych mądrych m o­

narchów przedsięwzięciem; wyda ono -z czasem właściwe skutki: osady staną się przykładem pracy i dobrych obyczajów dla nieokrzesanych

» Ingermanlandczyków. D a ły b y Nieba, aby sku-

%

te k ten jak najprędzej nastąpił. Trzeba mieć

% 0

cierpliwość: wszystkie moralne zmiany rozwi- . jają się z wiekiem, albo przynajmniej co l a t '

dziesięć.

Jak piękna jest Ropsza z swoim przezro­

czystym stawem i obszernym parkiem, które­

g o zdała niepodobna jest odróżnić od lasu, otaczającego z jednaj strony to przyjemne sie­

dlisko! Roskoszne w idoki, szereg pagórków ze strony Krasnego sioła ; obszerna dolina, zasadzona drzewami i zaroślami, wystawiają

piękny widok. N ie oglądałem fabryki papió- ru. N ie znam się na mechanizmie, papier mam

w szkatule, a na tem przestaję. Nasycałem ♦ się tylko widokiem pięknej budowy.

W idoki o& K ip en i do Czyrkumc są po obu- dwu stronach drogi dosyć piękne, lubo mnó­

stwo jest miejsc, zupełnie nieurodzajnych. ——

Między Czyrkowicami' i Opolem, ujrzałem po

raz pierwszy u wieśniaków ogrody owocowe

i niezmiernie się uradowałem. Jest to zna-

(5)

k iem zamożności i wygodniejszego sposobu ż y c i a , lubo w naszym klimacie ingermanlandz-

k im , gdzie (jak mówił jeden z moich przyja­

ciół) z.wielką trudnością wydaje natura wień­

c e , potrzeba mieć wieśniakowi w iele czasu, aby mógł mieć staranie o k o ło ogrodu. I w rzeczy samej, wieśniacy są tu zam ożn i; mają

oni naturę rossyjską, są pracowici 9 gospodar- . ni i przemyślni* Osada Opole z wioskami są-

siedzkiemi, liczy około a jo o dusz (męzkich), należała ona dawniej do rodziny G o ł o w i ­ n o w, a teraz przeszła w posiadanie hrabiów

S z u w a ł o w ó w # Dostatek wieśniaka daje naj­

lepsze wyobrażenie o charakterze właściciela.

Kto nie znał zmarłego jenerała adjutanta S z u - w a ł o w a , niech czerpa materjały do jego bi-

ografji w jego włościach. W idziałem go pod­

czas wojny; w Finlandji znałem go jak męż­

nego wojownika, doskonałego dowódcę i przy­

stępnego wodza. Ucieszyłem się teraz, gdym"' usłyszał wieśniaków, tak jak grenadjerowie ros- syjscy, pamięć jego błogosławiących. Hr: S z u - w a ł ó W nieśmiertelny jest w historji * wojen rossyjskich: on pierwszy przeszedł po Jodach morza pod lo r n e o y i przez swoje niespodzia- ne zjawienie się na nich, zmusił hardych Szwe«

dów do uspokojenia się i złożenia broni. O - k o ło każdego wielkiego miasta uwijają się tru­

tnie, podobnie jak około ula; często spoty*

(6)

k a c można na stacjach cudzoziemców, którzy przyczepiają sig do podróżnych: tego rodzaju ludzie w iedzy o wszystkiem 1 N a jedne) stacji przychodzi d o mnie nieznajomy człow iek, n ie ogolony, opierzony, w furażerce z daszkiem, z ponsowemi odcieniami na wybladłej twarzy i

zapytuje mnie zkąd jadg. Pytanie f o zdziwi­

ło m ig; każdem u jest wiadomo^ ż e d ro g a , k tó rą jechałem , prowadzi prosto z Petersbur­

ga* Niechcąc zabierać znajom ości, postano­

wiłem pozbyć sig zapytującego taką odpowie- d zią, któraby wprost oświeciła natrętnego o moim życzeniu. »Jadg z W iednia0— »A gdzie, jeśli można zap ytać/' — »>Do Egiptu” — od­

powiedziałem* »Zapewne do w ód cie p ły c h ? ” rzek ł natrgtnik «Tak jest, jadg kąpać sig w N i l u ” — Chciał jeszcze rozprawiać zemn^ o- E g ip c ie , lecz udałem,, jak gdybym g o nie sły­

szał, wszedłem do drugiego pokoju i zatrza­

snąłem drzwi za sobą* Powiedziałem już, że- człowiek za miastem w olny jest od etykietys b y ło to pierwszćm doświadczeniem, jak p o ­ zbyw ać sig nieznośnych ludzi i doświadczenie

to powiodło m i sig szczęśliwie*

Starożytni Howogradzanie i Pskowianie na­

zywali całą Ingermanlandją, Jam ą. Dojeżdża­

ją c do. Jamburga, można sig p rzekon ać, żje podlanie to jest prawdziwe* P o obudwu stro­

nach drogi widać lasy i b ło t a , błota i lasy*

(7)

M gła wznosi się po nad ziemię i niezdrowe w yziew y utrudzają oddech. Jechałem p o rą

nocną albo raczej jak gd yb y za dnia, pozba­

wionego blasku promieni słonecznych, g d y ż tak było w idn o, jak wśród dnia zachmurzo­

nego. Znamienity tragik włoski A l f i e r i m ó­

wi w swoich pamiętnikach, z e w czasie Jego p o d ró ży przez kraje północne, utrudzały w zrok jego jasne nocy; n ie m ógł on s y p ia ć , b y ł nie-*

spokojny i spodziewał się jakowego nadzwy­

czajnego w przyrodzeniu zjawiska; przyjechał z Finlandji do Petersburga p o cztą, przepędził jed en dzień w hotelu i zem knął na powrot do swojej ojczyzny. W ie lk i p o e ta , ale człow iek n ie o d g ad n io n y ! M ó gł b y ł nająć mieszkanie z okiennicami i po wszystkiemu; b y łb y sobie i tu m ógł marzyc i spać w ciemności, .jak w e W łoszech. L e c z dla mnie lepsze jest światło

zawsze i we wszystkióm. O ciemnotę jest ła­

tw o , ale światła przyrodzonego nie zm ienią żad n e światełka-

W ie lk i xiąże N ow ogrodzki W łod zim ierz J a - r o s ł a w o w i c z zabrał Czudom J a m ę , czyli Ingermanlandję w lĄ o z r. T o prawda. T eraz zostawiam wam kochani czytelnicy, wierzyć, Bub niewierzyć podaniom , a nawet pisanym ,

ze Nowogrodzanie wystawili miasto Jam ę w

*383 r. w przeciągu 36 d n i, a do tego jerzcze

murowane! W naszjch czasach nie m ożna je»

(8)

dnego domu wystawić w jednym miesiącu, lecz starożytność tak jest dobra, iż na jej ra­

chunek wszystko można powiedzieć. Daruj­

cie mi cienie starożytnych miasta Jam y bu- downików, że powątpiewam o trwałości pręd­

kiej waszej budowy, a bardziej jeszcze o rze­

czywistości opowiadania kronikarzy. G d y b y to jeszcze o terażniejszem mieście Jambur- gu była mowa, uwierzyłbym na słowo; oprócz

ogromnej fabryki tkanin bawełnianych, P * G e - t a , domu gościnnego, zbudowanego pod pa­

nowaniem K a t a r z y n y II. i domu poczto­

w e g o , możnaby z resztą wybudować takie miasto przy niejakiej usilności w przeciągu 36 dni. Rycerze inflantscy spalili do szczętu Jam ę r. j 444 * Odbudowane miasto przeszło

w posiadanie Szwedów, których znowu N o - wogrodzanie r. 1500 wygnali.

n i e jest mi wiadomo, co dawne miasto Jama miało szczególnego, ale to wiem, ze

się Szwedzi o nie bili i że je znowu opano- wali r. 1612. P i o t r W ie lk i ukończył na za­

wsze spór,, przyłączywszy do Rossji wszystkie krainy, o posiadanie których sąfciedzi nie­

ustannie bój wiedli. P i o t r zawojował Jam- burg r. 1703 W tej epoce, w której Petersburg został założony. K a t a r z y n a II. pom noży­

ła go budowlami i zaludniła osadnikami. T u

założone b yły jeszcze za P i o t r a W . fabry-

(9)

' — 9

) i

» * « * |

ki szkła i kryształu, które później były wła­

snością xięcia M e n ż y k o w a .

Rzeka Ługa płynie pod Jamburgiem mię­

dzy krętemi brzegami. Z brzegów tych nie r.iz zapewne strzelali do siebie Rossjanie, Czu- dowie i Inflantczykowie. Położenie miasta wy-

0

borne dla o k a , ale nie dla jazdy, gdyż bar-

A | ^ V

dzo jest spadziste. Z góry prosto stoczyć się można do rzeki. Przeprawiałem się przez nią szczęśliwie na promie i przybyłem do Nar­

wy o godzinie trzeciej z rana.

Gdyby Narwa bliżej Ieżałą pośrodka Euro­

py, widok romantyczny tego miejsca wsławi­

łyb y nieodzownie malarstwo i poezja. Jeżeli zwiedzisz kiedy Narwę, i zapragniesz upoić się tym zachwycającym obrazem, zatrzymaj się tylko na przedmieściu Petersburgskićm , na pochyłości wzgórza, którędy trakt i.dzie. Mnie tu godzinę całą nie mogło nasycić to wido­

wisko. Po lewej stronie drogi, na wierzchoł­

ku góry, wznoszą się ogromne wieże i mury kolosalne Iwan-grodu; a naprzeciw nich Za­

mek Wyszogród z czworokątną wieżą, którego ściana kamienna utwierdzona jest nad krętym brzegiem bystrej i szumiącej Narowy, Rzeka środkuje pomiędzy temi w‘aroWniami niegdyś dla siebie nieprzyjaznemi, które w tych cza­

sach, podobne raczej do mogił dwóch niepo-<

jednanych przeciwników, skromną przybrały

V

(10)

postać i tylko przez podania ocucają dawny przestrach* Iwan-grod stanowi pomnik mocy charakteru Jana W ola tylko samowład- cy Rossyjskiego, mogła jedynie, nad samą granity bezludnej Ingrji, o podał od miejsc zamieszkanych przez Rossjan, na wystrzał z bro­

ni ognistej przed nieprzyjacielską twierdzy, dźwignąć te mury. Budowa s a o ^ ma na so­

bie piętno wielkości pierwszego jej założycie­

la . Iwangrod zdaje się b y ć wzniesiony przez Olbrzymów. Ogromne kamienie, ułożone do wysokości nadzwyczajnej z zadziwiającą sztuką, składają piękne wieże, porządne wejścia, krę­

te przechody i strzelnice, obrócone ku mia­

stu. Kierunek strzelnic wskazuje cel zabudo­

wania zamku. Dzisiaj groźna postawa Narwy służy mu za upiększenie* Zam ek flPyszogrod łączy się zmurami okrążającemi miasto Narwę>

które że tak powiem, zrosły się z brzegiem kamienistym i krętym Narowy. Zpoza mu­

rów warowni* naprzeciwko mnie, błyszczą się wyniosłe dachy kamienne i okna G otyckie starych domów, a z pośrodka tych budowli,

góruje wież kilka* W około zielenią się po­

la i gaje; a w głębi widać wioski. Malowidło wspaniałe i czaro wnel r * *

Narwa, nakształt nie młodej zalotnicy, ukrywa lata swoje. Czas kiedy ją zbudowa­

no niewiadomy; z pewnością tylko utrzymu­

(11)

ją, iż W o I d e m a r Król Danji, wzmocnił to miasto około roku 1220. Od tej por/, Histo- rja Narwy wystawia tylko szereg nieszczęść, zamilczając o chwilach dla niej pomyślnych*

Narwa już to przez sprzedaż, często przez przy­

mierza, niekiedy siłą, dostawała się z rąk do rąk. Iwan-grod wkrótce po założeniu, zajęty przez Szwedów, odebrany został na powrót od Rossjan. Ci ostatni bezustannie niepokoili okoli­

cznych mieszkańców przez wycieczki z tej twier­

dzy, zniecierpliwiwszy Inflantczyków do tego sto*

pnia, iż sławny P l e t e n b e r g mistrz zakonu, postanowił wojną zagrozić głębokiej Rossji*

Szczęście przeniewierzyło się zwycięzcy K aza- nu i Astrachanu; korzystając P l e t e n b e r g z wyższości swojej artyllerji i porządnej jazdy, otrzymał wygranę nad Rossjanami i w r. 1501 zagarnął wiele miast, rozburzył zamki, i oprócz innych spalił Iwangrod• Po wojnie tćj, po­

kój między Rossją a Inflantami ciągnął się przez lat 5 o. Inflanty odżyły; rolnictwo i handel roz­

przestrzeniły się, krajowcy odetchnęli; gdyż Rossja tylko jedna mogła być straszną dla za­

konu. Epoka ta wiele sprawiła dobrego dla Nar~

v.y, wyniosła ją bowiem do rzędu miast pierwszych handlowych w Inflantach; lecz nie na długo;

J a n Groźny, mszcząc się za wyrządzone jego dziadowi krzywdy, i karząc niejako Inflantczy­

ków za wiarołomstwo) w nieopłacaniu daniny.

(12)

1 2

którą obićcali mu z ło ż y ć , w celu usunie- nia od siebie zbrojnej jego ręki, uchylili się byli wkrótce od tego obowiązku, najechał In­

flanty ( w r . i 558 «) na czele licznych zastę­

pów. Jako płomień pożerczy, zalało wojsko Rossyjskie nieszczęśliwą krainę, rozsiewając wszędzie śmierć i spustoszenie. Narwa wte­

dy uległa losowi pogranicznych warowni. Od­

dział pewien Rossjan, zniszczywszy okolice, zbliżył się ku temu miastu począwszy je do­

bywać z taką mocą, iż przez dzień jeden wię­

cej 500 kul i bomb na nie wyrzucono. Za­

trwożeni mieszkańcy, prosili o przestanek i a- b y im dozwolono wysłać Deputowanych do Moskwy\ celem wystarania się o łaskę Cara Rossyjskiego. Jan zgodził się na zachowanie miasta tego przy jego przywilejach, z warun­

kiem tylko przyjęcia na załogę Rossjan. Ale

W

tymże czasie, kiedy układy te ciągnęły się w Moskwie, Narwa padła pod mocą oręża Ros- syjskiego. Zbliżenie się ku niej K e t l e r a ,

ożywiło odwagę jej mieszkańców; nie baczni na zawieszenie broni, zamyślali oni w pewien dzień świąteczny strzelać na oblegających i kilku Rossjan zabili. Gwałt ten obudził żądzę zemsty między wojownikami rossyjskiemi; do- wódzcy ich stanowili jeszcze o środkach na­

padu na miasto, kiedy w tejże chwili nadspo-

dzianie pożar wybuchnął w Narwie. Rossja-

(13)

nie korzystali z zamieszania, cisnęli się wpław przez bystrą Narów ę, wyłamali bramę i opano­

wali miasto. Mieszkańcy ocaleli w garnku, po­

zyskawszy po krótkiem umówieniu się wolność pozostania w mieście lub szukania gdziein­

dziej dla siebie przytułku. Odbudowano na nowo miasto, które aż do ukończenia zgubnej wojny zostawało w mocy Rossjan, dopokąd Jan przymuszony nie został ustąpić przed

męztwem i wyższością w sztuce wojowania nieprzyjaciela swego Stefana B a t o r e g o .

W czasie pustoszenia Inflant przez Rossjan, wzbogacała się za pomocą handlu Narwa.

Okręty miast nadmorskich niemieckich, przy­

bywały do ujścia Narowy, dla naprowadzenia bezpośredniego handlu zRossją, Zorza szczę­

ścia Zajaśniała dla Narwy, lecz na czas krótki.

Po zawarciu przymierza między Polską i Szwe­

cją naprzeciw Rossji, P o n t d e l a G a r d ę wkroczył z oddziałem Szwedów do Estonji upokorzył miast wiele, a między innemi sztur­

mem dobył Nanve i Iwan-grod% Łupieztwo, zaboje, powstały na nowo w opłakanem mie­

ście. Osłabiona Narwa, aż do czasów P i o ­ tra W., pozostała w ręku Szwedów. Czas za- góił jej rany, a szczęśliwe jej położenie we względzie handlowym, znowu wzbogaciło mie­

szkańców. - ' ^

(14)

14

Nadeszła straszna walka między dwoma bo­

haterami północy. Narwa była świadkiem pierwotnego niepowodzenia P i o t r a W . W r.

1700. 40,000 Rossjan, pod dowództwem Xią- żąt d e l a C r o i i D o ł h o r u k i e g o , zajęły Nar­

wę, Znane są dalsze wypadki nieszczęśliwe o*

wćj wojny. Brak ducha dobrego w Xięciu d e la C r o i , który przeszedł na stronę nie­

przyjaciela, niewyćwiczoność wojsk Rossyjskich, niedoświadczenie dowódzców, przyłożyły się

do zwycięztwa K a r o l a XII., przewodniczącego małej garstce1, lecz wybornych i dobrze urzą­

dzonych wojowników. W ielka dusza nie upa­

da w nieszczęściu; znowu w roku ijo Ą . pod­

stąpił P i o t r pod Natwę* Bronili się do u- padłego Szwedzi, aż miasto wzięto szturmem.

k M \ i Ą * *

Zażarta była zemsta ze strony Rossjan, za w y ­ cierpiane klęski. Rozogniony zdobywca, nie o- szczędzał ni wieku, ni płci, bez względu wytę­

piając żołnierzy i obywateli. Ciała nieszczę­

śliwych ofiar zawaliły wązkie i krwią zalane u- lice Narwy; majątki zniszczono lub złupiono*

Jęki rozpaczy zagłuszyły okrzyki wojenne;

szczęk miecza i wystrzały rozlegały się po do­

mach: wszędzie walczono, na każdym miejscu

zabijano się bez politowania* Wodzowie nie

zdołali zatamować przelewu krwi i rozbroić

zemsty* Sam P i o t r W . przebiegał ulice z o-

rężem w ręku, przywoływał szyki do posłu­

(15)

— i5

szeństwa i oburzony słusznym gniewem, karał nieposłusznych. Wszedłszy do domu burmi­

strza G e t e , dokąd zgromadziła Się starszyzna miejska, z drżeniem wyglądająca śmierci, ci­

snął P i o t r na stół miecz zakrwawiony, i za­

wołał: »Oto krew moich poddanych, wylana dla waszej obrony!'' Starszyzna schyliła się do nóg zwycięzcy, i pozyskała przebaczenie.

Na tem się kończy nie długa lecz krwawa historja Narwy, Ostatni cios, na zawsze oba­

lił jej zamożność. Pozostała ona dotychczas nieludnem i ponurem miastem*

Ożywiając w pamięci wszystkie wydarzenia okropne, z goryczą w sercu szedłem przez u- lice ciasne i puste miasta tego. Mimo pogo­

dy pięknej, niespotkałem żadńego mieszkańca, postrzegałem tylko stare rzeźby po nad wej­

ściami do domów Gotyckiej budowy. Kościół przemienienia Pańskiego (Sobor Preobrażeń- ski ) Grecko Rossyjskiego wyznania, był przed zawojowaniem Narwy, Kościęłem Luterskim.

Powierzchowność jego niema nic w sobie ude­

rzającego pięknością: jest to budynek czworo­

kątny, mający wieżę wyniosłą na samym fron­

cie. Na chórze drewnianym, na kazalnicy, i na wielkim zegarze ściennym, równie w oko­

ło po ścianach dochowane są jeszcze napisy z Pisma Sto wjęzyku Niemieckim. Pod zega­

rem oznaczony rok iG66. Kazalnicę utrzymuje

(16)

posąg drewniany rzeźbiarskiej roboty. Drzwi Carskie podobnejże roboty, przyozdobione są w rozmaite malowidła Matki Boskiej i 12 A- postołów. W około ołtarza aniołowie trzyma­

ją świeczniku Wszystkie zaś takowe ozdoby, należały do dawnego Luterskiego Kościoła, i przechowują się jedynie jako pomniki znako­

mitego wypadku za czasów P i o t r a W . P o ­ dłoga składa się z kamieni grobowych szlachty

A , % 0 M .

Szwedzkiej i Inilantskiej, a na nich widać her- b y i napisy we trzech językach: Niemieckim, Szwedzkim i Łacińskim. Najdawniejszy z gro­

bowców, należy do połowy wieku XVI. Ko­

ściół Luterski, znajdujący się na kilka kroków od Soboru Rossyjskiego, podojonej zupełnie jest budowy. Godne w nim uwagi mieszczą się organy przewybornej roboty. Kiedy grają na nich, dwa pozłacane Cherubiny uderzają w bębny. Podłoga tam również wyłożona jest kamieniami grobowemi; lecz najdawniejszy pomnik nie sięga dalej jak połowy wieku XVII. *

Nadto, jest jeszcze w tem mieście nowy fiń­

ski kościół; lecz jam go nie oglądał.

wróciłem się b ył na przedmieście dla obejrzenia wewnątrz Iwan-grodu* Znajduie się tu stara Cerkiew Ruska, której we środku nie widziałem. W po- bliskości stoi kopuła; zachowała się ona bar­

dzo dobrze; i jest budowy pięknej w smaku

— i6 «<■

Obszedłszy miasto w koło,

(17)

Włoskim. Nie wiadomo co b yło w niej; lecz zapewne stanowiła ona kościół Katolicki r lub Luterski, wybudowany przez rycerzy Inflant- skich (m ieczo w ych ) w czasie przez nich opa­

nowania Iwan-grodu. Ściany i wieże zawala­

ją się wkoło ze strony wewnętrznej; czas. po­

żera pokrycia wież i rozsadza kamienie mocno spajane. Ciemne podziemia, tracące zgnilizną, naprowadzają na domysł pierwotnego ich prze­

znaczenia, kiedy zwyczaj nakazywał zemstę nad jeńcami, za wymierzoną sobie stratę lub zniewagę ze strony nieprzyjaciela. Niema W Iwan-grodzie, oprócz Magazynu i dwojga nie­

wielkich koszar, żadnych innych zabudowań.

Gdzie niegdyś zabójcza tłuszcza zapalała się żądzą krwawych bojów, tam zaprowadzają te­

raz ogrodowe owoce. T o ostatnie lepsze i użyteczniejsze od pierwszego.

Przeciwnie w zamku Wyszogrodzie, znajdu­

ją się ogromne koszary i pomieszkania dla u- rzędników; ale stara wieża i ]ó) pokrycie, roz­

poczęły już walkę z niszczącym czasem.

Niewiem, czy b yło b y wesoło przemieszki­

wać w Narwie; co do mnie: ponure spomnie- nia bitw i napadów, ciasność ulic, milczenie i nieczynność, smętnem przejęły serce uczuciem.

M oże być żem trafił na godzinę ciszy; ( o i i z rana ) w ciągu jednak dwugodzinnym, nie- słyszałem w mieście nic prócz dalekiego szu­

— 17 —

(18)

mu Narowy i stąpania n ó g moich. W s z y ­ stko to wprawdzie n ie przeszkadza szczęściu domowemu, i w Narwie pewnie pod wynio- słemi dachówkami, więcej przebywa cnot ro­

dzinnych, niżli w pośrodku stolic turkotnych, miotanych namiętnościami* M oże to jest z do­

brem obyczajów, ż e piękności tutejsze nie w y­

chodzą bez potrzeby na ulice, które zdają się dla tego b y ć wyłożone kamieniem przez tro­

skliwych mężów, iżby zniechęcać d a przecha­

dzek. Wreście po domostwach tutejszych nad­

zwyczajnie chędogo, a przez czyste okna prze­

ziera zdrowie i dostatek. Oberża Petersburg ska na rogu placu, zaleca się osobliwie schlu­

dnością i pięknością budowy. Bardzom żało­

wał, że nie znając miejscowości, stanąłem b ył gospodą w domu pocztowym. Radzę przeto wszystkim podróżującym obierać oberżę w któ- rój lepiej usługują, lepszy się znajdzie posiv łek, i dwa razy taniej niżeli na stacjach po­

cztowych.

? . s * P rzy wodospadzie Narwskim»

%

Rzeka Narowa wypływa z jeziora Czud i ubie­

gając przy granicy Ingermanlandji, około 70 werst, wpada do zatoki Fińskiej na 12 werst

%

od Narwy+ Na dwie wersty wyżej miasta, k o ­

ryto rzeki na 20 zniża się stóp, i Narowa dzie-

(19)

Irjc się na dwie odnogi, spada bystro z urwisk skalistych po obu stronach wyspy, stanowiąc w ten sposób dwie katarakty, wielką i małą*

Przy. sam&j Katarakcie, znajduje się piękna o»

sada Joala czyli Juwalay należąca do B e n e d y - kta K r a m e r a Radcy handlowego. N ad brze­

giem wybudowane są młyny zbożowe i pilarnie;

o kilka kroków poniżej wodospadu wznosi sig most, którędy przejeżdza się na w yspę, zwa­

n a od nazwiska właściciela Sutgdw, na któ­

rej także znajdują się pilarnie* N a brzegu naprzeciwko le ż ą c y m , położona jest fabryka sukien i zabudowania przynależne do osady Joala. O to jest krótkie opisanie topografia

cane okolic katarakty*

Na samym wyjeździe za bramę wiejską, słyszeć można szum wodospadu, powiększa*

jący się w miarę zbliżania się do tego mićj- sca• Po przybyciu do osady J o a la , udałem się pieszo na wzgórze, leżące po stronie pra­

wej drogi, gdzie niewielka wznosi się kapli­

ca i smętarz Rossyjski* Stąd p o raz pićr- wszy spojrzałem na kataraktę-, i* kilka chwil w zup ef nem zapomnieniu *ię zostawałem* Go za widowisko wspaniale, i w jakim sposobie, określić je moim czytelnikom i Jak oznaczyć ten kolor w o d y wrzącej na dole i tworzą­

cej nad rzeką tęczowy obłok? Barwy te j,

niemożna przyrównaj ni do białości śn iegu ,

(20)

ni do błyszczącego tronu, ni do lekkiej pia­

n y . Niemogę inaczej wystawić widzianego przezemnie obrazu, jak powtarzając z D z i e r - ż a w i n e m .

G ó r a d y a m e n t o w t stacza s i o

w y s o k o ś c i p o c z t e r e c h s k a ł a ć l i B e z d e n n a p r z e p a ś ć p e r e ł i srebra,

W r e na d o l e , u d e r z a w g ó r ę k ł ę b a m i

Z b r z e g ó w b ł ę k i t n a w y w z n o s i s i ę p a gó rek , D a l e k o p o l e s i e ł o s k o t s i ę r e z c h o d z i .

Oto jest malowidło katarakty, zdjęte z na­

tury ze wszelką prawdą przez poetę mala­

rza! Nie, to nie jest wcale nadętóść wyraże­

nia, nie przesada, nie hyperbola, nie wymysł Poezji; lecz sama prawda* Zdaje się , że wi­

dzisz roztopione srebro, wyrzucone przez wul­

kan nad powierzchnię ziemską i tryskające perłami i dyamentami. Urok ten tak mocno

działa na wyobraźnią, iż długi czas nie ze­

chcesz wierzyć, aby w oda, czysta woda w ze­

tknięciu z promieniami słońca, zdolna była wydać tyle blasku i tworzyć takie mnóstwo tęczowych kolorów. Podziwieniem zdjęty na widok katarakty i na myśl o D z i e r ż a w i n i e ,

mimowolniem przywiódł sobie na pamięć je­

go naśladowców, silących się w wierszach na odmalowanie przepychu tego widowiska: lecz Dzierżawinowi dostały się: srebro i brylanty,

a naśladowcom: woda!

(21)

Na miejscach niektórych katarakty, spada woda na kształt zwierciadlanego łęku, który się zdaje być nieporuszonym; lecz prawie wszędzie rozbijając się po niegładkiej spadzi*

stości urwiska, leci ona na dół jak struga sre- brzysta. U podnóża tej ściany którę natura postawiła w poprzek rzeki, tworzą się zwier- ciadłowe i pieniste wodotryski. W wodospa­

dzie samym upatruje się tylko moc wody; da- l<*j zaś widać bystrość jej pędu. Bałwany, jak myśl

ślizgają się na powierzchni skał i unoszą się do morza, na łono wieczności! Cuda przy­

rodzenia duszę do upokorzenia się i smutnych usposobiają wyobrażeń. Przedemną skrył się z łoskotem wodospad, a w około rozrzucone b yły krzyże mogilne. Potęga przyrodzenia i słabość człowieczeństwa obecne b yły mym o- czom; wielkość stworzenia i nicestwo naszych układów przedstawiały mi się w głębokich rysach, na skałach druzgotanych przez fale i na głazach nagrobnych, zapisanych r ę k ą człowieka. Na cmentarzu, spoglądając na łoskotny wodospad, poznałem wiersze D z i e r ż a w i n a .

N i e t a k ż e z nieba czas p ł y n i e , I w r e p o t o k n a m i ę t n o ś c i ,

C z e ś ć p o ł y s k u j e , s ł a w a s i ę rozszerza;

I lśni s i ę s z c z ę ś c i e dni n a s z y c h !

Wrażenia mocne utrudzają duszę, podo­

bnie jak wycięcza ciało zbyteczna pra­

(22)

ca. Zszedłem ze cmentarza, i udałem się mo­

stem na wyspę*

W pobliskości wodospadu umocowane są deski na kozłach; a każdej koniec wysunięty naprzód, na którym śmiały rybak, utrzymuje się przez samę tylko siłę równowagi nad przepaścią

śmierci, pilnując z wędką ryby, jaka podpły­

wa z dołu pod kataraktę przerzucając się na przejrzystym dnie po kamieniach. Rzucenie się jedno nieszczęśliwe, jedno niezręczne schy­

lenie rybołówca, pogrążyłoby g o na skały;

ale n i e , oswojony już on z niebezpieczeń­

stwem', a lubo sam się znajduje na włos jeden od śmierci, wytępia inne jestestwa, szukające, podobnie jak on, pożywienia. Upokorzm y się

przed wolą opatrzności!

| L

Wszedłem b ył do tartaku i zostałem wnet ogłuszony prawie od podwójnego łoskotu k ó ł i wodospadu. Przemysł ze wszystkiego w y ­

prowadza korzyść, i ludzie zmusili gro źn y w o­

dospad do obracania k ó ł młyńskich! Robotnicy sami Rossjanie: jeden z nich odemknął mi drzwi opadające na spodek młynu, i całe pie­

k ło stanęło przedemną. H u k , łoskot wytry­

ski, piana; przywarłem wnet drzwi, g d y ż za­

mąciło mi się w głowie* '

Przypatrzcie się tu odwadze Rossjan: w pi­

lami jest robotnik pewien, rodem od W oło-

gdy, nazwiskiem Iwan9 człowiek mający lat

(23)

Ąo.; dla dogodzenia podróżnym , spuszcza się on pod sam wodospad, i na czworakach pełza przez całą rzekę po wązkićj ścieżce znaj­

dującej się pomiędzy skałą i spadającą wodą.

Powiada on , ż e droga ta nie jest niebezpie­

czną, że pod wodą nie jest ciemno, lecz tyl­

ko miejsce bardzo szczupłe i śliskie; dla cze­

go właśnie, jeżeliby drewno spadło kiedy z w odą, mógłl/y człowiek być przywalonym.

Spojrzałem n* żerdź za pomocą której spuszcza się Iwan n n drogę pod w o d ą, alem niechciał doświadczyć jego odwagi. Przez całe życie nie przebaczyłbym sobie, gdybym się stał przyczynki straty człowieka.

Z pnsppełnion^m sercem i myśli mając po- mięszaije, wróciłem do stacji pocztowej. Chcia­

łem p/sać; lecz niemogłem. "‘Nazajutrz wyjeż­

dżam do Dorpatu, a w drodze napiszę o Nar­

wie..

m A

L ist Trzeci.

JDroga z Narwy do Dorpatu, dnia 20 i 21 Maja.

Sława Rossyjslpch zwoszczyków rozlega się bardziej i więcej po świecie, a niżeli sława li­

cznych naszych literatów i uczonych. W s zy ­ scy podróżni, tak krajowcy, jak zagraniczni, wychwalają ich zręczność, biegłość i d o b ro ć ,

# a mnie pozostaje tylko potwierdzić to zdanie.

W jednćj minucie powóz nasmarowany i k o -

(24)

nie zaprzężone. Zwoszczyk najczęściej wyro­

stek dwunastoletni, w oka mgnieniu skacze na kozioł, potrząsa lejcami, świszczy, krzyczy, i jak na skrzydłach leci po równćj i bitej dro­

dze, urządzonej od Petersburga do Narwy, i w najlepszym utrzymywanej porządku.

Wszystkie stacje pocztowe w gubernji P e ­ tersburskiej, są wybudowane i umeblowane

kosztem rządu. Okoliczność ta osobliwsze sprawia wrażenie na podróżnych. Jadąc 20, 5o; 100 werst, wchodzisz do dom ku , i zdaje ci się, że jeszcze nie wyjechałeś z pierwszej stacji

tak wszędzie wszystko jednym kształtem jest urządzone. W tych domkach rządowych mie­

szka zwykle po dwóch gospodarzyć dozorca stacji zajmuje się tylko zapisywaniem nazwisk podróżnych i zwierzchnią wykonywa władzę nad zwoszczykami. Właściciel zaś domku powi­

nien opatrywać gastronomiczne potrzeby po­

dróżnych i mieć ochędóstwo na pierwszym względzie. Dozorcy są to pospolicie ludzie u- służni i dobroduszni, ale tak zwani w ła ś c iiu gospodarze frasują się mocno i krzywo patrzą'

na podróżnych, co niemają dobrego apetytu, albo pragnienia, zaczem idzie że jednemu gło­

dnemu każą płacić za dziesięciu sytych, któ­

rzy przejeżdżali nie zostawiwszy gospodarzom wi żadnego zarobku. Najprzyjemniejsi dla

traktjerów wędrownicy byliby, albo ów słynny w sta-

24

(25)

w starożytności atletyczny Milo Kretoński, c 0 zabiwszy byka własną pięścią zjadł go w p r z e ­

ciągu dnia jednego; albo spółćzesny nam pi­

wowar angielski, nie pomnę już jego nazwiska, który wypijał na dzień po dwa wiadra por­

teru i po tuzinie butelek wina. Ulega wszak­

że wątpliwości, czyliby jadło i napitek w na­

szych fa cja ch pocztowych przypadły do sma­

ku nienasyconemu żarłokowi atlecie, i opo- jowi Anglikowi, tym bardziej, iż ceny zale­

żą po większej części od dobrego humoru g o ­ spodarzy i powiększają się w stosunku prostym

odległości stacji pocztowych od stolicy.

Grunt około Narwy i około drogi dorpa- ckiej, na rozległości półtrzeciej stacji, złożo­

n y jest z piaskowca, okrytego czwartą częścią żyznej i urodzajnej ziemi. Twardą i równą drogę w tych okolicach możnaby nazwać przyrodzoną drogą bitą; okolice do samej sta­

cji Je we są przyjemne, ziemia wszędzie staro- wnie uprawiona i domki włościańskie mają wszędzie ozdobne wejrzenie. Są. one otoczo­

ne ogrodami i oparkanione, przyjemne, p o­

wabne, a zajmujące położenia nęcą podróżne­

go. Pałacyk w bliskości stacji Wajwarskiej ogromny dom zajezdny w Czudlewie, oznacza­

ją się przed innemi budowlami przepysznem po­

łożeniem i szczególniej starownóm wewnątrz u- rządzeniem. Między temi dwiema stacjami, dro-

2

25

(26)

ga ciągnie się poniżaj zatoki fińskiej po wię­

ksze) części pomiędzy uprawionemi polami.

C o krok najpiękniejsze widać przedmioty.

C o oznacza ten ogromny czworograniasty drewniany budynek, p o k ryty słomą na pół przegniłą, opatrzony zamiast okien okopco- nemi otworami? Jest to mieszkanie estońskie­

go rolnika. T o nie dom, ale obora, ale staj.

nia, gdzie cała rodzina mieści się z końmi, krowami, i wszelkiemi innemi zwierzętami do- mowemi, które są tylko ścianą przedziałową odłączone. W szyscy mieszkańcy tego szałasu żyją w ścisłej z sobą przyjaźni i zgodzie, są gościnni i ciepłem własnego ciała ogrzewają całe pomieszkanie, w którem dym rozwijający się z ognia zapalonego na środku izby i tęga

~V v

wonią tytuniu, są najcelniejszemi przyjemno­

ściami. Nad ogniskiem wisi kocioł, gdzie go­

tują jeść w swoim czasie. Trudno byłoby chcieć oznaczyć rodzaj tego jadła; składa się ono z rozmaitych części. Mąka, kartofle, rze­

pa, mięso, mleko, albo śledzie, wszystko ra­

zem zmięszsne i zbite w jedną nasycającą ca­

łość. W ódka, śledzie i tyt.uń są to najisto­

tniejsze potrzeby, bez których żaden Estoń­

czyk nie może się obejść. Na około ognia zgromadza się cała rodzina, po części dla wy­

poczęcia, , a w części dla oczekiwania smaczne*

go obiadu. Nieporz^dne kobiety estońskie

(27)

'

~ *7

2 srćbrnemi zausznicami, w czapkach albo też w pięknych zawojach sukiennych; dzieci na pół nagie i sążniści, wychudli, zarośli męzczy- zni z małemi fajkami, składają malowne grup- py, na skreślenie których potrzebaby pędzla T e n j e r a . Przydajmy do tego kilka zw ie­

rząt znienawidzonych u Hebrajczyków i Ma-

&

hometanów, niemniej kilka kopców nawozu ' przy ścianach wewnątrz zamieszkania, a bę­

dziemy mieli wyobrażenie o wdziękach tej ro­

dzinnej swobody, czyli jak Niem cy mówią Familiengemaelde. N ie nędza i potrzeba przy­

wiodły Estończyków do stanu tak lichego;

czyniono rozmaite doświadczenia, przyczyniał się rząd i miast mieszkańcy ażeby ich przy?, niewolić do większego wewnątrz ochędostwa domów, które bezpłatnie na ten użytek sta­

wiano; Estończykowie uważali to za gwałt ich swobodom zadany i prosili aby ich żosta wio- no przy dawnych zwyczajach i nie odwodzo­

no z toru przodków,

. N ie mniemajcie atoli, ż e b y Estończykowie sposobem życia i powierzchownym kształtem podobni do mieszkańców przylądka dobrej na­

dziei, mieli być jak oni dzicy i nie oświecel ni. Bynajmniej; wszyscy umieją czytać i p i­

sać w swoim rodowitym języku, mają grunto­

wne wyobrażenia w rzeczach religijnych, są gorliwi swej wiary wyznawcy, słuchają nauki

2*

(28)

\

kościelnej z upodobaniem i mają rozsądne zda­

nia t> przedmiotach, które nie przewyższają stopnia ich oświecenia i tyczą się dobrego by- tu. Zwyczaj, ta druga natura człowieka, nie pozwala im zbaczać z toru przodków w rzeczach mniej dla nas przyjemnych, ale drogich i wiel­

ce szacownych dla ludzi, obdarzonych czuciem.

T o przywiązanie ślepe do starodawnych o b y­

czajów, jest najwydatniejszym rysem ich nie- uległego, niezmiennego i prawdziwie narodo­

wego charakteru. Estończykowie, jak już wy-

m " n * !

żej powiedziałem, gdym historję ich przebie­

gał, zawsze się odznaczali męztwem, a Karol XII. pułki estońskie uważał za wyborowe w

swćm wojsku. Estończyk jest wierny w przy­

jaźni i wywdzięcza się rad za dobrodziejstwa, ale mściwy w uniesieniu i gniewie. Nieokrze- saność jego, którą jedni uważają za skutek dzikości, inni za - skutek nieoświecenia, jest rzeczywiście oznaką dumy narodowej. Escoń»

czykowie uważają siebie za coś pocześniejsze- go od innyjph pokoleń, a o N iem cach, któ­

rych nazywają Sasami mówi z pogardą. Ze są usposobieni do wyższej kultury, łatwo to poznać można z otartych cokolwiek w dwor­

skiej służbie ludzi. W ielu z pomiędzy nich wziąwszy wychowanie w domach znakomi­

tszych, z łatwością uczy się języka niemieckie­

go i zadziwia bystęością dowcipu, pojętnością

28

(29)

i zdolnością do rozmaitych’ zatrudnień. M o- żnaby ich policzyć pomiędzy Niemców ze

środka oświeconej Germanii, T a k to wszy­

stko od wychowania zależy. /

Ledwo nie wszyscy podróżni ohydzili i wzgardy okryli mieszkańców tej okolicy. Ja pfzeciwnie umiem ocenić nieugiętość ich cha­

rakteru, bogpbojYiość i wysokie o godności człowieka rozumienie. Oczywistą jest rzeczą, że kto z naszemi śmiałkami miał do czynienia, nie łatwą mieć będzie sprawę z grubijańskim.

i milczącym Estończykiem, który większą u- wagę zwraca na swoją lulkę, jak na wasz ekwi-»

paż, któregc nie poruszają- wasze pogróżki, który dumnie na was spogląda .i częstokroć milczeniem mści się ża liiegrzeczność podró- ż.nego. Ale Estończyk nie jest nieczuły na

* f \ *

dobre obejście się. Życzliwe słowo, żarcik, kieliszek wódki, wypogadzają jego zachmurzo­

ne czoło; naówczas wesoło pogania konie, sta­

je się dowcipnym, usiłuje dogodzić i zaleca na

9 t

drugiej stacji dobrego pana. Życzliw ość, na kształt ciepła nieznacznie przejmuje najtwardsze ciała. Wprawdzie potrzeba mieć z ludem tym wiele cierpliwości, ale człowiek którego ro ­

zum góruje nad poziomem, powinien pobła­

ża ć niedołężnej słabości i niewiadomości.

Od stacji małego Pungaru do Rannego Pungaru, droga piasczysta, nudna, ciągnąca

w

(30)

3 o —

się po ziemi niezaludnionćj, a od Rannego P u figaru do N euali, las, piasek/ błoto, nieuro­

dzaj, bezludność; ale te pustynie ożywia wi­

dok czuchskiego jeziora, które już widzieć mo­

żna z drogi przy wjeździe do małej wioski ros- syjskiej. T ym sposobem zdaje się, ze władza czarów przeniosła się do Rossji. T u pośród cudzoziemców znaczna jest wyższość rodowi­

tych Rossjan pod względem zamożności przed wszystkiemi narodami zamieszkałemi w obszer- nem państwie rossyjskiem. O kilka werst od

małej wioski, na brzegu jeziora, znajduje się większa osada rossyjska, zwana Czarna mes.

Dla podróżującego Rossjanina, jest ona tu teoi, czem spotkanie ziomka w pustyni Arabskiej.

Czarna wieś jest nadzwyczaj pięknie zabudo­

wana; większa część domów jest o dwóch pię­

trach, z gankami i balkonami. Wszędzie wi­

dać sklepy, żakłady rękodzielnicze, narzędzia rybołowskie; wszędzie przebija sig zamożność i wesołość. Przejeżdżałem przez Czarną wieś wieczorem. Liczne stado bydła rogatego wra­

cało z pola. Ulice napełnione były ludem; ro­

śli, zdrowi i silni męzczyzni, przechadzali się środkiem wsi; rumiane, białe dziewice stały u

\yrót, czekając na krowy. Dzieci prześliczne jak amorki, biegały z jednego miejsca na dru­

gie. Zatrzymałem się aby pom ówić z włościa­

nam i, pożartować z dziewicami, ucałować mi*

%

a

\ *

(31)

łe dzieci i nagadać się do woli po rossyjsku.

Dowiedziałem się, ze włościanie tutejsi są^go- spodarni i że w osadzie tej liczni znajdują sig mieszczanie. Są oni wszyscy starowiercami i przenieśli się w te strony jeszcze za panowania szwedzkiego. Po akcencie poznałem ich na­

tychmiast, że są Pskowianie, czyli podług zda­

nia zmarłego Zorjana C h o d a k o w s k i e g o , na­

leżący do pokolenia Krywichów. Tutejsi mie­

szkańcy prowadzą obszerny handel suszonemi i solonemi rybami, pienką, trudnią się tkactwem płótna, furmanką, i z wielkim przemysłem oddają sięrybołostwu; niewielkiepola i ogrody uprawia­

ją tylko dla domowej potrzeby. Umieją wszy- scy po estońsku, ale żyją po rossyjsku. W s z y ­ scy razem kontenci z swojego bytu i żyją zu ­ pełnie szczęśliwi. Pom yślność ich zaczęła%sig

\v ciągu ostatnich lat pięćdziesięciu.

Jezioro czudzkie ciągnie się wzdłuż na S 4 y a wszerz na -58 werst; znajduje się na' niem kilka

■wysp, a niektóre są zamieszkałe. Wpada do niego 90 rzek i rzeczek, a jedyne jego ujście do m o­

rza jest przez rzekę Narwę. Z jeziora czudzkie- go możnaby się dostać na statkach przez Na- rowę o trzy wersty od Katarakty i mieć kotn- munikację z morzem. G d yb y można było przerznąć kanał z miejsca tego aż za Narwę, gdzie Narowa zilowu staje się spJawna, we­

wnętrzna pomyślność powiększyłaby sig zna*

3 i

' —

(32)

32

cznie, i b y ć może, że na piasczystych brze­

gach czudzkiego jeziora, wzniosłoby się miasto podobne Rydze. Niegdyś, gdy jezioro czudzkie między Rossją i Inflantami granicę stanowiło, było ono świadkiem wieku bitew krwawych i świetnych czynów. D o wieku X V II budowa­

no w Dorpacie nad rzeką Embach wojenne o- kręty i zgrabne statki. Bez wątpienia, źe i dawni Pskowianie na swoich tratwach po je­

ziorze Czudzkióm bitwy staczali i na brzegi nieprzyjacielskie' napadali. I teraz idą statki od rzeki W e lik i do samego koryta Narowy ale statki teraźniejsze napełnione są płodami ziemi i przemysłu. Przyszły mi na myśl te czasy, w których odwagę uważano w Pskowie i Nowogrodzie za cnotę, kiedy dziarska mło­

dzież nie syta wojen, szukała sławy i zdoby­

czy na lądzie i na wodach, zgromadzała się tłumami i wdzierała się w cudze krainy, roz- nosząc wszędzie śmierć i spustoszenie. N e­

wą spławiano rossyjskie tratwy do zatoki fiń­

skiej i morza bałtyckiego, a przez F P elikęd ob­

stawały się statki na jezioro czudzkie. Nad­

brzeżni mieszkańcy, byli zawsze w obawie na­

padów niespodzianych, albo zmuszeni bywa­

li do okupywania spokojności bogatemi

daninami. Teraz przesuwały się przedemną

lekkie statki rybackie; do koła panowała spo-

kojność i cisza. Gały wiek przeminął, od

(33)

• V . _ — 33 —

czasu jak odgłos wojennej trąby rozlegał sig nad bałwanami jeziora.'

Proste łódki rossyjskie pokonały x. 1702 szwedzką^flottyllę na jeziorze czudzkiem. Ka- pitan szwedzki H e k e n f l i c h t , otoczony zgra- bnemi czółnami rossyjskiemi, przeniósł zgon bohaterski nad niewolę; sam zapalił proch na statku i wyleciał w powietrze z 70 ludźmi,

0

których miał pod swojem dowództwem. W r. 1704 w czasie kiedy jenerał S z e r e m e t j e w Dorpat osadził, rossyjskie łódki zabrały zno­

wu niedaleko ujścia Eznbachay czternaście szwedzkich statków, na których znajdowało się i*8 dział. Pułkownik szwedzki L e t e r nie chciał prfceżyć wstydu i także wysadził się na powietrze z swoim - okretem. Pamięć bohate­

rów jakiego bać narodu, chluby jest dla czło­

wieczeństwa i sława zwyciężonych spada na zwycięzców.

Miałem rzas do rozmyślania, posuwając sig zaledwie po piasczystćm morzu od Rannego Pungeru do N enali i do samej Czarnej wsi.

Sześć koni z trudnością toczyło mój lekki po­

wóz. T y lk o wspomnienia przeszłości rozpędzały melancholją, do której smutne okolice uspo­

sabiały. O północy przybyłem ~ do lo rm y ; zatrzymałem się tam tylko-dla przeprzęgu k o ­ ni i w Ihgaferze ujrzałem wschodzące słońce.

Odtąd do samego Dorpatu, oprócz kilku werst,

, * *

(34)

ukazywały mi się po obudwu stronach drogi wielkie pagórki uwieńczone zielonością, uro­

zmaicały krajorys. Dusza podaje się niewolni­

czo zewnętrznym wrażeniom; odżyłem wyje­

chawszy z piasczystych stepów i nacieszyłem się przyjemnem powietrzem porannem, pie- niem ptaków i obrazami przyrodzenia. Tak szczęśliwie usposobiony wjechawszy o godzi­

nie siódmej z rana do Dorpatu, ujrzałem pro- fessorów i uczniów tutejszego uniwersytetu, spieszących przez ulite z xiązkami i papiera­

mi. ^Tak ocalony po rozbiciu okrętu wędro­

w nik, zawołałem: Ziemia! Ziemia! Ludzie!

L ud zie!

W drugim tomie zastanawia się autor nad potrzebą uwiadomienia czytelników: o stano­

prześliczne widoki i uprawione pola, a nie-

II.

L I S T Y o SZW AJCARJI.

(

z d z ie lą P . Raoul Roc/ictte

)

W y cią g czwarty*

(35)

wisku, z jakiego autor każdego ppisu podró­

ż y na przedmioty patrzy, które go zastanawia­

ją ; albowiem wrażenie nie jest względem wszystkich jednakowe. Ztąd pochodzi, ż i nie jednego mylą opisy, gdyż każdy prawie uwa­

ża i uczuwa inaczej od autora. T a różność uważania i przyjmowania wrażeń jest jeszcze większa wpiszącyph, jak w czytających. Nad­

to wiele zależy od pory, w jakiej kto kraj zwiedza. Jezioro genewskie nie miało dla au­

tora w zimie tyle powabu, ile w tenczas, kie­

dy brzegi jego ubarwione b y ły rozkosznemi pastwiskami i pięknemi winogronami.

Szwajcarja nie będzie stawiała' zajmujących widoków dla tego, który ceni same tylko dzie­

ła sztuki, lub płódy przemysłu ludzkiego, ale uniesie się nad nią każdy, co wielbi wielkie przyrodzenia zjawiska, Antykwarjusz, dla k t ó ­ rego kawał muru zaniedbanego raczej, niż sta­

rożytnego, więcej ma powabu, niż zielonawy Alp wierzchołek, i ci, co nieustannie w roz- walinach państw grzebią i z radości się trzęsą, gdy w nich znajdują jaką cegiełkę, nie będą niczego bardziej pragnęli, jak widoku rozwa- lin zamków helweckich, gdy tym cza&m inny rodzaj uczonych, obciążonych zawsze kamie­

niami, zaledwie spostrzeże najpiękniejsze je­

ziora, najrozkoszniejsze okolice, przez które przebywa. Byli tacy podróżni, którzy p rzy.

— 35 —

(36)

bywali do Szwajcarji, aby podziwiać- naturę, a jednak najpiękniejsze jćj dzieło pomijając, jak kamienie byli zimni na wspomnienie W i n - k e l r y d a , a niewidząc w »Sempach oprócz je­

ziora nic innego, obojętnie patrzyli na sławną tej okolicy widownię, lub wcale jej nie wi­

dzieli. C ó ż powiem o tym filozofie, który wartość narodów jedynie na franki i szterlia- gi obliczając, uśmiecha się z politowaniem na widok miejsc i rozkoszy które G e s n ó r opie­

w ał, albo po tym zarozumiałym mięszkańcu miasta, który obcy wszelkiej prostocie, wszel­

kim życia wiejskiego słodkim nawyknieniom^

nie kontctat, że z sobą na szczyty Alp, boga­

tych zaprzęgów i lokajów wprowadzić nie mo-

■ * *

ż e , znajduje w Szwajcarji same tylko złe dro­

gi, nieporządne gospody, ludzi żyjących serem, a niewidzi ani giełdy ani opery? A le nawet między temi którzy w kraju tym rze­

czywistych szukają piękności i oceniać je umie­

ją , ileż jest takich, którzy przesadzając i nie- wcześnie się unosząc, psują cały owoc swojej podróży, zapalają się do spadku wody i pa­

dają na kolana przed kamieniem? Założyłbym się, że między takiem mnóstwem osob, które z

I

różnych krajów corocznie do Szwajcarji przy-' bywają, dwóch niema, na którychby przedmiot jaki jednakowe sprawiał wrażenia i któreby

H

I *

0

,

36 —

(37)

' — 37 -

9

% I #

się oddaliły z Szwajcarji z jednakowem upodo­

baniem. - T -

Szacunek jaki autor powziął dla Szwajca­

rów, był skutkiem zgłębienia ich dziejów, ale uczucie to z tylu względów szanowne, wysta­

wiało mu może kraj ten w kolorach zbyt świe­

tnych, może też za mocno uczuwając wspo­

mnienia i wrażenia, obyczaje teraźniejsze Szwaj­

carów takim pędzlem malował, jakiby rzeczy­

wiście przystał tylko na oddanie starożytnych czasów. Autor sądzi wszakże, że główne ry­

sy dawnej łizognomji szwajcarskiej, udało - mu się skreślić wiernię i z zapałem; mówi on tu

o tćj zajmującej i rzadkiej zgodności między

%

naturą wielką i surt>wą, a wolnością nieo­

graniczoną i silną jak góry co ją zasłaniają, niewinną i czystą jak powietrze, którem od­

dycha swobodny 'Szwajcar. T a powszechnja harmonja tak w całym Alp obrazie, jak w cha­

rakterze ludu szwajcarskiego, wzbudza pewien rodzaj sympatji- działający zarazem na duszę jak na zmysły podróżnego. Upadek obycza­

ju politycznego trapiący naszą starą, Europę, nie jest bez wątpienia równie Szwajcarji obcy, ale przynajmniej sama natura zatknęła tam granicę wylewowi zepsucia. A utor jak wszę­

dzie w swojem dziele panującemu w Europie duchowi przemysłowości nie . zdaje się sprzy-

9

(38)

jad, cfęszy się, że postępujące lawiny lodów położą tamę rozszerzającemu się zbytkowi.

Z tego stanowiska uważając stan moralny Szwajcarji, wyznaje autor, ze może z uniesie*

niem zbytecznem kreślił jej obraz, ale sądzi, że o pięknościach przyrodzenia, o mnóstwie o- kolic malownych, o porywających widokach,

tego samego powiedzieć nie może. A lp y są bez wątpienia największą w świecie osobliwo­

ścią 5 któż na ich widok nie uczułby chę­

ci, ale zarazem niemożności ich opisania! Ja-

* \ #

kiż skarb niezmierny uwag i obrazów! Jleż dla artysty barw nie do naśladowania, ileż dla poety porywających harmonji, ileż nie­

złomnych dowodów zgromadziła natura na Alp ach dla filozofa! Jleż tam ukazuje się nam świętych stworzenia^świadectw i nieśmiertel­

nych historji naszego globu stronnic w ogro­

mnych massach, i w niezliczonych pokładach kru­

szcowych ! , . , . .

»Wielu widzi w Alpach jedynie massy ka­

mienne, których ogrom na pierwszy rzut o- ka ich zadziwia,- których ogół wprawia ich

W

zamieszanie^ których rozmaitość nawet ich utrudza. Co do mnie, uważam je wcale ina­

czej. T o wielkie natury widowisko, niezdaje mi się b y ć nieme i martwe jak gd yb y ni­

czym innetn niebyło tylko materją; podoba

mi sig, zajmuje mnie, a ile razy przechodzę

(39)

obok tych kolosów, przy których ty le prze­

minęło wieków, zawsze doznaję uczucia religij­

nego i głębokiego wzruszenia. Jch nierucho­

m ość na tej ruchomey świata widowni, ich groźna postawa, ich niezmierne formy, wszyst­

k o to zdaje mi się czynić je istotami uprzy­

wilejowanem u z któremi się wyobraźnia mo­

ja poufali. Zastanawiając się nad niem i, za­

trzymuję w pamięci ich rysy, ich obraz łączą­

c y się z wszystkiemi wspomnieniami mojemi Staje, się niejako częścią mnie samego, a gdy je znowu oglądam po upływie niejakiego cza­

su, zdaje mi się, że witam nie tak góry, jak r**zej dawne znajomości. N ie uwierzysz z jaką radością widziałem po raz drugi nie­

które góry, z jakiem słodkiem wzrusze­

niem rozpoznałem ich szczyty i formy, któ­

re mnie zastanawiały pierwszą razą; a w prze­

ciągu jednego roku, w którym tyle straciłem ułudzeń, tyle przychylności i nadziei, w któ­

rym doznałem tyle niewdzięczności, obłudy i niesprawiedliwości, w którym się ludzie dla mnie zmienili, a ja dla nich inny się stałem, ujrzałem znowu moje ulubione położenia zu­

pełnie takie, jukiem je był zostawił; ujrzałem je zawsze jednakowe, zawsze św ieże, zawsze

nowe i przywiązałem się do nich' jeszcze bar­

dziej. T a k jest przyjaciółko; niech inni za-

itanawiają się nad Alpami swoim sposobem,

(40)

niech szukają w nich kamieni; co do mnie ja chcę znaleść w nich przyjaciół.

O g niwo gór alpejskich w kantonie frybur- skim,-mało jest znane od cudzoziemców; au­

t o r -przekonał się, że jeśli kraj ten nie jest 2 tego. powodu tak sławny jak jego sery, w ty m wina raczej podróżnych, niż okolic. Au­

to r zwiedzał okolicę, która stanowi niejako ziemię klassyczną H elojzy. Uderzył go między innemi znak krzyża, oznaczający granice rze-

czypospolitej fryburskićj. innych kra­

jach byłbym ujrzał w podobnym razie miej­

sce warowne, albo przynajmniej komorę celną, ale uwierzysz mi bez trudności, że wolę krzyż tam, gilzie idzie o rozgraniczenia, dwóch kra­

jów. Zamiast oddzielania mnie od ludzi, on mi ich owszem przypomina. N ie może ujść

m

uwagi podróżnego w Szwajcarji, ż e małe jej kraiki tak bardzo umieją pogodzić swoją fi- zognómję właściwą i miejscową z rysami cha- rakterystycznemi, które im są wspólne i które im wszystkim .nadają piętno fami­

lijne. Można * to powiedzieć zarówno o obyczajach, jak o zwyczajach mięszkańców.

Zaledwie uczynisz 50 kroków na powierzchni kantonu fryburskiego, a już ujrzysz, się p o ­

śród zupełnie* innej i nie tylko umysłem, charakterem, ale nawet wiarą i niemal języ­

kiem różniącej się rassy ludzi, a różnica ta u-

(41)

— Ąi

derza szczególnie w ubiorach kobiet. Mają one zwykle plecione i w tyle g ło w y związa­

ne włosy, co im nadaje szczególniejszą fizo- gnomję. Nawet te, których - wiek zupełnie pozbawił włosów, dźwigają tak śmieszny cię­

żar; mają one wszelką* łatwość do nabywa­

nia brakujących im włosów, bo mężczyzni zwykli zupełnie golić głow y. Niemal wszy­

stkie kobiety fryburskie są brzydkie. Zdaje się, iż zimne klima ma wpływ na .ich tem­

perament. Są one bardziej otyłe, niż czer­

stwe, twarze ich rzadko są rumiane, a wię­

ksza ich część łączy jeszcze z wdziękami przy- rodzonemi gardziele, prawie tak wielkie jak ich pukle włosów. Na górach zwanych Gru'm jerez napotkał autor tamtejszych górali w to­

warzystwie pastora prowadzących na targ pię­

kne krowy. Zdziwiła go szlachetność, siła i godność, przymioty odznaczające tych górali od ich ziomków mięszkających w bliskości na równinach fryburskich.” Zapytywałem się ich co chwila o drogę, aby mieć sposobność czę- ściejszej- z niemi .rozmowy, a kilku z nich od­

rzuciło z wzgardą zapłatę za mleko i owoce.

Język ich jest djalektem dawnej mowy R zy­

mian i pełen wdzięków zwłaszcza w ustach k o ­

biet.” v ‘

Zamek, również jak góry zwany Grujerezy

zamięszkały jest dzisiaj przez urzędnika fry-

Cytaty

Powiązane dokumenty

tania; nakoniec, iżby między niemi nie mogły się znajdować bezkorzystne, suche i martwe opowiadania. Dla takich nieprzeznaęzamy.. ifńejsca w

kać się po tych lasach które tak zamiłował, Sąd ten jednakże byłby bardzo niesłuszny, każda albowiem karta jego dzieła jest do­.. wodem jego słodyczy

twowiernie jego słow om , i stawiła się w ozna­.. czone un

Niewiem czy właściciel n iw y mógł się więcej cieszyć swem dobrem, niżeli ja napawałem się widokiem chwiejących się nakształt fali morskiej zielonych

Z tych to przyczyn nazywali ich Normanowie wieszczbiarzami.. dów, ńie było nigdy możnem. Nędza nie jest przestępstwem; to prawda! lecz Czitdowie byli zarazem

nych liter nie dostawało w ich d z ie le ; jest to owoc późniejszej pracy Pana Heiter w Neapolu, którym tamto uzupełnił... Za pierwszym obwodem murów miasta,

trzy arkady zupełnie obalone, jakoteź środkowa łiawa mająca również stóp 80 szerokości.. Całe tak ogromne sklepienie środkowej nawy spoczywało ty lk o na ośmiu

sk im , albo raczejd jalektem tego języka. Nie zdaje się b yć rzeczą do prawdy podobną, izby mieli mieć jaką łączność z dawnemi Jazygami, pomimo pewnego