• Nie Znaleziono Wyników

Światowid : ilustrowany kuryer tygodniowy. R. 4, nr 2 (127).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Światowid : ilustrowany kuryer tygodniowy. R. 4, nr 2 (127)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 2 (127) Sobota, 8. stycznia 1927 Rok IV.

Nowy Rok na Zamku Królewskim w Warszawie.

W Sali Rycerskiej _ okładał p. Prezydentowi Rzeczypospolitej życzenia noworoczne Korpus Dyplomatyczny, akredytow any w W arszawie. Na a a t u w zdjęcia obok P rezydenta (X ) stoją, po stronie lewej gen. Charpy, szef m isji wojskowej francuskiej (1). p. d'A nkersvard, Szwecja (2), am basador Laroche, F rancja (3) p . Post. A u s b ja (4.

po stronie prawej p. A rnstedt, D anja (5), Marsz. P iłsudski (6) i p. Quevedo, Portugal j a (7). Ag. fot. .Światowida*.

(2)

W iceprezes T. Szpotański, prezes Klubu P. P. S.

ŚWIATOWID

Ag. fot. „Światowit zdj. na pł. k r a j. „A

Prezydent m. stoi. W arszawy inż. W ładysław Jabłoński. Dzięki swej energji zdołał zbudować szereg gmachów miejskich, rzeźnię na Pradze, filtry na Ochocie.

Jego zasługą jest także budowa szeregu przedm iejskich linji tram wajowych.

Prezes Rady M iejskiej m. st. W arszawy, senator mec. Ignacy Baliński (wyb dnia 20. m arca 1919). Znakom ity praw nik i jeden z wybitniejszych mow godnie reprezentuje władze ustaw odaw cze m iejskie na większych uroczystość

A leksander de Rosset, prezes Koła Gospodarczego.

Wiceprezes St. Wilczyński,* przewodni­

czący Z. L. M.

Inżynier Brzeziński, jed en z wi<

prezesów Rady Miejskiej.

Inż. Jan Rogowicz, radny miej- Dr. Józef Zawadzki, prezes Koła Józef Lewoski, jedyny członek W acław M anduk, członek Pre-

ski, członek Prezydjum Rady. P racy w Radzie Miejskiej. Nar. Związku Rob. zydjum, prezes Centrum . Radny Ja c '' . Ju d a Loew, i ze n ta n t Poale-Sjon.

Radny M. K oerner, reprezentant

Centr. Kom. Wyb. Sjonistów. Radny A. T ruskier, reprczenl

Kupców żydowskich.

Maurycy Mayzel, przedstaw iciel ugrupowań żyd. w Prezydjum.

Sala Rady Miejskiej. W głębi nad herbam i Polski i Litwy p o rtre t Kościuszki. Tutaj odbyw ają się posiedzenia Rady Miejskiej i uroczyste obchody ku czci sław nych mężów.

E. K irszbraun, poseł na S<

prezes Związku Ortodoksów

(3)

Numer 2. ŚWIATOWID Str. 3.

Ogólny w idok hallu, wiodącego do sal Rady Miejskiej. W głębi n a ścianie zawieszony je st herb m. st. W arszaw y: Syrena, a po obu lei bokach dwa mnieisze

obrazy, przedstaw iające syreny, kąpiące się w rzece. 1

Grupa wiceprezydentów m iasta: poseł Dr. K. lisk i (1), dr. St. Rotterm nnd (2) i dr. Cz. Jankow ski (3) w sali konferencyjnej M agistratu, ozdobionej portretam i

w szystkich prezydentów m iasta od r. 1790.

Ratusz m. st. W arszawy, zbudow any w XVII w., niegdyś własność ks. Jabło- Jeden z krużganków sali Rady Miejskiej. W głębi drzwi, prowadzące do gabinetu now skich, zajęty przez Władze M iejskie w r. 1819 po rozebraniu starego ratusza Prezydenta. Na drzw iam i w spaniałe rzeźby,

na S tarem Mieście. W środku wieża, p u n k t obserw acyjny Straży Ogniowej.

K T O R Z Ą D Z I W A R S Z A W Ą .

(4)

Str. 4. ŚW IATOW ID N um er 2.

K R O N I K A P O L S K A .

i przyjaciół ,

Światowida*

upraszam y o pow oływ anie się p rzy zakupach na ogłoszenia „ŚWIATOWIDA14.

K t j p ra g n ie dow iedzieć się, co się w św iecie dzieje, n iechaj czy la i ab o n u je n a jp o c zy tn ie jsz y w Polsce dziennik

I L U S T R O W A N Y K U R Y E R C O D Z I E N N Y ,

k tó ry dzięki rozleglej sieci k o resp o n d en tó w p o d aje d e p esz e z całego św iata z d zied zin y polityki, gosp o d ark i, s p o rtu , k u ltu ry itd .

A D R E S . K R A K Ó W . B A S Z T O W A 18.

Rocznica odzyskania Wielkopolski. W dniu 27. grudnia, w rocznicę Powstania Wielkopolskiego, delegacja Pow­

stańców i Wojaków Ziem Zachodnich Rzeczypospolitej Polski z por. St. Rybką Myriusem na czele, złożyła wie­

niec na grobie poległych Powstańców. Fot. .R u b e n s “, P o zn ań

J a n k r. Hycielski (ur. 1858), syn Franciszka i Walerj z hr. Tarnow skich, a b rat w ybitnego historyka sztuk prof. U. J. Jerzego, w łaściciel dóbr Wiśniowa, znakomity obyw atel, założyciel pierw szych Kółek Rolniczych Ziemiai w Małopolsce, członek prezydjum Związku Ziemiat w Krakowie, zm arł w swoim m ajątku. Nasza fotograf]!

je s t reprodukcją rysunku p. K. Dąbrowskiej, znane m iniaturzystki z Warszawy, w ykonanego przed rokiem

P ot. A. P aw lik o w sk i, K raków .

Ku reform ie szkolnej. Nasze M inisterstwo W. R. i. 0 . P. opracowuje, jak wiadomo, plan reorganizacyjny szkolnictwa. Nad spraw ą tą radzą również koła nauczycielskie, a ostatnio odbył się w Warszawie w Sali Towarzystwa Hygienicznego ogólno-polski zjazd związków zawodowych nauczycielskich. Ilustracja nasza przedstaw ia chw ilę, gdy do zgromadzonych przem aw ia sen. Kalinowski (1), obok którego siedzi sen.

Wożnicki (2) i prezes Związku Raabe (3). Ag. fot. .ś w ia to w id a “, na pt. k rajo w y ch .A lfa “.

Śp. Roman Peterseim w stąpił do Legionów w Krakowit w lipcu 1914, przydzielony do sztabu kom endy w korpu sie sam ochodowym z własnym wozem. Odbył całą kam panję karpacką, poczem poszedł na front wołyński później z Legionam i na Litwę, dzieląc wszystkie icl przejścia. O dkom enderowany do Małopolski, pełnił słnżbt przy gen. J. Hallerze. Uniknąwszy internow ania w Mar m arosz—Sziget i Bustja—Haza, po upadku Austrji zgłosi się do arm ji polskiej i jako porucznik zwolniony zosta

w r. 1921 po zawarciu pokoju.

fis

Nasi najm łodsi żołnierze. W Dęblinie, jednym z najważniejszych garnizonów polskich, 8-ma kom panja 15 p. p.

z udziałem now ych rekrutów odbyła ćwiczenia, po których żołnierze utworzyli tę m alowniczą grupę, z m asy śniegu skonstruow aw szy efektow ny pom nik z postacią żołnierza polskiego na szczycie. Fot. Złotnicki, Dęblin.

(5)

Orkan na Rivierze. Niekończąca się serja żywiołowych katastrof wszelkiego rodzaju powiększyła się o orkan, który do tk n ął jeden z najbardziej uroczych zakątków św iata, uchodzący za bezwględnie bezpieczne miejsce najmilszego wypoczynku.

Wezbrane i pędzone szalonym w ichrem bałwany morskie zalały w k ilku miejscach brzegi Riviery włoskiej, a w Castel Roggio — jak to nasze zdjęcie przedstaw ia — uniosły tor, tak, że m usiano zbudować tym czasow ą palisadę. Fot. FUrsi, Wiedeń.

Śnieżyca w Nowym Yorku. Zdjęcie nasze przedstaw ia fragm ent tego mil jonowego m ro­

wiska ludzi, otulonego w tych dniach w śnieżną szatę. Folografja nasza zdjęta z dachu jednego z »drapaczów n ieb a“ na słynnej »Piątej Avenue" pokazuje przykryty śniegiem now ojorski Park Centralny, zabudow any częściowo małym i kioskami,

oryginalnie kontrastującym i z olbrzym am i z żelaza i betonu.

Photo NewsreeJ.

Młodzież Polska, jadąca na międz. zjazd katolicki Zawody pływackie w grudniu. Nie lękając się zimnej tem peratury Nowa cesarzowa japońska. Podawszy w poprzednim w Rzymie, zatrzym ała się w W enecji, gdzie sportre- grudniow ej, wcale do lego sportu nieodpowiedniej, paryski Klub num erze po rtret nowego m ikada, zamieszczamy tow any tu ta j k ardynał La Fontaine w Bazylice św. Pływacki urządził podczas św iąt tradycyjne doroczne Zawody tu ta j najnowsze zdjęcie jego żony, k tóra otrzym ała Marka odpraw ił dla niej nabożeństwo, poczera na Gwiazdkowe („Coupe de Noël“) na Sekwanie. Zdjęcie nasze przed- podobno bardzo staranne europejskie wychowanie życzenie kardynała odśpiew ano po polsku hym n . staw ia zwycięzcę, znanego w francuskim świecie sportowym i włada doskonale językami francuskim i an-

„Boże, coś Polskę“ i »Kiedy ranne w stają Zorze“. Zuvalena. gielskim.

Fot. 8 . K alinow ska, W enecja Fot, L o n d y ń sk i, P aris. F o t. A tlantic. Berlin.

Święta Bożego Narodzenia w Paryżu. Tradycyjnym oby- i w Paryżu były bardzo mroźne, zebrały się na placach nie podarunków pomiędzy dzieci, które potem pod ćzajem zarząd m iejski stolicy Francji wraz z tam tejszym i grom adki dzieci, dla których ustawiono choinki, obłado- drzew kiem , pod wodzą starego W iarusa, kostjumem stowarzyszeniami hum anitarnym i urządził w kilku m iej- w ane podarunkam i, przeważnie zabaw kam i i książkam i napoleońskie czasy przypominającego, wesoło tańczyły scaeb Gwiazdki dla dzieci. Mimo, że tegoroczne św ięta obrazkowym i. Nasze dwa zdjęcia przedstaw iają rozdawa- i śpiewały. Fot. H e n n M anuel, Paris.

N um er 2 ^ŚW IA TO W ID S ir. 5

K R O N I K A Z A G R A N I C Z N A .

(6)

ŚW IATOW ID N um er 2.

Najm odniejsza m aska paryska.

Piękna biała peruka cała w lokach.

Fryzura chłopię a pomimo ciągle lansowanych pogło­

sek o jej zm ierzchu, utrzym uje się ciągle na stanow isku.

Oryginalna peruka wieczorowa.

W karnawale nasuw a ona specjalne trudności, albowiem kobieta staje w- obliczu problem u: jak się uczesać na bal, jak zmienić fryzurę, skoro krótkie włosy do pew­

nego stopnia przeszkadzają tem u urozm aiceniu. Można sobie poradzić w rozm aity sposób. Przypina się naprzykład loki, pozatem ogrom nie modne są peruki zarówno białe i kolorowe, a oczywiście taka peruka um ożliwia zbudow anie jakiej się chce fryzury. Za­

znaczyć należy przytem , że pojawiły się również chłopięce peruki z peli oraz bardzo efektow ne z jedwabnego lace tu. Taka biała fryzura chłopięca wygląda nadzwyczaj ładnie i dodaje twarzy kobiecej specjal­

nego wdzięku. Można jednak w ystąpić na balu i we w łasnych krótko uciętych włosach, nie nużąc m onotonją fryzury, albowiem sztuka fryzjerska rozporządza teraz w ielką ilością przeróżnych odm ian uczesania chłopię­

cego. Różne djadem y, przepaski, przybrania z piór, n ad a ją praw dziw ie wieczorowy niewieści wygląd takiej chłopięcej główce.

Perły w różnych odcieniach i różnej wielkości są w obecnych sezonie karnaw ałow ym „grandę mode.*

A zatem w idujem y całe suknie, naszyw ane perłam i, specjalnie pięknie przedstaw iają się toalety z georgetty, w pastelow ych barwach, haftow ane perłam i białem i, albo też różowemi lub złotemi. N ą,balach m askowych w iduje się naszyw ane perłam i m aski, m odne są również m aski z fiitrów. P ióra stru sie są bardzo noszone i jako przybranie głowy i w form ie w achlarza. Natom iast jeżeli chodzi o przybranie sam ych sukien, to najm od­

niejsze są wielkie fantazyjne kw iaty, które umieszcza się na ram ieniu lub nisko przy biodrze. Bardzo efektow nie przedstaw iają się kw iaty zrobione ze strassów kolorowych albo ze srebrnych pereł. Srebro rzucone n a m głę lekkich tkanin jest faw orytem sezonn. Widuje się również złoto na białem tle. Kolor hiały je st bardzo m odny, przeważnie w połączeniu z czarnym , albo też z czarnym i różowym. Te dw ie kombinacje, białe z czam em i z różowem, są typowym i dla obecnego sezonu balowego. Pośród jasnych barw pastelow ych widzi się również kolor żółty w rozm aitych odcieniach

m m

Biała suknia, naszyw ana perłam i, do tego hełm

sreb rn y na głowę z pióropuszem ze srebrnych piór. Nadzwyczaj efektow ne przybranie głowy do wielkiej toalety balowej.

Biała chłopięca peruka.

od zupełnie jasnego krem owego, do ciemno-

złocistego. Jaga.

Efektow ne przybranie głowy.

(7)

N um er 2. ŚW IATOW ID Str. 7

T eatr Polski dr. Szyfm ana w W arszawie w ystaw ił „Zaczarowana Królew na". Zdjęcie nasze przedstaw ia kowski

X)

opowiada zgromadzonemu ludowi o pięcio-aktową baśń popularnego autora Or-Ota p. Ł scenę na R ynkn Krakowskim , kiedy lirnik (p Nowa- królew nie, zaczarowanej w odleglem zamczysku.

„Św iatow id". — St. Brzozow ski.

W arszaw ski T eatrzyk „Olimpia* w ystaw ia z powodzeniem rew ję „Loża m asońska*, z k tórej podajem y tutaj jeden z obrazów, a m ianow icie: satyrę na rozgłośny rom ans „Trędowata* (m łody ord y n at Michorowski przypatruje się

Trędow atej po śm ierci). Ag. fol. .św ia to w id a * .

Jedną z najw spanialszych kreacji trium fującego obecnie na zagranicznych scenach operow ych pdlskiego śpiew aka Jana Kiepury je st jego braw urow a p artja w

Tosce Pucciniego.

Fot. F tłrst, W iedeń.

O pera W arszawska w ystawiła w ubiegłym tygodniu znaną operę Schillinga

„Mona Lisa- . Zdjęcie nasze przedstaw ia chw ilę przybycia w ysłannika Papieża, G iovanniego (Dobosz 1), do m ałżonków del Gioconda: Mony Lisy (Mokrzycka 2)

i Francesca (Freszel 3). F ot. j . M alarski.

(8)

S t i N j .___________________________________________________________ ŚWIATOWID_________ Numer 2.

W Y S T A W A P O R C E L A N Y P O L S K I E J I S Z K Ł A W K R A K O W I E .

Wazon z porcelany belwederskiej o motywach chiń­

skich na tle jasno-szafirowem.

Kilka przedm iotów t, serw isu porcelany koreckiej.

Stylizowana waza z porcelany koreckiej.

■mmm

Kieliszki ze szkta polskiego z pierwszej połowy XIX stulecia.

Wszyscy miłośnicy porcelany, a jest ich i w Polsce nie mało, znają bardzo dobrze z w łasnych lub obcych

zbiorów artystyczne wyroby porcelany sew rskiej, saskiej, w iedeńskiej, kopenhaskiej, a ostatnio naw et i berlińskiej.

N atom iast praw ie zupełnie nieznanym i, a zawsze za mało cenionym i są wyroby polskich m anufaktur porcelany. To też Dyrekcji krakowskiego Muzeum Narodowego należy się szczere uznanie, że urządziła w jego salach wcale bogatą w ystawę tej treści. Porcelana znana była w Polsce już w wieku XVI., apierwsze jej artystyczne w yroby po­

chodziły z Chin i podobno z Turcji. Za Sasów populary­

zuje się w Polsce porcelana fabryki M iśnieńskiej, oraz w yroby w iedeńskie i francuskie. Dopiero założona przez stolnika Litewskiego ks. Józefa Czartoryskiego w roku 1790 lub następnym fabryka w Korcu daje początek pol­

skiej porcelanie. W krótce potem powstają podobne fa­

bryki w Baranówce (na W ołyniu), w Tomaszowie (w Lubelskiem), Horodnicy (nie daleko Korca) w Ćmielowie (w Ziemi Radomskiej) Telechanach i Belwederze (w W ar­

szawie). F abryki te, korzystając z rodzim ej ziemi porce­

lanowej, m ają od samego początku do walczenia z obcą konkurencją i znanem naszem uprzedzeniem do wyrobów swojskich, ztąd rozwijają się bardzo wolno, sporadycznie upadają naw et, aby się znowu podnieść. Prowadzone szlachetną am bicją artystyczną w yrabiają nietylko przed­

m ioty codziennego użytku, ale i w yroby czysto artystyczne, k tó re zarowno w pom yśle, ja k i jego barw nem opraco­

w aniu nie ustępują bynaim niej zagranicy. Kilka okazów tu ta j zamieszczonych, będzie tego dostatecznym dowodem.

Do nich dołączamy również okazy wyrobów szklanych, chociaż ta gałąź przem ysłu artystycznego w Polsce jest jeszcze słabo rozwinięta.

Ag. fot. „Św iatow ida“ n a pi. k raj „Alfa“.

Wazon m ajolikowy z fabryki fajansów i porcelany w

Telechanach. Przedmioty z serw isu porcelany w Baranówce.

(9)

_Nutner 2 . _____________ ŚWIATOW ID Str. 9.

O bryw anie liści morwowych.

Pierw sze próby hodowli jedwabników w Polsce poczyniono już w połowie ubiegłego stulecia, wypadły one jednak nieszczęśliwie z powodu panującej wów­

W r. 1924 energiczną wznowił p. Henryk z siostrą Stanisław ą czas epidem ji t. zw. pebryny.

propagandę w tym kierunku Witaczek, zakładając wspólnie w Milanówku pod W arszawą pierw szą w kraju doświad­

czalną slację jedwabnictw a.

Tym razem w yniki były dos­

konałe: o ile w roku 1924 hodowlą jedw abników w Polsce zajmowało się wszyst­

kiego osiem osób, o ty le w ostatnim sezonie m ieliśm y już stu hodowców, którzy dostarczyli około tysiąc pięć­

set kg. oprzędu jedwabnego.

Również i na najbliższą przyszłość horoskopy są na­

der pomyślne. Coraz większa ilość rolników zgłasza się po fachowe wskazówki do stacji doświadczalnej. Hodowla je d ­ w abników nie jest rzeczą trudną, wymaga tylko pew­

nej staranności. Przeciętny dochód hodowcy w ubiegłym sezonie czerwcowym w ynosił około 500 zł. zależnie od wielkości i jakości hodow li.

Za jeden kg. oprzędu je d ­ wabnego płaci stacja dośw iad­

czalna 20 zł. Konieczne dla hodowli drzew a morwowe, których liście służą za po­

karm gąsienicom jedwab- _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ nika, znajdują się w Polsce

w bardzo znacznej ilości.

Klim at nasz sprzyja hodowli jedwabników w wysokim stopniu i to na terenie całej Rzeczypospolitej. Zwa­

żywszy, i e do Polski sprowadza się jedwabie i wyro-

Zbiór oprzędów.

bów jedwabnych za trzydzieści miljonów złotych rocz­

nie, łatw o zrozumieć, jaki wpływ na podniesienie dobrobytu całego kraju m iałby należyty rozwój ho-

Rozmotywanie oprzędu.

dowli jedwabników. W ystarczy, aby 15.000 rolników zajęło się system atycznie tą in tratn ą, a n ietrudną pracą.

Z djęcia Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, n a pł. k ra j. .A lfa*.

Hodowla gąsienic jedwabnika.

Warsztat do skręcania nici jedwabnych. Siedziba stacji jedwabniczej w Milanówku.

(10)

Str. 10. ŚWIATOWID N um er 2.

Główka kobieca z r. 1925.

Z TW Ó R C ZO ŚC I ALF

L A U R E A T A W A R S Z ł

Portret młodej damy.

K w i a t

Portret p . Rudzkiej.

(11)

Numer 2. ŚWIATOWID

Str. 11.

Portret p. Stępowskiej.

Portret p. X .

'OHSA KARPIŃSKIEGO,

AW SKIEJ .Z A C H E T y -.

t

um aktowe.

Portret damy.

r. azonie.

(12)

Drzewa eukaliptusow e, ochraniające pola drzew po­

m arańczowych przed gw ałtow nym i wichrami.

Mimo ciężkich czasów i rosnącej drożyzny trudno wyrzec się nam pew nych przedmiotów zbytkn, choć­

by one naw et musiały być sprow adzane z za­

granicy, a tem sam em im ­ port ich wpływał ujem nie na nasz ogólny bilans handlow y. Do tych artykułów zbytkownych wprawdzie, lecz rozpo­

wszechnionych wszędzie, należą pom arańcze i m an­

darynki. W łaśnie w obec­

nej chw ili sklepy nasze a naw et kram y zapełniły się blado pom arańczo­

wymi małymi m andaryn­

kam i, stanow iącym i jeden z najm ilszych przysm a­

ków sezonu. Do niedaw ­ na źródłem im portu m an­

darynek dla środkowej Europy była bądź Hisz- panja, bądź Palestyna.

Od pewnego czasu jednak jako poważny konkurent tych krajów występuje Algier, gdzie zdołano za­

stosować hiszpańskie i palestyńskie metody ho­

dowli tych owoców, która wydała już bar­

dzo korzystne wyniki.

Sam a Francja w pierw ­ szym sezonie m andarynek,

Zbiór m andarynek w okolicy miejscowości Blidah w Algierze.

Stąd są one rozsyłane na całą Europę.

Przeładowywanie pak z m andarynkam i z m ałych bark do dużych parowców transportow ych.

trw ającym od listopada do kw ietnia, sprowadza około 70.000 pak po 400 m andarynek każda, w dru­

gim zaś sezonie, od maja do lipca im port pomarańcz i m andarynek osiąga na­

w et wyższe jeszcze cyfry.

Ogólna ilość algierskiego im portu tych owoców do Europy wynosi przeszło 85 miljonów sztuk rocznie.

M andarynka algierska wy­

glądem zew nętrznym nie je st w praw dzie ta k po­

nętną, jak hiszpańska, ale owoc sam ma w so­

bie więcej od tam tego słodyczy. Zrozum iałą je st rzeczą, że wobec w artości tej k u ltu ry stosuje się środki ochrony drzew przed ujem nym i skutkam i w pogodzie, ja k i naj­

bardziej udoskonaloną praktykę w pakow aniu zbioru m andarynek do paczek, oraz transportu ich z zam orskich krajów do Europy. M andarynki i pom arańcze posiadają więcej życiodajnych wita- minów, niż in n e owoce i dlatego odgryw ają w ielką rolę zwłaszcza przy odży­

w ianiu dzieci.

Foł. J a c q u e s B o y er, P a ris .

Str. 12. ŚWIATOWID Numer 2.

> ... ._

W S E Z O N I E M A N D A R Y N E K .

Oczyszczanie i sortow anie zebranych owoców przez tubylców algierskich. Transport pak z pom arańczam i na w ielbłądach do wielkich magazynów hurtow nych.

(13)

N um er 2. ŚWIATOWID S ir

1 3

I O S T A T N I C H W Y D A R Z E Ń .

Zastrzelenie niebezpiecznego bandyty. Jeden z towarzyszy głośnego bandyty Zieliń­

skiego Soja padł w walce z policją w pobliża cm entarza Powązkowskiego w War­

szawie od kul wywiadowców i w ten sposób zlikw idow ana została ta groźna banda.

A g. fot. .Św iatow ida*, zdj. n a pi. k ra], „Alfa*.

Z sportu w Zakopanem. Na przełęczy starego i nowego roku popsuła się przecudna św iąteczna pogoda w Zakopanem. Nasz fotograf zdołał jednak jeszcze zdjąć grupę dzielnych narciarzy z pp. Andrzejem Krzeptowskim

(X)

i Pieńkowskim (XX)> chor.

Związku Sokolego. Fot. S ch ab en b eck , Z ak o p an e.

Z gratulacji noworocznych na Zam ku Królewskim w War­

szawie. Na zdjęciu naszem ugrupow ane je s t obok Marsz.

Piłsudskiego

(X)

grono członków K orpusu Dyplomaty­

cznego. A mianowicie od lew ej: posłowie Post (A ustrja, 1), R auscher (Niemcy 2), Pecanha (Brazylja 3), Flieder (Czechosłowacja 4), amb. Laroche (Francja 5), Procope

. fot. .Ś w iato w id a* , n a pt. k ra j. .A lfa*.

(Finlandja 6), delegat Gwardji Papieskiej br. Petrucci (7), Vallin (Hiszpanja 8), Wojkow (Rep. S. S. S. R. 9), pułk.

Klayton, attaché poselstw a brytyjskiego (10).

Podpisanie tra k ta tu italsko-niem ieckiego. Ważnem posunięciem na szachownicy politycznej je st dokonane w ostatnich dnia w Rzymie w pałacu Cbigi podpisanie trak tatu arbitrażow ego pom iędzy Italją, a Niemcami. Na naszem zdjęciu dokum ent ten podpisuje w łaśnie bar. von N eurath, poseł niem iecki, za nim stoi szef rządu italskiego, Benito Mussolini. F ot. P o rry & P a s tore i,R o m a .

Czem pielęg n u je się dziś u ro d ę ?

Stopniowo, lecz konsekwentniejznikają konwencjonalne pojęcia o „skuteczności*

jednego środka kosmetycznego dla różnorodnych właściwości cery. Rezultaty uświadamiania naszych Czytelników są już dodatnie, albowiem większość przyswoiła sobie samodzielność dostosowywania odpowiednich preparatów do swoich właściwości cery, włosów i skóry ciała. Rzadko kio już dziś myje tłustą cerę mydłem, słyszy się natomiast coraz częściej o myciu takiej cery gorącą wodą i proszkiem marmurowym Dra Lustra, o pielęgnowaniu suchej i normalnej cery „ Mollaną

" ,

którą zostawia się na twarzy na kwadrans przed umyciem jej gorącą wodą i mydłem neutralnem „ M iraculum " poczem pudrują panie wykwintnym i zupełnie nieszkodliwym pudrem egzotycznym Dra Lustra. Do pielęgnowania skóry głowy i włosów stosują wszyscy, tak panie jak i panowie słynny Dra Lustra Shampoon „Miraculum”

,

który nietylko odtłuszcza włosy, czyni je puszyste i wonne, ale stwarza warunki normalnego rozwoju włosów, o ile się pianę tego odżywczego środka wciera

podczas mycia w skórę ^łowv

(14)

Str. 14. ŚW IATOW ID N um er 2.

A. M A R C Z Y Ń S K I

Oszukał ją . . . Nie przyjedzie . . .

Nie oszukał . . . Przyjechał. . . Dotrzymał słowa . . .

Za jedną piękną n o c . . . za dreszcz upojnej rozkoszy w jej ramionach dopuścił się zdrady oj­

czyzny i kradzieży. . . bojowego samolotu . . . dobra państwowego . . . Za te zbrodnie, z własnej ręki poniósł zasłużoną karę . . . Już poniósł. . .

— A ty kiedy poniesiesz ? . . . — zaszeptał głos w małe uszko nadobnej Zu tak wyraźnie, że wzdrygnęła się przerażona. . .

Potem podeszła do szafki i otworzyła flaszkę wina. Duszkiem wypiła dwie szklaneczki... Humor powracał... Tupnęła znowu nóżką energicznie:

— Co mi tam . . . Nonsens . . . Dziś Hagen wydaje dla mnie kolację powitalną. Cały sztab szeika będzie przy stole u moich s tó p ... Ha może i szejka wprzęgnę do rydwanu skoro powróci do Ajdir . . . Trzeba żyć, póki można . . . Sumienie? Ha ha ha . . . Jak będę stara i brzydka, to o niem pomyślę . . . Ha ha ha . . . Może wstąpię do klasztoru nawet . . . No pora zacząć się ubierać . . .

Głos zawstydzony czy zniechęcony umilkł.

Piękna Zu wnet zawojowała i podbiła A jd ir. . . Zasługi we wywiadzie i dostarczenie wielkiego bojowego samolotu wyrobiło jej uznanie najwyższe u samego szefa sztabu armji Abd el Krima i u za­

stępcy szefa sztabu majora Oskara Hagena, którego zresztą Zu znała już dawniej . . . Sam szejk został powiadomiony o jej przybyciu aeroplanem i obiecy­

wał niebawem zawitać do Ajdir, by z niemniejszą ciekawością oglądnąć wielki bojowy samolot i jego piękną pasażerkę . . .

Cały korpus oficerski szejka, złożony prawie wyłącznie z Europejczyków, starał się pokornie o jej względy . . . Zarówno z powodu jej wspaniałej urody, jakoteż przez wzgląd na karjerę . . . Prze­

czuwano w niej potężną faworytę szejka lub choćby szefa sztabu . . . Różni caidowie i pomniejsze szeiki, przejeżdżając przez Ajdir, przewracali oczyma na znak podziwu dla jej piękności i sprytu.

Zu upajała się swą pozycją . . . Robiła małe intryżki i trzęsła opętanymi jej urokami ofiarami . . . Tymczasem mając wszędzie wstęp wolny wałęsała się po całem Ajdir, a przedewszystkiem po wszy­

stkich zakamarkach pałacu i ogromnego parku.

Ulubionem miejscem Zu stała się wkrótce marmurowa altana w stylu maurytańskim . . . Altanę tę otaczały gęste krzewy dzikiej róży, małymi kwiat­

kami kwitnącej . . . obejmowały ją powoje, pące się po zgrabnych kolumienkach aż do dachu . . . Wcho­

dziło się do tego zacisznego ustronia po kilkunastu stopniach, spiralnie biegnących . . . Z tej wysokości, poprzez okienka w ścianach zieleni, roztaczał się piękny widok na tę część parku szejka . . . W od­

ległości może czterdziestu kroków rosła kępa wyso­

kich dębów . . . U stóp jednego z nich stała mała kamienna ławeczka.

Na tej to ławeczce zoczyła Zu pewnego dnia parę kochanków . . . Jeńca oficera i pielęgniarkę . . . Bawiła się tern podglądaniem zakochanych . . . Śmieszyły ją ich pocałunki . . . Po chwili podnieśli się, by pójść w stronę pałacu . . . Ścieżka biegła tuż u stóp altany . . . Ukryta Zu mogła dokładnie widzieć ich twarze . . .

Z trudem powstrzymała okrzyk zdziwienia . . . Poznała Witołda . . . Po chwili przypomniała sobie także i jego towarzyszkę . . . To była ta Hiszpanka z Neapolu. To była żona majora de Liany z Melilla.

Na drugi dzień Zu była zupełnie zorjentowana w sytuacji . . . Z pomiędzy wszystkich informacji, zaciągniętych o Witołdzie i Carmen, zainteresowała

ją najbardziej wiadomość, że Hiszpanka jest pielę­

gniarką, przydzieloną do osoby siostrzeńca szeika, Alego, i że według krążących w Ajdir pogłosek łączą piękną samarytankę z jej młodym pacjentem jakieś bardziej intymne stosuneczki . . . Źródłem i kolporterem tych plotek była pielęgniarka Grete, olbrzymia Niemka, która zauważyła, że gruchająca para mówi sobie na „ty*1 . . . że Ali jest wobec Hiszpanki stokroć uprzejmiejszy niż wobec niej . . . i nie mogła tego tak łatwo strawić . . .

Zu miała więc zajęcia na długie dni monoton­

nego życia w Ajdir. Jej niespokojna natura, psotna i złośliwa znalazła pole do popisu . . . Z prawdziwą przyjemnością obmyślała szczegółowo posunięcia swej nowej gry . . . Swej zabaw y. . .

Zaczęła od złożenia wizyty Alemu . . . Przyszła więc do pokoju młodego szeika pod pretekstem, że jako gość Ajdiru pragnie się przedstawić siostrzeńcowi władcy tego miasta i kraju . . .

Ali leżał sam, kiedy weszła . . . Zrazu przyjął ją bardzo zimno i chmurnie, ale wnet zdołała go roz­

pogodzić opowieściami o swej pracy w wywiadzie dla jego kraju . . . Zu nie lubiała żałować farb dla odmalowania swych zasług. Potem mówiła mu o sukcesach rifeńskich . . . O ostatnich walkach . . . Przemilczała sprytnie klęski . . . Mówiła o walkach w S y rji. . . O Wahabitów postępach . . . w Arabji. . . Alemu błyszczały oczy. Słowa tej kobiety jak balsam czarowny spływały na jego serce . . . A ona szybko poznała jego słabą stronę i umiejętnie karmiła go wieściami, które mu radość sprawiały a przeceniała- wszelkie inne nowiny, jak sojusz francusko-hiszpań­

s k i. . . jak zupełne fiasko akcji w Tunisie . . . Pozatem zauważyła, że młody szejk ma bardzo regularne i piękne rysy twarzy. Pobyt w Ajdir zaczął się zapowiadać bardziej interesująco . . . mimo braku kawiarń europejskich, dancingów czy kabaretów, za którymi Zu przepadała zawsze . . .

Za trzecią czy czwartą wizytą Alego zastała tam siostrę Carmen. Przywitawszy się z szejkiem po­

deszła do Hiszpanki . . . Carmen nie poznała jej je d n a k . . . Zbyt krótko śledziła ją wówczas na dworcu kolejki Circumvesuviana . . . Usiadły po obu stronach łóżka i rozmowa zeszła na ostatnie wy­

padki wojny, gdyż ten temat zdawał się najwięcej zajmować siostrzeńca Abd el Krima . . .

Po gruntownem wyczerpaniu tematu Zu zwró­

ciła się ze słodkim uśmiechem do H iszpanki:

— Przypominam sobie panią z Neapolu . . .

— Z Neapolu ?

— A tak . . . Widywałam tam panią w towa­

rzystwie pewnego polskiego arystokraty . . . Nazwisko jest trudne do wymówienia, ale imię spam iętałam ...

Wit . . . tak Wit . . .

Carmen drgnęła . . . Teraz dopiero poznała w siedzącej na przeciw ową piękną Zuzannę de Farriere . . . Sprawczynię (jak sądziła) jej nie­

szczęść . . .

Odczuła Carmen na sobie badawczy wzrok Alego. Odparła ot tak, aby coś powiedzieć.

— Pani zdaje się także go znała. Wogóle hrabia dużo się u d ziela ł. . .

— Och, wprost

i

przeciwnie! . . . Stronił od ludzi poza panią jedną . . . Dlatego w kołach to­

warzyskich brano was za kochającą się parę narze­

czonych . . .

— Podobał się pani Neapol . . . — usiłowała zjechać na inne tory . . . Ale Zu była dopiero w po­

czątkach rozpędu . . . Temat był przecież tak obfity...

— Owszem . . . Właściwie sam Neapol, jako miasto, jest wstrętny, ale panorama i okolica nie­

zrównana . . . Tło prześliczne . . . Zwłaszcza gdy spojrzeć od strony morza . . . Zatoka przepiękna . . . podobno najpiękniejsza w Europie . . . Lecz wraca­

jąc do rzeczy, to muszę stwierdzić, że hrabia Wit, mimo udanej mizantropji lubi kobiety i jest niestały jak motyl . . . Miałam się sposobność sama o tern przekonać. Jednego razu tuż przed wyjazdem pani z Neapolu, byliśmy z Witem w Pompei . . . Przy­

sięgał, że tylko mnie jedną kocha . . . Nie wierzy­

łam . . . Powtórzył p rzysięgi. . . Wobec tego pozwo­

liłam się całować i przystałam na pewne koncesje...

Mój Boże . . . Cóż ma robić biedna opuszczona wdówka, która łaknie miłości . . . Uwierzyłam przy­

sięgom . . .

Potem pogniewaliśmy się o drobnostkę . . . On wyjechał do Tunisu . . . Pisywał do mnie błagalne listy. . . Przyjechał za mną aż do Fezu . . . Kiedy mu odmówiłam, wstąpił z rozpaczy do Legji cudzo­

ziemskiej . . . Wtedy ustąpiłam . . . Podarował mi pierścień zaręczynowy . . . śliczne cacko . . . Szafir, a po bokach dwa brylanty. O taki sam zupełnie, jak pani ma na palcu . . . Zupełnie podobny . . . Nie­

stety na drugi dzień odesłano Witołda na front . . . Boże, jak on mnie całował na pożegnanie . . . Pi­

sywał z początku, potem przestał, a ja zgubiłam gdzieś pierścień . . . Powiadają, że to zły znak . . . Wit kazał wyryć na wewnętrznej stronie pierścionka litery: „od W. P.* . . .

Hiszpanka siedziała blada jak ściana . . . Czuła, że ta kobieta kłamie, ale niektóre z podanych .oko­

liczności odpowiadały prawdzie . . . Jak odróżnić prawdę od kłamstwa ? . . . Zwłaszcza sprawa pierście­

nia . . . Skąd ona zna ten napis? . . . Ali milcząco przysłuchiwał się rozmowie . . . Instynktem wyczuwał, że słowa Zu mają jakieś ukryte znaczenie . . . Jakiś cel, do którego zmierza . . . Przyszła mu pewna myśl . . . Wyciągnął dłoń do Carmen . . .

— Pokaż mi tę obrączkę . . . Rzeczywiście, że ładny okaz . . .

Mechanicznie wyciągnęła do niego swą rasową rękę.

Ali sam ściągnął obrączkę i przedewszystkiem oglądnął stronę wewnętrzną . . : Zdumienie od­

biło mu się na twarzy . . . Zawołał:

Tu także widzę wyryte: „od W. P .“ . . .

— Czy podobna? Co za ciekawy zbieg oko­

liczności . . . — Głos Zu drgał wyraźną ironją . . . Ali, zamyślony zwrócił pierścionek Carmen. Pod­

sycił rwącą się rozmowę:

— Więc panie znają się jeszcze z Neapolu ? Słuchaj, Carmen. Tyś wyjechała z Neapolu na wiosnę.

Czy tak?

— Tak Ali . . . odparła cicho. A rozgadana Zu pochwyciła wątek rozmowy.

— O, my się znamy, a raczej ja pamiętam panią jeszcze z Melilla. Znałam bardzo dobrze męża pani . . . Szalenie miły człowiek . . . I taką straszną śmiercią zginął . . . Mój Boże co pani musiała wy­

cierpieć . . . — udawała współczucie . . . Ali zaciekawił s ię :

— Więc pani była wówczas w M elilla?... To pamięta pani zapewne mego wuja, który był znaną osobistością. Ja także bawiłem przy boku w uja...

— Szejka przypominam sobie słabo . . . Jak przez mgłę . . . Ale pana nie . . . Musieliśmy być wtedy jeszcze strasznie młodzi . . . — przymilała się . . .

— No, proszę 1 Jak się to ludzie zawsze gdzieś spotkają, choć świat taki niby szeroki . . . Carm en...

Pani też była w Melilla . . .

— Słyszałam Ali . . .

— O tak. Wspominam zawsze miło czasy w Me­

lilla . . . Pani miałała wówczas śliczne auto, które sama prowadziła. Obserwowałam nieraz . . . Ja byłam wówczas tylko skromną telefonistką.

Rozjaśniło się w głowie biednej Carmen.

To ona . . . To ta telefonistka, za która szalał major de Liana . . . Ludzkie języki usłużne a złośliwe nieraz jej o tern donosiły . . . To była zapewne ta sama, która szpiegowała i podsłuchiwała jej rozmowy telefoniczne. . . wspólniczka tego łotra Birrano, który zginął w Gozal . . . Wzrokiem pełnym pogardy obrzuciła uśmiechniętą blondynę. A ta podchwyciła treść spojrzenia i odwzajemniła się nową wiado­

mością :

— Nie skończyłam jeszcze mojego opowiadania.

Wyjaśnię państwu teraz, dlaczego nazwałam mojego Wita niestałym motylem . . . Otóż sprzeniewierzył mi s ię . . . Tutaj w Ajdir . . . Jednego dnia spaceru­

jąc w parku spostrzegłam go z jakąś kobietą. Mu­

siałam patrzeć, jak ją obejmował i całował . . . Pociemniało mi w oczach. Zrobiło mi się smutno, ale ja rozpaczać nie umiem . . . — rzuciła Alemu dużo objecujące spojrzenie. . . Ale Arab zapytał gwałtownie:

— Ten pan jest tutaj w Ajdir? . . . Jako co?

— Jako jeniec wojenny . . . Stracił biedak lewą rękę . . .

— Walcząc przeciwko Rifom . . . rzeki twardo Ali . . .

— No naturalnie. . . jest przecież porucznikiem w Legji cudzoziemskiej . . .

— O to ważna wiadomość! . . .

— Dlaczego szejku ? — zapytała Zu zaciekawiona.

— Dlatego, że tych panów nie potrzebujemy traktować jako jeńców wojennych, ale jako zwykłych bandytów . . .

(Ciąg drlszy nastąpi.)

(15)

N um er 2. ŚW IATOW ID Str. 15.

P R Z Y J A Ź Ń P O L S K O - A M E R Y K A Ń S K A . *, w

Z końcem listopada 1926. r. odbyto się w West Point Military Akademy wręczenie m edalu jubileuszow ego, wybitego w m ennicy państw owej w W arszawie kom en­

dantow i tejże Akademji gen. Stew artow i (1), Medal wręczył prezes Izby P o ls k o - A m erykańskiej Kutnowski (2) w obecności posła polskiego w W ashingtonie Cie­

chanow skiego (3) oraz mjr. Toczka (4), rtm . Królikiewicza (5) i innych.

Po uroczystości, któ rą ilustruje nasze zdjęcie na lewo, prezes delegacji polskiej p. L. K utnow ski (1) w obecności Prezydenta Stanów Zjednoczonych Coolidge’a (2) i posła polskiego w W ashingtonie (3) złożył w ieniec na Grobie Nieznanego

Żołnierza w W ashingtonie.

Zdjęcie nasze przedstaw ia przybyłą do Ameryki delegację Polską z posłem Rzpltej w W ashingtonie Ciechanow skim (1) i prezesem Izby P o lsk o -A m e ry ­ kańskiej Kutnowskim (2) na dworcu w Chicago w otoczeniu oficerów arm ji

gen. J. H allera.

Zdjęcie nasze przedstaw ia uroczyste zebranie delegacji polskiej, przybyłej do Am eryki celem wzięcia udziału w uroczystościach stopięćdziesiątlecia niepodle­

głości Stanów Zjednoczonych. Pom iędzy delegacją polską siedzi w iceprezydent Stanów Zjednoczonych Dawes

(X)-

U roczyste pow itanie delegacji polskiej w W ashingtonie, przez min. wojny Zdjęcie nasze przedstaw ia pam iątkow ą księgę, wręczoną Prezydentow i Stanów Davisa (1), gen. Drain, kom endanta Amer. Legjonu (2) p. Brosseau, przewodni- Zjednoczonych Coolidge przez delegację polską w Ameryce z okazji słopięćdzie-

czącą związku D aughters of American Revolution (3) i min. Grew’a (4). sięciolecia niepodległości Stanów Zjednoczonych.

(16)

Str. 16. ŚW IATOW ID N um er 2

Teatr Letni w Warszawie wystawił trzyaktową komedję „Albatros“ Mieczysława Fijałkowskiego.

Jest ona niejako przekrojem spółczesnej wsi polskiej w jej najbardziej krańcowych przedstawicielach:

paskarzu i bezwzględnym a zachłannym chłopie — oraz bezmyślnym i lekkomyślnym utracjuszu, wła­

ścicielu ziemskim. Walkę pomiędzy nimi dwoma o ziemię godzi reprezentant nowoczesności, człowiek, dla którego do tej pory wszystkiem było morze.

W całości sztuka obecna, prawdopodobnie wskutek braku odpowiednio silnego konfliktu osobistego, przedstawia się znacznie słabiej, niż rozgłośny „Pan Poseł“, mimo, że autor posiada niewątpliwie duży rozpęd sceniczny i niezwykłą zdolność obserwa­

cyjną. Reżyserja dyr. Chaberskiego była doskonała, a zespół takiej czwórki jak pp. Gorczyńska, Frenkiel, Zelwerowicz i Leszczyński dał znakomitą i koncer­

tową grę.

Autor „A lbatrosa“ p. M. F ijałkow ski. 1 reżyser dyrektor E. Chaberski (od lewej ku prawej).

Ag. fot. Ś w iato w id a“ « ii n a pi. k ra j. A lfa“.

p r o r v u o

W ® D A

H V D k ® P V D C O

W AU A-

TicJ.J I LMPNIfc V O ♦ DOZNAM

N O W A S Z T U K A A U T O R A „P. A N A P O S Ł A «

„Albatros* M. Fijałkowskiego. Scena aktu Ii-go, w której służba dworska zasypuje kw iatam i córkę właściciela, co ma stanow ić niejako wstęp do pożegnania się z wsią.

Stoją (od le w e j): pp. Dobrowolska, Gorczyńska, Szreniaw a i Tomasik.

Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, n a p ły tach kraj. .A lfa*.

(17)

Num er 2. ŚWIATOWID

Str. 17.

Podchodzenie w głębokim śniegu 1/50, „Alfa* ortho- antihalo bez filtra (to też nie znać plastyki śniegu), F 6,3.

Poradnik dla amatorów-fotografów.

Na wycieczkach narciarskich,

Fotograf narciarz jest nieszczęśliwą istotą; na wycieczce klną go wszyscy, że pochód opaźnia, każą mu pracować zgrabiałymi palcami przy 30° mrozu i doganiać pochód, a potem żądają odbitek.

To też trzeba się umieć urządzić — aparat mocny i prosty bez misternych śrubek i dźwigni, dobrze opakowany, a mimo to pod ręką (a nie na dnie plecaka) kasety w kieszeniach, filter na ob- jektywie (mocno nasadzony, by nie wpadł w śnieg), na rękach rękawice takie, by można było w nich manipulować, migawka ustawiona już na przy­

puszczalną szybkość, kaseta w aparacie, słowem takie przygotowania, by jak najmniej czasu zajęło samo zdjęcie.

Wszystkie zdjęcia robić podczas podchodzenia do góry, bo podczas zjazdu nie będzie na to ani sposobności, ani ochoty. Najlepiej jest wyruszać z miejsca odpoczynku na dziesięć minut przed resztą osób, by mieć czas na przystanięcie i wybór mo­

tywu, zanim wszyscy nadciągną.

Na szczycie „Alfa“ ortho-antihalo, bez flirta 1100, F 6,3.

Zagadki.

Szarada zgłoskowa.

asz, ce, e, gas, im, is, jum , lam, ło, ma, mi, ne, nie, o, pa, po, por, ra, ri, sze, to, tor, wiec, zow.

Z powyższych 24 zgłosek utworzyć 7 słów, których początkowe i końcowe litery, czytane z góry na dół dadzą ty tu ł znanej powieści au to ra polskiego.

Z n a c z e n i e s ł ó w ; 1. Rodzaj utw oru muzycznego.

2. Nazwisko wpływowego kardynała. 3. Miasteczko w Małopolsce, zach. 4. Człowiek pracujący dla idei, inaczej.

5. Bohater z „Eneidy*. 6. Część Polski. 7. Nazwa religji.

Łamigłówka krzyżowa.

Uł. Wł. Boner, Lwów.

1 2 3

a a a

a a a

a a a

1 a e

e i i i i k k

2 1 ł 1 m n n 0 0 P

3 P

r

r r r s

8 8

t

t y y

w w z

Z * z

Wyrazy, czytane poziomo i pionowo d ają to samo znaczenie: 3 im iona męskie.

Za trafne rozwiązanie zagadek niniejszych redakcja

„Światowida* przeznacza w drodze losow ania jako nagrodę piękną torebkę wieczorową

na ogólne żądanie naszych Czytelniczek. Rozwiązanie zagadki należy przysyłać do dnia 15. stycznia b. r. wraz z załączonym kuponem .

Rozwiązania zagadek z nr. 51.

I. RO - DZI - NA.

II. 1. W ieikopolauin.

2. Izabela.

3. Lubień.

4. Nazaret.

5. Oblubieniec.

6

. Plebejusz.

7. Ogrodzenie.

8. Złoczów.

WILNO - POZNAŃ - TCZEW.

III. MUS - SO - LI - NI.

Z dziedziny kosmetyki leczniczej.

Bezpośrednią przyczyną nadm iernych potów jest nadm ierna w ydzialalność gruczołów skórnych, w ystę­

pująca w następstw ie zazwyczaj cierpienia ogólnego jak to np. n aurastenji, histerji, anem ii, cierpienia gruczołu tarczowego, artretyzm u i t. p. To też przystępując do leczenia należy ustalić przyczynę i takow ą wziąć pod uwagę. Miejscowo w n adm ienieni pocenia się stóp i dłoni Kaposi zaleca 2 razy dziennie, m ycie w ciepłej wodzie z mydłem form alinow em lub siarkow em 1% (np. Malinow­

skiego), poczem moczenie w rozczynie spirytusu 100,0 z gliceryną 10,0, naftolem 5,0 i pudrow anie talkiem (5,0) z naftolem (0,1). W uporczywych wypadkach stosuje się moczenie w rozczynie 1 :500 nadm anganianu potasu, należy jednak zauważyć, że zabieg te n zabarw ia skórę.

Dobrze też jest u ży w a ć: Formal. 3,0 na szklankę wody kolońskiej. Z gotowych preparatów wym ienić mogę płyn

„Eureka* i takiż puder. Pończochy należy zm ieniać codziennie, buciki w ietrzyć. Przy poceniu się pach Lejstikoff radzi stosow ać: „form al: 4,0% —3,0, lanoliny 5,0, w aseliny 10,0*. U nna radzi stosować m asę siarkow ą.

Pam iętać należy przytem wszystkiem , " te leczenie jest długie i wym aga sum iennego w ykonyw ania przepisanej jak w ew nętrznej tak i zew nętrznej kuracji.

W arszawa. Dr. med. Zofja Rostkowska.

Trafne rozwiązania nadesłali:

G. Łebek, Lubliniec. P. W ieczorek, Lubliniec. E. G oslaw ska, M ościska. H. K osinow a, Mor. O straw a. H L ustig, W adow ice. K. Guzik, Tom aszów . St. G o ttschalk, W aliców. E. W ęg larsk a, K raków . H. W ą­

tróbek a, Zam ość. J . W ilczek, K. B orkow a, Śrem . W . Jag iełło , K iedere- w iec. St. Sk o w ro ń sk i, Sandom ierz. H. L ehrów na, Z ak o p an e. R. K osela, Sandom ierz. J. S lask a, Lisko. A. H ausschildow a, Nowy T arg. St. Gro­

dzicki, B rześć. St. Lenik, Stanisław ów . T. N. S. W ., Srem . M. F ary - n iak ó w n a, B iała. H. D am boką, B aranow icze. Wł. M akuszka, P rzem yśl.

J . D ym czyński, G niezno. M. K ostry rtsk a, Kalisz. W . G ąsiorow ski, Łęczyca. R. T ręp k a , O święcim . D. D aw idow iczów na, Częstochow a.

M. S k asso w a, P ruszków . A. G rab o w sk a, K lecza W ł. B obiński, Zgierz.

Ł ukaaszew icz, W ilno. H. Jeśm a n ó w n a. W ilno. J . K o chański, S ta n isła ­ w ów . St. S a h a n ek , K ołom yja U. H & usm anowa, D olina. H. Z ad aro w sk i, D ubno. M. Jan o w sk a, Sokal. M. S usieki, Pruszków . Fr. B ekielew ski, Suw ałki. W aw rzynow icz, B rodnica. K. Białecki, Łuków . W . W ójcikow ­ s k a , Lida. H. U noltów na, G ródek Jag . J . W ojtyga, Nowy Sąęz.

S t. G ilow ski, Zam ość. „Peel“, R em bertów . R. B ock, Serock. H. Gin- tro w sk i, B iały K am ień. C. S zepsów na, T o ru ń . Z. i. St. W arszaw sk ie, T o ru ń . Z. Jo rd a n ó w n a , G olub. W ł. P iotrow ski, P iń sk . J . Lubow iecki, Ł ań cu t. M. Chm ielow iec, R zeszów . J. B o ro w sk a, G niew . In*. H. Feil, W ieliczka. R. Sędzim ir, Ż yrardów . M. D obek, Ż yrard ó w . Z. F raciło w sk a, O św ięcim . W . B orysów , W łocław k. W . R yszkow ski, D ębica. St. Ję d ru c h , Kielce. R u tk o w sk a, Z ałuski. L. S oukup, B orysław . E . Jac k o w sk a , B orysław . St. K orab, Puław y. K. J e tsc h in , Tarnopol. I. Ju ro w o w a, Dr. G ersten feld , D rohobycz. W . P u6zczyńska, Kielce. St. K am iński, W olsztyn. A. Lozanka, Srem . X. P io tro w sk i, Lechlin. W . B iltn er, K rólew ska H u ta O. G uzińska, Tczew. J . O rłow ska, Lublin. M. K ulicka, W ilno. M. Feliksiakow a, O borniki. W. Św ięcka, Kielce. L. Szw estkow a, Tczew. M. Z alesk a, Król. H u ta. H. O pielińska, Środa. J . K w ickowa, D obrzelin. M. Sław nicki, Sianki. M. R ad n ieck a, B orkow a. K. G loss, Zasław . K. P rzy jałk o w sk a, R adom . N. S te rn , Stanisław ów . D. i. W . Ko- w alczew skie, W adow ice. I. C h rzan o w sk a, Lubliniec. F r. Rozum kiew icz, P rzem y śl. M ary śk a z Podzam cza. W . Szafkow ski, W ilno. A. P ączk a, K rosno. K. F o ry ś, W adow ice. R. G łukow ski, Nowy Sącz. L. W ilke, Lublin. A. R usinko, S tanisław ów . St. M ałłachow ska, D rohobycz.

O. P rzy b y ła, W łodzim ierz. R. Lenartow icz, Łuck. H. C h ru ck a, Łuck.

J . T om aszew ski, Oświęcim . B. Cereniew icz, B ielsk. L. Szacow na, W ad o ­ w ice. M. Fojcikow a, R ożdzień. M. Łuczykiew icz, M osina. Z. Nowicka, B ydgoszcz. K. K nopik, Ż y rard ó w . K. E lsteró w n a, P rzem yśl. N. Flancc- ró w n a, R udka. Z. W y k ry ń sk a , O strów . S. W asielew sk i, O strów . L. W ró b lew sk a, Inow rocław . J . D u bińska, W ieliczka. J . R am u łtó w n a, Jeżów . J . J a s trz ę b sk a . P rzem y śl. N. O leksow a, N. Sącz. A. Syw ała, Bochnia. Z. B orkow ska, G rudziądz. J . P ień k o w sk a, G rudziądz.

A. K ry ciń sk a, G rodno. L. P achołczyk, Sieradza. Z. T aezałków na, O strów . F. H e rteró w n a, S trzałki. Z. H erm anow iczow a, W ilno.

A. Ł un iew sk a, W ilno, J . G ołem biow ska, Żychlin. H. Ługow ska, Biała.

J. B obakow ska, N. Sącz. Z. Polichow a, Lublin. J . D y d u szy ń sk a, Sam bor.

St. Szeferow am , Z ak o p an e. B. Św iderski, N. Sącz. R. K archow ska, M łynów . Fr. M oraw iakow a, K ępur. H. O czniczow a, C hrzanów . W . Maj- chrow ski, Jaro sła w . W . N ow ak, Jaro sła w . M. K ow alew ska, P ru ża n a . W ł. A leksijew , S ta re Sioło. A. Folcikow a, R u sk a W ieś. J . Zborucki, Złoczów. H. Z ajączk o w sk a, Z ak o p an e. Z. A dam czykow a, Chrzanów*.

M. P u łk o w a, Żyw iec. Z. D ehnel, W ołkow ysk. J . Zając, Prałkow ice.

M. M oszyńska. Łuck, E. M uchanow a, W ilno. Z. M yszkow ska, N. Bełz.

W . K onieczni, Bochnia. E. Ł um iew ska, G rajew o. R. J ajk o , Chrzanów . W . P o sła n a , Złoczów. B. N iem iec, T arnopol. J . G ierszew ski, Tarnopol.

A L esserow a, T o ru ń . J . M ańkow ski, Żółkiew . Fr. K o w ara, Łódź.

J. O stębow icz, Łęczyca. J . S ta rk , S ta ro g a rd . St. O fierzy ń sk a. Swiecie.

J . Jac k o w sk i, K alisz. J. Salz, T arn ó w . M. M otylew ski, K u tn o D rohobycz.

F. Jędrzejaków m a, R adom . J . Z ieliński. Okocim . Z. Kie6el, Sokal.

H. W ilu śk a, W ieliczka. N. M alopeszanka, K am ieniec. E. Thiel, O borniki.

Z. M ukułow ska, K ałaczkow o. J . W y b ie ra lsk a , N ow y T o m a ś l; z Ł o d z i : M. Galicki, J . Flaszow a, „Sfinks“. M. C zarn o w sk a, B. B aro n ó w n a, St. M alipan, M. S tein b erg , M. M iecznik, J . R óżycka, A. Lerch, L. H en d leró w n a, Z. K osiadow ska, A. K renz, Łódź. I. Z au b erm an o w a, J . S ta ro s te c k a ; z W a r s z a w y : M. Stentorow iczow ie, St. Zabłocki, F. Zołędow ski, Z. B laszkow ska, Z. Pło tn ick a, K. T u szy ń sk i, T. Chodo­

row icz, M. Słuszkiew iczów na, St. S u ch o rzew sk a, St. D ozer, D. H erbst- m an ó w n a, M. P ie trza k , Z. C hrabąszczew icz, E. Gaczoł, B. D o b rzań sk a, M. B iałecka, Z. Szyszkow ska, H. W itk o w sk a, I. M ałecka, J . Landau, J . Ł a p iń sk a , M. S ybilska, St. W anow iczów na, J . M okrzycka. H. M acie­

jew sk a, F r. Sudziński, A. G ielb ard ó w n a, T. Kliś, Cz. K ozłow ski, E. S ch u b ert, L. Skoczlasow a, J . R o sen tal, M. Ja n c z y ń sk i; ze L w o w a : E. W inkler; F. H ad aciń sk a, J . T a ta rz y ń sk a , H. R y bków na, W ł. B oner.

W. B ielska, Z. N ow ińska, N. M ielników a, Dr. W . W rażej, J . W ęgierski, Wł. Sozań sk a, J . M assalska, H . Im ry ch o w sk a, A. C zau d ern a, M. S ro k o w sk a, L. Theodorow icz, Z. Ba roszę w eka, W . Jan isz ew sk a , K. B ob rek o w a, St. Fritze, G. G ep p ert, St. Ja s iń s k i, J . H ubel, J . Nowicki ; z K r a k o w a : J . W an iek , A. R o tte r, K. Firla, M. G aw ronów na, F r H enzel F r. G ocko, H. S ciborski, St. K ędzierski, J. W o jtató w n a, M. S en o w sk a, L. B o ch n ak , J . a k o w s k a , Z. W ł o d z i m i r s k a , H. S tan k iew icz, M. S ta n o w sk a, M. G orzecka, Z. D u lęb ian k a, A. K oebow a, z P o z n a n i a : W . G ronostajów /na, W . R odow iczów na, H. W itkow ska, J. R u b ack a, W . G ad eb u sch , KI. Śliw ińska, H. Jesio n io w sk a, E. W ito- sław sk a, Z. R akow ska. I. S ław iń sk a, H. G aw ro ń k a, S. O siecka, T Sobecki, St. W ilczek, A. F alk o w sk a, M. Szy m ań sk i, M. P fitznerów na, Z. Szulców na, W. K ortylew icz, A. J u rg a , U. G raczyński, M. Tom a­

szew sk a, Z. S ta ra szk a , M. Z ach aro w sk a, M. W y szo m irsk a, A. Polaczek, M. N ałęczów na, E. K argeow a, St. P reisa.

W lo so w an iu o n a g ro d ę za tra fn e ro zw iązanie zag ad ek z n r. 51 los p a d ł n a p. Z. W łodzim irską, z K rakow a. R edakcja „Św iatow ida“

prz e śle jej n a g ro d ę w po staci e fek to w n ej to reb k i d am sk iej w najbliższym czasie pocztą.

Nowości filatelistyczne.

Z pow oda objęcia tro n u przez nowego szacha, zapasy starych znaczków z portretem dawnego szacha zostały przedrukow ane, ta k że po rtret został zakryty herbem Persji. Z nadrukiem tym w ydano: 1, 2, 3, 6, 9, 10, 13 i 26 cbachi, 1, 2, 3 i 5 kra­

nów oraz 1, 2 i 3 tom any.

Zn»czki te były w obiegu tylko dw a dni, przeto ceny na nie są bardzo wysokie, skutkiem czego przez filatelistów są one bardzo poszukiwane.

(Biuro filatelistyczne Jerzy Krzyżanowski, Łódz, Andrzeja 4.)

Dział szachowy.

Pod redakcją Mieczysława Gałuszki.

F. Healey.

C zarne: Kc 5, Gb 5, Sb 7, p io n y : a 4, c 4, f 4, g 7 (7).

a b c d e f g

B iałe: K h 2 , D g6, W dlf3, G a l , S b6f 7, piony: a 3, c 3, d 2, d 5, g 2 (12).

3-chodówka. 12 -f- 7 = 19.

Mat w 3 posunięciach.

Rozwiązanie końcówki Dr. J. Sehwersa.

1. W X«6 K—b l . 2. W—b6 K—a 1. 3. W X«6 d l D (3 . . .

GX®

6. 4. S—c 2 + ). 4. S—c 2 G X c 2. 5. W—

e 1 D X e 1 pat-

ZNACZKI DO ZBIORÓW.

N ajtańsze źródło dla każdego zbieracza.

2062. A n g l i a 25 znaczków , k ażd y in n y stem p lo w an e 2146. A u stry ia ck ie p o c z t y p o l o w e , 25 znaczków k ażdy

i n n y ...

2149. B a w a r j a 100 znaczków , k ażdy i n n y ...

2152. B e l g i a 100 znaczków , k ażd y in n y , ste m p lo w a n e . . . 2154. B u l g a r j a 50 znaczków , k ażd y in n y , l e p s z e ...

2011. C z e c h y 50 znaczków , k a żd y in n y , stem p lo w an e . . . 2059. F r a n c j a 50 znaczków , k a żd y in n y , stem p lo w an e . . 2162. G d a ń s k 25 znaczków , k ażd y i n n y ... ....

2067. H i s z p a n i a 50 znaczków , k a żd y in n y , s te m p lo w a n e . 2172. J u g o s ł a w i a 50 znaczków , k a ż d y in n y . . . . 2075. L i t w a Ś r o d k o w a 86 znaczków , k ażdy in n y .

s tan o w i to k o m p le tn y zb ió r znaczków Litwy. Nie b ra k ż a d n e g o ... ' 2181. N i e m c y 200 znaczków , k a żd y in n y , w iele lepszych . 2022a P o l s k a W ie lk a k o lek cja z łożona z 300 s ztu k znaczków k ażd y in n y , w iele k o m p letn y ch serji, p ra w ie w szy stk ie zn aczk i M in isterialn e, w iele lo k a ln y c h i prow iz . . . . 2190. R o s j a 100 znaczków , k a żd y in n y , w iele lepszych . , 2'26. R u m u n i a 100 znaczków , k ażd y in n y , stem p lo w an e . 2196. S z w a j c a r j a 50 znaczków , każd y in n y , stem p lo w an e 2032. U k r a i n a 25 znaczków , k ażd y i n n y ...

2033. U k r a i n a 50 znaczków , k a żd y in n y , w iele prowizor)«

2035. W ę g r y 150 znaczków , k a żd y in n y , c zy ste i stem pl. . 2060 W ł o c h y 25 znaczków , k a ż d y in n y , stem p lo w an e

zł.

1 — 3 - 3 -

5 — 3-50 180 1-50

1 —

4 - 1-50

1 0-

3 -

50 —

6 — 6 —

3 -

1 —

3 -

2 —

—•76

1 — 75 2 5 0 4 -

1 — 2 —

7 5 0 4020. V e n e z u e l a , k o m p le tn a s e rja 1903 r., ra z em 9 sztu k 2036. Z naczki ty lk o E u r o p y lOO sztu k , k a żd y , m n y . . . . 2037. Z naczki ty lk o E u r o p y 200 s z tu k k a żd y , in n y . . . . 2228. Z naczki ty lk o E u r o p y 300 sz tu k k ażd y i n n y ...

2231. Z naczki c a ł e g o ¿ w i a t a 100 s ztu k , k a żd y in n y . . . 2232. Z n aczk i c a ł e g o Ś w i a t a 200 s z tu k , k a żd y m n y . . . 2039. Z naczki c a ł e g o Ś w i a t a 500 znaczków k ażd y m n y 2054 Z n aczk i c a ł e g o Ś w i a t a 1000 znaczków , k ażd y m n y 12

2049. Z naczki c a ł e g o ś w i a t , w ielka k o lekcja złożona z 2000 sztu k k ażd y in n y , w te m w iele kolonji an g., fra n c ., h o le n d ., w łoskich, p o rtu g . E u ro p a, A m ery k a, A zia, A u stra lia , A fry k a i t. d. stan o w i sw ego rod zaju z b i ó r ...

N o w o ś ć ! U kazał się w sp rz ed a ż y N o w y K a t a l o g - c e n n i k Nr. 9 zn aczk ó w polskich i zag ran iczn y ch , p o jed y n czo i w seriach . K atalog o p ra c o w an y podług now y ch ż ró d et uw zględnia b e z w y j ą t k u w s z y s t k i e z n a c z k i p o l s k i e i g d a ń ­ s k i e z u w zględnieniem kolorów , p ap ieró w i ząb k o w ań . W y d an ie eleg an ck ie, n a k red o w y m p a p ie rz e, z odb itk am i klisz. N iezbędny d la k a ż d e g o p o l s k i e g o i b i e r z c i a . C ena 2*— zł., za pob ran iem 3 — zł. W p łaty za znaczki i k a ta lo g n a le ży u s k u tec z n ia ć n a k o n to PK O . Nr. 00.742 w W arszaw ie.

Biuro filatelistyczne „ E s p e r a n t i » t a F i l a t e ł e j o * Jerzy Krzyżanowski, Łódź, ni. A ndrzeja 4.

75 —

T X T i p C ^ N T s J d o l o s o w a n i a n a g r o d y a v L l l I N z a r o z w i ą z a n i e z a g a d e k w n r . 2. z d n . 8. s ty c z n i a , 19 2 7 r.

(18)

S tr ]8 ŚW IATOW ID N um er 2.

— Czy ten pies kąsa i je st tak i zły, że się do siebie zbliżyć n ie pozw oli?

— No, nie . . . Jakżeż pan chce, żeby p an a ukąsił, nie pozwoliwszy zbliżyć się do siebie . . .

Dobra rada.

— Stanowczo ten bęben będzie niesłychanie m u­

zykalny, bo gram m u od dwóch godzin m oją „Kołysankę“

a on ani myśli zasnąć I . . .

— Więc teściowa pańska um ierała przytom nie?

— Ależ najzupełniej. Na parę chw il przed śm iercią rznciła na m nie flaszkę z lekarstw em . . .

Nasze dzieci.

R.

Dowód przytom ności.

Niezbyt uspokajająca informacja.

Cudowne dziecko.

J ' '

— Kiedy byłem blacharzem , zpadłem pewnego razu z dachu czteropiątrow ego domu.

= I nie zabiłeś się p a n ! . . .

— Któż to panu pow iedział?

— Nie będziesz mi chyba już zarzucał braku oszczędności i praktyczności . . . nabyłam na wyprzeda­

żach różnych towarów za 1587 złotych i 95 groszy!

— Wyobraź sobie moja Reginko, że nasz Guścio w ypił cały mój atram ent. Co tu ro b ić ?

— Pisz ołówkiem ! . . .

D A N C IN G I D O M O W I urządza głośnej m arki

GRAMOFON

„HIS MASTERS VOICE*

„G Ł O S S W E G O P A N A "

Gram ofon ten najnowszej konstrukcji (system Radjo z podkładką m ikrofo­

nową) uznany przez pierwszorzędnych znawców za najlepszy.— Wzorowa reprodukcja bez szmerów.

Przynosi w szystkim : 343

P odnietę do życia towarzyskiego. Możność zabaw ienia się i potańczenia.

U przyjem nienie pobytu w domu. Zam iłow anie muzyki.

Urozmaicenie życia rodzinnego. Przegląd nowoczesnej muzyki.

The G ram ophone Co. Limited, London Jeneralny reprezentant na Polskę

J ó z e f Weksier

KRAKÓW. Florjańska L. 25.

WARSZAWA, uL Marszałkowska L. 132.

LWÓW, ul. Sykstnska L. 2.

— Wiedząc, że państw o m ają b ardo dnźo krew nych, usilnie radzę nabycie ty lko — Moja m am usiu, proszę mieć wzgląd

dwuosobowego a u ta . . . zdenerw ow ana . . .

Zdradzona tajemnica. Zapobiegliwość.

na to, że jestem dziś niesłychanie

Zimna krew.

Cytaty

Powiązane dokumenty

znaczki i cennik należy wpłacać na konto PKO.. Cena tylko zł. Mniejszy aparat do masowania tłustego karku, łydek oraz podbródka cena zł. Pneumatyczny aparat do

zwykłych do najdelikatniejszych budyni zadowolą najwy- unakoszy Należy żądać Dra Oetkera budyni tylko w oryginalnych opakowaniach. z znaczkiem ochronnym .O etkera

Już miał zapukać do drzwi, gd y zjawił się chłopiec, donosząc mu, iż mister Bciinet prosi g o do siebie!. P o kilku sekundach znalazł się w przedpokoju

estetyczna chudość. Bujne sploty, grube warkocze omal że śmiesznymi się w ydają przy zgrabnych chłopięcych fryzurkach. I zmieniają się też ogromnie poglądy na

dzonym przed nim tłum em ciekawych. Na zdjęciu drugiera widać wyłom w murze, dokonany przez policję angielską celem dostania się do zam urowanych skrytek.

A kiedy słońce przebiło się po raz ostatni przez ciężki w oal chmur d eszczow ych i kiedy ukryło się za szczytam i gór, grzęznąc w kałużach błota i

Lecz Edith Wood potwierdziła zarazem, że Parker b ył w ów czas pijany, co mu się zresztą m iało częściej przydarzać. Pozatem zeznania tego jed yn ego świadka

czynę zaparcia stolca i takową usunąć. Należ] pamiętać, że nie każde zaparcie leczy się jednakowo. «ól Morszyńska i ziółka „Paragwajskie“. Przy łojotoku