• Nie Znaleziono Wyników

Dziennik Podróży Lądowych i Morskich. T. 4, nr 11 (1827)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dziennik Podróży Lądowych i Morskich. T. 4, nr 11 (1827)"

Copied!
108
0
0

Pełen tekst

(1)

d z i e n n i k

P O D R Ó Ż Y

L Ą D O W Y C H i M O R S K I C H .

N " i i .

M I E S I Ą C L I S T O P A D , R O K 1827.

r.

P o d r ó ż p o I n f l a n t a c h p r z e z

T .

B d ł -

; U a e y n a .

( C ią g D a ls z y , )

. : /

L is t czwarty•

O P I S A N I E D O R P A T U .

a D o r p a t u dnia a o . % u i aa. M a j a .

. P r z e j e c h a w s z y p ię k n e u lice D o r p a c k ie m i ę d z y r z ę d a m i w y so k ich k a m ie n ic , zastano­

wiłem się na g łó w n ć m ta rg o w is k u , k tó re g o plac p rzy ty k a ł do w y s o k ie g o m ostu na r z e c e

E m b a ch , n a p r z e c iw k tó re g o wznosi,się ratusz z

(2)

I IO

w y so k ą wieżą. U śm ierzyw szy brzękiem m e ­ talicznym niecierpliw ość estońskiego postylio-

n a , poszedłem szukać mieszkania, albo z e się w ysłow ię p o ż y c z o n y m od w ojskow ych wyra­

z e m , rekognoskowaó obóz. Oberża Londyńska zdawała mi się b y ć ź le usposobiona do d łu ­ g ie g o w niej przebyw an ia, lubo pow ierzcho­

w n y jćj kształt b y ł d o syć o zd ob n y i lu b o w n ie y szczególniejszej zachowywano czystość.

S tan cje b y ł y w niej zanadto s k u p io n e , koryta-

M

rze ciasne, a oprócz tego dziedziniec tak szczu­

p ły , jak g d y b y b y ł yr miniaturze urządzony, a właśnie w tenczas napełniały go ekw ipaże i słu żący, co się uwijali na wszystkie strony. — Powtarzam y codziennie w modlitwie pańskiej:

I nie wódź nas na pokuszenie. Roztropność radzi uprzedzać złe i n ietylko od siebie ale i od drugich oddalać wszelką sposobność do zrobienia nierozsądnego k ro k u . W p ro sto cie m o jego serca nie mając n ik o g o w p o d e jrz e ­ n i u , na rachunek sumienia niechciałem w y -

p y ty w a ć się estońskich postylionów i sług prze­

je żd ża ją cy ch g o ś c i, czyli sumiennie zachow u­

ją ósme przykazanie, i dla togo mądry po szk o ­ d z ie , postanowiłem szukać innego pomięszka- nia. Opowiedziałem przygodę moje poczciwemu N ie m c o w i, któ ry podówczas przechodził. R ze k ł

on mi: N iedaleko ztąd znajduje się Petersbur­

ski hotely trzyma go od lat 38 * poczciwa g o ­

(3)

s p o d y n i P. B a u m g a'rten» M ało k to teraz zajeżdża do tego h otelu ; dyliżanse i w szy scy p rzy je żd ża ją cy śtawają w londyńskim* P o d z ię ­ k o w a w s z y uczciwemu nieznajom em u, pojecha­

łe m prosto do P. B a u m g a r t e n jako m iło ­ śnik starożytności i przez wzgląd na dawne jćj zasługi.

Opisując p o b y t mój vrDorpacie, najpierwćj pow inienem zacząć od m ojego pomieszkania.

N iech ajźe w ięc wolno mi będzie p o w ied zieć w k r ó t k o ś c i, ż e od samego Petersburga, aż do

P o łą g i nigdzie tak pięknie i za tak tanie p ie-

A

niądze nie s ta łe m , jak w D orpacie.

P o k o je chędogie, obiad w y śm ie n ity za dwa ru b le, co więcej, k o ło dom u o g r ó d , za­

sadzony kwiatami i cienistemi drzewy, g d zie w Iecie o b iad o w ać można z większą p rzyje­

m n o ś c ią , aniżeli w parnych pokojach. Tel maitre, te l valct. U poczciwej P. B a u m g a r ­ t e n , służba nie liczna, lecz ochotna i szcze­

ra.

Jeżeli k t ó r y z moich czyteln ików w prze*

jezdzie przez D o rp a t stanie w hotelu peters- burgskim , przekona się o prawdziwości t e g o , c o powiedziałem .

Ju ż czwarty rok przebywa w D orpacie nasz poeta J a z y k ó w , co z m ło d ych lat zjednał so b ie reputację gło śn ą w literaturze. Poezja

jest darem natury, k t ó r y n ie p o d o b n y jest do

(4)

nabycią, przez pilność* T o prawda. A l e m y ­ lą się c i , co rozu m ieją, że poeta nie p o w i ­ nien zaprzątać sw ego um ysłu naukami i t y l ­ k o przechodzić z.miejsca na m iejsce, t u c z y ć s ię , spać i w e śnie o czekiw ać natchnienia.

W s z y s c y w ielcy poeci byli ludźmi uczonym i.

B y r o n , G o e t h e , S z y l l e r , u czyli się w Uniwersytetach.

W m łodych latach g d y J a z y k ó w b y ł pa­

nem swojej woli, poświęcił naukom ten czas, k t ó ­ r y inni młodzieńcy ubiegający sig za urzęda­

m i obracają na przepisywanie mechaniczne w Kancellarjach, nie mogąc przedsiębrać nic w a ż ­ niejszego dla braku daświddczenia i usposobienia.

D la tej to p rzy rzy n y wszelkie utwory J a z y k o - w a znam ionuje pewna w ykoń czon ość; przebija

się w nich znajomość historji, miejscowości, zb y ­ wa mu ty lk o na głęb o ko ści w c zu c ia c h i świe­

żo śc i w myślach, co jedynie jest darem samej natury* M ię d z y uczonym i n ieuczon ym p o ­

etą, przy jednakow ym od natury usposobieniu, taka sama zachodzi różnica* jak m iędzy ro zu ­ m nym piśmiennym człowiekiem , a tym, k t ó r y

jest zdolny, a pisa.ć n ie umie.

K o ch an y poeta oświadczył uprzejmą p rze ­ wodniczenia mi gotow ość.

D orpat n a le ży w Inflantach do rzędu sta­

r y c h miast, ale żadnych nie ma starożytności

(5)

x.i 3

oprócz ułom ka murów i rozwalin K o ś c i o ł a , o k tó ry m niżćj p o w ie m y . N i e czas, ale zło ść ludzka i p łom ień, zniszczyły siady sta ro ży tn e g o D o rp a tu . Miasto postaw ione jest w dolinie między w y so k ie m i p a g ó rk a m i, na brzegu rzeki R m bach. P o ło ż e n ie jeg o jost t aki e, iż z rozmaitych pu nktów okazuje się o ku w w idoku panoramicznym. Z obszer­

niejszego targowiska udaliśm y się na gó rę D o m , tak zwaną orl starożytnego K o ścio ła , k tó r y jeszcze 'do dziś »ir*ia stanowi najpiękniej-

szą miasta ozdobę. P ołow a tego gmachu u- kryta jest w rui nach, które z taką p ie lę g n u ją

starannością, jak g d y b y b y ły jakim osobli­

wym w gabinecie starożytności pomnikiem#

W drugiej p o ło w ie oddzielnej Kościoła u m ie ­ szczona jest uniwersytecka bibljoteka. W s p a n ia ­ ło ś ć gotyckiej tego gmachu architektury i j e ­ go k o lo saln y rozmiar nie dozwalają w ątpić o

praw dziw ości ustnego p o d a n ia , że dawni bi­

skupi i sami mieszkańcy, w ielkie posiadali b o ­ gactwa. N ie m ogłem dow iedzieć się, w jakim czasie K o ś c ió ł ten postawiono; można j e ­ dnak p rzyją ć za rzecz do praw dy p o d o b n ą , że w zniesiony byt w wi eku XIII. za czasów pier-

%

wszych dorpackich biskupów. W r. 1763 i 1767

chciano o to c z y ć D o rp a t szańców em \wał ami w e ­

dł ug planu feldmarszałka jenerała V i l l b o a ,

co wszakże n ie m ogło przyjść do s k u t k u , z

(6)

p o w o d u , ze odleglejszych pagórków nie m o ż ­ na b y ło objąć w planie fo rtyfik acyjn ym . D o dnia dzisiejszego pozostały ty lk o ślady w ież warownych na górze D o m , należącej do Uniwersytetu* G óra ta wysadzona jest drze- w y , upiękniona alejami i krętemi ścieszkamij jest to bardzo przyjemna miejska przechadzka z której widać całe miasto i prześliczne o k o ­ lice.

Z a czasów szwedzkich wznosiła się tutaj warownia# N a gó rę wchodzi się przez bramę

drewnianą, nad któ rą ciągnie się g a n ek łą ­ c z ą c y dwa przedziały góry, z obudwu stron dro­

gi. N a bramie wyrysowane są znamiona, p o ­ święcające to miejsce muzom i w rzeczy sa^

mój prawdziwe to muz siedlisko. Na tej g ó ­ rze oprócz bibljoteki w iele in n ych znajduje się gmachów: obserwatorium , teatr anatomi­

czny i instytut kliniki medycznej, chirurgicznej i położniczej. T eraz właśnie n ow e stawiają przybudow ania i dawne rozprzestrzeniają bu­

dynki. G d y b y góra D o m z swoim angielskim ogrodem i rozwal i na mi znajdowała się w bli­

skości jakiego rossyjskiego, lub francuzkiego miasta, b y ła b y ona bez wątpienia miejscem zgromadzenia dla wszystkich, co szukają p rzy­

jemnej przechadzki i chłodu podczas letnich upałów. A l e mieszkańcy D orpatu w p o czą t­

kach ty lk o wiosennej p o ry , g d y się pierwsza

i i Ą

_

(7)

okaże zieloność, zwiedzają tę p ięk n ą okolicę*

P rzy k ażd ym dom ku znajduje się o g r ó d e k \ p o czciw e N ie m c y lubią przepędzać czas z r o ­

dzinami swemi i w towarzystwie poufałych p rzy­

ja ció ł. Piękności inflanckie lękają się zasmia- ł y r h wejrzeń natarczywej m łodzieży; dla tśj więc przyczyny, w cieniu d o m o w y ch o g ro d - ków, pom iędzy kwiatami, k tó re własnemi

rączkami sadziły, k ry ją swoje wdzięki i d o - skonalą się w domowein gospodarstwie. W, czasie świątecznych dni mieszkańcy w y je ż d ż a ­ ją dla odwiedzenia znajom ych swoich za mia­

stem , i lubią szukać ro zryw k i w sam otnych gaikach, a przepysznej g ó r y n ikt nie o d w ie ­

dza.

D ru g i zachwycaiący widok miasta jest z ogrodu czy li z letniego k/ubu^ le ż ą c e g o po prawej stronie przy wjeździe do miasta od Petersburga,

po lewej stronie rzeki E m bach. W tym o g r o ­ dzie urządzonym na wierzrhu gó ry, znajduje się jćj szczyt najwyższy, * Z największą przyje­

mnością strawiłem p ó ł g o d zin y w tóm miejscu, uradow any w idokiem ogrodu, k tó r y ukazyw ał się m ojem u w zrokow i jak p ie scid e łk o . P o l i­

c zy ć m ogłem wszystkie ulice, a n aw et d o ­ my.

W i d o k ruin starożytnej św iątyni jest ma- low ny; pośród p ięk n y ch i n o w y c h gm achów

rze k łb y kto, ż e to starzec sędziwy, o t o c z o n y

(8)

sw ojem i wnukami. Kościelne szczyty i w ieże połyskiw ały w prom ienistym blasku słońca, a z drugiej strony olbrzymim o k ry w a ły cieniom malowane dachy dom ów . P o lewej stronie w niezm ierzonej o k ie m ro z le g ło śc i, toczyła się rzeka lim bach w rozlicznych zakrętach. N u r ­ t y jej w oddaleniu pośród zielo n ości zaledwie b y ł y widzialne , lecz białe fdle, u z ło c o n e pro­

mieniami s ło n e c z n e m i, w skazyw ały kieru n ek rzeki i zdawały się b y <5 ruchomerpi na z ie lo ­

nej łą c e tworami. P ię k n ą tę o kolicę otacza­

ją ze wszech stron góry; w ierzchołki wszędzie

* jed n ak o w ą mają w ysokość.

Z e względu p ięk n o ści domów, czystości i szerokości ulic, m o żn a b y nazwać D o rp a tzmniej­

szonym Petersburga wizerunkiem. K o ś c ió ł gre- cko-rossyjski spaniale wewnątrz zdobiony, odznacza się także pow ażną grecką architektu­

r ą średnich w ieków . Gm ach uniw ersytecki piękniejszy i ozdobniejszy od petersburskiego.

L u te rsk i k o ś c ió ł S. Jana gotyckiej architektu­

ry, tw o rz y przyjem ną sprzeczność z nowszemi budowlami, co g o otaczają. Pałac w zn oszący się na pięknym tarasie, na brzegu rzeki Etn- bach, m ó g łb y b y ć ozd ob ą najludniejszej części stolicy. T e n obszerny czworograniasty ginach

o jednem piętrze w kształcie p o rty k u , wspania- łem i otoczon ego kolumnami, przypom in a p o ­

d o b n y gmach w Petersburgu; w sam ym środku

— I Ib —

%

(9)

i i 7

I 1 • |

stoi p ię k n y dom, ze sklepami na towary. P o d ­ czas jarmarku, który się tu odbywa w miesią­

cu Styczniu, dom kupiecki, taras i brzeg rzeki E m b a ch , ożywia się działalnością p rz e m y s ło ­ wą. T eraz po większej części ty lk o to w a ry ros-

syjskie spostrzegać się dają na targu. B u d o ­ wę tego p o żyteczn ego d o mu w inne miasto tu ­ tejszemu gubernatorowi nadbałtyckich p r o w in ­ cji, jenerałowi margrabiemu P a u l u c c i . M iej­

ski ratusz, gm ach o g ro m n y i p ię k n y , przypo­

mina m etodę Hr: R a s t r e n n y , b u d o w n iczego zimowego pałacu w Petersburgu. Plac, na którym ratusz stoi o to czo n y jest budow lam i, z których

każda b y łab y ozdobą najpiękniejszej u lic y sto łe ­ cznego miasta. A le najpiękniejszą ozdobą D o rp a ­ tu, jest most granitowy na rzece E m bacli, p rzy­

pom in ający granitowe mosty na rzece F jn tan - ce w Petersburgu; most ten jest pom n ikiem wdzięczności mieszkańców D o rp a tu dla C e s a ­ rzowej K atarzyny za hojne w sp o m o żen ie mia­

sta po pożarze w roku 1775* k tó r y znaczną część D orpatu w perzynę obrócił. N a bramie ze strony miasta znajduje się następujący na­

pis:

Sifite n i c impetus f l u m e n , C a lh a r in a II.

Jubet

C u j u s m unificentia h a e c m oles in c o m m o d u m p u b li c u m Extructa Livorii.ique primo

T o m e la p id eo adornata M . D C . C . L X X X I I I .

(10)

— n 8 —

Naprzeciw gabinetu m in e r a lo g ic z n e g o , znajduje się muzeum starożytności. S zacow ny zbiór tych staro żytn ych zab ytk ó w w inien swój p o c z ą te k usilnej gorliw ości Pana r a d c y stanu M o r g e n s t e r n a professora w y m o w y , sta­

r o ż y t n y c h języków i stycznych um iejętności.

T o w a rz y s z y ł o n mi w szędzie, przez cały czas, w k tó rym zwiedzałem ciekaw e przedmio­

t y w tamtejszym uniwersytecie, i p rzy ją ł mię go­

ścinnie. Z prawdziwem ukontentowaniem p rzy­

patrywałem się zbiorow i medalów i monet, za­

b y t k o m starożytności i wielu in n ym rzadkim p rzed m io tom , k tó re m iłośnicy nauk i p o d ró ­

ż n i w darze u niw ersytetow i o fia ro w a li, j ako to: zbrojom, ry n sztu n k o m i rozmaitej broni dzi­

k ic h i od ległych ziem i mieszkańców. Z n a n y w dziejach nauk R i c h t e r (uczeń zacnego S i e- y e r s a , ) k t ó r y z ż ą łe m wszystkich ośw iecenia

przyjaciół, p o d czas p o d r ó ż y swojej na wscho­

dzie w m łodym wieku zakończył ż y c i e , p o ­ m n o ż y ł ten zb ió r starożytności mumją e g ip ­ s k ą , bardzo starannie zach ow aną, licznerni

rękopismami i rzadkiemi osobliwościam i.

W D o r p a c ie z czcią wspominają R y c h t e r a : C z ł o w i e k ten urodził się na t o , aby wsławił oj­

czyznę i miejsce, gdzie odebrał wychowanie.

W gab in ecie starożytności znajdują się dwa wi­

zerunki dwóch znakomitych wieku naszego pisarzy

G o e t h e g o i H e r d e r a , pędzla znanego malarza

(11)

K u g e l c h e n a , k tó r y w D reźn ie p o le g ł z rąk m ordercy. Podobieństwo rysó w twarzy, p ię ­ k n o ś ć ko lo rytu i pamięć K i i g e l c h e n a w iele

przydają do wartości tych dwóch w izeru n ków . T u ż obok gabinetu starożytności zn ajd u je się sala obrad, gdzie publiczne o d b yw ają sig obrady. Sala ta z szczególniejszą ozdobiona sta­

rannością, opatrzona jest w o k o ło k o lu m n am i podpierającemi galerję dla widzów. Z n ajd uje się tam także popiersie N . Pana. Pod p o p iersiem umieszczona jest k a ted ra , na której zasiadają professorowie. Z g łó w n eg o gmachu u n iw ersy ­ teckiego pojechałem z P. M o r g ę n s t e r n na g ó ­ rę D o m zw aną, na której postawiona jest świą­

tynia muz , bibljoteka , w ty m ż e samym u - rządzona guście, jak była niegdyś w tem sam em

miejscu cerkiew. Jako m iłośnik i czcicie] sta­

ro żytn ych zabytków, z uszanowaniem w stąpi­

łem wewnątrz bu dow y, w yso k iem i otoczonej m uram i, które b y ły świadkami ważnych przez ciąg wielu w ieków wydarzeń. O b s ze rn o ś ć tó j budowli przekonywa, ż e k ie d y ś b o g o b o jn o ś ć tamtejszych mieszkańców n ie rów nie od tera ­ źniejszej była gorętsza. Przed 20. la ty chcia­

n o w zn ow ić starożytne k o ś c i o ł y w tem sa­

mem m ie js c u , gd zie teraz w idać rozwaJiny i postawić św iątynię uniw ersytecką. P ię k n a i wielka myśl , mająca na celu sko ja­

rzenie pod jeJn eai nakryciem tw orów ro zu ­

— i i 9 —

(12)

120

mu ludzkiego z b o g o b o jn o ścią wdzięcznych u c z u ć , zwróconych ku B ogu, k tó ry obdarzył

człow ieka rozumem i nieśmiertelną duszą.

Z e strony rozwalin urządzony jest wchód do bibljoteki. W eszliśm y najprzód do sali na drugiem piętrze, gdzie przyjem nego doznałem za­

dziwienia. P ięk n o ść tej sali przewyższyła wszelkie m o je oczekiwania. Jest ona urządzona z jednej stron y w kształcie amfiteatru, a światło otrzy­

muje od strony rozwalin. Na o k o ło k a b łą k o - w a tey ściany stoją k o lu m n y g o ty c k ie p o d p ie­

rające galerją. M ięd zy kolumnam i urządzo­

n e są ścianki przedziałow e, form ujące ty le ż oddzielnych gabinetów; w niektórych znajdu­

ją się krzesła. P ię k n o ś ć rysun ku i stosowny rozmiar wszystkich części te y go tyckiej archi­

tek tu ry wewnątrz sali, czynią zaszczyt artyście.

C ała biblioteka składa się z trzech takich s a l , umieszczonych po nad sobą. G o ty c k ie okna niezwyczajnej obszerności dostarczaią wszędzie i wszystkim potrzebnego św ia tła • w środkowej sali umieszczone jest popiersie założyciela C e ­ sarza A lexan d ra, a do ko ła ustawione są p o ­ piersia znakomitych krajowców. Bibljoteka za­

wiera zaledwie 20,000. x i ą g , między którem i znajduje się 7000. dzieł historycznych. Z a k ład te n od lat 20. zaprowadzony, ma ro czn eg o

funduszu na utrzymanie i pom nażanie 10,000.

0

(13)

rubli. W id ziałem mnóstwo b ogatych edycji, w iele xiąg starych teologicznych i p ra w n ych , k tó re po dziś dzień są już niezmiernie rzad­

k ie i w ogólności wiele szacownych we wzglę­

dzie bibljografji. D o zupełnego zbioru dzieł dotyczących historji inflantskiej niczego n ie brakuje.

D zia ł rossyjskich x ią g jest bardzo mały.

O p ró cz historji - K a r a m z y fct a niemasz pra­

wie żadn ego z now ych pisarzów i poetów , k tó ­ rzy uświetnili w iek Alexandra Cesarza. Sta­

r o ż y tn a ruska biblja, pisma C h e ra sk o w a , S u - m aro ko w a, T red jaków skiego i kiłka dzieł h i­

sto ry c zn y c h , o tó ż w szystko, co tam z dzieł rossyjskich widziałem. Z d a je się, że rossyjska literatura najmniej zwraca uwagę tamtejszych uczonych: j ako sum ienny człowiek nie mo­

głem tego przemilczeć. M ię d z y rękopismami znalazłem n ie k tó re własnoręczne arcina L u ­ tra, kilka autografów nowszych pisarzów nie­

m ie ck ich , a m iędzy innem i cały p o szyt .wła­

snoręczny łV iclciitd a , ofiarowany w darze za­

cnemu M )rgensternowi. O wartości wschodnich rękopismów, k t ó r e nieboszczyk R ich ter p o d a ­ rował bibljotece, nic nie m ogę pow ied zieć z pewnością. W bieżącym roku postanowiono za­

k u p ić * za 20,000. rubli z kassy oszczędniczej,

xiąg starych łacińskich po części teologicznej,

a w części prawnej tre ści, które w dzisiejszych

(14)

czasach stały się już bardzo rzad kiem i, lubo na nich polega k a żd e g o xięgozbioru bogactwo.

Bibljoteka otwarta bywa dla publiczności dwa razy na t y d z i e ń ; dla professorów codziennie.

P od zięk ow aw szy dyrektorow i bibljoteki P.

Morgensternowi za jego uprzejmą grzeczn o ść, u d a łe m się do obserwatorjum astronomicznego w nadziei, ż e tam znajdę m ojego pierwszego przewodnika. Przedsięwziąłem tę p o d ró ż dla poratowania zdrowia i dla tego też pominąłem gmach k lin ik i, postaw iony na pięknem miejscu na przeciw bib/joteki. Jestem miłośnik teatru lecz nie anatomicznego i dla tej także p rzyczyn y n ie długo cieszyłem się widokiem pięknej rotun­

d y , gdzie anatomiczne w yk o n yw aią operacje.

Uczeń s z k o ły lekarskiej uw iadom ił m ię, że tamtejszemu teatrowi anatomicznemu zbywa na trupach do uskuteczniania s e k c ji; nie bę­

dąc lek arzem , cieszyłem się z teg o i jako czło ­ w ie k nie wstydzę się objawić mojego w tej

mierze zdania. Z n a k to o c z y w is ty ,ż e w D orpacie mało znajduje się biednych ludzi, skazanych na śmierć w szpitalu, którzy własnemi zwło­

kami opłacać muszą starania podejm owane o- k o ł o ich nadwątlonego zdrow ia; smutna to

o k o lic z n o ś ć , od której wszakże zależą po­

stęp y w tćj nauce.

W y ż e j ju ż namieniłem, ż e góra D o m na­

l e ż y do U niw ersytetu; przedziela go od niej

(15)

ogród angielski. Z a m ie n io n o ją na pospolity cmentarz,

P ro fesso r astronomji radca S t r u v e zaj­

muje się od lat k ilk u spostrzeżeniami gw iaz- dziarskiemi. Szczęśliwym trafem p o w ró cił on ju ż do D orpatu podczas m ojego w t e m mie­

ście p o b y tu ; korzystając ze s p o s o b n o ś c i, za­

znajomiłem się z tym u czo n ym mężem, k t ó ­ rego imie z m łod ości jeszcze s ły n ie i z nim razem widziałem pierwszego w ś w ie c i e refra- która. Z a c n y Struve zaprowadził mię z s o b ą na obserwatorjum, w zniesione podług p lan u ,

k t ó r y sam sporządził. M echanizm jest d o ­ skonały; za poruszeniem ręcznóm k o ł a , cała

zwierzchnia część obserwatorjum porusza się z taką łatwością, ż e ręka najmniejszego n ie czuje oporu. O p ty c z n e złudzenie tw o rzy'> jo - bliwsze w swoim rodzaju zjawisko: zdaje s i ę , ż e się porusza cała niższa część obserw ato­

rju m , a zaś wierzchnia, k tó r e y obrót jest rze­

czyw isty, jest ja k b y nieruchoma.

O pow iad an o mi zabawny w yp ad ek , co się zdarzył w obserwatorjum. P e w ie n p o d r ó ­

ż n y zwiedzaiąc oberwatorjum, rze k ł w prostocie serca swego P . Struve, ż e nie daje w iary ra­

chubom matematycznym i n ig d y się na to n ie zgodzi, a b y ziemia się o b ra ca ła , a s ło ń c e b y ło n ie ru ch o m e, p o n ie w a ż naoczne doświad­

c z e n ie , inaczej nas codziennie przekonywa#

— 133

(16)

A stron om zamiast o d p o w ied zi, zaczął obracać k o ł o , i zapytał si ę, co się porusza, czy wierz­

chnia ćżyli te ż niższa część obserwatotjum ? P o d r ó ż n y odpowiedział, naturalnie ż e niższa*

N a ówezas A stro n o m zaprowadził p o d ró żn e­

g o na d ó ł i 1 pokazał mu, ż e niższa część u-

‘•formowana z kam iennych b r y ł , na granito-

f

*wym utwierdzona była p o k ła d zie , i ty m s p o ­ so b e m przekon ał g o , ż e wierzchnia część się poruszała, lubo złudzenie optyczne okazy- w a łę rzecz w cale przeciwnie. P o d r ó ż n y u- w ierzył w prawdę i odtąd n iew ą tp ił, że zm y­

s ły p o zó r biorą na rzeczywistość. Szkoda, ż e - t y m sposobem i G a l i l e u s z rnie m ógł p rz e k o n a ć swoich zaciętych nieprzyjaciół, któ-

#

r z y mu w yprzysięgać się kazali jenialnegO o d ­ krycia na zburzenie heretyckiej nieprawdy.

1 Jestem miłośnikiem nauk i l u d z i k t ó r z y się z szlachetną bezinteressownością poświę­

ca ją ; dla tej to p rzy czy n y z najpilniejszą słu­

chałem uwagą i fciekawością, wykładu- za­

c n e g o S tru v e, k tó r y mi tłum aczył mechanizm refraktora. Uwaga moja zachęciła ulubieńca,

U ranji i m ó w ił, ja k natchniony. Usiadłszy

Ł

na swojócn krześle, jednym palcem nadawał ruch refraktorowi, k tó r y w a ży 35°o* funtów . Z d aw ało się, ż e S t r u v e biegiem gwiazd k ie ­

row ał ; z uniesieniem i z łzami w aczach mó­

w ił mi o swojćm szczęściu: »W idziałeś W P a n

(17)

m o je p o m ie szk a n ie , tu ż o b o k obserwatorjam p o sta w io n e , k tó re zdobią k w ia ty i zie lo n o ść wiosenna ; tam ja odpoczyw am p o pracach i śród mił^j ro d zin y największych doznaję ro- skoszy. • T u na obserwatkorjum zarządzam pierwszą w św iecie astronom iczną machiną, i k a żd e g o czasu m o gę c z y n ić spostrzeżenia nad biegiem ciał n ieb iesk ich , z w ię k s z ą p e ­ w nością niż to dotąd m ożna b y ło . R ządow a

drukarnia wszelkie moje spostrzeżenia w y ­ daje na w id o k publiczny. P o t r z e b y ż y cia m o je g o - tak d o m o w e , ja k n a u k o w e , są zabezpieczone. W s z y s tk o to w inien jestem

opiekuńczem u rządow i i dla teg o t e ż , p ó ­ k i sił starczy z największą usilnością pra- c ó w a ć będę.” Uściskałem poczciwego astro­

nom a nie j i k uczonego , ale jak człowieka*

W ż y c iu mojóm widziałem w ielu szczęśliwych, ale rzadko zdarzało mi się natrafić na w d z ię ­

cznych. Struve mówił t y l k o o wdzięczności, przemilczał o zasługach. W y d a ł on ju ż 8 części swoich dostrzeżeń astronom icznych, p o m n o ż y ł H e r s z l a katalog gwiazd stałych od ĄĄi* do 3063; p o d jeg o mistrzowskim dozorem d o ­ skonali się bardzo wielu uczniów w astronomji

i jego to gorliw ym staraniom przypisać n a le ­ ży, że rząd n ab ył refraktora , to misterstwa ar­

cydzieło. W s p o m n ie ć p o t r z e b a , ż e P a n Scru-

(18)

- 126

v e ma dopiero lat 32. In n i mówili mi o za­

sługach zacnego Struve\ on m ów ił mi t y lk o o zasługach cudzych. P o w ie m po krotce t o , com słyszał od n iego o znakom itym mecha­

n ik u F r a u e n h o f e r z e , k t ó r y zb u d o w ał tego refraktora. J ó z e f F r a u e n h o f e r urodził s i e w

C

r. 1777. O jciec jego t>ył szklarzem w Straubin- dze w Baw arji, sposobił on syna do teg o rze­

miosła tak, ż e m łodzieniec n ie miał nawet czasu do szkół uczęszczać. G d y F r a u e n h o - f e r w i i . r o k u w iek u sw ego osierociał, ż y c z e ­ niem b y ło jeg o opiekuna, a b y się w y u c z y ł sztuki tokarskiej; w obaw ie atoli, a ż e b y p rzy słabej konstytucji nie w y d o ła ł trudnej pracy,

oddano g o na nauki ( w ro k u 1 7 9 9 .) do W e i - chselberga nadw ornego majstra szklarskiego,

zwierciadlnika' i szlifierza szkieł w M unich.

B e z pieniędzy na opłacenie nauki obowi^zał się F r a u e n h o f e r pracow ać przez lat 6 bez­

płatnie. N i e pozw olono mu nawet uczęszczać do szkółek niedzielnych i dla tego nie znał ani grammatyki, ani arytm etyki. A b y n ie ­ pospolitych ludzi wyprowadzić z gminu, nad­

zwyczajnych potrzeba zdarzeń. W 1801 r o ­ ku, a w drugim terminowania F r a u e n h o - f e r a u nadwornego zwierciadlnika, dnia 21 lipca zapadły się dwa d o m y w Monachjum.

W jed n ym z nich mieszkał Frauenhofer i o k r y ­

(19)

ł y g o rozw aliny. Osobliwszem lo su zrządze­

n ie m deski i belki podczas zapadnięcia się d o ­ mu, u t w o r z y ły po nad głow ą je g o p e w ie n ro­

dzaj wiązania z otworem u wierzchu, przez k tó r y m ó g ł w o ła ć o p o m o c; potrzeba b y ło pracow ać przeszło godzin Ąy a b y w y d o b y ć F r a u e n h o f e r a z rozwalin. K r ó l M a x y m i - I j a n J ó z e f po kilkakrotn ie p r z y je ż d ż a ł na to miejsce w czasie uprzątania gruzów, zachę­

cał ro b o tn ik ó w i przyrzekał im nagrodę; n a k o - n ie c g d y m łodzieńca d o b y to z p o m ię d z y k a ­

mieni, Król rozkazał le c z y ć go swoim kosztem , a g d y wyzdrowieje, p olecił a b y m u go p rze d ­ stawiono. S p a n iało m y śln y M onarcha p o d a ro ­

wał nieszczęśliwej sierocie 18 czerw o n ych z ł o ­ tych, przyrzekł mu zastąpić miejsce stracone­

go ojca i pozwolił, aby we wszelkich p o trze­

bach, udawał się do niego. F r a u e n h o f e r k u ­ piwszy za te pieniądze machinę do szlifowa­

nia, w dni świąteczne wyrabiał na niej szkła optyczne, ale ż e nieznał matematyki, d o z n a ­ wał więc licznych przeszkód w t( 5 m przedsię­

wzięciu. U t z s c h n e i d e r tajny radca bawar­

ski ( założyciel zakładu m atem atyczno-m echa- n iczn ego , zn an ego pod im ieniem R e i c h e n ^ b a c h a, L i b g e r o w a i U t z s c h n e i d e r a ) k t ó ­ ry b ył poznał F r a u e n h o f e r a podczas owe­

g o nieszczęśliwego zdarzenia, darował mu k il­

k a dzieł m atem atycznych i optycznych, lecz

(20)

mistrz F r a u e n h o f e r a zabraniał mu zajmo- 128

wad się xięgami, a na nieszczęście izdebka j e ­ g o nie miała okien, !> zaś świec mu niedawano z obawy, a b y niewszczął się p o żar. Jeniusą

p o k o n y w a wszelkie trudności; F r a u e n h o f e r mało dbając na brak czasu i przeszkody, w kró­

tkim czasie potrzebnych n ab ył w iadom ości w matematyce i optyce. ,P o u p łyn ien iu lat ter­

minowych, zakupił potrzebne narzędzia i sam dla siebie zaczął pracować. W y r a b ia ł on szkła o p t y c z n e , a dla łatwiejszego utrzymania się sztychował bilety wizytowe, doskon aląc się o- prócz te g o w naukach matem atycznych. W o ­

je n n e w yp ad ki odjęły F r a u e n h o f e r o w i w s z e lk ą utrzymania się s p o s o b n o ś ć ' U t z - s c h n e i d e r polep szył los jego, pom ieściw szy go w zakładzie R e i c h e n b a c h a i zleciwszy dozorow i professora Schiege. W krótkim cza­

sie zastąpił F r a u e n h o f e r m iejsce d yrektora zakładu i stał się g łów n ym jego rządzcą. W ow ym to czasie poczynił mnóstwo o d k r y ć i znacznie w ydoskonalił się w o p t y c e i m ech a ­ n ice, i umieścił wiele uczonych rozpraw w pamię­

tnikach tamtejszej akadeniji, która g o swoim członkiem mianowała r o k u 7. W ro k u

18*4 U t z s c h n e i d e r założyw szy oddzielny za­

k ła d o p tyczn y, podarował F r a u e n h o f e r o w i 10,000 Z R . a b y ty m funduszem m ó gł większe*

g o dorabiać się majątku i p o w ierzył m u do­

(21)

zó r nad całym zakładem# O d tej e p o k i za­

czyna się świetny zawód F r a u e n h o f e r a ; n a j­

piękniejsze narzędzia w całej E uropie w y c h o ­ dziły z tego zakładu, gdzie ciągle 5 ° ludzi pra­

co w ało . F r a u e n h o f e r mianowany został członkiem wielu akademji, otrzym ał od sw ego m onarchy order obywatelskiej zasługi, a od K róla D u ń sk ie g o order d a n e b o rg sk i; umarł

dnia 7 C zerw ca iQ z 6 roku, po długiej choro­

bie, której przyczyn ą b y ło c ią g łe natężanie sił fizycznych i um ysłow ych. D o rp a ck i refra- htor jest najpiękniejszym je g o u tw o re m . Z o ­

baczm y jakim sposobem nabyła go Rossja.

Professór S t r u y e podczas p o b y tu swego w M onachium 1S20 roku poznał F r a u e n h o -

f e r a właśnie w tenczas, k i e d y się zajmował b u d o w ą tego r e f raki ora. Na zapytanie S t r u - w e g o , dla k o g o b y ł przeznaczony, o d p o ­ wiedział F r a u e n h o f e r ż e narzędzie to jest w yp ad kiem doświadczenia, w yczerpan ego z wszelkich teorji i stopniowych udoskonaleń w o p ty c e i mechanice i że w razie, g d y b y się n ie zdarzył n a b y w ca , zamiarem jeg o b y ło o- fiarow ać w darze swojem u rządowi ten p łó d długoletni swoich poszukiwań w naukach. P ro - fessor S t r u y e prosił F r a u e n h o f e r a , a b y go nie sprzedawał nikom u, d o p ó k i nie otrzy­

ma odpowiedzi od sw ojego uniwersytetu.

P rze ło żen ie X ię c ia K. J. L i e w e n a spraw iło,

(22)

ż e o p ie k u ń c z y nasz rzą d natychmiast przezna­

c z y ł summę 30,000 rubli na zakupienie teg o refraktora\ skoro w E u r o p ie przekonano się o

doskonałości je g o , led w o nie wszystkie uni­

w e r s y t e t y zaniosły podobne żądania do F r a u - e n h o f e r a , z ofiarowaniem podw ójnej sum m y za p o d o b n e narzędzia* Śm ierć artysty zawio*

dła wszystkich nadzieje i oczekiwania, ty m to sposobem refraktor F r a u e n h o f e r a jest p ie r­

wszym i je d y n y m w całym świecie.

W r o k u 18^4 przywieziono go do D orp atu w kilku pakach. F r a u e n h o f e r zapomniał przy­

s ła ć instrukcji według której miał b y ć posta­

w i o n y i u rząd zo n y na miejscu. Professor S t r u v e n ie mając potrzebnej cierpliwości p o d ją ł się z ł o ż y ć g o i przedsięwzięcie to u- d a ło mu się zupełnie, co wszakże samego F r a u e n h o f e r a wprawiło w zadziwienie.

D o poznania się z dorpackim astronomem b y ł a mi p ow od em c ie k a w o ś ć ;.p o ż e g n a łe m go z czcią i poważaniem.

Łatw iej mówić ja k działać# Zwiedzałem u n iw ersytet od 8 z rana, do 8 wieczorem i w przeciągu tego czasu obracałem tylko <Jwi e g o d zin na pokrzepianie sił fizycznych, bez k tó r y c h umysłowe p r ę d k o , uledzby musiały zwątleniu. Na obiedzie byłem u P. S i e w e r s a wśród miłej jego rodziny i kilku n a u k przy­

jaciół. Jak pierwsi Chrześcjanie, co wśród

(23)

bałwochwalców*, ży li z sob ą ja k bracia i za pierwszym widzeniem w p rzyjazn e wchodzili związki, tak prawdziwi m iłośnicy literatury w sp ó ln ym dla sprawy nauk szacunku łączą się

z so b ą razem. O tw artość towarzyszyła naszej biesiadzie, spełnialiśmy toasty na cześć łaska­

w e g o opiekuna literatury i nauk, na cześć o - świecenia. W dorpackim u niw ersytecie znaj*

duje się 400 uczniów. Jak w in n ych un iw er­

sytetach niemieckich, tak i tu ustanowiona jest mierna opłata, któ rą uczęszczający skła­

dają na k o rzy ść professorów. Już to samo zachęca m łodzież do większej w naukach pil- ności, p o n iew aż to co darmo p rzy ch o d zi, n ie

ta k zw ykliśm y cenić, jak to, co pewnej w y ­ maga ofiary. L e c z i professorowie z większą pracują usilnością, a b y p o m n o ż y ć liczbę swoich słuchaczy. N ie nikczemna in tere so w n o ść, ale szlachetna m iłość własna pow oduje nimi, a

ztąd w yn ika dwojaka dla nauk korzyść.

Z żalem opuściłem Dorpat, p rzy je m n y ju ż dla swego p o ło żen ia, ju ż dla spaniałości d o ­ mów, czystości ulic i pospolitej poczciwości m ieszkańców ; dla mnie szczególniej drogi, ponieważ tam zaznajomiłem się z ludźm i tak

znakomitemi w zawodzie literackim, k tó rz y ro z­

przestrzeniają światło n a u k , w in n ych m iej­

scach zaledwie ukazujące się z pom ruki.

— i 3 i

(24)

132

Jedna rzecz wzbudziła ty lk o we mnie za­

dziwienie: w D orp acie, gdzie c z e ść oddają m u­

zom, nie masz ani jed n eg o pisma perjo d y- czn ego naukowego i literackiego. Pewien X ięgarz w ydaje t*m gazetę dorpacką zło żo n ą z w yjątk ó w politycznych, k t ó r e się znajdują w in n ych gazetach niem ieckich. H istoryczne badania S i e w e r s a , literackie rozprawy P.

M o r g e n s t e r n a , chem iczne o d k r y c ia P . O - s a n a , spostrzeżenia P . S t r ^ v e i w ym ow n e tłum aczenia rzeczy przyrodzonych P . P a r r o - t a , zapewne m o g ły b y o zd o b ić pismo perjo- dyczne, k tó re b y podało sp o so b n o ść celują­

c y m uczniom do naśladowania swych mi­

strzów. N ie c h b y to pismo z resztą nie b y ło ściśle czasowe, b o rozm aite okoliczności sta­

w a ły b y m o ż e na przeszkodzie w regularnem o n e g o wydawaniu, ale m o g ło b y b y ć urządzo­

n e na wzór pam iętników akadem ickich k il­

ka razy w ciągu, r o k u w y ch o d zący ch na w idok publiczny, k t ó r ć b y s łu ż y ł y niejako za maga­

z y n dla ludzi uczonych i za dow ód ich pra­

co w ito ści; takie, jest moje w tej mierze zda­

nie.

Przyjem ny, miły, g o ś c in n y D orpacie! N ie wiem, k ie d y znowu cieszyć się będę twojemi

pięknem i widokami^ to je d n a k pewna, ż e szczęśliwy ten, co ostatek życia swego w twoich przepędza okolicach. N ie zapom nę n igd y tych

k i l ku

(25)

k ilk u chwil, k tó re tam przepędziłem. P o d ­ czas p o b y tu m ego w D orpacie, zniknęła me-

f

lancholja ta towarzyszka literatów i prawie wszystkich ludzi co um ysł swój z niew iadom o- ści otrząsnęli, wczasach um ysłowej n ie m o c y w sp o m n ę sobie na D orp at.

Bije piąta godzina po południu; upał jest nieznośny, żałuję k o n i pocztow ych, ależ p o ­

trzeba jech ać do R ygi.

D r o g a o d D o rp a tu do R y g i od

*3

do 21 Maja.

Cywilizacja jest to rodzaj moralnego uni­

form u w k tó r y w dnie świąteczne ubierają się w szyscy mieszkańcy oświeconej E u r o p y w y ż ­ szą składający klassę, stosownie do w y c h o ­ wania, urodzenia, i miójsca_ jakie zajmują w towarzystwie. Prawda, ż e i między nim i za­

chodzi ntejakaś narodowości różnica; lecz ta ta k mało jest widzialną, jak draganki lub guziki u

m undurów; krój i k o lo r jest u wszystkich jedna­

ki. O dróżn ienia się w obyczajach i -sposobie, życia rozm aitych narodów i plem ion, szukać n a le ż y w chatach wieśniaczych, i wpośród mie­

szkańców pom niejszych miasteczek. T u za­

chow ują się staro ży tn e p rzo d k ó w obyczaje, ich sposób życia i zwyczaje staroświeckie.

U c z e n i m ówiąc o r ó ż n ic y m iędzy narodami, 2

133

(26)

przypisują ją po większej części religji, klima-*

towi, prawodastwu i pokarmom. W wielu wzglę­

dach twierdzenie to jest niezaprzeczone, lecz w n iek tó rych fałszywe zupełnie. — Człowiek

z przyrodzenia jest naśladujące zwierze i w spo­

so b ie ż y c ia , zastosowywa się do otaczających go ludzi i przedmiotów. C iągła praca, jedno- stajność zatrudnień i przywiązanie do miejsca u rod zen ia, przymusza ich niejako ż y d więcej w swojem k o le i między s o b ą ; ztąd now e p o ­

m y sły i wrażenia rzadko się w korzeniają mię­

d zy n im i; n iwyknioni-a i przykłady^ przodków zamieniają się w drugie przyrodzenie i uświę- cają się. W ię k s z o ś ć w ^ ę d z ie i w e wszystkiemu ufa przewagę. — M ięd zy ukształconymi ludźmi w yższego stanu, w ięcey spostrzegamy pospo­

lit y c h , ili^eli w niższey klassie m odn ych zw y­

czajów. " *

/ f >

/Prosty Rossj-min dziwi się nauce i oczytaniu Paryżanina, a ten, nie pojmuje przyjemności w parowej bani, w p ę d z e n ia trojką dzielnych koni po śnieżnych przepaściach, w słuchaniu ruskich

pieśni z w ykrzykiwaniem i przygwizdowaniein, lub u stołu zastawionego w ybornem i płodami i drogiem wi ne m, kiszonym o górko m i kapu­

ście. Niech się dziwi Francuz! lerz to jest da­

n in a, któ rą płacim y naszemu ruskiemu przy­

rodzeniu. Przyt^m żaden ruski wieśniak, nie samieniłby sw ćy czarki w ó d k i , miski kapuśnia-

*34

(27)

k u ( s z c z e j) z czarnym chlebem , kwasu i o gó r­

k ó w , na virt de graves, bulion i sałatę — albo t e ż ruskiej kulebiaki na zimny pasztet francuz- ki. J a k k o lw ie k spiesznym krokiem posuwa się ukształcenie w R o s s j i , jednak ruski wieśniak m ało co odmienił się w sposobie ż y c i a , o b y ­ czajach i zwyczajach, o d c z i s ó w Gara A I e x e g o M i c h a j ł o w jic z a . — P o d o b n ie jak słońce w je- N dtiym czasie, oświeca tylko jed n ą p o ło w ę zie-

m iokręgu i miejsca nie zakryte przed działaniem światła ; p o d o b n ież E uropejskie u k szta łce n ie , ośw ieciło do tych czas jedną ty lk o część R os- sji, i na niej jeszcze znajdują się pieczary i ja­

skinie światłu nieprzystępne. N ie nazywani ja t^go n ie o św ieco n eg o miejsca i całej ciemnej p o ło w y jesiennym mrokiem ( uc howa j mię od teg o B o ż e ) ; lecz jasną p ó łn o c n ą n o c ą , w cza­

sie której pocieszają nas błyski p ółn ocnej z o ­ rzy (p rzy ro d zo n e g o rozumu i w ro d z o n e g o da­

r u ) . N » tćjto nieoświeconej części zostały się ślady starożytnej naszej narodowości. N i e p r z e ­

b y t y mrok i nieokrzesanie, ukrywa się w p ie ­ cz iracn i jaskiniach oświeconej części!

Przebaczcie mi kochani czytelnicy ten k r ó ­ tki ustęp. Zastanawiając się nad iaki m przed­

miotem, częstokroć m im owolnie myśli wiążą się w okres, a w yrzucić myśl co się raz ju ż u- ro d z iła , zarówno żal jest piszącemu, j^k skne-

rze d a ć ubogiemu p ó ł rubla.

— i 35

2 *

(28)

W ię c e j już sześciuset lat, jak N ie m cy p o d ­ bili Inflanty; panując oni nad krajowcami, roz­

szerzyli między nimi chrześcjańską religję; — Szwedzi nauczyli ich pisma, lecz ani jedni, ani drudzy nie przemienili obyczajów i sposobu ż y c ia przynajmniej w większej kraju tego czę­

ści i szczególnie w Estonji. T o ż samo mówi M e r k e 1 , głęb o ki badacz serca ludzkiego i prze­

n ik liw y k ry ty k . B ez wątpienia Inflantscy wie-*

śniący od czasu przyjścia cudzoziem ców , n a b y ­ li wiele now ych wyobrażeń o now ych przed­

miotach i wzbogacili ję z y k wielu wyrazami dla oddania now ych wrażeń i rzeczy. N ik t tego zaprzeczyć n ie potrafi. R u scy włościanie od czasów przekształcenia R ossji, odnieśli także p o ż y t k i w l y m względzie. — N ie m ie c c y R y c e ­ rze i k u p cy, n igd y się nie mieszali z r o d o w ite -

mi Inflantczykam i, rozsypanym i na obszernym przestw orze, i mieszkającymi nie we wsiach lu­

d n y c h , lecz rodzinami oddzielnie jedna od dru­

giej. N arodów a nienawiść stawiła niepokona­

n ą przeszkodę w naśladowaniu obyczajów przy- właszczycieli. Nędza i ucisk o d p ęd zały żąd zę zb ytk u od z w y c ię ż o n y c h ; ja k o ż do dziś dnia zostali oni prawie tórn czem b y li, prócz ma­

ły c h odmian powierzchownych. D o m E sto ń ­ c z y k a , jfVgo z a p r z ą g , sprzęty r u c h o m e , narzę­

dzia rolnicze i o Jzież oawet, we względzie sztu­

k i, sa dotychczas w k o le b c e europejskiej c y w i­

— i 36

(29)

lizacji. P rócz kotła z lanego żelaza i n ie k tó ­ rych sprzętów ż e la z n y c h , zaledwie co p r z y b y ­ ło do gospodarskiego bytu E stończyka od cza­

su jak Inflanty są znane.

Srebrna zapinka u k o b ie t na piersiach, jest kawałkiem wypukłej blachy, porysowanej w de- s e n i e ; tak ież same i lepszej r o b o t y jeszcze znajdują w starych grobach krajow ców . Z przed­

miotów z b y tk u p rz y b y ły w ód ka i ty tu ń , g d y ż sztuka gotowania i pieczenia chleba zostały w najniższym stopniu u E stoń skiego wieśniaka.

D z i c y oceanu spokojnego w względzie sposobu życia i w y n ala zk ó w , niczym nie są niżsi o d E stoń czyk ów . O tajekie r o h o ż e , ich ubrania z p ió r , ich mieszkanie i p o tra w y , daleko się więcej podobają oświeconemu E u r o p e jc z y k o ­ w i, niżeli Estońskie. Z t^m wszystkiem , E - sto ń czyk o w ie ucywilizowańsi jakem ju ż p o ­ wiedział, ż y ją od wielu p o k o le ń p o d łu g swój m o żn o ści w y g o d n ie , a nawet zb ytk o w o .

P rz y ro d z o n y rozum Estończyka nabyw szy nowej sposobności rozwinięcia się za p o m o c ą pism a, zwrócił się ku przedmiotom odrębnym , lecz najbliższym i najdroższym dla jeg o serca:

religji i prawom krajow ym . E sto ń c z y k r o z ­ prawia w przedmiotach wiary. N iew iad o m o

dla jakich przyczyn sekta Genguterów czyli bra­

ci Morawskich nadzwyczajnie rozszerzyła się w E s to n ji, pom im o starań Pastorów L u terskich,

— 137

(30)

w o g ó le ludzi światłych i opatrzonych w do­

c h o d y zabezpieczające od niedostatku. D u m a narodowa i jakaś niepojęta o z ’ębłość dla wszy­

stkich rzeczy ziem skich, w yjąw szy kon ieczn e ż y c ia p o trz e b y , rod zi w E sto ń czyk u odrazę dla w szystkiego co prowadzi do udoskonalenia się i n ie dozwala mu rozwijać przemyślnej praco­

witości. K a ż d y z nich pragnie ż y ć ta k , jak ż y li jego przod kow ie, i służąc N ie m c o m , ż y ­ ją c m iędzy Rossjanami, E stoń czyk przymusza

ich do uczenia się jego j ę z y k a , gardząc mową

in n ych . ^

( D a ls z y cią g nastąpi.) £ |

(31)

»59

II.

P e r s o n a l n a r r a tiv e o f a J o u r n e y fr o m 'I n » dją to E n g la n d . P o d r ó ż z Indjów do A n g jji, przez B assorę, B a g d a d , zwaliska B a b ilo n u ,

K u rd y stan , na dwór P e r s k i, do brzegów za­

chodnich morza Kaspijskiego i A stra ch an u , odbyta w 1 8^4 r* Przez Kapit: Jerzego K epp eł,

%

I. T o m in 4 ° L o n d : 1827.

' « * ' f I £ * 1 1 i ,X. I

( C i ą g daszy.)

wiedzimy teraz z P. Buckingham Babilon ją równie jak paszalik B ag d ad u , o gran iczym y się jed n a k że na wypisaniu tutaj n ie k tó r y c h uwag P. K e p p e l, nad zwaliskami Babilonu. ,

v>Pośród tych zadziwiających szczątków , m ó ­ w i o n , zwierzęta dzikie tak b y ł y liczne ja k w M udjillebe. U w agę P. L a mb zwróciło zwie­

rzę -spoczywające w otworze muru. Spostrze­

głem i drugie w podobnym p o ł o ż e n i u , a świe­

ż e ślady stóp lwa kazały nam w n o s i ć , iż zbli­

żanie się nasze musiało go ztam tąd wyruszyć.*

Z e szczytu wzniosłego p a g ó rk a , ujrzeliśmy stosy zwalisk, jed yn e szczątki B abilon u. N i c

nieprzedstawia bardziej uderzającego obrazu zni­

szczenia. W i d o k wychodzi na niepłodne ste«

(32)

p y , gdzie zwaliska je d y n y m są śladem, iż te miejsca zamieszkane niegdyś b y ły . N ie p o d o -

bna jest, spoglądając na n ie , n ie wspomnieć spełnienia proroctw Jzajasza i Jeremjasza:

» B abilon przestanie b y ć zamieszkanym. Arab

»nie rozbije na jeg o ziemi namiotu; stanie się

»on stosem gruzów, ziemią n ie p ło d n o śc i i nędzy. ”

^Proroctwo Izajasza, iż B abilon dzikich zwierząt stanie się siedzibą, spełniło się po w y-

gaśnieniu Seleucydów , poniew aż Partowie ich następcy, zamienili .miasto w zw ierzyniec i osadzili w niem zwierzęta dzikie. M niem ano przez czas niejaki, ż e ciekawe drzewa pow in- n y b y się znajdować w mićjscu gdzie b y ł y n ie­

gd yś o g r o d y napowietrzne. W c a le ich tam n ie m a ; jedno się ty lk o znajduje na miejscu najwznioślejszem. Jest to gatunek cedru; poło­

wa pnia jeszcze sto ją c e g o , ma p ięć stóp obw o­

d u : lubo pień ten jest już uschnięty, gałęzie wszelako są jeszcze zielone i z d r o w e , i tak zwieszają się jak u brzozy. Z wyjątkiem po­

dobnego drzewa wBassora, w całej Arabji nie widziano tego rodzaju. A rabow ie nazywają je A th ele . Przew odnik nasz powiadał nam, ż e drzewo to jeszcze w ogrodach napowietrz­

n y c h zachowywane b y ł o , a ż e b y Alli m ógł do

niego przywiązać konia swego po bitwie pod

Hilleh. N ied alek o z tamtąd, rozpoznaliśm y

(33)

ślad p o sągu k tó ry Beauchamp i Rioh w czę­

ści ty lk o oglądali. U ży liśm y ludzi naszych d o roboty, i w dwóch godzinach, o d k ry liśm y kolosalną rzeźbę z marmuru czarn ego, w ysta­

w ia ją c y lwa le ż ą c e g o na człow ieku. R ze źb a ta była jeszcze cała k ie d y ją R ich ogląd ał;

teraz jednakże niedostaje jej g ło w y . Zdaje mi się, iż p o są g ten ma s ty c z n o ś ć z historją Daniela zam kniętego p o m ię d zy ł w a mi , i że m u­

siała b y ć umieszczona na jednej z bram pała­

cu lub ogrodów . Z łaje się p o d o b n e m b y ć do prawdy, iż cud tak zadziw iający musiał b y ć u czczo n y p o m n ik ie m przez B ab iloń czy- ków, nadewszystko jeśli sobie p rzyp o m n im y,

ż e D an iel b y ł potem R zą d cą Miasta. P ro ro k ten b y ł ta k ż e rządcą S u z y (Sushan), d o k ą d g o przyzyw ały często o b o w ią zk i urzędu, i gdzie umarł. Suza była niedawno zwiedzaną przez k ilk u o łfice ró w francuzkich w służbie xiążecia C Z Kermanshah; znaleźli oni tam

szczątkami s ta r o ż y tn o ś c i, sztukę marmuru bia­

łe g o z napisami babilońskiem i, oraz posągi dwóch ludzi i dwóch lwów, co m o ż e ściaga się rów n ież do tegoż samego zdarzenia.”

P om ięd zy rycinami k tó re są d o łą c zo n e do dzieła Pan K e p p e l, znajdują się dwa p ię k n e rysunki w y o b ra żające drzewo i p o s ą g , o k tó ­ r y m mówiliśmy.

— * 4 «

m iędzy innem i

(34)

Z Bagdadu udano się do Kennanshah d ro ­ gą d o sy ć niebezpieczną. - /

^Podczas śniadania, mówi P. Keppel, wszedł do nas P. W o l f Missjonarz pow racający z dłu­

giej i przykrój p o d r ó ż y odbytej przez pusty-

%

nią. W id o c z n e jej ślady znać b y ło na twa- rzy j e g o : p łe ć biała nabyła o d słońca koloru

miedzianego. Musiał on zn osić wiele trudów i niebezpieczeństw, i tak b y ł ucieszony wido­

k iem twarzy E u ro p e js k ic h , iż radość jego zdawała się n ie mieć granic. Z ajm u jącym był' opis j e g o , niebezpieczeństw na które b y ł w y sta w io n y przebywając M ezopotam ją. W ma­

łej od Merdan o d le g ło ści, natrafił o n na o so ­ bliwszą se k tę Y e ze d ó w , k tó rzy zahowują ro­

dzaj czci dla Czarta. Siedząc pom iędzy d w o ­ ma z n ich , zapytał je d n e g o , k t ó r y b ył Chrze- ścianinem , ja k ieg o b y b y ł wyznania drugi. — T e n odpow iedział m u , i ż należał do s e k ty

która nieschylała g ło w y i nie klękała przy modlitwie* P an W o l f zapytał g o w ówćzas,,

c z y lib y n ie b y ł czcicielem czarta ?

»Nie czczem y nic wcale odpowiedział o n , ale n iew ym aw iam y n igd y nazwiska któreś t y wymówił.w T a k k ró tk o zabawiliśmy z Panem W o l f iż niem ogliśm y się wiele d o w ied zieć o tym osobliwszym lu d u , k t ó r y mniema, i ż czart jest grzecznym an io łem , mającym k ie d y ś powró­

c i ć do łaski Boga. Rozm ow a z tym p o d ró żn y m

(35)

w iele nam sprawiła rozkoszy. O p o w iad ał on nam mnóstwo a n e g d o t, i zdawał się b y ć z za­

pałem przywiązany do trudnych i niebezpie- c z n y d i obowiązków które wypełniał. L u b o nie b y liś m y przekonani o skuteczności' prawd jp g o , musieliśmy jed n akże podziwiać tę gor­

liw ość i tę skromną pobożność. Jest on Nie-*

m ie ć ; przeszedłszy z religji ż y d o w s k ić y do ka- t o lic k ie y , został członkiem Propagandy. Z n a j ­ dując się w R z y m ie , naraził się przez pisma swoje i zmuszony był przez przyjaciół dla w ła ­ snego b ezp ieczeń stw a, opuś< ić to miasto.

W te n cza s k ie d y ś m y się z nim w idzieli, w ysłan y b y ł przez towarzystwo Biblijne. L o n d y ń s k ie , z poleceniem przekonania się o stanie R eligji Żydow skiej na wschodzie. Rezultat postrzeżeń je g o o g ło szo n y był p óźn iej w piśmie p erio d y cz­

nym The Jewish-edcpositor* C hciał on nam po­

w ie rzy ć swój dziennik, p o n iew aż jed nakże śpie­

szyliśm y się z o d ja z d e m , a przygotowanie tego co nam miał' odd ać w ym agało d o s y ć czasu,

n ie mogliśmy w ięc m ieć tej przyjem n ości/'

O so b a o której mówi P . Keppel, znajduje się o b e cn ie w A n g lji lub S z k o c ji, i w wydawanein przez siebie piśmie p erio d yczn ym ogłasza listy, Yt k tó r y c h , zb yte czn y maluje się zapał. .Jeśli d z ie n n ik .je g o nie z a g in ą ł, szkoda jest wielka iz k to o jeg o w ydaniu n ie p o m y ś li.

iĄ 3

.

(36)

— lĄĄ

Przed przybyciem do K erm anshah P . K e p - p e l i jego tow arzysze, led w ie n ie zostali za­

mordowani przez grom adę Kurdów pokolenia K a lo r a , k tó rzy ju ż od niejakiego czasu, czekali w dzień i w n o c y na sposob n ość złupienia p o ­

d ró żn y ch , lecz mając się na o stro żn o ści, p o ­ stępując śm iało , przybyli bez żadnego p rzy­

padku do K erm an shah ,gd zie zabrali znajom ość z dwoma officerami francuzkiemi zostającemi W służbie X iążęcia.

O fficerow ie ci w roku i &iĄ .9 k ie d y nadzwy­

czajne pow odzenie Napoleona zamieniło się w k l ę s k i , szukali na wschodzie teatru na którym b y w olno im b y ło jeszcze obudzać ducha w o ­ je n n e g o , k t ó r y b y dostarczył ż y w io łu ich na­

miętnemu do niebezpieczeństw przywiązaniu.

N iewiadom o , jest m oże d o s y ć powszechnie iż znaczna liczba wojskowych z rozmajtych n a r o ­ dów eurepejskich przebiega w t^y chwili Azją, zaciągając się do s łu ż b y wschodnich monar­

chów. Siedm iu lu b ośmiu o ffic e ró w , u ż y ty c h przez czas niejaki w tej o d le g łe y prowincji K e rm a n sh a h , rozproszeni są teraz po wscho­

dzie. P P . C ou rt i D ev ea u x n ie mogli nam do­

kład n ie pow ied zieć do czego zmierzało ich p o ­ stępowanie i na czćm opierali nadzieje swoje;

z obojętn ością jednakże mówili nam o swoich dawnych wydarzeniach i o zamiarach na p rzy­

szłość. C hcieli oni naprzód udać się p o d wodę

(37)

r ze k ą Jndus dla zaciągnienia się do słu żb y X ią - żęcia k t ó r y potrzebował officerów e u ro p e j­

skich na dow odzenie wojskami przeciwko A n ­ g lik o m ; zamiaru je d n a k ie tego zaniechali z po­

w o d u przeszkód ja k ie spodziewali się znaleźć ze s tro n y naszego R zęd u Jndyjskiego.

M iędzy innemi anegdotami, opowiadali nam jedno o ostatnim X ią ż ę c iu G as p o r K h a n , które­

g o ś m y pozn ali w Bagdadzie ; daje ona nam p o zn a ć k a rę u ży w a n ą w Kermanshah k tó ra za le ż y na zagrzebaniu człowieka ż y w c e m z g ło -

0 9

w ą na dół, a n o g a m i nad ziem ię wystającemi.

Przed niejakim czasem Gaspar K h a n k tó r y u ż y w a n y jest przez Króla w interesach handlo­

w y c h , powracając z Persji udał się na dw ór Kermanshah. P rz y ję ty został z największą grze­

cznością przez M oham eda A li- M ir z ę , k t ó r y go oprowadził po swoich ogrodach. W czasie p rzech ad zki, zapytał g o , c z y lib y mu się n ie zdawało ż e czego w tym ogrodzie brakuje?

Khan odpowiedział z uszanowaniem , i ż ogród b y ł p rze p y szn y , i n ic dla x>zdoby jego dodać n ie m ożn a b y ło . O t o ż ja mniemam ,* rzecze M o h a m e d -A li, ż e mu n ie dostaje p ew n ie drze­

wa zwanego G aspar K h an , k tó re oddawna pra­

gnę p o sia d a ć , i k tó re k a ż ę natychmiast zasa­

dzić. W ó w c z a s , zm ieniając ton m o w y , przydał:

„ O b u r z y ł e ś przeciwko mnie K r ó l a ; przygotuj się zatem na śm ierć.” Khan błagał go z p o k o r ą

— i 45 ~

(38)

o darowanie mu ż y c i a ; a obawa rozjątrzenia Króla śmiercią jed nego z jego ajentów, skłoniła zapewnie Mohameda do przebaczenia mu,”

W czasie p o b y tu An g l i k ó w w Kermanshah, zaszła kłótnia pom iędzy P. C o u r t i P. de V eaux, którzy już mieli o d b y ć z sobą pojedynek. Lecz, pomimo usiłowań Segnora Onis, Hiszpana, ró ­ w nież w służbie X iążęcia zostającego, aby p o ­

jednanie ich do skutku nie p rz y sz ło , podróżni nasi dokonali go przed odjazdem swoim do Hamadan. Następujący w y c ią g opisuje ich p o - _ ż e g n a n ie :

,,W y sław szy naprzód służących i bagaże na dwie godzin przed naszym wyjazdem , śniada­

liśmy z dobrym i naszymi przyjaciółmi z Europy, któ rzy następnie towarzyszyli, nam do poto*vy

d ro g i, jakaśm y mieli tego dnia o d b y ć. N ie m o­

ż e m y d o sy ć chlubić się oznakami życzliwości jakitśy doznaliśmy od tych dwóch officerów.

Przez c a ły czas pobytu naszego w” Kermanshah,

#

uprzedzali'oni Wszelkie chęci nasze, i zdawali się zapominać o wszelkich'projektach, swoich,

aby tem tylko się zajmować doby nam p o ży -' t-ecznćm lub przyjemnym byp m o g ło .”

W czasie przebywania P. Kep^el w Kerm an­

shah , przysposabiano się do. pogrzebu Mohme- da- Al i , jednego, z synów Szacha, zmarłego przed dwoma laty.' Szach ustanowił b y ł order

ry c e rs k i, któ rego godła składały się z gwiazdy

i Ą 6

(39)

i dWoch lw ó w walczących o k o r o n ę perską:

P o c z ą t e k orderu tego jest c ie k a w y , maluje al­

bow iem obyczaje. Przed kilku jeszcze laty, Szach p a n u ją c y dzisiaj, stosownie do praw krajowych, przyzw ał przed siebie synów swoich dla prze­

znaczenia z p o m ięd zy nich następcy tronu.

W y b r a ł on Abbasa-Mirzę, drugiego syna swego.

W s z y s c y X iąźęta schylili czo ło na znak posłu­

szeństwa - oprócz M o h a m e d a -A li-M irzy , k t ó r y stał niewzruszony i n ie chciał uledz woli m o­

narchy. D o tego czyn u nieposłuszeństwa, przy-

0

dał on dumne i energiczne s|^wa: ,, O b y B ó g

„ d łu g o przeciągnął ż y c i e Króla K r ó ló w ; lecz

„ g d y b y m ja z bratem miał to nieszczęście

„ p r z e ż y ć W aszą K ró le w sk ą M o ś ć , ten o rę ż rozstrzygnąłby prawa nasze do tronu.” T o m ó ­ w ią c w yciągn ął oręż do p o ło w y . Oba waleczni

bracia ż y li odtąd m iędzy sobą w n i e u f n o ś c i , i naw et jawnymi byli n ie p rzy ja ció łm i, aż do

śmierci M oh am ed a-A lego. Monarcha uśtanowił ja k się zdaje z teg o p o w o d u order, o którym m ó w iliś m y / ja k k o lw ie k jest.o n pom nikiem n i e ­ posłuszeństwa woli jego.

,,M o h a m e d -A li, mówi a u to r , u w ażan y b y ł za naywaleczniejszego z Dynastji panującej; pa­

m ięć jego jest w najwyższym poszanowaniu u

pokoleń któ rem i rządził. C z ło w ie k k tó r y p r o ­

wadził pod danych swoich do zwycięztwa i

ra b u n k u , musiał, b y ć bóstwem dla tych dzikich

(40)

gó ra li, k tó rzy po przodkach swoich nienasyco*

n ą Papiestwa żądzę odziedziczyli.*'

O to jest opis pogrzebu o d b y te g o przez syna i następcę tego X ią ż ę cia :' ' - $

„ O d dwóch dni, słychać b y ło w pew nych przerwach czasu, bicie z d ział, aż do chwili w której ciało do M eshed-A li przeniesione b yć miało. T e g o poranku w którym orszak p o w i- nien b y ł w pochód w yruszyć, zawiązaliśmy kre- 2>© na lew ych ręk ach , i u rękojeści szpad, a

dosiadłszy wcześnie k o n i , udaliśmy się pełni c ie k a w o śc i, na widzenie pogrzebu X iążęcia już o d dwóch lat zmarłego. P on iew aż ciekaw ość z b y t jeszcze wcześnie sprowadziła nas na miej­

s c e , zsiedliśmy z k o n i w pewnym ogrodzie przy drodze l e ż ą c y m , i słuchaliśmy przez czas nie­

j a k i rozm o w y tłum ów które nas otaczały. Wszy»

s c y o b e c n i ubrani byli czarno, lecz wesołe ich twarze d o s y ć śmieszną wystawiały sprzeczność z ponurością ubioru. Uw agę naszą zwróciło na siebie w krótce zbliżenie się ślepego jeźdca o k o ­ ł o 60 lat mającego. T o w a rzy szy ło mu wielu służących', z których jeden trzymał konia za cugle. D o w ied zieliśm y się, ż e to b ył jeden z radców X iążęcia nazwiskiem Hassan^chan, i ż e dodawano mu prócz tego p rzyd o m ek K oerd , dla odróżniania go od licznych dworzan toż

a %

samo noszących nazwisko. W czasie k ró tk ie g o bezrządu, k t ó r y p o d łu g zw yczaju , nastąpił po

t * • * • V

i Ą 8

» I

Cytaty

Powiązane dokumenty

tania; nakoniec, iżby między niemi nie mogły się znajdować bezkorzystne, suche i martwe opowiadania. Dla takich nieprzeznaęzamy.. ifńejsca w

kać się po tych lasach które tak zamiłował, Sąd ten jednakże byłby bardzo niesłuszny, każda albowiem karta jego dzieła jest do­.. wodem jego słodyczy

Niewiem czy właściciel n iw y mógł się więcej cieszyć swem dobrem, niżeli ja napawałem się widokiem chwiejących się nakształt fali morskiej zielonych

Z tych to przyczyn nazywali ich Normanowie wieszczbiarzami.. dów, ńie było nigdy możnem. Nędza nie jest przestępstwem; to prawda! lecz Czitdowie byli zarazem

Jezioro czudzkie ciągnie się wzdłuż na S 4 y a wszerz na -58 werst; znajduje się na' niem kilka.. ■wysp, a niektóre

nych liter nie dostawało w ich d z ie le ; jest to owoc późniejszej pracy Pana Heiter w Neapolu, którym tamto uzupełnił... Za pierwszym obwodem murów miasta,

trzy arkady zupełnie obalone, jakoteź środkowa łiawa mająca również stóp 80 szerokości.. Całe tak ogromne sklepienie środkowej nawy spoczywało ty lk o na ośmiu

Nie day mych myśli błąkaniu się szerzyć Czego nie poymę—dosyć' temu wierzyć, ' lakiez mi znowu przewidzenia grozą ? Które utwarza przyszłość moićy