• Nie Znaleziono Wyników

Światowid : ilustrowany kuryer tygodniowy. R. 4, nr 22 (147).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Światowid : ilustrowany kuryer tygodniowy. R. 4, nr 22 (147)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena 1 zł* ^ ****** ryeŁałtera Numer zawiera 20 stronic.

Cena w Czechosłowacji: 3*50 Ki.

ILUSTROWANY- KUR J E R • TYGODNIOWY

Sobota, 28. maja 1927 Rok IV

Zaiste niebywale świetna karjera, o której na kilka lat przed wojną mało znana aktorka warszawska z pewnością nie m arzyła: Pola Negri jest jedną z najgłośniejszych gwiazd filmowych, do niedawna była hrabiną, teraz przez swoje małżeństwo z księciem gruzińskim Sergjuszem Mdivani została księżną, a f oto grafję nowożeńców przed

zamkiem w RueQ zamieszczają dzisiaj wszystkie wielkie ilustrowane pisma. Fot. H en ri M anuel, P a ry i.

(2)

Str. 2. ŚWIATOWID N um er 22.

W odotrysk na pi. Nowomiejskim w Poznaniu z po- Sielanka k la Italia u źródełka w okolicy klasztoru K arm elitów w Czernej pod Krzeszowicami,

sągiem Perseusza i Androm edy. Fot- Henoch

Ag. fot. „Św iatow ida* zdj. na pł. k r. . Alfa*.

W prześlicznym , zwłaszcza w krasie wiosennej, parku hr. Potockich w Krzeszo­

wicach pod K rakow em : motyw koło starego pałacu.

Fot. H enoch.

Łabędzie w parku Skaryszewskim w Warszawie.

Ag. fot. .Św iato w id a* zdj. n a pt. k r. „Alfa*.

P okryta przecudnem kwieciem w iśnia z okolicy ruin zam ku tenczyńskiego pod Krzeszowicami (Małopolska zachodnia).

Fot. H enoch.

(3)

N um er 22. ŚWIATOWID Str. 3.

W O J S K O W I P R Z E D S T A W I C I E L E O B C Y C H P A Ń S T W W W A R S Z A W I E

Gen. dyw. Charpy, szef. m isji wojsk. Puik. szt. gen. Mario R oatia, attaché francuskiej w Polce. wojskowy i lotniczy król. Italskiego.

Ppułk. C. G rinbergs, attach é rep.

łotew skiej.

Ppułk. Richard 1. Mc. Kenney, attaché wojsk, przy Poseł. Stanów Zjednoczo­

nych Ameryki Półn., w W arszawie.

Mjr. s z t gen. Higuti K iitiro, attaché ces. japoński. Ppułk. Milivoi Tscholak Antitch, attaché wojsk. król. S. H. S.

K p t fregaty Alfred R ichard, szef misji morskiej francuskiej w Polsce.

Pułk. Helsingius, attach é rep.

finlandzkiej.

Ppułk. s z t gen. Rudolf Viest, a ttac h é Mjr. Nicolaesco Aureljusz, attaché król.

rep. czechosłowackiej. rumuńskiego.

Ag. fot. .Ś w iatow ida* zdj. n a pi. k ra jo w y c h .A lfa*

Kpt. fregaty Oscar di Giam berardino, attaché król. italskiej m arynarki

wojennej.

(4)

Str. 1. ŚWIATOWID Num er 22

Alegorja sportu. Znany a rt. m alarz p. Wlasti- mil Hofmann nam alo­

wał na Wystawę Spor­

tow ą, która odbędzie się z początkiem czerw­

ca b. r. we Lwowie, obraz, przedstaw iający alegorję sportu. Jest to pierwszy sportow y obraz polski o ch arak ­ terze istotnie arty sty ­

cznym.

Ag. fot. »Św iatow ida* zdf.

n a pł. k r. „A lfa“.

P re z y d e n t R ze c zy p o sp o lite j w Łodzi* G e n e ra l C h a rp y w Z a k o p a n e m .

Igrzyska I. pułku szwoleierów w Parko Belwedenkim.

Pod nazwą .W esoła P arad a“ odbyły się w ubiegłą niedzielę w W arszawie igrzyska konne I. pnłku szwo­

leierów . Podajemy tu ta j.je d e n z fragm entów tej im­

prezy, urządzonej na cele kulturalno-oświatow e.

Igrzyska I. pułku szwoleierów w parku Belwederskim.

Z niedzielnej »Wesołej P arady“ podajem y tutaj skok por. Wilczyńskiego na 1 m 40 cm, w ykonany na

.D am ie“.

A g .fo t. .Ś w ia to w id a * ,n a p ), k ra j. .Alfa*.

Zawody lekko atletyczne w Warszawie o mistrzostwo Polski. W biegu na 1500 m. zwyciężył p. Malinowski zyskując czas 42 min. i 10 sek. Zawodom przyglądała

się bardzo liczna publiczność.

Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, td j. n a pł. k ra |. .A lfa*.

f *ł l .i» a w i E g f k

Na uroczystość 28 pułku strzelców kaniowskich przybył do Łodzi p. Prezydent Rzeczypospolitej. Zdjęcie nasze przedstaw ia p. Prezydenta w towarzystwie 'woje­

wody Jaszczołta i innych dostojników, siedzącego podczas uroczystego nabożeństwa, po którem odbyło się poświęcenie sztandaru ofiarowanego przez m iasto Łódź.

Szef Misji Francuskiej w Warszawie gen. Charpy (X ) przybył wraz z Małżonką do Zakopanego, gdzie nasz korespondent zdjął go wraz z komisarzem rządowym radcą Starosolskim i adjutantem por. 8-mego pułku ułanów Kukszem przed

hotelem Bristol, H. Sch ab cn b eck , Zakopane.

W Warszawie odbyło się posiedzenie komitetu bu* Gen. Kazimierz Sosnkowski inspektorem armji. Po Generał Tadeusz Rozwadowski w Warszawie. W rocz- dowy pom nika na cześć poległych lotników, którego długiej, ciężkiej chorobie wróciwszy do zdrowia gen. nieę swego uwięzienia generał broni Tadeusz Ro/wa- tworcą jest prof. W ittig. Na naszem zdjęciu siedzą Sosnkowski przybył do W arszawy i z rąk Marszałka dowski uw olniony został z więzienia na Antokolu w

• 5W " *oeprezydent Jankow ski, min. Niezaby- Piłsudskiego otrzym ał m ianow anie inspektorem arm ji W ilnie i przeprow adzony do Warszawy. Po rozmowie towSku. gen. Konarzewski, prof. Wittig, gen. Rydz- po ustąpieniu z powodu podeszłego wieku gen. Żeli- z Marszałkiem Piłsudskim zamieszkał tamże. Gen.

..mtgły, mecenas Lednicki i min. Janicki. gowskiego. Ag. fot. .św ia to w id a * zdj. n a pi. krai. .A lfa " . Rozwadowski bedzie tedy odpow iadał z wolnej stopy.

(5)

ogniotrwałą, w której policja znalazła podobno bardzo ważne dokum enty , odnoszące się do propagandy

sowieckiej w Anglji.

R . S e n n c c k e . B erlin .

Powszechne wrażenie w ywarła dokonana przez rząd angielski rewizja w lokalu londyńskiej misji handlowej sowieckiej pod firmą „Arcos*. Z naszych trzech zdjęć pierwsze przedstaw ia front budynku z nagrom a­

dzonym przed nim tłum em ciekawych. Na zdjęciu drugiera widać wyłom w murze, dokonany przez policję angielską celem dostania się do zam urowanych skrytek. O statnie zdjęcie wreszcie przedstaw ia kasę

Nowy Orlean uratowany! Groza, wisząca nad Nowym Orleanem w skutek wylewu rzeki Mississipi została w ostatniej chwili uchylona dzięki dokonanemu za pomocą wybuchu dynam itu sztucznemu przerw aniu tamy, co masie wezbranej

wody umożliwiło odpływ w inną stronę.

P r e s s P h o to N e w s - S e r v lc e . B e rlin .

Usunięcie drażniącego pomnika. M agistiat m. Paryża na kilkanaście lat przed wojną postawił przed w s p a ­

niałą Bazyliką Sacre Coeur pom nik ateisty de la Barre, skazanego na śm ierć w XVIII. w. Nowy zarząd Paryża pom nik te n kazał usunąć i postaw iona mniej widocz­

nym placyku na przedm ieściu. Fot. A tlantic B erlin

Nieustraszony lotnik. Katastrofa, która spotkała Ntiiigessera, n ie odstraszyła jednak lotników od usiłow ania przelotu ponad A tlantykiem . Oto fotografia lotnika am erykańskiego kap. Lindbergha, który sam jeden przebył sam olotem olbrzym ią przestrzeń z

Noweg Yorku do Paryża w 33% godzinach.

Odsłonięcie ruin miasta Herkulanum. Równocześnie z mia­

stem Pompei i H erkulanum zostało w r. 70 skutkiem w ybuchu Wezuwjusza zasypane popiołem i zalane lawą.

Dotychczas prace archeologiczne tyczyły się jedynie m iasta Pom pei, obecnie jednak rząd italski w uroczysty sposób

zainaugurow ał podobne badania ruin Herkulanum .

Numer 22. ŚWIATOWID S tr. 5.

R EW IZJA W LO K A LU BOLSZEW ICKIEJ MISJI H A N D LO W EJ W LONDYNIE.

(6)

Str. 6. ŚW IATOW ID N um er

CO N A M MODA NIE.

SIE NOWEGO.

Chcecie się dow iedzieć panie, co nam moda niesie n o w e g o ? Zasadnicza linja jak wiadom o zm ieniła się nie w iele, ale za to moda daje nam m nóstwo przemiłych no­

wych drobiazgów, które choć same przez się niby mało znaczą, a jednak nadają charakter całej toalecie.

Oto n. p. modne są sm okingi z pailletów. N o­

wość ogrom nie oryginalna, i pomimo kontrastu błyszczących łusek do prostej linji sm okinga, a m oże w łaśnie z powodu tego kontrastu

bardzo efektowna.

Jak wiadomo ostatnią nowością mo­

dy kobiecej jest skóra węża. Skórą tego kusiciela matki Ew y przybiera się kapelusze, płaszcze, suknie, robi się z niej torebki, buciki i kwiaty do żakietu lub płaszcza. Złośliw i twierdzą, że ko­

bieta w reszcie wystąpiła we właściwej swojej skórze.

N iebieski kolor jest najm odniejszy. W Paryżu w idzi się poprostu całe sym fonje nie­

bieskie w e w szelkich odcieniach.

Tak zwane „mascotki* w kształcie słoni, chrabąszczy, kotków haftuje się na bluzkach sportowych sukienek.

Pasek jest ogrom nie m odny. W ystępuje on w przeróżnych formach. W idzim y w ąskie paski z p lecio­

nej skóry z małymi klamerkami. Paski ze skóry węża, jaszczurczej, albo z innych egzotycznych gatunków skóry. Czerwony pasek noszony jest chętnie, zw łaszcza do sukienki granatowej lub białej.

Białe żakieciki do czarnych spódniczek noszone są bardzo chętnie.

Grochy, groszki i kropki — to ostatni krzyk mody.

D o każdej toalety winno się dobierać odpow iednią parasolkę, tak jak się dobiera kapelusz.

Panamski kapelusz, tak n iegd yś modny, powraca znow u, chociaż w formie odm ien­

nej, przystosowanej do obecnych fryzur chłopięcych. M iejsce czepeczka rannego zajęło czółko haftowane lub z koronki, z kokieteryjną kokardą. Stroik ten bardzo ponętnie

przedstawia się jako uzupełnienie pyjam y. Jaga.

Oryginalna

Szykowny płaszcz kasha koloru drap z kołnierzykiem i m ankie­

ta m i ze skóry tej samej barw y.

pyjam a z trzech części.

Ogromnie zgrabna pyjam a, zdobna haftem wielkiego jedwabnego kwia- r tu, ze spodniam i w ^

kondygnację za­

kładek.

Najmodniejsza sukienka fularow a.

Szykowna i ta n ia pyja­

ma z sele­

dynowego opalu.

(7)

Nowa s z t u k a D a rio N ic co d e m ie g o . W chwili, gdy w Warszawie T eatr Mały obchodził niepy wały, zwłaszcza przy obcej sztuce jubileusz: 250-te przedstaw ienie

„ Świtu, dnia i nocy“ T eatr Miejski w Krakowie w ystaw ił ostatnią nowość tegoż autora, Dario Nicco- d e m i: „M aleństwo“ w tłómaczeniu p Zofji Jachim ec-

kiej. Podajem y w śro d k u scenę z „M aleństw a“ z najm łodszą i najnow szą „gwiazdą“ teatralną, p. Orka- nówną, która w roli tej zdobyła wielki sukces.

Zdjęcie na praw o je st portretem au to ra, jednego z najw ybitniejszych spółczesnych pisarzów italskich, p.

Dario Niccodemi, na lewo zaś podajem y podobiznę

p. Zofji Jachim eckiej, która przekładam i i z Nicco­

demiego i z innych dzisiejszych autorów italskich dała nam poznać obecną literatu rę piękną tego nerodu, w tak blizkich kulturalnych stosunkach z

nam i zawsze pozostającego.

Ag. fot. „Św iatow ida*, zdj. n a pt. k ra j. . A lfa“ ________

N um er 22. ŚWIATOW ID

Jubileusz Wandy Siemaszkowej. T eatr Wielki we Lwowie św ięcił uroczyście 35-lecie pracy scenicz­

nej jednej z najznakom itszych artystek naszej sceny, p. W andy Siemaszkowej. Zdjęcie nasze przed­

staw ia Jubilatkę, obsypaną kw iatam i. Fot. M. Munz.

Z gościny czeskiej w Warszawie. Grupa artystów Divadlo-Varietć w Pradze w ystępowała w Warszawie, sym patycznie przez naszą publiczność w itana. Podajem y tutaj balet tego praskiego te atru , występującego

na scenie te atru Nowości w W arszawie.

Ag. fot. „Św iatow ida* zdj. n a p t. k r. „Alfa*.

Polityczna satyra sceniczna. W arszawski T eatr Letni w ystaw ił kom edję w ęgierską Laszio Fodora p. i P rem ier w przekładzie J. A. Hertza. Sztuka ta je st sa ty rą na stosunki parlam entarne we Francji, gdzie zm iany gabinetu następują czasem bardzo szybko.

Zdjęcie pierwsze przedstaw ia scenę i. aktu, kiedy nowy prezes Rady Min. (p. Różycki) wygłasza przem ów ienie do leaderów politycznych, kandydatów na min. w jego gabinecie. Siedzą od lewej do prawej pp. Kiernicki (min. ośw iaty Martin), Gelniewski (Toulin), Szarkowski

(Bardon) i Oranowski (D uvert) stoi w środku p.

Różycki (prem ier). Zdjęcie drugie przedstaw ia scenę aktu III., kiedy Suichard, kochanka wszystkich prem ie­

rów (p. Różańska) ofiarow uje p. prem ierowej (p. Smo- sarska) perfum y własnego pom ysłu. „światowid*.

(8)

Str. 8. ŚW IATOW ID N um er 22.

A D M IN ISTR A C JA G O SPO D A R STW A R O L N E G O I L E Ś N E G O M AGISTRATU.

A paratow nia m iejskiej stacji mlecznej przy ul. Leszno Nr. 86. Fragm ent z sadu owocowego na Mokotowie.

Ustąpienie Prezesa Rady Nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego dr. J . K.

Steczkowskiego.

U stępujący Prezes Rady N adzorczej Banku Gospo- darsiw a K rajow ego, D r. Jan K anty Steczkowski, należy do nielicznych polskich finansistów i znawców bankow ości o m iędzynarodowym autorytecie. Urodzony w 1862 r. w Dąbrowie, od był studja prawnicze na uniw ersytecie w Krakowie i W iedniu, poczem przeszedł praktykę sądową i ad­

wokacką. W 1892 r. otw o­

rzył w łasną kancelarję ad­

wokacką w e Lwowie. W 1 8 9 9 r. został powołany na stanow isko dyrektora Ga­

licyjskiej Kasy O szczęd ­ ności po znanym larach u tej instytucji. W latach 1 9 0 6 - 19 1 2 był dyrektorem O d d ziału Austrjackiego Za­

kładu K redytow ego dla Handlu i Przem ysłu we L w ow ie, a w 19 1 3 r. został dyrektorem b. Banku Kra­

jow ego we Lw ow ie, na którem to stanowisku pozo­

stawał przez czas wojny.

W 1917 r. obejmuje tekę skarbu w gabinecie K ucharzewskiego, a w 1918 r. zostaje mianowany prem- jerem, pozostając nadal

ministrem skarbu. W lipcu 1920 r. został powołany na n aczelnego dyrektora,'b. P. K. K. P. a od listopada 1 9 2 0 r. do września ;1921 r. po raz drugi pełni obowiązki ministra skarbu. N astępnie należał do najczynniejszych członków komitetu organizacyjnego Banku P olsk iego, a po utworzeniu w 1924 r. Banku Gospodarstwa Krajowego został mianowany Prezesem Rady Nadzorczej tej instytucji.

Na stanowisku tern pozostaje blisko trzy lata, skierowując całyswój zasób w iedzy, doświadczenia i energji na rozwój tego Banku. To też pód sprawnem

kierow nictw em P. Prezesa Steczkow skiego Bank G ospodarstw a K rajow ego rozwija się niezm iernie szybko, stając się w chw ili obecnej największą obok Banku P olsk iego instytucją kredytową w naszym kraju. N ajlepszym tego dowodem jest wzrost sum bilansowych Banku Gospodarstwa Krajowego, które w ynosiły w końcu 1924 r. 2 8 3 milj. zł., 1 9 2 5 r, — 7 7 3 milj. zł., 1926 r. — 9 2 0 milj. zł. a 31 - III. 1927 r. — 941 milj. zł. Pozatem instytucja ta narazie jest jedynem większem źródłem kredytu długoterm inow ego

kredytu w P olsce w formie listów zasawnych i obli- gacyj komunalnych, których em isje przedstawiają się nasjępująco: listów zastaw­

nych 10 milj. zł. w zł., obligacyj komunalnych — 12 milj. dolarów i 27 milj.

zł. w zł. W dalszym ciągu B. G. K. odegrał niezmiernie doniosłą rolę w d ziedzinie pom ocy kredytowej dla n aszego gospodarstwa w okresie ciężk iego kryzysu.

D zięki t. zw. kredytom sanacyjnym ułatwiono prze­

bycie kryzysu szeregow i banków, zakładów przem y­

słow ych t t. d. R ów nolegle z tem B. G. K. przeprowa­

dził i finansował szereg inwestycji w ważnych pla­

cówkach gospodarczych, jak np. »Ursus*, Starachowice, »Azot* i inne, które przy pomocy B. G. K. rozszerzyły znacznie sw e warsztaty.

D zięki wybitnej pomocy kredytowej ze strony Banku w ybudow ano w Kałuszu zakład koncentracyjny, dzięki któremu m ożliwem się stało intensyw niejsze wykorzystanie krajowych bogactw potasowych. W reszcie wymienić należy pow ołanie przez B. G. K- przy pomocy an gielsk iego kapitału do życia »Brytyjsko- P olsk iego Banku H andlowego* w Gdańsku, którego zadaniem jest popieranie stosunków handlowych P olsk i zagranicą. Jak widzimy- z p ow yższego dzięki

inicjatywie sw ego prezesa B. G. K. rozwinął się na bardzo szeroką skalę stając się twórczym i p o ży ­ tecznym czynnikiem naszej gospodarki.

To też na stanowisku swem p. Prezes Steczkowski zd ob ył pow szechne zaufanie tak u czynników rządowych jak u społec zeństwa. W dowód swych wysokich zasług udekorowany został ostatnio wielką w stęgą orderu „Polonja Restituta*.

O żyw czy w pływ k re m u

„ O x a “ n a c e rę .

Z dniem każdym w zbogaca się w iedza m edyczna, a w ślad jej postępu kroczy lekarska kosmetyka.

Mimo to lgn iem y do konserwatyzm u, posługując się bezkrytycznie przestarzałymi kosmetykami i to często szkodliw ym i. Od czasu pogłębienia nauki o odmła- dzającem znaczeniu soków z gruczołów dokrewnych, oraz ożyw czym w pływ ie niektórych składników ch e­

m icznych na skórę, zm ieniło się w iele i w wytwór­

czości kosm etycznej. Znikło przedew szystkiem złu­

d zenie, jakoby sam tłuszcz, stanowiący dotychczas treść w szelakich kremów, miał ożyw cze znaczenie dla skóry. D latego wycofała słu szn ie wytwórnia »Miracu- lum “(opierająca swą wy twórczość na najnowszych zd ob y­

czach lekarskiej kosm etyki, krem cytrynowy, poniew aż spełnia! jednostronnie jeno natłuszczanie nabłonka.

Dra Lustra natomiast krew „OXA" ow oc długoletniej, pracy, czy n iz adość w szelkim postulatom , skierowanym ku ożyw ieniu cery, oraz zap ob iegan ie przedw czesne­

mu jej starzeniu się. Radzę krem ten wcierać rano w skórę twarzy, a po 10 minutach wytrzeć wacikiem zw ilżanym w ciepłem mleku. P o osu szeniu — przy­

pudrować pudrem egzotycznym »Miraculum“. Od drugiego tygodnia wciera się krem ,O X A “ na noc.

Gdy sucha skóra marnieć poczyna, należałoby ożyw ić ją oprócz kremem „OXA* — okładami z ciep łego mleka, poniew aż m leko ma w pływ ożyw czy na skórę, dzięki zawartości surowicy.

Dr. Z. B.

Mechaniczne dojenie krów w oborach na folw arku Rakowice. B utelkow anie m leka.

(9)

N um er 22. ŚWIATOW ID Str. 9.

Jedna z nowszych, studnia żelazna na placu Przejazd, przed w spaniałym pa­

łacem Mostowskich, posiadająca ciekaw ie m odelow ane lw ie paszcze na czterech ścianach podstawowych.

S tudnia Św. Stanisław a przy końcu ulicy Zakroczymskiej, na drodze do Cyta­

deli, w ybudow ana za czasów króla Stanisław a A ugusta Da cześć jegp patrona, w stylu gotyckim ze specjalnie w tym celu sporządzanych m aleńkich cegieł.

in a z trzech pięknych studni em pirow ych na Oryginalna studnia w ulicy Obożnej, ujęta w paszczę S tudnia z inicjałam i króla Stanisław a Augusta, Placu K rasińskich. Odlana w r. 1823. lw ią, z której wypływa woda. w ybudow ana n a granicy parku Łazienkowskiego.

WARSZAWSKIE.

cznych studni sto­

sunkowo dość dużo, lecz w mia­

rę upływu lat znika­

ły on e zu p ełnie z po­

wierzchni miasta, padając ofiarą bądź stopniow ego rozpadania się wskutek za­

niedbania, bądź też jednorazo­

w eg o wandalizm u. Tu i ów dzie tylko utrzymały się on e jeszcze,

dzisiaj dla swej rzadkości tern cenniejsze. Podajem y

tutaj kilka z tych stu­

dzienek,które szcze­

góln ie na w iosnę zdają się przy­

bierać now e, tak ładne

życie.

« ■ ■ ■ ■ ■ m m m m *

NA PŁYT. KRAJOWYCH „ALFA*.

STARE STUDNIE

♦ i _

O b cego przybysza, zw iedzającego m ia s t a p o l s k i e , uderzyć musi brak w nich jednej piękności, która tyle w dzięku do­

daje miastom francuskim, niem ieckim lub włoskim . Oto n igd zie niemal na placach naszych miast nie w idzi się tych

małych i skromnych studni i w odotrysków, które n ie b ę­

dąc wprost dziełem sztuki czystej, lecz raczej m oże

sztuki stosow anej, prze­

cież mitem są dla o k a u r o z m a ic e ­

niem. Warszawa miała takich

artysty-

AG. FOT. „ŚWIATOWIDA“, ZDJ. ,G ruba Kaśka*, charakterystyczna okrągła studnia na Tłum ackiem , w ybudow ana w roku 1790 w edle projektu sławnego ówczesnego budowniczego Zuga.

(10)

Str. 10. ŚWIATOWID N um er 22.

Z £

S C E n y

T. zw. Femina-girls, występujące z w i wit

L yd ia John- son,rozglośna śpiewaczka

włoska.

Fr. C. Fuerst.

M a rja Corda, słynna ar­

tystka sceni­

czna i f i l ­ mowa.

Manasse.

i m •;

Lekcja pływ an ia dwóch artystek filmowyct słynne artystki ekranu Dorothy Se

Metro

(11)

Num er 22. ŚWIATOWID Str. 11.

kie ni powodzeniem w kabaretach paryskich

ńskich.

t o t . Willinger.

Grit H aid, urocza gw iazda f i l ­

mowa.

________________________________________________________ Manasse.

Frank Holborrow, znany trainer pływackit uczy 'ian i Joan Crawford sztuki pływ ania.

Iwyn Mayer.

M ary K id, popularna gwiazda f i l ­

mowa.

Manasse.

(12)

Str- 12-____________________ ŚWIATOWID N um er 22.

Miasto Tripolis: Jedna z nowych Rozpęd, jaki Mussolini nadał im periali­

stycznej polityce Italji zwracać się może zasadniczo w dwóch kierunkach: albo dą­

żyć będzie do odzyskania ziem, etnografi­

cznie ściślej lub luźniej z Italją złączonych, a w sąsiedztw ie jej w Europie położonych

— albo skieruje się ku krajom zamorskim.

W pierwszym w ypadku chodziłoby oczy­

wiście o część francuskiej Riviery i również francu­

ską Korsykę z jednej, a jugosłowiańską Dalmację z drugiej strony. W obu jednak wypadkach imper- jalizm italski napotkałby niechybnie na zacięty opór ze strony Francji, względnie Jugosław ji, po­

m ijając zaś naw et żywe jeszcze wspomienia bra­

terstw a broni w czasie wojny św iatow ej, tego rodzaju konflikty wywo­

łałyby wojnę w pełnem znaczeniu słowa, co mo­

głoby również w strząsnąć i w ew nętrznym i stosun­

kam i Italji. Pozostaje więc ekspansja zamorska.

Ale i tutaj Italja postę­

puje, mimo niew ątpliw ie daleko idących aspiracji, bardzo ostrożnie i nie wy­

w ołując na razie konflik­

tów z obcymi, umacnia się na tym gruncie, który je st już jej ulegalizowaną własnością. Przedewszyst-

Miasto Tripolis: Plac targow y Sugh-el-Guima.

kiem odnosi się to do italskiego Tripolisu, tej krainy afrykańskiej pom iędzy Egiptem, Saharą i Tunisem francuskim , która niedaw no jeszcze przypom inała pustynię, dzisiaj zaś stała się dzięki celowej adm inistracji italskiej krajem zupełnie cywilizowanym. Są tu ta j — ja k praw ie w każdem działaniu rządu Mussoliniego — w spom nienia starorzym skich czasów, bo Tripolis to przecież

daw na kolonja rzymska, Cyre- n a jk ą zwana. Stolica Tripolisu je s t dzisiaj pięknem nowo- czesnem m iastem z szerokiem i ulicam i, w spaniałem i siedziba­

mi banków , luksusowem i hote­

lam i i oczywiście kinem ato­

grafam i. Równocześnie jednak tutaj, gdzie E uropa spotyka się z Afryką, gdzie tubylcy są po­

tom kam i starożytnych Numidyj- czyków, przed wiekami pod Ju g u rtą tak groźnych starożytnej Romie żołnie­

rzy kartagińskich, zacho­

wały się ślady tych m i­

nionych czasów zarówno w typie i stroju ludow ym , ja k i w w ydobyw anych raz po raz na św iatło dzienne wykopaliskach, dziełach starorzym skiej rzeźby i architektury. A wreszcie, popierając in­

tensyw nie agrarną pro­

dukcję tego kraju Musso­

lini w skrzesza także daw ­ ne tradycje, kiedy T ri­

polis był ćpichlerzem Romy.

Fot. J a c q u e s B o y er, P a ris .

W ieśniaczki trip o litań sk ie w starych strojach ludow ych. „ __ _______

Miasto Tripolis:

Meczet Sidi Amuda.

Oaza tripolitańska z meczetem, palm am i i odpoczy- S tatua starorzym ska, w ykopana niedaw no z ruin

w ającą karaw aną na w ielbłądach. daw nych term .

(13)

\ CUKRY

CZEKOLADA KARMELKI

KRYSZTAŁ

K R f l K Ü W .

Siec zmarszczek

znika dzięki kremowi MIXA

Chcąc usunąć zmarszczki, P anie nie powinne używać pódrów i kremów będących od 50 la t w użyciu, bo skóra nich staje się błyszczącą a pory zatykają się zupełnie. Po jednorazowym użyciu Mix’y, która jest na naukowych idach o p arta kom binacja krem u i pudru na cały dzień cera każdej z Pań staje się śliczna, gładka o mlecznej ości/ bez zmarszczek. Dobroczynne preparaty Mix’y upiększają cerę, usuw ają zaczerwienienie. Od chw iliw yna- eni cudownego środka, jakim jest. Mixa, czerwona cera i zmarszczki zostały skazane na zagładę.

„Mixa“ można nabyć we w szystkich odnośnych sklepach po cenie zł. 5-— za tubę.

G eneralne przedstaw icielstw o: A. Bornstein & Co., Gdańsk, B oettcbergasse 23/27. Tel.: Gdańsk 266-14. Konto owe: P. K. O. Poznań 207.170. Tylko przy tubach z nadrukiem firm y A. Bornstein & Co., dołączony jest

ób użycia w języku polskim i tylko za t e gw arantujem y. 248

N i m er 22. ŚWIATOW ID Str. 13.

Zgon i pogrzeb śp. dr. J. Michejdy.

Przemawiając podczas bankietu z okazji otw arcia nowej linji kole­

jowej Chybie—Skoczów, burm istrz m iasta Cieszyna, adwokat dr. Mi­

chejda, zasłużony działacz na Ślą­

sku Cieszyńskim, nagle zasłabł i zm arł z powodu paraliżu serca.

Podajemy tutaj u góry portret Zmarłego, na lewo zaś fragm ent pogrzebu, który był potężną ma­

nifestacją żałobną nietylko Cieszy­

na, ale całej okolicy.

Fot. P iU n er, C ieszyn.

d o z n a s z zawodu

KRAFT hSTEUDEL.

fabryka papierów fotogr. G.mhH„ Dresden

rkiestra pp. Szusslera, Pewznera, Sinkowa zdołała w krótkim czasie pozyskać wiel- ie pow odzenie w W arszawie. Zespół wyżej uw idoczniony nagryw a do mikrofonu mieszczonego przez P. Radio w m iejscu koncertow ania, (Kawiarnia) — ciesząc się

niebyw ałem uznaniem w śród m iłośników Radia.

SAMA PANI MOŻE przekonać się o tem!

L E S C H N T Z E R ’A

tnaść i mydło

s ą to zu p ełn ie p ew nie działające, sp ecjaln e p re p a ra ty przeciw

PIEGOM

! plam om w ątro b ian y m , k tó ry c h s k u te - c'/ność nfe została d o tą d przez ia d e n Inny

p re p a ra t teg o rodzaju o siągnięta.

K rem zł. 3 1 5 — m ydło d . 2 30.

Do n ab y cia w ap tek ach i d ro g eriach , gdzie n iem a, w p ro st u firm y :

APTEKARZ DRANCZ I SKA BIELSKO. 213

Na praw o u dołu: Otwarcia linji kolejowej Chybie-Sko- czów. Ruch na krótkiej tej, ale bardzo ważnej linji kole­

jowej, łączącej Górny Śląsk z Cieszyńskim rozpoczął się po uroczystem otw arciu w obec­

ności p. wojewody Grażyń­

skiego i innych dostojników.

Wśród obecnych był również zm arły w kilka godzin potem

ś. p. dr. M ichejda (X ).

*

Poniżej: P. Ignacowa Mościcka na knracji w Krynicy. Mał­

żonka p. Prezydenta Rzeczy­

pospolitej przybyła dla odby­

cia kuracji do Krynicy, po­

w itana tam na dworcu kole­

jowym przez dyr. Nowotar-

Fot. K okulski i A ara. 242

cenicie

J e

ś

1 i dbacie o trwałość i oszczędność obuwia,

J e ś l i pragniecie mieć chód lekki, elas­

tyczny i elegancki, Będziecie nosić tylko obcasy

i zelówki gumowe

„ B E R S O N “ . swe zdrowie

i nerwy

(14)

Str. 14. ŚW IATOW ID N um er 22.

Żaden z chłopców n ie drgnął, czekali na roz­

kaz Johna Workmanna.

— Puście m nie — krzyknął Bill i odepchnął Johna — zróbcie mi zaraz m iejsce, bo się io smutno m oże skończyć . . . — zaw ołał groźnie.

— Dobre jesteś ziółko, ale teraz trochę prze­

liczyłeś się — rzekł spokojnie Workmann. — Przy­

szliśm y, aby porachować się z tobą w magistracie za Roberta Barney’a.

Twarz Billa zaczerwieniła się i John, który obser­

wował przeciwnika, dopatrzył się w tem jeg o winy.

A le drab zaśmiał się urągliwie i w zruszył ramionami.

— Cóż ja mam w spólnego z Robertem Barney’em ? Ja n ie w łożyłem mu torebki m iędzy gazety.

— W ięc k to? — zawołał John Workmann — pew nie twój tow arzysz?

— To niepraw da! — w m ieszał się jeden z to­

w arzyszy Smitha.

— S ły szeliście — wrócił się John do swoich towarzyszy. — Sam się zdradził. A teraz Billu, pójdziesz ze mną do magistratu.

— Zobaczym y, czy pójdę ! ! ! — wrzasnął Bill i oczy rozgorzały mu złym blaskiem.

— Bierzcie g o — rozkazał Workmann.

Wtem B ill, w idząc przew agę, sk oczył jak ruty­

nowany bandyta w wąskie drzwi sklepu, wyciągnął z k ieszeni rewolwer i skierował lufę ku chłopcom.

Zanim którykolwiek zdołał się usunąć, Bill zaczął strzelać na oślep z rewolweru. Kilku chłopców z jękiem upadło na ziem ię. John poczuł również ból w lewem ramieniu tak dotkliw y, jak gd yb y go kto uderzył ostrym batem.

Czyn Billa oszołom ił przez chw ilę chłopców. Lecz John jak kot skoczył na bandytę, pochw ycił g o w ramiona i cisnął na ziem ię. A le byłby nie sprostał m ocniejszem u i zwinnem u Billow i, który w bójkach był w yszk olon y i już w yciągał z k ieszeni ostry nóż, gd yb y n ie gromada chłopców, który sp ostrzegłszy nie­

bezpieczeństw o wyrwali mu nóż i ujęli bandytę po­

mimo d zik iego oporu.

Zaalarmowany strzałami policjant przybiegł na­

tychmiast. Czterech chłopców b yło rannych i tych musiała policja odw ieźć do szpitala. John Workmann twierdził stanowczo, że nie jest ranny. Na jego prośbę policjant odprowadził przez ten sam magistrat, w którym miał być Robert Barney, Billa Smitha i jego tow arzyszy.

Sędzia słuchał uważnie opowiadania Johna i jego k oleg ó w o przytrzymaniu Smitha i śmiertelnej walce.

Pod krzyżowem i pytaniami sędziów , przebiegły Bill starał się zasłonić kłamstwem, ale wkrótce zała­

mał się i dawał coraz bardziej m ętne odpow iedzi.

Przyznał w reszcie się, że odciął nożycami torebkę i z obawy przed posądzeniem w sunął skradzioną rzecz m iędzy gazety stojącego tuż obok n ieg o Ro­

berta Barney’a.

Policjant przeszukał k ieszen ie aresztowanego i w ydobył z nich narzędzia złodziejsk ie.

Ten fakt złamał zupełnie zuchw alstw o Billa i dowiódł, że jest to m łodociany, a już n ieb ezpieczny rzezim ieszek.

Roberta Barney’a uw olniono natychmiast. Na od- chodnem sędzia szep n ął:

— W olność swoją zaw dzięczasz temu małemu Sherlockowi H olm esow i . . . i wskazał na Johna Workmanna.

Bohater zajścia stał chw ilę jeszcze przed stołem sęd zieg o , n agle pobladł i upadł na podłogę.

Policjant i urzędnik, którzy cucili om dlałego, teraz dopiero zobaczyli, ż e chłopak ranny jest kulą Billa Smitha. U pływ krwi osłabił g o tak siln ie

Na szczęście rany je g o i tow arzyszy n ie były poważne. P o opatrunku chłopcy m ogli odejść do domu. O pracy naturalnie m owy nawet być nie m ogło.

Robert Barney wyjednał u k olegów , że w drodze składek utrzymają przy życiu tych kilku swoich towarzyszy, którzy tak bohatersko stanęli w je g o obronie.

W ypadek stał się głośn y. O bszerpe kroniki po­

licyjne rozniosły g o po całym Nowym Yorku.

N azwisko Johna pojawiło się znów w gazetach.

(Ciąg dalszy nastąpi.) Bez sprzeciwu wyszła matka do kuchni. Gdy

drzwi za nią zamknęły i i ę , rzekł J o h n :

— Przestań się mazać Fred. Przecież nie jesteś starą babą.

— N ie, nie jestem — płakał Fred dalej — ale pom yśl, szliśm y z bratem przez Broadway i m ie­

liśm y jeszcze kilka gazet do sprzedawania. Ja sprze­

dawałem gazetę jakiemuś panu, a Robert zatrzymał się przed wystawą. Stała tam prócz n iego jakaś pani i dwóch chłopców. N agle słyszę, jak ta pani woła na policjanta, chwyta m ojego brata za ramię i krzyczy:

„Ty drabie ukradłeś mi torebkę!* w tej chwili zbliża się policjant do brata, ludzie gromadzą się i — po­

myśl sob ie, Johnie, z paczki gazet, którą mój brat miał, pod pachą wyciąga policjant małą, złotą torebkę z przerwanym, czy też przeciętym łuńcuszkiem . Chociaż mój brat przysięgał, że torebki nie skradł, policjant zabrał g o . Ach, Johnie, jeśli ty mu nie po­

m ożesz, to będ zie zgubiony.

John Workmann ściągnął mocno brwi.

— Brzydka historja, Fred — odezw ał się po nam yśle — zdaje się, ż e twemu bratu nic nie p o­

m ogę.

— A le przecież w iesz, że Robert [nigdy nikomu nic n ie skradł.

— D obrze, ale jak to udowodnić ?

— Ty w szystk o potrafisz. M usisz mi pomódz, inni chłopcy także mi radzili, bym p oszedł do ciebie.

Ty jesteś jedynym z pośród nas, który m oże coś poradzić.

— Spróbuję zrobić w szystko, co leży w moich siłach. Chodź z e mną pójdziem y do adwokata mister Benneta.

W pół god zin y później był już John Workmann w biurze adwokata Mr. Franka i posłał mu kartę mister Benneta, która w tej w łaśnie chwili bardzo się chłopcom przydała. Adwokat przyjął Johna Work­

manna i Freda Barney’a, w ysłuchał uważnie opowia­

dania i z a u w a ż y ł:

— Nie m ogę robić wam chłopcy żadnych nadzieji.

Skradziony przedmiot znaleziono u Roberta Barney’a, a dama, która twierdzi, iż to Robert Barney skradł jej torebkę zezna to sam o przed sądem. Tu n ie po­

mogą żadne zapew nienia o niew inności. M yślę, że sprawa skończy się zesłaniem lub w ięzieniem . Mimo to zajmę się sprawą i obejmę obronę Roberta Barney’a. To jest w szystko, co m ogę wam obiecać.

Po opuszczeniu kancelarji adwokackiej, John przypomniał sob ie, że za pół god zin y w yjdzie pier­

w sze wydanie wieęzorne, nie ma więc celu iść do domu.

Fred patrzył na Johna wzrokiem pełnym ufności.

To podnieciło chłopca do g łę b sz eg o zastanowienia się nad sprawą k olegi.

— Bezwarunkowo należy pomódz Robertowi — pomyślał i nagle gw izdnął cicho z zadowolenia. — Mam pom ysł Fred — zawołał z radością — naj­

w ażniejsze jest, abyś poznał tych chłopców, którzy stali obok tej pani . . . C zy poznasz ich ?

— A leż, tak, nawet znam jednego z nich, na­

zywa się Bill Smith i m ieszka w Brooklynie. Był zaw sze łobuzem . N ie chodził do szkoły i często był za rozmaite sprawki karany.

— D oskonale, teraz pojedziem y do Brooklynu i zobaczym y, czy nie uda się nam spotkać g o . D ziś n ie będziem y już sprzedawać w ieczornego wydania.

Najważniejszern jest, abyśm y ratowali Roberta.

— A le wytłum acz mi, na co ci Bill Sm ith? — pytał Fred.

— Z obaczysz. Przedew szystkiem musimy go odszukać. Czy on ma rodziców ?

— Tak, jego ojciec ma szynk . . .

Przez szereg długich god zin szukali, John i Fred m ieszkania Billa Smitha w Brooklynie. W końcu zapadła noc, a poszukiwania b yły bezow ocne.

Na drugi dzień w czasie odbierania wydania porannego „New Jork Heralda“, zapow iedział John Workmann kolegom , by w szyscy przed pójściem do szk oły zgrom adzili się przed administracją pisma, gd yż chce się z nimi naradzić w ważnej sprawie.

W dw ie god zin y później chłopcy zjawili się na oznaczonem miejscu. John Workmann z a c z ą ł:

— K o le d z y ! W iecie, że Roberta Barney’a are­

sztowano wczoraj, czy uważacie g o za w in n ego?

W oczach chłopców zabłysło o b u r zen ie:

— A leż nie — zawołali — Robert Barney był zaw sze uczciwy. Możem y to w szyscy pośw iadczyć.

— Takie zaświadczenie nic mu nie pom oże — odparł John — ale m oże potraficie pom ódz mu w inny sposób. Czy zna który z was Billa Smitha z Brooklynu?

— Znamy — zawołało dwóch chłopców. — Cho­

dzim y z nim do szkoły. To skończony łobuz.

— Wiem o tem, wczoraj starałem się g o odnaleźć, ale mi się n ie udało.

Ryg. A. Żm uda.

W tem Bill, widząc przewagę, skoczył jak rutyno­

wany bandyta w wąskie drzwi sklepu, wyciągnął z kie­

szeni rewolwer i skierował lufę ku chłopcom.

— W idziałem g o — zawołał jeden — przed pięcioma minutami wałęsającego się po Broadway’u z kilku innemi łobuzami.

— G dzie w id zieliście g o ? — pytał John.

— NaTrzydziestej drugiej ulicy, tam kręci się często.

— N ie mamy zatem czasu do stracenia, teraz jest w pół do ósmej, a o dziesiątej prowadzą Ro­

berta Bam eya do magistratu. Tam mają orzec, czy on jest winny kradzieży, czy nie. D o tej pory mu­

sim y Billa Smitha doprowadzić również do ma­

gistratu. W szyscy m usicie pom ódz mi w schwytaniu Billa, gd y ż chcę rozmówić się z nim poważnie. Jeśli który z was spotka g o , to niech g o przytrzyma.

Chłopcy niedługo szukali. Przed sklepem z pa­

pierosami stał Bill Smith z czterema kolegam i i czę­

stował ich papierosami. John przystąpił do n iego, p ołożył mu rękę na ramieniu i rzekł:

— C ieszę B illu, że cię w id zę. Mam ci coś do pow iedzenia.

Bill Smith był silnie rozwiniętym chłopcem.

Prawie o pół głow y przew yższał Johna.

— Z taką małpą mam rozm awiać? — p ow ie­

dział Bill i spojrzał lekceważąco na Johna.

— O tem porozmawiamy już gd zieind ziej — rzekł John spokojnie.

Wtem Bill wraz z towarzyszam i zauw ażyli, że otoczył ich gęsty pierścień chłopców.

— C zego ch cecie? — krzyknął zaskoczony, przeczuwając grożące niebezpieczeństw o i sięgnął prawą ręką do kieszeni.

(15)

N u m er 22. ŚWIATOWID Str. 15.

Szotba R usthaveli, król poezji gruzińskiej w w. X II , Książę Akakij Cerethelli, zm arły w r. 1915, poeta i jeden Święta Nina, dzięki której król Miriam przyjął chrześ- au to r słynnego poem atu p. t. „Skóra L am parta“ . z największych patrjotów rosyjskich. cijaństwo i ogłosił je w iarą państwową.

W R O C Z N I C Ę O G Ł O S Z E N I A N I E P O D L E G Ł O Ś C I G R U Z J I .

łraklij H. (1762—1798), w okresie swych rządów stoczył 150 bitew z Muzułmanami.

W roku 1783 poddał państwo swoje pod protektorat K atarzyny rosyjskiej. Aleksan­

der I. układ ten naruszył, zniósł p ańst­

wowość Gruzji i wcielił ją do Rosji.

zresztą Gruzja zupełnie obca. Dzięki po­

bytowi w Polsce poety gruzińskiego Kuruliszwili, który padł później ofiarą w strząsającej tragedji, zapoznaliśmy się z poezją tego narodu. Osobliwy ch arakte­

rystyczny urok posiadające pieśni gru ­ zińskie, niegdyś o chwale, później o nieszczęściu narodowem śpiewające, mimo całej odrębności językowej nie mogą obco brzmieć dla duszy polskiej, która w swej własnej literackiej twórczości podobne m a akcenty. Ja k pieśń polska z dni chw ały, przeszedłszy przez dni sm utku, doczekała się ponownej radości, ta k nie­

w ątpliw ie i narodow i gruzińskiem u ła ­ skawsze losy ziszczą kiedyś jego marzenia.

A g. fot. „Św iatow ida*, zdj. n a pł. k ra j. „Alfa*.

Noe Zozdania, były naczelnik państwa gruzińskiego, obecnie prezes rządu narodowego gruzińskiego w Paryżu.

W spomina się o nim poraź pierwszy za czasów Aleksandra Wielkiego, w III. w ieku po Chr. Misjonarze arm eńscy naw racają pogański dotychczas n aró d , w piątym wieku państw o to święci swój okres św ietności, na przełączy XII. i XIII. stulecia ma swój złoty okres ze słynną królow ą Tam arą. Rozpada się później na poszczególne

Królowa T am ara W ielka (1184—1214), która utw orzyła cesarstw o trapezuńskie

i dała Gruzji złoty wiek.

części. Z początkiem w. XIX. zostaje w całości wcielone do im perjum wszechrosyjskiego. Naród polski, który jak żaden inny, we własnych dziejach doświadczył gorzkiej niewoli, ma pełną sym patję do Gruzji, która w tych dniach w łaśnie obchodzi dziew iątą rocznicę swej niepodległości, przez obcą przemoc zduszonej. Nie jest nam Je st jeden naród — i naw et nie

tak daleko, nie gdzieś za morzami miesz­

kający, k tóry, chociaż ogłosił sw oją niepodległość lat tem u dziewięć, zostaje nadal faktycznie w obcej niewoli. To Gruzja. Dzięki przewrotow i rew olucyjnem u w Rosji naród gruziński uw olnił się w r.

1918 z pod jarzm a rosyjskiego i odzyskał sw ą daw ną niezależność, ogłosiwszy to uroczyście dnia 26. m aja tegoż roku.

N iestety jednak w trzy la ta później rząd bolszewicki w zdradziecki sposób dokonał napadu na rzeczpospolitą Gruzińską i po kilkotygodniow ych ciężkich walkach ujarzm ił ją z pow rotem . Dzisiaj jedynie tylko rząd francuski uznaje niezależność Gruzji form alnie i udziela akredytyw y posłowi gruzińskiem u w Paryżu. A kiaj to o bogatej i nieraz chlubnej przeszłości.

H erb państw a gruzińskiego : na czerwonem tle w yobra­

żony św. Jerzy.

I

(16)

Str. 16. ŚWIATOWID Num er 22.

Krzyżykówka.

Dl. J. Stratilato.

li lei I 131 I l~g

m r ' i i

m

m m

m m m

3 I B m

B £23

4

E Z B S I '

z i i i y

R r t D w I E I __O P O

W każd y k w a d ra t pow yższej fig u ry n ależy w staw ić je d n ą lite­

rę ta k , a b y p o w stało 53 w yrazów . C zarne pole lu b liczba p o rząd k o w a oznacza k o n iec k ażd eg o w y razu .

Znaczenie wyrazów s Pionowo:

1. W ódz fran c . za Ludw ika Xff. 3. M yśliw ska nazw a zająca.

4. O dm iana h jen y . 5. Ja p o ń sk i o k rę t w ojenny. 6. Dowód do g ry np.

lo terji w spak. 7 W ieś w MaJop. w schód n. p a m ię tn a k lę sk ą tataró w w r. 1589. 8. Szczyt ta trz a ń sk i. 9. G óra (bibl.) n a K aukazie. 12. Dobrze

Poziom o:

1. N azw isko i pierw sza lite ra im ienia zn ak o m iteg o d y re k to ra te a tru w Polsce w ub. stu leciu . 7. P rzy rzą d m uzyczny u ży w an y na U krainie. 10. P rzyim ek. 11. Zaim ek. 13. Przy im ek w spak. 14. Zw ierzę drap ieżn e. 17. M iasto n a Podolu. 19. P a p u g a . 21. Od w jęz. m artw ym . 23. R adca k rak o w sk i za K azim ierza Jagiello ń czy k a. 24. R oślina. 26. Ton.

rodzaj zap o ry rzecznej. 29. W y ró b z m leka. 30. M alarz polski urodź.

1857 . 38. Spółgłoska. 40. Część n a czy n ia. 41. Inaczej o fiaruję. 42. Spół-

f

loska. 43. Liczebnik. 45. C zęść tw a rz y . 46. Zaim ek. 48. Ciało lotne.

9. R zeka w E u ro p ie. 51. Zaim ek. 52. P o eta polski, w XIX w.

53. Zw ierzę step o w e w A fryce. 53, W spółzaw odnik B ato reg o d o tro n u Siedm iogrodzkiego.

sp ie L uzon, u ro c z y sta d a ta w d o k u m e n ta ch 31. C órka k ró la K olch id y . 35. M asło n a K ujaw ach. 36. Stolica p a ń stw a tu reck ieg o . 37. Im ię mę­

sk ie. 39. Zw ierzę d rap ieżn e. 43. R zek a w Polsce. 44. Z aim ek. 44 a . Zw ierzę dom ow e. 47. Przeczenie. 48. S k u te k p o tłu czen ia się. 60. Na­

w oływ anie n a kogoś, p o p u la rn ie w spak.

Z a tra fn e ro zw iązanie pow yższej z ag a d k i re d a k cja „Św iatow ida“

p rzezn acza ja k o n a g ro d ę

sześć eleganckich ręczników kąpielowych.

R ozw iązanie zag ad k i n a le ży n a d sy ła ć do d n ia 4 czerw ca, b. r., w raz z zał. kuponem .

Rozwiązanie zagadki z nr. 19.

LSHEEin W313E33 93iEIClQ 13HWHH i m a 3 3 1 ! 3 0 12

n a < 3 3 E 3 □ s a n a a n a u s u n ą n m i a n r o n a

m e j o b e o b

i n a u a f f l □ □ □ □

□ □ E H E B B I 9 B ID

Trafne rozwiązanie nadesłali:

Z W a r s z a w y : Z. Szm arsJow na, M. M lszczakow a, J . H alaki.

A. W iśniow ska, Z. T ie ti, Cz. B łażejew ski, J. K rajew ski, K. T u szy ń sk i, J. Szym anow ski, Cz. K ozłow ski, W . O stro w sk a , W . Pullichow a, I. Ej- sm ond. H. N iew ęgłow ska, St. K raw iecki, W . K reczyńska, K. O lpiński, W . Jaw o ro w sk a , J. L a n d a u , Z. B erg ero w a, St. M oraw ski, M. Jan c z y li­

sk i, J . Sikorski. M. S, B. J . P ru szew sk a, B. P itak . D. H erb stm an ó w n a, D. B ab iń sk a , E. S c h u b e rt; z e L w o w a ; W. Z ajączkow ska. Z. K an- n e n b erg , St. Litwinowie*, B. P a n a s , K. W alaw en d er, G. G ep p ert, M.

T w o rzy ń sk a, Z. N ow ińska, W l. Słabicki, F. H alaciń sk a, J . F ab ry , M. N iew iadom ska, S t. G osław ski, J . W ęg iersk i, Z. K islinderow a. Z.

N o ra, W ł. B oner, M. Ż a a k ; z K r a k o w a : W . T ep p er, M. Zapiór, J . R obak, L. Z ap ió ró w n a, H. K onopka, W i. H ełp er, St. M irowski, J . A n ™ » iy .o w lc * o w a , W . K arw asiew sk i, O. H anczakow ska, J . J a n ­ k ow ski, M. S en o w sk a, M. J a w o rs k a . B r. Z apiór, M. K am ionków na, A. R o tte r, B. Jo h a n n e s , St. K ędzierska. R. Z abiegaj, J. G dow ski, J . R ospondów na, St. K m ieć, H alin a“, k p t. S k ow roński, W . S tu d e n c k a , A. Sow iński, Z. K lein h aen d ier, A. K oebow a, W ł. B u d zisa; z P o z n a ­ n i a : T. Sobecki, F. B ekielew aki, E. H u b er, Z. R akow ska, E. K argeo- w a, H. S zaikow ska, I. S ław ińska, Z. W an ick a, Z. Błock, W . Oatrow -

sk a, SL S te in b e rg , Z. d A u d ria, H. H e n d ler, Si. M aehiewiez, E. Ry- c z k o w sk a : z W i l n a : M. Kulicka, K. Sobolew ski, .e re r* , H. Lusko- w iczow a, W . P e r, G ina, Ł ukaszew icz, Z. K arasio w a, G. H ajkow icz, J . K ły szejk o . B. R am ułtow a, Jeżów . St. S zeferow a, Z ak o p an e. ,T. Ka­

w ecki, Jaw o rz n o . J . Sasa, K rzeszow ice. K. W olny, Bydgoszcz. J . R o­

s iak Zagajew iczkl. B. W ojciechow ski. Sokal. I, Lew icka. S tr y j. R.

C etn ero w sk i, G dańsk. Z-. D anców na. Oświęcim . J . S a lt, T arn ó w , T.

B ern er, Mikołów, I. O an szeró w a, B iała. M. O utkow ski. Z. R cym a.

iwna J . Stiefel, K rosna. J . T o k arzew sk i K ań czu g a. Z. T racitow ska,

FILATELIŚCI!

Niezwykła okazja ! Tylko przez krótki czas I Z E S T A W I E N I E

„ G L O B U S “

zawierające następujące znaczki pocztowe:

150 znaczków A u strji w szy stk ich w ydań od n a jstarsz y c h , k ażd y zn aczek in n y , w sz y stk ie w najlep szy m stan ie, 50 znaczków Belgji w szy stk ich w y d ań , w iele w ysokich

w a rteści, k ażd y zn aczek in n y ,

20 znaczków C zarn o g ó rza, b a rd zo rz a d k ie , k a ż d y zn aczek in n y ,

25 znaczków C zechosłow acji, k a ż d y z n aczek in n y , 20 znaczków K sięstw a L ich ten stein , każd y znaczek in n y , 50 znaczków Rosji, w sz y stk ie w y d a n ia o d carsk ic h do slo-

w ieckich, k ażd y znaczek in n y ,

25 znaczków U k ra in y , obrazkow e i n a d ru k o w e , ory g in ały , k ażd y znaczek in n y ,

50 znaczków zam o rsk ich i kolonij p a ń stw e u ro p e jsk ich , k a żd y zn aczek in n y ,

500 znaczków m ieszan y ch całego św iata, najm n iej w 100 g a tu n k a ch

r a z e m : 890 znaczków ty lk o za

z ł. 10*— .

K ażdy k u p u jący pow yższe zestaw ien ie o trzy m u je b ezp łatn ie ja k o prem ju m 1 ząbkom ierz o ra z 10 rzad k ich znaczków T urcji, Persji, A rabji, V enezue!i i S a lv a d o ru . P rzy n a b y ciu dw óch lu b w ięcej zestaw ień n a ra z — sp ec ja ln e p rem je.

Korzystajcie z okazji póki zapas starczy 1

W y sy łk a znaczków po o trz y m a n iu n ależn o ści. Za pob ran iem w y sy ła m y ty lk o po o trz y m a n iu zł. 13 0 n a p o rto . W p łaty do P. K.

O. W arsz a w a n a k o n to Nr. 60.742. lu b p rz e k az e m pocztow ym . U kazał się w sp rz ed a ż y n a sz now y K atalo g Nr. 9 znaczków p o lskich i zag ran iczn y ch pojed y ń czo i w serjach . K atalo g o p raco ­ w a n y podług now ych źródeł uw zględnia w sz y stk ie bez w yjątk u znaczki polskie z u w zględnieniem k o lorów , p a p ie ró w i ząbkow ań.

W y d an ie eleg an ck ie n a k red o w y m p a p ie rz e, o d bitki klisz. Nie­

z b ęd n y dla k ażdego polskiego zbieracza. C en a 2*50 zł. z a p o b ra ­ niem 3 5 0 zł.

Biuro filatelistyczne .E s p e r a n t i s t a F i l a t e l e j o * Jerzy Krzyżanowski, Łódź, ul. Andrzeja 4.

w inski, J. G ó rsk a, Radom . H. M ajchrow ski, Jaro sła w . W. Mucho- w ieżow a, K obiór. M. T om inicki, G rodno. Z. K rólicki, Tłumacz J . Schm idt, Bydgoszcz. I. K rajew ski, W łodzim ierz. St. Kaśmicrczak, O strow iec. L. Polieha, Lublin. M. R u ndow a, B ielsko. K. Turkiewicz.

Żółkiew. D. i W. K ow alczew skie, W adow ice. J . K w ieckow a, Dobrzelin.

B. N iem iec, T arnopol. K. R adom ski, Ino w ro cław . S. Wasilewski, O strów . J. G rab ia ń sk a , O strzeszów . H. S zrejb ro w sk i, Leszno. W. Olek- 8iuk, D olina. S. Dziewicki, St. S z y m a ń sk i, K raśn ik . R. Kosela, Sando­

m ierz. B. C ham ski, Bydgoszcz. Z. Iw a ń sk a , W łasaczo w . E. Danelówna, Dziedzice. E. J ac k o w sk a , B o ry sław , St. B id ziu k ó w n a, Żyw iec. R. Kond- ziołka. Żyw iec. Z. Łabęcki, T arn o w sk ie , G óry. J. Je ż o w a , Piotrków.

M K ow alczew ski, W adow ice. T. Czeppe, W adow ice. J. Kochański, Stanisław ów . A. R u siń k o , S tan isław ó w . W. B ittn e r, K . H uta, Jajko, C hrzanów . K. B orkow a, S trem . W . R yszkow ski, D ębica. Szepsówna, T o ru ń . L. i. St, W arsz a w sk ie , T o ru ń . St. D z iu r/y ń s k a , Brześć. M. Foj- cikow a, R oźdżień. L. W atzk o w a, M ościska. W ł. K arw asiecki, Wolanka.

M. G ierałow icz, W adow ice. K. M ockałła, L ida. Z. Pogorzelski, Za­

w iercie, T. S e ra fin , Ja ro sła w . St. G o ld flu sso w n a , D ęb:ca. Z. Zie­

liń sk a , D ębica. B. K ościelecka, T u rsk o . J . M iodow iczów na, Pobied­

zisk a . L. O śm iało w sk a, Leszno. S tu rn o w a , R o starzew o . E. Mikucka.

K rzeszow ice. Sł. U c h n ast. H. S aw ick a, T arn o p o l. A. Dulasówna, D ąbrow a. G. W. W ró b lew sk i, T rzebinia. W ł. B obiński, Zgi€*rz. A. Ko­

m o ro w sk a , Lubichow o. A. G uziński, Tczew. M. S iu ch n iń sk i, Bydgoszcz.

J . U rb a n k e , B ielsko. S t. K aczow ski, Łęczyca. A. K aliszew ski, Pińsk.

M. S o w iń sk a, W adow ice. W. K am iński, S z aflary . L. Szewstkowa, Tczew. L. S o u k u p , B orysław . M. R u d aw sk a , B orysław . K. Jetschin, T arnopol. Z. P ru sz y ń sk a , K ostopol. K. G uzik, T om aszów . W. Weyne- ró w n a . D ąbrow a. S. M ichalski, Sianki. B. B usza, G rudziądz. M. Moraw­

ski, S uw ałka. J. M ąkow ski, Solec. J . T u rsk a , T y m b ark . M. Czolijowa, K alisz. E. S ch n u d e, K ruszw ica. X. P io tro w sk i, Lechiin. J. Żyła, Boja­

nów . J. O p ielińska, W rześn ia. J . C hlebow ski, O lszew ska. „M aryśka“.

P odzam cze, R udasiew ski. K. H u ta , D obrzański. K ra sn o sta w . St. Gliń­

sk a, Lubliniec. W . M ogilnicki, Bzowiec. C zarnecki, Chojnice. A. Dy- b aś, Bydgoszcz. P. B ogacki, K onin. A. K ostrzew ski. P rzem yśl. Z. Gro­

d z ic k a, B rześć, J. B orys, Łom ża.

W lo so w an iu o n a g ro d ę za tra fn e rozw iązan ie zagadki los p a d ł n a p. J. A ug u sty n o w iczo w ą, z K rak o w a. R ed ak cja „Św iatow ida“

u p ra szą ją, aby podjęła n a g ro d ę w p ostaci a p a ra tu d ed ek torow ego w lokalu red ak cji „Św iatow ida“ w godzinach urzędow ych.

Dział szachowy.

Pod redakcją Mieczysława Gałuszki.

K A. L. Kubbel (I. nagr. w konk. Szachm aty za r. 1925).

Czarne : Kc 1, piony : b 6, c 2, e 2, e 6 (5).

N iekrasz, G niezno. M. P o staw k o , D onosy. L. L eśn iara, Dziedzice.

J . G e rsten feld , D rohobycz. J . W ró b lew sk i, Sosnow iec. „W u es“ B iały ­ sto k . K. P lu szy ń sk i, G rodno. A. K ry c iń sk a, G rodno. M. M asalski, Sokołów . Ś w iderski, N. Sącz. W l. K ow alski. B o ijs la w . Z. T ejk o w sk a, K ruszw ica. L. R em bertów , Pp liezy ń sk i. E. K ościełeeki, Żnin. H. Hin- tro w sk i. B iały K am ień. M. Ł ak o ta, Zaw iercie. E. P a sło w sk a , T u stan o - w ice. H. M okrzycka, D rohobycz. Z. Szuch, Rów ne. M. K ujaw ska, N.

Sębólno. L. S ta rz e w sk i, Św iecie. Z. B o rk o w sk a, G rudziądz. E. Becz- kow iczow a, W łockaw ek. B lo n d er, H. C hrzanów . E. B o rek , Dziedzice.

J . N ow ak, D ąbrow a, G orn. L. P lesk aczó w n a, D rohobycz. M. B u ttn e r, Siersza. W o d n a, Schulzów na, R aw ka. F. M oraw iakow a, K ępno.

J. K rau zó w n a, Ż yrard ó w . J. P aleczn y , B orysław . S. R en n e rtó w n a , Lida. W aw rzynow icz, B rodnica. S. G auda, Zw ardoń. J. L eśniak, M. Zdanow icz, Tłum acz. L. B orow iczów na, C zęstochow a. B. Tirpitzow a, K ielce. Z. P rach tlo w a, S tan isław ó w . M Schołtzow a, Kalisz. O. Ro-

Białe : Kc 4, Gc 7, g 6, piony : b 5, f 2 (5).

Końcówka 5-j-5=10.

Białe zaczynają i wygrywają.

Rozwiązanie problemu S. Kaminer.

1. G—e l + K - g 5. 2. S X e 6 + ! W X e6. 3. D - h 4 - f ! K X h 4 . 4. f 4-f- K - g 4 . 5. h 3 + K X f4 . 6. G - d 2 X-

Partja.

B ia łe : B. Kosticz. Czarne : Wł. Prokesz.

G rana w m iędzynar. tu m . w Bardjowie w roku 1926.

N ieregularna.

1. c 4 c 5. 2. S—f 3 S —f 6. 3. S—c 3 d 5. 4. c X d ó S X d 5 . 5. g 3 (1) g 6. 6 r g —g 2 G - g 7 . 7. 0 - 0 S - f 6 ( 2 ) . 8. d 3 S—c 6. 9. g - e 3 S - d 4 (3). 10. W a - c l G - f 5 . 11. Sf—d 2 e 5. 12. S - b 3 D—c 7. 13. G X d 4 c X d 4 . 14. S - d 5 S X d 5 . 15. G X d 5 D—d 6. 16. W—c 5 (4 ) W—b 8. 17. D - c 2 G—d 7. 18. G - g 2 !! (5)0— 0 19. W - d 5 D - e 7 . 20. D - c 7 W f - d 8 . 21. S - a 5 (6) D—e8. 22. S X b 7 W d—c 8 (7). 23. D X d 7 D X d 7. 24. W X d 7 W - c 2 . 25. G - d 5 K — h 8. 26. S—d 6 h 5. 27. S X f < + - 28. S X e 5 W X b 2 . 29. G - f 3 W X e 2 . 30. S - c 4, Czarne poddały się

Uwagi B. Kosticza:

1. Lepsze, niż Niemcowicza 5. e 4, gdyż sprowadza zawikłania.

2. S trata tem pa. Lepsze 7... S —c6.

3. Na 9... c 4 m iałyby białe po : 10. d 4 a następnie G— f 4, D—d 2, W f—d 1 silną grę w centrum .

4. Bardzo ważne ze względu na wzmocnienie, stanow iska G —d 5. Błędnem byłoby te r a z : 16... b 6 ? z powodu 17. GX® 8 b X c 5 . 18. D—c 2 G — f8 . 19. W—c l ł u traty piona.

5. Najlepsze i najtrudniejsze posunięcie w tej pariji, ponieważ unika w arjantu remisowego, gdyby białe skusiły się na 18. D—c 4. W tym w ypadku Czfirne mogły *po : K - e 7 . 19. Wf—c 1 b 6 ! (nie 19... Wh—c 8 z powodu 20. G X b 7). 20. W—c 7 W h—c8 uzyskać rów ną grę.

6. Nie 21. S —c 5 ? z pow odu: W b—c8 .

7. Po: 22... W b—c 8 czarne traciły jakość przez:

23. D—a 5.

It!lisia. J . G rylaszew ski, N. Sąez. B. M orgenbeaaer, Łosznińw . ppor.

I / | i p / ^ \ X T do losowania nagrody l A . L i r U I N za rozwiązanie zagadek w Ar. 22. z dn. 28. maja, * 1927 r.

W dalszym ciągu dla M arokka Francuskiego wy­

dane zostały 3 znaczki o nowych wartościach, dosto­

sow ane do taryfy pocztowej.

U kazały się w formacie wysokim leżącym 195 fr.

brunatny, 1‘40 fr. czerwony, 1'95 fr. niebieski. (Biuro Filatelistyczne Jerzy Krzyża­

nowski, Łódź, Andrzeja 4.)

Nowości filatelistyczne*

(17)

H U M O R .

Z artykułu o górach w sezonie. Pani Dulska w górach.

Numer 22. ŚW IATOWID _ _ Str. 17.

- Ugotowałam już obiad, więc muszę pożywić tego żebraka, k tó ry stoi ą _ Czekoladki ? . . . Nie. Dziękuję. Boję się stracić swą „linję*.

za drzwiam i. , « _ yy przecież to czekoladki Fuchsa. od nich się nie t y j e ! . . .

— Dobrze, d o b rz e ! O dstrasz go raz na zawsze . . . e

„. . . z gw aru 1 hałasu wielkomiejskiego, ucieka człowiek w ciszę wspaniałych gór i leczy sw e nadszarpane nerw y w bezwzględnej sam otności.

Radykalny sposób.

. . jakby to, przy tej pięknej pogodzie, prędko wyschła bielizna na polu . .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mięśnie stają się bezsilne i mniej elastyczne, skóra w skutek zaniku tłuszczu fałduie się i opada; wpływa również bardzo ujem nie na stan psycbiezny.

znaczki i cennik należy wpłacać na konto PKO.. Cena tylko zł. Mniejszy aparat do masowania tłustego karku, łydek oraz podbródka cena zł. Pneumatyczny aparat do

zwykłych do najdelikatniejszych budyni zadowolą najwy- unakoszy Należy żądać Dra Oetkera budyni tylko w oryginalnych opakowaniach. z znaczkiem ochronnym .O etkera

Już miał zapukać do drzwi, gd y zjawił się chłopiec, donosząc mu, iż mister Bciinet prosi g o do siebie!. P o kilku sekundach znalazł się w przedpokoju

estetyczna chudość. Bujne sploty, grube warkocze omal że śmiesznymi się w ydają przy zgrabnych chłopięcych fryzurkach. I zmieniają się też ogromnie poglądy na

A kiedy słońce przebiło się po raz ostatni przez ciężki w oal chmur d eszczow ych i kiedy ukryło się za szczytam i gór, grzęznąc w kałużach błota i

Lecz Edith Wood potwierdziła zarazem, że Parker b ył w ów czas pijany, co mu się zresztą m iało częściej przydarzać. Pozatem zeznania tego jed yn ego świadka

czynę zaparcia stolca i takową usunąć. Należ] pamiętać, że nie każde zaparcie leczy się jednakowo. «ól Morszyńska i ziółka „Paragwajskie“. Przy łojotoku