• Nie Znaleziono Wyników

Światowid : ilustrowany kuryer tygodniowy. R. 4, nr 7 (132).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Światowid : ilustrowany kuryer tygodniowy. R. 4, nr 7 (132)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 7 (132) Sobota, 12. lutego 1927 Rok IV.

JÓZEF WĘGRZYN JAKO KAROL MOOR.

Nal. poczt. opt. ryczałtom. Numer zawiera 20 stronic

Nieśmiertelnych, zawsze .młodych" .Zbójców" Fryderyka Sdtillera, wznowił z wielką starannością Teatr Narodowy w Warszawie. Rola Karola Moora, tego entuzjasty dla

ł*®‘ P»JF»ącego wskrzesić dawne ideały staroiytnego Brutusa, nie mogła być przez nikogo żywiej i z większym porywem graną, jak przez znakomitego artystą

Józefa Węgrzyna, którego świetny talent zabłysnął przed laty na krakowskiej scenie w kreacji Brutusa z „Legjean" Wyspiańskiego. Ag«wł» .światowida". - FoL J. Malarski.

(2)

Str. 2. ŚWIATOWID Num er 7.

E pokow e wprost znaczenie m a odkrycie grobow ca Tutankha- mena i dalsza praca na tym terenie, mo­

gąca się poszczycić coraz to nowymi w a­

żnymi wynikami. Zna­

czenie tego faktu leży przedewszystkiem w tern, że jeśli nie po raz pierwszy wogóle, to poraź pierwszy od wielu dziesiątek lat, p race archeologów w E gip cie zdołały bogac­

twem swoich wyników zainteresować nietylko historyków sztuki i kultury lub specjali­

stów egiptologów, ale najszersze warstwy spo­

łeczeństwa. Stało się to właśnie dzięki bo­

gactw u w ydobytych po wielu wiekach na jaw skarbów, skarbów juz nie w znaczeniu martwej przenośni, lecz istotnych skar­

bów, bogactw em ma- terjału — złota i drogich kamieni — i kunsztownością i artystycznego opra­

cowania przem awia­

jących nietylko do rozumu, ale i do uczu­

cia i wyobraźni wiel­

kich mas. Pow tóre zaś te prace archeologi­

czne m ają i to zna­

czenie, że przed oczy­

ma tych miljonów ludzi - - odsłoniły nieznany im świat piękna, piękna odrębnego niewątpli­

wie od tego wszystkiego, cośm y od cza­

sów włoskiego renesansu za piękno uwa-

Epipcjan, postać bogini izis. Postacie te strzegą skrzyni w sk arb u w grobowcu rzeźba odwrócona je st przodem, dla pokazania całej subtelności artystycznego

w ykonania (p. zdj. 2, str. 3).

ktoby powtarzał jeszcze stary frazes o bezdusznej martwocie sztuki egipskiej i

i może w niejednym ze współczesnych ob­

serw atorów budzi się nawet zawstydzające dla dzisiejszych cza­

sów przeświadczenie, że jeżeli na wielu innych polach je st niewątpli­

wie olbrzymi postęp i n. p. świat techniczny X X . w. wygląda zu­

pełnie inaczej, niż tech­

nika staroegipska, to sztuka przez ten długi szereg wieków, naj­

delikatniej i najpobła- żliwej wyrażając się o współczesnej jej twór­

czości, tak wielkich postępów nie doko­

nała. O dkrycia, około grobow ca Tutankha- m ena dokonywane, nie są jeszcze skończone i raz po raz wielkie agencje fotograficzne angielskie publikują zdjęcia z nowych zdo­

byczy. Równocześnie z innymi światowymi pismami ilustrowanymi otrzymaliśmy z Lon­

dynu nową serję ta­

kich zdjęć, którą na tej i następnej stronicy reprodukujem y, pewni, że w yw ołają one wśród naszych czytelników w yjątkow e wprost za­

ciekawienie. Uderza- jącem jest, że w po­

równaniu z niezwykle oblitemi odkryciam i z dziedziny sztuki, odna­

leziono w grobowcu Tutańkham ena bardzo mało tekstów staro- egipskich, pisanych, ja k wiadomo na papi­

rusach. A szkoda to wielka, gdyż z tek-

N O W O O D K R Y T E C U D A G R O B O W C A T U T A N K H A M E N A. I

W achlarz króla ze strusich piór, zdobytych przez niego na polow aniach, trzy tysiące dw ieście lat tem u w pustyni Heliopolisu. Rączka w achlarza z kości sło­

niowej, inkrustow ana kolorową em alją z obręczam i złotem i, zakończona lapis lazuli.

Berła i batogi królewskie, znalezione w skarbcu króla. Zrobione ze złota, in k ru ­ stow ane granatow ą i czarną em alją, z w yrytym i inicjałam i królew skim i. Mały

batog należał do króla T utankham ena zą chłopięcych jego lat.

żali, ale piękna, które każdy wrażliwy umysł musi uznać za takie. Dzięki odkryciu grobow ca Tutanldiamena niema już dzisiaj chyba nikogo w < cywilizowanym świecie,

śmiał ją nazywać barbarzyństwem. Stajem y

t

stów tych m ogliby historycy zrekonstruo- przeciwnie zdumieni wprost i oszołomieni wać historję niezwykłej epoki dziejo- bogactwem form, subtelnością zmysłu w ej, o której ta R jmało dotychczas wiemy, artystycznego, delikatnością wykonania

w ej, o której

S p o rt a n d G en eral P resa Mr. H a rry B u rto n , o f M etropoli- New Y ork.

(3)

Numer 7. ' ŚWIATOWID Sir. 3.

N O W O O D K R Y T E C U D A G R O B O W C A T U T A N K H A M E N A.

Rzeźba w drzewie, pozłacana, przedstaw iająca mło­

dego króla, ubranego w płócienny płaszcz. Król trzyma w ręce batog i królew ską laskę z pozłacanego bronzu. Je st to jeden z trzydziestu posążków króla, znalezionych w czarnych skrzyniach w skarbcu

królewskim .

Skrzynia, znaleziona w ostatniej kom nacie grobowca T utankham ena, strzeżona przez cztery boginie: Izis, N ephthys, Neith, Selkit. Skrzynia złota ozdobiona wężami, które na głowie m ają tarczę słońca, zaw iera naczynia i zastaw ę stołow ą króla. (P atrz zdj. pierw sze na po­

przedniej stronicy).

Ta sam a rzeźba, co na pierwszej rycinie na lewo, tylko bez okrycia wierzchniego, z sandałam i' z po­

złacanego bronzu. Na niej wyraźniej jeszcze, niż na tam tej obserw ow ać można drobiazgowość szczegółów anatom icznych i wysoce artystyczne połączenie

realizm u ze stylizowaniem.

Bóg — szakal, bożek Ąnubis, w edług w iary starych Egipcjan przem ieniający się w czarnego szakala dla straży nad grobam i um arłych. Po trzech tysiącach lat

znaleziono go na posterunku jako «niezłomnego straż n ik a“.

Model okrętu, znalezionego'w grobie T utankham ena. O kręt ten był przeznaczony na podróż króla po jego śm ierci, sym boliczną podróż przez wody Oceanu do Świętej Góry. Okręt jest zupełnie wykończony ze zwiniętym i żaglami i m isternie

wykonanym i kabinam i.

(4)

Ruchoma blbljoteka kolejowa. W Katowicach odbyto się w obecności p. woj. G rażyń­

skiego, prezesa dyr. kol. Dobrzyckiego i innych uroczyste pośw ięcenie ruchomej Bibljoteki kolejowej, przeznaczonej do użytku kolejarzy tam tejszej dyrekcji.

Pożegnanie posła i min. pełnom. Czechosłowacji w Warszawie p. Fliedera. Zdjęcie nasze przedstaw ia uroczyste pożegnanie odchodzącego * z Warszawy posła Czecho­

słowacji p. Fliedera (X) przez personal poselstwa. Ag. fot. „Światowida*.

Port w Gdyni pięknie, gdy i

śniegu. Jeżeli nasze m iasta w yglądają tak świeży obfity śnieg przykryje je, usuwając

z przed oczu wszystko, co ich piękność kazi, to nadm or­

skie okolice, gdzie śnieg i lód tak szybko nie topnieje,

F o t. R. M oraw ski, G d ynia.

tern piękniejszy przedstaw iają widok. Oto n. p. obraz z Gdyni, przedstaw iający zam arznięte molo w porcie rybackim .

Poświęcenie pierwszej karetki .Strażnicy Lekarskiej* w Warszawie. Nowo pow stałe to tow arzystw o m a za zadanie przewozić chorych w granicach Rzeczypospolitej.

Zdjęcie nasze przedstaw ia w nętrze wozu, przy którym stoją prezes Tow arzystwa dr.

Czechowski (1), sekr. dr. Puchalski (2), oraz znany chirurg dr. K isler (3).

Wystawa obrazów A. Laazeńki w Poznaniu. W stolicy W ielkopolski otw arto w sali Hotelu „Apollo* w ystawę obrazów A. Laszeńki. W dniu otw arcia zwiedzili w ystaw ę

m. i. woj. Bniński (1), prez. R atajski (2), gen. H auser (3), kom. Hass (4).

Ag. fot. ś w ia to w id a * zdj. na pł. kraj. .A lfa .

ŚWIATOW ID Numer 7.

(5)

Numer 7. ŚW IATOW ID Str. 5

Nowy gabinet ministrów Rzeszy Niemieckiej. D.r. Marx utw orzył wreszcie nowy gabinet, oparty — z wyłączeniem socjalistów — o koalicję stronnictw mieszczań­

skich z udziałem umiarkowanych nacjonalistów. Siedzą od lewej pp. dr. Brauns, d r. Stresem ann (spr. zagr.), dr. Marx (kanclerz), dr. Hergt (nacjonalista), dr. Gessler (wojsko), — stoją dr. Koch, dr. Keudell (nacjonalista), dr. Köhler, Schiele i dr.

Curtins.

F o t R Sennecke. Beri i a.

Jak w C ieszynie. . . Powojenny tra k ta t pomiędzy Ilalją a Jugoslaw ją rozdzieli!

daw ne m iasto Fium e pomiędzy oba te pań stw a: śródm ieście dostały Włochy, przedm ieście Suszak Jugosław ia. Mała rzeczka dzieli te terytorja. Most pierw otny nad nią padł ofiarą zatargów pomiędzy oboma państw am i przed zawarciem tej umowy. Obecnie odbyło się uroczyste otw a-cie nowego mostu. W głębi, gdzie jest duży dom , jest Jugosław ia, na pierwszym płanie zaś Italjia.

Fot. C ario DeUus, N e rń .

Poseł Rzeczypospolitej Polskiej przy Króla Itslji p.

Roman Knoll obejmuje swą placówkę. Przyjazd posła Rzpltej Polskiej do Rzymu i wręczenie przez niego Królowi Italji listów uwierzytelniających, stały się ważnem wydarzeniem politycznem w świecie rzymskim.

Tamtejsza prasa powitała p. Knolla z niezw ykłą se rd e ­ cznością, a cztery wybitne dzienniki w łoskie: Corriere della Sera, Messaggero, Giornale dTtalia i Lavoro d lta lia podały obszerne wywiady z nowym posłem,

podnosząc potrzebę zacieśnienia stosunków między oboma państwam i. Podajemy tutaj szereg ilustracji, odnoszących się do uroczystości przyjęcia p. posła przez Króla Wiktora Em anuela III., a m ianow icie: U góry na lew o: Dworski ekwipaż z herbem Królestwa Italji zajeźdza przed willę poselstw a polskiego przy Kwirynale, celem przewiezienia posła na audjeucję — na ilustracji na praw o powóz z posłem i członkami poselstw a zajeżdza przed pałac królew ski na K w irynale — wreszcie u dołu podajem y fotografję

całego personalu Poselstwa Rzpltej Polskiej przy K w iry­

nale, przyczem zwracam y uwagę na galowe uniform y, które Polska w'zorem innych państw zaprowadza obecnie dla srcoich dyplom atycznych przedstaw icieli zagranicą.

Na zdjęciu tem stoją od lewej pp. sekretarz Chałupczyń- ski, radca dr. G ünther, sekr. br. Mycielski (na stopniu), poseł Knoll, radca handl. Mikulski (na stopniu), konsul

Tomaszewski i sekr. Siemiradzki.

Fot. L. C h rzan o w sk i, Rzym .

(6)

Str. 6 . _____________________________ ŚW IATOW ID_____________________ * N um er 7.

Szykowna sukieneczka z angielskiej w ełny. Płaszczyk w iosenny, m odel paryski Redferna. O ryginalny płaszcźyk z w ełny beige.

N O W O ŚCI N A

SEZO N P R Z E JŚC IO W Y .

Oryginalny najm odniejszy toczek z słom ki beige z hełm em ze skóry gazeli.

Pomimo, że m eteorologowie przepow iadają nam jeszcze falę mrozów, tw órcy mody m yślą już o zao­

patrzeniu nas na sezon pi zejściowy przed wiosenny.

Przedewszystkiem w oknach w ystaw m odniarskich pojawiły się kapelusze przejściowe, które zasadniczo

nie różnią się od kapeluszy z ubiegłego sezonu. Główki ciągle jeszcze wysokie, ty lk o w yginane w przeróżny sposób, wogóle z w ybitną tendencją do oryginalności i fantazyjności. Najnowsze modele chętnie posługują się jedw abiem i filcem, skom binowanym ze słom ką. Pokazują się również m odele kapeluszy o szerszych kresach, ale zdaje się, że jed n ak utrzym ają się fasony m niejsze przynajm niej do wiosennych kostjum ów i pła­

szczyków. Może dopiero w lecie, do letnich sukien, pojaw ią się w większej ilości duże kapelusze, czego źyczyćby sobie należało ze względu na to, że są one o w iele bardziej tw arzowe. Słychać, t e wiosna przy­

niesie nam toczki. Znane paryskie m odniarki lan­

sują obecnie cały szereg różnych odm ian toczków.

Kloszyk przedwiosenny koloru vert-gris.

N ajm odniejszy kapelusik w form ie beretu z g ranato­

wej w ełny, z opaską z bladobłękitnej skóry.

Modne b ęd ą również kapelusiki m aleńkie, przypom i­

nające czapeczki. Jeżeli m ow a o sezonie przejściowym , to na pierw szy plan wysuw a się zapytanie: płaszcz, czy kostjum ? Praw dopodobnie jedno i drugie, jedna­

kowoż z w iększą przewagą płaszcza, zwłaszcza do celów praktycznych. Co się tyczy linji zasadniczej w iosennej, to zdaje się, że talja wysoko umieszczona, którą usiłowano lansow ać, jakoś narazie nie przyjęła się w Paryżu. W prawdzie sta n obecnie sięga nieco wyżej bioder, ale daleko mu jeszcze do właściwego swojego miejsca. Najnowsze m odele zdradzają skłonność do draperji, ale do draperyj niezbyt skom plikow anych. Narazie jednak linja prosta utrzym uje się. Być może jednak, że dalszy rozwój pójdzie w kierunku czegoś bardziej fanta­

zyjnego, ornam entacyjnego, skom plikowanego. Co się tyczy m ateryj, używanych na w iosenne kostjum y, to przedewszystkiem najm odniejszy je s t klasyczny kasha, pozatem „crepella“, wym arzona m aterja na suknie

wizytowe i spacerowe. Jaga.

(7)

N u m er 7. ŚWIATOW ID Str. 7.

.Mecenas ^ Bolbec i jego mąi* w Teatrze Polskim n a fotel „nieśm iertelnego* w francuskiej Akademji), wiczem i Brzeskim — n a prawo zaś fotografję p. Gra- w Poznania. Wesoła komedja paryskiej spółki autor- cieszy się wielkiem powodzeniem w Poznania. Podajemy bowskiej, grającej w tej sztuce głów ną rolę kobiecą, skiej V erneuil’a i T ristana Bernard’s (obecnie kandydata tutaj na lewo zabaw ną scenę pom iędzy pp. Efratkie- Fot. st.

M arkiew icz, Po zn ań .

__________

Twórcza modnej fryzury a la garconne — aktorem. Słynny paryski fryzjer Antoine, Polak z pochodzenia, zapragnął również laurów scenicznych i z ogromnem powodzeniem jako jedna z najnowszych

paryskich sensacji, w ystępuje na tam tejszych scenach.

Fot. LOwy, P aris.

„Wiedza Radosna* Arnolda Fraccarolli'ego w Teatrze Niejakim im. J. Słowackiego w Krakowie.

Dzięki przekładow i p. Zofji Jachim eckiej scena polska pozyskała now ą kom edję autora granego swego czasu w W arszawie „Liścia Figowego*. Pod poważnym tytułem , przypom ina­

jącym Nietschego zaw arta je st wesoła treść. Podajem y tutaj scenę z III. aktu z pp. (od lewej) dyr. Z. Nowakowskim (Pasco), Kułakowskim (Komandor) i Miarczyńskim (Towarzysz).

.W iedze Radosne*. Arnolda FraccarollTego w Teatrze Miejskim im. J. Słowackiego w. Kra*

kowie. Z tego przedstaw ienia, jednego z najudatniejszym w bieżącym sezonie w K rakowie, dołączamy jeszcze zdjęcie z I. a k tu pp. (od lewej) Koronkiewiczówną (Tereseita), Nowakow­

skim (Pasco) i Zarucką (Miss).

A g. fo t. .Św iato w id a* ad], n a pt. k ra j. .A lfa*.

(8)

Str. 8 , _________________________________ ŚWIATOW ID__ ___________ . N umer 7.

> B R A Z K I S P O R T O W E .

Zawody pływackie na Pradze. Ogólny widok m iejsca zawodów nad Wisłą z trybu­

nami, przepełnionym i widzami.

Ag. fot. .Ś w iato w id a* id j. n a pł. k ra j. .A lfa*.

Zawody pływackie na Pradze. Znani pływacy Pęcillo Kaźmierz i Choruentowski Józef

W

m om encie skoku do wody.

Ag. fot. .Ś w ia to w id a* , zdj. n a p ły ta c h k r a j . .A lfa*.

Saneczki — żaglowiec, P. R. W. Lipiński, kierow nik harcerskiej drużyny i uczeń gimn.

w Gnieźnie nadesłał nam ciekawe zdjęcie, przedstaw iające go na saneczkach, według jego w łasnego pom ysłu przerobionych na żaglowiec. Dwie pary łyżew przym ocowane są tu do płóz, płachta nam iotow a została żaglem, laski harcerskie zastąpiły m aszt i reje.

Zawody hockey’owe A. Z. S. na Dynasach w Warszawie. Ogólny widok obu walczą­

cych w dniu 2. lutego b. r. drużyn. Hockey na lodzie staje się coraz bardziej popularnym tak zagranicą, jak i w Polsce.

Ag. fot. .Św iatow ida* zdj. n a pł. k ra j. .A lfa".

Projekt nowego schroniska w Tatrach. Na miejsce dotychczasow ego schroniska w Dolinie Kościeliskiej, nie od- powiadającogo nowoczesnym wym aganiom , p. K. S tryjeński zaprojektow ał nowe schronisko, którego widok

tutaj podajem y.

Fot. Sch ab en b eck , Z ak o p an e.

Wędrowna propaganda. Zdjęcie nasze przedstaw ia p. Pa- pińskiego, który odbywa pieszo podróż naokoło św iata, urządzając w ykłady o Polsce. F otograf nasz zdjął go n a

PL Św. Ducha w Krakowie.

(9)

N um er 7. ŚWIATOW ID 8 tr‘ 9 ‘

Wieże, które podtrzym ują na wysokości około 80 m.

nad powierzchnią ziemi antenę, z której idą tale.

Ag. fot. .Św iato w id a* zdj. n a pł. k ra j. .A l fa '.

»Studio* czyli lokal, w którym odbyw ają się wykłady, koncerty i inne produkcje.

A g. fot. .Ś w ia to w id a “ zdj. na pł. kra). .A lfa*.

Hala motorów i przetw órnia, mieszcząca się w kazam atach byłego fortu.

Ag. fot. .Ś w iato w id a* , zdj. n a pi. kraj. .A lfa*.

O scylatory lampowe, w ytwarzające prąd, zdolny do wyprom ieniowywania w przestrzeń energji elektrycznej.

Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, n a p ły tach k rajo w y ch .A lfa “.

J A K W Y G L Ą D A N O W A R A D I O S T A C J A W W A R S Z A W I E .

W połowie lutego b. r. zacznie nadaw ać audycje stacji europejskich, pod względem zaś urządzenia wszym zaś planie głów ną tablicę rozdzielczą. łva nowo zbudowana radiostacja w W arszawie. Pobudo- technicznego przewyższa ją jedynie stacja w Daven- zdjęciu na praw o widzimy am plifikatornię, ezi li wana została na pagórkach fortu Mokotowskiego try. Nasze zdjęcie n a lewo przedstaw ia inżyniera urządzenia, służące do wzm acniania prądów . Przy i jest co do rozmiarów trzecią z rzędu wśród radio- Rabęckiego, kierow nika technicznego stacji, na pier- aparaturze siedzi w ybitny radiotechnik p. Kempiński.

D yrektor techniczny Polskiego Radia inż. W ładysław Heller.

Ag. fot. .Ś w iatow ida* zdj. n a pł. k ra j. .A lfa “.

(10)

Str. 10. ŚWIATOWID N um er 7.

L. Różyckiego „Beatrix Cenci “ : Scena fu r ji z aktu /. P . Czapska (/) matka, p. Mokrzycka (2) Beatrix.

Ag. fot. .Ś w iato w id a* zdj. n a pł. k ra j. „Alfa*.

Fakt wystawienia no- wej opery polskiej nie należy do częstych zja­

wisk i temsamem już godzien jest szczegól­

niejszej uwagi. Tembar- dziej, jeżeli twórcą tego dzieła muzycznoteatral- nego jest uznany już kompozytor, nie poraź pierwszy występujący na tem polu, lecz przeciw­

nie, zapisany już tTwale w dziejach nowej opery polskiej. To też z dawna oczekiwana premjera

„Beatrix Cenci“ Ludo­

mira Różyckiego, stała się pierwszorzędnem wy­

darzeniem teatralnem, nie mówiąc już o tem, że była równocześnie świetnem wydarzeniem wytwornego życia towarzyskiego Warszawy.

L. Różycki ostatniem tem dziełem przyłączył

Wątpliwy co do autentym Cenci Guido Reniego (//;

Barberini a .

Twórca .Beatrix Cenci" L . Różycki (/), kapelmistrz Fitelberg (2).

Wodyński , dekorator (j), Popławski, reżyser (4).

Ag. fot. .Światowida**. — Pot. M alarski.

Portret Juljusza Słowackiego z r. 18 )8 (według rysunku J . Kurowskiego).

się do szeregu twórców, których krwawy, lecz dramatyczny wyjątek z dawnych kronik ku so­

bie pociągnął. Na końcu XVI. w. dokonała się w Italji ta tragedja, ści­

nająca krew w żyłach, wywołująca uczucie grozy, prawie że nie­

możliwej do zniesienia.

Kroniki późnego rene­

sansu italskiego mówią o tym dramacie, w któ­

rym urocza Beatrix Cenci, córka osławionego z po­

wodu hulaszczego życia szlachcica rzymskiego, w porozumieniu z matką swą Lukrecją i dwoma braćmi, broniąc się przed kazirodczą namiętnością ojca»

najmuje bandytów, którzy go mordują. Proces odbywa się wśród nie dającego się opisać roznamiętnienia oskarżycieli i obrońców — wyrok zapada ostatecznie na śmierć obu ko­

biet i jednego z młodzieńców.

Papież skłonny jest nawet po­

dobno ułaskawić skazanych, równocześnie jednak dokonywa się druga ohydna zbrodnia:

fcratobójstwo, popełnione przez kochanka Beatryczy, Gianiego i na widok tej nowej zbrodni łaska papieska się cofa, wyrok zostaje wykonany. Stanisław Tarnowski pisze o tem, że przejmująca grozą i ohydą zbrodnia mimo całej swej dramatyczności nie skusiła w .normalnych* czasach poezji nikogo do opracowania jej w formie literackiej. I rzeczy­

wiście mamy tylko z dawniej­

szych lat portret Beatryczy, i to podobno nie autentyczny.

Dopiero gdy nastały czasy ro-

mantyzmu, w którym z pewną „B eatrix Cenci" L . Różyckiego: Scena z akt

Ag. fot. „Św iatow id«'“, xdj

B E A T R I J

Z okazji wystawienia nowej Opery L. Rtfyci

(11)

Numer 7. ŚWIATOWID Str. 11.

X C E N C I

ttyckiego w Teatrze Wielkim w Warszawie.

ntyczności portret Beatrice ( if f } —1642) w galerji ii w Rzymie.

pasją szukał motywów anormalnych i grozą wstrząsających jeden z najwybitniejszych przed­

stawicieli tej niewątpli­

wej chorobliwości roman­

tycznej, świetny zresztą angielski poeta Percy Bysshe Shelley (1 7 9 2 — 1822) pisze wspaniałą tragedję o .Rodzinie Cenci*. W kilkanaście lat potem tensam te­

mat porywa wyobraźnię Juljusza Słowackiego, który naprzód w r. 1832 rzuca na papier w wi- docznem nerwowem pod­

nieceniu kilka fragmen­

tarycznych scen niedo­

kończonego nigdy fran­

cuskiego dramatu, póź­

niej zaś tworzy swą cu­

downą polską mową tragedję »Beatrix Cenci*. Grał ją w r. 1909 Teatr Miejski

„Beatrix Cenci" L. Różyckiego: Scena zbiorowa aktu II. nad zwłokami zamordowanego ojca Cenci.

Ag. .Ś w ia to w id a* fot. M alarski.

ktu III. Od lewej pp. Wermińska i Czapska.

u t|. na płytach kraj. .Alfa*.

w Krakowie w świetnej obsadzie pierwszych ról:

p. Solska jako Beatrix, p. Wysocka jako jej matka, nieżyjący już Tarasiewicz jako Giani, p. Solski jako demo­

niczny intrygant Negri;

i wówczas sztuka po­

zostawiła na umysłach widzów potężne wraże­

nie, lecz na stałe prawa obywatelstwa na polskiej scenie niewątpliwie przedewszystkiem wsku­

tek swego tematu, uzy­

skać nie zdołała. Opera, która muzyką i śpiewem zaciera poniekąd ostre, kłujące kontury akcji i ją samą unosi niejako w wyższe sfery, jest może właściwszym sposobem wypo­

wiedzenia tej tragedji od poezji, i dlatego najnowsze dzieło znakomitego kompozy­

tora budzić może spokojniejsze, czysto artystyczne uczucia.

Krytyka wyraża się o no- wem dziele Ludomira Róży­

ckiego nader pochlebnie, pod­

nosząc jego wielką wartość muzyczną. Różycki należy do tych nowoczesnych kompozy­

torów, którzy mimo swego modernizmu nie zerwali z dotychczasowym dorobkiem muzycznym klasyków. Szersza publiczność, wychowana na dawnych wzorach, nie potrze­

buje obawiać się przesadnej

»atonalności* w kompozycjach naszego mistrza, którego u- twory grywane są na scenach zagranicznych i w salach kon­

certowych stolic europejskich.

Różycki i Szymanowski — dwa te nazwiska pojawiają się coraz częściej w repertua­

rze muzyki europejskiej.

J . Słowackiego „ Beatrix Cenci" na scenie Teatru Miejskiego im J . Słowackiego w Krakowie z pp. Wysocką (1)

matką i Sołską (2) Beatrix.

Twórca tragedji „ Rodzina Cencich", angielski poeta Percy

Bysshe Shelley.

(12)

S tr. 12. ŚWIATOWID Numer 7.

O S I O Ł K I O Ł U D N I U.

Osły — mówimy tu oczywiście tylko o czworo­

nożnych osłach - są n nas bardzo rządkiem zja­

wiskiem na ulicach m iast, a naw et na gościńcach wiejskich i ilekroć razy to zwierzę pojawi się na nich, nosząc na grzbiecie jakieś ciężary, zawsze jest przedm iotem szczególniejszej uwagi ze strony gawiedzi i rozm aitych dowcipów i docinków pod adresem pro­

wadzącego je człowieka, m niej więcej w guście zna­

nej bajki o .O śle i Jacku“. Na południu natom iast, zwłaszcza w południow ej Italji i w Hiszpanji, zjawisko

to je st dość powszechnem i wywoływa wprawdzie tę sam ą ciekawość, ale o charakterze bardziej dobro­

dusznym, zgodniejszym więc z n aturą tego zwierzę­

cia, którego rzekoma głupota w wielu wypadkach jest też tylko dobrodusznością. Podajemy tutaj kilka obrazków z Italji i Hiszpanji, które właściwie osobnego wyjaśnienia n ie wymagają. Dła dokładności jedynie kilka słów takiego kom entarza: Zdjęcie górne na lewo to widok osiołka, towarzyszącego wędrownemu sprzedawcy młynków, jakie i u nas są ulubioną za­

bawką — zdjęcie górne na praw o przedstaw ia często w Granadzie spotykany obrazek osiołków, obciążonych workami z najrozm aitszą zaw artością. Środkowe zdję­

cia podają: na lewo jarm ark na osły w Sevilli, na prawo zaś obrazek z San Remo (Riviera Italska).

Wreszcie u dołu widzim y na lewo „kooperatywę*

osiołka z koniem w Neapolu — na praw o jazdę w ierzchem na osiołku w Andaluzji (południowa

Hiszpanja).

Fot. C arlo D elius, N ervi.

(13)

Konkurs na pomnik T. Kościuszki w Warszawie. Gnębio­

na za rządów carskich Warszawa jedynie tylko Koper­

nikowi i Mickiewiczowi mogła postaw ić pom nik. Na wolną stolicę odrodzonej Polski spadł obowiązek uczczenia innych znakom itych w narodzie mężów. Pom nik Szopena już jest, obecnie zamierza się postaw ić tak i widoczny dowód wdzięczności Tadeuszowi Kościuszce. Rozpisano ju t konknrs i nagrodzono trzy projekty ; Pierwszą na­

grodę otrzym ał projekt reprodukow any na lewo, nie­

znanego autora, drugą, reprodukow any w środku projekt p. Franciszka Rotha, trzecią reprodukow any na prawo

projekt A leksandra Jackow skiego.

Ag. fot. .Ś w iato w id a* , n a p ły ta c h k ra jo w y c h .A lfa*.

Numer 7 . ŚWIATOWID . . Str. 13 .

Z O S T A T N I C H W Y D A R Z E Ń .

Wymiana więźniów politycznych z Litwą. Zdjęcie nasze przedstaw ia chwilę przed wymianą na granicy litew skiej pod Oranami. Wśród obecnych prezes oddziału wi­

leńskiego Czerwonego Krzyża pan Uniechowski (1) i prokurator sądu apelacyjnego Pliszczyński (2).

Ag. fot. .Ś w ia to w id a* , n a pt. k ra j. .A lfa*.

Umowa polsko-niemiecko-gdańska w sprawie rezerw ubezpieczeń socjalnych. Siedzą

1

» podpisaniu tej umowy w W arszawie pp. Dr. W róbel, radca stanu Claassen z Gdańska, pełnom. rządu polskiego Prądzyński i radca legać. z. M. S. Z. dr. Mar­

chlewski. S to ją: p p .p ru s k i nacz. wydź. dr. Horowitz, radca G rensenberg z Gdańska i radca Kerm enic z kom isarjatu gen. Rzeczypospolitej w G dańska.

Walka z gruźlicą. W K rakow ie obradow ał w ubiegłą niedzielę 1. Zjazd Kas Chorych w spraw ie walki z gruźlicą.

Przy tej sposobności znana firm a wydawnicza G ebethner urządziła w ystawę książek, broszur i plakatów przeciwgruźliczych. Zdjęcie nasze przedstaw ia fragm ent tej w ystaw y w sati Muzeum Przem ysłowego w Krako­

wie. Stoją m. i. dyr. Klem ensiewicz (Kraków 1), dyr. Siwik (W arszawa 2), w iceprezydent Łodzi Kałużyński (3) dr. Bogucki (W arszawa 4), kom. Wrzeszcz (Sosnowiec 5), dr. Kuczewski (Zakopane 6), dyr. Ochman (Lwów 7)

i inni.

Ag. fnt. Św iatow ida*, n a pi. k rajo w y ch „Alfa*.

Otwarcie wzorowej piekarni w Krakowie. W ubiegłą sobotę odbyło się w obecności przedstaw icieli władz i organizacji uroczyste otw arcie wzorowej piekarni w Krakowie. Podajem y tutaj fragm ent bali maszyn z w ielką

dzierzą m etalow ą z kwasami.

Ag. fot. .Św iato w id a* , n a pi. k ra j. „Alfa*.

(14)

Str. 14. ŚWIATOWID Numer 7.

A. MARCZYŃSKI

Zgliszcza i ruina. . .

Długo pasł szejk wzrok swój rajskimi kształtami huryssy . . .

— Podejdź bliżej. . . Wyciągnął ku niej ramiona. . . Zadzwoniły leciuteńko sznury pereł . . . Ruszyła sylwetka kobieca . . . Powoli, powoli . . . Ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała . . .

Szła wolno . . . jak ofiara na stos nieuchronny...

Jak ptak złotopióry, urzeczony mocarną potęgą wzroku węża idzie bezwolny w rozwartą paszczę po­

twora . . . w uścisk jego oślizgłych splotów . . . Wit patrzał . . . Musiał patrzeć . . . Nie znalazł siły, by zawrzeć powieki i osłonić szczelnie zbolałe źrenice . . . Myśl rozsadzała mu czaszkę . . .

Nagle niewolnica zachwiała się silnie . . . Zerwał się szejk . . . Porwał na ręce o s ła b łą ... Poniósł ją na posłanie poduszek i r z u c ił... Upadł obok n ie j ...

Teraz dopiero ujrzał Witołd twarz . . . Twarz Carmen . . .

Zdziwił się że nie odczuł nowego pchnięcia noża bólu . . . w serce . . .

Wiedział przecie, że to będzie Carmen . . . Zdumiał by się raczej, gdyby to była twarz inna . . .

Sen musiał się dopełnić . . .

A szejk pochylił głowę i wżarł się ustami między jej piersi. Spragnionemi rękoma pieścił jej ciało . . .

Witołd znalazł nagle jeszcze jeden nerw nie przepalony . . . Nie znieczulony . . . Uderzył twarzą w kratę. Błyskawicznie przesunął usta w poprzek najbliższego pręta poziomego. Zerwał opaskę . . . Nadludzką siłą wypluł knebel . . . Ryknął . . .

— Carmen . . .

Tylko żałość bezmierna była w tym głosie.

Żałość tak wielka, że darła trzewia na strzępy . . . Usłyszała . . . Poznała głos . . . Zobaczyła przy­

lepioną do kraty twarz . . . Tam w g ó r z e . . . Znikła już twarz Witołda . . .

Murzyn szarpnął go potężnie za kark w t y ł . . . Zu dłonią zakryła mu u sta . . . U g r y z ł. . . Raz jeszcze wydał straszny okrzyk rozpJczy i zemdlał zduszony pod gardło wielką łapą Negra . . .

Szejk zerwał się . . . Zobaczył odchyloną okie- nicę . . . Chciał krzyknąć na służbę, ale się wstrzy­

mał . . . Zrozumiał, że to Zu chciała jeńcowi zrobić widowisko . . . Uśmiechnął się zadow olony:

— Jest tam ? . . . Tern lepiej. Niech patrzy . . . pomyślał i rzucił się na swoją ofiarę . . . Carmen nie mogła się bronić . . . Cóż znaczyły jej wątłe siły wobec tych ramion stalowych . . . Czuła, że ulegnie lada moment . . . więc tylko przedłużała nadejście chwili najstraszniejszej . . . Zaplątała słabe nogi . . . odpychała dłońmi natrętne ciało mężczyzny . . . Lecz upór jej, jej słaby opór podniecił tylko szejk a ...

Wtem . . .

Drzwi wyleciały z trzaskiem . . . Razem z za­

wiasami . . .

Stanął w nich Hagen . . .

Na pół nagi władca Rifu skoczył ku niemu jak tygrys. Nie czekał Niemiec, aż rozżarty samiec zdusi mu gardziel, lecz ryknął co mocy w płucach . . .

— Hiszpanie zajęli miasto . . . Uciekaj szejk u ...

Jakby na potwierdzenie tych słów padła sałwa karabinowa . . . Tuż pod pałacem. Potem druga . . . Potem , zagrzmiała bezładna strzelanina . . .

Szejk błyskawicznie zarzucił selh am -.. . Nie- spojrzał nawet na nagą kobietę . . . Razem z Hagenem w ybiegli pospiesznie na dziedziniec . . . Tu czekał ich już maleńki oddziałek i Zu . . . Konie strzygły uszyma czując walkę . . . Strzały szły coraz gęstsze . . .

Murzyn otworzył wielką bramę , . . Orszak ruszył z kopyta. , ,

W uliczce stała piesza patrol hiszpańska . . . Zaskoczyło ją nagłe otwarcie się wrot dziedzińca . . . Z tej strony nie spodziewała się snać ataku . . .

Zanim żołnierze zdołali wycelować karabiny, konie przeszły przez nich jak burza . . . Obaliły . . . stratowały . . . Dwóch tylko dźwignęło się z ziem i.

Wymierzyli karabiny w stronę uciekających . . . W ciemną noc . . .

Na oślep . . . S trzał! !!

Pognały dwie kulki za orszakiem . . . Dościgły rącze konie . . . Dopadły . . . Znalazły ofiary . . .

— S p ad ł. . . S p ad ł. . . — krzyczeli żołnierze. . . Nadbiegła pomoc . . . Drugi oddziałek... Pospieszyli Tazem . . .

Na kamienistej drodze leżały dwa ciała. Jedna ofiara nie żyła. Druga wyła z bólu słabym gło sem ...

D op ad li...

— Kobieta . . . — krzyknął żołnierz . . .

— Kobieta ? . . . — zdumiał się oficer . . .

Rozdział XIII.

Sąd i kara.

Ale tylko patrole hiszpańskie wkroczyły do Ajdir pamiętnej nocy z drugiego na trzeciego paździer­

nika . . . Główna siła wmaszerowała w triumfie do­

piero następnego popołudnia . . .

Na pałacu szejka zatrzepotały hiszpańskie sztan­

dary . . .

Witołd dowiedział się nazajutrz, że Carmen została aresztowana . . . Podobno pod zarzutem szpiegostwa i udziału w kilku morderstwach . . . Nie ździwił się temu. Nie był w stanie ździwić się już żadnej wiadomości, jak również nie ździwił się, kiedy zoczył w zwierciadle, że włosy ma prawie całkiem siwe . . .

Nie dowiadywał się zupełnie o Carmen . . . Bo p o c o ? ... Przekonał się naocznie, kim je s t. . . Bardzo prawdopodobne tedy, że była także szpiegiem , że maczała nawet swe piękne ręce w krwi ofiar zamor­

dowanych . . . Te ręce, które tyle razy całował g o ­ rąco . . .

Czekał tylko, kiedy biurokratyczne formalności pozwolą mu stąd odjechać . . .

Zatęsknił za Polską . . . Wydała mu się teraz krajem tak pięknym . . . tak spokojnym . . . bez tych wszystkich okropności, jakich tutaj był świadkiem . . .

Dni płynęły s z y b k o ...

Grzmiały bezustannie armaty na południe od Ajdir . . .

Aż jednego dnia zjawiła się przed nim pie­

lęgniarka hiszpańska . . . Zaprowadziła go do Zu . . . Tak żądała ranna . . . Lekarz p o zw o lił. . .

Blado uśmiechnęła się Zu, kiedy wszedł . . . Siostra odezwała się do Witołda . . .

— Ranna otrzymała dwa postrzały z tyłu . . . Jeden dosięgnął ją w nogę i strzaskał kolano od wewnątrz . . . Druga kula poszła w szczyt pleców, złamała obojczyk i prawdopodobnie zabiła Araba jadącego przed nią . . . Nadto spadając z konia po­

tłukła się dotkliwie . . . Obawialiśmy się zwłaszcza 0 ten wyższy strzał, a tymczasem dolny jest gorszy. . . To znaczy wyjść — wyjdzie. Oczywiście. Nic jej nie grozi . . . Tylko z tą nogą będzie trochę kło­

potu . . .

— Utną ? . . . — zapytała ranna . . .

— To nie . . . Ale kuleć będziemy trochę . . .

— Z u . . . b ę d z ie ... k u la w a ... słyszysz W it...

zaperliły jej się łzy w oku.

Uspokajał ją razem ze siostrą, że przecież to jeszcze nic pewnego . . . Że i tak powinna się cie­

szyć z tego niezwykłego szczęścia . . . Dwie kule dostała i wyjdzie cało. . . Siostra usiadła opodal . . . Chciała wyjść, ale Zu powstrzymała ją ruchem ręki . . .

Zostańcie oboje . . . poprosiła cichym głosem . . .

Witołda ogarnęło współczucie . . . W tej chwili rozgrżeszał Zu ze wszystkich win . . . Miał zbyt dobre serce, by go nie miało wzruszyć cierpienie 1 spodziewane kalectwo tej kobiety . . . Jeżeli nawet była zła . . . jeżeli przechodziła z ręki do ręk i. . . Jeżeli maczała ręce w szpiegowskich sprawach . . . to w każdym razie nie robiła z siebie nigdy nie­

winnej świętoszki jak tamta . ... Nie miała ohydnej obłudy Carmen . . . Nie potrafiła tak mistrzowsko kła­

mać i zaklinać s i ę . . *. Nie ciężył na niej zarzut współudziału w najstraszniejszej zbrodni . . . w mor­

derstwach , , .

— Oboje jesteśmy kalekami, W it. . . przemówiła, mając pełne łez oczy . . . Nowa fala rozrzewnienia na­

płynęła w duszę Witołda. . . Słowa same cisnęły mu się na wargi, gdy lekkim pieszczotliwym ruchem gładził jej g łó w k ę. . .

— Oboje Zu . . . i dlatego oboje razem pój­

dziemy zacząć inne życie . . . Tak, maleńka Zu . . . Zapomniemy o tych wszystkich przejściach . . . Wyje- dziemy daleko razem . . . Wit cię będzie pielęgno­

wał . . .

Przymknęła oczy . . . Zacisnęła zęby . . . Przy­

szła chwila najstraszliwszej p okusy. . . Kosztem tam­

tej mogła teraz zdobyć szczęście . . . Jest kaleką . . . Musi zaprzestać dotychczasowego awanturniczego żywota . . . Zranione boleśnie serce tego mężczyzny łaknie współczucia . . . Sam chce . . . Sam prosi . . . by razem odtąd biegły ścieżki ich życia . . . A jed­

nak nie . . . Nie na to go przywołała. . . Nie na to powzięła zamiar, który miał uzdrowić jej duszę . . .

Przez wszystkie noce bezsenne leżenia na łóżku szpitalnem, tajemniczy głos przypuszczał szturm za szturmem. Dręczył ją bezustannie. . . Szeptał jej w ucho, że te rany . . . to kalectwo, to dopiero po­

czątek kary . . . jeżeli się nie opamięta . . . Jeżeli nie zawróci z drogi upadku. . . Jeżeli nie naprawi zła, jakie tamtej nieszczęśliwej kobiecie wyrządziła. . .

— Odpowiedz Zu . . . Zgadzasz się na moją prośbę ? . . .

Usłyszała znowu ujmujący, miły głos W itołda...

Otwarła oczy . . . Energicznie zaprzeczyła ruchem głowy . . . Mówiła szybko, jakby bojąc się, żeby jej nie przerwał nową prośbą . . . której może nie miałaby siły się już opierać . . .

— Nie . . . Nie, W it. . . Słuchaj . . . Carmen niewinna . . . Ona musiała iść do szejka . . . mu­

siała . . . To ułaskawienie . . . co ja pokazywałam...

wtedy . . . tq . . . było okupione . . . jej ofiarą. . . Albo ty kulą pod murem . . . albo ona sama przyj­

dzie oddać się szejkowi . . . Rozumiesz ? — rzu­

ciła z wysiłkiem . . .

— Niech się pani nie męczy . . . — wmie­

szała się pielęgniarka . . .

— Muszę, siostro . . . Sumienie . . . nie daje mi spać . . . Doktór pozwolił rozmawiać . . . Carmen dlatego tylko przystała . . . To była moja intryga...

Moja wina. Muszę naprawić choć część tych zbrodni . . . Słuchaj Wit . . . jutro jej sąd . . . tu­

taj w Ajdir . . . Ona nie była szpiegiem . . . to Birrano był . . . On tu był u mnie. Prosił . . . bym zeznawała przeciw niej . . . Ja nie mogę . . . Nie mogę dłużej kłamać. Ja powiem sędziom, jak b y ło . . . Boże, Boże . . . kto tam stoi . . .

Krzyknęła nagle silnie głosem , pełnym prze­

rażenia . . .

— Spokojnie, droga pani . . . spokojnie. . . to ja, pielęgniarka . . . Podniosłam się z krzesła . . . Już nie będziemy mówić . . . to denerwuje bardzo . . .

— To siostra? . . . Boże m ó j ! . . . wciąż widzę tego lotnika . . . Myślałam . . . Idź Wit . . . Idź do niej . . . Ratuj ją . . . Ona musi mi prze­

baczyć . . . Ty także . . . II.

Major Hagen był zupełnie pijany . . . Przed dwoma godzinami miał ostre starcie z szejkiem . . . Abd el Krim zarzucił mu wręcz, wobec całego sztabu, że dzięki jego fałszywym informacjom Ajdir padło i sam szejk omal że nie wpadł w n iew o lę. . . Zarzucił mu, że Birrano zdradził zapewne, skoro przysłał takie informacje . . . Źe szkoda pieniędzy na taki wywiad . . .

Przymówili sobie bardzo ostro . . . Szejk roz­

goryczony ostatnimi wypadkami nie panował zu­

pełnie nad nerwami i nad słowami . . . Oświadczył, nie chce być dłużej powolnem narzędziem jakiejś tam kliki . . . t e zawrze pokój ze sprzymierzonymi państwami, choćby na miernych warunkach, ąle po­

szuka zemsty na tej bandzie przeklętej . . . Wyda swym dotychczasowym nieprzyjacielom listę wszystkich szpiegów, którzy dla niego z tamtej strony pracowali . . . a jego, majora Oskata Hagena oraz kilku innych każe odstawić związanych do po­

sterunków francuskich . . .

Major Hagen miał zbyt wiele .zasług", zakar- bowanych dobrze u Francuzów tak z obecnych cza­

sów jak i z czasów wielkiej wojny . . . aby mógł wątpić, jaki go los czeka w razie, gdyby szejk groźbę swą spełnił . . .

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(15)

N u m er 7. ŚWIATOWID S tr. 15.

P okryty zupełnie śniegiem Kopiec Kościuszki pod Krakowem w raz z m uram i fortu u jego stóp.

Ag. fot. .Ś w iato w id a* , n a p ł. k ra jo w y c h .A lfa*.

Ogród Saski w W arszawie w pobliżu wieży ciśnień, z rozbaw ioną publicznością, zwłaszcza m łodszą generacją, używającą na ślizgawce i saneczkowaniu.

Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, n a p ły ta c h k ra j. .A lfa*.

* \

Wesołe finale młodzieży, rozkoszującej się saneczkow aniem na podm iejskich, w śnieg otulonych gruntach:

Ag. fot. .Ś w iatow ida* n a pt. k ra j. .A lfa*.

W m glisty dzień zimowy: Widok na pom nik Mickiewicza na Rynku krakowskim , w zięty z pod arkad Sukiennic.

Ag. fo t. „Ś w iatow ida“, n a p t. k ra j. „Alfa*.

(16)

„Precz mi z oczu!“ D laczego? „Gdzie Twa obie­

c a n k a ? “ C zekolada? J e s t n n A \ T y A

«44

przecież! Nie cbcę! To nie D K n l l I V A X Str. 16 . _________________________________________________________ ŚWIATOWID

R O Z M A I

Tydzień trzeźwości w Polsce. Propagandą na rzecz tego hasła, przeprow adzoną w ostatnim tygodniu w całej Polsce, zajęła się w Krakowie młodzież rękodzielnicza i przem ysłowa, mieszcząca się w Bursie X. Kuzno- wicza- Zdjęcie nasze przedstaw ia fragm ent dem onstracyjnego pochodu pod h a s łe m : „Nie daw ajcie dzieciom ani piw a, ani wina ani wódki*.

Ag. fot. .Ś w iatow ida* zdi. n a pł. k ra j. .A lfa*.

I .

N um er 7.

Z krakowskiej Reduty Prasy. Najwspanialszym balem karnaw ału w Krakowie — zgodnie zresztą z dawną trad y cją — była odbyta w dniu 1. lutego w salach Starego Teatru R eduta Prasy. Wśród licznych efektownych

kostjum ów zwracały na siebie uwagę pp. Steiglerów ny jako „żywe dzienniki“ krakowskie.

Ag. fot. «.Światowida*, xd|. na pi. k ra). .A lfa*.

Śmierć wynalazcy „melinitu*. B. inżynier m arynarki francuskiej Eugenjusz Turpin, w ynalazca „m elinitu“, jednego z najsilniejszych w spółczesnych m aterjałów w ybuchow ych, zm arł w sędziwym w ieku w Paryżu. Zdjęcie

nasze przedstaw ia go przy pracy w laboratorjum .

F ot. H en ry M anuel.

Miss Poland. Zdjęcie nasze przedstaw ia p. A nielę Bo­

gucką, 20 letnią Polkę, k tóią „plebiscyt“, urządzony przez przedsiębiorstw o film owe „F anam et“ uznał za naj­

piękniejszą kobietę w Polsce. Podobne „plebiscyty“

urządzone zostały i w innych państw ach Europy środko­

wej i w schodniej, a wszystkie szczęśliwe w ybranki, w ogólnej liczbie 9, wyjechały na koszt „F an am ełu “ do W iednia, aby wziąść udział w konkursie o pierw szą na­

grodę, urządzonym publicznie na reducie w „Konzert- h au sie“. Dama która będzie uznana za najpiękniejszą, otrzym a ergagem ent na arty stk ę film ow ą w przedsię­

biorstw ie „Fanam et“, z płacą 100 dolarów tygodniow o.

W Warszawie-odbył się ślub p, K rystyny Szyjkowskiej, córki dr. Marjana Szyjkowskiego, b. prof. lite ra lu ry pol­

skiej na Uniw. Jag. w K rakowie, obecnie zajmującego ta k ą placów kę na uniw ersytecie czeskim w Pradze — z panem Zygfrydem Krauzem, sędzią hipotecznym z Z a­

mościa, synem starosty lubelskiego. Podajem y tu ia j parę nowożeńców.

Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, n a p ły ta c h k ra jo w y c h .A lfa* .

0 pudrze egzotycznym Dr. Lustra.

Z ogólnego dorobku prac w dziedzinie higjeny cery wyłonił się nareszcie puder, owoc długolełniej pracy i doświadczeń lekarza — specjalisty, preparat, który jednoczy w sobie wszelkie postulaty higjeny i wykwintności. Nie mało skomplikowana była ta praca, nie łatwe rozwiązanie piętrzących się trudności.

Chodziło bowiem przedewszystkiem o wyrugowanie tych licznych składników, niszczących cerę i zatru­

wających organizm, któremi zaprawia przeważna liczba zagranicznych fabrykantów swe pudry, o do­

bór takich roślinnych składników, które nie tylko przylegają ściśle do skóry, lecz zmiękczają twardy nabłonek, kryją skórę jednolicie odcieniem dostoso­

wanym do każdej barwy skóry, oraz odznaczają się wykwintnym zapachem najprzedniejszych kwiatów.

Spodziewać się należy, iz puder egzotyczny Dr.

Lustra przejdzie w trwały pomnik, obok chlubnie

znanych preparatów lekarsko-kosmetycznych — z

jego przepisów.

Cytaty

Powiązane dokumenty

znaczki i cennik należy wpłacać na konto PKO.. Cena tylko zł. Mniejszy aparat do masowania tłustego karku, łydek oraz podbródka cena zł. Pneumatyczny aparat do

zwykłych do najdelikatniejszych budyni zadowolą najwy- unakoszy Należy żądać Dra Oetkera budyni tylko w oryginalnych opakowaniach. z znaczkiem ochronnym .O etkera

Już miał zapukać do drzwi, gd y zjawił się chłopiec, donosząc mu, iż mister Bciinet prosi g o do siebie!. P o kilku sekundach znalazł się w przedpokoju

estetyczna chudość. Bujne sploty, grube warkocze omal że śmiesznymi się w ydają przy zgrabnych chłopięcych fryzurkach. I zmieniają się też ogromnie poglądy na

dzonym przed nim tłum em ciekawych. Na zdjęciu drugiera widać wyłom w murze, dokonany przez policję angielską celem dostania się do zam urowanych skrytek.

A kiedy słońce przebiło się po raz ostatni przez ciężki w oal chmur d eszczow ych i kiedy ukryło się za szczytam i gór, grzęznąc w kałużach błota i

Lecz Edith Wood potwierdziła zarazem, że Parker b ył w ów czas pijany, co mu się zresztą m iało częściej przydarzać. Pozatem zeznania tego jed yn ego świadka

czynę zaparcia stolca i takową usunąć. Należ] pamiętać, że nie każde zaparcie leczy się jednakowo. «ól Morszyńska i ziółka „Paragwajskie“. Przy łojotoku