A8k7
d j
B I B L I O T E K A
N A UK OW EG O ZAKŁADU
O S S O L I Ń S K I C H .
ZESZYT X II.
1847 .
S P I S R Z E C Z Y
w d w u n a s ty m Z e s z y c i e z a w a r ty c h .
.itr.
O p ra c a c h J a n a L e le w e la w zawod zie b u do w ni c tw a i k o m u n i k a c j i w o d n y c h i lą d o w y c h , prze z B ... 565 Odpowiedź na z a r z u t y mojej g r a m m a t y c e uczynione prz ez
Fel. Zo c h o w s k ie g o . J a n a N e p . D e s z k i e w ic z a ( D o k . ) . 584 W i l i a Hożego N a r o d z e n i a — K o l ę d a , prze z J a k u b a Z a
k r z e w s k ie g o ... 610 Z w y c ie c z ki , p rz e z W , I \ L i s t I I ... 63*4 Kilka s ł ó w o sztuce w ogólności, a w szc zególności o m a
la rs tw ie u n a s , pr z e z J ó z e f a D z i e r z k o w s k ie g o . . . 653 R o z m a ito ś c i. P r z y ja c io ło m j e ż y k a i p iś mi en ni ct wa ł u ż y -
s bo -s e rb s k ie g o . — Z W r o c ł a w i a . — Ko res p on d e n c y ja r e d a k c y i ...
O PRACACH
J A N A L E L E W E L A
W Z A W O D Z I E B U D O W N I C T W A I K O M U N I K A C Y I W O D N Y C H I L Ą D O W Y C H .
Q uae i p s e ... vidi quoru mqu e p a r s ... fui.
I ) nia 14. kwietnia b. r. umarł' w Bernie w S zw a j- caryi J a n L e le w e l, naczelny inżynier kantonu bernańskiego, b y ły pułkownik inżynierów w.
p., w 5f roku życia.
Gazeta powszechna donosząc o jego zgonie, wyraża s i ę : „Die S ein en cer/ieren an diesem W a ckern einen E d e /n , rieJe einen u-armen F re u n d a n d der Kanton B e r n einen guten I n - genieur.u
W y w ią zu ją c się z długu przyjaźni i obowiąz
ku sumiennego poważania, życzyłbym sobie za
poznać czytelników z szczegółami pełnego za
s łu g życia J a n a Leleicela. — Znałem c z ło -
Tom II. Z e s z y t V I . 1847. 7 2
566
wieka od młodości, a troskliwa myśl moja o je go zawodzie, z żałością spoczęła na jego gro
bie.— Dziś prace jego są własnością, kraju, który go wydał, a sąd o zasłudze należy do tych, co umieją czuć i ocenić wielkość poniesionej stra
ty. Chciałbym bezpośrednio wystawie ciąg po
żytecznych usiłowań i prac L e lew e la , bez do
tknięcia szczegółowych zdarzeń, z których się wyw inął szereg zatrudnień, jednających mu za
szczytne imię; ale rozpatrzywszy się w całym zakresie dojrzałego jego istnienia, życie i pra
cę, prace i życie znalazłem połączone tak ści- słein ogniwem , iż tylko jeden wspólny i nieod
łączny w celu stanowią przedmiot.
Powiem zatem o Lelewelu, co mogę , z szcze
rą , skromną i oględną otwartością w nadziei, że mimo niedostateczności charakterystycznych rysów, czasu, zdarzeń i okoliczności, zostanie jednak coś jeszcze na uwieńczenie samotnego jego na obcej ziemi grobowca.
Młodocianych pierwszych s ił swoich, zale
dwie dostatecznych do służby, doświadczał Le
lewel w korpusie kadetów księstwa warszawskie
go. W roku 1811 już był w szkole elewów a r- tyleryi i inżynierów; — w r. 181ii z korpusem wojska na W o ł y n i u , znajdował się w sztabie jenerała Regnier. W ypadki wyprawy 18l5i r.
zwróciły go progom domowym. '/ natury wątłej budowy, przepłacił zdrowiem zawczesny za p ał do trudów i prac wymagających na owe czas\
507 bezprzykładnej siły. Dwa lala następne, pełne udmiati, trwogi i oczekiwania, strawił Lelewel w W arszaw ie na usposobianiu się do zawodu, który w następstwie zwiastował mu tak chlubne odznaczenia się pole.
„Stanęło królestwo polskie44, — a z nieni potrze
ba wojska, administracyi, w ła d z ; zgoła potrzeba zachowania porządku, form i (ego wszystkiego, co zaspokaja, opatruje, zabezpiecza.
Komukolwiek znany jest zakres działań kor
pusu inżynierów, mianowicie w nowo tworzacem się w ojsku, ten musi przyznać', jak wielki ogrom trudów i odpowiedzialności s p a d ł podówczas na tych, którym powierzone było zaopatrzenie,uzbro
jenie, umieszczenie korpusu kilkadziesiąt-ty- sięcznego wojska. — K oszary, lazarety, m aga
zyny, stajnie, arse n a ły , gmachy wojskowe, wa
rownie potrzebowały napraw y, odbudowania, uporządkowania, nowych budowli, zasobów, i (.
d. — Silna wola naczelnego wodza w ym agała egzekucyi równo zdanym rozkazem, bez wzglę
du, bez wymówki, bez tłumaczenia. — Trudami, wojną, wiekiem zdecymowany korpus inżynierów z czasu księstwa warszawskiego przedstawiał w kilku, w kilkunastu doświadczonych dowódcach, szanowne, zasłużone, ale i spracowane szczątki świetnego niegdyś ciała. B y ły to jak drogoskazy na zburzonej Uraganem k o le i;— potrzeba było nową generacyją zapełnić przerzedzone kadry, i Lelewel w r. 1815, zaledwie IS lat mający,
508
mianowany został podporucznikiem adjutantem przy jenerale dyrektorze korpusu inżynierów.
Pod światłym kierunkiem czynnego, niepo
szlakowanej cnoty naczelnika, Lelewel rósł' w bogactwa u m y słu , tym nabytkiem ła tw y m , co każdą jednostką teoryi, przez zastosowanie bez
pośrednie do praktyki, rozpromienia siłę wie
dzy, rozprzestrzenia dzielność objęcia, i władzę myśli podnosi do możliwej potęgi usposobienia.
Rzucony od razu w naw ał zatrudnień, musiałJ / korzystać: bo czas nie b y ł obojętnym czynni
kiem w rachubie wymaganej w owej epoce od
powiedzialności. -Łatwy, chętny, pracowity, szcze
gólniejszym darem do rysunku uzdatniony, L e lewel s ta ł się w krotce poufnym powiernikiem myśli, prac i projektów jenerała. W s z y s tk ie plany znaczniejszych nowych budowli wojsko
wych, wszelkie ważniejsze przerobienia dawnych, z zastosowaniem do wskazanych przemian, wy
pracowane były ręką Lelewela. J e n e r a ł rzu
cał pierwsze myśli, z a k re śla ł główne punkta przedmiotu, a wyrobienie zręczne, ścisłe, stoso
wne wykonywał Lelewel z odznaczając;}, go do
kładnością, łatwością i pojęciem. 1 tej to rozmai
tości zatrudnień, temu czynnemu zajęciu w ro
zmaitych odcieniach służby inżynierskiej, wi
nien był Lelewel tę giętkość, obfitość, bogactwo w układzie przedsiębranej roboty, która jest pod
stawą w usposobieniu specyjalnego talentu. D w a lata nie minęło, a korpus trzydziestotysieczny
565) wojska b y ł należycie opatrzony, uzbrojony, po
mieszczony '/. wygód*}■, dostatkiem, zbytkiem na
wet, a co największa z niedoświadczalnym do
tąd porządkiem, wyrachowaniem i wzorową oszczędnością. W r. 1817 można już było po
myśleć o upiększeniu tego, co w nagleni upo
rządkowaniu, na zasadzie nieodbitej potrzeby, przedsiewziętem być musiało. Rozpoczęto zbiór
kę planu s to lic y ;— otwarcie placu przed zam
kiem, urządzenie przystępu do tego starożytne
go g m ac h u , zacieśnionego dowolnem budowa
niem domów prywatnych, stało się warunkiem koniecznym celów i widoków, wywołanych ze stanu ówczesnych okoliczności. — Projekt zmian dla ułatwienia przystępu, obniżenie ulic, znie
sienie kamienic na zawadzie będących, w ypra
cowany został współdziałaniem Lelewela; bo jeźli powiedzieć nie można, iż wszystko, co sio stało, przez niego się stało , przyznać zarówno potrzeba, iż bez niego, a przynajmniej bez jego udziału i wiedzy bardzo mało się stało.
W r. 1818 przedsięwzięto odbudowanie twier
dzy Z a m o śc ia .— Projekta wypracowane w biu
rze je n e rała otrzym ały zatwierdzenie, z rozło
żeniem na lat kilka robót i potrzebnych na nie funduszów. W ażne to przedsięwzięcie poczyna długi i c ią g ły szereg z a s ł u g , prac i usposo
bień Lelewela;— mianowany porucznikiem, otrzy
mał osobny w ydział w prowadzeniu robot for
tyfikacyjnych, koleją na kilku frontach tej twier
570
dzy, której założenie starożytne, czasów pry
watnej gorliwości sięgające, musiało w nowo odbudowanym trybie uledz odmianom, do postę
pu sztuki zastosowanym. Urządzenie frout'ig—-3, dzielą zewnętrzne tego frontu, obszerne piekar
nie w kazamatach sklepionych na ogromne wy
miar)-, brama lwowska prześlicznego kształtu i wykończenia zostaną świadkiem biegłej znajomo
ści zasad i zastosowania, którą Lelewel świetniał wśród znamienitych, obiecujących współtow arzy- szów broni: bo na 520 rozprawiających o zada
niu , Lelewel nieledwie ostatni zdecydować sie/ J o z d a w a ł; ale na 5 0 przekonanych o rzeczy, Le
lewel najpierwszy, najściślej umiał objętą myśl zastosować, i najkorzystniej w użycie wpro
wadzić.
Zamość w biernem znaczeniu, jest nieobrażli- wyin punktem w dziedzinie posiadłości kongre
sowego królestwa, ale w reku przedsiębierczycb, ten karzeł o sześciu basztach, nabiera przemo
żnych w kombinacyi działań wymiarów. — Pod
ziemia Zamościa są bez porównania głębszej wartości, jak jego widzialna strona. Te obszerne kazamaty, te sk ła d y sklepione, piekarnie, pi
wnice, mogą być wielkiem przysposobieniem w zaczepnych zamiarach; krótko mówiąc robią go nowym Kamieńcem w obec ziem czerwonogrodz- kich. — Kez przypisywania jednak jakiegokol
wiek zamiarnego pom ysłu, powiemy tylko, iż rząd z powodu wyłożenia znamienitych sum na
57|
ufortyfikowanie miasta, byłego w prywatnej po
siadłości, znalazł się w potrzebie nabycia w ła sności na użytek powszechnej obrony. Obszer
ne zatem gm achy, niegdyś akademii, zamku, klasztorów , ra tu s z a , przeszły pod w yłączny z a rz ą d , i uległy przemianom odpowiednim ce
lowi dokonanego nabytku. Oporządzono zatem Zamość przystojnie; powstały ogromne z a ka
demii k o s z a r y , z zamku mieszkanie gubernato
ra i sztabu placu , z klasztorów urządzono szpi
tale,— ułatwiono komunikacyje z dziełami twier
dzy, poprzerzynano ulice, i twierdza w małych wymiarach zamknęła w sobie wszelkie dogo
dności i potrzeby, wszelkie wymagalności i u ła twienia wielkim zasłonom granicznym właściwe.
W kącie zabudowań zamkowych s ta ł m ały jednopiafrowy domek, wąski, szczupły, z fizyo- gnomiją w ł o s k ą ; miał on coś przypominać, co leżało w' tajnikach młodości założyciela Zamo
ścia; mówią iż na starość był jego ulubionem schronieniem. Przerobiono go na koszary i skład narzędzi kompanii rzemieślniczej. Te stosy pla
nów', rysów , projektów, przemian, obrachowań, te wykryślne do kamieniarki, ciesiołki, wiązań, sklepień, te wielkie zasoby kształtów , robót i bogactwr sz k o ły rzemieślniczej, gdzie się dziś podziały? — kto je z n a ł , kto w id z ia ł, jakże wiele cennych prac Lelewela znalazłby w ich nagromadzeniu, wyrobieniu, ułatwieniu i pomy
śle ?
572
Ostatecznem zakończeniem robot twierdzy było przerobienie kościoła kolegiatyZamojskiej. Budo
wa ta starożytna, ze swoją prosta, uszanowanie nakazującą postacią zewnątrz, ze swojem urzą
dzeniem, nawami, filarami, grobami, herbami, napisami, swojem ponurem, tajemniczem, gro- żnem półświetlem wewnątrz, niemogła się ostać w pierwiastkowej szacie w obec przemian świe
żo dokonanych. Uprzątnięto zatem napisy, uszczu
plono liczbę pomników, usunięto spotykane co krok wspomnienia; i ta głęboka, ciemna, natło
czona grobami, napisami świątynia ujrzała się w stanie odmłodnienia i odbudowania. Świeża, widna, obszerniejsza, przestronna nawet, słowem jak nowa nowe otrzymała ozdoby, nową na
zwę: ..Infułacyi Zamojskiej" z przeznaczeniem na nagrodę dla naczelnego kapelana wojskowego.
Nakoniec obrzęd poświęcenia nowej twierdzy dokonany został, — bo też wszystko tam now e miało kształty prócz fundamentów, gruzów, po
piołów, i starej nazwy Zamościa.
Co gdy się działo, myśl wielka poczęta w po
jęciu potężnem, obszernem, znamienitego talen
tu pułkownika Prądzyńskiego, myśl rzucona po
bieżnie, acz z pełnem przekonaniem, o założe
niu kanału augustowskiego dojrzewała pod czyn
iłem , ścisłem obliczeniem kierunku, i wyrobie
niem szczegółów tego pożytecznego dzieła.
Zamierzono połączyć za pomocą komunikacyi wodnej, dwie wielkie, tak długo niegdyś pobra-
I
573 (nie rzeki W i s ł y i Niemna. Projekt (en przy
jęty z zapałem w ministeryjum spraw wewnętrz
nych, wsparty przyrzeczeniem funduszów w mi
nisteryjum skarbu, znalazł ogólne przyzwolenie opinii; ale przyprowadzeniu do skutku tego wiel
kiego przedsięwzięcia sta ły na przeszkodzie pe
wne stosunki, poza obrębem życzeń i potrzeb nawet będące. Wiadomość o rozpoczętych przy
gotowawczych pracach obudziła w sąsiednich Prusach pewny rodzaj obawy uszczerbku w rzeczach handlowych. Z a pomocą tej nowej drogi odbytu towarów W isłą spławianych, można od
wrocie handel zbożowy od Gdańska do innego portu morza bałtyckiego. Stosunki przyjaźni dwóch mocarstw' sąsiednich wym agały pewnych z obu stron względów. Usunięcie wszelkich u- s te r e k , mogących mniej więcej dotkliwie obra
żać interesa dobrego sąsiedztwa, naczelny wódz przyjął na siebie. A gdy myśl projektu przy
jętą została, wypracowanie dokładne ogółu po
lecono , fundusze obmyślono, chodziło tylko o schwycenie zręczne zatwierdzającej woli mo
narchy. Lecz korzyści mówiły same za sobą tak jasno, łatwość wykonania tak dowodnie wy
kazana, wstawienie się tak było przeważne , iż jednej chwili wątpić nie było można o uzyska
niu przyzwolenia. Byłem przytomny przy za
twierdzeniu planów przez cesarza. Naprzód wielki książę w kilku słowach rzecz wprowa
dził’, polecając dyrektorowi inżynierów w ykład zwięzły i jasny przedstawionego projektu. C e -
Tom II . Z e s z y t VI. 1847. ^ 3
574
sarz rac z y ł wysłuchać cierpliwie i łagodnie szczegółowego zdania spraw y w tym przedmio
cie, gdy z n a g ła jakaś myśl przelotna, myśl nie
wyraźnych wrażeń przemknęła po jego wynio
słem czole; lecz jakby wciągając w siebie obja
wiające się wątpliwe zezwolenie, cesarz spoj
r z a ł na przytomnych oczekujących jego wyro
ku, i z uśmiechem, którym zwykle tajoną myśl łagodził, k a z a ł powtórzyć w ykład, wysłuchał i w yrzekł do brata „S O I T u podpisał, i od tej chwili połączenie W i s ł y z Niemnem przestało być tylko projektem.
K a n a ł augustowski jest bez zaprzeczenia je- dnem z najchlubniejszych dzieł z epoki ISstole- tniego rządu królestwa. Fizyognomija jego ze
wnętrzna, pod względem topograficznym widzia
na, jest następująca:— N a wyżynie lekko wy
niosłej, między Augustowem, Sejnami, Lipskiem i Dowspudą zamkniętej, znacznemi jeziorami o- graniczonej, znajduje się rzeczywisty przewał z podziałem wód, przeciwne kierunki do W i s ł y i Niemna mających. Ku zachodowi rzeka Netta w jeziorze Necko poczęta, wpada do Biebrzy, Biebrza wpływ a do Narwi pod W i z n a , i od
tąd ta cześć spławnej Narwii od W iz n a do Sierocka i Modlina służ y za liniję żeglngi i po
łączenia z W i s ł ą . A przeciwnie po drugiej stro
nie przew ału, począwszy od wsi Mikaszówki, toczy swe wody ku wschodowi Czarna Hańcza, aż do ujścia swego do Niemna. Rozwiązanie
575 zadania zależało na powiązaniu za pomocą wiel
kiego przekopu rzek Netty i H ańczy, zasile
niu kanału przekopowego wodami jezior Se rw y a nawet i W ig r y , jeźliby tego potrzeba, połą
czeniu jezior powyżej Augustowa, rozmaite ma
jących wysokości powierzchnie; nakoniecna ure
gulowaniu wdd Hańczy, Netty i Biebrzy, i zró
wnoważeniu ich wysokości, w sposobie zabez
pieczającym ich wpady do Narwi i Niemna.
M yśl ta jakkolwiek prosta, bo j a s n a , nie
b yła tak łatw ą do wykonania; a przezwycięże
nie trudności zręczną pomocą i użyciem sztuki, daje niezaprzeczone prawo zasługi tym, którym prowadzenie, urządzenie i uskutecznienie robót poleconem było. Przekop przewałowy blisko milę długości mający, obszarem lesistym na gruncie lekkim piaszczystym ciągnący się, wy
m a g a ł około 8 0 stóp średniej głębokości.
Ogromny wykop, trudna odwózka, sztuczne u- trzymanie spadków dla zachowania od zasypu potrzebnej głębokości k a n a łu , można uważać tylko z a łatw y i nieznaczący wstęp do tego ogromu robót technicznych, których wykończenie śmiałe, pewne, a nawet i okazałe, usprawiedli
wione zostało dowiedzioną trwałością i grunto- wnem wykonaniem szczegółów, w ogólnem do
prowadzeniu dzieła piękną kartę w budowni
ctwie wodnem zajmującego.
Zakres tego artykułu niepozwala wchodzie w opisanie szczegółowe robot technicznych ka
576
nału augustowskiego, dość jest powiedzieć, iż 17 śluz murowanych, między któremi trzy o dwóch, a ostatnia przy Niemnie o trzech koma
r a c h , przerzynają spad wód po obu stronach przewału płynących w kierunkach przeciwnych , układając do poziomu powierzchnię ich , w k a żdym kierunku spław łatw y zabezpieczające
go, nielicząc w (o śluz i upustów podrzędnych, zaalimentowanie kanału przewałowego ustana
w iających,— nielicząc w to upustów wezbranie wód odprowadzających, i tych wielolicznych ważnych robot i za kła dów , jako to: cegielnie, fabrykacyje cementu na sposób panaV icat w ł a sność wapna hydrogicznego przybierającego, ogromne wyroby ciesielskie wielkich bram ślu
zowych, kratowania pod fundamenta, szpuntpale dla zabezpieczenia progów, obrzeżenia przystań i tam zalewowych, kuźnice, warsztaty, budowle dla administracyi i tym podobne , które dopeł
niając systematu zamierzonego, ogromem swoim dać powinny wyobrażenie znawcom, jak wiele starań, pracy, jak wiele talentu i wytrwałości wymagało uskutecznienie tego d z ie ła , którego dokładnemu, umiejętnemu, oszczędnemu i tak sprężystemu wykonaniu zagraniczne a nawet pruskie sprawozdania i opisyr najpochlebniejsze oddały świadectwo.
Cóż gd\r sie wspomni na ogrom robot ziem
nych, na kilkokrolne milowe przekopy, upro
szczenia r z e k , wyżłobienia głębokości koryta,
obrzeżenia linii spławnej, drogi do holowania i tym podobne prace.
Budowa kanału trw ała lat siedm. J e n e ra ł dyrektor, pułkownik szef robot, pułkownik szef rachunkowości, 1& oficerów, 1 0 elew ów , 2 do
zorców magazynu, oddział kompanii rzemieślni
c z e j, oddział weteranów, 520 dozorców śluzo
wych, stanowili stan osób (personel) dyrek- cyi kanału. 6 ,0 0 0 robotników pracowało dzien
nie na całej linii rozwinięcia kanału. K o sz ta wynosiły 14 milionów złpol.
Ograniczyć ściśle stopień zasługi kapitana Lelewela w współdziałaniu ogólnem ku uskute
cznieniu robot kanału augustowskiego jest nie
podobna, — ale śmiało się odwołać mogę do świadectwa jego współtowarzyszów broni, do tych, którzy bądź w kraju pozostali, bądź za granicą w całej niemal Europie, S y ry i, A lgie
rze, M eksyku rozrzuceni, wierne koleżeństwa Lelewela zachowali wspomnienie, czy który z nich większe od Lelewela do zasługi rościć so
bie może prawo. 81uza Niemnowa o trzech ko
morach wzorowej dokładności i wykończenia, zostanie niespożytym świadkiem prac i wysokich zdolności L e lew ela , chociażby kiedy nieprzy
chylne okoliczności czasu usiłow ały zatrzeć skromny w każdej epoce jego życia, lecz c iągły do śmierci szereg jego poświęceń i zasług.
Ostatniem dziełem Lelewela w służbie swo
jego kraju dokonanem , było oszańcowanie czoła
578
przed mostowego Pragi. Gdyby komu danein być mogło odgadnąć stanowcze chw ile w życiu czło
wieka, chciałbym b y ł wiedzieć, czy też Lele
wel spozierając po raz ostatni z wyżyn G ołę- dzinowskich na P r a g ę , przeczuł natenczas w swej duszy, iż w 16 lat później, konającemu pod obcem niebem, zabraknie w końcu szczypty tej ziem i, któraby mu zmartwiałą zamknęła powiekę.
W roku 1833 pułkownik Lelewel znajdował się w Biernie (^BielJ nad jeziorem uświęconem pamiątkami genewskiego filozofa, kiedy rząd berneński ofiarował mu zatrudnienie jego zdol
ności, poruczeniem wyrobienia projektu osusze
nia biot arbergskich, znanych w Szwajcaryi pod nazwiskiem „Grosse Moos-L. Potrzeba znać ów- czasowe położenie rządu, największego, przod- kującego w federacyi kantonu berneńskiego, aby zrozumieć powody do tego kroku. Po świeżo wynikłej zmianie w urządzeniu polityczno-we- wnętrznem na korzyść ludu dokonanej, rząd ber
neński, lubo pełen siły, pełen zaufania w przy
jaźń) cli systematowi m asach, znalazł się na chwilę zachwianym przez brak zupełny wyższych administracyi. J e st to najchorowitszy peryjod rekonwalescencyi odmładzającego się c ia ła , bo ze wszystkich korporacyi stara administracyja na nałogowych wzrosła i dojrzała instytucyjach, mocna potęgą tyloletniego czynu, przesiąkła tradycyjami, jest najtrudniejszą częścią masy do
579 przyswojenia nowej idei. Z a starym rządem ber
neńskim, uchylonym w skutek zdobytej reformy, usunęły się i stare administracyje, cząstka prze
ważna arystokracyi umysłowej. Urzędy policyj
nego porządku, wewnętrznej administracyi, ceł, poczt, poborów, ekonomii, łatwo obsadzone być m ogły, ale opróżnione posady wyższe, sądowni
czego i technicznego wydziału,najtrudniejszeini do zapełnienia okazały się. 31ężo\vie z dawnego składu rządu, w ówczas na czele ruchu będący pp. Lehrber, Tscharner, Koch, Fellenberg, uczuli jedni próźń niezapełnioną w najważniejszej ga
łęzi administracyi krajowej. Pan Lehrber pierw
szy odgadł użyteczność Lelewela; z resztą nie
było żadnej ry z y k i, bo osuszenie błot arberg- skich było zadaniem próby tym łatwiejszej do sprawdzenia, iż w archiwach byłego rządu le
ż a ł ukryty, dawniej rzucony w tym przedmiocie projekt pana 'I'ul l a , pułkownika w służbie ba
w arskiej, którego wziętość i reputacyja by ły uzasadnione w kantonie berneńskim. Lelewel rozpatrzywszy się w powierzonej robocie, nie- ba ł się zawodu , bo po robotach w Zamościu i Augustowie ten rodzaj zadania nie m ógł być dla niego ani postrachem, ani tajemnicą; — z a
żą d ał tylko współpracownika, o trz y m a ł, i po- łączonemi siłami wzięto się do pracy.
Co się tyczy treści z a d an ia , rzecz tak się m iała: rzeka A a ra , w Gletszerach Griimsel bio
rącą swój początek, już pod Brienz i Tliun for-
580
mujedwa ogromne jeziora, z których wychodź,-jc łagodnym spływ em , oblewa miasto Bern; lecz wzgórzyste międzyrzecze Em my i A a ry napie
ra jej kierunek ku jezioru Morat w bliskości K e r z e rs ,odkąd nagłym zwrotem cofniona, w swo
bodnym, krętym, dowolnym prawie biegu pły
nie przez A a r b e r g , Biiren, Soloturn, Olten, A a r a ti, Brtigg i t. d. Błota aarbergskie leżą rzeczywiście między rzeką A arau , stanowiącą cięciwę, i łukiem uformowanym przez jeziora Morat, Neuchatel, Biernie; — jest to ostrów, ule
g ł y zalewom, którego części zapadłe inaczej osuszyć niemożna, jak obniżeniem wód otacza
jących. Kwestyja zatem c ała polega na obni
żeniu wód jezior, które tii wszystkie trzy na jednej prawie leżą wysokości; nad to powierzchnię wód rzeki A a r w dolnym jej biegu (niżej >Soloturn) tak współurządzic należy, aby odpływ wód zniżonych jezior ułatwić.
Lelewel w sile wieku, bogaty dośw iadczeniem nabytem w kraju , oddał się z zapałem pracy, pierwszy raz samodzielnemu jego kierunkowi powierzonej; roboty podrzędne, topograficzne, roboty przygotowawcze sieci niwelacyjnej, zba
danie ścisłe i dokładne biegu A a r y i rzek ł ą czących jeziora, to jest rzeczek Broję, S u s e , Thielle przekonały go, że stan wód małych le
tnich nie jest zagrażającym dla robot osuszenia ; ale wezbrania wód zwykle jednoczesne, jezior i A a ry , niestały stopień prędkości w rozmaitych
581 przedziałach tej rzeki, a nadewszystko część jej dolna od wpadu rzeczki Tliielle do Soloturn ciągnąca się, pozioma, żadnego prawie spadku niemająca (tak że wezbrania wody A ary ta
mują odpływ jezior) podniesienia się jezior i zalewa ostrowu są powodem.
Dokonana nakouiec niwelacyja szczegółowa i sondowanie Thalwegu w y k a z a ły najwyraźniej przyczyny istniejącego stanu. Niżej Soloturn pod Attisliolz rzeka Em m a wpadając prostopa
dle do A a r y , nanosem żwiru i kamieni uformo
w a ła odmiał w poprzek koryta A a r y , tak iż tamując jej o d p ły w , spowodowała odtrąt ( r e - mou) blisko mili długości. Po uzyskaniu tako
wych podań, łatw a już była osnowa projektu.
Lelewel w przeciągu niespełna roku przedsta
wił plany i kosztorysy w najdrobniejszych szcze
gółach ściśle wypracowane; nadto dołączonem zostało obszerne sprawozdanie z tablicami, wy
rachowaniem prędkości wód, bryłowatości prze
kopów, ich kierunków, sprostowania połącza- jących rzeczek . i tym podobnych przedmiotów.
W wyznaczonej komisy i do ocenienia prac L e lewela, dosyć było porównać z projektem pana T u l la ; i rzecz naturalna, że dwa projekta zna
laz ły się zgodne w najgłówniejszych punktach.
Lelewel jednak przyzwyczajony do obszerniej
szego, ogólniejszego trybu widzenia, niezamknął się w granicy wyłącznych kantonalnych poży
tków, podciągnął on pod system proponowanych
T o m I I . Z e s z y t V I . 1817. 7 4
582
ulepszeń widoki ogólne połączenia trzech je
zior, i założenia obszernej przystani pod Solo- turn, przezco trzem kantonom F r y b u r g , Neu- chatel i Sololurn drogę spławu i bogatych ko
rzyści w ykazał. Komisyja egzaminacyjna naj
pochlebniej o pracach Lelewela w y rz e k ła ; prze
kład jego raportu z francuzkiego na niemiecki poleciła, i w 5 0 0 egzemplarzach dla rozdania gminom i członkom rady wielkiej wydrukować nakazała.
W s tę p I jelewela do nowej służby na obcej ziemi niemógł być ani świetniejszy, ani więcej popularny. Zapytany o nadgrodę, odpowiedział:
„M y tylko możemy prosić opracę“ . T a skrom
ność , ta bezinteresowność dokonała reszty.
Mianowano go urzędnikiem stałym w stopniu inżyniera kantonalnego. Przez lat 14 zajmował to miejsce z chlubą dla siebie i kraju. S zereg prac jego użytecznych w tym zawodzie trudno jest dokładnie wyliczyć, wspomnimy tu o wa
żniejszych:
Projekt połączenia jezior Brienz i Thun za po
mocą śluzy Untersee,C J '
„ osuszenia doliny Oberhasli,
„ obrzeżenia rzeki Emmy pod Lutzelfluh,
„ drogi przez Biimplitz do Morat, ,, drogi przez W an g en do F ry b u rg a ,
„ drogi z Bernu przez Ortszwaben do Aarberga.
583 Projekt drogi z Tliun przez Einingen, Spies do
Interlacken,
„ urządzenia drdg w Simmenthal,
„ drogi do Sumiswalden przez Affollern,
„ drogi przez Diirenroth do Hutwyll,
„ drogi z Benin przez Brenngarten, Riitty, Hoffwyll,
„ urządzenia dróg w Gugisbergii i t. p.
C ią g ła praca, tęsknota, brak moralnej pocie
chy podkopała słabowite Lelewela zdrowie, a śmierć matki w roku 18 40 przypadła, zerw ała ostatnie ogniwo, które go wiązało z krajem i nadzieją. Lelewel odpoczął na wieki w Bernie obok Samuela Różyckiego i Antoniego Cielec
kiego, którzy go poprzedzili w powrocie z piel
grzymki na łono wspólnej wszystkim ojczyzny.
o.
O D P O W IE D Ź
NA Z A R Z U T Y M O J E J G R A M M A T Y C E U C Z Y N I O N E P R Z E Z F E L . Z O C H O W S K I E G O ,
J a n a Nepom ucena D eszkieicicza.
( D o k o ń c z e n i e . )
2 i . Dowolne, lub fa łszy w e określenia.
Pod a j dowcipnie wywodzi pan Żoc/iow ski wyraz bót czy but. od słów zuć, w yzu ć, obuć, i dodaje: że właściwie powinno hyc obuł. Gdy
by tak b y ło , bardzobym się cieszył, bobyśmy sie mogli pochlubię, że i (en wyraz nie z obcych języków pożyczony. Dalej powiada: że buta, butny, bucić sio pochodzi od tego, że kto miał buty, był dumnym i pysznym. Niejestem bie
g ły w historyi szewiectwa, zda mi się jed n a k , że wyrazy buta, butny, bucić się daleko pier
wej by ły utworzone, niż obuwie buty. Zosta
wiam to uczonym badaniom p. Źochowskieyo.
585 W dalszym ciągu powiada: że skó rzn ie jest ogólnym wyrazem służącym wszystkim przed
miotom ze skóry zrobionym. T a k niegodzi się fał
szować starych p isa rz ó w , którzy niezawodnie sko rzn ie zamiast buty używali. Gdyby oni mieli ogólny wyraz zrobić, to utworzyliby skórzyw o na wzór, jak przedmioty do warzenia potrzebne w a rzyw o nazwali.
Określenia mojego przymiotnika s fu z b i- sty w gram. stron. 195 pan 'Aoc/iowski niepo- chwala, i na dowód przytacza długi wyciąg z P rz y g ó d W innickiego, gdzie właśnie moje okre
ślenie barzo dobrze przypada. Chcąc w tej rze
czy dać wyrok pewniejszy, potrzebaby się udać do wieszcza, który te P rzy g o d y opisał. J a w określeniu tego wyrazu i na innych autorów wzgląd miałem, a co większa, i o tego zakoń
czenia przymiotnikach w gram. str. 51 dałem naukę. Recenzentom to tylko wolno bez zasad rozprawiać i bez przyczyny ganić.
c j Broni p. 'Aochowski przymiotnika sum ia
ste wąsy, ( który ja w gram. str. 460 zganiłem ) tym sposobem: „sumiaste w ą sy, są to wąsy przy osadzie grube, równo spuszczające się, i dosyć d łu g ie , a zatem mąją podobieństwo do suma.® — Jeżeli kto sobie przedstawi cały kształt sum a s w ą sa m i, przyznać m usie, że kształt tej ryby będzie, że tak powiem, trójpro- mienny: główny promień będzie stanowiło su
ma cia ło , a dwa promienie, dwa wąsy sobie
586
przeciwległe. Niewietn zatem, gdzie widział p.
Zocliow ski podobne w asy ? a ztąd sio pokazuje, że nawet kształtów przedmiotów sobie wystawić jasno nieinoże. Nieprzeczyłem jednak: że w asy ludzkie mają podobieństwo, jeżeli są wielkie, s wasami suma: ale wtedy musie się użyć przy
miotnik własności sumoicy. Co oznacza zakoń
czenie asty? wytłumaczyłem w grammatyce stron. 51.
d ) Ze p rzew in a , wyraz może być za poclio- dnik od słow a p r z e w in ą ł i p r z e w in ił uważa-
° ’ r
ny, nikt mi niezaprzeczy. Ze zas te słow a mają inne znaczenie, przeto i p rzew in a jest wyrazem dwuznacznym. Pan '/łochowski chwali s i ę , że wszędzie głęboko rozumuje: odpowiem mu za
tem rozumowaniem. Od słów, jak dałem liczne tego w mojej grammatyce p rz y k ła d y , tworzą się rzeczowniki, np. o d ku p ił—odkupiciel, od- s z c z e p ił się— odszczepieniec, z m ie n ił się — zm ien n ik, tw o r z y ł— tw o rzyc ie /, tw órca, i te pochodniki stosownie do swoich pierwotników dokonanych, lub niedokonanych zawierają w so
bie znaczenie dokonania, lub niedokonania. T ak odkupiciel, odszczepieniec, zm iennik, oznacza
ją tego, który już odkupił, odszczep iłsię, zm ie
n i ł się, a tw orzycie!, twórca oznacza tego, co tw orzy. Jeżeli zastosujemy to do wyrazu p r z e w ina , niewidzieiny przyczyny nadania dokona
nego, lub niedokonanego znaczenia: bo wyraz wina tak dobrze tłumaczy w dokonaniu, jak
587 w teraźniejszości, a nawet w przyszłości. W y raz wiec p rze w in a jest niepotrzebny, więcej po
wiem : przez swoje dwuznaczność zupełnie prze
ciwny przyrodzie języka naszego.
e ) Ze broni p. Zochow s/d Mrozińskiego po
tępiającego wyrazy p r z y r o d z e n ie , p r z y ro d zo ny, a używającego na tu ra , n a tu ra ln y , niemam mu za z łe , jako wdzięcznemu uczniowi, który p rzy sią g ł na tego tylko mistrza. Niebędę też sprzeciwiał się p. /ochoicskiem u w wywodzie filozoficznym n a tu ra , co większa, przyznam, że p rzyro d ze n ie może niezupełnie jest dobry wy
raz. Ale jednak to powiem na jego obronę: iż on jest własny, i od kilku wieków w tem zna
czeniu , co natura używany W y ra z o w i roda na miejscu na tu ra niemam też nic więcej do zarzucenia, tylko to : że on niebył tak często, jak p rzyro d ze n ie używany, i że, jeżeli weźmie
my' ró d dawny w y r a z , i roda nowo przez pana Z o ch o wsk ieg o z książeczki św. Jadwigi wyjęty, postrzeżemy: iż w przy padkowaniu ród, rody, rodzie, rodam i, rodach, rodom sześć aż przy
padków będzie jednostajnych , a zatem prawie połowa całego przvpadkowauia. J a k więc ich znaczenie zostanie w mowie rozróżnionem ? — Prawdziwy postęp, za którym tak moi kryty- kowie g a rłu ją , niepowinien pozwalać na two
rzenie, lub wskrzeszenie wyrazów dwuznacz
nych.
1. ”Np. w Po s ty ll i W u j k a na s t r . 27 d w a r a z y , o ra z na s tr . 5 5 i t. d.
588
W przypisku nawet mi poczytuje p. 'Łocho
w sk i zawinę, czy jak chce p r z e w in o , że wspo
mnianą tylko co książeczkę, nazwałem ksią
żeczką św. Jadwigi. Ale już raz powiedziałem:
że ja do bibliografii i bisiory i piśmiennictwa nie- roszczę p ra w a , ja tylko grammatykę pisałem, a przytaczam księgi t a k , jak wszyscy pisarze przytaczają. P . 'Łochowskiemu zostawiam pole przy grammatyce popisywania się różnemi nau
kami, wiadomościami, matematyką, filozofią nie
miecką, a nawet starożytnościami żydowskiemi, jak 011 to zrobił w P rzeglądzie na str 880.
2 2 . P ra w id ła na wiatr.
a ) Sinieje .się p. 'Łochowski z mego prawi1 d ła ( ja uwaga w grammatyce str. 194 nazy
wam, 3 że cynowały i t. p. przymiotniki niesto- pniują się, i dodaje: „skoro rozum pokazuje, to autor niepowinien b y ł pisać.“ Muszę czytel
nikom jasno tę okoliczność wytłumaczyć. Pan 'Łochowski słuszny ma gniew na mnie w tein miejscu: bo rzeczywiście uwaga moja o stopnio
waniu przymiotników b y ła naganą, chociaż bez wymienienia nazwiska, połowicznej grammatyki p. 'Łochowskiego. On albowiem w tej swojej grammatyce aż 16 podziałów przymiotników robi w zamiarze niby ułatwienia nauki o sto
pniowaniu. Ale i ta d ługa autora gawęda nic
mu do rozjaśnienia rzeczy niepo mogła. J a o .sto
pniowaniu przymiotników tę krótką zrobiłem u- w a g e :
„Sam rozum pokazuje, które przymiotniki sto
pniowaniu podlegają, a które nie. “ — i objaśniam to przykładami cynow ały, c zw a rty i t. p. Temi wiec krótkiemi słow y zburzyłem c a łą mozolną p. 'Łochowskiego klecionkę; i dla tego p. 'Łochowski s pozgonnym nad nią żalem
powyższe słowa o mnie wyrzekł.
Pozostaje mi jeszcze objaśnić: dla czego wiele porobiłem pod wzorami uw ag, z których obaj krytykowie warszawscy swoim zwyczajem sie śmieją. Oto! z doświadczenia przekonałem sie:
że prawidła i jeszcze w lakiem niepewnem do
tąd stanowisku naszej grammatyki bez przy
czyn są nic niewarte. Jasność i rozumowstwo jak naszej mowy, tuk i naszego znamienia na
rodowego są wybitnemi przymiotami. Otoż! ja - snemi rozumowaniami starałem się przekony
wać ziomków, i na drogę pew nego rozumowstwa i wniosków robienia ich naprowadzałem swoim wykładem. Ten sposób obrabiania nauk uwa
żam za najstosowniejszy, i mam nadzieję, że w mojej grammatyce ciągle używany znajdzie kiedyś sprawiedliwe uznanie, — ale u myślących i nieoślepioiiych namiętnościami rodaków.
h ) N a moje uw agę o p rzyim ka ch n iero zd zie l- nych se słowami: że ich znaczenia cudzoziemiec
T om II . Z e s z y t V I. 1847. 7 5
5S9
prawie pojąc niemoże; powiada p. 'Łochowski:
,.l)o gram maty karza należy je (co ? — czy zna
czenie tych przyimkuw ?) wskazać, a niezawo
dnie każdy zrozumie.w — Alboż ja na poprze
dzających str. 247—250 w grani, przykładami ich niewytłumaczyłem? Niech jeszcze raz zaj- żrzy p. 'Łochowski!
c j Śmieje się p. Zochowski z tego, że ja ra
dzę m ialszy zamiast tniefszy. Ale ja na to da
łem przyczyny i w rozpr. na str. 225 , 226 i w grani, na wielu miejscach. Śmiechem się rzecz poważna niezbija: uchodzi to tylko w komedyi.
W reście i to niejest p ra w id łem , (nielubię byc prawodawcą} ale radą.
d ) Gani pan 'Łochowski: że przy liczbie po
dwójnej używam d w a , dwie. Ale mu na to i W iszniew ski w historyi literatury ’, którego prze- cię zdaje się szanować mój recenzent, odpowie.
Co do mnie i dla tego liczbowników tej liczby przy imionach używam, że z łaski moich po
przedników, a w tein gronie i p. 'Łochowskiego, ziomkowie o tej liczbie mniej wiedzą, niż o gre
ckiej, a ja chciałbym byc zrozumiałym.
c ) Przytoczywszy p. Łochow ski moje w yra
zy z gram. 389:
„Jest inna jeszcze składnia zgody całych czę- 590
1. C hc ą c uś m ie rz y ć z a w c z a s u g n ie w p. Ż o c lio w s k ie g o , iż tu ni e w sk a z u je tomu, ani st ro n ic y tego d z ie ła , o tw arc ie sie p r z y z n a j ę : że go dziś pod r ę k a niemam.
591 ści okresów s sobą, więcej także na rozu- mowstwie, jak na prawidłach oparta,“
czego dowodzę tamże przykładami,dodaje: „Dzi
wna rzecz! więc widać: że autor swoje prawi
d ła chyba na yłupstw ie opiera.“ — Podobnych wniosków o ocenie p. Łochowskiego robie nie- myślę: każdy czytelnik z muich odpowiedzi ł a twy wniosek o wyrażeniu p. Ttochowskiego, i o nim samym uczyni. J a tylko to dodaję, że ma
jąc zamiar pokazać niedorzeczność prawideł na składnią, jak tu, tak i w wielu miejscach dro
g ą rozumowania dowodzę: że te prawidła są niepotrzebne. Ale żadnego autora niewymieniam i nietykam się nigdzie osobistości.
2 3 . S p rzeczności.
Pan IŁochowski widzi sprzeczność w tein: że używam musie, m nsiesz, m usiem y i t. p., a in
nych słów tego wzoru, np. leżał, b ie ż a ł, w i
d zia ł, s ie d zia ł i t. p. tak niepiszę. Alboż nie- powiedziałem w przedmowie do grammatyki str. IX ?
„Popraw ode mnie do zaprowadzenia w ska
zanych , np. w świacie i t. p. zamiast w świecie nieśmiałem jeszcze u ż y ć : że takie odmiany powoli się robią i od całego na
rodu, a nie od jednego gram m atykarza;44
położone tu i t. p. ściąga się i do słów wszyst
kich nijakich pisowni: bo ja ani jednej głoski napróżno kłaśdź niezwykłem. Gdzież tu jest sprzeczność? Zanadto byłbym zuchwałym, gdy
bym nagie te wszystkie poprawy swoją powa
g ą w prow adzał, jak p. 1Łochowski swoje j , o czem pod liczbą 10 j'iż było. Pisownią tylko słowa m u sia ł dla przykładu ziomków powoli oswajającego, jako też i dla rozróżnienia lepsze
go , słowa nijakiego m u sia ł od czynnego m u
si ł zaprowadziłem.
Pan "Łochowski słusznie sie obawia układuo mojego czasow ania zaczepiać i s milczeniem zna- czącem to obchodzi. Dla innych wszakże osądź- ców w przyszłości muszę się z góry wytłuma
czyć: że do zaprowadzenia tej pisowni w s ło wach nijakich ważne przyczyny w gram. od str. 36? położyłem.
Do przywrócenia e sciśnionego w tym wzo
rze upoważniają mię nawet sami kryty ko wie, a nawet p.'Łochow ski piszący: musiemy. p a tr z e - m y , u jż r z e m y , w id zie m y , m usieć, p a tr z e ć , u j ir z e ć , w idzieć i t. p. Ho jakiż oni słuszny powód znajdą do zyi/olynow ania tej głoski w innych odmianach, kiedy w tych zatrzymują?
Czyliź wyraz np. D obrodziejka, że się źle po
spolicie wymawia D o b ro d zika , ma także to e sciśnione utracić? Do dobrego zaś wymawiania tych slow nijakich niech za wzór służą s ło wa : um iał, um ieć. śm iał, śmieć, które we w szvst- 592
L9i kicli odmianach swoich to e sciśnione w pisowni zatrzymują, i od wszystkich ust prawdziwie pol
skich jeszcze dotąd nawet dobrze są wymawia
ne. To wszystko powinno uśmierzyć gniew pp.
recenzentów przeciw mojej pisowni; jeżeli nie- rhcą się pokazać źle rozumującymi.
b ) P rz y k ła d mdj w gram. str. 385:
„ T w oje ciotkę i meyo brata odjechałem cho
ry cli.u
gani p. 'Łochowski i każe swojeyo brata: b y ło by to troszka niepopolsku, ale wypada i z tego sio usprawiedliwić, i*, 'fochow ski w swej gram - matyce przytoczywszy przykład z R e ja (może ich więcej znaleść i w wypisach teraz przez siebie w P rzeglądzie umieszczonych) ten:
„ W s z a k o ż uważaj czasy, a to czyń, co należy i dostatkowi tw e m u , i stanikowi tw em u,u po
wiada, że tu niema błędu. Dalej mówi: że dla w yrazistości używamy zaimków dzierzawczych, np. w odpowiedziach: czyje p r zy w io złe ś k sią ż
ki? — p r zy w io złe m swoje k s ią ż k i, a gdy się powtórzy pytanie (chyba dla głuchego! ale tu niema tego przypadku: bo już odpowiedział) odpowiem bez s ło w a : moje k s ią ż k i „bo w ta
kim razie właściwie następujący obrót w myśli nadajemy mow i e : moje są ksią żk i, które p r z y w iozłem . Nadto ponieważ wiem, że pytającemu się nie idzie ani o czynnośc, którą wykonałem, ani o rzecz, na którą wywarłem działanie: bo je zna, bo je objawił w swojem zapytaniu, ale
504
jedynie o właściciela rzeczy; dla tego ja, usi
łując mu się krótko a. ja sno wytłumaczyć, je
dnym wyrazem odpowiem moje.u — Otóż! na zasadzie samegoż p. Ź ochows kiego prawideł, chcąc ja sno się wytłumaczyć, krótko i dla w y - rozistości położyłem: meyo bra ta , i niesądzę;
abyśmy tylko przy zapytaniach i odpowiedziach tej jasności, krótkości i w yrazistości się pilno
wali.
c ) Ze przyimki od myśli naszej, a nie od slow zale ż ą, na to się zgadza pan 1Łochow ski: ale się gniewa za przypisek w g r a m . sir. 2 8 1 , w którym objaśniam tych przyimków użycie se sło
wami. Ten gniew wszakże niesłuszny: bo na str. 4 0 0 tak powiedziałem:
„R ządu słów przyimkami tu wskazanie dla Polaków byłoby zupełnie niepotrzebne.
W kradające się tylko nadużycia przeciw rozumowstwu, i kierunek przeciwny przy
rodzeniu naszego języka już tak często na
dawany, oraz chęć ułatwienia cudzoziem
com, do tej dokładności mię pobudziły.“
W ytłum aczyłem się więc tu dobitnie i sprze
czności żadnej niepopełniłem. Niech zgadnie p.
Łochow ski, przeciw któremu grammatykarzowi te słow a sa wyrzeczone? bo wymieniać na-c J J zwisk nawet błądzących autorów w mojej grain- matyce sobie niepozwoliłem, i niechciałem na
śladować p. 'Łochowskiego, który w swojej po
łowicznej grammatyce wszędzie swych poprze
595 dników, a mianowicie M ticzkow skiego, podobnie ja k mię w tej ocenie łaje. W rozprawach mu
siałem każdego po nazwisku wymienić, dla sa mej historyi piśmiennictwa grammatycznego 3 i jeżeli dokuczyłem komu, to tylko zwaleniem niepewnych zasad, lub wykazaniem szczególnych błędów. M usiały wszakże moje uwagi byc spra
wiedliwe, kiedy żaden z żyjących mi na to nie- odpowiedział, sam nawet pan Łochow ski tylko mimochodem (bo szczególniej moję gram m aty- kę wziął za cel dla swoich pocisków) mści się dziś po 4ch leciech za praw dę, która, jak po
wiadali starzy, za w sze w oczy kłuje.
d ) Słusznie poprawia p. Łochow ski w ytłu
maczenie imiesłowu niedbając, że oznacza gdy niedba, nie gdy niedbal: ale niesłusznie do ł a - janek przystępuje tam , gdzie widoczna jest po
m yłka drukarska. Alboż jestem stuocznym A r gusem? i pod karą klęczenia przed p. profe
sorem filologii musze bez błędów wydrukować?, 0 d C J Pan Łochow ski już nieraz swoje prace w ydaw ał w druku, i w ie, jak trudno oczyścić dzieło z w ła szcza większe od pomyłek drukarskich. Gdy
bym mniej oszczędzał czasu i cierpliwości czy
telnika, i chciał się wywzajemnic panu Łocho
w skiem u} znalazłbym w jego ocenie więcej, niż w rnojem całem dziele błędów. Ale czyż tu jest miejsce popisywania się tą żakow ską mądrością, i jeszcze w takich razach, gdzie rzecz z siebie jasna? I dla tego uprzedziłem przy mojej gram -
niatyce:
5‘MJ
„Inne pomniejsze pomyłki po przeczytaniu grammatyki c a ł e j , każdy łatwo sam po- prawi. 44
e') Mówiąc o określeniu (definicyi) gramma- ty ki, niby podziękę mi s kłada p. Zochow ski za jakieś (które sobie wyobraził) jego s M ro ziń - skim i K am ińskim zrównanie, chociaż nigdzie tego niezrobiłem: bo wiem, że p. profesor filo
logii jest tylko wyznawcą M ro ziń skie g o , a p.
K a m iń ski nietylko żadnej grammatyki, lecz i najmniejszej jej części niewypracował. Ale źle swój gniew ukrywa za dowiedzenie w rozpra
wach kilku jego błędów, nierozum mi przypi
sując. Bo jeżeli powiedziałem o grammatyce po
łowicznej p. "Iłochowskiego: że ona nieuspra- tcied/iw ila podanego p rze ze ń określenia; to słusznie i dziś powtórzyć mogę. W określeniu bowiem przez p. Ż ochowskiego podauem takie brzmią słow a: „Grammatyka winna z jednego punktu wytoczyć całe pasmo organizacyi jęz y ka, którym władano, my ślano i myśli swoje zna
czono.44 — Gdzież ten p u n k t jest w dziele p.
!Łochowskiego? gdzie z niego wywodzi całą or- ganizacyją języ k a? Chyba ogulne przemiany głosek trop w trop za M ro ziń skim za ten g łó wny, najwyższy pu n kt uważa: aleśmy widzieli wyżej, jak i ten jest śliskim i niepewnym! Mnie się zdaje przeciwnie: że p. Zwchowski w swo- jem dziele podrobił wszystko, zamieszał wszy st- ko, nawet ogólnej zasady odmian wyrazów nie-
wskazał', chociaż o częściach mowy odmiennych obszernie napisał. Niech tu podniesie głos sam stwórca tego określenia p. K a m iń s k i; śmiało sie do jego zdania odw ołuje, choć niemam do
wodów jego dla mnie sprzyjania.
W rszelka nauka powinna mieć główną jedne z asadę: ja w rozprawach tę w sk a z a łe m , panu C zajkow skiem u powtórzyłem, dziś jeszcze i p.
I'Łochowskiem u, jak widzę, powtórzyć muszę:
ż e tylko spółgłoski ostatnie i znaczenie w yra zó w na odm iany ich w p ły w a ją , zboczeń zaś od w zorów je st p rz y c zy n ą jasność m o w y , j e j dokładność i niecierpienie dw uznaczników . Gdzie od tej zasady odstąpiłem? niech mi pan /o c h o w sk i dowiedzie: bo to tylko recenzentom pozostaje. Tę zasadę można uważać za ów p u n kt, z którego p. K a m iń ski zalecił w ytaczać całe pasmo o rg a n iza cyi ję z y k a . Nieznajdujac zaś żadnej w dziele p. 'Łochowskiego takiej za
sad}', takiego p u n ktu , słusznie i bez namiętno
ści wyrzekłem, że autor swego określenia nau
ki w skutku niedowiódł.
f ) Nawet mi p. Z ochowski wyrzuca niezna
jomość matematyki, że niedałem przepisów pi
sowni po liczbach w różnych s niemi działaniach.
Gdybym był chciał przepisywać tu znaki pi
sarskie , musiałbym był wejśdź w wyłożenie choć krótkie samyeh nauk. A że ani arytm ety
k a , oni m atem atyka, ani a stro n o m ija . ani a l- giehra do pisarza grammatyki nienależy, s ł u -
T om I I . Z e s z y t V I . 1847.
597