Nr. 7 (132) Sobota, 12. lutego 1927 Rok IV.
JÓZEF WĘGRZYN JAKO KAROL MOOR.
Nal. poczt. opt. ryczałtom. Numer zawiera 20 stronic
Nieśmiertelnych, zawsze .młodych" .Zbójców" Fryderyka Sdtillera, wznowił z wielką starannością Teatr Narodowy w Warszawie. Rola Karola Moora, tego entuzjasty dla
ł*®‘ P»JF»ącego wskrzesić dawne ideały staroiytnego Brutusa, nie mogła być przez nikogo żywiej i z większym porywem graną, jak przez znakomitego artystą
Józefa Węgrzyna, którego świetny talent zabłysnął przed laty na krakowskiej scenie w kreacji Brutusa z „Legjean" Wyspiańskiego. Ag«wł» .światowida". - FoL J. Malarski.
Str. 2. ŚWIATOWID Num er 7.
E pokow e wprost znaczenie m a odkrycie grobow ca Tutankha- mena i dalsza praca na tym terenie, mo
gąca się poszczycić coraz to nowymi w a
żnymi wynikami. Zna
czenie tego faktu leży przedewszystkiem w tern, że jeśli nie po raz pierwszy wogóle, to poraź pierwszy od wielu dziesiątek lat, p race archeologów w E gip cie zdołały bogac
twem swoich wyników zainteresować nietylko historyków sztuki i kultury lub specjali
stów egiptologów, ale najszersze warstwy spo
łeczeństwa. Stało się to właśnie dzięki bo
gactw u w ydobytych po wielu wiekach na jaw skarbów, skarbów juz nie w znaczeniu martwej przenośni, lecz istotnych skar
bów, bogactw em ma- terjału — złota i drogich kamieni — i kunsztownością i artystycznego opra
cowania przem awia
jących nietylko do rozumu, ale i do uczu
cia i wyobraźni wiel
kich mas. Pow tóre zaś te prace archeologi
czne m ają i to zna
czenie, że przed oczy
ma tych miljonów ludzi - - odsłoniły nieznany im świat piękna, piękna odrębnego niewątpli
wie od tego wszystkiego, cośm y od cza
sów włoskiego renesansu za piękno uwa-
Epipcjan, postać bogini izis. Postacie te strzegą skrzyni w sk arb u w grobowcu rzeźba odwrócona je st przodem, dla pokazania całej subtelności artystycznego
w ykonania (p. zdj. 2, str. 3).
ktoby powtarzał jeszcze stary frazes o bezdusznej martwocie sztuki egipskiej i
i może w niejednym ze współczesnych ob
serw atorów budzi się nawet zawstydzające dla dzisiejszych cza
sów przeświadczenie, że jeżeli na wielu innych polach je st niewątpli
wie olbrzymi postęp i n. p. świat techniczny X X . w. wygląda zu
pełnie inaczej, niż tech
nika staroegipska, to sztuka przez ten długi szereg wieków, naj
delikatniej i najpobła- żliwej wyrażając się o współczesnej jej twór
czości, tak wielkich postępów nie doko
nała. O dkrycia, około grobow ca Tutankha- m ena dokonywane, nie są jeszcze skończone i raz po raz wielkie agencje fotograficzne angielskie publikują zdjęcia z nowych zdo
byczy. Równocześnie z innymi światowymi pismami ilustrowanymi otrzymaliśmy z Lon
dynu nową serję ta
kich zdjęć, którą na tej i następnej stronicy reprodukujem y, pewni, że w yw ołają one wśród naszych czytelników w yjątkow e wprost za
ciekawienie. Uderza- jącem jest, że w po
równaniu z niezwykle oblitemi odkryciam i z dziedziny sztuki, odna
leziono w grobowcu Tutańkham ena bardzo mało tekstów staro- egipskich, pisanych, ja k wiadomo na papi
rusach. A szkoda to wielka, gdyż z tek-
N O W O O D K R Y T E C U D A G R O B O W C A T U T A N K H A M E N A. I
W achlarz króla ze strusich piór, zdobytych przez niego na polow aniach, trzy tysiące dw ieście lat tem u w pustyni Heliopolisu. Rączka w achlarza z kości sło
niowej, inkrustow ana kolorową em alją z obręczam i złotem i, zakończona lapis lazuli.
Berła i batogi królewskie, znalezione w skarbcu króla. Zrobione ze złota, in k ru stow ane granatow ą i czarną em alją, z w yrytym i inicjałam i królew skim i. Mały
batog należał do króla T utankham ena zą chłopięcych jego lat.
żali, ale piękna, które każdy wrażliwy umysł musi uznać za takie. Dzięki odkryciu grobow ca Tutanldiamena niema już dzisiaj chyba nikogo w < cywilizowanym świecie,
śmiał ją nazywać barbarzyństwem. Stajem y
tstów tych m ogliby historycy zrekonstruo- przeciwnie zdumieni wprost i oszołomieni wać historję niezwykłej epoki dziejo- bogactwem form, subtelnością zmysłu w ej, o której ta R jmało dotychczas wiemy, artystycznego, delikatnością wykonania
w ej, o której
S p o rt a n d G en eral P resa Mr. H a rry B u rto n , o f M etropoli- New Y ork.
Numer 7. ' ŚWIATOWID Sir. 3.
N O W O O D K R Y T E C U D A G R O B O W C A T U T A N K H A M E N A.
Rzeźba w drzewie, pozłacana, przedstaw iająca mło
dego króla, ubranego w płócienny płaszcz. Król trzyma w ręce batog i królew ską laskę z pozłacanego bronzu. Je st to jeden z trzydziestu posążków króla, znalezionych w czarnych skrzyniach w skarbcu
królewskim .
Skrzynia, znaleziona w ostatniej kom nacie grobowca T utankham ena, strzeżona przez cztery boginie: Izis, N ephthys, Neith, Selkit. Skrzynia złota ozdobiona wężami, które na głowie m ają tarczę słońca, zaw iera naczynia i zastaw ę stołow ą króla. (P atrz zdj. pierw sze na po
przedniej stronicy).
Ta sam a rzeźba, co na pierwszej rycinie na lewo, tylko bez okrycia wierzchniego, z sandałam i' z po
złacanego bronzu. Na niej wyraźniej jeszcze, niż na tam tej obserw ow ać można drobiazgowość szczegółów anatom icznych i wysoce artystyczne połączenie
realizm u ze stylizowaniem.
Bóg — szakal, bożek Ąnubis, w edług w iary starych Egipcjan przem ieniający się w czarnego szakala dla straży nad grobam i um arłych. Po trzech tysiącach lat
znaleziono go na posterunku jako «niezłomnego straż n ik a“.
Model okrętu, znalezionego'w grobie T utankham ena. O kręt ten był przeznaczony na podróż króla po jego śm ierci, sym boliczną podróż przez wody Oceanu do Świętej Góry. Okręt jest zupełnie wykończony ze zwiniętym i żaglami i m isternie
wykonanym i kabinam i.
Ruchoma blbljoteka kolejowa. W Katowicach odbyto się w obecności p. woj. G rażyń
skiego, prezesa dyr. kol. Dobrzyckiego i innych uroczyste pośw ięcenie ruchomej Bibljoteki kolejowej, przeznaczonej do użytku kolejarzy tam tejszej dyrekcji.
Pożegnanie posła i min. pełnom. Czechosłowacji w Warszawie p. Fliedera. Zdjęcie nasze przedstaw ia uroczyste pożegnanie odchodzącego * z Warszawy posła Czecho
słowacji p. Fliedera (X) przez personal poselstwa. Ag. fot. „Światowida*.
Port w Gdyni pięknie, gdy i
śniegu. Jeżeli nasze m iasta w yglądają tak świeży obfity śnieg przykryje je, usuwając
z przed oczu wszystko, co ich piękność kazi, to nadm or
skie okolice, gdzie śnieg i lód tak szybko nie topnieje,
F o t. R. M oraw ski, G d ynia.
tern piękniejszy przedstaw iają widok. Oto n. p. obraz z Gdyni, przedstaw iający zam arznięte molo w porcie rybackim .
Poświęcenie pierwszej karetki .Strażnicy Lekarskiej* w Warszawie. Nowo pow stałe to tow arzystw o m a za zadanie przewozić chorych w granicach Rzeczypospolitej.
Zdjęcie nasze przedstaw ia w nętrze wozu, przy którym stoją prezes Tow arzystwa dr.
Czechowski (1), sekr. dr. Puchalski (2), oraz znany chirurg dr. K isler (3).
Wystawa obrazów A. Laazeńki w Poznaniu. W stolicy W ielkopolski otw arto w sali Hotelu „Apollo* w ystawę obrazów A. Laszeńki. W dniu otw arcia zwiedzili w ystaw ę
m. i. woj. Bniński (1), prez. R atajski (2), gen. H auser (3), kom. Hass (4).
Ag. fot. ś w ia to w id a * zdj. na pł. kraj. .A lfa .
ŚWIATOW ID Numer 7.
Numer 7. ŚW IATOW ID Str. 5
Nowy gabinet ministrów Rzeszy Niemieckiej. D.r. Marx utw orzył wreszcie nowy gabinet, oparty — z wyłączeniem socjalistów — o koalicję stronnictw mieszczań
skich z udziałem umiarkowanych nacjonalistów. Siedzą od lewej pp. dr. Brauns, d r. Stresem ann (spr. zagr.), dr. Marx (kanclerz), dr. Hergt (nacjonalista), dr. Gessler (wojsko), — stoją dr. Koch, dr. Keudell (nacjonalista), dr. Köhler, Schiele i dr.
Curtins.
F o t R Sennecke. Beri i a.Jak w C ieszynie. . . Powojenny tra k ta t pomiędzy Ilalją a Jugoslaw ją rozdzieli!
daw ne m iasto Fium e pomiędzy oba te pań stw a: śródm ieście dostały Włochy, przedm ieście Suszak Jugosław ia. Mała rzeczka dzieli te terytorja. Most pierw otny nad nią padł ofiarą zatargów pomiędzy oboma państw am i przed zawarciem tej umowy. Obecnie odbyło się uroczyste otw a-cie nowego mostu. W głębi, gdzie jest duży dom , jest Jugosław ia, na pierwszym płanie zaś Italjia.
Fot. C ario DeUus, N e rń .Poseł Rzeczypospolitej Polskiej przy Króla Itslji p.
Roman Knoll obejmuje swą placówkę. Przyjazd posła Rzpltej Polskiej do Rzymu i wręczenie przez niego Królowi Italji listów uwierzytelniających, stały się ważnem wydarzeniem politycznem w świecie rzymskim.
Tamtejsza prasa powitała p. Knolla z niezw ykłą se rd e cznością, a cztery wybitne dzienniki w łoskie: Corriere della Sera, Messaggero, Giornale dTtalia i Lavoro d lta lia podały obszerne wywiady z nowym posłem,
podnosząc potrzebę zacieśnienia stosunków między oboma państwam i. Podajemy tutaj szereg ilustracji, odnoszących się do uroczystości przyjęcia p. posła przez Króla Wiktora Em anuela III., a m ianow icie: U góry na lew o: Dworski ekwipaż z herbem Królestwa Italji zajeźdza przed willę poselstw a polskiego przy Kwirynale, celem przewiezienia posła na audjeucję — na ilustracji na praw o powóz z posłem i członkami poselstw a zajeżdza przed pałac królew ski na K w irynale — wreszcie u dołu podajem y fotografję
całego personalu Poselstwa Rzpltej Polskiej przy K w iry
nale, przyczem zwracam y uwagę na galowe uniform y, które Polska w'zorem innych państw zaprowadza obecnie dla srcoich dyplom atycznych przedstaw icieli zagranicą.
Na zdjęciu tem stoją od lewej pp. sekretarz Chałupczyń- ski, radca dr. G ünther, sekr. br. Mycielski (na stopniu), poseł Knoll, radca handl. Mikulski (na stopniu), konsul
Tomaszewski i sekr. Siemiradzki.
Fot. L. C h rzan o w sk i, Rzym .
Str. 6 . _____________________________ ŚW IATOW ID_____________________ * N um er 7.
Szykowna sukieneczka z angielskiej w ełny. Płaszczyk w iosenny, m odel paryski Redferna. O ryginalny płaszcźyk z w ełny beige.
N O W O ŚCI N A
SEZO N P R Z E JŚC IO W Y .
Oryginalny najm odniejszy toczek z słom ki beige z hełm em ze skóry gazeli.
Pomimo, że m eteorologowie przepow iadają nam jeszcze falę mrozów, tw órcy mody m yślą już o zao
patrzeniu nas na sezon pi zejściowy przed wiosenny.
Przedewszystkiem w oknach w ystaw m odniarskich pojawiły się kapelusze przejściowe, które zasadniczo
nie różnią się od kapeluszy z ubiegłego sezonu. Główki ciągle jeszcze wysokie, ty lk o w yginane w przeróżny sposób, wogóle z w ybitną tendencją do oryginalności i fantazyjności. Najnowsze modele chętnie posługują się jedw abiem i filcem, skom binowanym ze słom ką. Pokazują się również m odele kapeluszy o szerszych kresach, ale zdaje się, że jed n ak utrzym ają się fasony m niejsze przynajm niej do wiosennych kostjum ów i pła
szczyków. Może dopiero w lecie, do letnich sukien, pojaw ią się w większej ilości duże kapelusze, czego źyczyćby sobie należało ze względu na to, że są one o w iele bardziej tw arzowe. Słychać, t e wiosna przy
niesie nam toczki. Znane paryskie m odniarki lan
sują obecnie cały szereg różnych odm ian toczków.
Kloszyk przedwiosenny koloru vert-gris.
N ajm odniejszy kapelusik w form ie beretu z g ranato
wej w ełny, z opaską z bladobłękitnej skóry.
Modne b ęd ą również kapelusiki m aleńkie, przypom i
nające czapeczki. Jeżeli m ow a o sezonie przejściowym , to na pierw szy plan wysuw a się zapytanie: płaszcz, czy kostjum ? Praw dopodobnie jedno i drugie, jedna
kowoż z w iększą przewagą płaszcza, zwłaszcza do celów praktycznych. Co się tyczy linji zasadniczej w iosennej, to zdaje się, że talja wysoko umieszczona, którą usiłowano lansow ać, jakoś narazie nie przyjęła się w Paryżu. W prawdzie sta n obecnie sięga nieco wyżej bioder, ale daleko mu jeszcze do właściwego swojego miejsca. Najnowsze m odele zdradzają skłonność do draperji, ale do draperyj niezbyt skom plikow anych. Narazie jednak linja prosta utrzym uje się. Być może jednak, że dalszy rozwój pójdzie w kierunku czegoś bardziej fanta
zyjnego, ornam entacyjnego, skom plikowanego. Co się tyczy m ateryj, używanych na w iosenne kostjum y, to przedewszystkiem najm odniejszy je s t klasyczny kasha, pozatem „crepella“, wym arzona m aterja na suknie
wizytowe i spacerowe. Jaga.
N u m er 7. ŚWIATOW ID Str. 7.
.Mecenas ^ Bolbec i jego mąi* w Teatrze Polskim n a fotel „nieśm iertelnego* w francuskiej Akademji), wiczem i Brzeskim — n a prawo zaś fotografję p. Gra- w Poznania. Wesoła komedja paryskiej spółki autor- cieszy się wielkiem powodzeniem w Poznania. Podajemy bowskiej, grającej w tej sztuce głów ną rolę kobiecą, skiej V erneuil’a i T ristana Bernard’s (obecnie kandydata tutaj na lewo zabaw ną scenę pom iędzy pp. Efratkie- Fot. st.
M arkiew icz, Po zn ań .__________
Twórcza modnej fryzury a la garconne — aktorem. Słynny paryski fryzjer Antoine, Polak z pochodzenia, zapragnął również laurów scenicznych i z ogromnem powodzeniem jako jedna z najnowszych
paryskich sensacji, w ystępuje na tam tejszych scenach.
Fot. LOwy, P aris.
„Wiedza Radosna* Arnolda Fraccarolli'ego w Teatrze Niejakim im. J. Słowackiego w Krakowie.
Dzięki przekładow i p. Zofji Jachim eckiej scena polska pozyskała now ą kom edję autora granego swego czasu w W arszawie „Liścia Figowego*. Pod poważnym tytułem , przypom ina
jącym Nietschego zaw arta je st wesoła treść. Podajem y tutaj scenę z III. aktu z pp. (od lewej) dyr. Z. Nowakowskim (Pasco), Kułakowskim (Komandor) i Miarczyńskim (Towarzysz).
.W iedze Radosne*. Arnolda FraccarollTego w Teatrze Miejskim im. J. Słowackiego w. Kra*
kowie. Z tego przedstaw ienia, jednego z najudatniejszym w bieżącym sezonie w K rakowie, dołączamy jeszcze zdjęcie z I. a k tu pp. (od lewej) Koronkiewiczówną (Tereseita), Nowakow
skim (Pasco) i Zarucką (Miss).
A g. fo t. .Św iato w id a* ad], n a pt. k ra j. .A lfa*.
Str. 8 , _________________________________ ŚWIATOW ID__ ___________ . N umer 7.
> B R A Z K I S P O R T O W E .
Zawody pływackie na Pradze. Ogólny widok m iejsca zawodów nad Wisłą z trybu
nami, przepełnionym i widzami.
Ag. fot. .Ś w iato w id a* id j. n a pł. k ra j. .A lfa*.Zawody pływackie na Pradze. Znani pływacy Pęcillo Kaźmierz i Choruentowski Józef
Wm om encie skoku do wody.
Ag. fot. .Ś w ia to w id a* , zdj. n a p ły ta c h k r a j . .A lfa*.Saneczki — żaglowiec, P. R. W. Lipiński, kierow nik harcerskiej drużyny i uczeń gimn.
w Gnieźnie nadesłał nam ciekawe zdjęcie, przedstaw iające go na saneczkach, według jego w łasnego pom ysłu przerobionych na żaglowiec. Dwie pary łyżew przym ocowane są tu do płóz, płachta nam iotow a została żaglem, laski harcerskie zastąpiły m aszt i reje.
Zawody hockey’owe A. Z. S. na Dynasach w Warszawie. Ogólny widok obu walczą
cych w dniu 2. lutego b. r. drużyn. Hockey na lodzie staje się coraz bardziej popularnym tak zagranicą, jak i w Polsce.
Ag. fot. .Św iatow ida* zdj. n a pł. k ra j. .A lfa".
Projekt nowego schroniska w Tatrach. Na miejsce dotychczasow ego schroniska w Dolinie Kościeliskiej, nie od- powiadającogo nowoczesnym wym aganiom , p. K. S tryjeński zaprojektow ał nowe schronisko, którego widok
tutaj podajem y.
Fot. Sch ab en b eck , Z ak o p an e.
Wędrowna propaganda. Zdjęcie nasze przedstaw ia p. Pa- pińskiego, który odbywa pieszo podróż naokoło św iata, urządzając w ykłady o Polsce. F otograf nasz zdjął go n a
PL Św. Ducha w Krakowie.
N um er 7. ŚWIATOW ID 8 tr‘ 9 ‘
Wieże, które podtrzym ują na wysokości około 80 m.
nad powierzchnią ziemi antenę, z której idą tale.
Ag. fot. .Św iato w id a* zdj. n a pł. k ra j. .A l fa '.
»Studio* czyli lokal, w którym odbyw ają się wykłady, koncerty i inne produkcje.
A g. fot. .Ś w ia to w id a “ zdj. na pł. kra). .A lfa*.
Hala motorów i przetw órnia, mieszcząca się w kazam atach byłego fortu.
Ag. fot. .Ś w iato w id a* , zdj. n a pi. kraj. .A lfa*.
O scylatory lampowe, w ytwarzające prąd, zdolny do wyprom ieniowywania w przestrzeń energji elektrycznej.
Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, n a p ły tach k rajo w y ch .A lfa “.J A K W Y G L Ą D A N O W A R A D I O S T A C J A W W A R S Z A W I E .
W połowie lutego b. r. zacznie nadaw ać audycje stacji europejskich, pod względem zaś urządzenia wszym zaś planie głów ną tablicę rozdzielczą. łva nowo zbudowana radiostacja w W arszawie. Pobudo- technicznego przewyższa ją jedynie stacja w Daven- zdjęciu na praw o widzimy am plifikatornię, ezi li wana została na pagórkach fortu Mokotowskiego try. Nasze zdjęcie n a lewo przedstaw ia inżyniera urządzenia, służące do wzm acniania prądów . Przy i jest co do rozmiarów trzecią z rzędu wśród radio- Rabęckiego, kierow nika technicznego stacji, na pier- aparaturze siedzi w ybitny radiotechnik p. Kempiński.
D yrektor techniczny Polskiego Radia inż. W ładysław Heller.
Ag. fot. .Ś w iatow ida* zdj. n a pł. k ra j. .A lfa “.
Str. 10. ŚWIATOWID N um er 7.
L. Różyckiego „Beatrix Cenci “ : Scena fu r ji z aktu /. P . Czapska (/) matka, p. Mokrzycka (2) Beatrix.
Ag. fot. .Ś w iato w id a* zdj. n a pł. k ra j. „Alfa*.
Fakt wystawienia no- wej opery polskiej nie należy do częstych zja
wisk i temsamem już godzien jest szczegól
niejszej uwagi. Tembar- dziej, jeżeli twórcą tego dzieła muzycznoteatral- nego jest uznany już kompozytor, nie poraź pierwszy występujący na tem polu, lecz przeciw
nie, zapisany już tTwale w dziejach nowej opery polskiej. To też z dawna oczekiwana premjera
„Beatrix Cenci“ Ludo
mira Różyckiego, stała się pierwszorzędnem wy
darzeniem teatralnem, nie mówiąc już o tem, że była równocześnie świetnem wydarzeniem wytwornego życia towarzyskiego Warszawy.
L. Różycki ostatniem tem dziełem przyłączył
Wątpliwy co do autentym Cenci Guido Reniego (//;
Barberini a .
Twórca .Beatrix Cenci" L . Różycki (/), kapelmistrz Fitelberg (2).
Wodyński , dekorator (j), Popławski, reżyser (4).
Ag. fot. .Światowida**. — Pot. M alarski.
Portret Juljusza Słowackiego z r. 18 )8 (według rysunku J . Kurowskiego).
się do szeregu twórców, których krwawy, lecz dramatyczny wyjątek z dawnych kronik ku so
bie pociągnął. Na końcu XVI. w. dokonała się w Italji ta tragedja, ści
nająca krew w żyłach, wywołująca uczucie grozy, prawie że nie
możliwej do zniesienia.
Kroniki późnego rene
sansu italskiego mówią o tym dramacie, w któ
rym urocza Beatrix Cenci, córka osławionego z po
wodu hulaszczego życia szlachcica rzymskiego, w porozumieniu z matką swą Lukrecją i dwoma braćmi, broniąc się przed kazirodczą namiętnością ojca»
najmuje bandytów, którzy go mordują. Proces odbywa się wśród nie dającego się opisać roznamiętnienia oskarżycieli i obrońców — wyrok zapada ostatecznie na śmierć obu ko
biet i jednego z młodzieńców.
Papież skłonny jest nawet po
dobno ułaskawić skazanych, równocześnie jednak dokonywa się druga ohydna zbrodnia:
fcratobójstwo, popełnione przez kochanka Beatryczy, Gianiego i na widok tej nowej zbrodni łaska papieska się cofa, wyrok zostaje wykonany. Stanisław Tarnowski pisze o tem, że przejmująca grozą i ohydą zbrodnia mimo całej swej dramatyczności nie skusiła w .normalnych* czasach poezji nikogo do opracowania jej w formie literackiej. I rzeczy
wiście mamy tylko z dawniej
szych lat portret Beatryczy, i to podobno nie autentyczny.
Dopiero gdy nastały czasy ro-
mantyzmu, w którym z pewną „B eatrix Cenci" L . Różyckiego: Scena z akt
Ag. fot. „Św iatow id«'“, xdj
B E A T R I J
Z okazji wystawienia nowej Opery L. Rtfyci
Numer 7. ŚWIATOWID Str. 11.
X C E N C I
ttyckiego w Teatrze Wielkim w Warszawie.
ntyczności portret Beatrice ( if f } —1642) w galerji ii w Rzymie.
pasją szukał motywów anormalnych i grozą wstrząsających jeden z najwybitniejszych przed
stawicieli tej niewątpli
wej chorobliwości roman
tycznej, świetny zresztą angielski poeta Percy Bysshe Shelley (1 7 9 2 — 1822) pisze wspaniałą tragedję o .Rodzinie Cenci*. W kilkanaście lat potem tensam te
mat porywa wyobraźnię Juljusza Słowackiego, który naprzód w r. 1832 rzuca na papier w wi- docznem nerwowem pod
nieceniu kilka fragmen
tarycznych scen niedo
kończonego nigdy fran
cuskiego dramatu, póź
niej zaś tworzy swą cu
downą polską mową tragedję »Beatrix Cenci*. Grał ją w r. 1909 Teatr Miejski
„Beatrix Cenci" L. Różyckiego: Scena zbiorowa aktu II. nad zwłokami zamordowanego ojca Cenci.
Ag. .Ś w ia to w id a* fot. M alarski.
ktu III. Od lewej pp. Wermińska i Czapska.
u t|. na płytach kraj. .Alfa*.
w Krakowie w świetnej obsadzie pierwszych ról:
p. Solska jako Beatrix, p. Wysocka jako jej matka, nieżyjący już Tarasiewicz jako Giani, p. Solski jako demo
niczny intrygant Negri;
i wówczas sztuka po
zostawiła na umysłach widzów potężne wraże
nie, lecz na stałe prawa obywatelstwa na polskiej scenie niewątpliwie przedewszystkiem wsku
tek swego tematu, uzy
skać nie zdołała. Opera, która muzyką i śpiewem zaciera poniekąd ostre, kłujące kontury akcji i ją samą unosi niejako w wyższe sfery, jest może właściwszym sposobem wypo
wiedzenia tej tragedji od poezji, i dlatego najnowsze dzieło znakomitego kompozy
tora budzić może spokojniejsze, czysto artystyczne uczucia.
Krytyka wyraża się o no- wem dziele Ludomira Róży
ckiego nader pochlebnie, pod
nosząc jego wielką wartość muzyczną. Różycki należy do tych nowoczesnych kompozy
torów, którzy mimo swego modernizmu nie zerwali z dotychczasowym dorobkiem muzycznym klasyków. Szersza publiczność, wychowana na dawnych wzorach, nie potrze
buje obawiać się przesadnej
»atonalności* w kompozycjach naszego mistrza, którego u- twory grywane są na scenach zagranicznych i w salach kon
certowych stolic europejskich.
Różycki i Szymanowski — dwa te nazwiska pojawiają się coraz częściej w repertua
rze muzyki europejskiej.
J . Słowackiego „ Beatrix Cenci" na scenie Teatru Miejskiego im J . Słowackiego w Krakowie z pp. Wysocką (1)
matką i Sołską (2) Beatrix.
Twórca tragedji „ Rodzina Cencich", angielski poeta Percy
Bysshe Shelley.
S tr. 12. ŚWIATOWID Numer 7.
O S I O Ł K I O Ł U D N I U.
Osły — mówimy tu oczywiście tylko o czworo
nożnych osłach - są n nas bardzo rządkiem zja
wiskiem na ulicach m iast, a naw et na gościńcach wiejskich i ilekroć razy to zwierzę pojawi się na nich, nosząc na grzbiecie jakieś ciężary, zawsze jest przedm iotem szczególniejszej uwagi ze strony gawiedzi i rozm aitych dowcipów i docinków pod adresem pro
wadzącego je człowieka, m niej więcej w guście zna
nej bajki o .O śle i Jacku“. Na południu natom iast, zwłaszcza w południow ej Italji i w Hiszpanji, zjawisko
to je st dość powszechnem i wywoływa wprawdzie tę sam ą ciekawość, ale o charakterze bardziej dobro
dusznym, zgodniejszym więc z n aturą tego zwierzę
cia, którego rzekoma głupota w wielu wypadkach jest też tylko dobrodusznością. Podajemy tutaj kilka obrazków z Italji i Hiszpanji, które właściwie osobnego wyjaśnienia n ie wymagają. Dła dokładności jedynie kilka słów takiego kom entarza: Zdjęcie górne na lewo to widok osiołka, towarzyszącego wędrownemu sprzedawcy młynków, jakie i u nas są ulubioną za
bawką — zdjęcie górne na praw o przedstaw ia często w Granadzie spotykany obrazek osiołków, obciążonych workami z najrozm aitszą zaw artością. Środkowe zdję
cia podają: na lewo jarm ark na osły w Sevilli, na prawo zaś obrazek z San Remo (Riviera Italska).
Wreszcie u dołu widzim y na lewo „kooperatywę*
osiołka z koniem w Neapolu — na praw o jazdę w ierzchem na osiołku w Andaluzji (południowa
Hiszpanja).
Fot. C arlo D elius, N ervi.
Konkurs na pomnik T. Kościuszki w Warszawie. Gnębio
na za rządów carskich Warszawa jedynie tylko Koper
nikowi i Mickiewiczowi mogła postaw ić pom nik. Na wolną stolicę odrodzonej Polski spadł obowiązek uczczenia innych znakom itych w narodzie mężów. Pom nik Szopena już jest, obecnie zamierza się postaw ić tak i widoczny dowód wdzięczności Tadeuszowi Kościuszce. Rozpisano ju t konknrs i nagrodzono trzy projekty ; Pierwszą na
grodę otrzym ał projekt reprodukow any na lewo, nie
znanego autora, drugą, reprodukow any w środku projekt p. Franciszka Rotha, trzecią reprodukow any na prawo
projekt A leksandra Jackow skiego.
Ag. fot. .Ś w iato w id a* , n a p ły ta c h k ra jo w y c h .A lfa*.
Numer 7 . ŚWIATOWID . . Str. 13 .
Z O S T A T N I C H W Y D A R Z E Ń .
Wymiana więźniów politycznych z Litwą. Zdjęcie nasze przedstaw ia chwilę przed wymianą na granicy litew skiej pod Oranami. Wśród obecnych prezes oddziału wi
leńskiego Czerwonego Krzyża pan Uniechowski (1) i prokurator sądu apelacyjnego Pliszczyński (2).
Ag. fot. .Ś w ia to w id a* , n a pt. k ra j. .A lfa*.
Umowa polsko-niemiecko-gdańska w sprawie rezerw ubezpieczeń socjalnych. Siedzą
1» podpisaniu tej umowy w W arszawie pp. Dr. W róbel, radca stanu Claassen z Gdańska, pełnom. rządu polskiego Prądzyński i radca legać. z. M. S. Z. dr. Mar
chlewski. S to ją: p p .p ru s k i nacz. wydź. dr. Horowitz, radca G rensenberg z Gdańska i radca Kerm enic z kom isarjatu gen. Rzeczypospolitej w G dańska.
Walka z gruźlicą. W K rakow ie obradow ał w ubiegłą niedzielę 1. Zjazd Kas Chorych w spraw ie walki z gruźlicą.
Przy tej sposobności znana firm a wydawnicza G ebethner urządziła w ystawę książek, broszur i plakatów przeciwgruźliczych. Zdjęcie nasze przedstaw ia fragm ent tej w ystaw y w sati Muzeum Przem ysłowego w Krako
wie. Stoją m. i. dyr. Klem ensiewicz (Kraków 1), dyr. Siwik (W arszawa 2), w iceprezydent Łodzi Kałużyński (3) dr. Bogucki (W arszawa 4), kom. Wrzeszcz (Sosnowiec 5), dr. Kuczewski (Zakopane 6), dyr. Ochman (Lwów 7)
i inni.
Ag. fnt. Św iatow ida*, n a pi. k rajo w y ch „Alfa*.Otwarcie wzorowej piekarni w Krakowie. W ubiegłą sobotę odbyło się w obecności przedstaw icieli władz i organizacji uroczyste otw arcie wzorowej piekarni w Krakowie. Podajem y tutaj fragm ent bali maszyn z w ielką
dzierzą m etalow ą z kwasami.
Ag. fot. .Św iato w id a* , n a pi. k ra j. „Alfa*.
Str. 14. ŚWIATOWID Numer 7.
A. MARCZYŃSKI
Zgliszcza i ruina. . .
Długo pasł szejk wzrok swój rajskimi kształtami huryssy . . .
— Podejdź bliżej. . . Wyciągnął ku niej ramiona. . . Zadzwoniły leciuteńko sznury pereł . . . Ruszyła sylwetka kobieca . . . Powoli, powoli . . . Ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała . . .
Szła wolno . . . jak ofiara na stos nieuchronny...
Jak ptak złotopióry, urzeczony mocarną potęgą wzroku węża idzie bezwolny w rozwartą paszczę po
twora . . . w uścisk jego oślizgłych splotów . . . Wit patrzał . . . Musiał patrzeć . . . Nie znalazł siły, by zawrzeć powieki i osłonić szczelnie zbolałe źrenice . . . Myśl rozsadzała mu czaszkę . . .
Nagle niewolnica zachwiała się silnie . . . Zerwał się szejk . . . Porwał na ręce o s ła b łą ... Poniósł ją na posłanie poduszek i r z u c ił... Upadł obok n ie j ...
Teraz dopiero ujrzał Witołd twarz . . . Twarz Carmen . . .
Zdziwił się że nie odczuł nowego pchnięcia noża bólu . . . w serce . . .
Wiedział przecie, że to będzie Carmen . . . Zdumiał by się raczej, gdyby to była twarz inna . . .
Sen musiał się dopełnić . . .
A szejk pochylił głowę i wżarł się ustami między jej piersi. Spragnionemi rękoma pieścił jej ciało . . .
Witołd znalazł nagle jeszcze jeden nerw nie przepalony . . . Nie znieczulony . . . Uderzył twarzą w kratę. Błyskawicznie przesunął usta w poprzek najbliższego pręta poziomego. Zerwał opaskę . . . Nadludzką siłą wypluł knebel . . . Ryknął . . .
— Carmen . . .
Tylko żałość bezmierna była w tym głosie.
Żałość tak wielka, że darła trzewia na strzępy . . . Usłyszała . . . Poznała głos . . . Zobaczyła przy
lepioną do kraty twarz . . . Tam w g ó r z e . . . Znikła już twarz Witołda . . .
Murzyn szarpnął go potężnie za kark w t y ł . . . Zu dłonią zakryła mu u sta . . . U g r y z ł. . . Raz jeszcze wydał straszny okrzyk rozpJczy i zemdlał zduszony pod gardło wielką łapą Negra . . .
Szejk zerwał się . . . Zobaczył odchyloną okie- nicę . . . Chciał krzyknąć na służbę, ale się wstrzy
mał . . . Zrozumiał, że to Zu chciała jeńcowi zrobić widowisko . . . Uśmiechnął się zadow olony:
— Jest tam ? . . . Tern lepiej. Niech patrzy . . . pomyślał i rzucił się na swoją ofiarę . . . Carmen nie mogła się bronić . . . Cóż znaczyły jej wątłe siły wobec tych ramion stalowych . . . Czuła, że ulegnie lada moment . . . więc tylko przedłużała nadejście chwili najstraszniejszej . . . Zaplątała słabe nogi . . . odpychała dłońmi natrętne ciało mężczyzny . . . Lecz upór jej, jej słaby opór podniecił tylko szejk a ...
Wtem . . .
Drzwi wyleciały z trzaskiem . . . Razem z za
wiasami . . .
Stanął w nich Hagen . . .
Na pół nagi władca Rifu skoczył ku niemu jak tygrys. Nie czekał Niemiec, aż rozżarty samiec zdusi mu gardziel, lecz ryknął co mocy w płucach . . .
— Hiszpanie zajęli miasto . . . Uciekaj szejk u ...
Jakby na potwierdzenie tych słów padła sałwa karabinowa . . . Tuż pod pałacem. Potem druga . . . Potem , zagrzmiała bezładna strzelanina . . .
Szejk błyskawicznie zarzucił selh am -.. . Nie- spojrzał nawet na nagą kobietę . . . Razem z Hagenem w ybiegli pospiesznie na dziedziniec . . . Tu czekał ich już maleńki oddziałek i Zu . . . Konie strzygły uszyma czując walkę . . . Strzały szły coraz gęstsze . . .
Murzyn otworzył wielką bramę , . . Orszak ruszył z kopyta. , ,
W uliczce stała piesza patrol hiszpańska . . . Zaskoczyło ją nagłe otwarcie się wrot dziedzińca . . . Z tej strony nie spodziewała się snać ataku . . .
Zanim żołnierze zdołali wycelować karabiny, konie przeszły przez nich jak burza . . . Obaliły . . . stratowały . . . Dwóch tylko dźwignęło się z ziem i.
Wymierzyli karabiny w stronę uciekających . . . W ciemną noc . . .
Na oślep . . . S trzał! !!
Pognały dwie kulki za orszakiem . . . Dościgły rącze konie . . . Dopadły . . . Znalazły ofiary . . .
— S p ad ł. . . S p ad ł. . . — krzyczeli żołnierze. . . Nadbiegła pomoc . . . Drugi oddziałek... Pospieszyli Tazem . . .
Na kamienistej drodze leżały dwa ciała. Jedna ofiara nie żyła. Druga wyła z bólu słabym gło sem ...
D op ad li...
— Kobieta . . . — krzyknął żołnierz . . .
— Kobieta ? . . . — zdumiał się oficer . . .
Rozdział XIII.
Sąd i kara.
Ale tylko patrole hiszpańskie wkroczyły do Ajdir pamiętnej nocy z drugiego na trzeciego paździer
nika . . . Główna siła wmaszerowała w triumfie do
piero następnego popołudnia . . .
Na pałacu szejka zatrzepotały hiszpańskie sztan
dary . . .
Witołd dowiedział się nazajutrz, że Carmen została aresztowana . . . Podobno pod zarzutem szpiegostwa i udziału w kilku morderstwach . . . Nie ździwił się temu. Nie był w stanie ździwić się już żadnej wiadomości, jak również nie ździwił się, kiedy zoczył w zwierciadle, że włosy ma prawie całkiem siwe . . .
Nie dowiadywał się zupełnie o Carmen . . . Bo p o c o ? ... Przekonał się naocznie, kim je s t. . . Bardzo prawdopodobne tedy, że była także szpiegiem , że maczała nawet swe piękne ręce w krwi ofiar zamor
dowanych . . . Te ręce, które tyle razy całował g o rąco . . .
Czekał tylko, kiedy biurokratyczne formalności pozwolą mu stąd odjechać . . .
Zatęsknił za Polską . . . Wydała mu się teraz krajem tak pięknym . . . tak spokojnym . . . bez tych wszystkich okropności, jakich tutaj był świadkiem . . .
Dni płynęły s z y b k o ...
Grzmiały bezustannie armaty na południe od Ajdir . . .
Aż jednego dnia zjawiła się przed nim pie
lęgniarka hiszpańska . . . Zaprowadziła go do Zu . . . Tak żądała ranna . . . Lekarz p o zw o lił. . .
Blado uśmiechnęła się Zu, kiedy wszedł . . . Siostra odezwała się do Witołda . . .
— Ranna otrzymała dwa postrzały z tyłu . . . Jeden dosięgnął ją w nogę i strzaskał kolano od wewnątrz . . . Druga kula poszła w szczyt pleców, złamała obojczyk i prawdopodobnie zabiła Araba jadącego przed nią . . . Nadto spadając z konia po
tłukła się dotkliwie . . . Obawialiśmy się zwłaszcza 0 ten wyższy strzał, a tymczasem dolny jest gorszy. . . To znaczy wyjść — wyjdzie. Oczywiście. Nic jej nie grozi . . . Tylko z tą nogą będzie trochę kło
potu . . .
— Utną ? . . . — zapytała ranna . . .
— To nie . . . Ale kuleć będziemy trochę . . .
— Z u . . . b ę d z ie ... k u la w a ... słyszysz W it...
zaperliły jej się łzy w oku.
Uspokajał ją razem ze siostrą, że przecież to jeszcze nic pewnego . . . Że i tak powinna się cie
szyć z tego niezwykłego szczęścia . . . Dwie kule dostała i wyjdzie cało. . . Siostra usiadła opodal . . . Chciała wyjść, ale Zu powstrzymała ją ruchem ręki . . .
Zostańcie oboje . . . — poprosiła cichym głosem . . .
Witołda ogarnęło współczucie . . . W tej chwili rozgrżeszał Zu ze wszystkich win . . . Miał zbyt dobre serce, by go nie miało wzruszyć cierpienie 1 spodziewane kalectwo tej kobiety . . . Jeżeli nawet była zła . . . jeżeli przechodziła z ręki do ręk i. . . Jeżeli maczała ręce w szpiegowskich sprawach . . . to w każdym razie nie robiła z siebie nigdy nie
winnej świętoszki jak tamta . ... Nie miała ohydnej obłudy Carmen . . . Nie potrafiła tak mistrzowsko kła
mać i zaklinać s i ę . . *. Nie ciężył na niej zarzut współudziału w najstraszniejszej zbrodni . . . w mor
derstwach , , .
— Oboje jesteśmy kalekami, W it. . . przemówiła, mając pełne łez oczy . . . Nowa fala rozrzewnienia na
płynęła w duszę Witołda. . . Słowa same cisnęły mu się na wargi, gdy lekkim pieszczotliwym ruchem gładził jej g łó w k ę. . .
— Oboje Zu . . . i dlatego oboje razem pój
dziemy zacząć inne życie . . . Tak, maleńka Zu . . . Zapomniemy o tych wszystkich przejściach . . . Wyje- dziemy daleko razem . . . Wit cię będzie pielęgno
wał . . .
Przymknęła oczy . . . Zacisnęła zęby . . . Przy
szła chwila najstraszliwszej p okusy. . . Kosztem tam
tej mogła teraz zdobyć szczęście . . . Jest kaleką . . . Musi zaprzestać dotychczasowego awanturniczego żywota . . . Zranione boleśnie serce tego mężczyzny łaknie współczucia . . . Sam chce . . . Sam prosi . . . by razem odtąd biegły ścieżki ich życia . . . A jed
nak nie . . . Nie na to go przywołała. . . Nie na to powzięła zamiar, który miał uzdrowić jej duszę . . .
Przez wszystkie noce bezsenne leżenia na łóżku szpitalnem, tajemniczy głos przypuszczał szturm za szturmem. Dręczył ją bezustannie. . . Szeptał jej w ucho, że te rany . . . to kalectwo, to dopiero po
czątek kary . . . jeżeli się nie opamięta . . . Jeżeli nie zawróci z drogi upadku. . . Jeżeli nie naprawi zła, jakie tamtej nieszczęśliwej kobiecie wyrządziła. . .
— Odpowiedz Zu . . . Zgadzasz się na moją prośbę ? . . .
Usłyszała znowu ujmujący, miły głos W itołda...
Otwarła oczy . . . Energicznie zaprzeczyła ruchem głowy . . . Mówiła szybko, jakby bojąc się, żeby jej nie przerwał nową prośbą . . . której może nie miałaby siły się już opierać . . .
— Nie . . . Nie, W it. . . Słuchaj . . . Carmen niewinna . . . Ona musiała iść do szejka . . . mu
siała . . . To ułaskawienie . . . co ja pokazywałam...
wtedy . . . tq . . . było okupione . . . jej ofiarą. . . Albo ty kulą pod murem . . . albo ona sama przyj
dzie oddać się szejkowi . . . Rozumiesz ? — rzu
ciła z wysiłkiem . . .
— Niech się pani nie męczy . . . — wmie
szała się pielęgniarka . . .
— Muszę, siostro . . . Sumienie . . . nie daje mi spać . . . Doktór pozwolił rozmawiać . . . Carmen dlatego tylko przystała . . . To była moja intryga...
Moja wina. Muszę naprawić choć część tych zbrodni . . . Słuchaj Wit . . . jutro jej sąd . . . tu
taj w Ajdir . . . Ona nie była szpiegiem . . . to Birrano był . . . On tu był u mnie. Prosił . . . bym zeznawała przeciw niej . . . Ja nie mogę . . . Nie mogę dłużej kłamać. Ja powiem sędziom, jak b y ło . . . Boże, Boże . . . kto tam stoi . . .
Krzyknęła nagle silnie głosem , pełnym prze
rażenia . . .
— Spokojnie, droga pani . . . spokojnie. . . to ja, pielęgniarka . . . Podniosłam się z krzesła . . . Już nie będziemy mówić . . . to denerwuje bardzo . . .
— To siostra? . . . Boże m ó j ! . . . wciąż widzę tego lotnika . . . Myślałam . . . Idź Wit . . . Idź do niej . . . Ratuj ją . . . Ona musi mi prze
baczyć . . . Ty także . . . II.
Major Hagen był zupełnie pijany . . . Przed dwoma godzinami miał ostre starcie z szejkiem . . . Abd el Krim zarzucił mu wręcz, wobec całego sztabu, że dzięki jego fałszywym informacjom Ajdir padło i sam szejk omal że nie wpadł w n iew o lę. . . Zarzucił mu, że Birrano zdradził zapewne, skoro przysłał takie informacje . . . Źe szkoda pieniędzy na taki wywiad . . .
Przymówili sobie bardzo ostro . . . Szejk roz
goryczony ostatnimi wypadkami nie panował zu
pełnie nad nerwami i nad słowami . . . Oświadczył, nie chce być dłużej powolnem narzędziem jakiejś tam kliki . . . t e zawrze pokój ze sprzymierzonymi państwami, choćby na miernych warunkach, ąle po
szuka zemsty na tej bandzie przeklętej . . . Wyda swym dotychczasowym nieprzyjacielom listę wszystkich szpiegów, którzy dla niego z tamtej strony pracowali . . . a jego, majora Oskata Hagena oraz kilku innych każe odstawić związanych do po
sterunków francuskich . . .
Major Hagen miał zbyt wiele .zasług", zakar- bowanych dobrze u Francuzów tak z obecnych cza
sów jak i z czasów wielkiej wojny . . . aby mógł wątpić, jaki go los czeka w razie, gdyby szejk groźbę swą spełnił . . .
(Ciąg dalszy nastąpi.)
N u m er 7. ŚWIATOWID S tr. 15.
P okryty zupełnie śniegiem Kopiec Kościuszki pod Krakowem w raz z m uram i fortu u jego stóp.
Ag. fot. .Ś w iato w id a* , n a p ł. k ra jo w y c h .A lfa*.
Ogród Saski w W arszawie w pobliżu wieży ciśnień, z rozbaw ioną publicznością, zwłaszcza m łodszą generacją, używającą na ślizgawce i saneczkowaniu.
Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, n a p ły ta c h k ra j. .A lfa*.
* \
Wesołe finale młodzieży, rozkoszującej się saneczkow aniem na podm iejskich, w śnieg otulonych gruntach:
Ag. fot. .Ś w iatow ida* n a pt. k ra j. .A lfa*.
W m glisty dzień zimowy: Widok na pom nik Mickiewicza na Rynku krakowskim , w zięty z pod arkad Sukiennic.
Ag. fo t. „Ś w iatow ida“, n a p t. k ra j. „Alfa*.
„Precz mi z oczu!“ D laczego? „Gdzie Twa obie
c a n k a ? “ C zekolada? J e s t n n A \ T y A
«44przecież! Nie cbcę! To nie D K n l l I V A X Str. 16 . _________________________________________________________ ŚWIATOWID
R O Z M A I
Tydzień trzeźwości w Polsce. Propagandą na rzecz tego hasła, przeprow adzoną w ostatnim tygodniu w całej Polsce, zajęła się w Krakowie młodzież rękodzielnicza i przem ysłowa, mieszcząca się w Bursie X. Kuzno- wicza- Zdjęcie nasze przedstaw ia fragm ent dem onstracyjnego pochodu pod h a s łe m : „Nie daw ajcie dzieciom ani piw a, ani wina ani wódki*.
Ag. fot. .Ś w iatow ida* zdi. n a pł. k ra j. .A lfa*.I .
N um er 7.
Z krakowskiej Reduty Prasy. Najwspanialszym balem karnaw ału w Krakowie — zgodnie zresztą z dawną trad y cją — była odbyta w dniu 1. lutego w salach Starego Teatru R eduta Prasy. Wśród licznych efektownych
kostjum ów zwracały na siebie uwagę pp. Steiglerów ny jako „żywe dzienniki“ krakowskie.
Ag. fot. «.Światowida*, xd|. na pi. k ra). .A lfa*.